155 Pages • 50,361 Words • PDF • 2.4 MB
Uploaded at 2021-09-24 17:13
This document was submitted by our user and they confirm that they have the consent to share it. Assuming that you are writer or own the copyright of this document, report to us by using this DMCA report button.
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
1
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
To NIE jest książka! To zbiór wypowiedzi osób z grupy facebookowej „CZECHOSŁOWCKI WILCZAK PL (nie dla miksów)” zebranych w jednym miejscu z myślą o tych, którzy rozważają przyjęcie pod swój dach przedstawiciela tej rasy, a także być może dla „świeżo upieczonych” właścicieli.
Inicjatywa powstała spontanicznie któregoś dnia w trakcie „głupawki”, jaka nagle zapanowała po pojawieniu się „na grupie” tego samego pytania po raz co najmniej setny w sytuacji, gdy właściwie dzień wcześniej miała miejsce dyskusja na dokładnie ten sam temat. ;)
Dla nas – właścicieli od jakiegoś czasu - wilczaków źródłem informacji był portal oraz forum www.wolfdog.org. Forum to działa nadal i zawsze pierwsze co robimy, to wszystkim „nowym” podsuwamy ten adres. Jednocześnie jesteśmy świadomi, że niestety sytuacja obecnie trochę się zmieniła, do czego przyczynił się głównie chyba właśnie Facebook. Forum Wolfdoga nie jest już tak często odwiedzane jak dawniej, nie jest też często pierwszym odwiedzanym przez poszukujących informacji miejscem, a ludzie zadający nam pytania, mają problem z szukaniem interesujących ich kwestii na facebookowej grupie.
Zatem ideą jest, aby w jednym miejscu zgromadzić odpowiedzi, spostrzeżenia, ostrzeżenia dotyczące najczęściej poruszanych przez pytających kwestii; taki „gotowiec”, czy też wilczakowe - „FAQ”, ;)
Prosimy jednakże wziąć pod uwagę, że to, co tutaj zawarto, to takie absolutne minimum na początek, niepokrywające w żaden sposób tematyki. Przeczytanie tego co na następnych stronach, nie daje żadnej prawdziwej wiedzy, a zaledwie zarysowuje to, z czym możemy (ale niekoniecznie musimy) się spotkać w trakcie życia z wilczakiem. Nadmieniamy też, że są to głównie wypowiedzi właścicieli, a nie „specjalistów od rasy”, którzy mieli różne, często skrajnie odmienne doświadczenia, popełniali błędy i sami borykali się z różnymi problemami. Nasze wypowiedzi mogą być pomocne, ale wcale nie muszą.
3
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
Cała nasza praca jest bezpłatna. Wykorzystywanie całości lub części do celów komercyjnych jest niezgodne z naszymi intencjami i nie wyrażamy zgody na takie wykorzystanie naszej pracy.
4
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
Spis Treści 1. Zanim zdecydujesz się na wilczaka. .............................................................. 7 2. Gdy jesteś pewien i trzeba wybrać tego jednego dla siebie........................ 21 3. Szczeniak pojawia się w naszym domu; blaski i ... kataklizm na czterech łapach. ............................................................................................................. 35 4. Socjalizacja wilczaka oraz wszystko dookoła tego tematu ;) ....................... 53 Czyli w kapeluszach są okej a w beretach raczej trochę mniej Spacery; z kim, kiedy, jak często i długo... A w ogóle to po co wychodzić z domu. Reakcje na inne czworonogi i dwunogi spoza naszego stada.
5. Wychowanie a szkolenie. ........................................................................... 69 6. Jedzenie ważna sprawa. ............................................................................. 94 Odwieczny dylemat – surowe czy karma, jeśli karma to jaka Smaczki i przegryzki. - nasze przepisy
7. Czy wilczak da radę z innymi zwierzętami ... czyli jak pies z kotem. .......... 112 8. Wilczak na gigancie .................................................................................. 126
5
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
1. Zanim zdecydujesz się na wilczaka. Przede wszystkim ZANIM się podejmie decyzję, trzeba obowiązkowo zajrzeć (i pozostać na dłużej) tu: http://www.wolfdog.org/pl/ Bez tego nasze "decydowanie się na wilczaka" wyglądałoby na pewno zupełnie inaczej i nie wiadomo, jakby się skończyło. Odwiedzający grupę "wilczakową" w poszukiwaniu informacji, wiedzy i rad, mają też najczęściej jakąś swoją "wizję" wilczaka. Niestety – wizja ta – często znacznie odbiega od rzeczywistości i żeby uniknąć nieporozumień, zaraz na początku warto chyba pożegnać się z paroma często spotykanymi mitami dotyczącymi wilczaków; •
Mit 1. "Mam pięćdziesięcioletnie doświadczenie z różnymi psami, w tym także ras uznanych za trudne, więc z wilczakiem poradzę sobie bez problemu, a w ogóle to halo wokół wilczaków jest przesadzone, to tylko pies". Zapomnij drogi ewentualny przyszły posiadaczu wilczaka. To nawet nie chodzi o to, że wilczak jest "trudniejszy", on jest po prostu... INNY, ta inność powoduje, że praktycznie zawsze po fakcie ludzie przyznają - "mieliście rację, rzeczywistość przerosła teorię". ;) •
Mit 2; wszystkie te "fiszeryzmy", teorie dominacji, "bo w wilczym stadzie", "bo alfa" itd., itd.. Zapominamy o tym; pies z człowiekiem tworzy zupełnie inną relację niż pies z psem, czy wilk z wilkiem. :) •
Mit 3; wiecznie żywy dom z ogrodem. Dom z ogrodem jest najlepszy dla człowieka, wilczakowi do szczęścia niepotrzebny. • Mit 4; "Jeśli nie miałeś wcześniej do czynienia z psami, to nie poradzisz sobie z wilczakiem". Zanim zdecydujesz się na Wilczaka…
7
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
Nieprawda - będzie Ci ciężko niezależnie od Twojego dotychczasowego doświadczenia z psami. Skoro mity rozwiane, poniżej garść wypowiedzi użytkowników grupy zebrane specjalnie z myślą o Was, którzy jeszcze macie czas się wycofać. ;) Wilczaki naprawdę SĄ trudnymi towarzyszami życia. Owszem, zdarza się, że niektórzy tłumaczą brak wychowania psa specyfiką rasy i w ten sposób się usprawiedliwiają, ale jednak większość "legend" jakie o rasie krążą, naprawdę nie jest bardzo przesadzona. Głównym powodem dla którego wilczaki są kłopotliwe, jest to, że one łączą w sobie chyba wszystkie trudne cechy psa, jakie można sobie wymarzyć. Co więcej - wiele z tych trudnych cech wzajemnie się wyklucza... a jednak w wilczaku występują one jednocześnie obok siebie. Wilczaki są:
Duże i BARDZO silne, Mało tolerancyjne w relacjach z innymi psami (przyjaźń pies-pies na 99% NIE przetrwa okresu dojrzewania; w przypadku suki wcale nie lepiej, ale szanse że Twoja suka będzie mieć jakąś koleżankę, są jednak odrobinę większe, niż w przypadku samców); w połączeniu z ich siłą jest to naprawdę kiepska kombinacja cech; Mocno pobudliwe i reaktywne, Nigdy nie skupiają się w 100% na człowieku, bo ZAWSZE kontrolują otoczenie, Trudno znaleźć motywator w szkoleniu, Są BARDZO niezależne, Mimo niezależności mają OGROMNY lęk separacyjny i zwykle min. 1 rok życia psa kręci się tylko i wyłącznie wokół nauki zostawania samemu (zapomnij o kinie wieczorem), Są mocno dominujące, również w stosunku do opiekuna (w szczególności dotyczy to dojrzewających samców); mają przy
Zanim zdecydujesz się na Wilczaka…
8
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
tym naprawdę WYJĄTKOWO duże i ostre kły; przypominam też, że są duże i silne. Trzeba poświęcić ogrom czasu na ich socjalizację, bo możemy skończyć albo z bardzo agresywnym psem, albo z tragicznie lękliwym psem (albo obie te cechy jednocześnie -kaplica), Są PIEKIELNIE inteligentne (i nie przez przypadek użyłam słowa "piekielnie", bo jest to ich największa zaleta i wada jednocześnie potrafią naprawdę zrobić z człowieka idiotę w różnych sytuacjach; uczą się BAAARDZO szybko, głównie niepożądanych zachowań), Kombinatorstwo to drugie imię każdego wilczaka. Ich pomysłowość w połączeniu z ponadprzeciętną inteligencją tworzy iście diabelny duet (przekręcanie klucza w drzwiach, otwieranie okien, szafek, lodówek, samochodów... wszystkiego!), Bardzo szybko się nudzą (efekt uboczny inteligencji; ehh... nudzą się podczas szkolenia i myślą o niebieskich migdałach; nudzą się gdy same zostają w domu...ojoj!), Mają niszczycielskie zapędy, a przypominam, że są duże, silne i bardzo inteligentne, no i mają "wbudowany" lęk separacyjny, który trzeba przepracować. To połączenie sprawia, że na wilczakowcach nie robią wrażenia ani wybite okna, ani przewrócone szafy, zerwane karnisze, podłogi, dziury w drzwiach, wybuchnięte kanapy, powyrywane ze ścian rury, czy nawet żeliwna wanna wyciągnięta z łazienki na przedpokój) Nie ma opcji, żeby zostawić go z "pierwszym lepszym znajomym", który wyrazi na to chęć, gdy mamy ochotę wyjechać gdzieś bez psa. Naprawdę trudno jest znaleźć osobę, która w ogóle MOŻE zająć się Twoim wilczakiem. Podsumowując, żyjąc z wilczakiem, mamy psa, którego ciężko zostawić samego (a już na pewno nie jest to niemożliwe w obcym miejscu), który jest duży, silny i potencjalnie niebezpieczny, a w dodatku dominujący, bardzo reaktywny i pobudliwy, a który przy okazji właśnie przysiągł sobie, że oberwie ze skóry psa po drugiej stronie ulicy, bo on TAK BEZCZELNIE IDZIE!!!! Mamy psa, z którym nie pójdziemy do parku, żeby wesoło
Zanim zdecydujesz się na Wilczaka…
9
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
pobiegał z pieskami. Psa, który jest PIEKIELNIE wytrzymały i uwielbia aktywność, ale nie będzie biegał sam po podwórku, o nie nie... bo on chce być ze swoim stadem! No i jak to? Ma spać sam? Miejsce w łóżku się należy! Przecież stado musi być razem ;). Mamy psa, przy którym albo wszystko jest na klucz (a klucz w szufladzie), albo nie mamy klamek (ja np. nigdzie nie mam klamki w oknie...). Mamy psa, który potrafi Ci się postawić i robi to naprawdę... zjawiskowo ;). Psa, który KOCHA CIĘ nad życie, ale gdy przyjdzie taki moment, że "delikatnie prosisz go, żeby nie gonił pieseczka", to będzie Cię miał bardzo,bardzo, baaardzo, baaardzo głęboko gdzieś. No, styl życia. Myślę, że powinno się wiedzieć, do czego nam pies potrzebny, co się robi w życiu i w czym pies miałby nam towarzyszyć. Zestawić to z naszymi ambicjami, umiejętnościami zrezygnowania z pewnych spraw. Zapytać jak wilczak sprawdza się w wymarzonych kontekstach: do spółki z mikro psem w domu, w bieganiu, w rowerowaniu, w prowadzeniu domu otwartego dla psów, w szkoleniu... i po uzyskaniu odpowiedzi, oszacować szanse powodzenia. W przypadku wyniku równego zeru- zastanowić się co będzie ważniejsze. Myślę, że osoby marzące o laurach w psich sportach powinny raczej zdecydować się na inną rasę, co nie znaczy, że z wilczakiem nie można się w sport BAWIĆ. Zawodowo zajmuję się psami od 1995 r. Chciałem mieć wilczaka i do dnia dzisiejszego się nie odważyłem Problemem jest czas potrzebny do prawidłowego wychowania wilczaka. Aby wziąć wilczaka trzeba też mieć całą bazę - ludzi, przyjaciół, przydaliby się też znajomi z dziećmi, najlepiej znających się na rasie i potrafiących Zanim zdecydujesz się na Wilczaka…
10
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
się zachować; obmyśleć styl życia, miejsca, gdzie z psem można się wybrać, rozrywki, w których pies może uczestniczyć... wakacje, podróże, bo to nie jest zwykły pies ;) Czasem te rzeczy, które nie zależą od nas są najtrudniejsze.... Lubią być wysoko, trzeba uważać, bo można mieć wilczaka na dachu, okropnie linieją, przekopują ogród, neutralizują szkodniki (lubią się tym dzielić), zakopują skarby, wyją. Dobrze by było przemyśleć chęć posiadania wilczaka kontra podróże. I tu się przyznam, że tego nie przemyślałam. Jak inną rasę można w miarę swobodnie podrzucić znajomym, rodzinie czy też zostawić w hotelu dla psów, tak u nas bywa z tym kiepsko. Nasz wilczak jeździ z nami na wakacje, ale samolot odpada. Ja osobiście nie naraziłabym psa na taki stres po to, by np. polecieć na wakacje z psem do Grecji czy Dominikanę. I teraz rozglądam się za kimś ogarniętym rasowo, kto zostanie w przyszłości z naszym nadpobudliwym psem np. na tydzień. Powinno się także (a może przede wszystkim) obmyśleć strategię nauki zostawania wilczaka samemu. Rozważyć zakup klatki kennelowej (jeżeli w mieszkaniu) lub kojca (jeśli na zewnątrz). Przygotować mieszkanie (blokowane klamki w oknach to jedna z podstawowych rzeczy ) oraz siebie na zniszczenia. Wziąć pod uwagę, że wycie (to praktycznie pewnik u zostawionego samego wilczaka) może wkurzać sąsiadów. Było już kilka przeprowadzek z powodu konfliktu z sąsiadami... Przemyśleć kwestię ogrodzenia posesji - wilczaki bardzo wysoko skaczą oraz robią podkopy. Ucieczki z posesji w poszukiwaniu np. właściciela, to bardzo częste przypadki. U nas było wyrzucenie z wynajmu, ponieważ psy, czyli zasadniczo jeden za głośno się bawił... Teraz w drugim miejscu są skargi, że wsadza głowę między szczeble ogrodzenia... Z sąsiadami jest naprawdę ciężko, nie Zanim zdecydujesz się na Wilczaka…
11
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
można tego zbagatelizować i mieć nadzieję, że jakoś się ułoży... Trzeba umieć zrezygnować z wielu rzeczy; wakacji, na które do tej pory jeździliśmy, ale nawet wyjścia na imprezy, dyskoteki itd... Sylwester? Pies na pewno nie będzie się czuł dobrze wieczorami, nocami sam w domu... Z całodniowego leżenia na plaży też nici... Kompletna zmiana stylu życia.... Znajomi też się przetasują, zwłaszcza ci z dziećmi, które zwyczajowo wilczaków się boją... Czego nie wiedziałem przed wilczakiem ... Nie wiedziałem, że przez niego nasz związek otrze się o rozwód. W szczeniaka włożyłem tyle czasu i zaangażowania, że sprawy rodzinne zeszły na plan dalszy. Szczeniak nie powinien biegać po schodach, więc spałem na dole na kanapie, by być blisko, a w razie potrzeby wyjść z maluchem na siku... A z moich obserwacji wynika, że nie jesteśmy odosobnionym przypadkiem. Przez wilczaka czasem psują się relacje w domu w większym lub mniejszym stopniu Ale jednocześnie to wilczak właśnie jest najlepszym "czujnikiem" relacji rodzinnych, pokaże swoim zachowaniem każdy kryzys. I po kilkuletniej obserwacji stwierdzam, że wilczak jest dla stabilnych (w sensię emocji, relacji) par. Bo czasem tak, wystawia związek na próbę, którą trzeba WSPÓLNIE przejść. Trzeba obmyślić plan, co zrobić ze śmietnikami jak się mieszka w domku, bo nagle cały ogród może zmienić się w "syfiasty" teren. Jak się ma małe dziecko, to trzeba wiedzieć, że mały wilczak w ferworze zabawy potrafi przewrócić małe dziecko, przejechać zębem - wtedy płacz, krew itd. Na spacerze z dzieckiem w wózku może być sytuacja, gdy wilczak pobiegnie sobie i co wtedy... Jeszcze odnośnie domowników. Na przyjęcie pod dach wilczaka muszą Zanim zdecydujesz się na Wilczaka…
12
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
wyrazić zgodę wszyscy w domu. Musi to być bardzo świadoma decyzja. Nie można do tego podejść "jakoś to będzie" . Dzieci, jeśli są, również I powinny być przygotowane na to co nastąpi. Chętni pytają też dość często, czy "lepiej" wziąć psa czy sukę. Z tego co pamiętam, generalny wniosek z odpowiedzi płynął taki, że raczej nie należy liczyć na taryfę ulgową ze strony suk - są tak samo silne, mają swoje "charakterki", bardzo często jest problem z towarzystwem innych suk, a do tego jeszcze samców - kastratów. Natomiast różnice między płciami oczywiście występują, np. wśród suk częściej niż wśród samców można trafić na egzemplarze lękliwe. U psów częściej niż u suk z kolei okres dojrzewania bywa bardziej... barwny. Częściej niż u suk właściciele samców muszą się liczyć z próbą konfrontacji (także tą przy użyciu zębów ), gdy właściciel niezbyt umiejętnie próbuje wyegzekwować swoją wolę, itp. Samiec, jak to ktoś kiedyś malowniczo ujął - na pewnym etapie życia musi "rozsiewać swoją zajebistość", co niestety jest bardzo upierdliwe i po prostu kłopotliwe dla właścicieli. Dane mi było poznać suczki w różnym wieku, zatem dodam (na podstawie własnych obserwacji), iż samce bywają bardziej uparte w kwestii okazywania swojego "widzimisię" lub dezaprobaty zdania właściciela, niejednokrotnie używając do tego różnych "argumentów," najczęściej tych powszechnie nieakceptowanych. I zdecydowanie częściej niż suczki lubią być "głową rodziny" i dość szybko to osiągają, jeśli im na to pozwolić. Trzeba być gotowym na wiecznie owłosione ubrania, brudne okna, podłogi, porozlewaną wodę, podsiki emocjonalne poroznoszone po całym domu.. Dziury po kłach w płaszczu, odgryzione guziki, obdarte tapety, porysowany parkiet, zjedzone linoleum, ząbki odbite na drewnianym stołku... A to dopiero szczeniaczek. Zanim zdecydujesz się na Wilczaka…
13
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
Ja dziś zobaczyłam w samochodzie podartą tapicerkę, samochód ma raptem 2 lata - trochę żal. Moja suka otwiera dosłownie wszystko. Raz udało jej się otworzyć szafę z klucza, od tamtej pory wszystkie ZAWSZE wyjmujemy. Raz przeżyliśmy chwilę grozy, gdy zamknęliśmy się w kuchni, klucz był po stronie przedpokoju i usłyszeliśmy, że przy nim manipuluje. Walka z czasem była, ułamki sekund by nas nie zamknęła. Suka otwiera i przekręca wszystko co tylko się da. Wszystko co słyszysz o wilczakach to prawda. Oczywiście nie jest to tak, że my nienawidzimy swoich psów i obecnego życia PO wilczaku i dlatego mówimy o nich same najgorsze rzecz, ale prawda jest taka, że czasem mamy ochotę płakać, bo już nic innego nie przychodzi do głowy. Często spotykamy się z argumentami, że przecież jest na świecie wiele ras, które też mają lęk separacyjny, ALBO też są mocno dominujące jasne! Oczywiście, że wilczaki nie są jedyną trudną rasą świata, ALE dość istotną ich cechą jest to, że one łączą w sobie niemal wszystkie atrybuty trudnej rasy. Są na świecie psy niezależne, kocie... ale ta ich niezależność sprawia, że zwykle takie psy nie mają problemu z samotnością i lękiem separacyjnym. Są psy dominujące i agresywne w stosunku do tej samej płci - ale rzadko kiedy takie psy są przy okazji delikatne jak jajeczko, jeśli chodzi o wrażliwość i emocje itd. itd. A wilczaki łączą w sobie te i wiele innych, często przeciwstawnych, lub wręcz wykluczających się cech charakteru. Mamy więc psa, który jest: 1) 2) 3)
duży i baaaaardzo silny (choć nie wygląda), ma wyjątkowo długie i ostre zęby (naprawdę: WYJĄTKOWO), A do tego zestawu jest przy okazji: mocno dominujący
Zanim zdecydujesz się na Wilczaka…
14
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
4) 5) 6) 7) 8) 9) 10) 11) 12) 13) 14)
zwykle agresywny w stosunku do psów tej samej płci, ciężko i dłuuuugo przechodzi okres dorastania, Wrażliwy emocjonalnie i bardzo reaktywny, Oczywiście jest też kategoria "inteligencja", przerażająca INTELIGENCJA - bywa ich największą... wadą, kombinatorstwo na poziomie "master", BARDZO niezależny, Szybko się nudzi, Trudno znaleźć jakikolwiek motywator do szkolenia, Do tego wisienka na torcie: lęk separacyjny...
