Benfica Lizbona. Słynne Kluby Piłkarskie

65 Pages • 34,209 Words • PDF • 4.1 MB
Uploaded at 2021-09-24 17:57

This document was submitted by our user and they confirm that they have the consent to share it. Assuming that you are writer or own the copyright of this document, report to us by using this DMCA report button.


n /. lclu bu i ig o lii

w a le c z n o *

ró w n e g o

|o, k t ó r y w

so b io r y w a la

O H tro )

w o lco

W l u t u c h (50,

n ig d y

■tit• n Europy - mecze towarzyskie. brazylijski napastnik José Altafinl „Orły" były najlepsze na kontynencie, strzelał jak na zawołanie (dwanaście ale nie na świecie. Znów nie udało się goli przed finałem). Obroną w ekipie wygrać Pucharu. trenera Nereo Rocco kierował Cesaro W Pucharze Europy było już jednak Maldini, ojciec późniejszej gwiazdy lepiej. Mimo że Benfica przystąpiła do „Rossonerich" - Paolo. W pomocy niego jako wicemistrz kraju (straciła pewne miejsce miał Giovanni Tra­ panowanie w kraju na rzecz Sportinpattoni (w 2005 r. doprowadzi Benfikę gu), w pierwszej rundzie grać nie mu­ do mistrzostwa Portugalii), a w ataku siała. Drużynę prowadził wtedy ChilijGianni Rivera. To jednak Altafini zała­ czyk Fernando Riera. W dotarciu do twił Benfikę - jego dwa gole po prze­ finału trochę problemów sprawiła rwie dały Milanowi pierwszy tytuł naj­ Dukla Praga, a później Feyenoord lepszego klubu w Europie. A Benfica Rotterdam. Półfinałowe, rewanżowe - wtedy już mistrz Portugalii - niespeł­ starcie z Holendrami przeszło też do na miesiąc później w półfinale Pucha­ historii - wygraną „Orłów" 3:1 pokazy­ ru Portugalii przegrała jeszcze ze wała bowiem po raz pierwszy na ży­ Sportingiem. Dni trenera Riery były wo telewizja. policzone. W finale zaś czekał już AC Milan, któ­ ry w ośmiu meczach prowadzących FINAŁ do tego decydującego spotkania Londyn, 22.05.1963, Empire Stadium/W embley strzelił rywalom aż 31 goli. Sensacją AC MILAN - B eniica 2:1 (0:1) było to, że po raz pierwszy w finale Bramki: 0:1 Eusébio 19., 1:1 Altałini 58., 2:1 najważniejszego z pucharów zabra­ Altaiini 69. Milan: Ghezzi -D avid, C. Maidini, Benilez, kło klubu z Hiszpanii. Trebbi - Dino Sani, Trapattoni - Pivatelli, Benfica była pewna swego, a jednak Altaiini, Rivera, Mora nie zdobyła trofeum po raz trzeci. Mi­ Benfica: Costa Pereira - Cavem, Raül, mo że po pierwszej połowie i strzale Cruz - Humberio, Coluńa - Jo sé Augusto, Eusebio z 18. minuty, który wykończył Santana, J. Torres, Eusébio, Simóes Sędzia: Arthur Holland (Anglia) piękną akcję kolegów, prowadziła 1:0. Widzów 45 715 W drugiej połowie rządził już Milan, który wykorzystał brak w szeregach

S ty n n e kluby p iłkarsk ie

1965.1 znów ten przeklęty Mediolan I’o Rierze drużynę objął kolejny Węgier l.ajos Czeizler. Ten wiekowy pan (wteily miał już 70 lat) nie miał szczęścia do Pucharu Europy. Benfica odpadła /. niego już w drugiej rundzie w starciu /. Borussią Dortmund. W pierwszym npotkaniu, gdy Portugalczycy grali w najsilniejszym składzie, wygrali na Estadio da Luz tylko 2:1. To był przeklę­ ty mecz dla Benfiki - gości sześć razy ratowały słupki bądź poprzeczki. A w rewanżu bramkarza Benfiki Costę Perreirę zastąpił niedoświadczony Jose Rita (zaledwie sześć spotkań przez dwa sezony w Lizbonie), wciąż nie grał stoper Germano. W miejsce króla ata­ ku Eusebia grał Antonio Yańca, Niem­ cy strzelili w 25 minut pięć goli i pozba­ wili Benfikę nadziei na czwarty z rzędu finał. Benfica skupiła się na rywalizacji w kraju, a tu spisywała się świetnie. Na finiszu ligi miała aż sześć punktów przewagi nad drugim FC Porto, zaś jej piłkarze zdobyli więcej goli niż ekipy FC Porto i Sportingu Lizbona razem wzięte. W finale Pucharu Portugalii „Orły" na Stadionie Narodowym roz­ gromiły Porto 6:2.

Czeizlerowi posady to jednak nie ura­ towało - zastąpił go Rumun Elek Schwartz, trener, który wymagał od piłkarzy przede wszystkim biega­ nia. Pierwsze dwie rundy „Orły" prze­ brnęły bez najmniejszych problemów. W ćwierćfinale czekał jednak na nich B cn iica Lizbona

99

Rozdział 6 / Lizbońskie finały

Przekazanie proporców klubowych przez kapitanów Benfiki i M ilanu. Z lewej C e s a re M a ld in i, z prawej M a r io C o lu ń a , w środku arbiter - Arthur Holland z Anglii

Real Madryt pamiętający niedawne lata świetności i marzący o szóstym tytule. Teraz - już w ćwierćfinale - los znów skojarzył ich z Benfiką. Pierw­ sze spotkanie odbyło się na Estadio da Luz 25 lutego 1965 r. Wynik 5:1 był swoistą sensacją - nigdy wcześniej Real nie przegrał tak wysoko w pu­ charach. Taki wyczyn wyrówna dopie­ ro 15 lat później Hamburger SV w pół­ finale Pucharu Mistrzów, a poprawi w 1982 r. FC Kaiserslautern, które w Pucharze UEFA rozgromi „Królew­ skich" 5:0. W rewanżu na Santiago Bernabeu Real wygrał tylko 2:1, choć Costa Pereira obronił jeszcze w dru­ giej połowie rzut karny Puskasa. 100

