St.Claire Roxanne - Tajemnicza stażystka

113 Pages • 30,394 Words • PDF • 574.7 KB
Uploaded at 2021-09-24 17:32

This document was submitted by our user and they confirm that they have the consent to share it. Assuming that you are writer or own the copyright of this document, report to us by using this DMCA report button.


Roxanne St. Claire

Tajemnicza stażystka

ROZDZIAŁ PIERWSZY

sc

an

da

lo

us

Cade McMann wyczuwał kłopoty nosem. W tym momencie zapachniały mu wiciokrzewem. To znaczy, tak właśnie zawsze sobie wyobrażał zapach wiciokrzewu: słodkawy, świeży i... zachęcający. Wytężył zmysły, dochodząc do wniosku, że płynie on zza jego pleców. Cade przez całe życie za wszelką cenę starał się unikać problemów. Niespodziewanie problem chrząknął i przemówił damskim głosem: - Chciałeś mnie widzieć? McMann obrócił się z fotelem, zatrzymując się plecami do okna, wychodzącego na znajdującą się siedemnaście kondygnacji niżej Park Avenue. Rzucił zza biurka badawcze spojrzenie na młodą dziewczynę w brzydkich okularach w rogowej oprawce o połyskujących niebieskawo szkłach. Stała, zerkając na niego wyczekująco. Na pewno nie miała ich na sobie podczas rozmowy kwalifikacyjnej sześć miesięcy temu, pomyślał. Jessie Clayton ukryła się za nimi zaraz pierwszego dnia po rozpoczęciu stażu w „Charismie". Długie, sięgające prawie do pasa kasztanowe włosy plotła w warkocz lub upinała gładko w kok. Zazwyczaj pod koniec dnia kilka niezdyscyplinowanych kosmyków wymykało się ze schludnie ułożonej fryzury, pieszcząc delikatnie policzki o kremowej karnacji. Pieszcząc? Będzie problem, zawyrokował, odpychając miłe fantazje, które niespodziewanie ogarnęły jego umysł, i zmusił się do skupienia uwagi na sprawach służbowych. - Muszę z tobą porozmawiać - oświadczył,wskazując wolne krzesło. - Usiądź.

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

Dziewczyna przycisnęła kurczowo do piersi tani, oprawiony w imitację skóry terminarz i nie odrywając od Cade'a wzroku, wykonała polecenie. - Czy coś się stało? - spytała. Przebywanie sam na sam w jednym pomieszczeniu z energicznym, atrakcyjnym dwudziestokilkulatkiem, który kierował działem zatrudniającym głównie kobiety i miał cztery młodsze siostry, nie było łatwe. - Nie, wszystko fajnie - odparł pogodnie, za co został obdarowany spontanicznym, krótkim śmiechem, jaki rozbrzmiewał w biurach „Charismy" równie często jak dzwonek telefonu. - Fajnie? Zaczynasz mówić nie jak szef, tylko jak jeden z naszych oddanych czytelników. - Odgarnęła z policzka niesforny loczek. Minęła czwarta i warkocz powoli zaczynał się rozpadać. - Mam dopiero trzydzieści lat i mogę używać słowa „fajnie", kiedy zechcę. Poza tym nie jestem szefem, tylko prawą ręką szefowej. Był zastępcą redaktor naczelnej, a tym samym jedną z najwyżej postawionych osób w redakcji. - Wracając do naszej niezwykłej głównodowodzącej, mam dla ciebie dobre wieści. Mógłby przysiąc, że Jessie raptownie zbladła. Rozrzucone na jej twarzy piegi nabrały intensywnego koloru, kontrastując z kremową cerą. - Tak? - Otworzyła notes i wyjęła długopis, przygotowując się do notowania. - Nie musisz zapisywać. O tym nie zapomnisz. Podniosła na niego wzrok, uśmiechając się z wahaniem. - Jak to? - Zostałaś wybrana na stażystkę-cień Finoli Elliott. Uśmiech na jej ustach zamarł, po czym znikł zupełnie. Wpatrywała się w niego, a jej ręka z długopisem zawisła nad notesem, jakby się szykowała do ataku. Zmarszczyła czoło, z trudem przełykając ślinę, co nie uszło uwagi Cade'a. - Stażystka-cień. Hm... brzmi dość tajemniczo. - Co roku wybieramy spośród praktykantów jedną osobę, która przez miesiąc towarzyszy redaktor naczelnej przy wszystkich zajęciach.

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

Fin idzie na spotkanie, ty razem z nią. Akceptuje w drukarni najnowszy numer, ty również. Je kolację z przedstawicielami agencji reklamowej, ty... - Rozumiem już, o co chodzi - przerwała mu, unosząc do góry rękę. Cade milczał, uważnie się jej przypatrując. Zachowanie Jessie utwierdziło go w przekonaniu, że jego przeczucia nie były bezpodstawne i że trafnie wybrał ją na stażystkę Finoli. Poza tym niewątpliwie miała odpowiednie kwalifikacje. Była bystra, potrafiła ciężko pracować, była powszechnie lubiana i miała jakąś tajemnicę. Zmusił się do skupienia wzroku na niebieskawych szkłach jej okularów i obiecał sobie, że na wszelki wypadek zacznie uważniej obserwować jej dziwaczne zachowanie, gdyż może ono mieć związek z trudną sytuacją w „Charismie". Z drugiej strony, z jakiegoś niejasnego powodu, kiedy Jessie Clayton była w pobliżu, mniej myślał o pracy, a więcej o niej. - To zabawne, ale sądziłem, że okażesz więcej entuzjazmu. - Nie mogę przyjąć tego wyróżnienia. - Pokręciła przecząco głową, po czym stanowczym ruchem poprawiła okulary. - Słucham? - Na pewno jest wielu stażystów, którzy bardziej na nie zasłużyli. Scarlet właśnie mi powierzyła przygotowanie nowego projektu. To duże wyzwanie. A w obecnej sytuacji, kiedy cała redakcja przewrócona jest do góry nogami, starając się o... no wiesz. Wszyscy tak ciężko pracują, żeby wygrać tę rodzinną rywalizację. To nie jest najlepszy moment. Cade wziął głęboki oddech i odchylił się do tyłu w fotelu. - Jak mniemam, mówiąc o rodzinnej rywalizacji, masz na myśli wyścig o fotel prezesa Elliott Publishing Holdings? Jessie zaczęła się wiercić niespokojnie na krześle. - Wszyscy wiedzą, że Patrick Elliott wyzwał do współzawodnictwa redakcje czterech najpoważniejszych czasopism należących do koncernu, żeby się przekonać, które z jego dzieci powinno przejąć po nim władzę nad całością firmy. Pracownicy, począwszy od członków rady nadzorczej, a skończywszy na sprzątaczkach, śledzili i z zainteresowaniem komentowali rywalizację pomiędzy czwórką rodzeństwa Elliottów, z której każdy był redaktorem

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

naczelnym innego czasopisma. Wygrany miał przejąć po Patricku ster. Walka pomiędzy redakcjami o osiągnięcie jak największych zysków z każdą chwilą stawała się coraz bardziej zacięta i bezpardonowa. - Czy ja dobrze zrozumiałem? Nie chcesz spędzić września na stażu u Finoli? - spytał z niedowierzaniem. Jessie koniuszkiem języka zwilżyła wyschnięte wargi. - Nie - wydusiła. - Wiesz, że to jest największe wyróżnienie? Otworzyła szerzej oczy, których koloru nie dawało się rozszyfrować przez barwione szkła okularów. - Czuję się doceniona i jestem bardzo wdzięczna. Nie rozumiem, dlaczego to ja zostałam wybrana. - Jesteś doskonałą kandydatką - przerwał. - Masz świeże pomysły, mnóstwo energii, nigdy się nie spóźniasz, przez pięć miesięcy nie byłaś na zwolnieniu. Wydałaś nam się obiecującym pracownikiem. I postawiłaś sobie za cel unikanie jakichkolwiek kontaktów z Finolą Elliott, dodał w myślach. Jessie nie miała pojęcia, że jej nietypowe zachowanie nakierowało na nią radar McManna. Oczywiście jedwabiste włosy, zgrabna figura, porcelanowa cera i melodyjny śmiech również zwróciły jego uwagę, jednak to jej zdecydowane wystrzeganie się szefowej, na której większość stażystów usiłowała wywrzeć jak najlepsze wrażenie, sprowadziły ją dziś do jego gabinetu. - Jesteś wzorem solidności i zasłużyłaś na taką premię. Otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale szybko je zamknęła. Poprawiła po raz kolejny okulary. - Dziękuję, ale nie. W głowie Cade'a zadzwonił alarm. Siedziała przed nim atrakcyjna, bystra, ambitna, młoda kobieta pracująca za darmo, żeby zdobyć doświadczenie, która odmówiła przyjęcia prestiżowej funkcji. - Dlaczego? - Właśnie upływa termin złożenia styczniowego numeru, poza tym Scarlet pozwoliła mi przygotować projekt wiosennej wkładki z modą do numeru marcowego. A to oznacza, że będę musiała wyjeżdżać na sesje zdjęciowe, spotykać się... - zamilkła, oblizując nerwowo wargi. - Wolałabym w tej sytuacji nie podejmować się nowego zadania - dokończyła

Anula & polgara

spokojnie. Cade potrafił znaleźć na to tylko jedno wytłumaczenie. Dziewczyna nie chciała zwracać na siebie uwagi Finoli ani poddać się jej ocenie. Zapewne miała ku temu poważne powody. Instynkt podpowiadał mu, że nie uda mu się łatwo wydobyć z niej prawdy. Nie zastraszy jej, choć krążyła o nim opinia, że budzi postrach wśród pracowników. Był również przekonany, że nie skłoni jej do wyznań, flirtując z nią, choć zauważył, że rumieniła się na jego przyjacielskie umizgi. Nie pomoże mu w tym ani dyplom MBA, ani legendarne umiejętności zarządzania. W tym przypadku będzie musiał się uciec do podstępu i wykorzystać cały swój urok. - Nie kupuję tego - oświadczył. - Nie? - Pobladła. - Coś ukrywasz - stwierdził, kręcąc głową. Ta dziewczyna musiała być szpiegiem wynajętym przez „Puls", „Snap" lub „The Buzz". Ktoś z rodzeństwa Finoli wybrał jednak kiepską kłamczuchę. Wyciągnie z niej zeznania, musi ją tylko najpierw odpowiednio zmiękczyć. - Mam propozycję - rzucił, opierając się łokciami o biurko i zniżając głos. - Spotkajmy się po pracy na drinka, żeby o tym porozmawiać w przyjemniejszym otoczeniu. - Na drinka? - zdziwiła się. Teraz ją rozbroił. Czyżby Szef proponował jej randkę? - Znasz w Waldorfie restaurację „Bull and Bear"? - Kiedy przytaknęła ruchem głowy, dokończył: - Doskonale, w takim razie tam się spotkamy. Wpatrywał się w jej oczy o chwilę za długo. Od pierwszego spotkania, podczas rozmowy kwalifikacyjnej, miał ogromną ochotę na nawiązanie flirtu z tą rudowłosą, energiczną panną. Profesjonalizm zabraniał mu jednak umawiać się na randki z podwładnymi. To byłby poważny błąd. W tym przypadku umówił się z nią tylko po to, aby wydobyć z niej informacje. - O szóstej w barze. - Nie wiem... - Tylko na drinka.

sc

an

da

lo

us

- No dobrze - zgodziła się z wahaniem w głosie, poprawiając okulary. - Będę na ciebie czekał - obiecał. Dziewczyna wyszła z gabinetu, zostawiając za sobą mgiełkę cudownego, choć zwiastującego kłopoty zapachu. Punktualnie o piątej trzydzieści Jessie wykręciła numer wewnętrzny Lainie Sinclair. - Wyszedł już? - spytała współlokatorkę, która ze swojego boksu miała doskonały punkt obserwacyjny na biuro McManna. - Kilka minut temu - wyszeptała Lainie do słuchawki. - Wstąpił po drodze do łazienki i wyszedł z poprawionym krawatem. - Jesteś świetnym szpiegiem - roześmiała się Jessie. Po raz setny, od kiedy wyszła z biura Cade'a, poczuła, jak jej się wszystko przewraca w żołądku. - Życz mi powodzenia. - Po co ci ono? Szefowa twojego szefa wybrała cię spośród wszystkich stażystów, oferując najfajniejszą pracę w firmie. Naprawdę nie rozumiem, jak możesz nie chcieć przyjąć takiego wyróżnienia. Jessie miała ogromną ochotę zwierzyć się Lainie, która wspierała ją przed rozmową kwalifikacyjną, zamieszkała z nią i została jej najbliższą przyjaciółką w Nowym Jorku. Była też jedyną osobą, której potrafiłaby zaufać. Nie był to jednak odpowiedni moment na wyznania. Lainie była równą babką, gdyby jednak sekret Jessie wyszedł na jaw, wstrząsnąłby EPH równie mocno jak ogłoszony przez Paricka Elliotta wyścig po stanowisko prezesa i wyzwolił niepowstrzymaną falę plotek. Nawet Lainie mogłaby nie potrafić dochować takiej tajemnicy. Przyjaciółka od kilku godzin krążyła podekscytowana, odbijając się od ścian, tylko dlatego, że się dowiedziała, że Jessie otrzymała od McManna wspaniałą propozycję i że szef zabiera ją na drinka, żeby przedyskutować temat. - Mówiłam ci, nie widzę dla mnie specjalnych korzyści ze stażu u Finoli. Poza tym musiałabym zrezygnować z projektu wiosennego festiwalu mody, który zleciła mi Scarlet. - Ty chyba straciłaś rozum. Rozmawiałaś ze Scarlet? - Jest dziś na sesji - powiedziała Jessie, spoglądając na puste, przeszklone biuro, w którym w morzu zdjęć, wycinków z czasopism i

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

próbek materiałów pracowała ekstrawagancka asystentka redaktor naczelnej „Charismy". - To pewnie z powodu jej nieobecności Cade poinformował mnie o wyróżnieniu. Z technicznego punktu widzenia moim kierownikiem jest Scarlet. - To nie tłumaczy, dlaczego zaprosił cię do snobistycznej restauracji w hotelu - przerwała Lainie, po czym dokończyła: - Sądzisz, że ma tam pokój? - Bądź poważna - mruknęła, choć jej również przeszło to przez myśl. - Spotykamy się tylko na drinka. - Musiała jednak przyznać, że niewinnemu zaproszeniu towarzyszyło spojrzenie, które rozpaliło ją od stóp do głów. Lainie znała inny wielki sekret przyjaciółki. Jessie była zakochana w Cadzie McMannie, darząc go uczuciem tak wielkim, jak ranczo ojca w Kolorado. - Wysłuchaj go - poprosiła Lainie. - Może uda ci się ułożyć wszystko tak, żebyś nie musiała z niczego rezygnować. - Zobaczymy - powiedziała Jessie niejasno. - Lepiej już pójdę. - Zaczekać na ciebie? - Będę w domu przed ósmą. - Jutro rano? - zaśmiała się Lainie. - Bardzo zabawne. Jessie otworzyła drzwi biurowca i wyszła na pełną popołudniowego zgiełku Park Avenue. Delikatny wrześniowy wiaterek tańczył w koronach drzew rosnących w równej linii na przypominającym niewielki park pasie rozdzielającym jezdnie. Skuszona chęcią zaczerpnięcia świeżego powietrza wzięła głęboki oddech i prawie się zakrztusiła, wciągając opary spalin ruszającego z chodnika samochodu. Kolorado wydawało się tak daleko. Zatrzymała się na moment, żeby się zorientować, gdzie jest. Nawet po sześciu miesiącach przebywania w Nowym Jorku stale musiała spoglądać na znaki uliczne, żeby się nie zgubić. Żałosne jak na dziewczynę wychowaną na farmie, która po odcieniu plam słońca na górach potrafiła rozpoznać, gdzie jest północ, a gdzie południe. Wchodząc na chodnik, w ostatniej chwili uniknęła zderzenia z

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

mężczyzną wyprowadzającym na spacer trzy psy. Spojrzała przed siebie w niekończący się korytarz, wyznaczony z dwóch stron liniami wieżowców ciągnącymi się wzdłuż Parku Avenue. Otaczający ją krajobraz tak bardzo różnił się od doliny zielonozłotych łąk otaczających oazę, jaką było Księżycowe Ranczo. Tutaj dominowały szkło i stal, pachniało sprzedawanymi na ulicy kiełbaskami i spalinami. Nie pamiętała już, kiedy po raz ostatni czuła we włosach powiew świeżego górskiego wiatru. Chociaż nie. Było to w dniu, w którym wyruszyła z szaloną misją mającą ją doprowadzić do poznania faktów. Jessie stanęła na skrzyżowaniu ulic i westchnęła. Kilkoro odważnych przechodniów przebiegało ulicę na czerwonym świetle. Może ona też się kiedyś ośmieli. Teraz jednak zdecydowała się zaczekać na zielone. Zadzwonił telefon komórkowy, wygrywając melodię „Rocky Mountain High". Chwyciła go ruchem głodującego, któremu niespodziewanie podano wspaniały stek. - Cześć, tato - zawołała radośnie, przechodząc przez jezdnię i z nieufnością rozglądając się na boki, jakby się obawiała stojących na światłach samochodów. - Nie zgadniesz, gdzie jestem. - Powiedz mi, aniołku - zabrzmiał w słuchawce donośny baryton Travisa Claytona tak wyraźnie, jakby siedzieli właśnie na tarasie domu, wpatrując się w ośnieżone wierzchołki gór otaczających Księżycowe Ranczo. - Przechodzę przez Park Avenue. Super, co? - Uważaj, kochanie - ostrzegł ją ojciec. - Nowojorscy kierowcy jeżdżą jak szaleńcy. Jessie przyjęła ojcowską nadopiekuńczość z wyrozumiałością. Za bardzo tęskniła za domem, żeby sobie z tego żartować. - Co u ciebie? Jak się miewa Oskar? - Pojechałem dziś na nim na przejażdżkę. Mógłbym przysiąc, że ten wałach za tobą tęskni. Jessie przymknęła oczy, wyobrażając sobie, jak wskakuje na siodło, w którym prawie się urodziła. Naszła ją nowa fala tęsknoty. - Oczywiście nadal nie wybaczył ci imienia, które mu dałaś. Dziewczyna zachichotała. - Gdzie teraz jesteś? Na werandzie?

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

- Tak. Zaraz muszę wracać do stajni. Pomyślałem, że zadzwonię wcześniej i złapię cię w drodze powrotnej z pracy. - Nie wracam do domu. Za chwilę wejdę do hotelu Waldorf Astoria. Co na to powiesz? - rzuciła podekscytowana. - Że to daleko od domu, aniołku - zauważył smutno. Choć minęły trzy lata od śmierci matki, zostawienie ojca samego w Kolorado nie było najmądrzejszym posunięciem. Jej wyjazd był spontaniczną decyzją. - Co będziesz robić w tym snobistycznym hotelu? Szwajcar otworzył przed nią drzwi, posyłając jej uśmiech, jakim nowojorczycy płci męskiej obdarzają atrakcyjne kobiety. - Mam spotkanie z redaktorem. Pośrodku łagodnie oświetlonego holu znajdował się ogromny okrągły stół, na którym stał wielki bukiet egzotycznych kwiatów roztaczających wspaniały, słodki zapach. - Może w końcu zaczną ci płacić? Rozejrzała się wokół, szukając wejścia do „Bull and Bear". Dostrzegła pod ścianą wyściełaną jedwabiem kanapę, na której przysiadła, żeby dokończyć rozmowę. - Staż trwa przez rok i uwierz mi, tato, wielu moich kolegów z Akademii Sztuk Pięknych oddałoby duszę diabłu za szansę, jaką otrzymałam. Nie martw się, oszczędzam każdy grosz. - Wiem, kochanie - odparł miękko i Jessie wyobraziła sobie wyraz jego pełnych blasku, niebieskich łagodnych oczu. - Mama zostawiła ci pieniądze, żebyś mogła robić, co zechcesz. Jeśli życie w Nowym Jorku i praca za darmo w dużej redakcji sprawiają ci radość, ją również by uszczęśliwiły. Zamknęła oczy i wyobraziła sobie matkę. Prawdziwą matkę, tę, która ją wychowała i... Niespodziewanie ogarnęła ją nieprzemożona potrzeba zwierzenia się ojcu. Ścisnęło ją mocno w klatce piersiowej. Przez chwilę miała wrażenie, że serce zaraz jej wyskoczy. - Jaki cel ma to spotkanie? Masz chwilę czasu, żeby mi opowiedzieć? Zerknęła na zegarek. Ile jej zabierze wyjawienie ojcu prawdy? Więcej

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

niż trzy minuty, które pozostały do szóstej. Potrzeba jednak okazała się silniejsza. - Zaproponowano mi, żebym została stażystką-cieniem redaktor naczelnej Finoli Elliott. - Odczekała chwilę, chcąc sprawdzić, czy ojciec zareaguje na nazwisko. - Nie wiem jednak, czy powinnam przyjąć to wyróżnienie. - Dlaczego nie? - ryknął, jakby krzyczał na jednego ze swych pracowników na Księżycowym Ranczu. - To ważny przełom w twojej karierze. Wybrali cię, bo jesteś mądra i masz talent. - Nie wiem, czy chcę spędzać tak dużo czasu z Finolą Elliott. - Czy praca z szefową nie poprawi twojej pozycji zawodowej? Nie otworzy szansy na przyszłe zatrudnienie na płatnej posadzie? Jessie uśmiechnęła się pod nosem. Ojca denerwował fakt, że staż był bezpłatny. - Być może - zgodziła się. - To dlaczego nie chcesz wykorzystać okazji? - Nie wiem, czy chcę, żeby oceniała mnie Finola Elliott. - Dlaczego? Wzięła głęboki oddech, zamknęła oczy i wyrzuciła z siebie słowa, które niespokojnym echem rozbrzmiewały w jej głowie od ponad roku. Musiała w końcu komuś o tym powiedzieć. - Ponieważ Finola Elliott jest moją biologiczną matką.

Anula & polgara

ROZDZIAŁ DRUGI

sc

an

da

lo

us

Jessie spóźniła się dziesięć minut. Weszła do nastrojowego wnętrza restauracji. Choć w sali panował gwar rozmów, w głowie nadal dźwięczały jej ostrzeżenia ojca: - Nie oczekuj chórów anielskich, kiedy się dowie. To kobieta z miasta, która prawdopodobnie nie chce wracać do wydarzeń sprzed dwudziestu trzech lat. Gdyby zależało jej na kontakcie z tobą, szukałaby cię, nie sądzisz? Jessie pielęgnowała w sobie marzenie. Uwielbiała wyobrażać sobie chwilę, w której Finola Elliott spojrzy na nią, otworzy szeroko ramiona i zawoła: Moje dziecko! Tata mógł mieć jednak rację. Obserwując panią Elliott przez pięć miesięcy, Jessie nie zauważyła nic, co mogłoby wskazywać, że trzydziestoośmioletnia pracoholiczka jest zainteresowana odnalezieniem, poznaniem i pokochaniem dziecka, które oddała do adopcji, kiedy miała piętnaście lat. Widok złotowłosego mężczyzny przy narożnym stoliku przywrócił ją do rzeczywistości. W dniu, w którym Jessie przekroczyła próg gabinetu Cade'a McManna, przychodząc na rozmowę kwalifikacyjną pięć miesięcy temu, zadurzyła się w nim. Na początku w jego wyglądzie. Był doskonale zbudowany, miał ponad metr osiemdziesiąt wzrostu. Ciemnoblond włosy latem sięgały mu do szyi, a szare oczy prześwietlały na wylot. Wkrótce, poza prezencją, doceniła także jego predyspozycje kierownicze i poczucie humoru. Wszystkie decyzje, które podejmował, były przemyślane, każde zagadnienie rozpatrywał pod wieloma kątami i prawie nigdy nie popełniał błędów. Po co taki człowiek zaprasza stażystkę na drinka? Dlaczego stoi teraz

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

przed nią, patrząc tak, jakby czegoś od niej chciał? Czym go zainteresowała? Na twarzy Cade'a pojawił się uśmiech. Serce Jessie zabiło mocniej. - Przepraszam za spóźnienie - powiedziała, kiedy odsunął dla niej krzesło. - Tylko nie mów, że dzwoniła Scarlet z sesji zdjęciowej, zlecając ci listę dwudziestu rzeczy, które musisz zrobić przed wyjściem z biura. Jessie poprawiła okulary, upewniając się, że ukryła za nimi swoje zielone oczy. Nawet w przytłumionym świetle baru Cade mógłby zauważyć podobieństwo ich barwy i kształtu do oczu kobiety, która była jego przełożoną. - Nie, to był mój ojciec. Nie miałam serca mu przerywać wytłumaczyła się. - Jest w Kolorado? - Uniósł z zaciekawieniem brwi. Czyżby zapamiętał to z rozmowy kwalifikacyjnej? A może badał jej przeszłość? - Tak, mamy ranczo z hodowlą bydła niedaleko Colorado Springs. Cade przywołał kelnera, który przyjął od nich zamówienie. Jessie zdecydowała się na kieliszek chardonnay. Nie mogła sobie pozwolić na utratę kontroli. Już samo przebywanie w towarzystwie mężczyzny, którego podziwiała i... który ją pociągał, było wystarczająco odurzające. McMann zdjął marynarkę i powiesił na oparciu krzesła. Jessie pogratulowała sobie, że powstrzymała się przed wpatrywaniem się w jego umięśnione ciało, które okrywała wyprasowana, biała, szyta na zamówienie koszula. - Jak to się stało, że wychowana na ranczu dziewczyna znalazła się w nowojorskiej dżungli? - spytał, opierając się wygodnie i bezwiednie pocierając dłonią policzek. Pod koniec dnia miał na twarzy lekki zarost, który miała ochotę pogładzić. - Tłumaczyłam ci to, kiedy mnie przyjmowałeś - przypomniała łagodnie. - Zrobiłam dyplom z grafiki na Akademii Sztuk Pięknych w stanie Kolorado. Większość zajęć dowolnych miałam z projektowania mody. To oczywiste, że na rozpoczęcie kariery wybrałam Nowy Jork. - Łącząc miłość do sztuki z miłością do mody - podpowiedział. - Czytam „Charismę", odkąd skończyłam czternaście lat - wyznała.

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

- Interesuję się modą. - To twoja wymarzona praca? - Można tak powiedzieć. - Z wyjątkiem pensji - mrugnął do niej figlarnie, przyprawiając ją o dreszczyk. Kelner przyniósł wino dla niej i piwo dla Cade'a. - Dziewczyna z Kolorado składa ci podziękowania - powiedziana, wskazując kieliszek. Uśmiechnął się i spojrzał na bar. - Ludzie przychodzą tu głównie na drinki. - Trochę jakby z innej epoki. Dlaczego wybrałeś to miejsce? - Bo byłem pewien, że nie spotkamy tu nikogo z EPH. - Nalał piwo do szklanki i spojrzał na nią szarymi, bezpośrednimi, tak wiele mówiącymi oczyma. - Czasopisma należące do koncernu na pewno mają wszędzie szpiegów. Domyślasz się, prawda? - Nie przyszło mi to do głowy - odparła, podnosząc kieliszek. Mam jednak nadzieję, że „Charisma" zwycięży. Ze względu na Finolę. Cade stuknął swą szklanką w jej kieliszek. - Wygramy - oświadczył z przekonaniem. - Startowałaś do innych redakcji, zanim przyszłaś do nas? „Snap" ma dla stażystów atrakcyjną ofertę, a „Puls" jest jednym z najbardziej renomowanych tygodników informacyjno - publi-cystycznych na rynku. - Nawet nie brałam pod uwagę takiej możliwości - wyznała, wywołując zdziwienie na jego twarzy. - „Snap" zawiera interesujące publikacje i podziwiam to, co Michael Elliott zrobił z „Pulsem", ale moje serce związane jest z modą. W tydzień po zrobieniu dyplomu przyjechałam do Nowego Jorku i od razu zgłosiłam się do „Charismy". - Jak rodzice zareagowali na to, że wyjeżdżasz tak daleko? Jessie poprawiła okulary. Kiedy zobaczyła podobne u Lainie, stały się dla niej swoistym... kamuflażem. Odkryła, że może ukryć za nimi kolor oczu, będąc jednocześnie modną. - Moja matka zmarła trzy lata temu - powiedziała cichutko. - Przykro mi. - W naturalnym odruchu pogładził koniuszkami palców jej zaciśniętą dłoń. Jego dotyk rozbudził w niej morze różnorodnych przyjemnych doznań.

