Castle Richard - Gorączka zmysłów

193 Pages • 95,043 Words • PDF • 1.9 MB
Uploaded at 2021-09-24 17:40

This document was submitted by our user and they confirm that they have the consent to share it. Assuming that you are writer or own the copyright of this document, report to us by using this DMCA report button.


Spis treści Karta redakcyjna Dedykacja Rozdział pierwszy Rozdział drugi Rozdział trzeci Rozdział czwarty Rozdział piąty Rozdział szósty Rozdział siódmy Rozdział ósmy Rozdział dziewiąty Rozdział dziesiąty Rozdział jedenasty Rozdział dwunasty Rozdział trzynasty Rozdział czternasty Rozdział piętnasty Rozdział szesnasty Rozdział siedemnasty Rozdział osiemnasty Rozdział dziewiętnasty Rozdział dwudziesty Podziękowania Przypisy

Tytuł oryginału: HEAT RISES Redakcja: MAŁGORZATA UBA Korekta: MAŁGORZATA UBA, JOANNA MYŚLIWIEC Skład i łamanie: JOANNA MYŚLIWIEC Castle © ABC Studios. All rights reserved. Copyright for the Polish translation by Katarzyna Godycka Copyright for this edition by 12 Posterunek, 2014 Originally published in the United States and Canada in 2010 by Hyperion as NAKED HEAT by Richard Castle. This translated edition published by arrangement with Hyperion. ISBN 978-83-63737-08-5 Wydawnictwo 12 Posterunek e-mail: [email protected] Strona internetowa: www.12posterunek.pl Konwersja: eLitera s.c.

Dedykuję kapitanowi Royowi Montgomery z Wydziału Zabójstw Policji Nowojorskiej. Postawił na swoim i nauczył mnie wszystkiego, co muszę wiedzieć na temat odwagi i charakteru.

ROZDZIAŁ PIERWSZY Nowy Jork ma to do siebie, że nigdy nie wiadomo, co znajduje się za drzwiami. Detektyw Nikki Heat myślała o tym, jak zresztą już wiele razy wcześniej, parkując swój crown victoria. Obserwowała światła policyjnego radiowozu i ambulansu liżące witryny sklepów na Siedemdziesiątej Czwartej od strony Amsterdam Avenue. Wiedziała na przykład, że zwykłe drzwi winiarni naprawdę prowadzą do sztucznej jaskini w kolorach delikatnego beżu i terakoty, ze stertami butelek umieszczonych w niszach ozdobionych rzecznymi otoczakami sprowadzonymi z Francji. Po przeciwnej stronie ulicy drzwi czegoś, co w czasach Franklina Delano Roosevelta było bankiem, otwierały klatkę schodową schodzącą spiralnie w dół do całego ciągu wewnętrznych boksów, które w weekendowe popołudnia wypełniały się nadziejami nastoletnich graczy w baseball i gwarem dziecięcych przyjęć urodzinowych. Ale tego ranka, tuż po czwartej, najbardziej nijakie ze wszystkich drzwi, tam się znajdujących, matowe, bez żadnego oznaczenia, jedynie z umieszczonym powyżej numerem ulicy wyciętym z czarno-złotej folii samoprzylepnej ze sklepu z narzędziami, odkrywały tajemnicę najbardziej zadziwiającego wnętrza cichego budynku. Stojący na straży przed drzwiami mundurowy przestępował z nogi na nogę, aby się ogrzać. Nikki była w stanie dostrzec parujący oddech funkcjonariusza z odległości czterdziestu metrów. Sylwetka mężczyzny rysowała się w dochodzącym z wewnątrz świetle roboczych reflektorów, które przekształciło mleczne szkło drzwi w oślepiający portal rodem z Bliskich spotkań trzeciego stopnia. Heat wysiadła z samochodu, i chociaż ostre powietrze uderzyło ją w nozdrza i spowodowało łzawienie oczu, nie zapięła płaszcza. Rozchyliła go jeszcze szerzej, upewniając się, że ma łatwy dostęp do zatkniętego pod nim sig sauera. Po czym zmarznięta detektyw do spraw zabójstw odprawiła kolejny rytuał: stanęła na chwilę w ciszy, aby w ten sposób niejako uhonorować zwłoki, które miała za chwilę zobaczyć, aby potwierdzić, że ciało ofiary lub przestępcy było istotą ludzką, zasługiwało na szacunek i indywidualne traktowanie, a nie funkcjonowanie jako jeszcze jedna rubryka w statystykach. Nikki powoli wciągnęła powietrze i wydało się jej, że jest ono takie samo jak tamtej nocy dziesięć lat temu, w przeddzień Święta Dziękczynienia, kiedy przyjechała do domu na ferie, a jej matka została śmiertelnie pchnięta nożem i porzucona na kuchennej podłodze. Heat zamknęła oczy, aby tym razem przeżyć własną chwilę. – Coś nie tak, pani detektyw? – Chwila uciekła. Nikki się odwróciła. Tuż przed nią zahamowała taksówka, a z tylnego siedzenia przez okno wychylał się pasażer. Rozpoznała i jego, i kierowcę. Uśmiechnęła się. – Nie, Randy, wszystko w porządku. – Heat podeszła do taksówki i uścisnęła rękę detektywa Randalla Fellera. – Unikasz kłopotów? – Mam nadzieję, że nie – odparł ze śmiechem, który zawsze przypominał jej Johna Candy’ego[1]. – Pamiętasz Dutcha. – Wskazał ruchem głowy siedzącego za kierownicą detektywa Van Metera. Feller i Van Meter pracowali jako tajni agenci w oddziale taksówkowym nowojorskiej policji kierowanym przez Oddział Operacji Specjalnych, specjalnej jednostce przeciwdziałania zbrodniom, która krążyła po ulicach Nowego Jorku w specjalnie wyposażonych żółtych taksówkach. Ubrani po cywilnemu policjanci z oddziału taksówkowego to stara gwardia – twardzi faceci, którzy nie dawali sobie wciskać kitu, robili, co chcieli, i jeździli, gdzie chcieli. Taksówkowi gliniarze mieli pełną swobodę poruszania się po mieście. Starali się zapobiegać przestępstwom, choć ostatnio zaczęto kierować ich patrole do miejsc, w których

wzrastała liczba napadów, włamań i zbrodni ulicznych. Kierowca uchylił okienko po swojej stronie i skinął głową na powitanie, sprawiając, że Nikki zaczęła się zastanawiać, po co w ogóle zawracał sobie głowę otwieraniem szyby. – Uważaj Dutch, zagadasz ją. – Zarżał znów chichotem Candy’ego detektyw Feller. – Masz szczęście, Nikki Heat, że wezwano cię w środku nocy. – Niektórzy są wyjątkowo źle wychowani. Dać się zabić o takiej porze! – rzucił Dutch. Nikki jakoś nie mogła sobie wyobrazić detektywa Van Metera poświęcającego kiedykolwiek czas na refleksję przed spotkaniem z ofiarą. – Słuchajcie – powiedziała – nie to, że nie lubię stać na mrozie, ale czekają tam na nas. – A gdzie twój ogon? – spytał Feller tonem wskazującym na zainteresowanie. – Ten pisarz, jak mu tam? Cały Feller, znowu węszył. Za każdym razem, gdy się spotykali, sprawdzał, czy Rook jeszcze się dla niej liczy. Miał na Nikki oko od nocy sprzed kilku miesięcy, kiedy uciekła wynajętemu teksańskiemu zabójcy z mieszkania Rooka. Po bójce Heat z Teksańczykiem Feller i Dutch byli w pierwszej ekipie policjantów, która pospieszyła jej z pomocą. Od tamtego czasu Feller nigdy nie przepuścił okazji, aby udawać, że nie pamięta nazwiska Rooka, i ją wybadać. Nikki radziła sobie z tym, zainteresowanie mężczyzn nie było jej obce, a nawet jej się podobało, o ile nie przekraczali dozwolonej granicy, ale Feller... W komedii romantycznej bardziej pasowałby do typu bohatera komediowego niż amanta: raczej podśmiewający się brat niż obiekt westchnień. Zabawny detektyw Feller był dobrym kompanem, ale raczej do wypadu na piwo w policyjnym barze niż na wieczór przy świecach i sancerre[2] w restauracji. Dwa tygodnie wcześniej widziała go, jak wychodził z męskiej toalety w pubie Plug Uglies z owiniętym wokół szyi papierem toaletowym, pytając wszystkich, czy też im się podoba śliniak z homarem. – „Jak mu tam”? – powtórzyła Nikki. – Ma zadanie do wykonania. Ale wraca pod koniec tygodnia – dodała, aby podkreślić wypowiedź. – Detektyw odczytał w jej głosie jeszcze coś innego. – To dobrze czy źle? – Dobrze – odparła Nikki trochę zbyt opryskliwie. Błysnęła więc uśmiechem, próbując złagodzić ton. – Naprawdę dobrze. – Po czym, już dla przekonania samej siebie, dodała: – Naprawdę dobrze. _______ To, co Nikki znalazła po drugiej stronie drzwi, nie było miejską świątynią enologii z artystycznie rozmieszczonymi zielonymi butelkami, nie słyszała też odgłosów gry w squasha. Na schodach do piwnicy powitał ją duszący zapach mieszanki kadzideł z oparami ostrych chemikaliów. Idący tuż za nią detektyw Van Meter jęknął niskim głosem, a gdy była już niemal na dole, usłyszała, jak Dutch i Feller naciągają rękawiczki. – Jeśli złapię tu jakiegoś syfa, oskarżę to cholerne miasto. Dotarli do czegoś, co tylko z litości można by określić mianem recepcji. Ceglane ściany pomalowane na karmazynowo, laminatowy kontuar i krzesła z katalogu internetowego przypominały jej małą prywatną siłownię, na pewno nie taką dla lepszej klienteli. W najdalszej ścianie tkwiło czworo drzwi. Wszystkie były otwarte. Troje prowadziło do ciemnych pomieszczeń, rozjaśnionych jedynie smugami blasku jaskrawych lamp rozstawionych przez ekipę śledczą w celu oświetlenia holu w czasie dochodzenia. Więcej światła, wzmacnianego błyskami fleszy, docierało z odległych drzwi, w których stał detektyw Raley, ściskając w dłoni lateksowe rękawiczki i obserwując przebieg akcji. Kątem oka dostrzegł Nikki i podszedł do niej. – Witamy w Więzach Przyjemności, detektyw Heat – powiedział. Policyjny zmysł kazał Nikki, zanim wejdzie na właściwe miejsce zbrodni, zbadać

najpierw pozostałe trzy pokoje. Wiedziała, że zostały już sprawdzone przez Raleya i mundurowych, którzy pierwsi odpowiedzieli na wezwanie, ale zajrzała w każde drzwi. Mogła dostrzec zaledwie zarysy sprzętu i mebli do praktyk sadomasochistycznych oraz to, że każde pomieszczenie było tematyczne: buduar wiktoriański, sala do igraszek ze zwierzętami i pokój do deprywacji sensorycznej. W ciągu najbliższych godzin miały zostać przeczesane przez ekipę dochodzeniową w celu zebrania dowodów i przeprowadzenia ekspertyz, ale jak na razie Nikki była zadowolona z własnej inspekcji. Wyjęła rękawiczki i poszła do najodleglejszych drzwi, gdzie Feller i Van Meter cierpliwie czekali na swoją kolej za Raleyem. To było jej śledztwo, na jej terenie i niepisana etykieta nakazywała, aby weszła przed nimi. Zwłoki były nagie i przywiązane w kostkach i nadgarstkach do pionowej drewnianej ramy w kształcie litery X. Konstrukcję przyśrubowano do podłogi i sufitu na samym środku pokoju, a martwe ciało mężczyzny zwisało w dół, zgięte w kolanach, z pośladkami unoszącymi się nad wykładziną z linoleum. Ogromne cielsko o wadze, którą Heat określiła na ponad sto dwadzieścia pięć kilogramów, niewspierane teraz siłą mięśni, naprężyło rzemienie na nadgarstkach wysoko nad głową i wygięło ramiona człowieka w literę Y. – „Y.M.C.A....”[3] – detektyw Feller zanucił szeptem refren znanego przeboju, aż Nikki obdarzyła go palącym spojrzeniem. Skarcony, skrzyżował ręce i obejrzał się na partnera, który tylko wzruszył ramionami. – Co tu mamy, Rales? – spytała Heat swojego detektywa. Raley przejrzał kartkę z notatkami. – Jeszcze niewiele. Zobacz sama. – Wyciągnął rękę w stronę pokoju. – Nigdzie żadnych ubrań, żadnego dowodu tożsamości, dosłownie nic. Odkrycia dokonała ekipa sprzątająca po godzinach. Nie mówią po angielsku, więc Ochoa siedzi z nimi w biurze i spisuje ich oświadczenia. Wychodzi z tego wstępnie, że to miejsce jest zamykane około pierwszej, czasami drugiej w nocy, wtedy przychodzą. Wykonywali swoje obowiązki, myśląc, że są tu sami, i weszli tutaj, do... – ...komnaty tortur – dopowiedziała Nikki. – Te pokoje są tematyczne. Ten służy do tortur i poniżania. – Zrozumiała jego spojrzenie i wyjaśniła: – Pracowałam kiedyś w obyczajówce. – Ja też – odparł Raley. – Ja pracowałam ciężej. – Heat zmarszczyła brwi i widziała, jak detektyw się rumieni. – Więc w momencie odkrycia zwłok nie było tu nikogo innego. Czy widzieli, jak ktoś wychodził? – Nie. – W holu jest kamera bezpieczeństwa – odezwał się Van Meter. – Zaraz sprawdzę – Raley skinął głową. Potem odwrócił się do Nikki. – W biurze kierowniczki stoi zamykana szafa, w której według sprzątających trzyma odtwarzacz. – Obudź kierowniczkę – poleciła Heat. – Powiedz jej, aby przyniosła klucz, ale nie mów nic o zwłokach. Powiedz tylko, że była próba włamania. Nie chcę, aby gdziekolwiek dzwoniła, jadąc tutaj. Chcę zobaczyć jej reakcję, gdy się dowie. Kiedy Raley wyszedł z pokoju, aby zadzwonić do kierowniczki, Heat zapytała technika ekipy śledczej i fotografa policyjnego, czy szukali gdzie indziej jakichkolwiek ubrań, portfela albo dokumentu tożsamości. Wiedziała, jaka będzie odpowiedź – w końcu to byli profesjonaliści – ale musiała się zabezpieczyć na wszystkich frontach. Jeśli zaczęłaby snuć przypuszczenia i przestała wszystko sprawdzać, łatwo mogłaby coś przeoczyć. Coś, co mogłoby potem spowodować luki w śledztwie. Ekipa potwierdziła, że wstępne przeszukanie nie ujawniło żadnych ubrań, dokumentu tożsamości ani innych rzeczy osobistych ofiary. – Może ja i Dutch przejdziemy się po sąsiednich budynkach i sprawdzimy, czy ktoś, kto już jest na nogach, coś widział? – zaproponował detektyw Feller. Van Meter kiwnął głową. – O tej porze nie kręci się zbyt wielu ludzi, ale możemy

sprawdzić jadłodajnie, śmieciarzy, samochody dostawcze – cokolwiek. – Jasne – zgodziła się detektyw Heat. – Dzięki za towarzystwo. – Daj spokój, Nikki – Feller znowu popatrzył na nią łakomym wzrokiem. Wyjął telefon komórkowy i ukląkł, aby zrobić dobre ujęcie twarzy martwego mężczyzny. – Nie zaszkodzi pokazać to tu i ówdzie i sprawdzić, czy ktoś go nie znał. – Dobry pomysł – pochwaliła go Nikki. Wychodząc z pokoju, Feller przystanął na chwilę. – Słuchaj, przepraszam za ten wygłup z kawałkiem Village People. To było tylko dla rozluźnienia atmosfery. Nikki nie mogła znieść jego braku szacunku dla ofiary, ale spojrzała na Fellera i zobaczyła, że mu głupio. Jako wytrawny detektyw Wydziału Zabójstw wiedziała jednak, że to nie bezduszność, tylko dowcip nie na miejscu. – Już tego nawet nie pamiętam – odrzekła. Feller uśmiechnął się, skinął jej głową i wyszedł. _______ Lekarka sądowa Lauren Parry klęczała na podłodze obok ofiary i wypełniając rubryki w raporcie, składała Nikki sprawozdanie. – No dobrze, mamy więc tutaj niezidentyfikowanego mężczyznę, wiek około pięćdziesięciu lat, waga jakieś sto dwadzieścia pięć kilo. – Wskazała na swój nos. – Niewątpliwie palacz i na pewno lubił wypić. Z niezidentyfikowanymi zawsze jest najgorzej – pomyślała Nikki. – Nie znając nazwiska, można utknąć już na starcie. Wtedy cenny dla śledztwa czas spędza się na ustalaniu, kto to jest. – Wstępny czas zgonu... – Lauren odczytała wskazanie termometru i kontynuowała: – ...między ósmą a dziesiątą wieczorem. – Tak dawno? Jesteś pewna? – Lekarka podniosła wzrok znad podkładki do pisania i wpatrzyła się w Nikki. – W porządku, więc jesteś pewna – skapitulowała detektyw. – Wstępny, Nik. Kiedy zabierzemy go na Trzydziestą Szóstą, przeprowadzę rutynowe testy, ale w tej chwili mogę ustalić tylko taki przedział czasowy. – Przyczyna śmierci? – Chcesz po prostu wszystkie detale, co? – stwierdziła Parry z żartobliwym błyskiem w oku na kamiennej twarzy. Potem znów spoważniała, odwróciła się i zamyśliła nad zwłokami. – Przyczyną śmierci mogło być uduszenie. – Obroża? – Taki jest mój pierwszy wniosek. – Lauren wstała i wskazała na obrożę przypominającą kołnierz ortopedyczny, wbijającą się w szyję mężczyzny i zaciśniętą z tyłu tak mocno, że ciało wylewało się przez jej brzegi. – Z pewnością to wystarczyło, aby zmiażdżyć tchawicę. Oprócz tego popękane naczynka krwionośne w oczach wskazują na duszenie się. – Cofnijmy się. Pierwsze skojarzenie? – zapytała Heat. – Daj spokój, Nikki, wiesz przecież, że zawsze mówię, iż pierwszy wniosek jest tylko roboczy. – Lauren Parry rzuciła okiem na ciało, znów się nad czymś zastanawiając. – Co tam? – Wpiszmy uduszenie jako wstępną przyczynę, dopóki nie przeprowadzę sekcji zwłok. Nikki wiedziała, że nie należy nakłaniać Lauren do snucia przypuszczeń, tak jak jej przyjaciółka miała świadomość, aby nie zmuszać Heat do spekulacji. – W porządku – powiedziała Nikki, wiedząc, że jej koleżance z Wydziału Medycyny Sądowej coś chodzi po głowie. Lauren otworzyła plastikową szufladkę w swoim zestawie, aby wyjąć kilka wacików, i na nowo podjęła badania, podczas gdy Nikki zrobiła to, co zawsze robiła na miejscu zbrodni. Założyła z tyłu ręce i wolno przechadzała się po pokoju, od czasu do czasu przykucała lub schylała się i przypatrywała zwłokom z każdej strony. To nie był tylko rytuał, to była zasadnicza

procedura, która pozwalała jej oczyścić umysł z wszystkich dotychczasowych wniosków i przypuszczeń. Jej celem było otwarcie się na nawet najmniejsze wrażenia, a przede wszystkim zauważenie tego, na co patrzyła. Intuicja podpowiedziała Nikki, że ofiara nie była osobą aktywną fizycznie. Zwały miękkiego tłuszczu na brzuchu mężczyzny sugerowały, że dużo siedział, a przynajmniej wykonywał zawód, który nie wymagał ruchu ani siły, niezbędnych w sporcie, budownictwie czy pracy fizycznej. Jak większość ludzi skórę na ramionach miał bledszą w porównaniu z przedramionami, chociaż różnica nie była duża, nie miał też opalenizny charakterystycznej dla farmerów. To powiedziało, że nie tylko spędzał dużo czasu w pomieszczeniach, lecz także nosił głównie długie rękawy i nie zajmował się ogródkiem czy grą w golfa. W innym wypadku miałby jeszcze widoczną opaleniznę. Podeszła bliżej, aby przyjrzeć się jego dłoniom, uważając, aby nie oddychać. Były czyste i miękkie, co potwierdziło odczucie Nikki na temat trybu życia mężczyzny. Paznokcie miał zadbane, ale bez manikiuru, który widywała u bogatych mężczyzn w średnim wieku albo u dbających o kondycję młodych mieszczuchów. Przerzedzone włosy na czubku głowy i pasma siwizny przemieszane z matowym kolorem opiłków żelaza pasowały do wieku określonego przez Lauren. Krzaczaste brwi wskazywały na kawalera albo wdowca, a kozia bródka o barwie soli i pieprzu przywodziła na myśl wykładowcę Akademii Sztuki i Literatury. Nikki jeszcze raz obejrzała opuszki jego palców i zauważyła niebieskawy odcień, który wyglądał, jakby tkwił wewnątrz skóry, a nie na wierzchu, jak w przypadku plam po farbie olejnej, atramencie czy tuszu. Sińce, ślady po uderzeniach oraz otarcia były wszędzie: z przodu, na plecach i bokach, na torsie, nogach i ramionach. Starając się zachować trzeźwość umysłu, detektyw próbowała nie przypisywać tych śladów nocy sadomasochizmu, choć było to możliwe, nawet prawdopodobne, biorąc pod uwagę miejsce zdarzenia, ale nie pewne. Nie widziała ran, nakłuć, otworów po kulach ani krwi. Reszta pokoju była nieskazitelnie czysta, w każdym razie jak na miejsce tortur. Ekipa dochodzeniowa już podczas zbierania odcisków może uzyskać wyniki ekspertyzy sądowej, ale tym razem wokół ciała nie było żadnych widocznych śmieci, niedopałków papierosów czy wskazówek w postaci niby przypadkiem upuszczonego pudełka zapałek z wypisanym na nim numerem pokoju zabójcy – jak to się widzi często w starych filmach wyświetlanych na kanale TCM. Nikki odmówiła sobie konkluzji, że był tu zabójca w klasycznym znaczeniu tego słowa. Zabójstwo? Możliwe. Morderstwo? Też możliwe. W konsekwencji za daleko posuniętej sesji tortur nastąpiła przypadkowa śmierć, co poskutkowało paniczną ucieczką osoby zadającej cierpienie i pozostawieniem przez nią otwartych drzwi. Kiedy Heat szkicowała układ pokoju, co zawsze robiła jako osobisty dodatek do rysunku ekipy śledczej, wszedł detektyw Ochoa, który skończył rozmowę z serwisem sprzątającym. Szybko przywitał Nikki poważnym tonem, ale złagodniał, gdy jego wzrok padł na lekarkę sądową. – Panie detektywie – powiedziała Lauren odrobinę zbyt formalnie. – Pani doktor – odparł, dopasowując się do jej dystansu. Chwilę potem Nikki zauważyła, jak Lauren wyjmuje coś z bocznej kieszeni fartucha i wsuwa mu do ręki. Ochoa nawet na to nie spojrzał, powiedział tylko: – Tak, dziękuję – po czym przeszedł na drugą stronę pokoju, odwrócił się tyłem i założył zegarek na rękę. Nikki mogła się tylko domyślić, gdzie był, zanim został wezwany na miejsce zbrodni. Widząc, jak ci dwoje się maskują, Nikki odczuła nagły ból. Podniosła długopis nad szkicem i przypomniała sobie, jak nie tak dawno ona i Rook konspirowali w podobny sposób,

aby utrzymać w tajemnicy swój związek – i też nikogo nie nabrali. To było tego upalnego lata, kiedy Rook zbierał materiały na temat jej ekipy do spraw zabójstw, i ostatecznie samej Nikki, do artykułu, który pisał dla First Press. Jej zdjęcie na okładce poważanego miesięcznika sprzedawanego w całym kraju miało dla unikającej rozgłosu Nikki swoje dobre i złe strony. Razem z irytacją i nieszczęśliwymi komplikacjami jej pięciu minut przyszły niespodziewanie gorące chwile z Jamesonem Rookiem. I jakaś forma związku. No cóż, pomyślała – myślenie zabierało jej ostatnio sporo czasu – może nie tyle związek, ale... no właśnie, co? Przez czas ich bycia razem żar romansu stał się jeszcze gorętszy, ale nastąpiło też coś jeszcze, co Nikki zaczęła odczuwać jak Coś Prawdziwego, co dokądś prowadziło. Tylko że końcem tej drogi była krawędź przepaści, na której wszystko zawisło w powietrzu. Nie było go już od czterech tygodni. Miesiąc, jak Rook zniknął podczas prowadzenia śledztwa dla First Press w sprawie międzynarodowego handlu bronią. Miesiąc, jak zniknął z powierzchni ziemi, włócząc się gdzieś po odległych górskich wioskach Europy Wschodniej, afrykańskich portach, lądowiskach w Meksyku i Bóg wie gdzie jeszcze. Miesiąc, aby Nikki zaczęła się zastanawiać, dokąd oni do diabła doszli w swoim związku. System komunikacji z Rookiem był do niczego i to na pewno nie pomagało. Powiedział jej, że będzie działał tajnie i żeby oczekiwała ciszy w eterze, ale to była przesada. Cały ten czas w izolacji, bez żadnego telefonu, doprowadzał ją do szału; to zastanawianie się, czy on żyje, czy gnije gdzieś w więzieniu jakiegoś lokalnego watażki... albo coś jeszcze gorszego. Czy naprawdę mógł być tak długo poza zasięgiem, czy po prostu nie chciało mu się postarać? Na początku Nikki nie chciała przyjąć tego do wiadomości, ale po dniach i nocach prób nierozważania tej myśli walczyła teraz z poglądem, że może jednak szelmowski urok globtrotera Jamesona Rooka zaczyna blednąć. Szanowała oczywiście jego karierę dziennikarza śledczego, laureata dwóch Nagród Pulitzera, i rozum jej podpowiadał, z czym wiąże się jego praca, ale sposób, w jaki uciekł z miasta, sposób, w jaki uciekł z jej życia, sprawił, że podała w wątpliwość nie tylko to, na jakim etapie są jako para, lecz także to, jakie miejsce zajmuje w jego życiu. Nikki spojrzała na zegarek i zastanowiła się, która godzina jest w miejscu pobytu Rooka. Następnie popatrzyła na kalendarz. Rook powiedział, że wraca za pięć dni. Nikki zadała sobie pytanie, gdzie będą do tej pory. _______ Heat rozważała różne możliwości i stwierdziła, że korzystniej dla niej będzie zaczekać na kierowniczkę podziemnego seks klubu, aż przyjdzie i otworzy szafę z odtwarzaczem wideo. W ten sposób mogła zwolnić swoich detektywów, aby wraz z kilkoma mundurowymi przetrząsnęli sąsiedztwo. Ponieważ ekipa taksówkowa zgłosiła się na ochotnika do odwiedzenia jadłodajni i pogadania z pracownikami oraz dostawcami, Nikki wyznaczyła Raleya i Ochoę (razem nazywanych pieszczotliwie „Roach”), aby skupili się na znalezieniu dowodu tożsamości i portfela. – Przeprowadźcie standardowe przeszukanie: kosze i kontenery na śmieci, kraty w metrze, miejsca pod schodami do budynków albo każde inne miejsce nadające się do porzucenia czegoś i szybkiej ucieczki. W tej okolicy nie ma zbyt wielu apartamentowców z portierami, ale jeśli kogoś takiego zobaczycie, pytajcie. Aha, sprawdźcie też Dom Feniksa[4] za rogiem. Może ktoś z naszych wracających do zdrowia przyjaciół był już na nogach i coś słyszał lub widział. Dwie sekundy później rozległy się sygnały komórek Raleya i Ochoi. Heat podniosła do góry swój telefon i powiedziała: – Przesłałam wam zdjęcie twarzy nieboszczyka. Jeśli będziecie mieli okazję, pokażcie je tu i ówdzie, kto wie? – Jasne – odparł Ochoa. – Któż nie lubi oglądać przed śniadaniem zdjęcia uduszonej ofiary?

Gdy zaczęli wchodzić na schody, aby wydostać się na ulicę, jeszcze zawołała za nimi: – I zwróćcie uwagę na kamery bezpieczeństwa, które mają wgląd na ulicę. Banki, sklepy jubilerskie, wiecie, o co chodzi. Możemy później, gdy będą już mieli otwarte, wpaść do nich i poprosić o odtworzenie nagrań. _______ Detektyw Heat musiała pozbyć się podłego nastroju, jaki towarzyszył jej po rozmowie z kierowniczką Więzów Przyjemności. Nikki wątpiła w to, że Raley obudził kobietę. Bardzo mocno umalowana, ubrana w obcisły kostium z winylu, który skrzypiał za każdym razem, gdy zmieniała pozycję na krześle, Roxanne Paltz sprawiała wrażenie, jakby była na nogach całą noc. Jej okulary, jak u starszej pani, miały błękitne soczewki pasujące do końców sterczących, zniszczonych rozjaśnianiem włosów, które wydzielały niedający się z niczym pomylić zapach marihuany. Gdy Nikki wyjawiła prawdziwy powód swojej wizyty: martwy mężczyzna w komnacie tortur, kobieta zbladła i zachwiała się. Heat pokazała jej zdjęcie ofiary w telefonie komórkowym i kierowniczka mało nie zwymiotowała. Usiadła niepewnie i wypiła łyk wody, którą Nikki podała jej z lodówki, ale gdy doszła do siebie, powiedziała, że nigdy nie widziała tego człowieka. Kiedy Nikki zapytała, czy mogliby obejrzeć wideo z kamery bezpieczeństwa, zrobiło się nieprzyjemnie i Roxanne Paltz nieoczekiwanie zaczęła bronić swoich praw konstytucyjnych. Przemawiając z pozycji kogoś, kogo napada się po nocy tylko z powodu prowadzenia przez niego seks biznesu, zarzuciła Nikki wykonanie nieuprawnionego przeszukania, które naruszyło poufność danych klientów i nawet wolność słowa. Kierowniczka, chociaż było jeszcze przed szóstą rano, zadzwoniła do swojego prawnika i wyrwała go ze snu. Nikki musiała znieść jej wrogie spojrzenia rzucane spod rzęs pokrytych rozmazanym tuszem, gdy tamta głosem nieznoszącym sprzeciwu powtarzała za adwokatem, że bez nakazu sędziego nie może być otwarta żadna szafka ani wyświetlone żadne wideo. – Ja tylko proszę o odrobinę współpracy – powiedziała Nikki. Roxanne siedziała, słuchając swojego prawnika, i co chwila mu przytakiwała, kiwając głową, co powodowało, że winylowy kostium za każdym razem skrzypiał. Po czym rozłączyła się i powiedziała: – Mówi, abyś poszła się pieprzyć. Nikki lekko się uśmiechnęła. – Sądząc z wyposażenia, jakie tu masz, to bardzo odpowiednie miejsce do robienia takich rzeczy. _______ Detektyw Heat wiedziała, że może zdobyć nakaz przeszukania, i właśnie skończyła rozmowę w tej sprawie, gdy telefon, który trzymała w ręku, zawibrował. Dzwonił Raley. – Wyjdź na zewnątrz, chyba coś mamy. Wyszła z powrotem na chodnik, spodziewając się, że zobaczy słońce, ale nadal było ciemno. Straciła na dole poczucie czasu i miejsca, i stwierdziła, że chyba dobrze się stało. Detektywi Raley, Ochoa, Van Meter i Feller stali w półkolu po drugiej stronie ulicy pod zieloną brezentową markizą pobliskiego sklepu spożywczego. Przecinając Siedemdziesiątą Czwartą, Nikki musiała na chwilę stanąć, aby uniknąć zderzenia z kurierem pędzącym na rowerze z zimowymi oponami. Gdy ją mijał, usłyszała nierówny oddech i zobaczyła czyjeś śniadanie zamówione na wynos podskakujące w koszyku przewiązanym linką. Pomyślała, że może jednak jej praca nie jest znowu taka ciężka. – Co macie? – zapytała, podchodząc do ekipy. – Znaleźliśmy jakieś ciuchy i but wetknięte w szczelinę między tymi dwoma budynkami – rzekł Ochoa, kierując promień światła z latarki na przerwę w murze oddzielającą sklep spożywczy i znajdujący się tuż obok salon pielęgnacji paznokci. Raley podniósł parę

ciemnych spodni i czarne mokasyny z frędzlami, aby Nikki mogła zobaczyć, a następnie wsunął je do brązowej papierowej torby na dowody rzeczowe. – Dziury takie jak ta? Klasyczne miejsce, aby coś upchnąć – stwierdził Ochoa. – Nauczyłem się tego w Narkotykowym. – Daj latarkę, wydaje mi się, że coś tu jeszcze jest. – Raley omiótł snopem światłą miejsce przed szczeliną w ścianie. Kilka sekund później wyciągnął bliźniaczy mokasyn tego, który już mieli, a potem powiedział: – No, kto by pomyślał? – Co tam masz? – spytał Ochoa. – Nie bądź fiutem, co to jest? – Poczekaj chwilę. Gdybyś tak nie pakował na siłowni, sam mógłbyś to zrobić. – Raley wywinął ramię, aby mieć lepszy kąt dotarcia do szpary. – Mam cię. Jeszcze jedna obroża. Nikki spodziewała się zobaczyć jakąś skórzaną część kostiumu z ostrymi kolcami ze stali nierdzewnej i sprzączkami w kształcie litery D do przypinania, ale gdy Raley w końcu wstał i dłonią w rękawiczce podniósł to coś do góry, to nie był wcale taki rodzaj obroży. To była koloratka. _______ W 2005 roku Nowy Jork wyasygnował jedenaście milionów dolarów na modernizację zaplecza technologicznego policji – zbudowano Centrum Zbrodni Popełnianych w Czasie Rzeczywistym, komputerowy węzeł operacyjny, który poza innymi licznymi możliwościami w zadziwiającym wręcz tempie dostarcza raporty o zbrodniach i dane oficerom w terenie. Dzięki temu w mieście liczącym blisko osiem i pół miliona mieszkańców detektyw Heat potrzebowała mniej niż trzech minut na uzyskanie prawdopodobnej tożsamości ofiary z lochu tortur. Centrum uzyskało dostęp do danych i ujawniło zgłoszenie o zaginięciu wielebnego Geralda Grafa wypełnione poprzedniego wieczoru przez gospodynię z plebanii. Nikki wyznaczyła Raleya i Ochoę, aby zostali i kontynuowali badania, a sama postanowiła pojechać na przedmieścia w celu przesłuchania kobiety, która wypełniła zgłoszenie. Detektywi Feller i Van Meter mieli już wolne, Dutch zaproponował, że pomoże Raleyowi i Ochoi. Tymczasem Feller pojawił się przy oknie jej samochodu i powiedział, że jeśli ona nie ma nic przeciwko jego towarzystwu, to również chętnie pojedzie. Nikki zawahała się, nie będąc pewna, czy Feller nie chce sobie w ten sposób stworzyć możliwości zaproszenia jej później na drinka albo kolację. Ale detektyw oferował tylko pomoc poza swoimi godzinami pracy, więc nie mogła odmówić. Jeśli próbowałby czegoś innego, po prostu jakoś sobie z nim poradzi. Kościół Opiekunki Niewinnych znajdował się na północnej granicy rewiru posterunku, pośrodku Osiemdziesiątej Piątej między West End a Riverside. O tej porze porannego szczytu dotarcie tam zajmuje około pięciu minut. Ale jak tylko Heat wyjechała na Broadway, przed Beacon Theatre zatrzymało ich czerwone światło. – Cieszę się, że wreszcie mam okazję porozmawiać z tobą sam na sam – odezwał się Feller. – Na pewno – odparła Nikki i natychmiast skierowała rozmowę na inny temat. – Doceniam twoją pomoc, Randy. Dodatkowa para oczu i uszu zawsze się przyda. – Mam szansę, aby zapytać cię o coś bez świadków. Spojrzała w górę na światła i rozważała przez chwilę, czy wyciągnąć policyjnego koguta. – Tak? – Wiesz już, jak ci poszło na egzaminie na porucznika? – zapytał. Nie było to pytanie, którego się spodziewała. Nikki odwróciła się, aby na niego spojrzeć. – Zielone – poinformował i pojechała dalej. – Nie wiem, wydaje mi się, że dobrze. Trudno powiedzieć na pewno – odrzekła. – Cały czas czekam na ogłoszenie wyników. – Kiedy ostatnio departament zaproponował udział w teście na urzędników służby cywilnej, Heat wzięła w nim udział, nawet nie tyle z palącej chęci awansu

na wyższe stanowisko, ile z niepewności, kiedy znowu nadarzy się okazja. Kryzys ekonomiczny spowodował cięcia budżetowe w Nowym Jorku tak samo, jak w wielu innych metropoliach, i jedynym działaniem jej przełożonych było odsunięcie w czasie wyznaczonych testów, które skutkowały podwyżkami. Detektyw Feller chrząknął. – A gdybym ci powiedział, że obiło mi się o uszy, że wypadłaś najlepiej? – Rzuciła mu szybkiej spojrzenie i skoncentrowała się na kierowcy ciężarówki dostarczającej pieczywo, który zatrzymał się bez migaczy na jej pasie. Włączyła światła ostrzegawcze i czekała, aż droga się zwolni, a Feller mówił dalej. – Wiem to na pewno. – Skąd? – Z pewnych źródeł wewnętrznych. W centrali. – Pochylił się w kierunku tablicy rozdzielczej. – Mogę zmniejszyć temperaturę? Tu zaczyna być jak w piekarniku. – Nie ma sprawy. – Próbuję trzymać rękę na pulsie. – Jednym ruchem przekręcił wyłącznik, a potem zdecydował się przekręcić jeszcze raz, zanim z powrotem się usadowił. – Nie mam zamiaru do końca życia jeździć na tylnym siedzeniu tej taksówki, wiesz, co mam na myśli? – Jasne, jasne. – Nikki okrążyła ciężarówkę z pieczywem. – Doceniam informację. – To kiedy przejdziesz już przez ustną część i spełnisz te ich wszystkie inne nierealistyczne wymagania – jak nauczenie się sekretnego uścisku dłoni, czy co tam jeszcze – wyświadczysz mi przysługę? Nie zapomnij o kolegach, jak się będziesz piąć po szczeblach kariery. „Tu cię mam, a więc o to chodzi” – pomyślała Nikki. Czuła się trochę zażenowana. Cały czas myślała, że Feller chce się umówić z nią na randkę, gdy tymczasem wszystko wskazywało na to, że tak naprawdę chciał złowić ją w swoją sieć kontaktów. Odtworzyła w myślach jego obraz w barze dla gliniarzy w śliniaku z papieru toaletowego i zastanowiła się, czy ta błazenada była tylko dla zabawy, czy naprawdę był po prostu utalentowanym lizusem. Im więcej mówił, tym bardziej ją w tym utwierdzał. – Kiedy już dostaniesz tę złotą belkę, to będzie dla odmiany dobra wiadomość na posterunku. Wiesz, o co mi chodzi. – Nie jestem pewna – odparła. Na Siedemdziesiątej Dziewiątej trafili na następne czerwone światło i, niestety, zanosiło się na dłuższe stanie. – „Nie jestem pewna” – to śmiechu warte – powiedział. – Mam na myśli kapitana Montrose’a. Nikki doskonale wiedziała, o co mu chodzi. Jej kapitan i mentor, Montrose, znalazł się pod rosnącą presją centrali w kwestii dowodzenia Dwudziestym Posterunkiem. Czy to był wpływ kryzysu ekonomicznego, wzrastającego bezrobocia, czy też nawrót do mrocznych czasów chaosu, zanim Nowym Jorkiem zaczął rządzić Giuliani, we wszystkich pięciu dzielnicach powoli zwiększała się liczba zbrodni. Co gorsza, osiągała swój szczyt w okresie wyborów, więc niejako dla równowagi wszystko, co najgorsze, spadało na dowódców posterunków. Ale Heat widziała, że jej kapitan dostaje większe cięgi. Wzywano go samego na dodatkowe spotkania i besztano, spędzał w Kwaterze Głównej tyle samo czasu, co w swoim biurze. Pod wpływem stresów jego osobowość zmroczniała, stał się wyobcowany. Nie, to było nawet coś więcej – stał się skryty i tajemniczy. To sprawiło, że Nikki zastanawiała się, czy oprócz spraw związanych ze statystyką pracy posterunku nie chodzi jeszcze o coś innego. Teraz martwiło ją, że prywatne upokorzenie szefa wyszło na jaw i stało się tematem plotek. Jeśli Feller o tym wiedział, inni też wiedzieli. Lojalność kazała jej odbić piłeczkę i wesprzeć Montrose’a. – Słuchaj, Randy, a komu w dzisiejszych czasach nie dają wycisku? Słyszałam, że te cotygodniowe spotkania na temat statystyk komputerowych w centrali są tak samo straszne dla

wszystkich kapitanów, nie tylko dla mojego. – Poważnie? – odparł. – Powinni zrobić otwór w podłodze, aby krew miała gdzie odpłynąć. Zielone. – Chryste, dopiero co się zmieniło. – Nikki dodała gazu. – Przepraszam. Dutcha też to doprowadza do szału. Mówię ci, muszę wydostać się z tej taksówki. – Opuścił szybę i splunął na jezdnię. Kiedy zamknął okno, dodał: – Tu nie chodzi tylko o statystyki. Mam kumpla w Wydziale Spraw Wewnętrznych. Mają twojego dowódcę na celowniku. – Bzdury. – Żadne bzdury. – Za co? Wzruszył ramionami teatralnym gestem. – To Sprawy Wewnętrzne, to jak myślisz? – Nie. Nie kupuję tego – zaprotestowała. – To nie kupuj. Może jest czysty, ale mówię ci, że jest w opałach, a oni tylko ostrzą siekierkę. – Żadne może. Montrose jest czysty. – Skręciła w Osiemdziesiątą Piątą. Mieli do pokonania jeszcze odległość półtorej przecznicy, było już widać krzyż na dachu kościoła. W oddali, po drugiej stronie rzeki Hudson, w promieniach wschodzącego słońca różowiły się apartamentowce i drapacze chmur. Gdy przecinali West End, Nikki wyłączyła przednie światła. – Kto wie? – powiedział Feller. – Ty idziesz w górę, może znajdziesz się w sytuacji, że będziesz mogła przejąć posterunek, jeśli on pójdzie na dno. – On nie idzie na dno. Montrose jest pod presją, ale to dobry człowiek. – Skoro tak mówisz. – Tak mówię. Jest nieskazitelny. Wysiadając z samochodu przed plebanią, Nikki żałowała, że nie przyjechała tu sama. Nie, tak naprawdę żałowała, że Feller nie zaprosił jej po prostu na drinka, na kręgle albo nawet na rozbieraną randkę. Wolałaby wszystko inne od tej rozmowy. Wyciągnęła rękę w stronę dzwonka, ale zanim zdołała go nacisnąć, w witrażowym oknie w drzwiach zobaczyła małą głowę i drzwi zaraz się otworzyły, ukazując drobną kobietę w wieku przed siedemdziesiątką. Nikki odniosła się do swoich notatek z informacji Centrum Zbrodni. – Dzień dobry, czy pani Lydia Borelli? – Tak, a państwo jesteście z policji, poznaję. Po okazaniu legitymacji i przedstawieniu się, Nikki zapytała: – To pani zadzwoniła w sprawie wielebnego Grafa? – Och, bardzo się denerwuję. Proszę, niech państwo wejdą. Wargi gospodyni drżały i machała nerwowo rękami. Przy pierwszej próbie zamknięcia drzwi nie trafiła w klamkę. – Znaleźliście go? Czy z nim wszystko w porządku? – Pani Borelli, czy ma pani może jakieś niedawne zdjęcie, które mogłabym zobaczyć? – Ojca Grafa? No cóż, jestem pewna, że gdzieś... już wiem. Po grubym dywanie, który tłumił kroki, poprowadziła ich do salonu i do sąsiadującego z nim gabinetu księdza. Na półkach wbudowanych nad biurkiem, między książkami a bibelotami stało kilka zdjęć w szklanych ramkach. Gospodyni zdjęła jedno z nich, przeciągając palcem po górnej części ramki, aby zebrać z niej kurz, zanim dała je Nikki. – To jest z ostatniego lata. Heat i Feller stanęli obok siebie, aby mu się przyjrzeć. Zdjęcie wykonano na jakimś wiecu protestacyjnym. Przedstawiało, tuż za dużym transparentem, kapłana i trzech trzymających się za ręce Hiszpanów, którzy prowadzili marsz. Twarz wielebnego Grafa, uchwycona w połowie

śpiewania pieśni, to z całą pewnością była twarz ofiary z Więzów Przyjemności. Gospodyni przyjęła wiadomość ze stoickim spokojem, czyniąc znak krzyża, i skłoniła głowę w cichej modlitwie. Gdy skończyła, na jej skroniach pojawiły się rumieńce, a po policzkach popłynęły łzy. Na stoliku obok kanapy znajdowały się chusteczki do nosa. Nikki podała pudełko i kobieta wzięła kilka z nich. – Jak to się stało? – zapytała, wpatrując się w trzymane w rękach chusteczki. Mając na względzie wrażliwość gospodyni, Heat nie chciała w tym momencie zdradzać jej szczegółów śmierci księdza w lochu seksualnych praktyk sadomasochistycznych. – Cały czas to badamy. Kobieta podniosła wzrok. – Czy cierpiał? Detektyw Feller zerknął na Nikki i odwrócił się, aby ukryć twarz, znalazłszy nagle zajęcie w postaci ustawiania zdjęcia na półce. – Będziemy znali więcej szczegółów po przeprowadzeniu sekcji zwłok – odparła Heat, mając nadzieję, że jej wymówka była wystarczająco przekonująca, aby kobieta w nią uwierzyła. – Wiemy, że to jest dla pani ogromna strata, ale będziemy chcieli niedługo, oczywiście nie teraz, aby odpowiedziała pani na kilka pytań. – Naturalnie, wszystko, czego państwo potrzebują. – Teraz, pani Borelli, bardzo by nam pomogło, gdybyśmy mogli rozejrzeć się po plebanii. Wie pani, przeszukać jego papiery, sypialnię. – Jego szafę – dorzucił Feller. Nikki zrobiła krok do przodu. – Chcemy poszukać czegokolwiek, co pomogłoby nam dowiedzieć się, kto to zrobił. – Jeszcze raz? – Gospodyni spojrzała na nią zaskoczona. – Powiedziałam, że chcielibyśmy poszukać... – Słyszałam, co pani powiedziała. Chodzi mi o to, czy musicie przeszukać jeszcze raz? Nikki podeszła do gospodyni. – Czy chce pani powiedzieć, że ktoś już tu robił przeszukanie? – Tak. Ostatniej nocy, inny policjant. Powiedział, że sprawdza moje zgłoszenie na temat zaginięcia. – Rzeczywiście, zdarza się, że czasami wchodzimy sobie w drogę – odrzekła Nikki. Tak mogło być w tym przypadku, ale jej niepokój wzrastał. Pochwyciła spojrzenie Fellera, które jej powiedziało, że słucha uważnie. – Mogę spytać, co to był za policjant? – Zapomniałam jego nazwiska. Przedstawił się, ale ja byłam taka zdenerwowana. Starość nie radość. – Zaśmiała się, a potem znowu załkała. – Pokazał mi odznakę, taką samą jak wasze, więc pozwoliłam mu się tu pokręcić. Oglądałam telewizję, a on się rozglądał. – No cóż, jestem pewna, że złożył raport. – Nikki wyciągnęła swój reporterski kołonotatnik. – Może go rozpoznam, jeśli go pani opisze. – Oczywiście. Wysoki. Czarny. Albo jak to mówią w dzisiejszych czasach, Afroamerykanin. Bardzo miły, miał przyjemną twarz. Łysy. Aha, i takie niewielkie znamię albo pieprzyk czy coś tam innego, o tutaj. – Klepnęła się w policzek. Heat przestała notować i nałożyła skuwkę na pisak. Miała wszystko, czego potrzebowała. Gospodyni właśnie opisała kapitana Montrose’a.

ROZDZIAŁ DRUGI

Detektyw Heat nie była pewna, co wolałaby bardziej: przyjść na posterunek i zastać kapitana Montrose’a, co pozwoliłoby dowiedzieć się czegoś o jego wizycie poprzedniej nocy na plebanii, czy zobaczyć puste krzesło szefa i odłożyć spotkanie na później. Jak się okazało, tego ranka, tak samo zresztą jak wiele innych razy, to ona pierwsza zapaliła światła w sali odpraw Wydziału Zabójstw. Biuro kapitana było zamknięte na klucz i za szklaną ścianą, która dawała mu widok na cały pokój ekipy, panowała ciemność. Uczucie, jakiego Nikki doznała, widząc puste biuro szefa, dało jej odpowiedź na postawione pytanie: co wolałaby bardziej – była rozczarowana. Nie lubiła odkładać spraw na później, zwłaszcza jeśli temat był drażliwy, instynkt bowiem podpowiadał jej, aby najpierw wydobyć wszystko na wierzch, a potem dopiero sobie z tym radzić. Mówiła sobie, że to burza w szklance wody, wystarczy tylko oczyścić atmosferę i wszystko wróci do normy. Na pierwszy rzut oka w wizycie kapitana na plebanii kościoła Opiekunki Niewinnych nie było nic niewłaściwego. Zgłoszenie zaginięcia mieszkańca ich rewiru dawało wystarczającą podstawę do rozmowy z kobietą, która zgłosiła ten fakt. To była zwykła procedura policyjna. Nie było jednak standardem, że sam dowódca posterunku zajmował się takim zgłoszeniem. Na ogół spadało ono na barki niższego rangą detektywa albo nawet doświadczonego mundurowego. Dokonywanie przeszukania w pojedynkę również się zdarzało, ale było trochę nietypowe. Godzinę wcześniej Heat i detektyw Feller nałożyli rękawiczki i przeszli się po miejscu zbrodni. Nie znaleźli żadnych oznak walki, rozbijania czegokolwiek, plam krwi, listów z pogróżkami czy czegoś innego, co zwróciłoby ich uwagę. Czekali na przybycie Jednostki Zbierania Dowodów, niewątpliwie bardziej od nich dokładnej. Nikki wciąż czuła ulgę, że Feller był dyskretny i nic nie powiedział, nawet jeśli miał to wyraźnie wypisane na twarzy. Wiedziała, co myślał. Montrose, będący pod silnym naciskiem ze strony swoich przełożonych i mający przed sobą prawdopodobne śledztwo Wydziału Spraw Wewnętrznych z powodu niewiadomych zarzutów, odszedł od normalnych procedur i osobiście odwiedził miejsce zamieszkania torturowanej ofiary tej samej nocy, kiedy zmarła. Kiedy Nikki wysadziła Fellera obok stacji metra na Osiemdziesiątej Szóstej, powiedział tylko: – Powodzenia... pani porucznik Heat. Nikki, korzystając z tego, że była tego ranka pierwsza w sali odpraw, bardzo chciała złapać Montrose’a i porozmawiać z nim w cztery oczy, zanim nadejdą inni. Zalewając sobie płatki mlekiem w służbowej kuchni, wybrała jego numer w telefonie komórkowym. – Kapitanie, tu Heat. Siódma dwadzieścia dziewięć – powiedziała, gdy włączyła się poczta głosowa. – Proszę oddzwonić, jak tylko będzie pan mógł. – Krótko i zwięźle. Wiedział, że dzwoni tylko wtedy, jeśli to naprawdę ważne. Zaniosła kartonową miseczkę płatków na biurko i jedząc w panującej wokół ciszy, czuła ciężar całego miesiąca poranków bez Rooka. Jeszcze raz spojrzała na zegarek. Wskazówki przesunęły się do przodu, ale cholerny kalendarz ani drgnął. Zastanawiała się, co może teraz robić Rook. Wyobraziła go sobie siedzącego na skrzyni z amunicją w cieniu baraku z blachy falistej na jakimś odległym lądowisku w środku dżungli w Kolumbii albo Meksyku, według marszruty, jaką pobieżnie przedstawił, zanim pocałował ją na pożegnanie w drzwiach jej mieszkania. Zamknęła za nim drzwi, pobiegła do okna w wykuszu i czekała, obserwując spaliny z rury wydechowej czekającego na niego samochodu. Pragnęła ostatni raz zobaczyć Rooka, zanim zniknie. Poczuła w środku ciepło, przypominając sobie, jak zatrzymał się, odwrócił i przesłał jej pocałunek. Teraz ten obraz stał się mglistym

wspomnieniem. Zastąpił go inny, który Nikki sobie stworzyła – Rooka we wrogim kraju, tłukącego moskity i zapisującego nazwiska podejrzanych handlarzy bronią w notesie marki Moleskine. Bez wątpienia był to Rook nieumyty, zarośnięty i miał spocone pośladki. Pragnęła go. Komórka Heat rozbłysnęła SMS-em od kapitana Montrose. – Jestem w centrali. Skontaktuję się, jak wyjdę. – Jak to zwykle bywało, tkwił tam na rytualnym spotkaniu w sprawie odpowiedzialności finansowej posterunku. To sprawiło, że Nikki zaczęła rozważać gorsze strony swojego nieuchronnie zbliżającego się awansu. Jeden szczebel drabiny za wysoko i głowa wystaje nad parapetem, stając się dużym widocznym celem. _______ Kiedy trzydzieści minut później, tuż po ósmej, Nikki Heat ze swoją ekipą i funkcjonariuszami, których ściągnęła z Wydziału Włamań, rozważała kilka szczegółów sprawy, które mieli do tej pory, w sali odpraw Wydziału Zabójstw były już tylko miejsca stojące. Stała przed dużą białą tablicą, na której przymocowała magnesami dwa zdjęcia wielebnego Grafa. Pierwsze z nich, przedstawiające martwego księdza, zrobione przez ekipę techników śledczych, było o wiele lepszej jakości niż to, które sama pstryknęła telefonem komórkowym. Obok fotografii umieściła zdjęcie z marszu protestacyjnego, wykadrowane i powiększone tak, aby ukazywało tylko twarz. – To jest nasza ofiara, wielebny Gerald Graf, ksiądz z kościoła Opiekunki Niewinnych. – Odtworzyła okoliczności śmierci duchownego i szybkoschnącym markerem zakreśliła na osi czasu narysowanej wzdłuż tablicy moment zaginięcia, przypuszczalne godziny zgonu i odkrycia zwłok. – Kserokopie tych zdjęć już się dla was robią. Będą też, jak zwykle, na serwerze razem z innymi szczegółami, abyście mieli do nich dostęp z komórek i laptopów. Ochoa odwrócił się do gliniarza wypożyczonego z Wydziału Włamań, detektywa Rhymera, który siedział z tyłu na szafce z dokumentami. – Hej, Opie, gdybyś się zastanawiał, laptop to jest taka maszyna do pisania z migającymi światełkami. Dan Rhymer, były żołnierz Żandarmerii Wojskowej obu Karolin, który został w Nowym Jorku po odsłużeniu swojego w armii, był przyzwyczajony, że mu dokuczają. Nawet w domu przezywali go Opie. Odparował ze swoim południowym akcentem: – Że jak? Komputer laptop? O, kurczę! Nic dziwnego, że nie mogłem opiec na tym czymś kanapki z oposa. Próbując przekrzyczeć zbiorowy rechot, Heat rzuciła: – Przepraszam! Czy ktoś ma coś przeciwko, że powiem co nieco na temat śledztwa? – Oj, niedobrze – odezwała się detektyw Sharon Hinesburg. Nikki zaśmiała się do towarzystwa, dopóki ta nie dodała: – Wypróbowujesz nowy styl dowodzenia porucznika? – Przytyk nie zdziwił Heat, bardziej była zaskoczona faktem, że jej oczekiwany awans był tematem powszechnych plotek. Oczywiście ich źródłem była Hinesburg, niezbyt zdolna policjantka, której głównym talentem było działanie Nikki na nerwy. Ktoś widocznie musiał powiedzieć Sharon, że jej szczerość jest niebanalna. Heat pomyślała, że źle się jej przysłużył. – Co tu mamy na temat przyczyny śmierci? – zapytał Raley, dając Heat powrócić do tematu śledztwa i rozbrajając podrzucony przez Hinesburg granat. – Wstępne wyniki nic nam nie mówią. – Nikki nawiązała kontakt wzrokowy z Raleyem, który prawie niedostrzegalnym skinięciem głową dał jej dowód solidarności. – Prawdę mówiąc, nie możemy nawet zakwalifikować tego oficjalnie jako zabójstwa, dopóki nie zostanie przeprowadzona sekcja zwłok. Rodzaj śmierci stwarza możliwość, że to był wypadek. Mamy tutaj i przypuszczalne problemy zdrowotne ofiary, i zamiary zawodowca... – ...albo zabójcy – wtrącił Ochoa. – Albo zabójcy – zgodziła się Heat. – Wielebny Graf był osobą zaginioną, co zwiększa możliwość popełnienia przestępstwa. – Mimowolnie jej wzrok podążył do pustego biura kapitana

Montrose’a, a potem znów spoczął na ekipie. – Musimy więc zachować otwarte umysły. – Czy ojczulek był zboczeńcem? – ponownie odezwała się, subtelna jak zawsze, Hinesburg. – Mam na myśli, co do diabła ksiądz robił w tym lochu perwersji? – Było to może nie najdelikatniejsze, ale trafne pytanie. – Dlatego będziemy teraz pracować nad tym pod kątem praktyk BDSM[5] – rzekła Heat. – Nadal są mi potrzebne rozmowy z gospodynią i innymi z parafii na temat księdza. Jego związki, rodzina, wrogowie, egzorcyzmy, ministranci – nigdy nic nie wiadomo. Wszystko jest niby oczywiste, ale tuż obok mamy tortury seksualne. Gdy tylko zdobędziemy nakaz, co powinno wkrótce nastąpić, poproszę detektywa Raleya, aby poszedł obejrzeć tę taśmę z kamery bezpieczeństwa. Zobaczymy, kiedy wielebny tam przyszedł i w czyim towarzystwie. – Nie wspominając już, w jakim stanie – dodał Raley. – Zwłaszcza to. Wydobądź zdjęcia wszystkich, którzy tam wchodzili i stamtąd wychodzili przed i po. – Nikki wypisała na białej tablicy skrzypiącym markerem starannymi drukowanymi literami: „Wideo z kamery bezpieczeństwa”. Podkreśliła napis i powiedziała: – Podczas gdy Raley będzie się tym zajmował, spróbujmy się dowiedzieć, czy nasza ofiara miała jakieś szczególne zwyczaje, upodobania. – Ochoa, Rhymer, Gallagher, Hinesburg – przejdźcie się po klubach i popularnych jaskiniach rozpusty. – Tak jest, dowódco! – zasalutowała Hinesburg, ale nikt się nie roześmiał. Pozostali byli już gotowi, aby udać się do swoich zadań. Kilka minut później Nikki odłożyła słuchawkę telefonu i zawołała przez salę odpraw: – Ochoa, zmiana planów! – Podeszła do jego biurka, przy którym przeglądał wydruki ofert klubów w niesławnej Dungeon Alley – alei Lochów na Manhattanie. – Dzwonili z plebanii technicy od zbierania dowodów. Gospodyni twierdzi, że ktoś poprzestawiał rzeczy i kilka przedmiotów zginęło. Kierowniczka Więzów Przyjemności i jej prawnik czekają na mnie w pokoju przesłuchań, więc może ty się tam wybierzesz i dowiesz, o co chodzi. – Jeśli ładnie poproszę, to czy mogę zrezygnować z obchodu trasy zboczków i załatwić sprawę plebanii? – Hinesburg pojawiła się w zasięgu wzroku Heat. Ponieważ wszystko wskazywało na to, że chce w ten sposób niejako ukradkiem przeprosić za wcześniejszą kąśliwą uwagę, Nikki zważyła korzyści, które mogły z tego płynąć. – Może tak być, Oach? – Niech pomyślę... – Ochoa uniósł dłonie, naśladując szalki wagi – ...kościół albo jaskinia seksu, kościół albo jaskinia seksu... – Opuścił ręce. – Zapal za mnie świeczkę, jak tam będziesz, Sharon. – Dzięki – powiedziała Hinesburg. – I przepraszam, że tak ci dołożyłam, za agresywny ton. Nie zdawałam sobie sprawy, że masz na głowie... – w konspiracyjny sposób pochyliła się w stronę Heat i dokończyła – ...inne sprawy. Kiedy Nikki rzuciła jej zdziwione spojrzenie, Sharon podetknęła szefowej pod nos poranne wydanie Ledgera otwarte na stronie „Świat plotek”, działu poświęconego życiu celebrytów. – Chcesz powiedzieć, że jeszcze tego nie widziałaś? Heat zamrugała oczami na widok zdjęcia. Tuż pod fotografią Andersona Coopera[6] z przyjęcia charytatywnego znajdowało się zajmujące ćwierć strony ujęcie z ukrytej kamery przedstawiające Rooka wychodzącego w towarzystwie olśniewającej kobiety z Le Cirque[7]. Podpis głosił: „Zadowolony klient? Jameson Rook, dziennikarz i supergwiazda do wzięcia, oraz jego agentka literacka Jeanne Callow cali w uśmiechach po eleganckim tête-à-tête w Le Cirque ostatniego wieczoru”. Jak zawsze „delikatna”, Hinesburg dodała: – Wydawało mi się, że mówiłaś, iż Rook wyjechał pracować nad artykułem o handlarzach bronią. – Nikki słyszała jej słowa, ale nie była

w stanie oderwać wzroku od fotografii. – Najgorsza zima od 1906, a ta bez rękawów. Założę się, że gdy Rook mówił o zamiarze polowania na pistolety, nie myślałaś, że chodzi mu o takie. _______ Wzywali ją do pokoju przesłuchań. Nikki poszła tam jak na autopilocie, wciąż dochodząc do siebie po psychicznym nokaucie. Nie mogła tego pojąć, nie chciała w to uwierzyć... Rook nie tylko wrócił, lecz także pokazywał się publicznie, podczas gdy ona czekała na niego, jak żona kapitana żaglowca przechadzająca się po brzegu morza, przeszukująca wzrokiem horyzont, aby dojrzeć maszt. Żadnej brody, żadnych spoconych pośladków – był czyściutki, ogolony i oplatał swoją wygimnastykowaną agentkę ramieniem obleczonym w rękaw marynarki z kolekcji Hugo Bossa. Gdy zamierzała wejść do pokoju obserwacyjnego, w drzwiach dopadł ją detektyw Raley i Heat wyrzuciła z głowy Rooka, chociaż wciąż jeszcze czuła się kompletnie rozbita. – Mam kiepskie wieści, jeśli chodzi o kamerę bezpieczeństwa – zakomunikował Raley. Trzymał w rękach pudło z przyklejonym z boku formularzem „Zebrane dowody”. – Domyślam się, że tu jest taśma, zgadza się? – Taśmy – tak. Ta konkretna taśma – nie. Kiedy otworzyłem szafkę, zaczęła się odtwarzać ta, co już była w środku, a naklejka na niej była z datą sprzed dwóch tygodni. – Cudownie – stwierdziła Heat. – I nie ma nic z ostatniej nocy? – Te taśmy nie nagrały nic przez ostatnich kilka tygodni. Sprawdzę, ale będziemy mieli szczęście, jeśli coś zobaczymy. Nikki rozważyła to szybko. – Niezależnie od wszystkiego, przejrzyj to, co tutaj masz, i wyodrębnij twarze. Nigdy nic nie wiadomo, możemy tu zobaczyć wielebnego Grafa i z kimś go powiązać. Raley zniknął w korytarzu wraz z pudłem z taśmami. Nikki poszła dalej do pokoju przesłuchań. _______ – Już zadała pani mojej klientce to pytanie – powiedział Simmy Paltz, wskazując palcem wygiętym przez artretyzm na leżący na stole żółty zeszyt. Wysuszony i żylasty prawnik wyglądał, jakby miał sto lat – sama skóra i kości. Nosił krawat modny w latach siedemdziesiątych, zawiązany w duży węzeł, ale Nikki z powodzeniem mogłaby wsunąć rękę aż po nadgarstek między zmechacony kołnierzyk Simmy’ego a jego kogucią szyję. Staruszek wydawał się jednak wystarczająco przenikliwy i na pewno był bezkompromisowym adwokatem. Heat domyśliła się, że jednym ze sposobów obniżenia kosztów w małej firmie Więzy Przyjemności było zatrudnienie dziadka albo stryjecznego dziadka jako doradcy prawnego. – Chciałam dać jej czas na przemyślenie odpowiedzi, niech jej pamięć wykona swoje zadanie – odrzekła Nikki. Zwróciła się bezpośrednio do Roxanne Paltz, która w dalszym ciągu miała na sobie ten sam winylowy kostium i taki sam wyraz pogardy na twarzy, jak o szóstej rano w swoim biurze. – Jest pani absolutnie pewna, że nie miała do czynienia z wielebnym Grafem? – Może w kościele?! Proszę mnie nie rozśmieszać. – Roxanne oparła się o krzesło i z satysfakcją skinęła głową w stronę doradcy. – On nie był naszym klientem. – Ha! – odezwał się jej prawnik. – I tyle pani przyszło z nakazu. – Jego oczy za brudnymi okularami, które zakrywały mu połowę twarzy, wydały się Nikki ogromne. – Pani Paltz, kto miał klucze? Roxanne spojrzała na swojego adwokata, który ruchem głowy dał jej znać, aby mówiła. Odpowiedziała: – Tylko ja. Jeden komplet. – I nie ma żadnych innych taśm? – A co ona jest? – wtrącił się prawnik – Bezpieczeństwo Krajowe?

– Prawda jest taka – kontynuowała Roxanne. – Ta plastikowa bańka na suficie spełnia swoje zadanie: trzyma wszystkich w ryzach. Klienci widzą, że jest, i się zachowują. Coś w takim stylu, jak dzwoni się do obsługi klienta i słyszy: „Ta rozmowa jest nagrywana”. Taki ichni sposób powiedzenia: „Uważaj na to, co mówisz, dupku”. Heat przekręciła stronę w notesie. – Poproszę o nazwiska wszystkich, którzy byli tam ostatniej nocy, powiedzmy od szóstej wieczorem. Dominujących kobiet i mężczyzn, którzy tam pracują, oraz klientów. – Chciałaby pani – odparł prawnik. – Więzy Przyjemności to dyskretny biznes chroniony przez prawo do prywatności i tajemnicę zawodową. – Wybaczy pan, panie Paltz, ale z tego, co mi wiadomo, tajemnica zawodowa może chronić prawników i lekarzy, ale nie ludzi, którzy przebierają się i odgrywają lekarza. – Heat ponownie zwróciła się do kierowniczki: – Roxanne, w należącej do pani nieruchomości nastąpił zgon. Czy będzie pani współpracować, czy też mamy zamknąć to miejsce i oskarżyć panią o stworzenie zagrożenia bezpieczeństwa publicznego i zagrożenia zdrowia w Więzach Przyjemności? – Nikki tylko częściowo blefowała. Zamknięcie, nawet jeśli by do niego doszło, było możliwe tylko na krótko, ale szacunkowa ocena stanu tego biznesu – stara farba, tanie meble, zniszczone wyposażenie i zaniedbany nadzór bezpieczeństwa – podpowiedziały Heat, że Roxanne działa na krawędzi bankructwa i nawet tydzień bez klientów byłby dla niej dużą stratą. Miała rację. – Dobrze. Dam pani jej nazwisko – zgodziła się po kolejnym przyzwalającym kiwnięciu głową prawnika. – Faktem jest, że w tej chwili mam tylko jedną dominę. Dwie pozostałe straciłam parę miesięcy temu, poszły do lepszych miejsc w śródmieściu. – Roxanne Paltz wykonała w swoim winylu słyszalne wzruszenie ramionami. – Mówię pani, ten sadomasochistyczny biznes to walka o przetrwanie. – Nikki instynktownie czekała na żart rzucony przez Rooka. Jak wiele razy podczas jego nieobecności. Co by powiedział? Znając go, mogło to być coś w rodzaju: „To by się nadawało na chwytliwy slogan reklamowy”. Wyobraziła sobie zapałkę obracającą zdjęcie Rooka z Le Cirque w popiół... Po zapisaniu nazwiska i numeru telefonu dominy podanych przez Roxanne Paltz Heat zadała pytanie na temat klientów. – To już jej sprawa – odparła kierowniczka. – Ona mi płaci za to, że może korzystać z tego miejsca, coś jak fryzjerka. Zapisywanie klientów na godziny to jej działka. – Gwoli formalności, Roxanne, czy może pani powiedzieć, gdzie pani była między osiemnastą a dwudziestą trzecią? – Nikki rozszerzyła ramy czasowe, ponieważ nie miała jeszcze oficjalnych danych od Lauren Parry. – Tak. Byłam z mężem na kolacji, a potem w kinie. Heat zapisała nazwę restauracji i tytuł filmu, po czym zapytała: – I pani mąż może to poświadczyć? – Jasne, że mogę – przytaknął Simmy Paltz. Nikki Heat przeniosła wzrok ze starego głupca na Roxanne i zanotowała jeszcze jedną rzecz, tym razem w myślach. Przypomnienie, aby niczego nie zakładać. A już na pewno nie w Nowym Jorku. Czy nie odebrała dopiero co bolesnej lekcji od Rooka? _______ Roxanne i jej mąż wciąż jeszcze byli w sali przesłuchań, a Nikki zadzwoniła do Ochoi, aby znalazł dominę. Chodziło o to, aby Paltzowie nie mieli możliwości wcześniejszego skontaktowania się z nią. Heat dała im do obejrzenia trochę zdjęć przestępców seksualnych znanych z okrucieństwa, wiedząc, że małżeństwo trochę nad tym poślęczy i na jakiś czas będzie

miała je z głowy. Ochoa znajdował się w Chelsea, zaledwie kilka przecznic od miejsca zamieszkania dominy Andrei Boam. Już piętnaście minut później zadzwonił z informacją od jej współlokatorki: „Panna Boam w ostatni weekend wyjechała na urlop”. – Czy powiedziała, dokąd? – spytała Nikki. – Do Amsterdamu – odparł Ochoa. – Miasta, nie w aleję[8]. – Wyobraź sobie. Amsterdam. Dla dominy! – Taaa... – zgodził się. – Jeśli o mnie chodzi, wygląda to na urlop połączony z pracą zarobkową. – Skontaktuj się ze służbami celnymi. Niech sprawdzą jej paszport, abyśmy upewnili się, że faktycznie poleciała – zarządziła Heat. – Chociaż to wygląda na solidne alibi. A co ze zdjęciem księdza? – Niestety, nic. Ale... Przechadzka po tych klubach nie była całkowitą stratą czasu. Przesłuchiwałem w większości uległych i świetnie wpłynęło to na moje poczucie wartości. _______ Heat była ciekawa, co się dzieje na plebanii, ale ponieważ dostała SMS od Lauren Parry, która skończyła sekcję zwłok wielebnego Grafa, postanowiła pojechać do Wydziału Medycyny Sądowej i z drogi zadzwoniła do detektyw Hinesburg. – O co chodzi, Nikki? – spytała Sharon. – Jadę właśnie do Medycyny Sądowej i zastanawiam się, jakich odkryć dokonałaś przez ostatnie półtorej godziny. – Heat nie udało się usunąć irytacji z głosu, ale denerwowało ją, że to ona musiała się starać, aby uzyskać od podwładnej najświeższe wiadomości. Jedną z wątpliwych zalet Sharon Hinesburg było to, że wiele rzeczy, które się do niej mówiło, było dla niej zbyt trudnych do zrozumienia, jeśli więc w wypowiedzi Heat tkwiła nuta uszczypliwości, to Sharon nawet jej nie zauważyła. – Co masz zamiar powiedzieć temu sukinsynowi pisarzowi? – spytała Hinesburg. – Jeśli facet by mi wyciął taki numer, miałby przechlapane. Słyszysz, co mówię? Heat miała ochotę wrzasnąć tak głośno, aby Sharon popękały w uszach bębenki. Ale zamiast tego policzyła do trzech i spokojnie powtórzyła – Sharon! Gospodyni?! – A, racja. Pani... – rozległ się odgłos przerzucanych kartek. – Borelli – przynagliła ją Nikki. – Co Borelli powiedziała ci na temat zaginionych przedmiotów? – Całkiem sporo. Ta kobieta jest naprawdę niesamowita. Traktuje pracę jak misję. Zna każdy zakątek tego miejsca, zupełnie jakby prowadziła muzeum. – Słychać było, jak po drugiej stronie słuchawki Hinesburg przewraca więcej kartek. – Jak do tej pory najważniejszą sprawą jest zaginiony medalik z pudełka na biżuterię. – Jakiego rodzaju medalik? – Jakiś święty. – Przez chwilę słychać było stłumioną rozmowę – Hinesburg zasłoniła ręką słuchawkę – po czym odezwała się ponownie. – Medalik z wizerunkiem świętego Krzysztofa. – I mówi, że to jedyna rzecz, która zginęła? – spytała Heat. – Jak dotąd. Cały czas robimy razem inwentaryzację – dodała Hinesburg, upewniając się, że ton jej głosu wskazuje na to, jak bardzo jest zajęta. – Ale jest jeszcze inna sprawa. Pani B. mówi, że jakieś rzeczy wyglądają dziwnie. Drobiazgi. Koszule i skarpetki w szufladach nie są tak ładnie poukładane, jak ona to robi, książki też trochę nie w tej kolejności, kredens z porcelaną niby zamknięty, ale nie do końca. Do Nikki zaczynało docierać to, co słyszy, i nie były to wcale drobiazgi. Wyglądało na to, że ktoś czegoś szukał na plebanii, i było to metodyczne przeszukanie, a nie wyrywkowe, jak to

widziała w większości przypadków. Może nawet profesjonalne. Jej myśli pobiegły do kapitana Montrose’a. Czy on by zrobił coś takiego? – Sharon, rób dalej tę inwentaryzację, jeżeli nawet ekipa od zbierania dowodów robi to samo. Dołącz listę wszystkiego, co zostało przesunięte albo uszkodzone. Nawet jeśli by się wydawało bez znaczenia, rozumiesz? – Heat zerknęła na zegar na tablicy rozdzielczej. – Nie dam rady tam podjechać jeszcze przez jakiś czas, porozmawiaj więc z panią Borelli, o ile jest na to gotowa. Dowiedz się wszystkiego o wielebnym Grafie. Niezwykłe zwyczaje, sprzeczki, goście – wiesz, o co pytać. Przez moment panowała cisza. Następnie dotarła do Nikki trochę roztargniona odpowiedź Hinesburg: – Jasne, jasne. – Heat pożałowała, że jednak nie wysłała tam detektywa Ochoi, tak jak planowała. Nauczka na przyszłość. Zdecydowała, że sama zajrzy na plebanię i przesłucha gospodynię księdza. _______ Całe miasto było zakorkowane. Więcej ludzi w większej liczbie samochodów miało zawsze związek z pogodą, zwłaszcza z zimnymi porankami, kiedy temperatura spadała w okolice zera i hulał wiatr. Ciężko było znaleźć miejsce do zaparkowania. Tablice „Brak miejsc” stały przed każdym garażem nowojorskiego Centrum Medycznego sąsiadującego z Wydziałem Medycyny Sądowej. Przedzierając się Pierwszą Aleją, Heat widziała, że nawet miejsca dla gości przed wejściami były już pozajmowane przez inne wozy policyjne. Na Trzydziestej Czwartej zawróciła do swojej tajemnej postojowej broni, ogrodzonego parkingu przed szpitalem Bellevue. Oznaczało to co prawda spacer na piechotę w arktycznym wietrze, ale była to jedyna możliwość, jeśli nie chciała jeździć w kółko. Parkingowy siedział w cieple swojej budki i nie chciało mu się z niej wychodzić. Zobaczyła tylko jego palce dające znać przez zamarznięte okno, że może wjechać. Zanim wysiadła z samochodu, rzuciła okiem na telefon. Ponownie sprawdziła e-maile. Nie, nie przegapiła żadnego od Rooka, nic od niego nie dostała. „Jeszcze raz” – powiedziała sobie – „Tylko jeszcze jeden raz”. Nacisnęła „wyślij/odbierz” i patrzyła, jak ikonka się obraca. Nic to nie zmieniło i Nikki wiedziała tylko, że nadal jest w stanie emocjonalnego zawieszenia. Wbiegła po schodach do holu Wydziału Medycyny Sądowej. Nie czuła w ogóle policzków i lało jej się z nosa. Siedząca w recepcji Danielle przywitała Heat swoim zwykłym słonecznym „Cześć!” i otworzyła bramkę bezpieczeństwa. W małym pomieszczeniu, które nowojorska policja zagospodarowała dla odwiedzających to miejsce pracowników, trzy z czterech boksów były zajęte przez detektywów rozmawiających przez telefony. Mieli tu włączony grzejnik, więc Nikki zrzuciła płaszcz. Popatrzyła na stertę kurtek na oparciu jednego z krzeseł i jej wybór padł na pusty wieszak. Akurat wtedy komórka dała jej znać wibrowaniem, że ktoś dzwoni. Nie znała numeru, który pokazał się jej na wyświetlaczu, ale znała prefiks. Dzwoniono z centrali. Montrose napisał jej wcześniej w SMS-ie, że tam jest. Nikki nie chciała wdawać się z nim w dyskusję w momencie, gdy miała obok siebie kolegów policjantów, ale stwierdziła, że przynajmniej nawiąże kontakt i ustali termin następnej rozmowy. – Heat – powiedziała. – Czy to ta słynna Nikki Heat? – Nie znała tego głosu, ale cały rozbrzmiewał uśmiechami i, jak na jej gust, trochę z tym przesadził. Odezwała się neutralnym tonem, którego używała wobec telemarketerów. – Detektyw Heat przy telefonie. – Słyszałem, że już niedługo – odparł jej rozmówca. – Pani detektyw, tu Zach Hamner, starszy współpracownik administracyjny w Dziale Prawnym. Dzwonię, aby osobiście pani pogratulować zdania egzaminu na porucznika.

– Och. – Nikki chciała wyjść na zewnątrz, ale w odróżnieniu od rodzin w żałobie i jej własnego poczucia przyzwoitości starała się nie korzystać z komórki w przestrzeni publicznej tego budynku. Tak więc usiadła na pustym krześle i schowała się w boksie, wiedząc, że i tak nie da jej to ani odrobiny prywatności. – Dziękuję. Przepraszam, ale trochę mnie pan tym zaskoczył. – Nie ma sprawy. Nie tylko wypadła pani dobrze, pani detektyw, lecz także uzyskała wspaniały wynik. Potrzebujemy tak dobrych policjantów jak pani, niech awansują w wydziale. Owinęła dłoń wokół słuchawki. – Jeszcze raz, panie Hamner. – Zach. – Zach. Doceniam te miłe słowa. – Jak już powiedziałem, nie ma sprawy. Dzwonię, bo chciałbym się upewnić, że kiedy przyjdzie pani do nas po kopię wyników, wpadnie się pani przywitać. – Oczywiście – odparła, a potem się zastanowiła. – To jest w Kadrach. Ale pan nie jest z Kadr, prawda? – Jasne, że nie. Jestem na górze, u zastępcy komisarza do spraw prawnych. Proszę mi wierzyć, i tak wszystko przechodzi przez moje biurko – powiedział tonem zdradzającym wysokie mniemanie o sobie. – To kiedy mogę się pani spodziewać? – No cóż, jestem teraz w Wydziale Medycyny Sądowej. Prowadzę śledztwo. – Jasne – odrzekł – w sprawie tego księdza. – Sposób, w jaki to powiedział, przekonał Nikki, że Zach Hamner lubi się popisywać swoją wszechstronną wiedzą. Facet, który zna wszystkie odpowiedzi. Kwintesencja niezbędnika. Czego od niej chciał? Powtórzyła w myślach swój rozkład dnia. Sekcja zwłok... Montrose, taką miała nadzieję... spotkanie ekipy... plebania... – Może jutro? – Miałem nadzieję na dzisiaj. – Zamilkł na chwilę, a gdy nie dostał odpowiedzi, kontynuował: – Mam jutro zapchany dzień. Spotkajmy się wcześnie rano. Proponuję śniadanie. Dokumenty może pani podpisać później. – Heat zgodziła się, czując nacisk ciężaru walca parowego. Podał jej nazwę baru na Lafayette, powiedział, że spotkają się o siódmej, i rozłączył po kolejnych gratulacjach. _______ – Masz jakieś wieści od podróżnika? – spytała Lauren Parry w biurze przylegającym do sali, w której były przeprowadzane sekcje zwłok. Podniosła głowę i spojrzała na przyjaciółkę znad komputera. Lekarka sądowa była ubrana w przepisowy kombinezon, jak zwykle poplamiony krwią i innymi płynami. Widziała reakcję Nikki i ze stojącego za nią krzesła zdjęła swoje ochronne okulary z pleksi. – Może usiądziesz? – U mnie wszystko w porządku. – Heat, która właśnie włożyła czysty kombinezon przeznaczony dla gości, oparła się o ścianę wąskiej poczekalni i przez szklaną szybę wpatrywała się w stojący przed nią rząd stołów. Na najbliższym leżało nakryte prześcieradłem ciało wielebnego Geralda Grafa. – Kłamczucha – odparła jej przyjaciółka. – Jeśli tak wygląda „w porządku”, to nigdy nie chcę wiedzieć, kiedy nie jest w porządku. Nikki spojrzała ponownie na Lauren. – No dobrze, poprawię to na „dojdę do siebie”. Tak mi się wydaje. – Przerażasz mnie, Nikki. – Już dobrze, dobrze... – Heat zdała Lauren relację z porannej niespodzianki: triumfalnego powrotu Rooka do Gotham w celu świętowania zakończenia jego misji – świętowania, do którego ona nie została zaproszona – i jakby tego było mało, nawet nie zadzwonił, że już wrócił. – O, kurde. – Lauren zmarszczyła brwi. – Jak sądzisz, co tu jest grane? Nie myślisz

chyba, że on... – zamilkła i potrząsnęła przecząco głową. – Że co? – spytała Nikki. – Że związał się z kimś innym? Możesz to powiedzieć. Chyba nie myślisz, że się nad tym nie zastanawiałam? – Nikki odsunęła na bok kilka czarnych myśli. – Jak zostajesz wystarczająco długo sama, Laur, to wyobrażasz sobie różne rzeczy. Potem, miesiąc później otwierasz gazetę i okazuje się, że niektóre z nich są prawdą. – Oderwała się od ściany i wyprostowała. – Dość tego. On wrócił. Uporządkujemy to wszystko. – Nie wyraziła głośno wątpliwości, ale były czytelne. – Cieszę się, że tobie i Ochoi się układa. Lauren na chwilę zamurowało. A potem się uśmiechnęła. Oczywiście, przed Nikki żaden romans się nie ukryje. – Tak, dobrze nam z Miguelem. – Wiesz, mogłabym cię znienawidzić – powiedziała Nikki, gdy szły w stronę drzwi. _______ Dwoje innych lekarzy sądowych pracowało na pierwszym i trzecim stole. Nikki weszła do sali autopsji i powtórzyła sobie po cichu mantrę, której nauczyła ją Lauren całe wieki temu, podczas jej pierwszego pobytu w tym miejscu. – Oddychaj przez usta, to oszuka twój mózg. – Jak zawsze, Heat dodała do tego: – Prawie, ale niezupełnie. – Na początek kilka niepodważalnych faktów, a potem pokażę ci nieprawidłowości – powiedziała Lauren Parry, gdy podeszły do ciała Grafa. – Potwierdził się przedział czasowy godziny śmierci. Między dwudziestą a dwudziestą drugą. Powiedziałabym, że bliżej dwudziestej drugiej. – Czyli czas zgonu to mogła być dwudziesta pierwsza trzydzieści? – Mniej więcej. – Lekarka zawinęła stronę wokół podkładki do pisania, pokazując szkice ludzkiego ciała leżącego na wznak oraz na brzuchu, na których poczyniła notatki. – Ślady i oznaki. Przebadałam już gałki oczne oraz szyję, tutaj i tutaj. – Długopisem wskazywała każde miejsce na szkicach. – Liczne otarcia i stłuczenia. Bolesne, ale nie śmiertelne. Żadnych połamanych kości. Wszystko pasuje do praktyk dominacji i uległości. Nikki zaczęła myśleć, że przyczyną śmierci duchownego faktycznie mogła być sesja BSDM, która wymknęła się spod kontroli, ale dopuszczała też inne rozwiązania. – Jeszcze trzy niewielkie odkrycia warte zbadania – mówiła dalej Lauren. Poprowadziła Nikki przez pokój do jednej z szafek. Uchyliła szklane drzwiczki i zdjęła z półki błękitne kartonowe wiaderko z dowodami. Nikki przypomniała sobie, jak Rook po pierwszej wizycie w tym miejscu oświadczył, że już nigdy więcej nie kupi kubełka z kurczakiem. Lauren wyjęła małą plastikową fiolkę z napisem „GRAF” i podała ją Nikki. – Widzisz tę plamkę? Detektyw podniosła fiolkę pod światło. Na dnie pojemniczka znajdowała się ciemna plamka wielkości kęsa bekonu. – Znalazłam to pod paznokciem – kontynuowała Parry. – Pod mikroskopem wygląda jak fragment skóry, ale nie pasuje do rzemieni, którymi miał związane nadgarstki, ani do obroży. – Włożyła fiolkę z powrotem do wiaderka. – Zbadam to w laboratorium. Następnie zaprowadziła Nikki do szafy osuszającej, do której wkładano ubrania ofiar, aby móc zachować ślady DNA do testów. Wiszące tam poplamione krwią ubrania licznych ofiar zostały porozdzielane płachtami brązowego papieru. Z brzegu Heat dostrzegła czarne ubranie Grafa i jego białą koloratkę. – Ciekawa sprawa z tym kołnierzykiem. Jest na nim malutka plamka krwi. Dziwne, biorąc pod uwagę fakt, że żaden fragment skóry powyżej ramion ani na rękach Grafa nie był uszkodzony. – Racja – stwierdziła Nikki, rozważając możliwości. – To może być krew napastnika albo zabójcy. – Albo osoby dominującej, kto wie? – Lauren miała rację. Ten dowód równie dobrze mógł pochodzić od kogoś zranionego podczas sesji tortur, kto upchnął ciuchy i uciekł w panice. –

To również wyślemy do testów DNA na Dwudziestą Szóstą. Następnie Lauren zawołała jednego z sanitariuszy, który pomógł jej przewrócić na bok ciało księdza. Plecy były pokryte pręgami od ciosów pejczem, na których widok Nikki głęboko wciągnęła powietrze przez nos, czego od razu pożałowała. Wytrzymała jednak i przysunęła się bliżej, ponieważ lekarka sądowa wskazała na geometryczny wzór. – Jedno z tych stłuczeń jest inne niż pozostałe – powiedziała Lauren. Jej wyczulone na takie szczegóły oko pomogło już Heat przy wielu sprawach. Ostatnio, gdy dostrzegła ślady zostawione przez sygnet rosyjskiego zbira, który zabił słynnego dewelopera nieruchomości. To prostokątne otarcie w dolnej części kręgosłupa miało długość pięciu centymetrów i równomiernie rozmieszczone poziome linie. – Wygląda jak ślad zostawiony przez małą drabinkę – stwierdziła Heat. – Zrobiłam kilka zdjęć, wyślę ci e-mailem wraz z moim raportem. – Parry skinęła głową sanitariuszowi, który delikatnie odwrócił Grafa na wznak i wyszedł z pokoju. – Kochane nieprawidłowości – odezwała się Heat. – Jeszcze nie skończyłam, pani detektyw. – Lauren ponownie wzięła do ręki swoją podkładkę do pisania. – Teraz przyczyna śmierci. Moim zdaniem to uduszenie wskutek zaciśnięcia czegoś na szyi. – Rano wahałaś się co do tego – przypomniała jej Nikki. – To prawda. Były jednak pewne przesłanki. Oczywiste okoliczności, skórzana obroża, przekrwione gałki oczne i tak dalej. Wycofałam się jednak z tego, bo dostrzegłam coś, co mogło oznaczać rozległy zawał serca. – Błękitnawy kolor, który widziałam przy opuszkach palców i na jego nosie? – domyśliła się Heat. – Przepraszam bardzo, kto tu jest lekarzem sądowym? – Trochę się od ciebie nauczyłam. Atak serca mógłby wykluczyć, że to było morderstwo. – Nie zgadniesz. On naprawdę miał atak serca. Okazuje się, że zawał nie był śmiertelny, ksiądz udusił się, zanim atak się skończył, ale diabli wiedzą, co zabiłoby go najpierw. Heat popatrzyła na przykryte zwłoki. – Powiedziałaś, że czuć było od niego papierosy i alkohol. – I stan jego organów wewnętrznych to potwierdza, ale... – Lekarka spojrzała na Nikki w znaczący sposób i odchyliła prześcieradło. – Zerknij na te poparzenia na skórze. Spowodowało je urządzenie elektryczne. Najprawdopodobniej elektryczny przezskórny stymulator nerwowy – powiedziała Lauren, mając na myśli przenośny generator na prąd elektryczny używany podczas tortur seksualnych. – Widziałam to urządzenie. Natknęłam się na nie, gdy pracowałam w obyczajówce. – To wiesz również, że ostrzegają, aby nie używać go nigdy w okolicach klatki piersiowej. – Zsunęła niżej prześcieradło, aby odsłonić tors Grafa, na którym poparzenia elektryczne były bardzo silne, zwłaszcza w okolicy serca. – Moim zdaniem wygląda to tak, jakby ktoś chciał zadać mu ogromny ból. – Pytanie: dlaczego? – zastanowiła się Nikki. _______ Wjechały razem na pierwsze piętro. – Mam do ciebie pytanie – odezwała się Heat. – Czy widziałaś już wcześniej coś takiego? – Oparzenia przezskórnym elektrycznym stymulatorem nerwowym tak poważne jak te? Nie aż takie. Ale słyszałam o kimś, kto miał coś podobnego – odparła Lauren, gdy doszły do drzwi biura Wydziału Policji. – Ten aktorski dzieciak, który zawsze wpadał w jakieś tarapaty i zginął w 2004 albo 2005. – Gene Huddleston junior? – spytała Nikki.