Sfy n n e kluby p iłk arsk ie

W półfinale Benfica przejechała się po węgierskim Vasasie Gyór. Kto wio, jakie by były losy finału, gdyby w pół­ finale Liverpool wyeliminował Inter Mediolan. Pierwszy mecz Anglicy wy­ grali 3:1, w rewanżu Inter odrobił stra­ ty już na samym początku, sprawę przesądził w 62. min grający niezwy­ kle ofensywnie obrońca Giacinto Facchetti. Dlaczego to było tak ważne? Bo UEFA już wcześniej zaplanowała, że finał zostanie rozegrany na medio­ lańskim San Siro, czyli w domu Intern. Portugalczycy protestowali, domaga­ li się przeniesienia spotkania gdzieś indziej, ale nic nie wskórali. 27 maja 1965 r. Benfica stanęła więc w Medio­ lanie przed szansą na trzeci Puchar Europy. Tragedia „Orłów" rozpoczę­ ła się tuż przed przerwą, gdy na mo- . krej murawie bramkarz Costa Pereira poślizgnął się i przepuścił - wydawa­ ło się niegroźny - strzał Jaira da Costy. Portugalczycy taką nieudaną interwencję nazywają co m eter um frango, czyli po prostu łapać kurcza­ ka. A w 57. min bramkarz Benfiki mu­ siał opuścić boisko, bo po zderzeniu i z Sandro Mazzolą nie był w stanie kontynuować gry. Przepisy były wtedy nieubłagane - dziś można dokonać I trzech zmian, wtedy nie można było żadnej. Przerwa trwała kilka minut, I

w końcu do bramki wszedł obrońca Germano. Osłabiona Benfica nie by­ ła w stanie wyrównać. Tym bardziej, Że argentyński trener Helenio Herrera grę obronną nerazzurń - słynne catenaccio - doprowadził do perfekcji. Wielki Inter obronił więc trofeum, a Benfice na osłodę pozostał fakt, że dwaj najlepsi strzelcy tej edycji pu­ charu to jej piłkarze - José Torres (9 goli) i Eusébio (8 goli). FINAŁ

Mediolan, 27.05.1965, Stadio San Siró INTER MEDIOLAN - B eniica 1:0 (1:0) Bramka: 1:0 Jair 43. Inter: G. Sarti - Burgnich, Guarnen, Picchi, Facchetti - Bedin, Suárez, Corso -Jair, Mazzola, Peiro Beniica: Costa Pereira - Cavém, Germano, Raúl, Cruz -N eto, Coluńa - José Augusto, J. Torres, Eusébio, Sim óes Sędzia: Gottfried Dienst (Szwajcaria) Widzów 89 tys.

1968. Wembley po dwóch latach Na kolejny finał kibice Benfiki musieli czekać trzy lata. Po Eleku Schwartzu schedę przejął sam Bela Guttmann, ale i w jego przypadku sprawdziło się po­ wiedzenie, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. W sezonie 1965/66 Benfica przegrała wszystko - w lidze

uległa lokalnemu rywalowi Sportingowi, w Pucharze Portugalii już w ćwierćfi­ nale odpadła w dwumeczu z Bragą. W Pucharze Europy już w drugiej run­ dzie męczyła się z Lewskim Sofia, by w kolejnym starciu skompromitować się przeciwko Manchesterowi United. O ile 2:3 na Old Trafford złym wynikiem nie było, to 1:5 w rewanżu na Estadio da Luz już na pewno tak. Dziennikarze od­ kryli, że w przerwie gracze Mancheste­ ru pili piwo rozcieńczone sokiem poma­ rańczowym i ginem, a Benfica - zwykłą herbatę z sokiem. Na kolejny sezon do Benfiki wrócił Fernando Riera. Spisał się o tyle lepiej od Guttmanna, że „Orły" odzyskały panowanie w kraju. W Pucharze Portu­ galii Benfica przegrała z sensacyjnym wicemistrzem z Coimbry, a w Pucharze Miast Targowych potknęła się już w drugiej rundzie na Lokomotiwie Lipsk. Nie udało się więc wykorzystać znakomitego roku Eusebia, który w 33 meczach sezonu zdobył... 42 gole! Sezon 1967/68 był szalony - trzech tre­ nerów, zawierucha związana z opóź­ nieniami w wypłatach. „Orły" wróciły jednak do rywalizacji w Pucharze Europy, ale tu już w pierwszej rundzie omal nie spotkała ich tragedia. Dziś trudno w to uwierzyć, ale o krok od wy­ eliminowania Benfiki był północno iim iii...

101

irlandzki Glentoran Belfast. W pierw­ szym meczu - na wyjeździe - Eusébio zdobył gola w 85. minucie i skończyło się na 1:1. W Lizbonie bramki nie pa­ dły i po raz pierwszy w historii znalazł zastosowanie nowy przepis UEFA, że w przypadku równej liczby bramek w dwumeczu, awansuje ten zespół, który zdobył więcej goli na wyjeździe. Tym razem była to Benfica. Później by­ ło już zdecydowanie lepiej, choć z fran­ cuskim Saint-Etienne lizbończycy też się trochę pomęczyli. Nastroje psuły jednak opóźnienia w wypłatach pensji i premii meczowych. Protestował tre­ ner Riera, pretensje miał również na­ pastnik Simóes. Ten drugi dogadał się z zarządem, Rierę w grudniu zastąpił portugalski trener Fernando Cabrita. Pod jego wodzą, dzięki skuteczności Eusebia i Torresa, Benfica pokonała w ćwierćfinale Vasas Budapeszt, ale już w półfinale - przeciwko Juventusowi - drużynę prowadził nie kto inny, jak... Otto Gloria, który po dziewięciu latach wrócił do Benfiki. Dwa gole Eusebia i jeden Torresa pozwoliły Ben­ fice dwukrotnie ograć turyńczyków, a to oznaczało, że „Orły" po raz piąty, w ostatnich ośmiu latach, znalazły się w finale. A w decydującym meczu znów pech. Finał wyznaczono na Wembley, zaś rywalem miał być prze­ S ły n n e kluby p iłkarsk ie

cież Manchester United. Dla angiel­ skiej drużyny był to wielki powrót do europejskiej elity. Powrót po dziesięciu latach budowania drużyny, wreszcie - wielki powrót menedżera Matta Bus byego. W 1958 r. Manchesterwyelimi nował w ćwierćfinale Crvenę Zvezdę Belgrad. Rewanż w Jugosławii był piękny - gospodarze ze stanu 0:3 do­ prowadzili do 3:3 i brakowało im jesz­ cze jednego gola do dogrywki. Anglicy wbić go sobie już nie dali - wracali szczęśliwi do domu, z międzylądowaniem w Monachium. Niestety, stolica Bawarii okazała się dla nich przeklęta. Podczas trzeciej próby startu samolot nie zdołał wzbić się w górę, przebił ogrodzenie lotniska, a później zaha­ czył jednym skrzydłem o dom. W tra­ gedii zginęło w sumie 20 osób, w tym siedmiu piłkarzy - dziewięciu ocalało, ciężko ranny został menedżer Busby. Ten ostatni postanowił jednak, że do­ prowadzi swój zespół na szczyt. Dopie­ ro po sześciu latach piłkarze z Old Trafford wrócili do europejskich pucha­ rów. Wreszcie w 1968 r. dostali się do finału tego najważniejszego z pucha­ rów, bijąc m.in. po drodze po zacię­ tych spotkaniach zabrzańskiego Gór­ nika. Mecz na Wembley oglądało ponad 92 tys. ludzi. Niecałe dwa lata wcześniej na tym samym obiekcie

Anglia pokonała Portugalię w półfina­ le mistrzostw świata. W tamtym spo­ tkaniu grali wszyscy pomocnicy i na­ pastnicy Benfiki, którzy wybiegli przeciwko United - Jaime Graca, Coluńa, José Augusto, Torres, Eusébio i Simóes. Manchester miał tylko dwóch takich graczy - Nobbyego Stilesa i przede wszystkim Bobbyego Charltona, jednego z tych, którzy prze­ żyli katastrofę w Monachium. Wtedy młodszy z braci Charltonów strzelił oba gole dla Anglii, na które tylko jed­ nym trafieniem odpowiedział Eusébio.