Ad. 4. nie, suki NIE SĄ łagodniejsze. Są inne. Samce robią do innych samców bardzo groźnie wyglądającą popisówę i teatr, warczą, rzucają się, hałasują, ryczą jak wściekłe i faktycznie mogą się skrzywdzić, jeśli się dopadną, ale przynajmniej nie pozostawiają w tej kwestii wątpliwości - przyjaźni nie będzie. Suki natomiast potrafią uśpić czujność człowieka, udawać miłe, zapoznać się z jakimś pieskiem, a potem znienacka zaatakować jak wściekła osa. Minusem jest też to, że samce często chcą się "tylko" ustawić (że krwawo, to inna inszość), a suki jak już się złapią, to walczą na śmierć i życie. Oczywiście są wyjątki od reguły. Baaaaaaaaaardzo rzadko zdarzają się samce, które tolerują inne psy, natomiast u suk wyjątek występuje nieco częściej - faktycznie DA SIĘ trafić na suki, które się wzajemnie tolerują. Ale nie liczyłabym na to. Ad. 5. Okres dorastania - u samców często zdarzają się wtedy całkiem poważne wyskoki nawet do ukochanych właścicieli. Zwykle musimy się tez z dnia na dzień pożegnać z ulubionymi dotychczas pieskami z parku, jak również z ich właścicielami. W tym okresie samiec jest kilkudziesięciokilogramową kupą testosteronu. Jest największy, najpiękniejszy, najważniejszy, ma największe zęby i najwyżej nosi ogon. Ma wtedy również totalnie wywalone na właściciela, rzuca się na wszystko co się rusza, rycząc przy tym jak ogar piekielny, a skarcony Zanim zdecydujesz się na Wilczaka…
15
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
zwykle nakręca się jeszcze mocniej, lub nie daj Boże - wchodzi na ścieżkę wojenną z właścicielem. Nagle okazuje się, że pięknie wyćwiczone przez ostatni rok, dwa oddawanie zasobów przestało działać... zaczęły natomiast działać zęby młodziaka, którymi kocha się chwalić. Cresil miał w tym okresie (on późno, ok 2,5-3 roku życia) również dni, w których budził się tak nabuzowany, że potrafił bez większego powodu "wyzywać" Bartka na pojedynek, chodził za nim burcząc, próbował nawiązać kontakt wzrokowy, czasem porywał się na bezczelny akt dominacyjny, o wszystko denerwował się 4x bardziej, niż zwykle. Mnie totalnie ignorował, uznając zapewne, że jestem tylko niezagrażającą jego samczości suką. My przeszliśmy przez to z zimną krwią - nie wchodziliśmy z Cresilem w otwarty konflikt, staraliśmy się być na spokojnie "ponad to", czyli Bartek zwyczajnie nie odpowiadał na zaczepki Cresila. Kilka razy nie było innego wyjścia i zdarzyła się konfrontacja siłowa (np. na spacerze, gdy Cresil ogłuchł i poleciał spuścić łomot innemu psu) - wtedy z braku innych pomysłów Bartek jakimś cudem "wygrał" z Cresilem siłowo... Zresztą, był tak wkurzony, że nawet ja się go bałam (Bartka ;) ), więc i Cresilowi trochę zeszło powietrze widząc taką furię. ;) ALE ABSOLUTNIE NIE POLECAM traktować tego jako poradę pt. "samca należy zdominować", bo tak nie jest! U nas to były przypadkowe i dość niespodziewane improwizacje, które na szczęście nie skończyły się źle. Zaznaczam jedynie, że naprawdę bywało trudno. Dodam też, że obecnie (Cresil ma 5 lat i już się "ustatkował" emocjonalnie) jest cudnie i nawet jak chłopakom zdarzy się na siebie napyskować, nawet z zębolami na wierzchu, a jakże!, to nie są to już sytuacje, które mrożą nam krew w żyłach, a zwykłe "przepychanki" słowne między wilczakiem, a człowiekiem. Relację z Cresilem mamy teraz naprawdę cudną, ja ufam dziadowi jak chyba żadnemu innemu psu, ale początki były BARDZO TRUDNE. Ad. 6. Wilczak to zwierzę bardzo WRAŻLIWE emocjonalnie, więc trzeba być ostrożnym na każdym kroku, choćby przy karceniu (delikatnie, ale Zanim zdecydujesz się na Wilczaka…
16
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
stanowczo... łatwiiiiizna). Oczywiście paradoksów i wykluczających się cech ciąg dalszy - wilczak, który potrafi zamknąć się w sobie, gdy na niego zbyt mocno krzykniemy, bo np. znów ukradł coś z blatu, kompletnie NIC nie robi sobie z wściekłego wrzasku i chęci mordu ze strony właściciela, gdy na spacerze postanawia skorzystać ze swojej niezależności i na własną łapę wymierzyć sprawiedliwość psu na horyzoncie... Co do wrażliwości emocjonalnej, wilczaki są czułe jak sejsmograf i wykrywacz kłamstw w jednym; ogromnym "problemem" jest też to, że wilczak jest wskaźnikiem nastroju właściciela o wiele mocniej, niż "przeciętny pies". Nie da się go "oszukać" spokojnymi ruchami, czy udawaniem spokoju - wystarczy lekkie wahnięcie nastroju (bo spóźnieni, czy coś) i wilczak zaczyna zachowywać się... źle. Byle gorszy humor potrafi spowodować, że i wilczak jest danego dnia nie w sosie i robi wszystko z muchami w nosie, jest bardziej drażliwy itd. Ad. 7. INTELIGENCJA - z jednej strony jest to właśnie cały urok wilczaka... z drugiej - przekleństwo. Ale prawda jest taka, że z wilczakiem można rozmawiać. Błyskawicznie uczy się nowych słów, kojarzy związki przyczynowo-skutkowe i zaczyna rozumieć co się do niego mówi. Czasem bywa to przerażające, bo zdarza się, ze Cresil potrafi bezbłędnie wywnioskować coś z kontekstu rozmowy między niezainteresowanymi nim ludźmi i to mimo tego, że w rozmowie nie pada żadne słowo "klucz", czyli takie, którego jest nauczony. A wczoraj np. wykonał polecenie wydane zdaniem podrzędnie złożonym, które łączyło w sobie kilka znanych mu haseł i WYKONAŁ je z uśmiechem w oczach. A było to: "Czesio, zobacz GDZIE JEST Bartek? /IDŹ/ do pokoju obok /POSZUKAJ/ Bartka i przyprowadź go /DO MNIE/ /ZA RĄCZKĘ/". W slashach /xxx/ są znane Czesiowi hasła, zwykle mówione pojedynczo, albo po dwa. Ale jak widać w pełnym zdaniu też się da - wszystko połączył i wykonał bezbłędnie... A jaki był szczęśliwy! Inteligencja wilczaka bywa więc słodka i pozwala naprawdę traktować go jak kolejnego członka rodziny, w takim mocno... dosłownym sensie, ale bywa przekleństwem i wielu opiekunów wilczaków przeraża, bo w pewnym momencie można wpaść w prawdziwą paranoję Zanim zdecydujesz się na Wilczaka…
17
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
zastanawiając się NA CO JESZCZE może wpaść pies i jakie jeszcze pomysły czyhają na nas w odmętach wilczakowego umysłu. Ad. 8. KOMBINATORSTWO, a co za tym idzie... "wrodzona" umiejętność uczenia się wszystkiego, co może uprzykrzyć życie ludziom. Otwieranie drzwi, okien, zamków z kluczem, samochodów, lodówek, szuflad itd. wilczak opanowuje zwykle, zanim zdąży świętować swoje pierwsze urodziny. Ad. 13. LĘK SEPARACYJNY. Nawet "lajtowe" przypadki go mają, więc każdego czeka mozolne przepracowywanie zostawiania wilczaka samego w domu, cieszenie się z małych sukcesów (bo piesek został spokojnie na 2 godziny po 4 miesiącach mordęgi), a potem cofanie się o kilka kroków z jakiegoś błahego powodu (nieprzewidziane bodźce zewnętrzne lub choćby pominięcie jakiegoś drobnego rytuału związanego z nauką zostawania - nie daj Boże powrót po klucze, pośpiech, czy zostawienie czegoś INACZEJ). Rozwinę ten temat, bo sama mam akurat pod tym względem BARDZO spokojny przypadek, zostaje codziennie na 8h bez większych problemów. I tu rozwinięcie: "bez większych problemów" i "spokojny" w przypadku wilczaka oznacza, że TAK - zdarza mu się wyć; TAK - czasem coś niszczy; TAK - pierwszy rok nauki to była MASAKRA; a w dodatku ten lajtowy przypadek potrafi zostawać tylko i wyłącznie w miejscach, w których mieszka (jakoś przeżył przeprowadzkę), ALE pozostawienie go samego w np. pokoju hotelowym, czy w garażu znajomych, żeby wyjść na 15 minut na kawę bez psa (tak, proponowano mi czasem takie rozwiązanie) - jest WYKLUCZONE, bo w obcych miejscach lęk separacyjny się w nim budzi i ten spokojny przypadek wpada w prawdziwy, przerażający AMOK. Nigdy wcześniej nie widziałam takiego przerażenia u żadnego zwierzęcia i już nie chcę widzieć. Wolę sobie nawet nie wyobrażać, jak wygląda lęk separacyjny u "mniej lajtowych" pod tym względem wilczaków. Jeszcze jedna ważna rzecz. Wilczak zmienia charakter właścicieli. Wszyscy Zanim zdecydujesz się na Wilczaka…
18
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
mamy pewne wspólne cechy: niezłego fisia, nieufność do obcych, czy niesamowitą charyzmę. No i to "kuRRRwa" wypowiadane prosto z trzewi w niezwykle charakterystyczny sposób. Mój chłopak pytał, czy ten głos kupuje się w pakiecie ze szczeniakiem, dziś sam nabrał tego brzmienia. Przed wilczakiem byłam trochę nieśmiała, o ile towarzysko radziłam sobie dobrze, to sytuacje oficjalne czy urzędowe, były dla mnie dużym stresem, nawet te neutralne. Po lekcjach od Sexuni przeszłam diametralną zmianę i potrafię załatwić WSZYSTKO. Paszport dostałam w dwa dni, najpierw przekonując urzędniczkę, że MUSI mnie zaprowadzić do naczelnika, potem naczelnika, że MUSI mi wystawić go do końca tygodnia. ZUS czy urząd skarbowy też mi niestraszne, a skoro potrzebuje zaświadczenie na już, to Pani je wypisuje na kolanie, mimo że kategorycznie twierdziła, że przyjdzie pocztą w ciągu 30dni. Dawniej po pierwszym "nie" uciekłabym w popłochu. Dziś wymuszę to, czego chcę wykorzystując nieprzebrane morze cierpliwości, stanowczości i pewności siebie. Dziękuje Sexuniu. Skończę na tym, trochę w połowie.., a resztę każdy sam się dowie, gdy swojego Wilczaka "odchowie". ;) Ja się pewnie już nie zdecyduje na następnego (wilczaka). Wilczak to wspaniała przygoda i jestem Sexuni wdzięczna za to, że ją przeżywam. Ale w życiu jest jeszcze cała masa rzeczy, które robi się bez psa, a ona pozbawiła mnie ich zupełnie. Niestety nie zdawałam sobie sprawy, do jakiego stopnia ten pies będzie mi towarzyszył. Miałam wcześniej psy, miałam psa, którego wychowywałam samotnie, ale i tak nie zdawałam sobie sprawy, jakim problemem jest choćby wyjście to lekarza czy pogrzeb osoby najbliższej. Chce też zobaczyć świat. Powiecie, że z psem się da, ale z psem, który nie zostanie minuty czy dwóch bezpiecznie sam w obcym miejscu, jest to bardzo trudne.
Zanim zdecydujesz się na Wilczaka…
19
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
Ja jestem po prostu zmęczona. Teraz korzystam, że chociaż do pracy chodzę sama, bo miedzy 1 a 6 r.ż. to było niemożliwe. Podsumowanie W przypadku, Drogi Czytelniku, gdybyś jakimś cudem jeszcze nie wywnioskował tego z powyższej lektury, w tym miejscu jako podsumowanie stawiamy kropkę nad "i": Jak widzisz, musisz być zdecydowany NA WSZYSTKO!
Zanim zdecydujesz się na Wilczaka…
20
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
2. Gdy jesteś pewien i trzeba wybrać tego jednego dla siebie. Czyli doszliście do momentu, gdzie już nikt wam nie pomoże, ni lekarz, ni człowiek. Żadne tłumaczenia do was nie docierają, jesteście zdecydowani - to ma być WILCZAK!... Teraz sprawa z wyborem hodowli jest prosta, nie to co kiedyś. Teraz jest mapa Wilczaków i hodowli i można taką mapę powiesić na ścianie i rzucić lotką do darta... srrru! Na kogo wypadnie na tego bęc... i hodowla wybrana. A z wyborem szczeniaka też żaden problem... np. bierzemy dwie kostki do gry. Mogą być te z chińczyka albo innego monopolu i rzucamy. Suma wyrzuconych oczek powie nam które szczenię z miotu wybrać. Jeśli wypadnie np. 12-ście, a tyle szczeniaków nie ma w miocie, to niestety odpadamy z gry. Tak można by zrobić, ale mamy nadzieję, że nikt tak nie wybierał. A jeśli nie tak, to jak? Czy istnieją jakieś sposoby na wybór tego właściwego i jak poznać, że to ten właściwy? Część 1 A w niej parę naszych pomysłów z życia wziętych (trzeba przyznać, że nie zawsze godnych polecenia, ale w końcu lepiej się uczyć na cudzych błędach) na wybór "dobrego" wilczaka. Pomysł 1, czyli setki kilometrów i podglądanie żywych wilczaków i żywych hodowców w ich naturalnym środowisku... ;) Poza samym wyborem szczeniaka, zaczęłam dreptać w rasie jakiś rok, dwa przed wzięciem malucha do domu. Wystawy - aby pooglądać, dotknąć, Wybór szczeniaka…
21
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
porozmawiać, później obóz wilczakowy z Lazne Belohrad w Czechach. Tam urodzaj wszelkiej maści wilczaków, w różnych rękach. Różne ręce oznaczały wtedy różne traktowanie psów. Polacy byli jedynymi, którzy psy wpuszczali do domków, gdzie spali, na łózka - ku zgorszeniu i zdziwieniu Czechów, Niemców, Holendrów... U nas pies miał inny status i było to bardzo widoczne. Widziałam psy super pracujące, ale z dużym dystansem (aż po agresję) do ludzi, psy wycofane tak, że cały czas spędzały w norach wykopanych pod domkami; psy, które "włamywały się" do domków i zębami broniły do nich dostępu przed właścicielami. Wtedy sprecyzowałam hodowlę, rodziców.....wzory zachowań. Reszta była prosta, bazowanie na podpowiedzi hodowcy. To był ogromny komfort i słuszne działanie, które sprawdziło się w 100%. Pomysł 2, czyli Pan czy Pani wilczak ? A lata mijają na zbieraniu wiadomości... Trochę się kręciłam w około wilczaków, pamiętam że zobaczyłam chyba Imbusa w Sopocie i wow! Na ziemię sprowadził mnie weterynarz którego zapytałam o rasę - powiedział, że nie jest to pies do domu, taki pół-dziki zwierz, który całe życie spędzi w klatce, zje mi Maksa i zagryzie koty Pomyślałam – ok, ładne toto, ale ja nie mam doświadczenia z dzikimi zwierzakami, trudno... może jeszcze spotkam, to sobie popatrzę chociaż. Parę lat później... era FB Nagle u kolegi z podstawówki widzę na zdjęciu WOW! wilczaka! Trochę to dziwne bo kolega nie dość, że mieszka w bloku, to jeszcze ma maleńkie dziecko. Trochę mu szperam w profilu i wilczak z dzieckiem, dziecko karmi wilczaka... kurde nie widzę żadnych klatek, żadnych zagryzionych ludzi czy zwierząt. Zagaduję kolegę, trochę mnie ściąga na ziemię, że wilczak to jednak zło, ale ciężką pracą da się to zło ogarnąć. Dostaję link do forum Wolfdog i czytam, czytam, czytam, noce nieprzespane, robota zawalona, bo ja ciągle czytam. W końcu wybieram dwie hodowle, ale okazuje się, że blisko mojego miejsca zamieszkania jest jeszcze jedna hodowla - niestety nie ma szczeniaczków. To nic... umawiam się na spacer, zabieram męża średnio nastawionego na pomysł wilczaka w domu, naiwnie myślę, że jak zabiorę małża do hodowcy, to go trochę przekona Spacerujemy przez 3 godz., rozmawiamy przez 3 godz., poznaję cudownego Anczera....ale coś mi nie gra, widzę super fajnego psa, a Ola mi opowiada o jakiś Wybór szczeniaka…
22
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
potworach... w ogóle co to za hodowca?! Zamiast zachęcić to obrzydza... a może chce mnie spławić? [...]Mam chwilę na ostateczną decyzję, po burzy mózgów dzwonię do Oli i "zaklepuję" samca[...]w końcu Ola oddzwania i mówi że ma 2 wiadomości dobrą i złą! Dobra taka że wszystko poszło ok[...] Zła to taka, że jest tylko 1 samczyk i już zarezerwowany Nigdy nie miałam suki... nie chcę suki... suki są wredne! Znowu mam chwilę na zastanowienie, zmieniamy plany i bierzemy sukę czy szukamy dalej samca, to jest trudne bo ten rodowód prześledzony, miliony zdjęć na kompie... chcę się jeszcze skonsultować z wybranymi na początku hodowcami... tu DUŻY plus dla Margo, bo wiedząc że na 99% mam wybraną inną hodowlę, cierpliwie odpowiada na moje głupie pytania. W końcu decyduję się na suczkę, wygrywa mocny argument, że między suką a Maksem szanse na spięcia są zerowe (trochę tego się bałam myśląc o samcu, ale byłam gotowa na ewentualne problemy). Wybór szczeniaczka wtedy - bardzo trudny, teraz myślę, że był dość łatwy bo Fersta od razu mi wpadła w oko. Od kiedy otworzyła oczka była najbardziej towarzyskim szczeniaczkiem, bawiła się wszystkim co dorwała, była najbardziej puchata, za rzuconą piłeczką śmigała jak perszing - naiwnie myślałam - będzie aporter. Kłóciła się przy misce - to znak że da sobie radę z Maksem. Równe 7 tyg. w sylwestra 2013 zamieszkał z nami mały puchaty gnojek, od razu była NASZA, od razu czuła się jak u siebie. Mimo tego że musiałyśmy się dotrzeć, ja musiałam całkowicie zmienić swój sposób myślenia o psach, nauce, wychowaniu, szkoleniu... to jednak od początku było między nami to "coś" co w sumie chyba tylko opiekun wilczaka zrozumie. Pomysł 3, czyli tak się nie robi i w ogóle... ;) a czas pokaże resztę. Mi się jakoś zawsze wilczaki podobały... Daaawno, daaawno temu podobały się, bo były po prostu piękne, później podobały się jeszcze bardziej, bo nie dość, ze piękne to jeszcze niezależne i wredne .:) A ze jako dziecko spora część życia spędzałam w towarzystwie kaukaza, to pociąg do takich psów został. Na szczeniaka się nigdy nie zdecydowałam, bo jakoś nie umiałam się przemóc, żeby spełnić swoja fanaberie o słodkim szczeniaczku, kiedy tyle psów jest bez domu Wybór szczeniaka…