– Tak, on. – Ale on został zastrzelony. Jakaś historia z narkotykami, zgadza się? – Tak – potwierdziła Lauren. – To się stało, zanim zaczęłam tu pracować, ale słyszałam, że też miał na całym ciele takie oparzenia. To był dzikus. Ustalili, że miał więcej dziwactw. Biuro Wydziału Policji było puste. Nikki zdjęła płaszcz z wieszaka, ale zanim wyszła, usiadła przy jednym z komputerów. Zalogowała się na serwerze wydziału i poprosiła o cyfrową kopię dokumentacji w sprawie Gene’a Huddlestona juniora. _______ Kobieta stojąca dotąd obok błękitnej aksamitnej liny odgradzającej ścianę honorową ze zdjęciami i tablicami pamiątkowymi zrobiła krok w stronę Heat przechodzącej właśnie przez przedsionek do holu posterunku. – Przepraszam, czy pani jest detektyw Nikki Heat? – Tak, to ja. – Nikki przystanęła, ale rzuciła od razu szybkie spojrzenie na uniesioną rękę kobiety. Ktoś postanowił, że w tym roku jest sezon polowań na policjantów, nawet na posterunkach, w związku z czym Heat była ostrożna. Ale kobieta trzymała w ręku tylko wizytówkę, na której można było przeczytać: – Tam Svejda, reporter miejski, New York Ledger. – Zastanawiałam się, czy znalazłaby pani czas, aby odpowiedzieć na kilka pytań. Heat uprzejmie odwzajemniła uśmiech, ale odpowiedziała: – Przykro mi, pani... – Ponownie spojrzała na wizytówkę. Nikki widziała już kiedyś to nazwisko, ale nie była pewna, jak się je wymawia. – Szfej-da – pomogła jej tamta. – Mój ojciec jest Czechem. – Proszę się nie przejmować, każdy ma z tym problem. Niech mi pani mówi „Tam”. – Obdarzyła Nikki ciepłym uśmiechem, odsłaniając rząd perfekcyjnie równych błyszczących zębów. W rzeczy samej, cała wyglądała jak supermodelka: wysoka i szczupła blondynka z modną fryzurą, dużymi zielonymi oczami, z których wyzierała inteligencja i figlarność, wystarczająco młoda, aby nie używać mocnego makijażu – była przypuszczalnie przed trzydziestką. Taki wygląd bardziej pasował do reporterki telewizyjnej niż dziennikarki prasowej. – W porządku, może być Tam – zgodziła się Nikki. – Ale jestem tutaj tylko minutę i zaraz wychodzę. Naprawdę mi przykro. – Zrobiła krok w stronę wewnętrznych drzwi, ale dziennikarka podążyła za nią. Jednocześnie wyjmowała swój reporterski notatnik. Spiralny ampad[9], identyczny z tym, którego używała Heat. – Minuta w zupełności wystarczy, nie będę pani dłużej zatrzymywać. Czy zaklasyfikuje pani śmierć wielebnego Grafa jako morderstwo czy wypadek? – No dobrze, tylko krótko, panno Svejda – odparła Nikki, bezbłędnie wymawiając nazwisko. – Na tym etapie śledztwa jeszcze jest zbyt wcześnie, aby wyrokować jedno albo drugie. Reporterka podniosła wzrok znad notatek. – Sensacyjne morderstwo – ksiądz z plebanii torturowany i zabity w lochu praktyk sadomasochistycznych – i pani naprawdę chce mi wcisnąć taki kit? Oklepane „bez komentarza”? – Co pani wydrukuje, to pani sprawa. Śledztwo jest na początkowym etapie. Obiecuję, że gdy będziemy mieli coś, czym będziemy mogli się podzielić, zrobimy to. – Jak każdy dobry przesłuchujący, Heat zdobywała informacje, nawet jeśli to ona sama była przesłuchiwana. Z zainteresowania Tam Svejdy sprawą Grafa wywnioskowała, że nie jest jedyną, która czuje, że wchodzi tutaj w grę coś więcej niż tylko kolejne zabójstwo. – Trzymam panią za słowo – odrzekła reporterka i dodała, nie tracąc ani chwili: – A co może mi pani powiedzieć na temat kapitana Montrose’a? – Heat przyglądała się jej uważnie, wiedząc, że nawet z następnym „bez komentarza” musi być bardzo ostrożna. To nie ona będzie to pisać, tylko Tam Svejda, i Nikki nie chciała być inspiracją plotkarskich wypocin o milczących

gliniarzach. – Jeśli to dla pani niezręczny temat, możemy o tym porozmawiać prywatnie – powiedziała w końcu Svejda. – Słyszę po prostu o tej sprawie dużo niezbyt pochlebnych rzeczy i jeśli może pani naprowadzić mnie na właściwe tory, wyświadczy mu pani przysługę. Jeśli te pogłoski rzeczywiście są nieprawdziwe. – Nie myśli pani chyba, że dodam powagi plotkom, prawda? – detektyw Heat starała się uważnie dobierać słowa. – Myślę, że będzie najlepiej, jeśli wrócę do pracy nad sprawą wielebnego Grafa, bym mogła dostarczyć pani solidnych informacji. W porządku, Tam? Reporterka skinęła przytakująco głową i odłożyła notes na bok. – Muszę przyznać, pani detektyw, że Jamie oddał pani sprawiedliwość. – Widząc zmarszczone brwi Nikki, wyjaśniła: – Mam na myśli ten artykuł o pani. Spotkanie z panią, obserwowanie, jak pani sobie radzi – Rook z całą pewnością dobrze panią wyczuł. To dlatego dostaje okładki i Nagrody Pulitzera. – Tak, jest naprawdę dobry. – „Jamie – pomyślała Nikki.– Nazwała go Jamie”. – Widziała pani jego zdjęcie w porannym wydaniu z tą superlaską, Jeanne Callow? Ten łobuz bierze się ostro do roboty, prawda? Nikki zamknęła na chwilę oczy i bardzo chciała, aby Tam Svejda zniknęła w magiczny sposób, zanim je otworzy. Niestety, tak się nie stało. – Tam, już jestem spóźniona. – Och, nie zatrzymuję dłużej. I proszę pozdrowić Jamiego. Oczywiście jeśli będzie się pani z nim kontaktowała. Heat miała nieodparte wrażenie, że ma więcej wspólnego z Tam Svejdą niż tylko reporterski kołonotatnik. Bardzo możliwe, że był to reporter Rook. _______ Kiedy detektyw Heat wróciła do sali odpraw, Montrose siedział przygarbiony w biurowym fotelu za zamkniętymi drzwiami, plecami do świata, patrząc przez okno w dół na Osiemdziesiątą Drugą Zachodnią. Mógł widzieć, jak Nikki wjeżdżała na znajdujący się poniżej parking należący do posterunku, ale nawet jeśli widział, nie wykonał żadnego ruchu, aby się z nią przywitać czy choćby na nią spojrzeć. Heat szybko przeskanowała notki „Gdy cię nie było” w swoim dzienniku policyjnym, nie zauważyła nic, co nie mogłoby poczekać, i ruszyła w kierunku drzwi Montrose’a. Czuła, jak jej serce przyśpiesza. Słysząc stukanie w szybę, kapitan wezwał ją do środka, nawet się nie odwracając. Nikki zamknęła za sobą drzwi i stała, wpatrując się w tył jego głowy. Po pięciu trwających wieczność sekundach wyprostował się w fotelu i obrócił, aby na nią spojrzeć, jakby pragnął wyrwać się z jakiegoś transu i wrócić do rzeczywistości. – Słyszałem, że miałaś dzień pełen wrażeń – przywitał ją. – Dużo się działo, szefie. – Wskazał jej gestem fotel dla gości. – Chcesz się zamienić? Ja spędziłem karny poranek w Pałacu Łamigłówek – powiedział, używając niepochlebnego slangowego określenia Kwatery Głównej Policji używanego przez policjantów. Następnie potrząsnął głową. – Przepraszam. Obiecałem, że nie będę narzekać, ale gdzieś to musiało wypłynąć. Wzrok Nikki pobiegł do parapetu i stojącego na nim oprawionego zdjęcia przedstawiającego kapitana i Paulettę. Wtedy zdała sobie sprawę, że Montrose nie wyglądał przez okno, lecz wpatrywał się w zdjęcie. Minął już prawie rok od śmierci żony kapitana potrąconej na przejściu dla pieszych przez pijanego kierowcę. Ze stoickim spokojem znosił ból, ale jego piętno miał wyraźnie wypisane na twarzy. Nagle Nikki pożałowała, że zainicjowała to spotkanie, ale było już za późno. – Dzwoniłaś w konkretnej sprawie? – Tak, chodzi o tego księdza, wielebnego Grafa. – Uważnie wpatrywała się w kapitana, lecz nawet nie drgnął. – Rozpracowuję najpierw kwestię praktyk dominacji i uległości oraz

sadomasochizmu. – To jak najbardziej ma sens. – Wciąż tylko słuchał. – Są podejrzenia, że ktoś przeszukał plebanię i zaginął jakiś przedmiot albo przedmioty. – Montrose nic nie odpowiedział. – Wysłałam tam Hinesburg, aby to zbadała. – Hinesburg? – W końcu jakaś reakcja. – Wiem, wiem, to długa historia. Sama się tym zajmę i pomogę jej. – Nikki, jesteś najlepsza w tej robocie ze wszystkich, których do tej pory widziałem. Lepsza ode mnie, a to znaczy... no cóż, całkiem niezła. Mówi się, że możesz niedługo dostać złotą belkę, i nie wyobrażam sobie nikogo innego, kto bardziej by na nią zasługiwał. Dałem moją rekomendację, co, biorąc pod uwagę, jak się sprawy mają, może nie być dla ciebie najlepszą wizytówką. – Dziękuję kapitanie, to dla mnie dużo znaczy. – Więc o czym chciałaś ze mną porozmawiać? Heat próbowała za wszelką cenę mówić swobodnie. – Jedna rzecz tak naprawdę. Gdy byłam rano na plebanii, aby potwierdzić tożsamość ofiary, gospodyni powiedziała, że był tam pan poprzedniej nocy. – Zgadza się. – Rozbujał się lekko w kierowniczym fotelu, ale wciąż na nią patrzył. Heat dostrzegła w jego oczach ledwo zauważalny błysk stali i poczuła, jak jej determinacja sypie się w gruzy. Wiedziała, że jeżeli wypowie pytanie, które chciała zadać, uruchomi coś, czego nigdy nie będzie w stanie cofnąć. – I? – zapytał. Nikki zapadła się w sobie. Co miała powiedzieć? Że chciała, aby się usprawiedliwił? Aby wyjaśnił to wszystko: swoje niekonsekwentne zachowanie, plotki o Wydziale Spraw Wewnętrznych, a teraz też naciski mediów? Jedno tylko pytanie dzieliło Heat od potraktowania kapitana jak podejrzanego. Przemyślała wszystko na temat tego spotkania, z wyjątkiem jednej kwestii: jej niechęci, aby zepsuć stosunki z powodu plotek i pozorów. – Chciałam tylko zapytać o pana pogląd na tę sprawę. Ciekawa jestem, czy dowiedział się pan czegoś. Czy zorientował się, że kłamała? Nikki nie była w stanie tego stwierdzić. Chciała tylko jak najszybciej wyjść. – Nie, niczego przydatnego – odparł kapitan. – Chcę, abyś drążyła temat, nad którym pracujesz, tę sprawę praktyk sadomasochistycznych. – Następnie, dając jej do zrozumienia, że wie dokładnie, dlaczego o to pyta, dodał: – Wiesz, Nikki, to może wydawać się niezwykłe, że dowódca posterunku osobiście odpowiada na zgłoszenie o zaginięciu. Ale jak sama wkrótce się przekonasz, jeśli dostaniesz awans, w tej pracy chodzi o pozory i gesty. A ty ignorujesz to na własne ryzyko. Znika znaczący mieszkaniec mojego rewiru, duchowny kościoła, i co ja mam zrobić? Jasne, że nie poślę Hinesburg, prawda? – Oczywiście, że nie. – W tym momencie zauważyła, że kapitan bawi się plastrem opatrunkowym na kciuku. – Przecieka panu opatrunek. – To? Nic takiego. Penny ugryzła mnie dziś rano, gdy rozczesywałem jej sierść na łapie. – Podniósł się z fotela i dodał: – Tak to już ze mną jest, Nikki Heat. Nawet mój pies obraca się przeciwko mnie. _______ Powrotna droga do biurka była dla Heat niczym spacer pod wodą w ołowianych butach. Tylko mały krok dzielił ją od zniszczenia stosunków z mentorem. Jedynie dzięki temu, jak wyreżyserował to dziwaczne spotkanie, zdołała tego uniknąć. Mylić się jest rzeczą ludzką, ale Nikki chciała być jedyną, która nie popełnia błędów. Ogarnęła ją złość na samą siebie, na to, że dała się omamić plotkom i podjęła decyzję, że skupi się na tym, co robiła najlepiej – solidnej pracy policjantki – i będzie unikać dostania się na języki plotkarzy.

Na monitorze jej komputera rozbłysła ikonka powiadamiająca, że przybył plik dokumentów sprawy, o który poprosiła w archiwum. Jeszcze niedawno realizacja takiego zamówienia zajęłaby przynajmniej cały dzień albo wymagałaby osobistej wizyty, aby przyśpieszyć sprawę. Dzięki skomputeryzowaniu wszystkich danych departamentu, zainicjowanemu przez zastępczynię komendanta Phyllis Yarborough, która wprowadziła technologię nowojorskiej policji w dwudziesty pierwszy wiek, detektyw Heat miała u siebie plik PDF śledztwa z 2004 roku w kilka minut po złożeniu na niego zamówienia. Otworzyła go. Zawierał szczegółowy opis morderstwa Gene’a Huddlestona juniora, marnotrawnego jedynaka zdobywcy Oscara. Życie tego dzieciaka potoczyło się tragicznie – z bogactwa do alkoholizmu. Wyrzucony z dwóch uczelni za skandale seksualne i zażywanie narkotyków, stał się dilerem narkotykowym i w końcu zginął gwałtowną śmiercią. W pierwszej kolejności Nikki przeskanowała dokumentację, szukając jakichkolwiek zdjęć oparzeń przezskórnym elektrycznym stymulatorem nerwowym, o których wspominała Lauren Parry, ale przy pierwszym podejściu nic nie znalazła. Z przyzwyczajenia kliknęła na stronę z harmonogramem, w którym byli wymienieni śledczy prowadzący tę sprawę, aby sprawdzić, czy zna któregoś z nich. A potem zobaczyła nazwisko głównego detektywa i poczuła, jak robi jej się słabo. Opadła ciężko na fotel i tylko wpatrywała się w ekran.

ROZDZIAŁ TRZECI

Pierwszą czynnością Heat po kliknięciu malutkiego czerwonego kwadracika i zamknięciu pliku z dokumentacją sprawy Huddlestona był telefon do Lauren Parry. Początkowo Nikki próbowała zbyt wiele nie myśleć o tym, czego się dowiedziała, aby się nie wycofać ze sprawy. To była śmierć dobrej pracy policyjnej. Gromadź fakty, ale ufaj swoim instynktom. Zwłaszcza tym, które podpowiadają ci, jakie fakty gromadzić. – Tak szybko? – zapytała Lauren, podnosząc słuchawkę. – Zostawiłaś coś tutaj? Klucze? Raz się komuś zdarzyło coś takiego i zapewniam cię, że nie chcesz wiedzieć, gdzie je znalazłam. – Masz rację, nic nie zostawiłam. – Chociaż była sama w sali odpraw, obejrzała się przez ramię, zanim zaczęła dalej mówić. – Słuchaj, widziałam jak bardzo wszyscy byliście zajęci dziś rano w B-23. – No już dobrze, z czym mam się pospieszyć? – Z koloratką księdza. Tą z plamką krwi. Możesz to przepchnąć na początek kolejki? – Masz już kogoś na oku? Heat cały czas miała w pamięci opatrunek na palcu kapitana Montrose’a. Chciała odpowiedzieć Lauren, że nie ma, ale odparła: – Kto wie? Ale to tak samo niepewne jak cokolwiek innego. – Zanim lekarka odpowiedziała, Nikki usłyszała szelest papierów. – Jasne, mogę to wysłać do analizy. Ale wiesz, tak czy inaczej zajmie to trochę czasu. – To zacznijmy tę imprezę. – A ja potem będę wciskała gaz do dechy. – Lauren zaśmiała się – Skoro już rozmawiamy, to wysłałam ci właśnie mój raport. – Nikki spojrzała na monitor i zobaczyła, że czeka na nią e-mail. – Zwróć szczególną uwagę na notatkę, którą tam dodałam. Ekipa śledcza przeszukała dokładnie tę komnatę tortur – kilka włosów, możesz sobie wyobrazić? – Ale trafili też na coś, co wygląda jak odprysk paznokcia. – Nikki odtworzyła w pamięci obraz martwego księdza przywiązanego do drewnianej ramy i przypomniała sobie, że jego paznokcie były całe. Przyjaciółka potwierdziła ten fakt. – Zbadałam właśnie jeszcze raz jego ciało i paznokcie u rąk ani u nóg nie noszą śladów obcinania. – A więc może to należeć do kogoś, kto się nad nim znęcał – stwierdziła Heat. – Zakładając, że nie są to pozostałości z wcześniejszej sesji. – Ta możliwość mogła okazać się nic nie warta dla sądu, ale w śledztwie mogła wyjść na prowadzenie. Zanim się rozłączyły, Lauren zaproponowała, że również ten test przepchnie w kolejce. _______ – Jak idzie? – spytała Heat, wchodząc do będącej wcześniej magazynem kabiny audiowizualnej, w której Raley przeglądał wideo z kamery bezpieczeństwa w Więzach Przyjemności. – Świetnie, pani detektyw – odparł, nie podnosząc głowy znad monitora. – To miejsce nie jest tak popularne, jak by się wydawało, więc przelatuję przez te taśmy. – I dlatego jesteś królem monitoringów. – Obeszła z tyłu jego stół i przerzuciła odbitki, które detektyw do tej pory wydrukował. – Jakieś ślady wielebnego Grafa? – Żadnych – odrzekł. – A jeśli już o tym mowa, rzuć okiem na gościa na smyczy, w drucianej masce, z ustami zapiętymi na suwak. To zupełnie jak odrzucone sceny z Pulp Fiction. – Albo z Best in Show[10] – dodała Heat, przyglądając się odbitce. Oprócz członków ekipy sprzątającej i Roxanne Paltz Nikki nie rozpoznała nikogo z tuzina osób, których twarze Raley wyodrębnił. – Chcę pokazać te zdjęcia gospodyni księdza. Za ile skończysz?

Raley zatrzymał odtwarzacz i odwrócił się do niej. – Przepraszam, ale czy tak się zwraca do króla? – Dobrze, wygrałeś. Za ile skończysz... najjaśniejszy panie? – Daj mi jeszcze dwadzieścia minut. Popatrzyła na zegarek. Pora lunchu dla tych, którzy mieli wystarczająco dużo szczęścia, aby go zjeść, dawno minęła. Zapytała Raleya, jaką chce kanapkę, i obiecała wrócić za piętnaście minut. Gdy zamknęła drzwi, usłyszała jego stłumiony krzyk: – Halo?! Powiedziałem dwadzieścia! – i uśmiechnęła się. Delikatesy Andy’s Deli zapewniały dowóz do klienta, ale Nikki miała ochotę na spacer, nawet przy zimnej pogodzie. Nie, zwłaszcza przy zimnej pogodzie. Cały dzień miała dużo na głowie i coś pierwotnego kazało jej wyjść na zewnątrz, aby zażyć ruchu. Wiatr zaczął przycichać, łagodząc nieco zimowe powietrze, ale po spadku temperatury do czterech stopni wciąż było przenikliwie zimno i to odczucie nadawało Nikki wigoru. Wychodząc zza rogu przy Columbus Circle, usłyszała za sobą głośny trzask i obejrzała się. Duży SUV przedzierał się pomalutku z Osiemdziesiątej Drugiej na prawo i jedno z jego wielkich kół rozkruszyło płat lodu w kratce ściekowej, wyrzucając zamarznięte kawałki na krawężnik. Heat chciała zobaczyć, kto jeszcze jeździ po mieście tymi zużywającymi tyle benzyny szerokimi olbrzymami, ale nie zdążyła. Chrapliwy silnik wystrzelił i SUV zarzuciło w uliczny korek, a wkrótce połknął go jego cichnący ryk. – Kompleks małego fiuta[11] – rzucił mijający ją doręczyciel poczty i Nikki się roześmiała. Uwielbiała Nowy Jork i wszystkich jego dowcipnych mieszkańców. Kiedy bufetowy u Andy’ego przygotowywał kanapki, Nikki ponownie rzuciła okiem na telefon i skrzynkę e-mailową. Nic nie przyszło od Rooka, odkąd sprawdzała ostatnio, czyli tuż przed złożeniem zamówienia. Z półki z przyprawami wzięła dwie saszetki miodu do mrożonej herbaty i znów rzuciła okiem na ekran telefonu. W końcu pomyślała: „Chrzanić to” – i wcisnęła numer Rooka. Nigdy nie odbierał, jego aparat przerzucał rozmowy od razu do poczty głosowej. Gdy słuchała nagranego głosu Rooka, niepewna, co chce mu powiedzieć, stojący za nią mężczyzna czekający na kanapkę z tuńczykiem na chlebie żytnim rozpostarł gazetę. Nikki ponownie stanęła twarzą w twarz ze szczerzącymi zęby w uśmiechu przed Le Cirque dziennikarzem Jamiem i jego seksowną agentką. Heat rozłączyła się, nie zostawiając wiadomości, zapłaciła za kanapki i wybiegła na przenikliwy ziąb, przeklinając samą siebie za zniżenie się do poziomu ścigania faceta. _______ Emocje Sharon Hinesburg zawsze były wypisane na twarzy, więc kiedy Heat wpadła niezapowiedziana na plebanię, Sharon wyglądała, jakby właśnie otworzyła lodówkę i poczuła smród nieświeżego mleka. Nikki nie przejmowała się tym. Jej decyzja o wysłaniu Hinesburg na plebanię była błędem i Heat nie miała zamiaru dopuścić się więcej zaniedbań. Postanowiła przejąć dowodzenie, tym bardziej że po kilku godzinach na miejscu Hinesburg była w stanie tylko powtórzyć informacje o zaginionym medaliku i naruszonych szufladach z ubraniami. Heat już wiedziała o tym zarówno ze swojej rozmowy z gospodynią, jak i od ekipy zbierającej dowody. Nikki odniosła nieodparte wrażenie, że głównym zajęciem detektyw Hinesburg na plebanii było oglądanie z gospodynią talk show The View. Nie zbeształa jednak podwładnej. Hinesburg była, i zawsze będzie, tylko Hinesburg. Heat doszła do wniosku, że nie ma sensu przenosić na Sharon złości na siebie samą za to, że reporterzy, polityka departamentu i niepokój o szefa odciągnęły ją od rozmowy z gospodynią aż do popołudnia. – Mam nadzieję, że nie ma pani nic przeciwko temu, pani Borelli – zaczęła Nikki, gdy

usiadły przy stole w kuchni – ale musimy zadać kilka pytań teraz, gdy jeszcze pani wszystko pamięta. Rozumiem, że to ciężki okres, ale może da pani radę? Obwódki oczu starszej kobiety były spuchnięte i zaczerwienione, ale spojrzenie miała czyste i silne. – Chcę wam pomóc znaleźć tego, kto to zrobił. Jestem gotowa. – Wróćmy do momentu, zanim widziała pani wielebnego Grafa po raz ostatni. I przepraszam, jeśli już to pani omawiała z detektyw Hinesburg. – Nie, ona nie pytała mnie o nic takiego – odrzekła pani B. Hinesburg demonstracyjnie przerzuciła stronę w swoim bloczku do pisania. – Powiedziała mi pani, że widziała go ostatni raz wczoraj rano o dziesiątej albo o dziesiątej piętnaście – powiedziała, cytując informację, która została podana w zgłoszeniu zaginięcia. Nikki uśmiechnęła się do starszej kobiety i rzekła: – Dobrze, zacznijmy od tego. – Po upływie pół godziny, które Heat spędziła, egzaminując gospodynię za pomocą dawkowanych pytań na temat ostatnich dni i godzin wielebnego Grafa, powstała oś czasu dotycząca nie tylko poprzedniego ranka, lecz także tygodni przed zniknięciem księdza. Graf był człowiekiem żyjącym według schematu, w każdym razie o poranku. O piątej trzydzieści odmawiał modlitwy, o szóstej trzydzieści otwierał kościół, o siódmej rano odprawiał nabożeństwo przy ołtarzu, a punktualnie za dziesięć ósma pani Borelli podawała mu śniadanie. – Czuł zapach boczku i skracał kazanie – powiedziała, jakby to wspomnienie ją pocieszyło. Reszta typowego dnia schodziła na posłudze parafialnej, odwiedzaniu chorych i spotkaniach w kilku stowarzyszeniach, dla których pracował. Gospodyni potwierdziła, że przez ostatnich kilka dni trzymał się zwykłego planu. No, prawie. – Przestał zabierać lunch na popołudnie. I kilka razy spóźnił się na kolację, co nie było w jego zwyczaju. Heat opróżniła filiżankę z kawą i zanotowała. – Codziennie? – zapytała. – Niech pomyślę. Nie, nie codziennie. – Nikki czekała, aż gospodyni się zastanowi, a następnie zapisała dni i godziny, które tamta sobie przypomniała. Pani B. ponownie napełniła jej filiżankę. – A jak wyglądały jego wieczory? – Od dziewiętnastej do dziewiętnastej trzydzieści zawsze spowiadał, chociaż w tych dniach nie było wielu chętnych. Czasy się zmieniają, pani detektyw. – A po spowiedzi? Twarz gospodyni pokryła się rumieńcem i zaczęła przestawiać na stoliku cukierniczkę i dzbanuszek ze śmietanką. – Och, czasami czytał albo oglądał stare filmy w telewizji, albo spotykał się z parafianami, którzy potrzebowali rady – narkotyki, maltretowane kobiety – tego typu sprawy. Nikki dostrzegła unik i zapytała inaczej: – Czy były sytuacje, że nie pracował? Co wtedy robił dla rozrywki? Twarz gospodyni poczerwieniała jeszcze bardziej i Borelli odrzekła ze wzrokiem wbitym w dzbanuszek ze śmietanką: – Pani detektyw, ja nie chcę o nim źle mówić; to był człowiek z krwi i kości jak my wszyscy, ale... ojciec Gerry lubił czasami coś wypić i spędzał wieczory nad szklanką whisky w barze Mosiężny Harpun. – Jeszcze jedna notatka, którą trzeba będzie zweryfikować. Nawet jeśli nie był bywalcem baru, oznaczało to znajomych albo przynajmniej kompanów od kieliszka, którzy mogli mieć jakieś spostrzeżenia na temat tych sfer życia ojczulka, w które gospodyni nie była wtajemniczona. Nikki zadała w końcu to niewygodne pytanie, które musiała zadać. – Mówiłam dzisiaj rano, gdzie znaleźliśmy ciało. – Pani Borelli z zawstydzeniem skinęła lekko głową. – Czy coś mogło wskazywać, że wielebny Graf był... zaangażowany w taki styl życia? Po raz pierwszy ujrzała gniew w tej kobiecie. Twarz gospodyni stężała, a jej spojrzenie

wbiło się w oczy Heat. – Pani detektyw, ten człowiek ślubował celibat. To był święty człowiek umacniający dzieło Boże na ziemi. Żył w ubóstwie, czystości i posłuszeństwie. – Dziękuję – odrzekła Nikki. – Mam nadzieję, że mnie pani rozumie, musiałam o to zapytać. – Po czym zmieniła front, przejrzała zapiski i zapytała: – Zauważyłam, że wczoraj, gdy go pani ostatni raz widziała, podobnie jak przedwczoraj, wyszedł od razu po śniadaniu zamiast przeprowadzić zwykłe spotkania i pracować w gabinecie. Wie pani może, dlaczego zmienił zwyczaj? – Nie. Nie powiedział. – Pytała go pani? – Tak. Kazał mi się odczepić. Niby powiedział to żartem, ale wcale nie żartował. – Czy zauważyła pani jakieś zmiany w jego nastroju? – Tak. Był ostrzejszy w stosunku do mnie. Na przykład ten żart z odczepieniem się. Ojciec Gerry, którego znałam, powiedziałby to inaczej, a ja bym się śmiała. On też. – Borelli zacisnęła usta. – Był zdenerwowany. Heat musiała zgłębić temat. – I nie ma pani pojęcia, skąd się wzięło to napięcie? – Gospodyni potrząsnęła przecząco głową. – Czy ktoś kłócił się z nim? Groził mu? – Nie w ciągu ostatnich kilku dni, o ile sobie przypominam. Dziwna odpowiedź, jak na kobietę, która wydawała się pamiętać wszystko na temat księdza. Nikki postanowiła wrócić do tego. – Czy miał jakieś kłopoty w kościele? – W kościele zawsze są kłopoty – zaśmiała się gospodyni. – Ale nic, co by odbiegało od normy. – A czy pojawiali się jacyś nowi ludzie? Obcy albo może ktoś przychodził o dziwnej porze? Były takie sytuacje? Pani Borelli potarła brodę i potrząsnęła przecząco głową. – Przykro mi, pani detektyw. – Niepotrzebnie – odrzekła Nikki. – Doskonale sobie pani radzi. Zmęczenie i stres tego koszmarnego dnia zaczynały brać górę nad starszą kobietą. Zanim całkowicie osłabła, Heat otworzyła brązową kopertę z podobiznami, które Raley wyodrębnił z kamery bezpieczeństwa w Więzach Przyjemności. Gospodyni wydawała się zadowolona z tej zmiany zadań do wykonania. Przetarła okulary i uważnie studiowała każdą twarz, zanim pokręciła głową, że nie zna tych osób, i przechodziła dalej. Mniej więcej w połowie Heat zauważyła, że Borelli zareagowała na jedno zdjęcie. Nie była to wyraźna reakcja, raczej wahanie. Nikki spojrzała szybko na Hinesburg, która skinęła głową; też to zauważyła. – Coś znajomego, pani Borelli? – Nie, jak dotąd nic. – Spojrzała jednak jeszcze raz na zdjęcie, potem odwróciła je twarzą w dół i przeszła do następnego. Kiedy skończyła, powiedziała, że żadna z tych osób nie wygląda znajomo. Nikki pomyślała, że gospodyni wkrótce będzie musiała iść do spowiedzi. Wyszły z kuchni i Heat spytała, czy Borelli nie ma nic przeciwko oprowadzeniu jej po plebanii, aby mogła na własne oczy zobaczyć, co zostało naruszone. – Gdzie się znajdował ten zaginiony medalik z wizerunkiem świętego Krzysztofa? – W sypialni – wtrąciła szybko Sharon Hinesburg, walcząc o zaznaczenie swojej obecności, zanim gospodyni zdołała odpowiedzieć. – Nim tam pójdziemy – powiedziała pani Borelli – chcę paniom coś pokazać. – Skinęła ręką, aby poszły za nią do gabinetu księdza. Wskazała szafkę, która służyła też jako podstawka do telewizora. – Już o tym powiedziałam pani ludziom z ekipy śledczej. Jak tu weszli, rozejrzałam się i zauważyłam, że drzwiczki są troszeczkę uchylone. Proszę zajrzeć do środka. – Nikki już miała powstrzymać gospodynię od otwarcia szafki, ale zobaczyła, że zarówno z drzwiczek, jak i z szyby zdjęto już odciski palców. Wewnątrz szafki znajdowały się dwie półki.

Niższa była wypełniona książkami w miękkich i twardych oprawach. Półka nad nimi była całkowicie pusta. – Wszystkie jego kasety wideo zniknęły. – Jakiego rodzaju to były nagrania? – spytała Heat. Zauważyła, że telewizor ustawiono na przestarzałym magnetowidzie, a obok niego stał przenośny odtwarzacz płyt DVD z wystającymi z niego czerwonymi, żółtymi i białymi kablami. – Wszystkiego po trochu. Lubił filmy dokumentalne i ktoś dał mu The Civil War Kena Burnsa – nie ma tego. Wiem, że miał Air Force One. „Wynoś się z mojego samolotu!” – bez końca... – Pokiwała głową, bez wątpienia wliczając powiedzonko do miłych wspomnień zmarłego księdza, i znowu spojrzała na pustą półkę. – Miał tu też jakieś rzeczy z kanału PBS, w większości Masterpiece Theater. Inne nagrania były prywatne, na przykład takie, które ludzie kręcili na ślubach i potem mu dawali. Miał też kilka filmów, które sam zrobił na marszach protestacyjnych i wiecach. Och! Pogrzeb papieża! Pojechał do Watykanu, aby wziąć w nim udział. Przypuszczam, że to też zniknęło. Czy to miało jakąś wartość, pani detektyw? Czy ktoś chciałby to ukraść? Nikki odparła, że wszystko jest możliwe, i poprosiła gospodynię o sporządzenie listy wszystkich kaset, które zdoła sobie przypomnieć. Chciała mieć komplet danych na wypadek, gdyby w jakiś dziwny sposób któraś pojawiła się w czyimś posiadaniu lub na pchlim targu. Jednostka Zbierania Dowodów już prawie skończyła pracę na piętrze z wyjątkiem strychu, więc ich trójka mogła przejść przez cały dom. Jedno ze spostrzeżeń detektyw Hinesburg okazało się trafne: pani Borelli była osobą, która traktowała swoją pracę jak misję. Wiedziała, gdzie co było, ponieważ to ona tam to kładła i pilnowała, aby wszystko było czyste, odkurzone i na swoim miejscu. Różnice po przeszukaniu przez nieznaną osobę były subtelne i ktoś obcy nie byłby w stanie ich dostrzec. Dla kobiety, która wyrównywała krawędzie podkoszulek ułożonych w szufladach komody i ustawiała wypastowane buty w równiutkim szeregu w szafie wnękowej, jakiekolwiek zakłócenie było jednak „zakłóceniem Mocy”[12]. Detektyw Heat miała wystarczająco wytrenowane oko, aby stało się dla niej jasne – ktoś na pewno pospiesznie przeszukał plebanię. Biorąc pod uwagę bardzo niewielki stopień „zakłócenia Mocy”, z całą pewnością była to robota zawodowca. Wizyta na plebanii rozpoczęła nowy wątek śledztwa. Wzbudziła ogromną wątpliwość, że śmierć księdza była skutkiem sesji dominacji BSDM, która potoczyła się w złym kierunku. Nikki nie chciała wybiegać w śledztwie przed szereg, ale sprawa tortur, połączona z przeszukaniem plebanii, mniej wskazywała na inklinacje seksualne, a bardziej na to, że ktoś próbował się czegoś dowiedzieć. Ale kto? I czego kapitan Montrose szukał poprzedniej nocy na plebanii? W drzwiach łazienki wielebnego Grafa Heat natknęła się na detektywa prowadzącego ekipy zbierającej dowody, Benigna DeJesusa, który właśnie skończył spisywać i wkładać do toreb lekarstwa z szafki. Podsumował to, czego się dowiedział, a co dokładnie odpowiadało odkryciom pani Borelli: brakujące kasety wideo, poprzesuwane ubrania, leciutko uchylone drzwiczki i zaginiony medalik. – Znaleźliśmy jeszcze coś innego – powiedział DeJesus. Wskazał otwarte stojące na komodzie księdza ciemnobrązowe, aksamitne pudełko z widoczną wewnątrz jasnobrązową atłasową wyściółką. – Czy tutaj był medalik ze świętym Krzysztofem? – zapytała Nikki. – Tak – odrzekła stojąca za nią pani Borelli. – Tak wiele znaczył dla ojca. DeJesus wziął puste pudełko z komody. – Znalazłem coś troszkę niezwykłego. – Heat znała i lubiła tego detektywa. Pracowała z nim na miejscach zbrodni wystarczająco często, aby wyłapać niedopowiedzenia. Kiedy Benigno mówił, że coś jest troszkę niezwykłe, należało zwrócić na to pilną uwagę. – Pod serwetką. – Gdy Heat się wahała, dodał: – W porządku, odciski

zebrane, wszystko opisane i sfotografowane. Nikki uniosła koronkowy bieżnik, który leżał na komodzie. Znajdował się pod nim skrawek papieru, dokładnie pod miejscem, gdzie wcześniej spoczywało pudełko z medalikiem. DeJesus wyciągnął go i dał Heat do przeczytania. Był tam ręcznie wypisany numer telefonu. – Pani Borelli, czy zna pani ten numer? – spytała Heat. Pracownik ekipy zbierającej dowody wsunął papier do czystego plastikowego woreczka i położył go na otwartej dłoni, aby gospodyni mogła zobaczyć. Pokręciła przecząco głową. – A rozpoznaje pani charakter pisma? – spytała Heat. – Ma pani na myśli, czy to pismo ojca Grafa? Nie. I moje też nie. Nie znam tego pisma. Nikki spisywała właśnie numer telefonu do swojego kołonotatnika, gdy w drzwiach stanął inny z techników ekipy zbierającej dowody i ruchem głowy przywołał DeJesusa. Ten przeprosił i wyszedł do holu, po czym pojawił się ponownie. – Detektyw Heat, można na chwilę? _______ Strych miał jedne z tych opuszczanych schodów, które składały się teleskopowo. Nikki weszła po nich na poddasze. Detektyw DeJesus i technik, który go wezwał, przykucnęli w świetle przenośnej lampki obok starej minilodówki. Rozsunęli się, aby zrobić dla niej miejsce. – Zauważyłem wzór w kurzu na podłodze wskazujący, że lodówka była niedawno otwierana, ale nie jest włączona do prądu. – Nikki zajrzała do środka i zobaczyła trzy kwadratowe puszki na świąteczne ciastka ustawione na białych drucianych półkach. DeJesus szarpnięciem otworzył wieko tej, która stała na górze. Była wypełniona kopertami. Wyjął jedną, aby Heat mogła się jej przyjrzeć. Tak jak wszystkie pozostałe, była to parafialna koperta na datki. Wypchana gotówką. – To może być warte przestudiowania – stwierdził Benigno. _______ Pod koniec dnia Nikki zebrała swoją ekipę w sali odpraw, aby przedstawić na białej tablicy postępy w śledztwie. Był to kolejny rytuał, który pozwalał podsumować posiadane informacje, ale też możliwość wymiany poglądów między detektyw a jej załogą. Na osi czasu Nikki zapisała już czynności wielebnego Grafa, łącznie z informacją o brakujących kilku godzinach w dniu poprzedzającym jego zniknięcie. – W jego kalendarzu nie ma nic, co mogłoby nam pomóc. Gdybyśmy mieli portfel, można by sprawdzić kartę miejską: na których stacjach metra wsiadał i wysiadał, ale jeszcze go nie znaleźliśmy. – A e-maile? – podrzucił Ochoa. – Wiem, o czym myślisz, i zgadzam się – odrzekła Heat. – Jak tylko technicy śledczy skończą badać jego komputer, może zaczniesz je czytać? Wiesz dokładnie, czego szukać, nie muszę ci podpowiadać. – Bezskutecznie próbowała powstrzymać swój wzrok, aby nie pobiegł w stronę Hinesburg, ale i tak podchwyciła wściekłe spojrzenie Sharon, zanim odwróciła się do tablicy i napisała drukowanymi literami „E-maile Grafa”. Przyszła kolej na relację Raleya. Zgodnie z poleceniem Heat poszedł do Więzów Przyjemności i pokazał odbitki Roxanne Paltz. Zidentyfikowała trzy dominy, które tam pracowały, dwie byłe i jedną obecną. Mężczyzn albo nie znała, albo nie chciała się do tego przyznać. Potem, już z własnej inicjatywy, Raley obszedł teren wokół lochu przyjemności i pokazywał odbitki lokalnym sprzedawcom i portierom. – Nikt nie rozpoznał żadnej osoby – powiedział – ale prawie sobie odmroziłem to i owo. Dzisiaj jest chyba poniżej zera przez ten wiatr. Sondaż w alei Lochów też nie przyniósł żadnych rezultatów. Detektywi Ochoa, Rhymer i Gallagher obeszli główne kluby sadomasochistyczne rozproszone na przestrzeni około

dwudziestu przecznic od Midtown do Chelsea i żaden z pracowników ani gości, z którymi rozmawiali, nie rozpoznał duchownego na zdjęciu. – To może też znaczyć, że kłamali albo Graf był bardzo ostrożny. – Albo to faktycznie nie był jego styl życia – stwierdził Gallagher. – Albo – dorzuciła Nikki – nie rozmawialiśmy jeszcze z właściwą osobą. – Powiedziała im o skrawku papieru ukrytym pod koronkową serwetką. – Sprawdziliśmy ten numer telefonu. Należy do męskiego klubu ze striptizem. – Męski klub ze striptizem? Kto go sprawdzał – Rhymer? – Kiedy przycichł śmiech, Ochoa kontynuował: – Możesz zaprzeczyć, Opie, ale tam są zawsze zdrowo wyglądający faceci. – Nie słuchaj go, Opie – wtrącił się Raley. – Miguel jest wściekły, bo ostatnim razem wsadziłeś mu za gatki tylko dolara. Heat zaproponowała, aby Raley i Ochoa przeszli się do klubu z męskim striptizem i pokazali zdjęcie Grafa, jako że, jak widać, dysponują największą wiedzą. Odczekała, aż ucichnie zbiorowy chichot, i wymieniła zaginione na plebanii przedmioty. Detektyw Rhymer wypożyczony do tego śledztwa z Wydziału Włamań zaczął się zastanawiać, czy kasety wideo skradziono dlatego, że znajdowały się wśród nich taśmy o treści seksualnej. – Jeśli wielebny był zaangażowany... w coś niereligijnego... może było tam coś kompromitującego dla kogoś, kto był na tym wideo. Heat przyznała, że istnieje taka możliwość, i wpisała ją na tablicy pod „Teoriami” jako „obciążające wideo seksualne?”. Powiadomiła ekipę, że niektóre sprawy spowodowały potrzebę rozszerzenia zakresu dochodzenia. Jak tylko wypowiedziała te słowa, zauważyła jakiś ruch w biurze za szybą. Kapitan Montrose wstał od biurka i oparł się o framugę drzwi, przysłuchując się jej wytycznym. – Od jutra – mówiła Heat – chcę mieć więcej informacji na temat parafii. Nie chodzi tylko o parafian, którzy mogliby mieć motyw, ale także o wszystkie inne sprawy, w jakie wielebny Graf mógł być zaangażowany. Kluby, protesty imigrantów, nawet akcje charytatywne i kwesty. Opowiedziała im o znalezionych na strychu pieniądzach – około stu pięćdziesięciu tysiącach dolarów. Wszystkie w banknotach poniżej setki i w kopertach na datki. – Skontaktuję się z archidiecezją. Może coś wiedzą albo dochodziły ich jakieś słuchy o malwersacjach. Czy jest to podkradanie, czy spadek, trzymana w tajemnicy wygrana na loterii – w jakikolwiek sposób te pieniądze znalazły się u niego na poddaszu, nie możemy wykluczyć możliwości, że ktoś chciał je dostać i próbował zmusić księdza siłą do zdradzenia, gdzie są. Ale – ostrzegła – za wcześnie jest sięgać po ten cukierek, trzeba jeszcze rozważyć inne kwestie. Powiedzmy, że to jedna z wielu przyczyn konieczności rozszerzenia tej sprawy. – Następnie Nikki przeszła do wyników sekcji zwłok. – Szczególnie szokujący był poziom wstrząsów elektrycznych, których ofiara doznała przed śmiercią. Przezskórny elektryczny stymulator nerwowy w umiarkowanych dawkach jest używany w niektórych formach zabawy w torturowanie. Ale poparzenia księdza i atak serca nie wyglądają na zabawę. W pomieszczeniu zapanowała cisza, najdoskonalsza, jaka była na sali odpraw od rana, gdy Nikki jako pierwsza zapaliła w niej światło. Każdy rozmyślał o ostatnich minutach życia wielebnego Geralda Grafa na krzyżu świętego Andrzeja. Heat patrzyła na nich, wiedząc, że nawet w tej grupie dowcipnisiów czarny humor nie zatriumfuje nad współczuciem, jakie czuli dla cierpiącego człowieka. Nikki, świadoma zbiorowego nastroju, zrobiła podsumowanie. – Tak jak w przypadku każdej innej napaści, zbrodniarze działają według schematu. Już przyglądam się podobnym zabójstwom, zwłaszcza takim, w których w grę wchodziły urządzenia elektryczne. – Pani detektyw. – Wszystkie głowy zwróciły się w stronę głosu, który rozległ się

za nimi. Wielu z nich słyszało ten głos po raz pierwszy od tygodnia. – Kapitanie? – odrzekła. – Proszę do mojego biura. – I dodał, zanim wszedł do środka. – Natychmiast. _______ Nikki podcięła go od tyłu i upadł. Wylądował twardo na niebieskim materacu treningowym w sali gimnastycznej i zawołał: – Jezu, Nikki, co w ciebie dzisiaj wstąpiło? – Wyciągnęła rękę, aby go podnieść, i w połowie wstawania pomyślał, że mógłby ją przechytrzyć i przewrócić. Zdradził jednak swój zamiar spojrzeniem i Nikki przerzuciła się bokiem na jego słabszą stronę, cały czas trzymając go za rękę, wykręciła mu kciuk, przetoczyła mężczyznę na brzuch i docisnęła kolano na jego plecach. Tego popołudnia, gdy dostała SMS od Dona, dawnego komandosa SEAL[13], swojego byłego trenera sztuk walki, a teraz stałego partnera sparingowego, odrzuciła jego propozycję. Miała bardzo ciężki dzień i pragnęła tylko pójść do domu i wsunąć się do wanny z nadzieją, że wczesne pójście spać pozwoli jej uciec od ciężaru sprawy i od Rooka. Ale potem nastąpiło to spotkanie z Montrose’em. Heat czuła się po nim sfrustrowana, jakby zamknięta w klatce, a przede wszystkim – pełna sprzecznych uczuć. Pierwszą rzeczą, jaką zrobiła, było wysłanie SMS-a do Dona, że mimo wszystko chce potrenować. Teraz biedny Don stał na materacu niecałe dwie sekundy, zanim Heat ponownie go powaliła. To spotkanie było z Montrose’em, jakiego Nikki nie znała. Zamknął drzwi i zanim dotarł do biurka, obszedł ją naokoło i zdążył oskarżyć, że nie skupia się na sprawie. Słuchała, ale nie była w stanie oderwać oczu od opatrunku na jego palcu, zastanawiając się, czyja krew znajdowała się na koloratce, jeśli nie była to krew księdza. Don poszedł do rogu sali gimnastycznej, aby zetrzeć pot z twarzy. Nikki podskakiwała pośrodku materaca, pełna energii i gotowa, aby wznowić zapasy. – Ustaliliśmy dzisiaj, że badasz w tej sprawie kwestię dominacji seksualnej. Co się stało? Zjadłaś na lunch jakieś grzybki halucynogenne i ubzdurałaś sobie zmianę planów? Nikki zastanawiała się, kim jest ten mężczyzna, który mówi do niej w taki sposób. Przez wszystkie te lata był jej mentorem, doradcą i opiekunem. Niekoniecznie ojcem, którego nigdy nie miała, ale z całą pewnością przynajmniej stryjem. Don znów spróbował ją oszukać. Rozluźnił mięśnie, aby pochwycić ją w chwili nieuwagi, ale zaraz potem rzucił się do przodu, sięgając nisko lewym ramieniem do jej talii, próbując zablokować. Nikki zrobiła błyskawiczny unik w bok i roześmiała się, gdy złapał tylko powietrze i upadł na twarz. – Zaczęłam uzyskiwać informacje, które poszerzyły mój tok rozumowania, panie kapitanie – raportowała, cały czas zastanawiając się, co mu powiedzieć, a z czym się wstrzymać – coś, co nigdy do tej pory jej się nie przytrafiło w kontaktach z tym człowiekiem. – Na przykład jakie? Rozmawiałaś ze wszystkimi parafianami, aby sprawdzić, komu się wydawało, że kazania są pozbawione humoru? Przesłuchiwałaś członków Rycerzy Kolumba[14]? Poszłaś do archidiecezji? – Znaleźliśmy pieniądze– odrzekła. – Poczyniliśmy pewne ustalenia – przypomniał Montrose, po czym trochę się uspokoił i znów na chwilę wrócił dawny kapitan. – Nikki, ja tutaj jestem odpowiedzialny za nadzór i widzę, że pływasz po powierzchni. Jesteś wspaniałym detektywem. Już ci to zresztą wcześniej powiedziałem. Jesteś mądra, masz intuicję, ciężko pracujesz... Nigdy nie widziałem nikogo innego, kto by lepiej od ciebie wyszukiwał niezgodności w śledztwie. Jeśli jest choć jeden aspekt sprawy albo coś na miejscu zbrodni się nie zgadza, właśnie ty potrafisz to dostrzec. – A potem

pojawił się nowy Montrose. – Ale nie wiem, co do diabła myśleć o tym, co dzisiaj wyprawiasz. Jesteś spóźniona o pół dnia z przesłuchaniem kluczowego świadka i robisz to dopiero po błędnej decyzji wysłania tam Hinesburg. Zgadza się, powiedziałem to: błędnej decyzji. Stopy Dona wykonały w powietrzu nożyce ponad ramieniem Heat. Odwróciła się przez ramię i upadła na kolano, uwalniając go, trzymając głowę spuszczoną w dół i wtuloną w brzuch w momencie wykończenia uderzenia. Nie mogła widzieć, jak Don ląduje na ziemi. Podłoga aż zadudniła. – Zgoda, powinnam była wcześniej udać się na plebanię. – Heat zatrzymała się w tym miejscu, nie mówiąc nic więcej. Pomyślała o wizycie w Wydziale Medycyny Sądowej, o gigantycznym korku, w którym utknęła, opóźnieniu spowodowanym telefonem od asystenta administracji w centrali, no i oczywiście o tych dokumentach, które czytała, na temat sprawy zabójstwa Huddlestona juniora. Ale tłumaczenie się zabrzmiałoby jak samoobrona. Już to było wystarczająco trudne: udawanie, że nie widziała tego, co zobaczyła w dokumentach – że prowadzącym w sprawie morderstwa dzieciaka w 2004 roku był detektyw pierwszego stopnia Charles Montrose. – Tak, ale nie zrobiłaś tego. To do ciebie nie pasuje. Czy tak cię rozprasza sprawa twojego awansu? – Pozwalając, aby zdążyło ją to zaboleć, pochylił się w stronę rejestru na biurku, splótł ręce tak, że nie mogła uniknąć widoku opatrunku. Następnie wyrzucił z siebie: – A może byłaś zbyt zajęta czymś innym? Na przykład paplaniem do prasy? Zasada prywatności na posterunku: „Nie ma żadnej prywatności na posterunku”. – Chcę pana zapewnić o jednym, kapitanie. Moja rozmowa z tą reporterką była tylko innym sposobem powiedzenia „bez komentarza”. – Wytrzymała jego spojrzenie, aby mógł widzieć, że mówi prawdę, i w tej chwili podjęła decyzję. Doszła do wniosku, że to nie jest odpowiedni moment, aby zapytać o sprawę Huddlestona. Miała tylko nadzieję, że ta burza, która się rozpętała między nią a Montrose’em, szybko minie i pozwoli jej skupić się na pracy oraz otwarcie działać na własnym polu. – Upewnij się, że nadal tak będzie – powiedział w końcu. – Wiem, jaka może być prasa. Zwłaszcza Gotcha press[15]. Czy sądzisz, że nie mam ich cały czas na karku? Albo tych dupków z centrali? Że nie czuję presji społecznej? Powiem ci, czego nie chcę, a jest to jeszcze jeden powód, aby ktoś sprawiał mi kłopoty, i lepiej żebyś to nie była ty. – Wyważony ton jego głosu sprawił, że słowa ukłuły tym dotkliwiej. – Chcę, abyś to wiedziała. Zabiorę ci tę sprawę, jeśli nie skupisz się na tym, co ustaliliśmy. Trzymaj się tropu dominacji seksualnej i niczego innego. Wyrażam się jasno? Nie wiedziała, co na to odpowiedzieć, więc tylko skinęła głową. – Zawal tę sprawę, a skończy się to źle dla mnie. Dla ciebie zresztą też – dodał, gdy sięgała ręką do klamki. Heat wyszła z pokoju, zastanawiając się, czy była to rada, czy też groźba. _______ Don, który zaprosił ją tego wieczoru na sparing, zaproponował coś jeszcze. Seks. Mieli wspólną przeszłość, ale zaczęła przygasać. Gdzieś po drodze, dawno temu i bez żadnych fanfar jej brazylijski trener jiu-jitsu stał się trenerem z dodatkowymi korzyściami. Gdy się to zaczęło, idealnie im pasowało. Żadne nie było w stałym związku; lubili się wzajemnie; byli głęboko fizyczni i sprawiało im jednakową przyjemność zmaganie się zarówno na macie, jak i w sypialni. Uprawiali seks od czasu do czasu, energetycznie, ale bez pasji. Dla Nikki wszystko się zmieniło, gdy poznała Rooka. W jej przypadku nie chodziło nawet o monogamię, ale o coś innego. To było coś, czego nie potrafiła jeszcze dokładnie ubrać w słowa. Od czasu tamtej „fali upałów”, Don i Nikki ograniczyli swoje zapasy do maty. Czasami

on wysuwał propozycje, które ona odrzucała bez wyjaśnienia. To była część ich niepisanych zasad. Tego wieczoru, po wycisku, jaki mu dała, zanim rozeszli się do swoich przebieralni, znów to zaproponował. Tym razem, po raz pierwszy od dłuższego czasu, Nikki czuła pokusę. Nie, to było coś więcej niż tylko pokusa. Była bardzo blisko powiedzenia „tak”. W drodze powrotnej do apartamentu rozważała swoje uczucia. Dotarła niesamowicie blisko do momentu, w którym prawie powiedziała „u mnie”, ale nakreśliła w wyobraźni granicę i odmówiła. Miesiąc bez Rooka był bardzo długi, zarówno pod względem emocjonalnym, jak i fizycznym. Mogła bez problemu spędzić noc z Donem, i ani on, ani Rook nie mieli by nic do gadania. Ale jej odmowa przyszła teraz z tego samego źródła, co wszystkie poprzednie. Tylko dlaczego? Czy była teraz z Rookiem w stałym związku? Zanim wyjechał, mogła na to odpowiedzieć. Z pewnością stało się to poważniejszym pytaniem po zdjęciu przed Le Cirque i wszystkim, co to oznaczało. Najważniejszą sprawą było dla Nikki, jaki związek, o ile w ogóle, miałaby z Rookiem, kiedy – jeśli?– znowu się spotkają. Przespanie się teraz z Donem byłoby seksem z zemsty. Don z pewnością nie miałby nic przeciwko temu, nawet gdyby wiedział, że tak jest. Ale ona tak. Jednakże to nie był ten powód. Odmowa, której udzieliła Donowi, dotyczyła odroczenia w czasie definicji jej związku z Rookiem. A może wszystko było prostsze? Może wiedziała, że ostatnią rzeczą, jakiej potrzebuje, jest dodatkowa komplikacja w i tak stresującym życiu. Do diabła, w stresującym dniu! Teraz potrzebowała nocy zapomnienia, wyluzowania. Już myślała o kąpieli – z całą pewnością w pianie z płynu lawendowego. Jeszcze jedna rzecz dałaby jej tak potrzebny relaks. Na South Park Avenue przy końcu swojego budynku Nikki zatrzymała się przy kiosku z prasą i kupiła kilka brukowców. Hok, sprzedawca, przywitał ją, puszczając oko. Zaczął to robić od dnia, gdy Heat pojawiła się na okładce First Press z irytującym artykułem Jamesona Rooka „Fala zbrodni spotyka falę upału”. Nikki, przeliczając drobne dla Hoka, który uśmiechnął się od ucha do ucha, kiedy dostał dokładnie odliczoną kwotę, poczuła opary silnika pracującego na jałowym biegu. – Hok, jak ty to znosisz? – Kioskarz wykrzywił się i powachlował ręką przed nosem. Heat spojrzała w kierunku źródła spalin. Pochodziły z wielkiego SUV-a stojącego kilka kroków dalej na chodniku. Odwróciła się, aby dać sprzedawcy monety, a w jej myślach pojawiła się fraza „kompleks małego fiuta”. Znowu spojrzała w stronę SUV-a. Z całą pewnością wyglądał identycznie jak ten, na który się natknęła, idąc do delikatesów Andy’s Deli – grafitowy z szerokimi oponami – ale coś było inaczej. Tablice rejestracyjne. Pamiętała, że tamte były z New Jersey. Ten miał oznaczenia stanu Nowy Jork. Hok dał jej reklamówkę, którą pomachała mu na pożegnanie. Odeszła od kiosku i z zaskoczeniem zauważyła, że SUV zniknął. Weszła na krawężnik akurat w chwili, aby zobaczyć, jak oddalają się jego przednie światła, gdy cofał się ulicą pod prąd, i w końcu przepadł w bocznej uliczce. Nikki zatoczyła koło, przyglądając się okolicy. Nie zauważyła niczego niezwykłego. Niczego, co byłoby niezwykłe, ma się rozumieć. Od mieszkania dzieliła już ją tylko odległość budynku. Heat rozpięła płaszcz, zdjęła rękawiczkę z prawej ręki i zaczęła iść, mając oczy dookoła głowy i uważnie nasłuchując. Jej ulica była cicha, bez żadnych samochodów, i w ciszy mroźnego wieczoru Nikki zatrzymała się na chwilę, aby wytężyć słuch na jakikolwiek pomruk silnika. Nic. Weszła szybko na schody do przedsionka, trzymając klucze w ręku. Przedsionek, czysto. Otworzyła drzwi i weszła do środka. Kierując się instynktem, aby nie wpaść w pułapkę, minęła windę i wspięła się po schodach na swoje piętro, przystając od czasu do czasu

i wsłuchując się w otoczenie, a potem szła dalej na górę. Na swoim piętrze przemierzyła korytarz z jednego końca na drugi. Było pusto. Weszła do apartamentu, zaciągnęła za sobą zasuwkę i głęboko odetchnęła. A potem przepytała samą siebie: „Czy to była paranoja? Odpowiedź stresu na zakończenie parszywego dnia? A może ktoś mnie śledził? Jeśli tak, to dlaczego? I kto?”. W przedpokoju, szukając wieszaka na płaszcz przy szafie ściennej, usłyszała jakiś odgłos za rogiem w kuchni. Cichutki dźwięk. Coś jak skrzypnięcie obuwia. Heat wyciągnęła siga z kabury. Trzymając go w prawej ręce, a płaszcz w lewej, przesunęła się do przodu. Zatrzymała się, powoli wciągnęła powietrze, policzyła w myślach do trzech, po czym rzuciła płaszcz za róg. Podążyła za nim w kucki, obie ręce kurczowo zaciskając na pistolecie i wołając: – Policja, stać! Mężczyzna zaplątany w jej płaszcz przestał z nim walczyć i podniósł ręce do góry. Heat wiedziała, kto to jest, zanim zdążył się odezwać. Ściągnęła mu z głowy płaszcz, a on uśmiechnął się z zakłopotaniem. – Niespodzianka? – spytał Rook.

ROZDZIAŁ CZWARTY – Opuść ręce, Rook, bo wyglądasz jak kretyn – odezwała się Heat. – Coś ty robił, do diabła? – Biegłem w twoje stęsknione ramiona. W każdym razie tak myślałem. – Mogłam cię zastrzelić, wiesz? – powiedziała, chowając siga do kabury. – Właśnie zdałem sobie z tego sprawę – odrzekł. – To by zepsuło mój powrót do domu. Nie wspominając już o całej masie papierkowej roboty, którą musiałabyś wykonać. Myślę, że lepiej dla nas obojga, że tego nie zrobiłaś. – Wyszedł z kuchni, aby ją objąć, ale Nikki skrzyżowała ręce na piersi, więc się zatrzymał. – Widziałaś gazetę. – Oczywiście, że widziałam tę cholerną gazetę. A nawet gdybym nie chciała widzieć, to i tak połowa Nowego Jorku z czystą przyjemnością podtykała mi ją pod nos. Co się do licha z tobą dzieje? – Widzisz, dlatego właśnie tutaj przyszedłem. Żebym mógł to wyjaśnić osobiście. – To niezły pomysł. – No dobrze – odparł. – Moja agentka i ja mieliśmy ostatniego wieczoru bardzo ważną kolację biznesową. Duże studio filmowe chce zrobić film z moich reportaży o Czeczenii. – Widział, że Nikki nie jest tym specjalnie zainteresowana, ale mówił dalej. –... Ponieważ dopiero co wróciłem, poszliśmy na kolację, bym mógł podpisać umowę. Nie miałem pojęcia, że ktoś zrobi zdjęcie. – A kiedy dokładnie „dopiero co” wróciłeś? – spytała. – Wczoraj. Późno. Tropiłem dostawy broni od Bośni przez Afrykę do Kolumbii i Meksyku. – Świetnie! – odparła Heat. – To wspaniale wypełnia ostatnie trzydzieści dni. A co z ostatnimi trzydziestoma godzinami? – Mój Boże, pewnego razu śledcza... – Zachichotał, ale napotkał tylko ścianę lodu. – Mogę ci o tym opowiedzieć. – Zamieniam się w słuch. – No dobra, już wiesz o kolacji. – W Le Cirque, tak, mów dalej. – Cała reszta jest bardzo prosta, naprawdę. Przede wszystkim uderzyłem w kimono. Przespałem non stop chyba jakieś czternaście, piętnaście godzin. Pierwsze prawdziwe łóżko od tygodni. – Rook mówił teraz szybciej, nie przerywał, co czyniło go bezradnym. – A potem pisałem jak szalony – wyłączyłem telefon, wyłączyłem telewizor – pisałem. A potem przyjechałem prosto tutaj. – Nie mogłeś zadzwonić? – Nikki nienawidziła tego frazesu, choć sam wymknął się jej z ust, po czym stwierdziła, że w tej sytuacji był na miejscu. – Widzisz, to właśnie to, czego o mnie nie wiesz. Na tym polega mój sposób pracy – pracuję w odosobnieniu. Muszę zapisać wszystko, dopóki jest świeże w głowie – wtedy notatki mają sens. Tak właśnie pracuję – powiedział, trochę w formie wyjaśnienia, trochę – usprawiedliwienia. – Ale dziś wieczorem, gdy zobaczyłem tę gazetę, wiedziałem, jak się możesz czuć, więc rzuciłem wszystko, i oto jestem. W porządku, może zamiast własnoręcznie wykonanej tratwy wziąłem taksówkę, ale czy to się nie liczy? – Nie jestem pewna, czy to wystarczy. – Nikki podniosła płaszcz i zarzuciła go na oparcie barowego stołka, kupując sobie tym czas na uporządkowanie myśli. Wizyta Rooka nie wymazała miesiąca ich izolacji oraz emocjonalnych zadziorów. Ale ta część Nikki, która twardo stała

na ziemi, ta doroślejsza część ich związku, mimo wszystko wypatrywała na horyzoncie wspólnych dni i tygodni. Rook chrząknął. – Jest jeszcze coś, o czym muszę ci powiedzieć. I wiem, że bez tego w żaden sposób nie możemy pójść dalej. – Dobrze... – Chcę cię przeprosić, Nikki. Żadne tam „hej, sorry”, ale naprawdę. Przepraszam. – Zamilkł na chwilę, dając jej czas na oswojenie się z tym, i żeby znaleźć odpowiednie słowa. – To wszystko jest cały czas nowe dla nas obojga. Przyszliśmy do siebie każde ze swoim życiem, przeszłością, karierami, pracą. Ta podróż, pierwsza odkąd jesteśmy razem, sprawiła, że zobaczyłaś, na czym polega moja prawdziwa praca. Jestem dziennikarzem śledczym. Jeśli chcę dobrze wykonywać swój zawód, muszę spędzać dużo czasu w miejscach, w które nikt inny nie ma odwagi się zapuścić, i w warunkach, których większość reporterów by nie zniosła. To tłumaczy, dlaczego zniknąłem z pola widzenia. Powiedziałem ci zresztą, że może tak być, zanim wyjechałem. Ale to nie usprawiedliwia, że nie zadzwoniłem do ciebie, gdy wypłynąłem na czyste wody. Jedyne usprawiedliwienie, jakie mam, może być marne, ale to prawda. Kiedy wracam po wykonaniu zadania, mam pewne zwyczaje. Śpię jak kamień i piszę jak szatan, sam. Zawsze tak robiłem. Przez całe lata. Ale teraz... Zdaję sobie sprawę, że teraz jest inaczej. Nie tylko ja jestem w to zaangażowany. Gdybym mógł cofnąć ostatnie dwadzieścia cztery godziny, zrobiłbym to, ale nie mogę. Kiedy teraz patrzę na ciebie i widzę, jak ci przykro z mojego powodu, przez moją gruboskórność, mogę tylko powiedzieć, że nigdy więcej nie chcę cię zranić w taki sposób. – Rook pozwolił, aby to, co powiedział, dotarło do niej, a potem dodał: – Nikki, przepraszam. Źle postąpiłem. I bardzo mi przykro. Gdy skończył mówić, stali tak twarzą w twarz, patrząc na siebie w milczeniu z odległości zaledwie metra. Jedno miało nadzieję, że niedopowiedzenia są już za nimi, drugie próbowało podjąć jakąś decyzję, kiedy ciepło, które nagle wezbrało w Nikki, zdecydowało za nią. Przejęło kontrolę, promieniując w niej, aż narastające gorąco sprawiło, że „tu i teraz” stało się ważniejsze niż cokolwiek innego. Rook wyczuł to albo może również znalazł to w sobie. Zresztą nie było to ważne, jak nieważne było, które z nich pierwsze rzuciło się w kierunku drugiego, sięgając łapczywie ustami do ust, szukając coraz większej bliskości. Nikki, nie odrywając się od Rooka, jedną ręką odłożyła kaburę na kontuar. Ten, wciąż ją całując, przylgnął do niej całym ciałem i zaczął rozpinać jej bluzkę. Kiedy w końcu zaczerpnęli powietrza, każdy ich oddech stał się wspólnym pożądaniem, braniem i dawaniem; pogonią za namiętnością splecionych warg i niecierpliwych języków. Cofając się małymi krokami, Rook zaczął prowadzić Nikki do sypialni. Ale ona miała tej nocy w zanadrzu jeszcze jeden rzut na matę. Przetoczyła Rooka przez oparcie sofy i wylądowała na nim. Przyciągnął ją do siebie, obejmując od tyłu. Podążyła za nim. Następnie uniosła się na kolanach i zaczęła odpinać jego pasek od spodni. A potem znowu brakowało im tchu. _______ Po wszystkim Nikki spała, tonąc w poduszkach na kanapie, z udem przewieszonym przez doskonały tyłek Jamesona Rooka. Obudziła się z wolna jakąś godzinę później i leniuchowała przez kilka minut, obserwując, jak Rook siedzi przy blacie, pracując na laptopie, ubrany jedynie w rozpiętą koszulę i slipki marki Calvin Klein. – Nawet nie poczułam, kiedy wstałeś – powiedziała. – Czy ty w ogóle spałeś? – Jestem za bardzo podminowany, aby czuć zmęczenie. Już nawet nie wiem, w jakiej jestem strefie czasowej. – Czy seks pomaga ci pisać?

– Na pewno nie przeszkadza. – Rook zamilkł i odwrócił się do niej z uśmiechem, a potem znów wrócił do komputera. – Tak naprawdę to w tej chwili nie piszę, tylko ściągam i zapisuję załączniki, które wysłałem e-mailem sam do siebie. To zajmie seks – chciałem powiedzieć sek...undę... sam już nie wiem. – Wysyłasz e-maile do siebie samego? Rook, jeśli czujesz się samotny, mogłabym do ciebie napisać. W dalszym ciągu stukał w klawiaturę i wyjaśniał jednocześnie. – Zawsze robię kopie zapasowe dokumentów na iPadzie i notatek w telefonie, wysyłając je do siebie. W ten sposób, jeśli nawet mój iPad wykąpie się w bagnie albo telefon zostanie skonfiskowany przez jakiegoś bandziora ze wschodniej Europy... albo sam go zostawię jak ostatni idiota w metrze linii R, to nie stracę całej pracy. Stuknął dwukrotnie z rozmachem w panel dotykowy. – Gotowe. Heat i Rook znowu się kochali, a potem leżeli w ciemnej sypialni. Wzdłuż piersi Nikki spłynęła strużka potu. Detektyw zastanowiła się – „Jego czy moja?”. Prześledziła wijącą się ścieżkę i uśmiechnęła. Jak cudownie jest po miesiącu rozłąki być na tyle blisko, że nie wiadomo, czyj pot ma się na sobie. _______ Gdy w końcu oboje stwierdzili, że zgłodnieli, Nikki zaczęła głośno myśleć, która restauracja dostarcza jedzenie po północy, a Rook już był przy swojej walizce, szukając spodni od dresu. – Nigdzie nie idziesz – zaprotestowała. – Jest poniżej zera. – Nic nie odpowiedział, tylko podał Nikki szlafrok i poprowadził ją do kuchni. Otworzył drzwiczki lodówki i wyciągnął pół tuzina tacek dań na wynos. – Rook, coś ty zrobił? – Wdepnąłem po drodze do Sushisamba. – Postawił wszystkie opakowania na blacie. – Co my tu mamy: zawijany samba park, brazylijskie BoBo, „zielona zazdrość”... – przerwał, aby zamruczeć jak kot – ... sashimi z tuńczyka. – O Boże – zawołała Nikki – i wziąłeś ceviche z serioli?! – Czy ja cię nie znam? Napije się señorita margarity? – Si. – Roześmiała się, przypominając sobie, ile czasu upłynęło od chwili, kiedy ostatnio to robiła. Rook ustawił na płytkach dzbanek, wymieszał zawartość i powiedział, sypiąc sól do dwóch kieliszków: – Co za ironia! Przeżyć cztery tygodnie lądowań nocami w dżungli w komorach bagażowych nieoznakowanych samolotów, wielokrotne uwięzienia przez skorumpowanych pograniczników, poturbowanie przez naćpanych fagasów jakiegoś szalonego kolumbijskiego barona narkotykowego w jego eldorado – tylko po to, aby dać się zastrzelić w mieszkaniu swojej dziewczyny. – Nie śmiej się, Rook, byłam zdenerwowana. Wydaje mi się, że dziś wieczorem ktoś mnie śledził. – Poważnie? Widziałaś, kto to był? – Nie. I nie mam stuprocentowej pewności, że śledził. – Tak, masz – odrzekł. – Nie powinnaś zadzwonić do Montrose’a? Kiedyś tak by właśnie zrobiła. Detektyw Heat powiadomiłaby swojego kapitana, a potem stanowczo odrzuciłaby propozycję postawienia przed jej domem wozu patrolowego (co i tak by zrobił, ignorując jej protesty). To jednak nie niepewność co do istnienia ciągnącego się za nią ogona ją powstrzymała. Ta niepewność wynikała z tego, że kapitan kwestionował jej spostrzeżenia i wnioski. Dochodziło do tego jej skrępowanie w kontaktach z kapitanem, wokół którego krążyło ostatnio tak wiele podejrzeń. – Nie – odparła. – Z Montrose’em jest teraz zbyt dziwna sytuacja. Dość napięta.

– Z Montrose’em? I z tobą? Co jest grane? Dzień był tak męczący, a chwile z Rookiem stały się tak cudowną oazą, że odpowiedziała tylko: – Za dużo by teraz o tym mówić. Nie zbywam cię, ale czy możemy to zostawić do jutra? – Jak najbardziej. – Uniósł w górę kieliszek. – Za spotkanie. Stuknęli się na zdrowie i wypili po łyku. Smak margarity zawsze będzie jej przypominać tę pierwszą noc, gdy się kochali podczas fali letnich upałów. – Mam nadzieję, że dzisiejszy wieczór nauczy cię, aby nie zakradać się tutaj bez uprzedzenia. – Dałaś mi klucz. I co to byłaby za niespodzianka, gdybym wcześniej zadzwonił? – To ty byłbyś zaskoczony, gdybym miała tu towarzystwo. Nałożył jej na talerz, a potem sobie, cięte rolki sushi. – Masz rację. To by mnie zaskoczyło. – Co? – spytała. – Masz na myśli, że byłbyś zaskoczony, gdybym z kimś była? – Nie byłabyś. – Z całą pewnością mogłabym. – Mogłabyś, tak. Czy byłabyś? Nie. Nie jesteś taka, Nikki Heat. – Trochę to bezczelne z twojej strony. – Nikki zjadła trochę ceviche. Przeżuwając cytrynę oraz natkę kolendry, zaskoczona, że tak podniosły świeżość ryby, pomyślała, jak niewiele brakowało, aby przyprowadziła tu dzisiaj Dona. – A skąd wiesz, że nie jestem właśnie taka, Jamesonie Rooku? – To nie kwestia wiedzy, bo nigdy tak naprawdę nie pozna się danej osoby. To kwestia zaufania. – Ciekawe. Tak naprawdę nigdy nie zdefiniowaliśmy naszej... – ...wyłączności? – dokończył za nią. Przytaknęła, kiwając głową. – Tak, tego. I mimo to ufasz mi? – Przeżuł „zieloną zazdrość” i również kiwnął głową. – A ty, Rook? Czy mogę ci ufać? – Już to robisz. – Rozumiem. Jak daleko sięga to zaufanie? – zapytała, biorąc pałeczkami odrobinę wasabi jako swoją następną ofiarę. – A co z podróżami? Jak to się nazywa? Zasada setnego kilometra? – Masz na myśli tę, która mówi, że możesz robić, co ci się żywnie podoba – a to oznacza z kimkolwiek – jeśli jesteś więcej niż sto kilometrów dalej? Taka wariacja zasady: „co dzieje się w Vegas, zostaje w Vegas”? – Właśnie tę – potwierdziła. – Jeśli już zaczęłaś ten temat... W miejscach, w których byłem, zdarzały się różne sytuacje... Tak, jak najbardziej akceptuję zasadę setnego kilometra. – Nikki odłożyła pałeczki równolegle na brzeg talerza i przypatrywała się uważnie Rookowi, który mówił dalej. – Ale o to właśnie chodzi. Według zasady Rooka: nieważne, w jakim miejscu świata się znajduję, sto kilometrów dalej czy tysiąc, kilometr zero zaczyna się tutaj. – Dwoma palcami wskazał swoją klatkę piersiową. Nikki pomyślała przez chwilę, następnie wzięła w palce kawałek sushi. – Kiedy skończę tę zawijaną sambę, chcę, abyś udawał, że kilometr zero to jest plaża na Fidżi... I jesteśmy na niej zupełnie sami. – Włożyła do ust od razu cały kawałek i przeżuwając go, pytająco uniosła do góry brwi. _______ Następnego ranka Nikki i Rook w szesnastostopniowym mrozie przedzierali się przez płaty lodu w drodze do metra. Uderzenie zimna w twarz przynajmniej pomogło jej się obudzić.

Heat musiała wyrwać się z przyjemnie nagrzanego łóżka, aby zdążyć na poranne spotkanie. Rook pomógł jej, przygotowując kawę, kiedy Nikki brała prysznic. Gdy wyszła z łazienki, zbierał swoje manatki, aby wrócić do apartamentu w Tribeca i spędzić dzień na pisaniu, ponieważ zbliżał się termin oddania artykułu o przemycie broni i Rook wspomniał, że jest winien przysługę korektorom swojego pisanego pod pseudonimem romansu Jej wieczny rycerz. – Czuję, jakbym właśnie miała jednego takiego rycerza – odparła, gdy całowali się na schodach prowadzących do stacji metra linii numer 6 przy Dwudziestej Trzeciej. – Jakieś pretensje? – Tylko jedna – odrzekła Heat. – Zaraz się skończy. Nikki rozejrzała się uważnie po South Park Avenue i z zadowoleniem stwierdziła, że nikt jej nie śledził. Rook zatrzymał taksówkę, stał przy niej i patrzył na Nikki. To potwierdziło jej podejrzenie: wczesna pobudka i gadanie o powrocie do pracy były jedynie wymówką. Tak naprawdę chciał jej pilnować. Chodnik zadrżał od odgłosu metra wjeżdżającego na stację. Nikki usłyszała pisk hamulców pociągu, skinęła Rookowi głową na pożegnanie i zbiegła na dół. _______ Knajpka, którą wybrał Zach Hamner, nie mogła mieć lepszej lokalizacji. Corte Café mieściła się z przodu wyjścia z metra na Lafayette między ulicami Duane a Reade, tuż po przeciwnej stronie ulicy od ratusza, za którym znajdowała się Kwatera Główna Policji. Heat przepchnęła się przez szklane drzwi tuż za trójką pracowników budowlanych, którzy rzucili swoje kaski na stół i oblegli ladę, zamawiając na śniadanie meksykańskie naleśniki z mięsem, fasolą i serem oraz bułki z szynką i jajkiem. Nikki nie znała Hamnera, ale chudzielec w czarnym garniturze i złotym krawacie przy stoliku przy oknie był dobrym wyborem. Wstał, aby zamachać do niej jedną ręką; drugą przyciskał do ucha telefon blackberry. Gdy podeszła, powiedział do rozmówcy: – Słuchaj, muszę kończyć, mam teraz spotkanie przy śniadaniu. Dobra, na razie. – Odłożył telefon na stół i wyciągnął rękę. – Pani detektyw Heat, Zach Hamner. Proszę usiąść. Nikki zajęła krzesło naprzeciwko niego i zauważyła, że już zamówił dla niej kawę i bajgiel z dwoma pojemniczkami topionego sera. – Kawa powinna być jeszcze gorąca – powiedział. – Robi się tłoczno i nie chciałem, byśmy spędzili cały ranek, stojąc w kolejce za budowlańcami. – Przy stoliku obok jeden z robotników, w kasku ochronnym i ze szczeciniastym wąsem, podniósł głowę znad sudoku, głośno beknął i wrócił do łamigłówki. Jeśli nawet Zach Hamner to zauważył, nie dał tego po sobie poznać. – W każdym razie cieszę się bardzo, że udało się pani przyjść. Mam nadzieję, że wczesna pora nie sprawiła kłopotu. Nikki dotknęła filiżanki. Była chłodna. Próbowała nie żałować tej dodatkowej godziny, którą mogła spędzić z Rookiem, nie mówiąc już o zaczęciu pracy nad sprawą. – Wcześnie wstaję – odrzekła. – Poza tym, nalegał pan. – Dziękuję – odparł, a Heat zastanowiła się, czy w jego głosie było słychać niezamierzone pochlebstwo. – Chciałem się upewnić, że będziemy mieć możliwość poznać się na początku pani procesu promocyjnego. Nie tylko, aby wiedziała pani, że jesteśmy tutaj – że Wydział Prawny jest tutaj – na wypadek, gdyby potrzebowała pani pomocy, lecz także dlatego, że jest dla nas ważne utrzymywanie stosunków z dobrze zapowiadającymi się ludźmi w departamencie. Nikki dość szybko zorientowała się w sytuacji... Jak zresztą mogło być inaczej? Zach, ten – jakie on wymienił stanowisko? – starszy współpracownik administracyjny zastępcy komisarza do spraw prawnych – był specem od tworzenia sieci karier. Jednym z tych, którzy pracowali nawet we śnie, świecili odbitym światłem swojego szefa i czerpali moc z bliskości, jaką zbudowali z wyższymi rangą. Stąd to królewskie „my”. Stwierdziła, że Zach ma pewnie fotografię Rahma Emanuela[16] przyklejoną do lustra w łazience i patrzy na nią przy goleniu. – Powinna pani wiedzieć, że poinformowałem już zastępcę komisarza o pani doskonałym

wyniku z testu. Podsunąłem mu też do przeczytania ten artykuł na pani temat. Jest pod wrażeniem. – Miło to słyszeć. – Nikki oderwała kawałek bajgla i posmarowała go topionym serem. – Chociaż, wie pan, jeśli mamy tylko piętnaście minut, miałam nadzieję, że będą należały do mnie. – Ciekawe. Założyłem, że utrzymuje pani bliskie stosunki z prasą. – „Żebyś wiedział” – pomyślała Nikki. I przywołała w pamięci niespodziankę na dzień dobry, którą dziś rano sprawiła Rookowi. – Odniosłem z artykułu wrażenie – ciągnął Hamner – że wie pani doskonale, jak postępować z tym reporterem. – To umiejętność, którą nauczyłam się rozwijać – odrzekła Heat, maskując uśmieszek. – Ale nie lubię być w centrum zainteresowania. – Proszę dać spokój, oboje jesteśmy dorośli – oparł. – Nie ma nic złego w ambicji. Nie przy tym stoliku, zapewniam panią. – „Najwyraźniej” – pomyślała. – Czy pani decyzja o przystąpieniu do testu na stopień porucznika to nie ambicja? – W pewnym sensie tak. – Zgadza się. Jesteśmy wdzięczni, że pani to zrobiła. Potrzebujemy więcej takich Nikki Heat, a mniej czarnych owiec. – Oparł się na krześle i wsunął ręce głęboko do kieszeni, badając jej reakcję, po czym dodał: – Proszę mi powiedzieć, co się dzieje z kapitanem Montrose’em. Nikki poczuła, jak mały kawałek bajgla stanął jej w gardle. Jakikolwiek scenariusz obmyślała na to spotkanie, na pewno nie była nim nieformalna wymiana informacji. Nie wiedziała jeszcze, jaką wiedzę posiadał Zach Hamner, ale ostrożność podpowiedziała jej, aby uważnie dobierać słowa. Łyknęła trochę kawy i odpowiedziała: – Słyszałam, że kapitan Montrose dostaje tam niezły wycisk. – Wskazała kciukiem Kwaterę Główną Policji. – Ale ja tego nie rozumiem. Może po tylu latach wspólnej pracy moje doświadczenie, jeśli chodzi o niego, jest inne. – Heat chciała to tak zostawić, ale wyczuła w tym młodym prawniku coś paskudnego. Mimo niepokojących uczuć, jakie miała na temat tego, co się działo z jej kapitanem, lojalność Nikki wobec niego była niewzruszona. – Szczerze? – Bardzo proszę. – Jeśli zaprosił mnie pan na śniadanie, mając nadzieję, że usłyszy pan ode mnie plotki albo że publicznie zdyskredytuję mojego dowódcę, rozczaruje się pan. Ja zajmuję się faktami, a nie insynuacjami. – Dobra pani jest – Hamner wyszczerzył zęby w uśmiechu. – Naprawdę tak myślę. Dobrze powiedziane. – Bo to prawda. Kiwnął głową i pochylił się, od niechcenia przyciskając palec wskazujący do kupki ziaren sezamu na talerzu, zanim je zgarnął. – Ale wszyscy wiemy, a zwłaszcza doświadczeni detektywi to wiedzą, że prawd jest wiele. To po prostu jest dodatkowa zaleta, czyż nie? Tak jak dyskrecja. Ciężka praca. Lojalność. – Jego blackberry zawibrował na stoliku. Hamner spojrzał na ekran, skrzywił się i wcisnął guzik, aby wyciszyć telefon. – Z lojalnością jest tak, pani detektyw, że zdarzają się przełomowe momenty, kiedy trzeba być obiektywnym. Dobrze przyjrzeć się prawdom. Upewnić się, że lojalność już nie obowiązuje. Albo razi. – Po czym uśmiechnął się. – Albo, kto wie? Pomyśleć, że może jest czas na coś nowego. – Podniósł się z krzesła i dał jej wizytówkę. – Telefon w biurze po godzinach przekierowuje rozmowy na mój blackberry. Bądźmy w kontakcie. _______ Pora była jeszcze zbyt wczesna, aby jej współpracownicy stawili się na służbę, więc detektyw Heat, idąc z knajpki do centrali, zadzwoniła do nich. Chmury o kształtach ostryg napływające znad New Jersey zaczęły sypać lodowymi kulkami, które kłuły twarz i odbijały się

od płytek chodnikowych pasażu między ratuszem a Kwaterą Główną Policji. Nikki zatrzymała się w połowie drogi, aby schronić się pod rzeźbą Tony’ego Rosenthala[17] i, dzwoniąc do kolegów, słuchała, jak zamarznięty deszcz odbija się od czerwonych metalowych kół niczym rzucany garściami ryż. Klub z męskim striptizem otwierano dopiero o jedenastej, więc zaplanowała, że rozdzieli duet Raley–Ochoa, przydzielając Ochoi zadanie odebrania komputera wielebnego Grafa od techników śledczych i przeczytania tkwiących tam e-maili, Raley zaś miał sprawdzić rozmowy telefoniczne księdza. Ochoa jednak poinformował, gdy Nikki się do niego dodzwoniła, że odwiedził ten klub z Raleyem już poprzedniego wieczoru. – Byłaś cały czas w biurze kapitana Montrose’a, więc nie chcieliśmy przeszkadzać, bo wyglądało, że doskonale się bawisz. – Detektyw zamilkł na chwilę, pozwalając, aby cierpki humor dotarł do Heat, i kontynuował: – Wpadliśmy więc wczesnym wieczorem na chwilę do Gorącego Nieładu, aby sprawdzić, czy coś pomoże nam nabrać rozpędu w sprawie. – Gówno prawda. Wy dwaj chcieliście po prostu mieć wymówkę, aby poszaleć. – Nikki mogła zwyczajnie powiedzieć, co czuła, i wyrazić wdzięczność za ich inicjatywę, ale to byłoby złamanie Protokołów niewypowiedzianych komplementów i unikania związków, które były przyjęte wśród gliniarzy. Heat powiedziała więc coś zupełnie odwrotnego. – Zrobiłem to dla Raleya – odrzekł Ochoa w tym samym stylu. – Mój kumpel to ciekawski konik, który lubi pobrykać. – Zatem czegoś się dowiedzieli. Jeden ze striptizerów, którym pokazali zdjęcie wielebnego Grafa, rozpoznał go. Nagi Zaganiacz Bydła (którego imię, jak sam podkreślił, zostało za cenę striptizu przeanalizowane prawnie, aby uniknąć naruszenia znaku towarowego) powiedział, że osobnik ze zdjęcia przyszedł do klubu przed tygodniem i wdał się w głośną sprzeczkę z innym tancerzem. Tak się zażarcie kłócili, że bramkarz wyrzucił ojczulka. – A czy twój Zaganiacz słyszał, o co się spierali? – zapytała Heat. – Nie, kłócili się, zanim skoczyli sobie do gardeł. Ale usłyszał jedną rzecz tuż przed interwencją bramkarza. Tancerz złapał księdza za kark i powiedział, że go zabije. – Sprowadź go na rozmowę. Natychmiast. – Najpierw musimy go znaleźć – odparł Ochoa. – Rzucił pracę trzy dni temu i wyprowadził się ze swojego apartamentu. Raley już go szuka. Następnie Heat zadzwoniła do Sharon Hinesburg i przekazała jej zadanie ustalenia tożsamości człowieka na tym zdjęciu z kamery bezpieczeństwa, nad którym zawahała się pani Borelli. Nikki dodzwoniła się do detektywa Rhymera i poleciła, aby przekazał Gallagherowi, że wracają do rewiru dominacji seksualnej. Kazała im sporządzić listę domin pracujących na zlecenie, których nie uwzględnili poprzedniego dnia. – Nie chcę, abyśmy którąś przeoczyli tylko dlatego, że nie jest stale związana z żadnym klubem w alei Lochów – wyjaśniła. – Jestem zaskoczony – odparł Rhymer. – Myślałem, że będziemy badać więcej kierunków niż tylko obszar BSDM. – Przyszły nowe rozkazy – to była cała odpowiedź Heat, ale gdy podniosła kołnierz płaszcza i wyszła wprost pod kaskadę marznącego deszczu, zastanawiała się, z czego rezygnowała, wykonując zarządzenie Montrose’a. Jej telefon zadzwonił, gdy przeszła przez podwójnej szerokości stanowisko ochrony na zewnątrz holu. To Raley namierzył, że striptizerowi ostatnio podłączono gaz i elektryczność w nowym mieszkaniu w Brooklyn Heights, tuż za mostem, niedaleko miejsca, gdzie się znajdowała. Nikki powiedziała Ralesowi, że będzie wolna za piętnaście minut i aby zgarnął ją po drodze. _______ W Dziale Kadr Heat podpisała prośbę o podanie wyników egzaminu na porucznika.

Zaznaczyła obie kratki, zarówno przy kopii elektronicznej przysyłanej na adres e-mailowy, jak i przy wydruku. Era cyfrowa czy nie, jednak dokument otrzymany do ręki uspokajał Nikki. Czarno-biała wydrukowana kartka czyniła go prawdziwym. Urzędniczka gdzieś wyszła, wróciła po chwili i podała Heat zaklejoną kopertę. Nikki pokwitowała i odeszła, sprawiając wrażenie zbyt cierpliwej na to, aby jeszcze w biurze rozedrzeć kopertę i zajrzeć do środka. Dokładnie dwie sekundy później, gdy wyszła do holu i w końcu ją otworzyła, cierpliwość Heat została wystawiona na próbę. – Przepraszam, czy detektyw Nikki Heat? – Nikki odwróciła się w stronę kobiety, którą minęła w holu, idącą w stronę windy, z której Nikki właśnie wysiadła. Nie spotkała nigdy Phyllis Yarborough, ale wiedziała, kim ona jest. Widziała zastępczynię komendanta do spraw rozwoju technologicznego na różnych uroczystościach departamentu i ponad rok temu w programie 60 Minutes[18]. Wówczas Yarborough świętowała piątą rocznicę uruchomienia Centrum Badania Zbrodni w Czasie Rzeczywistym i wyjątkowo udzieliła zgody na pokazanie przed kamerą centrum dowodzenia bazą danych, które pomogła stworzyć jako wykonawca zewnętrzny, a które teraz nadzorowała jako osoba cywilna mianowana w Komendzie Głównej Policji. Zastępczyni komendanta miała niewiele ponad pięćdziesiątkę i trudno było stwierdzić, czy jest ładna czy atrakcyjna. Według Nikki tego dnia wygrała atrakcyjność – uśmiech, który widzi się częściej u szefów przedsiębiorstw niż u urzędników państwowych. Heat również zauważyła, że podczas gdy wiele kobiet na stanowiskach ubiera się w garsonki, styl biznesowy Phyllis Yarborough był przystępny i kobiecy. Chociaż była więcej niż bogata, jej strój jedynie wyglądał na bardzo drogi. Miała na sobie dobrze skrojony rozpinany sweter firmy Jones New York i grafitową spódnicę, na które Nikki też mogła sobie pozwolić, i poważnie pomyślała o ich zakupie. – Pani nazwisko było tu ostatnio kilkakrotnie wymieniane, pani detektyw. Nie pieką panią uszy? – Po uścisku dłoni na powitanie Yarborough zapytała: – Czy ma pani chwilkę czasu, aby wpaść do mojego biura na filiżankę kawy? Nikki próbowała nie spoglądać na zegarek. Phyllis jakby to wyczuła i powiedziała: – Rozumiem, ma pani napięty plan dnia. – Rzeczywiście. Jestem pewna, że wie pani, jak to jest. – To prawda, ale bardzo bym nie chciała stracić tej szansy. Poświęci pani trzy minuty na rozmowę? – Skinęła głową, wskazując dwa krzesła po przeciwległej stronie holu. Nikki zgodziła się. – Tak, oczywiście. Usiadły, a Yarborough spojrzała na zegarek. – Bądźmy szczere, Nikki Heat – powiedziała. – Czy wie pani, dlaczego pani nazwisko się tutaj pojawiło? Odpowiedź trzyma pani przed sobą. – Nikki spojrzała na kopertę z wynikami egzaminu, którą trzymała na kolanach. – Przedstawię to w szerszym kontekście. W tegorocznym egzaminie promującym na porucznika wzięło udział ponad tysiąc stu detektywów. Czy wie pani, ilu zdało? Piętnaście procent. Osiemdziesiąt pięć procent kandydatów odpadło. Wie pani, jaki był najwyższy wynik wśród tych piętnastu procent, które zdało? Osiemdziesiąt osiem. – Zamilkła na chwilę. – Z wyjątkiem pani, pani detektyw. – Nikki widziała przed chwilą swój wynik i poczuła lekkie drżenie na myśl, że za chwilę to usłyszy. – Pani osiągnęła wynik dziewięćdziesiąt osiem. Ja to nazywam „absolutnie wyjątkowy”. Co jeszcze tu było do powiedzenia? – Dziękuję. – Dowie się pani, że tak doskonały wynik jest tylko częściowym błogosławieństwem. Stawia on panią na celowniku jako wschodzącą gwiazdę, którą pani jest. Minusem jest to, że każdy z takimi czy innymi zamiarami będzie próbował panią złowić. – Gdy Nikki przypomniała sobie śniadanie, Yarborough wyjaśniła, co ma na myśli. – Proszę się spodziewać

telefonu od Zachary’ego Hamnera. Och, widzę po pani wyrazie twarzy, że już dzwonił. Młotek[19] nie jest zły, ale proszę uważać. Wszystko, co pani powie, będzie przez niego powtarzane na prawach cytatu. – Roześmiała się i dodała: – Przekleństwem jest, że Hamner cytuje bardzo dokładnie, proszę to potraktować jako podwójne ostrzeżenie. Nikki skinęła przytakująco głową i pomyślała – „Młotek? Coraz lepiej”. – Ja też mam swoje zamiary, ale nie udaję, że jest inaczej. Wie pani, dlaczego jawność jest tak cudowną rzeczą? Bo jawność oznacza brak wstydu. Będę więc bezwstydna. Przed mądrym detektywem, który ma serce po właściwej stronie, otwiera się kariera. Proszę się na to przygotować, mogę nawet namawiać panią do współpracy. Ta silna i zapracowana kobieta sprawiła, że Nikki poczuła, jakby tego dnia była dla niej najważniejszą osobą. Heat nie była naiwna; oczywiście że zastępczyni komendanta miała swoje zamiary, tak samo jak Młotek, ale Nikki zamiast nieufności czuła napływ świeżej energii i zaangażowania. To były te same cechy, które lata temu zbudowały fortunę Yarborough w branży komputerowej. – Jestem jak najbardziej otwarta na propozycje – rzekła Heat. – Schlebia mi to. – Mówię to nie tylko dlatego, że osiągnęła pani wynik dziewięćdziesiąt osiem. Miałam już na panią oko od czasu tego artykułu w First Press. Mamy z sobą wiele wspólnego. – Zauważyła wyraz twarzy Nikki i powiedziała: – Wiem, wiem, pani jest policjantką, a ja cywilem – i do tego w administracji – ale znalazłam to, co nas łączy, w tym artykule – obie mamy w rodzinie ofiary morderstw. – Heat zwróciła uwagę, że Phyllis użyła czasu teraźniejszego jak ktoś, kto wie, że ten ból nie mija. Patrząc na Yarborough, Nikki czuła, jakby oglądała w lustrze odbicie, które nosiło znamię dawnego dramatu. Bratnie dusze zawsze dostrzegą w sobie nawzajem bliznę zostawioną przez los, a w niej to niewidoczne piętno znaczące związek przyczynowo-skutkowy ich niełatwego życia. Dla Nikki była to śmierć matki zasztyletowanej dziesięć lat wcześniej. Yarborough straciła w 2002 roku jedyną córkę; dziewczyna została odurzona, zgwałcona, pobita i porzucona na plaży na Bermudach, gdzie spędzała ferie wiosenne. Wszyscy znali tę historię z telewizji, z głównych wiadomości. Później prasa brukowa eksploatowała temat jeszcze długo po tym, jak zabójca studentki przyznał się do winy i poszedł na dożywotnią odsiadkę. Nikki przerwała krótką ciszę aprobującym uśmiechem. – A mimo to idziemy dalej. – Zgadza się. – Twarz zastępczyni komendanta rozjaśniła się. A potem Phyllis uważnie przyjrzała się Nikki, jak gdyby wyrabiając sobie o niej opinię. – To panią kieruje, prawda? Myślenie o zabójcy? – Zastanawiam się nad nim, jeśli o to pani chodzi – odparła Heat. – Kto? Dlaczego? – Pragnie pani zemsty? – Pragnęłam. – Nikki dużo o tym myślała przez te wszystkie lata i odpowiedziała: – Teraz nie chodzi już o zemstę, lecz o sprawiedliwość. Albo raczej zamknięcie tej sprawy. A pani? – Teoretycznie. Moje rachunki są wyrównane. Ale powiem pani, czego się nauczyłam. Mam nadzieję, że to pomoże. – Pochyliła się bliżej Nikki i powiedziała: – Sprawiedliwość istnieje, ale sprawa nigdy nie jest zamknięta. – Następnie teatralnym gestem popatrzyła na zegarek. – Coś takiego! Jeszcze dziesięć sekund, a stałabym się niesłowna. – Podniosła się z krzesła, a gdy Nikki wstała, jeszcze raz uścisnęły sobie ręce. – Niech pani dzisiaj da komuś szkołę, pani detektyw. – Tak będzie. Miło było panią poznać, pani komendant. – Phyllis. I niech to będzie pierwsze z naszych spotkań. Heat wyszła z centrali z drugą z wizytówek, które dostała w ciągu zaledwie pół godziny. I czuła, że tę faktycznie będzie trzymać pod ręką.