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

- Miała tętniaka. Wszystko stało się tak nagle. Było nam bardzo ciężko. - Mój ojciec zmarł pięć lat temu - wyznał. - Matka i siostry bardzo to przeżyły. - Podobno masz cztery młodsze siostry? Gdzie mieszkają? - Z matką w Chicago. Mam w nich osobistą drużynę cheerleaderek. - Nic dziwnego, że masz tak doskonałe podejście do kobiet pracujących w „Charismie". - Pod tym względem mam szczęście. - Wypił łyk piwa i odstawił szklankę, stukając nią mocno o stolik. - Nie zmieniaj tematu. Dziś mówimy o tobie. Masz rodzeństwo? - Nie. - Czy powinna mu powiedzieć, że została adoptowana? Nie, to by mogło rozbudzić w nim podejrzenia. Czy ktoś znał przeszłość Finoli? Od przyjazdu do Nowego Jorku starała się tego dowiedzieć. Zniżyła głos, a w jej oczach pojawił się błysk. - Chcesz poznać mój sekret? Pochylił się ku niej, jakby trzymała go na sznurku i właśnie za niego pociągnęła. - Nawet nie wiesz, jak bardzo. - Nigdy wcześniej nie byłam na wschodzie kraju. - Naprawdę? Rozczarowany opadł z powrotem na krzesło. Pokiwała głową, ciesząc się, że nie zerwali kontaktu wzrokowego. W kącikach jego ust dostrzegła czający się uśmiech. - W takim razie świetnie się aklimatyzujesz. Potrafisz już wzywać taksówki? - Nie stać mnie na nie. - Zabębniła dla zabawy palcami w jego dłoń. - Nie wiem, czy pamiętasz, że mi nie płacicie. - No tak. - Przez moment przyglądał jej się z uwagą. - To jakim cudem stać cię na wynajmowanie mieszkania na Manhattanie? Ubrania? Jedzenie? - Mama zostawiła mi trochę pieniędzy. Postanowiłam przeznaczyć je na utrzymanie, w czasie gdy się uczę zawodu. Wynajmuję małe mieszkanko wspólnie z Lainie Sinclair, korektorką, która opiekuje się również garderobą. - Mrugnęła do Cade'a porozumiewawczo i uśmiechnęła się. Było powszechnie wiadomo, że niżsi rangą pracownicy

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

mogli wypożyczać ubrania z doskonale zaopatrzonego magazynu „Charismy". - Poza tym niewiele jadam. McMann nie odzywał się i Jessie zaczęła się domyślać, że jej nie wierzył. Jego nieufne spojrzenie potwierdzało tylko jej przypuszczenia. - Czy wyglądam na żarłoka? - zażartowała. - Nie - zaprzeczył powoli ruchem głowy. - To dlaczego patrzysz na mnie, jakbym coś przewiniła? - Zastanawiałem się, dokąd mógłbym cię zabrać na obiad - odparł. Skoro mało jadasz, wybierzemy coś najlepszego. - Roześmiał się. - Na co masz ochotę? - Kuchnia francuska, meksykańska, japońska, międzynarodowa. Jestem wygłodzoną stażystką, zadowolę się czymkolwiek. Czyżby właśnie przyjęła zaproszenie od szefa, prawej ręki Finoli Elliott, na obiad? Wszystko szło niezgodnie z planem. Jessie zniknęła w łazience, a Cade poszedł uregulować rachunek. Po drodze wziął głęboki oddech, powtarzając sobie w myślach, że jego celem było dowiedzenie się, dlaczego dziewczyna unika Fin i co ukrywa. Posunął się trochę za daleko. Weź się w garść, chłopie. Flirtowanie ze stażystką nie jest zabronione, za to bardzo nieprofesjonalne. Łatwo popełnić błąd. Został najlepszym uczniem w klasie, studentem i liderem zespołu dzięki temu, że wystrzegał się kłopotów. Ale Jessie Clayton miała w sobie coś, co zachęcało go do podjęcia ryzyka. Potwierdziła wszystko, co było w jej szkolnych papierach. Powiedziała prawdę, że nie aplikowała do innych czasopism, co sprawdził w systemie komputerowym EPH. Nie kłamała. Szósty zmysł Cade'a podpowiadał mu jednak, że coś ukrywała, a ponieważ wyścig o pierwsze miejsce pomiędzy czasopismami trwał, nie mógł tego zlekceważyć, Elliottowie grali, żeby wygrywać, dlatego lubił dla nich pracować. Czy byliby jednak na tyle przebiegli, by wykorzystywać niewinną dziewczynę z Kolorado do szpiegowania przeciwnika? Musiał to sprawdzić. Dlatego zaprosił ją na obiad. Nie miało to nic wspólnego z jej

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

świeżym, wesołym uśmiechem, najpiękniejszym, jaki w życiu widział. Wstał i zdjął z krzesła marynarkę, kątem oka dostrzegając Jessie idącą w jego kierunku. Nadal miała na nosie te dziwaczne okulary. Poprawiła tylko włosy, które znów były splecione w schludny warkocz. Ubrana była w skromną czarną spódnicę i klasyczną białą bluzkę. W niczym nie przypominała modelek i dziewczyn z towarzystwa, z którymi się spotykał, choć musiał przyznać, że miała wyjątkowo smukłe nogi i zgrabną figurę. Pewnie dlatego, że jeździła konno. Wyobraźnia podsunęła mu wizję, od której ścisnęło go w żołądku. Spokojnie. Nie popełnij błędu. Tylko ją sprawdzasz. Być może coś ukrywała. Jeśli tak było, do pakietu miała dołączone uwodzenie. Była naturalna i bezpretensjonalna, czego brakowało wszystkim kobietom, z którymi się umawiał. - Jaka decyzja? - spytała, biorąc torebkę. - Znam dobrą chińską restaurację przy Times Square. - Wiesz, to zadziwiające. Nigdy wcześniej nie byłaś w Nowym Jorku, a już znalazłaś mieszkanie, przyjaciół, pracę. Rzuciła mu ukradkowe spojrzenie. - Uściślając, najpierw zdobyłam pracę, a dopiero potem lokum. Po rozmowie kwalifikacyjnej zaczęłam gawędzić z Lainie, która wspomniała, że jej współlokatorka wychodzi za mąż i się wyprowadza. Szczęśliwy traf. - Pamiętam cię z rozmowy wstępnej - powiedział, otwierając przed nią drzwi. Wyszli na ulicę skąpaną w ostatnich promieniach zachodzącego słońca, które odbijając się od drzew i budynków, tworzyły długie cienie. Cade pochylił się ku niej i wyszeptał: - Wtedy nie miałaś jeszcze tych okularów. Jessie zbladła. Nie spodziewał się po niej takiej reakcji. Oczekiwał raczej, że się dźwięcznie zaśmieje i choć na moment je zdejmie. Zamiast tego przytrzymała je dłonią, upewniając się, że są na właściwym miejscu. - Nie mogę nosić szkieł kontaktowych - wyjaśniła przepraszająco. Zdał sobie sprawę, że ją uraził. Zatrzymał się i chwycił ją za łokieć, powodując, że również stanęła.

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

- Nie miałem na myśli, że jest ci w nich brzydko, tylko po prostu wcześniej ich nie nosiłaś. - Są częścią mojego nowojorskiego image'u - odpowiedziała lekko, wyszarpując mu rękę, choć w jej słowach dawało się wyczuć nutkę nieszczerości. - Dokąd się wybieramy? - Soho, restauracja francuska. Spodoba ci się. Musimy złapać taksówkę. - Szybkim spojrzeniem ocenił sytuację na ulicy, objął Jessie ramieniem i ruszył na drugą stronę Park Avenue. Zrobiła kilka kroków i zatrzymała się, przestraszywszy się wjeżdżającej na skrzyżowanie taksówki. Cade chwycił ją mocniej i pociągnął za sobą. - Nie wolno się wahać. Nigdy - pouczył. - Nie okazuj im niepewności, nie zatrzymuj się, nie uciekaj, nie pokazuj, że mają władzę. Podstawowe prawa życia w mieście. - To trochę jak jazda na koniu - roześmiała się. - Koń musi wiedzieć, kto dowodzi. - Absolutnie tak. - Cade uniósł rękę i natychmiast obok nich zatrzymała się taryfa. - Widziałem zdjęcia przy twoim biurku. Musisz kochać konie. Przepuścił ją pierwszą na tylne siedzenie, po czym zajął miejsce obok i podał taksówkarzowi adres. Oparł się wygodnie, pozostając na środkowym miejscu, blisko Jessie. Zignorował ogarniające go wyrzuty sumienia i położył swobodnie dłoń na oparciu siedzenia tuż za nią. Miło i zwyczajnie. Nie zaprotestowała. Nadal miała na ustach ten szczery uśmiech. - Uwielbiam konie - przyznała. - Najbardziej tęsknię za Oskarem. - Oskarem? - wybuchnął śmiechem. - Nie zabrzmiało to, jakbyś mówiła o koniu. Zazwyczaj nazywa się je Cyganami albo Karymi. Dźgnęła go lekko łokciem w żebra, wywołując napięcie mięśni. - Typowe dla chłopaka z miasta. Dla twojej wiadomości, mój koń nazywa się Oscar na cześć słynnego projektanta mody. - De la Renta? - A jest inny? Wspominałam ci, że kocham modę. Dlatego przyszłam do „Charismy". A może mi nie wierzysz? - Opuściła nieznacznie okulary i spojrzała na niego znad oprawek. Miała zielone oczy. Były nie tylko zielone, były piękne i głębokie.

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

Zawierały w sobie nieskończoność, lśniło w nich intrygujące szmaragdowe morze. - Dlaczego miałbym ci nie wierzyć? Chyba niczego nie ukrywasz? - Co do Oskara to szczera prawda - odparła, nasuwając okulary na właściwe miejsce. Zaśmiał się. Śmiał się również dwie godziny później. Siedzieli w rogu sali modnej restauracji, wspólnie jedząc sorbet gruszkowy, który Jessie uznała za najbardziej godny grzechu kawałek owocu, jaki kiedykolwiek jadła. Cade prawie zupełnie zapomniał, dlaczego zaprosił ją na obiad. Dziewczyna była pogodna, wnosiła powiew świeżości i była tak apetyczna jak deser, którym zakończyli pyszny obiad. Cade dzielił się z Jessie historiami, których nie opowiadał jeszcze żadnej z kobiet. - Nigdy więcej nie spóźniłem się na balet po tym, jak moja siostra wycięła mi taki numer - powiedział, przesuwając w jej kierunku puchar z deserem. Jessie polizała sorbet, pozwalając, aby zmysłowy smak rozpłynął się powoli w ustach, i aż jęknęła z zadowolenia. - Intrygujące - zauważyła. - Co? - spytał, myśląc o jej wargach, na których były ślady lodów. - Twoje siostry - roześmiała się. Nałożyła na łyżeczkę porcję sorbetu i podsunęła mu do ust. - Chcesz jeszcze? - Nie. Wystarczy mi patrzenie, jak tobie smakuje - odpowiedział, choć miał nieodpartą ochotę skosztować jej ust. - Rzadko kiedy mam okazję jadać francuskie specjały. - Budzisz we mnie wyrzuty sumienia co do naszej polityki w stosunku do stażystów. - Nie przejmuj się. Takie są zasady. Rozumiem to i muszę się im podporządkować. - Ale nie chcesz odbyć stażu u szefowej - powiedział, ciesząc się w duchu, że naprowadził rozmowę na pożądane tory. - Dlaczego nie zdradzisz mi prawdziwego powodu tej decyzji? Jessie wytarła usta serwetką i odłożyła ją obok talerza. Serce Cade'a wypełniło rozczarowanie. Skończyło się flirtowanie i przyjemne wspólne jedzenie deseru. - Zresztą nieważne - mruknął impulsywnie. - Przemyśl to jeszcze.

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

Jutro wrócimy do tematu. - Zgoda. - Rzuciła mu krótki uśmiech. - Wybierasz się wkrótce odwiedzić rodzinę? - Obawiam się, że do końca roku nie będę mógł pozwolić sobie na żaden urlop. - Ze względu na panujące w „Charismie" napięcie? - A ty? - Odbił piłeczkę. - Wybierasz się na ranczo? - Chciałabym pojechać do ojca na święta. Bardzo za nim tęsknię. - I za Oskarem - mrugnął filuternie. - Koniem świata mody. Jessie oparła się łokciami o blat stolika i położyła podbródek na złożonych dłoniach. - Może trudno ci w to uwierzyć, ale tak, tęsknię również za Oskarem, za zapachem koni, odgłosem ich kopyt. - O to raczej trudno w Nowym Jorku. - I za górami, rzekami, dolinami i kwiatami. - Na Park Avenue w pasie pomiędzy jezdniami jest trochę roślin. - Zawsze coś. Kiedy tu przyjechałam wiosną, posadzono tam krzaczki bzu. - Chyba nie zauważyłem. - To były ulubione kwiaty mojej mamy. Miała ich całe pole. Kwitły co roku w kwietniu i w maju, tworząc bezkresne morze fioletu o cudownym zapachu. - Przymknęła oczy, wdychając głęboko powietrze, jak gdyby mogła poczuć opisany zapach. - Kiedy się tu przeprowadziłam, pomyślałam, że te bzy na Park Avenue to znak od matki, potwierdzenie, że słusznie postępuję. - I tak jest - zapewnił. - Kochasz modę i projektowanie. Poza tym, czyż nie każdy chciałby spróbować życia w wielkim mieście? Przez chwilę się nie odzywała. W blasku migoczących świec udało mu się dostrzec na jej twarzy smutek, - Tak czy inaczej - westchnęła - uwielbiam ten zapach. Czasami nawet używam perfum z nutą bzu. - A ja sądziłem, że to kapryfolium - powiedział, przysuwając się do niej bliżej pod pretekstem skonfrontowania jej słów z rzeczywistością. - Zapach kapryfolium jest znacznie słodszy - wyjaśniła, akceptując jego bliskość.

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

- Sama słodycz - wyszeptał, zbliżając do niej twarz. -Kiedy byłaś dziś u mnie w gabinecie, zostawiłaś po sobie w powietrzu jej ślad, wróżąc problemy. - Ja? - zdziwiła się. - Poza odmową przyjęcia stażu u Fi-noli jak dotąd chyba raczej nie sprawiałam kłopotów. - Nie to miałem na myśli - powiedział, pochylając się na tyle blisko, by poczuć na wargach ciepło jej ust. - Doskonale wiesz, o czym mówię. Nie potrafił się powstrzymać. Zdjął jej okulary. W pierwszej chwili zaprotestowała, ale ich spojrzenia się spotkały. - Kto się za nimi kryje? - spytał, drocząc się z nią. Jej źrenice rozszerzyły się. Odważnie utkwiła w nim wzrok. Odpowiedział tym samym, zaglądając w jej kuszące zielone oczy, głębokie i zarazem niebezpieczne jak ocean. - Nie sprawiam problemów i nic nie ukrywam. - Przeciwnie. - Tak? - W jej głosie dało się wyczuć nutkę niepokoju. Wytrzymała jego spojrzenie, a on jej. - Ukrywasz te piękne oczy. Teraz już nic nie mogło go powstrzymać przed pocałowaniem jej. Miała wargi chłodne od sorbetu i tak miękkie, jak to sobie wyobrażał. Zalała go fala gorąca. Ich usta połączyły się. Coś zaiskrzyło, pozostawiając nadzieję obiecującej przyszłości. - Na pewno tego chciałeś? Nigdy w życiu nie był niczego tak pewny. - Czy twoje pytanie oznacza, że zrobiłem coś złego? - Nie, raczej mnie zaskoczyłeś - odparła, wkładając z powrotem okulary. Cade poczuł się, jakby coś stracił. Ogarnęło go rozczarowanie. - Musisz je nosić? - spytał, mając ochotę znów je zdjąć i patrzeć jej w oczy, aż sorbet się rozpuści, a ona stanie się jego na resztę nocy. - Zdejmuję je tylko do całowania. - W takim razie będziesz musiała jeszcze raz wypróbować szkła kontaktowe - wyszeptał, zbliżając usta do jej ucha. - A czemuż to? - Spojrzała na niego pytająco. Cade wahał się tylko przez chwilę, zanim wyzbył się ostrożności, z którą przyszedł na ten obiad.

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

- Ponieważ mam ochotę znów się z tobą całować.

Anula & polgara

ROZDZIAŁ TRZECI

sc

an

da

lo

us

- Potrzebny mi twój biust. Jessie skamieniała. Podniosła wzrok znad raportów, które właśnie czytała, albo raczej którym się przyglądała, bo treść nie docierała do jej mózgu. Nad nią, przewieszona przez ściankę boksu, stała Scarlet Elliott. Jej bladozielone oczy tryskały humorem. - Masz przecież swój i to całkiem niezły - odburknęła. - Jeśli potrzebujesz potwierdzenia, zapytaj Johna Harlana. Scarlet uśmiechnęła się szeroko na wspomnienie narzeczonego. - Byłby raczej mało obiektywny. Doszłam do wniosku, że masz idealny dekolt. - Idealny do czego? - spytała podejrzliwie Jessie. - Muszę od nowa. przygotować materiały do rubryki „Namaluj mnie w charyzmatycznych barwach". Temat styczniowy to „Jak dużo możesz odkryć?". Uważam, że powinnaś śmiało pokazywać więcej. Scarlet rozchyliła dekolt bawełnianej bluzeczki Jessie, odsłaniając fragment prostego białego biustonosza. - Wybierzemy dla ciebie coś odpowiedniego z magazynu. - Mowy nie ma! - Jessie chwyciła się z całej siły za oparcia fotela. Nie jestem modelką. - Ale mogłabyś być, gdybyś zdjęła okulary i rozpuściła włosy. Poza tym, jak wiesz, w reportażach nigdy nie pokazujemy twarzy. W weekend wysłałam dwóch fotografów, żeby zrobili na ulicach Nowego Jorku zdjęcia anonimowych kobiet noszących ciekawe dekolty. Zobacz, co przynieśli. Scarlet rzuciła na biurko wydruki zdjęć przedstawiających szeroki wybór głęboko wciętych bluzek i sweterków. Nudne kolory i nieciekawe ujęcia.

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

- Nie nadają się - przyznała Jessie. „Namaluj mnie w charyzmatycznych barwach" był jednym z najpopularniejszych fotoreportaży, ukazującym się co miesiąc. Zawierał zrobione z ukrycia zdjęcia anonimowych kobiet w strojach o ciekawych, wyróżniających się kolorach, które pasowały do charakteru właścicielek. Materiałom nadawano prowokujące tytuły, takie jak „Flirtujące spódniczki" czy „Uwaga na tyły". Fotografowie wybierali ujęcia, na których twarze kobiet były zacienione lub zakryte, chroniąc czasopismo przed ewentualnymi pozwami za naruszenie prywatności mimowolnych modelek. Scarlet zastukała pomalowanym paznokciem w płachtę zdjęć. - Masz dobre oko. Wiedziałam, że rozpoznasz szmelc. Mam pomysł na strój, potrzebuję tylko ciała, czyli ciebie. Chodźmy. - Dlaczego nie weźmiesz kogoś innego? Mam mnóstwo pracy. Scarlet wyciągnęła spod zdjęć raporty. - Czytasz je, choć są z zeszłego poniedziałku? Została przyłapana. Zbiór raportów był pierwszą rzeczą, jaka wpadła jej dziś rano w ręce. Udając, że je przegląda, odtwarzała w wyobraźni sceny, jak Cade trzymał ją za rękę, jak ją całował, przypominała sobie jego zapach i głos... - Halo! - Scarlet pochyliła się nad Jessie i pomachała jej ręką przed oczyma. - Jesteś tu? - Jestem dziś trochę niewyspana. - Świetnie. Mam kolor, który cię rozbudzi - zawołała Scarlet, wyciągając stażystkę zza biurka. - Zostaniesz bohaterką „Namaluj mnie w charyzmatycznych barwach". Ciężko wzdychając, Jessie opuściła swój boks i ruszyła za Scarlet do garderoby, w której znajdowały się setki kreacji znanych projektantów oraz niewyobrażalna kolekcja dodatków. Magazyn znajdował się niebezpiecznie blisko gabinetu Cade'a, który jeszcze nie dotarł do pracy. Nigdy się nie spóźniał, więc Jessie doszła do wniosku, że zapewne miał rano spotkanie w mieście. Całe szczęście, ponieważ na jego widok zmiękłyby jej kolana. - Znalazłaś ofiarę - zauważyła sucho Lainie, wręczając Scarlet wianuszek kluczy. - Dlaczego ona nie może pozować? - obruszyła się Jessie,

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

wskazując współlokatorkę. - Najwyraźniej przy rozmiarze A nie sugeruje się odsłaniania dekoltu - odparła przyjaciółka, chwytając się dłońmi za biust. - Ja mam tylko B. - Jessie spojrzała na swoje piersi. - Duże B - poprawiła Scarlet, otwierając drzwi i zapalając w garderobie światło. - Mam stanik, który błyskawicznie powiększy ci biust do rozmiaru C. Lainie, rozpleć jej warkocz. Jessie odruchowo zasłoniła głowę. Nie chciała, żeby ktoś zwrócił uwagę na jej włosy o kolorze i fakturze tak charakterystycznej dla wielu Elliottów. - Nie mogą zostać tak, jak są? - Mowy nie ma! - krzyknęła Scarlet z magazynu. - Okulary też musisz zdjąć. To rozkaz. Dwadzieścia minut później Jessie stała na Park Avenue ubrana w krzykliwy żółty sweterek z gigantycznym czarnym suwakiem i czarne skórzane spodnie. Wiatr rozwiewał jej włosy. Scarlet, nie zważając na jej protesty, rozpięła głęboko zamek sweterka. - Jeśli posuniesz się dalej, dojdziesz do spodni - zauważyła Jessie, odgarniając z twarzy włosy. - To temat na przyszły miesiąc: „Biodra, które cię zniewolą" odparła Scarlet. - Możesz na mnie liczyć - burknęła Jessie, podciągając suwak nieco do góry, żeby zasłonić znajdujące się z przodu zapięcie czarnego koronkowego biustonosza. - To nie jest mój biust. To optyczna iluzja. Scarlet zachichotała i zsunęła zamek niżej: - To prawdziwy biust, tyle że bardziej wyeksponowany. - Odsunęła się o kilka kroków do tyłu, by skontrolować swoje dzieło. - Nick, jesteśmy gotowe! - Dała znak fotografowi. Kilku przechodniów obrzuciło ich spojrzeniami, większość jednak zupełnie ignorowała. Scarlet popchnęła lekko Jessie. - Idź w kierunku fotografa - nakazała. - Myśl o czymś seksownym. To było pierwsze polecenie, którego wykonanie przyszło jej z łatwością. Seksowny... Cade McMann. - Podbródek do góry, ramiona prosto. Wyobraź sobie coś prowokującego.

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

Prowokujący... Cade McMann. - Idź nadal w kierunku Nicka - mówiła Scarlet, wachlując od tyłu włosy Jessie i wycofując się z kadru. - Wypnij piersi, rozglądaj się po ulicy i myśl o czymś, czego bardzo pragniesz. Oczywiście... Cade McMann. Spoglądając w kierunku zatłoczonej jezdni, wyobraziła sobie jego uśmiech. Błyszczące oczy, cudowne usta. W tym momencie zamurowało ją i potknęła się o wyrwę w chodniku. Obiekt jej fantazji stał oparty o słup, z założonymi rękoma, i przyglądał jej się z szerokim uśmiechem na ustach. - Interesujący dekolt - zauważył, podchodząc do Jessie i lustrując ją uważnie spojrzeniem od stóp do głów, żeby w końcu zatrzymać wzrok na kuszącym przedziałku. Zalała go fala gorąca mogąca roztopić górę lodową. - Macie sesję zdjęciową? - spytał, nie odrywając oczu od stażystki. - Po opublikowaniu tego materiału podwoi się sprzedaż suwaków, a kolor żółty zajmie w świecie mody miejsce czerni. Przez dłuższą chwilę Jessie nie mogła złapać oddechu. Podniosła wzrok na Cade'a. Serce łomotało jej w piersi jak tysiąc rumaków pędzących przez prerię Kolorado. Jego spojrzenie wilka pożerało ją. Wszystko wokół nagle znikło. Cade pochylił się i wyszeptał jej do ucha: - Wyglądasz jak pszczoła, która w każdej chwili może niebezpiecznie użądlić niczego się niespodziewającą ofiarę. Jessie przeszedł dreszcz. Uśmiechnęła się, posyłając mu prowokujące spojrzenie. Gdzieś w oddali usłyszała klikanie aparatu Nicka. - Wyjdź z kadru - warknęła Scarlet, odciągając Cade'a. - Mamy tu sesję. - Nie denerwuj się - odkrzyknął fotograf. - Mam sporo ujęć. Będziesz zachwycona. - Cieszę się, że mogłem pomóc. - McMann puścił oko. - Pozwólmy jej zatrzymać ten sweterek - dodał, odchodząc w kierunku budynku EPH. Jessie odprowadziła go wzrokiem, aż jego zgrabna postać znikła za drzwiami. . - Doskonałe! - zawołała Scarlet, przeglądając zdjęcia na cyfrowym aparacie. - Chodź, sama zobacz. Fotograf uchwycił Cade'a w pozycji, jakby całował włosy Jessie. Jego

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

spojrzenie utkwione było w jej dekolcie. - Popatrz tylko na swoją twarz! - Scarlet dała Jessie kuksańca w bok. Na zdjęciu, w odpowiedzi na lubieżne spojrzenie Mc-Manna, Jessie flirtowała z nim wzrokiem. - Tylko zasłońcie moją twarz - przypomniała. - Modelki w „Namaluj mnie w charyzmatycznych barwach" są anonimowe. - Żartujesz? - Scarlet ekspresyjnie zamachała rękoma. -Robimy to tylko dlatego, żeby się uchronić przed ewentualnymi sprawami sądowymi. Ty możesz podpisać zgodę. Zdjęcie jest seksowne. Minęłaś się z powołaniem. Powinnaś zostać aktorką. Wyglądasz, jakbyś była zauroczona Cade'em. - Na studiach brałam lekcje aktorstwa - wyjaśniła szybko. O mało nie wpadła. Nie grała. Była zadurzona. Cade wbił ręce w kieszenie i wyjrzał przez okno. Wpatrując się w morze czerwonych i pomarańczowych kwiatów bujnie porastających środkowy pas pomiędzy jezdniami, przed oczami miał obraz Jessie w żółtym sweterku kontrastującym ze wspaniałymi kasztanowymi włosami i jej zielone, błyszczące oczy. Zadzwonił telefon i dźwięczny głos Chloe Davenport wyrwał go z zadumy. - Fin czeka na ciebie w pokoju konferencyjnym. Spojrzał na zegarek i zdał sobie sprawę, że jest już dziesięć minut spóźniony na spotkanie. Co się z nim działo? Gapił się przez okno, rozmyślając o kwiatach, kiedy jego przyszłość wisiała na włosku, uzależniona od wyniku finansowego „Charismy". - Już idę - odpowiedział asystentce szefowej. - W dzisiejszej agendzie są dwa tematy - dodała. - Wynik finansowy z zeszłego miesiąca i rozdzielenie zadań na wrzesień. - W porządku. - Wyjął z szafki segregator z materiałami, które przeglądał poprzedniego dnia, zanim do jego gabinetu weszła Jessie, wnosząc zapach kwiatów. Nadal nie wiedział, dlaczego odmówiła przyjęcia stażu u Finoli. Wypróbował na niej sztuczkę z uwodzeniem, która w rezultacie okazała się bronią obosieczną i prawie sam dał się uwieść. To było do niego niepodobne. Podniósł słuchawkę telefonu i

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

wykręcił numer. - Biuro pani Finoli Elliott - odezwał się głos Chloe. - Powiedz, że będę za pięć minut. Muszę coś pilnie załatwić. Pospiesznie wykonał kilka telefonów. Dopiero kiedy uzyskał od mężczyzny po drugiej stronie słuchawki ostateczne zapewnienie, że wszystko zostanie załatwione zgodnie z jego życzeniem, zebrał dokumenty i ruszył do pokoju konferencyjnego połączonego z gabinetem Finoli. Wybrał wejście z głównego korytarza, co pozwoliło mu rzucić okiem na boksy redaktorów i stwierdzić, że krzesło Jessie stało puste. Pewnie była jeszcze na sesji lub przebierała się w garderobie tuż za rogiem, rozpinając wielki czarny suwak sweterka, pod którym miała ten koronkowy... - Ziemia do McManna! Na dźwięk zniecierpliwionego głosu szefowej odwrócił się. - Przepraszam - rzucił, uśmiechając się lekko. - Sprawdzałem, jak redaktorom idzie praca. Dziś piątek i wiele osób się dekoncentruje. Siedząca przy mahoniowym stole Finola odgarnęła z twarzy błyszczący kosmyk kasztanowych włosów i uśmiechnęła się do niego. Jej zielone oczy rozbłysły jak szmaragdy od Tiffany'ego. - Sam wyglądasz dziś na rozkojarzonego. - Przejdźmy do rzeczy. - Wysunął krzesło i rzucił na stół dokumenty, zerkając na ścianę, na której wisiały pierwsze zaakceptowane strony styczniowego wydania czasopisma. - Następny numer zapowiada się ciekawie. Niestety miesięczne wyniki nie wyglądają tak dobrze. Finola zmarszczyła brwi i przebiegła wzrokiem otwarty arkusz kalkulacyjny. - Sprawa nie jest beznadziejna, jednak byłoby wskazane, żebyś umówił się z Liamem na rozmowę. - Już to zrobiłem. - Cade nie musiał się zapisywać na spotkanie z dyrektorem finansowym EPH. Przyjaźnili się ód wielu lat. Byli wręcz jak bracia. - Wygramy, prawda? - Finola spojrzała na McManna znad raportu finansowego. - Jasne - odparł pewnym głosem. - Zasłużyłaś na to i uda nam się.