23
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
(i w sumie wilczak pomógł mi się przełamać i kupić tego wymarzonego szczeniaczka w końcu), wiec śledząc internety trafiłam na ogłoszenie oddania kilkuletniej suczki. No i za trzecia wizyta panna wróciła z nami do domu (w którym mieszkały już 2 psy i 2 koty). Wcześniej na żywo wilczaka widziałam tylko na dogtrekkingach. Wiec ogólnie powinnam przestrzec ludzi, ze tak się nie robi i w ogóle. :) No ja oczywiście nie żałuję. :) [...]Może dane mi będzie wybierać kiedyś tez szczeniaka wilczaka, bo teraz nie mogłam sobie pozwolić na drugiego. Pomysł 4, czyli jaka tam trudna rasa... ;) Ja nie wiedziałam nic o rasie. Podobały mi się te psy. Gdzieś tam czytałam ,że trudne ,że mały wilczak to diabełek ale co tam. Ja sobie nie dam rady?! A w ogóle co to jest trudny pies? Wiedziałam tylko tyle, że ostatnio dość mam już moich ukochanych Onków. Nie podoba mi się ich kątowanie, ich tylnie nogi i problemy z dysplazją oraz to, że coraz częściej chorują. Że Onek to już nie jest to co 20 lat temu. A wiec zdecydowałam, że kupujemy wilczaka. Za nic nie oddałabym już swego Kazia, ale z perspektywy czasu wiem, ze dalej wiem mało o wilczakach. Dziś wiedząc tyle co wiem, nie kupiłabym już wilczaka. Czas leci i jestem coraz starsza. Kazio mam nadzieję pożyje z nami co najmniej 15 lat (i daj Boże więcej ) i wiem, że później nie będę już miała sił, aby takiego diabełka wychować na w miarę normalnego psa. Ale wiem też, że po wilczaku każda inna rasa psa może wydać się nudna, szara , taka bez wyzwań. Pomysł 5, czyli z dostawą czy bez... :P My po dłuższym czasie rozważań w końcu zdecydowaliśmy się na wilczaka. Gdyby nie fakt, że mamy małe dzieci i chcieliśmy najlepiej jak umiemy przyzwyczaić psa do życia między nimi, wybralibyśmy adopcje starszego. Baliśmy się jednak, że starszy może być zbyt dużą niewiadomą... Pisaliśmy do kilku hodowli, nie wszystkie odpisały, inne miały porezerwowane szczeniaki, a z jednej chciano nam w trybie prawie natychmiastowym Wybór szczeniaka…
24
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
dostarczyć szczeniaka (z Polski) do domu (w Niemczech ), bez opisania charakteru i podania rodowodu rodziców. Wystraszyliśmy się takim obrotem sprawy i postanowiliśmy, że zaczniemy systematycznie jeździć po hodowlach i zobaczymy kto i w jakich warunkach prowadzi hodowlę. Nas interesował najbardziej charakter... Jeden miot na który czekaliśmy, się spóźniał a nam paliło się pod nogami (nie chcieliśmy czekać kolejnego roku), więc wybraliśmy suczkę z kolejnego u tego samego hodowcy. Z perspektywy czasu mogę tylko ostrzec przed hodowcami, którzy chcą wam psa do domu dostarczyć w ciemno.... Pomysł 6, czyli na chybił trafił - biorę co jest i kocham do samego końca. My nie mieliśmy dużo czasu, byłam w 3-cim miesiącu ciąży i chciałam trochę odchować psa, zanim się pojawi bobas. Mąż był totalnie zielony w kwestii posiadania psa w domu, ja jako dziecko miałam ON, ale co ja mogłam wiedzieć o życiu z psem - będąc dzieckiem poznajemy tylko pozytywne strony jego posiadania. Znalazłam na OLX ogłoszenie, sprawdziłam hodowcę, 2 dni starałam się dodzwonić, jak się udało, od razu się umówiłam, że jadę i biorę. Tylko jeden samiec był wolny, chwilę go poobserwowałam, łobuziak z niego był, biegał z butelką po wodzie w pyszczku. Nie mając wyboru, wzięłam i pokochałam. Pomysł 7, czyli jeden albo dwa? Zimna kalkulacja czy poryw serca? Pierwszego wilczaka nie wybierałam sama, to on wybrał mnie. Wcale nie chciałam mieć wilczaka. Ulvi miał być psem mojej mamy, ale od pierwszego wejrzenia postanowił być mój. I był. Jeśli istnieje przeznaczenie, to właśnie wtedy się objawiło. Gdy Ulvi miał kilka miesięcy, gdy pojechaliśmy na wilczakowa majówkę, po raz pierwszy zobaczyłam na żywo inne wilczaki. Pamiętam, jak ogromne wrażenie wywarła na mnie wracająca ze spaceru para, pies i suka idące obok siebie. Wydaje mi się, że był to Jotun i Tajga. Wtedy wpadłam ;) Wiedziałam, że Wybór szczeniaka…
25
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
muszę mieć też sukę. Ulvi rósł, a ja cierpliwie czekałam i czytałam wszystko co się dało przeczytać o rasie. Obserwowałam sobie hodowle , suki, mioty. W naszej okolicy nie było innych wilczaków, a Ulviemu coraz bardziej brakowało towarzystwa. Gdy miał ok. 2 lat stwierdziłam, że już czas na konkretne działania. Wybrałam kandydatki na mamy i czekałam dalej. Pierwszy miot, do którego mocnej zabiło mi serce nie udał się. Nie było szczeniąt. To było w Polsce. Potem próbowałam szczęścia w Czechach – za późno wszystkie szczenięta były już zarezerwowane i na Słowacji – hodowczyni nawet mi nie odpisała. Aż nagle zobaczyłam informację, że kolejna panna z mojej listy będzie kryta. Ojciec nie był jeszcze wybrany, ale ja się już napaliłam. Napisałam natychmiast po przeczytaniu informacji o miocie, ale i tak byłam już druga w kolejce. W końcu wybrano tatusia, nie był to co prawda pies, na którego liczyłam, ale też całkiem nieźle, bo jego syn :) Czym się kierowałam rozglądając się za rodzicami? Ano eksterierem, a co :) przyznaje się leciałam na jasne oczy i długie nogi :D Jeśli mają to czytać osoby nieposiadające jeszcze psa, to muszę dodać, że wybierałam spośród hodowli domowych, gdzie psy są zdrowe, badane, gdzie hodowca interesuje się losami swoich szczeniąt. No i gdzie rodowody nie budzą żadnych podejrzeń. Starałam się dowiedzieć też jak najwięcej o charakterze rodziców i rodzeństwa z poprzedniego miotu. Ojca poznała osobiście, charakter podobał mi się bardzo, matki nie poznałam, ale słyszałam dużo dobrego Podobało mi się, że była dużo wystawiana i bardzo utytułowana. No i pewnego pięknego dnia urodziły się maleństwa, a ja zobaczyłam zdjęcie całego stadka szczurków z kolorowymi wstążeczkami. Jeden szczurek od razu rzucił mi się w oczy: był duży, jasny i miał różową obróżkę. Oj długo podejmowałam decyzję. Godzinami wgapiałam się w foty panienek. Brałam pod uwagę trzy, do czwartej jakoś nic nie poczułam. I tak się szczęśliwie złożyło, że właśnie tę czwartą wybrała pierwsza osoba. Czas mijał, a ja myślałam, że oszaleję. Dopytywałam charaktery hodowczynię i gości, bo ja sama hodowli nie odwiedziłam. W końcu nie wiem, co zdecydowało ;) Czy najbardziej pro-ludzki charakter, czy najmocniejsze ciałko, czy to, że nie mogłam z serca wyrzucić tego pierwszego wrażenia :) Wzięłam różowe :) Jeszcze tylko dodam, że gdy przyjechałam do hodowli, jedynie moje-różowe nie przyszło się ze mną przywitać ;) No i został Ymirek. O wyborze nie będę pisać, bo go nie było. Czekałam parę Wybór szczeniaka…
26
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
tygodni, które ciągnęły się jak wieczność. W końcu pojawiło się zdjęcie mamy ze szczurkami i imiona maluchów. Imię Nyja zakłuło mnie w sercu. Gdy później się dowiedziałam, do którego pieska należy, bardzo się ucieszyłam. To by taki typowy średniaczek: z koloru, temperamentu, wielkości. Pośrodku, pomiędzy dwoma braćmi :) Gdy przyszedł dzień odbioru na chwilę zgłupiałam, ale znów serce postawiło na swoim Pomysł 8 czyli jak wybierać nie wiedziałam, lecz od razu pokochałam. Luna znalazła się w moim domu przez moją niewiedzę. Nie wiedziałam wtedy jak powinna wyglądać dobra hodowla. Oczywiście to była najlepsza niewiedza w moim życiu, bo nie żałuję, że jest ona ze mną. Jednak tego trzeba się wystrzegać. Nie każdy będzie chciał i potrafił tyle poświęcić, by odkręcić to, co spowodował hodowca. Teraz już wiem, że to warunki w jakich żyją szczeniaki są bardzo ważnym elementem przy wyborze psa. Kilka tygodni bez socjalizacji odbija się latami ciężkiej pracy. Następną rzeczą o której myślałam już później były badania na dysplazję, melopatię i karłowatość. No i czystość w rodowodzie. Myślę, że ciężko jest kupić psa i dowiedzieć się o przekrętach jego hodowcy i, że na przykład "w środowisku" uważany jest za kundelka z Sarloosem. Dobrze jest wgłębić się w rodowód i go przeanalizować. Poszukać informacji o przodkach, ich zachowaniu, wystawach, tytułach, charakterze, wyglądzie. Dobrze jest też porozmawiać z ludźmi, którzy mają psy z danej hodowli by dowiedzieć się jaki hodowca utrzymuję kontakt z nimi. Czy jest w stanie pomóc czy doradzić. Czy interesuję się życiem swoich szczeniąt. Miło jest mieć kogoś z dużym doświadczeniem, kto wesprze w cięższych chwilach. Pomysł 9 czyli z ziemi włoskiej do polskiej U nas wybór był trudniejszy, bo we Włoszech łatwo trafić na złą hodowlę i mixy z rodowodem... więc oprócz śledzenia wybranych hodowli, wyboru wśród ogłoszeń w klubie, było wielomiesięczne studiowanie wolfdoga, rodowodów, wyników badań, w końcu wybór zawężony do dwóch hodowli... i moje serce Wybór szczeniaka…
27
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
skradły wilczaki- które cały salon miały tylko dla siebie (w sumie 10 psów), gdzie hodowcy poświęcali cały swój czas, gdzie są też dwa przygarnięte kundelki, żyjące razem z wilczakami, gdzie samce żyją ze sobą w zgodzie, gdzie nie kryje się na podwórku sąsiada tylko wybiera się świetne geny dla dobra rasy, gdzie zdrowie to priorytet, gdzie suki nie są kryte zbyt często, ani za wiele razy w życiu, gdzie wilczaki uczestniczą w życiu społecznym i kulturowym, przede wszystkim, gdzie te psy... są rodziną i są otoczone miłością Część 2 A w niej – trochę przydatnej teorii . Myślę, że wypowiadając się w tym temacie, dobrze by było zacząć od pytania, które tu nieraz pada, a które odrobinę wprowadza użytkowników w konsternację, tzn. "Jaką hodowlę polecacie". Tak się już w tej naszej społeczności wilczakowej przyjęło, że na tak postawione pytanie, nikt nie odpowie bezpośrednio i otwarcie, choć jak sądzę, osoba pytająca może otrzymać zestaw "privów". Privy mają jednak do siebie to, że nie bardzo można zweryfikować ich obiektywizm, a decyzję tak czy inaczej musimy podjąć sami, jej skutki zaś będziemy ponosić my i nasz pies. Zacznę może od tego, jak moim zdaniem NIE należy wybierać szczeniaka. Wg mnie nie należy iść na skróty; typu: "Zachorowałam -em" na wilczaka, a akurat na OLX-ie jest ogłoszenie o możliwości zakupu szczeniaka, to po co czekać". Dla mnie w ogóle wystawianie szczeniaków na OLX już samo w sobie nie "pachnie" najlepiej. Przykro mi, nic na to nie poradzę - tak mam i już. Jasne, że można tłumaczyć, że potem hodowca i tak będzie musiał rozmawiać, pytać, badać, decydować, ale... mam takie wrażenie, że w praktyce większe i częstsze problemy wynikają właśnie w przypadku zakupów OLX-owych. No i niestety, jest większe ryzyko wtopy - na OLX-ie sprzedawane są także mixy, psy bez badań, jakieś "wpadki", które nigdy nie powinny były być rozmnażane, których właściciel nie upilnował już po raz n-ty, choć w poprzednich miotach rodziły się karzełki itp. Stanowczo i z miejsca odrzuciłabym hodowcę, który by mi zaoferował Wybór szczeniaka…
28
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
przesłanie szczeniaka do domu (a niestety i tacy się też zdarzają. ). Odradzałabym także wybieranie „na czempiona”. Rzeczywistość wystaw jest taka, że praktycznie każdy kto ma wystarczające samozaparcie, czas i środki, może z praktycznie każdym psem „wyjeździć” dowolną liczbę czempionatów. Również kierowanie się odległością hodowli od miejsca naszego zamieszkania, nie jest najrozsądniejszym podejściem. Po zdrowego, dobrze się zapowiadającego szczeniakach po dobrych, zdrowych, stabilnych rodzicach warto pokonać setki kilometrów. Słowo o badaniach. Badania rodziców są bardzo ważnym wskaźnikiem przy wyborze szczeniaka. Nie tylko gwarantują, że nas pupil nie zachoruje na poważną chorobę genetyczną (lub znacząco obniżą ryzyko jej wystąpienia), ale świadczą też o podejściu hodowcy do hodowania. I tu zaskoczenie; Związek Kynologiczny w Polsce od hodowców wilczaków NIE wymaga żadnych badań... Jednak nie dajcie się uwieść gadce, że jak nie wymaga, to nie trzeba. Pod tym względem, trzeba przyznać, standardy hodowli wilczaków w naszym kraju są dosyć wysokie – presja środowiska jest na tyle mocna, że ci którzy nie badają, są póki co przypadkami marginalnymi (choć niestety ostatnio się i takie mioty pojawiają. ). Pod kątem dysplazji stawów biodrowych i stawów łokciowych właściciele prześwietlają psy nawet nierozmnażane. Hodowcy dodatkowo robią jeszcze bardzo ważne badania pod kątem mielopatii zwyrodnieniowej i dwarfizmu (czyli karłowatości przysadkowej). I o te badania bezwzględnie trzeba hodowców pytać, jeśli w ogłoszeniu o planowanym miocie informacje te się nie znalazły. Idealne wyniki to w przypadku dysplazji stawów biodrowych - HD: A; stawów łokciowych – ED: 0-0; mielopatii zwyrodnieniowej – DM N/N (wynik N/DM oznacza nosicielstwo – pies nie zachoruje, ale trzeba odpowiednio dobierać partnerów w przypadku krycia); karłowatości przysadkowej – N/N (i podobnie – wynik DW/N oznacza nosicielstwo – nie ma wpływu na zdrowie psa, ale jest ważną informacją dla przyszłych hodowców). Gdzie i jak zatem szukać? Oczywiście i tu można przywołać wspomnianego już wcześniej „Wolfdoga”, gdzie można znaleźć zarówno listę hodowli, jak również listę planowanych miotów. http://www.wolfdog.org/pl/dbase/litters. Żeby znaleźć się na liście Wolfdoga, trzeba spełnić dosyć restrykcyjne warunki, więc jest pewność, że ogłaszane mioty nie są mixami, mają przynajmniej Wybór szczeniaka…
29
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
podstawowe badania itp. Niestety ze względy na problemy z odświeżaniem bazy, lista ta, o ile mi wiadomo, jest niekompletna. Pozostają więc ogłoszenia na prywatnych stronach hodowli oraz na Facebooku . Wg mnie zanim się wybierze hodowlę, a potem szczeniaka, trzeba na to (jak na wszystko) poświęcić trochę czasu – to zawsze procentuje; spotkania z właścicielami i ich psami, uczestnictwo w wilczakowych spotkaniach, to bezcenne doświadczenia – pokazują, jak bardzo różne potrafią być wilczaki. Bardzo mocno też optuję za wizytą w hodowli, obserwacji potencjalnej przyszłej matki naszego szczeniaka. Ojciec oczywiście też jest ważny, ale szczenior spędzi z suką pierwsze tygodnie swojego życia i nawet jeśli matka ma „dobre geny”, a np. z powodu braków w socjalizacji jest strachliwa, to jest duże prawdopodobieństwo, że tę cechę przekaże potomstwu i będziemy mieli na starcie dodatkową rzecz do odkręcania. Im bardziej stabilna, spokojna (na wilczakową miarę oczywiście ) matka, tym większa szansa, że i nasz szczeniak taki będzie. Wszystko to prawda. Trzeba jednak wiedzieć, że wraz z ilością sprzedanych suk, wzrosła ilość "hodowli" u ludzi, którzy wiedzę HODOWLANĄ mają mizerną. I jak mają urodzaj w postaci 7,8,9..... szczeniąt to muszą je sprzedać, więc sprzedaje się każdemu, kto się zgłosi.. Podaż jest spora. Idealny grunt dla tych, którzy po prostu chcą teraz kupić i już. Oczywiście, wzięty do domu maluch jest najpiękniejszy, najukochańszy......niestety też, coraz częściej widać, że dość daleki od wzorca... I pół biedy (a właściwie żadna bieda) jeśli ulubieniec nie idzie do dalszej hodowli. W przeciwnym razie (mimo badań) mamy ostry zjazd jakości psów rasowych i tu wybór hodowli zaczyna mieć znaczenie. Te (często) negatywnie oceniane wystawy mają jednak jakiś sens, są jakimś wyznacznikiem zawartości wilczaka w wilczaku. Więc wystawy (ich ilość i rezultat) przy imieniu rodzica są też ważne. Ilość- żeby to było więcej niż wymagane przez ZKwP 3, zaliczające psu prawa hodowlane. Jak jest sporo wystaw przy imieniu rodzica, widać przynajmniej, że właścicielowi (hodowcy) coś się chce z psem robić (przynajmniej jeździć Wybór szczeniaka…
30
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
na te wystawy), a nie tylko odbębnić wymagane trzy i juści rozmnażamy... Ja wybrałam blisko i „na czempiona” ale zgadzam się z postem. Dodałabym też podejście hodowcy, znam sytuację -dzień dobry po ile wilczak? -2500 coś pan wie o wilczakach? -coś tam wiem! kasa-szczeniakdo widzenia! Część 3 A w niej fragment dyskusji na temat przydatności (bądź nie) testów przy wyborze wilczaka. Okiem szkoleniowca: Wybór szczeniaka ze względu na charakter psa. W większości przypadków przyszły opiekun polega na obserwacjach i opinii hodowcy. Taki wybór jest obarczony ryzykiem związanym z poziomem wiedzy i doświadczeniem hodowcy. Warto samemu przygotować się do wyboru szczeniaka, poczytać w internecie o testach jakie można wykonać do oceny charakteru psa. Nie skupiać się wyłącznie na zachowaniach psiaków w grupie, tylko pokusić się o obserwację psa gdy jest pozbawiony wsparcia swoje grupy. [...]Chodzi o to, jak się zachowuje szczeniak gdy na chwilę znajdzie się sam. Nigdy nie oceniałem wilczaków, ale obserwując inne ciekawe rasy, widać wtedy zachowania których nie obserwujemy w grupie. Z tego co czytałam i słyszałam (już dawno), testy stosowane z powodzeniem u innych ras, do szczeniaków wilczaka się nie nadają. Wszystkie szczeniaki wilczka "wychodzą" ponoć na skłonne do agresji i dominacji. ;) Najwięcej może jednak powiedzieć i przewidzieć hodowca Wybór szczeniaka…