Tym razem Charlton też trafił dwa ra­ zy. Pierwszą bramkę zdobył w 53. mi­ nucie, ale w 79. minucie wyrównał Jaime G raca. Doszło do dogrywki, choć w końcówce meczu swoją szansę miał jeszcze Eusébio - bramkarz Alex Stepney obronił. Benfica grała szybko i technicznie, Manchester preferował futbol atletyczny. W dogrywce to prze­ sądziło - trzy gole w zaledwie osiem minut dały United pierwszy tytuł klu­ bowego mistrza Europy. Mimo poraż­ ki F ran ce F ootball uznał Benfikę za najlepszą ekipę na kontynencie.

G e o r g e Best (z prawej) za chwilę strzeli drugiego gola dla Manchesteru United w meczu z Benfiką w finale Pucharu Europy w 1968 roku. Po dogrywce „dzieci Busby'ego" wygrajg 4:1

B enfica Lizbona

103

Rozdział 6 / Lizbońskie finały

Powyżej: Aguas z B e n fik i (po prawej) i Ronald Koeman z PSV Eindhoven w przegranym przez Benfikę finałowym meczu Pucharu Europy w 1 9 8 8 r. Dziś awans do finału Pucharu Europy pozostaje już tylko w sferze marzeń kibiców Benfiki

FINAŁ Londyn, 29.05.1968, Empire Stadium!W em bley MANCHESTER UNITED - B en iica L isbon a 4:1

(1:1, 0:0) Bramki: 1:0 Charlton 53., 1:1 Jaim e Graca., 2:1 Best 92., 3:1 Kidd 94., 4:1 Charlton 99. M anchester: Stepney - Brennan, Foulkes, Crerand, A. Dunne - R. Charlton, Stiles - Best, Kidd, Sadler, Aston Beniica: Henrique - Adolio, Humberto, Jacinto, Cruz - Ja im e Graca, C olu ń a- J o s e Augusto, Torres, Eusebio, Sirnoes Sędzia: Concetto Lo Bello (Włochy) Widzów 92 225

1988. 20 lat minęło... Londyński finał był ostatnim w okre­ sie wielkiej Benfiki. Czołowi piłkarze byli coraz starsi i po kolei zaczęli od­ 104

S ły n n e klu by p iłkarsk ie

chodzić do słabszych zespołów lub kończyć kariery. W Portugalii „Orły" musiały toczyć zacięte boje ze Sportingiem i FC Porto, a w tamtych cza­ sach regulamin był bardziej okrutny niż dziś. Teraz w Lidze Mistrzów mo­ że grać po kilka zespołów z jednego kraju, wtedy mógł tylko jeden. Do tra­ gedii, czyli wypadnięcia Benfiki w li­ dze poza czołową trójkę, w tym okre­ sie jednak nie doszło. Po Wembley nie było sezonu, by Ben­ fica nie grała w pucharach. Często dochodziła do ćwierćfinału i tam jej przygoda się kończyła. Futbol w Euro­ pie rozwijał się - inwestowano w nie­ go coraz większe pieniądze. Benfica doszła do swojej potęgi w latach 60. głównie dzięki świetnej polityce trans­ ferowej - opieraniu się na graczach z byłych kolonii. Gdy jednak te kolo­ nie po kolei zaczęły uzyskiwać nie­ podległość, polityka Benfiki zmieniła się, coraz częściej sięgano po piłkarzy z innych krajów. Batalię o tych najlep­ szych wygrać było trudno - przecież we Włoszeh, Hiszpanii czy Anglii pie­ niądze były większe. W 1987 r. Benfica wywalczyła tytuł mi­ strzowski i kilka miesięcy później po raz dwudziesty przystąpiła do rywali­ zacji w Pucharze Europy. Zespół duń­ skiego trenera Ebbe Skoydahla miał

Idealny przekrój wiekowy - niemal wszyscy podstawowi zawodnicy byli w wieku od 24 do 28 lat, kilku z nich właśnie trafiło do ekipy z Estadio da l.uz; choćby stoper Mozer, Szwed Mats Magnusson czy jedyny w tym gronie młodzian - obiecujący Pacheco. Kapi­ tanem był pochodzący z Mozambiku Sheu Han, jedyny weteran w podsta­ wowej jedenastce, mający już 34 lata i 15 sezonów spędzonych w Benfice. W pierwszej rundzie doszło do niety­ powej sytuacji - Benfica długo nie mo­ gła sobie poradzić na swoim stadio­ nie z Partizani Tirana. Jeszcze w 80. min było tylko 1:0 dla „Orłów", i to po samobójczym strzale. Albańczykom zaczęły jednak puszczać nerwy - pierwszą czerwoną kartkę dostali w 53. minucie, kolejną 60 sekund póź­ niej, trzecią kwadrans przed końcem. Gdy lizbończycy zdobyli w końcówce trzy gole, nie wytrzymał kolejny gracz Partizani - Leskaj. Za takie zachowa­ nie UEFA z hukiem wyrzuciła Partiza­ ni z rozgrywek i rewanż już się nie od­ był. W meczach z duńskim Arhus GF Benfikę prowadził jeszcze Skovdahl, ale na początku grudnia nowym szko­ leniowcem został Toni, były pomocnik Benfiki (391 spotkań w jej barwach!), który później jeszcze dwukrotnie bę­ dzie wracał na Estadio da Luz w roli

trenera. Zmiana była jednak koniecz­ na - „Orły" męczyły się z drużynami z dołu tabeli, zdarzały się też porażki z rywalami klasy Marítimo czy Chavez. FC Porto było w tym sezonie poza za­ sięgiem, ale Benfica z Tonim zdołała wywalczyć drugie miejsce. W Pucha­ rze Europy też szło nieźle. W ćwierćfi­ nale Benfica wzięła rewanż na Anderlechcie za porażkę w finale Pucharu UEFA. W półfinale dwa gole Rui Agu­ asa pozwoliły wyeliminować zdobyw­ cę pucharu sprzed dwóch lat - Steauę Bukareszt. Czyżby rok po roku Portugalia znów miała świętować klu­ bowe mistrzostwo kontynentu? Nieste­ ty, Benfica nie powtórzyła osiągnięcia FC Porto z naszym Józefem Młynar­ czykiem. W finale trafiła na PSV Ein­ dhoven prowadzony przez 32-letniego wtedy Guusa Hiddinka, od dwóch lat pierwszego szkoleniowca klubu z Holandii. Mecz na Neckarstadionie w Stuttgarcie był brzydki, zupełnie od­ stający poziomem od poprzednich fi­ nałów z udziałem Benfiki. Tyle że w składzie „Orłów" nie było już gra­ czy pokroju Eusebia, Coluńy czy Torresa. Pech chciał, że zabrakło rów­ nież reżysera gry i kapitana Diamanti­ no, który cztery dni wcześniej grał jesz­ cze w lidze. Przez dwie godziny nie padł żaden gol - zwycięzcę musiały Benfica Lizbona