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

Po pierwszym półroczu prowadzimy, więc jeśli nie popełnimy błędu do końca roku, zwycięstwo będzie nasze. - Musimy dołożyć wszelkich starań. Nie możemy pozwolić sobie na żadne pomyłki ani zaniedbania. Nie wolno się rozpraszać. Ta uwaga dotyczyła również flirtowania ze stażystkami, nawet jeśli pretekstem było uzyskanie ważnych informacji. Dla redaktor naczelnej, zdeklarowanej pracoholiczki, dążącej uparcie do sukcesu, zdobycie najwyższego stanowiska w EPH byłoby spełnieniem marzeń. Pragnęła tego nade wszystko. Cade równie mocno pożądał zwycięstwa. Wiązało się ono z awansem dla niego. Jednocześnie bardzo szanował i podziwiał Finolę. Był przekonany, że w jej rękach EPH się rozwinie, osiągając jeszcze większy sukces. Poza tym uwielbiał wyzwania, nie popełniał błędów i kochał wygrywać. Finola powróciła do przeglądania danych, co Cade wykorzystał, żeby się jej uważniej przyjrzeć. Miała w sobie ukryty smutek. Pracowała z zapałem i zacięciem, skoncentrowana, jak gdyby pomagało jej to od czegoś uciec. Łączyły ją napięte stosunki z rodzicami, szczególnie z ojcem. Z całego rodzeństwa była blisko tylko z bratem bliźniakiem, Shane'em, redaktorem naczelnym „The Buzz". - Będziesz dobrym naczelnym, kiedy odejdę na stanowisko prezesa EPH - odezwała się, a jej oczy na moment złagodniały. - Nie mogę sobie wyobrazić bardziej kompetentnego kandydata na to stanowisko. - Dziękuję - odparł, odczytując zachętę w jej wypowiedzi. Jesteśmy świetnym zespołem, poradzimy sobie. - Na pewno - potwierdziła stanowczo, po czym zajęli się szczegółową analizą sprawozdania finansowego, co zajęło im ponad godzinę. Finola nieustannie zadawała pytania, rzadko kiedy zadowalała się odpowiedzią, szukając zawsze lepszych rozwiązań. Kiedy skończyli, wydawała się zadowolona. Zaatakowali liczby najlepiej, jak potrafili. Zostały nam tylko trzy miesiące. Przez ten czas wiele się może wydarzyć. - Wiem - przyznał. - Przygotowana na rozmowę o podziale zadań dla pracowników?

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

Skinęła głową. Przejrzeli tematy i przydzielonych do nich redaktorów. W końcu Finola przeszła do ostatniego punktu na liście. - Jest wrzesień. Czy nie powinnam dostać pod opiekę nowego stażysty-cienia? Pierwsza zasada - żadnych błędów, upomniał się w myślach Cade. - Może w obecnych okolicznościach nie byłoby to wskazane. Masz wiele trudnych, delikatnych spotkań. - W takim razie wezmę praktykanta na pół etatu - zaproponowała. — Poufne spotkania zaplanuję na popołudnia. Popieram program szkolenia stażystów. Nie płacimy im, dlatego w zamian powinniśmy im umożliwić zdobycie doświadczenia i naukę zawodu. - Bez wątpienia. Spojrzała na listę praktykantów. - Wybrałeś już kogoś? - Mam dwie kandydatki, ale jeszcze prowadzę rozmowy. - Dobre określenie, pomyślał. - Kto jest na pierwszym miejscu twojej listy? Dlaczego miałby kłamać? Wybrał ją. - Z wielu powodów. - Jessie Clayton. - Rozmawialiśmy już na jej temat. Od kiedy tu przyszła, robi wszystko, żeby się ze mną nie spotkać. Dowiedziałeś się dlaczego? - Jeszcze nie. Scarlet zleciła jej poważny projekt do numeru marcowego, więc mam wątpliwości, czy sobie poradzi czasowo. - Coś mu w środku mówiło, że powinien ją chronić, dlatego postanowił zataić przed szefową odmowę Jessie. - Jest dobra w tym, co robi. Scarlet zachwyca się jej pomysłami i projektami graficznymi - zauważyła Finola, spoglądając na Cade'a ciężkim wzrokiem. - W zeszłym miesiącu zadeklarowałeś, że zbadasz jej przeszłość. - I zrobiłem to. Wszystko, co powiedziała, zgadza się. Nie wiem, dlaczego cię unika, ale w pracy jest naprawdę świetna. - W tym roku żaden inny stażysta się nie wyróżniał. Ona jest lubiana i bystra. I pachnie jak ogród wiosną, dodał w myślach. Odchrząknął i wyjął z rąk Finoli listę.

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

- Do końca tygodnia wybiorę właściwą osobę. Zaczęli się pakować. Kiedy wyszli na korytarz, z redaktorskich boksów doszły ich liczne okrzyki zachwytu. Od strony głównego holu recepcjonistka niosła ogromny bukiet bzów. Cade z trudem powstrzymał uśmiech. W kwiaciarni nie chciano przyjąć od niego nietypowego zamówienia, ale w Nowym Jorku za odpowiednią sumę pieniędzy można zdobyć wszystko. Przeszedł dalej w kierunku holu, w samą porę, żeby ujrzeć wyraz twarzy Jessie, kiedy postawiono bukiet na jej biurku. - No, no - mruknęła Finola zza jego pleców, obserwując całą scenę. - Wygląda na to, że nasza stażystka ma wielbiciela. - Trudno się dziwić - zauważył, z rozmysłem przybierając swobodny ton głosu i obserwując, jak dziewczyna otwiera bilecik. - To atrakcyjna młoda kobieta. Finola spojrzała surowo na Jessie, której śmiech został prawie całkowicie zagłuszony przez żarty i komentarze kolegów. - Ciężko ocenić. Nigdy nie zdejmuje tych beznadziejnych okularów. Fin podeszła do Chloe, by odebrać wiadomości, a Jessie przeczytała po raz wtóry bilecik i uśmiechnęła się pod nosem. Spojrzała w kierunku holu i dostrzegła Cade'a. Prawie niezauważalnie skinęła w jego kierunku, on jednak dostrzegł jej gest. - Jakie masz plany na weekend? - spytała McManna Finola, przeglądając korespondencję. - Idę dziś wieczorem na randkę. - Z kimś szczególnym? - spytała ciekawie. - Tak - odpowiedział, uśmiechając się.

Anula & polgara

ROZDZIAŁ CZWARTY

sc

an

da

lo

us

Jessie przebiegła przez ulicę wraz z kilkoma odważnymi nowojorczykami. Nadjeżdżająca taksówka zwolniła na jej widok i przepuściła ją. Pewnie przyczynił się do tego jej żółty sweterek. A może pewność siebie? Po raz kolejny uśmiechnęła się do siebie na wspomnienie najbardziej niezwykłego bukietu bzów i liściku, po którego przeczytaniu zaparło jej dech w piersiach. Spotkajmy się dziś wieczorem o szóstej przy Columbus Circle podziwiać otwarte przestrzenie i jeździć konno... po nowojorska. Lainie zabrała bukiet do domu. Była prawdziwą przyjaciółką i nawet nie żartowała na temat tego, kto mógł go przysłać. Jessie nie wyjawiła prawdy ani Scarlet, ani żadnemu ze współpracowników. Cudem wytrzymała do popołudnia, przebrała się w żółty sweterek, dziękując sobie w duchu, że włożyła do pracy ładne czarne spodnie. Wystrojona na randkę, której nie planowała, skierowała się na Columbus Circle, wpadając w panujący na ulicach piątkowy zgiełk. Zwolniła kroku i rozejrzała się wśród tłumu w poszukiwaniu wysokiego przystojniaka o złotych włosach i hipnotyzujących szarych oczach. Mijało ją wielu atrakcyjnych mężczyzn, jednak na widok żadnego nie uginały się pod nią kolana. Z tyłu za sobą usłyszała stukot końskich kopyt. Nie przyzwyczaiła się jeszcze do widoku bryczek ciągniętych przez eleganckie, wystrojone kucyki. Zatrzymała się, żeby z bliska obejrzeć gniadą klacz zaprzężoną do jasnoczerwonej bryczki. Młody mężczyzna w smokingu trzymający lejce uśmiechnął się do niej szeroko. Kiedy zza niego z tylnego siedzenia wychylił się Cade, Jessie oniemiała z wrażenia. - Oto ona - McMann poinformował woźnicę, który natychmiast

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

zatrzymał bryczkę. - Niczego lepszego, co przypominałoby Oskara, nie udało mi się znaleźć w Nowym Jorku - oświadczył, wskazując teatralnym gestem na kucyka. - Jesteś niezwykły. - Roześmiała się, pokręciła głową i podała mu rękę. Pomagając jej wsiąść do bryczki, wydał półgłosem polecenie woźnicy, po czym usiadł przy niej. - Nie chciałem, żebyś tęskniła za domem i otwartymi przestrzeniami. Jeszcze byś mi stąd uciekła do Kolorado. Westchnęła głęboko. Znajomy zapach konia wymieszał się z nieznanym jeszcze zapachem Cade'a, otulając ją, podobnie jak promienie zachodzącego słońca. - Twój przebiegły plan skutkuje - wyznała, wzdychając z zadowoleniem. - Dziękuję za niespodziankę. - Nie ma za co. - Jego spojrzenie spoczęło na suwaku, który był zdecydowanie wyżej podciągnięty niż rano. - Za moją radą zatrzymałaś sweter. - Scarlet powiedziała, żebym go wzięła w nagrodę za sesję zdjęciową. Cade otoczył ją ramieniem i pochylił ku niej twarz. - Dziś rano wyglądałaś przepięknie i nadal tak jest. - Dziękuję. - Zalała ją przyjemna fala ciepła. - Wydaje mi się, że poprawił ci się wzrok. - Słucham? - Odsunęła się i zamrugała powiekami. - Byłem w odległości czterdziestu metrów, kiedy zauważyłaś mnie na ulicy - oświadczył, powoli zdejmując jej okulary. - Nie potrzebujesz ich, panno Clayton. - Są elementem mojego stylu - wyjaśniła łagodnie, odbierając mu je i składając. Następnie z chytrym uśmieszkiem wsunęła je do kieszeni jego marynarki. - Przy tobie mogę ich nie nosić. - Cieszę się. - Odpowiedział jej uwodzicielskim uśmiechem. Napijesz się szampana? - Pochylił się do wiklinowego kosza i podniósł wieko. W środku w wiaderku z lodem znajdowała się butelka szampana, dwa kryształowe kieliszki oraz kilka zamkniętych pojemników. - Czy to jakaś specjalna okazja? - spytała, biorąc od niego kieliszek.

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

- Piątkowy wieczór. Konie i otwarte przestrzenie. - Nalał szampana, który zaczął się burzyć jak pulsująca w jej żyłach z podniecenia krew. Twoja kolej na toast. - Za to, że jesteś inny. - Inny? - Taki odprężony. Jakby Cade szef został w biurze, a teraz tu przy mnie siedzi zwyczajny mężczyzna. - Zwyczajni mężczyźni nie jeżdżą raczej po Central Parku bryczkami. To za co pijemy? Za konie i otwarte przestrzenie? - I za zwyczajnych mężczyzn. Stuknęli się kieliszkami, które zadzwoniły dźwięcznie. W tle słychać było głosy dzieciaków grających na trawniku we frisbee oraz monotonny gwar miasta przerywany od czasu do czasu wyciem klaksonów. Dorożka zakołysała się i bąbelki szampana połaskotały przyjemnie war-gi i nos Jessie. Nagle wszystko wydało jej się takie magiczne i nieprawdopodobne. - Kiedy udało ci się to zorganizować? - spytała, przyglądając się zielonym pagórkom i otaczającym je jesiennym drzewom. - Dziś przed południem. - Po tym, jak zamówiłeś bukiet bzów? - Nie mogłem się oprzeć - uśmiechnął się. - Nie mam aż tak nieodpartego uroku, nawet w sweterku pszczoły. - Może sam ocenię, czemu potrafię się oprzeć, a czemu nie. Rozbudziłaś we mnie apetyt na konie i otwarte przestrzenie. - W takim razie na pewno nie chcesz wiedzieć, jak bardzo tęsknię za bydłem - zażartowała. - Nie igraj ze mną. - Roześmiał się i otoczył ją ramieniem, przyciągając bliżej do siebie. Kolorado było tysiące mil stąd, ale po raz pierwszy od pięciu miesięcy nie przeszkadzało jej to. - Słońce zeszło niżej nad horyzont, rozświetlając czerwonopomarańczowym kolorem wierzchołki drzew. Dorożkarz zatrzymał się na skraju porośniętego bujną roślinnością parku, oznajmiając, że przybyli na Sheep Meadow. Przed nimi rozciągała się rozległa zielona łąka, na której odpoczywały pary zakochanych,

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

piknikowały rodziny, grano w piłkę lub po prostu korzystano z uroków pięknego jesiennego popołudnia. Po kilku minutach znaleźli wygodne miejsce, gdzie rozłożyli koc i koszyk - Wróci po nas później - poinformował Cade, wskazując na woźnicę. - Jesteś głodna? - Jak wilk. Co jest w koszu? - Nie mam pojęcia. Zamówiłem zestaw de lux w restauracji niedaleko biura. Nie zaglądałem do środka. Nakryli do pikniku. Okazało się, że dostali koktajl krewetkowy, chrupiącego kurczaka, świeży chleb i truskawki w czekoladzie. Jedząc, rozmawiali o Nowym Jorku, o tym, jak trudno było Jessie, a jak łatwo Cade'owi przyzwyczaić się do tutejszego stylu życia. - Kiedy kupiłem własny apartament, wiedziałem, że tu zostanę wyznał, siadając przy Jessie i otwierając pojem-niczek z krewetkami. - Gdzie dokładnie mieszkasz? - Przy Columbus Circle - odpowiedział. - W jednym z tych nowych wieżowców? Przytaknął ruchem głowy, oferując jej soczystą krewetkę. - Nie jest zbyt duży, ale znajduje się na dwudziestym dziewiątym piętrze. Oszałamiający widok z okien, super lokalizacja. - Tak wysoko? Czy czujesz się, jakbyś mieszkał w chmurach? - Nie. Mam podłogę i ściany - zaśmiał się, przełykając krewetkę. Chcesz obejrzeć? - Zapraszasz mnie do siebie? - Tylko jeśli chcesz. - Zajrzał jej w oczy, przybierając poważną minę. Przez moment milczała. Zahipnotyzowana jego spojrzeniem nie mogła oderwać od niego wzroku. - Czy to jest randka? - wypaliła po chwili. Musnął palcem jej wargi, wycierając z kącika ust sos czekoladowy. - Taak - Dlaczego? - Dlatego - zaśmiał się krótko - że cię lubię. - Ale dlaczego?

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

- Chcesz lusterko? Chyba łatwo się domyślić. - Nie umawiasz się z kobietami, z którymi pracujesz. Obserwowałam cię przez pięć miesięcy. - Tak? Ciekawe. Ja również cię obserwowałem, odkąd do nas przyszłaś. - Nie rozumiem - zaczęła powoli, układając w głowie myśli dlaczego taki profesjonalista jak ty nagle zdecydował się złamać zasady i spotyka się ze stażystką. - W EPH nie ma przepisów zabraniających chodzenia na randki z koleżankami z pracy. - A te niepisane? - Decyzja pozostaje w gestii kierownika. W tym przypadku ja nim jestem. Ojciec zawsze jej powtarzał, że darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda, jednak coś tu nie pasowało. Postanowiła zbadać sprawę głębiej. - I tak nagle cię zafascynowałam i pod wpływem impulsu zaprosiłeś na randkę? - Jessie - mruknął z wyczuwalną irytacją - zadajesz zbyt wiele pytań. Jesteś jak Finola. - Tak? - Zawsze drąży temat dotąd, aż uzyska wszystkie istotne informacje - odpowiedział, maczając krewetkę w pikantnym czerwonym sosie. Pytała dziś o ciebie. - Naprawdę? - zaniepokoiła się, tracąc pewność siebie. - Dlaczego zainteresowała się stażystką, kiedy ma na głowie tyle ważnych spraw? - Interesuje się pracownikami. Uważa, że są po części kluczem do jej sukcesu. Lubi znać wszystkich zatrudnionych w „Charismie". Zawodowo i prywatnie. - Co chciała wiedzieć? - Czy przyjdziesz do niej na praktykę. - I co jej odpowiedziałeś? - Jessie zaczęła nerwowo otwierać butelkę z wodą. - Że jeszcze nie wybrałem odpowiedniego kandydata. - Nie przekazałeś jej, że nie przyjęłam stażu? - Zastygła z ręką zawieszoną nad butelką.

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

- Nie - odparł, odkręcając zakrętkę, z którą się mocowała, i oddajac jej butelkę. - Powiedziałem, że podejmę decyzję do końca tygodnia. Jessie pociągnęła duży łyk wody, zwilżając zaschnięte gardło. - Uważa, że celowo jej unikasz. W tym momencie zakrztusiła się, rozbryzgując wodę. - W porządku? - Cade poklepał ją po plecach. - Tak - wycharczała, z trudem łapiąc powietrze. - Poleciało mi w niewłaściwy otwór. - Czy tak jest? - spytał, obejmując ją. - Jak? - Czy celowo jej unikasz? Przez głowę przewinęło jej się tysiące odpowiedzi. Nie mogła wyjawić mu prawdy. Nie chciała też kłamać. Jedynym rozsądnym wyjściem było ominięcie tematu. Odwróciła się do niego i pogłaskała go po twarzy. Z radością dostrzegła, jak jego źrenice ciemnieją pod wpływem jej dotyku. - Możesz mi wyświadczyć przysługę? Spojrzał na nią tak, jakby dla niej był w stanie zdobyć nawet gwiazdkę z nieba. - Skoro oficjalnie ustaliliśmy, że to randka, chciałabym podczas niej nie rozmawiać o pracy - poprosiła, głaszcząc go opuszkami palców po policzkach. - Cokolwiek zechcesz - odparł, całując jej dłonie. - Zostawmy sprawy służbowe w biurze. - Załatwione - zgodził się bez słowa protestu. - Dziękuję - wyszeptała. - Również za to. - Wskazała na kosz z jedzeniem. - Za wszystko: za bzy, konia i otwarte przestrzenie, i za odegnanie tęsknoty za domem. - Cała przyjemność po mojej stronie - odrzekł, wędru-jąc spojrzeniem na jej usta i składając na nich pocałunek. - Smakujesz truskawkami - zaśmiał się Cade, przerywając długi pocałunek, którym obdarzył ją, gdy już wracali bryczką. - A ty czekoladą. - Jessie przymknęła oczy i wpiła się w jego usta z jękiem rozkoszy. - Lubisz desery - zauważył, przyciągając ją bliżej do siebie. Prawie

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

nie spostrzegł, że zbliżali się już do Columbus Circle. Przejażdżka dobiegała końca, ale Cade miał nadzieję na kontynuację miłego wieczoru. Pragnął jej coraz bardziej. Ciężko oddychał, paliły go dłonie stęsknione jej ciała. W końcu dał znak dorożkarzowi, żeby się zatrzymał. Jessie wychyliła się, żeby sprawdzić, gdzie się znajdują. - Wrócę stąd do domu metrem - oświadczyła. Cade zapłacił woźnicy plikiem dwudziestodolarówek, po czym rzucił jej surowe spojrzenie. - O tej porze? Mowy nie ma! - No dobrze, wezmę taksówkę. - Uśmiechnęła się, gdy pomagał jej wysiąść z bryczki. Kiedy stukot końskich kopyt się oddalił, wziął ją w ramiona i przytulił. - Zostań - wyszeptał. Odsunęła się i spojrzała na niego uważnie. W jej oczach dostrzegł takie samo pożądanie, które jego spalało. - Pracujemy razem, jesteś moim szefem. - Hej. Mieliśmy nie rozmawiać o pracy. - Położył jej palec na ustach. - Tak, ale teraz... - Co teraz? - Powinniśmy sobie powiedzieć dobranoc. Oczywiście miała rację. Miało to sens i było rozsądne. Schylił się i pocałował ją namiętnie w usta, sprawdzając, czy uda mu się pokonać zdrowy rozsądek. Wspaniale. Ona była wspaniała. - Chcesz zostać tak samo mocno, jak i ja tego chcę. W odpowiedzi jęknęła cicho i objęła go mocniej za szyję. - Czy to oznacza „tak"? Przymknęła oczy i skinęła głową na znak zgody. Cade nie dał jej czasu na zmianę decyzji. Ani sobie. Tej nocy nie chciał się kontrolować. Otaczając ją ramieniem, poprowadził do wejścia do budynku, w którym mieszkał. W milczeniu przeszli przez duży, nowoczesny hol o błyszczącej marmurowej posadzce, minęli butiki pełne turystów i kupujących, aż dotarli do rzędu

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

wind w ścianie wyłożonej boazerią. Gdy tylko zaniknęły się za nimi drzwi windy, Cade nie tracąc ani chwili, chwycił ją w ramiona. - Jesteś pewna, że chcesz zostać? - spytał chrapliwym głosem, pochylając się, żeby ją pocałować. - Tak. Po tym tak prostym zapewnieniu wpił się w jej usta, nie przerywając pocałunku w holu, gdy wysiedli, ani przed drzwiami apartamentu, ani w progu. Oparł ją o ścianę i pogłębił pocałunek. Przyjęła go zachłannie, błądząc dłońmi pod jego marynarką. Zsunęła ją, głodna jego ciała tak jak on jej. Rozplótł jej warkocz. Gęste miękkie pukle rozsypały się na ramiona, kiedy zanurzył w nich dłonie. Jęknął z rozkoszy. - Masz cudowne włosy - wyszeptał. - Cała jesteś niezwykła. Jego ręce odnalazły jej piersi. Przez sweter wyczuł sterczące sutki. Oddychała szybko i nierówno. - Rozepnijmy go wreszcie - zaproponował, mocując się z suwakiem sweterka. Projektanci wymyślają takie zameczki tylko po to, żeby pognębić mężczyzn, pomyślał. - Marzyłem o tym od rana. Suwak powoli zaczął ustępować. Jessie przywarła do Cade'a, podając mu swoje piersi i wzmagając jego podniecenie. Spod sweterka wyjrzał czarny seksowny staniczek - Grzecznościowo wypożyczony z garderoby - zachichotała. - Przypomnij, żebym podziękował Scarlet - zażartował, czując, że zasycha mu w ustach. - Nie ośmielisz się!-wysapała. Zaśmiał się, rozpinając do końca suwak i zsuwając z niej sweterek. Pochylił się, wodząc językiem po wylewających się z czarnych koronek krągłościach piersi. - Proszę, pragnę cię - wyszeptała namiętnie, płonąc z pożądania. Cade nie potrzebował większej zachęty. Wziął ją na ręce i całując w usta zaniósł do sypialni. Gdy położył ją na łóżku, przyciągnęła go do siebie. W szale namiętnych pocałunków i pieszczot głodnych bliskości dłoni, zdjął z niej spodnie, zostawiając półnagą w najseksowniejszym, jaki kiedykolwiek widział, staniczku i czarnych koronkowych majteczkach.

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

- Nie mogę uwierzyć - wychrypiał. - Jesteś jeszcze piękniejsza, niż sobie wyobrażałem. Uśmiechając się z powątpiewaniem, zaczęła powoli rozpinać jego koszulę. - Nie uwierzę, że sobie mnie wyobrażałeś. - Chcesz się założyć? - Fantazjowałeś o tym przedtem? To znaczy wcześniej niż wczoraj? - Posłuchaj, chcę, żebyś o tym wiedziała, zanim zaczniemy się kochać. W mroku spojrzała na niego szeroko otwartymi oczyma, rozchylając lekko usta. Czuł, jak w jej wątłym ciele łomocze serce. - Zwróciłem na ciebie uwagę w chwili, gdy przekroczyłaś próg mojego gabinetu. Pamiętam też pierwsze słowo, jakie przyszło mi do głowy, kiedy na ciebie spojrzałem. Świeżość. - Uniósł jej lekko podbródek, zaglądając w oczy. - Nie jesteś jak kobiety z Nowego Jorku. Jest w tobie coś innego... - Innego? Czyli dziwnego? - odsunęła się. - W dobrym tego słowa znaczeniu - dodał pospiesznie. Powiódł delikatnie palcem po przedziałku między piersiami. - Jesteś naturalna i prawdziwa. Jest mi z tobą dobrze - wyznał. - Tak? To zabawne. Ty na mnie działasz zupełnie odwrotnie. - Jak to? Czujesz się przy mnie skrępowana? - Tak - odrzekła, uśmiechając się. - Kiedy weszłam do twojego biura na rozmowę kwalifikacyjną, byłam bardzo zmieszana i zakłopotana. - Dlaczego? - Przecież był miły, uprzejmy, komunikatywny. - Ponieważ pomyślałam, że jesteś najseksowniejszym mężczyzną, jakiego spotkałam. - Naprawdę? - Prawie się zakrztusił. - Uwierz mi, to bardzo kłopotliwe, kiedy się rozpalasz i przechodzą cię dreszcze podczas interview - dodała, przyciskając się do niego biodrami i oplatając go nogą w pasie. - Hm... - wysapał, wtulając twarz w jej piersi. - Gdybym wiedział. - Co byś zrobił? - To - powiedział, rozpinając jej stanik. - Nie pozwoliłbym, żebyś

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

się czuła skrępowana, tylko zrobiłbym właśnie to. Jessie roześmiała się. Kiedy zaczął pieścić ustami jej piersi, jej oddech stał się płytki i urywany. Jęknęła, przytulając się do niego. - Nadal czujesz się zakłopotana? - spytał, wsuwając dłoń w jej majtki. - Tak. - A teraz? - Powędrował głębiej, natrafiając na wilgoć jej pożądania i wyzwalając dreszcz rozkoszy. - Mhm... - wyjąkała z trudem. Cade zsunął jej majtki. Wyszeptała jego imię, unosząc ku niemu biodra i prosząc o więcej. Wtedy wszedł w nią, obserwując, jak na jej twarzy pojawia się wyraz nieskończonej rozkoszy. Objęła go udami, wywołując pożar, który ogarnął każdy skrawek jego ciała. Zagubiony w jej cudownej, słodkiej kobiecości, oddał się pożądaniu aż do utraty zmysłów. Przez dłużą chwilę leżeli w milczeniu przytuleni do siebie, aż ich oddechy się uspokoiły. W końcu zsunął się z niej, aby na nią popatrzeć. Miała rozrzucone włosy i rozszerzone źrenice. Nigdy dotąd nie widział u nikogo tak pięknych zielonych oczu. Już wcześniej zauważył, że była ładna i seksowna, atrakcyjna i urocza, dopiero teraz jednak zdał sobie sprawę, że Jessie Clayton była niezwykła i piękna. - Zadam ci osobiste pytanie. Czy odpowiesz mi szczerze? Przerwał ciszę. - Po takim seksie trudno mi będzie coś przed tobą ukryć. Jesteśmy zgubieni. - Masz rację - przyznał, bawiąc się jej włosami. - Naprawdę muszę to wiedzieć. - Co? - Dlaczego ukrywasz przed światem swoje oczy i włosy?

Anula & polgara

ROZDZIAŁ PIĄTY

sc

an

da

lo

us

Pytanie Cade'a wyrwało Jessie z błogostanu i wprawiło w przerażenie. - Słucham? - spytała, zmieniając równocześnie pozycję i grając na zwłokę. - Uważam, że taka piękna kobieta powinna pokazywać swoje walory. - Nie jestem piękna. Odpowiada mi mój wygląd. Jeśli tobie się nie podoba... . - Lubię cię - przerwał, całując ją w czubek nosa dla podkreślenia swych uczuć, a potem zsuwając się niżej na usta. - Nie widzisz tego? Westchnęła, przytulając się do niego. - Tak, ale co będzie, jeśli... - Zauważą to inni? - dokończył za nią. Jego oczy płonęły jak węgielki. - Musimy być dyskretni. Żadnego seksu w twoim gabinecie. - A w sali konferencyjnej? - No, może w garderobie - roześmiała się. Przytuliła się do niego, poddając się fali nowych uczuć. Niezwykły, cudowny Cade McMann był jej kochankiem. - A co z Finolą? Jego pytanie sprowadziło ją z powrotem na ziemię. - Nie chcę iść do niej na staż - oświadczyła, zaglądając mu w oczy. - Nie mów jej o nas. - Nie będę musiał. Jest bystra, sama zauważy. - Zachowajmy nasz związek w tajemnicy. Może nie... - Przetrwa - przerwał jej z naciskiem. Uniosła ku niemu twarz. Naprawdę tak uważał? Odpowiedział długim zmysłowym pocałunkiem, od którego zakręciło jej się w głowie.

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

Ponownie rozbudził apetyt na seks. Cade postanowił na poczekaniu jej udowodnić, że to, co się między nimi zrodziło, będzie trwałe. Sobotni poranek przeszedł w sobotnie popołudnie. Jessie zadomowiona w jego eleganckim apartamencie paradowała w wielkim podkoszulku Chicago Cubs. Zatelefonowała do Lainie, żeby ją uprzedzić, że wróci, kiedy wróci. Cade wyskoczył po kawę i bułeczki i przy okazji kupił jej szczoteczkę do zębów. Potem wzięli wspólny prysznic w marmurowej kabinie ze szklaną ścianą, przez którą wpadały z zewnątrz, załamując się, promienie słońca. Usmażyli omlety i kochali się przez całe popołudnie. Wieczorem zamówili chińszczyznę i obejrzeli film Top Gun. Na jednej z półek mahoniowej biblioteczki Jessie znalazła album ze zdjęciami i tak poznała jego rodzinę: cztery intrygujące siostry i matkę, która wyglądała jak nowoczesna wersja Donny Reed. Album podarowała Cade'owi matka, kiedy się przeprowadził do Nowego Jorku. Gdy oglądali fotografie ojca, potężnego mężczyzny, ód którego emanowała radość, a w oczach kryła się wielka miłość do żony i dzieci, w głosie Cade'a wyczuła smutek. - Twoja rodzina wygląda na zdjęciach tak cukierkowo. Czy kiedykolwiek się kłóciliście? Roześmiał się i odłożył album na półkę. - Dziewczynki nieustannie się kłóciły. O wszystko. O chłopców, o ubrania, o szczotki do włosów. Nie jesteś w stanie wyobrazić sobie, ile czasu spędzały w łazience. - Musiało być wesoło. Ja żyłam głównie z końmi i pracownikami rancza. Z nikim nie musiałam walczyć o szczotkę do włosów. No, może o szczotkę dla konia. - Za to miałaś dla siebie łazienkę i całą uwagę rodziców. Ja zawsze musiałem być perfekcyjny w szkole, w sporcie, w życiu. Rywalizować z dziewczynami. - To prawda, zawsze byłam w centrum. Bardzo pragnęli mnie mieć. - Dlaczego nie mieli więcej dzieci? Jessie z trudem przełknęła ślinę. - Jestem adoptowana - wyznała szczerze, czekając na jego reakcję. Moi rodzice nie mogli mieć dzieci. - Nie wiedziałem.