31
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
(zakładając, że mamy do czynienia z hodowcą, który rzeczywiście coś już o wilczakach wie i wie na co zwrócić uwagę. ). No chyba, że sami już mamy na tyle wiedzy, ale te wypowiedzi przeznaczone są dla osób, które dopiero startują w przygodzie z wilczakiem, więc raczej nie należy się tego spodziewać. Pewnie że testy jako całość nie przystają do rasy, ale doświadczony psiarz wie, co z tych testów sobie powybierać do oceny Masz rację że dla początkujących taka ocena będzie problemem, dlatego można skorzystać z pomocy szkoleniowca przy wyborze psa. Zdarzają się hodowcy, którzy korzystają z pomocy szkoleniowców przy ocenie całego miotu. Opiekun otrzymuje wraz z psiakiem, opis charakteru szczeniaka wraz z sugestiami na temat wychowania, takie wspólne oceny są bardzo ciekawe W przypadku wilczaków przeprowadzany test np. PAT należy traktować nie jako syntetyczną próbę zebrania ilości punktów i na tej podstawie określenie zgodności predyspozycji psa z możliwościami potencjalnego nowego opiekuna. Skupienie się na zdolnościach adaptacyjnych poszczególnych szczeniaków, obserwacja reakcji w nowym środowisku, czy na psie większe wrażenie robią bodźce wzrokowe, czy dźwiękowe, a może węchowe. Czy w nowym środowisku poszczególny psiak wykazuje się ciekawością i poznaje nowy pokój, czy siedzi jak sierota na środku, oraz wiele innych modyfikacji tego testu. Czyli PAT ale trochę inaczej, zmodyfikowany do własnej wizji określania możliwości szczeniaka. Uważam, że testy szczeniaków powinny zmierzać bardziej do określenia efektywnych metod pracy z danym charakterem, niż próby przewidywania jakim psem będzie w przyszłości. Chociaż nie zawsze przyszły opiekun posiada predyspozycje do określonej pracy. Czyli kwadratura koła Inną kwestią jest to, że gdy my testujemy szczeniaka, on w tym momencie przechodzi proces uczenia. Jeżeli testujący nie zorientuje się co się dzieje, może w trakcie testu uczyć negatywnych zachowań związanych z psią przeciwkontrolą, unieruchomianie psa, przewracanie na plecy itp. Wybór szczeniaka…
32
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
Jak z Twojego (czy innych czytających osób) osobistego doświadczenia wygląda "przewidywalność" charakteru szczeniaków CSV (jak zachowanie 8tyg. brzdąca przekłada się na dorosłość burego). Wśród ludzi wygląda to różnie - dzieciak będący małym terrorystą wyrasta na w miarę zrównoważonego człeka, z drugiej strony mam "piątkowych" kolegów z liceum, którzy skończyli w kryminale. Wiem, że wychowanie, ale czasem Święty Boże nie pomoże... Przywołałeś przykład dzieci i mnie się się wydaje, że z psami jest w sumie podobnie: przychodzą na świat z jakimś potencjałem, a potem... mają rodziców, wychowawców, nauczycieli, kolegów, koleżanki, środowisko z całym bogactwem inwentarza, które ta wyliczanka zapewnia. Co jest ważniejsze - geny, czy wychowanie - odwieczny dylemat. Ja mogę tu wyrazić jedynie swoją opinię. Otóż wydaje mi się, że w przypadku psów mimo wszytko największy na nie wpływ ma właściciel, ALE dobre geny, czy ogólniej - stan w jakim odbieramy szczeniaka od hodowcy, może zmienić baaaaardzo wiele, może sprawić, że roboty będziemy mieli - jak to z wilczakiem - standardowe mnóstwo, a może sprawić, że będzie to gehenna ponad nasze siły... A teraz przykład z życia. Konkretnie Łowcy. Otóż gdy byłam na etapie rozmów z Margo o tym, jakiego szczeniaka bym chciała, odnośnie charakteru "zamówiłam" odważnego, pewnego siebie psa. ) Takiego zresztą dostałam... Ale pamiętam sytuację, o której pisała mi Margo, gdy obserwowała kilkutygodniowego Łowcę i jego brata, jak dorwali się do owocu zakazanego, czyli... kapcia. Albo zresztą Margo sama im go podsunęła w celach naukowych. No i było tak, że brat, jako masywniejszy i cięższy, wygrał tę "bitwę o kapcia", po czym zrobił rundę honorową, obwieścił zwycięstwo wszem wobec, a potem stracił nim zainteresowanie. Tymczasem Łowca zachował się po przegranej "bitwie" tak, jakby totalnie zapomniał o tym kapciu, jakby mu totalnie przestało zależeć, po czym, gdy nikt się nie spodziewał - łaps za kapcia! I powiem Ci, że gdybym miała scharakteryzować dziś 9-letniego Łowcę, to tę cechę uważam za dominującą u niego. Naprawdę w swoim uporze w Wybór szczeniaka…
33
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
dążeniu do celu zawstydziłby niejednego "kołcza". Jeżeli Łowca czegoś chce, to wykorzysta wszystkie możliwości, wszystkie luki w przepisach, wszystkie nieszczelności systemów, aby to zrealizować.... Jeśli realizacja stanowi jakieś wyzwanie, to tym lepiej, bo Łowca uwielbia wyzwania... Jak to się przekłada na codzienne życie, łatwo sobie wyobrazić, myślę... Ale ma to też swoje dobre strony, o czym przekonaliśmy się, gdy pierwszy raz spróbowaliśmy z nim pracy węchowej. Przeżyłam wtedy szok. Pozytywny szok . Na charakter składa się kilka czynników, z tego co pamiętam cechą dziedziczoną jest temperament i jest on chyba najtrudniejszy do modyfikacji przez środowisko. A prawda jest taka; Sami musicie znaleźć złoty środek i odpowiedź sobie, jakiego wilczaka szukacie i jakich metod do wybrania tego jedynego użyjecie. Nikt za Was nie przeżyje Waszego życia z wilczakiem. A Wy w przypadku niepowodzeń nie możecie zrzucać odpowiedzialności na kogoś, kto pomagał wybrać szczeniaka. Te krótkie wspomnienia, jak również słowo o sposobach i metodach wyboru zebraliśmy po to, by wam pomóc, a decyzja ostateczna należały do Was tak jak i ponoszenie odpowiedzialności za waszego wilczaka. Mając nadzieję że wszystko co znalazło się w tym rozdziale okaże się przydatne i pomocne, życzymy Wam wielu szczęśliwych chwil w życiu z tak nieprzeciętnym psem, jakim jest wilczak ;)
Wybór szczeniaka…
34
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
3. Szczeniak pojawia się w naszym domu; blaski i ... kataklizm na czterech łapach. Jak każdy pewnie wie, na początku było słowo... A często nawet kilka, które w dodatku miały tendencję do powtarzania się... - Ty cholero, tu się nie sika! - Ty cholero, zostaw moje klapki! - Ałaaaa! To moje palce, a nie kość! - Źle! - Fuj! No to poczytajcie, co piszą ci, którzy tego doświadczyli na własnej skórze. O blaskach i cieniach już zapomniałam, zatarły się w pamięci, ale wspomnę o jednej z najważniejszych rzeczy, które trzeba przerobić z małym wilczakiem, chyba nawet bardziej niż z jakąkolwiek inną rasą. Lekcja oddawania jedzenia. Schemat wygląda mniej więcej tak: bierzemy 2 kości (takie pachnące, z mięskiem) i kawałki surowego mięsa. Te ostatnie odkładamy (gdzieś w zasięgu ręki ale poza zasięgiem psa), chwytamy jedną kość, drugą możemy schować za siebie, siadamy na podłodze i wołamy (chyba nie musimy wołać? :P) malucha. Szczeniak obgryza kość, którą trzymamy. Możliwe, że będzie chciał ją zabrać, możliwie, że będzie warczał, cudował..... my mamy tylko spokojnie Szczeniak pojawia się w naszym domu…
35
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
siedzieć i trzymać kość. Możemy do niego gadać (uspokajać, chwalić), w kolejnym etapie możemy psa dotykać i głaskać, najpierw gdzieś dalej od głowy, z czasem coraz bliżej pyszczka i samej kości. Po jakimś czasie wyciągamy drugą kość, podtykamy psu pod nos i delikatnie zabieramy pierwszą - wymiana. I tak kilka razy (ważne, aby druga kość była pod pyskiem, zanim zniknie pierwsza). Kończymy lekcję wymianą kości na kawałki mięska. Taka lekcja może trwać i 2 godziny Powtarzamy tyle razy, ile trzeba. Sukces jest wtedy, gdy pies przestaje o kość walczyć, gdy przekona się, że człowiek nie zabiera, a daje i nie trzeba z człowiekiem o jedzenie wojować ani jedzenia bronić. Jak dołożymy do tego karmienie, gdy miska jest naszej dłoni i co jakiś czas mieszamy w tej misce (np. dorzucając jakiś ekstra smaczny kąsek) to uczymy psa zaufania przy jedzeniu. Te lekcje są ważne z dwóch powodów: po pierwsze unikamy niebezpieczeństwa, że kiedyś pies na nas ruszy, bo podczas jedzenia znajdziemy się zbyt blisko miski (a jemu właśnie w tym momencie coś się ubzdura), po drugie, w przypadku, gdy bury znajdzie coś niebezpiecznego na spacerze, bez problemu zabierzemy mu znalezisko z pyska. Istotne jest również to, aby lekcje odbywały się przy surowiźnie, bywa, że suchej karmy pies nie broni, przy surowym są zupełnie inne reakcje Przez pierwszy rok życia Grejs straty wyniosły kilkanaście tysięcy. Wciągnięte do klatki kurtki i płaszcze, komplet skórzanych mebli, zabytkowy stół, pogryziona XIX-wieczna szafa, kable, telefony. O rozrzucaniu śmieci nie wspomnę. Na szczęście z wiekiem jej się poprawiło. Podróże z wilczakiem to była inna historia, pierwszy przejazd autobusem to podarta koszula i spodnie. Pierwsze podróże samochodem to 6 kup na 30 km. To na szczęście wypracowałem szybko. Co do stanu własnych ubrań to zawsze ubieram się w punkowo-skinoworockową stylistykę więc trochę хуй mnie to obchodziło, ale jak ktoś jest estetą, to niech przestanie albo nie bierze wilczaka. Nadgryzione spodnie czy bluzy to norma. Dziurawe rękawy też. I wszechobecna sierść też, bo nie ma lepszego posłania, niż świeżo ubrany stos ciuchów. Zwłaszcza, jak ktoś korzysta z "chairdrobe". Szczeniak pojawia się w naszym domu…
36
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
Mogę spokojnie stwierdzić że mój Cerber był bardzo grzecznym szczeniaczkiem . Jak do mnie trafił, przez pierwszy tydzień właściwie cały czas trzymał się mnie. Jak kładłem się spać to przychodził pod łóżko i wył z tęsknoty do rodziców. Musiałem gnojka głaskać do momentu zaśnięcia. Przez mój tryb pracy w domu właściwie nic wartościowego nie zepsuł. Tylko swoje legowisko zmasakrował kilka razy. Za to były inne ciekawe rzeczy. Oczywiście szczeniak szybko zrozumiał że dwór jest fajny i spacery są fajne. Skojarzył fakt że jeśli popuści na podłogę to od razu jest wyjście na dwór. Skojarzył to w takim stopniu, że zaczął biegać przez cały pokój i popuszczać zygzakiem. Jedna noc była przełomowa w tym zachowaniu. Raz zaczął lecieć przez pokój i popuszczać. Poszliśmy na spacer, zrobił co miał. Wracamy. Godzina później znowu leci przez pokój i popuszcza. Znów spacer. Tym razem na spacerze nic. Wracamy, pół godziny później znowu zygzak i cała podłoga w kropkach. Wstałem, sprzątnąłem, wziąłem go przy łóżku i trzymałem kilka godzin, by nie łaził. No i jak ręką odjął, przestał wymuszać chodzenie na dwór za pomocą popuszczania. Inna ciekawa rzecz, to jak był mały, to wszystkich strasznie gryzł po kostkach i stopach. Zdarzało się że znajomi specjalnie zakładali buty bo nie wytrzymywali tych igiełek. Jeszcze inna, bardzo ciekawa informacja, która może się okazać pomocna. Jak się okazało, mój psiak bardzo nie lubi olejku z drzewa herbacianego, na tyle mocno że nie ruszy nic, co tym pachnie. Jak zdarzało mi się go zostawiać samego w domu na dłużej, to rzeczy newralgiczne oblewałem tym olejkiem. Zaskakujące, ale skuteczność 100% nawet z koszem na śmieci i śmieciami, które wręcz uwielbia Zacznę od Luny, bo była pierwsza. Pierwszy tydzień był spokojny, bo bała się wyjść spod łóżka, więc i zniszczeń nie było. Do domu przywiozłam bojącego się cienia szczurka. Nie mogłam przejść z nią obok człowieka na chodniku, były ataki paniki. Dosłownie próbowała powiesić się na smyczy. Bała się wszystkiego i wszystkich. Zaczęłyśmy jeździć na psie przedszkole, szkolenie a później wystawy. Luna zaczęła otwierać się na ludzi. Do dziś mam zdjęcie, gdy mając 7 miesięcy pierwszy raz pozwoliła się bez Szczeniak pojawia się w naszym domu…
37
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
przymusu pogłaskać komuś obcemu. 3 miesiące trwało zaakceptowanie mojej mamy, z którą mieszkamy w jednym budynku tak, że widziała ją minimum raz dziennie. 2 LATA zajęło jej zaakceptowanie mojego wujka, bo jest wysoki. Gdy kilka miesięcy temu sama i dobrowolnie do niego podeszła, żeby prosić o uwagę, miałam łzy w oczach. Tyle czasu było trzeba, by przekonała się do człowieka, który nigdy krzywdy jej nie zrobił, a wręcz "błagał" ją o to, by podeszła. Kilka tygodni temu usłyszałam, że jest bardziej otwarta niż Zołza. I to były moje największe blaski. Nie myślałam, że można być tak dumnym i szczęśliwym, bo mój pies jest zdrowy psychicznie i pozbył się dużej dawki lęków. Każdy sukces, nawet najmniejszy był dla mnie miodem na rany zadane przez jej ostre kiełki bo gryzła. Dotkliwie. Wszystko sprawdzała zębami. W ciągu dwóch miesięcy zniszczyła wiele, fotele, kanapa, meble, ciuchy, buty, biżuteria, fotele w samochodzie, mogłam zapomnieć o tym, by mieć firanki, rozszarpywała pościele, poduszki, pufy. Kradła mydła i papier toaletowy jak tylko zobaczyła, że drzwi od łazienki są otwarte. Chodziła za mną wszędzie, jak cień. Zamknięte drzwi łazienki były powodem do lamentu i paniki. Nie wspominając o zostawaniu samej, wyjście do sklepu na 5 min, bo mam go obok mieszkania kończyło się źle. Wycie, pisk, lament, niszczenie i totalny amok. W kennelu było jeszcze gorzej. Mogłam i musiałam zapomnieć o klatkowaniu. Widziałam, że dla niej jest to największą zbrodnią jaką mogłam wymyślić. Teraz już zostają we dwie, nawet na 10 godzin, bez zniszczeń, bez klatki. Wyją , chociaż już coraz mniej ale mogę je zostawić i nie bać się potwornie, że jak wrócę to będzie armagedon. Czasem polegnie jakiś papier czy ścierka ale to da się przeżyć. Bardzo długo zajęła jej nauka czystości w domu. Z początku robiła pod siebie, tam gdzie spała i często się w to kładła. Widać było, że o załatwianiu się na trawce to mogła nie słyszeć. Najlepszym miejscem do załatwiania się było miejsce gdzie spała bądź twarde podłoże jak kafelki czy beton. Jednak przestała to robić z dnia na dzień. Jednego dnia zafajdała mi ścianę i to wysooko a drugiego nie zrobiła już nic w domu. Były później jakieś wpadki ale rzadkie. Ciężko było jej bawić się z innymi psami. Wilczakowe zabawy są jakieś inne więc ciężko było ją zrozumieć innym szczeniakom. One chciały ganiać za piłką, piszczącą zabawką czy Szczeniak pojawia się w naszym domu…
38
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
człowiekiem prosząc o mizianie a ona chciała gryźć, szarpać się, ganiać, rozwalać, dewastować. Później zdobyła sobie kilku futrzanych znajomych, którzy odnajdywali radość w zabawie z nią. Do dziś są oni uwielbiani przez Lunę, mimo, że znajdują się na tej liście suczki z mocnym już charakterem. Obie pamiętamy jaką drogę wspólnie przeszłyśmy. I to ta droga pozwoliła nam zbudować więź, o której nie miałam nawet pojęcia, że może istnieć. Nie wiedziałam, że z ruchów i wzroku, będę mogła wyczytać jej emocje, zamiary i uczucia. A ona moje. Zołza już podczas pierwszego spotkania nas przechytrzyła. Gdy hodowczyni wpuściła wszystkie szczeniaki do pokoju ona była tym pierwszym, który podleciał wylizać. Tuliła się, bawiła, była taka rozkoszna. Reszta szczeniaków zajęta była głównie Luną. I to była jej pierwsza podpucha. W samochodzie dalej zachowała swoją słodkość. Nie załatwiła się tam, nie zwymiotowała. Kilka godzin grzecznie przespała w aucie. Jednak gdy dojechaliśmy do domu dostała różków. Jakby wiedziała, że to jej dom i może w nim być całkowicie sobą. Nie zniszczyła wiele, chociaż zdarzyło jej się dobrać do czegoś ważnego dla nas. Torebka, buty, rękawice, ubrania, stół. Więcej bawiła się zabawkami i Luną niż zajmowała się sprawdzaniem wytrzymałości mebli. Bardzo jednak miała parcie na surowe mięso, broniła zasobów, warczała i gryzła ze wściekłością. Nie trwało to długo jednak było bolesne. Otwarta do ludzi, bez problemu podbiegała do obcych, by uszczypnąć ich w nogę. Teraz już, jest bardziej ostrożna w pierwszym kontakcie z obcym niż Luna. Jednak gdy już się przekona do nowej osoby nie ma problemów do wpakowania się jej na kolana. Jest bardzo szybka już od szczeniaka. Szalone bieganie to zawsze była jej specjalność. Potrafiła zrobić kilkanaście kółek po mieszkaniu jako mały szczyl z torpedą w tyłku. Nie było problemów w zabawach z innymi psami. Szybko się uczy od zawsze. Bardzo dużo przez naśladowanie. Otwieranie szafek, szczególnie tej, w której jest śmietnik opanowała bardzo łatwo. Ciągle testowała mnie i granicę jakie są jej wyznaczone. Próbowała je przesuwać i łamać. W sumie do dziś jej się to zdarza. Wystarczyło jej małe zawahanie, by w jej głowie pojawiło się "droga wolna". Zostawanie bez człowieka w domu Szczeniak pojawia się w naszym domu…