_______ Z remizy straży pożarnej 205 przy Middaugh Street w Brooklyn Heights wyszedł strażak i puścił się biegiem do zaparkowanej na krawężniku furgonetki, kuląc się w marznącym deszczu. – Hej, zatrzymaj się tutaj. Ten facet chyba będzie zwalniał miejsce – odezwał się detektyw Raley. Detektyw Ochoa wcisnął hamulce ich wozu i tak ustawił lusterko wsteczne, aby widzieć Nikki na tylnym siedzeniu. – Widzisz, z czym codziennie muszę się użerać? „Skręć tutaj”, „stań tam”, „uważaj na tego bezdomnego”... Zupełnie jakbym miał Felixa Ungera z Dwóch i pół[20] w roli gadającego GPS-a. – Jedź, zanim ktoś inny się tam wpakuje – powiedział Raley po odjeździe furgonetki. Ochoa w końcu zaparkował. Trójka detektywów siedziała w fordzie crown victoria z wycieraczkami włączonymi na ruch przerywany, aby mogli obserwować budynek, do którego dopiero co wprowadził się striptizer. Był to ośmiopiętrowy ceglany budynek z lat dwudziestych, właśnie w trakcie remontu, otoczony rusztowaniami. W zasięgu wzroku nie było żadnych robotników, co według przypuszczenia Raleya mogło być spowodowane niezwykle wietrzną pogodą. – To całkiem sensowne, że striptizer wprowadza się do budynku naprzeciwko straży pożarnej – stwierdził Ochoa. – Na wypadek, gdyby potrzebował poćwiczyć na rurze. – Jak on się nazywa? – spytała Heat. – Horst Müller – Raley zajrzał do notatek. – Jest z Hamburga w Niemczech. Mój świadek w tym klubie ze striptizem mówi, że na początku Müller tańczył w dziwacznym stroju z czasów I wojny światowej jako Czerwony Baron[21]. Teraz robi striptiz dla bogatych Europejczyków w srebrnej zbroi pod pseudonimem Hans Alloffur. – Detektyw odwrócił się w stronę Nikki. – Jak widzisz, wszyscy ci goście mają tematyczne numery. – Powiedz jej, jak się nazywał ten striptizer ostatniego wieczoru – zachichotał Ochoa. – Spodoba ci się. – Marty Python – powiedział Raley. – Nawet nie zapytałam – Nikki potrząsnęła głową. Gospodarz budynku wpuścił ich do środka, nie musieli więc ostrzegać Müllera, używając domofonu. Zajęli pozycje za drzwiami mieszkania i Ochoa zapukał. – Kto tam? – dobiegł ze środka głos z silnym akcentem. Raley przytknął do wizjera swoją odznakę. – Policja nowojorska. Chcemy porozmawiać z Horstem Müllerem. – Oczywiście. Proszę chwilę zaczekać. Nikki wyczuła grę na zwłokę i już była w połowie schodów na dół, gdy usłyszała, jak zasuwka w drzwiach zatrzaskuje się, a zaraz potem Raley i Ochoa kopią w drzwi. Przebiegła przez klatkę schodową i wypadła na chodnik, szukając wzrokiem schodów przeciwpożarowych. – Tam! – krzyknął Ochoa przez otwarte okno na trzecim piętrze. Wzrok Heat pobiegł za gestem Ochoi na koniec budynku – striptizer zsuwał się po narożnym słupie rusztowania. Heat krzyknęła, aby się zatrzymał, ale on tylko zrobił salto z ostatniego szczebla i wylądował. Poślizgnął się na oblodzonym chodniku i prawie upadł, ale szybko złapał równowagę i zaczął biec, a jego długie blond włosy w stylu Fabio[22] powiewały za nim. W tej samej chwili, gdy Heat pobiegła za Müllerem, Raley zagrzmiał przez frontowe drzwi, wzywając na pomoc wsparcie przez walkie-talkie i dołączył do pościgu. Podłoże było zdradliwe. Pokrywało je już jakieś trzydzieści milimetrów lodowych kulek, a jeszcze więcej padało. Kiedy Müller przebiegał przez skrzyżowanie na Henry Street,

ciężarówka przewożąca części zamienne do samochodów gwałtownie zahamowała i bezwładnie ześlizgnęła się na bok, uderzając w zaparkowany samochód. Heat miała przed sobą pusty chodnik. Tę stronę ulicy w większości zajmowały restauracje i sklepy z licznymi markizami chroniącymi podłoże przed gradem, więc mogła spróbować biec po betonie zamiast po lodzie. Na następnym skrzyżowaniu biegła już równolegle do Müllera. Po raz pierwszy skontrolowała ulicę, oglądając się przez lewe ramię. Droga była czysta, z wyjątkiem końca budynku, gdzie zarejestrowała samochód z Raleyem i Ochoą wyjeżdżający na włączonym kogucie. Zwolniła, aby nie upaść, przebiegła przez skrzyżowanie, wołając – Policja! Müller, stój! Odwrócił się, zaskoczony taką bliskością jej głosu, a wtedy siła rozpędu wyrwała mu spod stóp środek ciężkości i potknął się. Upadłby na twarz, ale chwycił poręcz betonowych schodków biegnących ku wysokościowcom i tylko upadł na jedno kolano. Podnosił się właśnie, gdy Heat skoczyła, chwyciła poręcz, przeskoczyła przez nią i wylądowała na nim, powalając go na ziemię. Trzaskowi, który usłyszała, gdy Müller poleciał w dół, towarzyszyły głośne Scheiß! i jęk. Mężczyzna skręcał się na betonowych schodach, jęcząc z bólu, podczas gdy Heat go skuwała. Dołączył do nich Raley i razem postawili Müllera na nogi. – Ostrożnie – powiedziała Nikki – wydaje mi się, że słyszałam, jak mu coś pękło. – Ja, mój obojczyk, dlaczego mi pani to zrobiła? Prowadzili więźnia do forda zaparkowanego z otwartymi tylnymi drzwiami. – Dlaczego uciekałeś? Horst Müller nigdy na to pytanie nie odpowiedział. Nagle przez kołnierzyk jego koszuli przeszła kula i Heat z Raleyem zostali obryzgani krwią. Striptizer osunął się na ziemię, ale nawet nie jęknął. Nie wydał też z siebie żadnego innego dźwięku. – Padnij, padnij, wszyscy na ziemię! – krzyknęła Heat i upadła na taras, przykrywając ciało Müllera, wyciągając z kabury siga i skanując wzrokiem deptak przy budynku, wieżowiec, dach po drugiej stronie ulicy. Raley wyciągnął broń i robił to samo. Na Henry Street zagrzmiał silnik i zawirowały opony, z wyciem szukając oparcia na lodzie. Heat biegła w kucki w stronę forda, kryjąc się obok Ochoi, ale było za późno. SUV zakręcił kołami i odjechał, pędem przejeżdżając przez krawężnik, skręcił w Orange Street i zniknął z pola widzenia. Nikki rozpoznała SUV-a. Opisała go jako grafitowy z szerokimi oponami, ale to było wszystko, co mogła przekazać. Tym razem nie miał żadnych tablic rejestracyjnych.

ROZDZIAŁ PIĄTY

Umundurowany policjant zamknął tylne drzwi i karetka wytoczyła się z miejsca zbrodni. Dwoje sanitariuszy w tyle ambulansu robiło wszystko, aby utrzymać Horsta Müllera przy życiu. Nikki Heat stała, wstrzymując oddech, aby nie wdychać spalin, i patrzyła, jak karetka przedziera się powoli przez deszcz ze śniegiem tą samą trasą, którą niecałe pół godziny wcześniej odjechał SUV. Za chwilę kwartał dalej, na Orange Street, na obrzeżach miejsca zbrodni, włączyła się syrena, oznaka, że przynajmniej w tym momencie w ambulansie tliło się życie. Detektyw Feller podał Heat i Raleyowi po kubku kawy. – Nie mogę za nią ręczyć, to z tej chińskiej knajpki w okolicy. Ale przynajmniej was rozgrzeje. Alarm Raleya ściągnął na pomoc chmarę ludzi. Pierwsza przybyła na miejsce ekipa strażaków z pobliskiej 205 remizy. Jeśli niemiecki tancerz się wyliże, będzie to zawdzięczać swoim sąsiadom strażakom, którzy w ciągu kilku minut zatamowali krwotok. Radiowozy z posterunków Osiemdziesiątego Czwartego i sąsiadującego z nim Siedemdziesiątego Szóstego przywiozły na miejsce pierwszych policjantów, za którymi natychmiast pojawili się Feller i Van Meter w tajnej taksówce. Przy ich pracy w terenie zwykle pierwsi odpowiadali na wezwanie o pomoc i Ochoa wytknął im, że tym razem dali się wyprzedzić lokalnym niebiesko-białym[23]. Dutch Van Meter mrugnął do swojego partnera i odpłacił pięknym za nadobne. – Przy okazji, panie detektywie, jak ci wyszło zatrzymanie samochodu po pościgu? Na to Ochoa nie znalazł odpowiedzi. W najlepszym wypadku pogoń była symboliczna, biorąc pod uwagę przewagę strzelca, i wszyscy zdawali sobie z tego sprawę. Detektyw zrobił wszystko, co mógł, będąc w stanie przynajmniej podążać za szerokim śladem opon w świeżej warstwie śniegu z deszczem, dopóki nie zgubił SUV-a na Old Fulton, gdzie był już większy ruch. Przejechał dla pewności przez siatkę sąsiadujących ulic, ale nigdzie nie został ślad samochodowego olbrzyma. Po drugiej stronie żółtej taśmy rozstawiały się pierwsze minikamery wiadomości telewizyjnych. Nikki widziała obiektywy wycelowane w nią spod peleryn przeciwdeszczowych z goreteksu i słyszała, jak operatorzy wypowiadają jej nazwisko. Odwróciła się plecami do prasy i jeszcze raz przeklęła w myślach okładkę ze swoim zdjęciem w First Press. Feller pociągnął łyk kawy z kubka. – Więc nikt z was nie widział strzelca? – Wylał resztkę napoju do kratki ściekowej, znad której uniosła się para. Heat, Raley i Ochoa popatrzyli na siebie i pokręcili głowami. – To była jedna z tych błyskawicznych sytuacji – odparł Raley. – Wiesz, wszyscy byliśmy skoncentrowani na więźniu i nagle: bang! – Bardziej bum! – dorzucił Ochoa. Wszyscy zgodnie przytaknęli. – Stawiam na strzelbę. – Bum – odrzekł Van Meter. – To niewiele daje. – Znam ten samochód – odezwała się Heat. Wszyscy zwrócili głowy w jej stronę. – Widziałam go wczoraj. Dwa razy. Raz po południu na Columbus Circle, jak szłam do Andy’ego, a potem wieczorem w mojej okolicy. – Co to ma znaczyć, pani detektyw? – Heat odwróciła głowę. Od tyłu podszedł do niej kapitan Montrose. Zauważył ich zaskoczenie, więc wyjaśnił: – Jechałem na spotkanie w centrali i usłyszałem wezwanie o pomoc. Czy mam wyciągnąć wniosek, że śledzono panią, ale pani tego nie zgłosiła? – Nie czekał na odpowiedź. – Mogłem wezwać ochronę. – Nie byłam pewna. Nie chciałam ściągać posiłków, nie upewniwszy się. – Heat pominęła to, że powodem też było napięcie między nią a Montrose’em. Dawny Montrose poprosiłby ją na bok na rozmowę. Ale Nowy Montrose naskoczył

na nią od razu, przed jej kolegami. – Ta decyzja nie należy do pani. Wciąż jestem pani dowódcą. Moje obowiązki do pani nie należą... jeszcze. – Kończąc na tym, kapitan odwrócił się i przeszedł przez chodnik, aby porozmawiać z ekipą techników śledczych zgromadzoną wokół otworu pozostawionego przez pocisk w służbowych drzwiach wieżowca. Skopanie tyłka przed rodziną jest nieprzyjemne dla każdego i w martwej ciszy, która po tym nastąpiła, pozostali detektywi z całych sił próbowali nie patrzeć na Heat. Ona zaś wystawiła twarz na padający śnieg z deszczem i zamknęła oczy, czując setki drobnych ukłuć spadających z nieba. _______ Po powrocie na posterunek Nikki przystanęła na chwilę przed drzwiami sali odpraw, aby przejrzeć się w kiepskiej jakości lustrze – oknie ciemnego biura Montrose’a. Nie wynikało to z próżności; chodziło o zaschniętą krew. Na miejscu strzelaniny w Brooklyn Heights sanitariusze dali jej nawilżane chusteczki, aby przemyła twarz i szyję, ale ubranie to co innego. Służbowe bluzka i spodnie, które zazwyczaj trzymała złożone w szufladzie biurka, nie wróciły jeszcze z pralni po wypadku z café latte, więc rdzawe rozpryski na kołnierzyku bluzki i w miejscu, którego nie osłaniał rozpięty płaszcz, będą musiały jakoś ujść. Nagle usłyszała miękko przeciągane samogłoski charakterystyczne dla Rhymera, dochodzące zza rogu pokoju ekipy. Heat nie była w stanie usłyszeć wszystkiego, co mówił przyciszonym głosem, jedynie fragmenty. Pochwyciła pojedyncze frazy: „...marnowanie czasu i bezcelowa praca...” oraz „powiedział »Chrzanić to, życie jest za krótkie«...” a potem: „...Heat bardziej się przejmuje swoim cholernym awansem...”. Podsłuchiwanie było kuszące, ale sprawiło, że Nikki poczuła niesmak, jakby uczestniczyła w operze mydlanej. Co to było to, co Phyllis Yarborough powiedziała kilka godzin wcześniej? Coś w stylu „jawność oznacza brak wstydu”? Nikki więc odwróciła się, aby stanąć twarzą w twarz z wyzwaniem. Zobaczyła detektywa Rhymera poufale nachylonego do siedzącej przy biurku Sharon Hinesburg. Na widok Heat wchodzącej do pokoju oboje wyprostowali się w swoich fotelach na kółkach. – A niech mnie, ale wyglądasz – powiedziała Hinesburg, stając na równe nogi. – Kto oberwał kulkę, ty czy tancerz? – Sharon mówiła zbyt głośno, tak jak robią to ludzie w celu odwrócenia uwagi, mając nadzieję, że im się to uda. Nikki zignorowała zaczepkę Hinesburg i obdarzyła Rhymera zdziwionym spojrzeniem. – Czy ty i Gallagher skończyliście już sprawdzać listę domin? Detektyw również wstał, choć bardziej niepewnie. – Nie całkiem. Wróciliśmy, tak że mogłem wysadzić Gallaghera po drodze. Nikki rozejrzała się po pomieszczeniu i nie zauważyła nigdzie jego partnera. – A co, jest chory? – Gallagher, on... On poprosił o ponowny przydział do Włamań. – Detektyw odwrócił się w stronę Hinesburg, jakby chciał u niej znaleźć pomoc, ale Sharon pozostawiła go samemu sobie. Szepty, które Nikki dopiero co podsłuchała, wystarczyły, aby złożyć wszystko w całość. Jeszcze jeden dzień rozmów z dominami wydawał się Gallagherowi stratą czasu, więc się wycofał. Najwyraźniej wraz z wygłoszeniem na odchodnym paru opinii o detektyw Heat. – Wiesz – kontynuował Rhymer – mieliśmy kilka spraw w zawieszeniu, które potrzebowały większej uwagi, i widocznie czuł się w obowiązku nimi zająć. Heat wiedziała, że to bzdety, ale nie oczekiwała, że Opie dołoży partnerowi. Ten ostatni podsłuchany fragment dotyczący jej nadchodzącego awansu miał gorzki smak i wzbudził w niej wewnętrzny niepokój, ale odsunęła go na bok. Teraz jej zmartwienie dotyczyło nagłego braku jednego śledczego. – W tym wypadku cieszę się, że ty zostałeś, Opie.

– Ciągle jestem, pani detektyw. – Po czym od razu sprostował. – Dopóki będę mógł, ma się rozumieć. _______ Kilka minut później stojąca przy białej tablicy Heat wybrała nowy kolor markera i w lewym górnym rogu, gdzie było dużo miejsca, napisała drukowanymi literami nazwisko tancerza. – To jest szczęśliwy dzień Horsta Müllera, choć on pewnie tego nie czuje – oznajmiła ekipie. – Kula, którą wyjęli z drzwi, to .338 magnum. – Jakaś łuska? – spytał Raley. Potrząsnęła przecząco głową. – Domyślam się, że nie przeładował karabinu, gdyż był to tylko jeden strzał, albo nawet jeśli to zrobił, łuska wpadła do samochodu i odjechała razem z nim. – .338 magnum, o rany – cicho gwizdnął Ochoa. – Myśliwi używają ich do polowania na grizzly. – I najwyraźniej na tancerzy na rurach – dodała Heat. – Chcę się dowiedzieć, dlaczego. Rhymer, dowiedz się czegoś więcej na temat Horsta Müllera. – Myślałem, że miałem zająć się dominami pracującymi na własną rękę – odparł. Nikki ugryzła się w język i po raz setny pomyślała o swoim dziwnym spotkaniu z kapitanem oraz wszystkich nitkach śledztwa, które uciął. Zacisnęła zęby i wycofała się z polecenia, próbując nie udławić się własnymi słowami. – Dobrze, pozostań w sferze dominacji seksualnej. Daj mi znać, jak skończysz. Potem zobaczymy, jak stoimy z Müllerem. – Jesteś pewna, że to Müller był celem? – zapytał Raley. – Jeśli ten SUV cię śledził, to raczej ty miałaś szczęście dziś rano. – Jak na wytrawnego detektywa przystało, nie uszło to mojej uwagi – odparła Nikki, pociągając za poplamiony krwią kołnierzyk i wywołując wybuch śmiechu ekipy. Następnie Heat odwróciła się do tablicy i narysowała łuk łączący nazwisko Müllera z wielebnym Grafem. – Chcę się przekonać, co łączy, o ile w ogóle, obie te ofiary. Miejmy nadzieję, że tancerz przeżyje i będzie mógł rzucić trochę światła na tę sprawę. Tymczasem traktujmy te dwa incydenty, jakby łączyły się z sobą. – Przesłuchując dominy na chybił trafił? – zapytał detektyw Rhymer. Miał rację; to jej polecenia były niewłaściwe i wiedziała o tym, ale podporządkowywała się zaleceniom Montrose’a. – Teraz dominy, Opie. Jasne? – A co z pieniędzmi w puszkach po ciastkach? – spytał Raley. – Czy mam się skontaktować z archidiecezją, zobaczyć, czy mają jakieś podejrzenia, że ojczulek robił przekręty? Nikki znowu stanęła przed jednym z tych murów, które wzniósł przed nią kapitan. Puszki po ciastkach – to był oczywisty trop do zbadania; dlaczego kapitan go zablokował? – Na razie zostaw to mnie – odrzekła. Hinesburg zaraportowała, że nikt nie rozpoznał mężczyzny ze zdjęcia z kamery bezpieczeństwa, na które dziwnie zareagowała gospodyni wielebnego Grafa. – Co oznacza tylko, że może on nie mieć żadnych powiązań kryminalnych. – Zadzwonię do Borelli i przycisnę ją – powiedziała Nikki. – Sprawdzaj dalej to zdjęcie i wszystkie pozostałe. – Heat otworzyła teczkę z fotografiami z kamery bezpieczeństwa i wyciągnęła jedną z nich. Przedstawiało mężczyznę i młodą kobietę schodzących po schodach do holu Więzów Przyjemności. Kobieta śmiała się, a jej twarz była zwrócona w stronę towarzyszącego mężczyzny, jego była zasłonięta bejsbolówką kibica drużyny Jetsów. Nikki przyczepiła zdjęcie magnesem do tablicy. – Zastanawiałam się nad tym zdjęciem. Widzicie jego rękę, ten tatuaż? – Najpierw Raley, a zaraz za nim wszyscy pozostali podnieśli się i podeszli bliżej. Tatuaż przedstawiał węża wijącego się wzdłuż lewego ramienia mężczyzny. – Centrum Badania Zbrodni w Czasie Rzeczywistym ma bazę danych blizn i tatuaży. Sharon, poproś ich,

aby to zbadali. Zobacz, czy uzyskasz jakieś dopasowania. – Pani detektyw – wtrącił się Ochoa. – Ja znam tę kobietę. – Chcesz nam coś powiedzieć, przyjacielu? – spytał Raley. – Twój drugi sekretny styl życia? – Nie, naprawdę. Rozmawiałem z nią wczoraj. Pamiętasz tę dominę, która wyjechała do Amsterdamu? Jak ona się nazywa... Boam? Andrea Boam? – Stuknął w zdjęcie długopisem. – To jest jej współlokatorka, z którą rozmawiałem. – Złóż jej jeszcze jedną wizytę – poleciła Nikki. – Dowiedzmy się, co ta współlokatorka wie o czarujących wężach. _______ Heat musiała przebrnąć przez tuzin wiadomości w poczcie głosowej od tych, którzy widzieli ją dziś rano w wiadomościach telewizyjnych z miejsca strzelaniny i mieli nadzieję, że nic jej nie jest, między innymi od Zacha Hamnera i Phyllis Yarborough. Jedna wiadomość była od Rooka, który nalegał na kolację nie na wynos, „w restauracji, w której można usiąść, co należy się godnej szacunku kobiecie”. Nikki doceniała ich troskę, ale dostrzegła, jak łatwo byłoby wpaść w pułapkę niemożności wykonywania pracy, gdyby chciała nadążyć od razu na wszystko odpowiedzieć. Zachowała wiadomości, aby później się nimi zająć. Do Lauren Parry z Wydziału Medycyny Sądowej oddzwoniła jednak natychmiast. – Chcę tylko, abyś wiedziała, że będę wkurzona na maksa, jeśli przyjdę tu któregoś dnia i znajdę cię leżącą na jednym z moich stołów – zaczęła Lauren. – Też bym tego nie chciała – odparła Nikki. – Chciałabym przedtem tydzień diety. – Akurat – roześmiała się jej przyjaciółka – jakbyś tego potrzebowała, kobieto ze stali. – Nikki słyszała uderzenia w klawiaturę i wyobraziła sobie Lauren w tym ciasnym pokoiku, gdzie spisywano nagrania lekarzy z dyktafonów, przy biurku, z którego był widok na salę do przeprowadzania sekcji zwłok. – No dobrze, mam tu ciekawe odkrycie na temat tego paznokcia, który zebrano w pokoju tortur. Ostatecznie to nie był paznokieć, z testów wyszło, że to utwardzony poliester. – Plastik? Który wyglądał jak paznokieć? – A dokładnie jak obcięty paznokieć. Nawet tego samego koloru. Ale wiesz, co to było naprawdę? – Lauren zrobiła teatralną pauzę, co zawsze sprawiało jej przyjemność, i powiedziała: – Jeszcze chwilka... Fragment guzika. Mały okruch w kształcie księżyca, który odpadł od guzika. – A więc nie będzie żadnego DNA. – Nie, ale jeśli znajdziesz guzik, zawsze możemy to dopasować. Detektyw nie widziała na to zbyt dużej szansy. – Co jeszcze masz? – Coś się nie zgadza w dowodach zebranych na plebanii przez ekipę techniczną. Patrzę na lekarstwa, które zabrali z łazienki ofiary. Jest tu fiolka hepsery. Jest to inhibitor odwrotnej transkryptazy stosowany do leczenia HIV, nowotworów oraz zapalenia wątroby typu B. Rzecz w tym, Nikki, że pastor nie miał żadnej z tych przypadłości i żadnej z nich nie wykryto w badaniu toksykologicznym. Prawdziwa skarpetka nie do pary, pomyślała Heat, notując listę chorób. – Ale recepta była jego? – Wypisana dla Geralda Francisa Grafa, dziesięć miligramów. Liczba tabletek mówi, że fiolka była pełna. – Jak się nazywa lekarz? – Nikki zapisała nazwisko Raymonda Calabra w swoim kołonotatniku. – Uważaj – dodała Lauren. – Cały czas jeszcze przeprowadzamy test DNA krwi

z koloratki Grafa. – A ta mała plamka w tamtej fiolce, którą mi pokazywałaś? – Tak, jak myślałam, odprysk skóry z laminatu. Ale nie pasuje do żadnego sprzętu w Więzach Przyjemności ani w pozostałych apartamentach, ani też do żadnego z urządzeń w schowku. Zleciłam więcej ekspertyz w Zakładzie Medycyny Sądowej, aby ustalić jego źródło. Zadzwonię do ciebie, jak coś ustalimy. – Przed rozłączeniem się dodała: – I pamiętaj, pani detektyw, zabiję cię, jeśli pojawisz się na moim stole do autopsji. _______ Pierwszą rzeczą, jaką powiedziała starsza pani na widok Heat, było: – Dobry Boże, czy to krew? – W posterunkowej toalecie Heat udało się papierowym ręcznikiem wykonać godne pochwały prace czyszczące na płaszczu, ale pominęła bluzkę. Szyję miała owiniętą szalikiem i płaszcz zapięty do samej góry, ale widocznie kołnierzyk musiał gdzieś wystawać. Pani Borelli wydawała się mniej odstręczona świadomością, że to krew, a bardziej skupiona na misji pralniczej. – Proszę mi dać pół godziny, a doprowadzę to do porządku. „Zawodowa opiekunka” – pomyślała Nikki, uśmiechając się do niej. – Dziękuję, ale nie zabawię tak długo. – Heat poprawiła szal, aby ukryć plamę. – Upiecze się pani w tym płaszczu – powiedziała gospodyni, gdy weszły do kuchni. – Jeśli nie zdejmuje go pani ze względu na mnie, to proszę się nie przejmować. – Ale Nikki tak czy inaczej została w płaszczu i usiadła przy stole, na którym czekała na nią filiżanka gorącej kawy i wafelki domowej roboty. Pani B. wciąż jeszcze sprawiała wrażenie poruszonej tym, co się stało, więc detektyw postanowiła nie przyciskać jej od razu w sprawie zdjęcia. Zamiast tego powiedziała: – Wpadłam na chwilę, aby coś mi pani wyjaśniła. Zebraliśmy wczoraj lekarstwa z szafki ojca Grafa i wśród nich jest lek o nazwie hepsera. Rzecz w tym, że organizm pastora nie wykazał obecności tego leku. Wielebny nie cierpiał też na żadną z chorób, na które ten lek jest przepisywany. – Nie wiem, co miał w tamtej szafce. Sprzątałam tam, ale osobiste to osobiste, a nic nie jest bardziej osobistego od szafki z lekami. Nikki skubnęła wafelek. Był wyśmienity. Gdyby niebo było z wanilii, miałoby dokładnie taki smak. Dla Nikki właściwie był to lunch. Skończyła ciastko i rzekła: – Chciałam zapytać, czy może hepsera należała do pani. – Nie. Proszę mi wierzyć, ostatnią rzeczą jakiej potrzebuję, jest jeszcze jedna pigułka do łykania. – W porządku. A jak już tutaj jestem – mówiła Heat, czując nagle, że jej nazwisko powinno brzmieć „Columbo” – dlaczego nie, w końcu miała na sobie płaszcz – chcę zapytać, czy coś jeszcze przyszło pani do głowy na temat tych zdjęć, które pokazywałam. – Kobieta pokręciła głową. Nikki jeszcze raz podała jej zdjęcia i poprosiła, aby ponownie się im przyjrzała. Gospodyni przetarła swetrem okulary i przejrzała fotografie. Tym razem już nie zareagowała na to, nad którym zawahała się poprzednim razem. – Przykro mi – powiedziała i przesunęła po stole zestaw odbitek. Nikki próbowała obmyślić takie podejście, które nie przyczyniłoby się do zwiększenia traumy gospodyni, kiedy pani Borelli powiedziała: – Och, faktycznie jest jeszcze coś, o czym miałam powiedzieć. Myślałam o tym dzisiaj rano i nawet miałam zamiar zadzwonić, ale pani przyjechała tutaj. – Gospodyni sprawiała wrażenie przytłoczonej okolicznościami. – Pytała pani, czy ojciec Gerry miał z kimś problemy. – Proszę mówić – Nikki przewróciła notes na czystą stronę. – Jakiś czas temu mieliśmy tutaj księdza. Były oskarżenia, że on... zachowywał się niewłaściwie w stosunku do dwóch ministrantów podczas weekendowego wypadu w teren. Ja nie

wiem, co tam się stało, ojciec Graf też nie wiedział, ale jako pastor, jak tylko o tym usłyszał, postąpił właściwie i natychmiast złożył raport do archidiecezji. Przenieśli ojca Sheę i zaczęli dochodzenie. Ale ojciec jednego z chłopców, pan Hays, wniósł pozew – miał do tego prawo, kto by tak nie zrobił? Ale także nękał ojca Grafa. – W jaki sposób? – Na początku to były tylko telefony, ale potem zaczął przychodzić niezapowiedziany na plebanię i stawał się coraz bardziej i bardziej rozsierdzony. – Czy był kiedykolwiek gwałtowny w stosunku do wielebnego Grafa albo mu groził? Pani Borelli pokiwała głową z boku na bok. – Był głośny. Dużo krzyczał, obwiniając pastora, że odpuścił sprawę, a potem oskarżył go o próbę zamiecenia wszystkiego pod dywan, aby ukręcić jej łeb. Ale nigdy nie groził, to się zaczęło dopiero trzy miesiące temu. – Co mówił, pani Borelli? Czy słyszała pani dokładnie? – Tak. To był jedyny raz, kiedy nie krzyczał. Był spokojny, wie pani? Złowrogo spokojny. Powiedział... – gospodyni zadarła głowę do góry, jakby odczytywała słowa na suficie – „... skończyłem mówić. Twój kościół może cię chronić, ale nie przede mną”. Aha, i jeszcze powiedział: „Nie wiesz, z kim masz do czynienia”. – Spojrzała, jak Heat zapisuje, i kontynuowała: – Przepraszam, że nie pomyślałam o tym wczoraj. Częściowo dlatego, że pan Hays nie pokazał się od tamtej pory, więc nie zaprzątałam sobie tym głowy. A wczoraj też byłam trochę, wie pani... – Powiedziała to, wzdrygając się, i przesunęła krzyżyk zawieszony na szyi. Biedna kobieta wyglądała na wykończoną. Nikki stwierdziła, że da jej odpocząć. Najpierw poprosiła jednak o nazwisko i adres rozjuszonego mężczyzny z rejestru plebanii oraz o nazwisko oskarżonego księdza. W drzwiach wejściowych zapewniła gospodynię, że postąpiła właściwie, dzieląc się tą informacją, i dodała znacząco: – Dobrze jest porozmawiać, niezależnie od tego, kiedy pamięć przywoła jakiś szczegół. – Następnie oddała pani Borelli zestaw zdjęć i wyszła. _______ Policjant, który jechał w ślad za nią na plebanię, czekał w aucie z silnikiem na jałowym biegu. Heat podeszła do kierowcy, nieprzyjemnie wyglądającego gliniarza, który na Dwudziestym Posterunku nosił przydomek „Postrach”, ponieważ gdy stawiano go przed wejściem na miejsce zbrodni, nikt nie miał odwagi przekroczyć żółtej taśmy. – Harvey, nie masz nic lepszego do roboty? – zapytała, kiedy opuścił szybę w oknie samochodu. – Rozkazy kapitana – odparł głosem przypominającym żwir i papier ścierny. – Będę jechała w stronę posterunku. Pojadę West End zamiast Broadwayem. – Proszę się nie denerwować, pani detektyw, nie zgubi mnie pani. – Powiedział to od niechcenia, ale faktem było, że Postrach był dokładnie tym pitbulem, którego się chciało mieć jako ochronę. Wręczyła mu torebkę wafelków, którą dała jej pani Borelli. Kiedy zajrzał do środka, prawie się uśmiechnął. _______ Po powrocie na posterunek, już po południu, detektyw Heat wyjechała zza biurka fotelem na kółkach i wpatrywała się w białą tablicę, mając nadzieję, że ta do niej przemówi. Nie zdarzało się to w każdym śledztwie, ale z nieprawdopodobną częstotliwością. Jeśli była wystarczająco skoncentrowana, wyciszona wewnętrznie i nastawiona na zadanie sobie właściwych pytań, wszystkie oderwane fakty – nagryzmolone notatki, oś czasu, zdjęcia ofiary i podejrzanych – splatały się razem w harmonijny głos, który podpowiadał jej rozwiązanie. Ale robiły to według własnego planu. Jeszcze nie były gotowe. – Detektyw Hinesburg – odezwała się, wciąż jeszcze wpatrując się w tablicę. Nikki

usłyszała za sobą zbliżające się kroki, wstała i wskazała niebieski napis, który głosił: „Rozmowy telefoniczne Grafa”. Obok notatki nie było żadnego znaczka. – Czy to nie był twój przydział? – Tak, no cóż, dostałam jeszcze masę innych rzeczy do sprawdzenia. – Kiedy? – To było wszystko, co Nikki powiedziała. To było wszystko, co musiała powiedzieć. Hinesburg zasalutowała w sposób, który doprowadzał Heat do wściekłości, i wróciła do swojego biurka. Nikki ponownie odwróciła się do tablicy, tym razem nic na niej nie widząc. Potrzebowała po prostu jakiegoś miejsca, w które mogłaby się wpatrywać, aby opanować złość. Raley skończył rozmawiać przez telefon i podszedł, trzymając w zębach nasadkę pisaka, a w ręku notes. – Mam informacje o wściekłym tatusiu – odniósł się do rozwścieczonego rodzica jednego z ministrantów. – Lawrence Joseph Hays. Jeden napad z bronią w ręku na sąsiada ze szczekającym psem, w budynku sąsiada w 2007. Oskarżenie zostało nieoczekiwanie wycofane na prośbę powoda. Nie podają, dlaczego. – To jest jedyne oskarżenie? – Tak. – Powinniśmy odwiedzić go dziś po południu – oznajmiła Heat. – To będzie trudne. Dzwoniłem już do jego biura, aby umówić nas na spotkanie – nie powiedziałem, oczywiście, dlaczego. Jest w Ely w Nevadzie, w interesach. – Zanim Nikki zdążyła zapytać, dodał: – Też się zastanawiałem, gdzie to jest. Ely jest jak taka tycia kropka na mapie pośrodku pustyni. – Co to za interesy? – spytała Heat. – Jest dyrektorem generalnym w Lancer Standard. – Dostawca CIA w Afganistanie? – Jeden jedyny – odparł Raley. – Czarne helikoptery, niezależni komandosi i sabotażyści do wynajęcia. – Ely musi być ich centrum szkoleniowym – stwierdziła Heat. – Powiedziałbym ci, czy masz rację, ale potem musiałbym cię zabić. – Bardzo śmieszne, Rales. Dowiedz się, kiedy Hays wraca. Chcę z nim sama porozmawiać. _______ Ochoa zadzwonił z informacją, że jego wizyta u współlokatorki dominy okazała się bezowocna. – Gdy przyszedłem, ona się już wyniosła. Gospodarz budynku mówi, że poprzedniego wieczoru taszczyła kilka walizek. – Czy zostawiła nowy adres na przekierowanie korespondencji? – spytała Heat. – Obawiam się, że nie. Zadzwoniłem do hotelu w Amsterdamie. Recepcjonista mówi, że w dalszym ciągu jest zameldowana, ale nie widział jej od dwóch dni. Jego zdaniem związała się z jakimś facetem. – Zachichotał. – Ciekawy dobór słów, biorąc pod uwagę jej branżę. – Dobrze wiedzieć. Miguel, nawet jeśli nie wyjaśnimy tej sprawy, przynajmniej ty zdobyłeś materiał do teleturnieju gwiazdkowego. – Heat zobaczyła, że w biurze kapitana Montrose’a zapaliły się światła i poczuła niepokój w sercu. – Słuchaj, muszę kończyć. Technicy śledczy skończyli pracę nad komputerem Grafa. Jak wrócisz, zobacz, co ci się uda tam znaleźć. Detektyw Heat trzymała się na bezpieczną odległość, ale widziała, że Montrose wrócił, lecz nie był sam. Towarzyszyło mu za zamkniętymi drzwiami dwóch nieznanych jej poważnych mężczyzn w garniturach. Nie wyglądało to na przyjacielskie spotkanie. _______ Raley i Ochoa po spędzeniu czasu przy komputerze wielebnego Grafa podeszli razem do biurka Heat. – Co myślisz o tych urzędasach? – spytał Ochoa. – Sprawy Wewnętrzne? – Ja stawiam na facetów w czerni – wtrącił się Raley. – Jeśli wystąpi silny rozbłysk

światła, załóż okulary przeciwsłoneczne. Według Nikki wygląd i powaga tych panów wskazywały na Sprawy Wewnętrzne, ale po Dwudziestym Posterunku panoszyło się już wystarczająco dużo plotek, nie chciała się do tego dokładać, przeszła więc do rzeczy i zapytała, czego dowiedzieli się z komputera ofiary. Raley i Ochoa poprowadzili ją do osi czasu na białej tablicy. – Dowiedzieliśmy się przede wszystkim – powiedział Ochoa – że pastor potrzebował nowego komputera. Ten staroć uruchamiał się przez dziesięć minut. Jako pierwsze otworzyliśmy „historię” i ”ulubione”. – Zawsze dużo mówią – dodał Raley. – Nie ma tam nic szokującego. Kilka stron katolickich, publiczna telewizja, księgarnie internetowe – wszystko zwyczajne, żadnej erotyki. Wnioskując z reklam, które dostawał, i ostatnich zakupów, miał fioła na punkcie kryminałów... Cannell, Connelly, Lehane, Patterson... – Były też inne ulubione strony – mówił dalej Ochoa. – Kilka akcji charytatywnych i organizacji obrony praw człowieka. Jedna chińska, większość z Ameryki Łacińskiej. – I tutaj możemy trafić na jakiś ślad – odezwał się Raley. – Otworzyliśmy jego Outlooka, aby sprawdzić kalendarz. – Którego nigdy nie używał – dorzucił Ochoa. – Więc sprawdziliśmy e-maile – podchwycił Raley. – Miał wiadomość o pilnym spotkaniu od grupy aktywistów, w którą był zaangażowany, Justicia a Guarda. – Wzrok Nikki pobiegł do zdjęcia na górze tablicy, które przedstawiało Grafa na wiecu protestacyjnym. – To znaczy dosłownie ‘sprawiedliwość do obrony’ – przetłumaczył Ochoa. Następnie wskazał oś czasu. – Spotkanie było wyznaczone na dziesiątą trzydzieści rano tego dnia, gdy zniknął. – Zgadza się – potwierdziła Nikki. – Gospodyni mówiła, że ostatni raz, jak go widziała, wielebny Graf złamał zwyczaje i wyszedł tuż po śniadaniu nie wiadomo dokąd. – Myślę, że teraz wiemy – stwierdził Raley. – I dotarcie na spotkanie zajęło mu dwie godziny? Tu jest jeszcze jakaś wyrwa w czasie – rzekła Heat. – W każdym razie ci goście z Justicia a Guarda mogą być ostatnimi, którzy widzieli wielebnego Grafa żywego. Chłopaki, weźcie swój pojazd i dowiedzcie się, co wiedzą. _______ Tuż po szóstej po południu do sali odpraw wtargnął Rook i okręcił się w kółko. – Mój Boże, zbyt długo mnie tu nie było. To zupełnie jak wrócić po latach do starej szkoły. Wszystko wydaje się mniejsze. Nikki wstała zza biurka i szybko rzuciła okiem w kierunku biura Montrose’a, ale zobaczyła tylko żaluzje opuszczone przed spotkaniem z ludźmi z Wydziału Spraw Wewnętrznych. – Rook, czy ty w ogóle masz telefon? – O, mamy tu pewien schemat. Nikki Heat to kobieta, która nie lubi niespodzianek. Odnotowane. Pamiętaj o tym w dniu trzydziestych urodzin, dobrze? Następnie wyciągnął do niej torbę z garderobą. – Co to jest? – spytała. – Ryzykowałem wykroczenie – jeszcze jedna niespodzianka. W wiadomościach wyglądałaś, jakbyś potrzebowała ciuchów na zmianę. Czegoś trochę mniej, ujmijmy to w ten sposób, z grupy ARh+. – Podał jej torbę. – Na Columbus Circle jest salon Theory. To może być trochę zbyt modne do łapania bezwzględnych morderców, ale będą musieli się dostosować. Chciała uściskać Rooka, ale pozwoliła tylko, aby wyraził wdzięczność jej uśmiech. Potem, a co tam do diabła, pocałowała go w policzek. – Dzięki. Uwielbiam niespodzianki. – Kobieto, mózg mi paruje. – Rook zajął miejsce w swoim ulubionym starym fotelu z czasów, kiedy towarzyszył im w śledztwach. – Nie musimy iść teraz, jeśli jesteś zajęta. – Zajęta to mało powiedziane. – Rozejrzała się, aby mieć pewność, że nikt jej nie

słyszy. – Między mną a Montrose’em jest jeszcze gorzej. – Przysunęła się bliżej Rooka i szepnęła: – Z jakiegoś powodu przyszli do niego z Wydziału Spraw Wewnętrznych. Dodatkowo jeden z moich detektywów wypożyczonych z Wydziału Włamań przeniósł się dzisiaj z powrotem do swoich. Nabzdyczony. – Niech zgadnę. Rhymer. Co za gnida! Nigdy się nie złapałem na tę jego zagrywkę z Opie. – Nie, Rhymer jest w porządku. Odszedł jego partner, Gallagher. – Wkurzył cię? – Przestań. – Albo oberwę? – Możesz na to liczyć. – Bez... żartów? – Jeszcze się śmiali, gdy zadzwonił jego telefon. Rook z zaskoczeniem spojrzał na nazwisko na wyświetlaczu. – Nie będę cię zatrzymywać, odbiorę to. – Wyszedł z pokoju i usłyszała, jak wykrzyknął: – O mój Boże! Czy to Tam Svejda, Czeszka, która kocha wracać[24]? _______ Rook zabrał Nikki do Bouley w Tribeca, jednej z najlepszych restauracji w mieście. Raley i Ochoa zadzwonili w momencie, gdy Heat i Rook akurat wchodzili do środka. Nikki odebrała telefon w przedsionku – nie najgorsze miejsce na czekanie w otoczeniu ścian z półkami pełnymi aromatycznych świeżych jabłek. W przerwie między zamawianiem drinków a wyborem pieczywa Nikki streściła Rookowi główne punkty śledztwa w sprawie Grafa, łącznie z niektórymi problemami z kapitanem. Pominęła związek Montrose’a z dawną sprawą Huddlestona, gdyż sama jeszcze nie wiedziała, co o tym myśleć. Ponadto była w miejscu publicznym. Mieli dla siebie co prawda stolik we wnęce, ale nigdy nic nie wiadomo. Rook słuchał uważnie i obserwowała z zadowoleniem, jak powstrzymuje chęć wygłoszenia przedwczesnych teorii wysnutych ze swojej dziennikarskiej wyobraźni, a nie z faktów. Przerwał dopiero wtedy, gdy powiedziała, że Raley i Ochoa właśnie opuścili siedzibę Justicia a Guarda. – To są wojujący marksiści – powiedział. – Żadni łagodni i nieszkodliwi demonstranci śpiewający Kumbaya[25]. Kilku z nich to byli członkowie Rewolucyjnych Sił Zbrojnych Kolumbii, którzy czuliby się dużo lepiej, mając w ręku karabiny zamiast tablic protestacyjnych. – Będę musiała się temu przyjrzeć – Heat wyjęła swój notes. – Raley i Ochoa mówią, że według pracowników biura Justicia a Guarda wielebny Graf z zaangażowaniem wspierał ich sprawę i bardzo go żałują. Chociaż jeden z ich przywódców wyrzucił pastora któregoś ranka ze spotkania, bo przyszedł pijany. – Nikki zastanowiła się nad związkiem Grafa z uzbrojonymi rebeliantami. – A co z przemocą, mam na myśli tutaj w Nowym Jorku? – Przypuszczalnie nie są bardziej niebezpieczni niż, powiedzmy, IRA w czasach konfliktu w Irlandii Północnej. – Oderwał kawałek chleba z rodzynkami. – Mam to świeżo w głowie, byłem świadkiem tego, jak w Kolumbii dostarczano im karabiny automatyczne i granatniki. – Rook, ty byłeś w Kolumbii? – Wiedziałabyś o tym, gdybyś spytała, jak spędziłem ostatni miesiąc. – Udał, że końcem serwetki ociera fałszywą łzę z oka. Potem się zamyślił. – Czy wiesz, kto to jest Faustino Vélez Arango? – Oczywiście, dysydencki pisarz, który zniknął. – Niewielka armia Justicia a Guarda wydostała go ostatniej jesieni z więzienia politycznego i ukryła w podziemiu. Jeśli twój pastor zadawał się z tymi kolesiami, zacząłbym się im dokładnie przyglądać.

Nikki dokończyła drink Cosmopolitan. – Rook, zaniepokoiłeś mnie. Myślałam, że spędzimy całą noc bez burzliwej niedopieczonej teorii. W drodze do apartamentu Rooka ociepliło się na tyle, że grad zmieszał się z deszczem. Radiowóz, który jechał za nimi, zatrzymał się obok i Postrach opuścił szybę od strony pasażera. – Jesteście pewni, że nie chcecie podwózki? – Nikki podziękowała i odesłała go. Mogła zaakceptować policjanta jako ochronę, ale nie jako szofera. U Rooka Nikki otworzyła butelkę wina, on włączył telewizor na wiadomości o dwudziestej trzeciej. Reporter zdający relację na żywo z wybuchu studzienki włazowej w East Village mówił: – Kiedy spadł deszcz, zmył sól z ulicy i skorodowała ona puszkę elektroinstalacyjną, powodując wybuch. – I wypadł z niej tyci pająk w nie wiadomo jakiej ilości kawałków – skomentował Rook. Nikki podała mu lampkę wina i wyłączyła odbiornik podczas zapowiedzi informacji o strzelaninie w Brooklyn Heights. – Nie wierzę, że nie chcesz tego zobaczyć. Czy wiesz, co niektórzy ludzie by zrobili, byle tylko znaleźć się w wiadomościach? – Żyłam tym cały dzień – odparła, zsuwając z nóg buty. – Nie muszę oglądać tego w nocy. – Rook rozchylił szeroko ramiona i Nikki umościła się obok niego na sofie, wtulając nos w rozchyloną koszulę i wdychając jego zapach. – Jak zamierzasz rozwiązać sprawę z Montrose’em? – Pojęcia nie mam. – Wyprostowała się, skrzyżowała nogi na poduszce, pociągając łyk wina i opierając dłoń o udo Rooka. – Nie wiem nawet, co o nim myśleć, to nie jest Montrose, którego znam. Jego postawa i zachowanie... – to trudne. Przeszukanie na plebanii, blokowanie mojego śledztwa. Nic z tego nie rozumiem. – Albo może rozumiesz i boisz się tego, co to może oznaczać? Skinęła głową, bardziej do siebie niż do niego, i odparła: – Myślałam, że go znam. – To nie o to chodzi. Pytanie, czy mu ufasz? To jest ważne. – Pociągnął łyk wina, a gdy nie odpowiadała, mówił dalej: – To tak, jak powiedziałem ostatniej nocy. Nigdy tak naprawdę nikogo nie znasz. Czy ja cię naprawdę znam? Jak dobrze ty znasz mnie? Nikki przyszła do głowy Czeszka Tam Svejda. – Racja. Domyślam się, że nie można wiedzieć wszystkiego o danej osobie. No bo jak? – Jesteś policjantką. Mogłabyś mnie przesłuchać. Roześmiała się. – Naprawdę tego chcesz, Rook? Żebym cię wymaglowała? Złamała twój szyfr? Skoczył na równe nogi. – Siedź tutaj. Podsunęłaś mi pewien pomysł. – Poszedł do swojego biblioteczki z boku salonu. Zza regałów z książkami słyszała uderzenia w klawiaturę, a następnie uruchamiającą się drukarkę. Wrócił z kilkoma kartkami w ręku. – Czytasz czasami Vanity Fair? – Tak. Przeważnie z powodu reklam. – Co miesiąc na ostatniej stronie przepytują jakąś znaną osobę, używając takiego szablonu, który nazywają kwestionariuszem Prousta. To taka zabawa towarzyska, bardzo popularna w czasach Marcela Prousta, sposób, aby goście na przyjęciach mogli się wzajemnie poznać. Proust jej nie wynalazł, był po prostu najbardziej znanym graczem. To jest wersja, która krąży po Internecie. – Podniósł do góry kartki z chytrym uśmieszkiem. – Chcesz zagrać? – Nie jestem pewna. W jakim stylu są te pytania? – Odkrywcze, Nikki Heat. Ujawniające, kim naprawdę jesteś. – Wyciągnęła rękę po kartki, ale odsunął je z jej zasięgu. – Żadnego podglądania. – A co, jeśli nie chcę odpowiedzieć na niektóre z nich? – zapytała. – Hmm. – Uderzył zwiniętymi kartkami o brodę. – Powiem ci coś. Możesz pominąć

odpowiedź na jakiekolwiek pytanie, jeśli... zdejmiesz fragment garderoby. – Żartujesz. Masz na myśli, tak jak przy rozbieranym pokerze? – Nawet lepiej. To rozbierany Proust! Rozważała to przez chwilę i odrzekła: – Ściągaj buty, Rook. Jeśli mamy to zrobić, to zaczynamy z równymi szansami. – W porządku, no to do dzieła. – Rozprostował kartki na udzie i przeczytał: – Jaki jest twój ulubiony pisarz? – Nikki głośno odetchnęła i zmarszczyła brwi, zastanawiając się. – Gramy o twoją bluzkę. Żadnego przymusu – powiedział Rook. – Są takie dwie. Jane Austen i Harper Lee. – Nikki dodała: – Ty też musisz odpowiedzieć. – Jasne, nie ma sprawy. U mnie to będzie pewien Charles Dickens i dorzucę jeszcze Huntera S. Thompsona. – Wrócił do kartek. – Podaj swojego ulubionego bohatera literackiego. Heat chwilę się zastanowiła i wzruszyła ramionami. – Odyseusz. – Mój też – rzekł Rook. – Nikt się jeszcze nie rozbiera. Następne pytanie. – Kto jest twoim ulubionym poetą? – Keats – odparła. – Za Odę do urny greckiej. – Seuss – odrzekł Rook. – Za One Fish, Two Fish. – Następnie wrócił do strony z kolejnym pytaniem. – Jak byś chciała umrzeć? – Popatrzyli jedno na drugie, a potem Nikki zdjęła bluzkę. Rook też miał podobne odczucia i zdjął sweter. – Powiedziałam ci, że mogę nie chcieć odpowiedzieć na niektóre z tych pytań. – Na tym polega gra, pani detektyw. Przechodzimy do pytania: Który muzyk miał największy wpływ na twoje życie? – Muzyk z największym wpływem... – powtórzyła, zastanawiając się. – Chumbawamba[26]. – Żartujesz. Nie Bono? Albo Sting czy Alanis Morissette, albo... – serio? Chumbawamba? Ten wrzaskliwy Chumbawamba? – W rzeczy samej. Kiedy na studiach mój instruktor dramatu powiedział, że studentka pierwszego roku nie może zagrać Christine z Upiora w operze, rozbrzmiewała we mnie bardzo silnie piosenka o byciu powalonym i podnoszeniu się po ciosie. – „W dalszym ciągu tak jest”, pomyślała. – A ty? – Steely Dan za Deacon Blues. I James Taylor za wszystko, zwłaszcza Secret of life. – Potem Rook klepnął się dłonią w czoło. – Nie, zaczekaj! Zapomniałem o AC/DC. Heat zagwizdała. – Niezdecydowana odpowiedź. Tracisz punkty, Rook, ściągaj spodnie. – Po wykonaniu jej polecenia Rook spojrzał na kwestionariusz, lekko potrząsnął głową i przekręcił kartkę. – Hola, hola, karna chorągiewka – zaprotestowała Nikki. – Nie możesz pomijać pytań, przeczytaj je. Wrócił na stronę z pominiętym pytaniem i przeczytał: – „Jakich cech szukasz w kobiecie?” – Rook zamilkł na chwilę. – Pole minowe, nie odpowiadam na to pytanie. – Gdy Nikki zmusiła go do zdjęcia koszuli, dodał: – Nie tak widziałem rozwój tej gry – i wrócił na górę następnej strony. – Czas na rewanż. „Jakich cech szukasz w mężczyźnie?”. – Mogę na to odpowiedzieć. Uczciwości. I poczucia humoru. – Niesamowite, bo jestem zarówno uczciwy, jak i zabawny. Zupełnie jakbyś spytała mnie o ciuchy: „Hej, czy mój tyłek wygląda na gruby?”. Powiedziałbym ci. – Grasz na zwłokę, bo przegrywasz? – W porządku. – Przeczytał następne pytanie: – Kim byś chciał być? Dobra, moja kolej. Wokalistą w chórku Arethy Franklin. Suknia z cekinami mogłaby być kłopotliwa, ale to by mogło być w moim alternatywnym życiu. A ty? Kim byś chciała być?

Nikki nie wahała się z odpowiedzią. – Meryl Streep. – Rzucił jej pełne zrozumienia spojrzenie, ponieważ oboje wiedzieli, że po morderstwie matki rzuciła studia dramatyczne. – Jedziemy dalej. Jaki jest twój obecny stan umysłu?’ Heat była w stanie myśleć jedynie o podnieceniu, którego doświadczała. Nie odpowiedziała na pytanie i zdjęła spodnie. – Mój stan umysłu...? – Rook powtórzył pytanie. – Los w „rozbieranym Prouście” się odwraca. Świetnie! Następne pytanie: „Jak sobie wyobrażasz cierpienie?”. – Odpadam. Nie podoba mi się kierunek tych pytań. – Rozpięła stanik, położyła go na stoliku i powiedziała: – Ty też musisz odpowiedzieć, Chucku Woolery[27]. – To proste. Dla mnie cierpienie to to, co czułem, gdy zraniłem cię, bo nie zadzwoniłem po powrocie z wyprawy. – Dobra odpowiedź, że tak się wyrażę – odrzekła Nikki. – Następne? – Zobaczmy... „Jakie jest twoje motto?” – Opuścił głowę. – Nie mam motta. A jakie jest twoje? – Masz do wyboru majtki albo skarpetki. – A widzisz. – I to jest moje nowe motto. – Bardzo pięknie – odrzekła. Zsunął z siebie następną część garderoby, zostając w samych skarpetkach. – To niczego nie zmienia. – W rzeczy samej: mam motto – powiedziała Heat. – Nigdy nie zapominaj, dla kogo pracujesz. – Gdy wypowiedziała te słowa, poczuła narastające zażenowanie. To nie był wstyd, ale coś bardzo podobnego. Po raz pierwszy to motto brzmiało płytko. Fałszywie. Dlaczego? Przepytała samą siebie, próbując dostrzec, co było inaczej. Na pewno nowy był stres. A gdy się temu przyjrzała, stwierdziła że ostatnio najtrudniejszą częścią dnia było unikanie konfrontacji z kapitanem Montrose’em. I wtedy to do niej dotarło. W tym momencie, gdy siedziała prawie naga w salonie Rooka, grając w jakąś niemądrą dziewiętnastowieczną grę towarzyską, doznała nieoczekiwanego olśnienia. W tej chwili ocknęła się i bardzo wyraźnie zobaczyła, kim się stała – i kim przestała być. Nawet tego nie dostrzegając, Heat zaczęła patrzeć na siebie jak na osobę pracującą dla kapitana i straciła z oczu motto, że pracowała dla ofiary. W tym momencie Nikki podjęła decyzję: poprosi Montrose’a o spotkanie następnego dnia rano. Niech się dzieje, co chce. – Hello? – odezwał się Rook, sprowadzając ją do rzeczywistości. – Gotowa na następne? – Spojrzała na niego jasnym wzrokiem i przytaknęła. – No to jedziemy z tym koksem. Jak sobie wyobrażasz szczęście? Heat tylko przez chwilę się nad tym zastanawiała. Nic nie odpowiedziała, wstała i zsunęła z siebie figi. Rook podniósł na nią wzrok z kanapy, a wyraz jego twarzy był taki, że i tak nie mogła mu się oprzeć, więc nawet nie próbowała. Nachyliła się nad Rookiem i ustami dotknęła jego ust. Odpowiedział łapczywie na jej pocałunek i wziął ją w ramiona. Rytm ich ciał wkrótce odpowiedział na to ostatnie pytanie. Jej usta znalazły drogę do jego ucha, szepcząc: – To... To... To...

ROZDZIAŁ SZÓSTY Następnego dnia o ósmej rano Nikki siedziała przy stoliku koło okna w lokalu EJ serwującym lekkie posiłki. Dmuchała na dużą kawę i czekała, aż Lauren Parry odbierze telefon. Zamiast jazzu lub największych przebojów z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, każdy, kto czekał na połączenie z numerami wewnętrznymi w Wydziale Medycyny Sądowej, musiał wysłuchać miejskich komunikatów, więc zamiast przebojów w stylu Kiss From a Rose Seala czy Man! I Feel Like a Woman Shani Twain, burmistrz Nowego Jorku zachęcał do dzwonienia pod numer 311 w celu uzyskania niezbędnych informacji o mieście, a monotonny głos administratora roztaczał zalety nowych zasad parkowania. Gdzie się podział przebój Annie Lennox Sweet Dreams, gdy się go najbardziej potrzebowało? – Mam do ciebie pytanie – zaczęła Heat, kiedy Lauren w końcu odezwała się w słuchawce. Nikki słyszała w tle szelest lateksowych rękawiczek i dźwięk pokrywki metalowego wiadra uderzającej o ścianę. – Chodzi o to stłuczenie w dolnej części pleców wielebnego Grafa. Przypominasz sobie? – Oczywiście. O co chodzi? Przyszło jej to do głowy, gdy była w łóżku z Rookiem – akurat w takim momencie – o świcie. Heat nie mogła spać, rozmyślając nad spotkaniem z kapitanem Montrose’em, które planowała w ciągu najbliższych godzin. Rook odwrócił się na bok w jej stronę i Nikki przysunęła się do jego pleców, koniuszkami palców przygładzając kręcone włosy sterczące mu nad czołem. Wyglądał na szczuplejszego niż w dniu wyjazdu. Mięśnie ramion były bardziej widoczne, a żebra ostrzej rysowały się pod skórą, jeszcze podkreślane w woskowym świetle przez głębokie cienie. Oczy Nikki przebiegły wzdłuż kręgosłupa Rooka aż do lędźwi, na których zobaczyła blednące stłuczenie. Gdy wysychali oboje po porannym prysznicu, zapytała, gdzie się go dorobił. Rook powiedział, że dwa tygodnie wcześniej płynął statkiem towarowym z Rijeki do Monrowii na wybrzeżu zachodniej Afryki. Tam był świadkiem czegoś, co uznał za bezwstydny rozładunek nielegalnej broni. Handlarz bronią, który nadzorował na nabrzeżu przeniesienie trzydziestu ton nabojów do AK-47 i skrzyń z granatnikami do czekających już ciężarówek, patrzył cały czas z range rovera na wieżę nawigacyjną statku, gdzie krył się Rook, próbując nie rzucać się w oczy. Po odjeździe konwoju z nabrzeża dziennikarz zszedł na dół do pomieszczeń załogi i od razu został pojmany przez trzech wynajętych przez handlarza bandziorów. Zarzucili mu worek na głowę i przez ponad godzinę wieźli na plantację położoną na wzgórzach. Tam zdjęli mu worek, ale zakuli go w kajdanki i zamknęli w stajni, w pustym boksie. O zmierzchu zabrali Rooka na wielki trawnik obok żółtej posiadłości na plantacji. Pod rzędem karnawałowych lampionów w kształcie czerwonych papryczek chili przy stole piknikowym siedział handlarz bronią, były agent MI6 o nazwisku – a przynajmniej takiego nazwiska używający – Gordon McKinnon, sącząc koktajl Caipirinha. Rook postanowił nie wyjawiać, ile wie o McKinnonie ze swoich badań, na przykład że ten były brytyjski agent zbudował fortunę dzięki pośrednictwu w dostawach czarnorynkowej broni do objętych embargiem krajów w Afryce, a rzeka krwi płynąca z Angoli do Rwandy, Konga, a ostatnio do Sudanu może być powiązana z tym znajdującym się tuż przed nim pijanym, spalonym słońcem rudowłosym mężczyzną. – Usiądź, Jamesonie Rooku – odezwał się McKinnon i wskazał drewniane krzesło po drugiej stronie stołu. – Daj spokój. Wiedziałem, że to ty, kiedy zaokrętowałeś się w Chorwacji. – Rook usiadł, ale się nie odzywał. – Mów mi Gordy. – Następnie roześmiał się

i dodał: – Ale domyślam się, że już to doskonale wiesz, prawda? Co, mam rację? – Przesunął wysoką szklankę po chropowatej powierzchni w stronę Rooka. – Napij się, to najlepsza cholerna Caipirinha na tym całym pieprzonym kontynencie. Mój barman i moja cachaça[28], przylecieli z Brazylii. – Niewykluczone, że handlarz był zbyt pijany, aby pamiętać, że ręce jego gościa skuto za plecami, więc nie mógł sięgnąć do szklanki. – Czytałem wszystkie twoje reportaże. Nieźle. Bono i Mick. Bill Clinton. Dobra robota. Ale, daj spokój, pieprzony Tony Blair? I Asłan Maschadow? Ja z całą pewnością zacząłem o wiele więcej niż te pierdoły, które napisałeś o tym cholernym Czeczenie. Maschadow, niech mnie! Żałuję tylko, że to nie ja sprzedałem ten granat, który go zabił. – Przechylił do tyłu szklankę i trochę płynu ściekło mu po twarzy na koszulę z kolekcji Eda Hardy’ego. Barman zastąpił szklankę nową, i McKinnon mówił dalej: – No, do dna. To twój ostatni drink. Następnie wstał, mierząc do niego z największego pistoletu, jaki Rook kiedykolwiek widział – z izraelskiego Pustynnego Orła, kaliber .50. Zaraz jednak się obrócił, wycelował w lewo i strzelił w mrok nocy. Piorunującemu hukowi orła towarzyszył szum i rozżarzony do białości blask, który rozświetlił okolicę jak błyskawica. Rook odwrócił się, aby spojrzeć za siebie. W palącym blasku widział flary magnezowe ustawione w szeregu wzdłuż słupów ogrodzenia wielkiego trawnika. McKinnon wystrzelił jeszcze raz. Kula trafiła w kolejną flarę, która oderwała się i wirując, zaczęła żyć: strzelać iskrami, sapać i syczeć. Oświetliła uciekające konie i dwa zaparkowane w oddali odrzutowce Gulfstream IV. Handlarz bronią uniósł w górę obie pięści i wydał okrzyk wojenny wprost w liberyjskie niebo. Dokończył drinka i odezwał się chrapliwym głosem: – Czy wiesz, co kocham? Rządzić swoim życiem. Wiedziałeś, że mam wystarczająco dużo cholernych pieniędzy, aby kupić sobie własny kraj? – Roześmiał się. – Czekaj, przecież już to zrobiłem! Czy zdajesz sobie sprawę, Rook, że dali mi – jesteś na to gotowy, aby to usłyszeć? – immunitet dyplomatyczny? Zrobili mnie tu ministrem jakiegoś gówna. Serio. Robię, co chcę, i nikt nie może mnie tknąć. Podniósł Pustynnego Orła i podszedł bliżej, ponownie celując w Rooka. – To się dzieje, gdy wsadzasz nos tam, gdzie nie trzeba. Rook wpatrywał się przez chwilę w wylot lufy i odparł: – Czym mnie tu przywieźliście, range roverem? Każ swojemu służącemu przyprowadzić go z powrotem. Myślę, że jestem gotowy do drogi. – McKinnon pogroził mu bronią. – Odłóż to cholerstwo, nie zastrzelisz mnie przecież. – Nie? Dlaczego tak myślisz? – Bo zrobiłbyś to w porcie i zostawił mnie dryfującego na falach na Wyspy Kanaryjskie. Ponieważ odegrałeś dla mnie cały ten spektakl. Ponieważ jeśli mnie zabijesz, to kto opisze twoją historię, Gordon? Tego chcesz, prawda? Oczywiście, że tak. Podrzuciłeś mi kilka świetnych cytatów. „Rządzić własnym życiem”? „Minister jakiegoś gówna”? Genialne. Ciężko jest być złym chłopakiem i nie mieć żadnego fan clubu, co? Nie przywiozłeś mnie tutaj, aby mnie zabić, sprowadziłeś mnie, abym zrobił z ciebie legendę. McKinnon podbiegł do Rooka i zaklinował mu łokieć na szyi. – Co z tobą? Czy tak fascynuje cię śmierć, że myślisz, że możesz mnie drażnić? Co? Co?! – Przycisnął lufę do skroni Rooka i wpatrzył się w niego dzikim spojrzeniem tańczącym w szalonym świetle diabelskiego ognia z flar. – Czekam na tego range rovera – powiedział Rook, wzdychając. McKinnon odłożył broń na stół i zepchnął Rooka z taboretu na kamienne patio, gdzie ten ciężko wylądował na kajdankach. Przez ten czas, jaki zajęło detektyw Heat dojście z EJ przy Amsterdam Avenue do posterunku, oddzwoniła Lauren Parry. – Sprawdziłam zdjęcie tego stłuczenia. Zdecydowanie

może pochodzić od kajdanek. Przeprowadzę test, ale zatrzaśnięte kajdanki możemy zdecydowanie wziąć pod uwagę przy stłuczeniu w kształcie drabiny na jego krzyżu. Jak sądzisz, co to oznacza? – zapytała. – To oznacza, że mamy nadzieję, że coś oznacza – odparła Heat. _______ Kiedy Heat zastukała we framugę drzwi i powiedziała, że musi z nim porozmawiać, Montrose rzucił chyłkiem, że jest zajęty. Tak czy inaczej, weszła do środka i pociągnęła za sobą klamkę, co spowodowało, że drzwi zamknęły się z kliknięciem. Popatrzył na nią znad jakichś wydruków. – Powiedziałem, że jestem zajęty. – A ja powiedziałam, że muszę porozmawiać. – Detektyw Heat, przeszkoda nie do ruszenia. Montrose wpatrywał się w nią spod krzaczastych zmarszczonych brwi. – Oto do czego sprowadziło się moje życie. Numery. Najpierw krytykują moje statystyki, polecając je poprawić, obniżyć koszty utrzymania posterunku. A teraz przysyłają mi to. – Kapitan podniósł z podkładki gruby plik i rzucił go z powrotem z nieskrywaną wzgardą. – Liczby docelowe. Bardzo drobiazgowe kontrole. Mówienie mi, ile wykroczeń klasy C wpisać w tym tygodniu za blokowanie chodników i zaśmiecanie. Wezwania klasy B tak samo. Zobaczmy... – Przebiegł palcem wzdłuż rzędu. – Chcą osiem wykroczeń za niezapięte pasy i sześć mandatów za korzystanie z telefonów komórkowych w czasie jazdy. Nie pięć, nie siedem. Sześć. – Nie wywiązuję się z moich liczb, więc oni mnie niszczą. Jaki mam wybór, oszukiwać w księgach? Czy ja mówię policjantom, aby nie przyjmowali pewnych raportów o włamaniach albo napaściach, bo inaczej statystyki będą działać na moją niekorzyść? Jeśli coś nie jest zapisane, to znaczy, że nigdy się nie zdarzyło. No i patrzcie, na Dwudziestym Posterunku spada wykrywalność zbrodni! – Wsadził nasadkę na marker i rzucił go na biurko. – Jeśli koniecznie chcesz mi przeszkodzić, to proszę, usiądź. – Wzięła jedno z krzeseł dla gości, a kapitan zapytał: – Więc jak masz zamiar rozjaśnić mój już i tak doskonały dzień? Nikki wiedziała, od czego zacząć. Mając przed sobą cel, po prostu przedstawiała sprawę, aby nie stracić go z oczu. – Chcę szerzej otworzyć sprawę Grafa – powiedziała. – Czy skończyłaś sprawdzanie kwestii dominacji i zniewolenia seksualnego, jak ci poleciłem? – Jeszcze nie, ale... – W takim razie to spotkanie jest skończone – uciął. – Kapitanie, z całym szacunkiem, ale zapędzamy się w kozi róg. W śledztwie pojawiają się obiecujące kierunki i czuję się sparaliżowana, nie mogąc się nimi zająć. – Jakież to? – No dobrze – powiedziała – pieniądze upchnięte w tych puszkach po ciastkach. Dlaczego nie dał mi pan od razu skontaktować się z archidiecezją? – Ponieważ jest to nieistotne. Nikki uderzyła jego pewność. – Skąd może pan wiedzieć? – Czy podważasz osąd swojego dowódcy? – To uzasadnione pytanie, kapitanie. – Postarała się, aby w słowie „kapitan” zabrzmiał szacunek. Nikki chciała mieć całą sprawę swoich rękach, nie chciała, aby Montrose hamował ją tylko po to, aby udowodnić swoją pozycję. – Twoja ofiara została zabita w lochu tortur seksualnych – pracuj nad tym. – To sprawia wrażenie rzucania kłód pod nogi. – Powiedziałem: pracuj nad tym. Heat postanowiła iść dalej, mając nadzieję znaleźć jakąś lukę. – Mam też ofiarę postrzału, która miała styczność z pastorem.

– A także z twoim zaniedbaniem w kwestii zgłoszenia ogona. Nikki zaczęło to przypominać sparingowe sesje jiu-jitsu z Donem. Przedstawiała fakt, a kapitan przeprowadzał atak pozorowany. Heat nie chciała dać się złapać na ten haczyk. – Możemy to później przedyskutować, ale nie odbiegajmy od tematu. Wielebny Graf miał zapisany numer telefonu tego klubu z męskim striptizem, ukryty w swoim pokoju. Naoczni świadkowie widzieli, jak bił się z jednym z tancerzy. Chcę iść tym tropem, ale blokuje pan moje śledztwo. – Będziesz znakomitym porucznikiem w tym departamencie – stwierdził. – Już się uczysz, jak przerzucić na kogoś winę. – Przepraszam bardzo, ale robię coś dokładnie odwrotnego. Biorę odpowiedzialność. Chcę, aby pozwolił mi pan prowadzić sprawę na mój sposób. – Nikki ostatniej nocy podjęła decyzję, aby przywrócić swoje poczucie misji, parła naprzód i nie wahając się, zadała pytanie: – Co się z panem dzieje, kapitanie? Uderzył palcem w leżący przed nim plik papierów wystarczająco mocno, aby zrobić w nim wgłębienie. – Doskonale wiesz, co się ze mną dzieje. – Chciałabym. Rozumiem presję – odrzekła – naprawdę. Ale jest dużo innych rzeczy, których nie pojmuję. Rzeczy, które zaobserwowałam i których się dowiedziałam. Szczerze mówiąc, niepokoi mnie to. W pokoju nastąpiła całkowita przemiana. Gniew oraz irytacja dowódcy ustąpiły miejsca stalowej rezerwie. Wpatrywał się w jej twarz z intensywnym skupieniem, które sprawiło, że Nikki poczuła się nieswojo. Jego głowa błyszczała, a na oknie zaraz za nim zauważyła osadzającą się na szybie parę, przypuszczalnie spowodowaną podwyższoną temperaturą jego ciała. Para obrysowywała Montrose’a niczym jego własny duch. – Dowiedziałaś się – czego na przykład? – spytał. Miała wrażenie, że zaschło jej w gardle. – Na przykład przeszukanie na plebanii tej nocy, kiedy Graf został zabity. – Już o to pytałaś i dostałaś odpowiedź. – Jego głos był przenikliwie spokojny, a twarz straciła jakikolwiek wyraz. – Coś jeszcze? – Kapitanie, nie idźmy znowu tą drogą. – Jaką drogą? Tą, która wiedzie do momentu, kiedy sugerujesz, że miałem coś wspólnego z jego śmiercią? – Pod jego wyważonym tonem Nikki wyczuła następną falę narastającego gniewu. – Czy tak myślisz? Kiedy się zawahała, w nim obudził się śledczy. Nikki zawsze była pod wrażeniem, jak jej mentor potrafił być straszny, gdy postawiony pod ścianą przesłuchiwał podejrzanego. Tylko że teraz to ona była celem jego ataku. – Już tkwisz w tym po uszy, więc lepiej wyłóż karty na stół – chyba że chcesz zrobić to oficjalnie, w formalnym śledztwie. Heat przebiegła w umyśle krótką listę. Spojrzała na świeży opatrunek na jego palcu i przywołała w pamięci plamkę krwi na koloratce pastora. Następnie pomyślała o bliznach od poparzeń przezskórnym elektrycznym stymulatorem nerwowym i o podobnych poparzeniach, które pojawiły się w sprawie prowadzonej przez Montrose’a w 2004 roku. No i ostatnia rewelacja: ślad na plecach pastora pochodził od kajdanek... Tak, było dużo pytań i Nikki nie podobał się sposób, w jaki szala się przechylała, gdy je ważyła. Żadne z nich jednakże nie dowodziło niczego i z całą pewnością nie mogła wypowiedzieć ich na głos. Nie bez zadania śmiertelnego ciosu i tak już kruchej przyjaźni. Powiedziała więc: – Nic wartego dyskusji. Uderzył dłonią w stół, aż podskoczyła. – Kłamstwo! – Kątem oka Nikki zobaczyła, jak głowy osób na sali odpraw zwracają się w ich kierunku. – Masz to wypisane na twarzy. No już, pani detektyw, proszę wyłożyć wszystko na stół. A może chowa to pani dla swoich nowych przyjaciół w centrali?

– Kapitanie... nie, ja... – głos jej zamarł i zajęła teraz pozycję obronną. – Albo może trzymasz to do następnego artykułu? – Zauważył jej reakcję i zapytał: – Co, jeszcze tego nie widziałaś? – Sięgnął do aktówki i wyjął poranne wydanie Ledgera. – Sekcja miejska, strona trzecia. – Rzucił gazetę na biurko tuż przed jej nos. Była złożona na artykule z krótkim nagłówkiem „Zamieszanie na posterunku na Upper West Side. Relacja Tam Svejdy”. – W dalszym ciągu twierdzisz, że nie rozmawiałaś z tą reporterką? – Nie rozmawiałam. – Ktoś to zrobił i podał jej szczegóły, łącznie z wycofaniem się sfrustrowanego Gallaghera. Zastanawiam się, kto. Nikki przypomniała sobie telefon tej Czeszki do Rooka, ale odrzuciła tę ewentualność. W żaden sposób nie mogła sobie wyobrazić, aby to zrobił. – Nie mam pojęcia. – Gówno prawda. – Kapitanie, jeśli coś innego się tu dzieje, mam nadzieję, że pan wie... Nie dał jej skończyć, przecinając dłonią przestrzeń między nimi. – Skończyliśmy – powiedział. Jego słowa miały ciężar nieodwracalnego końca. Montrose wstał. Ona siedziała dalej, patrząc na niego z dołu. Jak to się stało, że to spotkanie wymknęło jej się spod kontroli? Kiedy tu weszła, chciała tylko jednej rzeczy, i ta rozpuściła się w toksycznych oparach. – Jeśli masz coś do przedyskutowania na temat tej sprawy, pamiętaj, przychodzisz z tym do mnie, a nie rozmawiasz z reporterami, a już zwłaszcza nie z tymi rekinami w centrali. Polerowanie złotej belki na pewno jest kuszące, ale pamiętaj: pracujesz dla mnie. – Nie musi mi pan mówić, dla kogo pracuję. – Heat wstała, aby spojrzeć mu w twarz. Czuła, że musi odzyskać stracone znaczenie zawieruszonego gdzieś motta. – Gdzieś tam jest zabójca i przez wzgląd na ofiarę, chcę go złapać. – Cholera jasna, Heat, nie każda ofiara jest twoją matką. Jej dawny przyjaciel równie dobrze mógł ją spoliczkować. Znał jej wrażliwość, i to zabolało jeszcze bardziej, ale się nie cofnęła. Przełknęła to i wypowiedziała swoje motto. – Nie, ale każda ofiara jest czyjąś matką albo ojcem, albo córką. Synem albo żoną. – Mówię ci. Odpuść tym razem. – Jeśli cokolwiek pan o mnie wie, to wie pan, że nie mam zamiaru odpuścić. – Mógłbym cię zwolnić. – Będzie pan musiał. – A potem zrobiła zwrot o sto osiemdziesiąt stopni i rzuciła kapitanowi jego słabą kartę. – Jak pan to wyjaśni w centrali? Musi pan wiedzieć, że nie tylko ja zadaję te pytania. Twarz Montrose’a stężała. Pochylił głowę w jej stronę, podejmując wyzwanie. – Mówisz, że nie mogę cię powstrzymać? – Nie może pan. – Nikki bez mrugnięcia wytrzymała jego spojrzenie. – Proszę podjąć decyzję, kapitanie. Rozważał to przez chwilę. Następnie odparł, nieszczęśliwy i zrezygnowany: – W takim razie działaj. – A gdy odwróciła się, aby wyjść, dodał: – Uważaj na siebie, Heat. Możesz wtrącić się do czegoś, z czym wolałabyś nigdy nie mieć do czynienia. – Pani detektyw, ma pani chwilkę? – Hinesburg zaczepiła ją, gdy Nikki przechodziła przez salę odpraw. – Sharon, to nie jest odpowiedni moment. – Myślę, że powinna pani znaleźć chwilę. – Coś innego było w sposobie, w jaki Hinesburg zwróciła się do niej. Bezceremonialna arogancja zniknęła zastąpiona przez nietypowy dla Hinesburg pośpiech. – Dobrze. O co chodzi?

W odpowiedzi detektyw wręczyła Nikki fotokopie wykazów rozmów telefonicznych wielebnego Grafa. W ciągu miesiąca nie było zbyt dużo połączeń, więc Heat była w stanie szybko przebiec wzrokiem strony. Jednakże zatrzymała się gwałtownie, gdy dotarła do ostatniej, na której były rozmowy z ostatniego tygodnia, tego przed zabójstwem wielebnego Grafa. Znajdowały się tam liczne połączenia, zarówno wychodzące, jak i przychodzące, z dwoma numerami, które Heat rozpoznała, ponieważ sama bardzo często pod nie dzwoniła. To były numery biurowy i komórkowy kapitana Montrose’a. Heat podniosła wzrok znad kartki i spojrzała w kierunku biura kapitana. Stał przy szklanej ścianie, patrząc na nią. Gdy tylko ich oczy się spotkały, Montrose opuścił żaluzje w oknie. _______ W ciągu mniej niż pięciu minut Nikki zgromadziła swoją ekipę przy białej tablicy. Heat działała szybko, zanim kapitan zmieni zdanie w sprawie przełamania ograniczeń, jakie nałożył na jej śledztwo. Chciała też dodać swoim ludziom energii, pokazując, że przed nimi nowy dzień. Zaskoczenie, że Montrose pojawił się w wykazie połączeń telefonicznych ofiary, było ogromne, ale Heat postanowiła nie poruszać tego tematu na otwartym spotkaniu. Zabrała kartki od Hinesburg i powiedziała jej, że sama się tym zajmie. To oznaczało następną konfrontację, ale kapitan już zgasił światło i wyszedł, więc będzie to musiało poczekać do jego powrotu. Jeśli ostatnie spotkanie z jej nękanym problemami dowódcą było bolesne, to następne może sprawić, że to wyda się popołudniową herbatką. Nikki powiedziała ekipie, że stłuczenie na krzyżu wielebnego Grafa było najprawdopodobniej spowodowane kajdankami. Wszyscy robili notatki.– Czy to nie współgra z tym całym interesem zniewolenia i tortur? – spytał Rhymer. – Możliwe – odparła Heat. – Może też być najlepszym dowodem, że sprowadzono go tam wbrew jego woli. – Ochoa podniósł w górę palec wskazujący. – Masz jakieś pytanie, Miguel? – Dużo pił. Według jego grupy aktywistów tego ranka, kiedy zniknął, był już zaprawiony. Czy sprawdziliśmy zgłoszenia, aby zobaczyć, czy w ostatnich dniach skuwali go za naruszanie porządku publicznego w stanie nietrzeźwym? – Dobra myśl – zgodziła się Heat. – Sharon, gdy będziesz się kontaktować z Centrum Zbrodni w sprawie tego tatuażu w kształcie węża, poproś, aby sprawdzili skargi na dziesięć-pięćdziesiąt i zobaczyli, czy Graf się gdzieś pokaże. Wyznaczyła Ochoę do kontaktu z doktorem Calabrem w sprawie tajemniczej recepty. – Potem chcę, abyście razem z Raleyem złożyli jeszcze jedną wizytę w Justicia a Guarda. Słyszałam, że mają powiązania paramilitarne. Dowiedzcie się, kim są ich dowódcy, i zaproście ich na rozmowę – do poczekalni, a nie pokoju przesłuchań. Nie chcę traktować ich jak podejrzanych, ale niech będą na naszym boisku w formalnych okolicznościach. Hinesburg dostała w przydziale sprawę pieniędzy znalezionych na strychu plebanii. – Skontaktuj się z technikami śledczymi i zmuś ich, aby przeprowadzili jak najdokładniejszą analizę tych banknotów. Sharon? To na wczoraj. – Hinesburg uniosła brwi, słusznie odbierając to jak przytyk. Nikki nie przejęła się tym i mówiła dalej: – Chcę później złożyć wizytę w archidiecezji, aby dowiedzieć się, czy mieli jakieś zastrzeżenia finansowe do parafii Opiekunki Niewinnych, więc dowiedz się wszystkiego, zanim do nich pojadę. – Rhymer. Koniec z dominami. Zabierz się za Horsta Müllera. Dziś rano mógł już mówić, więc mam zamiar zadzwonić do szpitala. Dowiedz się wszystkiego, czego zdołasz. Oczywiście jak najwięcej o jego powiązaniach z Grafem, ale też sprawdź jego historię, finanse, jakikolwiek związek z Więzami Przyjemności. Przepuść go też przez bazę danych Interpolu i policji w Hamburgu.

Rhymer postawił kropkę przy zdaniu w swoim notesie i powiedział: – Miło widzieć, że odpływamy z tych mielizn. – Mnie też – odparła Heat. – Powiedz swojemu kumplowi Gallagherowi, że jeśli chce wrócić, mogę wszystko puścić w niepamięć. _______ Z miejsca, w którym stała, wyglądając przez okno dziesiątego piętra nowojorskiego szpitala miejskiego, Nikki mogła dostrzec punkt po drugiej stronie East River, gdzie poprzedniego dnia była strzelanina. Niskie pasmo budynków na południe od mostu Brooklińskiego zasłaniało jej widok na Henry Street, ale była w stanie określić z maksymalną dokładnością, w którym miejscu na ich odległym końcu znajdował się wieżowiec, gdzie rozegrał się dramat. Postrzępione sinawe chmury spływające strugami śniegu i marznącego deszczu pochłaniały szczyt apartamentowca i pokrywały mrokiem okolicę, dopóki nie zniknęła całkowicie za kurtyną fatalnej pogody. – Przepraszam? – Nikki odwróciła się na te słowa. Stał za nią pielęgniarz o młodzieńczej twarzy z kędziorami jak u windsurfera i uśmiechał się. – Czy czeka pani na doktor Armani? – Tak, jestem detektyw Heat. Podszedł krok bliżej i jeszcze szerzej się uśmiechnął. Nikki pomyślała, że ma najbardziej błyszczące zęby, jakie widziała od czasu Biebera. – Mam na imię Craig. – Obrzucił ją od stóp do głów szybkim spojrzeniem, które wyrażało aprobatę, ale w żaden sposób nie przyprawiało o gęsią skórkę. Mogła się założyć, że pielęgniarz Craig zalicza dużo szybkich numerków. – Doktor Armani ma obchód. Wie pani, jesteśmy szpitalem klinicznym, i z całą pewnością nie należy jej poganiać. – Craig powiedział to z poufałością cierpliwego kochanka. – Jak długo będzie zajęta? – Gdybym to ja wiedział. Dobre wieści są takie, że poprosiła, bym osobiście zaprowadził panią do pokoju pana Müllera. – Ponownie błysnął zębami w uśmiechu. – Mój szczęśliwy dzień. Gdy Heat podeszła, umundurowany policjant podniósł się z metalowego krzesła stojącego przy drzwiach pokoju Müllera, Gestem ręki poleciła mu, aby usiadł, obróciła się do swojego przewodnika i powiedziała: – Już sobie poradzę sama. – Craig – odparł. – Tak, wiem – odrzekła Nikki. Craig wyglądał, jakby sprawiło mu to ogromną przyjemność. Poszedł dalej, ale obejrzał się i zanim skręcił za róg, pomachał jej ręką. Detektyw weszła do pokoju. Tancerz utkwił w niej wzrok. Z powodu rany nie mógł obracać głową, więc Heat stanęła w nogach łóżka. – Jak się pan czuje? – Wycharczał coś, czego nie była w stanie zrozumieć. Może to było po niemiecku albo grube bandaże otaczające jego szczękę utrudniały mówienie. – Ma pan szczęście, Horst. Kilka centymetrów niżej i nie byłoby pana tutaj. Chirurg zdał jej przez telefon relację ze stanu pacjenta. Kula całkowicie rozerwała mięsień czworoboczny, ale ominęła tętnicę szyjną. Gdyby strzał padł z większej wysokości, z dachu lub balkonu, trajektoria kuli odchyliłaby się w dół i strzał miałby fatalne konsekwencje. – Szczęście? – odpowiedział pytaniem. – Złamała pani mój obojczyk, a teraz to. – Müller zamilkł i wcisnął przycisk morfiny podłączony do kroplówki. – Moja kariera tancerza jest skończona. Co mam teraz robić? – Mówić – odparła Heat. – Dlaczego uciekał pan przed nami? – Kto powiedział, że uciekałem? – Horst, zsunął się pan po rusztowaniu z wysokości trzech pięter, aby uciec. Dlaczego? – Nie mógł się odwrócić, więc wbił wzrok w sufit. – Domyśla się pan, kto mógłby chcieć pana zastrzelić? – W dalszym ciągu wpatrywał się w sufit ponad nią. – Proszę mi powiedzieć, co pan

wie o wielebnym Grafie. – O kim? – O tym mężczyźnie. – Trzymała nad nim zdjęcie, tak żeby mógł zobaczyć. – Wielebny Gerald Graf. – Müller zacisnął usta i lekko potrząsnął głową, co najwyraźniej sprawiło mu ból. – Świadkowie widzieli, jak bił się pan z księdzem w Gorącym Nieładzie. Bramkarz interweniował, gdy próbował go pan udusić. Groził pan też, że go zabije. – Nie pamiętam. – Z akcentem zabrzmiało to jak „nic nie wiem” sierżanta Schultza z Hogan’s Heroes[29]. I tak samo mało wiarygodnie. – Pytam, bo on nie żyje. Uduszony. – Pominęła inne szczegóły, wstrzymując się z ich potwierdzeniem, na wypadek gdyby zdecydował się zeznawać. – Czy dlatego pan uciekał, bo go pan zabił? – Müller kilkakrotnie nacisnął przycisk morfiny i znowu wzniósł oczy do sufitu. – Cofnijmy się trochę w przeszłość. Co pana łączyło z wielebnym Grafem? Tym razem zamknął oczy. Trzymał je zamknięte, z drgającymi z wysiłku kącikami powiek, aby choć w ten sposób przed nią uciec. – Proszę odpocząć, panie Müller. Będzie pan tego potrzebował. Wrócę później, aby porozmawiać. Pielęgniarz Craig poprawiał artykuły medyczne na wózku przed drzwiami, udając, że nie czeka na Nikki. – Mam nadzieję, że znowu się zobaczymy – powiedział. – Nigdy nie wiadomo, Craig, to mały szpital. Rozejrzał się wokoło, oblewając egzamin z ironii. Następnie skinął ręką w stronę windy i poszedł z Heat. – Czasami myślę, że może powinienem zostać profesjonalnym tancerzem. – Nikki spojrzała na niego z ukosa i chociaż był ubrany w kitel, stwierdziła, że istotnie mógłby. – Słyszałam, że pielęgniarze nieźle zarabiają na wieczorach panieńskich – odparła i wcisnęła przycisk, aby ściągnąć windę, mając nadzieję, że szybko to nastąpi. – Może. Chociaż nie chciałbym tańczyć w klubach. Po tym facecie widać, że taniec na rurze mu nie służy. – Co masz na myśli? – Musiałem go dziś rano wykąpać. Nie uwierzyłaby pani, ile on ma blizn. Wygląda, jakby jego nogi i klatka piersiowa były poparzone jakimiś linami. Drzwi windy otworzyły się, ale Heat nie wsiadła. – Pokaż mi to. _______ Nikki nie czekała do powrotu na Dwudziesty Posterunek, aby zająć się sprawą odkrycia oparzeń tancerza spowodowanych przezskórnym elektrycznym stymulatorem nerwowym. Od wyjazdu z Sześćdziesiątej Pierwszej pojechała FDR Drive, a następnie Pierwszą Aleją na północ. Na pierwszych światłach zadzwoniła na bezpośredni numer kapitana Montrose’a. Cztery sygnały, podczas których widziała w myślach samotne światełko mrugające na aparacie telefonicznym w ciemnym biurze, i oczywiście przerzuciło ją na pocztę głosową. Nikki podała tylko swoje imię i godzinę, próbując usunąć z głosu napięcie. Wiedziała, że będzie musiała odnieść się do jego numerów na wykazie połączeń telefonicznych pastora, ale planowała zrobić to pod koniec dnia, gdy już nikogo nie będzie w biurze. Jednakże odkrycie tych śladów od poparzeń elektrycznych na ciele Müllera przyśpieszyło decyzję. Był już najwyższy czas zapytać kapitana o sprawę morderstwa Huddlestona, którą prowadził w 2004. Heat nie wiedziała, czy ma ona jakiś związek, ale doświadczenie nauczyło ją bycia ostrożną w przypadku zbiegów okoliczności. Zatopiona w myślach, skręcając w Siedemdziesiątą Dziewiątą Poprzeczną przejechała na końcówce żółtego światła i natychmiast zobaczyła we wstecznym lusterku światła policyjne. Przez ułamek sekundy jej serce skoczyło – nawet gliniarze panikują, jeśli myślą, że dostaną mandat – ale to był Postrach korzystający z koguta, aby wraz z nią przejechać na czerwonym.