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

- Niby skąd miałbyś wiedzieć? - Muszę się jeszcze wiele o tobie dowiedzieć. - Przytulił ją mocniej do siebie. - Cieszę się, że cię adoptowali. Naprawdę - dodał łagodnie, zastanawiając się nad samotną młodą matką, która musiała podjąć trudną decyzję i oddać dziecko. Poczuł przyspieszone bicie serca Jessie czekającej na kolejne pytanie, które zazwyczaj zadawano. Czy próbowałaś odnaleźć biologicznych rodziców? Zanim się odezwał, wsunęła dłoń pod jego podkoszulek i pogłaskała go po torsie. Pomruk zadowolenia uświadomił jej, jak wielką przyjemność sprawiały mu jej pieszczoty. Pocałowała go, ciesząc się w duchu, że tak łatwo potrafiła odwrócić jego uwagę. Bez zastanowienia, ogarnięci namiętnością, zrzucili ubrania, ulegając słodkiej niepohamowanej pokusie połączenia się w jedno. - Nie pozwoliłaś mi dokończyć - wyszeptał Cade, przerywając miłosne igraszki. Otworzyła szeroko oczy, nie mogąc uwierzyć, że znalazła się znów na ziemi, teraz kiedy... - Wiem, o co chciałeś zapytać - odparła, całując go. - Jestem zadowolona, że mnie oddała. Miała nadzieję, że na tym zakończą temat jej biologicznej matki. Prawda ciążyła jej na sercu. Jeśli zbliżą się bardziej do siebie, będzie musiała mu ją wyjawić. A to wszystko zmieni. Przytuliła się do niego mocno, wdychając jego zapach, samolubnie, bezsensownie odwlekając nieuniknione. - Co robisz? - Cade zapukał w na wpół uchylone drzwi łazienki, po czym wszedł do środka. - Ubrałaś się? - Dziwne, prawda? - zaśmiała się na dźwięk niedowierzania w jego głosie. Faktycznie ostatnie dwa dni spędziła nago. Zaciągnęła suwak nowego ulubionego sweterka. - Jest niedziela, piąta po południu. Muszę wrócić do domu i przygotować się na jutro do pracy. Cade potarł policzek, na którym pojawił się cień zarostu. - Nie możemy się równocześnie rozchorować. Jeszcze ktoś skojarzyłby fakty.

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

- Właśnie. A jak sam kilka dni temu zauważyłeś, jak dotąd nigdy nie brałam zwolnienia. - Ani ja. - Oparł się na klamce, obrzucając ją namiętnym spojrzeniem i uśmiechając się zniewalająco. - Może jednak jestem chory. Śmiejąc się, zebrała z toaletki kosmetyki, które wyjęła wcześniej z torebki. Kiedy pakowała szczoteczkę do zębów, chwycił ją za nadgarstek. - Możesz ją tu zostawić. - Jesteś pewien? - Uśmiech znikł z jej twarzy, - Oczywiście. Mówiłem ci, to nie jest przelotny romans biurowy. - Za to ekspresowy - zażartowała, usiłując się roześmiać. - Mówię poważnie. - Jego oczy zwęziły się. Ścisnął ją mocniej za rękę. - Chcę, żebyś tu wracała. Często. Przez dłuższy moment nie była w stanie się odezwać. W jej głowie kłębiły się tysiące niepokojących myśli. Jak mogą być razem i ze sobą pracować? Czy uda im się ukryć związek w tajemnicy? -A Finola? wymknęło jej się. - Poradzę sobie z nią. Nie ma zasad zabraniających pracownikom umawiania się. - Ale ty... nie popełniasz błędów. To jedno o tobie wiem. Obserwowałam cię. - To prawda, staram się ich unikać. Ale to nie jest błąd, choć mogą wyniknąć pewne komplikacje. Wiem, że to wszystko może być trudne. Odwrócił ją od lustra, żeby spojrzeć jej w twarz, a nie tylko w odbicie. Może być też piękne - dodał chrapliwym głosem. Odgarnął jej włosy z twarzy i zajrzał w oczy. - Nigdy wcześniej nikogo takiego nie spotkałem. Chcę zaryzykować i nie boję się problemów. To coś ważnego. - Wiem. - To dobrze. - Cmoknął ją delikatnie w czoło i przytulił. Jessie zamknęła oczy i oparła mu głowę na ramieniu. - Nie mam pojęcia, jak ty to robisz, że przy tobie przestaję się czymkolwiek przejmować - wyszeptała. - Ty podobnie działasz na mnie. Niespodziewanie zabrzęczał wiszący na ścianie domofon.

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

- Cade, tu Finola. Jesteś w domu? Jessie przeraziła się. - A propos komplikacji. - Podszedł do aparatu i przycisnął guzik. Cześć, Fin. Co cię sprowadza? - Jechałam do biura i pomyślałam, że po drodze podrzucę ci zaktualizowane dane finansowe, żebyś mógł je przestudiować przed spotkaniem z Liamem. Mogę wejść? - Ona bez przerwy pracuje - powiedział bezgłośnie do Jessie, poruszając ustami. Pochylił się do interkomu, a wtedy oswobodziła się z jego ramion w obawie, że usłyszy łomotanie jej serca. Drżącymi rękoma spakowała do torebki kosmetyki, zostawiła szczoteczkę do zębów i prześlizgnęła się obok niego. - Nie chcę tu być, kiedy ona przyjdzie - oświadczyła, kiedy znalazł się w salonie. Starał się ją przekonać, ale podniosła dłoń, prosząc tym gestem, żeby przestał. - Litości. Jestem stażystką, a ty moim szefem. - Przebiegła wzrokiem po pokoju, po czym zaczęła nerwowo krążyć w poszukiwaniu torebki. - Nienawidzę tego - mruknęła zirytowana i przepełniona poczuciem winy. W końcu odnalazła torebkę i skierowała się do drzwi. Cade przytrzymał ją za ramię. - Uspokój się, odwiozę cię. Nie chcę, żebyś tak uciekała. - Nie uciekam. Po prostu nie chcę się z nią spotkać. - Nie robimy nic niewłaściwego. Oboje jesteśmy wolni i lubimy się, nawet bardzo. - Tylko że... - Powiedz mi, o co naprawdę chodzi? - przerwał jej, piorunując ją spojrzeniem. - Dlaczego jej unikasz? - Nie unikam. - Kłamczucha, kłamczucha, krzyczało jej w głowie. Tak trudno ci zrozumieć, że stażystka, która sypia ze swoim przełożonym, zastępcą redaktor naczelnej, może czuć się zakłopotana niespodziewanym spotkaniem z jego szefową? - Przecież omijałaś ją od zawsze. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Jessie nie wiedziała, czy się cieszyć, że przerwano im tę rozmowę, czy przeklinać. - Ustalmy coś - powiedział spokojnie, chwytając ją za ramiona. Nie wstydzę się uczuć do ciebie.

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

Jego słowa dotknęły ją. Przez ułamek sekundy miała ochotę wyznać mu prawdę, otworzyć drzwi i oświadczyć otwarcie Finoli w jego obecności: Jestem twoją córką. Coś podpowiedziało jej jednak, że jeśli tak postąpi, jej świat się rozpadnie. A przecież dopiero teraz, pierwszy raz od przyjazdu do Nowego Jorku, czuła, że wszystko się układa. - Możesz wyjść, jeśli chcesz - powiedział, odprowadzając ją do drzwi. - Nie zamierzam cię chować jak kochankę na szybki numerek. Jestem z ciebie dumny. Jessie wyprostowała się, stając u boku Cade'a, kiedy otwierał drzwi. Na widok Jessie Finola ze zdumieniem otworzyła szeroko zielone oczy. - O?! Witaj. - Dzień dobry - odpowiedziała Jassie, uśmiechając się najcieplej, jak tylko potrafiła. - Właśnie wychodziłam, kiedy zadzwoniłaś. Cade otworzył szerzej drzwi. - Proszę, wejdź - zachęcił szefową. - Jessie, miło będzie, jeśli zostaniesz. Finola przywiozła mi dokumenty do przejrzenia. Dziewczyna poprawiła torebkę na ramieniu i ruszyła do wyjścia. - Dziękuję, ale muszę już iść. Do widzenia. - Zaraz wracam - rzucił Cade do Finoli i poszedł z Jessie do windy. - Wolałbym, żebyś wróciła taksówką. - Wziął ją za rękę. - Może następnym razem - obiecała, naciskając dwukrotnie przycisk ściągający windę. - Żadne „może" - zdenerwował się. - Będzie następny raz! - Oczywiście. Zostawiłam szczoteczkę do zębów. - Otworzyły się drzwi windy. Uścisnęła go pospiesznie i wyszeptała: - Dziękuję, już nie czuję się przy tobie skrępowana. Przez zamykające się drzwi usłyszała, jak się roześmiał. Dopiero chwilę później zdała sobie sprawę, że w kieszeni jego marynarki zostawiła okulary. Cade wrócił do mieszkania, gdzie czekała na niego Finola z wyrazem rozbawienia na twarzy. - Namaluj mnie w zadziwiających barwach - zażartowała. - Cieszę się, że jeszcze potrafię cię zaskoczyć. - Nie zamknął drzwi

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

wejściowych, ogarnięty wewnętrzną irytacją, że szefowa im przeszkodziła, odbierając kilka ostatnich godzin, które mógłby spędzić z Jessie. - Masz dane? - Przepraszam - powiedziała szybko. - Gdybym wiedziała, że jesteś zajęty, nie wstępowałabym. Cade skrzyżował ręce i posłał jej ostrzegawcze spojrzenie. Coś nakazywało mu chronić reputację Jessie. - To nie jest przelotny romans. Finola zajrzała mu w oczy. - To dobrze, tyle że ona jest... - Kim? - Aj! - Finola zasłoniła się teczką z dokumentami w udawanym, geście samoobrony. - Nie denerwuj się. Zauważ tylko, że ona jest stażystką i jest dużo od ciebie młodsza. - Znam regulamin pracy w EPH. Nie ma w nim nic o tym, że pracownicy nie mogą się spotykać. Poza tym ma dwadzieścia trzy lata, czyli jest ode mnie młodsza tylko o siedem lat. To jeszcze nie przepaść pokoleniowa. - I wytypowałeś ją na staż u mnie? Cade zatrzasnął drzwi i przeszedł do salonu. - Jeszcze nie. - Jeśli wasz związek wyjdzie na jaw, wszyscy uznają, że ją faworyzujesz. - To nie odbędzie u ciebie praktyki. - Wszedł do kuchni i otworzył lodówkę. - Piwo czy wodę? Wybiorę kogoś innego. - Ale ona jest najlepsza. - Napijesz się czegoś? - spytał, wyciągając butelkę piwa. Kiedy nie odpowiedziała, zdjął kapsel i wrócił do salonu. Finola stała przed oknem. Dokumenty położyła na stole. Podziwiała widok na Central Park i panoramę Nowego Jorku. - Jest w niej coś szczególnego - zauważyła. - Naprawdę? - zadrwił. Pociągnął z butelki duży łyk piwa. Finola odwróciła się, a na jej twarzy malowało się zdecydowanie. Cade doskonale znał ten wyraz. Nigdy nie walczył, kiedy się na coś uparła. Byłoby to stratą czasu. - Chcę, żeby przyszła do mnie na staż - oświadczyła. - Prawda

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

pokona plotki i posądzenia o protekcję. Sama podjęłam tę decyzję, nie ty. Poczuł skurcz w klatce piersiowej. Czy zdradzał Jessie, godząc się z decyzją Finoli? - Nie robisz tego dlatego, że podejrzewasz ją o szpiegowanie, prawda? Jest w porządku. Jestem tego pewien. - Czyżby? - Zmarszczyła powątpiewająco brwi. - Jakoś szybko się z tobą zaprzyjaźniła, McMann odstawił z hukiem butelkę na stół. - Znam ją od kwietnia. - Uspokój się. - Uniosła ręce do góry. - O nic jej nie oskarżam. To, z kim sypiasz, to twoja sprawa, dopóki nie ma to negatywnego wpływu na nasze pismo. - Oczywiście - mruknął z goryczą w głosie. - Dla ciebie tylko to się liczy. - Cade! - Jej oczy pociemniały i zaiskrzyło w nich rozczarowanie. Niespodziewanie odkrył podobieństwo koloru i kształtu jej oczu do oczu kobiety, z którą spędził cały weekend, namiętnie się kochając. Teraz wszystko będzie mu się kojarzyło z Jessie. Sapnął z niezadowoleniem, zły na siebie, że był złośliwy w stosunku do Finoli. - To prawda - przyznała spokojnie. - Być może „Charisma" jest jedyną rzeczą, na której mi zależy, ale wierz mi, że pragnę twojego szczęścia. Jesteś dla mnie jak brat. Jej wyznanie tylko pogłębiło w nim poczucie winy. - Przepraszam. Nie myślę rozsądnie. - Słyszałam, że tak działa miłość - uśmiechnęła się, kładąc mu ręce na ramionach. - Miłość? - O mało się nie udławił. - To była nasza pierwsza randka. - Która rozpoczęła się w piątek wieczorem i trwała do dzisiejszego popołudnia. - Tak jakby. - Panują opinie, że pożądanie miesza ludziom w głowach. Wziął ze stołu butelkę z piwem i przez moment skrobał naklejoną na

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

niej etykietę, zastanawiając się, co odpowiedzieć. - To nie jest tylko pożądanie. Choć jego również nie brakuje. - Posłuchaj, ty się będziesz zastanawiał, co to jest, a ja tymczasem poznam dziewczynę lepiej. - Kobietę - zwrócił jej uwagę. - Ona już nie jest dziewczyną. Finola uśmiechnęła się. - Niech będzie, młodą damę. Jak dla mnie, możecie się spotykać. Będę miała na nią oko. Tym bardziej że tu chodzi o ciebie. Potraktuj mnie jak starszą siostrę. - Mam już sporo sióstr. - A ja wielu braci. Zawsze można mieć więcej. Posłuchaj, ona jest najbystrzejszą i najlepiej przygotowaną kandydatką do tej pracy. Niewybranie jej byłoby szkodą dla czasopisma. - Profesjonalnie podjęta strategiczna decyzja, Finolo Elliott. - Więc się zgadzasz? Doskonale. Zaczyna jutro o ósmej rano i pracuje ze mną do południa.

Anula & polgara

ROZDZIAŁ SZÓSTY

sc

an

da

lo

us

Jessie nie próbowała ukryć przed Lainie prawdy. Postanowiła zaspokoić ciekawość przyjaciółki i opowiedziała je z grubsza o wszystkim, co się wydarzyło, pomijając jedynie intymne szczegóły, które pozostawiła wyłącznie dla siebie i Cade'a. To wszystko było zbyt nowe, zbyt niezwykłe i cudowne, żeby rozmawiać o tym jak o przelotnym romansu W poniedziałek nie była w stanie skupić się na żadne pracy. Cade zajrzał do jej boksu wcześnie rano, przynosząc kubek kawy, dokładnie takiej, jaką lubiła, czyli z podwójną porcją mleka. Jego spojrzenie było gorące jak przez cały weekend. W garniturze wydał jej się jeszcze przystojniejszy, szczególnie że teraz wiedziała, jak wygląda bez niego. Zanim odszedł do gabinetu, położył jej bez słowa na biurku okulary, które włożyła, gdy tylko zniknął. Upłynęła godzina, nim Jessie przegryzła się przez wszystkie maile, nieustannie wstrząsana dreszczami na wspomnienie tego, jak się kochali. - To musi być miłość. Jessie gwałtownie odwróciła się od monitora komputera i ujrzała Scarlet rozpartą na jedynym krześle, jakie znajdowało się w boksie, z leniwie założoną nogą na nogę i rękoma z tyłu głowy. - Słucham? - Siedzę tu od pięciu minut - powiedziała z przebiegłym uśmiechem. - Nie tylko mnie nie zauważyłaś, ale przez cały czas czytałaś ten sam e-mail składający się z czterech zdań. - Tak? - Twarz Jessie zalała się rumieńcem. - To prawda, ale stażyści muszą się na bieżąco zapoznawać z całą korespondencją. Powinnam czytać wszystkie wychodzące i przychodzące maile redaktorów. Od nich zależy nasz sukces.

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

- Koniec podlizywania się, panno Clayton. Masz tę pracę roześmiała się Scarlet. - Jaką? - Marzenie wszystkich stażystów. Tak w ogóle to jesteś już spóźniona na spotkanie z... - Scalet zajrzała do notesu - szefem działu reklamy. - Ja? Ale po co? - Domyślam się, że chodzi o wkładki reklamowe do numeru styczniowego. Finola nie przedstawiła mi dokładnej agendy. Na wspomnienie szefowej Jessie poczuła nieprzyjemny skurcz w żołądku. To niemożliwe, nie mógł jej tego zrobić. - O czym ty mówisz? Pokpiwający wyraz twarzy Scarlet przeszedł w szczerze radosny. Podeszła do Jessie i uścisnęła ją serdecznie. - Gratulacje. Zostałaś stażystką-cieniem Finoli Elliott. Naprawdę na to zasłużyłaś. Jessie zbladła jak papier. - Jak to? - Przecież mówiła Cade'owi, że nie chce. Prosiła go. Jesteś pewna? Było jeszcze kilku innych kandydatów. - Oto notatka służbowa. - Scarlet wręczyła jej dokument podpisany przez Cade'a McManna. Więc podjął decyzję. Wydał polecenie i rozpowszechnił, nic jej nie mówiąc. Kawa, którą popijała, nagle nabrała metalicznego posmaku. - Nie martw się - dodała Scarlet uspokajająco. - Cade uprzedził mnie, że zależy ci na przygotowaniu wiosennego dodatku, który ci zleciłam. Nie musisz z niczego rezygnować. Będziesz pracowała z Finolą od ósmej do południa, a później możesz skupić się na naszym projekcie. Widzisz, wszystko układa się idealnie! - zawołała entuzjastycznie. - Jak skończysz praktykę, możesz być pewna, że złożą ci ofertę pracy. Płatnej pracy! Jessie nie mogła dojść do siebie po tym, co usłyszała. Omówił jej plan zajęć ze Scarlet, a nie z nią. - Hej, o co chodzi? Nie chcesz pieniędzy? - zażartowała. Jessie nie była w stanie nawet się roześmiać. - Źle się czuję.

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

W zielonych oczach Scarlet zagościł wyraz niepokoju. Przyłożyła dłoń do czoła Jessie. - Masz gorączkę? - Powinnam iść do domu - wybełkotała. -Na pewno? Przytaknęła ruchem głowy. Musi natychmiast stąd wyjść. Jeśli tego nie zrobi, pójdzie do biura McManna i zażąda wyjaś-nień, dlaczego się zarzekał, że to, co ich łączy, jest prawdziwe, i że poradzi sobie z Finolą i ewentualnymi komplikacjami. - Dlatego pewnie jestem dziś taka nieprzytomna - mruknęła i otworzyła szufladę, szukając torebki. - Jestem chora i muszę dziś wziąć wolne. - Ściągnąć ci taksówkę? Może kierowca Finoli jest jeszcze na dole i cię odwiezie. - Nie! - krzyknęła. - Dziękuję, poradzę sobie - zreflektowała się, widząc zaskoczoną jej nerwową reakcją minę Scarlet. - Nic mi nie będzie. Muszę tylko odpocząć. Już miała wychodzić, kiedy dostrzegła kątem oka, że otworzyły się drzwi gabinetu Cade'a. Mogła stanąć z nim twarzą w twarz i wygarnąć mu, ale stchórzyła. - Cześć, zadzwonię do ciebie później - rzuciła do Scarlet i uciekła. Cade z trudem zwalczył w sobie chęć wyrzucenia za drzwi kierownika subskrypcji. Ile można dywagować na temat demografii i sieci dystrybucji? Czy ten człowiek nie potrafił odczytać z języka ciała, że spotkanie dobiegło końca? McMann nie miał najmniejszej ochoty oglądać prezentacji o kartach subskrypcyjnych. Musiał się natychmiast spotkać z Jessie, zanim otrzyma oficjalną informację o nowych zadaniach. Pędząc do jej boksu, miał nadzieję, że jeszcze nie poszła na lunch. Musiał jej wszystko wytłumaczyć... Czy to nie ona mignęła mu przed chwilą w holu, wychodząc z biura? Kiedy doszedł do jej biurka, zastał przy nim Scarlet z rękoma opartymi na biodrach i zdziwioną miną. - Gdzie ona jest? - spytał, zerkając na puste krzesło. - Poszła do domu. Źle się poczuła. - Co jej się stało? - Najpierw sądziłam, że jej dziwne zachowanie związane jest z

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

bukietem kwiatów, który dostała w piątek, że jest zakochana, ale teraz sama nie wiem. - Mówiła, co jej jest? Scarlet potrząsnęła przecząco głową. - To wszystko dziwne. Powiedziałam jej o stażu... - Powiedziałaś jej? - przerwał. - No tak, przecież pracuje u mnie. Widzisz w tym jakiś problem? - Nie - odparł nieobecnym głosem, stwierdzając, że zostawiła włączony komputer i bałagan. Zaklął pod nosem wściekły na kierownika subskrypcji. Gdyby nie przeciągał. .. Zresztą to i tak by nic nie zmieniło. Sam wszystko zepsuł. - Niebyła zachwycona tą nominacją. - Możesz coś dla mnie zrobić? - mruknął. - Powiedz mojej asystentce, żeby odwołała wszystkie moje dzisiejsze spotkania. - Nie ma sprawy, ale dlaczego? - Jestem chory i idę do domu. Odwrócił się i ruszył do wyjścia, słysząc za sobą głos Scarlet: - Ludzie, powiedzcie mi, co tu się, do licha, dzieje? Była tylko jedna osoba, która mogła to zrozumieć. Jedyna, z którą Jessie mogła porozmawiać. Miała nadzieję, że ojciec nie wyjechał jeszcze na pastwisko albo na przejażdżkę po ranczu. Potrzebowała go, choć wolałaby mamę, której bardzo jej brakowało. Odrzuciła od siebie smutne myśli. Cudem dotarła do domu, siłą woli powstrzymując się przed wybuchnięciem płaczem w metrze. W Kolorado dochodziła dziewiąta i Travis Clayton mógł być przy gospodarskich zajęciach. Ojciec odebrał telefon po pierwszym sygnale, przyznając się, że siedzi jeszcze przy kuchennym stole i popija kawę. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że był rannym ptaszkiem i ciężko pracującym przez całe życie człowiekiem. Od śmierci żony wiele czasu spędzał w kuchni na rozmyślaniach. Nie miał jeszcze pięćdziesięciu lat. Powinien pomyśleć o ułożeniu sobie życia. Nie dlatego jednak do niego zadzwoniła. W kilka minut przedstawiła mu sytuację, w jakiej się znalazła, pomijając fakt spędzenia weekendu z Cade'em. O tym nie musiał wiedzieć.

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

- Nie powinnaś była uciekać - zwrócił jej uwagę. Po drodze do domu sama doszła do podobnego wniosku. Należało stanąć z nim twarzą w twarz. Co się stało, to się nie odstanie. Teraz potrzebowała planu. - Wiem, ale to wszystko jest takie trudne. - Muszę trochę stanąć w jego obronie. Nie ma pełnego obrazu sytuacji, nie rozumie, dlaczego nie chciałaś przyjąć tak wspaniałego wyróżnienia, przepustki do płatnej pracy. - Tato - westchnęła. - Przecież wiesz, po co tu przyjechałam. Nie chodzi o pieniądze. - Nie powinnaś była wyjeżdżać z domu bez szczerej rozmowy.. - Starałbyś się mnie zatrzymać. - Z troski o ciebie. Nic nie zyskasz, szperając w przeszłości tej kobiety. Miała piętnaście lat, kiedy cię urodziła. Ostatnią rzeczą potrzebną szefowej redakcji wielkiego nowojorskiego czasopisma jest dwudziestotrzyletnia pamiątka z przeszłości. - Tym bardziej nie powinnam jej towarzyszyć przez pół dnia. - Nie ma powodów, żeby podejrzewała, że jesteś jej córką. - Tato, jestem córką Travisa i Lauren Claytonów. DNA tego nie zmieni. - Wiem, aniołku. - Ja tylko bardzo bym chciała ułożyć sobie miłe stosunki z Finolą. - Czujesz z tą kobietą jakiś związek? Jessie westchnęła. Jedyne, co ją łączyło z Finolą Elliott, to czasopismo. Wydawało się, że jej biologiczna matka nie ma żadnego innego życia. - Jesteśmy do siebie podobne. - Nie o taki związek mi chodzi. - Wiem. Obserwowałam ją, jednocześnie unikając. Przez chwilę milczał, po czym westchnął. - Może powinnaś się z nią spotkać. - Zarejestrowała się na stronie w portalu, gdzie rodzice poszukują oddanych do adopcji dzieci. To może oznaczać, że mnie szuka. - Mam wątpliwości. Żyje w innym świecie i jest pracoholiczką. Nigdy nie wychowywała dzieci, a z twoich opowieści nie wygląda na typ

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

matczyny. \ Nie była taka jak matka Jessie, która uwielbiała i rozpieszczała córkę. - No tak - przyznała smutno. - Po prostu nie chcę, żebyś została zraniona. Przez nikogo z tych ludzi. - Masz rację, jak zawsze. Usłyszała w słuchawce śmiech. - Gdyby istniał sposób, żeby się przekonać, czy faktycznie cię szuka, byłoby ci łatwiej, a ja byłbym spokojniejszy, -wiedząc, że wyznałaś jej prawdę. - Ja również. Teraz żyję w kłamstwie i bardzo mi się to nie podoba. - Domyślam się. Może ten staż ułatwi ci sprawę. Poznasz ją lepiej i wyczujesz, czy chce się zmierzyć z przeszłością. - Pewnie masz rację. Przyjmując staż, będę mogła trochę poszperać. - Nie będzie cię podejrzewała - zapewnił ojciec. - Bądź sobą i wykorzystaj okazję. - Postaram się, choć czuję się z tym wszystkim okropnie. To zadanie to wyraz uznania. Przyszłam do redakcji z tajną misją, ale polubiłam tę pracę i jestem w niej dobra. - Nie mam co do tego wątpliwości. Czy to oznacza, że zostaniesz w Nowym Jorku? - spytał, nie potrafiąc ukryć rozczarowania w głosie. - Wrócę do domu - obiecała. Przed oczyma stanął jej Cade. Uwielbiała nie tylko pracę w redakcji, lecz również jego towarzystwo. On jednak mógł nie podzielać jej uczuć, a ojciec potrzebował otuchy. Wiesz, jak bardzo cię kocham - zawołała serdecznie do słuchawki. - Pragnę tylko twojego szczęścia. - Wiem - odparła. Cade w ekspresowym tempie dotarł do budynku, w którym mieszkała Jessie, i uprosił jednego z wychodzących lokatorów, żeby go wpuścił do środka. Odnalazł numer mieszkania na skrzynce pocztowej i popędził na górę, na czwarte piętro, pokonując po dwa schody naraz. Stanął przed drzwiami mieszkania z zawieszoną w powietrzu ręką, zamierzając zapukać. Serce łomotało mu w piersi. Przez cienkie drewniane drzwi usłyszał jej głos, ale gdy dotarły do niego słowa, skamieniał. Żyję w kłamstwie i bardzo mi się to nie podoba. Przysunął się bliżej. Przyjmując staż, będę mogła trochę poszperać. Ścisnęło go

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

nieprzyjemnie w żołądku. Jej kolejne sło-wa ugodziły go głęboko w serce. Odwrócił się i odszedł jak najdalej od Jessie Clayton. Cleo Davenport, stojąca przy długim regale z segregatorami, który zajmował ścianę biegnącą wzdłuż gabinetów Cade'a i Finoli, rzuciła Jessie krótkie spojrzenie. - Nie ma go. Diany również. - Każda asystentka była służbowo przydzielona do jednego z szefów, często jednak wzajemnie się zastępowały. - Będzie jeszcze dzisiaj? - spytała Jessie, poprawiając okulary i przyglądając się ładnej brunetce. Odnotowała w myślach, że nigdy wcześniej nie widziała Chloe w tej je-dwabnej sukience. - Zaraz przyjdzie. Jesteś z nim umówiona? - Nie. - Może powinna się wpisać do jego terminarza spotkań, gdyż to jedyny sposób, żeby z nim porozmawiać Dlaczego nie zadzwonił do niej przez cały wieczór? Sprawdziła nawet, czy linia telefoniczna nie jest uszkodzona, wywołując drwiny Lainie. Żeby uniknąć docinków, Jessie poszła sama do kina, a kiedy wróciła, jej współlokatorka na szczęście już spała. Rano wstała o piątej i wymknęła się do pracy, zanim przyjaciółka wstała. - Kiedy się pojawi, poproszę, żeby do ciebie zadzwonił. -Asystentka zmrużyła niebieskie przenikliwe oczy. - Jak się czujesz? Wczoraj Scarlet mówiła, że jesteś chora. - Już dobrze i jestem gotowa do nowych zadań, które czekają mnie u Finoli. - Gratulacje. - Twarz Chloe rozjaśniła się. - Szefowa przychodzi zazwyczaj przed ósmą, ale dziś coś jej wypadło. Dam ci znać, gdy się pojawi. - Super. Nie mogę się już doczekać. - Czego? Na dźwięk głosu Cade'a Jessie poczuła, że uginają się pod nią nogi. Odwróciła się, a on z wyrazem obojętności ruszył do gabinetu. - Stażystka-cień melduje się na posterunku - zasalutowała żartobliwie. - Cieszę się, że wróciłaś do zdrowia - rzucił znacząco, przyprawiając ją o gęsią skórkę. Zatrzymał się przy biurku asystentki,

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

wziął różowe karteczki z wiadomościami i zaczął je przeglądać, nie obdarzając Jessie nawet krótkim spojrzeniem. Ogarnęło ją rozczarowanie. - Żadnych komplikacji, co? - Zlekceważyła obecność Chloe. Podniósł oczy, zerkając na nią badawczo. - Może przejdziemy porozmawiać do gabinetu - powiedział wolno, wskazując dłonią drzwi. Jessie wsunęła się do gabinetu. Przez dobrych kilka minut czekała, aż Cade skończy przeglądanie wiadomości z poprzedniego wieczora, które zostawiła mu Diana, W końcu pojawił się, zamykając za sobą drzwi. - Co spowodowało, że tak nagle zmieniłaś zdanie? - spytał beznamiętnym tonem. - Nie spodziewałem się z twojej strony entuzjazmu. Odwróciła się od okna, stając do niego twarzą. Zdjęła okulary, co oznaczało, że zamierzała prowadzić brudną grę. - Chyba nie miałam wielkiego wyboru - odparła sztucznie ożywionym głosem. - Zachowywałam się bezsensownie. Oczywiste jest, że chcę wykorzystać szansę, zostając stażystkącieniem Finoli. Pokiwał niedowierzająco głową, przez cały czas trzyma-jąc się od niej na dystans. W gabinecie zapanowała cisza zakłócana jedynie tykaniem stojącego na biurku zegara. - Co się stało? Dlaczego zachowujesz się tak dziwnie? - Nie wytrzymała w końcu. Cade głośno wypuścił wstrzymywany od dłuższej chwili oddech. - Powiedz, że jesteś na mnie wściekła, bo przydzieliłem cię na staż, choć prosiłaś mnie, żebym tego nie robił. - Już mi przeszło - zamachała rękoma. - Naprawdę? Tak łatwo? - Cade. - Podeszła do niego o krok, jak gdyby nie potrafiła się oprzeć potrzebie nawiązania z nim fizycznej bliskości. Dobrze znał to uczucie. - Nadużyłeś mojego zaufania. Powinieneś był mi powiedzieć, ale... - Powiedz mi prawdę - przerwał jej. - Dlaczego nagle zmieniłaś zdanie? - Uznałam, że powinnam wykorzystać taką okazję. -Aha.