105

Ostatni finał Pucharu Europy z udziałem Benfiki. Na zdjęciu F r a n k R ijk a a r d z AC M ilan - zdobywca jedynej bramki w meczu

wyłonić rzuty karne. Pierwszego wy­ korzystał Ronald Koeman, który 17 lat później trafi na trenerską ławkę Benfi­ ki. 11 strzałów było celnych - nie tra­ fił dopiero zasłużony dla klubu obroń­ ca Veloso - jego strzał obronił Hans van Breukelen. Czwarty z rzędu prze­ grany finał Pucharu Europy stał się faktem. FINAŁ Stuttgart, 25.05.1988, N eckarstadion PSV EINDHOVEN-B e n fica 0:0 (0:0, 0:0), rzuty karn e 6:5 Rzuty karne: 1:0 R. Koeman, 1:1 Elzo, 2:1 Kieft, 2:2 Dito, 3:2 Nielsen, 3:3 Hajiri, 4:3 Vanenburg, 4:4 Pacheco, 5:4 Lerby, 5:5 Mozer, 6:5 Janssen, (6:5) Veloso (obronił bramkarz) PSV: van Breukelen - Gerets, I. Nielsen, R. Koeman, Heintze - van Aerie, Vanenburg, Linskens, le r b y - Kieft, Gillhaus (107. Janssen) Benfica: Silvino - Veioso, Mozer, Dito, Alvaro - Elzo, P acheco, Shéu, Chiquinho - M. Magnusson (112. Hajiri), Rui Aguas (51. Vando). Sędzia: Luigi Agnolin (Włochy) Widzów 68 tys.

1990. Milan po raz drugi Przegrany w Stuttgarcie finał sprawił, że Benfiki zabrakło w kolejnej edycji Pucharu Europy. Na pocieszenie zo­ stał Puchar UEFA, ale występ w nim zakończył się dla Benfiki jeszcze je106

S ły n n e kluby piłkarsk ie

sienią przykrą porażką z przeciętnym belgijskim klubem FC Liege. „Orły" mogły więc się skupić na próbie odzy­ skania mistrzostwa kraju i ta sztuka się udała. Niewiele brakowało, by do kompletu dołożyły też krajowy pu­ char, ale w finale Benfica przegrała z najmniej utytułowanym z lizboń­ skich klubów - Belenenses. Nowy sezon na Estódio da Luz przy­ niósł nowe nadzieje, choć już bez Toniego, którego zastąpił Sven Göran Eriksson. Słynny Szwed już wcześniej prowadził Benfikę w latach 1982-84, gdy „Orły" m.in. dotarły do finału Pu­ charu UEFA. Eriksson rewolucji w skła­ dzie nie zrobił. Ściągnął dwie uznane gwiazdy - brazylijskiego obrońcę Aldaira i swojego rodaka, pomocnika Jonasa Thema. Coraz więcej do po­ wiedzenia mieli jednak gracze kupie­ ni jeszcze przez Toniego - pomocnik Vitor Paneira i czarnoskóry, ofensyw­ nie grający Valdo.

Aż do półfinału Benfica szła jak burza irlandzkie Derry City dostało sześć bramek, Kispest Honvéd Budapeszt dziewięć, a Dnipro Dnipropietrowsk cztery. W półfinale czekał jednak Olympique Marsylia. Kontrowersyjny prezes klubu z Marsylii Bernard Tapie był w klubie już od blisko czterech lat, a jego Olympique właśnie wywalczył pierwsze za jego prezesury mistrzo­ stwo. Olympique zaczynał mieć mocarstwowe plany, ale Benfica - dość szczęśliwie - je pokrzyżowała. W Marsylii gospodarze wygrali 2:1, w rewanżu długo był remis. I oto na­ gle w 83. minucie rezerwowy Benfiki Vata trafia do siatki - zrobił to jed­ nak ręką. Belgijski sędzia Langenhove bramkę zaliczył i tak oto Benfica znalazła się w finale. Tapie kipiał z wściekłości - oskarżał prezydenta Benfiki o przekupienie sędziego. Jak na ironię, trzy lata później sam zosta­ nie przyłapany na kupnie meczu li­ gowego od Valenciennes. W swoim siódmym finale Benfica trafi­ ła na Milan. To był włoski rok w piłce i to nie tylko dlatego, że za chwilę na Półwyspie Apenińskim miał się odbyć mundial. Wcześniej Puchar UEFA zdo­ był Juventus (w finale pokonał Fiorentinę), zaś Puchar Zdobywców Pucharów trafił w ręce graczy Sampdorii Genua.

Milan miał dopełnić dzieła. Holender­ skiego ofensywnego trio - Marco van Bastena, Franka Rijkaarda i Ruuda Gullita - bali się wszyscy. W obronie rządzili młody Paolo Maldini, do­ świadczony Franco Baresi i ograny już Alessandro Costacurta. Ten zespół nie miał słabych punktów. Świetne inter­ wencje Silvino w polu karnym i poza nim sprawiały, że przez godzinę był remis. W 68. min Rijkaard w końcu wy­ korzystał sytuację sam na sam i zdo­ był jedynego gola w meczu. Benfica przegrała więc piąty finał z rzędu, ko­ lejnego jak na razie się nie doczekała. Ale niedawny sukces w Lidze Mistrzów FC Porto przekonuje, że nie tylko naj­ bogatsi mogą wygrywać. Może więc wkrótce i do Benfiki uśmiechnie się szczęście?

Kapitan M ilanu Fra n c o B a re s i odbiera Puchar Europy po zwycięstwie w W iedniu nad Benfiką

FINAŁ Wiedeń, 23.05.1990, Praterstadion AC MILAN - B eniica 1:0 (0:0) Bramka: 1:0 Rijkaard 68. Milan: G. Galii - Tassotti, F. Barest, Costacurta, P. Maidini - Colom bo (90. F. Galii), Rijkaard, Ancelotti (74. Massaro), Evani - Gullit, van Basten Beniica: Silvino - J o s é Carlos, Ricardo Gomes, Aldair, Sam uel - Vitor Paneira (78. Vata), Hemani, Thern, P acheco (59. César Brito), Valdo - M. Magnusson Sędzia: Helmut Kohl (Austria) Widzów 58 tys. B enfica Lizbona

107

Kibice

Rio ie Mowo VlW tMB

Z lewej: k ib ic e B e n fik i w swoim żywiole

9 listopada 2006 r. wszystkie liczące się światowe agencje podały informację, że Benfica Lizbona została wpisana do Księgi Guinessa jako klub, który ma największą liczbę kibiców. Chodzi tu oczywiście 0 socios, czyli kibiców płacących składki. Taki wzrost liczby fanów był możliwy dzięki polityce prezydenta klubu Luisa Filipe Vieiry. Jeszcze w listopadzie apelował do kibiców, by na mecze „Orłów" przyprowadzali przyjaciół. „Naszym celem jest posiadanie 300 tys. fanów" mówił Vieira. Latem każdy socio płacący składki dostawał tzw. zestaw kibica - dwa bilety meczowe, płytę DVD z urywkami meczów, możliwość złożenia wizyty na stadionie da Luz 1 prawo wyboru klubowej czapki lub szala. Wszystko to gwarantował zakup tzw. karty Benfiki. Jak na warunki Europy Zachodniej składki w Benfice są dość niskie - 55 euro na rok dla dorosłych i 25 dla niepełnoletnich.