Na następnych światłach zatrzymał obok swój wóz i Nikki opuściła szybę. Na jej rękaw spadła mieszanka deszczu ze śniegiem. – Nie przejmuj się mną – powiedział. – Mam ubezpieczenie na życie. – Po prostu sprawdzam twoją czujność, Harvey – odparła Heat ze śmiechem i odjechała. Jeszcze jedna próba kontaktu z Montrose’em. Nikki spróbowała zadzwonić pod jego numer komórkowy. Nawet nie uzyskała sygnału, od razu przerzuciło na pocztę głosową. Heat zostawiła jeszcze jedną krótką wiadomość i rzuciła telefon na siedzenie pasażera. Spróbuje jeszcze raz za pięć minut, gdy będzie przy swoim biurku. Przecięła Piątą Aleję, aby pojechać na skróty Siedemdziesiątą Dziewiątą Poprzeczną przez Central Park West. Jak zawsze wzrok Nikki powędrował w prawą stronę i z uznaniem spojrzała na jeden ze swoich ulubionych budynków w mieście, Metropolitan. W ten surowy zimowy dzień wyglądał jak ponura ciężka masa, wilgotna i skuta lodem, pogrążona we śnie zimowym wśród pozbawionych liści drzew. Dźwięk klaksonów sprawił, że zerknęła w tylne lusterko, w którym zobaczyła białą półciężarówkę ozdobioną graffiti, hamującą gwałtownie i blokującą drogę. Więcej klaksonów. Nikki usłyszała podwójny świergot syreny i rozkazujący głos Postracha przez wzmacniacz. – Przesuńcie wóz... teraz już! Siedemdziesiąta Dziewiąta Poprzeczna jest dwukierunkowym skrótem, niczym wąski kanion biegnący dwieście pięćdziesiąt centymetrów pod poziomem ziemi w poprzek Central Parku. Jej niższy poziom pozwala na płynny ruch bez psucia krajobrazu estakadami. Ulica zeszła poniżej East Park Avenue. Heat wjechała w osłonę przejścia podziemnego i wycieraczki zaskrzypiały w poprzek suchej przedniej szyby. Gdy wydostała się stamtąd, w tunelu rozległo się echem głośne pęknięcie i kierownica gwałtownie drgnęła w jej rękach. „Tylko nie flak”, pomyślała. Ale zaraz potem nastąpiła seria kolejnych pęknięć i tył samochodu zaczął się ślizgać w topniejącej brei. Zdjęła stopę z gazu i skorygowała kierunek jazdy, najlepiej jak mogła na oblodzonej drodze, lecz bez powietrza w oponach przypominało to raczej jazdę figurową na lodzie niż kierowanie samochodem. Jej wóz zniosło na bok, a przód uderzył mocno w kamienną ścianę obmurowującą drogę. Uderzenie spowodowało, że Nikki szarpnęła do przodu pas bezpieczeństwa, a wszystko co leżało luzem w samochodzie – papiery, długopisy, telefon komórkowy – poleciało w powietrze. Heat nie mogła zrozumieć, w jaki sposób złapała gumę we wszystkich czterech oponach. Odwróciła głowę, aby spojrzeć za siebie. Ponieważ jej samochód stał poprzek skosem na jezdni, musiała wyjrzeć przez tylne okno od strony pasażera. Gdy tylko zauważyła kolczatkę leżącą po drugiej stronie dolnego podziemnego przejazdu, tylne okno eksplodowało. Kula uderzyła w bok jej podgłówka, odrywając go od siedzenia i roztrzaskując okno obok kierowcy. Nikki zanurkowała, rozpłaszczając się przy podłodze, jak tylko mogła najniżej, i wyciągając krótkofalówkę z uchwytu. – Jeden-Lincoln-Czterdzieści, dziesięć-trzynaście, oficer w potrzebie, Siedemdziesiąta Dziewiąta Poprzeczna na East Drive, strzały. – Odłączyła mikrofon i słuchała. Nic. Spróbowała jeszcze raz. – Jeden-Lincoln-Czterdzieści, dziesięć-trzynaście, Siedemdziesiąta Dziewiąta Poprzeczna na East Drive, strzały, odbieracie? – Cisza. Próbowała po omacku na podłodze znaleźć swoją komórkę, ale następna kula przeleciała przez tylne siedzenie i trafiła w deskę rozdzielczą tuż nad jej głową. Jeśli strzelec był profesjonalistą, to następny strzał będzie niżej. Koniecznie musiała wydostać się z samochodu, i to szybko. Kąt zarzucenia auta działał na jej korzyść; drzwi od strony kierowcy były poza linią strzału. Rzuciła się na oblodzony mokry chodnik i przetoczyła pod drzwiczkami samochodu, aby skryć się za przednią oponą i maską silnika. W tym właśnie momencie trzecia kula roztrzaskała kierownicę. Z czterema sflaczałymi oponami jej ford crown victoria siedział na ziemi wystarczająco

nisko, aby mogła położyć się na brzuchu i mieć dobry widok, bez konieczności podnoszenia się i robienia z siebie tarczy strzelniczej. Heat wyciągnęła siga i przycisnęła policzek do mokrej brei. Z tyłu za nią w podziemnym przejeździe znajdował się SUV na jałowym biegu. Nie grafitowy, ten był granatowy. W panującym w tunelu półmroku nie sposób było się zorientować, ilu ich było. Drzwi od strony kierowcy były otwarte i miały opuszczone okno, domyśliła się więc, że kierowca również strzelał, używając ramy okna jako oparcia. Rzuciła okiem na ulicę z tyłu i stwierdziła, że nie jest dobrze. Nie nadjeżdżał żaden pojazd. Siedemdziesiąta Dziewiąta Poprzeczna przecinała Central Park, łącząc dwie ruchliwe arterie. To, że nie było tu żadnego samochodu, mogło oznaczać jedno: oba końce drogi zostały zablokowane. Gdy się obejrzała do tyłu, zobaczyła ruch przy SUV-ie. Błysk – przypuszczalnie odbicie od lampy oscyloskopowej zamigotało przez chwilę w otwartym oknie drzwi kierowcy. Heat przycisnęła do ziemi tył swojej broni i nacisnęła spust. Dźwięk był ogłuszający, gdy jej strzał rozszedł się pod podwoziem. Nie czekała, aby zobaczyć, czy trafiła. Wycofywała się tyłem, wciąż czując smród kordytu. Po dwudziestu metrach droga zakręcała i Nikki mogła się wyprostować. Ta sama wysoka ściana, która uwięziła ją na dole w kanionie Poprzecznej, teraz posłużyła jako osłona. Za sobą słyszała warkot silnika SUV-a, a potem krótki zgrzyt hamulców. Jej porzucony samochód był rozkraczony ukośnie na jezdni i musiałby zostać przesunięty, chyba że strzelec chciałby podejścia na piechotę. Nikki przyśpieszyła kroku, wściekła, że nie udało jej się zlokalizować komórki. Dotarła do miejsca, gdzie zakręt, który ją zasłaniał, zaczął się wyprostowywać. Zwolniła, a następnie zatrzymała się przed wyjściem zza okrążenia, aby nie zdradzić swojej obecności. Położyła się w mokrej brei i, przyciskając do oblodzonych skał ściany, podpełzła do przodu, aż uzyskała widok na prosty odcinek. To, co zobaczyła, zmroziło ją bardziej niż lód, na którym leżała. Sto metrów dalej trzech mężczyzn w kominiarkach i pelerynach przeciwdeszczowych szło powoli tyralierą w jej kierunku. Wszyscy trzymali w rękach karabiny.

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Dla Nikki wszystko stało się kwestią kalkulacji. Nie było teraz miejsca na panikę, chociaż Heat nie udało się pozbyć myśli, że mogą ją zabić. Miała niewielkie szanse, ale musiała wykombinować, jak wyjść z tego cało. Na wszystkich kursach survivalu trenerzy wbijali do głowy zawsze tę samą zasadę: „Wsadź strach do tylnej kieszeni i naucz się polegać na swoich umiejętnościach. Oceń sytuację, oszacuj możliwości, szukaj okazji, działaj!”. Błyskawiczna kalkulacja była prosta: Nikki znajdowała się w najgorszej z możliwych pozycji taktycznych, uwięziona w przejeździe podziemnym otoczonym ścianami, między strzelcem w samochodzie zbliżającym się do niej z tyłu a trzema innymi z karabinami, którzy szli wprost na nią od przodu. Następna konkluzja była jeszcze gorsza. Ci trzej, których obserwowała, byli bardzo doświadczeni. Szli bez pośpiechu, z bronią przygotowaną do strzału, wyprostowani jak żołnierze, ale nie spięci. Profesjonaliści, którzy nie dadzą się oszukać ani wystraszyć. Podczas gdy tak się do niej zbliżali, zajmując całą szerokość drogi, rozważała szanse oddania po jednym strzale do każdego z nich, od lewej do prawej, z odległości stu metrów. Raz, dwa i trzy. Tymczasem mężczyźni zmienili ustawienie, zupełnie jakby czytali jej myśli, i szli teraz jeden za drugim tuż przy ścianie, więc możliwość wyparowała. Nikki wycofała się na czworakach, zanim mogli ją dostrzec. Za zakrętem tuż za plecami słyszała zwiększające się obroty silnika i zderzenie metalu z metalem. To SUV spychał z drogi jej porzucony samochód. Dźwięk był przerażający w swoich konsekwencjach. Nikki zwalczyła strach i oceniła sytuację. To oznaczało, że strzelec zbliży się do niej w SUV-ie, a nie pieszo. Co jeszcze? Że przypuszczalnie był sam. Jeśli by nie był, to jego partner po prostu zepchnąłby z drogi jej samochód. Podsumowała: tych trzech, idąc w takim tempie, dotrze do niej za jakieś dwadzieścia sekund. Czyli szybciej niż SUV. Popatrzyła w górę, oczy piekły ją od padającego śniegu z deszczem. Ściana miała jakieś niecałe trzy metry wysokości, tyle co w przeciętnym mieszkaniu. Pozbawione liści gałęzie parkowych krzewów zwisały na wysokość około pięćdziesięciu centymetrów. Wsadziła siga do kabury, wyciągnęła rękawiczki z kieszeni płaszcza i zaczęła się wspinać. Szpary między kamieniami miały zbyt małą szerokość, aby zdołała zaczepić o nie palce, ale udało jej się znaleźć wystarczająco dużą wyrwę i podciągnąć się na prawej stopie, a palcem lewej ręki zaczepić o skałę nad głową. Wyciągnęła w górę prawą rękę, aby uchwycić wystającą powyżej krawędź, lecz w trakcie przenoszenia ciężaru ciała jej but poślizgnął się na oblodzonej skale. Nikki spadła na zamarzniętą jezdnię. Straciła dziesięć sekund. Silnik SUV-a przestał zwiększać obroty i tylko warkotał. Zbliżał się do niej. Nikki została schwytana w kleszcze. Nawet gdyby była w stanie wspiąć się po oblodzonych kamieniach, nie było żadnej możliwości zrobienia tego w dziesięć sekund. Bez żadnej opcji, którą mogłaby wykorzystać, Nikki stworzyła własną. W ułamku sekundy obliczania szans i fizycznych możliwości detektyw Heat wymyśliła coś, co jej trenerzy określali mianem planu Naukowego Głupiego Założenia. Wyciągnęła broń i zaczęła biec w stronę SUV-a. Kierowca będzie rozglądał się za nią, musiała więc podejść do niego nieoczekiwanie, wystarczająco blisko, aby go zaskoczyć, i na tyle szybko, aby nie stać się celem strzału. Zachmurzenie było tak posępne, że ledwo widziała przebłyski przednich świateł auta przebijające się przez padający śnieg z deszczem. Pędząc szybko wokół zakrętu, Nikki rzuciła się na ziemię

i potoczyła wprost przed SUV-a, oddając dwa strzały w przednią szybę, a następnie rozciągnęła się między przednimi kołami, pozwalając, aby przejechał ponad nią. Zanim wyhamował, jej głowa znajdowała się pod bocznym zderzakiem. Wyczołgała się spod niego i zaczęła biec w kierunku Piątej Alei. Nikki wiedziała, że SUV nie ma miejsca, aby zawrócić, co było głównym założeniem jej kretyńskiego planu: przebiec pędem obok niego zamiast przed nim uciekać. Nie przewidziała jednak, że kierowca szarpnie wsteczny, wciśnie gaz do dechy i zacznie ją ścigać. Silnik zawył, a koła wozu wyrzuciły mokrą breję, gdy zaczął się do niej tyłem zbliżać. Nikki odwróciła się i strzeliła w biegu w tylne koło. Chybiła, przedziurawiła tylko błotnik. Oddała jeszcze jeden strzał i opona pękła. Wozem gwałtownie zarzuciło. Kierowca nie opanował pojazdu i SUV wpadł w poślizg. Koła bezużytecznie kręciły się w mokrym śniegu, a tył samochodu uderzył w ścianę. Nikki biegła dalej, ale kiedy usłyszała otwieranie drzwiczek, odwróciła się, mocniej chwyciła pistolet i oddała cztery strzały w boczne okno kierowcy, roztrzaskując je. Głowa przyodziana w kominiarkę osunęła się bezwładnie na przednią szybę. Zza zakrętu dobiegł odgłos stóp uderzających o mokre podłoże. Gdyby Heat biegła do wylotu Piątej Alei, byłaby łatwym celem. Jeszcze raz zmieniła kierunek, ruszyła teraz w stronę napastników, ale zatrzymała się przy SUV-ie. Włożyła broń do kabury, chwyciła za uchwyt bagażnika dachowego i wspięła się na dach auta. Z tej wysokości mogła uchwycić bezlistną gałąź krzewu. Podciągnęła się na ścianę, przerzucając górną połowę ciała. Kamienny występ wrzynał jej się w talię, a nogi wisiały w powietrzu. Kula uderzyła w kamień obok jej lewej stopy, rozprysnęły się skalne okruchy. Nikki niemal puściła gałąź krzewu, trzymała się, zaczepiwszy kolanem o występ. Kiedy wgramoliła się na górę, usłyszała, jak coś z donośnym brzękiem uderzyło twardo o dach SUV-a. Sięgnęła do kabury. Była pusta. Po drugiej stronie kamiennej ściany zaświstało powietrze z amortyzatora wstrząsów i Nikki usłyszała uderzenia licznych podeszew o metalową blachę. Wspinali się w ślad za nią. Podniosła się i zaczęła biec najszybciej, jak mogła. Nogi przedzierały się przez pozbawione liści kłujące krzaki sięgające jej do pasa. Gałęzie kłuły jej biodra i smagały ją z tyłu, a ona brnęła na wschód równolegle do Siedemdziesiątej Dziewiątej Poprzecznej. Usłyszała za sobą dźwięk i uczucie paniki napęczniało. Dźwięk butów na metalowej powierzchni. Nawet się nie zatrzymali, aby porozmawiać czy sprawdzić, co z kierowcą, szli. Piąta Aleja, gdyby tylko udało jej się dostać do Piątej Alei! Zanim dotarła do East Drive, zatrzymała się między drzewami. To była zorganizowana obława i gdyby ona sama taką organizowała, zabezpieczyłaby drogę ucieczki ściganego na wypadek, gdyby coś poszło nie tak. Chociaż z ogromną niechęcią traciła teraz tę minimalną przewagę, którą zdobyła na starcie, przykucnęła w zaroślach, ciężko dysząc, aby zlustrować linię drzew na odległym krańcu przecinki. Ustaliła najlepszy punkt obserwacyjny i wtedy go zobaczyła. Poprzez wirujące płatki śniegu z deszczem dojrzała ciemną sylwetkę przytuloną do skały na wzniesieniu. Nie musiała widzieć karabinu – czuła, że tam jest. Nadszedł czas na ponowną analizę sytuacji. Zablokowali jej drogę od wschodu, tamta trójka przypuszczalnie zamknie wkrótce przejście od zachodu. Poprzeczna odcinała Nikki od południa, ale siedem przecznic na północ, blisko zbiornika wodnego, znajdował się posterunek policji Central Parku. Równie dobrze mógłby być oddalony o jedenaście kilometrów... Co jeszcze tam było? Heat zwizualizowała sobie w myślach mapę parku i w jej umyśle wyskoczyło jedno słowo: Zamek. Obok zamku Belvedere była policyjna budka telefoniczna.

Detektyw Heat, mokra, przemarznięta i bez broni, zmieniła kierunek, skręciła ku północy, i poruszała się teraz równolegle do trasy, którą przemierzali jej prześladowcy. Przy odrobinie szczęścia może nie zauważą, że wycofała się w ich kierunku. Wypadła z drzew na ścieżkę wiodącą do zamku. Obranie tego szlaku przedstawiało akceptowalne dla niej ryzyko, wymianę zdradzenia miejsca pobytu na szybkość, jaką jej dało. Biegła po świeżym śniegu, nie było tam żadnych śladów oprócz zostawianych przez jej buty. Zła pogoda niestety sprawiła, że tego dnia było tu mniej biegaczy i spacerowiczów niż zwykle – i przytłumiła jej nadzieje na pomoc lub dostęp do jakiegokolwiek telefonu komórkowego. Płatki śniegu zaczęły gęstnieć, jednak nie na tyle, aby zakryć ślady jej stóp. Tak czy owak nie miało to znaczenia. Ci trzej i tak byliby w stanie ją upolować. Ta myśl spowodowała, że Nikki przyśpieszyła tempo i rzuciła szybkie spojrzenie przez ramię. Przez ten manewr poślizgnęła się na płacie lodu. Twardy upadek pozbawił ją tchu. Promieniujący ból kolana, jakby ktoś uderzył w nie młotem. Dochodziła do siebie, a wtedy między drzewami, z których właśnie wybiegła, rozległ się trzask zamarzniętej gałęzi. Nadchodzili. Podniosła się i z piekącym bólem w klatce piersiowej pomknęła dalej. Zamek Belvedere został zbudowany w latach sześćdziesiątych dziewiętnastego stulecia jako wieża obserwacyjna wznosząca się nad starym zbiornikiem wodnym Central Parku. Bogato zdobione wieżyczki, łuki oraz wieża, wykonane z granitu i miejscowych łupków pośrodku Manhattanu przywodziły na myśl zamek Śpiącej Królewny. Heat ledwie na niego spojrzała. Skupiona była na latarni oświetlającej znajdującą się na drugim końcu budkę policyjną. Zwolniła tempo biegu, pilnując, aby nie upaść na lodzie, który pokrywał dziedziniec. Wtedy właśnie nabój kalibru .50 zdmuchnął budkę policyjną z miejsca. Trzask karabinu odbił się echem od zamku, rozchodząc się falami poprzez drzewa. Heat nie czekała na następny strzał. Przeturlała się przez niski kamienny murek otaczający dziedziniec. Kucnęła, przyciskając plecy do kamiennej ściany, a wtedy następna kula odbiła się rykoszetem od granitowego gzymsu nad jej głową. Nikki musiała wykuć obcasami dziury w lodzie, aby uniknąć ześlizgnięcia się cztery piętra w dół po stromej skale, na której szczycie się znajdowała. Jedno poślizgnięcie było gwarancją uszkodzenia czaszki podczas turlania się w dół. Prześladowcy rozdzielili się, aby łatwiej ją dopaść. Wiedziała, że są zdyscyplinowani i doświadczeni, więc dwóch ją otoczy. Trzeci zaczeka, aż tamci będą już na pozycjach, a potem wejdzie do niej na górę. Ich manewr dał Nikki trochę czasu, ale niewiele. Nawet gdyby przeżyła zjazd w dół po skale Vista, to bieg przez białą połać śniegu w ciemnym ubraniu byłby już samobójstwem. Jedyna różnica między nią a sylwetkami, do których się celuje na strzelnicy, była taka, że ona była z krwi i kości, a nie z papieru. Nie, musiała znowu zaryzykować; musiała przenieść walkę na ich teren. Ale nie ich wszystkich. To była jej niewielka szansa. Gdyby się rozdzielili, tak jak to przewidywała, jeden zostałby sam i czekał. Nikki posuwała się powolutku wzdłuż ściany, uważając na oparcie dla stóp. Upadek zniweczyłby wszystko. Dotarła do kępy zimokwiatów, użyła ich nagich gałązek jako zasłony i jak peryskop ostrożnie wyjrzała przez mur. Stał bokiem do niej oddalony o jakieś dziesięć metrów, ściskając karabin. Prześwitujące przez kominiarkę oczy miał utkwione w punkcie, w którym przeskoczyła przez mur, szukając ukrycia. Skuliła się z bijącym sercem, przywołując szczegóły obrazu, który przed chwilą miała przed oczami. Zajmował pozycję na otwartym dziedzińcu, gdzie nie było żadnego miejsca do ukrycia się. Na lewo od niej – i, co najważniejsze, za nim – znajdował się pawilon, zadaszony taras, z trzech stron otoczony niskimi ścianami i czwartą otwartą na dziedziniec. Świadoma, że jego towarzysze mogą w ciągu kilku sekund mieć ją w zasięgu wzroku, podciągnęła się wzdłuż skalistego występu w kierunku tylnej strony pawilonu. Po drodze zabrała największy

kamień, jaki mogła znaleźć. Miał rozmiar i ciężar kuli lekkoatletycznej. Heat wsunęła go do bocznej kieszeni płaszcza. Stanięcie na nogi i przedostanie się przez mur do pawilonu byłoby trudne do wykonania. Wielkie sople lodu otaczały cały dach, a ściekająca z nich woda zamarzła na ścianach pod nimi. Nikki popatrzyła w dół. Ześlizgnięcie się teraz byłoby fatalne w skutkach. Tak samo jak czekanie. Rozciągnęła się w pozycji z jogi wzdłuż szczytu ściany. Następnie, próbując unikać nadmiernych ruchów i hałasu, wolniutko przetoczyła się przez murek i zsunęła na dół na taras. Wzięła głęboki oddech, aby uspokoić tętno, i zdjęła płaszcz. Przeczołgała się do ściany położonej najbliżej dziedzińca i wyjrzała. Ten, który na nią polował, wciąż tam był, ale stał do niej plecami. Przerzuciła przez krawędź płaszcz z ciążącym w kieszeni kamieniem i krzyknęła podczas skoku. Odgłos kroków. Biegnących w jej kierunku. Zatrzymały się nagle przed pawilonem, a wtedy Nikki przeskoczyła nad ścianą tarasu i złapała mężczyznę obserwującego jej spadający ze skały płaszcz. Prześladowca obrócił się i próbował wycelować broń w jej stronę, ale Heat już była obok. Lewą dłonią chwyciła przedramię napastnika i pociągnęła go w swoją stronę, podczas gdy prawą pięść skierowała wprost w jego grdykę. Napastnik był jednak wytrenowany w walce wręcz – opuścił podbródek, aby osłonić krtań. Jej pięść chybiła i uderzyła w kominiarkę. Odpowiedział na atak błyskawicznie, wyginając ciało w obrocie, użył biodra i zaciśniętej na karabinie ręki Nikki, aby odrzucić dziewczynę od siebie. Heat wylądowała na oblodzonych cegłach, ale cały czas kurczowo ściskała kolbę karabinu. Pociągnęła ją do tyłu. Palec wskazujący napastnika utkwił za spustem i usłyszała trzask kości. Mężczyzna upadł na plecy i w tej samej chwili broń wystrzeliła. Kula uderzyła w dach pawilonu, strącając lód i rząd sopli na dziedziniec. Nikki podniosła się, próbując odebrać broń, ale prześladowca podciął jej nogi w kolanach i ponownie przewrócił. Mężczyzna podniósł się na jedno kolano, z jękiem wytrząsając złamany palec zza spustu broni. Heat rzuciła się w stronę karabinu. To był błąd – napastnik po prostu podniósł broń i w momencie gdy chybiła, uderzył ją kolbą, co spowodowało, że ślizgiem przejechała po odłamkach lodu. Prawą ręką, której palec wskazujący luźno zwisał w rękawiczce, przeniósł broń na lewą stronę i sięgnął do spustu zdrową ręką. W chwili gdy wykonał obrót, aby wycelować w Nikki, skoczyła na niego, wbijając mu głęboko w brzuch ostry koniec sopla rozmiaru parasola. Broń wypadła mu z ręki, chwycił się za ranę, a oczy w otworach kominiarki błysnęły niedowierzaniem. Heat złapała karabin obiema dłońmi i kolbą uderzyła z całej siły w tchawicę napastnika. Upadł do tyłu na śnieg, łapiąc się za szyję, charcząc i krwawiąc z rany na brzuchu. Jeden z jej prześladowców pojawił się nagle po przeciwległej stronie dziedzińca i przykucnął za skałą. Nikki wzięła karabin i na czworakach wycofała się do pawilonu. Nadal mieli nad nią przewagę liczebną, ale przynajmniej była uzbrojona. Z daleka dobiegło wycie syren. Pomoc się zbliżała. Nikki ulokowała się na pozycji, oparła broń o wierzchołek muru, prawie przygotowana na akcję nieprzepisowego przytrzymania przeciwnika. Niewyraźne kształty dwóch sylwetek rozmyły się między drzewami. Po ciele Nikki zaczęły przechodzić dreszcze, mimo to uważnie obserwowała otoczenie. Dopiero gdy dźwięk syren stał się głośny i zobaczyła migające światła, odpuściła. Wciąż zaciskając w rękach broń, oparła się o murek, patrząc w górę na zamek, który stał się jej wybawieniem. _______

Czas dla Nikki najpierw zwolnił, a potem zupełnie stanął w miejscu. Nie umiałaby określić, jakie były następne zdarzenia ani w jakiej kolejności nastąpiły. Psycholog mógłby powiedzieć, że Nikki nie tyle zamknęła się w sobie, ile się poddała. Po tej ciężkiej, pełnej napięcia próbie, gdy na nią polowano, strzelano do niej, kiedy uciekała, a potem sama polowała i zabijała, Heat przestała się kontrolować. Był to dla niej w tym momencie największy luksus. Wydarzenia utraciły spójność i Nikki Heat widziała je jak w kalejdoskopie. W jednej chwili zobaczyła czyjąś twarz – ktoś ją o czymś zapewniał. Następnie ręce w lateksowych rękawiczkach wyjęły karabin z jej zaciśniętych dłoni i wsunęły go do plastikowego worka. Jej skórzane rękawiczki zsunęły się z rąk, ukazując dłonie mokre od roztopionego lodu i krwi. Stwierdziła, że siedzi z tyłu ambulansu, ale nie rozumiała, jak się w nim znalazła. Czy przyszła tu pieszo? Zarośla rozchyliły się w zwolnionym tempie, kryjąc dwóch uciekających napastników. Chwila, to było wcześniej... Przywidziało jej się, że stał tam Elmer Fudd[30] w nausznikach i z gigantyczną lornetką wiszącą na szyi, a płatki śniegu osiadały na jego brwiach. Sanitariuszka pogotowia zaświeciła w oczy Nikki latarką w kształcie długopisu i kiwnęła głową usatysfakcjonowana. Naciągnęła na ramiona detektyw miękki koc. Skąd on się wziął? Kiedy dwóch śledczych wezwanych w sprawie strzelaniny dołączyło do niej z tyłu ambulansu, Heat szybko wypiła resztę kawy. Zastrzyk kofeiny był jej potrzebny, aby mogła jasno myśleć. Siłą woli zmusiła się do bycia tu i teraz i zrelacjonowała im to całe cholerne wydarzenie. Śledczy zrobili notatki i zadali pytania. Najpierw wyjaśniające, a potem te same, ale postawione w inny sposób w celu sprawdzenia, czy jej odpowiedzi będą się zgadzać. Przerabiała to już, oni zresztą też. Jej odpowiedzi były jasne; to była tylko formalność. Śledczy mieli jednak inny cel niż Nikki: chcieli ustalić, czy zabiła zgodnie z procedurami, ona zaś chciała złapać tamtych drani, a żeby móc wrócić do pracy i po prostu to zrobić, musiała teraz przebrnąć przez tę rozmowę. Mimo wszystko Elmer Fudd nie był halucynacją, chociaż nosił inne nazwisko. Starszy człowiek noszący lornetkę na szyi i czapkę myśliwską marki L.L.Bean nazywał się naprawdę Theodore Hobart. Był ornitologiem amatorem i spędzał ten poranek w wieży zamkowej, czekając na powrót syczka krzykliwego do dziupli w drzewie obok Stawu Żółwia. Mimowolnie stał się świadkiem zdarzenia rozgrywającego się pod wieżą i przez komórkę wezwał pomoc. Heat podziękowała mu za uratowanie jej życia. Zaczerwienił się, po czym z kieszeni na piersi wyciągnął pióro myszołowa rdzawosternego i wręczył jej. Nikki miała wrażenie, że daje jej różę. Zach Hamner wysiadł z czarnego forda crown victoria i podszedł do funkcjonariuszy. Heat patrzyła, jak przez chwilę rozmawiają. Jeden z detektywów wskazał pawilon, drugi machnął ręką w kierunku drzew, gdzie akurat pies policyjny ciągnął swego pana w zarośla. Zbliżając się do ambulansu, Młot rzucił okiem na zwłoki leżące pod impregnowanym brezentem. – Cieszę się, że wyszła pani z tego cało, pani detektyw – powiedział, stając na murku i spoglądając w jej stronę. – Też się z tego cieszę. – Nikki zacisnęła ręce pod kocem, niezbyt chętna na wymianę uścisku dłoni z prawnikiem. – Chłopcy mówią, że zostanie to uznane za usprawiedliwione zabójstwo. Pani wersja potwierdza się z tym, co widział ornitolog. Heat próbowała wykrzesać z siebie odrobinę sympatii dla Zacha, ale bez większego sukcesu. – Może więc pan odetchnąć z ulgą. Żadnych kłopotów dla departamentu. – Jak na razie żadnych – odrzekł, nie wyłapując żadnego podtekstu. Nikki zastanawiała się, co się stało w tym mieście z wszystkimi facetami z wyczuciem ironii. – Wygląda na to, że jest pani bohaterką. To nie zaszkodzi pani awansowi. – Gdybym miała wybór, wolałabym to raczej zrobić w staromodny sposób – odparła Heat.

– Rozumiem panią – odrzekł, ale jednocześnie patrzył w drugą stronę, bardziej zainteresowany zwłokami pod brezentem. – Kto to był? – Latynos w wieku między dwadzieścia osiem a trzydzieści lat. Brak dowodu tożsamości. Sprawdzimy odciski palców. – Zna pani któregokolwiek z nich? – Nikki potrząsnęła przecząco głową. – Jakieś domysły, kto to mógł być? – Jeszcze nie. Młotek wpatrywał się uważnie w Nikki i nie mógł przeoczyć jej determinacji. – Mówią, że SUV-a na Poprzecznej już nie ma. Ani śladu też po tym facecie, kierowcy, którego podobno pani postrzeliła. – Dodał: – Ci faceci to byli zawodowcy. Nikki zawsze wkurzało, jak gryzipiórki z biura przyjeżdżały po akcji i odgrywały gliniarzy. – Coś takiego?! – To było wszystko, co powiedziała. Hamner spojrzał na zegarek, a potem rozejrzał się po miejscu zbrodni. – Przy okazji: gdzie, do diabła, jest pani szef?! Gdzie, do kurwy nędzy, jest Montrose?! _______ Młot irytował Nikki, ale miał rację. Dowódcy posterunku zawsze zjawiali się na miejscu, jeśli ich ludzie uczestniczyli w jakimś głośnym wydarzeniu. Kapitan Montrose nie przyjechał do zamku Belvedere. Nie było go też w biurze, gdy wróciła na Dwudziesty Posterunek. Na posterunku wszyscy już wiedzieli o jej przeżyciach, więc gdy weszła na salę odpraw, wszystkie oczy zwróciły się na nią. W każdym innym zawodzie Nikki byłaby zmuszona spędzić resztę dnia nagabywana przez współczujących kolegów, chcących wyciągnąć każdy najmniejszy szczegół z jej przygody i namawiających, aby podzieliła się tym, co czuje, ale nie w zawodzie policjanta. Kiedy doszła do swojego biurka, Ochoa ustalił priorytety i podszedł do niej, ukradkiem patrząc na zegar ścienny. – W samą porę się pojawiłaś – powiedział. – Niektórzy z nas pracowali nad sprawą. Raley obrócił się na swoim fotelu, aby popatrzeć na nich. – Mam nadzieję, że miałaś ważny powód, aby zmusić nas do czekania. Heat zastanowiła się przez chwilę i odrzekła: – Popełniłam błąd, jadąc przez park. Poprzeczna okazała się zabójcza. Detektyw Ochoa trzymał w ręku szpulę linki od latawca. Położył ją na podkładce. – Co to jest? – spytała Nikki. – Stary trik. Przywiąż jeden koniec do swojej broni. – Mrugnął okiem i cmoknął. Następnie ich trójka zamilkła na pięć sekund, pozwalając ciszy wyrazić ich przyjaźń. Żeby zaakcentować koniec przerwy, Raley wstał z miejsca. – Gotowa usłyszeć, co mamy? – Jasne – odrzekła Heat. Nie szukała ukojenia w pracy. Ogromnie jej teraz zależało, aby popchnąć sprawę Grafa jeszcze bardziej do przodu. Lancer Standard, dostawca sprzętu dla CIA, w końcu zadzwonił do Raleya w celu ustalenia terminu spotkania z Lawrence’em Haysem, który następnego dnia miał wrócić z ośrodka szkoleniowego w Nevadzie. – Dziwne – powiedział Raley. – Jego sekretarka przekazała, że chce się spotkać tylko z tobą. Wymienił wyraźnie z nazwiska „detektyw Heat”. A ja nawet mu o tobie nie wspomniałem. – Bezczelność, ale to tylko oznacza, że odrobił pracę domową – stwierdziła Nikki. – To typ wojskowego i przypuszczalnie chce mieć do czynienia z dowódcą ekipy. – Facet jest zajęty. Nie może tracić czasu na takiego frajera jak ty – odezwał się Ochoa do swojego partnera. – Frajera? – zaprotestował Raley. – Wspólniku, mówisz o królu mediów inwigilacyjnych,

teraz łącznie z twardymi dyskami. – I co tam masz, najjaśniejszy panie? – zapytała Nikki. – Przejrzałem jeszcze raz komputer wielebnego Grafa i znalazłem link do drugiej skrzynki e-mailowej, niepowiązanej z jego Outlookiem. Wszedłem tam i znalazłem tylko jeden folder. Jest oznaczony „EMMA”. Nie było w nim żadnych zachowanych e-maili, nic w poczcie przychodzącej. Albo konto było nieaktywne – spekulował Raley – albo ktoś je wyczyścił. – Zadzwoń na plebanię do pani Borelli – poleciła Heat. – Dowiedz się, czy to imię coś jej mówi. – Rzuciła jeszcze jedno spojrzenie na ciemne biuro po drugiej stronie sali odpraw. – Ani śladu Montrose’a? – Nic – powiedziała Hinesburg, przyłączając się do nich po drodze. – A jego komórka przerzuca na pocztę głosową. Jak myślisz, co to znaczy? – Kapitan nie był sobą w ostatnim czasie, ale muszę przyznać, że to mnie naprawdę zadziwia. – Nikki przypomniała sobie jego ostrzeżenie godzinę przed zasadzką na nią, aby uważała na tyły, i zastanawiała się, czy to było coś więcej niż tylko mądra rada. Wyraz oczu Hinesburg zaalarmował Nikki, że to nie jest odpowiednie forum, aby wyrażać głośno myśli na temat szefa i skończyła temat. – Mamy coś na temat pieniędzy w pudełkach po ciastkach? – O, tak, i zgadnij co – rzekła Hinesburg. – Numery seryjne banknotów świadczą o tym, że tę gotówkę użyto lata temu w pułapce policyjnej Wydziału do spraw Narkotyków – operacji kontrolowanego zakupu. – W jaki sposób gotówka z akcji narkotykowej federalnych trafiła na strych księdza? – spytał Ochoa. – Czy wiemy, z kim była związana ta akcja narkotykowa? – zapytała Heat. – Tak, z Alejandrem Martínezem – Hinesburg sprawdziła swoje notatki. – Poszedł na układ, aby dostać dwójkę w Ossining, i już wyszedł. Czyste konto od wypuszczenia w 2007. Nikki przeszła do białej tablicy i zaczęła pisać jego nazwisko obok notatki o znalezionej gotówce. – Sprawdźmy, jak czysty jest ten Alejandro Martínez. Sprowadźcie go na przesłuchanie. Rozeszli się każde do swoich zadań, gdy od drzwi do sali odpraw rozległ się znajomy głos. – Dostawa dla Nikki Heat? Wszedł Jameson Rook, taszcząc suche pranie na wieszakach przerzuconych na ręku. – Wiesz, nie mogę tak po prostu rzucać wszystkiego i przychodzić tutaj za każdym razem, kiedy cała jesteś uwalana krwią. Heat popatrzyła na ubrania ze swojej szafy, potem na Rooka, a następnie na Raleya i Ochoę, unosząc do góry brwi. – Pomyśleliśmy sobie, że chciałby wiedzieć, jak ci minął dzień – powiedział Ochoa. – Naprawdę dźgnęłaś go soplem? – zapytał Rook. Gdy potwierdziła skinięciem głową, dodał: – Powiedz, proszę, że zawołałaś „Zamarznij!”, to byłoby wręcz idealne[31]. – Rook szczerzył zęby w uśmiechu, ale widać było, że pokrywa tym zdenerwowanie. Wolną ręką otoczył jej talię. – Pani detektyw, wszystko w porządku? – Tak, czuję się dobrze. Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłeś. – Wzięła od niego ubrania. – Myślę, że te będą pasować... Wygląda na to, że masz w szafie tylko rzeczy praktyczne i monochromatyczne, ale się nie czepiam. No dobrze, czepiam. Muszę cię zabrać na zakupy. Nikki roześmiała się i wyciągnęła dwie rzeczy z tych, które przyniósł. – Te będą w porządku. – Pocałowała go w policzek, zapominając się – rzadko publicznie okazywała uczucia. – Dzięki. – Myślałem, że miałaś ochronę. Co się stało z Postrachem? – Biedny Harvey, powinieneś był go widzieć. Potwornie mu wstyd. Przez wszystkie lata

nikt go nigdy tak nie zablokował. – Jakie... przestraszające. Cokolwiek się będzie działo, potrzebujesz lepszej ochrony. Kiedy przechodziłem obok twojego domu, zobaczyłem za rogiem samochód. Ktoś obserwował wejście. Nikki przeszedł świeży dreszcz. Przewiesiła ubrania przez oparcie fotela. – Skąd wiesz, że obserwował? – Bo gdy zacząłem podchodzić, szybko odjechał. Wrzasnąłem, aby się zatrzymał, ale nie posłuchał. – Wrzeszczenie „Stój!” nigdy nie działa – rzekł Raley. – Widziałeś go, możesz opisać? – Ochoa już trzymał otwarty notes. – Nie masz opisu, prawda? – Nie – odparł Rook, a potem wyjął swój notes marki Moleskine. – Ale może numer rejestracyjny się przyda? _______ – Mam – powiedział Raley, odwieszając słuchawkę. – Samochód, który widziałeś, jest zarejestrowany na firmę Firewall Security, oddział ochrony krajowej... Gotowi? Lancer Standard. – Musimy ich dorwać. Jedźmy tam zaraz – zaproponował Rook. – To na pewno są ci faceci, którzy cię napadli. Pasują: inwigilacja, taktyka wojskowa. Chodźmy. Nikki dokończyła zakładać czysty sweter i powiedziała: – Przede wszystkim, Rook, nie ma „my” ani „chodźmy”. Twoja rola już się skończyła. A po drugie, nic nie mamy. Po trzecie, jeśli oni coś szykują, nie chcę zdradzić, że wiem... Rook usiadł. – Daj mi znać, jak dojdziesz do piętnastego powodu. Mam wrażenie, że to jest jak w Małej Lidze; czy nie masz litości? Nikki położyła mu rękę na ramieniu. – Nie mylisz się zupełnie. Oczywiście, że mam na uwadze tego faceta Haysa i firmę Lancer Standard, ale zajmijmy się tym we właściwy sposób. – Czy powiedziałaś „zajmijmy się”? Bo usłyszałem: „my”. Roześmiała się, odpychając go tak, że obrócił się w fotelu. Zaraz potem Nikki uświadomiła sobie, że pojawił się Ochoa. Stał ze spopielałą twarzą na środku sali odpraw. Uśmiech zszedł z jej ust. – Miguel? Detektyw odezwał się tak niskim i cichym głosem, że nie byłby słyszalny, gdyby w pomieszczeniu nie panowała absolutna cisza. – Kapitan Montrose... Nie żyje.

ROZDZIAŁ ÓSMY Specjalne służby śledcze wzięły we władanie całą okolicę i mogły ją kontrolować tak długo, jak miały na to ochotę. Rook, który lubił Montrose’a i wiedział, ile kapitan znaczył dla Nikki, chciał jej towarzyszyć jako wsparcie, ale odmówiła. Wiedziała, jak tam wszystko będzie wyglądać. Tylko najbliżsi. Miała rację. Nawet Heat i Roach musieli zaparkować na zewnątrz żółtej taśmy i przejść na piechotę; tak było chronione miejsce zbrodni. Dziennikarze wołali Nikki po nazwisku, ale ona patrzyła prosto przed siebie, ignorując ich, a zwłaszcza Tam Svejdę, podskakującą z boku wzdłuż linii, której nie wolno było przekraczać, rozpychając się między innymi reporterami i desperacko błagając o komentarz. Opady chwilowo ustały, ale posępne popołudniowe niebo wisiało nisko. Troje detektywów szło w milczeniu, chrzęszcząc grudkami soli na chodniku, w kierunku środka Osiemdziesiątej Piątej, gdzie przed plebanią parafii Opiekunki Niewinnych błyskały światła stroboskopowe. Nikki rozpoznała funkcjonariuszy od strzelaniny na zamku. Oni też ją dostrzegli, kiwnęli głowami na przywitanie i wrócili do swoich spraw. Heat nigdy wcześniej ich nie widziała, a teraz proszę – znowu się na nich natknęła. Ich ścieżki przecięły się po raz drugi tego samego dnia. Ford crown victoria należący do Montrose’a stał zaparkowany przed hydrantem straży pożarnej. Został otoczony przenośnymi barierkami z plastiku pokrytymi białą płachtą rozciągniętą na aluminiowym obramowaniu. Nikki przystanęła na chodniku za następnym samochodem, nie wiedząc, czy ma w sobie dość siły, aby iść dalej. Między barierkami błyskały flesze aparatów fotograficznych, jak pioruny rozcinające mrok. – Możemy się tym zająć, jeśli chcesz – odezwał się Ochoa. Nikki odwróciła się i dostrzegła smutek ukryty za maską policjanta. Stojący obok niego Raley miał pobielałą skórę wokół ust od zaciskania ich najmocniej, jak potrafił. Nikki zrobiła to, co tak często robiła w tej pracy. Nałożyła psychiczną zbroję. Miała wewnątrz siebie taki przełącznik, który oddzielał jej wrażliwość niemal tak dobrze, jak przeciwpożarowe drzwi w Metropolitan chroniły budynek przed ogniem. Przez chwilę, którą zajęło jej wykonanie jednego długiego oddechu, wyraziła szacunek dla ofiary, którą za chwilę miała zobaczyć, włączyła „przełącznik” i była gotowa. – Idziemy – powiedziała i wkroczyła na miejsce zbrodni. Pierwszą rzeczą, którą zauważyła, było niewiele ponad pół centymetra lodu i zamarzniętej brei pokrywających górę samochodu, widocznych przez okrągły otwór wielkości płyty DVD w dachu nad siedzeniem kierowcy. Stając na palcach, Nikki widziała punkt wyjścia kuli. Pochyliła się do przodu, aby wyjrzeć przez tylne okno, ale było to jak próba dojrzenia czegokolwiek przez drzwi kabiny prysznicowej. Fotograf ekipy śledczej wykonał następne zdjęcie wewnątrz samochodu i osunięte bezwładnie ciało w błysku flesza przybrało zarys rodem z horroru. – Pojedynczy strzał w głowę – odezwał się jakiś głos. Nikki podniosła się i odwróciła od tylnego okna. Na krawężniku stał Neihaus, jeden z funkcjonariuszy, trzymając w ręku notatnik. – Potwierdza pan, że to kapitan Charles Montrose? – To było pierwsze pytanie Nikki. Gdy przytaknął, zapytała jeszcze raz: – Czy jest pan absolutnie pewien, że ofiarą jest Charles Montrose? – Tak, pasuje do dowodu tożsamości. Nawiasem mówiąc, pani go dobrze znała, prawda? – Ruchem głowy wskazał otwarte drzwi od strony pasażera, a Nikki poczuła, jak jej

żołądek podjeżdża do gardła. – Musimy mieć potwierdzenie, wie pani o tym. – To on. – Detektyw Ochoa podniósł się z przysiadu przy otwartych drzwiach samochodu i cofnął w ich stronę. Wyciągnął przed siebie dłonie z rozcapierzonymi palcami, sygnalizując Nikki: „Nie rób tego!”. Choć Nikki widziała w swoim życiu setki ofiar, które straciły życie na sto przerażających sposobów, a być może także z powodu dotychczasowych zdarzeń tego traumatycznego dnia, zdecydowała, że nie ma sensu testować swojej zbroi. – Dziękuję – odparła formalnym tonem. – Nie ma sprawy. – Jego twarz mówiła coś wręcz przeciwnego. Nikki zmieniła temat i zapytała Neihausa: – Kto go znalazł? – Facet z firmy sprzątającej, który chciał się dostać się do Graestone i szukał miejsca do zaparkowania. – Heat i Roach prawie jednocześnie podnieśli wzrok na budynek. Samochód dostawczy z On Call, firmy zajmującej się usuwaniem skutków pożaru, stał źle zaparkowany przed bramą wjazdową dla personelu prestiżowego budynku Graestone Condominiums. Detektywi Feller i Van Meter przesłuchiwali mężczyznę w kombinezonie. – Mówi, że był wściekły, bo nie mógł znaleźć miejsca, a jakiś dupek zaparkował przy hydrancie. Miał zamiar mu nawrzucać. A tu niespodzianka. – A co ze świadkami? – Musiała o to zapytać, choć było jasne, że ktoś, kto cokolwiek widział lub słyszał, zadzwoniłby pod 911 i poprzedziłby przypadkowe odkrycie zwłok przez kierowcę furgonetki. – Jak do tej pory nic. Będziemy pytać, oczywiście, ale wie pani... – Pytaliście gospodynię, po co przyjechał na plebanię? – zapytała Nikki. – Nazywa się Borelli. Rozmawialiście z nią? – Jeszcze nie. – Potrzebuje pan więcej ludzi? – spytała Heat. – Wiem, że to wasz szef i wasz posterunek, ale ten jest nasz. – Neihaus poparł wypowiedź odpowiednim spojrzeniem. – Nie martwcie się, komendant da nam tyle wsparcia, ile będzie trzeba. – Przeszukaliście już samochód? – odezwał się Raley. – Nie ma żadnego listu, jeśli to ma pan na myśli. Lekarze sądowi są zawaleni robotą, to chwilę zajmie. Jego broń leży z przodu na wycieraczce. Na pierwszy rzut oka w samochodzie nie ma nic niezwykłego. W bagażniku jest standardowa apteczka, kamizelka i inne takie. Aha, i dwie reklamówki z puszkami psiego żarcia. Wygląda na to, że miał psiaka. – Penny – odrzekła Heat, a jej głos łamał się, gdy mówiła dalej – jamniczka. Gdy wracali do samochodu Raleya i Ochoi, zatrzymali ich Feller i Van Meter. – Przykro nam z powodu kapitana – powiedział Feller. – Popieprzona sprawa – dorzucił Van Meter. – Dowiedzieliście się czegoś od kierowcy z On Call? – spytała Nikki. – Tylko szczegóły na temat odkrycia zwłok – Feller przecząco potrząsnął głową. – Żadnej nadzwyczajności. – Wiecie co? – rzekła Nikki – Nie ma mowy, aby to był odosobniony przypadek. Nie wiem, co tu jest grane, z wyjątkiem tego, że to jest dużo większa sprawa, niż podejrzewaliśmy. – Podobno – odparł Ochoa. – Zgraja paramilitarnych typów ściga mnie w parku i chce zabić – powiedziała. – Faceci, których nie znam i nigdy nie znałam, a przynajmniej ten, którego załatwiłam. A kilka godzin później Montrose nie żyje... – I to przed plebanią Grafa?! Na pewno żaden zbieg okoliczności – zgodził się Raley. – Coś tu się dzieje.

– Ale co? – zastanowiła się Heat. – Słuchajcie – wtrącił się Feller – wiem, jak się czujecie, to duża strata i współczuję wam. Wszystkim. To był dobry człowiek. Ale... – Ale co? – spytała Nikki. – Daj spokój, bądźmy obiektywni. Z całym szacunkiem, ale jesteś zbyt zaangażowana emocjonalnie – powiedział Van Meter. – Twój szef był pod ogromną presją. Centrala trzymała go za jaja, żona mu zmarła... Feller podchwycił punkt widzenia wspólnika. – Wszyscy wiedzieli, jaki był nieszczęśliwy. Nikki, wiesz, to prowadzi do samobójstwa. – Bo to jest samobójstwo – dorzucił Van Meter. – Szukacie teorii spiskowych. Facet wsadził sobie lufę w usta. Nikki miała ochotę wrzeszczeć, ale zamiast tego postarała się na chwilę przestać być policjantką, a kiedy wróciła do siebie, spróbowała przeanalizować, co mówili. Czy było możliwe, że przy presji i tym dziwnym zachowaniu, którego była świadkiem, kapitan odebrał sobie życie? Jej szef, który myszkował na plebanii i który najwyraźniej chciał odciąć ją od śledztwa, leżał teraz w samochodzie z kulą w głowie. I oni byli pewni, że to samobójstwo? Czy to było samobójstwo? Czy był w coś zamieszany? Czy kapitan mógł zmienić front i wplątać się w jakieś brudne sprawki? Nie, Nikki odrzuciła te myśli. Nie mogła sobie wyobrazić, że Charles Montrose, którego znała, robi coś takiego. Detektyw Heat przeszedł dreszcz. Nie wiedziała, co się dzieje, ale wiedziała jedno. Stojąc na śniegu, w samym środku zimy stulecia, zobaczyła siebie samą na wierzchołku góry lodowej. A w wodzie wokół niej pływały rekiny. _______ Kiedy wrócili na posterunek, nad głównym wejściem już wisiała fioletowa flaga. Oczywiście sprawy toczyły się swoim torem, ale atmosfera była przygnębiająca. Idąc przez hol do Wydziału Zabójstw, Heat zauważyła, że umundurowani funkcjonariusze mają żałobne tasiemki przymocowane w poprzek odznak. Wszędzie, gdzie przechodziła, rozmowy były przyciszone, przez co dzwonek telefonu wydawał się o wiele głośniejszy. Biuro kapitana Montrose’a stało puste i ciemne. Drzwi były opieczętowane. Detektyw Rhymer dał jej chwilę na wytchnienie przy biurku, zanim do niej podszedł. Wymienili krótkie kondolencje i podał jej dokumenty. – Właśnie przyszły. Tożsamość tego twojego gościa z parku. Detektyw Heat przewróciła okładkę i spojrzało na nią policyjne zdjęcie strzelca, którego dźgnęła soplem w zamku Belvedere. Sergio Torres, data urodzenia 26 lutego 1979, złodziej sklepowy, potem kradł odbiorniki radiowe z samochodów. Wystarczająco dużo czasu spędził w więzieniu, aby spiknąć się z latynoskimi gangami. Te znajomości przyniosły mu kilka nowych odsiadek za włamania do samochodów i rozboje. Zamknęła akta, które trzymała na kolanie, i wpatrzyła się w przestrzeń przed sobą. – Przepraszam – rzekł Rhymer. – Powinienem był zaczekać. – Nie, to nie to – odparła Heat. – To tylko... To nie pasuje. Chodzi mi o to, że Torres nie ma żadnego przeszkolenia wojskowego. Ja widziałam tego faceta w akcji. Był wytrenowany. W jaki sposób członek gangu ulicznego zdobywa takie przeszkolenie? – Zadzwonił jej telefon. To był Rook od dłuższego czasu próbujący się do niej dodzwonić. Musiała to być chyba jego dziesiąta próba. I po raz dziesiąty Nikki nie odebrała, bo gdyby to zrobiła, musiałaby o tym mówić. A gdyby to zrobiła, to stałoby się prawdą. A jak już stałoby się prawdą, rozłożyłoby ją całkowicie. A Heat nie mogła pozwolić, aby stało się tak właśnie teraz.

Nie przed pozostałymi. Nie, kiedy starała się o awans. – Hej? – zagadnął ją Ochoa. – Kiepska pora, wiem, ale zanim się to wszystko posypało, umówiłem spotkanie z Justicia a Guarda i już tu są. Chcesz, abym spróbował przesunąć to na jutro? Heat poważnie się nad tym zastanowiła. Nie, musiała iść naprzód. Wiosłuj albo ryzykuj utonięcie. – Nie, nie odwołuj. Zaraz tam będę... Miguel? Dzięki, że tam podszedłeś i zidentyfikowałeś kapitana. – Powinnaś coś wiedzieć, zanim mi podziękujesz – odrzekł. – Z ręką na sercu. Nie mogłem patrzeć. _______ – Dziękuję, że państwo przyszli – rzekła Nikki, wchodząc do poczekalni. Przywitało ją milczenie. Mężczyzna i kobieta, oboje w wieku około trzydziestu lat, siedzieli przy stole naprzeciwko detektywa Ochoi, z założonymi rękami, nawet nie patrząc w jej stronę. Heat zauważyła, że cały czas mieli na sobie płaszcze – jeszcze jedna niewerbalna wskazówka. Jak tylko Nikki usiadła, odezwała się kobieta, Milena Silva. – Pan Guzmán i ja jesteśmy wrogo nastawieni do tego spotkania. Jeśli chodzi o mnie, to jestem nie tylko jednym z szefów Justicia a Guarda, lecz także mam wykształcenie prawnicze, więc ostrzegam, zanim pani zacznie. – No cóż, przede wszystkim – zaczęła Heat – to jest tylko nieformalne spotkanie... – Na posterunku – wtrącił Pascual Guzmán. Rozejrzał się po pokoju, przeczesując opuszkami palców brodę jak u Che Guevary. – Czy pani to nagrywa? – Nie – odparła. Wkurzało ją, że sami próbują poprowadzić to spotkanie, więc nacisnęła. – Zaprosiliśmy państwa tutaj, byście opowiedzieli nam o wielebnym Grafie. To pomogłoby nam znaleźć jego zabójcę albo zabójców. – A dlaczego mielibyśmy wiedzieć cokolwiek o jego zabójcach? – zapytał agresywnie Guzmán. Jego współtowarzyszka położyła dłoń na rękawie jego płaszcza koloru khaki i chyba podziałało to na mężczyznę uspokajająco. – Ojciec Graf wspierał od wielu lat naszą pracę na rzecz praw człowieka – odrzekła Milena Silva. – Uczestniczył w marszach, organizował je razem z nami, nawet jeździł do Kolumbii, aby na własne oczy zobaczyć maltretowanie naszych ludzi w rękach opresyjnego reżimu, który ma wsparcie waszego rządu. Jego śmierć to dla nas ogromna strata, więc jeśli myślicie, że mamy z nią coś wspólnego, jesteście w błędzie. – Może powinniście się lepiej przyjrzeć waszemu CIA. – Guzmán pochylił się, wypowiadając tę uwagę, po czym z powrotem oparł się o krzesło. Heat nie chciała dać się wciągnąć w polemikę. Bardziej interesowały ją ostatnie godziny życia wielebnego Grafa, a zwłaszcza ewentualne zadrażnienia w organizacji, więc trzymała się własnego programu. – Fatalnego ranka wielebnego Grafa widziano żywego po raz ostatni w biurze waszego komitetu. Dlaczego tam przyszedł? – Nie musimy ujawniać policji poufnej strategii naszej grupy – powiedziała kobieta z wykształceniem prawniczym. – Takie prawo daje nam Pierwsza Poprawka do Konstytucji. – Przyszedł więc tam na spotkanie strategiczne – stwierdziła Nikki. – Czy wydawał się zdenerwowany, podniecony, zachowywał się w niezwykły sposób? Na te pytania także odpowiedziała kobieta: – Był pijany. Już to powiedzieliśmy temu wazeliniarzowi. – Twarz Ochoi nawet nie drgnęła na tę obelgę. Nie odezwał się ani słowem. – W jakim sensie pijany? Zdezorientowany? Wesolutki? Niemiły? Przewracał się? Guzmán poluzował szalik wokół szyi i odpowiedział: – Zaczął być agresywny i poprosiliśmy, aby wyszedł. To wszystko, co możemy powiedzieć. Wcześniejsze doświadczenia podpowiedziały Nikki, że jeśli ktoś oświadcza, że to

wszystko, co może powiedzieć, to znaczy, że jest coś znacznie więcej. Drążyła więc dalej. – W jaki sposób okazywał agresję? Czy się kłócił? – Tak, ale... – zaczął mówić Pascual Guzmán. – O co się kłócił? Ponownie wtrąciła się Milena Silva – Mamy prawo tego nie ujawniać. – Czy doszło do rękoczynów? Czy walczyliście z nim, musieliście go obezwładnić? – Obydwoje milczeli, popatrzyli tylko jedno na drugie. Heat dorzuciła: – I tak się dowiem, więc czemu po prostu mi tego nie powiecie? – Mieliśmy sprawę – zaczął Guzmán. – Prywatną, wewnętrzną sprawę – wtrąciła Silva. – A on zachowywał się irracjonalnie. Był pijany. – Guzmán popatrzył na towarzyszkę, a ona skinięciem głowy dała mu znać, aby kontynuował. – Byliśmy... rozemocjonowani niezgodą. Krzyki przerodziły się w popychanie, popychanie przeszło w uderzenia, więc zmusiliśmy go do wyjścia. – Jak? – Czekała. – Jak? – Ja... wyrzuciłem go za drzwi. – Więc to pan z nim walczył, panie Guzmán? – upewniła się Nikki. – Nie musisz na to odpowiadać – odezwała się Milena Silva. – Dokąd odszedł? – zapytała Heat. – Ktoś go podwiózł, czy wziął taksówkę? – Wiem tylko, że poszedł sobie – wzruszył ramionami Guzmán. – To było... – Heat zajrzała do swoich notatek – o wpół do jedenastej przed południem. Trochę wcześnie, aby być pijanym. Czy to było w jego zwyczaju? – Tym razem oboje wzruszyli ramionami. – Wasza organizacja w Kolumbii jest dobrze uzbrojona – rzekła Heat. – Mamy ducha walki. Nie boimy się umrzeć, jeśli jest taka potrzeba. – Pascual Guzmán po raz pierwszy się ożywił. – Rozumiem, że niektórzy z waszych członków nawet zaatakowali więzienie i pomogli w ucieczce Faustinowi Vélezowi Arandze. – Para ponownie wymieniła między sobą spojrzenia. – Tak, wiem kto to jest Faustino Vélez Arango. – Dyletanci i gwiazdy Hollywood udają, że znają naszego sławnego pisarza dysydenta, ale kto tak naprawdę czytał jego książki? – Na studiach czytałam El Corazón de la Violencia – oznajmiła Nikki. Ochoa popatrzył na nią z uznaniem spod uniesionych brwi. – Ile z tego... ducha walki... sprowadziliście tutaj? – Jesteśmy pokojowymi aktywistami – odrzekła kobieta. – Jaki użytek z broni mieliby zrobić ludzie tacy jak my tutaj, w Stanach? Nikki też się nad tym zastanowiła, tyle że nie retorycznie. Położyła na stole przed nimi policyjne zdjęcie Sergia Torresa. – Czy znacie tego mężczyznę? – Dlaczego? – spytała prawniczka. – Bo jest osobą, o której chciałabym się dowiedzieć czegoś więcej. – Rozumiem. I dlatego, że jest Latynosem i kryminalistą, pyta pani nas? – Guzmán podniósł się z krzesła i rzucił zdjęcie. Przeleciało przez połowę stolika i wylądowało twarzą w dół. – To rasistowskie. To jest marginalizacja, przeciwko której walczymy każdego dnia. Milena Silva także się podniosła. – O ile nie ma pani nakazu, aby nas aresztować, wychodzimy. Nikki zadała już wszystkie pytania, więc przytrzymała dla nich drzwi. Gdy wyszli, Ochoa zapytał: – Czytałaś El Corazón de la Violencia? Przytaknęła skinięciem głowy. – Bardzo mi się teraz przydało.

_______ Resztę popołudnia Nikki spędziła, skupiając się na pracy, aby odpędzić złe samopoczucie, które rozprzestrzeniło się jak toksyczna mgła w salach Dwudziestego Posterunku. W każdej innej profesji po nagłej i niespodziewanej śmierci dowódcy firma byłaby zamknięta na cały dzień. Ale to był Departament Policji Nowojorskiej. Tu się nie odbijało karty zegarowej z powodu smutku. Na dobre i na złe, Nikki Heat wiedziała, jak wartościować. Musiała. Gdyby nie nałożyła hermetycznej kłódki na emocjonalne drzwi, bestie walące w stalowe płytki, aby się wydostać, zjadłyby ją żywcem. Szok i smutek, tego można było oczekiwać. Ale wściekłe ryki, które najbardziej próbowała uciszyć, pochodziły z poczucia winy. Jej ostatnie dni z mentorem były pełne sporów i podejrzeń; niektóre z nich zostały wypowiedziane na głos, niektóre zaledwie rozważone – jej brudne sekrety. Nikki nie miała pojęcia, dokąd to wszystko prowadziło, ale trzymała się cichego przekonania, że znajdzie się rozwiązanie, które pogodzi ich obydwoje. Nigdy nie wyobrażała sobie, że ta tragedia przerwie historię, o której Nikki myślała, że ją tworzy. John Lennon powiedział kiedyś, że życie zdarza się, kiedy jesteś zajęty planowaniem. Tak samo śmierć. Nawet jeśli Feller i Van Meter byli bezceremonialnie szczerzy na miejscu zbrodni, Nikki poszła za ich radą i teraz usiadła, aby uporządkować fakty na temat śmierci Montrose’a. Wyjęła pojedynczą kartkę papieru i ołówkiem wypisała szczegóły. Robiąc własną „tablicę śmierci” na papierze, skupiła się zwłaszcza na dziwnych, zupełnie nowych czynnościach kapitana w dniach poprzedzających ten ostatni. Rejestrowała wszystkie jego nieobecności, wzburzenie, tajemniczość, rzucanie jej kłód pod nogi w śledztwie, złość, gdy nalegała, że chce prowadzić dochodzenie w sposób, jaki ją tego nauczono. Heat wpatrzyła się w kartkę. Pytania błąkające się z tyłu głowy wyszły na prowadzenie. Czy kapitan Montrose, winny czy nie, wiedział, jaka była stawka? Czy próbował ją chronić? Czy dlatego nie chciał, aby zbyt głęboko drążyła sprawę morderstwa Grafa? Czy gdyby tak zrobiła, banda uzbrojonych zbirów próbowałaby ją zabić i porzucić w parku, jak śmieci? Czy działali na zlecenie CIA? Najemnicy kartelu narkotykowego? Kolumbijski szwadron śmierci? Czy ktoś, na kogo jeszcze nie trafiła? I czy ci faceci poszli potem po niego? Nikki złożyła kartkę i włożyła ją do kieszeni. Następnie chwilę się zastanowiła, wyjęła ją ponownie i przeszła do białej tablicy, aby tam to wszystko zapisać. Nie, nie wierzyła, że to samobójstwo. Jeszcze nie. _______ – Dzwonię do pani oficjalnie – odezwał się Zach Hamner, sprawiając, że Heat zaczęła się zastanawiać, czym w takim razie były ich pozostałe rozmowy. – Dostałem właśnie formalną skargę z organizacji o nazwie... – Słyszała z drugiej strony telefonu szelest papierów i pomogła mu. – Justicia a Guarda. – Zgadza się. Ładna wymowa. W każdym razie zarzucają nękanie i rasistowskie deklaracje podczas pani spotkania z nimi dziś po południu. – Chyba nie traktuje pan tego poważnie – odrzekła. – Pani detektyw, czy wie pani, ile pieniędzy miasto Nowy Jork zapłaciło w ciągu ostatniej dekady z powodu skarg przeciwko temu wydziałowi? – I nie czekając na odpowiedź, kontynuował: – Dziewięćset sześćdziesiąt cztery miliony. Do biliona przez duże B brakuje zaledwie kieszonkowego. Czy traktuję skargi poważnie? Może się pani założyć. I pani też powinna je tak traktować. Lepiej, aby coś takiego nie wyskoczyło w tej chwili. Nie teraz, kiedy spodziewa się pani awansu. Proszę mi powiedzieć, co się stało.

Streściła mu pokrótce dzisiejsze spotkanie i jego przyczynę. Gdy skończyła, Hamner zapytał: – Czy naprawdę musiała im pani pokazywać policyjne zdjęcie członka gangu? To jest najbardziej zapalny punkt sprawy. – Sergio Torres próbował mnie zabić dziś rano. I do diabła, będę pokazywać jego zdjęcie wszystkim związanym z tą sprawą. – Hamner odrzekł, że rozumie, więc ciągnęła dalej. – Jeszcze jedno. Prowadzenie dochodzenia jest wystarczająco ciężkie bez osób postronnych krytykujących moją pracę. – Wezmę to na karb oczywistego stresu po ciężkim dniu, jaki pani miała. Przy okazji, moje kondolencje z powodu straty dowódcy. – Nikki nie mogła się pozbyć obrazu Młota stojącego rano przed ambulansem i narzekającego: „Gdzie, do kurwy nędzy, jest Montrose?”. Pomyślała jednak, że jeden sprzeciw wystarczy na tę rozmowę, odpuściła więc i tylko powiedziała: – Dziękuję. – Co teraz pani zrobi? – zapytał Hamner. – Wrócę do tego, co robiłam. Dowiem się, kto zabił wielebnego Grafa. I możliwe, że mojego szefa. Krzesło Zacha zaskrzypiało. Musiał zmienić pozycję. – Chwila, czy to nie było samobójstwo? – Zobaczymy – odparła. _______ Kiedy otworzyła drzwi do swojego apartamentu, Rook przywitał ją koktajlem. – Mam nadzieję, że napijesz się mojito. To przepis, który podebrałem w lokalnej knajpce obok lądowiska przy plaży w Portoryko. Dała mu płaszcz w zamian za drinka i od razu w wejściu wznieśli w toaście wysokie kieliszki. Ale nie stuknęli się nimi od razu. Zamiast tego przez dłuższą chwilę patrzyli sobie w oczy, pozwalając, aby przemówiła intymność ich bezruchu. Potem Nikki postawiła swój kieliszek na stoliku w przedpokoju, mówiąc: – Najpierw to, co najważniejsze – otoczyła go ramionami i się uściskali. – Pomyślałem sobie, że po takim dniu będziesz w nastroju na czerwone mięso – powiedział Rook, kiedy przeszli do kuchni. – Wspaniale pachnie. – Pieczona polędwica wołowa – bardzo prosty przepis – tylko sól, pieprz i rozmaryn, plus dodatki jak zwykle, purée ziemniaczane i brukselka. – Jedzenie na poprawę nastroju. Rook, nawet nie wiesz, co to dla mnie znaczy w tej chwili... O tak, wiesz. – Pociągnęła jeszcze łyczek. – Nie masz na to czasu, jak godzisz przynoszenie mi ubrań i próbę napisania artykułu? – Zrobione! Wysłałem go e-mailem dwie godziny temu i przyszedłem tutaj, aby się tobą zająć. Miałem zamiar zrobić kebab, ale po twoim poranku w parku wydawało mi się, że szpikulce do szaszłyków będą razić zbyt czarnym humorem, nawet jak na mnie. – A jednak wspomniałeś o nich. – Co mogę powiedzieć? – Nikki zaczęła się śmiać, ale przerwała. Usiadła przy blacie kuchennym, jej twarz się wydłużyła. Została tam, na stołku barowym, pijąc mojito i kieliszek zdumiewająco idealnego czerwonego wina z Półwyspu Kalifornijskiego, podczas gdy Rook porcjował mięso i usługiwał przy posiłku. Przeniósł nakrycia ze stołu na blat kuchenny i tam zjedli, a swoboda tego miejsca odprężyła Nikki. Była głodna, ale dała radę zjeść tylko niewielką porcję. Wolała powiedzieć Rookowi o rzeczach, których mu nie powiedziała wcześniej – o jej problemach z kapitanem Montrose’em. Rook potwierdził, że nie musi o tym mówić, jeśli to dla niej bolesne, ale odparła, że nie, że to jest terapia, szansa zrzucenia z siebie ciężaru, który

dźwigała. Nikki już mu wspomniała wcześniej, przed rozbieranym Proustem, że w jej stosunkach z Montrose’em panowało napięcie, ale tym razem podała szczegóły. Podzieliła się niepokojącymi podejrzeniami, które narosły w niej w związku z dziwacznym pojawieniem się kapitana w mieszkaniu Grafa tej nocy, kiedy został zabity; tym, jak kapitan utrudniał jej pracę nad sprawą na wszelkie możliwe sposoby, a oprócz tego ta krew na koloratce księdza i opatrunek na palcu Montrose’a. A potem jeszcze zaskakujące poparzenia przezskórnym elektrycznym stymulatorem nerwowym... na Grafie, tancerzu i ofierze starej sprawy o morderstwo, nad którą Montrose pracował, gdy był jeszcze detektywem pierwszego stopnia. Rook słuchał uważnie, nie przerywając, zaciekawiony jej opowieścią, ale bardziej po to, aby dała upust bólowi, który ją dręczył. – Czy dzieliłaś się swoimi podejrzeniami z kimkolwiek? – zapytał, gdy Nikki skończyła. – Z Wydziałem Spraw Wewnętrznych? Z nowymi przyjaciółmi w centrali? – Nie, bo one były tylko poszlakowe. On już tkwił w świecie krzywdy. Zdejmiesz wieko i otwierasz puszkę Pandory. – Dolna warga Nikki zadrżała i detektyw przygryzła ją. – Odrobinę uchyliłam te drzwi dziś rano, jak z nim rozmawiałam. W pewnym sensie sam mnie tam wepchnął, i wierz mi, bolało go to. To naprawdę było dla niego bolesne. – Odchyliła do tyłu głowę i zmrużyła oczy, aby się nie rozpłakać, a następnie mówiła dalej: – Wstyd mi to teraz przyznać, ale rano w parku część mnie... Rook wiedział, do czego zmierzała. – Zastanawiałaś się, czy mógł brać w tym udział? – Tylko przez sekundę, sekundę, za którą siebie nienawidzę, ale rzucił mi to ostrzeżenie pod koniec naszego spotkania. To musiało przejść mi przez głowę. – Nikki, nie ma nic złego w myśleniu. Zwłaszcza w twojej pracy, daj spokój, takimi sprawami się zajmujesz. Kiwnęła głową z akceptacją i zdobyła się na blady uśmiech. – Czy masz tożsamość twojego napastnika, tego ludzkiego loda z mrożonej wody? – Jamesonie Rook, jesteś nienormalny. Wykonał teatralny ukłon. – Dziękuję, dziękuję. Potem Heat opowiedziała mu o Sergiu Torresie. Że miał kartotekę jak zwykły członek gangu, ale był wytrenowany jak żołnierz. – Nie kumam tego – stwierdził Rook. – W jaki sposób pospolity miejski złodziejaszek opanowuje przerażające wojskowe manewry? Zagadkowa sprawa. –... Tak... – Nikki rzuciła mu z boku spojrzenie. – Myślałam o tym samym... – Sprawdzałaś, czy był związany z gangiem Mara Salvatrucha[32]? Podobno MS-13 jakiś rok temu zlecił zlikwidowanie wszystkich gliniarzy policji nowojorskiej – rzekł Rook. – Wiadomości z ostatniej chwili, z mojej niedawnej podróży śladami handlarzy bronią donoszą, że kartele trenują członków gangu MS-13, przygotowując ich do udziału w wojnie narkotykowej w Meksyku. – Sprawdzę to jutro. – Nikki ześlizgnęła się ze stołka barowego i przeprosiła na chwilę. Kilka sekund później zniknęła w przedpokoju, skąd zawołała: – Rook, Rook, chodź tutaj. Gdy dotarł do łazienki, Nikki stała koło okna. – Czy wchodziłeś tutaj, odkąd tu jesteś? – Myślę, że opuszczona klapa sedesu jest oczywistą odpowiedzią. Nie. – Spójrz na to. – Odsunęła się na bok, wskazując krople wody z roztopionego lodu znaczące parapet okienny. Pokazała na zasuwkę. Nie była zamknięta na klucz. – Ja zawsze ją zamykam. – Wyjęła latarkę z szafki pod umywalką i poświeciła na zasuwkę. W mosiężnym języczku błyszczało maleńkie otarcie, w miejscu, gdzie wyważono zamknięcie. Gdyby nie krople wody, Nikki nawet nie byłaby w stanie tego zauważyć.

Wspólnie rozejrzeli się po całym mieszkaniu. Nikt się nie ukrywał, niczego nie brakowało ani nic nie zmieniło miejsca. Mając w pamięci drobiazgowe przeszukanie, które ktoś wykonał na plebanii, Heat zwróciła specjalną uwagę na drobiazgi. Nic nie zostało naruszone. – Rook, musiałeś go spłoszyć swoim przyjściem. – Wiesz, moje czasy wpadania bez zapowiedzi mogą się skończyć. Zamknęli mieszkanie i zeszli na dół, aby powiedzieć o tym Postrachowi, który parkował po drugiej stronie ulicy. – Chcesz, abym to zgłosił? – Dzięki Harvey, ale zrobię to rano. – Ostatnią rzeczą, której chciała, były jasne światła i ekipa śledcza odkurzająca przedmiot za przedmiotem. Nic się nie stanie, jak ona i Rook przez jedną noc będą używać innej łazienki. – Chciałam cię tylko o tym powiadomić. – Hej, Harvey, czy ty w ogóle sypiasz? Stary glina popatrzył na Heat. – Nie po dzisiejszym. _______ Nikki zażyła w gościnnej wannie zasłużonej kąpieli w bąbelkach, a Rook pozmywał naczynia. Czekał na nią w salonie, przerzucając kanał ESPN i żałując, że skończył się już sezon piłkarski, ale zadowolony, bo za kilka dni rozpoczynał się sezon treningowy Amerykańskiej Ligi Baseballa. O jedenastej wieczorem wyłączył telewizor. – Nie musiałeś robić tego dla mnie – powiedziała. Nikki, jeszcze z mokrymi włosami, miała na sobie szlafrok i była lekko oszołomiona po gorącej kąpieli. Wtuliła się w niego na kanapie, wdychając delikatny zapach lawendy. – Myślę, że znamy już temat dnia – odezwał się Rook. – Tak. Komendant posterunku umiera na skutek oczywistego samobójstwa. – Odchyliła się od Rooka zaledwie na milimetry. Odprężenie zniknęło z jej twarzy. – Mylą się. On nigdy by tego nie zrobił. – Jak możesz być tego pewna? – Bo z tego samego powodu nie zabił Grafa. – To znaczy? – To był kapitan Montrose. Jak tylko to powiedziała, drzwi do wszystkich przegródek, które Heat tak starannie zamknęła, stanęły otworem. Puściły plomby i emocje całego dnia – od ucieczki przed zabójcami w Central Parku po traumę z powodu śmierci kapitana Montrose’a – pospieszyły, aby nią owładnąć. Rook widział, jak ta fala obejmuje ją całą. Nikki zadygotała, a jej oczy napełniły się łzami. Krzyknęła, odrzucając głowę do tyłu z uczuciem ulgi, które zaskoczyło nawet ją. Otworzył ramiona, a wtedy desperacko przywarła do niego, drżąc i szlochając tak, jak nie zdarzyło jej się to od dziesięciu lat.

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Następnego ranka Heat wyszła spod prysznica i zastała Rooka z komputerem przy stole jadalnym. Podeszła od tyłu do jego krzesła i oparła mu ręce na ramionach. – Coś jest nie tak ze światem, jeśli płacą duże pieniądze za pracę wykonywaną w bieliźnie. – Nikki poczuła, jak pod wpływem jej dotyku napięcie uchodzi z mięśni Rooka. Oderwał ręce od klawiatury, wyciągnął je do tyłu i objął delikatnie uda dziewczyny. Następnie odchylił głowę w tył, opierając ją między piersiami Nikki i podniósł na nią wzrok. – Mogę zrzucić bieliznę, jeśli cię to uszczęśliwi – powiedział. – To by mnie bardzo uszczęśliwiło, ale dostałam właśnie informację, że diler narkotyków przychodzi na przesłuchanie. – Nachyliła się, aby pocałować go w czoło. – A oprócz tego mam dzisiaj ustne testy. Ostatnia przeszkoda przed awansem na stopień porucznika. – Mógłbym ci pomóc. Z ustnym. – Wpatrzyła się w niego, a on obrócił się do niej z wyrazem najczystszej niewinności na twarzy. – Co? – Powiedz mi, Rook, czy jest choćby jeden wyraz w słowniku, którego mężczyzna nie jest w stanie przekształcić w coś sprośnego? – Czterowiersz. Dużo punktów w scrabble. Zero, jeśli chodzi o dwuznaczniki, a próbowałem. O rany, jak ja próbowałem! – Potem dodał: – Czy po tym, co się stało, nie mogłabyś dostać odroczenia? – Mogłabym. – Wszystko było wypisane na jej twarzy. Nikki nie miała zamiaru nikogo zawieść. – Ale nie zrobię tego. – Gestem wskazała na jego notebooka. – Myślałam, że skończyłeś już artykuł o handlarzach bronią. Czy to twoje kolejne romansidło, panno St. Clair[33]? – Nic aż tak wzniosłego. – Więc co to jest? – Wolałbym jeszcze nie mówić. – Zamknął pokrywę, podniósł się i stanął na wprost Nikki. – Nie chcę zapeszyć. – Rook przyciągnął ją do siebie i pocałował. Był czuły i delikatny, jakby chciał ją pocieszyć. – Dobrze się czujesz? – Nie, ale dam radę. – Tam jest kawa. – Rook chciał pójść do kuchni, ale Nikki powstrzymała go. – Dzięki za ostatnią noc. Byłeś... jak przyjaciel. – Zawsze do usług, Nikki Heat. – Jeszcze raz się pocałowali. Nikki ubrała się, tymczasem Rook nalał jej kawy i wycisnął trochę soku z owoców dla obojga. Heat, trzymając w ręku komórkę, podeszła do Rooka z wyrazem zaskoczenia na twarzy. – Chcesz usłyszeć coś dziwnego? Sprawdziłam właśnie moją pocztę głosową w służbowym telefonie. Jedną z wiadomości zostawiła agentka biura turystycznego, do której odesłałam kapitana Montrose’a. Powiedziała, że nie może uwierzyć w to, co się stało, zwłaszcza, że ledwie wczoraj z nim rozmawiała. Zarezerwował rejs na wyspę. – Wczoraj? – Potwierdziła, a Rook klasnął w ręce i zawołał: – John le Carré! – Zauważył jej zdumienie, i dodał: – Znasz książki Johna le Carré, prawda? Ze śmiertelnego zimna, Wierny ogrodnik... Och, i oczywiście Szpieg doskonały – najważniejsza i najlepsza! Ale... pierwszą powieścią Johna le Carré było Budzenie zmarłych. Znajdują agenta wywiadu. Mówi się, że to samobójstwo, ale ta teoria się sypie, bo okazuje się, że poprzedniego wieczoru ustawił sobie budzenie. Gdzie logika? Kto ustawia sobie budzenie, jeśli chce się zabić? – Racja – odrzekła. – I kto rezerwuje bilet na rejs? Zwłaszcza Montrose. – Zmarszczyła brwi. – Teraz? Sam? – Zaczęła rozważać dziwaczność tego faktu, gdy Rook przerwał jej rozważania.

– Będę gotowy za dwie sekundy. – Do czego? – Żeby jechać z tobą – odparł. – Musimy iść do pracy. Ta teoria o samobójstwie jest pełna dziur. Och, przepraszam, wybacz, ale zaczynam drżeć z niecierpliwości. – Weź głęboki oddech. Już to przerabialiśmy. Czas, kiedy nam towarzyszyłeś, już minął. Teraz nie mogę ci pozwolić, abyś się do nas przyłączył. Za dużo się dzieje. – Nie będę przeszkadzać. – Jej spojrzenie zmusiło go do dodania – ...za bardzo. – Nie ma mowy. Poza tym teraz to zbyt skomplikowane. Zbyt wiele osób mnie obserwuje – mogłoby to wydawać się nieprofesjonalne. – Dlaczego? Panie porucznik też mają chłopaków. – Możliwe, ale nie prowadzą razem z nimi śledztwa. – Widziała, jak twarz mu tężeje. – Dlaczego tak ci na tym zależy? – Z powodu wczoraj. Chcę cię mieć na oku. Przysunęła się bliżej. – Rook, to jest bardzo... – ... urocze? – Powiedziałabym raczej – głupie. _______ Pieczęć z drzwi biura Montrose’a została zdjęta, a wewnątrz czekało na Heat dwóch „facetów w czerni” z Wydziału Spraw Wewnętrznych. – Może je pani zamknąć – rzekł Lovell, chudzielec z ostrymi rysami twarzy o wyglądzie pterodaktyla, który siedział przy biurku. Jego partner, DeLongpre, przysiadł na szafce, strategicznie sadowiąc się na linii wzroku Lovella i odrobinę za fotelem dla gości, tak by mogli wymieniać się z partnerem sygnałami. Nikki zauważyła, że ten zwalisty niedbale odsunął na bok oprawione w ramki zdjęcia żony Montrose’a, bo chciał zrobić miejsce na półce na własny tyłek. – Mamy do pani kilka pytań na temat pani dowódcy – zaczął Lovell, kiedy już Nikki zajęła miejsce. – Chce pan powiedzieć, że jest coś, czego nie wiecie? Spędziliście wystarczająco dużo czasu na katowaniu go. Lovell uśmiechnął się cierpliwie. – Fakt, że jesteśmy ze Spraw Wewnętrznych, nie czyni nas wrogami, pani detektyw. Powinna pani to wiedzieć. – Ograniczmy więc uszczypliwości – odezwał się zaraz po nim DeLongpre, co sprawiło, że zabrzmiał dokładnie jak wróg albo zły glina w stosunku do dobrego gliny Lovella. – Jak mogę pomóc? – spytała Heat. Najpierw zadawali ogólne pytania: jak długo się znali z Montrose’em, co sądzi o wypełnianiu przez niego obowiązków, jak scharakteryzowałaby jego kierownictwo przez te wszystkie lata. Heat była ufna, ale miała się na baczności. Ci goście szukali czegoś jak pająków w piwnicy, a Nikki nie chciała rzucać złego światła na reputację kapitana. W rzeczy samej, cieszyła się z możliwości oświadczenia, że Montrose był wyjątkowym szefem i, co nie było bez znaczenia, wspaniałym człowiekiem. Jednak cała ta życzliwość, którą Nikki – jak sądziła – buduje, została wykorzystana przeciwko niej. – To brzmi, jak byście byli w świetnych stosunkach – stwierdził Lovell. – Byliśmy. – To co się stało? – Odchylił do tyłu głowę i przypatrzył się jej przez haczykowaty nos z triasu. Kiedy nie odpowiadała, dorzucił: – Niech pani da spokój, przecież on stracił nad wszystkim kontrolę. O co chodziło i kiedy to było? Nikki przeprowadziła wystarczająco dużo przesłuchań, aby wiedzieć, kiedy jest naprowadzana na odpowiedź. – Nie wiem, czy to określenie mi pasuje.

– To proszę użyć własnych słów – odparł Lovell. – Bóg nam świadkiem, że chcemy, aby czuła się pani swobodnie – dodał DeLongpre. – Nie wiem, czy powiedziałabym, że stracił kontrolę – mówiła Nikki. – To było raczej jak powolna zmiana. Był trochę bardziej spięty, to wszystko. Dałam mu trochę luzu z powodu niedawnej śmierci żony. – Nie wiedziała, co było silniejsze, jej instynkt, aby chronić pamięć kapitana, czy brak zaufania do tych dwóch. – Czy to dlatego powiedziała pani wczoraj do swojej ekipy... – zaczął mówić Lovell i przeczytał dalej ze swojego notatnika: „Kapitan nie był sobą w ostatnim czasie, ale muszę przyznać, że to mnie naprawdę zaskoczyło”? „Kto im o tym powiedział?” – zastanawiała się Heat. Miała swoje podejrzenia. – To jest wyjęte z kontekstu. Myślę, że powiedziałam to podczas jego nieobecności. Lovell uniósł w górę notes i powtórzył – „Kapitan nie był sobą w ostatnim czasie...”. Dla mnie tam jest dużo kontekstu. Słyszałem, że wczoraj rano w jego biurze skoczyliście sobie do gardeł. Krzyki, tłuczenie pięścią w biurko... No więc? – Odczuwał dużą presję. Naciski w sprawie statystyk, wiecie, o co chodzi. Liczby docelowe. – Tak, nam też o tym mówił. Ale dlaczego czepiał się pani? – drążył temat DeLongpre. Heat wiedziała, że odpowiedź była skalkulowana tak, aby ją przycisnąć, więc zignorowała ją. Musiała się jednak odezwać, więc zarzuciła przynętę. – Mieliśmy rozbieżne zdania na temat śledztwa, które prowadzę. – Była przygotowana na to, aby powiedzieć bardzo niewiele i potraktować temat ogólnie, ale oni mieli inne pomysły. – Chodzi o pastora, zgadza się? Pani myślała, że kapitan jest w jakiś sposób w to zamieszany. Czy to właśnie wyprowadziło go z równowagi? Heat była zdumiona. Gdy zbierała myśli, aby odpowiedzieć, DeLongpre dorzucił od siebie – Przeprowadził na własną rękę przeszukanie na plebanii, zgadza się? Uznała to pani za podejrzane. – I wpieprzył się w pani sprawę, blokując realne możliwości dochodzenia – wypalił w nią Lovell. – To jest szczególnie podejrzane, w wykazach połączeń widać, że Montrose był w kontakcie z ofiarą – odrzekł jego partner. Ci faceci byli bardzo skrupulatni. – Jeśli wiecie te wszystkie rzeczy, to czego chcecie ode mnie? – Czegoś więcej. – Lovell podniósł z fotela swoje prawie metr dziewięćdziesiąt i usiadł z przodu biurka, wygładził czarny krawat i popatrzył na Nikki z wysokości. – Chcemy wiedzieć, co jeszcze pani ukrywa. – Spodziewacie się, że obrzucę błotem mojego dawnego szefa? – Oczekujemy, że będzie pani wspomagać departament w tym śledztwie, pani detektyw. – Montrose czymś się interesował, proszę powiedzieć, co pani wie – rzekł DeLongpre. Nikki popatrzyła na jednego faceta w czerni, potem na drugiego. Usadowili się w taki sposób, że podążanie za rozmową było jak obserwowanie meczu tenisowego. – Nie wiem nic. Nie więcej niż to, co już wymieniliście. – Co w większości było prawdą. Cała reszta była bezpodstawna i poszlakowa, jak skaleczenie na palcu kapitana. – Gówno... prawda... – rzekł śpiewnie DeLongpre. Nikki nie obejrzała się nawet w jego stronę, tylko wypowiedziała spokojnie swoje uwagi prosto do Lovella. – Pracuję z faktami. Jeśli chcecie spekulacji, wezwijcie znowu detektyw Hinesburg. Ja mam zamiar zająć się wyjaśnieniem, kto zabił mojego dowódcę. – Wyjaśnić, kto go zabił? – Kiedy zdziwiony Lovell uniósł brwi do góry, linie na jego

szerokim czole uformowały odwrócone V. – Nikt go nie zabił, tylko on sam. – Nie macie na to dowodu. – Właśnie go nam pani dała – odparł. Zeskoczył z biurka i przeszedł przez pokój, wyliczając na palcach każdy punkt. – Proszę: rok temu umiera żona twardego-ale-uczciwego kapitana i facet szaleje. Zaczyna robić głupstwa. Nie daje sobie rady z presją, jaka wiąże się z byciem dowódcą, i zwala się na niego grupa wilków z Kwatery Głównej, sprawiając, że staje się jeszcze bardziej nieobliczalny. Może to pokusa, a może złość na system, ale Montrose wdaje się w coś – nie wiemy jeszcze, w co, ale dowiemy się na pewno – a kiedy pani... jego protegowana... chce go zmusić, aby wyjawił, co to jest, poczuł, że jest w potrzasku. – Lovell strzelił palcami. – Wychodzi z waszego spotkania i pakuje sobie kulę w usta. Nikki skoczyła na równe nogi. – Chwila moment, zwalacie odpowiedzialność na mnie? Lovell uśmiechnął się, a na jego policzkach pojawiły się głębokie pionowe zmarszczki. – Proszę dać mi dowód, że tak nie jest. – Do tego czasu – dorzucił DeLongpre – proszę z tym żyć. _______ Heat miała świadomość, że ktoś nad nią stoi, i oderwała szklany wzrok od wygaszacza ekranu. To był Ochoa. – Sprawdziłem lekarza, który wypisał tę dziwaczną receptę dla wielebnego Grafa. Facet nie istnieje. Adres to skrytka pocztowa. Nikt o nim nie słyszał. Nikki zrzuciła z siebie ciężar spotkania z Wydziałem Spraw Wewnętrznych. – Czy ma licencję, aby praktykować w Nowym Jorku? – Miał – odparł detektyw. – Chociaż było mu chyba trochę ciężko, biorąc pod uwagę fakt, że zmarł dziesięć lat temu w domu opieki na Florydzie. Zabrzęczał telefon Nikki. To była Hinesburg telefonująca spod sali przesłuchań z informacją, że przybył diler narkotyków. _______ – Nigdy wcześniej nie widziałem tego faceta – stwierdził Alejandro Martínez. Przesunął policyjne zdjęcie Sergia Torresa w kierunku Heat. Zauważyła, jak delikatne i starannie wypielęgnowane były jego ręce. – Czy jest pan pewien? – zapytała. – Jego kartoteka zawierała areszty za narkotyki w Washington Heights i w Bronksie. – To było w tym samym czasie, kiedy opuścił pan Ossining. – Zapewniam panią, pani detektyw, że odkąd opuściłem więzienie, nie miałem do czynienia z handlem narkotykami ani nie zadawałem się z żadnymi kryminalistami. To by naruszało warunki mojego zwolnienia. – Zaśmiał się. – Ossining ma wiele udogodnień, ale nie mam zamiaru tam wracać. – Nikki ogarnęła wzrokiem tego wytwornego mężczyznę, wypowiadającego się w tak wyrafinowany, zdecydowanie europejski sposób – i zastanawiała się, jak wiele krwi dostało się pod jego pokryte bezbarwnym lakierem paznokcie, zanim w końcu został przyłapany. Kto by kiedykolwiek podejrzewał, że ten wyglądający jak senior rodu w operze mydlanej człowiek, z posiwiałymi skroniami, odziany w garnitur marki Dries Van Noten z chusteczką wystającą z butonierki, zrujnował życie tak wielu ludziom i tak wiele ciał zostawił w beczkach na ropę i dołach z wapnem. – Wygląda na to, że od tamtej pory życie łagodnie się z panem obchodziło – stwierdziła Heat. – Drogie ubrania, biżuteria... podoba mi się pana zegarek. Martínez podciągnął mankiet z monogramem na prawym nadgarstku i wyciągnął rękę przez stół, tak aby Nikki mogła podziwiać wartościową srebrną bransoletę nabijaną kamieniami szlachetnymi. – Ładna – powiedziała. – Co to jest, szmaragdy? – Tak. Podoba się pani? Jest z Kolumbii, zauważyłem ją podczas podróży biznesowej i nie mogłem się oprzeć.