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

- A co zmieniło twoją decyzję? - Szczerze mówiąc, to Finola ją podjęła, a ja nie miałem okazji ci o tym powiedzieć. - Nie o to mi chodziło. - Spojrzała na niego badawczo. - Dlaczego zmieniłeś zdanie co do mnie? Dlaczego nie zachowujesz się już jak mężczyzna, z którym spędziłam weekend? - Jesteśmy w pracy - odparł chłodno. - Sądziłam, że nie wstydzisz się tego, co zaszło. - Głos jej się załamał. - Nie - odpowiedział, przyjmując sztucznie naturalny ton. Doszedłem do wniosku, że będziesz na mnie tak zła, że... - Nie jestem. - Przysunęła się bliżej, torturując go świeżym kwiatowym zapachem. - Postanowiłam znaleźć dobre strony tej sytuacji. To wspaniałe wyróżnienie i chcę z niego wyciągnąć korzyści. To dobre słowo, pomyślał. Oboje mogli skorzystać z sytuacji. Pozwoli jej myśleć, że zbiera poufne informacje, w rzeczywistości jednak nie dowie się niczego, co mogłoby pomóc konkurencji. On już tego dopilnuje. Jednocześnie będzie miał z tego profity. Zapragnął objąć ją i poczuć jej smak. Jessie zarzuciła mu ręce na ramiona i żadne siły natury nie były już w stanie powstrzymać go przed przytuleniem jej. - Tęskniłam za tobą - wyszeptała, spoglądając na niego szczerymi zielonymi oczyma. - A ja za tobą. - Co było szczerą prawdą. Ich usta spotkały się w słodkim, rozkosznym aż do bólu pocałunku.

Anula & polgara

ROZDZIAŁ SIÓDMY

sc

an

da

lo

us

Jessie dotarła do sali konferencyjnej na kilka minut przed wpół do ósmej. W każdej chwili mogła się zjawić Finola na codzienne spotkanie z redaktorami. Było to już czwarte z rzędu zebranie, w którym Jessie uczestniczyła jako stażystka-cień szefowej. Choć starała się ze wszelkich sił unikać kontaktu z McMannem, w tym przypadku było to wykluczone, gdyż był on jedynym zaproszonym na naradę kierowników. Westchnęła głęboko na samą myśl, że będzie musiała przebywać w jednym pomieszczeniu z Finola i Cade'em, ponieważ jedynym, co wprawiało ją w większe zakłopotanie niż oziębłość Cade'a, była jej fascynacja szefową, która przez ostatnie kilka dni wywarła na Jessie niezwykłe wrażenie. Finola Elliott była twarda. Dążyła do celu z determinacją, była bystra, cierpliwa i działała w sposób logiczny i przemyślany. Nosiła eleganckie ubrania i ukrywała pod delikatnym makijażem piegi, które pod koniec dnia zaczynały delikatnie prześwitywać. Na jej twarzy często gościł szczery uśmiech i miała subtelne poczucie humoru. Była kobietą pełną przeciwieństw i Jessie mimowolnie natychmiast ją polubiła. - O rany, zemdlejesz, jak to zobaczysz. - Scarlet w pomarańczowej szeleszczącej spódnicy wpadła jak bomba do sali konferencyjnej. Podejdź tu - rozkazała. - Patrz! Jessie obeszła owalny stół ze spojrzeniem utkwionym w żółtej plamie powiększonego próbnego wydruku strony. Scarlet z wyrazem triumfu na twarzy przypięła wydruk proofa pinezkami do korkowej tablicy. - Spójrz tylko na siebie! - wykrzyknęła, odsuwając się do tyłu i podziwiając zdjęcie.

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

- Och! - jęknęła Jessie, a serce podskoczyło jej do gardła, stając dęba jak przerażony koń. Fotograf uchwycił wszystko. Jej rozpalone spojrzenie i zachęcający uśmiech pod tytułem „Spójrz na mnie" skierowany do mężczyzny, który odebrał przesłanie. Pełne pożądania oczy Cade'a i frywolny wyraz ust ujawniające ponadczasową moc odsłoniętego damskiego dekoltu. - Czy to nie najbardziej seksowne „Namaluj mnie w charyzmatycznych barwach" ze wszystkich dotychczasowych? - zaśmiała się zachwycona Scarlet. - Wyglądacie, jakbyście w tym momencie myśleli jedynie o znalezieniu pierwszej wolnej sypialni i... - Powinnaś zasłonić twarze. Jessie podskoczyła na dźwięk głosu Cade'a. Scarlet odwróciła się i obrzuciła go takim spojrzeniem, jakby namawiał ją do herezji. - Czyś ty oszalał? Są najważniejsze. Cała chemia! Aż dziwne, że papier nie płonie od waszych spojrzeń. Projektant sweterków podniesie sprzedaż o sto procent dzięki kobietom, które chciałyby, żeby mężczyźni pożerali je w podobny sposób wzrokiem. Jessie odwróciła się tyłem do zdjęcia. Widok Cade'a na wydruku był równie trudny do zniesienia jak on sam na żywo. W szczególności kiedy przybierał ponurą minę, zapowiadającą wydanie polecenia służbowego, które nie spotka się z aplauzem podwładnego. - Zasłoń twarze zgodnie z polityką naszego czasopisma -nakazał, ignorując wybuch Scarlet, po czym rzucił na swoje stałe miejsce przy stole dokumenty i elektroniczny planer. - To dotyczy tylko sytuacji, kiedy fotografujemy na ulicy anonimowe kobiety. Nie chcemy ryzykować, że ktoś pozwie nas do sądu - odparowała Scarlet. - Zmarnujemy wspaniały materiał, jeśli ukryjemy twarze. Jessie się ze mną zgadza, prawda? Jessie poczuła na sobie dwa ciężkie spojrzenia. Gdyby to od niej zależało, umieściłaby zdjęcia na bilboardach na Times Square. Zdjęcie bardzo jej się podobało, ale Cade'owi najwyraźniej nie. - Ja na pewno nie wytoczę procesu „Charismie" - odparła wykrętnie, obchodząc stół i zatrzymując się przy swoim notesie, tuż obok Cade'a. Bez słowa przesunęła swoje rzeczy i usadowiła się o kilka krzeseł od niego. - Jeśli uważacie, że dzięki tym zdjęciom fotoreportaż

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

przyciągnie większą uwagę, nie mam nic przeciwko temu. Ale może Cade niepokoi się o swoją reputację. - Spojrzała na niego pustym wzrokiem. - Bynajmniej - odpowiedział beznamiętnie. - Najwyżej kilka serc na Manhattanie zostanie złamanych, kiedy kobiety zobaczą, że wpadł w sidła nieznajomej w żółtym sweterku parsknęła Scarlet. - Nie będzie złamanych serc - rzucił obojętnym tonem, który zapewne wyćwiczył na siostrach, zniechęcając je do żartów. - Uważam, że powinniśmy być konsekwentni. Czytelnicy przyzwyczaili się, że bohaterowie fotoreportaży są anonimowi. To część uroku tego cyklu. Jessie ogarnęło rozczarowanie. Na tyle tylko stać pana „Nie obawiam się komplikacji"? Miał być z niej dumny a tymczasem wstydził się jej i jest zakłopotany. Zażenowany, że wplątał się w romans. - Niech zadecyduje Finola. - O czym? - Finola uśmiechnęła się do zebranych, wchodząc do sali. - Spójrz na projekt „Namaluj mnie w charyzmatycznych barwach". - Scarlet odpięła wydruk i podsunęła go szefowej. - Wspaniałe! A Cade chce ukryć twarze. Finola zaczęła uważnie studiować zdjęcie. Scarlet wyczekująco stukała stopą o podłogę. Cade klikał w elektroniczny organizer, jakby cała sprawa w ogóle go nie dotyczyła. Jessie wstrzymała oddech. - To jest... - spojrzenie szefowej powędrowało na Jessie niezwykłe. Stażystka uśmiechnęła się, przez zaciśnięte usta, nadal nie wypuszczając powietrza z płuc. Finola oderwała spojrzenie od Jessie, przeniosła je na zdjęcie, a następnie znów na dziewczynę, analizując uważnie każdy szczegół. - Wyglądasz jak... Serce Jessie zamarło. Zbladła. Poczuła zawroty głowy. - Zupełnie inaczej bez okularów. Powinnaś nosić na co dzień szkła kontaktowe - dokończyła. Z ulgą wypuściła powietrze i zaśmiała się. - Tak sądzisz?

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

Niecierpliwe pukanie Scarlet paznokciami w wydruk odwróciło uwagę Finoli. - Zasłonić czy nie zasłonić? Oto jest pytanie - przynagliła. - Nie wiem..-. Spojrzała na Cade'a z lekkim uśmiechem. - Wyszedłeś bardzo atrakcyjnie. Takie spojrzenie mogłoby poruszyć góry, swetry i czasopisma. - Podoba mi się pomysł anonimowych modeli. Fotoreportaże stają się tajemnicze, a czytelnicy to lubią. Ale jeśli chcecie mnie wykorzystać jako chłopaka na plakat, zafascynowanego damskimi sweterkami, proszę bardzo. - Uśmiechnął się do Jessie, mrożąc ją od środka. Scarlet z satysfakcją uderzyła dłonią w wydruk. - Fascynujące sweterki! Jesteś genialny. Taki będzie tytuł. - Chwyciła zdjęcie i pospiesznie wyszła z sali konferencyjnej. Owocnej narady - rzuciła na odchodnym, Jessie cudem przetrwała następne czterdzieści pięć minut, nie spoglądając ani razu w kierunku Cade'a. W końcu Finola zamknęła skórzany notes i wstała, ruszając do drzwi. Zerknęła jeszcze na zdjęcie na ścianie. - Może to dla was niezręczne - powiedziała cicho. - Nie chciałam z tego robić sprawy przy Scarlet. Jeśli jednak wolicie pozostać anonimowi, poprę was. Jessie poczuła na sobie spojrzenie Cade'a. - Dziękuję, to bardzo miło z twojej strony. - Przedyskutujcie to ze sobą - zaproponowała. - Muszę teraz wykonać prywatny telefon, więc spotkajmy się za kilka minut w holu na dole. Mamy jechać do firmy Revlon. Zanim zdążyli się odezwać, Finola wyszła, zamykając za sobą drzwi. - Krępujące. - Przeciwnie, bardzo słodkie. - Słodkie. - Skrzywił się. - Co w tym takiego słodkiego? Jessie przysunęła swoje krzesło w jego kierunku. - Zachowała się z klasą - powiedziała spokojnie. - Zdaje sobie sprawę, że to może być dla nas kłopotliwe. - Właśnie, krępujące. Po raz setny Cade zaczął się zastanawiać, jak by zareagowała, gdyby

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

jej powiedział, że słyszał jej rozmowę tele foniczną. - Staram się postępować profesjonalnie - oświadczył Gdyby odkrył teraz karty i zgłosił sprawę na policję, do ko-mórki zajmującej się szpiegostwem przemysłowym, uciekłaby, raniąc go podwójnie. Poza tym gdyby zniknęła, niedowiedziałby się, kto ją przysłał. Takiego błędu nie wolno mu popełnić. - Jestem zdania, że powinno się ukryć nasze twarze - powiedział, wskazując na ścianę. - A mnie się podoba. - Uśmiech pojawił się na jej ładnych ustach. - Oczywiście - mruknął cierpko. - Widać tu, jak trzy masz mnie za jaja. - Wcale nie dlatego. - Zaczerwieniła się. Przysunęła się do niego i słodka woń perfum zniewoliła jego ciało. - To był dla mnie cudowny dzień - wyszeptała. W wyrazie jej oczu jawiła się szczerość. Była doskonałą aktorką lub urodzoną kłamczucha. - Lepiej podejmijmy decyzję. Mam spotkanie, a ty się spóźnisz do Revlonu. Podniósł na nią wzrok. Stała odwrócona twarzą do ściany z jedną dłonią opartą na biodrze i studiowała uważnie zdjęcie. - Jaka jest twoja decyzja? - spytał, starając się zachować naturalny ton głosu, pomimo napięcia w dolnych partiach ciała. Okręciła się na obcasach i stanęła z nim twarzą w twarz. - Uważam, że powinniśmy porozmawiać. Mogę wpaść do ciebie wieczorem? Nieświadomie powolnym ruchem zsunęła dłonie z bioder na uda. Nerwowy gest, czy subtelna mowa ciała mająca na celu skuszenie go? Czy będzie jeszcze kiedykolwiek mógł zaufać kobiecie? Może uwiedzenie go było częścią gry? Do licha, w końcu nie był kretynem. Mógł mieć seks, nie wylewając informacji na prześcieradło. Dlaczego nie, skoro ona wychodzi z ofertą? Nie będzie słuchał wewnętrznego głosu, że Jessie jest niezwykła, szczególna i świeża. Był normalnym mężczyzną kipiącym testosteronem. Miał prawo do używania życia. Nie musiało się to od razu wiązać z trzęsieniem ziemi, jak to się stało w poprzedni weekend.

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

- Jasne. Będę w domu - odparł z wymuszonym uśmiechem. - Świetnie. Mógłby przysiąc, że zbladła. Nie spodziewała się jego zgody. Czyżby zmusił ją do odkrycia kart? - Co ze zdjęciem? Ukrywamy się, czy ujawniamy? - Ja nie mam nic do ukrycia. A ty? - rzucił znacząco. - Porozmawiamy wieczorem - odparła, odrzucając z twarzy kosmyk jedwabistych włosów. Wybierając się wieczorem do Cade'a, Jessie z trudem oparła się pokusie nałożenia śmielszego makijażu i obcisłych, seksownych dżinsów. Byłoby to trochę nie na miejscu. W końcu nie wybierała się na randkę. Zdjęła jedynie okulary i rozpuściła włosy. Stojąc przed jego drzwiami, zaczęła się zastanawiać, czy to wystarczy, żeby ocieplić ich stosunki. Nie, nie będzie udawała przed Cade'em supermodelki. Nie przyszła tu, żeby go kusić. Chciała uzyskać odpowiedź. Dlaczego tak nagle zmienił zdanie? Zapukała. Koniec domysłów, przejmowania się, analizowania każdego jego gestu i słowa. Cade otworzył drzwi. Był tylko w dżinsach. Na jego twarzy malowała się pogarda i wyczekiwanie. Jessie nie mogła oderwać od niego oczu. - Cześć - przywitał ją. Jej spojrzenie powędrowało na nagi, umięśniony tors i gładkie ciemnoblond włosy opadające na ramiona, po czym ześlizgnęło się niżej na płaski brzuch, aż na koniec zatrzymało się na rozpiętym rozporku. - Wejdź. - Otworzył szerzej drzwi i cofnął się, żeby ją przepuścić. - Jesteś zajęty? — spytała. Głupie pytanie. Był rozebrany, miał podkrążone oczy. Na pewno odpoczywał albo oglądał telewizję. Idąc za nim do salonu, uzyskała odpowiedź. Cały stół w jadalni obłożony był dokumentami i wydrukami projektów stron. Stał tam też otwarty laptop. - Pracujesz. - Tak - odparł, kierując ją do salonu, z dala od papierów. Sam

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

poszedł do kuchni. - Mam ochotę na piwo. Napijesz się czegoś? Jesteś głodna? - Poproszę o wodę. Po chwili wrócił z piwem i butelką wody. - Usiądź - zaprosił, podając jej wodę. Przycupnęła na brzegu fotela. - Nad czym pracujesz? - spytała, otwierając butelkę. Cade wypił duży łyk piwa i opadł na skórzaną kanapę, tę, na której kochali się zaledwie kilka dni temu. - Liczby. Jutro rano mam spotkanie z Liamem Elliottem. - Dyrektorem finansowym EPH? - Przebiegła w myślach kartotekę wszystkich Elliottów. Drugi syn Michaela. Cade przytaknął. - Przyjaźnimy się. Zazwyczaj wtajemnicza mnie w sprawy finansowe, ale teraz. Przerwał, pociągając kolejny duży łyk piwa. - Co teraz? - Znasz sytuację w EPH. Jessie popijała wodę, a Cade obserwował ją wyczekująco. Wszystko zależało teraz od niej. - Nie przyszłam tu rozmawiać o sprawach finansowych. - A o czym? - Uniósł do góry jedną brew. - Naprawdę nie wiesz? - spytała z rozczarowaniem. -Mam udawać, że nic między nami nie zaszło? Tak jak ty to robisz? Odstawił butelkę na stół, pochylił się do przodu, opierając łokcie na kolanach, i obdarzył ją niejasnym spojrzeniem. - A jak twoim zdaniem mam się zachowywać? - Normalnie - westchnęła z niechęcią. - Chcę, żebyś był naturalny, uczciwy, miły i kochający... - Kochający? Jego niedowierzający ton głosu przyprawił ją o nieprzyjemne mrowienie. - Tak. - Skrzyżowała ręce i obrzuciła go ciężkim spojrzeniem. Nie chciała tego powiedzieć, ale przemogła się. - A może to było tylko fizyczne pożądanie bez perspektywy na coś więcej?

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

Jego spojrzenie złagodniało. - Miłość jest nierozerwalnie związana z zaufaniem - powiedział spokojnie. - Co masz na myśli? Zachowujesz się tak, jakbym nadużyła twojego zaufania. To ty podjąłeś decyzję wbrew mojej woli. - Potrząsnęła głową. Miała rację, a on patrzył na nią, jakby to ona była czemuś winna. - I to ty mi o tym nie powiedziałeś. O wszystkim dowiedziałam się pocztą pantoflową. - A ty kochasz kogoś innego. - Co? - opadła jej szczęka. - Nie wspominając już o tym, że wykorzystujesz „Charismę", mnie i Finolę, żeby zdobyć informacje dla konkurencji. - O czym ty, u diabła, mówisz? - Zamrugała powiekami niezdolna do jakiejkolwiek innej reakcji. - Przypadkowo słyszałem twoją rozmowę - powiedział spokojnie. Wtedy w poniedziałek. Przyjechałem do twojego mieszkania i usłyszałem przez drzwi, jak mówiłaś komuś o tym, że poszperasz i że go kochasz. Jessie poczuła ulgę, ale jednocześnie coś nieopisanego wstrząsnęło całym jej ciałem. Opadła na fotel, zdając sobie sprawę z tego, co zaszło. - Rozmawiałam z ojcem. - O szpiegowaniu w „Charismie"? - spytał chłodnym tonem. - O co ci chodzi? - Najpierw unikasz Finoli jak zarazy, nie chcesz iść do niej na staż, a potem taka nagła zmiana frontu. Rywalizacja w EPH staje się coraz ostrzejsza. Kiedy Elliottowie czegoś chcą, nie ma dla nich rzeczy niemożliwych. Sądzę, że byliby zdolni do zatrudnienia szpiega. - Uważasz, że wykradam informacje dla jednego z konkurujących z „Charismą" czasopism? - spytała z niedowierzaniem. Pomysł wydał jej się tak niedorzeczny, że się zaśmiała. Cade siedział z kamienną twarzą. - Nie zaprzeczysz. Mówiłaś komuś, że żyjesz w kłamstwie i obiecałaś mu, że wrócisz, bo go kochasz. Słyszałem wszystko. Powoli wszystko zaczęło jej się układać w głowie. Tylko wyznanie prawdy o Finoli mogło sprawić, że zaufałby jej. Inaczej nie uda jej się

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

sensownie wyjaśnić nieporozumienia, a on będzie miał prawo ją podejrzewać. Nic dziwnego, że doszedł do takich konkluzji. A gdyby poznał prawdę? Czy wybaczy jej i zrozumie? Chwyci w ramiona i pocałuje? Musiała się tego dowiedzieć. - Co zrobisz, jeśli ci udowodnię, że się mylisz? - Będę się czuł jak kompletny kretyn. Jessie zaśmiała się cichutko, dławiona emocjami. - Nie jesteś kretynem, a przynajmniej nie byłeś nim do zeszłego poniedziałku. Wyciągnął do niej dłoń, powodując, że wstała z fotela i stanęła przed nim. Oboje milczeli zelektryzowani wzajemną bliskością. Czuli nawzajem buchający od siebie żar. - Więc udowodnij, że się mylę. - Nie potrafiąc powstrzymać instynktownego pragnienia, przygarnął ją bliżej do siebie. - Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym się mylić - powiedział chrapliwym głosem, przytulając ją. Zapach jego nagiej skóry przyprawił ją o zawrót głowy. - Popełniłeś błąd - wyszeptała, podnosząc twarz ku jego ustom, igrając z nim i zapraszając do gry miłosnej. Cade wpił się w nią nienasyconym pocałunkiem, pełnym tłumionego przez cztery ostatnie dni i cztery niekończące się noce pożądania. Jęknął z rozkoszy, delektując się dotykiem jej piersi. - Jessie - wymamrotał, całując jej twarz, uszy i szyję. - Powiedz mi prawdę, powiedz, że się myliłem. - Przysięgam, popełniłeś błąd. - O czym rozmawiałaś z ojcem? Jakich informacji szukasz? Dlaczego żyjesz w kłamstwie? Słuszne pytania. Otworzyła oczy i wysunęła się z jego objęć, uciekając od jego dłoni, aby móc jasno myśleć. Nie mogła wyjawić mu prawdy, dopóki nie powie o wszystkim Finoli, a na to było jeszcze za wcześnie. Potrzebowała dowodu, że Finola jej nie odrzuci. - Powiedz mi, bo bardzo chcę się z tobą kochać. Tak bardzo cię pragnę - wychrypiał, z trudem łapiąc oddech i przytulając ją do rozpalonego pożądaniem ciała. - Musisz mi zaufać - wyszeptała pomiędzy pocałunkami.

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

Niespodziewanie zesztywniał, po czym powoli, niechętnie odsunął ją od siebie. - Chciałbym. Wyjaśnij mi, dlaczego i do kogo mówiłaś te wszystkie rzeczy? - Cade, jeśli ma nam się udać, jeśli istnieje szansa, że to, co między nami zaszło, to coś więcej niż tylko pożądanie, zrób to dla mnie i zaufaj mi. Nie mogę ci teraz powiedzieć prawdy. Musisz mi uwierzyć na słowo. Odsunął się od niej o krok, jakby fizyczny dystans mógł mu pomóc w zapanowaniu nad własnym ciałem. - Dlaczego nie możesz mi powiedzieć? - Po prostu nie mogę. - Nie możesz, czy nie chcesz? - Nie mogę. - Proszę, nie rób z tego ostatecznej rozgrywki, jęknęła w myślach. - I nie chcę. - Nie kupuję tego. - Zapewniam cię, że ani nie jestem szpiegiem konkurencji, ani nie staram się wykraść żadnych informacji, ani nie jestem w nikim zakochana. Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w nią w milczeniu. - Wierzysz mi? - Chciałbym, ale... - Uśmiechnął się z przekąsem. W jego oczach dostrzegła chłód. Bez słowa minęła go i wyszła z mieszkania, nie oglądając się.