B cn fica Lizbona

109

Składki pochodzące z portfeli kibiców są ważną częścią klubowego budżetu - w 2005 r. stanowiły 12 procent. Co ciekawe, aż 17 procent socios to ko­ biety, 56 procent ma mniej niż 34 lata, a 23 procent to osoby poniżej 18 lat! Wreszcie - tylko niespełna połowa (68639) so c io s jest zameldowana w Lizbonie. Dalsze na tej liście są ta­ kie miasta jak Setubal (16167), Porto (8225) i Santorem (6807).

U góry: M ik e Tyson Jose S oc ra te s (na zdjęciu po lewej)

110

Benfica ma obecnie trzy gmpy zorgani­ zowanych kibiców - zasiadają oni w in­ nych miejscach stadionu i dopingują „Orły" na swój sposób. Na spotkania wyjazdowe również udają się osobno. Najstarszą grupą są „Diabos Vermelhos", czyli „Czerwone Diabły". Stowa­ rzyszenie to powstało w 1982 r. jako jedno z pierwszych w Portugalii. Na sta­ rym stadionie da Luz zasiadali na środku drugiego ringu. Wiatach 80. by­ li niezwykle liczni, ale słabsze wyniki Benfiki w kolejnej dekadzie, a także po­ jawienie się drugiej gmpy „No Name Boys", zmniejszyło liczbę „Czerwonych Diabłów". Niedawno liczba członków „Diabos Vermelhos" znów się powięk­ szyła. Gmpa „No Name Boys" powsta­ ła 10 lat po „Czerwonych Diabłach" - szybko jednak dorobiła się proble­ mów za zbyt agresywne zachowanie,

S ły n n e klu by p iłk arsk ie

N ajw ię c e j socios w p o rtu g a ls k ie j e k s tra k la s ie : 1. Benfica Lizbona 160 2. FC Porto 102 3. Sporting Lizbona 90 4. Vitória Guimaraes 24 5. Académica Coimbra 21 6. Sporting Braga 20 7. Belenenses Lizbona 18 8. Boavista Porto 17 9. Vitória Setúbal 16 10. Marítimo 10

398 000 000 000 000

000 200 500 400 000

N a jw ię c e j socios n a świecie: 1. Benfica Lizbona 160 398 2. Manchester United 152 000 3. FC Barcelona 151 127 4. Bayern Monachium 125 115 5. FC Porto 102 000 6. Arsenał Londyn 100 000 7. Sporting Lizbona 90 000 8. Ajax Amsterdam 80 000 9. Olympiakos Pireus 70 000 10. Real Madryt 70 000

a nawet propagowanie zachowań neo­ nazistowskich - zwłaszcza po zwycię­ skim dla Benfiki finale Pucharu Portugaliiw 1996 r., wtedy właśnie powstała trzecia gmpa, „Grupo Manks", zdecy­ dowanie bardziej przyjazna otoczeniu. Kibice mieli w ostatnich latach sporo do powiedzenia. Gdy w połowie lat 90. wyniki nie były najlepsze i klubo­ wi groziło bankmctwo, kierownictwo Benfiki chciało pospiesznie sprywa­ tyzować klub i przekształcić go w fir­ mę. Mogło to oznaczać zagładę dla

wielu sekcji, choć oczywiście nie dla piłkarskiej. Fani Benfiki protestowali na ulicach i przypominali, że hasło założycieli Benfiki E Pluribus Unum wciąż obowiązuje. To pomogło - klub wyszedł na prostą i problemy finan­ sowe ma daleko za sobą. Obecnie ma nawet 20. budżet w Europie. Benfica, jak każdy liczący się klub, ma swoich znanych fanów. Na tej li­ ście znajdują się m.in.: - Mike Tyson - słynny bokser mówił w wywiadach, że chciałby spotkać się z Eusebio. Skąd jego zamiłowanie do Benfiki? Fanem tego klubu jest bo­ wiem przyjaciel boksera Mario Costa, który od ponad 30 lat mieszka w Sta­ nach Zjednoczonych - Nuno Bettencourt - gitarzysta rocko­ wej gmpy Extreme. Na jednym z kon­ certów wystąpił nawet w koszulce Benfiki - Felix Bagäo - znany polityk portu­ galski

- Xanana Gusmâo - pierwszy pre­ mier... Timoru Wschodniego - José Socrates - od 2005 r. premier Portugalii - José Saram ago - pisarz, w 1998 r. laureat literackiej Nagrody Nobla - Antonio Guterres - Wysoki Komi­ sarz ds. Uchodźców w Organizacji Narodów Zjednoczonych - Pedro Lamy - w latach 90. kierowca Formuły 1, obecnie ścigający się w Le Mans - Paco Bandeira od ponad 30 lat popularny w Portugalii piosenkarz - Fernando Tordo portugalski pio­ senkarz i tenor - Nicolau Breyner - komik i aktor por­ tugalski - Antonio Vitorino de Almeida - por­ tugalski kompozytor i pianista.

/. Iowej: José S a ra m a g o Z prawej: A n to n io G u te r r e s U dołu: P e d ro Lam y

B enfica Lizbona

111

11

1 V

#

l P

K

n

W

n

j s

T

K

■ l

V V





L iz b o n a

/d o liy w , ,|

P u ch a ru P o rtu g a lii

i statystyki ■

Z lowoj: B o n f lc c i

i

i

"

w 2 004 roku

Miki zmarł na boisku 25 stycznia 2004 r. Benfica grała swój mecz ligowy w Guimaraes, a mecz transmitowała na żywo telewizja. Było 0:0, gdy już w doliczonym czasie gry Fernando Aguiar strzelił zwycięskiego gola. Piłkarze Benfiki zaczęli się cie­ szyć, wśród nich węgierski napastnik Miklos Feher, który na boisko wszedł pół godziny wcześniej. Za zbyt długą radość sędzia pokazał Feherowi żółtą kartkę - Węgier przyjął ją z uśmie­ chem, odwrócił się, lekko zgiął, po chwili prawie przysiadł. Aż w końcu upadł na plecy, uderzając głową o mu­ rawę. Natychmiastowa pomoc nie da­ ła rezultatu - piłkarz zmarł, a gracze Benfiki nie wierzyli w to, co się stało. Strzelec gola Aguiar płakał, Tomislav Sokota trzymał się za głowę, podob­ nie reagowała reszta. Podczas pogrze­ bu trumnę Mikiego, bo taki pseudonim nosił piłkarz, przykrywała flaga Benfi­ ki. Przy ogromnym orle u wejścia na Estadio da Luz płonęły setki świeczek. B cn iica Lizbona

113

R ozdział 8 / Ciekaw ostki i statystyki

Powyżej: M ik i F e h e r Z prawej: T o m is la v S o k o ta (z lewej) oraz gracz Vitorii, a obecnie krakowskiej Wisły, C lćber, jako pierwsi dobiegli do leżącego na trawie Węgra