– Kupił ją pan ostatnio? – Heat nie szukała biżuterii. Szukała zaczepienia. Ustalała podłoże. – Nie, jak pani wiadomo. O ile wiem, warunki mojego zwolnienia nie zezwalają na podróże międzynarodowe. – Ale z pewnością mógłby pan sobie pozwolić na jeden albo dwa takie drobiazgi. Panie Martínez, ma pan chyba mnóstwo pieniędzy. – Moje przeżycia w Sing Sing przywiodły mnie do pokornej refleksji nad pieniędzmi i ich użytkiem. Na swój sposób próbuję spożytkować bogactwo, które zdołałem ocalić, jako narzędzie czynienia dobra. – Czy to również obejmuje pieniądze z handlu narkotykami? Mam na myśli zwłaszcza kilkaset tysięcy, które zarobił pan w 2003 roku w Atlantic City. Mężczyzna był niewzruszony. – Z całą pewnością nie mam pojęcia, o czym pani mówi. Nikki sięgnęła na stojące obok krzesło i wyciągnęła na stół otwarte puszki po ciastkach wypełnione pieniędzmi. – Czy to odświeża pana pamięć? – Po raz pierwszy odkąd weszła do pokoju, Heat zobaczyła, jak spada z niego maska. Nie było to łatwe do zauważenia – zamrugał. – Nie? Pomogę panu. Ta gotówka zaprowadziła nas w przeszłość, do układu zawartego w pana apartamencie hotelowym w jednym z kasyn. Kupcem był tajny agent narkotykowy. Poszedł tam z podsłuchem i tą gotówką, a miał wyjść z workiem kokainy. Zamiast tego trzy tygodnie później znaleziono go martwego na składowisku odpadów. Iskierka łobuzerskiego uroku zniknęła z jego oczu, gdy spojrzał zimnym wzrokiem, ale w dalszym ciągu nic nie powiedział. – Może to panu pomoże. – Nikki podała mu zdjęcie wielebnego Grafa. – Tego też nie znam. – Kłamał. Przy całym swoim opanowaniu, Martínez okazywał teraz klasyczne objawy stresu – mruganie oczami, wysuszone wargi. – Proszę spojrzeć jeszcze raz, myślę, że zna go pan. Rzucił na zdjęcie najbardziej pobieżne spojrzenie, jak to było możliwe, i odsunął fotografię z powrotem. – Obawiam się, że nie. – To w jaki sposób te pieniądze znalazły się w jego posiadaniu? – Odwołam się do mojej poprzedniej odpowiedzi. Nie znam go. Nikki powiedziała Martínezowi o zabójstwie księdza i zapytała go, gdzie był tamtej nocy. Pomyślał chwilę, wbijając oczy w sufit i przesuwając kredowym językiem po porcelanowych płytkach na zębach. – O ile sobie dobrze przypominam, byłem na kolacji. Tak, w La Grenouille, a potem wróciłem do apartamentu na resztę wieczoru. Wypożyczyłem Quantum of Solace na Blu-ray. Pani by mogła być dziewczyną Bonda, pani detektyw. Heat zignorowała komentarz, ale zanotowała alibi. Zebrała puszki z gotówką i przygotowała się do wyjścia. Po czym na chwilę usiadła i jeszcze raz otworzyła notes. – A gdzie pan był wczoraj między jedenastą rano a drugą po południu? – Czy ma pani w planach przypisać mi każde morderstwo w Nowym Jorku? – Nie, panie Martínez. Wystarczą mi dwa. _______ Po zwróceniu gotówki agenta narkotykowego do Działu Mienia wróciła do sali odpraw, aby powtórzyć wiadomości przed testami ustnymi. W wejściu zatrzymała się i popatrzyła z niedowierzaniem. Ludzie z Wydziału Spraw Wewnętrznych spakowali wszystko i dokładnie wyczyścili biuro kapitana Montrose’a. Stało kompletnie puste. _______ Późnym popołudniem w Kwaterze Głównej Policji wywołano nazwisko Heat. Odłożyła czasopismo, na którego lekturze i tak nie mogła się skoncentrować, i weszła do sali

egzaminacyjnej. Było dokładnie tak, jak Nikki sobie to wyobrażała, gdy wizualizowała sobie egzaminy ustne. Dowiedziała się od innych, którzy podchodzili do tych egzaminów, czego się spodziewać, i tę scenę właśnie miała przed sobą. Weszła do jaskrawo oświetlonej sali bez okien, w której piątka egzaminatorów – zarówno kapitanowie na służbie, jak i dyrektorzy – siedziała przy długim stole twarzą do samotnego krzesła. Jej krzesła. Kiedy Nikki przywitała się i zajęła miejsce, nieoczekiwanie przypomniała jej się scena z Flashdance z członkami komisji rekrutacyjnej w szkole baletowej. Gdyby tylko mogła przez to przejść, tańcząc! – Dzień dobry, pani detektyw – zaczął dyrektor Działu Kadr, który moderował spotkanie. Nikki przeszedł dreszcz niepokoju. – Każdy członek komisji egzaminacyjnej zada pani otwarte pytania mające związek z obowiązkami porucznika w Departamencie Policji Nowojorskiej. Może pani odpowiadać w dowolny sposób. Każdy z nas oceni pani odpowiedzi, a następnie wszystkie podsumujemy, aby ocenić pani predyspozycje. Czy rozumie pani dzisiejszą procedurę? – Tak, rozumiem. Po tych słowach zaczęli. – Co uważa pani za swoją słabość? – spytała kobieta z Działu Współpracy z Lokalną Społecznością. Pierwsza z pułapek. Jeśli powiesz, że nie masz żadnej, zabiorą punkty za zbytnią pewność siebie. Jeśli wymienisz jakąś wadę, która ma wpływ na twoją zdolność wykonywania tej pracy, równie dobrze możesz od razu wstać i wyjść. – Moją słabością – zaczęła Nikki – jest to, że tak bardzo przejmuję się pracą, że wkładam w nią wszystko, kosztem mojego życia prywatnego. To w dużej mierze dlatego, że nie postrzegam jej jako pracę, lecz jako zawód – albo raczej: misję. Bycie członkiem tego departamentu to moje życie. Służyć ofiarom, a oprócz tego moim kolegom – policjantom i detektywom... – Prosty sposób, w jaki przystąpiła do odpowiedzi i to, że mówiła z głębi serca, uspokoił w niej tremę. Usatysfakcjonowane spojrzenia członków komisji powiedziały jej, że jest na właściwej drodze i że potrafiła nie stracić głowy. Pytania, które padły w ciągu pół godziny, sprawiały wrażenie raczej uczciwej rozmowy, a nie testu na zasadzie „wóz albo przewóz”, gdyż Nikki była skupiona i zrelaksowana. Sprawnie odpowiedziała na pytania, od jak oceniłaby swoich podwładnych, co czuje na temat różnorodności w miejscu pracy, jakie środki by podjęła w walce z molestowaniem seksualnym, po ocenę sytuacji typu: kiedy nakazać pościg policyjny, a kiedy nie. Gdy sesja zbliżała się do końca, jeden z egzaminatorów, dowódca posterunku na Staten Island, którego na podstawie mowy ciała Nikki oceniła jako jedynego mającego wątpliwości, powiedział: – Widzę tutaj, że wczoraj zabiła pani kogoś. – Podejrzewam, że dwie osoby, panie komendancie. Tylko jeden został potwierdzony. – I jak się pani z tym czuje? Nikki zastanowiła się, zanim odpowiedziała na to pytanie, wiedząc, że było to jeszcze jedno z gatunku podchwytliwych. – Żałuję tego, co się stało. Cenię życie, a to była... i zawsze będzie... ostateczność. Ale jeśli karty są tak rozdawane, muszę odpowiedzieć. – Czy według pani była to uczciwa walka? – Z całym szacunkiem, kapitanie. Jeśli ktoś szuka uczciwej walki, niech lepiej nie wyciąga broni w moją stronę. Członkowie komisji wymienili między sobą aprobujące skinięcia oraz pełne satysfakcji spojrzenia i przekazali moderatorowi karty z punktacją. Przejrzał je i rzekł: – Będziemy musieli oczywiście podliczyć punkty, ale już mogę powiedzieć, że doskonale pani poszło, pani detektyw. Jeśli połączymy te wyniki z pani znakomitym rezultatem na egzaminie pisemnym, to myślę, że wkrótce otrzyma pani dobre wieści.

– Dziękuję. – Nie chcę wybiegać zanadto przed szereg, ale czy zastanawiała się pani nad dowodzeniem własnym posterunkiem? – zapytał dyrektor Działu Kadr. – Raczej nie. – Ja bym tak zrobił – szeroko się uśmiechnął. _______ Punktualnie o dziewiątej następnego ranka detektyw Heat zaanonsowała się recepcjonistce w holu Terence Cardinal Cooke Building w Sutton Place. Siedziba archidiecezji była dla Nikki osobliwym miejscem pobytu, zważywszy stan pani detektyw: jej mijający powoli kac i rozkoszne zmęczenie po nocy z Rookiem. Pisarz nalegał na huczne świętowanie po jej ustnych egzaminach i wyprawili nie lada imprezę. Heat poczuła wewnątrz ciała rozlewające się ciepło na myśl o tym, jakie ma szczęście, że w jej życiu jest facet, który zawsze szuka sposobów, aby z ciemności znaleźć drogę ucieczki w jasną stronę. Na jej twarz wypłynął głupkowaty uśmieszek, gdy przypomniała sobie, jak doprowadziła Rooka do śmiechu, krzycząc: „czterowiersz” podczas kulminacyjnego momentu w łóżku. Kiedy drzwi windy otworzyły się na dziewiętnastym piętrze biura kancelarii biskupa, czekał tam już, odziany w trzyczęściowy brązowy garnitur, pracownik administracyjny, który przedstawił się jako Roland Jackson. – Jego wielebność oczekuje pani. – Jackson w jednej ręce trzymał stertę szarych akt, a drugą wskazał Nikki, aby weszła przed nim przez najbliższe drzwi. – Przyszła detektyw Heat – rzekł, gdy wkroczyli do środka. Przyłapali dostojnika kościelnego na pospiesznym wkładaniu czarnej marynarki. Podszedł, wciąż poprawiając jeden z rękawów, i na powitanie ujął dłoń Heat w obie ręce. – Witam, jestem Pete Lynch. – Dziękuję, że znalazł pan czas, wasza wielebność. – Nikki odwzajemniła jego ciepły uśmiech. Chociaż chciało jej się pić, odrzuciła propozycję podania kawy lub herbaty i ich trójka zajęła miejsca na krzesłach obok biurka dostojnika. – Rozumiem, że chodzi o Gerry’ego Grafa – odezwał się biskup Lynch. Jego oblicze pociemniało. – To olbrzymia strata. Kiedy coś takiego się zdarza, odbija się szerokim echem, ale jeszcze bardziej jest odczuwane wśród naszego bractwa. Musi pani to wiedzieć. Słyszałem, że straciła pani też jednego z waszych. Za niego też się modlimy. Podziękowała mu i skierowała rozmowę z powrotem na wielebnego Grafa. – Nadzoruje pan codzienne sprawy archidiecezji, więc chciałabym poznać pańskie odczucia na jego temat jako księdza. Czy dochodziły tu jakieś informacje o problemach z nim? – Na przykład jakich? – No cóż, na przykład jakieś niezgodności finansowe w rozliczeniach plebanii, konflikty z parafianami albo z kimkolwiek innym, niewłaściwe zachowanie... jakiegokolwiek rodzaju... – Może to pani powiedzieć, pani detektyw. Ma pani na myśli zachowania seksualne? – Tak. – Nikki najpierw przyglądała się dostojnikowi, a następnie popatrzyła mu w oczy. – Nic mi o tym nie wiadomo. – Przerwał kontakt wzrokowy i zdjął okulary w drucianej oprawce, aby pomasować grzbiet nosa. – Roland ma tam księgi parafialne. Coś niewłaściwego? – Nie, nic z tych rzeczy. – Roland Jackson poklepał akta leżące na kolanach. – Jego księgi zawsze były w porządku, parafianie kochali go i nie był zaangażowany w żadne prywatne skandale. – A jak się zachował, gdy usunęliście księdza, tego, o którym mówiono, że molestował chłopców podczas wycieczki? Czoło dostojnika lekko zalśniło, wymienił spojrzenia z Jacksonem. – Ojciec Shea – podpowiedział bez potrzeby Roland.

– Te zachowania to obecnie plaga naszego świętego kościoła. Jak pani wspomniała, natychmiast usunęliśmy tego kapłana. Został poddany terapii i odizolowany od parafian, zwłaszcza od dzieci. – Biskup Lynch dodał: – Przypuszczalnie zostaną mu postawione zarzuty kryminalne – tak powinno zresztą być. – Słyszałam, że jeden z rodziców groził wielebnemu Grafowi, oskarżając go o współudział – rzekła Nikki. – Ma pani na myśli pana Haysa. – Biskup założył z powrotem okulary. – Czy może pani sobie wyobrazić ból, jakiego doznaje rodzic, kiedy jego niewinne dziecko jest molestowane? – Niewyobrażalny – odparła. – Chciałam dowiedzieć się, czy był pan wtajemniczony w jakieś konkretne pogróżki, które pan Hays wykrzykiwał pod adresem wielebnego Grafa? Jackson przerzucił plik akt i znalazł wydruk e-maila. – Jakieś półtora miesiąca temu ojciec Graf otrzymał to. – Podał Nikki kartkę. Cała strona została zapisana wyzwiskami i oskarżeniami. Ostatnie linijki brzmiały: „Czy kiedykolwiek słyszałeś o podkręcaniu Tikrit? Ja słyszałem, ojczulku. Cierpisz, aż się zaczynasz modlić o śmierć, a potem cierpisz jeszcze trochę. O wiele więcej. Najlepsza chwila jest wtedy, kiedy wołasz do Boga o litość, a On patrzy w dół na ciebie i pluje na twoją uwiędłą kretyńską duszę”. – Biskupie Lynch – rzekła Heat – to jest napisane bezpośrednio i konkretnie – w taki właśnie sposób Graf został zabity. Czy nie potraktował pan tego poważnie? – Oczywiście, pani detektyw, żadna pogróżka nie uszłaby naszej uwadze. Wzburzenie pana Haysa było zrozumiałe, ale ojciec Graf nie był jedynym, który otrzymał takie listy, nie mieliśmy więc powodu, aby skupiać się tylko na nim. – Ojciec Shea oczywiście też dostał taki, bardzo podobny – wsparł go Roland Jackson. – Nawet ja dostałem jeden – dodał biskup. – Dlaczego nie zgłosiliście tego na policję? – zapytała Heat. – Mieliśmy nadzieję załatwić to jako sprawę wewnętrzną. – No i jak to wszystko zadziałało, panowie? – spytała. Dostojny Lynch z niechęcią przyznał się do porażki. – Proszę mi wierzyć, pani detektyw, powtórzyła już to pani wystarczającą ilość razy. A ponieważ jest już po fakcie, no cóż... – Opuścił wzrok, a potem z powrotem spojrzał na Nikki. – Czy ma pani pojęcie, jak to jest kochać organizację tak bardzo jak rodzinę? Ale jak każda rodzina i ta ma wady, które człowieka bolą, ale się je toleruje, ponieważ ufa się w jej wielkość? – Myślę, że mam pojęcie – odrzekła. _______ Kiedy Heat wyszła przez drzwi obrotowe na Pierwszą Aleję, jej twarz zdrętwiała od lodowatego podmuchu powietrza. Wiatr był tak silny, że musiała szukać schronienia przy ciemnoszarej marmurowej ścianie przedsionka, aby zrozumieć, co mówi przez komórkę zastępczyni komendanta Phyllis Yarborough. – Dzwonię nie w porę, Nikki? – Nie, tylko akurat jestem na ulicy. – Jeśli to, co słyszałam, jest prawdą, to już niedługo. Cały budynek mówi od rana o twoim ustnym teście. Coś mi się wydaje, że będziesz miała większą odpowiedzialność niż zdzieranie na mrozie butów Nine West. Obok przetoczył się na sygnale wóz strażacki. Nikki zatkała jedno ucho i odwróciła się do ściany. Kiedy hałas ucichł, powiedziała – To wspaniale. Muszę przyznać, że poszło mi całkiem w porządku. Phyllis Yarborough zaczęła się śmiać. – Kocham taką powściągliwość. Powiem ci, jak ja to widzę. Myślę, że nie tylko dostaniesz złotą belkę, lecz także – przy nagłym braku kierownictwa na twoim posterunku – możesz szybko awansować na stopień kapitana i przejąć

obowiązki Montrose’a. Jeszcze nic nie zostało potwierdzone, ale uprzedzam cię, abyś nie miała zbyt wypełnionego kalendarza. W każdej chwili mogą do ciebie zadzwonić. – Podczas krótkiej przerwy, kiedy serce Nikki zatrzepotało, Phyllis dodała: – Nie przejmuj się, Nikki. Obie wiemy, że jesteś gotowa podjąć się tego zadania. _______ W najbliższym barze w pobliżu Biura Szefa Medycyny Sądowej, Waterfront Ale House, zaczynała się właśnie gorąca pora lunchu, więc żeby nie czekać na stolik, Nikki i Lauren Parry zajęły miejsca przy jednym z wysokich blatów. Jak na pub, jedzenie było tu wyjątkowo smaczne i zawsze niesztampowe. Obie zamówiły dania z tablicy „Menu dnia”. Nikki poprosiła o zupę cebulową z porterem, a jej przyjaciółka zaryzykowała spróbowanie burgera z łosia. Heat zdała relację z wyników egzaminów i niedawnego telefonu od Phyllis Yarborough. Lauren pogratulowała, ale nieco powściągliwie. Przyznała, że mimo dobrych wieści niepokoi się o Nikki po zdarzeniu w Central Parku. Detektyw zerknęła przez okno na Drugą Aleję i Postracha, który siedział w zaparkowanym niebiesko-białym wozie. Zapewniła Lauren, że czuje się wystarczająco bezpiecznie. – A po lunchu będę w najbezpieczniejszym miejscu na Manhattanie. Montrose’owie nie mieli żadnych krewnych, idę więc do centrali zobaczyć, jak mogę pomóc przy pogrzebie. Przyniesiono ich dania. Lekarka sądowa rozczłonkowała burgera z łosia i zapytała: – Żadnych krewnych? Nie mieli dzieci? – Pies był ich dzieckiem. – Pies? Jakiej rasy? – Miniaturowa jamniczka długowłosa, zupełnie jak twoja. – Heat ściągnęła z łyżki pasmo roztopionego sera. Wyraźnie widziała u przyjaciółki gonitwę myśli. – Doktor Parry, zanim przyjdzie ci do głowy sprawienie Loli starszej siostry, powiem, że Penny jest u sąsiadki kapitana, która chce ją zatrzymać. – Penny... – rzekła Lauren. – Powiedz mi, że nie jest słodka. – Rozbrykany słodki urwis. – Heat zamyśliła się. – Jest jeszcze jedna rzecz, która osłabia teorię samobójstwa Montrose’a. – Kapitan uwielbiał Penny. Nieważne, co jeszcze się działo, nie ma mowy, aby tak po prostu ją porzucił. – Powodzenia w próbie wykolejenia tego pociągu – odparła lekarka sądowa. – To już nabrało rozpędu. Skłonność do popełnienia samobójstwa już została podpisana i przypieczętowana. Nikki uważnie wpatrywała się w przyjaciółkę. – Czy mi się wydaje, czy słyszę jakieś zastrzeżenia? – Jestem sceptyczna. Taki zawód. – Ale... Lauren Parry ułożyła w półksiężyc resztki burgera i wytarła usta. – Nie podoba mi się trajektoria pocisku. Jest możliwa, ale jak na mój gust za bardzo idzie do przodu i na lewo. Poza tym był to strzał w podbródek. – Obie wiedziały, że większość strzelców minimalizuje czynnik chybienia, wkładając lufę do ust, stąd w slangu policyjnym mówi się, że ktoś „zjadł pistolet”. Lauren musiała wyczuć proces myślenia Nikki i dodała: – Tak, miał osad na dłoni. Heat odsunęła od siebie zupę i wpatrzyła się w przestrzeń za oknem, zagubiona w myślach. _______ Powinna była wiedzieć, że coś jest nie tak, sądząc z wyrazu twarzy porucznika, gdy pokazała mu listę. – Rozumiem. Zgadza się. Proszę chwilę zaczekać. – Przedsiębiorca pogrzebowy departamentu podszedł do biurka i bez siadania na krześle wystukał numer telefonu.

Nikki w tym czasie studiowała Honorową Listę Poległych – bohaterów upamiętnionych na zawsze na mosiężnych tabliczkach rozmieszczonych w szeregu na ścianach recepcji. Oprawione zdjęcia znaczyły historię ceremonii pogrzebowych policji Nowego Jorku: od sepii przez czarno-białe, kolorowe Kodachrome aż po odbitki cyfrowe. Heat przejrzała swoją listę, która składała się z nazwisk sugerowanych mówców, zamówienia dudziarzy Emerald Society i przelotu helikoptera podczas pogrzebu, gdyż była to jedna z wcześniejszych jednostek kapitana Montrose’a, zanim stał się detektywem. Wrócił porucznik Prescott. – Zechce pani usiąść? – Czy jest jakiś kłopot? Twarz Prescotta spoważniała. – Doceniam pani gotowość do asystowania przy uroczystościach pogrzebowych kapitana Montrose’a, ale nasze plany nie obejmują niczego tak, no cóż... rozbudowanego... w tym konkretnym przypadku. – Czy chodzi o helikopter? Widziałam, jak to było robione, ale to tylko pomysł. – Szczerze mówiąc – odrzekł z wyrazem współczucia w oczach – nic z tego nie pasuje do naszych planów. – Gdy zmarszczyła brwi, dodał: – No, może mówca. Pani, jeśli ma pani na to ochotę. Ktoś wszedł, a gdy się obróciła, zobaczyła Zacha Hamnera bez marynarki i krawata. – Powinna pani była do mnie zadzwonić, Heat. Mógłbym oszczędzić pani przyjazdu tutaj. – Dlaczego pan w tym uczestniczy? – spytała, ale skierowała to do Prescotta. – Zadzwoniłem do niego – wyjaśnił porucznik. – W przypadkach interpretacyjnych, takich jak ten, prosimy o konsultację pełnomocnika do spraw prawnych. – Nie rozumiem określenia „interpretacyjny” – odrzekła Nikki. – To proste – odparł Hamner. – Trzeba ustalić, czy w przypadku śmierci – nie podczas pełnienia obowiązków służbowych – należy się uroczystość pogrzebowa z pełnymi honorami. Kontrola budżetowa lubi się przyczepić, jeśli miasto lekkomyślnie wydaje pieniądze. – Lekkomyślnie?! Hamner zamachał rękami. – Proszę się uspokoić, to nie moje określenie. Ale ludzie, którzy wnoszą takie oskarżenia, używają go, a nawet jeszcze gorszych. Jednakże faktem jest, że pogrzeb z pełnymi honorami w przypadku samobójstwa, nie wspominając już, że to policjant, którego podejrzana działalność może wskazywać, że był zamieszany w morderstwo... – Potrząsnął głową. – Nie wierzę, że to słyszę – odparła. – Mówimy o policjancie weteranie, dowódcy posterunku, z odznaczeniami. Nie uznano tego jeszcze za śmierć samobójczą. I skąd pan wytrzasnął te brednie o podejrzanej działalności wskazującej, że był zamieszany w morderstwo? – No, jak to? Od pani. Tak, dostałem wstępny raport z pani dzisiejszego spotkania z Wydziałem Spraw Wewnętrznych. Heat zatkało. Jej własne słowa zostały wypaczone. – To jest nie do zaakceptowania! Nie z pełnymi honorami? Co pan planuje, Zach, tekturowe pudło i wózek sklepowy? Prescott wkroczył do akcji, aby załagodzić konflikt. – Mamy usługę na poziomie, która obejmuje pochówek podmiejski niedaleko jego domu i eskortę w towarzystwie kilku motocykli do kwatery blisko grobu jego żony. – To jest ostatnie słowo? – Tak, chyba że ktoś inny pokryje koszty – odrzekł Zach. – To zniewaga. – Tak się dzieje, jak ktoś odchodzi po tchórzowsku. – Panie Hamner... – porucznik wtrącił się ostrzegawczym tonem, ale Nikki nie można było powstrzymać.

– Dość tego – odparła Heat. – Wiem, jak sobie z tym poradzić. Ogłoszę to publicznie. – Nie zrobi pani tego – zaprotestował Hamner. – Czy zdaje sobie pani sprawę, ile szkody to przyniesie, jeśli pójdzie pani z tym do prasy? – Mogę tylko mieć nadzieję, że tak się stanie – odrzekła i wyszła. _______ Po powrocie do sali odpraw Nikki w dalszym ciągu była wściekła. W drodze powrotnej na posterunek wyładowała złość przez telefon na Rooka i myślała, że się uspokoiła, ale poinformowanie drużyny o policzku wymierzonym Montrose’owi tylko na nowo podsyciło jej gniew. Poranne słowa biskupa, że trzeba mieć wiarę w rodzinę mimo jej wad, niewiele pomogły. Zrobiła więc to, co zawsze w takich okolicznościach: rzuciła się w wir pracy. – Chcę tutaj Lawrence’a Haysa, jak tylko wróci do Nowego Jorku – powiedziała do detektywa Raleya. – Groził Grafowi na piśmie i chcę go widzieć tutaj, natychmiast. – Dała Raleyowi kopie e-maila z pogróżkami, aby rozdał je ekipie. – O ja cię... zaraz się tym zajmę – rzekł Raley po przeczytaniu e-maila. – Chyba mam coś, co sprawi, że poczujesz się trochę lepiej – odezwał się detektyw Ochoa. – Nie dawało mi spokoju, dlaczego gospodyni wielebnego Grafa, pani Borelli, tak niechętnie mówi o naszym tajemniczym gościu. – Wskazał na niezidentyfikowanego mężczyznę na zdjęciu z kamery bezpieczeństwa w Więzach Przyjemności. – Sprawdziłem więc nazwisko „Borelli” we wcześniejszych odsiadkach. – Świetny pomysł – stwierdziła Sharon Hinesburg, do której należało ustalenie tożsamości tego mężczyzny, a która oczywiście o tym nie pomyślała. – W każdym razie – ciągnął Ochoa, jak gdyby Hinesburg w ogóle się nie odzywała – trafiłem na Paula Borellego w Bensonhurst. Nic wielkiego, parę zapuszkowań za trawkę i zakłócenia porządku publicznego. – Podał jej zdjęcie z kartoteki policyjnej. Pasowało do fotografii mężczyzny z białej tablicy. – Jej syn? – Bratanek. – Wystarczy, aby przynieść wstyd ciotce. Złóż mu wizytę. – Nikki przyczepiła policyjne zdjęcie obok odbitki z kamery bezpieczeństwa. – Dobra robota. – Tak – zawtórowała jej detektyw Hinesburg. – Dobra robota. _______ Gdy Nikki wróciła do domu i otworzyła drzwi wejściowe, stuknęły o coś w odległości kilku centymetrów i się zatrzymały. – Oj – odezwał się Rook z drugiej strony drzwi. – Zaczekaj chwilę. – Po czym otworzył je na całą szerokość. W ręku trzymał śrubokręt i stał obok taboretu ze schodkiem. – Co robisz? – zapytała Nikki. – Mam dla ciebie niespodziankę. – Wskazał miejsce powyżej drzwi, gdzie przymocował bezprzewodową kamerę w kształcie szminki. – No i? Co o tym myślisz? – Rook, co to jest? NannyCam[34]? – Poprawka: NikkiCam. Kiedy ekipa zbierająca odciski palców już stąd wyszła, pomyślałem, że potrzebujesz dodatkowego zabezpieczenia, więc poszedłem do sklepu z oprzyrządowaniem szpiegowskim na Christopher Street. Mógłbym tam spędzać całe godziny. Głównie dlatego, że widzę siebie na każdym monitorze. – Przybrał pozę przed lustrem w przedpokoju. – Ja naprawdę reprezentuję surową męską urodę, prawda? Przeszła obok niego i spojrzała w górę na kamerę. – Całkiem niezła instalacja. – O, to zaczyna brzmieć jak z tych pornograficznych filmów wideo, w których jestem dorywczym pracownikiem – uśmiechnął się Rook. – Jak wiesz, nie ma nic dorywczego w tym,

jak pracuję. – Nie, całkiem sumiennie wykonane. Jesteś moim kandydatem na pracownika miesiąca. – Pocałowała go i podeszła do blatu. Rzuciła tam stertę poczty, którą przyniosła, oraz popołudniowe wydanie gazety. – Co wolisz na kolację? Jedzenie na wynos, czy gdzieś pójdziemy? – Kiedy nie odpowiadała, odwrócił się, aby zobaczyć, co robi. Nikki stała z pobladłą twarzą. – Co się stało? – Rook podniósł się i stanął obok niej przy blacie, na którym rozłożyła tytułową stronę czasopisma New York Ledger. Gdy zobaczył nagłówek, spojrzał na Nikki, ale nie odważył się przerwać jej lektury. Była zbyt zaabsorbowana i zbyt oszołomiona tym, co czytała.

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

DIABELSKIE SPRAWY

Gliniarz samobójca. Wewnętrzny konflikt szarga reputację Dwudziestego Posterunku Informacja własna Tam Svejda, starszy reporter sekcji METRO Jak źle może się dziać na Dwudziestym Posterunku policji nowojorskiej? Wczoraj nasza gazeta donosiła o sprzeczkach i chaosie panującym w ekipie badającej zabójstwa w związku z dochodzeniem w sprawie szokującego uduszenia miejscowego pastora. Śledztwo to zostało określone jako „chaotyczne i stojące w miejscu”. Był dobrym kapłanem, który nie zasłużył sobie na takie dochodzenie. Sfrustrowani detektywi otwarcie zakwestionowali przywództwo swojego wieloletniego dowódcy, kapitana Charlesa Montrose’a. Według osób znających sytuację kapitan był ostatnio raczej gościem niż pełnoetatowym dowódcą posterunku na Upper West Side. Spędzał coraz więcej czasu poza biurem, a podczas tych niewielu godzin obecności w pracy odcinał się od personelu. Gorący konflikt Nasze źródła, które zgodziły się na rozmowę pod warunkiem zachowania anonimowości, potwierdzają, że nieobecności kapitana były tylko jedną z przyczyn zastoju w sprawie wielebnego Gerry’ego Grafa. Kontrowersyjne decyzje Montrose’a paraliżowały pracę detektywów dowodzonych przez znaną z okładki czasopisma Nikki Heat mającą na koncie wprost niewiarygodną liczbę rozwiązanych spraw, co namaściło ją na wschodzącą gwiazdę wśród głodnych bohaterstwa komisarzy w centrali. Kapitan Montrose na przykład zabronił detektyw Heat i jej drużynie asów podążania obiecującymi tropami, polecając im w zamian wycieczki do alei Lochów, choć była to ścieżka, która za każdym razem okazywała się tyleż barwna, co bezowocna. Pracownicy Dwudziestego Posterunku byli też ostatnio świadkami konfliktu między Heat a kapitanem na temat stojącego w miejscu śledztwa. Awantura skończyła się waleniem pięścią w biurko i grożeniem palcem. „To siniaki dla całej policji nowojorskiej” – powiedziało jedno z naszych źródeł. Od złego do gorszego

Ostatni akt tego dramatu został napisany krwią. Wczoraj policja odpowiedziała na wezwanie do ofiary postrzału w zaparkowanym samochodzie. Mężczyzną tym okazał się nie kto inny jak kapitan Charles Montrose. Przybyli na miejsce zbrodni policjanci i ekipa medyczna orzekli zgon spowodowany pojedynczym strzałem w mózg z jego własnej broni. Wypadek zdarzył się przed parafią Opiekunki Niewinnych – ironia losu, ale nieprzypadkowa – w tej parafii pracował zamordowany ksiądz. Zagrzebany gniew

Kontrowersje wokół Montrose’a, prawdopodobnej ofiary samobójstwa, przesiąknęły przez cegły i beton przy Osiemdziesiątej Drugiej Zachodniej, gdzie mieści się Dwudziesty Posterunek, i szarpnęły kilka okien w centrali znajdującej się parę kilometrów na południe od niego. Urzędnicy w Departamencie Policji Nowojorskiej najwyraźniej wzdragali się przed zorganizowaniem pochówku zmarłego kapitana z pełnymi honorami, czym rozzłościli niektórych policjantów, którzy zarzucili im głupotę i brak współczucia. Jak można bowiem skompromitować się pod koniec długiej kariery, poprzedzonej przecież kilkoma dekadami odwagi, nieskazitelnej służby i poświęcenia. Wściekli policjanci stwierdzają to, co oczywiste. Zamieszanie nie rozwiąże żadnej sprawy. Nasze źródło informacji podsumowało to w następujący sposób: „Ktokolwiek zabił wielebnego Grafa, wciąż jest na wolności. Nie chciał(a)bym w roku wyborczym wyjaśniać obywatelom Nowego Jorku, dlaczego zabójcy chodzą wolno, podczas gdy policjanci podejmują walkę o fajerwerki na pogrzebie skompromitowanego dowódcy weterana”. Dowody wskazują na jedną pewną rzecz. Policja nowojorska ma problem, który nie może zostać zagrzebany. Nikki zaczęła chodzić w tę i z powrotem. – Niedobrze, to w niczym nie pomoże. – Gdy ostatnio sprawdzałem, to Ledger raczej nie pomaga niczemu innemu, jak tylko sprzedaży gazety. Jak dla mnie – w porządku. No dobrze, jej styl pisania jest jak w brukowcach, ale to nie tyle wada, ile polityka redakcyjna – skomentował Rook. Nikki zamyśliła się nad tonem, jakiego Rook użył w zwrocie „jej styl pisania”. Nikki była już wyczulona na Tam Svejdę, ale nie zgadzała się na odgrywanie roli dziewczyny zazdrosnej o byłą. „Dlaczego w takim razie – zapytała siebie Heat – to jest moją obsesją?”. – Nie widzę problemu – mówił dalej Rook. – Jeśli się pominie brukowy styl, artykuł trafia w sedno, prawda? – I na tym polega problem. Ona nigdy nie podaje nazwisk, ale to jasne, że ma informacje od kogoś z posterunku. – Nikki zatrzymała się i przygryzła dolną wargę. – Będą myśleć, że to ja. – Kto? – Centrala. To jest najgorszy możliwy moment, po tym jak straciłam panowanie nad sobą w rozmowie z Zachem Hamnerem i zagroziłam, że to upublicznię. – A zrobiłaś to? – Nie, oczywiście, że nie. – No to nie masz czym się martwić. – Tak mi się wydaje – odrzekła. Jeszcze raz przeczytała artykuł. _______ Heat mogła się założyć, że źródłem informacji jest Sharon Hinesburg. Gdy Nikki dotarła rano na początek służby, rozmowa w sali odpraw dotyczyła tylko artykułu w Ledgerze. Detektyw przyjrzała się członkom swojej ekipy. Jedyna osoba, którą mogła wyobrazić sobie paplającą do mediów, nie brała udziału w tej konwersacji, ponieważ trajkotała przez telefon przy swoim biurku. Pod wulkaniczną chmurą negatywnych uczuć jedna rzecz była jasna. Nikt w budynku nie miał mieszanych uczuć, jeśli chodzi o pogrzeb Montrose’a. Raley i Ochoa już nawet otworzyli rachunek na składki w lokalnym banku i wszyscy powiedzieli, że jak najbardziej się dołożą. – Chrzanić ich – rzekł Ochoa. – Jeśli centrala nie urządzi dowódcy przyzwoitego pożegnania, my to zrobimy. Aby zmienić kierunek rozmów z plotek na pracę, Nikki przywołała ekipę do białej tablicy. – Detektywie Ochoa, gdzie jesteśmy w sprawie bratanka pani Borelli? – Złożyłem wczoraj wizytę Pauliowi Borellemu w Bensonhurst. Pracuje na pół etatu jako

kucharz w Legendary Luigi’s Pizza. – Oryginalny Luigi? – spytał Rhymer. – Nie, legendarny. Oryginalny Luigi to w rzeczywistości kopia. – No i co z Pauliem? – zapytała Heat. – Mówi, że nigdy nawet nie spotkał wielebnego Grafa. Tak przy okazji, Paulie B. raczej nie wygląda na kogoś, kto chodzi do kościoła. Przyznał jednak, że jest półregularnym bywalcem Więzów Przyjemności, ale nie było go tam w noc zabójstwa księdza. Jako swoje alibi podaje placówkę w alei Lochów znaną jako... – Ochoa przekręcił stronę w notesie i wyrecytował: – Naćpani i Gniewni[35]. W sali rozległ się śmiech – pierwszy, jaki Nikki słyszała w tej ekipie od długiego czasu. Dała im się pośmiać, a następnie powiedziała: – Z szacunku dla pani Borelli poprzestaniemy na tym. – Współczucie wzięło górę. Nikki nie chciała jeszcze bardziej zawstydzać starszej kobiety. Z tyłu sali zaobserwowali jakieś poruszenie. Wszystkie głowy zwróciły się w kierunku wchodzącego do pomieszczenia mężczyzny o ziemistej cerze, ubranego w białą koszulę z dwiema złotymi belkami. – Och – odezwał się – widzę, że przeszkodziłem. Heat zrobiła pół kroku w jego stronę. – Nie ma problemu, kapitanie, w czym możemy pomóc? Dołączył do Nikki przy białej tablicy i zwrócił się do ekipy: – To wspaniale, że wszyscy tu jesteście. Jestem kapitan Irons. Zostałem wyznaczony na tymczasowego dowódcę tego posterunku. Moim zadaniem jest utrzymanie porządku, dopóki nie zostanie podjęta decyzja, kto powinien na stałe zastąpić kapitana Montrose’a. – Zamilkł, a Nikki zauważyła, jak wzrok wielu osób kieruje się w jej stronę, ale zachowała stoicki spokój i całą uwagę poświęciła tymczasowemu szefowi. – Co prawda, przychodzę z Administracji i minęło już kilka ładnych lat od czasów mojej aktywnej służby, poza tym wiem, że nie mogę zastąpić waszego starego kapitana, ale zrobię wszystko, aby wam się tu dobrze pracowało. Zgoda? – Obecni w pomieszczeniu odpowiedzieli mu chóralnym – Zgoda! Chociaż zabrzmiało to niemrawo, dodał: – Dziękuję. – Następnie zwrócił się do Nikki: – Pani detektyw, można na słówko? _______ Spotkali się w szklanym biurze Montrose’a na stojąco, gdyż wciąż jeszcze nie było tu mebli po czystce, jaką zrobił Wydział Spraw Wewnętrznych. – Wygląda na to, że będę musiał załatwić jakieś sprzęty, prawda? – Irons oparł się o obramowanie wywietrznika, a Nikki zwróciła uwagę, jak jego brzuch rozchylił guziki koszuli. – Znam pani reputację. Jest pani nie lada detektywem. – Dziękuję bardzo – odrzekła. – Staram się, jak mogę. – Rzecz jest następująca. Mam za zadanie skierować sprawy we właściwym kierunku. – Irons rzucił jej znaczące spojrzenie, które skłoniło ją do zastanowienia się, jak inaczej zostały one skierowane, jeśli nie we właściwą stronę. – Wiem, że odwleka pani śledztwo. Heat trochę go skorygowała. – Prowadzę aktywne śledztwo. Spotkanie, do którego pan... dołączył..., dotyczyło właśnie sprawy martwego księdza. Cały czas nad nią pracujemy. – Wszystko w porządku, ale to schodzi na dalszy plan. Do wykonania w trybie natychmiastowym postawiłem sobie osobisty cel. Chcę pokazać, co można tutaj zrobić. Dla mnie to oznacza białą kartę i intensywną pracę nad sprawami, które zaczną się podczas mojej służby. Od jej pierwszego dnia. Dzisiaj. – Bardzo przepraszam, panie kapitanie, ale w Central Parku zaatakowało mnie pięciu uzbrojonych mężczyzn, z których trzech nadal gdzieś tam jest i mam przekonanie, że miało to

związek z morderstwem Grafa. – Jest pani przekonana? To znaczy ma pani na myśli hipotezę? Teorię? – Tak, i wiem, że to nie jest to samo, co dowód – odrzekła, czując, że traci grunt pod nogami. – Pracuję teraz nad tym bardzo intensywnie, panie kapitanie. A ponieważ zaczęliśmy bardzo wolno, to nie wydaje mi się, aby to był właściwy moment na odsuwanie tej sprawy na dalszy plan. – Rozumiem pani osobiste zainteresowanie. – Zabrzmiało to lekceważąco, gdyż tak właśnie było. Kapitan skrzyżował ręce i wpatrywał się uważnie w swoje lśniące obuwie, po czym powiedział: – Ten mężczyzna, którego pani zabiła, miał, zdaje się, w swojej kartotece odnotowane powiązania z gangiem, zgadza się? – Tak, ale... – Czytałem wszystkie biuletyny departamentu o akcjach wszczynanych przez gang. Niektóre z tych akcji są wymierzone w funkcjonariuszy policji. Myślę, że mogę znaleźć rozwiązanie dla nas obojga: oddać sprawę Oddziałowi Przeciwdziałania Gangom. Jeśli jest pani celem, może pani odsunąć się od tej sprawy, być bezpieczna, a ja wtedy wykonam moje plany. – Nie czekając nawet na jej odpowiedź, dodał: – Ruszamy do przodu. Słyszałem, że jakieś pół godziny temu patrol odkrył zwłoki w jednym z tuneli dla pieszych w parku Riverside. Bezdomny. Jeśli to morderstwo, chcę skierować do tej sprawy wszystkie siły i nadać jej najwyższy priorytet. Detektyw Heat zastanowiła się przez chwilę i uśmiechnęła. – W takim razie chce pan dostać do tej sprawy moją najlepszą śledczą. Sharon Hinesburg. – Może ją pani oddelegować? – Poradzę sobie, panie kapitanie. Irons wyglądał na uszczęśliwionego. Nikki byłaby szczęśliwsza, gdyby mogła być na jego miejscu. _______ Do biurka Heat podszedł detektyw Rhymer. – Wracam właśnie ze spotkania z agentem naszego niemieckiego tancerza. Ten facet to podejrzany typ. Ma obskurne i zapchlone biuro w Chelsea. – Jakieś zatargi między agentem a jego tancerzem? – spytała Heat. – Nic takiego. Facet powiedział, że Müller był jego stałym klientem, ciężko pracował, trzymał się z dala od kłopotów i dawał mu dużo zarobić. Jedynym zgrzytem było to, że ostatnio zmarł kochanek Müllera – odrzekł Rhymer. – Agent mówi, że po jego śmierci Müller zmieniał adresy i zasadniczo się ukrył. Nie odbierał telefonów, takie sprawy. – Jak zmarł jego kochanek? – spytała Heat. – Już to sprawdziłem. Z przyczyn naturalnych. Miał jakąś wrodzoną wadę serca i stara pikawa przestała tykać. Detektyw Raley odwiesił słuchawkę telefonu przy biurku tak szybko, że nie trafił w widełki. Poprawił się, chwytając kurtkę, i pospieszył w stronę Nikki. – Prywatny samolot Lawrence’a Haysa właśnie wylądował w Teterboro. _______ Nowojorska siedziba Lancer Standard zajmowała dwa górne piętra biurowca z czarnego szkła na Vanderbilt, o pół przecznicy od dworca Grand Central. Był to budynek, który pasażerowie codziennie mijają w drodze na dworzec i z powrotem, nie zwracając na niego zbyt dużo uwagi, chyba że są klientami znajdującej się na parterze pracowni szyjącej koszule na miarę albo wspaniale wyposażonej siłowni mieszczącej się w piwnicy. – Czy pan Hays oczekuje państwa? – spytała ich kobieta w recepcji.

Nikki zastanowiła się nad rodzajem pracy wykonywanej przez żołnierzy i szpiegów do wynajęcia w tej firmie, a następnie nad tajniakiem, którego Rook widział obserwującego jej mieszkanie, i odparła: – Założę się, że pan Hays już wie, że tu jesteśmy. – Recepcjonistka poprosiła ich, aby usiedli, ale trójka policjantów odeszła od lady z różowego marmuru i nadal stała. Raley i Ochoa nalegali, że będą towarzyszyć Heat w tym spotkaniu. Postrach siedzący w kucki w swoim niebiesko-białym radiowozie mógł chronić ją w terenie, ale Raley i Ochoa nie chcieli, aby szła sama do biura zleceniobiorcy CIA. Po zaledwie kilku sekundach usłyszeli szum i dwóch bardzo wysportowanych mężczyzn otworzyło drewniane drzwi w stronę stanowiska ochrony. Gdy je mijali, Nikki zauważyła, że garnitury funkcjonariuszy zostały tak skrojone, aby pasowały do kabur na szelkach, co sprawiło, że zastanowiła się, czy krawiec szyjący dwadzieścia sześć pięter niżej odnosi jakieś korzyści z wymagań co do stroju swoich sąsiadów z góry. Zanim mogli przejść dalej, drzwi do holu zostały za nimi zamknięte i zaryglowane. Zasuwa zaskoczyła, jeden z ochroniarzy przycisnął kciuk do skanera i drzwi przed nimi się rozsunęły. Na samej górze wyłożonych dywanem kręconych schodów mieścił się luksusowy apartament i poczekalnia biura zarządu Lawrence’a Haysa. – Chciałbym zabrać waszą broń – odezwał się mimochodem jeden z ochroniarzy. – Chciałbym zobaczyć, jak próbujesz to zrobić – odparł Ochoa, równie niedbałym tonem. Heat również nie miała zamiaru oddawać broni i zastanawiała się, co z tego wyniknie – trójka policjantów w pojedynku na spojrzenia z dwoma ochroniarzami. Otworzyły się drzwi i Hays powiedział: – Odsuńcie się, mogą wejść tak, jak są. Heat rozpoznała go zarówno dzięki zdjęciom, które znalazła w Internecie, jak i programowi o Haysie sprzed roku, kiedy to osobiście dowodził śmiałą misją helikopterów w celu uratowania jednego ze swoich zleceniobiorców uprowadzonego przez talibów. Był przystojny, ale niższy niż się spodziewała. W programie telewizyjnym śmiał się i opisywał siebie jako „metr siedemdziesiąt dwa rozwścieczonej kobry”, i dokładnie taki był: czujne oczy i silne mięśnie prężące się pod czarną koszulką polo i obcisłymi dżinsami firmy Gap. Hays podniósł z kanapy swoją torbę podróżną, rzucił ją obok biurka i poprosił, aby usiedli. Sam zajął fotel z ciemnobrązowej skóry naprzeciwko, pasujący kolorem do jego piaskowych – jak u Steve’a McQueena – włosów i pustynnej opalenizny. Swobodne zarzucenie nogi na nogę, okulary przeciwsłoneczne dyndające w dekolcie koszulki i szeroki uśmiech działały zdaniem Nikki na jego korzyść, ale gdy usadowiła się między Raleyem a Ochoą przypomniała sobie, że to jest człowiek, który mógł zabić albo zorganizować morderstwo wielebnego Grafa i wysłać pluton agentów do Central Parku, aby ją zlikwidować. Nikki chciała uzyskać informacje odnośnie do tych dwóch spraw lub przynajmniej usłyszeć odpowiedzi Haysa i sprawdzić ich wiarygodność. – Czym mogę państwu służyć? Heat zdecydowała się zepsuć trochę tę jego wyluzowaną pozę. – Na początek może mi pan powiedzieć, jak się pan czuł, zabijając wielebnego Grafa. Odpowiedź Haysa była interesująca. Nie, była dziwaczna. Zamiast się wzdrygnąć, odchylił głowę na oparcie fotela i się uśmiechnął. Jak gdyby prowadząc narrację filmu przyrodniczego, przemówił w stronę sufitu. – W taki sposób dziewczyna detektyw zaczyna od słabej próby wytrącenia z równowagi osoby przesłuchiwanej. Klasyczny manewr, co oznacza... – przesunął twarz do przodu, aby popatrzeć jej w oczy, i dokończył: – ...banalny. – Nie odpowiedział pan na moje pytanie, panie Hays. – Musi pani zasłużyć na moje odpowiedzi, panienko. – A następnie, poprzednim tonem, dodał: – Och. W sieci pytań. Sfrustrowana odpowiedzią; rozproszona droczeniem się

z seksistowskim podtekstem. Co zrobi? Heat wiedziała dokładnie, co zamierzał. Hays prowadził pewien rodzaj rozgrywki umysłowej: zamierzał unikać odpowiedzi na jej pytania i przejąć kontrolę nad przesłuchaniem. Przypuszczalnie był to jakiś rodzaj techniki kontrprzesłuchania, której nauczał w Ely w Nevadzie. Heat nakazała sobie zlekceważyć go i trzymać się swoich planów. – Gdzie pan był tego wieczoru, gdy ksiądz został zabity? – Dlaczego? – Podejrzewam, że mógł pan go zabić, i chcę potwierdzić pana miejsce pobytu. – Zastosowano strategię numer dwa – ogłosił Hays. – Wycofanie się z bezwzględnego „Jak się pan czuł” do jękliwego „Mógł pan”. Dlaczego, dlaczego przysyłają do mnie amatorów? – Gdzie pan był, panie Hays? – Gdzie? Och... – zaczął się śmiać. – W wielu miejscach. Dużo czasu zajmie jej sprawdzanie tej informacji. Nikki postanowiła zmienić strategię. Wyjęła zdjęcie Sergia Torresa i podała Haysowi. – Czy zna pan tego mężczyznę? – To nie jest mężczyzna. To jest zdjęcie. – Rzucił na nią okiem. – Och, proszę mi powiedzieć, że sławna detektyw nie ma poczucia humoru! – Nazywa się Sergio Torres – mówiła dalej Heat – i chcę wiedzieć, czy kiedykolwiek zatrudniał go pan jako jednego ze swoich kontrahentów. Skinął głową. – Na to odpowiem. – Hays odczekał chwilę, dopóki nie wyeksploatował tej chwili do końca. – Mówiąc, że nie potwierdzam ani nie zaprzeczam w kwestii zatrudnienia personelu dla ich własnego bezpieczeństwa. A także Bezpieczeństwa Krajowego. – Ponownie się roześmiał i rzekł do Raleya: – Mógłby pan spytać Juliana Assange’a[36]. – A więc nigdy go pan nie widział? – naciskała Heat. – Hmm, oni wszyscy wyglądają dla mnie tak samo. Siedzący obok niej Ochoa zesztywniał. Dała mu delikatnego kuksańca i się rozluźnił. Hays uniósł w górę rękę jak uczeń w klasie. – Czy ja teraz mogę zadać jedno pytanie? – Czekała, więc spytał: – Dlaczego pytacie mnie o tego... mężczyznę? – Ponieważ tego samego dnia, gdy próbował mnie zabić, widziano jednego z pana agentów, jak obserwował moje mieszkanie. – Po raz pierwszy Nikki zobaczyła, że jest poruszony. Niewiele, ale oczy kobry zostały trafione. – Coś pani powiem, pani detektyw. Gdybym miał zamiar panią obserwować, nigdy by się pani o tym nie dowiedziała. Tym razem to Heat postanowiła użyć filmowej narracji. Popatrzyła na sufit i odrzekła: – Niewrażliwy i wyrachowany przywódca brawurą pokrywa niechlujną robotę, nawet jeśli notuje w myślach, aby odszukać i zlikwidować kierowcę obserwatora. – Zniżyła wzrok w stronę Haysa i dodała: – Żółtodziób. Trawił jej słowa, a Nikki wyjęła wydrukowany e-mail z archidiecezji i odczytała: „Czy kiedykolwiek słyszałeś o podkręcaniu Tikrit? Ja słyszałem, ojczulku. Cierpisz, aż się zaczynasz modlić o śmierć, a potem cierpisz jeszcze trochę. O wiele więcej. Najlepsza chwila jest wtedy, kiedy wołasz do Boga o litość, a On patrzy w dół na ciebie i pluje na twoją podłą duszę”. – Osłaniał tego popaprańca, który dotykał mojego dzieciaka. – Pewność siebie szefa zarządu zaczęła się kruszyć. Maska twardziela ustępowała miejsca wściekłości rodzica. – Nie zaprzecza więc pan, że to napisał? – zapytała Heat. – Nie słucha pani! Ci goście niszczą niewinność, ukrywają się za sutannami i kryją się wzajemnie. Nikki podniosła kartkę do góry. – Ten opis dokładnie odpowiada sposobowi, w jaki

ksiądz zmarł. – I bardzo dobrze. O jednego świętoszkowatego drania, który broni kolesiów molestujących nieletnich, mniej na świecie. – Usiadł, ciężko dysząc, i pochylił się do przodu. Nikki wstała. – Panie Hays, dałabym panu moją wizytówkę, ale jestem pewna, że wie pan dokładnie, jak i gdzie mnie znaleźć. Kiedy będzie pan miał alibi na tamten wieczór, proszę się do mnie zgłosić albo wrócę i aresztuję pana. Gdziekolwiek pan będzie. _______ Nie odzywali się, dopóki nie wyszli na chodnik na Vanderbilt. Wszyscy troje przypuszczali, że miejsce prawdopodobnie będzie na podsłuchu i podglądzie. – Czego ten facet się naćpał? – zapytał Raley. – To czysta kalkulacja, Rales. Zasłona dymna podczas wojny psychologicznej – odparła Nikki, a następnie dodała: – Chcę, abyście pokopali trochę na temat Sergia Torresa. Nawet do czasów przedszkolnych, jeśli będzie trzeba. Dziewczyny, członkowie gangu, kumple z celi, wszyscy. Dowiedzcie się, z kim jest powiązany, i będziemy mieli zabójcę. – Byliśmy tak blisko – rzekł Ochoa, patrząc na szczyt czarnego wieżowca. – Niezupełnie – odparła Heat. – Hays nie dał nam nic konkretnego. Powiedział jedynie, że cieszy się, że tak się stało – a nie, że on to zrobił. – A co z tym jego e-mailem? – zapytał Raley. – Każdy prawnik znajdzie tu luki, bo Hays nie powiedział, że ma zamiar to wszystko zrealizować – potrząsnęła głową Nikki. – To wszystko to retoryka, a pogróżki to sugestia. – Powiedz to wielebnemu Grafowi – stwierdził Ochoa. – Jesteśmy w mniejszości, ale wszyscy wiemy, że tu chodzi o coś o wiele więcej niż tylko o księdza – rzekła Heat. – Zorganizowano atak na mnie, a oprócz tego jest jeszcze sprawa tego, w co był wplątany kapitan Montrose. – Nie myślisz chyba, że brał udział w tym zabójstwie, prawda? – spytał Raley. – Oczywiście, że nie, ale musimy pracować bez ustanku – zobaczymy, dokąd nas to zaprowadzi. – Szkoda, że nasz nowy dowódca nie widzi tego w taki sam sposób – stwierdził Ochoa. Odezwała się komórka Heat. Spojrzała na ekran i zobaczyła, że to SMS od Zacha Hamnera. – „Proszę przyjechać do centrali, sala konf. na 10 p., za 30 min” – Nikki poczuła przypływ radości. Odpisała twierdząco i zwróciła się do Raleya i Ochoi: – Nie porzucajcie nadziei, chłopcy. Pamiętajcie, Irons jest tylko przejściowo. _______ Śnieg zaczął padać gęstymi płatami i spowodował, że przejazd Nikki do centrum na Park Row stał się koszmarem. Gdyby pojechała metrem, miałaby dużo bliżej na Centre Street po spotkaniu z Haysem. Piętnaście, może dwadzieścia minut – i już byłaby na miejscu. Ponieważ jednak reszta napastników, którzy polowali na nią w parku, pozostawała wciąż na wolności, Raley i Ochoa postawili na swoim i Postrach zawiózł ją do centrali swoim wozem. Harvey nie był zbyt rozmowny, co jej nawet pasowało; Nikki próbowała odprężyć się przed tą wielką chwilą i mogła bez trudu wytrzymać w ciszy. Zamienili jedynie kilka słów, gdy zaproponował włączenie policyjnego koguta, aby się nie spóźniła, ale odmówiła. Nadrobił to stanowczą jazdą i trąbieniem do woli. Nikki wysiadła przed wejściem do ratusza na Manhattanie, cała spięta, i zwalczała chorobę lokomocyjną. Weszła do holu Kwatery Głównej Policji z zapasem dziesięciu minut, o którym wcześniej nawet nie marzyła. Potrzebowała czasu, aby pozbierać myśli. Po promocji i zaprzysiężeniu mogli ją poprosić o przemówienie przed komitetem i nie chciała tam iść wykończona. Nie chciała gadać od rzeczy i dać im powodu do zmiany zdania, zwłaszcza że, jak mówiła jej Phyllis, mogą ją

szybko awansować na stopień kapitana i dać dowództwo. Żałowała, że nie ma tu Rooka, i sam fakt, że pomyślała o nim w tej chwili, podziałał na nią uspokajająco. Poświętują razem później. Strzepując śnieg z płaszcza, rozejrzała się za jakimś cichym miejscem, w którym mogłaby posiedzieć i pomyśleć. Miejsca, gdzie tak miło rozmawiała z komisarz Yarborough, były wolne, ale idąc w ich kierunku, zatrzymała się. Na jej drodze stała Tam Svejda. Była odwrócona plecami do Heat, złożyła notes i wymieniła uścisk dłoni z funkcjonariuszem Informacji Publicznej. Nikki ostro skręciła, aby dostać się do wind, zanim ta ją zauważy, ale było już za późno. – Detektyw Heat? Nikki Heat, proszę zaczekać. – Nikki zatrzymała się i odwróciła do dziennikarki. Funkcjonariusz Informacji Publicznej obrzucił ją pobieżnym spojrzeniem, minął i wsiadł do windy, na którą czekała. – Jak się pani podobał artykuł? – zapytała Tam, podchodząc do niej. – Tam, przykro mi, ale mam bardzo ważne spotkanie, na które nie mogę się spóźnić. – Nikki wcisnęła przycisk windy i dodała: – Nie chcę być niegrzeczna. – Po czym jeszcze dwukrotnie uderzyła w przycisk. – Proszę posłuchać, to nie będzie dla prasy. – Reporterka pokazała obie dłonie. – Widzi pani, nie mam długopisu. Pytam całkowicie prywatnie, jakie wrażenia? – Moja jedyna uwaga jest taka, że nie pomyślała pani o szkodach, które wyrządza pani tego rodzaju artykułem, zwłaszcza reputacji dobrego człowieka. Tam Svejda odpowiedziała jak dziecko, zupełnie jak gdyby nie słuchała: – Aha... Ale trafiło w sedno, prawda? Chodzi mi o to, że prosiłam panią o pomoc, ale pani odmówiła. – Nie zajmuję się tym – odrzekła Nikki. Drzwi windy otworzyły się i weszła do środka. – Ale ostatecznie wypadło równie dobrze, prawda? – Co wypadło? – Jamie, oczywiście. Nie mogła pani mówić, więc użyła pani Jamiego. Heat wyszła z windy, zanim drzwi się zatrzasnęły. – O czym pani mówi? Pani informatorem był Rook? – Heat zastanawiała się, czy użyto jej jako pionka w grze. Domyślała się, że to Hinesburg albo Gallagher lub obydwoje byli źródłem przecieku do prasy. – Dostała to pani od Rooka? – powiedziała z niedowierzaniem zarówno do siebie, jak i do reporterki. – Tak, Jamie przysłał mi nawet e-mailem swoje notatki. O, mój Boże, myślałam, że pani wie. – Nikki brakowało słów i tylko wpatrywała się w dziennikarkę. – Nikki Heat, jest pani naprawdę wspaniałym detektywem. Właśnie udało się pani sprawić, bym zdradziła moje źródło informacji. – Tam klepnęła się w czoło nasadą dłoni. – Niezły dziennikarz, co? _______ Rook. Musi porozmawiać z Rookiem. Ale nie teraz. Nie mogła. Jak tylko wyszła zza rogu na korytarz przed salą konferencyjną na dziesiątym piętrze, stojący tam mundurowy zwrócił się do niej: – Detektyw Heat? – Jestem – odrzekła, podchodząc. – Proszę wejść – powiedział – jeśli jest pani gotowa. Nikki nie mogła się czuć mniej gotowa. Traumatyczne wydarzenia tego tygodnia wystarczyły do wytrącenia jej z równowagi. Teraz na dokładkę doszła do tego ogłuszająca wiadomość, że to Rook był źródłem przecieku do artykułu Tam Svejdy. Kim ta reporterska laleczka była dla Rooka? Mając w głowie wirujące poszarpane fragmenty całości, które sprawiały, że chciała się odwrócić i uciec, Heat wzniosła swoją zaporę ogniową. Skupiła się na promocji czekającej na nią po drugiej stronie drzwi, a razem z nią, na szansie przejęcia władzy na Dwudziestym Posterunku i w końcu przejęcia kontroli nad sprawą Grafa i ruszenia z nią do przodu. Skinęła potakująco głową w stronę policjanta i odparła: – Gotowa.

_______ Nie czekał na nią żaden komitet promocyjny. Jedyną osobą w pokoju był Zach Hamner, który siedział na przeciwległym końcu stołu konferencyjnego i patrzył na nią, gdy wchodziła. Pozostałe piętnaście krzeseł w pokoju było pustych, ale sądząc po porozrzucanych serwetkach i porozstawianych krzesłach obrotowych, odbyło się tu niedawno duże spotkanie. Następnym znaczącym sygnałem, że coś jest nie tak, był nieodgadniony wyraz twarzy Młotka oraz to, że nie poprosił, aby usiadła. Zamiast tego splótł palce na stole i oznajmił: – Nikki Heat, jest pani niniejszym zwolniona ze służby aż do dalszych rozporządzeń. Kompletnie zaskoczona Nikki poczuła, jak się na nią wszystko wali. Zamrugała oczami i miała wrażenie, że za chwilę upadnie, że straci równowagę po takiej fali szoku. Gdy próbowała się opanować, przez boczne drzwi weszli do pokoju Lovell i DeLongpre, „faceci w czerni” z Wydziału Spraw Wewnętrznych, i czekali. – Proszę tym panom oddać odznakę i broń – oznajmił Hamner.

ROZDZIAŁ JEDENASTY

Kiedy Nikki w celu utrzymania równowagi oparła rękę o stojący przed nią dyrektorski fotel, ten zakołysał się na mechanizmie obrotowym i tylko zwiększył jej poczucie dezorientacji. Weszła tutaj pewnym krokiem, oczekując nadchodzącej promocji, a znalazła się na dryfującej tratwie. Doznając mdlącego uczucia huśtawki emocjonalnej, Heat wpadła w poślizg, zupełnie jak jeden z samochodów, które mijała, jadąc tutaj: bez przyczepności, walczący o zachowanie kontroli, pędzący w kierunku nieuchronnego zderzenia. Detektyw DeLongpre chciał dostać jej odznakę. Nikki siłą woli zmusiła się do odzyskania równowagi i stanęła wyprostowana. Następnie zastosowała się do polecenia. Partner DeLongpre’a z Wydziału Spraw Wewnętrznych, Lovell, stał po drugiej stronie z wyciągniętą ręką. Heat nawet na niego nie patrzyła. Wyciągnęła siga z kabury i podała go, rękojeścią do przodu, ale oczy miała utkwione w Zachu Hamnerze. – Zach, o co tu chodzi? – Dostałaś oficjalną naganę i jesteś zawieszona w wykonywaniu obowiązków służbowych. Jasne? Wszystkie skojarzenia przeleciały przez Nikki jednocześnie i poczuła, jak jej miękną kolana. – Nagana? Za co? – Przede wszystkim za pójście do mediów. Masz jakiś problem, rozmawiasz z nami. Nie wychodzisz z tym poza rodzinę. – Nie rozmawiałam z mediami. – Gówno prawda. Wczoraj napadłaś na mnie w związku z pogrzebem Montrose’a, a kiedy coś było nie po twojej myśli, zagroziłaś upublicznieniem. A następnie to. – Podniósł do góry egzemplarz Ledgera poznaczony komentarzami w czerwonym kolorze. – To egzemplarz komisarza. – Byłam wściekła. Straciłam panowanie nad sobą. – Nikki ściszyła głos, aby nadać mu racjonalności, której Hamner nie był świadkiem poprzedniego dnia. – Ale to była tylko czcza pogróżka. Nie powinnam była tego mówić. – Wtedy trzeba było myśleć. Pociągnęłaś ten departament w przepaść, skompromitowałaś się i zaprzepaściłaś szansę, która zdarza się raz w życiu. Myślisz, że teraz otrzymasz awans? Będziesz miała szczęście, jeśli dostaniesz pracę parkingowej. Jak, do diabła, można powierzyć ci dowodzenie, jeśli nie można ci ufać? – Zawiesił głos, aby w pełni to do niej dotarło, i mówił dalej: – To najważniejsze. Ambicja nie jest niczym złym, ale nigdy, przenigdy kosztem tego departamentu, ponieważ jedyna rzecz, która tu nie jest tolerowana, to nielojalność. Zdradziłaś nas. – Nie zrobiłam tego. – Ktoś zrobił. Masz pojęcie, na jakie problemy nas naraziłaś? Nikki uważnie się zastanowiła. Wskazywanie palcem na Rooka na pewno tu nie pomoże, sprawi jedynie, że przeciek wyda im się wyreżyserowany. Nawet Tam Svejda wysunęła przypuszczenie, że Heat używała Rooka jako alternatywnego kanału komunikacji. Młot dojdzie do tego samego wniosku, zanim Nikki dokończy zdanie. Powtórzyła więc zgodnie z prawdą: – To nie byłam ja. – Trzymaj się tego, Heat. Niech cię to pociesza, gdy będziesz siedzieć w domu. – Zach podniósł się do wyjścia. – Ale prowadzę śledztwo. – Już nie. – Po tych słowach Młot razem z dwoma mężczyznami z Wydziału Spraw Wewnętrznych opuścił pokój.

_______ Nikki była w stanie takiego oszołomienia, tak zagubiona we własnych myślach, że błądziła w śniegu tuż obok niebiesko-białego wozu Postracha. Harvey zawołał do niej z okna kierowcy, używając tytułu, który już do niej nie należał. Odwróciła się, chwiejąc na miękkich nogach, czując, jakby nie była w stanie nawet zdać testu na trzeźwość, i wsiadła do środka. – Ale gówno – stwierdził. Heat potrzebowała sekundy, aby zorientować się, że w ten sposób opisywał zamieć. – Nawet ty nie mogłabyś nic przez to widzieć. – Uruchomił wycieraczki. Zgarnęły na boki ciężkie, mokre zwały śniegu, które utknęły na przedniej szybie. Zanim przejechały po niej drugi raz, znowu przysypał ją śnieg. Pogoda stawała się zupełnie taka, jak życie Nikki. Wszystko leciało w dół na łeb, na szyję. Nikki chciała tam być, chciała wałęsać się w śniegu i po prostu zniknąć. – Dokąd jedziemy? – zapytał Postrach. – Wracamy do twojej ekipy? To niewinne pytanie uderzyło ją z całą mocą nowej rzeczywistości. Nikki Heat nie miała ekipy. Odwróciła głowę, udając, że wyciera parę z okna pasażera, tak by nie widział łez w jej oczach. – Do domu – odrzekła. – Na razie. _______ Gdy tylko Nikki otworzyła drzwi, Rook pospieszył na jej spotkanie, ślizgając się na skarpetkach. – Nie uwierzysz, czego się właśnie dowiedziałem. – Gdyby chwilę zaczekał, może by wyczuł, że coś jest nie tak, zobaczył, że stało się coś złego, zmieniłby ton, uniósł głowę i zapytał, co się stało. Zamiast tego Nikki zobaczyła tylko jego plecy. Rook wracał do laptopa stojącego na stole, wymachując pięściami w geście zwycięstwa i wołając: – Taaak! – Nikki weszła za nim do mieszkania, nie słysząc ani nawet nie czując własnych kroków. Miała wrażenie, że płynie albo – jeśli mogła tak powiedzieć – jest zawieszona. Rook, z nosem utkwionym w MacBooku Pro, tryskał energią. – To mi nie dawało spokoju. Pamiętałem, że słyszałem coś na temat Lancer Standard – Lancer Standard: Najemnicy do Gwiazd. – Odwrócił się do niej, aby się roześmiać, ale Heat zaskoczyła go, zatrzaskując pokrywę laptopa. – Dlaczego to zrobiłeś? – zapytała. Przyjrzał się, jej marszcząc czoło. – Nik? – Nie udawaj, że nie wiesz, o co chodzi. Tam Svejda mi powiedziała. Rook wyglądał na zbitego z tropu. – Tam? Rozmawiałaś z Tam? O czym? Nikki podeszła do blatu kuchennego i wróciła z egzemplarzem Ledgera w ręku. – O tym. O artykule, przez który jestem zawieszona, bo myślą, że to ja jestem źródłem przecieku. – O mój Boże – Rook skoczył na równe nogi – zawiesili cię? – Zrobił krok w jej kierunku. – Nie! – Nikki wyciągnęła przed siebie obie dłonie, aby go powstrzymać. Stanął w miejscu. – Po prostu... trzymaj się ode mnie z daleka. Umysł Rooka wykonał gigantyczną pracę. Kilka sekund zajęło mu poskładanie wszystkiego razem. Przez ten czas Nikki przeszła do kuchni. Pospieszył za nią, doganiając w momencie, gdy otwierała lodówkę. – Naprawdę sądzisz, że miałem z tym coś wspólnego? – Nie muszę sądzić. Powiedziano mi. Ta twoja podskakująca Czeszka mi powiedziała. – Nikki w dalszym ciągu trzymała w ręku gazetę i rzuciła nią w Rooka. Miał szybki refleks, więc ją złapał. – Tam? Tam ci powiedziała, że ja jestem źródłem? – Rook zdał sobie sprawę, że trzyma w rękach ubliżający mu egzemplarz Ledgera i rzucił go do drugiego pokoju. – Nigdy w życiu! – Świetnie. Teraz twierdzisz, że kłamię? – zapytała Heat. – Nie, nie, wierzę ci. Po prostu nie rozumiem, dlaczego tak powiedziała. – Czuł,

że wszystko wymyka mu się spod kontroli i dodał: – Nikki, posłuchaj. Ona nie dostała tego ode mnie. – Jasne. Jakbyś miał zamiar się teraz przyznać. – Jak możesz myśleć, że to byłem ja? Nikki sięgnęła ręką za butelkę sancerre i wyciągnęła wodę pellegrino. Był najwyższy czas, aby się uspokoić. – Przede wszystkim, przyjrzałam się tej prozie, o której twierdziłeś, że jest tak... Jak ty to nazwałeś? Brukowa? Wyczuwam tu kilka „rookizmów”. Nazwanie sprawy pogrzebu „problemem, który nie może być zagrzebany”. Co jeszcze? Aha! „Siniaki policji nowojorskiej”. – Daj spokój, ja... – Zamilkł i sprawiał wrażenie, jakby przełknął coś obrzydliwego. – To są twoje określenia. – Nikki odstawiła wodę i wyjęła wino. – W pewnym sensie, ale nigdy ich nie udostępniałem. To brzmi jak zbieg okoliczności. – To brzmi jak wykręt. Tam mówi, że przesłałeś jej notatki e-mailem. – Nie. Nie zrobiłem tego. – To co tak pisałeś w tajemnicy? – Nikki wskazała na jego laptop na stole jadalnym. – No dobrze, absolutna szczerość. Tak, robiłem notatki do artykułu, który zamierzam napisać o sprawie Montrose’a. – Co takiego? – Widzisz? Dlatego nic ci nie mówiłem. Nie byłem pewien, jak się będziesz z tym czuć po artykule, który napisałem o tobie. – Rook, to jest pokrętne. Ukrywałeś to przede mną, bo wiedziałeś cholernie dobrze, że będę temu przeciwna? – Nie... Tak. Ale miałem zamiar ci powiedzieć. W końcu. – Im więcej mówisz, tym bardziej się pogrążasz, Rook. – Słuchaj, jestem dziennikarzem śledczym i to jest legalna historia. – Którą podsunąłeś Tam Svejdzie, a przynajmniej ona tak twierdzi. – Nie. – Co jeszcze jej... wsunąłeś? – Och! Teraz widzę, co tu się dzieje – wykrzyknął Rook. – To zazdrość wystawia swój łeb. Nikki z hukiem odstawiła butelkę na kontuar. – Nie umniejszaj tego, przez co przechodzę, przyczepiając mi tanie łatki. – Przepraszam, przesadziłem. – Jak cholera! Teraz moja kolej. – Stłumione emocje z całego koszmarnego tygodnia znalazły swoje ujście. – Zabieraj swoje rzeczy i wynoś się stąd. – Nikki, ja... – Już! Rook zawahał się i odrzekł: – Myślałem, że mi ufasz. Ale Nikki z butelką w ręku już pobiegła do przedpokoju. Ostatnią rzeczą, jaką usłyszał Rook, był trzask zamka w drzwiach jej sypialni. _______ Następnego ranka, mimo iż wiedziała, że nie ma ku temu żadnego powodu, wstała o zwykłej porze, wzięła prysznic i ubrała się do pracy. Raley i Ochoa tymczasem zostawili jej wiadomość zawierającą między wierszami słowa otuchy. Wiedzieli o zawieszeniu Nikki w obowiązkach, jak wszyscy pozostali, więc nagrali jej tzw. pocztę Roacha. – Hej, pani detektyw czy... jak tam inaczej powinienem cię teraz tytułować – odezwał się Ochoa. Znajdujący się na drugiej linii Raley przerwał mu. – Hej, partnerze, a może by tak trochę

delikatności? Cześć, z tej strony Roach. Czy pozwalają ci na wygnaniu odbierać telefony? W każdym razie w zlewozmywaku na posterunku został twój brudny kubek. – Zgadza się – dorzucił Ochoa. – Jeśli ci się wydaje, że umyjemy go za ciebie, to się grubo mylisz, więc jeśli chcesz mieć ten kubek, to wiesz, co robić... Do zobaczyska? Nikki chciała oddzwonić, ale zamiast tego usiadła na poduszce przy oknie i obserwowała, jak ekipa służb oczyszczania miasta usuwa z ulicy śnieg, który napadał w nocy. To dało jakieś zajęcie. Siedziała i zastanawiała się, czy powinna może nakręcić telefonem komórkowym film wideo, przedstawiający błotnik odrywany przez pług śnieżny od zaparkowanego samochodu i potem wrzucić ten viral do sieci. To bez wątpienia pomogłoby jej odzyskać pracę – przemyt widea pokazującego kompromitację służb oczyszczania miasta. Samotność nie przyniosła Nikki spokoju. Oskarżenia Zacha Hamnera wymagały dokładnych przemyśleń. Nazwał ją nielojalną. Początkowo odrzuciła tę myśl, ale potem się zastanowiła, czy może tak było. Nie zrobiła nic nieuczciwego, ale obiektywna część jej osobowości – ta, która zrywała ją z łóżka w środku nocy, bo miała przeczucia i była skłonna do samooskarżeń – chciała drążyć tę ranę. Zrobiła to więc. Heat zapytała samą siebie, czy jej związek z Rookiem przyniósł innym jakąś szkodę. Miała nadzieję, że nie. No i była jeszcze ambicja. Młotek zrugał ją też za to i martwiła się, czy przypadkiem nie przekonanie, że ma pełne prawo do nowej rangi, ośmieliło ją do zagrożenia Zachowi upublicznieniem sprawy pogrzebu. Najbardziej gryzła ją jednak kwestia zaufania. Powiedział: „Nie możesz dowodzić, jeśli nie można ci ufać”. Nikki nie przejmowała się tym, co ten karaluch o niej myślał. To, co ją dręczyło, to był jej odbiór własnej osoby. Czy wystarczająco ufa samej sobie, aby móc dowodzić? Dzwonek telefonu przywołał ją do rzeczywistości. Rozmówca dzwonił z Kwatery Głównej Policji. Nikki tak szybko chciała wcisnąć zielony guzik, że aparat wyślizgnął się jej z ręki, ale złapała go, zanim upadł na podłogę. – Halo? Kto mówi? – Nikki, tu Phyllis Yarborough. Mam nadzieję, że nie przeszkadza ci, że dzwonię na twój prywatny numer. – Tak naprawdę to jedyny sposób, aby dzisiaj się ze mną skontaktować. – Heat próbowała nadać temu lekki ton, aby nie robić z tego żadnej afery. Tak jakby niczym się nie przejmowała. – Słyszałam – odparła zastępczyni komisarza. – I powiem ci otwarcie, że to jest do dupy. Nikki się roześmiała, i nawet jeśli ta rozmowa nie była ułaskawieniem, na które miała nadzieję, sprawiła jej radość. – Nie będę temu zaprzeczać. – Chcę po prostu, byś wiedziała, jeśli nie byłaś tego świadoma, że ta decyzja nie była jednomyślna. Jedna osoba była przeciwna i właśnie z nią rozmawiasz. – Och... Nie miałam o tym pojęcia. Ale dziękuję bardzo. To dla mnie wiele znaczy. – Muszę powiedzieć, że tak czy inaczej, nie jestem fanką Młotka – i tym razem zasłużył na swoje przezwisko. To on zwołał spotkanie, on dolewał oliwy do ognia, on naciskał na sankcje wobec ciebie i miał na tym punkcie obsesję. – Yarborough zamilkła i Nikki domyśliła się, że teraz jej kolej coś powiedzieć. – Muszę przyznać, że rozumiem, dlaczego Zach odebrał jako afront sposób, w jaki na niego napadłam w sprawie pogrzebu kapitana. – Nie no, chłopak musi dorosnąć. Coś ci powiem, Nikki. Ja nie tylko nie wierzę, że informacje wyciekły od ciebie. Jestem święcie przekonana, że to czysta polityka. Zach i jego sitwa gnid nie mieli nic przeciwko, gdy chciałam zdobyć cię do mojej drużyny w Centrum Zbrodni, ale wszystko się zmieniło po śmierci kapitana Montrose’a. – Ściszyła głos i dodała: – Przykro mi z tego powodu, tak przy okazji, wiem że dla ciebie to duża strata. – Dziękuję. – Wzrosła ciekawość Nikki. – Dlaczego przypuszczasz, że po śmierci

kapitana wszystko się zmieniło? – Ponieważ jeśli moja kandydatka – mam tu ciebie na myśli, moja droga – dostanie awans i zastąpi Montrose’a, to ich władza osłabnie. Popatrz sama, kogo oni tam wsadzili. Floyda Golarza[37]. Oni nie chcą dowódcy posterunku, tylko marionetki. – Doceniam, że wstawiłaś się za mną. – Biorąc pod uwagę rezultaty, nie wydaje mi się, że wyświadczyłam ci jakąkolwiek przysługę. – Myślę, że praca gliniarza na ulicy jest bezpieczniejsza od pracy w centrali – stwierdziła Nikki. – To polityka. To jest brudna gra. – I taka, w której nie chcę brać udziału, dziękuję bardzo – odrzekła Heat. – Nie dlatego składałam przysięgę. – W rzeczy samej, w tej sprawie właśnie dzwonię – powiedziała zastępczyni komisarza. – Jako że wbijanie ludziom noża w plecy nie jest twoim ulubionym sportem, chciałam, abyś wiedziała – będę miała na ciebie oko. Nie mogę obiecać, że nie będzie więcej żadnych niemiłych niespodzianek, ale może uda mi się je zażegnać, a przynajmniej będę mogła cię ostrzec. – Och, to bardzo uprzejme z twojej strony. – Zasługujesz na to. Co więc zamierzasz robić? Oglądać telenowele? Czy zająć się scrapbookingiem? – Odpowiedzią Nikki było milczenie, ale Yarborough mówiła dalej: – Oczywiście, że nie. Ty jesteś Nikki Heat. Słuchaj, rób to, co musisz zrobić. Ale jeśli będziesz czegoś potrzebowała, czegokolwiek, dzwoń do mnie bez wahania. – Tak zrobię – odrzekła Heat. – I... Phyllis? Dzięki. _______ Jakąś godzinę później zniecierpliwiona zesłaniem na wygnanie we własnym mieszkaniu, niezdolna uciec od dokuczliwych myśli podczas oglądania telewizji śniadaniowej, Nikki w końcu się zebrała. Jednak samo przygotowywanie do wyjścia z domu stało się konfrontacją z jej kiepskim położeniem: kiedy odruchowo sięgnęła do kabury i okazało się, że jest pusta, Heat wymamrotała pod nosem przekleństwo. Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów musiała wyjść z domu nieuzbrojona. Najlepszym sposobem na chodzenie po Manhattanie podczas opadów śniegu jest obranie drogi pod ziemią. Nikki, jak to miała w zwyczaju, wsiadła w pociąg linii numer 6 na South Park Avenue i przejechała nim do Bleecker, aby przesiąść się w jadącą na północ linię B. Czekając na metro, odbyła rytuał każdego stojącego na peronie pasażera, polegający na wychylaniu się co sześć sekund z krawędzi i gapieniu w ciemny tunel w poszukiwaniu błysku zbliżających się świateł odbitych na torach. Nie powodowało to w żadnym wypadku, że pociągi przyjeżdżały szybciej, ale przynajmniej dawało jakieś zajęcie inne niż wypatrywanie szczurów przemykających po zarośniętym brudem tunelu. Nikki poszukała świateł pociągu, przeprowadziła kontrolę obecności szczurów, sprawdziła też peron. Tego ranka nie było na dole żadnego zaparkowanego radiowozu – Postrach nie czekał na nią, aby zasalutować jej dwoma palcami albo przynieść kawę. Odebrali jej odznakę, zabrali też ochronę. Heat nie zaobserwowała żadnego zagrożenia, wsiadła do pociągu na przejażdżkę do Dwudziestego Posterunku i nawet udało jej się trochę zrelaksować. Wewnętrzne demony wsiadły jednak razem z nią i wepchnęły się na miejsce obok. Nikki zawsze była zdolna do trzeźwego osądu sytuacji i nie sprawiało jej problemu zwolnienie tempa. Nawet gdy była pod obstrzałem, potrafiła wszystko kontrolować, ale teraz nie mogła otrząsnąć się z myślenia o tym, jak całe jej życie w ułamku sekundy wywróciło się do góry nogami. Co tu się do diabła działo? Heat była dumna ze swojego sceptycyzmu i nieulegania paranoi, ale tym

razem poważnie wierzyła, że jest wrabiana. Ale dlaczego? I przez kogo? Bolało ją, że kilkaset słów w kiepskiej gazecie sprawiło, że została wykopana. Ten cholerny artykuł! I Rook. To była jej największa zgryzota. Zainwestowała w tego faceta. Czekała na niego. Czuła do niego coś, co wyszło daleko poza sypialnię... albo gdziekolwiek, gdzie trafili. Nikki nie oddawała się zbyt łatwo żadnemu mężczyźnie. Zdrada Rooka była jedną z przyczyn tej zasady. Heat zastanowiła się nad swoją odpowiedzią na egzaminach ustnych na pytanie o jej największą słabość. Musiała przyznać, że jej odpowiedź nie była szczera. Tak, identyfikowała się w stu procentach z pracą, ale jej największą słabością nie było nadmierne poświęcanie się karierze zawodowej. To była jej obawa przed byciem bezbronną. Tak nieuzbrojoną – w sensie dosłownym – emocjonalnie w swoim związku z Rookiem. To był ten strzał, który przeszył jej duszę na wylot. _______ Co, u licha, robiła z powrotem na sali odpraw? To nie inni zadawali jej to pytanie. Nikki Heat pytała samą siebie. Kiedy włożyła płaszcz i wybrała drogę nieodśnieżonym chodnikiem do stacji metra, stwierdziła, że potrzebuje paru rzeczy ze swojego biurka. Nie wiedziała, jak długo może potrwać jej zawieszenie – ani czy nie będzie już na stałe – i chciała pewne materiały mieć w domu. Do momentu, gdy weszła na schody z pociągu linii B pod Amerykańskim Muzeum Historii Naturalnej i brnęła w kierunku Columbus Avenue, przekonywała samą siebie, że musi wejść z godnością do pokoju ekipy. No i ten brudny kubek, na który zwrócili jej uwagę Raley i Ochoa... Ale prawda była taka, że detektyw Heat łaknęła informacji. To, czego się dowiedziała, jedynie pogłębiło jej podejrzenia w kwestii odsunięcia od służby. Raley i Ochoa z miejsca zaciągnęli ją w ustronne miejsce. – Co, do cholery, jest grane? – spytał Ochoa. – Właśnie, co ty wyprawiasz, że dajesz się zawiesić? – dodał Raley. – Fatalny moment! – Nie, abyśmy się tobą przejmowali – rzekł jego partner – ale śledztwo w sprawie Grafa jest wywrócone do góry nogami. – Muszę w ogóle pytać dlaczego? – Nikki wiedziała to ze spotkania z poprzedniego dnia. – Przez Człowieka ze stali – odrzekł Ochoa. Heat mogła się założyć, że nadali taki przydomek kapitanowi Ironsowi. Mogła się też założyć, że nie oni pierwsi. – Ściąga wszystkie siły do sprawy śmierci bezdomnego, nawet jeśli okaże się, że to przypadkowe przedawkowanie. – Praktycznie rzecz biorąc, śledztwo utknęło w martwym punkcie. – Raley skinął głową w stronę białej tablicy z informacjami na temat sprawy wielebnego Grafa. Tablica zwisała niedbale na stojaku, byle jak starta, z prawie niewidocznymi już smugami kolorowych markerów Nikki, przypominającymi dawny cel. – To nawet wygodne – stwierdziła Heat. Ochoa zachichotał. – Wiesz, jak zawsze nabijamy się z Rooka i jego wziętych z kosmosu teorii spiskowych? – Heat przytaknęła, maskując ból na dźwięk tego nazwiska. – Nic nie równa się z tym, co Rales i ja myślimy na ten temat. – Jakieś sugestie? – zapytała Heat. – Tylko jedna – odrzekł Raley. – Daj nam znać podczas wolnego, czego potrzebujesz. – Podczas „wolnego” – zawtórował mu Ochoa, biorąc to słowo w cudzysłów. _______ Jedyną satysfakcją, jaką odniosła z tych zniechęcających nowin o odłożeniu na półkę sprawy Grafa, było to, że Sharon Hinesburg dostała polecenie od kapitana Ironsa, aby udawać

bezdomną i musiała spędzić noc w tunelu dla pieszych w parku Riverside. – „Oby padał śnieg” – pomyślała Nikki. Pod wpływem kaprysu – tak, kaprysu, tak sobie powiedziała – Heat zalogowała się do swojego komputera, aby wydrukować PDF na temat zabójstwa Huddlestona, sprawy, którą w 2004 roku prowadził detektyw Montrose. Nie do wiary. Jej hasło nie działało. Odmowa dostępu. Nikki zadzwoniła po pomoc do działu IT. Po krótkim milczeniu technik przeprosił i poinformował, że w związku z jej zmienioną klasyfikacją nie ma chwilowo autoryzacji i nie może korzystać z serwera Departamentu Policji Nowojorskiej. Po odłożeniu słuchawki na widełki Heat zdała sobie sprawę, jak bardzo się myliła. Była w błędzie, myśląc, że nie może się czuć bardziej wstrząśniętą i osamotnioną. Wychodząc na Osiemdziesiątą Drugą Zachodnią, odwróciła się, aby stawić czoło lodowatemu wiatrowi przelatującemu z jednego końca miasta, od rzeki Hudson, na drugi. Wiedziała jednak, że nieważne, jak długo stałaby tam, nigdy nie stanie się wystarczająco zimno, aby przestała cokolwiek czuć. Powlokła się tyłem do śnieżycy w stronę metra, aby pojechać do domu. – Proszę pani, proszę pani! – To były ostatnie słowa, jakie Nikki usłyszała przed zderzeniem na Columbus Avenue. Odwróciła się w stronę tego głosu na ułamek sekundy, zanim dostawca jadący na rowerze wpadł na nią i ją przewrócił. Wylądowali zresztą oboje – splątani – ręce, nogi i rower, a wokół nich leżały porwane kartonowe opakowania dań na wynos, brokuły i sos ostrygowy, rozmazane pierożki wonton i nóżka kaczki. – No i szlag trafił moje zamówienie – stwierdził dostawca. Cały czas leżąc na ziemi z policzkiem na kierownicy roweru, Nikki uniosła głowę znad kratki ściekowej i powiedziała: – Jechałeś tym pasem pod prąd. – Wal się, paniusiu – odparował dostawca, wyrwał rower spod Nikki i odjechał, zostawiając ją i zdemolowane zamówienie na przejściu dla pieszych. Przez ułamek sekundy, gdy Nikki patrzyła na płat brudnego śniegu zmieszanego z piaskiem pod swoją twarzą, czerwony od krwi, przeleciała jej przez głowę myśl, czy ktokolwiek, kto zabił Montrose’a, również wysłał szalonego dostawcę na rowerze. Teorie spiskowe wpędzają człowieka do takiej matni, że zatrzymuje się, rozgląda wokoło i nie wie, komu może zaufać. _______ Kiedy Rook otworzył drzwi, jego spojrzenie wyrażało szok zmieszany z czujnością. Najpierw zareagował na widok jej twarzy, na której smugi zaschniętej krwi rozpełzły się jak macki z miejsca na głowie, do którego Nikki przyciskała zmiętą chusteczkę. Następnie, nauczony doświadczeniem, wyjrzał na korytarz, aby sprawdzić, czy nikt nie ucieka. – Nikki, rany boskie, co się stało?! Szybkim krokiem przeszła obok niego i weszła do kuchni. Zamknął drzwi i podszedł do niej. Nikki uniosła rękę do góry. – Zamknij się i nic nie mów. Rook otworzył usta i zamknął je natychmiast. – Jestem świetną policjantką. Byłam na prostej drodze, aby przeskoczyć stopień porucznika i dostać awans na kapitana. Miałam dowodzić posterunkiem i, jako glina, doskonale rozumiem taką rzecz jak motyw. Kiedy zastanawiam się, jaki miałbyś interes w tym, aby ujawnić Czeszce informacje, nie znajduję absolutnie nic. To nie ma żadnego logicznego wytłumaczenia. Dlaczego miałbyś dać notatki do historii, która należy wyłącznie do ciebie, komuś innemu? W zamian za seks? Proszę. Widzę wyraźnie, że Tam jest zbyt wymagająca, aby być dobra w łóżku. – Rook chciał coś powiedzieć, ale mu przerwała: – Zamknij się. Bez motywu po prostu nie mam pojęcia, dlaczego do diabła miałbyś zrobić coś takiego. Postanowiłam więc ci uwierzyć.

Nie tylko chcę, muszę to zrobić. Ponieważ cokolwiek się teraz dzieje w tej sprawie, zostało skierowane na nowe tory i nie mam nikogo oprócz ciebie, komu mogłabym zaufać. Wszystko się wali. Wyrzucono mnie i sprawa morderstwa, w której poruszyłam niebo i ziemię, aby pchnąć naprzód śledztwo, wylądowała w koszu na śmieci, bo nieudolny gryzipiórek, którym zastąpili kapitana Montrose’a, prezentuje poziom inspektora Clouseau. Nic nie mów. – No i... gdy tak leżałam kilkanaście minut temu na Columbus, dygocząc z zimna, zakrwawiona, zwalona z nóg przez jadącego na rowerze pod prąd i nieskłonnego nawet przeprosić za to dostawcę, przeanalizowałam moje życie, które sięgnęło dna, i pomyślałam sobie: „Nikki Heat, czy masz zamiar tak tutaj leżeć?”. Chociaż przesiadywanie w Starbucks podczas przymusowego urlopu i granie w Angry Birds czy czekanie, aż zadzwonią z centrali i przeproszą, jest bardzo kuszące, to po prostu nie wchodzi w rachubę. Jestem zbyt uparta i za bardzo osobiście zaangażowałam się w tę sprawę, aby pozwolić jej tak po prostu umrzeć. Ale – drobny szczegół techniczny – nie jestem w aktywnej służbie policji nowojorskiej. Nie mam broni, nie mam odznaki, nie mam dostępu do informacji, nie mam ekipy. Aha, i jacyś ludzie chcą mnie zabić. Czego więc potrzebuję? Pomocy. Potrzebny mi jest partner, bym mogła pchnąć to śledztwo do przodu. Potrzebuję kogoś z doświadczeniem, z jajami, z doskonałymi umiejętnościami dochodzeniowymi, kto wie, jak schodzić mi z drogi i nie boi się działać w dziwnych godzinach. Dlatego jestem tutaj, w twojej kuchni, krwawiąc na twoje płytki podłogowe robione na zamówienie. No dobrze, teraz możesz się odezwać. Co na to powiesz? Rook nie odpowiedział. Zamiast tego odwrócił ją delikatnie, aby spojrzała nad blatem do dużego pokoju. Dostrzegła tam białą tablicę, jak na ich posterunku, którą Rook skopiował u siebie w apartamencie. Nie było na niej wszystkiego – na przykład zdjęć – ale główne elementy umieszczono, gdzie trzeba: oś czasu, nazwiska ofiar i podejrzanych, najważniejsze informacje do zbadania. Informacje wymagały uaktualnienia, ale podstawa była w porządku. Heat odwróciła się z powrotem do Rooka i zapytała: – No i co? Jesteś zainteresowany czy nie?