Anula & polgara

ROZDZIAŁ ÓSMY

sc

an

da

lo

us

Liam Elliott spojrzał na przyjaciela znad cheeseburgera, którego trzymał w dwóch wielkich dłoniach. W błękitnych oczach zabłysły mu diabelskie ogniki. - Poważnie pytasz mnie o poradę sercową? Cade zaśmiał się, odłożył rozpadającego się hamburgera na talerz i wytarł dłonie, opierając je następnie na blacie stolika. - Znasz kobiety. Liam przewrócił oczyma. - Głównie te niewłaściwe. - Ugryzł i przeżuwając, nie przestawał się sceptycznie przyglądać przyjacielowi. - Poznałeś dziewczynę. Polubiłeś ją. Sądzisz jednak, że nie jest z tobą szczera, a ona nie chce ci powiedzieć prawdy. Dobrze zrozumiałem? - Zasadniczo tak. Jak dużo powinien powiedzieć dyrektorowi finansowemu EPH? W zasadzie stosunki służbowe przestały ich łączyć zaraz po wyjściu z sali konferencyjnej po długiej porannej naradzie. Przeanalizowali szczegółowo wyniki i okazało się, że „Charisma" nie wypada najgorzej, ale i nie najlepiej. Cade mógł zanieść Finoli dobre wieści. Teraz siedzieli i jedli lunch w kawiarni, którą uznali za swobodniejsze miejsce niż stołówka kierownicza. Jedynymi cyframi, które teraz przewijały się w ich rozmowie, były wyniki Jetsów w dwóch pierwszych grach w tym sezonie. Zaraz po sporcie kolejnym wątkiem męskich rozmów były kobiety. Cade specjalnie poruszył ten temat, gdyż potrzebował przyjacielskiej rady. - Gdzie ją poznałeś? - spytał Liam. McMann obrzucił spojrzeniem zatłoczone wnętrze kawiarni urządzone w modnym, nowoczesnym stylu. Choć było zaledwie

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

piętnaście po dwunastej, lokal wypełniony był wygłodniałymi pracownikami EPH. W tłumie nie zauważył nikogo znajomego. Nie żeby kogoś szukał... Liam sapnął z niedowierzaniem, doznając olśnienia. - Znasz takie powiedzenie? Gdzie ci chleb dają, nie szukaj kołacza. - Ona nie jest kołaczem - odparł kwaśno Cade. - Skoro tak twierdzisz. Przez dłuższą chwilę jedli w ciszy. Liam domyślił się, że sprawa dotyczy kogoś z EPH, było tylko kwestią czasu, kiedy Cade mu o tym powie. - Jest stażystką - wyrzucił z siebie w końcu McMann. - Staży... - zakrztusił się Liam, robiąc wielkie oczy i odkasłując. Ale nie ta ruda w zabawnych okularach, która ma praktykę u Finoli? - Ma na imię Jessie. Bez okularów wygląda znacznie lepiej. - Nie powiedziałem, że w nich źle wygląda. Tylko jest bardzo młoda. - Ma dwadzieścia trzy lata i już dawno wyszła z kołyski. - Mając pod ręką setki atrakcyjnych nowojorskich kobiet, wybierasz praktykantkę, która jest twoją podwładną? - Przyganiał kocioł garnkowi. - Spiorunował go wzrokiem. - Ty zacząłeś temat. - Bo potrzebuję twojej rady. Sprawa jest poważna i skomplikowana. - No dobrze, żadnych żartów - obiecał. - Mów. Cade westchnął głęboko, spoglądając niewidzącym wzrokiem na tłoczących się pracowników EPH. - Podsłuchałem rozmowę i wiem, że ona coś przede mną ukrywa. Powiedziała mi, że muszę jej zaufać i że w końcu mi wszystko wyjaśni. Uważasz, że powinienem jej uwierzyć? - To zależy. - Od czego? - Od tego, jak bardzo ją lubisz. Lub jak bardzo chcesz ją zaciągnąć do łóżka i jak duży to sekret. - Liam wytarł serwetką usta, zwinął ją w kulkę i rzucił na talerz. - Zacznijmy od tego pierwszego. Cade parsknął, nie potrafiąc ubrać uczuć w słowa. - Widzę, że cię wzięło - zaśmiał się Liam, po czym spojrzał

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

poważnie na przyjaciela. - Tylko mi nie mów, że to ta jedyna. - Tego nie wiem, ale na pewno to coś ważniejszego. Nie chodzi tu tylko o seks. - Znaczy, że już ją zaliczyłeś. - Kochaliśmy się - poprawił go Cade z niesmakiem. - No, stary - zawołał Liam, nie potrafiąc powstrzymać śmiechu. Naprawdę wpadłeś. Skoro tak było, dlaczego pozwolił jej odejść zeszłego wieczora? Dlaczego nie uległ pożądaniu, które ogarnęło ich oboje? Nie wykorzystał tego, co mu oferowała, mimo że nie zmusił jej do zwierzeń? Dlaczego nie zaufał jej i nie zaliczył, jak to ujął Liam? - Przejdźmy do trzeciego pytania. Co to za sekret? Jak sądzisz, czego dotyczy? Gdyby dyrektor finansowy podejrzewał kogoś o szpiegostwo, musiałby natychmiast zarządzić śledztwo, jeśli Jessie faktycznie miałaby z tym coś wspólnego, zostałaby usunięta z firmy, a jej reputacja zawodowa na zawsze zszargana. - To skomplikowane - odparł niejasno. Czyżby ją chronił? Jak to możliwe, że mężczyzna tak ostrożny jak on, wystrzegający się problemów, wpakował się w romans mogący doprowadzić do katastrofy? - Myślę, że jesteś zakochany - stwierdził Liam z uśmiechem. Nie takiej rady oczekiwał od przyjaciela. - I to mówi facet, który nudzi się każdą kobietą już po trzeciej randce? Skąd z ciebie nagle taki ekspert od miłości? - A ty na ilu randkach z nią byłeś? - Na jednej, ale za to długiej. - Jesteś zakochany! - Jestem niewyspany i rozproszony. - Na jedno wychodzi. A tak poważnie, jeśli ci na niej zależy, daj jej szansę. Co masz do stracenia? Co może przed tobą ukrywać? Nagabującego ją byłego chłopaka, szaloną ciotkę na strychu? Nic, z czym nie mógłbyś sobie poradzić. W końcu nie ryzykujesz dla niej pracy ani życia osobistego. Przeciwnie, pomyślał. Zanim zdążył odpowiedzieć, do ich stolika

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

podszedł, niosąc tacę z jedzeniem, szeroko uśmiechnięty Shane Elliott. Mężczyźni przywitali się. Liam i Cade zaproponowali mu, żeby się do nich przysiadł. Pomimo rywalizacji pomiędzy czasopismami McMann z rozczarowaniem przyjął odmowę Shana, gdyż szczerze lubił brata bliźniaka swojej szefowej i nie miałby nic przeciwko temu, żeby się dowiedzieć, jak sobie radzi „The Buzz". - Przepraszam, ale umówiłem się tu z kilkoma redaktorami. Wskazał ruchem głowy stolik obok. W jego oczach zamigotały iskierki tak podobne do tych, które widywał u Finoli. - Nie zamierzamy spoczywać na laurach - dodał salutując i spoglądając z lekką drwiną na Liama. - Dzięki za wiadomości. Pożegnał się i odszedł, pozostawiając Cade'a z pytają-cym wyrazem twarzy. - O co mu chodziło? - Wyścig Patricka Elliotta. - Liam zmarszczył brwi. - Shane prowadzi? - spytał z niedowierzaniem. - „The Buzz" przejął prowadzenie? - Wiesz, że nie powinienem z tobą o tym rozmawiać - odrzekł lekko zmieszany. Liam nie mógł wyjawić, które czasopismo wysunęło się na pierwsze miejsce, i Cade nie chciał go naciskać, prosząc o złamanie etyki zawodowej. - Ale Shane właśnie to chciał mi przekazać. A może to była groźba? - Liczby nie kłamią - chrząknął Liam, wstając od stołu. - Prowadzą - doszedł do wniosku Cade. - Jest dopiero wrzesień. Do końca pozostały cztery miesiące. Wszystko jest jeszcze możliwe. Nawet Jetsi mają jeszcze szansę na puchar. - W tej sytuacji powinienem przestać zawracać sobie głowę stażystką i skupić się na pracy. - To twoje słowa. Muszę jednak przyznać, że pierwszy raz widzę, żebyś się tak zaangażował. - Ona jest inna niż wszystkie kobiety. Nie potrafię przestać o niej myśleć. - To już tak daleko zaszło - mruknął Liam, uśmiechając się.

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

Odstawili tacę na ruchomą taśmę i ruszyli do drzwi. Cade wcisnął dłonie w kieszenie, nawet się nie starając zaprzeczyć. - Nie byłeś dla niej zbyt surowy? Może wyciągnąłeś pochopne wnioski? - zauważył Liam, kiedy zbliżali się do windy. Liam nigdy nie zaangażował się w związek, który trwałby dłużej niż randka z kolacją i ewentualnie śniadaniem. Teraz to, co mówił, brzmiało sensownie. - Nie wykluczam. - Skoro jest taka niezwykła, warto zaryzykować - zawyrokował, naciskając guzik, żeby ściągnąć windę. - Wiesz co, dam jej kredyt zaufania. Do zobaczenia - pożegnał przyjaciela, zostawiając go i ruszając do głównego holu. - Nie wracasz do biura? - zdziwił się Liam. - Najpierw muszę załatwić coś ważnego - odkrzyknął, wychodząc na Park Avenue i zastanawiając się, czy nowojorska policja wlepi mu mandat za to, co zamierzał zrobić. Radosne iskierki w oczach Jessie zrekompensują mu nieprzyjemności. Chloe Davenport okręciła się na framudze drzwi gabinetu Finoli i zastukała palcami w ścianę, żeby zwrócić na siebie uwagę. - Witaj, panno Cieniu - zażartowała. - Szefowa jeszcze nie wróciła? Jessie siedząca w rogu przy okrągłym stole podniosła głowę znad leżącej przed nią strony składu. - Nie będzie jej do popołudnia - odpowiedziała, po czym widząc pytające spojrzenie Chloe, dodała: - Rano zaczęłyśmy tu pracę, a ja zostałam, żeby dokończyć. Ciężko mi się skupić w moim boksie. - Nie musisz mi mówić. - Asystentka pokiwała ze zrozumieniem głową. - Po całym dniu odbierania telefonów nie pamiętam, jak się nazywam. Zostań tu tak długo, jak zechcesz. - Dzięki. Już kończę. Potrzebuję jeszcze jakieś pół godziny. - Skoro tu jesteś, wyświadczyłabyś mi przysługę? Asystentka Cade'a jest dziś przez cały dzień na szkoleniu komputerowym. Nie spodziewam się żadnego trzęsienia ziemi, a umieram z głodu i... zmarszczyła nos w poczuciu winy - i chciałabym wpaść do Saksa rzucić okiem na wyprzedaże. - Nie ma sprawy, będę odbierać telefony - zaoferowała się Jessie. -

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

Nie spiesz się. - Na pewno będzie spokojnie. Cade jest na górze w dziale operacyjnym, a po południu nie ma żadnych spotkań. - Biegnij na zakupy. - Fajna z ciebie babka. Naprawdę się cieszę, że to ciebie wybrano na staż u Finoli. Jessie uśmiechnęła się, czując, jak od środka zalewa ją fala wstydu. - Dzięki, dużo się uczę. Gdy zostanie sama, będzie się mogła w końcu dowiedzieć czegoś więcej. Czegoś, co pozwoli jej podjąć decyzję o wyznaniu Finoli prawdy. Jeśli nie chce stracić Cade'a, musi to zrobić. Powinna być z nim szczera. Jak zasugerował ojciec, potrzebowała drobnej wskazówki pozwalającej wierzyć, że Finola pozytywnie przyjmie wiadomość. Po wyjściu Chloe zaczekała jeszcze chwilę, wykonując kilka głębokich, uspokajających oddechów. Potrzebowała dowodu, że Finola szuka swojej córki. Nie miała pojęcia, co by to mogło być ani gdzie tego szukać, musiała jednak spróbować. Obrzuciła uważnym spojrzeniem biurko. Uporządkowane, schludne jak jego właścicielka. Większość osób trzyma swoje prywatne rzeczy w biurku, pomyślała. Zbliżyła się do niego wolno, czując, jak krew napływa jej do głowy. Otrzymała pozwolenie. Chloe prosiła, żeby odbierała telefony. Gdyby ktoś wszedł, z łatwością dałoby się wytłumaczyć, że zapisuje dla szefowej nazwisko osoby, która przed chwilą telefonowała. Zastępowała asystentkę Fin. Usadowiła się ostrożnie w skórzanym fotelu, zerkając w stronę korytarza i nasłuchując odgłosu kroków. Położyła na biurku czysty notes i długopis. Gdyby niespodziewanie się ktoś zjawił, będzie mogła udać, że coś zapisuje. Telefon stał zaledwie na wyciągnięcie ręki. Wystarczy szybko podnieść, a zaraz potem odłożyć słuchawkę, jakby kończyła rozmowę. Drżącą ręką wysunęła jedyną szufladę biurka. Na szczęście nie była zamknięta. Kiedy przeszukiwała równo poukładane, posegregowane dokumenty, naszło ją poczucie winy. Znalazła cztery teczki z nazwami fundacji, które Finola wspomagała działalnością filantropijną, dwie z nazwiskami

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

lekarzy, które zapewne zawierały osobiste papiery medyczne, jedną opisaną „Projektowanie i aranżacja wnętrz" oraz jedną z nazwiskiem gosposi. Ostatnia była podpisana tylko adresem. Kiedy do niej zajrzała, okazało się, że zawiera dokumenty mieszkaniowe. Odłożyła wszystko z powrotem na miejsce. Jak dotąd, posiadała tylko jeden dowód. Finola zarejestrowała się w Internecie w największym kanadyjskim portalu na stronie rodziców poszukujących oddanych do adopcji dzieci, podając jej datę urodzenia. Jessie przyszła na świat w Kanadzie, w klasztorze, jej biologiczną matką była piętnastolatka, Finola Elliott. Informacje te poskładała z tego, co się dowiedziała od własnej matki i z rozmowy telefonicznej z siostrą przełożoną. Spojrzała na ekran monitora z wygaszaczem w formie loga „Charismy". Z ciekawości uderzyła palcem w klawiaturę. Wprowadź hasło. W miejsce zdenerwowania i zażenowania pojawiło się rozczarowanie. Jessie opadła zrezygnowana na fotel, rozglądając się po elegancko urządzonym biurze kobiety sukcesu. Może powinna o wszystkim zapomnieć? Poznała i polubiła Finolę. Czy było jej potrzebne coś więcej? Tak, chciała przestać oszukiwać mężczyznę, na którym jej zależało. Powinien poznać prawdę. Zeszłego wieczoru zranił ją i obraził, lecz podczas długiej bezsennej nocy doszła do wniosku, że zbyt wiele od niego oczekiwała, prosząc, żeby tak po prostu jej zaufał. Musi powiedzieć mu prawdę, ale najpierw powinna ją poznać Finola. Westchnęła z niechęcią. W tym momencie zadzwonił telefon. Sięgnęła po słuchawkę, przybierając profesjonalny ton głosu: - Biuro pani Finoli Elliott. W czym mogę pomóc? - Jessie? - usłyszała zdziwiony głos szefowej. - To ty? - Witaj. Chloe wyszła na moment i ja ją zastępuję. - Pozwól, że zgadnę: wyprzedaż w Bloomies? - Nie, w Saksie - zaśmiała się, ciesząc się, że Finola tak doskonale zna swoich pracowników i potrafi powstrzymać się od złośliwych komentarzy. - Dobrze, że jesteś. Możesz mi wyświadczyć przysługę?

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

- Oczywiście. - Na komodzie zostawiłam segregator z danymi niezależnych redaktorów. Możesz go odnaleźć? Potrzebuję numeru telefonu do Davida Luongo. - Zaczekaj chwilę. Już szukam. Na stojaku na komodzie znalazła kilka szarych segregatorów, w tym jeden z etykietą „Niezależni współpracownicy". - Już mam. - Podyktowała numer i odłożyła segregator na miejsce. - Dziękuję. Załatwiłaś już akceptację artykułu? - Oczywiście. Dziś pójdzie do przygotowania do druku. - Świetnie się spisujesz. Jak tak dalej pójdzie, to do końca września uzależnię się od twojej pomocy - powiedziała ciepłym, szczerym głosem Finola. Jessie przeszył dreszcz. Rozbudziły się w niej nadzieje. - Dziękuję, ta praca sprawia mi wielką przyjemność. Po zakończonej rozmowie Jessie odniosła segregator na miejsce, uśmiechając się do siebie pod nosem. Finola naprawdę ją lubiła. Przypadły sobie wzajemnie do gustu. Pod wpływem impulsu otworzyła szufladę komody. Znajdowały się w niej same dokumenty firmowe zawierające głównie informacje o pracownikach. Jessie zawstydziła się. Nie chciała szpiegować swoich kolegów z pracy. W szufladzie po prawej stronie znalazła zestawienia finansowe obroty, zyski, straty, listy płac. Tych tym bardziej nie powinna oglądać, a zwłaszcza list płac. Na samym spodzie szuflady odkryła teczkę podpisaną „Stimpson, PD". Prywatny detektyw? Na pewno współpracowali z kimś takim badając przeszłość zatrudnianych pracowników. Zacisnęła zesztywniałe palce na aktówce, która wysunęła jej się z rąk Nie miała prawa do niej zaglądać. To było złe. Ale konieczne. Położyła dokumenty na wierzchu szuflady i otworzyła na pierwszej stronie. Robert F. Stimpson, prywatny detektyw Szanowna Pani Elliott... Jessie z trudem przełknęła ślinę i zmusiła się do przeczytania. Otrzymaliśmy od Pani czek na kwotę 2500 dolarów, która stanowi zaliczkę na poczet rozpoczęcia poszukiwania na terenie Kanady

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

dokumentów adopcyjnych z roku 1982 dotyczących Pani dziecka. Serce zaczęło jej walić jak oszalałe. Finola wynajęła prywatnego detektywa, żeby ją odnalazł. Z trudem zamknęła teczkę i odłożyła ją ostrożnie na miejsce. Nogi się pod nią ugięły, zalała ją fala obezwładniającego szczęścia. Zdecydowanym ruchem zamknęła szufladę. - Znalazłaś coś ciekawego? Z trudem łapiąc powietrze, Jessie odwróciła się. Oskarżycielski ton głosu oraz pełne wyrzutu spojrzenie zabolały, jakby wbito jej nóż w serce. Nieszczęścia dopełnił wielki bukiet żółtych kwiatów, który Cade trzymał w ręku.

Anula & polgara

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

sc

an

da

lo

us

Jessie pobladła i zaczęła drżeć na całym ciele, nie mogąc wydusić z siebie słowa. Została przyłapana na gorącym uczynku. - Tylko nie próbuj kłamać - powiedział spokojnie. - Stoję tu od kilku minut. Przyszedł w momencie, kiedy Jessie rozmawiała z Finolą przez telefon, z wielkimi nadziejami i pełen zaufania. Kiedy przekroczył próg gabinetu szefowej, nadzieje na przyszłość z panną Clayton prysły jak bańka mydlana. Zaufanie zwiędło szybciej niż najdelikatniejsze kwiaty. - Nie zamierzam kłamać - wyjąkała przepełnionym poczuciem winy głosem. Cade zacisnął dłonie na żałosnym bukiecie kwiatów które przed chwilą ukradł z rabaty w Central Parku. - Wszystko ci wyjaśnię, ale nie teraz. - Oczywiście - prychnął sarkastycznie. - Najpierw musisz się skonsultować z osobą, która ci za to płaci. Potrząsnęła przecząco głową. - Cade, musisz... - Nie, to ty musisz natychmiast opuścić ten budynek. - Zwalniasz mnie? - spytała, czując, jakby jej wymierzy policzek. - Przyłapałem cię, jak czytasz poufne dokumenty finansowe. Nie ma na to innego logicznego wytłumaczenia niż to, że zbierasz dane dla konkurencji. Otworzyła usta, żeby odpowiedzieć, ale powstrzymał ją, podnosząc do góry dłoń. - Nawet nie próbuj. Finola na pewno nie prosiła cię, żebyś tam zaglądała, więc nie staraj się niczego wymyślać. Zabierz swoje rzeczy i wyjdź. Nie zadzwonię po ochronę.

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

- Ochronę? - powtórzyła zdławionym głosem. - Będziesz bardzo żałował swojego postępowania, kiedy ci wyjaśnię, jak bardzo się mylisz. - Już żałuję. Tego, że ci zaufałem i że nie posłuchałem wewnętrznego głosu. I tego, że... - Nie, nie żałował, że się z nią kochał. Tej rozkoszy nie oddałby za skarby świata. - Jedynym błędem, jaki popełniłem, było zakochanie się w tobie. Ale wyleczę się z tego. Stała nieruchomo i wpatrywała się w niego. Na jej policzki powoli powracał kolor. Podniosła wysoko brodę, przybierając wyzywający wyraz twarzy. Wyprostowana przeszła przez pokój w jego kierunku, patrząc na niego śmiało. Przez jedną krótką chwilę wydawało mu się, że go pocałuje. Ona jednak stanęła przed nim, zdjęła powoli okulary, umyślnie prowokując go, i upuściła je na podłogę. Nie odrywając od niego spojrzenia, nadepnęła na nie i zgniotła obcasem. - Nawet nie wiesz, w kim się zakochałeś. Następnie wyszła, pozostawiając za sobą obezwładniający aromat kłopotów i zgniecione okulary. Jessie usadowiła się na niewielkiej skałce, na górce w Central Parku. Mijali ją liczni spacerowicze, rowerzyści oraz jeżdżący na rolkach. Szczęśliwi ludzie. Nikt z nich w przeciągu zaledwie kilku minut nie otrzymał wielkiego daru od losu ani nie złamano mu równocześnie serca. Oczywiście było możliwe, że Finola chciała się tylko dowiedzieć, czy jej dziecko żyje i czy zostało wychowane w szczęśliwej rodzinie. Jessie prowadząc własne poszukiwania, dowiedziała się, że wielu biologicznych rodziców nie szuka zbliżenia ze swoimi oddanymi do adopcji dziećmi, a raczej tylko potwierdzenia, że dokonali właściwego wyboru. Prawda była taka, że Finola była kobietą stawiającą na karierę zawodową. Jednocześnie Jessie udało się dostrzec w niej ciepło i wiele sympatii w stosunku do pracowników. Z głębokim westchnieniem przymknęła oczy, starając się wyobrazić sobie, jak zareaguje, kiedy dowie się prawdy. Na razie jednak prześladowały ją szare oczy patrzące na nią jak na kryminalistkę. Oskarżył ją, nie dając szansy wyjaśnienia wszystkiego. Całe jej ciało ogarnął nieznośny, przeszywający ból. Nigdy

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

nie zapomni mu tego, że od razu ją skreślił i zwolnił, nie chcąc wysłuchać. Zaufała niewłaściwemu człowiekowi. Cade przedkładał pracę ponad uczucia i związki międzyludzkie. Finola taka nie była. To jego powinna była unikać, nie Finoli. To on ją w końcu zawiódł. Spojrzała na zegarek. Finola powinna być już w biurze. Wciągając głęboko słodkawy, ziemisty zapach Central Parku, zeszła ze skały i ruszyła w kierunku tętniącego życiem Manhattanu. Tym razem nie zawahała się, przechodząc przez ruchliwe ulice. Nie bała się już Nowego Jorku. Cade siedział w gościnnym fotelu naprzeciw Finoli, trzymając w dłoni stłuczone okulary. - Przestań robić sobie wyrzuty - powiedziała ostro, zdejmując żakiet. - Nie jesteś ani pierwszym, ani ostatnim mężczyzną wystrychniętym na dudka przez kobietę. - Nie wykołowała mnie - burknął, zaciskając dłoń na okularach, których połamany plastik wbił mu się w skórę. - Ale możemy się zgodzić, że nie myślałeś głową? - Chciałbym, żeby to było takie proste. - Chcesz powiedzieć, że naprawdę ci na niej zależało? -Tak. - No cóż. To miła, kochana dziewczyna. Wystarczył tydzień, żebym ją polubiła i się do niej przywiązała. Cade posłał jej wymowne spojrzenie: przecież ci mówiłem. - Jest dobra w tym, co robi, zgodzisz się. Wychodząc, oświadczyła mi, że to nie było jej ostatnie słowo. - Co dokładnie powiedziała? - spytała Finola. - Groźby nie leżą w charakterze Jessie. - Kto ją tak naprawdę zna? Powiedziała mi, że nie wiem, w kim się zakochałem. Finola zmarszczyła brwi, na co Cade poruszył się zmieszany w fotelu. - Wyznałem jej, że żałuję, że się w niej zakochałem. - To było podłe. - Do licha! Szperała w dokumentach, czytała tajne dane finansowe. Co niby powinienem powiedzieć? Wyglądasz seksownie, zbierając informacje dla konkurencji. Może ci w czymś pomóc?

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

- Do której szuflady zaglądała? - Finola spojrzała w zadumie na komodę. Cade wskazał prawą stronę. - Dokumenty finansowe. I dane pracowników. Obserwowałem ją. Aż trudno uwierzyć. A tak na marginesu - dodał sucho - zapomniałem ci przekazać, że prowadzi „The Buzz". - Skąd wiesz? - spytała, spoglądając na niego uważnie.. - Liam... właściwie nic mi nie wyjawił, ale spotkaliśmy Shane'a w kawiarni. Miał na twarzy uśmiech wyższości który nie zniknąłby nawet po zjedzeniu cytryny. - Nie możemy przegrać - mruknęła z niechęcią Finola. - Wiem. Może to twój brat bliźniak wynajął szpiega? Potrząsnęła przecząco głową. - Na pewno nie Shane. Nie podejrzewam również, żeby Michael lub Cullen zniżyli się do tego poziomu. - A Daniel? Mógł to zrobić, zanim zdecydował się odejść i wydawać własne czasopismo podróżnicze z Amandą. - Niemożliwe. - Gannon? - Syn i zarazem prawa ręka Michaela zajmował w „Pulsie" równoważne stanowisko do Cade'a. - Wątpię. Związek z Eriką złagodził mu charakter. McMann poczuł w sercu ukłucie zazdrości. - Szczęście osobiste nie odbiera determinacji w dążeniu do zwycięstwa. - Nie mogę uwierzyć, że Shane prowadzi - wyszeptała Finola nieobecnym głosem.. - To twój brat, ma we krwi rywalizację. - Jak wszyscy Elliottowie. Tylko dlatego nie mogę całkowicie wykluczyć słuszności twoich podejrzeń. - Faktów! - Wstał z fotela, zebrał połamane, zwiędłe kwiaty i zgniecione okulary. - Proszę, wyrzuć je za mnie. Wzięła je, uśmiechając się współczująco. - Nie wiedziałam, że jesteś romantykiem. - Raczej kretynem. - Nie przesadzaj. Dziewczyna okazała się dobrą aktorką.

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

- Miała nawet osobisty kamuflaż - dodał, wskazując okulary. - Zastanawiam się tylko, po co się za nimi chowała? - Od początku do końca odgrywała farsę. Oszustka i kłamczucha. Finola wrzuciła okulary do kosza i spojrzała szczerze na Cade'a. - Nie pozwól, aby miłość budziła w tobie zaciętość i gorycz. - Miłość? - fuknął. - Do miłości było jeszcze bardzo daleko. Zainteresowałem się nią, bo zacząłem ją podejrzewać. - Naprawdę? Znaczy, że twój plan nie wypalił i obrócił się przeciw tobie. - Uśmiechnęła się drwiąco. - Właśnie. Chciałem się dowiedzieć, dlaczego cię unika. Powinienem był bardziej ją przycisnąć. - Czy ona wie, że dlatego się z nią umawiałeś? - Raczej nie. - Wzruszył ramionami. - Teraz, kiedy ją zdemaskowałem, to i tak nie ma już znaczenia. - Przeciwnie. Na dźwięk głosu Jessie Cade odwrócił się raptownie. Stała w drzwiach. Rozpuszczone kasztanowe włosy opadały jej na ramiona, a zielone oczy błyszczały jak klejnoty. - Co tu robisz? - Muszę porozmawiać z Finolą. - Ona nie ma ci nic do powiedzenia. - Stanął przed szefową, jakby chciał zasłonić ją własnym ciałem przed atakiem wroga. - Ale ja mam i zasługuję na szansę wytłumaczenia się. - Wezwę ochronę. - Cade zwrócił się do Finoli, podchodząc do telefonu. - Nie, wysłucham jej - powiedziała redaktor naczelna, wstając i okrążając biurko. - Dziękuję. - Żadnych kłamstw - uprzedziła surowo. - Oczywiście, ale muszę porozmawiać z tobą w cztery oczy. - Nie - odpowiedziała pospiesznie. - Nie mam przed Cade'em tajemnic. Okłamałaś go i ma prawo poznać prawdę: - Nie chciałabyś, żeby dowiedział się o tym, co mam ci do powiedzenia. Uwierz mi. Cade zauważył na twarzy Finoli wyraz zdziwienia. Spoglądała na

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

Jessie, marszcząc czoło, co nigdy jej się nie zdarżało. - To prywatna rozmowa - dodała łagodnie Jessie, wchodząc do gabinetu. Finola poczuła, że traci oddech. Jej oczy, tak zielone jak; oczy Jessie, otworzyły się szeroko. - Ile masz lat? - spytała niespodziewanie. Cade wycofał się. Co wiek Jessie miał tu do rzeczy? - Dwadzieścia trzy - odparła, podchodząc bliżej i podnosząc do góry brodę. Finola stała, wpatrując się w nią. Cade zauważył, że na jej rękach pojawiła się gęsia skórka. Przerzucił wzrok na Jessie, której drżały usta i błyszczały oczy. Czyżby płakała? Finola również? O co tu, u diabła, chodzi? - zastanowił się. - Wśród dokumentów znalazłam list - wyszeptała Jessie łamiącym się, chropowatym głosem. - I mam nadzieję, że naprawdę mnie szukasz. - O mój Boże! - załkała Finola. Łzy popłynęły jej po pobladłej twarzy. - To ty! Ty! Dlaczego wcześniej nie zauważyłam?! Kobiety z głośnym płaczem rzuciły się sobie w ramiona. Jessie wtuliła twarz w szyję Finoli, trzęsąc się na całym ciele. - Nie wiedziałam, czy powinnam ci powiedzieć - wybełkotała przez łzy. - Nawet nie wiesz, jak długo marzyłam o tej chwili - wyszeptała Finola. Wszystko, co się teraz działo, nie miało najmniejszego sensu. Dlaczego obie beczały i się przytulały? Cade chrząknął głośno, żeby zwrócić na siebie uwagę. - Czy ktoś mi wyjaśni, co się tu dzieje? Finola odwróciła się do niego, nie wypuszczając Jessie z objęć, jakby od tego zależało jej życie. Miała rozmazany makijaż, usta jej drżały. - Jessie jest moją córką. Cade poczuł się, jakby ktoś wypuścił z niego całe powietrze. Jessie spojrzała na niego, a on wpił się wzrokiem w jej twarz, szukając odpowiedzi, wyjaśnień, czegoś, co mogłoby ich znów połączyć. Dostrzegł jedynie to, co starała się ukrywać przez ostatnie pięć miesięcy. Oczy dokładnie takie same jak oczy Finoli.

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

Wycofał się, podnosząc obie dłonie do góry, jakby chciał powstrzymać falę uczuć wylewającą się z obu kobiet oraz wstyd, który go dopadł, kiedy zrozumiał, że dziewczyna ukrywała przed nim prawdę z ważnych powodów. Jak mógł tak kretyńsko uwierzyć w najgorsze? - Zostawię was same. Na pewno macie sobie dużo do opowiedzenia. Finola zamknęła oczy i przytuliła mocno Jessie, która, zanim wyszedł, posłała mu jasną informację, że nigdy mu nie wybaczy, że nie potrafił jej zaufać.