114

Od tamtej pory w czerwonej koszulce Benfiki z numerem 29, należącym do Miklosa, nikt już nie zagra. Feher trafił do Benfiki latem 2002 r. po dość przeciętnym sezonie spędzonym w FC Porto. To właśnie „Smoki" z Porto kupiły utalentowanego piłkarza, gdy ten miał 19 lat. W węgierskiej lidze zadebiutował dwa lata wcześniej - w pierwszym sezonie dla Gyór ETO FC strzelił dwa gole w ośmiu meczach. W dwóch kolejnych sezonach tych goli było już po 21. Fehera wypatrzyli skau­ ci FC Porto - najlepszy portugalski klub z końca lat 90. kupił piłkarza, ale Miki był jeszcze zbyt młody, by przebić się do składu. Został więc wypożyczony do Salgueiros Porto, a później do Sportingu Braga. W tym ostatnim wreszcie po­ kazał klasę - zdobył 14 goli w 26 me­ czach, po czym wrócił do FC Porto. Gdy jego agent Jose Veiga pokłócił się z prezydentem Porto Jorge Nuno Pinto da Costa, Feherowi zaproponowano zmianę menedżera. Piłkarz odmówił, a wkrótce opuścił i klub, który nie chciał mieć z nim więcej do czynienia. 1 tak trafił do Benfiki, dla której zdobył sie­ dem goli w 28 ligowych meczach. Śmierć Fehera wywołała spory rozgłos - był to już drugi taki przypadek po zgonie kameruńskiego gracza Marca-Viviena Foe. Kameruńczyk zasłabł na

S ły n n e kluby p iłkarsk ie

zmarł kapitan młodzieżowej drużyny „Orłów" Bruno Baiao - również miał atak serca na boisku i zmarł w szpita­ lu, nie odzyskawszy przytomności. r

Śmierć podczas kąpieli oczach kilkudziesięciu tysięcy ludzi podczas spotkania Pucharu Konfede­ racji w Lyonie - pomoc lekarska nic nie dała, piłkarz zmarł niedługo później w szpitalu. Podobnie wyglądała spra­ wa z Feherem - jego zasłabnięcie rów­ nież spowodowane było atakiem serca. Władze Portugalu zażądały na­ tychmiastowych i dokładnych badań. Wykazały one, że piłkarz nie stosował środków dopingujących, a przyczyną śmierci były zaburzenia pracy serca. W Portugalii ogłoszono żałobę, klub zastrzegł numer, z którym grał zawod­ nik, w szatni znalazło się zdjęcie Mikiego, by zawsze był blisko drużyny. A przed każdym meczem „Orłów" na stadionie w Guimaraes w tym samym miejscu, blisko linii środkowej boiska, w którym upadł Miklos, piłkarze Benfi­ ki kładą wieniec. Niedługo później kibice Benfiki prze­ żyli kolejną tragedię. W połowie maja

28 listopada 1966 r. - ta data również przeszła do kronik lizbońskiego klu­ bu. Niestety, znów jako tragiczna. Dzień po wygranym 3:0 meczu z FC Porto piłkarze Benfiki relaksowali się w basenie w szatni. W tym gronie byli Luciano Fernandes, Santana, Carmo Pais, Malta da Silva, Cavém, Jaime G raça oraz strzelec dwóch goli po­ przedniego dnia - Eusébio. Podczas kąpieli zawiódł jeden z elementów aparatu przeznaczonego do masażu wodnego - krótkie spięcie zaskoczyło piłkarzy. Dla Luciano Fernandesa, który przez trzy sezony gry w Benfice wystąpił w czerwonej koszulce 40 razy, okazało się śmiertelne. Gdyby nie szybka interwencja Jaime Graęy, który wyskoczył z wanny i wyłączył urządze­ nie, podobny los spotkałby zapewne Eusébio i Maltę da Silvę. Ten ostatni znajdował się obok Luciano i również doznał lekkich obrażeń - na szczęście szybko odwieziono go do szpitala Czerwonego Krzyża.

Partyzant z Benfiki Portugalska piłka przez długie lata korzystała z zalet swoich kolonii Ango­ li i Mozambiku - ściągała wielu piłka­ rzy, którzy często stawali się gwiazda­ mi. Wystarczy wspomnieć Mario Coluńę, Costę Pereirę, Jaąuima Santanę czy wreszcie samego Eusebio. Piłkarzem z Angoli był również nieja­ ki Daniel Chipenda, który w latach 1956-57 rozegrał w Benfice trzy spo­ tkania i zdobył w nich dwa gole. Angola należała do Portugalii przez pięć stuleci - Europejczycy podporząd­ kowali sobie mieszkających tam Bakongów, Mbundów i Ovimbundów. Wszystko zmieniło się w 1974 r., gdy po tzw. rewolucji goździków w Portu­ galii upadł dyktatorski system stworzo­ ny przez zmarłego w 1970 r. Antonio de Ołiveirę Salazara. W Angoli istnia­ ły trzy ugrupowania partyzanckie, któ­ re walczyły o niepodległość. Ich przy­ wódcy spotkali się w mieście Alvar. Wkrótce mieli stworzyć rząd koalicyj­ ny, wystąpili jednak przeciwko sobie. Te trzy ugrupowania różniły się nie ty­ le programem, co raczej powiązania­ mi etnicznymi. Front Narodowego Wy­ zwolenia Angoli (FNLA) działał na północy kraju w części zamieszkanej przez lud Bakonga, Związek na Rzecz B cn iica Lizbona

115

nuz.uz.nai o / uitjR u w usiK i i stuiysiyK i

Całkowitej Niepodległości Angoli (UNITA) na północy, tam gdzie był szczep Ovimbudu, zaś Ludowy Ruch Wyzwolenia Angoli (MPLA) w centmm kraju. Jego przewodniczącym był Agostinho Neto, a tworzyli go głównie ludzie z plemienia Mbundu. Wojna domowa toczyła się do 1991 r., gdy podpisano pokój w Estoril pod Lizboną. Daniel Chipenda swój ostatni mecz wBenfice rozegrał 17 listopada 1957 r. Rok później wstąpił w szeregi MPLA i dość szybko awansował w szeregach mchu. Gdy w 1974 r. zaczęły się zmia­ ny, był już uważany za numer dwa w MPLA. Tyle że Chipenda miał inny pomysł na politykę niż przywódca ru­ chu Agostinho Neto. Były piłkarz ota­ czał się głównie Ovimbudami, w koń­ cu przeszedł na stronę FNLA. Gdy ci przegrali wojnę, musiał emigrować. Neto zmarł jednak pod koniec lat 70., a gdy w 1992 r. w Angoli odbyły się pierwsze wybory prezydenckie, Chi­ penda znów zaangażował się w poli­ tykę. Początkowo miał prowadzić kampanię José Eduarda dos Sanio­ sa, ale w końcu zdecydował się na sa­ modzielny start w wyborach. Nie miał jednak szans na zwycięstwo, a pierw­ szym prezydentem Angoli został dos Santos. Chipenda zmarł 28 lutego 1996 r. w wieku 64 lat. 116