ROZDZIAŁ DWUNASTY Nikki siedziała na zamkniętym sedesie w łazience Rooka, który nachylił się nad nią, ostrożnie odgarniając na boki kosmyki jej włosów, aby zbadać ranę. Heat wpatrywała się w lustrze w swoją twarz, na której zakrzepła krew, i powiedziała: – To wygląda dużo gorzej niż jest w rzeczywistości. – Och, gdybym tylko dostawał centa za każdym razem, kiedy mówiłem to w moim życiu. – Komu, Rook? Niczego niepodejrzewającym dziewczynom, które przyłapały cię w barze z kimś innym? – Rzucasz cień na mój honor swoimi żałosnymi przypuszczeniami. – I dodał: – Zazwyczaj to była sypialnia. – Odwrócił się do lustra, tak by Nikki mogła zobaczyć jego dumną minę. – O rany, tęsknię do szkolnych czasów. – Podszedł do blatu kuchennego i wziął naczynie z przygotowaną wcześniej ciepłą wodą z mydłem. – I co pan sądzi, doktorze? Obejdzie się bez szycia czy nie? Rook zwilżył wacik w roztworze i delikatnie przemył jej skórę głowy. – Na szczęście to się mieści w kategorii otarcia, a nie rozcięcia, więc obejdzie się bez szycia. Chociaż, kiedy byłaś ostatnio szczepiona przeciwko tężcowi? – Niedawno – odrzekła. – Tuż po tym, jak ten seryjny zabójca pracował nade mną narzędziami dentystycznymi w twojej jadalni. – Mamy wspomnienia, co, Nikki? Dwadzieścia minut później odświeżona prysznicem i ubrana w czystą bluzkę i dżinsy, które wisiały u niego w szafie, Heat pojawiła się przy stole kuchennym. – Transformacja skończona – oznajmiła. Rook przesunął w jej stronę podwójne espresso. – Nie żartowałaś. Gdy cię powalają na ziemię, ty znowu wstajesz. – No popatrz! _______ – Czy mogę powiedzieć, że dobrze zacząłeś? – zawołała Nikki, rzucając pobieżnie okiem na białą tablicę. Rook wyszedł z przedpokoju z plastikową skrzynką na mleko, w której były artykuły biurowe i aluminiowy stojak do trzymania gigantycznego ekranu prezentacyjnego, który tkwił teraz na fotelu dla gości, czekając na zaproszenie do imprezy. – Większość spraw, na których musimy się skupić, jest tutaj. – Dobre notatki są przyjacielem pisarza – odrzekł. – Jestem pewien, że nie jest tak szczegółowa jak biała tablica Nikki Heat. To jest raczej wersja uzupełniająca tamtej. Nazywam ją białą tablicą B. – To jest nawet więcej niż teraz mają na posterunku. – Powiedziała Rookowi o kapitanie Ironsie i o tym, jak jego brak kompetencji zepsuł więcej niż wszystkie kłody, jakie rzucał jej pod nogi Montrose. W rezultacie śledztwo w sprawie zabójstwa księdza zostało zawieszone. – Zasadniczo to my teraz jesteśmy sprawą Grafa. – Sprawmy więc, aby to się liczyło – odrzekł Rook. Spędzili następną godzinę, uaktualniając stare informacje nowymi tropami i nazwiskami ludzi, którymi należało się zainteresować. Rook na bieżąco wprowadzał zmiany na tablicy: dzielił sekcje do każdego dużego wątku śledztwa, zmieniał oś czasu, aby dodać nowo odkryte elementy. Nikki sporządziła karty indeksowe na tekturkach 10 × 15 cm ze skrzynki z materiałami biurowymi, uzupełniła szczegóły i wpisała nierozwiązane kwestie – wszystko odpowiednio do kategorii, które Rook wyrysował na tablicy. Jakiekolwiek zakłócenia, które wywołały chaos

w ich stosunkach, odeszły teraz w niebyt, ustępując miejsca skupieniu na zadaniu do wykonania. Ci dwoje od samego początku i bez zbędnych ceremonii weszli w skuteczny rytm pracy. Na koniec, gdy tablica była już uzupełniona, a karty ponumerowane i wypełnione, cofnęli się, aby podziwiać swoje dzieło. – Tworzymy całkiem niezłą ekipę – stwierdziła Heat. – Najlepszą – zgodził się z nią Rook. – Rozumiemy się bez słów. – Nie bądź pan taki chojrak, panie pisarzu, teraz będzie trudniej. W żaden sposób nie damy rady sprawdzić każdego tropu i każdej osoby przy tak ograniczonych możliwościach i liczbie osób. – Nie ma problemu – odrzekł Rook. – Wybierzmy jednego i idźmy go aresztować. To zawęzi pole działania. Albo – jeszcze lepiej – użyjmy metody Kadafiego i aresztujmy wszystkich. – Dochodzimy do punktu, o którym my – mam tu na myśli głównie ciebie – musimy pamiętać. Ja nie mogę nikogo aresztować. Pamiętasz, że nie mam odznaki ani broni? Rook przemyślał to i odparł: – Nie potrzebujemy żadnych cholernych odznak. A jeśli chodzi o broń, co tam dla ciebie banda morderców, kiedy masz pod ręką sopel lodu? Nikki wyciągnęła ołówek w jego stronę, czubkiem do przodu. – Mądrze by było z twojej strony o tym pamiętać. – Odnotowane. – Biorąc pod uwagę, że tylko dwa konie ciągną ten wózek, musimy wyznaczyć priorytety. – Poprawiła tablicę na stojaku i zdarła okładkę, odsłaniając czystą kartę. – Tak widzę główne cele. – Heat zdjęła nasadkę z markera i drukowanymi literami wypisała najważniejsze nazwiska, uzasadniając Rookowi każdy wybór: – Sergio Torres... Jeśli nie on zamordował Grafa, to jest w jakiś sposób powiązany z zabójcą – ma zbyt duże umiejętności jak na swoją przestępczą kartotekę; Lawrence Hays... Nie tylko miał środki i motyw, ale groził wielebnemu Grafowi. Czym byłeś wczoraj tak podekscytowany? Chciałeś mi powiedzieć o Lancer Standard, zanim urwałam ci głowę? – Pamiętałem, że słyszałem coś brzydkiego na temat grupy Haysa, więc skontaktowałem się wczoraj z moim źródłem informacji w Hadze. Pomogło mi przy pisaniu artykułu o Slobodanie Miloševiciu: atak serca – w cudzysłowie – tuż przed ogłoszeniem wyroku. Trafiony zatopiony. Sprawdź sama. – Wskazał na monitor laptopa i zacytował: „Międzynarodowa grupa obrony praw człowieka wystosowała oskarżenie mające spowodować postawienie przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości organizacji Lancer Standard pod zarzutem znęcania się nad ludnością w Iraku i w Afganistanie, łącznie ze stosowaniem poniżenia seksualnego, waterboardingu i... uwaga, uwaga: tortur z użyciem przezskórnego elektrycznego stymulatora nerwowego”. – Podniósł na nią wzrok i dodał: – A gdzie to słyszeliśmy wcześniej, panie i panowie? – Nieźle – przyznała Nikki. – Zdecydowanie zdobywa to moje zainteresowanie. – Heat kontynuowała swoją listę najważniejszych nazwisk: – Horst Müller, nasz niemiecki tancerz, groził Grafowi i z jakiegoś powodu oberwał kulkę. Nawet jeśli była przeznaczona dla mnie, chcę wiedzieć, dlaczego uciekał; Alejandro Martínez... to jego brudne pieniądze z handlu narkotykami były ukryte na plebanii. Chcę wiedzieć, dlaczego. Justicia a Guarda... bojownicy z brutalnym rodowodem rewolucyjnym – nie zapominajmy, że wielebny Graf był jako ostatni widziany w ich towarzystwie. Emma... nie wiem, kim jest Emma – nigdy nie miałam szansy się dowiedzieć – ale Graf miał wyczyszczony folder z jej imieniem, czyli Emma trafia na moją listę. Wytatuowany mężczyzna... niezidentyfikowany człowiek widziany w kamerze bezpieczeństwa z jedną ze współlokatorek dominy – luźny wątek, którego nie mogę odpuścić. Kapitan Montrose... no

dobra, na niego trzeba spojrzeć z dwóch stron. Po pierwsze, jego podejrzane zachowanie przed śmiercią wiąże się z Grafem. Co zamierzał i dlaczego? Po drugie, jego tak zwane samobójstwo. Nie kupuję tego. – Zatkała marker i cofnęła się sprzed stojaka. – I to ma być zawężanie pola działania? – spytał Rook. – Hej, nie wiesz nawet, ile tutaj nie umieściłam. Na przykład, poza fizycznymi dowodami sprawdzanymi przez techników śledczych, ciekawa jestem bardzo tych dwóch skarpetek nie do pary z plebanii: recepty z szafki na leki Grafa i tego, jakie znaczenie ma zaginiony medalik ze świętym Krzysztofem? – Napisała na tablicy „lek na receptę” i „św. Krzysztof”, a następnie klepnęła się w czoło nasadką markera. – No to mamy dużo na początek – stwierdził Rook. – Niezła robota. – Twoja też. – Nikki nie mogła się powstrzymać, aby nie dorzucić lekkiego docinka: – Przy okazji, Rook, nie znajdę nic z tego w gazetach, co? – Hej... – Daj spokój, uszy do góry, żartuję. – Rook popatrzył na nią nieufnie. – No dobrze – przyznała – połowicznie żartuję. – Rook rozważał to przez chwilę, po czym wziął ze stołka barowego jej płaszcz. – Wyrzucasz mnie? Ale zaraz po tym wziął również swój. – Nie, oboje wychodzimy. – Dokąd? – spytała Nikki. – Naprawić tę połowę, która nie żartuje. _______ Jadąc windą na górę do śródmiejskich biur Ledgera, Heat przekonywała Rooka, że ta wycieczka jest niepotrzebna. – Pogódź się z żartem i puść go mimo uszu. Powiedziałam, że ci ufam. – Przykro mi. Widzę wyraźnie, że wciąż mi nie wierzysz. A ja chcę jednego i drugiego. Zaufania i wiary. I pokoju. Nikki potrząsnęła głową. – Pulitzer, co? Za pisanie? Winda wypuściła ich na szóstym piętrze, w siedzibie sekcji miejskiej – otwartym morzu boksów, wypełnionych mężczyznami i kobietami stukającymi w klawiatury komputerów albo mówiącymi do zestawu słuchawkowego lub jedno i drugie jednocześnie. Pomijając fakt, że przestrzeń miała rozmiar połowy kwartału miasta, wrzawa, która tu panowała, przypomniała Nikki salę odpraw na Dwudziestym Posterunku. Tam Svejda zerkała ze swojego boksu na dalekim końcu pomieszczenia i jak tylko ich zobaczyła, zamachała obiema rękami nad głową. Kiedy doszli do jej narożnika, ściągnęła z głowy słuchawki, zawołała śpiewnie: „Czeeeeść!” i rzuciła się Rookowi na szyję w powitalnym uścisku. Nikki patrzyła zarówno z przyjemnością, jak i z niechęcią, jak podskakująca Czeszka wyrzuca do tyłu prawy obcas, zupełnie jak robią to gwiazdki telewizyjne witające prowadzących wieczorne programy typu talk-show. Heat wystarczył zwykły uścisk dłoni, chociaż promienny uśmiech, którym Tam w tym samym czasie obdarzyła Rooka, rozpraszał ją. – Bardzo się ucieszyłam, gdy powiedzieliście, że przyjdziecie oboje. O co chodzi? Powiedzcie, proszę, że macie dla mnie więcej poufnych informacji. – W rzeczy samej, chodzi nam o te inne poufne informacje – odrzekł Rook. –Nikki... to znaczy detektyw Heat mówi, że powiedziałaś jej, iż dostałaś je ode mnie. – Zgadza się – potwierdziła Tam. Nikki uniosła pytająco brwi, odwróciła się i zlustrowała zatłoczony boks redakcji informacyjnej, a Rook sprawiał wrażenie zakłopotanego. – No cóż, trudno mi to sobie wyobrazić – powiedział. – Jako że nigdy o niczym takim nie rozmawialiśmy. Kiedy zapytałaś

mnie o to któregoś dnia przez telefon, czy nie zaznaczyłem wyraźnie, że nie mogę ci pomóc? – To prawda... – odrzekła z wahaniem reporterka z powrotem ściągając na siebie uwagę Nikki. – W takim razie jak możesz mówić, że to byłem ja? – odparł Rook. – Ja – mruknęła Heat pod nosem do pisarza. – To proste. – Tam usiadła i odwróciła się do swojego komputera. Po kilku uderzeniach w klawiaturę jej drukarka zaczęła wypluwać kartki papieru. Podała pierwszą z nich Rookowi. – Widzisz? To jest e-mail, który mi przysłałeś. Heat przysunęła się bliżej Rooka i czytali jednocześnie. Był to jego e-mail zaadresowany do Tam. W linijce tematu zostało napisane: „Dwudziesty Posterunek, poufne”. Zaraz po tym następowała gęsto zapisana strona notatek, szczegółowo opisujących kłopotliwe śledztwo w sprawie morderstwa Grafa oraz kontrowersje wokół osoby kapitana Montrose’a. Tam podała Rookowi jeszcze trzy wydrukowane strony. Przebiegł je wzrokiem – ostatnie akapity dotyczyły konfliktu związanego z pogrzebem Montrose’a. Rook odsunął kartki od siebie i poczuł na sobie wzrok Nikki. – To wygląda dużo gorzej niż jest w rzeczywistości – powiedział. – Zakład? Myślę, że się mylisz – odparła Heat. _______ Gdy wrócili do Tribeca, Magoo już czekał w przedsionku loftu Rooka. Komputerowy guru dziennikarza był w wieku zbliżonym do studenckiego, miał figurę gruszki, niecałe metr sześćdziesiąt wzrostu i jedną z tych rzadkich kręconych bródek oraz obietnicę wąsów, co sprawiło, że Nikki pomyślała sobie: „Czym tu się przejmować?”. Jego blada szczera twarz była zdominowana przez okulary w czarnych oprawkach z grubymi szkłami, które wyeliminowały jakiekolwiek wątpliwości, w jaki sposób Don Revert zyskał przydomek Pan Magoo. Pytaniem, które zostawało bez odpowiedzi, było: dlaczego zatrzymał to przezwisko. – Nie traciłeś czasu – stwierdził z zadowoleniem Rook, gdy jego konsultant z trzaskiem otworzył twardą pokrywę walizki na kółkach wypełnionej sprzętem i zaczął rozstawiać na biurku swój sklepik. – Puściłeś w niebo sygnał świetlny Batmana, więc musiałem odpowiedzieć. – Magoo wyciągnął kable i sprzęt diagnostyczny – małe czarne pudełka z licznikami – i ustawił je obok laptopa Rooka. Gdy kalibrował liczniki, podnosił od czasu do czasu wzrok na Heat i obdarzał ją przelotnymi spojrzeniami oczu powiększonych przez grube szkła do gigantycznych rozmiarów. – Ładna walizka – rzuciła Nikki, nie wiedząc, co innego powiedzieć. – O, tak. Marki Pelikan. Oczywiście dostałem ją z piankową wkładką pod pokrywę i wyściełanymi przegródkami. Jak widzicie, mogę równie dobrze używać akcesoriów Velcro, aby dowolnie ją skonfigurować do każdego bagażu. – Nikki była pewna, że to była gra wstępna. Rook wyjaśnił swojemu osobistemu maniakowi komputerowemu sprawę e-maila, który otrzymała od niego Tam Svejda, i pokazał mu wydruk. – Rzecz w tym, że ja go nigdy nie wysłałem. – Powiedział to, aby poinformować Magoo i przypomnieć o tym Heat. – Taaak – odrzekł Magoo. – Chodźcie zobaczyć. Rook i Nikki obeszli go z obu stron, ale ekran laptopa Rooka był wypełniony groźnym ciągiem kodu i komend, które żadnemu z nich nic nie mówiły. – Będziesz musiał nam to wytłumaczyć czystą angielszczyzną, przyjacielu – stwierdził Rook. – W porządku, co powiesz na „Gościu, wzięto cię w posiadanie”. Czy to wystarczająco zrozumiałe? – Zaczynam rozumieć. – No dobra, powiem to jak laikowi. Znacie te reklamy usług w telewizji i radiu, które pozwalają na subskrypcję zdalnego dostępu do komputera?

– Jasne – odrzekła Nikki – płaci się abonament i konfigurują ustawienia, tak że ma się dostęp do służbowego komputera z każdego miejsca na świecie. Dobre zwłaszcza dla podróżujących biznesmenów. Łączysz się z laptopa w pokoju hotelowym w Cedar Rapids Holiday Inn, a możesz pracować i transferować pliki z komputera w Nowym Jorku albo Los Angeles. O to chodzi? – Właśnie tak. Zasadniczo jest to konto dostępowe, które pozwala, aby zdalny komputer, który wyznaczysz, robił dokładnie to, co twój inny komputer mu każe. – Magoo odwrócił się od Heat do Rooka. – Ktoś się włamał do twojego laptopa i zainstalował własne konto zdalnego dostępu. – Zostałem zhakowany? – Rook wyprostował się i szeroko uśmiechnął do Nikki. – To cudownie! To znaczy, nie tak dobrze dla komputera, ale... O rany, wspaniałe wieści! Ale też fatalne. To skomplikowane. Lepiej się zamknę. Heat skupiła się na innych konsekwencjach tego faktu. – Czy jesteś w stanie ustalić, kto zainstalował to konto zdalnego dostępu? – Nie, jest mocno zaszyfrowane. Ktokolwiek ukrył je na twardym dysku, naprawdę wiedział, co robi. – Rook był ostatnio za granicą, czy to mogło się wtedy zdarzyć? Magoo potrząsnął przecząco głową. – To zostało zainstalowane w ostatnich dniach. Czy ktoś był w twoim lofcie? Może gdzieś zostawiłeś niepilnowany laptop? – Raczej nie. Cały czas miałem go ze sobą. Pracowałem u niej. Heat przyszła do głowy dokładnie ta sama myśl, ale Rook wypowiedział ją na głos. – Woda na parapecie w łazience. Ktokolwiek to był, nie włamał się, aby coś ukraść. Włamali się, aby mnie wysondować. To znaczy mój komputer. Czuję się taki... wykorzystany. – Słuchajcie – odezwał się Magoo. – Mogę spróbować złamać szyfr i zobaczyć, kto to zrobił. To byłoby dla mnie superwyzwanie. Ale musicie coś wiedzieć. Jeśli złamię szyfr, mogę wysłać alarm, który powie temu komuś, że został nakryty. Chcecie, abym to zrobił? – Nie – odparła Nikki. Po czym zwróciła się do Rooka: – Kup sobie nowy komputer. _______ Magoo opuścił ich wraz z czekiem, który zawierał zapłatę za usługi oraz koszt zakupu nowego czystego laptopa, i obiecał, że wróci z nim w ciągu godziny. Jak tylko drzwi się za nim zamknęły, Nikki powiedziała: – Tak mi przykro, że w ciebie wątpiłam. Rook lekko wzruszył ramionami. – Nie postrzegam tego jako wątpienie we mnie. Myślę, że to było bardziej jak lanie kwasu siarkowego na mój charakter i darcie mnie na strzępy jako istoty ludzkiej. – To między nami wszystko już gra? – uśmiechnęła się Nikki. – Aż za dobrze – odparł Rook i zaraz dodał: – Do licha! Jestem taki łatwy. Nikki przysunęła się bliżej niego i zarzuciła mu ręce na szyję. – Hej, wynagrodzę ci to. – Na to liczę. – Później. – Kusicielka. – Do pracy. – Fatalnie. _______ Heat zaczęła analizować listę najważniejszych nazwisk na nowej tablicy. Pierwszy w kolejności był Sergio Torres. Nikki mogła nie mieć do dyspozycji aktywów policji nowojorskiej, ale miała swoje źródła w FBI. Kilka miesięcy wcześniej, gdy tropili seryjnego zabójcę z Teksasu, który przywiązał ją taśmą izolacyjną do krzesła w tym samym pokoju,

w którym teraz się znajdowała, detektyw skontaktowała się z biurem Narodowego Centrum Analizy Zbrodni w Quantico w Wirginii. Podczas śledztwa nawiązała przyjazne stosunki z jedną z analityczek centrum. Zadzwoniła do niej. Uroda profesjonalnych stosunków w ochronie porządku publicznego polega na tym, że aby załatwić sprawę, nie trzeba dużo mówić. Nikki przypuszczała, że to pozostałość kodu przypisywanego Johnowi Wayne’owi: „Nigdy nie narzekaj, nigdy nie wyjaśniaj”. Heat powiedziała, że pracuje nad śledztwem na własną rękę i chce sprawdzić jedno nazwisko bez angażowania w to Departamentu Policji. – Czy masz coś przeciwko pytaniu o powód zainteresowania tym człowiekiem? – spytała jej koleżanka analityczka. – Próbował mnie zabić i załatwiłam go. – Podaj mi wszystkie informacje, jakie masz, Nikki – odrzekła tamta natychmiast. – Sprawdzimy tego sukinsyna tak, że będziesz nawet znała jego ulubiony smak lodów. Heat zwalczyła nieoczekiwany przypływ emocji, podziękowała analityczce i powiedziała, że będzie usatysfakcjonowana czymkolwiek, czego się dowie. Nikki, jadąc na fali dobrej woli innych, otworzyła ostatnie połączenia w telefonie komórkowym i zjechała na dół do numeru Phyllis Yarborough z rozmowy, jaką miała z nią tego ranka. – Chciałabym skorzystać z twojej oferty. Potrzebuję przysługi. – Mów, o co chodzi. – Facet, który próbował mnie zabić dwa dni temu w Central Parku. Jego kartoteka nie wymienia wszystkich umiejętności, które ma. Jeśli nie stanowi to dla ciebie problemu natury etycznej, biorąc pod uwagę mój stan zawieszenia w pracy, czy mogłabyś go sprawdzić w bazie Centrum Przeciwdziałania Zbrodni w Czasie Rzeczywistym i zobaczyć, czy cokolwiek wyskoczy. Tak samo jak znajoma Nikki z FBI w Quantico, również Phyllis Yarborough nie wahała się ani chwili. – Powiedz mi, jak się pisze jego nazwisko – to była jej odpowiedź. _______ Rook już działał na nowym MacBook Air i skoczył na równe nogi, gdy Nikki po skończonych rozmowach telefonicznych weszła do jego biura. – Wyszperałem bardzo ciekawą informację na temat jednego z naszych graczy – oznajmił. – Mów. – Nikki usiadła w fotelu gościnnym i zatopiła się w miękkie poduszki, czując świeży napływ optymizmu i przyznając przed samą sobą, że odpowiada jej ten nowy sposób pracy z Rookiem. – Wrzuciłem w wyszukiwarki Google i Bing niektóre nazwiska z białej tablicy B. Nie są to zupełnie źli faceci w stylu tajniaków Philipa Marlowe’a w Wielkim śnie, ale się opłaciło. W każdym razie zabrałem się do sprawdzania naszych aktywistów z organizacji obrony praw człowieka Justicia a Guarda. Milena Silva jest faktycznie adwokatem. Jednakże Pascual Guzmán... Wiesz, czym się zajmował, zanim opuścił Kolumbię? Był profesorem na Uniwersytecie Narodowym w Bogocie. I czego uczył? – Filozofii marksistowskiej? – zaryzykowała Nikki. – Informatyki. – Rook usiadł z powrotem przy biurku i zwrócił się w stronę ekranu. – Ale profesor Guzmán opuścił uniwersytet. Dlaczego? Na znak protestu, ponieważ profesor twierdził, że programowanie, które opracowywał w swoim departamencie, było używane przez tajną policję do szpiegowania dysydentów. – Rook uderzył pięścią powietrze i wstał. – Mam go. To jest facet, który zhakował mój komputer. – Ale dlaczego? – No dobrze... – Sprężystym krokiem obszedł biurko dookoła. – Chcesz usłyszeć moją teorię? Guzmán i kadra radykałów, których zrekrutował tu, w Nowym Jorku, nadużywała

przemocy. Nie podobało się to ich przyjacielowi i sojusznikowi, wielebnemu Gerry’emu Grafowi, który nic nie miał przeciwko akcjom protestacyjnym, ale nie chciał rozlewu krwi. Nie zgadzali się w tej kwestii. Graf musiał zniknąć. Zabili Grafa, sprawa załatwiona. Jednak nie – pojawia się pani detektyw Nikki Heat z całym swoim sprytem i wytrwałością, więc decydują, że i Heat musi zniknąć. Próbują osaczyć cię w parku, nie doceniając całkowicie determinacji, która w tobie tkwi. A kiedy to nie odnosi skutku, chcą pozbyć się ciebie w inny sposób: hakując mnie, aby wpędzić cię w konflikt z centralą i odsunąć od śledztwa. Bum! – Idziemy ich aresztować – zdecydowała Nikki. Zapał Rooka trochę osłabł. Dziennikarz oparł się o krawędź biurka. – Kiedy tak mówisz, to tak, jakbyś twierdziła, że moja teoria jest szalona i niczym niepoparta. – Wiem – uśmiechnęła się Nikki. – Daj spokój! Czy to nie ma sensu? – Część z tego ma. Zwłaszcza to, że Guzmán jest informatykiem. Ale... – zamilkła, jak Rook miał w zwyczaju – ...ale to wszystko jest oparte na przypuszczeniu. Czy ty kiedykolwiek myślałeś o napisaniu powieści kryminalnej? – Nie – odrzekł. – Chcę tylko pozostać sobą. _______ Kiedy Nikki i Rook byli w trakcie planowania dalszych kroków, lodowate zimno nieoczekiwanie wytyczyło kierunek ich kursu. Telewizja i radio mówiły tylko i wyłącznie o elektrowni w East Side ogrzewającej Dolny Manhattan. Eksplodował w niej jeden z olbrzymich, wysokich na prawie trzydzieści metrów zbiorników pompujących parę o temperaturze tysiąca stopni przez podziemne rury. W wyniku eksplozji został ranny mechanik (spodziewano się, że przeżyje), ale konsekwencją wybuchu było wyłączenie przepływu pary w całej strefie obsługiwanej przez elektrownię. Na jednej części podzielonego ekranu pokazywały się niesamowite zdjęcia unieruchomionej elektrowni wykonane przez helikopter stacji telewizyjnej, na drugiej połowie prowadzący program wskazywał na mapie obszar dotknięty awarią, który miał zostać bez ogrzewania przez następne dwa albo trzy dni. – Spójrz, moje mieszkanie jest dokładnie w środku tej strefy – powiedziała Nikki. – O rany – odrzekł Rook. – Współczuję mieszkańcom budynków, które nie mają lokalnego ogrzewania, bo ich właściciele są zbyt skąpi, aby podnieść standard i zrezygnować z ciepła miejskiego. – Zachichotał, ale zaraz potem odczytał z wyrazu twarzy Nikki, że ona mieszka właśnie w jednym z takich budynków. – Żartujesz. Och, i kocham taką ironię: – Nikki – brak ogrzewania. I jeszcze ujemna temperatura dziś wieczorem. Chodźmy do ciebie po jakieś ubrania i damskie „cokolwiek” i przynieśmy je tutaj. – Wykorzystasz każdą sposobność, bym tu zamieszkała, prawda? – Awaria ogrzewania, uderzenie hydrauliczne, palec boży – damy sobie radę! _______ Weszli do holu budynku, w którym mieszkała Nikki. Już czuło się tam chłód. Otworzyły się drzwi windy i wysiadło z nich kilku sąsiadów z walizkami i torbami podróżnymi w rękach. Niektórzy mówili, że udają się do hoteli w Upper West Side; inni polowali na noclegi na kanapach u krewnych w hrabstwie Westchester. Gdy Heat i Rook już mieli wsiadać do windy, aby wjechać na górę, czyjaś ręka rozchyliła drzwi. Był to dozorca budynku Nikki, wesoły Polak o imieniu Jerzy. – Witam, panno Nikki, dzień dobry panu. – Będzie zimno dziś wieczorem, Jerzy – odrzekła Nikki. – O tak, bardzo zimno. Niech pani się cieszy, że nie ma pani złotej rybki – odparł. – Pani Nathan musi zawieźć swoją do Flushing[38]. – Czy tylko ja tak czuję, czy też jest coś smutnego w tym, że słyszy się „złota rybka”

i „Flushing” w tym samym zdaniu? – spytał Rook. – Kiedy Jerzy wpatrzył się w niego nic nierozumiejącym wzrokiem, dodał: – To prawdopodobnie kwestia tłumaczenia. – W każdym razie, panno Nikki, zatrzymałem się, aby powiedzieć pani, że wszystkim się zająłem. Wpuściłem tego pana z telewizji kablowej, aby naprawił pani kablówkę. Nikki z rozpędu prawie mu podziękowała, ale zatrzymała się. Nie zamawiała nikogo z telewizji kablowej. – Czy on jest teraz na górze? – Nie wiem. Wszedł na górę godzinę temu – odrzekł dozorca. Nikki wyszła z windy z powrotem do holu, a Rook podążył za nią. – Wejdźmy na górę po schodach, dobrze? – Prowadząc go na piętro, Nikki rozchyliła płaszcz i jeszcze raz sięgnęła po broń, której tam nie było.

ROZDZIAŁ TRZYNASTY

Heat i Rook wspięli się na podest jej piętra i przystanęli, aby rozejrzeć się po korytarzu, na którym panowała cisza. – Czy nie powinniśmy wezwać policji? – zapytał szeptem Rook. Nikki przemyślała to i w głębi duszy czuła, że powinna tak zrobić. Ale była też w niej jakaś duma, która powstrzymywała ją, doświadczoną policjantkę, od niepotrzebnego odciągania funkcjonariuszy od rzeczywistych wezwań na miejsca zbrodni w środku miasta i wzywania ich do błahego być może podejrzenia. – Policja to ja – odszepnęła. – W pewnym sensie. – Przerzucając pęk kluczy, ściągnęła z kółka ten od zasuwy. W ten sposób mogła zarówno uniknąć brzęku przy drzwiach, jak i umożliwić sobie wsunięcie klucza jednocześnie do każdego zamka, aby wejść szybko i z zaskoczenia. Idąc cicho wzdłuż korytarza, cały czas trzymali się blisko ściany. Doszli do drzwi jej mieszkania i stanęli. Nikki dała znak Rookowi, aby został tam, gdzie jest, a sama wykonała płynny ruch taneczny, przykucając nisko poniżej pola widzenia wizjera i bez jednego dźwięku wylądowała po przeciwnej stronie drzwi. Pozostała w przykucniętej pozycji i nasłuchiwała z uchem przytkniętym do framugi, a następnie dała Rookowi znak głową. Unosząc się lekko i balansując na palcach stóp, Heat przygotowała każdy klucz do otwarcia zamków. Bezgłośnie policzyła do trzech, ruchami głowy zaznaczając rytm, następnie wsunęła klucze, przekręciła zamki do otwartej pozycji i w przysiadzie rzuciła się do wnętrza swojego apartamentu, wołając: – Policja, nie ruszaj się! Rook wpadł do środka zaraz za nią, według procedur, które zaobserwował podczas swojej współpracy z nią kilka miesięcy wcześniej – trzymał się blisko, ale nie w tej samej linii, gdyż uczyniłoby go to łatwym celem, następnie rzucił się w bok, tak by mógł tam zastąpić jej oczy i chronić ją przed niespodziankami. Przedpokój, jadalnia i salon były puste. Podążając w ślad za Nikki obok kuchni i dalej korytarzem, aby sprawdzić obie sypialnie, łazienkę i garderoby, Rook zauważył, że gdzieś po drodze Nikki chwyciła swojego zapasowego siga. Po dokładnym sprawdzeniu całego mieszkania odłożyła broń do kryjówki w przegródce na biurku w salonie i powiedziała: – Ładne wejście. – Dzięki – odrzekł Rook, po czym uśmiechnął się do niej szelmowsko. – Jeśli chcesz, mogę zademonstrować kilka wariacji. Nikki przewróciła oczami. – O tak, naucz mnie, Rook! Naucz mnie wszystkich sposobów. _______ Jameson Rook był bardzo zadowolony ze swojej wyprawy do sklepu ze sprzętem do szpiegowania. Wydostał bezprzewodowy monitor i odtworzył wideo z zainstalowanej w nim minikamery. Przewinął do tyłu niewyraźne ujęcia, bez konieczności szukania daleko – wystarczyło przeskoczyć tylko godzinę – aż znalazł ruch. Zaczęli oglądać. Do środka wszedł mężczyzna w czapce z logiem telewizji kablowej niosący duże pudło z narzędziami, przeszedł dalej do przedpokoju i opuścił kadr. – Świetna relacja – stwierdziła Nikki. – Mógłbyś pracować dla C-SPAN[39]. Chwilę później mężczyzna wrócił i wszedł do salonu. Ukląkł i otworzył pudło z narzędziami przed odbiornikiem telewizyjnym. – Popatrz na to – odrzekł Rook. – Martwy punkt w kadrze. Mógłbym pracować dla C-SPAN2. Przeskoczyli następne piętnaście minut, podczas których gość majstrował przy dekoderze. Kiedy skończył, zapiął zatrzaski na pudełku z narzędziami i wyszedł z apartamentu przy

poczwórnej prędkości ekspozycji wideo. Rook nacisnął guzik „STOP” i przeszedł do salonu. – No i co ty na to? Jest tak, jak powiedział Freud. Czasami facet z kablówki to tylko facet z kablówki. – Wziął do ręki pilota i dodał: – Chyba że jest Jimem Careyem, to wtedy... W tej samej chwili Nikki rzuciła się na Rooka i wyrwała mu pilota z dłoni. Oboje upadli na podłogę, a Rook zapytał: – Za co to było, do diabła? Nikki wróciła do blatu, odłożyła ostrożnie pilota i odrzekła: – Za to. Rook podniósł się z podłogi i podszedł do Heat, która przewijała nagranie i zatrzymała obraz na twarzy mężczyzny z kablówki w momencie, gdy w drodze do wyjścia przechodził pod kamerą. W kadrze znajdował się facet z nagrania wideo z kamery bezpieczeństwa w Więzach Przyjemności, którego Heat i jej drużyna próbowali zidentyfikować i zlokalizować. Mężczyzna z tatuażem przedstawiającym zwiniętego w kłębek węża. _______ Godzinę później, gdy już brygada antyterrorystyczna ewakuowała apartamentowiec, w którym mieszkała Nikki, a także sąsiadujące z nim budynki, wyszedł z niego policjant w ważącym czterdzieści kilogramów kombinezonie przeciwwybuchowym, trzymając w rękach dekoder, i umieścił go w skrzynce bezpieczeństwa ustawionej na stojącej na środku ulicy przyczepie. Mężczyzna wcisnął przycisk pilota i rozległ się warkot przekładni hydraulicznej, która delikatnie zamknęła opancerzoną klapę i zapieczętowała dekoder w środku. Heat podeszła do policjanta, któremu funkcjonariusz służb ratowniczych pomagał wydostać się z kombinezonu ochronnego. Gdy tylko uwolnił prawą dłoń z ciężkiej rękawicy, uścisnęła ją i podziękowała. Pomimo nonszalanckiej odpowiedzi – „Nie ma sprawy” – mokre włosy mężczyzny były przyklejone do czoła. Wystarczyło spojrzeć w jego oczy, aby zrozumieć, że prawdziwe zagrożenie nigdy nie jest przez tych ludzi lekceważone – nieważne jak bardzo starają się umniejszyć swoje zasługi. Policjant opisywał bombę zamontowaną w dekoderze. Do Nikki dołączył Rook, a zaraz po nim Raley i Ochoa, którzy usłyszeli wezwanie, i rzucili wszystko, aby przybyć na miejsce. Najpierw pies policyjny K-9 obwąchał apartament i potwierdził, że ładunek znajduje się w dekoderze. Wtedy funkcjonariusz prześwietlił skrzynkę i zobaczył, że zapalnikiem był prosty wyłącznik rtęciowy gotowy do zdetonowania przez baterię w momencie, gdy ktoś naciśnie guzik pilota telewizyjnego. – Jaki rodzaj ładunku? – spytała Nikki. – Odparowana próbka znacznika potwierdziła C4. – Plastik – Ochoa aż gwizdnął. – Tak, i z całą pewnością popsułoby to komuś noc – odparł członek brygady antyterrorystycznej, pociągając łyk wody z butelki. – Zbadają to w laboratorium, ale na moje oko, okaże się, że należy do armii. Nie taki łatwy do zdobycia. – Z tego, czego się dowiedziałem w ciągu ostatniego miesiąca, jest akurat odwrotnie – Rook odwrócił się do Heat. – Zwłaszcza jeśli ma się związek z armią – jakkolwiek nieoficjalny. _______ Potwierdzając ostatecznie swój status króla wszystkich mediów, detektyw Raley wziął kartę pamięci z minikamery. Miał zrobić odbitkę ujęcia faceta z kablówki i puścić ją w obieg. Zanim wyszedł razem z Ochoą, Heat ostrzegła ich, aby nie wdawali się w konflikt w kapitanem Ironsem. Duet detektywów wymienił się spojrzeniami i zadrwił. – Zobaczmy, co gorsze – Człowiek ze stali czy detektyw Heat... Człowiek ze stali czy detektyw Heat... – Po prostu uważajcie – powiedziała Heat. – Ty też – odrzekł Ochoa. – W końcu ty pracujesz z Rookiem. _______ Było już po godzinach i Heat domyśliła się, że biuro Lancer Standard jest wieczorem

zamknięte. Znalazła więc domowy adres Lawrence’a Haysa w otrzymanym od pani Borelli harmonogramie parafii. – Naprawdę myślisz, że dowiesz się od niego czegokolwiek? – zapytał Rook, gdy podała kierowcy taksówki numer na West End. – Jeśli masz na myśli szczere odpowiedzi na jakiekolwiek moje pytanie, to nie. Ale chcę maksymalnie wycisnąć tego faceta. Trzymać go w napięciu. Przy takim przerośniętym ego, jakie ma, nigdy nie wiadomo, co nim wstrząśnie. Heat właśnie skończyła naciskać guzik domofonu na szczycie kamiennych schodków kamienicy nieopodal Siedemdziesiątej Ósmej, kiedy tuż za nią rozległ się głos: – W czym mogę pomóc? – Był to Lawrence Hays. Nie miał na sobie płaszcza, domyśliła się więc, że musiał widzieć, jak się zbliżają, w kamerze bezpieczeństwa i wyszedł przez boczne drzwi, aby ich zaskoczyć. – Wiecie, że mam biuro. Naprawdę nie musicie nachodzić mnie w domu. – Dobry wieczór, panie Hays. To jest Jameson Rook. – Tak, wiem, ten pisarz. Lekarz mówi, że mam alergię na prasę, proszę więc mi wybaczyć, że nie podam panu ręki. – A ja mam uczulenie na krew, tak że z wzajemnością – odrzekł Rook. Nie chcąc dopuścić do konfliktu, Nikki wyjęła zdjęcie mężczyzny z kablówki z kamery Więzów Przyjemności. – Czy widział pan kiedykolwiek tego człowieka? – Znowu to samo? – spytał Hays. Odwrócił zdjęcie do światła, rzucił na nie szybkie spojrzenie i oddał Heat. – Nie. Kto to jest? Jakiś ogier z craigslist[40], który zrzucił na panią rachunek za motel, panno Heat? Nikki zignorowała odejście od tematu. – Próbował wysadzić w powietrze moje mieszkanie. – I nowy płaski telewizor z ekranem HD – dodał Rook. – Z użyciem wojskowego plastiku. Mówi to panu coś? Hays wyszczerzył się do Nikki w wymuszonym uśmiechu: – Powiem pani coś, co widocznie do tej pory do pani nie trafiło. Gdybym chciał panią wysadzić, nie stałaby pani tutaj. Pani szczątki spadałyby w tym momencie jak konfetti na cały park Gramercy. – Przyznaje więc pan, że wie, gdzie mieszkam. To interesujące – stwierdziła Heat. – Powiem pani, czego nie wiem. Nie mam pojęcia, skąd ta święta krucjata w sprawie jakiegoś klechy, który nie tylko osłaniał kanalię molestującą moje dziecko – moje dziecko! – lecz także współdziałał z lokalnymi terrorystami i ich wspomagał. – Dlaczego? – spytał Rook. – Tylko dlatego, że był społecznikiem? – Proszę się obudzić. Graf tkwił po uszy w układach z tymi kolumbijskimi rewolucjonistami. Nikki nie przerywała, dając mu się wygadać. – Justicia a Guarda? Niech pan da spokój, to nie są terroryści. – Nie? A widziała ich pani w akcji? Ilu pani ludzi ci tchórze zabili albo wysadzili w powietrze? Proszę się zastanowić. Jeśli atakują własne więzienia rządowe tylko po to, aby uwolnić swoich piorących mózgi socjalistycznych pisarzy, to jak pani myśli, ile czasu zajmie, zanim przeniosą te praktyki na nasz grunt? – Panie Hays – odrzekła Heat – czy twierdzi pan, że niektórzy z pańskich dostawców zostali zabici w Kolumbii przez członków organizacji, którą wspierał wielebny Graf? – Nic nie twierdzę. – Ale już było za późno. Zdał sobie sprawę, że się zagalopował i dostarczył im dodatkowego motywu zabójstwa Grafa. Zaczął się z tego wycofywać. – Ze względu na bezpieczeństwo narodowe nie potwierdzam ani nie zaprzeczam, że moja działająca na usługach rządowych firma podejmowała jakiekolwiek akcje. – Myślę, że właśnie pan to zrobił – stwierdziła Nikki.

– Wie pani, co ja myślę? Myślę, że powinna się pani stąd wynosić. Ponieważ jest jeszcze coś, co wiem o pani, Nikki Heat, oprócz tego, gdzie pani mieszka. Nie jest już pani nawet policjantką. Zgadza się? – Zaczął chichotać i dodał: – Wynocha więc z mojej posesji. Zanim wezwę policję. Prawdziwą policję! Gdy odwrócił się i zniknął w mroku nocy, wciąż jeszcze słyszeli jego śmiech. _______ Następnego ranka Heat obudziła się z twarzą Rooka tuż przy swojej. Klęcząc obok łóżka w podkoszulku i bokserkach, potrzebował jedynie smyczy w zębach, aby wyglądać jak dog czekający na spacer do parku. – Która godzina? – Prawie siódma. Nikki usiadła wyprostowana na łóżku. – Tak długo spałam? – Jestem na nogach od dwóch godzin – odparł Rook. – Obdzwaniałem kilka szlachetnych postaci, z którymi przestawałem podczas mojej podróży przez mroczny świat handlu bronią. – Dlaczego? – Uderzyło mnie to po naszym sukcesie ostatniej nocy. O tak, to był sukces... Myślałem o tym wojskowym plastiku. A potem zacząłem myśleć, że przecież ja już znam ludzi – chodzi mi o tych poza wojskiem – którzy mogą go dostarczyć. Sen z wolna opuszczał Nikki. – Masz na myśli Lancer Standard? – Nie, Hays miałby własne źródło i nie potrzebowałby szukać go na czarnym rynku. Wypytywałem o inną organizację, która figuruje na naszej tablicy. – Justicia a Guarda. – Zgadza się. No i właśnie dowiedziałem się od faceta, którego nazwiemy T-Rex, machającego nam z wybranego portu przemytników, Buenaventura, że ładunek niesprecyzowanego rodzaju opuścił Kolumbię i dotarł trzy tygodnie temu, poza planem, do Perth Amboy w New Jersey, do rąk niejakiego Pascuala Guzmána. – Rook uniósł w górę dłoń. – No, przybij piątkę. Nikki usiadła na łóżku ze skrzyżowanymi nogami i przejechała palcami obu rąk przez włosy, aby się obudzić. – Czy ten T-Rex powiedział, że to był ładunek C4? – No, nie. Dokładne słowa T-Rexa były takie, że był to jakiś rodzaj ładunku, ale nie wiedział co. – W takim razie nic nie wiemy. O ile nie potwierdzimy, że to było C4. – Nie powinniśmy przynajmniej pogadać z Guzmánem? Heat potrząsnęła przecząco głową. – Pierwsza zasada, której nauczyłam się od kapitana Montrose’a na temat przesłuchiwania, była taka, aby nie organizować spotkania na ślepo. Musisz wiedzieć, co chcesz albo co możesz uzyskać. O Pascualu Guzmánie wiem tylko to, że jest ostrożny i wykręca się od odpowiedzi, i w najlepszym przypadku nic nam nie odpowie, a w najgorszym – złoży kolejną skargę o napastowanie i wystawi mnie Zachowi Hamnerowi. Musimy podejść go w inny sposób. Rook był niewzruszony. – Jestem pewien, że ten gość zhakował mój komputer. Ponadto sam przyznał, że miał starcie z Grafem tego samego dnia, kiedy tamten zmarł. Myślę, że powinniśmy potrząsnąć trochę Pascualem Guzmánem i zapytać go o ten tajemniczy ładunek. Guzmán mi wygląda na naszego zabójcę. – Ostatniego wieczoru byłeś pewien, że to Lawrence Hays. – Wiem. Byłem podekscytowany. Hays był w tamtym momencie takim jasnym, błyszczącym obiektem. – A czym jest Guzmán? – spytała Nikki. Rook zwiesił głowę. – No i znowu podcinasz mi skrzydła swoim poszukiwaniem

przyczyny. _______ Dwie godziny później taksówka wysadziła ich między Dziesiątą a Czterdziestą Pierwszą, kilka przecznic od Times Square. Prognoza pogody obiecywała, że będzie odrobinę cieplej, ale o dziewiątej rano w dalszym ciągu było poniżej pięciu stopni i cienie niskiego słońca rozciągały się w chłodnym powietrzu na zachodniej stronie Manhattanu. Podczas gdy Raley i Ochoa puszczali w obieg zdjęcie faceta z kablówki, Heat miała w planie namierzenie go przez zlokalizowanie kobiety, która figurowała wraz z nim na zdjęciu z kamery bezpieczeństwa w Więzach Przyjemności. Według gospodarza domu, w którym mieszkała zaginiona kobieta, Shayna Watson pracowała jako prostytutka w Hell’s Kitchen. Poprzednia współlokatorka dominy w dalszym ciągu była nieuchwytna. W planie dnia Nikki znalazła się przechadzka po ulicach i pokazywanie jej zdjęcia innym prostytutkom w nadziei na zdobycie jakiejś informacji. – Ja to załatwię – zaoferował Rook. Wziął odbitkę zdjęcia z kamery bezpieczeństwa i podszedł do kobiety, która opierała się o ścianę, paląc papierosa na zewnątrz restauracji. – Dzień dobry, panienko. – Spojrzała na niego od góry do dołu i zaczęła się wycofywać. – Bardzo proszę, to zajmie zaledwie sekundę. Próbuję znaleźć jedną z pani koleżanek, też prostytutkę i... Kobieta rzuciła w niego niedopałkiem papierosa, który odbił się od jego czoła. – Dupek. Nazwać mnie dziwką! – Odbiegła szybko, krzycząc na zmianę coś o wezwaniu glin i wyrzucając z siebie stek przekleństw, aż zniknęła za rogiem. Heat była rozbawiona gafą Rooka, sama jednak nie miała więcej szczęścia. Rzecz jasna była lepsza w rozpoznawaniu dziewczyn tej profesji, sama pracowała jakiś czas w obyczajówce, ale one wyczuwały w niej policjantkę i albo milczały, albo po prostu uciekały, zanim zdążyła się do nich zbliżyć. – To może zająć całe wieki – stwierdził Rook. – Dla większości z nich to jeszcze zbyt wczesna pora na pracę; więcej osiągniemy, gdy będzie ich więcej do rozmowy. – Mimo to w południe, gdy chodniki przed motelami z pokojami na godziny zaczęły się wypełniać, Nikki w dalszym ciągu doznawała niepowodzeń. Schronili się w kafejce, aby się rozgrzać. Rook wypowiadał swoje sceptyczne myśli na temat tego planu. – One tylko uciekają. A ty nie masz żadnej władzy, aby je powstrzymać. – Dzięki za zdefiniowanie statusu mojej niemocy – kwaśno skomentowała Nikki. – Chyba znalazłem rozwiązanie – rzekł Rook. – Jest genialne. – To mnie przeraża. – Jedno słowo: kabaretki. – Gdy Nikki zaczęła kręcić głową, zniżył głos i nalegał. – Zawsze mówisz, że pracowałaś jako tajniak w obyczajówce, prawda? Udowodnij to. Wyjdź na ulicę... Chyba że masz lepszy plan. Nikki rozważała to przez chwilę i powiedziała: – Przypuszczam, że jest tu w okolicy jakiś sklep z tandetnymi ciuchami? – No, wreszcie – odparł Rook trochę zbyt głośno. – Będzie z ciebie wspaniała dziwka. – Nikki nie musiała się nawet oglądać, aby wiedzieć, że skupia na sobie wzrok całej kafejki. Rook wynajął pokój na popołudnie w motelu Cztery Diamenty, co, jak dowcipnie zauważył, było jedynym sposobem powiązania liczby diamentów z tym biznesem. W motelu śmierdziało środkami odkażającymi i tanim seksem oraz licznymi przypaleniami od papierosów, w które upstrzone była półka w łazience i szafka nocna. Nikki przebrała się w nowe ciuchy. Rozsmarowywała grubą warstwę makijażu, gdy Rook zawołał z sypialni: – Mam wrażenie, jakbyśmy odgrywali sceny z Pretty Woman. Wziąłbym cię do kąpieli w pianie z bąbelków, ale cały czas urzędują tu karaluchy. – Co o tym sądzisz? – spytała Heat. Wyszła z łazienki i przybrała odpowiednią pozę, prezentując wulgarny makijaż, kolczyki w kształcie wielkich kół, tanią imitację butów ugg

w cętki leoparda, podarte rajstopy i jasnozielony plastikowy płaszcz przeciwdeszczowy. Rook popatrzył na nią z uznaniem ze swojego miejsca w rogu łóżka i skomentował: – To do tego sprowadziło się teraz twoje życie? _______ Po wyjściu na ulicę Nikki trzymała się na dystans od innych prostytutek w okolicy, dając im czas, aby się do niej przyzwyczaiły. Niektóre z kobiet wyraźnie zaznaczały swoje terytorium, widząc w Nikki zagrożenie. Dawały jej to jasno do zrozumienia albo schodziły jej z drogi, w dalszym ciągu wyczuwając w niej tajną policjantkę mimo sztucznych rzęs i grubej warstwy mascary. Większość z nich jednakże okazywała jej serdeczność. Same się przedstawiały i pytały, jak sobie radzi. Później, gdy już zdobyła ich zaufanie, Nikki powiedziała, że szuka zaginionej przyjaciółki i martwi się, czy nie jest chora. Wyjęła zdjęcie, które poszło w obieg i zostało dokładnie przestudiowane, ale nie uzyskała żadnego odzewu. Najtrudniejszym zadaniem było opędzanie się od klientów. Samo tylko mówienie im, gdy przejeżdżali – niektórzy gwiżdżąc albo klepiąc otwartymi dłońmi w dach samochodów – że nie jest zainteresowana, nie wystarczało. Kilka razy musiała szukać schronienia w holu motelu i to załatwiało sprawę. Zdarzył się jednak bardzo namolny klient, gwałtownie reagujący budowlaniec, który zaparkował niezgodnie z kodeksem swoją półciężarówkę i wszedł za Nikki do holu. Stwierdził, że jest po zmianie i ma przed sobą długą drogę na Long Island. Na szczęście pojawił się Rook, wygłaszając gratulacje, że budowlaniec trafił właśnie do pilotażowego odcinka nowego programu Złapać klienta. Problem rozwiązany. Heat stała na rogu z kilkoma innymi dziewczynami, kiedy zadzwonił jej telefon. To była zastępczyni komisarza, Yarborough. – Dzwonię nie w porę? – Nie, Phyllis, dla ciebie zawsze mam czas. – Nikki była zadowolona, że nie rozmawiają przez Skype’a. – Chciałam ci tylko powiedzieć, że kazałam sprawdzić Sergia Torresa. Przykro mi, ale w bazie nie mają nic oprócz tego, co jest w jego kartotece. – Mówi się trudno. No cóż, dzięki za wysiłek. – Nikki trudno było ukryć rozczarowanie. – W każdym razie nie wygląda na to, aby Torres był twoim problemem. Widziałam dziś rano w wiadomościach, że miałaś wizytę brygady antyterrorystycznej. – Nikki krótko streściła jej przebieg wydarzeń. Zastępczyni komisarza zapytała: – Masz jakiś pomysł, kim jest ten ptaszek? – Nie z nazwiska – odrzekła Heat. – To jest niezidentyfikowany facet, na którego mam oko w sprawie Grafa. Ma charakterystyczny tatuaż, który sprawdziliśmy w Centrum Zbrodni Popełnianych w Czasie Rzeczywistym, ale nic nie wyszło. – Znajdę to zlecenie i każę im to sprawdzić jeszcze raz. Sama będę to nadzorować, aby mieć pewność, że poruszyliśmy niebo i ziemię. Nikki już zaczęła jej dziękować, gdy obok rozległ się ryk klaksonu i gromada podpitych studenciaków w samochodzie zaczęła wrzeszczeć: – Oooooo! Hej, mała! – Gdzie ty do diabła jesteś, Nikki? – Takie małe spotkanie towarzyskie. Oglądamy show Potyczki Jerry’ego Springera. _______ O czwartej po południu, kiedy Nikki już prawie straciła nadzieję, była zmarznięta i gotowa rzucić to wszystko w diabły, na zdjęcie spojrzała młoda kobieta o miłej twarzy i zieleniejącym sińcu pod jednym okiem: – To Shayna. Trochę kiepsko tu wyszła, ale to ona, z całą pewnością. – Nikki odwróciła pomiętą kartkę i zapytała, czy rozpoznaje towarzyszącego jej mężczyznę, tego z tatuażem w kształcie zwiniętego węża na bicepsie. Dziewczyna zaprzeczyła, ale powiedziała, że widziała ostatnio swoją przyjaciółkę. Shayna Watson wynajmowała pokój w motelu Rounders w Chelsea.

_______ Takie jak ona czasami uciekają, czasami się ukrywają, a czasami po prostu nie odpowiadają na stukanie do drzwi, mając nadzieję, że się odejdzie. Shayna Watson zsunęła łańcuch, otworzyła i zaprosiła Nikki i Rooka do środka. Wydawała się wyprana z emocji – albo była na prochach – Nikki nie mogła zdecydować, co bardziej pasowało. Kobieta z podkrążonymi oczami zsunęła pranie z łóżka, aby mogli usiąść, i Heat odczuła ulgę, że to raczej nie będzie walka. Rook wycofał się w cień, dając Nikki pole do popisu w nawiązaniu porozumienia. Mając na względzie wrażliwość kobiety, Heat mówiła i unikała jakichkolwiek informacji, które mogłyby ją spłoszyć. Pominęła na przykład całkowicie, że jest to część śledztwa w sprawie morderstwa. Shayna Watson nie potrzebowała tych szczegółów, aby udzielić Nikki dwóch prostych informacji. – Shayna, nie jesteś w żadnych kłopotach. Szukam tylko tego mężczyzny – powiedziała Nikki, wyciągając zdjęcie. – Chciałabym poznać jego nazwisko i dowiedzieć się, gdzie go szukać – i już nas nie ma. – To zły facet – odparła dziewczyna nieobecnym głosem. – Kiedy Andrea... to moja współlokatorka... wyjechała do Amsterdamu, zmusił mnie, bym ukradła jej klucze do miejsca, w którym pracuje. To dlatego wyniosłam się z mojego mieszkania. A lubiłam je. Musiałam się ukryć przed tym facetem. O, Boże... – Jej twarz pobladła, a brwi zmarszczyły się w zdenerwowaniu, gdy obejrzała się na drzwi, zupełnie jakby odgrywała prywatny koszmar. – Wy mnie znaleźliście. Myślicie, że on mnie też znajdzie? Nikki obdarzyła ją uspokajającym spojrzeniem. – Nie, jeśli pomożesz mi go znaleźć wcześniej. _______ Podczas jazdy taksówką do Hunts Point Heat stwierdziła, że ta misja nie wymaga blefowania tuszem do rzęs i śmiałością. Zadzwoniła na policję. Zgodnie z protokołem powinna zadzwonić na Czterdziesty Pierwszy Posterunek, gdyż to w jego rewir właśnie zmierzali. Ale to by wymagało pewnych dziwacznych wyjaśnień w kwestii jej statusu w departamencie, chyba że chciała kłamać i udawać, że wciąż oficjalnie jest na służbie, więc policją, do której zadzwoniła, byli Raley i Ochoa. – Facet na zdjęciu z tatuażem w kształcie węża nazywa się Tucker Steljess, na razie nie znamy jego drugiego imienia – powiedziała Heat. Przeliterowała im nazwisko, aby mogli sprawdzić je w bazie danych i zobaczyć, czy miał jakieś wyroki albo czy wyskoczy jego ostatni adres zamieszkania. – Rook i ja zjeżdżamy teraz z Bruckner, jedziemy pod adres, który dostaliśmy. To sklep z częściami do motocykli na Hunts Point, tam gdzie się krzyżuje ze Spofford. Nie znamy numeru, ale możecie go wyszukać. – Jasne, tak zrobimy – odparł Ochoa. – A z ciebie jest naprawdę porządna obywatelka, że dzwonisz z taką wskazówką. – Hej, wspieram lokalną policję – odrzekła Nikki. – A skoro już o tym mowa, dajcie grzecznościowo cynk na Czterdziesty Pierwszy. – Raley już się tym zajął. Jaki masz plan? – Za dwie minuty będę na miejscu, a ponieważ jestem porządną obywatelką, to Rook i ja mamy zamiar tylko obserwować, dopóki nie przyjedziecie. Nie chcę, aby ten sukinsyn się wymknął. – Tylko uważaj na tyły, obywatelko – odparł Ochoa. – Pozwól, aby profesjonaliści się tym zajęli. _______ W zimie szybko robi się ciemno i z miejsca przy oknie w cukierni Golden Dip’s Donuts

Heat i Rook widzieli, jak gasną światła po drugiej stronie ulicy, na tyłach sklepu z częściami do motocykli. A potem zobaczyli jakiś ruch. Sezon na podkoszulki już minął, nie byli więc w stanie ustalić, czy pod długim rękawem bluzy znajduje się tatuaż z wężem, ale gdy wielki mężczyzna pchnął przesuwane drzwi z blachy falistej i Nikki zobaczyła Tuckera Steljessa, jej serce wykonało podwójnego fikołka. – On zaraz się stąd ulotni – rzekł Rook. Heat błyskawicznie zadzwoniła do Ochoi. – Za ile będziecie? – Właśnie przejeżdżamy punkt opłat na moście RFK. – Obiekt szykuje się do odjazdu – poinformowała go. – Już puściliśmy to w eter – odrzekł Ochoa. – Za chwilę powinny dotrzeć jednostki. Gdy się rozłączyła, Rook już wysiadł z samochodu i przechodził na drugą stronę ulicy. Zaklęła pod nosem i dogoniła go przed roletowymi drzwiami. – Co ty, do diabła, robisz? – Spowalniam go. Ty nie możesz, on cię zna. Ja mogę tam wejść i udawać, że jestem kierowcą, który się zgubił, i szukam wskazówek, jak jechać dalej. Albo jeszcze lepiej: ortodonta w średnim wieku, który potrzebuje rady w kwestii co lepsze: harley czy bmw. Z tyłu za Rookiem zadźwięczały klucze. Steljess wyszedł z biura. Od razu dostrzegł Nikki. Pchnął na nią Rooka i oboje zatoczyli się na metalowe roletowe drzwi, które huknęły i zatrzęsły się pod ich ciężarem. Gdy odzyskali równowagę, Steljess był już za rogiem. Heat wsunęła Rookowi do ręki swój telefon komórkowy i krzyknęła, odbiegając: – Wciśnij ponowne wybieranie. Powiedz Ochoi, że ścigam podejrzanego na Spofford w kierunku wschodnim. Zanim skręciła za róg, Steljess miał nad nią przecznicę przewagi. Był szybki jak na tak dużego faceta, ale Nikki była szybsza. Dodała gazu i wkrótce zaczęła go doganiać. Jako że była nieuzbrojona, jej strategia polegała na tym, aby trzymać się wystarczająco blisko niego, dopóki nie przybędzie wsparcie. Opracowała takie tempo, aby zmniejszyć dystans, a jednocześnie trzymać się na tyle daleko, aby zrobić unik na wypadek, gdyby przejął inicjatywę. Steljess zrobił to, co robi większość podejrzanych: stracił tempo, oglądając się do tyłu, aby sprawdzić, jak sobie radzi. Wkrótce Heat miała już tylko dwadzieścia pięć kroków do nadrobienia. Nie podobało mu się towarzystwo, próbował więc ją zgubić. Na Drake Avenue wykonał nagły zwrot w lewo, przebiegł przez jezdnię, narażając się na potrącenie przez auto w godzinie szczytu. Nikki straciła kilka metrów, wymijając samochody, ale dogoniła go ponownie, gdy dał nura na drogę dojazdową do złomowiska samochodów. Heat zatrzymała się przed bramą i nasłuchiwała. To byłoby dobre miejsce, aby ją zgubić, zwłaszcza jeśli znał teren i mógł użyć tylnego wyjścia. To byłoby również dobre miejsce, aby wystawić się na cel, jeśli wpakuje się tam nieuzbrojona. Przesunęła się więc bardziej na bok otwartej bramy i sprawdziła, czy stąd będzie mogła usłyszeć jakiekolwiek kroki. Uchwyciła odblask ruchu w wypukłym lusterku nad głową, ale było już za późno. Tucker Steljess wykonał obrót wokół krawędzi ogrodzenia, za którym się ukrywała, chwycił ją obiema rękami za przód kurtki, wziął rozmach całym ciężarem, podrywając Nikki z ziemi i rzucając nią przez plac. Wylądowała, uderzając plecami o stojące luzem drzwi samochodu, które opierały się o metalowy regał na farby. Napastnik rzucił nią z taką siłą, że stalowy kontener pochylił się do przodu, zsuwając na Nikki puszki z farbą. Heat złapała puszkę i rzuciła w niego, chybiła, ale jego unik dał jej cenną sekundę. Strąciła z siebie pozostałe puszki i mogła wstać na nogi, na wypadek gdyby się do niej zbliżył. Nie podszedł jednak. Zaczął kucać. Rozpoznała ten ruch – przyjmował pozycję strzelecką. Sięgnął ręką pod puchową kamizelkę. Rzuciła jeszcze jedną puszkę, która uderzyła go w ramię,

ale to go nie powstrzymało. Tylko się uśmiechnął. Nikki zobaczyła, jak Steljess wyciąga glocka spod kamizelki. Poczuła się głupio i bezradnie. Odruchowo złapała za drzwiczki samochodu, mając nadzieję, że przynajmniej taka osłona choć trochę spowolni kulę. Ledwo zdążyła to zrobić, padł strzał.

ROZDZIAŁ CZTERNASTY

Nikki nie poczuła uderzenia kuli ani w drzwiczki auta, ani w ciało. W ułamkach sekund, w trakcie których zastanawiała się, czy nie czuje tego, ponieważ już jest martwa, usłyszała dwa znajome głosy krzyczące: – Policja, stać! – a następnie trzy gwałtowne strzały, po czym jakieś ciało uderzyło ciężko o jej zaimprowizowaną tarczę. Leżąc przygwożdżona ciężarem, usłyszała zmierzające w jej kierunku dudniące kroki, a następnie upragniony odgłos broni odrzuconej kopniakiem i obijającej się po asfalcie. – Czysto. – Spokojny głos należał do Dutcha Van Metera. – Heat, trafiliśmy go! – zawołał detektyw Feller. – Heat! Z tobą w porządku? Feller wsadził broń do kabury i wydobył Nikki spod leżącej na niej sterty blachy. Chociaż Heat twierdziła, że wszystko z nią w porządku, zmusił ją, aby usiadła na sfatygowanym fotelu biurowym, który gnił na placu obok plastikowego kubła z niedopałkami papierosów. W pobliżu, zaraz za nieoznakowaną taksówką, gromadziły się niebiesko-białe wozy z Czterdziestego Pierwszego Posterunku. W wejściu na złomowisko błyskało awaryjne oświetlenie, sprawiając, że noc zyskała surrealistyczne zabarwienie, zwłaszcza gdy kolorowe światła padały na Van Metera. Nadaremnie próbował znaleźć puls Tuckera Steljessa. Cały czas trzymając w ręku pistolet Smith & Wesson 5906, podniósł się w końcu znad ciała. Wykonał poziomy ruch dłonią, sygnalizując partnerowi, że podejrzany nie żyje. – Nie przejmujcie się mną, koledzy, ze mną wszystko OK. Tylko do mnie strzelano. – Rook wydostał się ze swojej kryjówki za kartonem z tektury falistej, na którym było napisane czarnym markerem: „Wirniki hamulcowe – naprawdę OK”. Rook zaprezentował sztuczne oburzenie, ale Nikki nie były obce te znaki, widziała je, sama ich doświadczyła. Był wstrząśnięty. Tak jest, gdy ktoś do ciebie strzela. W oświadczeniu złożonym dowódcy Rook powiedział, że zadzwonił do Ochoi, gdy biegł za Heat, i meldował się telefonicznie co przecznicę, a Raley i Ochoa przekazywali informacje dalej przez radio. Pobiegł w ślad za Nikki przez Spofford Avenue i wtedy zobaczył, jak Nikki jest wciągana na złomowisko. To była ostatnia relacja Rooka na żywo. Schował komórkę do kieszeni, podkradł się i zajrzał przez bramę dokładnie w momencie, kiedy na Heat poleciała zawartość regału. Bez wahania rzucił się w stronę Steljessa, kombinując, jak mógłby zablokować go z zaskoczenia, ale w połowie drogi, akurat gdy Nikki trafiła wielkoluda puszką farby, Rook zobaczył broń wyciąganą spod kamizelki. Potem Steljess musiał go dostrzec kątem oka, bo obrócił się na pięcie i zaczął mierzyć z glocka w jego stronę. Nie wiedząc, co jeszcze może zrobić, Rook zanurkował za jakieś pudła w momencie, gdy tamten wystrzelił. Policjanci z Czterdziestego Pierwszego, a razem z nimi Raley i Ochoa, którzy również stali w półkolu otaczającym Rooka, obejrzeli się jednocześnie i spojrzeli na jedno z pudeł. Faktycznie była w nim duża dziura po kuli kalibru dziewięć milimetrów. Rook pomyślał, że już po nim i po Nikki, ale usłyszał, jak detektywi Feller i Van Meter wymawiają swoje nazwiska, a zaraz potem rozległy się trzy strzały, jeden po drugim. Rook skończył swoją relację. Dołączył do Heat i Fellera, którzy już złożyli oświadczenia. Te trzy strzały padły z broni Dutcha Van Metera i był on w dalszym ciągu przesłuchiwany. – Banał – stwierdził Feller. – Odnotują to jako usprawiedliwione. – Muszę ci powiedzieć, że gdyby nie ty... – odezwała się Nikki. – Nie ma za co – odparł Rook. Zauważył ich rozbawione spojrzenia. – ...Co? Gdyby to pudło było wypełnione filtrami powietrza, a nie wirnikami hamulcowymi, mógłbym tu teraz nie stać.

– To prawda, Rook odwrócił wystarczająco uwagę Steljessa, aby dać nam czas na wejście – przyznał detektyw Feller. – Nie było to najsprytniejsze, co kiedykolwiek widziałem, ale skuteczne. Rook obdarzył Nikki potwierdzającym spojrzeniem i dodał: – Dziękuję, panie detektywie. Odtąd już nigdy nie obejrzę odcinka Cash Cab[41], nie myśląc o tobie i Dutchu. Dla mnie „telefon do przyjaciela” to już zawsze będzie „telefon strzelaj”[42]. Feller odwrócił się do Nikki. – Czy to nie mogło być pudło z filtrami powietrza? – Feller, bądź poważny – odrzekła Nikki, kładąc mu rękę na ramieniu. – Przybyliście w samą porę. – Czyniąc ratowanie twojego tyłka, Heat, naszą główną misją. Czy ty to nazywasz zawieszeniem w obowiązkach? – Nie wiem, o co ci chodzi – odrzekła Heat. – Ja tylko byłam porządną obywatelką. _______ Raley i Ochoa odwieźli Heat i Rooka do Tribeca. Jak tylko opuścili złomowisko, Ochoa błyskawicznie chwycił za komórkę i połączył się z posterunkiem, aby sprawdzić, czy są już dane z bazy na temat Steljessa, o które poprosił wcześniej. – Tak, mogę zaczekać. – Następnie odwrócił się przez ramię do Nikki. – Nie masz nic przeciwko temu, że będę rozmawiał w samochodzie w twojej obecności? Wiem, że nie wykonujesz teraz żadnej pracy związanej z policją, więc jeśli przypadkiem coś usłyszysz, ufam, że nie zwrócisz na to żadnej uwagi. – Och, oczywiście – odparła Heat, odwzajemniając porozumiewawcze mrugnięcie. Po skręcie na Bruckner Expressway Raley dodał nieco gazu i zapytał: – Co jest z tobą, Rook? Odkryłeś w sobie nadludzkie moce, które pozwalają ci wejść bohaterskim krokiem na linię ognia i odepchnąć kule? – Ktoś musiał wkroczyć do akcji, widząc, ile czasu zajmuje dżentelmenom przybycie na miejsce. Powiedzcie mi, jeśli zajrzę na górną półkę, to czy znajdę papierki po przekąskach, które kupiliście po drodze na miejsce? Nikki była rozbawiona łatwością, z jaką Rook wszedł w rytm rozmów gliniarzy, sypiąc docinki zamiast komplementów czy podziękowań. Sama jednak nie czuła potrzeby unikania wyrazów wdzięczności za to, co zrobił, próbując ją ocalić. Przykryła jego rękę i lekko uścisnęła, a potem wsunęła dłoń między jego uda. Ochoa skończył rozmawiać przez telefon, a Nikki i Rook wciąż na siebie patrzyli. – Nie zwracaj uwagi na relację, jaką złożę mojemu partnerowi, OK? – Detektyw skończył zapiski w notesie i zwrócił się do Raleya: – Tucker Lee Steljess, mężczyzna rasy białej, trzydzieści trzy lata, ma na koncie kilka napaści, głównie zatargi w barach dla motocyklistów plus ostatnio wcześniejsze zwolnienie po odsiedzeniu piętnastu z czterdziestu dni wyroku za wybicie szyby w monopolowym. Przy okazji, wiesz, czego użył do wybicia tej szyby? – Uwielbiam, jak nadajesz pikanterii swojej opowieści, brachu – odrzekł Raley. – Czego użył? – Alfonsa. – Jeszcze lepiej. – Tylko czekaj. Gotowy? Gdy się pokopie trochę głębiej, to okaże się, że pan Steljess był kiedyś gliną. – Ochoa rzucił Nikki szybkie spojrzenie przez ramię. – Zgadza się. Był przez długi czas mundurowym, aż w końcu został detektywem trzeciego stopnia. Później zajmował się incognito narkotykami w Bronksie. – Zajrzał ponownie do notatek. – Raporty donoszą, że działał samotnie i był bardzo wybuchowy. Nazywali go Szalony Pies. W zwolnieniu ze służby napisano: „Nadmiernie identyfikował się z przedmiotami swoich tajnych operacji narkotykowych”. Znany również z napastowania prostytutek. Mimo świetnych notowań zwolniony w 2006.

– Nie ma co gadać – stwierdził Raley. – Oczywiście nic z tego nie słyszałaś – powiedział Ochoa i podał Nikki swoje notatki ponad oparciem siedzenia. _______ Gdy jechali windą na piętro Rooka, żadne z nich nie odezwało się ani słowem. Patrzyli tylko na siebie, tak jak na tylnym siedzeniu auta Raleya i Ochoi. Powietrze między nimi stężało od pragnienia, które nie miało słów, i oboje wiedzieli, że jakakolwiek próba znalezienia ich czy wypowiedzenia osłabiłaby tylko wszechogarniające przyciąganie magnetyczne, które odczuwało każde z nich. Stali blisko siebie. Nie dotykali się – to również zepsułoby czar. Po prostu byli na tyle blisko, aby się dotknąć... Wystarczająco blisko, aby wzajemnie czuć oddech drugiej osoby, aż kołyszący rytm windy przywiódł ich niemalże do ocierania się o siebie. Kiedy Rook zamknął drzwi wejściowe, rzucili się jedno na drugie. Potęga żaru, który ich wypełniał, oraz fala ożywienia po wyjściu cało z sytuacji prawie bez wyjścia, wepchnęła Heat i Rooka do wymiaru tego pragnienia seksualnego, które było nie do powstrzymania, gdyż było zupełnie pierwotne. Nikki oderwała usta od Rooka, biorąc oddech, i skoczyła, zarzucając nogi na biodra dziennikarza. Rook wyprostował się, aby utrzymać równowagę, i przyciągnął ją mocno do siebie. Nikki zbliżyła twarz do jego ucha i je ugryzła. Jęknął z zaskoczenia i podniecenia, odwrócił ją tak, aby usiadła na blacie kuchennym. Rozpiął jej płaszcz, a Nikki odchyliła się do tyłu i oparła na łokciach – chciała patrzeć na niego, i w końcu się odezwała. – Teraz – powiedziała – chcę cię teraz! _______ – Do tego prowadzi petting – powiedział później Rook. – Petting? Z którego ty jesteś stulecia? – Nikki wyplątała się z ich leniwego nagiego splotu na kanapie i nalała do kieliszków wina z butelki stojącej na stoliku do kawy. – Nie nabijaj się ze mnie. Jestem mistrzem słowa. Czy wolałabyś raczej, bym określił to jako obmacywanie? Bo to właśnie robiłaś w aucie chłopaków. – Wiem. – Nikki podała mu lampkę wina i stuknęli się kieliszkami. – Mówisz to tak, jakbyś nigdy nie był obmacywany w samochodzie policyjnym. – No cóż, tylko w twoim. – Zadzwoniła komórka Nikki. Heat wstała, aby wydobyć ją ze zwiniętego płaszcza, tymczasem Rook mówił dalej: – Ale jeśli masz pomysły na jakąś chorą grę seksualną w wozie policyjnym, to jak najbardziej jestem za. W słuchawce odezwała się Lauren Parry. – Mam nadzieję, że nie przeszkadzam w żadnym to i owo? Miguel mówi, że sądząc po tym, jak wyglądaliście, gdy was wysadzili, powinnam odczekać dłuższą chwilę. Naprawdę nazwał to „nieprzyzwoitą chwilą”. – Nikki obrzuciła spojrzeniem własną nagą osobę i obejrzała się, dostrzegając, jak świetny nagi tyłek Rooka znika w przedpokoju. – Wcale nie, tylko odpoczywaliśmy. – Kłamczucha – odparła jej przyjaciółka. – Kto, ja? Roześmiały się obydwie, po czym Lauren powiedziała: – Słuchaj, ponieważ założę się, że nie masz nigdzie pod ręką długopisu, dam ci sekundę na znalezienie. Dowiedziałam się nieoficjalnie paru ciekawych rzeczy, którymi chcę się z tobą podzielić. Nawet jeśli detektyw Ochoa mówi mi, że nie zajmujesz się już tą sprawą, bo jesteś zawieszona. Nikki wydobyła pisak z jednego z licznych kubków od kawy, które Rook przekształcił w piórniki i porozstawiał po apartamencie – jedna z zalet sypiania z dziennikarzem. – Jestem gotowa. – Przede wszystkim – zaczęła lekarka sądowa – i to jest główny powód, dla którego

dzwonię, ponieważ byłam pewna, że to cię uspokoi – dostałam wyniki analizy śladów krwi na koloratce wielebnego Grafa i nie pasują one do kapitana Montrose’a. – Wiedziałam! – Tak myślałam, że poczujesz ulgę. Już im kazałam sprawdzić Sergia Torresa, a teraz dodam jeszcze tego gościa, którego załatwiłaś dziś wieczorem – nieuzbrojona. – Lauren położyła specjalny nacisk na to słowo, co sprawiło, że zabrzmiało tak komicznie, jak było szalone. Obiektywny ogląd sytuacji przez jej najlepszą przyjaciółkę nie uszedł uwagi Heat. – No dobra, muszę przyznać, że faktycznie stałam się trochę niedbała. Cały czas jeszcze dostosowuję się do sytuacji nieuzbrojonej osoby prywatnej. – Nie wiem, co powiedzieć, Nikki. Zaproponowałabym ci, abyś znalazła sobie jakieś hobby, ale obie wiemy, jakie to ma szanse powodzenia. – Nie bądź taka pewna – odrzekła Heat. – Czy samozwańcza straż obywatelska jest uważana za hobby? – Zbyt długo zadajesz się z Jamesonem Rookiem; zaczynasz gadać jak on. – Ta uwaga dała Nikki drugi powód do uśmiechu podczas tej rozmowy. – Mam też wyniki z badań tego małego odprysku skóry – mówiła dalej Lauren. – Pamiętasz to? Heat przywołała obraz z pamięci – kiedy Lauren pokazywała jej to w pomieszczeniu do sekcji zwłok, wyglądało jak kawałeczek bekonu na dnie fiolki. – Jasne, ten fragment, który znalazłaś pod paznokciem wielebnego Grafa. – Dokładnie ten sam. Wrócił z analiz i podają, że pochodzi z markowej skóry, która jest na rynku. – Gorsety skórzane? – spytała Nikki. – Nie. Możesz znać tego producenta. Bianchi. Marka była dobrze znana zarówno Heat, jak i wszystkim innym, którzy należeli do służby porządku publicznego. – Jest z paska od munduru policyjnego? – Albo strażnika ochrony – sprecyzowała jak zawsze dokładna Lauren. – Pochodzi albo z kabury, albo z pokrowca na kajdanki. Ty mi wskazałaś stłuczenia od kajdanek na krzyżu ofiary, więc, jeśli chcesz pozgadywać, pokrowiec na kajdanki jest wart obstawienia. – Zastanawiam się... To znaczy, jeśli znasz kogokolwiek, kto mógłby o tej późnej porze pogadać z detektywem Ochoą... – Wal – rzekła Lauren, której odwet Nikki za jej wcześniejsze docinki na temat Rooka sprawił przyjemność. – Zastanawiam się, czy gdyby przeszukano mieszkanie pewnego martwego eksgliniarza albo jego sklep z częściami do motocykli, to czy znaleziono by tam stary pokrowiec na kajdanki firmy Bianchi noszący na sobie świeże ślady zadrapania. Heat słyszała, jak jej przyjaciółka zakrywa ręką słuchawkę, a po chwili przyciszone głosy w tle. Jeden z nich należał do Miguela Ochoi. – Da się zrobić – odezwała się ponownie Lauren. – On i Raley jutro z samego rana udadzą się do mieszkania i sklepu Steljessa. Czy chcesz, abym poprosiła go o przyjrzenie się też kaburze i pokrowcowi na kajdanki kapitana Montrose’a? Pytanie Lauren było właśnie tym, którego Heat nie miała odwagi zadać. – Tak mi się zdaje. To znaczy... byłoby idealnie wyeliminować tę możliwość. – Czując, że jest nielojalna w stosunku do pamięci kapitana, dodała: – Jakkolwiek znikomą. – Rook wrócił do pokoju ubrany w szlafrok i przyniósł jeden dla niej, a Nikki powiedziała: – Lauren, skoro już mówimy o kapitanie – czy będziesz miała coś przeciwko, jeśli pomęczę cię w jeszcze jednej sprawie? – Mów, o co chodzi. – Wiem, że do tej pory musieli już sprawdzić jego broń. – Zgadza się. Wystrzelono z niej, ale nigdy nie odnaleziono naboju. Przeszedł na wylot

i wyleciał przez dach. Heat przypomniała sobie wgłębienie wokół dziury w fordzie crown victoria kapitana Montrose’a. – I to wszystko? – Oczywiście, że nie – odrzekła lekarka sądowa. – Na broni jest jego krew i tkanka. Potwierdzono też, że na jego dłoni znajdują się ślady prochu i metalu. – Ile kulek w magazynku? – spytała Heat. – Według raportu wszystkie oprócz jednej... Tak mi się wydaje. – Zaspokój moje zachcianki, pani doktor. Czy mogłabyś poprosić Miguela, aby sam się tym zajął? A mówiąc „sam”, nie twierdzę, że nie mam zaufania do testów. Mówię tylko, że nikt nie jest w stanie dorównać jakości pracy detektywa Ochoi. Po czym Nikki dodała z prowokacyjną żartobliwością: – A ty chyba doskonale wiesz, co mam na myśli, prawda, Laur? – Jasne, że tak – roześmiała się Lauren. – Jest bardzo dogłębnym śledczym. – Lauren nadal się śmiała, kiedy skończyły rozmowę. _______ Rook zamówił dla nich kurczaka scarpariello i sałatkę z restauracji Gigino. Nadal ubrani tylko w szlafroki jedli przy blacie kuchennym późną kolację, podczas której Nikki zdała relację z najnowszych informacji od Lauren Parry. – To chyba wszystko jasne, no nie? – Zaczął wyliczać na palcach: – Steljess na nagraniu z kamery bezpieczeństwa w lochu tortur seksualnych, Steljess był zwolnionym ze służby gliniarzem, Steljess przypuszczalnie miał kajdanki i pokrowiec na nie, i na pewno miał broń, Steljess to nasz zabójca. Nikki nakłuła na widelec miniaturowy pomidorek z sałatki. – To jest całkiem pewne. Powiedz mi w takim razie, dlaczego on to zrobił. Dlaczego ci wszyscy strzelcy ścigali mnie w Central Parku? O co w tym wszystkim chodzi? – Nie mam pojęcia. Włożyła pomidorek do ust i obdarzyła Rooka chytrym uśmieszkiem. – Nie mówię, że jesteś w błędzie. – Kiedy tak do mnie mówisz, od razu szukam jakiegoś „ale”. – Jednak – dodała Nikki – to wciąż tylko poszlaki. Jeśli Raley i Ochoa znajdą wyżłobienie paznokcia pasujące do jakiegoś pokrowca na kajdanki, to przynajmniej będzie konkretne połączenie, ale nie będzie jeszcze dowodem. Ja potrzebuję faktów. Rook nałożył na jej talerz następny kawałek kurczaka. – Ktokolwiek jest autorem stwierdzenia, że fakty są zabawne, jest w śmiertelnym błędzie. Nie mogę sobie przypomnieć, kiedy ostatnio rozbawił mnie jakiś fakt. Natomiast, jeśli chodzi o intuicję i domysły, to jest jak napełnianie nadmuchiwanego zamku gazem rozweselającym. – Do twojej informacji: zgadzam się całkowicie, że Steljess jest naszym głównym podejrzanym. – Jej twarz spochmurniała. – Fatalnie, że musiał zginąć. Miałam nadzieję go przycisnąć na przesłuchaniu. W głębi serca jestem przekonana, że to on zabił Montrose’a. Tym razem przyszła kolej Rooka na pełen wątpliwości wyraz twarzy. – Nie, abym mówił, że się mylisz, ale dlaczego? – Teraz ty myślisz jak glina – uśmiechnęła się Heat. _______ Gdy Nikki się obudziła, łóżko było puste. Natura detektywa kazała jej sprawdzić. Przekonała się, że strona Rooka i prześcieradło są zimne. Znalazła go przy komputerze w jego biurze. – Zawstydzasz mnie, Rook. To już trzeci ranek w tym tygodniu, kiedy wstajesz wcześniej ode mnie.

– Kiedy tak leżałem, patrząc, jak zmieniają się cyfry na budziku na nocnej szafce, nie mogłem znaleźć rozwiązania, więc bardziej niż trochę sfrustrowany tą sprawą wstałem i poszedłem w twoje ślady, Nikki Heat. Przestudiowałem naszą białą tablicę. – I czego się dowiedziałeś? – Że Manhattan jest bardzo głośny, nawet o czwartej rano. Poważnie. Co jest z tymi wszystkimi syrenami i klaksonami? – Nikki usiadła w fotelu naprzeciwko niego, wiedząc, że do czegoś zmierza. Wyglądał jak gracz w pokera, któremu idzie karta. Dlatego to ona zawsze z nim wygrywała. – Czekałem więc, aby coś z tablicy skoczyło na mnie albo połączyło się z czymś innym. Nic takiego. Poszedłem więc inną drogą. Zapytałem siebie samego: „Czego nie mamy?”. To znaczy oprócz rozwiązania sprawy. No i wtedy trafiło do mnie. To przypuszczalnie dlatego w pierwszej kolejności nie mogłem spać – był to dość drażliwy temat ostatniej nocy. – Kapitan Montrose – domyśliła się Nikki. – Właśnie. Powiedziałaś, że zawsze kazał ci szukać skarpetki nie do pary. Nikki, on był właśnie taką skarpetką nie do pary. Zastanów się nad tym. W niczym, co robił, nie przypominał człowieka, którego znałaś. Którego wszyscy znali. – Nikki zmieniła pozycję w fotelu, ale nie dlatego, że temat sprawiał jej przykrość, tylko dlatego, że poczuła napływ energii. Nie wiedziała, do czego Rook zmierza, ale zmysł doświadczenia powiedział jej, że Rook zadaje właściwe pytania. – Mając to na uwadze, próbowałem odgadnąć, co on kombinował. Ciężko zgadnąć. I dlaczego? – Ponieważ stał się taki zamknięty w sobie i tajemniczy. – Dokładnie. Zachowanie skarpetki nie do pary. Stracił żonę, więc z nią też nie rozmawiał. My, faceci, nieważne jak bardzo wydajemy się stoiccy – o ile nie mamy natury humorzastych samotników albo strażników królowej przed pałacem Buckingham – potrzebujemy się komuś wygadać. – Wielebny Graf? – spytała Nikki. – Mhm... Może. Nie myślałem o nim. Myślałem bardziej o prywatnej więzi. Taki życiowy powiernik. Kumpel „hipoteczny”. – Wyjaśnij mi to. – Taki jeden kumpel, do którego możesz zadzwonić o dowolnej porze dnia i nocy, nieważne, w co się wpakowałaś, który zastawiłby własny dom, aby ratować twój tyłek, nie zadając żadnych pytań. – Zobaczył w jej oku błysk zrozumienia. – Powiedz mi, z kim gliniarz jest najbliżej? – Z partnerem – odrzekła Nikki bez wahania. Już miała wymienić jego nazwisko, ale Rook ją ubiegł. – Eddie Hawthorne. – Skąd wiesz o Eddiem? – Od przyjaciela. Taka drobnostka pod nazwą wyszukiwarka internetowa. Trafiłem na wiele pochwał dla nich obu za odwagę i śmiałość, gdy byli mundurowymi, a potem detektywami. Domyśliłem się, że jeśli znaleźli sposób, aby trzymać się razem, gdy już dostali złote odznaki, to musieli być naprawdę blisko. – Tylko że Eddie przeszedł na emeryturę i się wyprowadził. – Wspomnienie z przeszłości przywołało uśmiech na jej twarz. – Byłam na jego przyjęciu, gdy odchodził na emeryturę. – 16 lipca 2008 roku. – Wskazał na swój laptop. – Kocham Google. – Następnie Rook stuknął w kilka klawiszy i jego drukarka ożyła. – Co to jest, poziom cholesterolu Eddiego Hawthorne’a? Rook wziął z podajnika dwie kartki i podszedł do Nikki, podając jej jedną z nich. – To nasze karty pokładowe. Taksówka zawiezie nas za pół godziny na lotnisko La Guardia. Jesteśmy

umówieni na lunch z Eddiem na Florydzie. _______ Jak tylko wyszli z terminala w Fort Myers, Eddie Hawthorne podjechał mercurym marquiem. Wysiadł z auta i zamknął Nikki w serdecznym uścisku, a gdy się w końcu od siebie oderwali i patrzyli jedno na drugie, oczy Nikki błyszczały, jak nie zdarzyło się to od długiego czasu. Zabrał ich do restauracji serwującej ryby po meksykańsku przy autostradzie międzystanowej Interstate 75, w pobliżu Daniels Parkway. – Regionalne, smaczne i wystarczająco blisko lotniska, abyście nie musieli gonić na łeb na szyję na popołudniowy lot do domu – powiedział. Jedli przy stoliku na patio osłoniętym od promieni słonecznych parasolem marki Dos Equis. Na początku rozmowy wspominali utraconego niedawno przyjaciela. – Charles i ja tak długo byliśmy partnerami, że po jakimś czasie ludzie nawet nie uważali nas za dwie osoby. Przechodzę któregoś dnia obok naszego sierżanta – zupełnie sam – a on patrzy prosto na mnie i mówi: „Cześć, koledzy!”. – Emerytowany policjant roześmiał się na to wspomnienie. – Tak to było. Hawthorne i Montrose, kolec i róża, to właśnie byliśmy my. Do diabła, to byliśmy my. – Eddie Hawthorne wydawał się bardziej zajęty mówieniem niż jedzeniem, które było wyśmienite, a Heat i Rook po prostu słuchali, rozkoszując się świeżą grillowaną rybą i ciepłą pogodą, podczas gdy on wspominał dawne czasy. Gdy temat zszedł na żonę Montrose’a, śmiech z dni pełnych chwały przygasł. – To takie smutne. Nigdy nie widziałem, aby dwoje ludzi było tak blisko jak on i Pauletta. To szok dla każdego, ale to zjadło Charlesa, wiem, że tak. – Chciałam cię o to zapytać, mam na myśli ubiegły rok – rzekła Nikki. – Tak myślałem, że nie przeleciałaś połowy kraju tylko po to, aby wpaść na szklaneczkę horchaty – kiwnął głową były detektyw. – Nie – odparła Nikki – próbuję zrozumieć, co się działo z kapitanem. – Nie będziesz w stanie. To nie ma żadnego sensu. – Wargi Eddiego lekko zadrżały, ale szybko się wyprostował, starając się usztywnić ciało, jak gdyby miało to pomóc. – Czy był pan z nim w kontakcie, odkąd zmarła jego żona? – spytał Rook. – No cóż, można powiedzieć, że próbowałem wiele razy. Poleciałem oczywiście na jej pogrzeb i po ceremonii przegadaliśmy prawie całą noc. Prawdę mówiąc, może nawet więcej siedzieliśmy niż rozmawialiśmy; tak jak mówię, próbowałem, ale on zamienił się w kamień. – Eddie stuknął dwoma palcami w serce. – Kto by tego nie zrozumiał? – To nie jest takie znowu niezwykłe otoczyć się kamiennym murem na jakiś czas po tym, jak przeżyje się taką traumę – stwierdziła Nikki. – Ale po okresie intensywnej żałoby większość ludzi wychodzi z depresji. A kiedy im się to udaje, to jest to w pewnym sensie zaskakujące, taki kop nowej energii. Eddie kiwnął przytakująco głową. – Tak, skąd miałoby się to wiedzieć? – Nikki poczuła pod stołem szybki dotyk ręki Rooka na swojej. – To było znienacka, jakieś trzy miesiące temu – ciągnął Hawthorne. – Dzwoni do mnie i chwilę rozmawiamy. Krótka rozmowa o dawnych czasach, takie tam rzeczy. Więcej niż słyszałem od niego od lat. A potem mówi do mnie, że kiepsko sypia, całą noc myśli. Poradziłem mu, aby dołączył do ligi kręglarzy, a on na to: – „Tak, jasne” – i dalej mówi o tej swojej bezsenności. Pyta mnie: „Edward, czy zdarzyło ci się, że jakieś stare śledztwo nie dawało ci spokoju?”. A ja na to: „Do diabła, a czemu, myślisz, odszedłem na emeryturę?”. I śmiejemy się obaj, ale on dokładnie do tego wrócił, zupełnie jakby rozdrapywał wysypkę. No i mówi w końcu, o co mu chodzi, że coraz więcej myśli o pracy i że wątpi w jej celowość. Powiedział nawet – wyobraź to sobie – że się zastanawia, czy był dobrym policjantem. Możesz w to uwierzyć?

– Mówi więc, że siedział do późna w nocy, rozpamiętując tę jedną sprawę, nad którą razem pracowaliśmy, i że nigdy nie miał satysfakcji z wyniku tamtego śledztwa, i w im głębszą dziurę wpada z tym całym administracyjnym badziewiem, tym bardziej czuje potrzebę, aby coś zrobić. Coś, aby udowodnić, że cały czas jest takim policjantem, jakim wierzył, że jest. Powiedziałem mu, aby otworzył butelkę szkockiej i pooglądał kanał z prognozą pogody, cokolwiek, aby się zrelaksować, a on się na mnie wścieka, mówiąc, że myślał, iż ja jeden ze wszystkich ludzi powinienem zrozumieć, jakie to ważne – „obowiązek”, tak powiedział – żeby wykonać go poprawnie. Nie wiedziałem, co jeszcze odpowiedzieć, więc kazałem mu rozwinąć temat. Charles powiedział, że nigdy nie wierzył, że to był interes narkotykowy, który źle poszedł. Zadawanie się z dilerami tak niskiego szczebla albo w tej części miasta – to nie pasowało do ofiary i jej wcześniejszych wyczynów. A ja mówię to samo, co wtedy powiedziałem: „Narkotyki to niebezpieczny biznes; jeśli one cię nie załatwią, to zrobią to dilerzy”. A potem przypomniałem mu, co zawsze myślałem, że jeśli to nie był interes, który źle poszedł, to była to inicjatywa gangu Latynosów. – „Sprowadza się do tego samego” – pomyślała Nikki. Uniwersalne wytłumaczenie dla nierozwiązanych spraw. – Ale Charles... On powiedział, że poskładał wszystko do kupy i według niego to było zaplanowane morderstwo i przykrywka. Mówił, że szukał motywu zemsty. Tak czy inaczej – Eddie wstrząsnął ramionami – co masz zamiar z tym zrobić? Dajesz z siebie wszystko i nie oglądasz się do tyłu. W każdym razie ja tak zrobiłem. Ale on nie był taki, aby pozwolić na niedokończenie czegokolwiek. – Sztuczne usztywnienie zelżało i warga Hawthorne’a ponownie zadrżała. – Nie wiem, może to właśnie go wykończyło. – Ta sprawa – odezwała się Nikki. – Co to była za sprawa, która tak bardzo nie dawała mu spokoju? – Ale znała odpowiedź, zanim jeszcze zadała to pytanie. – Ten dzieciak Huddleston – odparł Eddie.