Anula & polgara

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

sc

an

da

lo

us

Finola nie chciała jej wypuścić. Ilekroć Jessie próbowała się odsunąć, żeby coś powiedzieć, przytulała ją mocniej, pojękując w uniesieniu. Jessie, obejmowana czule przez biologiczną matkę, czuła się podobnie. Zapominając zupełnie o Cadzie, oddała się wszechogarniającemu uczuciu ulgi i szczęścia. W końcu prawda została powiedziana. Skończyły się sekrety, drobne kłamstwa, znikły lęki. - Należysz do Elliottów - oświadczyła Finola, śmiejąc się. - Jak mogłam tego nie zauważyć! - Robiłam wszystko, co w mojej mocy, żebyś nie zauważyła. - Dlaczego? - Objęła ją mocniej. - Dlaczego czekałaś? Kiedy się dowiedziałaś? Zgłosiłaś się tu do pracy, żeby mnie poznać, prawda? Spojrzała na komodę z dokumentami i oczy jej pociemniały. - Nie interesowały cię dane finansowe, znalazłaś list od detektywa, tak? - Przepraszam, ja nie... - Rozumiem - przerwała, kładąc palec na usta Jessie. - Dziękuję - wyszeptała, czując, jak spada jej ogromny ciężar z serca. - Tak bardzo pragnęłam cię odnaleźć. Szukam cię, od kiedy wyzwoliłam się spod kontroli ojca. Przed oczami Jessie stanął obraz starszego, siwego, szorstkiego mężczyzny, którego raz widziała z daleka. - Nie chciał, żebyś mnie odnalazła? - Mamy tyle rzeczy do omówienia - zmieniła temat. - Całe dwadzieścia trzy lata - przytaknęła Jessie. - Nie mogę uwierzyć, że to ty. Tu, obok mnie. - Pogłaskała dłonią twarz Jessie, badając opuszkami palców linie jej szczęki. - Jesteś taka

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

piękna, miła i mądra. - Przesadzasz. - Jessie roześmiała się odruchowo. - Odrobinę, bo jestem z ciebie taka dumna. - A ja z ciebie. Jesteś niezwykła - wyznała, spoglądając matce prosto w oczy. Finola z trudem powstrzymała łzy. - Jak mnie znalazłaś? - Przez siostrę Tarsisius, matkę przełożoną klasztoru św. Teresy, w którym się urodziłam. Podała mi twoje nazwisko. Zabrało mi to wszystko trochę czasu, ale biorąc pod uwagę to, co opowiedziała mi przed... - westchnęła. - Moja adopcyjna mama umarła trzy lata temu. - Och, tak mi przykro, moje słoneczko. Na pewno byłyście ze sobą blisko. Jessie spojrzała na Finolę, sprawdzając, czy nie będzie jej przykro, jeśli opowie jej o mamie. Nie chciała jej zranić. - Byłam z nią bardzo zżyta. Z tatą również. - Mieszka w Kolorado? - Tak, wychowałam się na ranczu niedaleko Colorado Springs. - Jesteś kowbojką - rozpromieniła się Finola. - Tata prowadzi ranczo. To znaczy mój adopcyjny ojciec. Twardy z niego człowiek, prawdziwy gospodarz. Finola wzięła ją za ręce i uścisnęła. - Kochanie, nie musisz dodawać tego rozróżnienia. Rodzice cię wychowali i kochali. Oboje wykonali wspaniałą pracę. Jestem im za to ogromnie wdzięczna. Oczy Jessie wypełniły się łzami. - Będzie nam chyba potrzebne duże pudło chusteczek - roześmiała się. - O tak, i mnóstwo czasu. Chcę pobyć z tobą sama, tak żeby nikt nam nie przeszkadzał. Musimy nadrobić stracone dwadzieścia trzy lata. Otworzyły się drzwi i pojawiła się w nich głowa Chloe. Jej ciemne oczy zapaliły się światełkami, kiedy zobaczyła obejmujące się kobiety. - Wszystko w porządku? - spytała. Jessie zesztywniała. Czy Finola powie światu o swojej córce? - W najlepszym! Chloe, wyświadcz mi, proszę, przysługę.

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

Asystentka otworzyła szerzej drzwi, spoglądając na szefową i stażystkę ze zdziwieniem. - Czy wy płaczecie? - Mamy swój dzień. Wszystkie kobiety je miewają. - Oczywiście - zgodziła się nieśmiało. - W czym mogę pomóc? - Odwołaj wszystkie spotkania aż do końca przyszłego tygodnia. - Żartujesz? Jest kilka ważnych zebrań, w tym z twoim ojcem przeraziła się. - Mój ojciec może sobie skoczyć z dachu. Jest mi coś winien i zamierzam odebrać co moje. - A co z rywalizacją? Wynikiem? - Zmieniły się priorytety - poinformowała pogodnie Finola. - Przez najbliższe dni wszystkim zajmie się Cade - dodała, obejmując ramieniem Jessie. - Skoro tak zdecydowałaś... - Chloe rzuciła ciężkie spojrzenie w kierunku stażystki, jakby widziała ją po raz pierwszy. - Ale ty nadal będziesz cieniem szefowej? - Sądzę, że tak. - Bierzemy na resztę dania wolne - zdecydowała Finola. -. Nikomu nie udzielaj żadnych wyjaśnień. Poinformuj tylko, że wzięłam urlop z powodów osobistych i nie życzę sobie, żeby mi przeszkadzano. - Chcesz porozmawiać o tym z Cade'em, zanim wyjdziesz? Finola otworzyła usta, po czym zamknęła je, jakby się zastanawiała nad odpowiedzią. - Założę się, że ty masz ochotę z nim porozmawiać - spojrzała na Jessie. - Bynajmniej - odparła. - Za to ja chcę - powiedział Cade, stając w drzwiach. - Jeśli nie masz nic przeciwko temu. - Idź. - Finola trąciła ją delikatnie łokciem, wskazując na pustą salę konferencyjną. - Uważam, że powinniście sobie wyjaśnić kilka kwestii, zanim wyjdziemy. Cade posłał szefowej wdzięczne spojrzenie. Jessie weszła do sali i stanęła przy oknie z widokiem na panoramę Nowego Jorku. McMann zamknął za sobą drzwi. Od czego zacząć? Znając kobiety, powinien

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

zacząć od najtrudniejszego. - Przepraszam, wybacz mi. - Za co przepraszasz? - spytała, nie odwracając się od okna. - Za umawianie się ze mną z nieszczerych pobudek? Niesłuszne podejrzenia? A może za groźbę wezwania ochrony, kiedy chciałam porozmawiać z Finolą? W końcu odwróciła się. Światło padające na nią od tyłu podkreśliło zielone błyski w jej oczach. Spojrzenie, które mu rzuciła, ukłuło boleśnie, podobnie jak surowość jej głosu. - Powinienem był ci zaufać - powiedział, opierając się biodrem o krawędź stołu. - Propozycja wezwania ochrony była z mojej strony wyjątkowym nietaktem. I nie umówiłem się z tobą tylko po to, żeby wyciągnąć z ciebie informacje. Grymas na jej twarzy dał mu do zrozumienia, jak bardzo wątpi w jego słowa. - A przede wszystkim kochałem się z tobą, bo to, co czułem, było prawdziwe. Jessie zamknęła oczy i milczała. -Dlaczego mi nie powiedziałaś? spytał po dłuższej chwili. - Pierwsza musiała się dowiedzieć Finola. Zresztą i tak byś mi nie uwierzył. - Skrzyżowała ręce i zbliżyła się do niego o krok. - Nie chcę być nieprzyjemna ani złośliwa. To, co się wydarzyło przed chwilą, było jedną z najwspanialszych i najszczęśliwszych rzeczy w moim życiu, Czekałam na to bardzo długo. - Jej głos się załamał, a on instynktownie ją przytulił. - Cieszę się twoim szczęściem - wyszeptał, czując, Jak zesztywniała w jego ramionach. - Jak się dowiedziałaś, że Finola jest twoją matką? - To długa historia. - I przyjechałaś tu, żeby ją poznać? - Mam dyplom z grafiki i fakultet z projektowania mody, jeśli coś insynuujesz - warknęła, wyrywając się z jego objęć. - Nie miałem na myśli nic złego - westchnął ciężko. Żeby odbudować bliskość, którą dzielili tydzień temu, czekała ich daleka droga. - Kiedy się dowiedziałam, że redaktor naczelna mojego ulubionego

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

czasopisma o modzie jest moją biologiczną matką, wszystko połączyło się w logiczną całość. Odziedziczyłam zainteresowanie modą uśmiechnęła się nieśmiało. - Silne geny. Postanowiłam najpierw ją poznać, żeby się dowiedzieć, czy chce odnaleźć dziecko, które oddała do adopcji. Dlatego zgłosiłam się na staż. - Czemu w takim razie jej unikałaś? - Bałam się, że gdy się przyjrzy mojej twarzy, rozpozna mnie. Jak mógł wcześniej nie dostrzec jej uderzającego podobieństwa do Finoli? - Zabawne, jak trudno dostrzec to, czego się nie szuka - mruknął. Nawet gdybyś nie nosiła tych okularów, nie skojarzyłbym niczego. Przez moment wpatrywała się w niego, rozmyślając. W jej oczach widoczne były zwątpienie i ból. - Bardzo mnie zraniłeś - powiedziała w końcu. - Tak mi przykro. Wybaczysz mi? - Potrafię ci wybaczyć i nawet jestem w stanie zrozumieć, dlaczego tak postąpiłeś - odparła po dłuższej chwili zastanowienia. Wyciągnął do niej dłoń, ale cofnęła się, unikając jego dotyku. - Ale poznałam ciebie prawdziwego. - Ja tylko starałem się zabezpieczyć... Przerwała mu, podnosząc do góry dłoń. - Zrobiłeś to, co uznałeś za słuszne. Na pierwszym miejscu postawiłeś pracę i firmę i to jest godne podziwu. - Ale? - Musiało przecież być jakieś ale. - Kochałeś się ze mną, wątpiąc we mnie. - Wtedy ci jeszcze ufałem, a potem usłyszałem tę rozmowę telefoniczną. Nie chciałaś mi powiedzieć, o co chodzi. Wszystko nabrało sensu. - Nie dla mnie. - Jessie! - Chwycił ją za ręce i przyciągnął do siebie. - Proszę, daj mi jeszcze jedną szansę. - Pochylił ku niej twarz i delikatnie musnął ustami jej cudownie słodko pachnące włosy. Musi jej dać czas. Pozwoli uporać się najpierw z burzą, jaka rozpęta się teraz w klanie Elliottów, a zaraz potem udowodni jej, że... No właśnie, że co?

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

Jessie wysunęła się z jego objęć. - Za długo czekałam na tę chwilę i nie chcę jej popsuć powiedziała i wyszła z sali, nie oglądając się na niego. Cade zamknął oczy i poddał się obezwładniającemu go bólowi. Gdy je otworzył, jego spojrzenie natrafiło na intensywnie żółtą plamę na ścianie, gdzie znajdowały się projekty stron czasopisma. Jessie wyglądała tak seksownie, tak pięknie i świeżo. Wszystko, co w niej kochał, zostało uchwycone na tym jednym zdjęciu. Kochał? Tak! Dlaczego z tym walczyć? To była miłość, prawdziwe uczucie. Czy miał szansę jeszcze ją odzyskać? Mężczyzna nigdy niepopełniający w życiu błędów popełnił w końcu jeden, za to krytyczny. Popijając po wspaniałej kolacji wytrawne chardonnay, Jessie podciągnęła pod siebie nagie stopy i spojrzała przez okno na panoramę Nowego Jorku i migające światła w Central Parku. Nasycenie się tym wspaniałym widokiem, jaki rozpościerał się z apartamentu Finoli położonego w górnym East Endzie, zabrało jej aż piętnaście minut. Znacznie więcej czasu matka i córka potrzebowały na oswojenie się z faktem zaistnienia łączącego je wspaniałego związku. Przez wiele godzin rozmawiały o wszystkim i nadal nie zdążyły sobie powiedzieć najważniejszych rzeczy. Finola starała się wchłonąć z życia Jessie jak najwięcej momentów, które ją ominęły. Ile jej córka miała miesięcy, kiedy stawiała pierwsze kroki? Kiedy zaczęła mówić? Jak wyglądały jej pierwsze szkolne lata? Dlaczego zainteresowała się modą? Jak wyglądało jej życie na ranczu w Kolorado? Powoli zapadała noc i w końcu Finola poczuła się gotowa do zwierzeń. - Zawsze sobie powtarzałam, że jeśli cię kiedyś odnajdę, będę zdolna wybaczyć moim rodzicom - wyznała, skubiąc palcami falbankę poduszki, którą przytulała do siebie, sie-dząc na kanapie obok Jessie. - Co się wtedy wydarzyło? Jak zaszłaś w ciążę? - spytała, śmiejąc się w duszy z głupoty własnego pytania. Nade wszystko pragnęła się dowiedzieć, kim był jej biologiczny ojciec. - Jak doszło do tego, że podjęłaś decyzję o oddaniu dziecka? - Nie ja ją podjęłam - prychnęła, odgarniając do tyłu włosy i

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

wywracając oczyma. - Miałam wtedy piętnaście lat. Mój ojciec był wyjątkowo despotycznym i budzącym postrach mężczyzną, a jego żona, a moja matka, nigdy nie śmiała mu się sprzeciwiać, przynajmniej nie publicznie. Nie zapominaj też, że należałam do rodziny Elliottów, dla której reputacja była najważniejsza. Przed oczami Jessie stanął obraz przerażonej, zdesperowanej nastolatki, który kontrastował z wizerunkiem dynamicznej, ambitnej kobiety, jaką znała. Ogarnęło ją współczucie na myśl, jak ciężkie chwile musiała wtedy przeżywać. - Tak mi przykro - wyszeptała. - To nie twoja wina. Nazywał się Sebastian Deveraux i kochałam go. Na tyle, na ile potrafi kochać piętnastolatka - wyjawiła z łagodnym wyrazem twarzy, uśmiechając się gorzko. - Brzmi interesująco. - I taki był - roześmiała się Finola. - Naprawdę? - wyrwało się Jessie, zanim zdążyła pomyśleć. Wiesz, gdzie on teraz jest? - zapaliła się. - Zmarł - odpowiedziała smutno, biorąc Jessie za rękę. - Kiedy? - Jakieś pięć lat po twoim urodzeniu. Zginął w wypadku samochodowym. Po tym, jak moi rodzice odkryli, że jestem w ciąży, nigdy więcej go nie widziałam. Pochodził z równie zamożnej i znanej rodziny. Jego rodzice, podobnie jak moi, nie ucieszyli się z tego, co się stało, i wysłali go do Akademii Wojskowej zaraz po tym, jak ja zostałam umieszczona w szkole z internatem, którą był klasztor Świętej Teresy, w którym się urodziłaś. - Czy... czy zastanawiałaś się nad tym, żeby mnie za trzymać? - Nawet nie wiesz, jak bardzo tego pragnęłam. Kiedy zakonnica cię zabrała... - Głos Finoli załamał się. - Nigdy nie zapomnę tej chwili. Ta straszna kobieta cała w czer-ni wynosząca moje płaczące maleństwo. Wzdrygnęła się i przytuliła mocno Jessie. - Nawet nie pozwolili mi wziąć cię w ramiona. Tylko jedna z sióstr wyszeptała mi do ucha: masz śliczną, zdrową córeczkę. - Od tamtej chwili powtarzałam to sobie tysiące razy. Za wszystko obwiniałam mojego ojca - ciągnęła dalej. - To on nakazał im cię zabrać żebym cię nie mogła przytulić ani potrzymać

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

przez chwilę w ramionach. Nienawidziłam go za to i matki również, że mu się nie sprzeciwiła. Jak kobieta, która wydała na świat tyle dzieci, mogła mu na to pozwolić, nie okazując żadnego współczucia? Słowa Finoli uderzyły Jessie. Czy teraz dziadkowie również ją odrzucą? Czy będą chcieli, żeby znów zniknęła? Niespodziewanie zaskoczyło je lekkie pukanie do drzwi. - Czy portier nie dzwoni wcześniej, zanim kogoś wpuści? - spytała Jessie. - Nie, jeśli gość mieszka w tym samym budynku - odparła Finola, wstając i idąc do drzwi. - Przygotuj się. Zaraz poznasz pierwszego Elliotta jako Elliottówna. To ty, Shane? - Co się stało? - odpowiedział baryton Shane'a Elliott. - Dlaczego wyszłaś tak nagle z pracy? Chloe powiedziała... - Co ci powiedziała? - spytała, stając twarzą w twarz z bratem bliźniakiem. Mężczyzna spojrzał w głąb mieszkania i dostrzegł Jessie. - Z nią wyszłaś? - Rzucił siostrze zdziwione spojrzenie. - Chloe powiedziała, że płakałaś i że dziwnie się zachowywałaś. - To były łzy radości - wyjaśniła, otwierając szerzej drzwi i wpuszczając brata do środka. - Wejdź, chcę, żebyś kogoś poznał. Jessie powoli podniosła się z kanapy. Spotkała kilkakrotnie Shane'a Elliotta w biurze. Któż mógłby nie zauważyć wiernej kopii Finoli w męskim ciele, wysokiego przystojniaka o zielonych oczach i ciemnokasztanowych włosach. Typowy Elliott. Jej wuj. Shane wszedł do holu, uśmiechając się ciepło do Jessie i jednocześnie spoglądając z niepokojem na siostrę. - Macie tu jakieś spotkanie? Finola otoczyła brata ramieniem i wprowadziła do salonu. Oczy jej błyszczały, a na twarzy pojawił się triumfalny uśmiech, który przydał Jessie pewności siebie. Miała w Finoli oparcie i tylko to się liczyło. - Poznaj Jessie Clayton. - My się już chyba znamy. Jessie przytaknęła ruchem głowy. - Przypatrz jej się. - Finola ścisnęła brata za ramię. - Patrz uważnie dodała po chwili, podchodząc i obejmując Jessie w talii. - Zgadnij, kto to. Nie rozpoznajesz?

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

Shane zmarszczył brwi, obrzucił uważnym spojrzeniem Jessie, a następnie siostrę. Odsunął się o krok do tyłu i spojrzał powtórnie, po czym zamarł z otwartymi ustami. - Nie! - Tak! - Odnalazłaś ją! - wykrzyknął. W miejsce szoku na jego twarzy pojawił się wyraz euforii. - To ona odnalazła mnie - wyjaśniła łagodnie Finola. W ułamku sekundy Shane znalazł się przy nich, chwytając obie w ramiona spontanicznym, niedźwiedzim uściskiem. - Nie mogę uwierzyć. W głowie Jessie wystrzeliły fajerwerki radości. Przymknęła oczy i pozwoliła się wujowi wyściskać. Podobnie jak Finola tulił ją, następnie odsuwał, żeby na nią popatrzeć, po czym znów tulił. Zasypał ją setką pytań, niemogąc się nadziwić, jak podobna jest do Elliottów i jak to możliwe, że wcześniej tego nie zauważyli. Jessie cieszyła się tym ciepłym przyjęciem. Następnie rozmowa zeszła na Patricka Elliotta. Shane i Finola wymienili spojrzenia, które mówiły więcej niż słowa. - Powiedzcie mi szczerze. Będzie mnie nienawidził? - spytała Jessie, spoglądając na rodzeństwo. Żadne z nich się nie odezwało. - A babka? - Nie obchodzi mnie, co powiedzą. Odebrali mi ciebie. Właściwie ojciec to zrobił, ale matka mu na to pozwoliła. - Upłynęło tyle lat. - Shane spojrzał pocieszająco na siostrę. - Nie sądzę, żeby żywił dawną złość. - Mówimy o Patricku Elliotcie. Despocie, władcy i stróżu klanu. - Sądzicie, że mnie odepchnie? I babcia również? - Mama zrobi, co będzie najlepsze dla rodziny, tyle że polega na opiniach ojca. - Wtedy, dwadzieścia trzy lata temu, fakt, że ich piętnastoletnia ukochana córeczka zaszła w ciążę, bardzo ich uraził. - Wyobrażam sobie, że teraz nie będzie lepiej - powiedziała Jessie. - Będę przy tobie. I jeśli ktokolwiek zrobi ci przykrość, będzie miał ze mną do czynienia - uśmiechnęła się ciepło Finola.

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

- I ze mną - oświadczył Shane, wstając. - Musimy to uczcić! - Co masz na myśli? - Oficjalne przyjęcie powitalne na cześć Jessie. Doskonały moment, żeby Elliottowie przerwali rywalizację i wyszli razem na parkiet. - Tańce? - zaśmiała się Jessie. - Oczywiście. Szampan i stroje wieczorowe. To jedno z najważniejszych wydarzeń w historii Elliottów. Jak ślub, narodziny czy złote gody. - Doskonały pomysł - poparła go Finola. Shane przykucnął przy Jessie. - Wiesz, piętnaście lat temu straciliśmy bliskie nam osoby. Nasz brat i jego żona zginęli w katastrofie lotniczej. Od tamtej pory rodzina jest niepełna, pozostało po nich puste miejsce. - Również w sercu mamy - dodała Finola. - Czy może być coś piękniejszego niż odnalezienie brakującego członka rodziny?! Chcę zorganizować dla ciebie wielką galę, żeby pokazać całej rodzinie i światu, że witamy cię z otwartym sercem. Nie masz nic przeciwko temu? Jessie zamrugała powiekami, spoglądając na rozentuzjazmowanego wuja, a następnie na matkę, której po policzkach spływały łzy. - Nawet nie wiecie, jaka jestem szczęśliwa - wyszeptała. - Nie, to ja jestem szczęśliwa - zawołała Finola. - Musimy sporządzić listę gości. Zaprosimy całą rodzinę, przyjaciół i najbliższych współpracowników z firmy. - Nie - wymknęło się Jessie mimowolnie. - Tylko rodzinę i przyjaciół. Zostawmy pracę w pracy. - Ale większość przyjaciół to ludzie z naszego biura. Lub przynajmniej udajemy, że nimi są. - Czy chodzi o Cade'a, słoneczko? - spytała domyślnie Finola. Jestem pewna, że pielęgnuje dziś siniaki, które sam sobie zrobił, po tym, jak się zachował. - Zatem będzie mu się miło tańczyło na naszym przyjęciu uśmiechnęła się Jessie. - Wpiszmy go na listę, dlaczego by nie. Pomimo wszystkiego, co się dziś wydarzyło, nadal żywiła uczucia do Cade'a.

Anula & polgara

ROZDZIAŁ JEDENASTY

sc

an

da

lo

us

- Gdzie są klucze od garderoby? - wyszeptała Jessie do telefonu. - O co chodzi? - usłyszała w słuchawce zaspany, mocno zirytowany głos Lainie. - Gdzie jesteś? - Jestem w pracy i potrzebny mi klucz. Jessie została u Finoli na noc w piątek i w sobotę. W niedzielę zatelefonowała do Lainie i do ojca, który bardzo się ucieszył, kiedy się dowiedział, że biologiczna matka z otwartym sercem przyjęła Jessie do swego życia. Przyjaciółka zaś zasypała ją setkami pytań, z których większość Jessie pozostawiła bez odpowiedzi. - Która godzina? - burknęła Lainie, starając się rozbudzić. - Co ty tam robisz? - Jedenasta piętnaście. Właśnie wyszłam od Finoli i miałam jechać do domu, kiedy przypomniałam sobie, że projekt wiosennej wkładki musi pójść do opracowania graficznego. - Nie możesz się tym zająć jutro? - Wzięłyśmy z Finolą tydzień wolnego. Chcemy spędzić razem trochę czasu i przygotować przyjęcie, o którym ci opowiadałam. Nie będę mogła przyjść do biura w najbliższych dniach. W rzeczywistości Jessie nie była gotowa na spotkanie z ludźmi z biura, a w szczególności z Cade'em. Jeszcze nie teraz. Miała chaos w uczuciach i zbyt świeże rany. - Wpadłam tu załatwić tylko tę jedną rzecz, żeby Scarlet nie musiała się o to później martwić. - Jesteś córką Finoli Elliott. Scarlet nie będzie już twoją szefową i na pewno nie będzie miała pretensji, jeśli tego nie przygotujesz. - Proszę, przestań. Nadal jestem tą samą osobą i mam do wykonania pracę.

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

- No dobrze. Zbyt wielką wagę przywiązujesz do słów. Czego potrzebujesz z garderoby? - Zielonej sukienki de la Renty. - Tej seksownej? Jest w twoim rozmiarze. - Finola powiedziała, że mogę ją wypożyczyć na przyjęcie. - Idealnie pasuje do twojego koloru oczu i figury. Zdecydowanie musisz ją włożyć! - Dzięki. To gdzie są te klucze? Zupełnie tu pusto i trochę strasznie. - Otwórz dolną szufladę w moim biurku. Sięgnij w prawy róg. Znalazłaś skórzane etui? - Tak. - W środku jest klucz do miejsca, w którym trzymam klucz. Słysząc zirytowane sapanie przyjaciółki, wyjaśniła swój system zabezpieczeń. - Ta sukienka jest warta krocie. W garderobie są ciuszki i akcesoria za dwieście tysięcy dolarów i nie chcę nikomu ułatwiać włamania. - Najwyżej współlokatorce. - No, ty jesteś córką Finoli Elliott. - Nie chcę tego słuchać! - Posprzątałam mieszkanie. - Dlaczego? - Będę musiała poszukać nowej współlokatorki, teraz kiedy... - Dość! Nigdzie się nie wyprowadzam. - Na chwilę umilkła, gdyż wydało jej się, że słyszy jakieś odgłosy z holu. Spojrzała uważnie w ciemność, ale nic nie dostrzegła. Póki co pożegnała się z Lainie. Jessie otworzyła garderobę i zapaliła w środku jedno słabe światło, w części, gdzie była przymierzalnia. Stąpając na palcach, skierowała się prosto do wieszaka z sukienką de la Renty. W nabożnym skupieniu rozpięła suwak pokrowca i wyjęła jedwabne bladozielone cudo. Zakochała się w tej sukni w momencie, gdy ją po raz pierwszy ujrzała. Góra na cienkich ramiączkach, dopasowaną, prosta aż do bioder, od których rozchodziła się szerokimi, zwiewnymi, półprzezroczystymi falbanami, ułożonymi na kilku warstwach schodzących kaskadowo aż do ziemi. Projektant był geniuszem. Jessie zdjęła suknię z wieszaka. Nie chciała zabierać jej ze sobą do domu i wieźć metrem, nie mając

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

pewności, czy ją włoży. Chciała ją najpierw przymierzyć. Pospiesznie zrzuciła pożyczone od Finoli dżinsy i biały podkoszulek. Zdjęła biustonosz i spojrzała na majtki. Wygodne, ale zbrodnią byłoby nosić je pod taką sukienką. Ściągnęła je i naga podeszła do półek z elegancką bielizną. Na widok brzoskwiniowego koronkowego kompletu aż jęknęła z zachwytu. Raz tylko był wykorzystany do fotoreportażu „Tajni agenci". Wsunęła stringi, a następnie zwiewną suknię, prawie chichocząc z zadowolenia pod dotykiem wspaniałego materiału muskającego jej uda. Oczywiście kreacja uszyta była na modelkę o wzroście metr osiemdziesiąt i przy jej metrze siedemdziesiąt dwie ostatnie falbany ciągnęły się po ziemi. Ze schowka z buta-mi wyciągnęła srebrne sandałki na bardzo wysokich szpilkach. Włożyła je, stanęła przed wielkim trójwymiarowym lustrem i uśmiechając się głupkowato, wykonała piruet wokół własnej osi. Suknia pasowała idealnie na powitalne przyjęcie. I Cade ją zobaczy. Wzdychając, rozpuściła włosy i potrząsnęła głową, by się rozsypały. Wyobraziła sobie, jak je uczesze na przyszłą sobotę i jaki zrobi makijaż, żeby podkreślił blask jej oczu i pasował do wspaniałej sukni. Wtedy z nim zatańczy. Na samą myśl poczuła mrowienie na całym ciele. Oczami wyobraźni ujrzała jego minę, kiedy zobaczy ją tak ubra-ną. Poczuła na skórze dotyk jego dłoni, a na ustach smak jego pocałunku po skończonym, zmysłowym tańcu. Tak bardzo za nim tęskniła. - Czyżby był dla mnie tak ważny? Popełniłam błąd, tak srodze go karząc - mruknęła do siebie pod nosem. - Nie potrafię bez niego żyć. Kocham go. - Jesteś pewna? Na dźwięk znajomego głosu wydała stłumiony okrzyk i spojrzała w lustro, w którym dostrzegła odbicie stojącego w półotwartych drzwiach Cade'a. Obróciła się, wprawiając w ruch falbany. Krew uderzyła jej do głowy. - Co tu robisz? - Przyglądam się, jak oddajesz cześć de la Rencie i muszę przyznać,

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

że to, co widzę, bardzo mi się podoba. - Nie musisz telefonować po ochronę. Finola pozwoliła mi ją wypożyczyć - oznajmiła, gładząc dłońmi suknię. - Przecież o nic cię nie oskarżam - odparł zmieszany. Jego spojrzenie powoli i uważnie wędrowało po jej sylwetce. - Ta suknia została zaprojektowana specjalnie dla ciebie. - Dziękuję - odpowiedziała, skubiąc falbanki. Jej uwaga skoncentrowana była na przylegającym do ciała czarnym podkoszulku Cade'a podkreślającym napięcie mięśni oraz interesująco uwypuklonych niebieskich dżinsach. - Więc nie potrafisz bez niego żyć i kochasz go. - Mówiłam o moim koniu. A ty znów mnie podsłuchiwałeś. - Zobaczyłem światło i postanowiłem sprawdzić, kto tu jest i po co. - A ty co tu robisz o tej porze? -Pracuję. - O jedenastej trzydzieści w niedzielny wieczór? - To był zmarnowany weekend. - Przejdzie ci - oświadczyła, czerpiąc pewność siebie z faktu, że ma na sobie piękną suknię i przystojny mężczyzna wpatruje się w nią z pożądaniem. - Tak sądzisz? - Szybko się ze mnie wyleczysz. - Ale ja wcale tego nie chcę. - W takim razie czego pragniesz? - spytała prowokująco. - Ciebie. Krew zaczęła jej szybciej krążyć w żyłach, uderzając gorącą falą do głowy. Stał od niej na wyciągnięcie ramion, wysysając powietrze, wypełniając sobą przestrzeń w całej garderobie i odbierając jej zdrowy rozsądek. Ale któż potrzebowałby teraz oddychać, poruszać się. Zdrowy rozsądek był przereklamowany. - Jessie - wyszeptał, obejmując ją delikatnie w talii i obracając twarzą do lustra. W odbiciu ujrzała morze zielonkawego jedwabiu i obejmującego ją Cade'a, pochylającego głowę, żeby pocałować jej nagie ramię. - Popełniłem największy błąd w życiu - wyszeptał, wsuwając palce pod ramiączko sukni. - I chciałbym go naprawić. Wysłuchaj mnie.