S ły n n e klu by p iłkarsk ie

Kombinat zwany Benfiką Jeden z największych portugalskich klubów, czyli Benfica Lizbona, to nie tylko sama piłka nożna. Od samego początku sportowcy spod znaku „Orła" rywalizowali w wielu innych dyscyplinach i tak jest do dziś. Zacząć wypada od sekcji kolarskiej, bo prze­ cież koło rowerowe to obok piłki do kopania jeden z elementów klubowe­ go herbu. Sekcja kolarska miała w klubie wzloty i upadki - działała w iatach 1906-41, 1947-78, 1999-2000. Decyzję o ponownym reaktywowaniu kolarstwa podjęto w 2006 r. i w tym se­ zonie Benfica ma startować w dywizji kontynentalnej UCI. W grupie jest dziewięciu Portugalczyków, czterech Hiszpanów i Bułgar. Sekcja lekkoatletyczna ma spore tra­ dycje, choć dziś ta dyscyplina nie cie­ szy się wielką popularnością. Jeszcze kilka lat temu najbardziej znanym za­ wodnikiem Benifiki był Carlos Calado, którego życiowe rekordy są imponują­ ce - m.in. 8,37 m w skoku w dal czy 17,08 m w trójskoku. Był medalistą w trzech ważnych imprezach - srebr­ nym w halowych Mistrzostwach Euro­ py w Sewilli w 1998 r. oraz brązowym w mistrzostwach świata w 2001 r.

w Edmonton, i halowych mistrzostwach świata w Lizbonie w tym samym roku. Do ścisłej czołówki zaliczana jest mę­ ska drużyna koszykarzy. To w końcu 20-krotny mistrz kraju i 18-krotny zdo­ bywca Pucharu Portugalii. Za naj­ większy sukces uważa się pokonanie, w grudniu 1993 r., 102:90 Bucklera Bo­ lonia, wtedy giganta w europejskim baskecie. Ostatnio Benfica jest trochę w cieniu innych drużyn, a na kolejny tytuł czeka już 12 lat. Gorzej ma się sytuacja z piłką ręczną, choć Benfica była mocna w tej dyscy­ plinie w latach 80. (sześć tytułów mi­ strzowskich, trzy krajowe puchary). Kryzys sprawił jednak, że w 1997 r. sekcję rozwiązano. Trzy lata temu pił­ ka ręczna wróciła jednak do łask. Zdecydowanie mocniejsza jest sekcja siatkarska (też trzy mistrzostwa Portu­ galii i aż 11-krotnie puchar), cały czas odnosi sukcesy w lidze. Gdzie jeszcze Benfica odnosi sukcesy? Choćby w hokeju na rolkach - to wła­ śnie w Benfice najdłużej na świecie ist­ nieje bez żadnych przerw drużyna rywalizacująca w tym sporcie. W sumie „Orły" były najlepsze w kraju już 20 ra­ z y - po raz pierwszy 55 lat temu. Cieka­ wie wygląda sytuacja drużyny futsalowej, która ostatnio toczy ostre boje ze Sportingiem Lizbona (te dwie drużyny

w czterech poprzednich sezonach zdo­ były po dwa tytuły). Wielkie zwycię­ stwa nad drużynami z Hiszpanii odno­ siła także ekipa „Orłów" w rugby.

Benfica gdzieś na świecie „Orły" z Lizbony mają naśladowców na świecie, choćby w swojej dawnej kolonii - Angoli. Pierwotnie klub nosił nazwę Sport Luanda e Benfica, póź­ niej został przemianowany na Saneamentos Rangol, ale w 2001 r. wró­ cił do swojej pierwotnej nazwy. Często Sport Luanda e Benfica jest dość iro­ nicznie nazywany Leóes de Luanda, czyli „Lwy" z Luandy. Dlaczego nazwa ta jest ironiczna? Bo „Lwy" to przydo­ mek jednego z dwóch wielkich rywali portugalskiej Benfiki - Sportingu. A luandyjska Benfica nie odniosła jeszcze nigdy znaczącego sukcesu - w krajo­ wych mistrzostwach czy pucharze. Choć w 2006 r. doszła do finału Pu­ charu Angoli i dopiero po rzutach kar­ nych uległa innej drużynie z Luandy - Primeiro de Agosto. W tym samym sezonie drużyna zajęła szóste miejsce w pierwszej lidze - rozgrywkach zwa­ nych w Angoli G irabola. Benfica z Lu­ andy ma takie same barwy jak wła­ ściwa Benfica i podobne logo.

Pogrzeb M ik lo s a F e h e r a , 28 stycznia 2 00 4 r. w G yór (Węgry). Pośrodku Eusébio

Bonlloci Lizbona

117

1

n o z a z ia i o / L^ieKawosiKi siaiystyKi

R a fa ł G r z e la k (tyłem) jako zawodnik Boavisty Porto ma możliwość rywalizowania w Portugalii z Benfiką. Na zdjęciu walczy o piłkę z M a n u

Z kolei w drugiej lidze Andory wystę­ puje zespół Constellacio Minho FC Casa Benfica. Jak do tej pory nie od­ niósł on żadnych sukcesów, choć w sezonie 2005/06 walczył o awans do tamtejszej pierwszej ligi. Sztuka ta się nie udała - FC C asa Benfica zajęła trzecie miejsce w drugiej lidze.

Benfica a sprawa polska Benfica to jedyny klub z wielkiej portu­ galskiej trójki, którego koszulki w ofi­ cjalnym meczu nie założył żaden pol­ ski piłkarz. Ostatnio Polacy dali się jednak Benfice we znaki. Na początku sezonu 2006/07 w meczu ligowym Benfica przegrała z Boavistq Porto 0:3. Dwaj polscy gra­ cze Boavisty - Przemysław Kaźmierczak i Rafał Grzelak byli bowiem naj­ lepsi na boisku. Ten ostatni miał asystę przy jednym z dwóch goli Austriaka Ro­ landa Linza, z kolei Kaźmierczak w 90. min ustalił wynik meczu strzałem w sa­ mo okienko zza pola karnego. Wcześniej kontakty Benfiki z polską piłką ograniczały się do kilku spotkań sparingowych i dwóch potyczek w eu­ ropejskich pucharach. We wrześniu 1993 r. w pierwszej run­ dzie Pucharu Zdobywców Pucharów 118