ROZDZIAŁ PIĘTNASTY

Nikki nie mogła mieć dostępu do akt sprawy Huddlestona, ale miała teraz coś lepszego. Poprosiła Eddiego Hawthorne’a, aby streścił jej śledztwo. Były detektyw oparł się o plastikowe krzesło, a kiedy jego głowa opuściła cień parasola, promień słońca, który trafił w czarne farbowane włosy sprawił, że zabłysły purpurą. Oczy byłego detektywa zatoczyły krąg, kiedy przeszukiwał własną pamięć. W końcu odetchnął głośno, przygotowując się na ciężką przeprawę. – Dwa tysiące czwarty – powiedział w końcu. – Charles i ja pracowaliśmy w sekcji zabójstw na Czterdziestym Pierwszym i dostaliśmy wezwanie do ofiary postrzału w samochodzie na Longwood. Ta okolica była wtedy centrum ćpunów, wiecie? Wśród mundurowych krążył żart, że uderzysz przestępcę pałką, a wypadną potłuczone fiolki, jak z piñaty. W każdym razie Charles i ja pojechaliśmy tam, domyślając się, że jest to jeszcze jedna narkotykowa rozróba. Jak tylko przyjechaliśmy na miejsce i dostrzegliśmy bmw M5, szybko zrewidowaliśmy ten pogląd. Jedyne bmw w tej okolicy należały do dilerów i znaliśmy je na pamięć. Przygotowaliśmy się więc, aby sprawdzić ofiarę, przypuszczając, że to może dzieciak z Rye albo Greenwich, który za często oglądał Człowieka z blizną i popełnił błąd, przyjeżdżając do dużego miasta, aby ominąć pośrednika narkotykowego. Profil też się zgadzał, gdy zobaczyliśmy ciało. Ledwo po dwudziestce, drogie ciuchy, album Green Day głośno grał zapętlony w odtwarzaczu. Ale chwilę potem weszło to na zupełnie nowy poziom, bo Montrose powiedział, że zna tego dzieciaka. Nie osobiście, tylko z telewizji. Z dokumentów w portfelu i karty wozu wynikało, że to Eugene Huddleston junior, syn gwiazdora filmowego. Wtedy wszystko zaczęło składać się do kupy. Było o nim głośno w każdych wiadomościach, zwłaszcza w tych rozrywkowych, Access i Entertaiment Tonight, przez jego historię z narkotykami. Nie tak, jak o Charliem Sheenie, ale mnie i mojemu partnerowi wystarczyło, aby ułożyć sobie obrazek. Dlaczego nie miałoby to mieć sensu? – Eddie nie pytał tylko retorycznie. Nikki widziała, że szukał u niej zrozumienia. Lekko wzruszyła ramionami, wystarczająco, aby potwierdzić, że się zgadza, że tak mogło być, ale też żeby zaznaczyć, że detektyw idzie za dowodami, stwarza teorię i zbiera dowody dla jej potwierdzenia, co przypuszczalnie było tym właśnie błędem, który później gnębił kapitana po nocach. – Jak zginął? – spytała Heat. – Pojedynczy strzał w głowę. – Jak, w twarz? W tył głowy jak przy egzekucji? – W czoło – odrzekł Hawthorne. – Tak jak przy transakcji przeprowadzanej z samochodu: diler widzi wypasione auto, wyobraża sobie wypchany portfel właściciela i pakuje kulkę... tutaj. – Przyłożyła palce ułożony w kształt lufy pistoletu do lewej skroni Rooka. – Widzisz, tutaj właśnie nasza teoria zaczęła się rozjeżdżać. – Eddie dotknął palcami swojej prawej skroni. – Rana wlotowa po tej stronie. Od strony pasażera. Heat cofnęła się w wyobraźni do tamtego miejsca i razem z Montrose’em i Hawthorne’em borykała się z tą pierwszą skarpetką nie do pary. – Jesteś pewien, że został zastrzelony w samochodzie? – Bez wątpienia. Mózg i potłuczone szkło były na siedzeniu kierowcy. – Okno było podniesione? – Skarpetka nie do pary numer dwa według Nikki; niemająca znaczenia z natury, po prostu... dziwna. – A okno od strony pasażera, było otwarte czy zamknięte? Eddie wzniósł oczy do góry, myśląc. – Zamknięte, na pewno, zamknięte.

– Ktokolwiek więc go zastrzelił, był prawdopodobnie razem z nim w samochodzie – stwierdziła Heat. – Jechał obok kierowcy – podrzucił Rook. Zobaczył ich wyraz twarzy, skrzyżował ręce i dodał: – Możecie mówić dalej. – Domyślam się, że nie było żadnych odcisków palców? – ciągnęła Nikki. – Żadnych, które mogłyby nam się przydać. Tylko jego kumpli z klubów i imprez, kilku dziewczyn i dużo takich, których nie można było dopasować. – Co oznaczało nieznanych i brak śladów w kartotece. – Wszyscy, których dało się dopasować, mieli alibi – dodał Eddie, wyprzedzając pytanie Nikki o krok. – A coś jeszcze na temat ciała? Żadnych oznak pobicia? – Chciała się dowiedzieć, czy Eddie wiedział o oparzeniach przezskórnym elektrycznym stymulatorem nerwowym. – Brak pobicia jako takiego. Jego nadgarstki miały takie ślady, jakby był związany. – A może skuty? Zamyślił się. – Szczerze mówiąc, nigdy nie pomyślałem o kajdankach, ale zaraz ci powiem, czemu to przypisaliśmy. Sprawdzaliśmy oczywiście sąsiednie budynki i wewnątrz kompleksu przemysłowego trafiliśmy na pustą halę załadunkową. Na starej tablicy było napisane, że jest to jedno z tych miejsc wynajmowanych przez firmy włókiennicze, które dostarczają umundurowanie i kombinezony do hoteli i na place budowy. Drzwi były zamknięte, a w środku zupełnie pusta hala, i tylko ta drewniana rama leżąca na środku betonowej podłogi. Heat i Rook wymienili się spojrzeniami, i Nikki poprosiła: – Opisz mi ją, Eddie. – Zwyczajna. Jak drewniana paleta zbita razem, trochę prymitywnie, ale w kształcie dużego X – jakieś dwa metry długości i niecały metr szerokości. Ale ciekawe jest to, że miała rzemienie w każdym rogu. – Takie jak więzy – stwierdziła Heat. – Tak, tylko bardziej improwizowane. Myślę, że to były węzły, takie jak się robi, aby przyczepić kajak do bagażnika na dachu samochodu. W tym momencie oczywiście obaj z Rose’em wyrzuciliśmy do kosza możliwość, że to była transakcja przez okno samochodu, która źle poszła. Ktoś tego dzieciaka przyciągnął tutaj i przywiązał do tego urządzenia. – Twarz Hawthorne’a spochmurniała, zupełnie jakby teraz, a nie lata temu, miał przed oczami nieprzyjemny obraz. – Oprócz otarć na nadgarstkach i kostkach chłopaka były jeszcze czerwone ślady jak od poparzenia słonecznego. Takie plamy na całej skórze. Mówię o jego klatce piersiowej, nogach, ...kroczu. – Eddie wzdrygnął się i dodał: – Wiesz, o co chodzi. Charles i ja robiliśmy wszystko, co było można, ale ze względu na związek dzieciaka z narkotykami i przejęcia ich przez policję, no i wszystkie te szalone i niebezpieczne sprawy, w jakie się chłopak pakował, zostało to zakwalifikowane jako fatalny w skutkach biznes narkotykowy. – A tortury? – zapytał Rook. – Czy to było wzięte pod uwagę? – O tak – przytaknął Hawthorne. – Lekarz sądowy powiedział, że użyto urządzenia elektrycznego, czegoś, co się nazywa przezskórny elektryczny stymulator nerwowy. To tylko uwiarygodniło teorię o tej transakcji narkotykowej. Doszli do wniosku, że Huddleston nie był przypadkowym celem dilera, ale przypuszczalnie spotykał się z nim regularnie i dzieciak wisiał mu kasę. Tortury i morderstwo były zapłatą, pokazówką dla innych, którzy nie płacą. Mogły też podnieść status dilera w szeregach jego kolesiów. – Nie oskarżam cię, Eddie, pytam tylko, aby zrozumieć, jaki ciężar dźwigał kapitan Montrose – delikatnie rzekła Nikki. – Nie poszliście z tym dalej? – Chcieliśmy, ale rodzina Huddlestona błagała o zamknięcie sprawy. Mieli dosyć, więc przyszedł nacisk z centrali, aby to skończyć, zwłaszcza że było oficjalne rozporządzenie. A potem Charles dostał awans i objął Dwudziesty, więc to po prostu się zawaliło.

Nikki podała mu zdjęcie Sergia Torresa z kartoteki policyjnej. – Ten facet zajmował się dilerką niskiego stopnia na północ od Sto Szesnastej i w Bronksie. Czy natknąłeś się na niego kiedykolwiek? Hawthorne przyjrzał się uważnie fotografii. – Nie, ale to nie znaczy, że on się tam nie kręcił. Ja pracowałem w Wydziale Zabójstw, nie w Narkotykowym. – Jeśli już o tym mowa, czy ten facet kogoś ci przypomina? Pracował w Narkotykach mniej więcej w tamtym czasie. Eddie wziął zdjęcie Steljessa i powiedział: – Szalony Pies. – Co o nim wiesz? – Totalny przygłup, tylko to trzeba było wiedzieć. Był tajnym agentem, ale każdy wiedział, że zmienił strony. Stał się jednym z nich, można to było wyczuć na kilometr. – Oddał Nikki zdjęcie. – Słyszałem, że wywalili go z hukiem. Krzyżyk na drogę. – Dobrze powiedziane – wtrącił się Rook. – Jeszcze jedno pytanie, jeśli nie masz nic przeciwko, Eddie – powiedziała Heat, gdy poskładała zdjęcia. – Kto wtedy był najważniejszym graczem? – W narkotykach? Na przedmieściach i w Bronksie? – Eddie zachichotał – Tylko jeden człowiek, Alejandro Martínez. _______ – Niezła robota, że pomyślałeś o Eddiem – odezwała się Nikki, gdy lecieli z powrotem na La Guardię. – Nie ma sprawy. W końcu jestem dziennikarzem śledczym. – Naprawdę? Rozumiem, że masz nie jednego, ale dwa Pulitzery. – Nikki szturchnęła knykciami żebra Rooka. – Czy za często o tym mówię? – Nawet nie. Może gdybyś paradował z nagrodami w ręku, byłoby bardziej subtelnie. – Nikki roześmiała się i dodała: – Ale naprawdę dobrze spożytkowałeś swoje talenty. Nawet jeśli nie znamy jeszcze wszystkich odpowiedzi, jedno wiemy na pewno. – Jeśli farbujesz włosy na czarno, trzymaj się z dala od promieni słonecznych? – Jak najbardziej. – Potem spoważniała. – Wiemy przynajmniej, że kapitan Montrose pracował nad czymś, a nie... Wiesz, o co mi chodzi. – Nie robił nic nieczystego? – Ja to wiedziałam. A teraz, po rozmowie z Eddiem, wiem na pewno. Więc podwójne dzięki, zdobywco Pulitzera. Za pomysł i bilet na samolot. – Nie wiem, kogo próbujesz zrehabilitować – odrzekł Rook, odwracając się do niej – Montrose’a czy siebie, ale wiem na pewno jedną rzecz. W obu przypadkach możesz na mnie liczyć. _______ Kiedy wysiedli z samolotu, Heat znalazła w poczcie głosowej kilka wiadomości od Ochoi. – Co jest, Miguel? – spytała, gdy stali z Rookiem w kolejce po taksówkę. – Gdzie ty jesteś? Słyszę odrzutowce. – Na lotnisku. Rook i ja właśnie byliśmy na Florydzie. – Nie mogła się powstrzymać, aby nie dodać: – Na lunchu. – O rany, a ja tu zamarzam na kość. Też chcę zostać zawieszony. – O tak – dodała Heat – najlepszy tydzień w moim życiu. – Po pierwsze, Steljess faktycznie miał swój stary pokrowiec od kajdanek i kaburę, ale nie ma na nich zadrapań, które by pasowały do tego odprysku skóry. To samo jeśli chodzi o Montrose’a. Co do kapitana, to mam coś więcej. Raley i ja poszliśmy do techników śledczych

i osobiście sprawdziliśmy wszystkie twoje wątpliwości, które miałaś na temat jego broni. Miał pełny magazynek minus jedna kulka. – Ulga, jaką Nikki czuła po spotkaniu z Eddiem Hawthorne’em ulotniła się bezpowrotnie. Ogarnął ją głęboki smutek. Rook odczytał to z jej twarzy i zapytał szeptem: – Co jest? – Machnęła mu tylko ręką. – To jeszcze nie wszystko – dodał Ochoa. – Sprawdziłem zapasowy magazynek przy jego pasku i odkryłem coś ciekawego. – Jednej brakuje – Heat powiedziała to jako pierwsza. – Nawet lepiej. Nie tylko jednej brakuje, ale na górze magazynku w jego broni nie było tego zapasowego naboju. – Nikki czuła, jak wracają jej siły, podczas gdy detektyw Ochoa mówił dalej: – Na naboju nie ma żadnych odcisków palców, co też jest dziwne – nawet Montrose’a. – Nie tylko dziwne – odparła Heat. – Znaczące. Daj spokój, w jaki sposób martwy człowiek przeładował broń? _______ Wieczorny korek w drodze na Manhattan dał Rookowi siedzącemu z tyłu taksówki dodatkowe pół godziny na wymyślenie scenariusza na podstawie rewelacji Ochoi. – To jest duża sprawa. Nie żebym nie miał szacunku dla sławnego pana Le Carré, ale to jest większa sprawa niż Budzenie zmarłych. To kula wystrzelona przez martwego człowieka. Hej, chyba mam tytuł do mojego artykułu. Powinienem to zapisać. Nie, zapamiętam, to jest naprawdę świetne. – Nikki nawet nie próbowała odciągnąć go od tego pomysłu. Rook był nie tylko bardziej rozrywkowy niż telewizja w taksówce wmontowana z tyłu siedzenia kierowcy – w każdym razie teraz Nikki sobie przypomniała reklamówkę promocyjną Sama Championa[43] – Rook był jak ten zepsuty zegar, któremu udało się dwa razy dziennie pokazać dobry czas. Przynajmniej raz myślał na głos o czymś, co Nikki chciała usłyszeć, bo sama też się nad tym głowiła. – No dobra, według mnie to było tak – mówił Rook. – Montrose siedzi w zaparkowanym samochodzie i zły facet X – na siedzeniu pasażera – w jakiś sposób zdobywa jego broń. Nie wiem, jak to się stało, ale musiało tak być, bo inaczej to się nie układa. – Później dopracujemy szczegóły – odrzekła Heat. – Mów dalej. – W porządku, więc broń Montrose’a jest w rękach pasażera, który albo trzyma kapitana na muszce, albo bierze go przez zaskoczenie. W każdym razie pasażer wciska mu lufę pod brodę i strzela. Co też wyjaśnia, dlaczego strzał był w podbródek, a nie w usta. Nikki zgadzała się z tym, co mówił Rook. – I dlaczego Lauren miała zastrzeżenia do trajektorii pocisku. – Właśnie. A teraz będzie trochę jak w Mission Impossible, ale posłuchaj, bo to jest całkiem możliwe. Montrose nie żyje. Strzelec ma teraz problem, jak to upozorować, aby wyglądało na samobójstwo, skoro ślady prochu są na rękach jego, a nie ofiary. Odpowiedź: trzymasz broń w ręku nieboszczyka i oddajesz jeszcze jeden strzał. Problem numer dwa: w magazynku brakuje nie jednej, ale dwóch kul, co zostawia bardzo dużo pytań bez odpowiedzi. Zabójca więc wkłada broń do ręki Montrose’a, wystawia ją za okno, oddaje drugi strzał, aby ślady prochu znalazły się też na kapitanie. Mam rację? Następnie zastępuje tę drugą kulę, biorąc ręką w rękawiczce jedną z kul Montrose’a – mając gwarancję, że pasują do jego broni – z zapasowego magazynka przy pasie. Zabójca wsuwa tę kulę na początek magazynka. Wygląda jak idealne samobójstwo jednym strzałem. Morderca zwiewa. – Nieczęsto słyszysz, abym to mówiła, panie Teorio Konspiracji, ale myślę, że coś jest na rzeczy. – Tak, ale to są czyste hipotezy, prawda? – odrzekł Rook. – I to dziurawe. – Tak przeciekają, że gdybyś przedstawił tę teorię w departamencie, potrzebowałbyś mopa. – Moglibyśmy spróbować. Znasz chyba jakąś dobrą firmę usługową do usuwania awarii

wodnych z miejsca zbrodni? Przez chwilę jechali w milczeniu, a Nikki wpatrywała się w kontury budynków Manhattanu na niebie zieleniejącym w zmierzchu. Następnie wyjęła telefon komórkowy. – Co? – spytał Rook. Heat nie odpowiedziała. Wybrała 411 i poprosiła o numer firmy On Call zajmującej się usuwaniem awarii wodnych. – Ale ja żartowałem – powiedział Rook. _______ DeWayne Powell z firmy On Call spotkał się z nimi przed Graestone Condominiums, gdzie w dniu zastrzelenia Montrose’a Heat widziała ich zaparkowany samochód. – Szybko pan przyjechał – przywitała go. – Kiedy ma się w nazwie „na każde wezwanie”, to się to robi. Poza tym moi dwaj bracia są strażakami, więc lubię pomagać. – To chyba przydatne – odezwał się Rook – mieć paru strażaków w rodzinie, gdy się jest w biznesie związanym z usuwaniem wody. DeWayne uśmiechnął się promiennie. – Wiecie, jak prawnicy ścigają ambulanse. Ja tak samo ścigam wozy strażackie. – Proszę mi powiedzieć, co pan tu robił tamtego dnia? – spytała Nikki. – Z przyjemnością opowiem to pani jeszcze raz, ale już powiedziałem wszystko, co wiem, tamtym detektywom. Nie ma dużo do dodania, kiedy się nic nie widziało. – Nie chodzi mi o strzelaninę – potrząsnęła głową Heat. – Mam na myśli, dlaczego został pan wezwany. _______ O tej porze już potrzebowali latarek. DeWayne miał trzy w swojej furgonetce i podnieśli je w kierunku dachu. DeWayne oświetlił latarką grupę pomarańczowych stożków bezpieczeństwa połączonych razem żółtą taśmą. – To tam zrobiłem łatę. Mają remontować cały dach budynku, więc będzie tak do wiosny. – A czy wie pan, skąd był przeciek? – spytała Nikki. – Oczywiście. – DeWayne przejechał snopem światła po drewnianym zbiorniku wodnym znajdującym się na palach nad nimi. Przypominał setki cedrowych zbiorników na szczycie wszystkich budynków, którym Heat się przyglądała z taksówki, gdy patrzyła na linię nieba. – Ludzie na ostatnim piętrze zadzwonili i zgłosili, że leje im się na głowę przez sufit. Ponieważ jest mróz, domyśliliśmy się, że pękła rura albo coś w tym rodzaju. Ale to było ze zbiornika. – Przesunął światłem latarki po świeżej cedrowej desce. – Zanim tu dotarliśmy, wyciekło już ładnych kilkaset litrów wody. Do tego czasu poziom wody był na tyle niski, że samo się zatrzymało. – Czy wie pan, jaka była przyczyna? – Zadając to pytanie, Rook patrzył prosto na Nikki. Oboje myśleli o tym samym. – Nie – odrzekł DeWayne. – Woda już nie wyciekała, więc nie miało to dla mnie znaczenia. Domyślałem się, że drewno po prostu rozszczepiło się na mrozie. Facet od zbiornika mógł przyjść dopiero następnego dnia, więc nawet się nie dowiedziałem, co spowodowało wyciek. Rook nachylił się do ucha Heat i wyszeptał: – Założę się, że to dziura od kuli ze strzału numer dwa. _______ Jechali z powrotem do apartamentu Rook’a. Nikki wybrała numer Ochoi. – Dasz mi znać, kiedy wyczerpię zapas przysług, co?

– Nie ma problemu. Przy tym, co tu się dzieje na Dwudziestym, miło jest zająć się prawdziwą pracą detektywistyczną. – Człowiek ze stali? – Nie ma żadnego planu. – Nikki usłyszała w tle śmiech Raleya. – Raley chce, bym ci powiedział, że kapitan Irons zapowiedział inspekcję biurek jutro o ósmej rano. Poważnie. Jeśli nie jesteśmy w stanie utrzymać porządku na ulicach, to przynajmniej możemy posprzątać nasze stanowiska pracy. – Całe szczęście, że to nie wypłynęło z moich ust – powiedziała Heat – Zatem: za jakieś dziesięć minut zadzwoni do was DeWayne Powell. To facet, który odkrył ciało Montrose’a. Zgłosi wam, że im bardziej się nad tym zastanawiał, tym bardziej jest prawdopodobne, że wyciek wody, do którego został wezwany, pochodzi od dziury po kuli w zbiorniku wodnym na dachu budynku obok samochodu kapitana. – Jezu – zareagował Ochoa, jak tylko pojął, co to oznacza. – Kula kapitana poszła prosto w górę, więc to... – Zgadza się – odrzekła Nikki. – To może być ten osamotniony pocisk z zapasowego magazynku kapitana. Słuchaj, mój domysł jest taki, że jeśli przedziurawił to drewno i jego prędkość została spowolniona przez zbiornik wodny o średnicy prawie czterech metrów, to najprawdopodobniej kula dalej tam jest. – Zajmiemy się tym, zaufaj mi. – Świetnie, tylko poczekajcie na telefon od DeWayne’a. Chciałam wam tylko dać znać wcześniej, abyście potraktowali go poważnie i żeby technicy śledczy sprawdzili ten zbiornik. – Zrobi się – odrzekł Ochoa. – Miguel? To wszystko dzięki robocie, którą ty i Rales wykonaliście dzisiaj, ponownie sprawdziwszy jego broń i amunicję. Jeśli udowodnimy, że to było morderstwo, a nie samobójstwo, to wyświadczyliście temu człowiekowi ogromną przysługę. – Jeśli będzie trzeba, to sam założę maskę i płetwy. – Gdy Nikki spojrzała w górę na ogromny ekran stacji CNN górujący nad Columbus Circle i zobaczyła na wyświetlaczu temperaturę trzy stopnie poniżej zera, wiedziała, że Ochoa by to zrobił, gdyby było trzeba. _______ Rookowi burczało w brzuchu, ale Nikki była zbyt podniecona, aby jeść, więc chwycił resztkę scarpariello, która została z poprzedniego wieczoru. Heat przysunęła fotel z jadalni do białej tablicy i zajęła miejsce do rozmyślań. – Jak smakowało? – spytała, gdy przełknął ostatni kęs. – Nawet lepiej jako resztka – odparł. – Skąd wiedziałaś, że skończyłem? Masz oczy z tyłu głowy? – Nie, ale mam uszy. Przestałeś jęczeć w ekstazie. – Och. A więc stąd wiesz, kiedy kończę. Odwróciła się do niego z szelmowskim uśmieszkiem na twarzy. – Wiem, kiedy pan kończy, szanowny panie. Kończysz wtedy, kiedy ja kończę. – Piękna sprawa – odrzekł. Nikki z powrotem zwróciła uwagę na tablicę, wstała z fotela z czerwonym markerem w ręku i zakreśliła kółka wokół notatki Rooka: „Montrose – Co on robił?” – Domyślam się, że dzięki Eddiemu dostaliśmy dziś odpowiedź na to pytanie. – Nie, dostaliśmy tylko połowę tego. Wiemy, co próbował zrobić, ale nie wiemy, którą nitką śledztwa podążał. Nic mi nie mówił. Dlatego, że duma kazała mu rozgryźć to samemu albo nie chciał przyznać się do porażki, gdyby mu się nie udało. – Albo... – dodał Rook. – ...co bardziej prawdopodobne, wiedział, że to niebezpieczne, i próbował trzymać cię od tego z daleka. Nawet kosztem wkurzenia cię.

Nikki zastanowiła się nad tym i odparła: – Albo wszystkiego po trochu. Ale jakie miał wskazówki? Dokąd zmierzał? – Mogłabyś polecić Raleyowi i Ochoi, aby sprawdzili jego dokumenty, ale mówiłaś, że Wydział Spraw Wewnętrznych przesłał je do centrali. – Znałam Montrose’a. Jeśli chciał coś utrzymać w sekrecie, nie trzymałby niczego w biurze. Zwłaszcza gdy miał Wydział Spraw Wewnętrznych na karku. – Heat postukała nasadką markera o wargę, a potem rzuciła go na tackę, podejmując decyzję. – Chcę się włamać do apartamentu kapitana. _______ Było wpół do dziesiątej wieczorem. Wciąż jeszcze na tyle wcześnie, aby nie zaalarmować sąsiadów kapitana Montrose’a, chociaż jamniczka Penny zaczęła ujadać, gdy zastukali do drzwi. Jak tylko szczęknęły otwierane zamki, usłyszeli jak Corinne Flaherty ucisza psa, mówiąc: – Spokój, Penny, to Nikki. Przecież znasz Nikki. – Otworzyła drzwi i dwie kobiety uściskały się na przywitanie. Corinne, dość zaniedbana kobieta w wieku około sześćdziesięciu lat, poprawiła włosy i powiedziała: – Dobrze, że zadzwoniłaś. To mi dało szansę przegonić ludzi. Długowłosa miniaturowa jamniczka całkowicie zwariowała w obecności Rooka. Przewróciła się na grzbiet w salonie, a on ukląkł na dywanie i pogładził ją po brzuszku, co w zupełności uszczęśliwiło suczkę, czego oznaką było radosne merdanie karmelowym ogonem. – Ja jestem następna w kolejce – roześmiała się Corinne chrypliwym śmiechem palacza. Kiedy gospodyni przeprosiła i wyszła z pokoju, Rook wstał i powiedział do Heat: – To jak to zrobimy? Skoczymy z jej balkonu do mieszkania Montrose’a jak Spiderman? Mam na myśli film, nie musical; tu jest sześć pięter w dół, a ja nie mam przy sobie legitymacji ubezpieczeniowej. – A jak się przedostaniemy przez rozsuwane drzwi na jego balkonie, skoro zgodnie z regulaminem są zaryglowane? – Hm – odrzekł Rook – czy Corinne ma młotek? Mógłbym wziąć duży rozmach i wybić szybę. – Proszę bardzo, Nikki – odezwała się Corinne, wracając do kuchni z pękiem kluczy. – Ten jest od klamki, ten jest od zasuwy. Rook zmarszczył brwi, zupełnie jakby głęboko myślał, i powiedział: – Zapasowe klucze. Bardzo sprytnie. _______ Przed drzwiami mieszkania Montrose’a Rook wyszedł krok przed Heat, blokując ją w wejściu. – Ja to zrobię. – Zerwał z drzwi taśmę policyjną i zrobił krok w tył. – Nie chciałbym pakować cię w kłopoty z policją, cha, cha. Gdy byli już wewnątrz, Nikki poczuła chłód, który nie miał nic wspólnego z ustawionym na niską temperaturę termostatem. Ustawili temperaturę na maksimum i włączyli wszystkie światła, ale Nikki cały czas miała wrażenie, że to miejsce już nigdy się nie ociepli. Nie zdejmowała płaszcza. Stała na środku salonu, obracając się powoli i próbując odepchnąć wspomnienia wspólnych kolacji z szefem i Paulettą, imprezy z okazji zdobycia pucharu Super Bowl, na którą kapitan zaprosił jej ekipę trzy lata temu, gdy zostali wyróżnieni za najwyższy odsetek rozwiązanych spraw. Wyłączyła myślenie i tylko obserwowała. Po drodze przez most do Queens powiedziała Rookowi, aby nie oczekiwał za dużo, że Wydział Spraw Wewnętrznych na pewno tak samo oczyścił jego mieszkanie, jak to zrobili z biurem. Powiedziała, aby spodziewał się mebli, ale nie dokumentów ani niczego w tym rodzaju. Te rzeczy na pewno zostały popakowane w pudła, zewidencjonowane i wysłane do zbadania. Kiedy zapytał ją, czego w takim razie szuka, odpowiedziała, że czegokolwiek, co

Wydział Spraw Wewnętrznych przeoczył, a czego ona nie przeoczy na pewno. – Oni tylko szukali dowodów jego winy. Ja go oczyszczam z zarzutów. Pracowali metodycznie, Rook trzymał się jej wskazówek i poleceń. Pierwszym przystankiem były łazienki. Policjanci wiedzieli, że jest tam najwięcej zakamarków, więc większość ludzi właśnie w nich ukrywa cenne rzeczy. Kiedy otworzyli szafki, przekonali się, że najwyraźniej Wydział Spraw Wewnętrznych pomyślał to samo, ponieważ półki z lekami i pod umywalkami w obu łazienkach były puste. To samo było w kuchni. W spiżarce zostało ledwie kilka przedmiotów. Większość usunięto i przypuszczalnie zabrano do centrali. Drugą sypialnię, przekształconą na gabinet, zgodnie z przewidywaniem Heat wyczyszczono całkowicie. Widzieli puste miejsca na półkach, z których zostały zabrane książki i kasety wideo. Szuflady w biurku były puste, a na dywanie odcisnęły się ślady nieobecnych teraz szafek na dokumenty. Główna sypialnia okazała się łatwa do przeszukania. Łóżko rozebrano na części, jego rama była pusta; materac i sprężyna tapicerska starannie opierały się o ścianę. – Nie wygląda to zbyt obiecująco – stwierdził Rook. – Nigdy tak nie wygląda, dopóki nie jest. – Ale ona również odczuwała daremność ich wysiłków. – Coś ci powiem. Ja sprawdzę garderobę, ty sprawdź komodę, i kończymy. Nikki przesuwała marynarki na wieszakach wzdłuż drewnianej poręczy, kiedy Rook ją zawołał: – Detektyw Heat? – Kiedy wyszła z garderoby, stał przy komodzie. Górna szuflada była otwarta. – Nie jestem pewien, czy coś z tego będzie, ale jeśli tak, to stwierdziłem, że ty powinnaś to zrobić. – Nikki wolno przeszła przez pokój i podążyła za wzrokiem Rooka do otwartej szuflady. Szuflada na skarpetki kapitana Montrose’a. Było w niej chyba tuzin par czarnych i granatowych skarpetek, poskładanych i pozwijanych do pary. A na końcu szuflady – samotna beżowa skarpetka bez towarzysza. Nikki podniosła wzrok na Rooka. Oboje myśleli o tym samym, ale żadne z nich nie powiedziało tego głośno. Skarpetka nie do pary. Heat podniosła ją do góry. Jej serce przyśpieszyło. – Coś tu jest w środku. – Szybciej, bo zaraz się zsikam! Nikki rozchyliła skarpetkę i sięgnęła do środka. – Kawałek tekturki. – Wyciągnęła ją. To była wizytówka agencji aktorskiej. – To jest agent Horsta Müllera. Kiedy odwróciła wizytówkę, coś ścisnęło ją za gardło i zdławiła mimowolny płacz. Zakryła twarz ręką, odwróciła się i podała wizytówkę Rookowi. Napisano tam długopisem: „Nikki, tylko bądź ostrożna”.

ROZDZIAŁ SZESNASTY

O dziewiątej rano następnego dnia, kiedy Heat i Rook wyszli z metra na Osiemnastą Ulicę, mroźna mgła opadała na Chelsea, otulając świat szorstkim wełnianym zimnem. Przecięli Siódmą, kierując się na zachód do biura agenta. Dołączyli do mieszanki udręczonych młodych artystów i początkujących tancerzy, którzy mogliby zostać obsadzeni w muzycznym hołdzie wideo dla potomnych. Zanim doszli do Ósmej, Rook stwierdził, że przestał już liczyć granatowe berety. Weszli do agencji Idź Tą Drogą na trzecim piętrze budynku bez windy, w której Phil Podemski akurat jadł przy biurku owsiankę kupioną na wynos. Po zrzuceniu z kanapy na podłogę sterty magazynów i gazet, aby mogli usiąść, agent taksował Nikki wzrokiem. Powiedział, że naprawdę mógłby coś z niej zrobić, biorąc pod uwagę jej figurę i wygląd. – Oczywiście musisz się rozebrać. Nie dla mnie, ja nie przepadam za takimi numerami. Mam na myśli występ. – Doceniam ofertę – odrzekła Nikki – ale nie dlatego tutaj jesteśmy. – Och... – Podemski zmierzył wzrokiem Rooka i szarpnął swoje pomarańczowe wąsy w stylu Yosemity’ego Sama[44]. – Jasne, myślę, że mógłbym dać ci pejcz i kapelusz. Nazwalibyśmy cię Indiana Bones. Albo może coś w stylu science fiction. Wyglądasz trochę jak ten gość, który przemierza galaktykę i na którego punkcie wszyscy szaleją. – James Kirk[45]? – spytał Rook. – Kto? Nie, wydaje mi się, że damy ci hełm kosmonauty i jakieś skórzane ochraniacze na spodnie bez tyłka i nazwiemy cię... Butt Rogers. Nikki wtrąciła się i powiedziała mu, że przyszli tutaj, aby porozmawiać na temat Horsta Müllera. Podemski wetknął z powrotem plastikową łyżeczkę do szerokiego pojemnika i skrzywił się, kończąc przeżuwanie. – Jesteście z policji? Nikki uniknęła kłamstwa, mówiąc: – Już pan chyba rozmawiał z jednym z członków mojej ekipy, detektywem Rhymerem? – Gdy okazało się, że to wystarczy, naciskała dalej. Nie była jeszcze pewna, czego szuka, ale kapitan Montrose zadał sobie wiele trudu, aby zostawić jej tę pośmiertną wskazówkę prowadzącą do agencji Podemskiego. Kazał jej też być ostrożną, chociaż Nikki uważała agenta raczej za nieszkodliwego – taki uroczy intrygant prosto ze spektaklu Danny Rose z Broadwayu. Nikki powiedziała Podemskiemu, że rozmawiała z jego klientem tego dnia, kiedy został postrzelony, ale że Horst nie chciał współpracować. – Czy orientuje się pan może, dlaczego on nie chce z nami rozmawiać? – Ten dzieciak? Nie mam pojęcia. Od kiedy zmarł jego chłopak, przestał być sobą. Jego występy pod pseudonimem Hans Alloffur to mój los na loterii. Ale wymknął mi się, gdy jego przyjaciel Alan umarł. Nie powiedział mi nawet, dokąd się wyprowadził. Nikki pamiętała to z raportu Rhymera i dlatego planowała wyciągnąć od Phila Podemskiego więcej szczegółów na temat zmarłego kochanka, gdyż to było powodem działań Müllera. Przekręciła okładkę notesu. – Proszę mi coś powiedzieć o jego chłopaku. Jaki Alan? – Barclay. Miły facet. Starszy od Horsta, miał chyba z pięćdziesiątkę. W dobrej kondycji, ale miał taką ziemistą cerę z zapadniętymi oczami i ciemnymi kręgami, jakie widzi się u ludzi w domach opieki. – I w sklepach ze zdrową żywnością – wtrącił Rook. Nikki rzuciła mu spojrzenie spode łba typu „No dobra, powiedz mi, że się mylę”. Heat zwróciła się z powrotem do Podemskiego: – Miał jakieś problemy z sercem, zgadza się?

– Tak, i dlatego wykorkował. Tragedia. – Agent zamieszał zimną owsiankę i potrząsnął głową. – Nigdy nie dostałem tej taśmy demo, którą obiecał przygotować dla mojej agencji. – Robił w reklamie? – Nie. Był kamerzystą. – Phil uniósł w górę obie ręce. – Przepraszam, filmowcem wideo. – Jakiego rodzaju wideo, panie Podemski? – Programy typu reality. Oglądaliście kiedykolwiek Payback Playback? Rook wyprostował się na kanapie. – Uwielbiam ten program. – Nikki wzruszyła ramionami, że nie wie, o co chodzi. – Nie widziałaś tego? Jest świetny. Co tydzień mają inną ofiarę, która jest przez kogoś wkręcana – na przykład partnera w związku, mechanika samochodowego – i obmyślają w ukrytej kamerze, jak się temu typowi odpłacić. Potem to wyświetlają, a on siedzi w studio przed wredną publicznością, która krzyczy: „Playback to dziwka!”. – Moja strata – odrzekła Nikki. – Czy ten Alan Barclay kręcił jakieś inne wideo? Na przykład pornosy albo filmowanie tortur seksualnych? – To był strzał w ciemno, ale musiała o to spytać, biorąc pod uwagę, od czego zaczęła się cała sprawa. – Pornosy? W żadnym wypadku. Mogę nawet postawić moją farmę, że tego nie robił. – Skąd ta pewność? – spytała Nikki. – Był na to zbyt religijny. Praktykujący katolik. Alan zawsze próbował przekonać Horsta, aby rzucił kluby ze striptizem i zajął się czymś poważnym. Może nawet spróbował dostać się do teatru tańca Alvina Aileya albo do Juilliard. Ten facet spaprał moje przychody, niech spoczywa w pokoju. Próbował nawet namówić swojego księdza, aby nawrócił Müllera. Rook wyrzucił z siebie pytanie, zanim Nikki zdołała to zrobić. – Czy wie pan, kto był księdzem Alana Barclaya? – Jasne, że tak. To ten, który został zamordowany. Było w Wiadomościach następnego dnia po tym, jak go spotkałem. Heat wymieniła spojrzenie z Rookiem i zapytała: – Gdzie go pan spotkał? – Dokładnie tutaj. Poprzedniego ranka zanim został zabity. Koczował w holu, kiedy przyszedłem otworzyć agencję. Powiedział, że Horst Müller prosił go o spotkanie tutaj dokładnie o dziewiątej, więc wpuściłem go do środka. Przez cały czas główkowałem: jak, do diabła, zabawiać księdza? Ale Horst przyszedł bardzo szybko. Oczywiście zapytałem, gdzie się podziewał, a on powiedział „nieważne” – był bardzo zdenerwowany, nawet wystraszony. A potem on i ksiądz poszli na przechadzkę. To był ostatni raz, kiedy widziałem Horsta, dopóki nie usłyszałem, że został postrzelony. Heat szybko przeleciała w pamięci wydarzenia poprzedniego tygodnia i zapytała: – Jak to się stało, że o niczym pan nie powiedział detektywowi Rhymerowi, kiedy pana przesłuchiwał? – Proszę się na mnie nie wściekać, robiłem tylko to, co kazał mi ten inny policjant, to znaczy, aby nikomu nie mówić. Heat poczuła, jak jej puls przyśpiesza. – Jaki inny policjant to panu powiedział, panie Podemski? – On też był detektywem. To ten, który się zabił. – Kapitan Montrose? – upewniła się Heat. – Tak, Montrose, zgadza się. – Podemski wyszperał wizytówkę kapitana z zakurzonej sterty papierów na biurku. – Pokazał się tutaj kilka godzin po tym, jak Horst ulotnił się z tym księdzem. Powiedział, że chciał się dowiedzieć, dokąd poszli albo czy zostawili coś tutaj, wie pani, dla mnie na przechowanie. – Czy powiedział, co to było? Pieniądze, przedmiot? – spytał Rook. Podemski przecząco pokręcił głową. – Powiedział mi tylko, aby zadzwonić do niego,

gdyby ktoś inny przyszedł tego szukać i żeby nikomu o tym nie mówić. Nawet innym gliniarzom. – Czy ktoś inny przychodził tutaj szukać tego czegoś? – zapytał Rook. – Nie. – Mogę spytać, dlaczego pan mi to mówi? – odezwała się Nikki. – Bo właśnie zdałem sobie sprawę, że to pani była w tamtym czasopiśmie. Pomyślałem sobie, że jeżeli nawet pani nie mogę zaufać, to do diabła z tym. _______ Rook wyszedł na chodnik, gotowy do szalonego tańca. – Teraz go mamy! Mówię ci, Nik, ten Niemiec siedzi w tym aż po umlaut w swoim nazwisku. – Skąd możesz to wiedzieć? – zapytała Heat. – Daj spokój, Müller bije się z Grafem w klubie ze striptizem, Müller wyprowadza gdzieś Grafa tego ranka, kiedy ten został zamordowany, Müller ucieka przed tobą... Jeśli chcesz wiedzieć, dlaczego się ukrył i rzucił pracę tancerza, skieruję cię do teorii pana George’a Michaela na temat tego, że zgubiony rytm to wina stóp[46]. – Rook, przypomnij sobie naszą oś czasu i powiedz mi jedną rzecz. Müller wyszedł z Grafem z agencji Podemskiego tuż po dziewiątej rano. To w takim razie w jaki sposób Graf pojawia się żywy w siedzibie Justicia a Guarda półtorej godziny później? Rook zmienił biegi, zupełnie jakby nic się nie stało. – Racja. Alternatywne myślenie, to dobrze. Jakieś inne pomysły? – Nie, tylko pytanie. Chcę wiedzieć, co takiego striptizer mógłby mieć z sobą, czego pragnąłby Montrose i przez co zginęło tak wiele osób. Chcę jeszcze raz porozmawiać z Horstem Müllerem. – Wspaniale, chodźmy. – Jeszcze nie teraz. – Absolutnie nie – przytaknął Rook, zręcznie zmieniając front. – Dlaczego nie? – Bo Müller zbyt wiele ukrywa. Chcę stanąć z nim twarzą w twarz, ale zanim to zrobię, muszę wiedzieć więcej, niż on myśli, że wiem – odrzekła Heat. – Działajmy więc inteligentnie i użyjmy pomocy, którą dał nam Montrose. Z jakiejś przyczyny skierował nas do tego agenta. Ponieważ już wcześniej wiedzieliśmy o Müllerze, myślę, że chodziło o zwrócenie naszej uwagi na jego kochanka, tego filmowca wideo. Sprawdźmy, czego możemy się dowiedzieć o Alanie Barclayu. Rook zatrzymał taksówkę. Po drodze do Gemstar Studios w Queens, gdzie kręcono Payback Playback, Heat zadzwoniła na plebanię do pani Borelli. Gospodyni nie tylko potwierdziła, że Alan Barclay należał do parafii Opiekunki Niewinnych, lecz także że wielebny Graf dwa tygodnie wcześniej odprawiał mszę i wygłaszał mowę pogrzebową. – W takim razie musieli się dobrze znać, prawda? Czy byli przyjaciółmi? – Nie nazwałabym ich przyjaciółmi – odrzekła kobieta. – Alan przechodził jakiś kryzys moralny, z którym nie mógł sobie poradzić, i wielebny Graf udzielał mu porad. W ostatnich dniach życia biednego pana Barclaya w gabinecie ojca Gerry’ego doszło nawet do awantury. – Czy słyszała pani może, o co się kłócili? – Obawiam się, że nie, pani detektyw. Jestem może wścibska, ale nie jestem szpiegiem. _______ Heat powiedziała ochronie, że ona i Rook poczekają w holu na producenta głównie dlatego, aby nikt nie prosił jej o pokazanie odznaki. Jeśli – jak głosił wielki plakat na ścianie studia, „Playback to dziwka!”, to samo dotyczyło bycia policjantką bez odznaki. Brodaty mężczyzna w sportowej marynarce i dżinsach, który wyszedł przez podwójne oszklone drzwi na ich spotkanie, przedstawił się jako producent liniowy, co oznaczało, że do kompetencji Jima

Steele’a należała produkcja programu, łącznie z wynajęciem kamerzystów. Zapytał Nikki, czy były jakieś skargi sąsiadów dotyczące zniszczeń albo hałasu podczas zdjęć robionych przez niego w terenie, i odetchnął z ulgą, gdy zaprzeczyła. – Chciałam tylko zadać panu kilka pytań na temat osoby z pana wcześniejszej ekipy. Alana Barclaya. Steele momentalnie zamknął oczy i odparł, że cała ekipa wciąż go opłakuje. – Jeśli żyje się uczciwie, jeśli ma się wystarczająco dużo szczęścia, to jest szansa pracować z facetem takim jak Alan. Uroczy człowiek. Oddany pracy, a za kamerą – artysta. Absolutnie profesjonalista. – Jego nazwisko pojawiło się w sprawie, którą prowadzę, i chciałabym się czegoś o nim dowiedzieć. – Nie mam dużo do powiedzenia. Pracowałem z nim od czasu, kiedy wynająłem go jako wolnego strzelca do programu Don’t Forget to Duck. – Cholernie świetny program – odezwał się Rook. Producent spojrzał na niego nieufnie, po czym kontynuował: – To było w 2005 roku. Alan był tak utalentowany, że wziąłem go do Playback..., jak tylko dostaliśmy zamówienie z kilku stacji telewizyjnych. – A wcześniej? – spytała Heat – Czy pracował przy innym programie? – Nie, i w rzeczy samej wynajęcie go było dla mnie trochę ryzykowne, bo kręcił dla Wiadomości. – Dla sieci telewizyjnej czy lokalnych stacji? – spytał Rook. – Ani jedno, ani drugie. Był takim wolnym elektronem dla jednej z niezależnych firm, które dostarczają materiał wideo lokalnym stacjom oszczędzającym na budżecie. Wiecie, stacje nie mogą sobie pozwolić, aby ekipy należące do związku czekały na nocnej zmianie w celu sfilmowania od czasu do czasu wypadków samochodowych albo włamań, więc zamiast tego kupują nagrania od niezależnych producentów w zależności od zapotrzebowania. – Czy pamięta pan, tak z głowy, dla kogo pracował Alan Barclay? – spytała Heat. – Gotham Outsource. – W tym momencie zabrzęczał smartfon Steele’a. – Słuchajcie, muszę wracać. Czy macie już wszystko, czego wam potrzeba? – Z całą pewnością. Dzięki – odrzekła Heat. – Czy mogę o coś spytać? – dodał producent, zanim opuścili studio. – Czy wy na policji kiedykolwiek porównujecie notatki? – Nie jestem pewna, czy rozumiem, o co chodzi – odparła Nikki. – Jeden z waszych detektywów był tutaj trochę ponad tydzień temu i zadawał dokładnie te same pytania. _______ Kierownik zmiany w Gotham Outsource był gderliwy jak dyspozytor taksówek. Tylko częściowo odwrócił się od monitora i przekrzykując gwar, a także elektroniczny hałas kilku tuzinów skanerów, powiedział: – Już to wszystko powiedziałem waszemu detektywowi tydzień albo dziesięć dni temu. – Kapitanowi Montrose’owi, zgadza się? – Tak, temu samemu gościowi, który potem wyautował dziesięć-osiemdziesiąt – odparł, używając numeru kodu radia policyjnego zarezerwowanego do czasownika „skasować”. Heat chciała mu przyłożyć w łeb wystarczająco mocno, aby słuchawki wbiły mu się w ptasi móżdżek. Rook albo to wyczuł, albo podzielał jej obrzydzenie, bo wkroczył do akcji. – Powtórz to jeszcze raz. To zajmie tylko dwie minuty. Jak długo Alan Barclay pracował dla was? – Zaczął w 2001. Po 11 września podwoiliśmy nasze ekipy i on przyszedł razem z falą dużego zatrudnienia.

– I był pan z niego zadowolony? – spytała Nikki, odkładając w tej chwili na bok swój niesmak. – Byłem, dopóki przestałem być. – Proszę trochę jaśniej – odrzekła. – Facet okazał się moim najlepszym filmowcem. Wspaniałe zdjęcia, ciężko pracował, nie bał się podejść blisko akcji. A potem ni z tego, ni z owego zwiał ode mnie. Adiós. Nie pojawił się nawet, aby powiedzieć, że odchodzi albo chociaż „Pocałujcie mnie w dupę”. Po prostu przestał się pokazywać. – Wciągnął powietrze przez zęby z niezadowoleniem. – Wolni strzelcy. Te typy spod ciemnej gwiazdy są tylko jeden szczebel wyżej od paparazzich. Heat nie mogła się doczekać, aby jak najprędzej oddalić się od tego durnia, ale musiała się dowiedzieć jeszcze jednej rzeczy. – Czy pamięta pan datę – kiedy on tak nagle odszedł? Mężczyzna wykonał gest w stronę pokoju pełnego policyjnych nadajników radiowych i monitorów telewizyjnych. – Czy ja wyglądam, jakbym pamiętał datę? – Spróbuj – poradził mu Rook. Mężczyzna prychnął. – Nie jesteś gliną. Nie z takim fikuśnym zegarkiem. Nic na mnie nie masz. Rook odsunął Nikki, zdarł słuchawki z głowy mężczyzny i obrócił go, tak że znajdował się z nim twarzą w twarz. – Słuchaj, Edzie Murrow, pomyśl, ile cię będzie kosztowało, jeśli zgłoszę naruszenie bezpieczeństwa, i kilka kontroli miejskich twoich wozów transmisyjnych zahamuje wam grasowanie po ulicach na jakieś trzy noce. – Zamilkł na chwilę. – Tak myślałem. – Po czym Rook zapisał na kartce swój numer telefonu i wepchnął ją do kieszonki w koszuli mężczyzny. – Zacznij sobie przypominać. _______ Horst Müller obudził się z drzemki i z trudem złapał ze strachu powietrze. O poręcz jego szpitalnego łóżka opierał się Rook, trzymając przed twarzą Niemca ogromną strzykawkę. – Proszę się nie denerwować, Herr Müller – powiedział łagodnym głosem – nic panu nie zrobię. – Nie cofnął się jednak z miejsca. – Ale widzi pan, jak łatwo byłoby komuś innemu zabić pana we śnie. – Rook delikatnie przerzucił strzykawkę z ręki do ręki; szeroko otwarte oczy Müllera podążały za nią. – Jest pan w szpitalu, więc jest dużo sposobów. Słyszałem o zabójcach na zlecenie przebierających się za pielęgniarki i wstrzykujących truciznę do kroplówek ofiar. – Müller pomacał wokół siebie ręką w poszukiwaniu guzika alarmowego, a Rook uśmiechnął się i podniósł guzik drugą ręką. – Aby żyć, wciśnij teraz numer jeden. Na twarzy Horsta lśniły krople potu. Heat klepnęła Rooka po ramieniu i powiedziała: – Myślę, że zrozumiał przekaz. – To prawda. Nie ma potrzeby kopać leżącego. Och, tak bardzo chciałem powiedzieć: „Horsta”[47]. Ale to by było poniżej nawet mojego poziomu. – Co próbujecie zrobić? – spytał Müller. Nikki przysunęła krzesło do łóżka. – Sprawić, byś zrozumiał, że jeśli nie pomożesz nam złapać tych ludzi, których się boisz, nie mogę cię przed nimi obronić. Nigdy nie będziesz bezpieczny. I nigdzie. – Zaczekała, obserwując, jak Müller przetrawia informacje. – Masz więc wybór. Czekać na nich, aż przyjdą, albo pomóc mi dorwać ich, zanim oni dorwą ciebie. Oczy Müllera powędrowały od niej do Rooka, który stał za Heat. Ten podniósł do góry strzykawkę i mrugnął szelmowsko. – W porządku – westchnął Niemiec. – Bardzo dobrze – odparł Rook. Heat wyjęła notes i zapytała: – Kto do ciebie strzelał? – Nie wiem, naprawdę.

– Czy to byli ci sami ludzie, którzy cię torturowali? Ściągnął wargi. – Nie widziałem, kto do mnie strzelał, a ci inni nosili kominiarki. – Ilu ich było? – Dwóch. Dwóch mężczyzn. – Dlaczego, Horst? O co tu chodzi? – Kimkolwiek oni są, chcą czegoś. Czegoś, co myślą, że ja mam, ale ja nie mam. Mówię prawdę, nie mam. Nikki popatrzyła w jego pełne błagalnego wyrazu oczy i uwierzyła w to, co mówił. Na razie. – Porozmawiajmy, co to jest to, czego oni chcą. – Müller zamknął się w sobie, więc Nikki zaczęła go naciskać. – To ma coś wspólnego z twoim chłopakiem, prawda? Z Alanem? – Nikki zobaczyła dramatyczną zmianę w jego wyrazie twarzy i odczuła zadowolenie, że poczekała z konfrontacją, dopóki nie wykonali pewnych rutynowych działań. – Ja, tak, zgadza się. – I co to jest, Horst? – Gdy się zawahał, pomogła mu. Chciała usłyszeć jak najwięcej, dopóki był w nastroju do mówienia. Wiedziała też, że przechodził rekonwalescencję po postrzale i szybko może go ogarnąć zmęczenie. – Czy chodzi o pieniądze? – Müller potrząsnął przecząco głową. – Ale to jest coś wartościowego. – Potaknął. Nikki uzyskała potwierdzenia każdego przedmiotu na swojej liście: biżuteria, sztuka, narkotyki. W końcu dotarła tam, gdzie zmierzała. – To jest nagranie wideo, prawda? Müller się wzdrygnął i Heat wiedziała, że miała rację. Miało dla niej sens, że coś od Alana, filmowca, musiało być przedmiotem znamiennym, cennym dla kogoś, w zależności od tego, co zarejestrowano. – Horst, powiedz mi, co jest na tym wideo. – Musicie mi uwierzyć, nie wiem. Alan nie powiedział mi z przyczyn, jakie widzieliśmy. Powiedział, że to dla mnie zbyt niebezpieczne. To dlatego trzymał to w sekrecie przez te wszystkie lata. Powiedział, że ludzie gotowi są dla tego zabić. A teraz... – Zaschło mu w ustach i Nikki podała mu kubek wody, aby mógł się napić przez słomkę. – Czy ktoś zabił Alana? Tak umarł? – spytała Heat. – Nie, on miał słabe serce. Wada wrodzona. Kilka tygodni temu miał zapaść i trzeba go było zawieźć do szpitala. Nikki zanotowała to. – A ta zapaść, co było jej przyczyną? Coś odmalowało się na jego twarzy. Pogodzenie się? Nie, Heat widziała to wiele razy podczas przesłuchań. To była rezygnacja. – Macie zamiar zmusić mnie, abym opowiedział o tym, prawda? – Nikki po prostu czekała, a oczy Müllera zamykały się i otwierały. – Dobrze. Tak, to było pytanie zadane przez detektywa policyjnego. Nazywa się Montrose. Nikki zauważyła, że użył czasu teraźniejszego. – O co on pytał? – Chodziło o wideo. W jakiś sposób ten Montrose dowiedział się po tych wszystkich latach, że to Alan filmował. Czy możecie w to uwierzyć? Powiedział, że rozmawiał wcześniej ze strażnikiem ochrony, który widział Alana tamtej nocy, kiedy nakręcił to wideo. Alan zaprzeczył i odesłał go, ale Alan, mój drogi Alan był przestraszony, taki zdenerwowany. Poszliśmy spać, a pół godziny później musiałem wezwać pogotowie z powodu jego serca. Było bardzo źle. W szpitalu dali mu ostatnie namaszczenie. – Wielebny Graf? Przytaknął skinięciem głowy. – Wtedy wyznał wszystko o swoim grzechu – ukryciu tego wideo. Ale ksiądz powiedział: „Nie Alanie, musisz oczyścić się z tego sam, mówiąc to policji”. Alan odmówił. Wiem, że kłócili się o to wiele razy, jak wyszedł ze szpitala. Domyślam się, że ksiądz skontaktował się z tym detektywem policyjnym, aby hipotetycznie ustalić dostarczenie mu czegoś w imieniu Alana, ale mój chłopak odmówił przekazania tego. Odmówił też zwolnienia

ojca Grafa z jego... Jak to się nazywa... – Tajemnica spowiedzi? – podpowiedział Rook. – Tak, ja. Prawo kościelne, które każe księdzu utrzymać spowiedź w absolutnej tajemnicy, bez względu na wszystko. Ale kiedy Alan umierał po drugim ataku serca, kazał mi przekazać wideo ojcu Grafowi, aby zrobić tak, jak on sobie życzył. – Ale dlaczego ojciec Graf nie przekazał wideo po prostu Montrose’owi? – spytał Rook. – Taki był plan. Ale musiałem najpierw mu to dać. Wahałem się kilka dni, bo też byłem przerażony. W końcu spotkałem się z nim w biurze mojego agenta i przekazałem taśmę, myśląc, że już po wszystkim. Teraz dopiero Nikki zrozumiała rozmowy telefoniczne między Montrose’em a wielebnym Grafem i powód przeszukiwania plebanii przez kapitana. Gdy Graf powiedział Montrose’owi, że weźmie od Müllera wideo w biurze agenta, kapitan szukał nagrania, jak wszyscy pozostali. – Dokąd poszedł wielebny Graf, po tym jak mu dałeś wideo tamtego ranka? – Tego nie wiem. Miałem paranoję, jeśli chodzi o moje bezpieczeństwo, i dałem nogę – powiedział z akcentem. – Znaleźli cię jednak, prawda? – spytał Rook. – Popełniłem błąd, wracając do starego mieszkania, tamtego, gdzie mieszkaliśmy razem z Alanem. Pomyślałem, że jak już nie ma w końcu tego wideo, to mogę zaryzykować. Miałem trochę jego zdjęć, których nie chciałem zostawiać. Tak mi go brakuje. – Nikki zaoferowała, że poda mu jeszcze trochę wody, ale odtrącił ją. – Czekali. – Czy to byli ci sami ludzie, którzy cię napadli? – Podniosła zdjęcia Torresa i Steljessa. – Nie mam pewności. Obaj nosili kominiarki. Włączyli na cały głos moje stereo i przywiązali mnie do łóżka. Mieli taki metalowy pręt, którego użyli do torturowania mnie, który wstrząsnął mną i mnie poparzył. Musicie zrozumieć, to był straszny ból. Straszny. – Horst? Jak ci się udało uciec? – Kiedy zostawili mnie, aby zadzwonić do kogoś z drugiego pokoju, wyślizgnąłem się z więzów. Widzicie, w Hamburgu byłem kiedyś asystentem magika Zalmana der Augsgezeichnet. Wyszedłem przez okno na schody przeciwpożarowe i uciekłem, aby ratować życie. – Dlaczego przestali cię torturować? Żeby zadzwonić? – Heat zamknęła notes i uważnie się wpatrywała w pacjenta. Pod wpływem jej wzroku zmieszał się i powiedział: – Ta elektryczność, to była najgorsza rzecz w moim życiu, kiedykolwiek. Możecie zobaczyć, cały czas jeszcze mam blizny. Horst wciąż próbował sprzedać ból. Nikki wiedziała, dlaczego. Nie osądzała go, ale nie miała zamiaru mu też tego powiedzieć, więc czekała. – To bolało i bolało, wiecie. – W jego oczach zebrały się łzy i Müller je przełknął. – Tak mi przykro, ale ja... ja im powiedziałem. Powiedziałem im, że oddałem wideo... Ojcu Grafowi. A potem rozpłakał się ze wstydu. _______ Heat i Rook jechali przez miasto do Tribeca, rozmyślając o tym, co usłyszeli. W połowie drogi do swojego apartamentu Rook powiedział: – Ma wielebnego Grafa na sumieniu. To ogromny ciężar do dźwigania. – Szkoda mi go. Naprawdę, Rook, kto wie, co którekolwiek z nas by zrobiło w tych okolicznościach. – Ponownie jechali w milczeniu. Przecznicę dalej odezwała się komórka Nikki. – To Raley – powiedziała, gdy spojrzała na ekran. – Rales, co jest? – Parę spraw, które wiem, że cię zainteresują. Po pierwsze, dzwonił ten twój człowiek, DeWayne. Śledczy właśnie teraz wypompowują wodę i przesiewają ten zbiornik na dachu

Graestone. Ochoa jest tam i nadzoruje. – To świetnie. Miejmy nadzieję, że kula gdzieś tam jest. – A teraz mam jeszcze coś w kategorii: wiadomości z ostatniej chwili. W wolnym czasie, gdy nie musiałem zajmować się porządkowaniem stanowiska pracy, sprawdziłem finanse wielebnego Grafa. – „O Boże” – pomyślała Heat. – „Jak ja uwielbiam pracować z Raleyem i Ochoą”. – Zgadnij, co wyskoczyło. Pamiętasz ten folder o nazwie „Emma” w jego komputerze? Odkryłem, że Emma Carroll i Graf mieli wspólne konto w banku. Jest na nim teraz tylko kilkaset dolarów, ale w ciągu ostatniego roku przepływało przez nie ponad dwadzieścia, trzydzieści tysięcy. – Rales, jesteś najlepszy! A przynajmniej będziesz, jeśli masz też adres Emmy Carroll. – Raley podał go, a kiedy skończyli rozmowę, Nikki pochyliła się w stronę kierowcy taksówki. – Zmiana planów, jeśli nie ma pan nic przeciwko. Park Avenue 66. _______ Z wysokiego piętra jakiegokolwiek budynku na Manhattanie można przeskanować dachy otaczających go apartamentowców i znaleźć jedną albo dwie oszklone werandy. Emma Carroll przyjęła ich w swojej. Nikki była zdumiona, jak było w niej ciepło i przyjemnie, chociaż na zewnątrz temperatura sięgała prawie zera stopni. Światło jednakże niewiele pomogło, aby rozjaśnić twarz kobiety. Emma Carroll była całkiem atrakcyjna w sposób, który niektórzy nazwaliby tygrysim, ale miała opuchnięte oczy, otępiałe od leków czy przygnębienia albo od jednego i drugiego. – Wciąż nie mogę w to uwierzyć – powiedziała, jak tylko usiedli. – Ojciec Gerry był wspaniałym księdzem i cudownym człowiekiem. – Czy byli państwo blisko? – Heat przyjrzała się jej uważnie, zastanawiając się, czy nie wyjrzy skądś zakazany romans, ale nie była w stanie tego ocenić, co zazwyczaj oznaczało, że nic takiego się nie zdarzyło. Nikki pochlebiała sobie, że ma doskonałą zdolność wykrywania stosunków męsko-damskich. – Tak, ale nie w taki sposób. To, co było między księdzem a mną, to była wspólna wizja działań za pośrednictwem kościoła, przestrzegania praw człowieka i sprawiedliwości społecznej. – Łyknęła trochę napoju z lodem, który stał na stoliku. – Po co psuć zabawę czymś tandetnym? – Widzę, że pani i wielebny Graf mieliście wspólne konto bankowe. A od czasu do czasu nawet dość zasobne – rzekła Nikki. – Oczywiście, że mieliśmy. Jestem nie tylko ofiarodawczynią, lecz także skarbnikiem konta, które mieliśmy na potrzeby dotacji wspierających organizację ochrony praw człowieka. Wierzyliśmy w nią z całą pasją. – Mówimy tu o Justicia a Guarda? – spytał Rook. Emma Carroll ożywiła się po raz pierwszy. – Oczywiście. Tak się cieszę, że wiecie o nich. – Naprawdę nie tak wiele. – I bardziej na użytek Heat, dodał: – Mamy kontakt e-mailowy, tak mi się wydaje. Nikki zignorowała podejrzenia Rooka na temat Pascuala Guzmána i zapytała Carroll: – Zatem zbiera pani dla nich fundusze i prowadzi bankowość? – No cóż, od tego się zaczęło, ale ostatnio wykonuję mniej administracyjnej pracy, a bardziej skupiłam się na pozyskiwaniu nowych ofiarodawców. Nawet już nie korzystam z rachunku bankowego, ale kieruję naszych darczyńców bezpośrednio do koordynatora współpracy z organizacją Justicia. To poczucie interaktywnego funduszu zdaje się sprawiać im przyjemność, a ich dyrektor finansowy jest uroczym mężczyzną. Nikki otworzyła notes. – Czy mogę spytać o jego nazwisko?

– Oczywiście. To Alejandro Martínez. Czy chce pani, abym przeliterowała nazwisko? – Nie – odrzekła Heat. – Zapisałam je.

ROZDZIAŁ SIEDEMNASTY

Rook wzbogacił swoją pierwszą filiżankę kawy tego ranka zastrzykiem espresso i powiedział: – Matko, czy jesteś pewna, że jesteś na to gotowa? – Gotowa do odegrania roli bogatej bywalczyni? „Gotowa” – to źle powiedziane. „Urodzona do tego” byłoby właściwszym określeniem, dzieciaku. Nikki zerwała z białej tablicy policyjne zdjęcia Alejandra Martíneza i powiedziała: – Proszę to przemyśleć, Margaret, to jest człowiek, z którym się pani spotka. To notoryczny diler narkotyków, który siedział w więzieniu. Twierdzi, że się zmienił, ale przekazuje pieniądze ze sprzedaży narkotyków do kościoła. Może być nawet odpowiedzialny za torturowanie i zabójstwo księdza. – Spójrz tylko na ten szlachetny podbródek – odezwała się Margaret Rook. – Jeśli myślicie, że przepuszczę szansę, aby te oczy wbijały się we mnie przez mimozę, to jesteście szaleni. Kiedy Rook wpadł na pomysł poproszenia Emmy Carroll o zorganizowanie fałszywego lunchu charytatywnego z Martínezem, Heat chętnie poparła ten pomysł jako sposób zarzucenia haczyka w postaci pewnej sumy pieniędzy, którą mogliby potem śledzić i zobaczyć, dokąd trafi. W końcu Nikki zdała sobie sprawę, że rolę wtyczki ma odegrać matka Rooka, ale akcja była już w pełni rozpędu i Emma zdążyła do niego zadzwonić. – Jeszcze nie jest za późno, może się pani wycofać – ostrzegła Nikki. – Jeśli ma pani jakiekolwiek rozterki, proszę zrezygnować. – Moją największą rozterką jest to, którą bogatą bywalczynię z mojej kariery na Broadwayu mogę zagrać. Może Elsę von Schraeder z Dźwięków muzyki? – Czy to nie jest ta, którą Von Trapp rzucił dla Marii? – spytał Rook. – Och... – Margaret przybrała skwaszony wyraz twarzy. – Zbyt wielu mężczyzn straciłam z jej powodu, aby ponownie to znosić. Wiem. Mogłabym przypomnieć Verę Simpson z Kumpla Joeya. – Ponownie przyjrzała się fotografii. – Nie, ona go nie podnieci, za ponura. Zobaczmy... Ach! Mam! Muriel Eubanks z Parszywych drani. Została uwiedziona przez oszusta. Idealna. – Cokolwiek ci pasuje, matko, w końcu to ty uwodzisz. – No jasne! – Za pomocą tego. – Rook postawił na stole w jadalni skórzany kuferek firmy Louis Vuitton. – Tu jest dziesięć tysięcy dolarów z mojej zaliczki za scenariusz na podstawie artykułu o Czeczenii. Nikki i ja spędziliśmy całą noc, zapisując numery seryjne, więc żadnych napiwków, żadnych wygłupów. – Jameson, ty koniecznie chcesz zepsuć matce dobrą zabawę, prawda? _______ Przyjechali wynajętym samochodem godzinę wcześniej, więc mogli zająć miejsce na parkingu w pobliżu Cassis na Columbus Avenue. Heat i Rook wybrali ten parking, ponieważ był niewielki i otoczenie było na tyle ciche, że mogli wszystko dobrze słyszeć z samochodu. – Jak to ma działać? – spytała Margaret z tylnego siedzenia. – W telewizji zawsze mają mikroporty. – Niespodzianka – odparł Rook. – Od moich nowych przyjaciół w sklepie ze sprzętem szpiegowskim dostałem dla ciebie to. – Podał jej smartfona. – I to wszystko? Kochanie, miałam nadzieję, że będę mogła mieć jakiś mikrofonik. – To takie w stylu Jump Street 21[48]. To maleństwo ma najnowocześniejszy system usuwania hałasu i wyłapywania dźwięku. Połóż je po prostu na siedzeniu obok i będziemy wszystko słyszeć. Ma też wbudowany GPS. Lepiej, abym nie musiał cię szukać, ale jeśli coś się

stanie, chcę mieć taką możliwość. – Zgadzam się – odezwała się Nikki z brytyjskim akcentem. – Sprytnie pomyślane, Q[49]. – Nie wiesz nawet połowy. – Rook podał jej telefon komórkowy. – Odkąd mój e-mail został zhakowany, niepokoiłem się też o nasze telefony, więc gdy już tam byłem, kupiłem nam nowe. Zsynchronizowałem GPS i zaprogramowałem szybkie wybieranie. Heat wcisnęła guzik na swoim nowym telefonie. Zadzwoniła komórka Rooka. – Halo? – Głupek – odezwała się Nikki i się rozłączyła. _______ Z przedniego siedzenia wynajętej przez nich toyoty camry patrzyli, jak pani Rook usadawia się przy stoliku przy oknie, przy którym kazali jej usiąść. Zgodnie z instrukcją zajęła miejsce od wewnątrz, tak by mogli z krawężnika obserwować Martíneza i wyraźnie widzieć jego ręce. – Coś wam powiem – usłyszeli jej głos przez głośnik telefonu – to miejsce może wam pasuje, ale dla jak dla mnie tu jest zbyt duży przeciąg. – Aktorzy – skomentował Rook, upewniwszy się wcześniej, że ma wyciszony telefon. Czekali w milczeniu na przybycie dilera narkotyków. Zabrzęczała komórka Heat. – Jesteś pewna, że chcesz nadal używać swojego starego telefonu, a nie tego nowego, który ci dałem? – spytał Rook. – To FBI. Myślę, że ten mogę odebrać. Jej znajoma z Narodowego Centrum Analizy Zbrodni w Quantico zaczęła od przeprosin za opóźnienie. – Szukanie dla ciebie czegokolwiek na temat Sergia Torresa zajęło mi trochę czasu, ponieważ musiałam zdobyć kilka pozwoleń. – Nikki poczuła w sobie przypływ adrenaliny. – Ale to dla ciebie, więc tak długo cisnęłam, aż dostałam zgodę. Dane na temat tego twojego człowieka były utajnione, bo był tajnym funkcjonariuszem. – Sergio Torres był policjantem? – spytała Nikki. Rook przestał wystukiwać palcem rytm na kierownicy i odwrócił głowę w jej stronę. – Potwierdzam – odpowiedziała analityczka FBI. – Cała jego teczka, czas odsiadki w więzieniu – wszystko było prawdziwe. Część legendy, którą zbudowano, aby dać Torresowi mocną pozycję w środowisku. – W jakiej agencji pracował? – Torres był w Narkotykach, przydzielony do Czterdziestego Pierwszego Posterunku. To w... – ...Bronksie – wtrąciła Heat. – Znam ten posterunek. – W tym momencie zobaczyła elegancką sylwetkę Alejandra Martíneza zmierzającego chodnikiem w ich kierunku. Nikki szybko podziękowała koleżance z Quantico, rozłączyła się i chwyciła Rooka za ramiona. – Całuj się ze mną. Przyciągnęła go do siebie i zatonęli w głębokim pocałunku, po czym równie gwałtownie odepchnęła go. – Nie chciałam, aby Martínez mnie zauważył. – Nie narzekam. – Po czym, gdy przyglądali się, jak Martínez całuje na powitanie dłoń Margaret i zajmuje miejsce obok niej, Rook powiedział: – Czy ja dobrze usłyszałem, że ten facet nadziany na sopel lodu to gliniarz? Rozmowa w restauracji była jak na razie czysto kurtuazyjna, więc Heat szybko streściła Rookowi, czego się dowiedziała na temat Torresa. Następnie Nikki zawołała: – Hola, hola, nie podoba mi się to. Usłyszeli przez głośnik telefonu, jak Martínez mówi, że chciałby się przesiąść do stolika z tyłu. – Nie lubię siedzieć w oknie. – Powinniśmy ją stamtąd wydostać – rzekła Heat. – Nie. – Nikki nigdy nie widziała, aby Rook był tak przestraszony. – Ty nie znasz mojej

matki. Jeśli przeszkodzę jej w popisowym momencie, drogo za to zapłacę. Margaret, trzymając się ustaleń, sama zadbała o wszystko, ani odrobinę nie wypadając z roli. – Och, ale pan nic nie rozumie. To jest mój stały stolik, skąd lubię obserwować otoczenie i być widziana. Zwłaszcza z panem, panie Martínez. – Doskonale – usłyszeli miękki głos. – Ale tylko wtedy, jeśli będzie mi pani mówić „Alejandro”. – To oznacza Aleksander, prawda? Jestem dumna z tego imienia. Mam syna, i na drugie imię ma Aleksander. – Nikki rzuciła Rookowi przekorne spojrzenie. – Masz rację, Nikki, powinniśmy wyciągnąć ją stamtąd. – Absolutnie nie – zaprotestowała Heat. – Dowiaduję się ciekawych rzeczy. Lunch Margaret i Alejandra toczył się jak każda pierwsza randka, co oznacza, że był pełen powierzchownych żarcików i udawanego zainteresowania prozaicznymi historiami z życia obojga. – Słuchanie prywatnych rozmów mojej matki z mężczyznami zawsze wydawało mi się odrażające. – Powiedział Rook, po czym natychmiast wycofał się z tego: – Nie myśl, że to robię albo że kiedykolwiek robiłem. – Zmienił temat. – Wydaje mi się, że informacja o pracy Torresa w Narkotykach na Czterdziestym Pierwszym pasuje do naszej układanki. – Powinna. – Posłuchaj mnie – ciągnął Rook. – A potem możesz podważyć moje hipotezy. – Kiedy dała mu znak gestem jak u asystentki teleturnieju, Rook mówił dalej. – Po pierwsze: kto jeszcze pracował w Narkotykach na tamtym posterunku? Steljess. Po drugie: kto został zabity na terenie tego posterunku? Huddleston. Po trzecie: Kto wtedy był trzonem mafii narkotykowej na ich terenie? Facet mojej mamy. Ten sam dżentelmen, którego kasa z Rządowej Agencji do Walki z Narkotykami znalazła się na poddaszu u Grafa. Nikki Heat, widzę więc tutaj jedno albo dwa powiązania. Nikki uśmiechnęła się do niego. – Znienawidzę siebie za to, co teraz powiem, ale mów dalej. Na co te powiązania wskazują? – Węszę pewien rodzaj wysoko zorganizowanego kręgu łapówek narkotykowych działającego w Bronksie. Dilerzy narkotykowi przechytrzyli system i zaczęli opłacać nieuczciwych gliniarzy z pieniędzy Rządowej Agencji do Walki z Narkotykami, tak żeby nie musieć zmniejszać własnych korzyści. Elegancko. Zaczekaj chwilę. – Wsłuchał się w dyskusję przy stoliku w Cassis. Martínez śmiał się z opowieści Margaret o kąpieli na golasa w fontannie w Lincoln Center. – Gdyby tylko zrobiła to w nocy... – Rook, twoja teoria nie jest całkiem absurdalna. Ale jak tu pasuje Graf? I Justicia a Guarda? Albo nie pasuje? – Myślałem o jednym i drugim. Pamiętasz, jak mój człowiek w Kolumbii, T-Rex, powiedział że Pascual Guzmán z Justicii dostał trzy tygodnie temu tajemniczy ładunek? Co to za sekret? Narkotyki? Cytując Charliego Sheena: „To oczywiste”. I tak sobie myślę – zupełnie jak nasz przyjaciel tam, w środku, trzymający rękę na kolanie mojej matki... Guzmán pierze forsę z narkotyków przy pomocy wielebnego Grafa, który naiwnie myśli, że to filantropijne datki na rzecz Justicii. Odkrywa, że pieniądze pochodzą z narkotyków i – do widzenia, ojczulku. Nikki wpatrzyła się w dal i rozmyślała. – No dobrze. To w takim razie po co zawracać sobie głowę Emmami Carrolls i Margaretami Rook tego świata? – To proste – odrzekł Rook. – Po pierwsze, to więcej pieniędzy, aby sfinansować łapówki. A co ważniejsze, pozwala zachować twarz. Przypuszczalnie to właśnie powstrzymywało wielebnego Grafa przed dociekliwością. – Dopóki? Rook zmarszczył czoło, usilnie przywołując odpowiedź. Nagle jego twarz pojaśniała. –

...Dopóki nie usłyszał o wideo. Założę się, że to o to chodzi, że to nagranie, które tak chcą dorwać, wydobywa na światło dzienne krąg łapówkarski na Czterdziestym Pierwszym. – Możliwe – zgodziła się Nikki. – Nie jesteś przekonana. – Jestem przekonana, że mamy teorię. I nawet całkiem niezłą – jak na razie. Ale nadal potrzebujemy konkretów. Nie mogę iść do departamentu z barwną opowieścią. Zwłaszcza przy moim statusie dyscyplinarnym. – To co robimy? – spytał Rook. – Myślę, że dokładnie to. Czekamy na jakieś pieniądze, których tropem będziemy mogli się udać. _______ Po wczesnym lunchu składającym się z frytek z małżami i sałatki z karbowanej sałaty z szynką i jajkiem, które Margaret określiła mianem wybornych, pani Rook zapłaciła rachunek. Heat zauważyła przez lornetkę, że Martínez nawet nie udawał, że ma zamiar wziąć go do ręki. Gdy kelner zabrał należność, w rozmowie nastąpiła chwila niezręcznej ciszy, co było sygnałem przejścia do interesów. Alejandro Martínez nie krępował się. – Emma powiadomiła mnie, że jest pani gotowa wesprzeć naszą sprawę. – Och, oczywiście. Bardzo mnie to ciekawi. Pan mocno w to wierzy? – Oczywiście. Sam nie jestem Kolumbijczykiem, ale – jak to kiedyś napisał wielki Charles Dickens „Miłość bliźniego zaczyna się w domu, a sprawiedliwość zaczyna się dom dalej”[50]. – Więzienna biblioteka – Rook odwrócił się w stronę Heat. – Ale, jak to jest z wszystkim, co wartościowe – kontynuował Martínez – ma to swoją cenę. – Zamilkł na chwilę. – Wymaga pieniędzy. – Po czym spytał: – Przyniosła pani gotówkę, zgadza się? Znaleźli się już na chodniku przed Cassis i Nikki stwierdziła: – Sprytnie. Twoja matka ma wyczucie, aby stanąć w taki sposób, że Martínez musi być odwrócony do nas plecami, aby stać twarzą do niej. – Wierz mi, po trzydziestu latach kariery na Broadwayu moja matka wie doskonale, jak odciągnąć drugą osobę od publiczności. Martínez wziął od Margaret kuferek marki Louis Vuitton, pochylił się, aby ucałować jej dłoń i się rozstali. Ona poszła w kierunku południowym, jak to było zaplanowane; Martínez zarzucił pasek kuferka na ramię i skierował się na północ miasta. Nikki wyraziła gestem uznanie dla pani Rook, gdy ta ich mijała, Margaret zaś lekko się ukłoniła – była to jej wersja wyjścia przed kurtynę. Zdecydowali się wynająć samochód, dochodząc do wniosku, że w ten sposób będzie najwygodniej śledzić człowieka, z którym umówiona była matka Rooka. Gdyby Alejandro Martínez poszedł do metra, mogli się rozdzielić i iść na piechotę, ale jeśli taki człowiek jak on źle się czuł przy oknie, to środek komunikacji miejskiej raczej nie wchodził w grę. U zbiegu Siedemdziesiątej Drugiej Martínez zajął miejsce na tylnym siedzeniu czarnego lincolna, a Nikki i Rook wsiedli mu na ogon. Było jeszcze dobrze przed zwykłą porą lunchu i ruch na ulicach wystarczał, aby się ukryć, ale nie na tyle, aby utrudniać śledzenie. Zbliżając się do Sto Dwunastej, kierowca Martíneza często sygnalizował prawym migaczem skręcanie na wschód. Rook, zanim skręcił w prawo, został z tyłu i starał się, aby między nim a lincolnem przez całą drogę do Pierwszej Alei w Hiszpańskim Harlemie było cały czas kilka samochodów. Kiedy limuzyna wzięła ostry zakręt w prawo na Marin Boulevard i zatrzymała się między sklepem z kołpakami a zakładem

pogrzebowym, Rook przejechał obok, aby ich nie zauważono. W połowie przecznicy stanął i spojrzał w boczne lusterko. Nikki odpięła pas bezpieczeństwa i uklękła na siedzeniu. Wyjrzała przez tylną szybę i zobaczyła, jak Martínez przemyka przez chodnik i wpada w drzwi Justicia a Guarda, niosąc kuferek z pieniędzmi. Przed meksykańską restauracją zwolniło się miejsce parkingowe i Rook wjechał na nie, dzięki czemu zyskał dobry widok na chodnik z obydwu lusterek. Czekali i obserwowali. Komórka Rooka zawibrowała. – Jesteś pewien, że chcesz odebrać ten skażony telefon, a nie twój nowiutki? – zaczęła się droczyć Nikki. – Zamknij się. – Nie, ty się zamknij. – Rook przy telefonie – odezwał się. – Tak? – Gestem poprosił o długopis. Nikki podała mu go razem ze swoim notatnikiem. Zapisał datę. 31 maja 2004. – Słuchaj, dziękuję, ja... – A potem odłożył telefon i wpatrzył się w niego. – Dupek. Rozłączył się. – Twój koleżka z Gotham Outsource? – Rook przytaknął skinieniem głowy, a Heat powiedziała: – Coś takiego. A ja już myślałam, że się zaprzyjaźniliście. Oboje popatrzyli w lusterka. Nigdzie nie było ani śladu Martíneza, chociaż jego kierowca wciąż trzymał wóz na jałowym biegu, nieprzepisowo zaparkowany przed budynkiem. – 31 maja 2004 to był Dzień Pamięci Poległych na Polu Chwały. Mr. Happy[51] powiedział mi, że Alan Barclay odszedł i zostawił go na lodzie w państwowe święto, gdy wszystkie stacje telewizyjne redukują swoje ekipy związkowe, a on ma najwięcej roboty. – Nie bez znaczenia jest fakt, że tego samego dnia znaleziono zwłoki Huddlestona w tym bmw – dodała Heat. – Próbowałem to rozgryźć – Rook jeszcze raz spojrzał w lusterko i kontynuował: – Te poparzenia przezskórnym elektrycznym stymulatorem nerwowym na ciele Huddlestona. Kiedy dorwali Horsta Müllera i wielebnego Grafa, próbowali wydobyć od nich to wideo. Ale po co torturowano Gene’a Huddlestona juniora? – Może był jakoś powiązany z tym wideo – wzruszyła ramionami Heat. – Podoba mi się to – odparł Rook. – To był dzieciak z Hollywood, prawda? Może on i Alan Barclay kręcili w sekrecie jakieś wideo, aby nakryć agentów narkotykowych, którzy brali łapówki? – Kiedy Nikki wątpiąco pokręciła głową, dodał: – Nie dla celów służby publicznej. Mam na myśli wymuszenie. Próba ubicia lepszego interesu przy użyciu wideo jako środka nacisku. – Takich gości się nie naciska. – O to mi chodzi – zgodził się Rook. – Myślę, że dowiedział się o tym w bardzo nieprzyjemny sposób, a tymczasem jego filmowiec zniknął z pola widzenia – razem z wideo jako polisą ubezpieczeniową – gdyby kiedykolwiek go znaleziono. – Przerażasz mnie – odrzekła Heat. – Albo twoje teorie stają się coraz lepsze, albo pracując z tobą, zaczynam tracić rozum. Rook zwinął dłonie i zaczął dyszeć jak Darth Vader. – Nikki... Przejdź na Ciemną Stronę Mocy... Heat wyjęła komórkę i przeszukując książkę adresową, zapytała: – Jaką masz pewność, że uda ci się siedzieć na ogonie naszego przyjaciela? – Hej, tam jest moje dziesięć tysięcy! Dużą. – Myślisz, że możesz się powstrzymać od wpakowania w kłopoty i zawołać mnie, gdy on się ruszy? – Bo co? – spytał – Gdzie się wybierasz? – Takie małe „dziel i rządź”. – Nikki znalazła numer, którego szukała, i wcisnęła „wyślij”. – Halo, Petar? Tu Nikki. Jak się masz? – Słuchając, jak jej dawny chłopak triumfuje,

że do niego dzwoni, patrzyła w lusterko. W pewnym momencie rzuciła spojrzenie na Rooka i napotkała oczy pełne strachu i odrazy. Odkąd ścieżki Rooka i jej dawnego współlokatora z akademika skrzyżowały się podczas ostatniego śledztwa, z ledwością mógł ukryć zazdrość. Chociaż Nikki ostatecznie odrzuciła prośbę Petara o ich zejście się, widziała, że w Rooku cały czas drzemie zielona bestia zazdrości. – Słuchaj, Pet – powiedziała – potrzebuję przysługi. Pracowałeś jako wolny strzelec dla magazynów plotkarskich koło 2004 i 2005 roku, zgadza się? Gdybym zaprosiła cię na kawę i podrzuciła nazwisko Gene Huddlestona juniora, czy miałbyś dla mnie jakieś nieprzyzwoitości na jego temat? – Ten chorwacki drań nic nie wie na temat Gene’a Huddlestona juniora, on chce tylko iść z tobą do łóżka – odezwał się Rook, gdy skończyła rozmowę. A gdy Nikki wysiadła z samochodu, dorzucił: – Hej, zapomniałaś tego. – Podał jej nowy telefon komórkowy, który dla niej kupił, i poprosił: – Zadzwoń do mnie później. Heat pochyliła się przez drzwi pasażera i wzięła od Rooka komórkę. – Czy poczułbyś się lepiej, gdybym miała przyzwoitkę? Mogłabym poprosić Tam Svejdę. Idąc w kierunku metra, Nikki wciąż się uśmiechała. _______ Półtorej godziny później Rook wciąż tkwił w Hiszpańskim Harlemie i obserwował. Zabrzęczał jego telefon. – Coś się dzieje? – spytała Nikki. – Nic. Jego kierowca nawet nie wyłączył silnika. Powiedz, że to była szybka kawa. – Dostałam to, czego potrzebowałam, a Petar musiał wracać na spotkanie produkcyjne. – Jej dawny chłopak był producentem pomocniczym w programie Later On, jednym z tych licznych talk-show, które toczyły walkę o cierpiących na bezsenność po programach Dave’a, Jaya i Jimmy’ego. – To dobrze – stwierdził Rook. – Rook, można czytać w tobie jak w książce. Nie wiesz nawet, czego się od niego dowiedziałam. Ulżyło ci tylko, że wrócił prosto do pracy. – Dobra, w porządku. Powiedz mi, co masz od niego. – Coś, co łączy Huddlestona z innymi, tak myślę. – Mów. – Potrzebny mi jest jeszcze jeden fragment układanki, a żeby go zdobyć, muszę odbyć małą wycieczkę za miasto. – Teraz? – zdziwił się Rook. – Nie jechałabym, gdyby to nie było niezwykle ważne. Dlatego właśnie Bóg wymyślił ekipy do rozwiązywania spraw zabójstw, abyśmy mogli podzielić się obowiązkami. Rook, ty jesteś teraz moją ekipą; czy możesz zająć się tym, dopóki nie wrócę po południu? Według rozkładu powinnam wrócić między czwartą a wpół do piątej. – Jasne – zamilkł na chwilę. – Ale dokąd jedziesz? Nie mów, że do Disney World. – Ossining – odrzekła Heat. – Co jest w Ossining, więzienie? – Nie co, Rook. Kto. _______ W przegródce na rękawiczki był mały niebieski foliowy worek na śmieci i Rook kalkulował, ile moczu mógłby pomieścić. Wyobrażenie siebie samego klęczącego nad nim na siedzeniu kierowcy, próbującego poradzić sobie z ewentualnym przelaniem sprawiło, że zachichotał, co jedynie zwiększyło parcie na pęcherz. To musi być tak, jak z tymi facetami w średnim wieku w reklamach, pomyślał. Tracą najważniejszy moment w meczu, bo muszą wstać i lecieć do kibla. Poważnie rozważał szybką rundę do meksykańskiej restauracji, gdy

w tylnym lusterku dostrzegł jakiś ruch. Martínez wyszedł na zewnątrz z drzwi Justicia a Guarda. Z tyłu za nim szedł mężczyzna w wojskowej kurtce z bródką w stylu Che Guevary, który niósł kuferek marki Louis Vuitton. Rook pamiętał tę twarz z ich białej tablicy w wersji B jako Pascuala Guzmána. Tak jak wcześniej, Rook luźno siedział im na ogonie, przezornie unikając ujawnienia się, chociaż ich kierowca w dalszym ciągu nie wydawał się przejmować czymkolwiek oprócz własnej jazdy. Po wzięciu kilku zakrętów i skierowaniu się na południe w Drugą Aleję, po przekroczeniu Wschodniej Sto Szóstej limuzyna włączyła światła hamulcowe i Rook zwolnił. Stanął na rogu i czekał, aż lincoln zatrzyma się w połowie ulicy. Guzmán wysiadł z niego bez kuferka i szybko podbiegł do małej rodzinnej apteki. Rook w międzyczasie zadzwonił do Heat, przerzuciło go od razu na pocztę głosową i zostawił jej nowe informacje. Kiedy skończył, Pascual Guzmán był już na zewnątrz, ściskając w ręku białą torebkę apteczną. Wsiadł na tylne siedzenie, nie oglądając się za siebie, i ruszyli. Jechali w konwoju Drugą Aleją, dopóki limuzyna nie skręciła w prawo w Osiemdziesiątą Ósmą, co ostatecznie zawiodło ich do Poprzecznej w Central Parku, identycznej jak ta, w której Nikki została napadnięta kilka dni wcześniej. Wyjeżdżając z drugiej strony, Rook prawie ich zgubił na Columbus, bo taksówka, która go zasłaniała, zatrzymała się na chwilę. Szarpnął kierownicą, objechał taksówkę i ledwo dogonił lincolna na czerwonym przy Amsterdam. Światło zmieniło się na zielone, ale samochód nie ruszył z miejsca. Martínez i Guzmán wysiedli i weszli do baru. Limuzyna odjechała, a Rook wepchnął się w strefę załadunku za rogiem pubu. Rook znał Mosiężny Harpun z kilku powodów. Po pierwsze, był to jeden z legendarnych barów, w których przesiadywali pisarze na starym Manhattanie. Przesiąknięci gorzałką geniusze – od Hemingwaya przez Cheevera i O’Harę do Exleya – przez dziesięciolecia zostawiali okrągłe ślady swoich szklanek na drewnianej powierzchni baru i stolików w Harpunie. Bar pamiętał czasy prohibicji i wciąż nosił jej ślady: tajne drzwi i podziemne tunele, do których szmuglowano alkohol, przemycano nimi pijanych i wyprowadzano kilka budynków dalej. Rook znał to miejsce z innej przyczyny. Widział w myślach jego nazwę wypisaną przez Nikki starannymi drukowanymi literami na białej tablicy B – ulubione miejsce spędzania wolnego czasu wielebnego Gerry’ego Grafa. Rook rozmyślał chwilę nad luką czasową – półtorej godziny między odebraniem nagrania wideo od Müllera a pojawieniem się pijanego Grafa w siedzibie Justicii. Rachunek nie był trudny. Rook zadał sobie pytanie, jaki powinien być jego następny ruch. Na to pytanie odpowiedział jego pęcherz. Po drodze do drzwi wejściowych tłumaczył sobie, że ani Martínez, ani Guzmán nie widzieli go dotąd, więc szanse rozpoznania były nikłe. Nie powinien zwrócić niczyjej uwagi, o ile nie będzie dłużej czekał i nie wejdzie do środka w przemoczonych spodniach khaki. Poza tym był to Mosiężny Harpun, więc mokre spodnie były tu przypuszczalnie czymś normalnym. Rook mógł się więc czuć bezpiecznie. Było tuż po czwartej i w środku siedziało tylko sześcioro klientów. Cała szóstka obróciła głowy i obrzuciła wchodzącego Rooka spojrzeniem. Tych dwóch, których śledził, nie było nigdzie w zasięgu wzroku. – Czym mogę służyć? – spytał barman. – Jameson[52]– rzekł Rook, przyglądając się butelce whisky Cutty Sark na górnej półce pod małym ołtarzykiem ustawionym na cześć wielebnego Grafa. Oprawione w ramkę zdjęcie roześmianego księdza zostało ozdobione fioletową tkaniną, a szklanka do whisky z jego imieniem wytłoczonym w szkle spoczywała pod spodem na zielonej aksamitnej poduszce. Rook położył na blacie trochę pieniędzy i powiedział, że zaraz wraca. W męskiej toalecie pod kabinami nie było widać żadnych stóp. Rook pospieszył załatwić swoje sprawy, osiągając błogi stan ulgi, gdy czytał napis na tabliczce wiszącej nad pisuarem.