39
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
przyszło jej łatwiej, bo przeważnie zostaję z drugą suczką. Mimo to początki były ciężkie. Ale wszystko da się przeżyć, bo jej największym blaskiem jest jej uczuciowość. Gdy kogoś kocha/lubi to okazuję to całą sobą. Uwielbia wtedy się przytulać i głaskać. Nawet gdy w dzień da mi popalić to wieczór na kanapie z nią na kolankach jest w stanie wynagrodzić wszystko. Ciągle spragniona kontaktu z człowiekiem, jej potrzeba bliskości i wylewność jest najlepszym lekiem na całe zło Mała trafiła do nas w wieku 2 miesięcy, pierwszy tydzień spędziła pod łóżkiem... wyciągana do karmienia, miziania, bała się wszystkiego, telewizora, komputera, ciemnych ubrań, każdego ruchu... wieczorami strach miał jeszcze większe oczy.. a wieczorami niestety ubrany na czarno wracał mąż... do teraz już przeszło rok walczymy z jej strachem wobec niego... A później się rozbrykała... największym problemem było podgryzanie dziecka, od tej chwili córeczka nie mogła nawet sama pójść do łazienki, bo kończyło się to dotkliwymi podszczypaniami, raz złapała ją w momencie jak wskakiwała na łóżko i zostały 4 krwawe rany od kłów... to przelało czarę goryczy i był to ostatni raz... kolejna sprawa niszczenie zabawek, a raczej połykanie ich w całości... no i namiętna kradzież skarpetek i strach czy zwróci, albo wydali... zaczęła nawet otwierać szuflady ze skarpetkami córki... W sumie zjadła 4 skarpetki, barbi i króliczka... w nocy zjadła też skórzaną torebkę i skórzaną sofę... to wszystko w pierwszym miesiącu... kradła też jedzenie, wyrywała dziecku z ręki... pilnowała kości do tego stopnia, że wbiła kieł tak głęboko w moją dłoń, że przez kilka tygodni nie mogłam zgiąć palca... o zwykłym podgryzaniu mnie, poranionych rękach, nogach, podziurawionych ubraniach nie ma co pisać ;) a później w wieku ok 4 miesiąca doszło podszczypywanie nieznajomych osób, bez zapowiedzi, ugryzła weterynarza, tresera, na początku trudno było z nią wyjść między ludzi, od razu rzucała się do gryzienia... No i kolejna rzecz- nie tolerowała jazdy samochodem... mimo codziennego jeżdżenia do 6 miesiąca załatwiała się w aucie- codziennie... tylko jak ktoś inny prowadził a ja jechałam z nią nic nie było... Oczywiście zniszczyła też cały ogród, kwiaty w donicach, popodgryzała drzewa, zeżarła zraszacze, zabijała jaszczurki, uwielbiała Szczeniak pojawia się w naszym domu…
40
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
też sikać na posłanie drugiego psa, mimo, że załatwiała się już na dworze... a w nowych miejscach, na wycieczkach ciągnęła tak na smyczy, że lewa ręka wiecznie w zakwasach... oczywiście to trwało do ok 5 miesiąca... Więc ku przestrodze ciężkie życie ze szczeniakiem... O Boże! Jak ja dałam radę?! A teraz kilka blasków... ten pierwszy raz, kiedy dojechałyśmy na miejsce, a auto było czyste :) Ten pierwszy raz, kiedy na wycieczce przeszłyśmy przez mostek ( 0,5m szerokości ) pełen turystów robiących zdjęcia. Ten pierwszy raz, kiedy Sofi biegła, a mała koło niej bez podgryzania, sytuacja w barze, gdzie jakiś york rozwalił wszystko na stoliku, kelnerki biegną w naszą stronę, a Nasti śpi- ich miny bezcenne, po czym daje się pogłaskać nie podszczypując łydek... ten moment gdy polizała tresera, który nie wierzył, że to się kiedykolwiek uda, ten moment, gdy zostaje z moim mężem w kuchni, mimo, iż ja wychodzę do innego pokoju, ten moment jak przynosi mi najlepszą kość, gdy siada koło dziecka prosząc o jedzenie, i jedna sytuacja, kiedy musiałam wyjść na sekundę, żeby przestawić auto, aby karetka mogła się dostać do wypadku, zostawiając Sofi w domuwracam- a one obydwie w klatce i Nasti liżąca czule moją córeczkę... Łowca był zupełnie przeciętnym szczeniakiem, tzn.: główną jego rozrywką było gryzienie (nas w szczególności); jedzenia w postaci surowizny bronił że ho, ho; nie cierpiał zostawać sam w domu, oraz pchał się do łóżka. Dzisiaj Łowca ma już prawie 9 lat, a z tych wymienionych cech zostało mu w zasadzie "pchanie się do łóżka". Zostawać sam zapewne też nie lubi, ale bardzo dobrze je znosi. I to jest chyba ten tytułowy "blask" - przy odpowiedniej ilości włożonej pracy (czyli multum), po kilku latach daje się z wilczakiem żyć pod jednym dachem. Oprócz tego warto chyba przywołać kwestie zabezpieczenia antypoślizgowego podłóg w celu ochrony stawów przed powstaniem dysplazji. Wszystkie panele w mieszkaniu zakleiliśmy taką specjalną folią, która spełniała podwójną funkcję - "czystościową" oraz antypoślizgową właśnie. Dopóki tylko byliśmy w stanie, nie pozwalaliśmy młodemu Szczeniak pojawia się w naszym domu…
41
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
chodzić po schodach, tylko go wnosiliśmy i znosiliśmy. Na szczęście parę lat przed przyjęciem pod dach Łowcy wymienialiśmy okna i ten nowe miały klamki zabezpieczone przed... nieuprawnionym otwieraniem. To nas uchroniło przed dodatkowym wydatkiem, bo zabezpieczenie okien przed otwieraniem przy wilczakach jest koniecznością. Kolejna sprawa; w kwestie opieki i wychowania była zaangażowana cała nasza rodzina. Dołożyliśmy wszelkich starań, aby nie psuć sobie nawzajem roboty (co jest wbrew pozorom dość częstym przypadkiem jedna osoba pracuje z psem, a druga na przykład karmi go przy stole; jedna osoba uczy nieciągnięcia na smyczy, a druga ma to w nosie, bo to kłopotliwe. ). Cienie/katastrofy 1) Brak słodkiego, przytulaśnego szczeniaczka. Nie wiem jak inne, ale Fersta już w wieku 7 tyg. to był samodzielny, myślący i kombinujący byt Np już 3 dnia, spuszczona na chwilę z oka (zasnęłam i zapomniałam pieska zamknąć) rozwaliła worek z karmą i żarłarzygała- żarła- rzygała. Chwilę później w trybie pilnym odkręcaliśmy gałki i uchwyty z szuflad i szafek. 2) Fersta jako szczeniaczek w ogóle nie potrafiła odpoczywaćpamiętam jak Maks był maluchem, po zabawie kładł się na swój kocyk i większość dnia przesypiał- wilczakowa panna miała motorek w tyłku 24/h i (teraz się z tego śmieję i uważam że było słodkie) łaziła za mną non stop, ale nie z zamiarem pokazania jak bardzo mnie lubi tylko kombinowała gdzieby tu jeszcze użreć tego człowieka, to było mega frustrujące i jestem dumna z siebie że nie przeszłam żadnego załamania nerwowego z powodu prześladowania przez to małe diabelskie nasienie ;) 3) Mała Fersta to był niszczyciel, wszystko w zasięgu jej wzroku było pożarte- łącznie ze ścianami ;) Nie jesteśmy ludzmi którzy przywiązują się bardzo do rzeczy materialnych więc -było minęło, to tylko rzecz- aaale... miałam prawdziwy indiański pled, piękna ręczna robota- sentymentalnie bezcenny... więc kiedy gówniara Szczeniak pojawia się w naszym domu…
42
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
wciągnęła do klatki, a ja po powrocie zobaczyłam strzępy! Ryczałam! i to chyba był ten jeden, jedyny raz kiedy ryczałam przez psa 4) Złodziejstwo, za szczeniaka to był sens życia Fersty :) złapać w zęby i uciekać. Tak samo przegryzanie kabli- ładowarki, lampki, odkurzacz. Plusy! tak tak tak plusy 1) Ten dzień kiedy suczka na próbę została luzem w domu, wróciłam i wszystko było ok! To był przełom. 2) Fersta dosyć szybko się nauczyła że jak coś jest moje, to ona nie ma prawa tego ruszać. Zaczynając od butów- kończąc na żarciu. Na samym początku nie wierzyłam że kiedykolwiek przygotuję czy zjem w spokoju obiad, nie mówiąc o tym że zostawię na blacie i pies nie ruszy. Owszem zdarza jej się czasem coś zwinąć i są okazję którym nie może się oprzeć- ale to margines 3) Grzebnie w lodówce- wystarczył jeden ostry opierdziel- bez rękoczynów żeby to się nigdy w życiu nie powtórzyło. 4) Ten dzień kiedy ja w spokoju biorę kąpiel, a pies zamiast piszczeć pod drzwiami leży rozwalony na kanapie Podsumowując- szczeniak jest upierdliwy, kombinujący... Fersta to była taka "zosia- samosia". Trzeba mieć oczy dookoła głowy, wszystkie zmysły na maksymalnym poziomie. Myślę że do roku jest czas ciężkiej pracy i nauki psa jak żyć w zgodzie z nami i ze światem...potem zaczynamy powoli spijać śmietankę. Fersta jest teraz 3 letnią suczką i -nie boję się użyć tego słowa- zrobiła się trochę nudna ale my na te "nudy" ciężko pracowałyśmy Okres szczenięcy u naszego wyglądał bardzo podobnie jak u innych. I aż się wzdrygałam na to ciągle świeże wspomnienie łobuzował cały dzień, nigdy nie wiedziałam kiedy sobie zrobi przerwę, aczkolwiek nigdy nie pokrywała się ona z moją przerwą dodam jeszcze: siku i kupa w domu, przez cały spacer czekał żeby wrócić już do domu bo mu się chce zrobić siku na parkiet bo trawę już ktoś inny obsikał Szczeniak pojawia się w naszym domu…
43
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
wszelkie prace w parterze były niemożliwe, ba...nawet nie mogłam usiąść na podłodze czy spokojnie zawiązać buta bo od razu leciał z zębami się bawić, teraz ma 14 miesięcy i owszem musi uczestniczyć we wszystkim co się dzieje ale przynajmniej da się coś zrobić, wszystko co było na podłodze i dało się rozerwać na strzępy było rozrywane teraz rozrywa tylko okazjonalnie, głównie swoje zabawki. moje wyjście z domu, nawet jak zostawał z nim ktoś było największym dramatem, siedział pod drzwiami i wył - trochę moja wina bo byłam i nadal jestem z nim cały czas w domu ze względu na urlop macierzyński - zabieram go praktycznie zawsze i wszędzie gdzie się da - dzięki czemu obył się trochę w świecie. Ogólnie mój wilczak za szczenięcia był nieznośny niesamowicie, musiałam się wznosić na wyżyny anielskiej cierpliwości, żeby go nie zatłuc CO WAŻNE - nie dać się wyprowadzić z równowagi, nie krzyczeć i nie tracić nad sobą kontroli. Zrównoważony człowiek to zrównoważony pies. Ostrzegano nas przed wieloma rzeczami, gdy szczeniak pojawi się w domku (wyrwane kable, zniszczone kanapy, nie wspominając o zżartych butach, kapciach, i odzieży ogólnie, itp. itd), więc byliśmy przygotowani na najgorsze, ale szczęśliwie nasz mały Armagedon nie był taki kreatywny - głównie dlatego, że przez większość dnia był pod opieką. Mimo to, oczy trza było mieć dookoła głowy, bo wszystko go ciekawiło, dosłownie wszystko musiało być zbadane organoleptycznie (więc mimo, iż był pilnowany, dość szybko swoje żywota straciły: 2 pary butów, kurtki, kapcie, poduszka, i więcej nie pamiętam, ale pewnie było tego więcej). Zatem gdybym miała coś doradzić przyszłym właścicielom, to: 1. bądź przygotowany poświęcić Małemu duuuużo czasu - jest wówczas nadzieja, że nie rozwinie swej wyobraźni na tyle, by mieszkanie nadal nadawało się do mieszkania; 2. te małe stworki, mimo, że takie małe i takie słodko nieporadne, to bardzo szybko się uczą - w dużej mierze przez obserwację, czyli, np. jeśli nie chcesz, by Małe kradło ze stołu, to nigdy nie podawaj mu jedzenia ze stołu / blatu, nigdy nie pokazuj mu, skąd wyciągasz smaki / zabawki - jest szansa, że nie będzie chciał sam badać tego terenu; 3. Szczeniak pojawia się w naszym domu…
44
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
zacznij ćwiczyć jogę, a najlepiej pomyśl o kursię na mistrza ZEN, przy maluchu potrzebna jest spora dawka cierpliwości, bo do Twojej "upadłości" będzie próbował wszystkiego, co zakazane - i to dosłownie!!!! To tyle, tak na szybko, co mi się z tego okresu przypomina. U mnie kataklizmu nie było. To znaczy pogryzione ręce i siniaki były normą- często pytano czy nie potrzebuję pomocy, ponieważ wyglądałam na ofiarę przemocy domowej albo osobę ze skłonnościami do samookaleczania. Mebli nie poniszczył pomimo zostawania luzem (klatki w ogóle nie kupowałam). Z rzeczy straciłam tylko czajnik, ale był to mój błąd, bo zostawiłam go na stole i młody zrzucił go przedostając się do okna. W wieku ok. 4 miesięcy zaczął interesować się moimi kosmetykami. Zdobywał je w dotąd niewyjaśniony dla mnie sposób. Raz znalazłam go wysmarowanego moją szminką, innym razem zieloną farbą do włosów. Kiedyś nawet pachniał moimi perfumami. Potraciłam przede wszystkim ubrania (płaszcz, bluzki i spodnie) oraz buty (kozaki, kapcie). Niemniej z ulgą powitałam wymienienie zębów przez Dantego- w końcu przestałam wyglądać jakbym się cięła ? Zaczął się też powoli "uspokajać", a odkąd skończył pół roku przestałam zauważać jakiekolwiek kataklizmy ;-) Obecnie tylko zostało zabezpieczenie okien (są na klucz), zapobiegnie otwierania lodówki i szafy. Demolka, niewielka ale na początku była. Piękną, małą i bardzo wystraszoną Baję przywieźliśmy do domu. Miała zrobione super miejsce pod schodami. Wszystkie moje psy, bardzo lubiły tam leżeć. Baja teraz też lubi ale początek był niełatwy. Od razy, zaczęła kombinować. Mimo różnych zabezpieczeń, nie dało się jej tam zostawić, tak kombinowała. Więc, co - łóżeczko. I tak zostało do dziś. To byś jeszcze pikuś. Gdy po dwóch tygodniach musiałam wrócić do pracy, zamknęłam psinę w łazience, pełny komfort, dużo przestrzeni, podusia, zabawki woda. Po powrocie, ok 2 godziny doznałam szoku. W łazience demolka, Szczeniak pojawia się w naszym domu…
45
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
szafki , lustro na podłodze, wszystko wymieszane z gównem i sikami. Wymazane i przyklejone do kafli na wysokości 2 metrów. Taki mały słodki szczeniaczek . Te dwie godziny, kosztowały mnie 5 sprzątania. Tak było parę dni. Pogryzione drzwi, dziury na wylot, pogryziona pralka, wąż, szuflada na proszek. :-D Łazienki prawie nie miałam i te codzienne gówna, masakra. Polecono, mi zakupienie kenelu, czemu byłam bardzo przeciwna. Nie uznawałam i nie wyobrażałam sobie opcji zamknięci psa w klatce. Kenel- tak, też sobie z nim radziła. Zamknięta potrafiła sił uwolnić, zamknąć za sobą klatkę i przywitać mnie na progu. Pościągane firanki, potłuczone kwiatki, zjedzony glukometr itp. Opracowałam zamkniecie kennelu dodatkową kratą z karabińczykiem, zadziałało. :-D potem kennel był jej azylem. Po ok 2.5 roku mogłam go złożyć. Pies zostaje w domu, sam nie robić żadnych szkód. Buty, sprzęt, książki i inne rzeczy jej nie interesują. Była też próba kojca, na czas nieobecności, totalna porażka. Górą, dołem, teleportacja, nawet nie wiem jak jeszcze ale zawsze sobie radziła. Ot, takie przygody i atrakcje nam fundowała. Do tego niespożyta energia. Nigdy nie była zmęczona ,max 10 minut drzemki i dalej pańcia do roboty. Moje serce, moja miłość mój osobisty trener. Mały szkrab pojawił się w domu Cała rodzina w skowronkach , wszyscy poświęcają uwagę nowemu członkowi rodziny . Jest fajnie, jest super ale musimy pamiętać o tym, że ten nowy domownik nie pojawił się na chwilę, ale zostanie z nami na wiele lat. Dlatego już w pierwszych dniach trzeba pewne sprawy zabezpieczyć by kolejne lata były spokojne. Mając to na uwadze, wprowadziliśmy u nas w domu pewne zasady bezpieczeństwa. 1) Szczeniak przez pierwsze 6 miesięcy nie chodził po schodach. 2) Spacery kilkakrotnie na dzień , ale tak by ich długość każdorazowo nie przekraczała 5min na każdy miesiąc życia. Np. 3miesięczny szczeniak wychodzi na każdy spacer nie na dłużej jak 15min. Chodzi tu o spacer ciągły bez zatrzymania. Szczeniak pojawia się w naszym domu…
46
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
3)