S ły n n e klu by p iłkarsk ie

los skojarzył Benfikę i GKS Katowice. „Mogło być lepiej. Chcieliśmy wyloso­ wać albo słabą drużynę, albo bardzo dobrą, na przykład Bayer Leverkusen, Real Madryt albo Parmę" - mówił wte­ dy kierownik sekcji piłki nożnej GKS Romuald Lasczyk, który martwił się też o wysokie koszty wyjazdu do Portuga­ lii. Jedynie pomocnik GKS Krzysztof Szuster miał wcześniej kontakt z Ben­ fiką, bo przez pół roku był piłkarzem Penafiel. „Orły" dwukrotnie zremiso­ wały wtedy ze zdegradowanym do drugiej ligi Penafiel, a Szuster strzelił im bramkę na 1:0 w meczu zakończo­ nym remisem 2:2. GKS Katowice był skazany na niepowodzenie Nieznany klub ze słabej polskiej ligi kontra je­ den z największych i najsławniejszych

europejskich gigantów. Dziennik „Re­ cord" skupiał się m.in. na tym, że „Gieksa" dotarła do Lizbony po sze­ ściogodzinnym locie bombowcem przerobionym tak, by mógł transporto­ wać ludzi. Mecz wywołał znikome za­ interesowanie - na stadionie zjawiło się zaledwie 10 tys. widzów. Tymczasem GKS był bliski świetnego wyniku, czyli remisu. Mimo że Benfica miała ogromną przewagę i sporo świetnych sytuacji, to jednak gola zdobyła dopiero w 87. min. Po rzucie wolnym reprezentanta Szwecji Stefa­ na Schwarza gola zdobył syn świet­ nego kiedyś gracza Benfiki José Agu­ asa - Rui Aguas. Wcześniej gola zdobył GKS - już w 9. min Adam Kucz trafił bezpośrednio z rzutu rożnego, a Vitor Paneira wybił piłkę zza linii bramkowej. Austriacki sędzia Finzinger bramki nie uznał. W rewanżu Portugalczycy znów byli lepsi, choć w pierwszej połowie GKS odrobił straty z Lizbony. Tym razem niemiecki sędzia Schmidhuber uznał bramkę Kuczowi, który wykorzystał błąd bramkarza Neno. W drugiej po­ łowie szanse miały obie drużyny, ale gola strzeliła Benfica. Strzał Vitora Paneiry w 70. min dał „Orłom" awans. Trzy lata później również w pierwszej rundzie Pucharu Zdobywców Pucha­

rów Benfikę wylosował chorzowski Ruch, który wracał do międzynarodo­ wych zmagań po siedmiu latach prze­ rwy. W rundzie wstępnej chorzowianie łatwo uporali się ze słabiutkim walijskim TNS Llansantffraid, ale Benfiki przejść nie zdołali. Szansę na to stracili już w pierwszym meczu, gdy w osiem minut pierwszej połowy (mię­ dzy 25. a 32. min) kolejne gole zdoby­ li Donizete, Jodo Pinto i Jamir. W dru­ giej połowie dwie bramki zdobył jeszcze Valdo, honorowe trafienie dla Ruchu zaliczył Dariusz Gęsior i Benfi­ ca wygrała 5:1. Rewanż był jednak bardziej wyrówna­ ny. Były słynny piłkarz i trener Toni już po raz trzeci przyjechał na Śląsk - wcześniej prowadził bowiem Benfikę w starciu z GKS, a później był trene­ rem Girondins Bordeaux (z Zinedinem

Ostatnia wizyta Benfiki w Polsce N u n o R ib e iro walczy w towarzyskim moczu z piłkarzami Ś lq sk o W ro c ła w w marcu 2001 roku

Benfica Lizbona

119

Zidanem), gdy katowiczanie wyrzucili Francuzów z Pucharu UEFA. Tym ra­ zem przyjechał w roli dyrektora sporto­ wego „Orłów". Gole jednak nie padły i Toni znów nie zdołał w Polsce wygrać. Benfica przyjechała do Polski jeszcze w marcu 2001 r., gdy jej zespół - w znacznej mierze oparty na gra­ czach rezerwowych - pokonał w towa­ rzyskim spotkaniu Ślgsk Wrocław 2:0.

w pierwszym sezonie zdobył dla „Orłów" sześć bramek, czym również przyczynił się do pierwszego po 11 la­ tach mistrzowskiego tytułu dla Benfi­ ki. Później został jednak wypożyczony do angielskiego Portsmouth. Szczę­ ścia więc w Portugalii nie znalazł, ale czy to dziwi, skoro jego imię w języku portugalskim znaczy po prostu nie­ szczęście?

Czy wiesz, że?

Benfica to jedyny portugalski klub, któ­ ry w całym sezonie nie przegrał ani jednego meczu. Zdarzyło sie to w sezo­ nie 1972/73, gdy „Orły" wygrały 28 ra­ zy i dwukrotnie zremisowały - 2:2 z FC Porto i 0:0 z Atlético Coimbra. Trene­ rem Benfiki był wtedy Jimmy Hagan.

27 kwietnia 1947 r. Benfica pokonała w meczu ligowym zespół Sanjoanense aż 13:1, a osiem lat później Boavistę Porto 11:0. Nie są to najwyższe wy­ grane w portugalskiej ekstraklasie. 22 lutego 1942 r. Sporting Lizbona po­ konał drużynę Leęa 14:0! Dziewięć bra­ mek zdobył wtedy Fernando Peyroteo. Jeszcze do niedawna najskuteczniej­ szym reprezentantem Portugalii był Eusebio, który dla reprezentacji strze­ lił 41 goli. W październiku 2005 r. 42. bramkę dla reprezentacji strzelił jednak Pauleta, kat naszej reprezen­ tacji z mundialu w Korei. W lipcu 2004 r. do Benfiki trafił Nor­ weg tureckiego pochodzenia Azar Karadas. Były napastnik Brann Bergen S ły n n e kluby p iłkarsk ie

Najdłuższa seria zwycięskich spotkań również należy do Benfiki i pochodzi z tego samego sezonu 1972/73 - w su­ mie 23 mecze. Gdyby dodać jeszcze sześć spotkań z poprzedniego sezo­ nu, to będziemy mieli 29 kolejnych li­ gowych zwycięstw „Orłów" z Lizbony. Sporting zdołał wygrać 16 kolejnych spotkań (w sezonie 1946/47), a FC Porto - 13 (w sezonie 2002/03 już pod wodzą José Mourinho) Jedynym piłkarzem, który grał dla wszystkich pięciu mistrzów Portugalii

Najwyższe pucharowe zwycięstwo Bnfiki Lizbona to 10:0 z luksemburskim Stade Dudelange w pierwszej rundzie Pucharu Europy. Mecz ten odbyt się 5 października 1965 r. Tydzień wezo śniej „Orły" rozbiły ten sam zespól mi wyjeździe 8:0 i to z kolei najwyższe zwycięstwo Benfiki na wyjeździe.

(Benfiki, Sportingu i Belenses z Lizbo­ ny oraz Boavisty i FC z Porto), jest Fer­ nando Mendes. Ten obrońca wystąpił w Benfice w 36 meczach na przełomie lat 80. i 90. poprzedniego stulecia. Aż siedmiokrotnie królem strzelców li­ gi był najlepszy piłkarz w historii por­ tugalskiego futbolu - Eusebio. Jeden tytuł mniej ma napastnik FC Porto Fernando Gomes. Trzy największe i najbardziej utytuło­ wane kluby w Portugalu mogłyby star­ tować w lidze... zwierząt. Benfica to bowiem „Orły", Sporting „Lwy", a FC Porto - „Smoki".

P o rto i S portlnęj L iz b o n a dw(i| na|wl(|kttl lywiilo Mnnllkl w l'ntlu\|
Benfica Lizbona. Słynne Kluby Piłkarskie

Related documents

65 Pages • 34,209 Words • PDF • 4.1 MB

1 Pages • 40 Words • PDF • 985.1 KB