„Pisz po pijanemu; redaguj na trzeźwo. – Ernest Hemingway”[53]. Chwilę potem Rook usłyszał głos, którego słuchał podczas wczesnego lunchu tego ranka. Alejandro Martínez śmiał się i wymieniał z kimś dowcipy. Rook zapiął spodnie, ale nie spuścił wody, natomiast obszedł toaletę, aby sprawdzić, przez którą ścianę dochodziły głosy. Nie dochodziły jednak zza ściany. Rozlegały się pod podłogą. Wysuwając się ostrożnie z drzwi toalety, Rook obrzucił wzrokiem bar i zobaczył, że szklaneczka Jamesona jest na swoim miejscu, ale nikt nie interesował się miejscem pobytu jej właściciela. Rook wycofał się do korytarza i minął biuro kierownika, dochodząc do ceglanego muru. Czytał baśnie – który pisarz godzien swojego kaca tego nie robił? Zrównał się z murem, skanując go bardzo uważnie wzrokiem. Palce Rooka przebiegały tuż przed cegłami jak u zawodowego kasiarza. Rzeczywiście, jedna z cegieł miała nieco inny odcień, a krawędzie wytarte od dotyku palców. Pomyślał, że powinien zadzwonić do Nikki, ale ktoś nadchodził. Może klient do toalety albo kierownik. Rook ścisnął cegłę między kciukiem a palcem wskazującym i pchnął do przodu. Ściana się otworzyła; murarka tylko przykrywała drzwi. Dochodzące z wnętrza powietrze było chłodne i pachniało korytem rzeki oraz zwietrzałym piwem. Prześlizgnął się przez drzwi i pchnął ścianę, aby się zamknęła. W niewyraźnym oświetleniu ledwo dał radę zejść po drewnianych schodach bez poręczy. Schodził w dół na palcach, aby zminimalizować ryzyko skrzypienia stopni. Na dole zatrzymał się. Nasłuchiwał. Po chwili został oślepiony światłem latarek. Ktoś chwycił go za kurtkę i rzucił o ścianę. – Zgubiłeś się, kolego? – To był Martínez. Czuł na nim perfumy swojej matki. – Zupełnie. – Rook próbował obrócić to w żart. – Pan też szukał toalety? – Co ty sobie myślisz, do diabła? – Odezwał się ktoś obok Martíneza i Rook domyślił się, że to Guzmán. Rook zmrużył oczy. – Może byście tak obniżyli te reflektory? Zabijają mnie. – Wyłączcie je – polecił trzeci głos. Promienie latarek odsunęły się. Rook usłyszał dźwięk wyłącznika i zapaliły się górne światła. Pisarz w dalszym ciągu jeszcze mrugał oczami, aby przyzwyczaić wzrok, kiedy niczym duch pojawił się przed nim trzeci mężczyzna. Rook rozpoznał go z Wiadomości i z jego książek. Parę kroków przed nim, pośrodku prowizorycznego apartamentu w ukrytej piwnicy, pośród starych baryłek i pudeł, stał wygnany ze swojego kraju kolumbijski pisarz Faustino Vélez Arango. – Wie pan, kim jestem; widzę to po sposobie, w jaki pan na mnie patrzy – odezwał się Vélez Arango. – Przepraszam, ale nie. Po prostu wraca mi wzrok po tym, jak pana przyjaciele zrobili mi badanie oczu. – Po czym Rook zaczął się cofać w kierunku schodów. – Najwyraźniej przeszkodziłem w imprezie, pozwolicie więc, że się wycofam. Guzmán przygwoździł go do starej lodówki i obszukał. – Nie ma broni – stwierdził. – Kim jesteś i po co tu przyszedłeś? – zapytał Alejandro Martínez. – Powiedzieć prawdę? Dobrze, dzisiaj rano podczas drugiego śniadania moja matka dała ci moich dziesięć tysięcy dolarów w tym czarnym kuferku, który tam stoi. Chcę je z powrotem. – Alejandro, on cię śledził? – Zdenerwowanie Pascuala Guzmána objawiło się dokładnym przeszukaniem wzrokiem całej piwnicy, jak gdyby intruz w osobie Rooka przybył tu z całym plutonem wojowników. Mógł to być śmiertelny błąd taktyczny, ale Rook uznał, że kolumbijski autor jest najważniejszą osobą w tej grupie i dostroił się do niego. Skorzystał z szansy i oznajmił: –

Spokojnie. Nikogo więcej tu nie ma, przyszedłem sam. Guzmán wziął portfel Rooka i otworzył na prawie jazdy. – Jameson A. Rook. – A jak Aleksander – wtrącił Rook, spoglądając na Alejandro Martíneza, mając nadzieję, że to przyda wiarygodności jego opowieści o podążaniu śladem pieniędzy. – Ładne imię. – Ale uwaga Rooka była skupiona na Faustinie Vélezie Arango, który zmarszczył krzaczaste brwi. Gdy się zbliżył, poruszając szczęką, Rook przygotował się na cios. Emigrant zatrzymał się kilka centymetrów przed Rookiem i zapytał: – Pan jest Jameson Rook, ten reporter? – Rook niepewnie kiwnął głową. Ręce Faustina Véleza Arango nieoczekiwanie chwyciły prawą dłoń dziennikarza i potrząsnęły nią w zachwycie. – Czytałem wszystko, co pan napisał. – Odwrócił się do swoich towarzyszy i powiedział: – To jest jeden z najlepszych żyjących pisarzy literatury faktu drukowanych w obecnych czasach. – Następnie zwrócił się do Rooka: – To zaszczyt. – Dziękuję. Szczególnie, że pan to mówi, i za przymiotnik „żyjący” – mam w planach jeszcze trochę z tego skorzystać. Nastrój zmienił się w jednej chwili. Vélez Arango gestem zaprosił Rooka, aby zajął miejsce w fotelu, i przysunął obok niego wiklinowe krzesło. Pozostali dwaj stanęli obok i wydawali się nieco bardziej zrelaksowani. – Muszę przyznać, panie Rook, że trzeba nie lada odwagi, aby nie tylko uzyskać dojście do tematu, tak jak pan to robi, ze wszystkich stron, lecz także później, aby przezwyciężyć trudności z dotarciem z niełatwą prawdą do głównych mediów. – Ma pan na myśli mój artykuł o urodzinach Micka Jaggera, prawda? Vélez Arango roześmiał się i odrzekł: – Bardziej myślałem o tych na temat Czeczenii, o górnikach w Appalachach, ale zgadzam się, Mick Jagger w Portofino był genialny. Przepraszam na chwilę. – Pisarz wziął z końca stołu fiolkę stojącą obok białej torebki z apteki i wytrząsnął z niej tabletkę. Gdy ją przełykał, popijając wodą, Rook zauważył apteczną nalepkę. Adefovir dipivoxil, ten sam specyfik z niewiadomego powodu znaleziony w szafce z lekami wielebnego Grafa. Teraz więc sprawa była wyjaśniona. Graf nadstawiał głowę za leki Véleza Arango. – Jeszcze jeden bonus bycia gościem więzienia rządowego – rzekł Vélez Arango, gdy nałożył z powrotem kapturek na butelkę. – Współtowarzysz w celi ciął mnie nożem i nabawiłem się zapalenia wątroby typu B. – To musi być dla pana piekło – żyć tak jak Salman Rushdie. – Mam nadzieję pisać tak samo dobrze i żyć równie długo – odparł pisarz. – Jak pan tutaj wylądował? Pascual Guzmán chrząknął znacząco. – Faustino, jeśli on jest reporterem... – Pan Rook jest kimś więcej. Dziennikarzem. Co oznacza, że można mu ufać. Czy mogę zaufać, że nie wyjawi pan moich tajemnic, jeśli opowiem panu o nich, jak to się mówi, nieoficjalnie? Rook przemyślał to. – Oczywiście, nie do publikacji. – Pascual i jego bohaterska grupa w Justicia a Guarda ocalili mnie przed pewną śmiercią. W więzieniu byłem celem wynajętego zabójcy – to był ten człowiek z nożem – a jeszcze więcej podobnych typów zrekrutowano. Jak pan wie, uratowanie mnie było logistycznie bardzo skomplikowane i kosztowne. Señor Martínez, który przeżył głęboką wewnętrzną przemianę, zebrał fundusze tutaj, w Nowym Jorku, w celu zorganizowania w Kolumbii legalnych akcji na rzecz praw człowieka oraz zapewnienia mi bezpiecznej podróży do mojego wspaniałego miejsca wygnania. – Zaśmiał się i wskazał ręką piwnicę, w której mieszkał. – Kiedy pan tutaj dotarł? – Trzy tygodnie temu. Przybyłem do New Jersey w drewnianej skrzyni towarowej na statku z portu Buenaventura. Zna pan to miejsce? – Rook potwierdził skinieniem głowy

i pomyślał o informacji od T-Rexa z Kolumbii: o tajemniczym ładunku wysłanym stamtąd do Guzmána. Tajemniczy ładunek to nie było ostatecznie C4 – to był Faustino Vélez Arango! – Jeśli nawet moje piwniczne życie wydaje się ograniczone i ponure, to i tak jest to raj w porównaniu z tym, co zostawiłem za sobą. Nowojorczycy bardzo mi pomogli z dobroci serca, zwłaszcza ksiądz i parafianie jednego z waszych kościołów. Pisarz sięgnął za koszulę i wyciągnął duży medalik na cienkim metalowym łańcuszku. – To jest święty Krzysztof, patron podróżników. Zaledwie w ostatni poniedziałek pewien cudowny człowiek, ksiądz, który wspierał naszą sprawę, przyszedł tutaj specjalnie po to, aby mi go dać. – Autor zaczął słabnąć, na jego czole pojawiły się bruzdy. – Rozumiem, że biedak zmarł, ale co za uprzejmy gest, nie sądzi pan? – Wielebny Graf dał to panu w poniedziałek? – Rook wiedział, że musiało to być krótko po spotkaniu księdza z Horstem Müllerem u jego agenta. – Si. Ojciec powiedział do mnie: – To jest doskonały schowek. Rook się nie odezwał. Powtórzył tylko te słowa w myślach, patrząc, jak medalik buja się na łańcuszku. W tym momencie zadzwonił telefon komórkowy i Rook lekko się przestraszył. To była Heat. – Czy mogę odebrać? To moja dziewczyna i wiem, że to ważne... Słuchajcie, nie powiem, gdzie jestem. Martínez i Guzmán potrząsnęli przecząco głowami, ale Vélez Arango ich przekonał. – Dobrze, tylko proszę dać na głośnomówiący. Rook odebrał, zanim przerzuciło ją na pocztę głosową. – Cześć – powiedział. – Długo ci to zajęło – odrzekła Nikki. – Gdzie jesteś? Martínez przysunął się o krok bliżej. – Ty pierwsza – odparł Rook i Martínez cofnął się o milimetr. – Z powrotem na Grand Central. Próbuję złapać taksówkę. Rook, Ossining to była duża sprawa. Ogromna. – Rook, czując presję, obawiał się powiedzieć coś niewłaściwego i gdy tak się zastanawiał, Nikki zapytała: – Rook, z tobą wszystko w porządku? – Tak, po prostu chciałbym z tobą porozmawiać. Ale zróbmy to osobiście. – Serio, to zwali cię z nóg. Mam do ciebie przyjechać? Czy w dalszym ciągu ścigasz swoje pieniądze? – Rozległ się szeleszczący dźwięk i jęknęła. – Hej, co ty? – Nikki zaczęła krzyczeć. Chwilę potem jej telefon zamilkł.

ROZDZIAŁ OSIEMNASTY

Rook skoczył na równe nogi i palcem dźgnął ekran telefonu, podejmując desperacką próbę nawiązania połączenia. Komórka Heat w dalszym ciągu dzwoniła, gdy zrobił krok w stronę schodów. Guzmán stanął mu na drodze. – Nie – powiedział Rook – muszę iść! – Do tego czasu dostał sygnał poczty głosowej i nagrał wiadomość: – Nikki, to ja, oddzwoń, dobrze? Daj znać, co się dzieje. Najszybciej, jak będziesz mogła. – Nikki... – Pascual Guzmán powtórzył imię na głos i odwrócił się do Martíneza. – Tak mi się wydawało, że znam jej głos. To była ta policjantka, która wezwała mnie na przesłuchanie. – Ja też – rzekł Martínez, stając ramię w ramię z Guzmanem. Rook próbował prześlizgnąć się koło nich, ale Martínez oparł swoją szeroką wypielęgnowaną dłoń na jego torsie i go zatrzymał. – Panowie, muszę iść jej na pomoc, dajcie spokój. – A o co tu chodzi z Ossining? – spytał Martínez, który odsiadywał tam wyrok. Od paru chwil, gdy Rook dokonał odkrycia, że trop dotyczący gotówki zawiódł go nieoczekiwanie do pisarza emigracyjnego broniącego praw człowieka, widział, jak teoria o praniu brudnych pieniędzy z narkotykowych łapówek rozsypuje się w drobny mak. Łącząc to z faktem, że nikt w piwnicy nie wymierzył do niego z broni – łącznie z Martínezem – skorzystał z szansy wynikającej z nagłej konieczności. – Dobra, sprawa wygląda następująco – odezwał się, zwracając się głównie do Faustina Véleza Arango, który w milczeniu obserwował ze swojego krzesła. – Moja dziewczyna jest policjantką, która prowadzi śledztwo w sprawie morderstwa. Nie wierzę, że ma ono cokolwiek z wami wspólnego. – Czy cały czas mówimy o morderstwie ojca Grafa? – spytał Guzmán. Rook się zastanowił i potakująco skinął głową. Guzmán pociągnął swoją gęstą brodę i odezwał się do Véleza Arango po hiszpańsku. Rook nie rozumiał słów, ale ich ton był pełen emocji. Pisarz kilkakrotnie poważnie kiwnął głową. Kiedy skończyli, Rook zaczął błagać. – Jej życie może być w niebezpieczeństwie. Nie wierzę, że akurat pan, señor Vélez Arango, ze wszystkich ludzi na świecie, przetrzymywałby w niewoli dziennikarza wbrew jego woli. Mężczyzna wstał i podszedł do Rooka. – Wiem, że ojciec Graf zrobił o wiele więcej niż ofiarowanie mi tego medalika. Pascual mówi, że ktokolwiek zabił padre, zabrał z ziemi świętego oddanego naszej sprawie. – Po tych słowach cień uśmiechu złagodził nieco jego powagę. – I oczywiście czytałem pana artykuł o tej Nikki Heat. – Gestem ręki wskazał na schody. – Proszę iść. Niech pan zrobi, co w pana mocy, aby ją uratować. Rook zaczął się oddalać, ale Martínez ponownie go zablokował. – Faustino, on cię wyda. Pisarz zmierzył wzrokiem dziennikarza i odparł: – Nie, nie zrobi tego. Rook wszedł na schody, ale po chwili, jakby po namyśle, zwrócił się do Véleza Arango: – Jeszcze jedna przysługa? – Qué? – Będę potrzebował wszelkiej możliwej pomocy. Jakaś szansa, że mógłbym trochę ponosić tego świętego Krzysztofa? Vélez Arango objął dłonią medalik. – Jest dla mnie cenny. – Coś panu powiem – odrzekł Rook. – Proszę zatrzymać moje dziesięć tysięcy i jesteśmy kwita. _______ Nikki biegła w górę Vanderbilt Avenue, przedzierając się pod prąd między ciasnym nurtem pieszych idących do Grand Central. Obejrzała się przez ramię i zauważyła, że on się

zbliża. Jego czarna kominiarka zdumiewała biznesmenów, którzy przystawali i odwracali się, aby popatrzeć na przebiegającego między nimi mężczyznę. Ci, których to nie zszokowało, rozglądali się wokoło, szukając policji albo żeby zobaczyć, czy może ktoś kręci jakiś film. Wszystko rozegrało się błyskawicznie. Chcąc natychmiast złapać taksówkę, Nikki zastosowała swoją sekretną broń, którą w tej okolicy było ominięcie zorganizowanej kolejki do taksówek na Czterdziestej Drugiej – doskonałym miejscu, aby nawiązać przyjaźnie, gdyż kolejka szła dość wolno. Heat czekała na Vanderbilt blisko klubu Yale, gdzie taksówki często wysadzały pasażerów i było to najlepsze miejsce na złapanie jakiegoś kursu. Podczas jej rozmowy z Rookiem, gdy czekała, aż jakiś mieszkaniec podmiejskiej dzielnicy odliczy monety na napiwek dla kierowcy, zaszedł ją od tyłu jakiś facet. Nikki nie zauważyła, skąd przyszedł. Widziała jedynie ruch za sobą odbity w zaparowanej solą z ulicy szybie taksówki. Zanim zdołała się odwrócić, jedna ręka wyrywała jej z dłoni telefon komórkowy, a druga ciągnęła za ramię. Zaskoczenie tą sytuacją wybiło ją trochę z rytmu, ale jej zmysł walki wkroczył do akcji i zakręciła się, celując w napastnika, a następnie użyła ramienia, aby taranem odepchnąć go do tyłu na słup zielonego światła obok wejścia do klubu. Siedząc na tyłku na chodniku, mężczyzna sięgnął ręką za pazuchę, a Nikki uciekła. Pół przecznicy dalej na północ zaczynał ją doganiać. Heat puściła się pędem przez Vanderbilt, ryzykując, że na otwartej przestrzeni ją zobaczy. Lawirowała więc i robiła uniki, aby być jak najgorszą tarczą strzelniczą. Jej celem było skręcenie za róg Czterdziestej Piątej i dostanie się do holu Met Life, gdzie mogli jej pomóc obecni tam ochroniarze. Poza tym Grand Central był pełen policji i funkcjonariuszy Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego. Ale wtedy stało się najlepsze ze wszystkiego – wóz policji nowojorskiej podjechał pod znak stopu na Czterdziestej Piątej. – Hej! – krzyknęła Heat. – Dziesięć-trzynaście! Asysta dla funkcjonariusza policji! Mundurowy za kierownicą miał otwarte okno. Kiedy Nikki zbliżała się do radiowozu i była już jakieś dziesięć metrów od niego, policjant odwrócił się i spojrzał na nią. – Heat, wsiadaj. – To był Postrach. W pierwszej chwili zastanowiła się, czy Harvey w dalszym ciągu ją ochrania – mało prawdopodobne, czy po prostu miała szczęście – jeszcze mniej prawdopodobne. To nie był jego posterunek. Zwolniła, dotarła do samochodu i zobaczyła opartą o kolana Postracha broń, wycelowaną w nią przez szybę. – Wsiadaj – powtórzył. Heat kalkulowała, czy zdąży rzucić się na tył niebiesko-białego wozu, a wtedy czyjaś ręka obleczona w rękawiczkę zarzuciła jej od tyłu szmatę na usta i nos. Nikki poczuła słodkawy smak i zapadła w ciemność. _______ Raley wrócił do telefonu i powiedział Rookowi, że sprawdził, i rzeczywiście było już kilka zgłoszeń na telefon alarmowy o kobiecie ściganej na zewnątrz terminalu Grand Central przez mężczyznę w kominiarce. Ochoa nadał w eter informację, że tą kobietą jest Nikki Heat. Raley spodziewał się, że zanim Rook tam dotrze, ulice otaczające dworzec będą wypełnione jednostkami policji. Oznaczało to ni mniej, ni więcej tyle, że Rook nie zdziała tam wiele, ale ponieważ było to ostatnie miejsce, z którego do niego dzwoniła, jechał dalej Broadwayem. Czekając na zielone światło na Columbus Circle, poczuł, jak jego serce przyśpieszyło – porównał napastnika w kominiarce i ekipę, która przygwoździła Horsta Müllera w jego mieszkaniu. Odtworzył w pamięci przerwaną rozmowę z Nikki: jej podniecenie w związku z tym, co odkryła poza miastem, a potem gwałtowność ataku. Jej telefon najprawdopodobniej został zabrany lub rozbity. Rook otworzył w telefonie ostatnie połączenia. Z przyzwyczajenia albo przez złośliwość Nikki zadzwoniła do niego ze swojego starego telefonu, co oznaczało, że wciąż mogła mieć przy

sobie telefon ze sklepu z artykułami szpiegowskimi, który jej dał, aby dzwoniła z niego po pomoc. Rook zastanawiał się, czy Nikki ma ten telefon, a jeśli tak, to czy go włączyła. Wyjął swój nowy aparat telefoniczny i zaczął główkować, jak do diabła aktywować GPS. _______ Gdy się ocknęła, jej skronie pulsowały. Czuła się jak w gęstej mgle, jakby była pod wodą. Głowa zdawała się być zbyt ciężka dla szyi, Heat nie mogła poruszać rękami ani nogami. – Dochodzi do siebie – orzekł głos dochodzący jakby z innego wymiaru. Nikki spróbowała otworzyć oczy, ale jaskrawe światło jarzeniówek przeszyło ją tak ostro, że od razu zamknęła powieki. Co zobaczyła w tym krótkim przebłysku? Znajdowała się w jakimś obiekcie przemysłowym. Był to warsztat albo magazyn – niedokończone ściany z odsłoniętymi słupami i metalowe kosze magazynowe pełne pudeł i narzędzi oraz jakichś części. Jeszcze jedno spojrzenie powiedziałoby jej więcej, ale zrezygnowała z niego, aby tylko nie patrzeć w lampy. Próbowała się obrócić, lecz nie była w stanie, zwiesiła więc głowę i zerknęła ponownie. Harvey, cały czas w mundurze, opierał się złożonymi rękami o stół warsztatowy i patrzył na nią. Miał na dłoniach niebieskie lateksowe rękawiczki. Ten niepokojący widok wlał w nią wystarczającą ilość adrenaliny, aby nieco rozgonić zamroczenie. Zamknęła powieki, udzielając sobie ostrej reprymendy za niedostrzeżenia wcześniej możliwości, że Postrach nie jeździł za nią po to, aby ją chronić, lecz po to, aby mieć ją na oku. Nikki przypomniała sobie, jak przyniosła mu wafelki, i zrobiło jej się przykro. Ktoś jeszcze był w tym pomieszczeniu. Nikki z ogromnym wysiłkiem skierowała oczy w jego stronę i rozpoznała kurtkę faceta, który chwycił ją na Vanderbilt. Również nosił niebieskie rękawiczki, ale nie miał już na twarzy kominiarki, co było nawet bardziej stresujące, gdyż oznaczało, że nie przejmował się faktem, iż mogłaby go później zidentyfikować. Ten drugi odwrócił się, podszedł do niej i nachylił nad nią swoją twarz. – Cześć, Heat. Pobudka, wstawaj! – odezwał się Dutch Van Meter. Próbowała odwrócić się od niego, ale nie mogła i po chwili zdała sobie sprawę, dlaczego. To nie było odurzenie chloroformem. Była przywiązana. Oba nadgarstki i kostki u nóg miała skute. Szarpnęła się, aby unieść głowę. Przymocowali ją do pary drewnianych poprzecznic, zaimprowizowanego krzyża świętego Andrzeja. Van Meter musiał zauważyć, że zorientowała się, co to jest. – Zgadza się, dziewczyno z okładki. Taka z ciebie mądrala, że idę o zakład, iż nawet wiesz, co za chwilę nastąpi. Pstryknął przełącznik i rozległ się niski elektroniczny szum. Odwróciła głowę w jego stronę. Dutch trzymał wzniesioną w górę metalową różdżkę ze stali nierdzewnej o wielkości i kształcie sztucznego penisa. Miała izolowany uchwyt z przyczepionymi dwoma przewodami – jeden był czarny, drugi czerwony – podłączonymi do rączki. – Co za ironia, prawda? Te rzeczy wynaleziono jako środki łagodzenia bólu. Widzisz? Gdy dotknął jej ramienia przezskórnym elektrycznym stymulatorem nerwowym, wzdrygnęła się i odwróciła, szykując się na wstrząs. Jej skóra lekko zasyczała, a mięśnie podskórne tylko trochę się skurczyły. – Myślę, że nie muszę ci mówić, do czego to jeszcze jest zdolne. – Odsunął urządzenie i wyłączył je. – No więc, jak będzie: trudno czy łatwo? – Nikki cały czas była odwrócona od niego. – No dobra, sprawdźmy to. Na początek łatwo. Gdzie jest wideo? Heat przekręciła z powrotem głowę, aby spojrzeć na niego. – To łatwe. Ponieważ nie wiem. Van Meter kiwnął głową, a następnie odwrócił się przez ramię do Postracha. – Nigdy nie ułatwiają nam pracy, co, Harv?

– Moja rada, pani detektyw – odrzekł Harvey. – Powiedz mu po prostu i szybko załatwimy sprawę. – On ma rację. Boleśnie albo bezboleśnie – wybór należy do ciebie. – Powiedziałam ci prawdę. Nie wiem. – Dowiedzmy się więc. Możemy? – Dutch usiadł na taborecie na kółkach i pstryknął przełącznikiem. Powrócił szum, teraz nieco głośniejszy. – Zaczniemy delikatnie i damy ci szansę. – Dotknął tego samego miejsca na jej ramieniu, tylko tym razem wibracje były silniejsze i mięśnie skurczyły się mimowolnie, zmuszając jej łokieć do zgięcia się wbrew jej woli, dopóki nie odsunął aparatu. – A to było na niskim poziomie – rzekł Van Meter. – Jakieś nowe przemyślenia? – Dużo – odparła Heat. – Zastanawiam się nad Central Parkiem. Kiedy Harvey niby przypadkiem mnie zgubił. Kto prowadził SUV-a? – Dave Ingram – odparł Postrach z drugiej strony pokoju. – Facet spędził piętnaście lat w służbach ratowniczych. Strzelec wyborowy, a ty go załatwiłaś przypadkowym trafieniem. Dutch obrócił swój taboret do Harveya. – Stał się niedbały. – Nie doceniał mnie – rzekła Heat. Rzuciła Van Meterowi lekceważące spojrzenie. – No cóż, ja tak. Dlatego moje małe czarne pudełko ma tyle ustawień. – Przekręcił gałkę i buczenie się wzmogło. Heat próbowała ignorować ten straszny dźwięk i swoim wzrokiem przykuła uwagę Dutcha. – Co Alan Barclay sfilmował? Co takiego znalazło się na tym wideo, że warto było dla niego zabić wszystkich? – My nie mówimy, tylko ty – zachichotał detektyw Van Meter. Jej oczy pobiegły w stronę urządzenia, które było teraz kilka centymetrów od jej twarzy. – Harvey, czy oni wszyscy mówią? – Wszyscy mówią. – Zgadza się – potwierdził Dutch. – Oni wszyscy. Szwabski tancerz? Wydał nam księdza. Ksiądz wydał Montrose’a. – Zamilkł na chwilę. – W przypadku Montrose’a nie mieliśmy szansy na stymulację. Strugał bohatera, więc poczęstowałem go czymś takim. Dokładnie tutaj. – Znienacka dźgnął końcówką aparatu podbródek Nikki. Wstrząs sprawił, że jej głowa zadrżała niekontrolowanie, a mięśnie szczęki stężały, zaciskając zęby tak mocno, że zgrzytnęły jedne o drugie. Dutch równie szybko odsunął urządzenie. Heat łapała ustami powietrze i zwalczała mdłości. Słony pot piekł jej oczy. – To wy byliście, prawda? – Zapytała, gdy nabrała wystarczająco oddechu. – To wy zrobiliście coś temu młodemu Huddlestonowi. To wy go zabiliście. – Nikki wciągnęła powietrze głęboko w płuca. O Boże, miała wrażenie, że tonie. – To było na nagraniu wideo, zgadza się? – Nikki Heat. Zawsze detektyw. Jesteś skuta, torturujemy cię, a ty zadajesz pytania. – Dutch machnął urządzeniem przed jej oczami i powiedział: – Mam tylko jedno pytanie. Ja wiem, co było na tym wideo. Chcę tylko wiedzieć jedną rzecz – gdzie ono jest. _______ Rook wiedział, że to tylko kolejna próba, ale zostawił Nikki jeszcze jedną wiadomość głosową. Gdy nacisnął „koniec”, doszedł do wniosku, że to wynikało z jego potrzeby kontaktu, nawet jeśli nie dostanie odpowiedzi. „Nie” – powiedział sobie. – Jeśli zostawię jej wiadomość, może uda jej się przeżyć i ją odsłuchać”. Na skrzyżowaniu Dwunastej i Pięćdziesiątej Dziewiątej Zachodniej zrezygnował z samochodu. Wjechał swoją toyotą camry na najbliższe wolne miejsce, jakie udało mu się znaleźć, i chociaż ogłoszenie ostrzegało, że jest to przejezdny podjazd, Rook miał większe zmartwienie niż ewentualny mandat i odholowanie. Problem tkwił w tym, że GPS w telefonie działał dobrze, ale dawał tylko przybliżoną lokalizację z dokładnością do stu pięćdziesięciu

metrów. Rook stał na rogu przy wjeździe na autostradę Westside i patrzył na pulsujący punkt na cyfrowej mapie. Telefon Nikki mógł się znajdować w jednym z czterech budynków: składzie farb, wytwórni szyldów, bezimiennej budowli z jasnej cegły, która wyglądała jak prywatny magazyn, lub po przeciwnej stronie autostrady na nabrzeżu Miejskich Systemów Sanitarnych nad rzeką Hudson. Zaczęła padać marznąca mżawka. Rook podniósł kołnierz, aby ochronić się przed mroźną nocą. Zaczął poszukiwania od obejścia ogrodzenia wszystkich trzech budynków po jego stronie ulicy. Gdy skończył, przeszedł na drugą stronę na molo przy nabrzeżu. _______ – Powiedz mi coś – odezwała się Heat. Miała zachrypnięty głos, a kiedy przesunęła językiem wzdłuż zębów, wyczuła poszarpany odprysk na zębie trzonowym. – Wpakowałeś trzy kulki w Steljessa, aby nie gadał, prawda? Van Meter udał niewiniątko. – Nonsens. Zrobiłem to, aby uratować ci życie. – Akurat! Po tym jak go posłałeś, aby podłożył bombę w moim mieszkaniu. Skąd wziąłeś C4? Postrach zaczął mówić, ale Van Meter mu przerwał. – Zamknij się, Harvey. Wystarczy. – Trudno dostać wojskowe ładunki wybuchowe, nawet gliniarzom – mówiła dalej Nikki. – Kto za tym stoi? Ktoś ważny, prawda? Czy to ktoś spoza policji? Ktoś ważny, kto pociąga za sznurki? Ktoś w ratuszu? Ktoś z rządu? – Skończyłaś? – przerwał jej Dutch. – Bo już czas rozgrzać urządzenie. Gdzie jest wideo? – Przekręcił czerwoną gałkę w kształcie łzy o pół obrotu zgodnie z ruchem wskazówek zegara i uszy Nikki wypełnił szum, dochodzący jakby ze wszystkich uli na świecie. Znajdujący się za Dutchem Harv wstał i odwrócił się plecami, aby nie patrzeć. Heat mogła dostrzec pod tym kątem wyżłobienie wielkości paznokcia na jego pokrowcu na kajdanki, który w tym momencie był pusty. – Ostatnia szansa – powiedział Dutch. Zamilkł. Potem odjechał na taborecie i zniknął z jej pola widzenia. Heat poczuła, jak rozpina guziki jej bluzki. Chwilę potem zgasły światła i szum ustał. – Cholera. Harvey, powiedziałeś, że jest wystarczająco prądu na nasze potrzeby. – Chuj tam wie. Powinno być, ale to stary budynek, awarie się zdarzają. Chyba musimy znaleźć wyłączniki. Światła miasta odbijające się w chmurach przefiltrowały się przez świetliki i otoczyły warsztat bladą poświatą. Van Meter zatrzymał się w drzwiach i rzekł: – Nigdzie nie odchodź. – Po czym on i Postrach wyszli. Nikki szarpnęła się w kajdankach. Wszystko, co osiągnęła, to wbicie ich w skórę. Odpoczywała, próbując przełamać panikę, gdy drzwi ponownie się otworzyły. Uniosła głowę i zobaczyła detektywa Fellera. On też nie nosił kominiarki. – Twój partner wyszedł i zrezygnował – powiedziała. Feller położył palec na ustach i wyszeptał: – Wyłączyłem zasilanie, aby ich stąd wyciągnąć. – Nikki poczuła, jak odpina jej kajdanki na jednej kostce, potem na drugiej. Kiedy podszedł do niej z boku, aby rozkuć jej nadgarstki, zobaczyła przy jego boku pistolet. – Możesz chodzić? – spytał Feller. – Tak mi się wydaje – odszepnęła i usiadła wyprostowana. – Musieli zabrać gdzieś moje buty. – Poradzisz sobie jakoś – odrzekł Feller, który już zmierzał w stronę drzwi. Wyjrzał ostrożnie na zewnątrz i gestem ręki wezwał ją, aby ruszyła do przodu. Wślizgnął się przed nią, a kiedy Nikki wyszła na zewnątrz w marznącą mżawkę, natychmiast rozpoznała, gdzie jest.

Budynek, z którego wyszła, rozmiaru i kształtu kolejowego wagonu towarowego, był hangarem roboczym na samym końcu molo Systemów Sanitarnych nad rzeką Hudson. Było już po godzinach i wszystkie miejsca parkingowe były puste, z wyjątkiem niebiesko-białego wozu Harveya i taksówki Van Metera. Feller pokazał ręką drugi koniec nabrzeża i wykonał ruch jak przy kręceniu kierownicą. Poruszali się tak szybko, jak tylko mogli, aby nie robić hałasu. Nikki, idąc na bosaka przez lodowaty beton, była cichsza. Po pięćdziesięciu metrach zatrzymali się nagle. Tuż przed nimi z jednej z bud ciągnących się wzdłuż nabrzeża rozlegały się głosy. – W każdym razie spróbuj jeszcze raz. – Był to Van Meter warczący na Harveya, a jego głos pełen był irytacji. Drzwi zaczęły się otwierać. Feller szarpnął ją za ramię, po czym pobiegli wzdłuż molo i ukryli się za pojemnikiem na śmieci. Przytknął twarz do jej ucha i szepnął: – To kabina zasilania. Nigdy tego nie naprawią. – Wyciągnął szyję, aby ocenić odległość do swojego samochodu znajdującego się na drugim końcu nabrzeża. – Wezwałem przez radio prośbę o wsparcie, więc przypuszczalnie będzie lepiej dla nas, jak tu przesiedzimy, dopóki się nie pokaże. – Oboje odwrócili się i zbadali wzrokiem Dwunastą Aleję, mając nadzieję zobaczyć czerwone i białe światła. Na razie jednak nic się nie działo. – Przepraszam, że oskarżyłam cię o współpracę z nimi – szepnęła Nikki. – Po prostu założyłam, że ty i Van Meter jesteście nierozłączni. – Byliśmy. Ale w jakiś sposób namierzyły go Sprawy Wewnętrzne i poprosili mnie, abym go szpiegował. Gówniana rzecz robić to partnerowi, wiem, ale... – wzdrygnął się. – Ja nie narzekam – szepnęła Nikki. – Jak mnie znalazłeś? – Usłyszałem informację o tobie na Grand Central, gdy byłem na dole, na dziedzińcu. Próbowałem wydzwonić Dutcha, ale nie odpowiadał. Nie miałem pewności, ale pomyślałem sobie – „Co tam, do diabła!” – i podążyłem aż tutaj śladem transpondera z naszej taksówki. – Co tam, do diabła! – uśmiechnęła się Nikki. Wyżej na molo rozległ się głośny trzask. Drzwi do baraku walnęły o ścianę wskutek gwałtownego otwarcia. Van Meter musiał się tam wślizgnąć i wołał teraz: – Harv! Ona się uwolniła! Feller zaklął. Postrach wyszedł z kabiny zasilania i odkrzyknął: – Jak? – A kogo to obchodzi, zaczynaj szukać. Już! – Światło z latarki Harveya omiotło budynki z drugiej strony parkingu. Dutch zawołał jeszcze raz: – Sprawdź pojemnik na śmieci! Feller wcisnął kluczyki od samochodu do ręki Nikki. – Biegnij. – Nie czekając, wypadł zza śmietnika i ruszył na Harveya z uniesionym w górę pistoletem. Nikki usłyszała dwa strzały. Szybko obejrzała się przez ramię. Feller dostał. Latarka Harveya go oświetlała. Promień uniósł się w górę i odnalazł Nikki. Po chwili rozległ się kolejny strzał i topniejąca breja eksplodowała metr przed nią na chodniku. Zaraz potem silnik taksówki ożył. Auto Van Metera ślizgało się, ścigając Nikki wzdłuż molo. Nie było żadnego sposobu, aby mogła wyprzedzić taksówkę. Heat rzucała na obie strony desperackie spojrzenia, na próżno szukając szczeliny między budynkami, przez którą mogłaby się prześlizgnąć i zanurkować do rzeki. Silnik, zmodyfikowany na policyjny, zadudnił. Taksówka zbliżyła się jeszcze bardziej, opony szurały, wyrzucając w górę lodowatą breję, która zamroziła stopy Nikki. Zamiast biec zygzakiem, Heat podjęła wyzwanie i biegła w linii prostej, pozwalając Van Meterowi nabrać prędkości i sprawiając, że zapomniał o warunkach jazdy. Paliło ją w płucach, kierowała się pędem w stronę rzędu śmieciarek zaparkowanych na zewnątrz hangaru służącego

do rozładowywania towaru. Trzymała się kursu, czekając aż snop światła zbliży się do niej, kąpiąc jej plecy w gorących promieniach. Gdy mogła już widzieć swój cień rzucony na bok pierwszej śmieciarki, Heat ostro skręciła w prawo i jej ciało ślizgało się teraz twarzą w dół przez wodę zmieszaną z lodem na betonie, zupełnie jakby to była ślizgawka. Z tyłu za nią Dutch Van Meter, który dał się nabrać na jej manewr, wcisnął pedał hamulca i szarpnął kierownicę, ale lodowa warstwa pokrywająca molo sprawiła, że wpadł w poślizg. Uderzył bokiem samochodu na najwyższej prędkości o śmieciarkę. Nikki wstała i zobaczyła, jak opadł bezwładnie na kierownicę nad poduszką powietrzną. Tuż za Nikki rozległ się wystrzał. Kula trafiła w błotnik taksówki tuż obok. Heat chciała dostać się do Smith & Wessona Dutcha, ale Postrach zbliżał się niebezpiecznie i jego następny strzał mógł być celny. Nikki pobiegła do otwartych drzwi hangaru stanowiska przyjmowania śmieci i ukryła się za wysokimi na metr osiemdziesiąt belami zrzuconymi tam na stos i przygotowanymi do przewozu barką. Kiedy usłyszała Harveya klapiącego przez błoto i zatrzymującego się w drzwiach, przykucnęła i wyjrzała między rzędami sprasowanych śmieci. Postrach wyłączył latarkę, aby nie ujawniać, gdzie jest, ale i tak docierało tam wystarczająco dużo światła z West Side, więc mogła dostrzec, jak się skrzywił, kiedy potarł wrażliwe miejsce na piersi. Gdy zabrał rękę, Nikki dostrzegła dziurę w jego kurtce tuż poniżej odznaki, gdzie kamizelka kuloodporna zatrzymała kulę wystrzeloną przez Fellera. Jak tylko Heat wznowiła swój plan ucieczki, Harvey obszedł ją od lewej strony, świadomie lub nieświadomie blokując jej drogę do otwartej strony hangaru, w miejscu, w którym ładowali bele na barki przeznaczone do składowania odpadów. Nikki wycofała się na czworakach na prawo, w szczelinę między stertami śmieci i przeszła na koniec rzędu, gdzie znajdował się mały warsztat. „Narzędzia” – pomyślała. Przestudiowała otwartą przestrzeń prowadzącą do warsztatu. Ujawnienie się było ryzykowne, ale lepsze niż czekanie, aż będzie tarczą strzelniczą. Już miała wysunąć się ostrożnie ze swojej kryjówki, gdy usłyszała oddech Postracha. Natychmiast przykucnęła w luce między belami i znieruchomiała. Harvey również zachowywał się cicho. Gdzie on, do diabła, był? Na półce nad stołem warsztatowym, wśród kalendarzy z dziewczynkami i poszczerbionych kubków do kawy, znajdowało się coś w rodzaju pucharu od miasta albo może od jakiejś organizacji. Nikki skupiła na nim wzrok i czekała. Faktycznie, po kilku sekundach zobaczyła powolny ruch odbity w mosiężnym pucharze jak w lustrze. Granatowy mundur zbliżał się do jej kryjówki. Nikki wciąż trzymała w ręku kluczyki do samochodu Fellera. Zachowując ostrożność, aby nie zabrzęczały, Heat otoczyła je pięścią tak, aby dwa wystawały. Niezupełnie jak u Wolverine’a[54], ale musiało jej to wystarczyć. Znowu cierpliwość. Zawsze cierpliwość. Gliniarz przeszedł na palcach, szukając Nikki, ale popełnił błąd. Heat siedziała w kucki w szczelinie między śmieciami i kiedy Postrach wyrósł tuż przed nią, skoczyła na niego, celując kluczykami w jego lewy policzek, a prawą ręką chwytając pistolet. Krzyknął z szoku i bólu. Heat szarpnęła do góry jego nadgarstek i broń wypaliła. Kula uderzyła, nie wyrządzając żadnej szkody, pochłonięta przez belę śmieci tuż za nimi. Heat jeszcze raz wycelowała kluczyki w twarz Postracha i próbowała wydrzeć mu broń. Jego uchwyt był mocny, a kiedy, przy trzeciej próbie, udało jej się wreszcie odebrać mu pistolet, ten poleciał i zabrzęczał na podłodze. Nikki schyliła się, aby go schwycić, ale Harvey złapał ją od tyłu. Obróciła się

i wykorzystała jego rozpęd, tyłem pchnąwszy gliniarza na stół warsztatowy. Trzykrotnie wpakowała mu łokieć w zranione miejsce pod odznaką. Jęczał przy każdym uderzeniu, dopóki nie uderzył Nikki w skroń i nie rzucił na ścianę. Jej ramię trzasnęło, rozbijając szkło. Heat zajrzała do wnętrza rozbitej szafki i wyciągnęła toporek strażacki. Harvey powoli się prostował. W ręku ponownie trzymał pistolet. Heat szybko wzięła rozmach. Mając na uwadze jego kamizelkę kuloodporną, skierowała cios na rękę trzymającą broń. Cięła ją w łokciu. Postrach zwijał się z bólu na podłodze, jęcząc i krwawiąc. Wyczerpana Heat upuściła toporek i przeskanowała wzrokiem otoczenie, szukając czegoś, co mogłoby posłużyć za opaskę uciskową. Wtedy Nikki usłyszała za sobą nagły ruch. Obróciła się wkoło, podnosząc ręce do góry. Ktoś rzucił się na nią. Nastawiła się na cios, ale w tej samej chwili, w której usłyszała wystrzał, rozpoznała mężczyznę odpychającego ją na bok. To był Rook. Oboje wylądowali na ziemi obok Harveya. Heat zacisnęła dłoń na jego leżącej luzem broni służbowej, uniosła ją i wpakowała dwie kulki w czoło Dutcha Van Metera, stojącego w drzwiach i trzymającego dymiący jeszcze S&W. Odłożyła broń i uścisnęła Rooka, którego wciąż trzymała w ramionach. – O rany, nie wiem, jak mnie znalazłeś, Rook, ale wyczucie czasu miałeś idealne. Rook nie odpowiedział. – Rook? – Serce Nikki przestało bić, a jej skóra poczerwieniała ze zdenerwowania. Potrząsnęła nim, ale nie reagował. Gdy obróciła go na swoim kolanie i dotknęła jego policzka, usmarowała go krwią. Wtedy zdała sobie sprawę, że ma na palcach krew Rooka. Gorączkowo rozerwała jego koszulę, szukając rany. Znalazła ją od razu – dziewięciomilimetrowy otwór pod klatką piersiową tryskający czerwienią. Dźwięk syren był coraz bliżej. Nikki walczyła ze łzami. Uklęknęła nad Rookiem, przycisnęła ranę jedną ręką, a drugą pogładziła jego twarz. – Trzymaj się Rook, słyszysz mnie? Pomoc już nadchodzi, trzymaj się. Proszę! Syreny zamilkły tuż za drzwiami. Hangar wypełniły błyskające światła. – Tutaj! – krzyknęła Nikki. – Szybciej, tracę go! – Wypowiedzenie tej myśli zdruzgotało Heat i mimowolnie załkała, gdy twarz Rooka jeszcze bardziej pobladła. Ekipa ratowników pospieszyła do środka i przejęła kontrolę nad sytuacją. Nikki, szlochając, cofnęła się w oszołomieniu, zakrwawioną ręką zakrywając usta. Obserwowała, cała drżąca, jak rozcinają koszulę Rooka i zaczynają go ratować. Wtedy zobaczyła coś, czego nigdy wcześniej u niego nie widziała. Medalik z wizerunkiem świętego Krzysztofa zawieszony na szyi.

ROZDZIAŁ DZIEWIĘTNASTY Czekają na ciebie. – Nikki wpatrywała się w przestrzeń, gdyż tego właśnie potrzebowała: szkliste, utkwione w dal spojrzenie na plakaty i notatki na tablicy informacyjnej po drugiej stronie holu w Kwaterze Głównej Policji. Asystentka administracyjna, która podeszła do Heat, znalazła się na linii jej wzroku. Zobaczyła opuchnięte oczy Nikki i obdarzyła ją delikatnym uśmiechem. Współczucie. „Błagam, żadnego więcej współczucia”. Nikki doświadczyła tego w ciągu ostatnich dwunastu bezsennych godzin i nie wiedziała, co jest gorsze: współczujące twarze czy słowa pocieszenia. Wstała jednak i odwzajemniła podyktowany najlepszymi intencjami uśmiech kobiety. Po czym jeszcze raz uruchomiła swoją zaporę ogniową. Gdyby teraz myślała o Rooku, nie potrafiłaby utrzymać na wodzy swoich emocji. – Jestem gotowa – odpowiedziała. Asystentka otworzyła przed nią drzwi. Heat wzięła głęboki oddech i przeszła przez nie. Tego ranka pokoje nie sprawiały wrażenia bardziej surowych czy onieśmielających niż pokój konferencyjny na dziesiątym piętrze Kwatery Głównej Policji. Ostatnim razem w tym pomieszczeniu byli tam tylko ona i Zach Hamner – z dodaną atrakcją w postaci duetu z Wydziału Spraw Wewnętrznych, aby odebrać jej odznakę i broń. Tamto było już wystarczająco lodowate. Teraz przypatrywał jej się stół konferencyjny pełen zastępców komisarza, komendantów, dyrektorów, którzy przerwali rozmowy, gdy weszła, aby wyrazić wielkie uznanie. Zach czekał na nią i poprowadził ją do pustego krzesła na szczycie stołu konferencyjnego. Idąc wzdłuż rzędu ogorzałych od słońca i wiatru twarzy należących do szefostwa Departamentu Policji Nowojorskiej, uchwyciła przyjacielskie mrugnięcie Phyllis Yarborough. Heat podziękowała zastępczyni komisarza skinieniem głowy i zajęła miejsce. Todd Atkins, zastępca komisarza do spraw prawnych, siedział naprzeciwko Heat po drugiej stronie stołu. Jak tylko Młotek usiadł za swoim szefem na składanym krześle, Atkins zaczął mówić cichym głosem: – Dziękuję, że pani przyszła. Wiem, że to musi być dla pani ciężki czas i wszystkie nasze najlepsze myśli są z panią. Nikki zwalczyła jeszcze jedną falę druzgoczącego smutku i udało jej się odpowiedzieć najbardziej profesjonalnym tonem: – Dziękuję panu. – Chcieliśmy, aby pani przyszła, abyśmy natychmiast mogli odnieść się do tej sprawy – kontynuował prawnik departamentu. – Miał tu być osobiście komisarz, ale jest teraz na spotkaniu komisji w Kapitolu, a czuliśmy, że naprawienie błędu popełnionego przez tu obecnych odnośnie do pani statusu jest niezwykle ważne. – Gdy przemawiał w takim języku mającym zakamuflować ich wewnętrzny bajzel, Nikki czuła, jak wpada w tunel, który pochłonął ją w następstwie ataku na zamku Belvedere. Patrzyła na Atkinsa, ale przez cały ten czas stawały przed jej oczami przeróżne obrazy. Rook uwieszony na niej po postrzale... Montrose klnący na wydruki danych na temat pracy posterunku... Popielata twarz Rooka... Van Meter badający puls Steljessa na złomowisku samochodów... Krew Rooka w umywalce, kiedy w końcu umyła ręce... Biała tablica po tym, jak kapitan Irons beztrosko ją starł, zostawiając czerwone smugi z jej markera... Ton zakończenia przemowy w głosie Atkinsa przywrócił Nikki do rzeczywistości. – To był zbyt pospieszny osąd – mówił – i szczerze za to przepraszamy. – Przyjmuję, proszę pana. – Dodała: – Doceniam to. – Kamienne twarze wokół stołu, jak z Mount Rushmore, odprężyły się. Niektóre nawet się uśmiechnęły. – Podjęliśmy decyzję, aby przywrócić pani natychmiast aktywny status, pani detektyw – kontynuował Atkins. – Powinienem też powiedzieć, co nie jest tajemnicą, że podczas tej ciężkiej próby miała pani swojego orędownika.

– Nie ma tajemnicy, ponieważ ona nie da nam o tym zapomnieć – rzucił komendant do spraw kadrowych ze śmiechem, który złagodził nastrój panujący w pokoju. – Tak więc – rzekł Atkins – oddam teraz głos zastępczyni komisarza do spraw rozwoju technologicznego. Phyllis? Promiennie uśmiechnięta Phyllis Yarborough pochyliła się do przodu w połowie mahoniowego stołu, odwracając głowę, aby mieć lepszy widok na Nikki. – Detektyw Heat... Miło jest móc powiedzieć to znowu, prawda? No cóż, nie przyzwyczajaj się do tego. Otrzymałam pozwolenie – i jest to dla mnie osobisty zaszczyt – żeby poinformować cię, iż nie tylko zostałaś przywrócona do służby jako detektyw, lecz także otrzymasz dzisiaj złotą belkę i zostaniesz zaprzysiężona na porucznika w Departamencie Policji Nowojorskiej. – Serce Nikki zaczęło galopować w piersi. Phyllis czekała, aż oklaski ucichną. – Gratuluję. Czy mogę dodać, że nikt z nas nie ma wątpliwości, iż jest to tylko jeden ze szczebli na drabinie twojej kariery w tym departamencie? Aplauz stał się głośniejszy i słychać było liczne „Proszę, proszę!”. Kiedy przycichł, głowy zwróciły się w stronę Nikki i najwyraźniej nadszedł jej czas, aby coś powiedzieć. Heat wstała z miejsca. – Chcę powtórzyć to, co powiedziałam kilka dni temu przed komisją egzaminacyjną. Praca policyjna – praca policyjna w Departamencie Policji Nowojorskiej – jest dla mnie czymś więcej niż tylko pracą. To jest praca mojego życia. Wszystko jedno, jaki mam stopień, jestem profesjonalistką, bo traktuję pracę osobiście. Dlatego też z całego serca akceptuję przywrócenie do służby i dziękuję za to. – Rozległy się krótkie oklaski, które przerwała, wyciągając ręce. Zapanowała cisza i Nikki dodała: – Z tego samego powodu z całym szacunkiem odmawiam promocji na stopień porucznika. Reakcje, jakie nastąpiły, trudno było nazwać zdziwieniem. Poważne, zmęczone życiem pokerowe twarze gliniarzy, którzy zrobili karierę, były pełne osłupienia. Jedną z najbardziej zdumionych była Phyllis Yarborough – potrząsnęła głową w niedowierzaniu, patrząc na Nikki, a następnie szukała u innych zrozumienia. – Tak więc, aby nie wydawało się, że jestem niewdzięczna – gdyż naprawdę z całego serca dziękuję – mogę pomóc państwu zrozumieć, dlaczego podjęłam tę decyzję, wracając do tego, co powiedziałam przed chwilą. To jest praca mojego życia. Dołączyłam do Departamentu Policji Nowojorskiej, aby pomagać ofiarom zbrodni. Przez ten czas pokochałam to nawet bardziej z powodu fantastycznego towarzystwa i przyjaźni, którą wypracowałam, z najlepszymi gliniarzami na świecie. Ale proces uzyskiwania tej promocji, jak również niektóre spostrzeżenia, jakich dokonałam w ciągu ostatnich tygodni, sprawiły, że zdałam sobie sprawę, iż wejście na szczebel kariery jest krokiem w tył, oddalaniem się od spraw ulicy. Krokiem w tył od spraw, dla których jestem policjantką w Nowym Jorku. Dyrektorzy wykonują ważną pracę, ale moje serce nie jest w bazie danych statystyk komputerowych czy schematów i tym podobnych. To jest robienie tego, do czego jestem urodzona. Rozwiązywania spraw zbrodni. Tam, na ulicy. Dziękuję bardzo za zaufanie i wysłuchanie mnie. Nikki przyjrzała się uważnie twarzom przy stole, jednej po drugiej, i w większości z nich widziała, że ci gliniarze aż za dobrze wiedzą, co miała na myśli. Mogli nie wyrazić tego głośno, ale podziwiali odwagę jej wyboru. Gwoli uczciwości, dostrzegła też jedną albo dwie osoby, które nie potrafiły zamaskować gorzkiego rozdrażnienia. – A więc – zapytała – czy naprawdę jestem znowu policjantką? Zastępca komisarza, Atkins, odparł: – Myślę, że mogę zabrać głos w imieniu grupy obecnych. Nie oczekiwaliśmy, że to się tak potoczy, ale... Tak, pani detektyw, tak. Jest pani. – Dał znak Zachowi Hamnerowi i ten polityczny karaluch, który tak bezwzględnie odebrał jej

pracę i ochronę, wstał z miejsca i przeszedł na drugą stronę stołu, aby przekazać Heat jej odznakę i broń, szczerząc się w uśmiechu, jak gdyby to były prezenty od niego. Nikki sięgnęła po kurtkę, wyciągnęła pustą kaburę i podniosła do góry, aby wszyscy mogli ją zobaczyć. – Miałam taką nadzieję. – To wywołało kilka chichotów. Przyczepiła odznakę i ułożyła siga na starym miejscu przy talii, po czym oznajmiła: – A teraz, gdy jestem oficjalnie zaprzysiężoną funkcjonariuszką, chciałabym dokonać aresztowania.

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY W pierwszej chwili zachowywali się tak, jakby żartowała. Jakby to był dalszy ciąg jej dowcipnej uwagi o pustej kaburze. Ale jeden po drugim w końcu właściwie odczytali powagę malującą się na jej twarzy i Nikki skupiła na sobie uwagę wszystkich, przed którymi stała. – Śledztwo dotyczące morderstwa wielebnego Grafa miało liczne komplikacje. Nie będę omawiać wszystkich, możecie przeczytać o nich w moim raporcie, ale zasadniczą przeszkodą, na którą się natknęłam, był niezwykły opór departamentu. – Zach Hamner pochylił się do przodu, próbując szepnąć coś do ucha swojemu szefowi, ale Atkins go odsunął. Młotek usiadł z powrotem z wyrazem głębokiego niezadowolenia skierowanego pod adresem Nikki, które odwzajemniła, dopóki nie stchórzył i nie spuścił wzroku na papiery na swoim kolanie. – Badałam tropy, które ostatecznie przywiodły mnie do solidnej teorii, że zabójstwo księdza było powiązane z kręgiem łapówkarstwa narkotykowego na Czterdziestym Pierwszym Posterunku. – Ta teoria jest bardzo wiarygodna. Wszyscy znacie nazwiska pięciu osób, które nie tylko próbowały mnie zabić w Central Parku, gdy kopałam w sprawie coraz głębiej, lecz także są uwikłane w zabójstwo Grafa, w morderstwo Montrose’a... – zamilkła na chwilę, aby dać im czas na przyswojenie sobie słowa na literę M, po czym kontynuowała: – ...jak również w atak snajperski na Horsta Müllera. – Heat wyliczyła każdego z nich na palcach: – Sergio Torres, Tucker Steljess, Karl Dutch Van Meter, Harvey Ballance i Dave Ingram. W swoim czasie wszyscy służyli na Czterdziestym Pierwszym. Kluczem do mojej teorii o łapówkach narkotykowych dla tej grupy były pieniądze z Rządowej Agencji do Walki z Narkotykami na strychu księdza. – Myliłam się. – Ponownie zamilkła. – Pieniądze z agencji okazały się przeznaczone dla grupy walczącej o prawa człowieka, w którą ksiądz był zaangażowany – bez żadnego związku ze sprawą. Jakie w takim razie było ich powiązanie z tymi złymi policjantami? Jeśli nie chodziło o narkotyki, to o co? No cóż, to był inny rodzaj konspiracji, i to taki, który niestety sięga najwyższych pięter tego budynku. Włączono ogrzewanie i syk z przewodu wentylacyjnego wypełnił ciszę w jej przemowie. – Cofnijmy się do kapitana Montrose’a – rzekła Nikki. – W 2004 roku pracował nad sprawą słynnego zabójstwa syna gwiazdora filmowego, Gene’a Huddlestona. Kiedy sprawę wyjaśniono jako nieudany interes związany z narkotykami, Montrose nigdy w to nie uwierzył i ostatnio na własną rękę zaczął ponownie badać tę sprawę. – Nikki zwróciła się do Hamnera: – Wiesz o tym wszystko, prawda, Zach? Czy twoi kumple w Sprawach Wewnętrznych powiedzieli ci, że Montrose węszył wokół sprawy Huddlestona? – Montrose został namierzony przez Sprawy Wewnętrzne wskutek nietypowego zachowania. Ich badanie było prawnie uzasadnione. – Hamner powiedział to takim tonem, jak gdyby to była tak bardzo standardowa, że aż nudna procedura operacyjna. – Najwyraźniej to nie był jedyny radar, na który dostał się mój szef. – Heat ponownie zwróciła się do grupy: – Nie mogłam uzyskać dostępu do oficjalnych dokumentów sprawy Huddlestona, ale miałam w świecie rozrywki dobrze poinformowaną osobę – powiedziała, mając na myśli Petara. – Moje źródło informacji jest wysoce wiarygodne i sprzedało mi wiele poufnych informacji na temat tego młodego człowieka. Zdecydowanie najistotniejszą z nich było to, że dwa lata przed śmiercią Gene Huddleston junior przebywał na Bermudach podczas wiosennej przerwy świątecznej i był jednym z chłopaków, którzy zgwałcili twoją córkę, Phyllis. Yarborough złapała powietrze i jej dłoń pobiegła w górę, aby zakryć usta. Łzy stanęły

w jej oczach. – Pani detektyw – odezwał się Atkins – wydaje się, że to o wiele za dużo. – Przykro mi, proszę pana, ale nie ma łatwiejszego sposobu, aby o tym mówić. – Ale to plotka – stwierdził komendant Działu Kadr. Podał Phyllis chusteczkę. – Którą niezależnie zweryfikowałam – odparła Heat. – Proszę mówić dalej – rzekł Atkins. – Jeremy Drew, który przyznał się do napaści i morderstwa Amy Yarborough, został wydany w 2002 roku i zaczął odsiadywać dożywocie w Sing Sing, gdzie wczoraj go odwiedziłam. Podczas naszej rozmowy potwierdził to, co już wiedziałam z mojego źródła: że rodzina Huddlestona zapłaciła kilka milionów niepełnosprawnym rodzicom Jeremy’ego. Wszystko w zamian za milczenie na temat jego udziału, wraz z Gene’em Huddlestonem juniorem, w zbiorowym gwałcie na plaży. – Dlaczego miałby to pani powiedzieć? – spytał zastępca komisarza do spraw prawnych. – Jego rodzice zmarli, a on przeszedł nawrócenie religijne. To była jego pierwsza okazja, aby oczyścić sumienie. Przy okazji sprawdziłam w urzędzie celnym – paszport Huddlestona wskazuje, że był wtedy na Bermudach i opuścił wyspę pierwszym samolotem następnego ranka po odkryciu ciała Amy w bazie Dockyard. – Wiesz co, Phyllis? Nawet kiedy dowiedziałam się, że Jeremy Drew nie był sam tamtej nocy z twoją córką, część mnie nie chciała wierzyć, że ty stałaś za tym wszystkim. Ale wtedy nie mogłam przejść obojętnie obok informacji o rejsie, który zarezerwował dla siebie Montrose. Mężczyzna w żałobie, który wyrusza w samotny rejs? I to podczas kryzysu w swojej karierze zawodowej, podczas gdy prowadzi także potajemne dochodzenie? Zadzwoniłam do biura podróży. Rejs był na Bermudy. Podczas gdy najlepsze policyjne umysły Nowego Jorku zgromadzone w tym pokoju dokonywały dopasowania motywu, Phyllis Yarborough przeszkodziła im, odpowiadając. – Nikki... – Potrząsnęła lekko głową z rozczarowaniem. Jej głos był chrapliwy i oschły. – Nie mogę uwierzyć, że to robisz, posuwając się tak daleko i tak boleśnie. Czy próbujesz dwukrotnie uczynić mnie ofiarą za pomocą jakiejś teorii na mój temat rodem z tabloidów? – Współczuję ci z powodu straty córki, wiesz o tym. Ale to już nie jest teoria. Fragment skóry spod paznokcia Grafa pasuje do futerału na kajdanki należącego do Harveya Ballance’a, a fragment guzika z miejsca zbrodni pochodzi z jednej z jego koszul. Harvey jest w szpitalu i mówi. O tobie i wszystkich tych pieniądzach, które zaoferowałaś pięciu gliniarzom w 2004 roku, aby zajęli się Huddlestonem. – Pani detektyw, proszę dać spokój – odrzekła Yarborough, próbując odzyskać postawę i dystans, ustawiając się na pozycji sędziego, a nie oskarżonej. – Skończmy to wszystko, proszę. Wiesz, że kryminaliści mówią różne bzdury, aby załatwić sobie układ. To są pogłoski i przypuszczenia. Co się stało z Nikki Heat, która zbiera dowody? – Dowód – odrzekła Heat. Przeszła do drzwi i lekko w nie zastukała. Weszli Lovell i DeLongpre. Podczas gdy detektywi z Wydziału Spraw Wewnętrznych okrążali stół, zmierzając w stronę płaskiego ekranu na bocznej ścianie, Nikki przełknęła ślinę, ponownie przypominając sobie ratowników rozcinających koszulę Rooka. I medalik, którego nigdy wcześniej nie widziała, a później, wysłuchanie ostatniej, błagalnej wiadomości głosowej, w której Rook nalegał, aby oddzwoniła i mówił, że ma na sobie wideo. Nikki zachowała to nagranie, jego ostatnie słowa przed fatalnym strzałem. Zbadała potem medalik ze świętym Krzysztofem, który – jak się okazało – był nie tylko medalikiem, lecz także medalionem. W środku była ukryta czarna karta pamięci microSD rozmiaru paznokcia małego palca. Lovell stał, skończywszy przygotowywać odtwarzacz DVD, i czekał.

– Proszę mi pozwolić opisać okoliczności – wznowiła Heat. – Weekend Dnia Pamięci, 2004 rok. Alan Barclay, kamerzysta wiadomości telewizyjnych, podąża za Gene’em Huddlestonem juniorem z klubu nocnego w dzielnicy Meat Packing. Huddleston był znowu świeżo po odwyku i Barclay śledził go do Bronksu, mając nadzieję uzyskać materiał o niegrzecznym chłopaku kupującym narkotyki, które później będzie mógł sprzedać. Zarówno on, jak i Huddleston dostali o wiele więcej, niż się spodziewali. Patrzcie. – Lovell włączył DVD, a DeLongpre przygasił światła. Wideo zaczęło się od kamery w ruchu. Poszarpane zdjęcia tablicy rozdzielczej, a potem rozmyty obraz, gdy filmowiec wysiadał z samochodu, cały czas kręcąc wideo, i przeszedł przez ciemną ulicę. Surowy materiał, jakby usunięty z Gliniarzy. Obiektyw kamery przesunął się do kryjówki za niskim murem i ukazał jakiś budynek. Chwiejny obraz się ustabilizował – filmowiec oparł kamerę na pustaku, używając go jako podstawy. Obiektyw zrobił zbliżenie i skupił się na samochodzie zaparkowanym jakieś trzydzieści metrów dalej przed magazynem. W pomarańczowym świetle lamp sodowych łatwo było dostrzec mężczyznę, którego Heat rozpoznała jako Sergia Torresa zbliżającego się do bmw M5. Huddleston wysiadł z auta i zaczęli rozmawiać. Głosy były zbyt ciche, aby zrozumieć, o czym mówili, ale ich rozmowa była niewymuszona; wydawało się, że Huddleston dobrze zna Torresa. Po chwili wszystko uległo zmianie. Z obydwu stron budynku zbliżyły się do nich światła. Z rykiem podjechały dwa wozy z błyskającymi światłami policyjnymi i zatrzymały się z piskiem opon, otaczając bmw. Jednym z nich był radiowóz policyjny, drugim – jasny nieoznakowany crown victoria. Huddleston krzyknął do Torresa, aby uciekał, ale ten nie posłuchał. Zamiast tego chwycił dzieciaka za koszulę i rzucił nim twarzą w dół na maskę jego M5, zakuwając go w kajdanki. Jednocześnie od strony radiowozu szedł do nich Postrach, a Van Meter i Steljess wysiedli z nieoznakowanego auta i zbliżyli się do nich. Nikomu się nie śpieszyło. Można było wyczuć w tej sytuacji coś groźnego. Zdenerwowanie objawiał jedynie Huddleston, narzekając: – Dajcie spokój, nie przymykajcie mnie, ojciec mnie zabije – oraz – Czy wy w ogóle wiecie, kim jest mój ojciec? Teraz można było usłyszeć Steljessa, jak mówi tuż przed kopnięciem chłopaka w tyłek, gdy ten pochylił się nad samochodem: – Zamknij się, do kurwy nędzy! Huddleston sypnął przekleństwami, które zostały zignorowane. Przywołali go do porządku za pomocą kajdanek i zaczęli prowadzić w kierunku magazynu. Brawura wynikająca z uprzywilejowanej pozycji gwiazdorskiego syna powoli zmieniała się w strach. Huddleston zaczął panikować. – Hej, gdzie wy...? Po prostu zabierzcie mnie do więzienia... Co robicie? – Próbował im przerwać. – Hej?! – Ale czwórka gliniarzy z łatwością go hamowała. Taśma wideo zafalowała, bo operator kamery widocznie skorygował kąt widzenia, aby śledzić grupę. Gdy taśma ponownie się ustabilizowała, pokazała grupę zbliżającą się do magazynu pod oznaczonym graffiti szyldem firmy wypożyczającej umundurowanie, która wcześniej tam działała. Drzwi otworzyły się na zewnątrz i jakiś mężczyzna przytrzymał je szeroko rozwarte. Nikki nie rozpoznała go, ale domyśliła się, że ten zestaw pięciu uzupełnił kierowca SUV-a, Ingram, którego zabiła na Poprzecznej. Kiedy Ingram pchnął drzwi magazynu, które się zamknęły, Barclay w dalszym ciągu filmował, ale nastąpiła chwila ciszy. Heat wykorzystała ją na przyjrzenie się osobom w pokoju. Oczy zgromadzonych były przykute do ekranu. Nikt się nie odzywał. Jedyną osobą, która nie patrzyła, była Phyllis Yarborough. Nisko zwiesiła głowę. Wrzaski Huddlestona wybuchły w noc, przeszywając wszystkich obecnych w pokoju

konferencyjnym. Sylwetki oglądających zmieniły pozycję, nachylając się w stronę płaskiego ekranu. Na swój sposób obserwowanie odludnej strefy przemysłowej w środku nocy, której ciszę przerywały krzyki i płacz, sprawiało bardziej przerażające wrażenie niż oglądanie faktycznych tortur. Ale wszyscy w tym pomieszczeniu słyszeli o przezskórnym elektrycznym stymulatorze nerwowym i wszyscy wiedzieli, co się działo w środku z dzieciakiem. Jeśli dla nich brzmiało to strasznie, dla niego musiało to być piekło na ziemi. Minuty, które im sprawiały tylko dyskomfort, musiały wydawać się wiecznością ofierze wyjącej z bólu. W upiornej ciszy, która zapanowała po zakończeniu tortur, gdzieś daleko zaszczekał pies. Drzwi się otworzyły i wyniesiono płaczącego Huddlestona, przelewającego się przez ręce i wyczerpanego. Wlekli go, trzymając pod pachami, a palce jego nóg ciągnęły się po ziemi. Van Meter oderwał się od grupy i przyłożył do ust walkie-talkie. Nie słychać było słów, ale na koniec padła ostra odzywka. Kilka sekund później podjechał jeszcze jeden metaliczny crown victoria. Wysiadła z niego Phyllis Yarborough. Przez ten czas wsadzili Huddlestona do samochodu, a Torres nawet użył rękawiczek, kiedy zapinał mu pas bezpieczeństwa. Wtedy Yarborough stanęła na wprost Huddlestona, który zaczął błagać: – Proszę, pomóż mi, proszę... – Czy wiesz, kim jestem? – zapytała. Spojrzał na nią i nagle się ożywił. – O kurwa, o nie... – Dobrze, widzę, że wiesz. – Huddleston zapłakał i śliniąc się, mamrotał błagalnym tonem, a kiedy jego słowa zniekształciły się w ciche łkania, Phyllis dorzuciła: – Zabierz tę chwilę do piekła, ty ohydny sukinsynie. Odeszła od samochodu, a Sergio Torres zatrzasnął drzwi. Oboje dołączyli do pozostałych po drugiej stronie samochodu. – Zabijcie go – poleciła Phyllis Yarborough. Steljess otworzył drzwi od strony pasażera i nachylił się do środka. Z głośników samochodu wkrótce rozległa się na cały regulator muzyka z płyty American Idiot. W takt ryczących dźwięków zespołu Green Day wnętrze samochodu rozświetlił błysk wystrzału i z bocznego okna po stronie kierowcy posypało się szkło. Taśma wideo podskoczyła – widocznie kamera przesunęła się ze swojego oparcia na murku. Następne ujęcie było tylko rozmazanym ruchem – to Barclay powoli wycofywał się ze swojej kryjówki. Jego stopa musiała potrącić jakąś leżącą na ziemi butelkę. Po brzęknięciu i potoczeniu się szkła od strony gliniarzy dobiegł krzyk. – Tam ktoś jest! Barclay nie wahał się, tylko gnał pędem w górę ulicy, taśma wideo świszczała i skakała podczas jego biegu zupełnie jak relacja z trzęsienia ziemi. Z odległości dochodziły głosy, zlewając się z sobą: – Ulica... Kamera! Stój! Alan Barclay się jednak nie zatrzymał. Ostatnim ujęciem jego wideo był lot kamery na siedzenie pasażera i staczanie się na podłogę, gdy opony samochodu zapiszczały i kamerzysta uciekał. Odjechał, zabierając z sobą śmiertelną tajemnicę tamtej nocy, ukrywaną do czasu, gdy kilka lat później kapitan Montrose zbadał stare miejsce zbrodni, a nocny stróż z piekarni powiedział mu o mężczyźnie, którego widział uciekającego z kamerą. _______ Rozbłysły światła, a Yarborough wpatrywała się w Heat. – To jest dowód, pani zastępczyni komisarza. Dowód, że czekałaś dwa lata, aż kurz opadnie, zanim się zemściłaś. Dowód, że opłaciłaś tych gliniarzy, a potem przez lata spiskowałaś, aby tylko to się nie wydało. Mogę się domyślać, że później wykorzystałaś swoją pracę – carowej technologii – do monitorowania jakichkolwiek przejawów ujawniania zbrodni. Jak na przykład Montrose otwierający ponownie starą sprawę; jak ja prosząca o komputerowy wydruk sprawy Huddlestona; jak zhakowanie e-maila Jamesona Rooka i wysłanie do tamtej reporterki, aby mnie

zawiesić w obowiązkach, kiedy zaczęłam się za bardzo zbliżać do prawdy... Gdy twoi chłopcy nie poradzili sobie z zadaniem zabicia mnie. – Heat się wzdrygnęła. – Tej części nie muszę udowadniać. – Wiesz, pamiętam, że gdy pierwszy raz się spotkałyśmy, rozmawiałyśmy o zemście i sprawiedliwości. Czy przypominasz sobie, jak mi powiedziałaś, że wszystkie twoje rachunki zostały spłacone? Myślę, że właśnie to się potwierdziło. – Niech cię szlag! – Phyllis Yarborough czuła się tak, jakby ona i Nikki były jedynymi osobami w pokoju. Jej oburzenie gdzieś się ulotniło, zostawiając tylko surowy ból i ranę, dziesięcioletnią i wciąż otwartą. Zapanowała nad wyrazem twarzy, ale po policzkach spływały jej łzy. – Ty, Nikki, jedna ze wszystkich ludzi powinnaś wiedzieć, jak to jest być ofiarą. Nikki czuła własny ból, obecny każdego dnia. – I tak jest, Phyllis – odrzekła miękko. – Dlatego właśnie posyłam cię do więzienia. _______ Jasne wschodzące słońce po raz pierwszy od tygodnia ociepliło miasto, a jaskrawoniebieskie niebo odświeżyło Manhattan. Na wprost katedry na Piątej Alei odbijało się w rzędach odznak, sprawiając, że tysiące mundurów, na których widniały, świeciło jak pojedyncze ogromne diamenty. Policja Nowego Jorku oraz policjanci z Port Authority i stanu Nowy Jork stali ramię w ramię, wypełniając zarówno chodnik, jak i ulicę. Ich liczba zasłoniła wszystko wokół podczas pogrzebu z pełnymi honorami wywalczonego dla Montrose’a przez Nikki. Kiedy detektyw Heat pojawiła się na szczycie schodów, podtrzymując przedni róg trumny, na zewnątrz katedry świętego Patryka nie było widać nic oprócz oceanu granatowych mundurów i salutujących w hołdzie białych rękawiczek. Samotne dudy odegrały początek podniosłego, ale radosnego hymnu Amazing Grace, i zaraz potem dołączyła do nich cała orkiestra dudziarzy oraz stłumione bębny Emerald Society. Heat patrzyła na widowisko i mogła sobie tylko wyobrazić, jak Rook by to opisał i sprawił, aby przeszło do historii. Nikki i pozostali niosący trumnę żałobnicy, łącznie z detektywami Raleyem, Ochoą i Eddiem Hawthorne’em, zeszli powoli, wynosząc doczesne szczątki zamordowanego dowódcy przykryte policyjną flagą w zielone i białe paski. Gdy tylko trumna znalazła się w karawanie, Heat, Raley, Ochoa i Hawthorne przeszli na drugą stronę alei i wtopili się w posępny tłum detektywów w jasnobrązowych płaszczach. Nikki wybrała miejsce obok detektywa Fellera, który z trudem wstał na tę chwilę ze swojego wózka inwalidzkiego i stanął, wyrażając szacunek dla zmarłego. Burmistrz, komisarz i całe szefostwo policji zeszli z katedry na krawężnik i stali, salutując albo trzymając ręce na sercu. Po zakończeniu hymnu Amazing Grace elitarna brygada motocyklowa uformowała eskortę przed samochodem i orkiestra ustawiła się w dwóch kolumnach za pojazdem. Stłumione bębny podjęły smutną melodię, motocykle potoczyły się wolno, a karawan podążył za nimi. Potem Nikki usłyszała, jak nadlatują. Nisko lecący zdalnie sterowany samolot brzmiał na początku zupełnie jak dudy, ale wkrótce dźwięk się wzmógł, rozrastając się, aż dudniąca wibracja wstrząsnęła betonowymi kanionami centrum miasta. Dyscyplina obecnych trochę się rozluźniła, ponieważ oczy wszystkich wzniosły się w górę i ujrzały cztery helikoptery Departamentu Policji Nowojorskiej skupione nad Piątą Aleją. Jak tylko znalazły się nad katedrą, jeden z nich poderwał się do góry i odleciał. Pozostałe trzy kontynuowały przelot w pożegnalnej formacji w kształcie litery V. Jak tylko zniknęły z pola widzenia, Nikki z powrotem przeniosła całą uwagę na przejeżdżający karawan, salutując swojemu kapitanowi, mentorowi i przyjacielowi. Komisarz

policji napotkał spojrzenie Heat i kiwnął jej głową z uznaniem. A przynajmniej tak jej się wydawało przez zamglone łzami oczy. _______ Pierwszą rzeczą, którą Nikki zrobiła po wejściu do pokoju Rooka na oddziale intensywnej terapii, było sprawdzenie na monitorze jego funkcji życiowych. Podbudowana na duchu, widząc regularne zielone skoki linii, stanęła nad Rookiem i wzięła go za rękę. Ścisnęła lekko i czekała z nadzieją, ale w odpowiedzi dostała tylko jego ciepło, co i tak już coś znaczyło. Pochylając się ostrożnie nad rurką intubacyjną, pocałowała go w czoło, które wydało się jej suche. Miał zamknięte oczy, ale gdy jego powieki zatrzepotały, ponownie ujęła w dłoń jego palce. Nic. Któreś z nich musiało śnić. Wyczerpana po całym dniu, przyciągnęła do boku łóżka plastikowe krzesło dla gości i usiadła, zamykając oczy. Godzinę później nagle się obudziła. Jej komórka zawibrowała. To był SMS od Ochoi, który dostał właśnie potwierdzenie od analityków wydziału balistyki, że kula, którą wyciągnęli ze zbiornika wodnego, należała do Montrose’a i pasowała do przeładowania z zapasowego magazynka. Nikki zdążyła odpisać i pogratulować, gdy do pokoju weszła pielęgniarka i zawiesiła świeżą kroplówkę. Wyszła, lecz po chwili wróciła. Położyła na tacy batonik granola i pojemnik z sokiem pomarańczowym dla Nikki, i znowu zostawiła ich samych. Heat siedziała w szpitalu przez następną godzinę, patrząc na wznoszenie się i opadanie klatki piersiowej Rooka, ciesząc się z tego cudu i wiedząc, że on będzie o tym mówił bez końca. Jeśli z tego wyjdzie. W czasie wiadomości o jedenastej wieczorem zjadła batonik i wyciszyła telewizor. Po informacji, że centralne ogrzewanie już działa na całym Manhattanie, mogłaby w końcu wrócić do swojego mieszkania. Pomyślała o własnym łóżku, o czekającej na nią kąpieli w pianie. Podniosła się z krzesła i wzięła płaszcz, ale nie włożyła go. Wyjęła z bocznej kieszeni książkę w miękkiej okładce i z powrotem usiadła. – Czy jest pan gotowy na trochę stymulacji kulturalnej, panie Rook? – Heat zerknęła na niego, a potem znowu na okładkę powieści. – Pałac jej wiecznej tęsknoty autorstwa Victorii St. Clair. Podoba mi się ten tytuł... – Nikki przeszła do pierwszego rozdziału i zaczęła głośno czytać: – Lady Katarzyna Sackett spoglądała tęsknie z powozu podskakującego wzdłuż błotnistej, żłobionej koleinami bocznej drogi na należącą do jej przodków wioskę. Wciąż przyglądała się uważnie groźnym kształtom zamku wybudowanego na klifie, gdy do okna jej powozu podjechał cwałem młody człowiek i dotrzymywał im tempa. Był przystojny w szelmowski sposób, taki rodzaj nicponia, który dla własnej uciechy mógłby uwieść naiwną kobietę i zniknąć. – Przyjemny ranek, milady – powiedział. – Przed nami są niebezpieczne lasy. Czy mógłbym zaproponować swoje towarzystwo do ochrony? Heat wyciągnęła rękę i delikatnie splotła swoje palce z palcami Rooka, ponownie obserwując jego oddech, po czym znowu wróciła do książki. Szczęśliwa, mogłaby mu czytać bez końca.

PODZIĘKOWANIA

Kucharz nigdy nie przyrządza posiłku samodzielnie. Nauczyłem się tego w bolesny sposób jako dzieciak z kluczem na szyi, znudzony i głodny, z ogromną chęcią na płonące naleśniki z wiśniami. Kto by przypuszczał, że koniak może tak wybuchnąć albo że matka nie doceni ironii w powrocie do domu po triumfalnym występie w Burn This[55] na Broadwayu – do osmalonych ścian i niezadowolonej ekipy straży pożarnej? Zupełnie jak w przypadku potraw, potrzebujesz pomocy, tworząc książkę (chociaż tutaj jest zdecydowanie mniejsze ryzyko ognia – chyba że się weźmie pod uwagę nieszczęsne spalenie jednej z moich wczesnych powieści o Derricku Stormie). Te strony są więc zarezerwowane dla mnie po to, abym uchylił mojej wysokiej czapy kucharskiej przed wieloma kucharzami, którzy faktycznie udoskonalili ten literacki rosół. Jak zawsze jestem dłużnikiem najlepszych profesjonalistów na 12 Posterunku, którzy nadal mnie tolerują. Detektyw Kate Beckett wtajemniczyła mnie w arkana dochodzenia w sprawie zabójstw, nie wspominając już o tym, jak zrozumieć sens piosenek. Jej koledzy, Javier Esposito i Kevin Ryan, przyjęli mnie jak bracia, których nigdy nie miałem. A nieżyjący już kapitan Roy Montgomery, któremu ta książka jest dedykowana, był dla wszystkich, którzy z nim pracowali, wspaniałym mentorem, a dla wszystkich, którzy go znali, jeszcze wspanialszym człowiekiem. Pani doktor Lanie Paris z Wydziału Medycyny Sądowej dała mi równie dużo wskazówek, co spojrzeń spode łba. Mogę być czasami wrzodem na tyłku, ale naprawdę lubię myśleć, że ocieplam dzień osoby, która pracuje wśród lodówek. A skoro moje myśli są już na Trzydziestej Ulicy, chciałbym wyrazić specjalne podziękowania Ellen Borakove, szefowej Działu Spraw Publicznych w biurze Wydziału Medycyny Sądowej na Manhattanie, która poświęciła mi swój cenny czas podczas moich badań na potrzeby tej książki. Ellen jest jasnym przykładem współczucia, powagi i szacunku, który jest widoczny wśród całej tutejszej ekipy. Jestem wdzięczny Ellen za wszystko, czego mnie nauczyła w czasie oprowadzania po budynku – a zwłaszcza za to, jak w nim oddychać. Moi bohaterowie przypominają towarzystwo w Clinton Building w Raleigh Studios w Los Angeles. Zawsze mnie zdumiewacie, zaskakujecie i sprawiacie, że wszystko ma świeżość poranka. Dziękuję za wybranie tytułu Terri Eddzie Miller, będącej stale przy moim boku. Tytuł jest o wiele lepszy niż Upał, upał, upał. Przeurocza Jennifer Allen cały czas uczy mnie sekretów życia. To może być długa lekcja. Nathan, Stana, Seamus, Jon, Ruben, Molly, Susan i Tamala – wszyscy jesteście ucieleśnieniem marzeń, które bezustannie i niestrudzenie się spełniają. Zawsze rozgrzewacie atmosferę. Za daleko zajechałem, nie wspominając jeszcze o mojej ukochanej Alexis, z którą każda wspaniała, piękna, czysta i mądra chwila powoduje, że pękam z dumy i sprawdzam dla pewności świadectwo urodzenia. Tak, dzięki Bogu, jest moją córką. Pozwólcie mi także uczcić moją matkę, Marthę Rodgers, która nauczyła mnie, że historia może być spektaklem, że życie może być sztuką i że koniak leje się na patelnię, gdy jest zdjęta z palnika. Dziękuję wydawnictwu Black Pawn Publishing, a zwłaszcza Ginie Cowell, że dała mi wolną rękę w podążaniu za szczęściem. Gretchen Young, mój edytor, jest lojalnym sprzymierzeńcem i cenną koleżanką. Okrzyk uznania kieruję do niej, do Elizabeth Sabo Morick i wszystkich innych w wydawnictwie Hyperion za wiarę we mnie. Melissa Harling-Walendy i jej ekipa w ABC cały czas sprawiają, że jest to wymarzony związek.

Mój agent, Sloan Harris w ICM, stał zawsze po mojej stronie od czasu, kiedy całe wieki temu po raz pierwszy podaliśmy sobie ręce. Za swoje niesłabnące wsparcie i zaufanie, jakie mi okazuje, zasługuje na moją najgłębszą wdzięczność. W czasie mojej cotygodniowej gry w pokera jest jedno puste krzesło. Connelly, Lehane i ja postanowiliśmy, że w dalszym ciągu należy do ciebie, panie Cannell[56], i w jakiś sposób nadal wygrywasz, jak wtedy, gdy żyłeś, mój przyjacielu i mentorze. To było coś bardzo specjalnego już od czasu Rockford[57]. Andrew Marlowe jest darem niebios. Inspiruje, przewodzi, tworzy, wykonuje, po prostu sprawia, że wszystko działa. Głos ilu osób po drugiej stronie słuchawki sprawia wam największą przyjemność, gdy dzwoni telefon? Andrew, dziękuję ci za talent, odwagę, a przede wszystkim za przyjaźń. No i Tom, ponownie włączyłeś się w pracę nad tą książką. Jak już powiedziałem na początku, gdy kucharz jest sam przy garach, mogą się przytrafić złe rzeczy. Dzięki za taśmową pracę w kuchni, stawianie czoła palnikom i udział w nocnych zmianach. No i wreszcie zwracam się do fanów. Pragnę, byście wiedzieli, jak bardzo was podziwiam i cenię. To wszystko jest dla was. RC Nowy Jork, czerwiec 2011

PRZYPISY [1] John Candy (1950–1994) – amerykański aktor komediowy pochodzenia kanadyjskiego (przyp. red.). [2] Sancerre – francuskie wino z doliny Loary (przyp. red.). [3] „Y.M.C.A.” – najpopularniejsza piosenka amerykańskiego zespołu Village People, święcąca triumfy pod koniec lat siedemdziesiątych dwudziestego wieku (przyp. red.). [4] Dom Feniksa (Phoenix House) – organizacja non profit utworzona w Nowym Jorku w 1967 roku w celu pomocy uzależnionym od narkotyków; również, jak w tym wypadku, nazwa budynku, w którym te osoby wracają do zdrowia (przyp. red.). [5] BDSM – skrótowiec utworzony od angielskich słów: bondage (‘wiązanie’, ‘krępowanie’), discipline (‘dyscyplina’), domination (‘dominacja’), submission (‘uległość’), sadism (‘sadyzm’) i masochism (‘masochizm’) (przyp. tłum.). [6] Anderson Cooper (ur. 1967) – amerykański dziennikarz i osobowość telewizyjna (przyp. red.). [7] Le Cirque – elegancka francuska restauracja na Manhattanie (przyp. red.). [8] Amsterdam Avenue – aleja na Manhattanie (przyp. red.). [9] Ampad – amerykańska firma papiernicza (przyp. red.). [10] Best In Show – amerykańska komedia z 2000 roku o wystawie psów rasowych (przyp. red.). [11] W oryginale penis car – określenie bardzo drogiego albo olbrzymiego samochodu, którym niektórzy mężczyźni rekompensują sobie innego rodzaju niedostatki (przyp. tłum.). [12] „Zakłócenie Mocy” – cytat z filmu Gwiezdne wojny George’a Lucasa (przyp. red.). [13] SEAL, United States Navy Sea, Air and Land – siły specjalne amerykańskiej marynarki wojennej (przyp. red.). [14] Zakon Rycerzy Kolumba (Columbus Knights) – katolicka organizacja charytatywna o świeckim charakterze założona w 1881 roku w Stanach Zjednoczonych (przyp. red.). [15] Gotcha Press, gotcha journalism – z ang. dosłownie ‘I tu cię mam!’; w dziennikarstwie sposób przeprowadzania wywiadu polegający na stawianiu specjalnie dobranych pytań, które sprowokują rozmówcę np. do umniejszenia swojej osoby, zaparcia się swoich poglądów. Materiał może potem zostać zmontowany tak, aby przedstawić interlokutora w złym świetle lub nawet go poniżyć czy ośmieszyć (przyp. red.). [16] Emanuel Rahm (ur. 1959) – polityk amerykański, który w 2011 roku nieoczekiwanie został burmistrzem Chicago (przyp. red.). [17] Chodzi o rzeźbę 5 in 1 stojącą na One Police Plaza w Nowym Jorku. Rzeźba składa się z pięciu czerwonych, połączonych z sobą kół, obrazujących pięć dzielnic Nowego Jorku: Bronx, Brooklyn, Manhattan, Queens i Staten Island (przyp. red.). [18] 60 Minutes – amerykański program publicystyczny sieci telewizyjnej CBS poświęcony najświeższym wydarzeniom (przyp. red.). [19] Hamner – Młotek – skojarzenie z ang. hammer (‘młotek’) (przyp. red.). [20] Felix Unger z amerykańskiego sitcomu telewizji Dwa i pół (Two and a Half Men) – postać wzorowana na bohaterze o tym samym imieniu i nazwisku, znanym z pedanterii dziennikarzu ze sztuki Neila Simona The Odd Couple (przyp. red.). [21] Czerwony Baron – przydomek Manfreda von Richthofen (1892–1916), niemieckiego lotnika, największego asa myślistwa I wojny światowej (przyp. red.). [22] Fabio, Fabio Lanzoni (ur. 1959) – włoski model i aktor z charakterystyczną fryzurą:

prostymi długimi do ramion włosami, przedzielonymi przedziałkiem (przyp. red.). [23] Nawiązanie do barw wozów policyjnych w Nowym Jorku (przyp. tłum.). [24] Czeszka, która kocha wracać – gra słów: „Czech” w języku angielskim brzmi jak check (‘czek’), który wraca do właściciela niezrealizowany z powodu braku środków na koncie (przyp. tłum.). [25] Kumbaya – pieśń negro spirituals z lat trzydziestych dwudziestego wieku, często śpiewana na obozach skautów przy ognisku (przyp. red.). [26] Chumbawamba – brytyjski zespół anarchopunkowy założony w 1982 roku (przyp. red.). [27] Chuck Woolery (ur. 1941) – popularny prowadzący amerykańskich teleturniejów (przyp. red.). [28] Cachaça – popularny w Brazylii napój alkoholowy otrzymywany z fermentowanego soku trzcinowego, z dodatkiem cukru; zawartość alkoholu 38 lub 48% (przyp. red.). [29] Hogan’s Heroes – amerykański serial telewizji CBS z lat 1965–1971, którego akcja toczy się w obozie jenieckim w Niemczech podczas II wojny światowej (przyp. red.). [30] Elmer Fudd – gapowaty myśliwy z amerykańskich kreskówek Looney Tunes (przyp. red.). [31] Zamarznij – po angielsku freeze; czasownik używany przez policję w trybie rozkazującym oznacza ‘stój!’ (przyp. red.). [32] Mara Salvatrucha, MS-13 – gang założony w Los Angeles przez imigrantów z Salwadoru w celu obrony przed gangami Afroamerykanów i Meksykanów; czerpie dochody m.in. z prostytucji, handlu narkotykami, wyłudzania, haraczy itp. (przyp. red.). [33] Aluzja do pseudonimu „Victoria St. Clair”, pod którym Rook pisał romanse (przyp. red.). [34] NannyCam – ukryta kamera instalowana w domach do podglądania zatrudnianych w nim osób, np. niań, sprzątaczek (przyp. red.). [35] W oryginale The Strung and The Restless – gra słów w nawiązaniu do opery mydlanej The Young and The Restless (przyp. tłum.). [36] Julian Assange (ur. 1971) – australijski aktywista internetowy, dziennikarz i programista. Znany z zaangażowania w WikiLeaks (przyp. red.). [37] Floyd the Barber – fikcyjna postać w sitcomie The Andy Griffith Show, której inspiracją był prawdziwy golarz z miasteczka Mount Airy w Karolinie Północnej, z którego pochodził Griffith (przyp. tłum.). [38] Raczej: wyrzucić do sedesu; w Stanach Zjednoczonych jest miejscowość Flushing, ale słowo to oznacza również ‘sedes’ (przyp. tłum.). [39] C-SPAN, Cable-Satellite Public Affairs Network – amerykańska prywatna telewizja kablowa (przyp. red.). [40] Craigslist – wielki internetowy serwis ogłoszeniowy (przyp. red.). [41] Cash Cab – brytyjski teleturniej telewizyjny pokazywany na licencji w wielu krajach, m.in. w Polsce (TV4); pasażerowie taksówki podczas swojej podróży mogą wygrać pieniądze, jeśli odpowiedzą na proste pytania z wiedzy ogólnej (przyp. red.). [42] W angielskim gra słów: the Mobile Shout-Out will forever be the Mobile Shoot-Out (przyp. tłum.). [43] Sam Champion (ur. 1961) – amerykański prezenter pogody w telewizji ABC (przyp. red.). [44] Yosemity Sam – kowboj z kreskówek Zwariowane melodie (przyp. red.). [45] James Kirk – kapitan z filmów i serialu Star Trek (przyp. red.).

[46] Odwołanie do fragmentu tekstu piosenki Careless whispers George’a Michaela: „guilty feet have got no rhythm” (przyp. red.). [47] Gra słów z wyrazem horse, czyli ‘koń’ – w oryginale powiedzenie brzmi „to beat a dead horse” (przyp. tłum.). [48] Jump Street 21 – amerykański serial telewizyjny oraz komedia nakręcona na jego podstawie o parze gliniarzy skierowanych do szukania dilera narkotykowego w liceum, które niegdyś ukończyli. Gliniarze mają udawać uczniów, ponieważ młodo wyglądają, ale okazuje się, że poza tym w niczym nie przypominają licealistów (przyp. red.). [49] Nawiązanie do postaci Q – szefa fikcyjnego wydziału naukowo-rozwojowego brytyjskiego wywiadu z filmów o Jamesie Bondzie (przyp. red.). [50] „Miłość bliźniego zaczyna się w domu, a sprawiedliwość zaczyna się dom dalej” – cytat z powieści Charlesa Dickensa Marcin Chuzzlewit (przyp. red.). [51] Mr. Happy – tu w znaczeniu ‘ten fiut’ (przyp. red.). [52] Jameson Irish Whiskey (przyp. red.). [53] „Pisz po pijanemu; redaguj na trzeźwo” – to słowa tylko przypisywane Hemingwayowi (przyp. red.). [54] Wolverine – członek grupy X-Men, superbohaterów z komiksów amerykańskiego wydawnictwa Marvel Comics (przyp. red.). [55] Burn This – sztuka Lanforda Wilsona; tytuł w dosłownym tłumaczeniu brzmi ‘spal to’ (przyp. red.). [56] Stephen J. Cannell (1941–2010) – producent telewizyjny, scenarzysta i pisarz, przyjaciel Richarda Castle’a i uczestnik jego cotygodniowych rozgrywek w pokera (przyp. tłum.). [57] The Rockford Files – amerykański serial kryminalny (1974–1980), którego Cannell był współproducentem (przyp. tłum.).
Castle Richard - Gorączka zmysłów

Related documents

193 Pages • 95,043 Words • PDF • 1.9 MB

61 Pages • 21,011 Words • PDF • 489.5 KB

183 Pages • 147,219 Words • PDF • 1.7 MB

92 Pages • 9,186 Words • PDF • 3.2 MB

341 Pages • 90,902 Words • PDF • 1.3 MB

255 Pages • 85,616 Words • PDF • 1.5 MB

432 Pages • 108,333 Words • PDF • 2 MB

226 Pages • 75,296 Words • PDF • 1.2 MB

545 Pages • 423,509 Words • PDF • 7.7 MB