Wszystkie zabawy w domu ze szczeniakiem również z umiarem, by nie doprowadzić do sytuacji gdy szczenię nie ma siły dalej brać udziału w zabawie. 4) Na podłogę w pokoju gdzie Malina spędzała pierwsze miesiące życia położyliśmy dywany, ze względu na to że podłoga była zbyt śliska i pies miał problem z poruszaniem. Kolejną sprawą o jaką zadbaliśmy było usunięcie z pola rażenia wszystkich przedmiotów które mogły się stłuc ewentualnie które mogły by upaść w trakcie szaleństw i przysporzyć problemów Następna sprawa to było zabezpieczenie szafek i szuflad tak by mała nie mogła się znaleźć gdzie nie powinna Zabawki , gryzaki , kości wszystko na czym mała mogła by swoje kiełki przytępić były mile widziane i w każdej dostępnej ilości wprowadzane Może te wszystkie nasze środki bezpieczeństwa mogą się wydawać dziwne lub przesadzone , ale po trzech latach zrobiliśmy gruntowny przegląd stanu zdrowia naszej panny i wyszło, że te środki bezpieczeństwa się sprawdziły Ja okres szczenięcy bardzo przyjemnie wspominam : Baylee od początku z nami spała, tak chcieliśmy i tak zostało. Nie zdecydowaliśmy się na klatkę świadomie. Ma to plusy i minusy Pierwsze trzy doby były super, potem mały wampir odkrył nasze uszy i nosy Przykrywanie głowy kołdrą szybko przestało pomagać, młoda wchodziła pod i gryzła Przez około dwa tygodnie co noc miałam nową fryzurę wyciętą ząbkami słodziaka. Przez kilka dni nawet spaliśmy na zmianę, ale wtedy jeszcze nie mieliśmy ani drzwi ani mebli w kuchni, chodziło o bezpieczeństwo piesy, również nasze To czego uczyliśmy od drugiego dnia to zostawanie w mieszkaniu. Małymi kroczkami. Ubieraliśmy się, zdejmowaliśmy kurtki itd. Wychodziliśmy czasem razem, czasem osobno nawet tylko na klatkę. Po kilku dniach schodziliśmy do piwnicy i wracaliśmy jak przestawała piszczeć. I tak dzień w dzień po kilka razy. Wspólnie wychodziliśmy wyrzucić śmieci tylko po to, by piesa była sama. To się nam udało Kolejna sprawa samochód. Szczeniak pojawia się w naszym domu…
47
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
Od samego początku, nigdy po posiłku. Podczas kwarantanny dzieciak na ręce i jedziemy z auta poznawać świat. Miasto, straż pożarna, ludzie, fajerwerki i co tylko przyszło nam do głowy. Codziennie z nami jeździła na kolanach pasażera. Jak podrosła sama doszła do wniosku, że na tylnej kanapie jest jej wygodniej :) Do tej pory jak jest paskudna pogoda śmiejemy się, że jedziemy z psem na spacer. Godzinna runda po mieście w aucie, potrzeby fizjologiczne na jej trawniku i mamy spacer zaliczony . Potrzeby fizjologiczne.. tu trochę daliśmy ciała zbyt długo nagradzając, szczęśliwie już to wyprostowaliśmy U nas poprzedni psiak nigdy nie załatwiał się pod blokiem, opcjonalnie też nie w ogródku jak takowy mieliśmy i tego samego nauczyliśmy młodą. Fajnie jest mieć miejsce awaryjne w razie fatalnej pogody gdzie pies wie, że ma zrobić. Z Baylee działa w 90 % Zabawki... my nie posłuchaliśmy szkoleniowców i do tej pory ma ich mnóstwo w mieszkaniu. Fakt, ostatnio wprowadziliśmy jedną tylko do aportów na spacerze. Maskotki do tej pory kupujemy w lumpeksach na wagę. To jest jej i ma prawo niszczyć jeśli tylko ma ochotę. Szarpak, genialna sprawa przy ząbkowaniu! Zresztą to ogólnie jest super zabawa z piesem. Młode wścibskie wszędobylskie itd... odkryłam na pomocnika super metodę. Przywiązuje sobie (teraz już sporadycznie) piłeczkę na sznurku do spodni i w ten sposób mam wolne ręce, a dziewczyna siedzi mi... na piłce zamiast na rękawie jasne, czasem piłka gryzie.. mnie będąc w pyszczku Baylee Dywany musieliśmy wyrzucić, przesikała je doszczętnie. Mieszkamy na parterze, ale i tak do około 7 msc życia była znoszona z 6 schodków na klatce schodowej. Z wysokiego samochodu wyskakuje sama od jakiegoś tygodnia, wcześniej zawsze było na rączki, to już moje przewrażliwienie. Kąpiele, suszarkę itd przepracowaliśmy skutecznie za dzieciaka Oczywiście uwzględniając bezpieczeństwo od początku była puszczana luzem w miejscach odludnych. Zwiała nam 2 razy za dzieciaka: 1) Kot, wróciła po ok minucie Szczeniak pojawia się w naszym domu…
48
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
2) W nocy wyskoczyła nam z krzaków biegaczka :D Baylee trochę za nią pobiegła. Wróciła po krótkiej chwili, która trwała dla nas wieki. Z otwieraniem szuflad poradziliśmy sobie chwilowo w ten sposób, że ma swoją Może otwierać do woli oraz wprowadziliśmy komendę zamknij. Od dziecka uparcie niszczy telefony, na to nie mamy sposobu, nie zawsze można upilnować U nas pierwsze, szczenięce miesiące przebiegały bez kataklizmów, bez zniszczeń, bez demolek, bez wycia, ze spokojnym zostawaniem samemu w domu (bez klatek) i spokojną jazdą samochodem. Ulvi, jak każdy normalny szczeniaczek zjadał buty. Jedyne wieksze zniszczenie to roztrzaskany laptop, ale nie było w tym jego winy, po porostu zapątał się w kabel. Jedynym problemem było gryzienie. Obłędne gryzienie. Dopóki miał mleczaki wszyscy mieliśmy rany szarpane, gdy wymieni zęby już tak bardzo nie kaleczył, miażdżył skórę zostawiając sińce. Walka z gryzieniem była walką z wiatrakami, Ulvi uwielbial nas gryźć i nic nie było w stanie go powstrzymać. Ylva jako szczeniaczek nie gryzła wcale. Trochę ryła w doniczkach, gryzła kwiaty i standardowo buty. Ymir był szczenięciem idealnym, jego pierwsze miesiące życia to były same blaski. Uwielbiał siedzieć na rękach i się przytulać, a gdy się nie przytulał, bawił się grzecznie sam. Zero gryzienia, zero zniszczenia. Niestety powtórzyła się historia z laptopem, ale znowu była to wina mojego niedopatrzenia. Wydarzenie jest o pojawieniu się szczeniaczka w domu, więc na tym będę kończyć. O tym w co zmieniły się te grzeczne zwierzątka, gdy skończyły ok. pół roku nie będę tu pisać. Na to przyjdzie czas w kolejnych wydarzeniach Najgorsze w okresię szczenięcym u Ylvy i Ymira były kłopoty w jakie wpędzały się same, żrąc wszytsko, co tylko znalazły. Wiele włosów mi osiwiało, gdy Ylva stłukła i zżarła słoik, a zrobiła to dwa razy, lub wtedy gdy Ymir nałykał się styropianu. Co prawda docieramy się z moim wilczakiem dopiero trochę ponad 2 miesiące, ale skoro to temat o szczeniaczkach, to czuję się w miarę kompetentny żeby się wypowiedzieć. Jednak wszystko mam "na świeżo" Nigdy wcześniej nie miałem w domu szczeniaczka, ale dobrze wiedziałem Szczeniak pojawia się w naszym domu…
49
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
na co się pisze - pierwszy tydzień poza totalną powodzią siuśków był niemal sielankowy. W hodowli kupił mnie tym, że zamiast chcieć mnie tylko zjeść jak reszta jego rodzeństwa, rzucił mi się też na twarz i wylizał. No i wtedy już wiedziałem, że on będzie mój. Całą drogę powrotną wtulony, z przerwami na łapanie wymiocin. Na początku był troszkę bojaźliwy, ale zawsze, po krótkiej chwili się przełamywał i musiał wszystko sprawdzić - najlepiej zębami. No właśnie. W pierwszym miesiącu gryzł wszystko - od zdewastowania tapety na jednej ze ścian, poprzez płaszcz zimowy sztuk jeden, dalej - drewniany stołek, linoleum, pilśniowy róg wersalki aż na odgryzionym kawałku materaca kończąc. Wyciągnął też kabel telefoniczny ze ściany. Jako nowy właściciel szczeniaczka chciałem mu maksymalnie dogodzić nakupowałem zabawek... A on woli pustą butelkę pet, pompon ze starej futrzanej czapki i - jednak - piszczącą kość, której najpierw się bał i po ugryzieniu uciekał do drugiego pokoju, bo piszczała. Naprawdę też łatwo je jest do czegoś zrazić. Klatka przyjechała kilka dni po nim - było sporo hałasu z wnoszeniem, ustawianiem, rozpakowaniem. Pies się jej bał. Przez tydzień nauka klatkowania w zasadzie nie szła wcale, uciekał z niej, sikał w środku, wchodził tylko po to, żeby zarobić smaczka i chciał się jak najszybciej ewakuować. Wtedy stwierdziłem, że to bez sensu - i po prostu zostawiłem klatkę, żeby sobie stała, nie robiłem nic, po tygodniu(?), albo nawet więcej, piesek zaczął ostrożnie sprawdzać co jest w środku, zawsze leżało coś dobrego i w końcu uznał ją za swoją norę. Wtedy też przeniósł się sam z siebie z mojego łóżka do klatki i na podłogę przed klatką - bo widać lubi też twarde. Wejście szczeniaczka na pewno jest... Intensywne. Szczególnie jeśli to pierwszy szczeniaczek, a tym bardziej wilczak. Przez dwa miesiące zdążyłem mieć już sinusoidę nastrojów, od euforii szczęścia, gdy piesek - choć chciał zeżreć i wziął do pyska martwego gołębia, co prawda nie chciał oddać -, to dał go sobie wyciągnąć z gardła bez strat w ludziach i bez protestów, po bycie bliskim załamania, gdy przez chwilę mojej nieuwagi wyciągnął i rozerwał 15 kilogramowy worek karmy, a potem chciał mnie zjeść, bo nie pozwoliłem mu tego wszystkiego wciągnąć na raz. A o rękach całych w bliznach i siniakach, to nawet nie Szczeniak pojawia się w naszym domu…
50
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
wspominam. Pies ma też dwa tryby pracy - albo zrozumie niemal natychmiast, albo nauka przypomina brodzenie w smole. Naprawdę czasem można osiwieć i nie pozostaje wtedy nic, tylko czytanie wolfdoga na uspokojenie. Ale to i tak wszystko idzie w zapomnienie, jak po kilku godzinach rozłąki wraca się do domu i wlatuje w ciebie taka rozpędzona torpeda szczęścia, która by tylko zalizała na śmierć (i przy okazji wpakowała kły do nosa). W sumie taki piesek ma też jedną zasadniczą wadę - i dopiero teraz rozumiem trochę postawę wielu właścicieli. Z nimi się NIE DA przejść nigdzie w spokoju. Na 99% ktoś zaczepi i będzie się dopytywał co to za szakal/lis/husky/wilk, gdzie to kupić itp. To jest może fajne przez tydzień, potem działa tylko na nerwy, szczególnie jeśli jest podsycane ignorancją ludzi.
Szczeniak pojawia się w naszym domu…
51
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
4. Socjalizacja wilczaka oraz wszystko dookoła tego tematu ;) Socjalizację wilczaka można porównać do wyginięcia dinozaurów na ziemi To jest ten moment gdy motylki w brzuchu zdychają (wymierają), a w ich miejsce pojawiają się straszne rowery, ludzie na rolkach, ludzie w maskach do nurkowania i inne potwory w beretach lub bez, z którymi trzeba się zmierzyć i odczarować. Socjalizację można przejść na różne sposoby, a o nich możecie przeczytać poniżej i wybrać z tej lektury coś dla siebie. Nieoczekiwane przeżycia podczas socjalu nie tylko dla czworonoga ... Wiele fajnych rad się tu pojawi. Pewnie sporo się zdubluje, może więc to co napiszę, będzie cegiełką dość oryginalną? Poza całym arsenałem ćwiczeń, rozproszeń, zabaw, spotkań z ludźmi (trzeźwymi i nie ;)), psami i innymi stworami, zauważyłem, jak ważne jest odczuwanie przewodnika. Szczenior mimo lęku przed nieznanym, a może właśnie w czasie jego odczuwania, zwraca na nasze emocje szczególną uwagę. Możemy go nauczyć, by był nieustraszony, ale ja akurat uważam, że strach jest potrzebny. W odpowiednich dawkach jednak. Dlatego najcenniejsze przeżycie socjalizacji to moment kiedy sam przełamywałem swoje lęki. Konkretnie lęk wysokości. Moment w wagoniku kolejki górskiej czy wejście na wieżę w wilczym szańcu zbudowaną z ażurowych płyt prześwitujących w dół! Opiekun się boi, pies to czuje ale oboje idą ku temu lękowi. Przewodnik musi się kontrolować żeby nie spieprzyć ćwiczenia, za to wybuch adreny po przełamaniu lęku daje siłę przewodnikowi i informacje pieskowi, że warto się przełamywać i poznawać. ;) Więź jaka wtedy się tworzy, jest nie do rozerwania. Socjalizacja Wilczaka…
53
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
Upór i konsekwencja zostają nagrodzone ... Nasti przyjechała do nas, jak miała 2 miesiące, w czasie kilku wizyt w hodowli nie dawała się pogłaskać, nie przychodziła do nas... w przeciwieństwie do pozostałych pięciu sióstr.. ale zakochana w młodej wybrałam ją, wiedząc, że będzie przede mną więcej pracy.. i tak pierwszy tydzień w domu spędziła pod łóżkiem, w drugim zaczęła wychodzić tylko w mojej obecności, w trzecim dalej bała się wszystkiego, dosłownie!!! Po czterech tygodniach, zdobyłam jej zaufanie i tak zaczęło się wychodzenie, najpierw bardziej ustronne miejsca, głównie plaża i małe miasteczka... I tak przez miesiąc, gdzie pewne wydarzenie, zmieniło bieg sprawy... a mianowicie, mój drugi pies zasłabł i przestał się podnosić, zaczęły się wizyty u lekarza, całe dnie jeździłam po klinikach, badania- wyrok najgorszy nowotwór, operacja... i zostawiałam dziecko z nianią i młodą z nimi, bądź w ogrodzie... trwało to ok 2 tygodnie, po tym czasie w wieku 4,5 miesiąca, wyszłyśmy na dwór.. i niespodzianka... zaczęła rzucać się na wszystkich z zębami... nie mogłam przejść chodnikiem obok ludzi... szybki kontakt ze szkoleniowcami, pogryzła dwóch, weta też... nie tolerowała nawet kobiet, ani dzieci... od tego czasu wielogodzinne siedzenie w barze, smaczki, za każdą poprawną reakcję, dokarmiana przez stałych bywalców parówkami, wielogodzinne szlajanie się po mieście, wizyty w pizzerii, aptece, mięsnym, warzywniaku, piekarni... dwóch szkoleniowców, ok 6 miesiąca potrafiła chodzić zrelaksowana wśród ludzi, brała od nich smaczki, a w barach zasypiała na boku... (wcześniej próbowała łapać za łydki każdego), dała się pogłaskać trenerowi, i codzienna jazda autem, chociaż 10 min... i codziennie niespodzianka... Ok 6 miesiąca przestała się załatwiać w samochodzie... W starszym psie znalazła wielkie oparcie, uwielbiała kota, wszystkie zwierzęta są dla niej super.. i tak zostało... Teraz ma 17 miesięcy... pracujemy dalej, kobiety lubi, dzieci akceptuje, ale zasadniczo nie daje się pogłaskać... Chociaż są już wyjątki, już nie liczę na palcach ile osób ją pogłaskało, możemy zapraszać gości... osoby przychodzące regularnie są witane buziakami i mam ten komfort, że swobodnie spacerujemy wśród ludzi, nawet w tłumie... chociaż co jakiś czas są niespodzianki... np. baloniki... są takie straszne. Być może Socjalizacja Wilczaka…
54
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
gdybym zintensyfikowała socjal w 3 i 4 miesiącu byłoby inaczej... tylko jak wyciągać psa spod łóżka na siłę i wypychać na dwór? żeby ją wyjąć na siku musiałam podnosić łóżko i przestawiać, żeby się do niej dostać... Albo te 2 tygodnie... kiedy nie wychodziła poza ogród... Wiele za nami, wiele przed nami... Złoto w socjalizacji się pojawia pod postacią ... złotej dwunastki ;) Ylvę i Ymira socjalizowałam w sposób przemyślany, trzymając się mniej więcej złotej dwunastki.* Z Ymirem udało mi się przejść wszystkie nowości zanim skończył 12 tydzień. Z Ylvą trwało to niestety dłużej, bo później odebrałam ją z hodowli. Nie zrobiłam zabawy z 12 psami, ani 12 zostawań (chyba nie ma takiego słowa. ), za to o wiele więcej nowych miejsc, ludzi, dźwięków, nawierzchni. Nigdy nie zrobiłam maluszkowi hardcoru w stylu zabrania na 2 godziny na koncert. Wszystkie sesje były króciutkie, wszystkie kończyły się dla psa sukcesem. Każde wyjście z psem było zaplanowane i przemyślane w najdrobniejszym szczególe. I miałam farta, bo przez ten czas udało nam się uniknąć niemiłych niespodzianek. Ani razu psy się nie przestraszyły, nie wycofały, nie poddały. Z efektu jestem zadowolona. Mimo, że psy mieszkają na wsi i rzadko mają *
"Złota dwunastka" czyli zasady postępowania podczas socjalizacji szczeniaka, program Pani Margaret Hughes, trenerki psów z Anglii. Do dwunastego tygodnia życia psa należy przeprowadzić: 1.Zabawa z minimum 12 różnymi przedmiotami np. kartonem, dźwięczącymi szeleszczącymi zabawkami, miską, plastikową butelką, ręcznikiem, papierową torbą itp. 2.Poznanie minimum 12 różnych miejsc, podwórek, obcych mieszkań, łąk, boisk szkolnych, piwnic, wind, autobusu, przejść podziemnych, itp. 3.Zapoznanie się i zabawa z co najmniej 12 różnymi osobami, wyłączają członków rodziny, dziećmi, mężczyznami, kobietami,, staruszkami, osobami niepełnosprawnymi, ludźmi w kapeluszach, czy też z parasolami. 4.Chodzenie po minimum 12 podłożach, parkiecie, dywanie, bruku, betonie, linoleum, trawie, gazetach, piasku itp. 5.Poznanie minimum 12 dźwieków, odgłosy ciężarówek, motocykli, deskorolek, pralek, mikserów, wózków, odkurzaczy, pojazdów uprzywilejowanych na sygnałach, bawiących się i piszczących dzieci itp. 6.Podołanie minimum 12 różnym wyzwaniom, wejście do kartonu, przejście przez przeszkody typu tunel czy kładka, pokonywanie schodów, automatycznych drzwi, wejście do wody. 7.Tolerowanie różnych manipulacji przy ciele szczeniaka, przeprowadzanych przez członków rodziny, 12 razy w tygodniu, branie na ręce, przytrzymywanie między nogami, przegląd uszu i zębów, łap itd. 8.Poznanie minimum 12 szybko poruszających się obiektów, samochodów, motorów, biegnących ludzi, kotów, ludzi jadących na wrotkach i rowerach. 9.Jedzenie z co najmniej 12 różnych pojemników, pudełka, metalowej miski, papierowej torby, z reki, kubka patelni, plastikowego kubka, konga. 10. Zabawa z minimum 12 psami, szczeniakami, dorosłymi, nie stanowiących zagrożenia dla szczeniaka. 11.Zostawanie co najmniej 12 razy samemu, na czas od 5 do 45 minut. 12. Spożywanie posiłków w 12 różnych miejscach, chodzenie na smyczy i w obroży w 12 różnych miejscach.