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

Zraniłem cię i bardzo cię przepraszam. Zrobiłbym wszystko, żeby cofnąć to, co się stało. Proszę, daj mi szansę. Nie mogę cię stracić. Chciała coś powiedzieć, ale widząc w lustrze jego szczere spojrzenie, nie była w stanie się odezwać. - Jessie, nie odejdę i nie wyleczę się z ciebie - ciągnął zachrypłym głosem. - Nie potrafię o tobie zapomnieć. -Zsunął powoli jedno ramiączko, a zaraz potem drugie. Góra sukni niebezpiecznie opadała, prawie odsłaniając piersi, których sutki wyprężyły się łaskotane przyjemnie miękkim jedwabiem. Odchyliła głowę do tyłu, poddając się zalewającej ją roz-koszy i wszechogarniającej potrzebie. Zielonkawa suknia za sześć tysięcy dolarów opadła na podłogę. - Pozwól mi znów się z tobą kochać - wyszeptał. Przymknęła oczy i nie mogąc mówić, skinęła głową w geście przyzwolenia. - Od czterdziestu ośmiu godzin myślę tylko o tobie. Przywarł do niej, błądząc dłońmi po jej ciele. Odszukała jego usta i otworzyła oczy, chcąc patrzeć, jak odkrywa każdy centymetr jej nagości, i podziwiać akt połączenia w wielowymiarowych odbiciach otaczających ich luster. Teraz i zawsze. - Czuję się jak wagabunda. - Jessie przytuliła się do Cade'a, zarzucając mu udo na biodra. Wokół roznosił się zapach bzów. - Nie sądzę, żeby włóczęga mógł kiedykolwiek się tak czuć. Pocałował ją w szyję, przyprawiając o drżenie. - Chciałam przez to powiedzieć, że od kilku dni nie nocowałam w domu, a dziś niespodziewanie znalazłam się u ciebie. - Chyba lepiej, że jesteśmy u mnie niż na podłodze w garderobie. Poza tym masz tu szczoteczkę do zębów. - Mam również u Finoli. Jestem jak marynarz. - Zostań w moim porcie dłużej. Muszę wyjść do pracy dopiero za godzinę. - A ja mam urlop. - Wdrapała się na niego, owijając go nogami, i przytuliła głowę jego do piersi. - Może nie będziesz musiała już pracować. Jesteś córką redaktor naczelnej, kuzynką swojej szefowej i... - No powiedz to! - rzuciła mu łobuzerskie spojrzenie.

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

- No dobrze, masz szczególne układy z kierownictwem. Uśmiech zniknął jej z ust. Bez ostrzeżenia zsunęła się z niego i położyła na plecach. - Nie powinniśmy - jęknęła, zakrywając twarz ręką. - Nie martw się. To nic nie zmienia. - Przeciwnie. - Co z tego, że jesteśmy kochankami? - spytał w końcu. - Fakt, że jesteś córką Finoli, na pewno wstrząśnie całym EPH. Czeka cię również przeprawa z Patrickiem i Maeve, ale my... - przerwał w pół zdania. - Kiedy tu przyjechałam, nie planowałam tych wszystkich komplikacji. Chciałam tylko poznać Finolę. - Więc jestem dla ciebie komplikacją? - Ty i praca. - Nie rozumiem. - Chcę mieć pracę. - Przecież ją masz. Doskonale sobie radzisz na stażu, co gwarantuje, że otrzymasz stałą posadę asystentki redaktora. Wiesz o tym. - Tak, ale chcę ją uczciwie dostać. Nie dlatego, że z tobą sypiam. Otworzył usta, żeby zaprotestować, ale zakryła mu je dłonią i ciągnęła dalej: - Ani ze względu na koligacje rodzinne. Chcę na nią zasłużyć, jestem dobra w tym, co robię. - I tak jest. Trafiłabyś na staż u Finoli, nawet gdybym nie zwrócił na ciebie uwagi. Scarlet wystawiła ci doskonałe referencje. - Czy ktoś o tym będzie wiedział? - Plotki są nieodłącznym elementem pracy w biurze. - Wzruszył ramionami. - Musisz być ponad to. Udowodnisz swoją wartość. Chcę cię mieć w zespole. Koniec dyskusji. - Dopóki ze sobą nie zerwiemy. - Do tego nie dojdzie. - Spojrzał na nią zmrożony. - Skąd ta pewność? Pomagałam przygotować do druku artykuł, w którym była mowa o tym, że kiedy romans się kończy, pracownik na niższym stanowisku zazwyczaj traci pracę i referencje. Ty przetrwasz, a moja kariera będzie skończona. - Czytasz za dużo czasopism. A to nie jest romans biurowy.

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

- Garderobiany? - roześmiała się. - Wspaniałe miejsce - zamruczał rozkosznie. - Poważnie. Takie są fakty. Jeśli dodamy do tego, że płynie we mnie krew Elliottów, nikt nie uwierzy, że uczciwie zasłużyłam na tę posadę. - Rozumiem, co czujesz. Ale co możemy w tej sytuacji zrobić? Ukrywać nasze uczucia? Udawać, że nic nas nie łączy? - Tak. - Ja tak nie chcę. Nie znaczy, że chcę się tym afiszować, ale nie zamierzam niczego ukrywać. - Wolałabym, żeby to, co nas łączy, pozostało tajemnicą powiedziała, ściskając go za ramię, żeby podkreślić powagę swoich słów. - Proszę cię. Pozwól mi, jak to określiłeś, najpierw uporać się z Elliottami. - Czy możemy się w międzyczasie widywać? - W sekrecie. - Rozumiem, że nie mam wyjścia i muszę się zgodzić.

Anula & polgara

ROZDZIAŁ DWUNASTY

sc

an

da

lo

us

Jessie zaraz po wyjściu z metra wykręciła numer telefonu ojca. Ostatni tydzień upłynął jej jak z bicza strzelił na lunchach i obiadach z wybranymi przez Finolę krewnymi z rodziny Elliottów oraz wykradanych chwilach i cudownych nocach z Cade'em. W piątek po południu wykręciła się od kolacji z Finolą i z Cade'em, ponieważ musiała choć jeden wieczór spędzić we własnym mieszkaniu i przygotować się do sobotniego przyjęcia. Nadal nie potrafiła się przyzwyczaić do potęgi nazwiska Elliottów. Była przekonana, że Shane nie znajdzie lokalu na przyjęcie w tak krótkim czasie, ale dzięki odpowiednim kontaktom dowiedział się, że pewna przerażona panna młoda odwołała wesele w sali balowej hotelu Waldorf-Astoria. - Cześć, tato - zawołała do słuchawki, wychodząc na górny West Side. - Pamiętasz mnie? - No, nie wiem - zażartował. - Czyżby to moja najlepsza pomocnica na ranczu, która uciekła do Nowego Jorku? - Przepraszam, że tak rzadko się odzywam - zaśmiała się w odpowiedzi na niedbały akcent ojca. - To był niezwykły tydzień. - Domyśliłem się. Nadal zachwycona? - Finolą? Oczywiście. Bardzo nam razem dobrze. Uwielbia zakupy - poinformowała, ściskając dwie duże torby z Bloomingdalesa. - I świetnie się z nią rozmawia. Stajemy się przyjaciółkami. - Bardzo się cieszę, słoneczko. Kiedy przyjedziesz do domu? - Kończę staż na wiosnę. Mam nadzieję, że potem dostanę stałą pracę - wyrzuciła z siebie, przechodząc tuż przed taksówką. W słuchawce zapanowało milczenie. - Tato, jesteś tam? - Tak, po prostu zastanawiałem się.

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

- Ale wcześniej cię odwiedzę, obiecuję - zapewniła go. - Może ja przyjadę do Nowego Jorku. Tęsknię za tobą. - Ja również. - Stojąc przed budynkiem, w którym mieszkała, naszły ją wątpliwości. Czy to był jej dom? Mieszkanie wielkości boksu jej konia Oskara. Tak, to był jej dom, co nie wykluczało, że Księżycowe Ranczo również nim było. - Co powiesz, jeśli przyjadę w przyszłym miesiącu na któryś weekend? - Już się cieszę - odparł z ulgą w głosie. - Wybierz datę. W tym momencie przyszedł je do głowy wspaniały pomysł. Finola wspominała, że chciałaby poznać jej ojca. - Chciałabym przywieźć ze sobą Finolę. - Kobieta z wielkiego miasta na ranczu bydła w Kolorado? parsknął. - Czy ona wie, że tu nie ma sklepów? Jessie uśmiechnęła się pod nosem. Ten wspaniały, twardy kowboj czuje się onieśmielony pomysłem przyjęcia Finoli Elliott w swoim wielkim gospodarstwie? - Na pewno ją polubisz. - Może to wszystko było trochę na siłę, ale w Jessie wstąpiła nadzieja, że zdoła wszystkich uszczęśliwić swoim spontanicznym pomysłem. - Co powiesz na Dzień Kolumba? Zamkniemy już wtedy numer lutowy i mogłybyśmy zostać z Finolą od piątku do wtorku. - Doskonale. Jessie otworzyła drzwi na klatkę schodową i wydała okrzyk zdumienia. - Co się stało? - zdenerwował się ojciec. - Bzy - wyszeptała. Całe schody, aż na samą górę, usłane były fioletowymi kwiatami. - Cade - wymknęło jej się. Zabiło jej mocniej serce na myśl, jak bardzo go kocha. - Co mówisz? - A nie, nic. Ktoś zostawił mi niespodziankę w mieszkaniu. - Kim jest Cade? - chciał wiedzieć ojciec. - Mężczyzna, z którym pracuję. - Zastępca redaktor naczelnej, z którym umówiłaś się ostatnio na drinka?

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

Była już na trzecim piętrze, a przed nią ciągnął się dywan z bzów. - Niewiarygodne. - Co? - zdziwił się ojciec. - To, że zawsze słuchasz tego, co mówię. - To oczywiste. Czy ten Cade jest teraz z tobą? - Nie, właśnie wchodzę do mieszkania. Ojej, jest ich więcej! wykrzyknęła. Przed drzwiami stał gigantyczny bukiet w szklanej wazie z dołączonym liścikiem włożonym pomiędzy bujne kiście kwiatów. - Więcej czego? - Przepraszam tato, muszę kończyć. Dostałam wiadomość. - Słoneczko, czy ty jesteś ze mną szczera co do tego Cade'a? - Tak jakby... - Zakochałaś się! - Być może, sama nie wiem. - Lepiej przywieź go ze sobą w przyszłym miesiącu. Chcę sprawdzić, jak sobie radzi na koniu. - To niemożliwe. - Dlaczego? - Nasz związek to tajemnica. Pracujemy razem i on jest moim szefem. - Łatwo zgadnąć, kto poniesie konsekwencje, jeśli wam nie wyjdzie. Nie chcę, żeby ktoś ci złamał serce. - Uważam, tato. - Wiesz, że romans z szefem może być zgubny dla twojej kariery? Co jest dla ciebie ważniejsze: praca czy ten mężczyzna? Jessie otworzyła liścik dołączony do bukietu i przeczytała: Będę za tobą tęsknił dzisiejszego wieczoru. Kocham Cię. Cade. - A nie mogę mieć i jednego, i drugiego? - Nie mam pojęcia. Szkoda że nie możemy zapytać mamy. Ona wiedziałaby, co robić. Jessie spojrzała na bzy. W powietrzu unosił się znajomy, niosący ukojenie zapach. - Ona jest tu w pobliżu - wyszeptała. Sala balowa „Gwiaździsta komnata", z której roztaczał się wspaniały

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

widok na panoramę Nowego Jorku, migotała tysiącem światełek. Mieniły się kryształowe kieliszki do szampana, drgały płomienie świec, a po suficie wędrowały setki mrugających punkcików światła, od których restauracja wzięła nazwę. Najjaśniej jednak błyszczała Finola. Jessie oczarowana urodą matki przyglądała się, jak krąży pomiędzy stolikami, sprawdzając rozmieszczenie gości. Czarna suknia bez ramiączek przylegająca do jej szczupłej, zgrabnej figury, kasztanowe włosy opadające na ramiona. Ilekroć Finola spoglądała na córkę, ta rozpromieniała się. Jessie stała przy jednym z ogromnych, masywnych, zwieńczonych łukiem okien, których rząd ciągnął się wzdłuż ścian słynnej sali balowej. Uległa otaczającemu ją niezwykłemu nastrojowi. Niezależnie od tego, jak zostanie przyjęta przez Patricka i Maeve, czuła się kochana i chciana. Miała teraz dwie rodziny - wspaniały dar od losu, którego się nie spodziewała. Czy uda jej się pogodzić dwa światy, do których teraz należy? Jak jej twardo stąpający po ziemi, surowy ojciec przyjmie popijającą szampana kobietę z wyższych sfer, która dała jej życie? Jessie pragnęła, żeby ojciec polubił Finolę tak jak ona i żeby zrozumiał, że choć będą się przyjaźniły i zwierzały sobie nawzajem, to pozostanie na zawsze córką Travisa i Lauren Claytonów. Dziś jednak czekało ją spotkanie z nowojorską rodziną. - Nie przyjdzie - usłyszała szept wuja Shane'a i odwróciła się, napotykając spojrzenie jego zielonych oczu. - Cade? - Miałem na myśli Patricka - odparł lekko zdziwiony. - Elliotta? - Nie znam żadnego innego. - Zmarszczył brwi. Zanim zdążyła odpowiedzieć, zjawiła się Finola. - O co chodzi? - spytała. Shane i Jessie wymienili spojrzenia. - Domyślam się, że nie przyjdzie - oznajmiła Finola z wojowniczym wyrazem przekory na twarzy. - Tego nie wiemy. Ale kiedy Liam wychodził w piątek z biura, ojciec powiedział mu, że zamierza spędzić z mamą cały weekend w domu, odpoczywając.

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

Była to luksusowa rezydencja w Hamptons o nazwie The Tides. Patrick zazwyczaj przemieszczał się do centrum miasta helikopterem, dlatego nawet w weekendy dojazd nie stanowił dla niego większego problemu. - Nie szkodzi - powiedziała łagodnie Jessie. - Przeciwnie, ale nic mnie to nie obchodzi - rzuciła Finola nieszczerze, co Jessie zauważyła. Jako pierwszy z setki zaproszonych gości zjawił się Liam Elliott. Witając się, zlustrował uważnie Jessie stalowym, błękitnym spojrzeniem. Nic dziwnego, była dzisiaj główną atrakcją wieczoru. Wiedząc, co ją czeka, przygotowała się psychicznie na ciekawskie spojrzenia i pytania ze strony gości. - Poznałaś już mojego bratanka Liama? - spytała Finola, otaczając córkę ramieniem. - Nieformalnie. - Oto Jessie Clayton, moja córka - z dumą oznajmiła Finola. - Wygląda na to, że jesteśmy kuzynami - przywitała się Jessie, posyłając Liamowi ciepły uśmiech. - Witaj w rodzinie. - Podał jej dłoń, przyglądając się przy tym uważnie, po czym zbliżył się do niej i dodał: -Teraz już rozumiem, dlaczego Cade wycofał się z rynku. Jessie opadła szczęka. - Cade wycofał się z rynku? - zdziwił się Shane, który właśnie do nich podszedł. Liam puścił oko do Jessie, ale Finola złapała go za ramię. - Czy to prawda, że mój ojciec nie zamierza tu dzisiaj przyjść? spytała bratanka. - Raczej nie - odpowiedział Liam, przyjmując łagodny ton głosu. Finola parsknęła z niesmakiem. - Nie dajmy zepsuć sobie tego wspaniałego wieczoru - wyszeptała Jessie. - Masz rację. Spójrz, kto przyszedł! - zawołała, rozpromieniając się. - Summer i Zeke. Jessie poznała wcześniej bliźniaczkę Scarlett i od razu polubiła łagodniejszą wersję pięknych sióstr. Następnie jej spojrzenie przeniosło

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

się na gwiazdę rocka Zeke'a Wood-lowa. W „Charismie" nadal krążyły plotki o tym, jak Summer i Zeke poznali się podczas sesji zdjęciowej. - Chodź, przedstawię cię jeszcze kilku krewnym, a potem możesz iść poznać niegrzecznego chłopca rock nad rolla. - Nie wygląda tak strasznie. - W gruncie rzeczy jest łagodny jak baranek, szczególnie jeśli chodzi o Summer. Chwilę później zjawiła się Scarlet z narzeczonym Johnem Harlanem. - Zachowaj przemowy dla innych krewnych - rzuciła do ciotki na wstępie. - Ja już ją uwielbiam. Zaraz potem dołączył Gannon Elliott, obejmując ciężarną żoną Erikę. - Dzięki tobie mamy wspaniały powód, żeby choć na jeden wieczór zapomnieć o rywalizacji i cieszyć się przyjaciółmi i rodziną, która stale się powiększa. - Położył dłoń na wystającym brzuchu Eriki. Wszyscy się roześmiali, po czym rozmowa przeniosła się na temat wspólnej ceremonii zaręczyn bliźniaczek i możliwości pojawienia się jeszcze większej liczby Elliottów. Sala balowa wypełniała się ludźmi. W tle sączyła się łagodna muzyka jazzowa, zlewając się z rozmowami i śmiechem. Finolą, trzymając Jessie za rękę, wędrowała od jednej grupy gości do następnej, żeby przedstawić córkę i zaznaczyć, że jest witana z otwartymi ramionami. W końcu zatrzymały się przy tacy z szampanem, skąd wzięła dwa kieliszki. - Wypij trochę bąbelków i przestań ciągle spoglądać w kierunku drzwi Na pewno przyjdzie. - Ty również - zaśmiała się. - Nie byłabym człowiekiem, gdyby mi nie zależało na obecności rodziców. Są mi to winni. I tobie. - Na pewno się zjawią - zapewniła Jessie. - Ich sprawa - rzuciła z udawaną nonszalancją Finola. - Cade powiedział mi, że nie przepuści tego przyjęcia. Nie mógł się doczekać, kiedy cię zobaczy w tej sukni. - Wspominałam mu, że pozwoliłaś mi ją wypożyczyć - zmieszała się. - Zatrzymaj ją - powiedziała, pociągając łyk szampana.

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

- Nie mogę. - Przeciwnie... - przerwała niespodziewanie, blednąc a z twarzy zniknął jej uśmiech. Jessie powędrowała wzrokiem za spojrzeniem matki i o mało nie wypadł jej z ręki kieliszek z szampanem. W drzwiach stał dystyngowany siwowłosy mężczyzna i wpatrywał się w nią surowym spojrzeniem. Patriarcha rodu Elliottów - wyprostowany i dumny jak wszyscy jego synowie i wnukowie. Towarzyszyła mu łagodna drobna Irlandka, która spędziła u jego boku pięćdziesiąt siedem lat. Zamilkły rozmowy, słychać było tylko grającą w tle muzykę. Patrick i Maeve Elliottowie stali jak królewska para w marmurowym portalu wejściowym w kształcie rotundy Wszyscy goście wpatrywali się w nich, wstrzymując oddechy i zastanawiając się w myślach, co się teraz wydarzy. - Nie wierzę własnym oczom - mruknęła Finola pod nosem. - Przyszli - wyszeptała Jessie, ściskając matkę za rękę. Napotykając spojrzenie ojca, Finola wyprostowała się i uniosła dumnie brodę. Goście rozstąpili się jak na zwolnionym filmie, przepuszczając obie kobiety. Ruszyły przez salę, trzymając się za ręce. Serce Jessie waliło jak obłąkane. Czuła przyspieszony puls matki. Postanowiła patrzeć na Maeve, dostrzegając w niej ciepło i ciekawość w zielonych oczach tak podobnych do jej własnych. Na twarzy tej siedemdziesięciopięcioletniej kobiety prawie nie było widać zmarszczek. Czyżby dlatego, że się nie uśmiechała? Dlaczego się nie uśmiechała? Jessie rzuciła szybkie spojrzenie na Patricka, który nadal się w nią wpatrywał. Czuła, jakby przejście przez salę trwało wieczność, jakby musiały pokonać góry dzielące ojca, córkę i wnuczkę. W końcu dotarły do rotundy. Stojąc naprzeciw siebie, wszyscy czworo na moment zastygli w bezruchu jak skamieniali. W końcu Finola chrząknęła i spojrzała ojcu w oczy, gestem nakazując to samo córce. - Cieszę się, że przyszliście - powiedziała spokojnie. - Z wielką radością chciałabym przedstawić wam Jessie Clayton, moją. - Och - jęknęła Maeve i wyciągnęła ręce do Jessie, która

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

automatycznie odpowiedziała jej tym samym. - Wystarczy na ciebie spojrzeć - wyszeptała z irlandzkim melodyjnym akcentem. - Nie ma wątpliwości, że należysz do naszej rodziny. Jessie ośmieliła się zerknąć na Patricka, który przeniósł spojrzenie na Finolę. Stali tak oboje bez słowa, mierząc się wzrokiem. - Tato, chciałabym, żebyś powitał Jessie w rodzinie - poprosiła nakazującym tonem. - Czy to nie wspaniałe? - zawołał Shane, podchodząc i zajmując szaniec przy siostrze. - W końcu po tylu latach odnaleźliśmy ją. - Zrobiłem, co uważałem za słuszne - odezwał się Patrick, nie odrywając spojrzenia od córki. - Miło mi pana poznać - przywitała się Jessie. - To dla mnie zaszczyt. Jestem pod ogromnym wrażeniem pana rodziny. Mijały minuty. Cała uwaga Jessie skupiona była na seniorze rodu. Słychać było dźwięki muzyki i szczęk kryształowych kieliszków. W holu otworzyły się drzwi windy, ktoś w oddali coś szepnął. - Jessie - odezwał się szorstkim głosem, podobnym do tego, jaki przybierał jej ojciec, kiedy chciał brzmieć surowo. - Wnuki mówią do mnie dziadku. - A jak Jessie powinna się do ciebie zwracać? - spytała Finola, mięknąc. - Dziadku - wyszeptał. Zanim słowa Patricka dotarły do Jessie, Maeve zbliżyła się do niej i chwyciła ją w objęcia. Jessie przymknęła oczy, czując, że zaraz się rozpłacze, ale to był wieczór łez i radości. Kiedy je otworzyła, dostrzegła mężczyznę, który właśnie wyszedł z windy i stał oparty o ścianę, przyglądając się całej scenie. W tej jednej cudownej chwili świat Jessie stał się kompletny. Cade nie mogąc się zbliżyć do piękności w zielonkawej sukni, jako gwiazda która wieczoru otoczona była przez nową rodzinę i przyjaciół, trzymał się na uboczu. Zerkał wciąż na nią zadowolony, że i ona szuka go spojrzeniem. Był tak pochłonięty obserwowaniem Jessie, że nie zauważył Finoli, która stanęła obok niego. - Wiesz, o czym myślę? - usłyszał nagle jej głos. - Zazwyczaj wiem. To moja praca. - Odwrócił się i uśmiechnął do szefowej.

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

- I jesteś w niej dobry. - Wzniosła żartobliwie toast kieliszkiem z szampanem. - A wiesz, co myślę o Jessie? - Że odnalazłaś brakujący element w życiu. - Tak właśnie się czuję. Nie można było tego lepiej ująć w słowa. - Mówiłem ci, zawsze wiem, co myślisz. - Wzniósł kieliszek w geście toastu. Finola pokiwała głową, przyznając mu rację. - Jessie wypełniła pustkę w moim życiu. Ale nie jestem tu jedyną osobą, która odnalazła część siebie. - Jesteśmy dziś wyjątkowo poetycką parą redaktorów - zauważył Cade po dłuższej chwili milczenia. - To ze szczęścia - zaśmiała się Finola. - Mam rację? - Jeszcze jak. - I co z tym zrobisz? Pytam jako matka i proszę, żebyś ją kochał i traktował z szacunkiem, na jaki zasługuje. - To nie jest romans. Jessie chciała nasz związek zachować w tajemnicy. Nie sądziłem, że wiesz, co nas łączy. - Ostatnio spędziłam z nią sporo czasu. Nietrudno ją rozszyfrować. Wydaje mi się, że jest gotowa. - O czym tak szepczecie? - Jessie podeszła do nich z błyszczącym wzrokiem. Cade z trudem się powstrzymał, żeby nie pocałować jej błyszczących ust. - Rozmawialiśmy o poezji - odparł. Jessie spojrzała na niego zdziwiona, po czym wszyscy troje się roześmiali. Oczy Finoli znów wypełniły się łzami. - Co się dzieje? - zaniepokoił się Cade, obejmując ją ramieniem. - Nie płakałam od tak dawna, dokładnie od dwudziestu trzech lat odparła lekko zawstydzona. - Chcę wam powiedzieć coś ważnego. Spojrzeli na nią wyczekująco, a ona wzięła ich oboje za ręce. - Nie pozwólcie decydować innym o własnym losie. Nie przejmujcie się tym, co powiedzą lub pomyślą ludzie. Najważniejsza jest miłość. Na dłuższą chwilę zamilkli. W tle usłyszeli pierwsze takty starego przeboju o miłości. - Rozumiecie, o co mi chodzi?

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

- Chyba tak - odpowiedziała Jessie. - Posłuchaj matki i zatańcz ze mną - poprosił Cade. - Z chęcią - uśmiechnęła się szeroko. Prowadząc Jessie na parkiet, odwrócił się i puścił oko do Finoli. Był pewien, że to, co zamierza zrobić, spotka się z jej aprobatą. - Podobały ci się bzy? - spytał Jessie. - Były cudowne - wyszeptała, przymykając oczy. - Jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie. Chciałbym cię o coś zapytać. - O co? - Mogę cię pocałować? - Tutaj, przy wszystkich? - Nie chcę się ukrywać, chcę, żeby wszyscy się dowiedzieli... Zanim zdążył skończyć, Jessie wspięła się na palce, objęła go za szyję i złożyła na jego ustach długi zmysłowy pocałunek, który przyprawił go o ciarki na całym ciele. - O czym? - spytała z triumfalnym uśmiechem. - Że cię kocham - wyszeptał. - Kocham cię - powtórzył głośniej. Spojrzała na niego okrągłymi oczami, nie będąc w stanie wydusić z siebie słowa. - Kocham cię! - zawołał na tyle głośno, że usłyszeli go wszyscy tańczący. Muzyka ucichła, a spojrzenia wszystkich gości zwróciły się w ich kierunku. Wtedy porwał ją w ramiona, podniósł do góry i obrócił dookoła. - Kocham cię! Zebrani zaczęli bić brawo, salę wypełniły westchnienia i szepty, orkiestra rozpoczęła grać nowy utwór. - Mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę. Chodźmy. - Dokąd? - spytała, a serce nadal biło jej jak oszalałe. Cade wyprowadził ją z „Gwiaździstej komnaty" do holu, a następnie na ulicę, gdzie zdjął marynarkę smokingu, okrywając jej nagie ramiona przed wieczornym chłodem. - Dlaczego wyszliśmy z przyjęcia? - Potrzebujesz otwartych przestrzeni i koni. - Teraz? -Tak. Nawet o tak późnej porze ulice roiły się od przechodniów i turystów.

Anula & polgara

sc

an

da

lo

us

Uwagę Jessie przyciągnął rząd eleganckich konnych bryczek czekających w kolejce, żeby zabrać szczęśliwych zakochanych na romantyczną przejażdżkę. - Jest - zawołał Cade. -Co? Posłał jej zachwycony uśmiech i poprowadził do białej bryczki ozdobionej ogromnymi bukietami... - Bzy - uśmiechnęła się i rzuciła mu się w ramiona. - Jesteś szalony. Usiedli na tylnym siedzeniu. Konie ruszyły, stukając miarowo kopytami w asfalt. Zza chmury, jak na życzenie, wychylił się wspaniały księżyc w pełni. - To wszystko jest jak bajka - wyszeptała Jessie. - Wszyscy będą się zastanawiali, dokąd uciekliśmy. Ale nie dbam o to. - Opowiemy im. - Objął ją czule ramieniem. - Czy mogę w końcu powiedzieć to, co zamierzałam, gdy tylko skończyliśmy tańczyć? - Jeszcze nie. - Ale nie chcesz wiedzieć... Położył jej palec na ustach, a drugą ręką sięgnął do kieszeni. Jessie siedziała nieruchomo jak zahipnotyzowana, spoglądając na czarne pudełeczko w dłoni Cade'a. - Powiedz tylko: tak. Kiedy je otworzył, ujrzała pierścionek zaręczynowy z ogromnym brylantem, który mienił się cudownie w blasku księżyca. Milczała odurzona. - Tak - wyszeptała z trudem po dłuższej chwili, dławiąc w gardle łzy wzruszenia. Cade wyjął pierścionek i drżącą dłonią wsunął jej na palec. - Więc co chciałaś mi powiedzieć? - uśmiechnął się. - Powiem ci później. Mamy na to całe życie.

Anula & polgara
St.Claire Roxanne - Tajemnicza stażystka

Related documents

113 Pages • 30,394 Words • PDF • 574.7 KB

120 Pages • 18,109 Words • PDF • 324.7 KB