Socjalizacja Wilczaka…
55
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
kontakt z cywilizacją w nowych otoczeniach zachowują się spokojnie. Nie boją się ludzi, hałasu, chyba niczego. No może oprócz weterynarza. Do socjalu z Y i Y przyłożyłam się dlatego, że Ulvara nie socjalizowałam wcale. Byłam młoda, głupia i nieświadoma. I dostałam za swoje, bo Ulvi skończył 7-8 miesięcy i zafundował nam taką fazę lękową, że rwałam włosy z głowy. Był płacz, było dzwonienie po behawiorystach, bo nagle wesoły odważny piesek zaczął się bać wszystkiego. Bał się nawet przesuniętego na inne miejsce krzesła. Największą panikę wywoływali "dziwni ludzie". Nie wiem czy zrobiliśmy dobrze, ale zaczęliśmy socjalizować na siłę. Mimo strachów zabieraliśmy do miasta, chociaż na 5 minut, na 10, razem ze szkoleniowcem, pokazywaliśmy mu kolejne nowe rzeczy. Postępów raczej nie mieliśmy żadnych. Po prostu po kilku miesiącach strachy, jak przyszły, tak minęły. Zbiegło się to z podnoszeniem nogi i pierwszym łomotem jaki Ulvi spuścił swojemu kumplowi. Wyglądało na to, że pies ze strachów po prostu wyrósł. Ulvarek stał się znów normalnym, pewnym siebie psem. Z lęków pozostała mu tylko nieufność do dziwnych ludzi. Mocniej tez reagował na nagłe, niespodziewane zdarzenia, ale nie był to. strach, raczej żachnięcia się, po których natychmiast wracał do swoich spraw Teraz mogę tylko gdybać, ale myślę, że gdybym prawidłowo przeprowadziła socjal, fazy lękowej by nie było. Wiek wilczaka nie zwalnia z odpowiedzialności ;) Ja znów wyskoczę z krzaków, bo Andzi od szczeniaka nie mam, a kilka rzeczy dobrze z nią przepracowali pierwsi właściciele. Ale socjalizować się musielismy ostro z rowerami, dużym miastem, sygnalizacjami świetlnymi i jeszcze kilka rzeczy się znajdzie. Ogromną rolę odegrały 2 rzeczy: łagodzenie tych złych i obcych strasznych rzeczy poprzez odwracanie uwagi czymś przyjemnym: lubimy tropić i tropienie jest fajne, to robimy ślad najpierw przez małe skrzyżowanie, później przez skrzyżowanie z sygnalizacją przez trójpasmówkę itp. Boimy się wózków i rowerów - to na końcu śladu umieszczamy kogoś lubianego z dobrym jedzeniem i wózek Socjalizacja Wilczaka…
56
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
albo rower. No i druga rzeczą jest upór. Nie ma, że zakamufluje się na amen w samochodzie albo się uprze siedzieć pod łóżkiem 2 dni. Socjal ale tak, aby zawsze było to przyjemne dla niej. U nas wyglądało to bardzo prosto - od pierwszego dnia Hecate jeździła i chodziła wszędzie z nami, a więc zaprowadzała i odbierała ze mną córkę z przedszkola (dużo dzieci i obcy ludzie - rodzice), jeździła do swojego większego "brata" - konia (w stajni zawsze są obcy ludzie i inne zwierzęta), poza tym w domu mamy dwa koty. Pokazywaliśmy jej też "dziwne" przedmioty typu parasol, nakręcane zabawki, maska do nurkowania, rolki itd. Była z nami dwukrotnie na festiwalu tatuażu, gdzie była wygłaskiwana przez obce i "kolorowe" osoby (różne dziwne fryzury ja np. dredy, tatuaże i kolczyki). Od początku też chodziliśmy do psiego przedszkola, gdzie poznawała inne psy i ich właścicieli. Generalnie intensywnie poznawała świat, ale tak, aby zawsze było to przyjemne dla niej. Z uczuciem na wyczucie, czyli mniej lub bardziej zaplanowane przeboje... Socjalizacja. O tym dowiedziałem się, zanim cokolwiek zacząłem planować w temacie wilczaka. Dowiedziałem się że, szkolenia nie są tak ważne, jak dobry socjal... Wróć: dobrze przerobiony socjal. Oczywiście było nam łatwiej, ponieważ jesteśmy z miasta i wiele spraw udało się załatwić niejako po drodze... Rowery nie mogły być problemem w Holandii, biegaczy olewamy, ponieważ zawsze byli w parku, gdzie spacerujemy. Udało nam się trafić na kilka festynów, gdzie cały czas się coś działo. Spacery w liczbie do 20 psów i powyżej też udało się załatwić przez przypadek. Do zoo nas nie wpuścili, ale na szczęście w mieście mamy minizoo i była okazja poznać inne zwierzaki. Od wszelkiego rodzaju strachów nie uciekamy, tylko na spokojnie sprawdzamy, o co biega. I ta praca z przypadku, jak również ta Socjalizacja Wilczaka…
57
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
przemyślana, nigdy nie ma końca. Rozwiązanie dobieramy do danej sytuacji, nigdy nie działamy szablonowo. A podstawą naszego wspólnego jestestwa jest uczucie, którym ja darzę sukę i którym ta wredna suka darzy mnie. U weta asystentka powiedziała mi; - pan to ją chyba kocha? A ja odpowiedziałem zdziwiony - jak może być inaczej Orka na ugorze lub bardzo amatorski egzemplarz... To ja dla odmiany napiszę, że wszystkie wypowiedzi są bardzo słuszne, ale dają wrażenie, że socjalizacja wilczaka to zawsze orka na ugorze... Być może my trafiliśmy na amatorski egzemplarz, może to doskonała praca hodowcy, ale... socjal robił się sam; nie planowaliśmy x godzin dziennie na rozwijanie naszego psa, po prostu zabieraliśmy go wszędzie ze sobą (zwłaszcza, że taki 'słodki szczeniaczek' wszędzie miał otwarte drzwi ). Fakt, że dużo bywamy w centrum miasta, w knajpach, w różnych środkach lokomocji, w stajni, lesie, żeglujemy itd, ale nie przypominam sobie jakichś szczególnie planowanych akcji oswajania. Jedyne napotkane przez nas problemy to pomniki zwierząt (do tej pory nie ma lekko ) no i to co pisałam wcześniej: kwestia obycia (po miesiącu wyjść tylko 'przed blok' pies jest trochę przytłoczony większą ilością bodźców, ale po kilku dłuższych spacerach to mija). W sytuacjach nieoczywistych (pierwsze wsiadanie do gondolki, pierwsze wejście do wody po zostaniu podtopionym) dobrze robi dobry przykład. Do gondolki wsiadł za mną, do wody wskoczył za Lunką i od tej pory kocha pływanie Przemyślane działanie w poszukiwaniu złotego środka ;) Socjalizację podzieliłabym dla porządku na trzy zasadnicze kwestie: socjalizację z ludźmi; rzeczami, obiektami, zjawiskami oraz na socjalizację z innymi psami (a także przedstawicielami innych gatunków). Socjalizacja Wilczaka…
58
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
Jeśli chodzi o rzeczy, obiekty, zjawiska - czyli np. różnego rodzaju hałasy, autobusy, tramwaje, tłum, ruch miejski - jako mieszkańcy dużego miasta mieliśmy w zasadzie socjalizację zagwarantowaną z definicji, więc nie będę się nad nią rozwodzić. Pod tym względem "miastowi" właściciele wilczaków mają łatwiej. Napomknę tylko, że jak we wszystkim i tu zalecałabym zachowanie zdrowego rozsądku; nie ciągnęłabym szczeniaczka za wszelką cenę na koncert, gdzie ustawiłabym się z nim pod głośnikami, żeby nauczył się nie bać hałasu. Bodźce trzeba stosować stopniowo, dostosowując je do aktualnych możliwości psa. Jeśli chodzi o ludzi, w naszym przypadku sprawa też nie była tak naprawdę trudna. Łowca był od początku psem odważnym, trudność więc polegała na tym, że biegł do wszystkich w podskokach, a nie na tym, żeby go z tymi "wszystkimi" oswajać. Trzeba było wynaleźć jakiś złoty środek, który nie zniechęciłby psa do kontaktu z ludźmi, ale jednocześnie sprawił, żeby te kontakty przybrały bardziej cywilizowane formy (Wilczak jest skoczny. BARDZO! ). Socjalizacja z dziećmi odbyła się w bardzo przyjemny sposób. Wychodziłam z młodym i garścią smaczków w kieszeni na spacer w godzinach, gdy dzieciaki wracały ze szkoły i chętnym (a było ich niemało ), dawałam smaczek i prosiłam, żeby Łowcy wydali komendę siad (nauczyliśmy go tej przydatnej komendy bardzo wcześnie) instruując, że smaczek ma być dany dopiero, gdy pies będzie grzecznie siedział. To uczyło młodego spokoju i opanowania przy dzieciach, które jak wiadomo - zachowania mają często nieprzewidywalne oraz tego, że kontakt z nimi może być dla niego przyjemny. Dzięki temu natomiast, że nasze miejsca spacerowe były pełne rowerzystów i biegaczy, Łowca oswoił się z nimi na bardzo wczesnym etapie życia i nie było później problemów z gonieniem za nimi. To naprawdę bardzo istotne. Zaś co do socjalizacji z przedstawicielami własnego gatunku, spotkałam się z dwiema szkołami - jedna sugeruje umożliwienie szczeniakowi kontaktu z jak największą liczbą psów, aby nauczył się z nimi "dogadywać", jest też szansa, że zadzierzgnięte przyjaźnie z wieku szczenięcego, przetrwają i w dorosłym życiu psa. W naszym przypadku ta nadzieja się nie sprawdziła - gdy Łowca zaczął dorastać, większość Socjalizacja Wilczaka…
59
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
samców stała się jego wrogami, w tym także te, z którymi jeszcze parę dni wcześniej grzecznie się bawił... Ale to temat na oddzielny post i raczej do tematu o szkoleniu. Druga szkoła natomiast stanowi przeciwieństwo pierwszej - mówi o tym, że szczeniakowi powinno się ograniczyć kontakty z innymi psami do minimum, gdyż całą swoją uwagę powinien skupiać na przewodniku, a zabawy w tym przeszkadzają. Tę metodę uważam za wysoce ryzykowną, odpowiednią w zasadzie tylko dla przewodników, którzy zamierzają psa intensywnie szkolić i znają się na tej robocie, w przeciwnym wypadku wychowa się dzikusa, który w towarzystwie innych psów nie potrafi się zachować, nie ma pojęcia, co to CS-y (calming signals - sygnały uspokajające. Polecam przy okazji książkę Turid Rugaas o tym tytule). Osobiście myślę, że jak zawsze najlepszy jest złoty środek - kontakty, zabawy z psami tak, ale jednak pod kontrolą. Jeśli widzimy, że towarzysz zabawy zachowuje się w sposób dla nas nieakceptowalny, nie pozwalamy na to, nasz pies nie musi się tych zachowań uczyć. Te zabawy należy też wykorzystać do tego, aby nauczyć psa, że my też jesteśmy "atrakcyjni", a nie tylko psi kumple. Dante, nie ten od Komedii ;) Dante od początku był na maksa był socjalizowany z ludźmi - mieszkamy w akademiku. Po uzyskaniu wszystkich szczepień zaczęła się też socjalizacja z innymi psiakami. Do teraz (ma 9 miesięcy) akceptuje wcześniej poznane psy, natomiast powoli zaczyna się stawiać do obcych samców - wiem, że to normalne. Od początku uczymy się też poznawać nowe miejsca, nowe zwierzęta (koty, konie, krowy). Dante nie należy do lękliwych psów. Jak jest burza, to stoi z nosem przyciśniętym do szyby. Jedynym problemem były przejeżdżające samochody - staraliśmy się jak najwięcej chodzić przy drodze, aż pewnego dnia problem minął, ale pojawił się nowy - młody przy zbliżeniu do drogi za każdym razem chciał przechodzić na drugą stronę. Zaczęłam go więc uczyć, że nie za każdym razem się przechodzi. Dużo też Socjalizacja Wilczaka…
60
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
jeździliśmy do centrum miasta, żeby ruch uliczny połączyć z tłumami ludzi. Korzystaliśmy też sporo z komunikacji miejskiej - autobusy, pociągi i tramwaje. Do pewnego czasu było dobrze, ale niestety 2 miesiące temu zaczął niechętnie wsiadać do wszelkich pojazdów. Niemniej będziemy nad tym dalej pracować Jak pokonać ludziowego stracha ... Ja podpowiem jak socjalizuję każdego malucha, czy to wilczakowego, czy nie pod względem nauczenia go nadchodzącego człowieka. Często maluchy, a także i starsze miewają "ludziowego" stracha, czyli mają lęk przed człowiekiem, który idzie w ich kierunku. Ja to ćwiczonko dawno temu nazwałam mostek. Idę sobie na kładkę/mostek, gdzie pod spodem mam ulice, tory tramwajowe, przystanki autobusowe i stoję z psem na górze i czekam na człowieka/ludzi. W momencie kiedy człowiek jest blisko nas, małe dostaje "stój" i ma stać (ewentualnie sprawdzam zęby, dotykam ciałka) - w dalszym etapie (może być za kilka dni), daję stój, potem naprzód i truchtam między ludźmi. "Szeleszczące worki" można sobie wyćwiczyć biorąc ze sobą na spacer zwykłą reklamówkę (cienką i dobrze jak jest wiatr) - przywiązać ją do drugiej ręki (parasolki) tak, żeby luźno powiewała. Ponumerowana i bardzo rozpisana socjalizacja :D Socjalizacja? Tak jest mega mega ważna... i jak dla mnie trwa dużo dłużej niż okres szczenięcy. Co to (dla mnie) oznacza? Robienie różnych rzeczy razem, różnych dziwnych, czasem śmiesznych rzeczy. I robienie ich w taki sposób, żeby nam się podobało. Kiedy piszę 'nam', mam na myśli wszystkich członków socjalizacyjnej ekipy - psa i ludzi też. Przede wszystkim jest to świetny sposób na budowanie więzi z Socjalizacja Wilczaka…
61
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
psem. Socjalizacja to bywanie w różnych miejscach, spotykanie różnych ludzi, stawianie psa w różnych sytuacjach i... kreowanie pozytywnych skojarzeń. U nas masę roboty wykonała w hodowczyni, no i mega jej za to muszę podziękować. Puppy party z masą przebierańców, samochodowe wyprawy, odwiedziny u weta, wizyta w salonie kosmetycznym, restauracji czy u mechanika, wypad na mecz rugby, wizyta na wrocławskim Rynku czy spotkania z różnymi psiakami... Dzięki temu, gdy przyjechałam spotkać Tito, poznałam cudownego, pewnego siebie i szczęśliwego psiaka. Moja praca zaczęła się w 12 tygodniu życia Titozaura. W internecie można znaleźć fajne poradniki, wręcz listy co powinno się pokazać psu w ramach socjalizacji. Od jednego z naszych szkoleniowców dostałam nawet rozpiskę - kogo spotykać i gdzie bywać przez następnych siedem dni.... Wyglądała ona mniej więcej tak: W ciągu następnego tygodnia każdego dnia: 1)
2)
3) 4)
Zabierz swojego psa w nowe miejsce (na boisko szkolne, na parking podziemny, na plaże, nad jezioro, do sklepu, na stacje benzynową, na stację kolejową, na wieś, do miasta, do lasu, na pole, do pociągu, do autobusu, do domu znajomych, do weterynarza, do zoo, do parku, w okolice placu zabaw, w okolice ruchliwej drogi, do pubu); przedstaw swojego psa nowej osobie (starszej, młodszej, leżącej na kocu w parku, na wózku, z wózkiem dziecięcym, dziecku, mężczyźnie, wysokiej, niskiej, kobiecie noszącej szpilki, w kapeluszu, w dużym płaszczu z kapturem, na rowerze, o lasce, z parasolem) - postaraj się, by ta osoba wiedziała 'co robić' jeszcze przed poznaniem twojego psa; poznajcie jednego (przyjaznego i dobrze wychowanego!!!) psa przejdźcie się razem na spacer najlepiej taki na smyczy; poznajcie jedno zwierzę innego rodzaju - (gołąb, kot, łabędź,
Socjalizacja Wilczaka…
62
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
krowa, koń, fretka, żyrafa, owca, nauczcie psa jak ma się zachowywać w takiej sytuacji, może okazać się to niezbędne w przyszłości); 5) pojedźcie na krótką wycieczkę - autem, autobusem, pociągiem, tramwajem, autem znajomych - czasem nawet minuta spędzona w bagażniku auta może być świetnym wyzwaniem... (albo wycieczka do parku za rogiem); 6) zapoznaj swojego psa z różnym rodzajem podłoża, po którym będzie chodził: deski, dywan, płytki łazienkowe, piasek, asfalt, trawa, stół u weterynarza... Bądź kreatywny, rozłóż na podłodze folię bąbelkową, użyj folii aluminiowej, starych gazet, tunelu do agility itp..; 7) zapoznaj go z różnymi dźwiękami... dzwonek do drzwi czy syrena karetki, spadająca pokrywka od garnka, krzyki i śmiechy dzieci na placu zabaw, ruch miejski itp. Wydawałoby się proste, szczególnie jeśli ma się szczeniaka z rodzaju tych kuloodpornych. Rzecz w tym, że u wilczaka socjalizację trzeba zacząć super wcześnie i... chyba nie ma szansy na to, żeby ją kiedykolwiek skończyć. Dzięki Ewie, naszej hodowczyni, mieliśmy fajny start. Dostałam też masę teoretycznych informacji od jednego ze szkoleniowców Potem już łatwo było wszystko zrobić po swojemu i niekoniecznie dobrze. Przede wszystkim dużo duuuuużo czasu poświęciłam na przystosowanie psa do życia w "MOICH" warunkach, czyli praktycznie w centrum miasta. spacery przy ruchliwych drogach, przywitania z obcymi ludźmi, podróże autobusami, pociągami, mieszkanie w hotelach czy pod namiotem, spokojne przebywanie w pobliżu dzieci - niski i wysoki stopień pobudzenia tychże dzieci, poznawanie dużej liczby psów i różnorodnych rodzajów ludzi. Oczywiście popełniliśmy masę błędów, za które teraz trzeba odpokutować. Podobnie jak wspominał ktoś inny - są rzeczy, które bym Socjalizacja Wilczaka…
63
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
zrobiła teraz inaczej i jedną z tych rzeczy na pierwszym miejscu jest: 1)
2) 3)
4)
5)
NIEPOZWALANIE PSU NA ZABAWY Z INNYMI PSAMI KIEDY TYLKO MA NA TO OCHOTĘ. Zabawa czy interakcja z innym psem - kontrolowana i krótsza niż zabawa z właścicielem. Zapoznanie z innym psem - na spokojnie (np. tylko obwąchanie lub wręcz przebywanie w tym samym miejscu, spacer w tym samym kierunku) Aranżowałabym więcej tzw. USTAWEK, czyli sytuacji gdzie właściciel drugiego psa wie, co ma robić i na co może pozwolić swojemu psu. Pies jest przyjazny i dobrze wychowany. Stabilny emocjonalnie i zsocjalizowany. WITANIE SIĘ Z LUDŹMI SZCZEGÓLNIE KOCHANYMI ZNAJOMYMI (o wilku! tyle miłości i te ślady zębów i siniaki wszędzie!) WIZYTY GOŚCI I WIZYTY U KOGOŚ W GOŚCI + GRZECZNE ZACHOWANIE PRZY STOLE, sytuacje takie jak przebywanie u kogoś w domu są dla nas dużo większym wyzwaniem niż wizyta w pubie czy restauracji (rozmiar mojego szczeniaczka, jego ząbki jak u piranii i jego radość życia spowodowały szybko, że liczba zaproszeń oraz odwiedzających nas gości bardzo, bardzo spadła... patrz punkt 2. ) NIE POZWALAŁABYM MOJEMU PSU NA PRZYJMOWANIE NAGRÓD OD INNYCH LUDZI - zupełnie nie przeszkadza mi, gdy ktoś chce dać smaka Titowi, o ile jest to cos sensownego, jak podane psu, który zachowuje się grzecznie... Niestety, w naszym lokalnym pubie kochani barmani nagradzali psa za to, że opierał się łapami o bar. Tito został nauczony sztuczki ZAMÓW PIWO - jego automatyczną reakcją gdy gdzieś wchodzi gdzie jest wysoka lada lub kontuar, jest opieranie się przednimi łapami o tenże. Może to spowodować zawał seca. Także zniszczenia. WIZYTY U WETERYNARZA - co z tego, że masz zdrowego pieska który się nie boi weta. To nie znaczy, że za pół roku nie zacznie się go bać. Idź do weta i załatw sesję macanka szczeniaka. Tak, czasem
Socjalizacja Wilczaka…
64
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
będzie trzeba za to zapłacić, czasem nawet sporo. Ale gwarantuję ci, że warto. 6) PARCIE NA SZKŁO - czasem lepiej sobie jakieś ćwiczenie, czy sytuację na pewien czas odpuścić, niż spowodować, że pies będzie miał złe skojarzenia. Najważniejsze w socjalizacji są dwie rzeczy - świadomość budowania więzi i świadomość kreowania przyszłych zachowań dorosłego psa. To co może być słodkie i niewinne, gdy robi to twój szczeniaczek, może być mega przykre, gdy będzie to robił twój 30-40kg samiec (patrz punkt 1.,2.,3.,4.,5. I następnych 10lat życia z psem)... Nie tylko sukcesy, są i porażki takie konkretne ... Socjal z końmi. Marzyły mi się wypady - ja na koniu i Ryska obok... I wszystko szło jak po maśle... Aż tu pewnego dnia koń stał się łupem. I tak jest do dziś. Inne psy również są nieakceptowane - te znane są tolerowane, ale nie suki. A socjal na tym polu też był na maksa.... Ja tez padłam na tym polu – nie, mój nie traktuje koni jako łupu - to są jego kumple i już sama nie wiem ci gorsze - skakanie na konie, zachęcanie ich do zabawy, bieganie z nimi i to kurna w środku stada ? No kurczę! Nie mogę dziada nawet wpuścić miedzy konie, bo dojdzie do tragedii . Ktoś niedawno nie domknął furtki do stajni i... mój pies skakał raz z prawej, raz z lewej na araba . Kurczę, Lunar nie lubi psów. W terenie niejednego burka już pogonił, a tu stał sztywny jak drut i dzielnie znosił te miłości Kazana . Leciałam jak szalona i wyciągnęłam piszczącego psa, który patrzył na mnie z mega wyrzutem: "no pańcia, ja tylko chciałem się pobawić". Zgroza! Spoglądając w przeszłość czego bym nie zrobiła ... W mojej ocenie, socjalizacja to najważniejszy etap w wychowaniu małego wilczaka. Wilczak nie musi znać komend, nie musi ćwiczyć, nie Socjalizacja Wilczaka…
65
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
musi pracować, ale wilczak bez socjalizacji ze światem jest smutny, zestresowany i wygląda jak siedem nieszczęść. Tu pierwszy mit, że dla wilczaka to tylko duży dom, z dużym ogrodem. My mieszkamy na wsi, mamy duży ogród, pola, łąki, lasy... a jednak przez pierwszy rok 3-4 razy w tyg. jechaliśmy do miasta, żeby suczka miała socjal - to jest upierdliwe. Jeżeli ktoś chce wesołego, niestrachliwego wilczaka, a mieszka na wsi i jest leniem, to niech sobie odpuści. Mieliśmy to szczęście, że Fersta nie była lękliwym czy strachliwym szczeniaczkiem, więc odpadło użeranie się z pieskiem, który boi się własnego cienia. Na naszej pierwszej i ostatniej wystawie (Fersta miała 4 miesiące) sędzia bardzo chwalił charakter - ja się wtedy zdziwiłam, bo wydawało mi się, że mam "psychicznego" szczeniaka, który wszędzie musi wetknąć nos i przy tym skacze jak piłeczka. Tu chyba warto dodać, że oprócz takich Ferst, bywają szczeniaczki, z którymi oprócz socjalu trzeba pracować nad pewnością siebie (a czytając ostatnie wpisy, doszłam do wniosku, że to się całkiem często zdarza). Nie napiszę, jak socjalizowałam młodą, bo wydaje mi się, że popełniłam za dużo błędów, żeby to uwiecznić, napiszę, czego bym teraz nie zrobiła. 1) Nie pozwalałabym każdemu na "macanie" szczeniaczka. 2) Nie pozwalałabym witać się z każdym napotkanym pieskiem. 3) Nie robiłabym maratonów socjalizacyjnych typu centrum handlowe – park - wybieg dla psów - knajpa jednego dnia (bardziej dawkowałabym wrażenia, a nie wszystko naraz). 4) Nie spotykałabym się z histerycznymi, panikującymi, nieogarniętymi psami (szczeniak niestety małpuje i pewne zachowania chłonie jak gąbka). a. Nie pozwalałabym na glebowanie mojej suki przez inne psy i tym samym nie pozwalałabym na takie zachowania Fersty wobec innych psów. (Pewnie się narażę, bo mówi się że, to normalne wilczakowe zachowania. Dla mnie GUZIK prawda). Jeszcze dopiszę, a właściwie zacytuję Margo w temacie socjalizacji szczeniaczka z innymi psami. Myślę że warto o tym napisać. Socjalizacja Wilczaka…
66
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
"- złe doświadczenia: Są chyba najgorsze, bo pozostawiają głęboką rysę na psiej psychice i "odkręcanie" takiego psa to masa ciężkiej pracy. Lepiej więc zapobiegać - nigdy nie pozwolić, żeby szczeniak został zaatakowany i pogryziony przez dorosłego psa; jak ognia unikać wszystkich psów pseudo-dominantów, które zajmują się znęcaniem nad szczeniakami; żadnych psich walk (wyjątek to oczywiście zabawa szczeniaków i młodych psów w podobnym wieku choć wyglądają podobnie). Brzmi ostro i sama słysząc kiedyś ostrzeżenia pewnego guru szkoleniowego, żeby nigdy, ale to nigdy nie dać ustawiać swojego szczeniaka przez innego dorosłego osobnika, jeśli się chce mieć psiaka pozytywnie nastawionego do otaczającego go świata (i nadającego się do szkolenia), uśmiechałam się lekko pod nosem. Ale widzę masę wilczaków i mogę to tylko potwierdzić: to twarde psy, ale psychikę mają delikatna - jeden durny atak obcego psa, a mamy roboty na następny rok.... źródło- https://www.zperonowki.com/site/pl/node/209 Każdy egzemplarz ma inaczej a dobry szkoleniowiec zawsze się przyda ;) Większość wiedzy jaką nabyłem o socjalu szczeniaka, pochodziła z WD*. W wielu postach było ciśnienie na mega eksploracje świata ze szczylem. Od wind, pociągów, autobusów, po restauracje, sklepy itd. itd. Duża ilość bodźców tłoczona w mały przerażony móżdżek na raz. Między 3-4 miesiącem życia psa udałem się do psiego przedszkola. Zajęcia były prowadzone przez młodą behawiorystkę oraz dodatkowo obserwacja psów przez właściciela szkoły. Po dwóch zajęciach zostałem poproszony o opis 3 dni z życia psa. Wniosek był taki, że pies nie do końca radzi sobie ze wszystkim, co poznaje. Zmieniliśmy systemy spacerowe, ilość bodźców jakie może dostawać szczeniak dziennie. Cały socjal trzeba dobierać pod dany egzemplarz. Starać się odczytywać i wprowadzać bodźce z umiarem. Polecam na początek dobór dobrego szkoleniowca, który nie tylko powie nam dużo o szczylu, ale przeanalizuje nasze zachowania i pomoże w pracy nad sobą, tak aby stworzyć spójność z psem. Nie bać się *
www.wolfdog.org
Socjalizacja Wilczaka…
67
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
także zasięgać rad u ludzi, którzy mają wilczaki. gdyż to oni posiadają największą wiedzę jak postępować. Straż pożarna i takie tam poszukiwania ;) Myślę, tylko na własnym przykładzie, że bardzo ważna jest więź i wypracowanie bezgranicznego zaufania. Młoda była i jest dość... charakterna. Mamy to szczęście, że od początku była przytulaśna i naręczna. To jej zostało. Wydaje mi się, że bardzo wczesny socjal z różnymi sytuacjami właśnie z poziomu samochodu był strzałem w 10. Czyli przykładowo straż pożarna na sygnale, fajerwerki itp. Konie, owce - od malucha miała z nimi kontakt. Obecnie do przepracowania od zera, ale dajemy radę. Z psami od początku mieliśmy problem, nie przepadały za szczeniaczkiem. Ludzie się zachwycali do momentu radosnego buziaka w czoło. DOBRY szkoleniowiec, fajna grupa to ogromne ułatwienie. Nie każdy wilczaka ogarnia i nie wszystkie metody pasują do właścicieli. My byliśmy na 3 (4-5) przedszkolach. W końcu daliśmy radę... bez, ale my to my, szukamy szkoły idealnej. To tylko niektóre nasze doświadczenia. Wasze sposoby na socjalizację wilczaka musicie wymyślić sami. Możecie skorzystać z tego, co tutaj zebraliśmy.., a życie pewnie i tak to co zaplanujecie, skoryguje i przytnie na własną miarę. ;) Powodzenia! :D
Socjalizacja Wilczaka…
68
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
5. Wychowanie a szkolenie. Różnice pomiędzy pracą na placu, a pracą w domu. Można spokojnie powiedzieć, że ze szkoleniem i wychowaniem wilczaka jest jak... z pogodą na wiosnę; czasem zaświeci słońce i wtedy wydaje się, że już jest lato, a tu niespodzianka; o trzynastej pada śnieg i można znowu lepić bałwana. :P Z wilczakami jest podobnie – cokolwiek nam się wydaje, że już "działa", nie można brać tego za pewnik. Wilczak skutecznie wyprowadzi nas z błędu, o nadmiernym poczuciu dumy nie wspominając. ;) A oto, co mówią na ten temat osoby, które już miały okazję doświadczyć tego na własnej skórze... Wychowanie wilczaka to tak naprawdę wychowanie siebie. Wprowadza się do nas "dzikie" stworzonko, które jest tak różne w swoich zachowaniach od typowego psa, że ja na początku zastanawiałam się - aleee o co chodzi??? - dlaczego ta sunia mnie nie kocha? - dlaczego ta sunia nie zwraca na mnie uwagi? - dlaczego ona non stop biega? - dlaczego mnie gryzie...nie! nie gryzie! dlaczego pożera żywcem? Ok, na "normalnego" psa wystarczy krzyknąć, huknąć i się uspokaja... na wilczaka takie zachowanie działa mobilizująco + coś na zasadzie - jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie. Mam być Alfą, szeryfem, szefem, przewodnikiem... no ale jak, kiedy to małe gówienko w ogóle nie zwraca na mnie uwagi, bardziej kocha mojego drugiego psa niż mnie...bardziej kocha koty niż mnie...w ogóle nie ma nici porozumienia z tym psem (chyba że mam żarcie- wtedy rozumie i kocha ? Zaczynamy budowanie więzi i wychowanie - wtedy wydawało mi się to strasznie trudne, a z perspektywy czasu myślę, że jak już mamy "klucz", to Wychowanie a szkolenie…
69
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
jest łatwizna. Najważniejsze słowo: ZASADY! Co za tym idzie? CIERPLIWOŚĆ. Cierpliwość i jeszcze raz cierpliwość! Przykład; Suka zjada śmieci, powtarzamy 100 razy "nie!" za 101 zadziała, jeżeli się poddamy na 99 - nie zadziała. ASERTYWNOŚĆ. Przykład - jeżeli nie może wchodzić na kanapę, to nie może na nią wchodzić NIGDY, a nie że dziś była taka grzeczna to niech sobie poleży, z wilczakiem krótka piłka TAK albo NIE, nie ma nic pomiędzy. KONSEKWENCJA. Przykład - pies kradnie masło z lodówki - ma oddać ZAWSZE, a nie że -eeee trochę zostało, to niech sobie już zje. Żeby nie było tak po żołniersku - KAŻDE! ale dosłownie KAŻDE dobre zachowanie CHWALIMY; jesteśmy szefem, ale jesteśmy dobrym szefem, który potrafi docenić pieskowe starania. Nie chwalimy tylko i wyłącznie poprawnego wykonania komendy, ale dosłownie wszystko kontakt wzrokowy reakcję na imię chwalimy odpoczywanie - z tym często jest problem, bo wilczaki potrafią działać na wysokich obrotach 24h -przynajmniej Fersta taka była. Chwaliłam ją nawet, jeżeli się położyła na 3 minutki;
chwalimy rezygnację ze złodziejstwa kiedy suczka sama z siebie do nas przychodzi itp. każde zachowanie które w naszej ocenie jest pożądane CHWALIMY CZĘSTO I GĘSTO Wydaje mi się że tak właśnie budujemy z naszym wilczakiem więź zasadami i byciem szefem, ale takim dobrym i sprawiedliwym, który Wychowanie a szkolenie…
70
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
potrafi docenić i pochwalić, a im większa więź z pieskiem, tym łatwiej przychodzi nam wychowanie go. Dobra wiadomość jest taka, że poprawna więź z wilczakiem, to coś niesamowitego. Warto przejść przez to piekło - miałam w swoim życiu psy i chociaż Fersta jest najmniej posłuszna z nich wszystkich, to jednak łączy nas coś mega fajnego. Zła wiadomość jest taka, że chociaż Fersta ma dopiero 3,5 roku, to ze "słyszenia" wiem, iż wychowanie wilczaka trwa całe jego życie. Te cholery cały czas sprawdzają, czy zasady nadal obowiązują, czy może będą jakieś fory. Dlatego jeżeli ktoś myśli, że kupi wilczaka, wychowa i będzie sielanka, to lepiej niech się zdecyduje na owczarka czy labka. Później jest trochę lepiej, bo suczka dorasta, troszeczkę się ją wychowało, zna zasady, ale trzeba być czujnym, bo nigdy nie wiadomo, co z naszego wilczaka wyskoczy. Ja chyba za to je uwielbiam, są samodzielne, lekko nieprzewidywalne z delikatną nutką dzikości i chyba nie wyobrażam sobie wilczaka, który jest posłuszny jak ON-ek* i grzeczny jak labek, co nie oznacza, że ma być niewychowanym dzikusem - wręcz przeciwnie, one potrafią być mega fajnymi psami ale... właśnie zawsze jest to "ale". Metody wychowawcze - pozytywne czy awersyjne? W mojej ocenie, o ile trenowanie z psem powinno się odbywać na zasadzie wspólnej - POZYTYWNEJ zabawy, bez żadnych siłowych rozwiązań, czy zmuszania psa do czegokolwiek, to jednak wychować wilczaka całkowicie pozytywnie się nie da. Ale AWERSJA nie oznacza BICIA, SZARPANIA, PODDUSZANIA czy innych takich "metod". Przyznaję, zdarzyło mi się strzelić w tyłek, dać po pysku... ale pamiętam każdą taką sytuację i jest mi cholernie, cholernie wstyd - bo to nie była awersja, to była tylko i wyłącznie MOJA bezsilność i porażka, za którą płacił zwierzak. U nas awersja jest: karne warowanie - może jęczeć, piszczeć, szczekać... nie obchodzi *
Owczarek niemiecki
Wychowanie a szkolenie…
71
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
mnie to, ma warować z pyskiem na ziemi. wrzask - ogólnie nie krzyczę na Ferstę, staram się porozumiewać z nią spokojnie, na luzie, na wesoło, więc jak już huknę i wrzasnę, to ona dokładnie wie, o co chodzi i że źle robi. wypad do klatki i siedzenie w niej aż do odwołania - coś strasznego, szczególnie jak pańcia robi obiad, a sunia nie widzi i nie dostanie resztek. koniec spaceru, krótka smycz i do domu- żadnego węszenia, łeb przy udzie i "niemaniczego", to wprowadziłyśmy niedawno i trochę żałuję, że tak późno, bo fajnie działa na zaczepianie czy buranie do psów, poza tym szybko działa - pies szybko kojarzy. bicie smyczą ziemi obok psa - chyba najgorsza kara, widzieć opiekuna, który zachowuje się jak debil - ale działa Na końcu coś mega strasznego - odłączenie od stada - ale UWAGA! Działa tylko i wyłącznie, kiedy piesek już nas kocha i ma z nami nić porozumienia, inaczej to może być nagroda. Nie nadużywam!!! Zamknięcie w innym pomieszczeniu, pies nas słyszy, wie, że życie się toczy, a ona biedna samotna siedzi zamknięta w łazience - jeżeli dodam do tego wrzask, jest mały koniec świata. Ale uwaga! Jeżeli nie ma więzi, to może być nagroda, bo zamiast tęsknić poszarpie ręczniki czy pożre mydło. Pewnie nie uda się u psa, który ma lęk separacyjny - bo to może tylko go pogłębić. Fersta nie ma, więc jak mnie doprowadzi do absolutnego szału, zostaje zesłana do łazienki, albo zamkniętego pokoju - ma siedzieć i czekać na koniec kary. Podsumowując wychowanie w mojej ocenie najważniejsze są ZASADY i trzymanie się ich, choćby nie wiem co. Szef który oprócz bycia szefem potrafi pochwalić i docenić dobre zachowanie. Dokładne pokazanie miejsce w rodzinie; tak jak powinien mieć swoją "przystań" w domu, kocyk, klatkę czy lewą strona kanapy, tak samo wilczak musi znać swoje miejsce w rodzinie - nie może być za bardzo "rozpieszczany"; bo wejdzie nam na głowę lub co gorsza nauczy się wymuszać/pyskować zębami... Nie może być też gnębiony czy stłamszony, bo wtedy zamiast fajnej więzi i kochającego wilczaka będziemy mieli psa, który się przede wszystkim nas Wychowanie a szkolenie…
72
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
boi, a strach może doprowadzić do tego, że kiedyś "nie wytrzyma" i wyskoczy z zębami. Najważniejsza komenda związana z wychowaniem: Po pierwsze: Nie, Fe, Zostaw. Po drugie - wróć i uniwersalne CZEKAJ- co u nas oznacza wiele;
czekaj, aż się ubiorę i pójdziemy na spacer - sunia czeka siedząc na tyłeczku. czekaj - przygotowanie obiadu -sunia czeka na resztki, siedzi i się ślini. czekaj - aż przebiegną te sarny (różnie z tym czekaniem bywa ostatnio tylko - tfu tfu odpukać - suseł i obserwacja). czekaj - aż ubiorę suni szelki i na "ok" może wyjść z auta. czekaj - aż otworzę drzwi i pozwolę pobiegać po ogrodzie. czekaj - aż przejdzie piesek, kotek, krówka, konik, kurka Ogólnie czekaj oznacza- teraz się nie ruszamy :) To tyle moich przemyśleń, na temat wychowania tych zołz, trenowanie to całkiem osobny temat i także postaram się coś "naskrobać" w 2 poście. Kiedy w naszym domu pojawiła się Szuja, stałam na piedestale złożonym z mądrych, dobrze wychowanych wcześniejszych psów. Nigdy nie zastanawiało mnie tak naprawdę, co stanie się, kiedy mnie to przerośnie, bo przecież mnie to nie przerośnie .Pierwszy lot w dół zaliczyłam, kiedy postawiona przy posiłku Szu ryknęła jak lwica na widok zbliżającej się do miski ręki. Byłam w tak ciężkim szoku, że odruchowo cofnęłam rękę, co poskutkowało tym, że w późniejszym okresie najwięcej pracy poświęcaliśmy na pokazanie jej, że nikt - ani dorośli, ani dzieci, nie jest konkurencją do miski. Nie udało się to tylko z owczarką, ale ten problem rozwiązałam przez osobne jedzenie. Wychowanie a szkolenie…
73
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
Ciężko było w jej przypadku mówić o jakimkolwiek wychowaniu, ponieważ pierwszym, co do nas dotarło boleśnie, był fakt, że suka jest trzęsąca się, bojącą wszystkiego jak ognia - galaretą. Było to coś, z czym wcześniej nie miałam do czynienia, a chcąc zaczerpnąć wiedzy na ten temat od hodowcy, słyszałam, że tak ma być i pies przez to przejdzie, wyrośnie. Za przeproszeniem - gówno prawda! Szu więc broniła miski, niszczyła - głównie nogi od stołu i spacer z nią to był koszmar. Wprowadzanie zasad było stosunkowo trudne. Raz, że przecież wiedziałam na ten temat tak mało, że udałoby się z przeciętnym owczarkiem, ale nie z wilczakiem, dwa, że ten pies zawsze kombinował, jak te zasady ominąć. Poszukiwanie własnej korzyści skutkowało rozstrojem nerwowym – moim - nie psa i prośbami dzieci, by go oddać. Pięć miesięcy bez trenera starczyło, by narobić masę błędów. Na szczęście gdzieś w tak zwanym międzyczasie, szukając ratunku na internecie, znalazłam klatkę kennelową i opis, jak ją wprowadzić. To uspokoiło raptora i ocaliło nasze już i tak sfatygowane meble. Pierwsze, czego nauczyłam Szu w domu, to nieobecność w kuchni podczas posiłku. I nie dlatego, że niczego innego jej nie uczyłam, ale dlatego, że wyciąganie szczyla z kosza kiedy były tam rzeczy, którymi mogła się struć, przestało być zabawne. Generalnie uczyłam jej siebie i współżycia z dziećmi. Oswajania odkurzacza i innych potworów, nie gryzienia rąk (robi to do teraz, z czasem tylko nabrała delikatności). Chciałabym powiedzieć i opisać resztę naszych wspaniałych ćwiczeń, ale takowych nie było. Wszystko bowiem skupiło się wokół jej lęków. Szkolenie zaczęłyśmy stosunkowo późno i wtedy nie wiedziałam jeszcze, że instruktor nie był odpowiedni. Pokazał mi jednak podstawy podstaw. A teraz o szkoleniu. Wraz z pierwszą wizytą na placu popełniliśmy pierwszy błąd. Pies lękowy został wprowadzony w nowe środowisko nie stopniowo, ale na hurra. Socjal, który miała zapewnić suce grupa, nie istniał; po pewnym czasie ona po prostu zaakceptowała rutynę szkoleń i pogodziła się z nią, nie atakując psów na placu, ale nie miała też takich problemów poza nim. Zresztą, jeśli już odważyła się na zabawę, była to zabawa nieczytelna dla Wychowanie a szkolenie…
74
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
większości psów (oprócz molosa mojej przyjaciółki, dla którego szczyl uwieszony na karku nie stanowił żadnego problemu. Do dzisiaj jest to jedyny pies, którego darzy sympatią.). Nauka podstawowych komend opierała się głównie na przekupstwie. Nikt nie odkładał nagrody w czasie, nie było nagród zamiennych, po pierwszej próbie zainteresowania Szu aportem, wróciliśmy do żarcia. Jednakże były i jasne strony mocy. Na krótki czas suka mogła wyluzować, zająć głowę mną, saszetką, a nie otoczeniem. Ponieważ we wczesnym okresie szczenięctwa zaniedbałyśmy podstawowe rzeczy, jak np. przywołanie (spuszczenie jej ze smyczy poza domem mogło poskutkować paniczną ucieczką na widok na przykład kosza na śmieci), Szu o wiele trudniej było nauczyć się powrotów do mnie, bo samotna eksploracja była dalece bardziej atrakcyjna. Poza tym Szuja również na placu potrafiła kombinować, jak pracować, byle się nie napracować, a dostać żreć. Jako jedyna nieuczona, wpadła na to, jak pogodzić pozostanie w warowaniu, z dostaniem się w okolice saszetki przypiętej do mojego paska. Wszyscy śmiali się, kiedy nagle zaczęła się do mnie czołgać, by w zamyśle wykonać komendę i dostać ulubiony smakołyk. Z obserwacji, które w tamtym czasie powstały, a dotyczyły mojego egzemplarza, wywnioskowałam, że powtarzalność ćwiczeń niezwykle ją nudzi, mimo, iż generalnie w życiu codziennym rutyna zapewniała jej spokój. Nie była też skłonna podejmować ćwiczenia zbyt złożonego, ochoczo wynajdywała własny skrót. Żałuję bardzo, że wtedy nikt nie zaproponował nam pracy węchowej, zaproponowano jednak obronę. Teraz, z perspektywy wiedzy i czasu, jakie posiadam, nie zrobiłabym tego z tamtym trenerem nigdy. Podstawą IPOwskiej obrony jest bowiem nie tylko bazowanie na popędzie łupu, ale i wykorzystanie naturalnej, acz kontrolowanej agresji. Tutaj nikt tego nie kontrolował. Wręcz pokazano mojemu psu, że ta sytuacja zagraża jej życiu i trzeba się bronić. I tak z wycofującego się psa, moja suka stała się atakującym cicho potworem. Zrezygnowaliśmy z zajęć niestety za późno. Kolejny trener, chociaż mający więcej wiedzy, kiedy zobaczył, jak pies rezygnuje z zabawki na rzecz gardła, podpowiedział, by w ogóle sobie darować. W tej chwili nie szkolimy jej w ogóle, pracuje ze mną w domu lub na znanym odcinku ulicy. Wychowanie a szkolenie…
75
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; ) Komentarz do tekstu;
Ja bym inaczej spojrzała na nagrody - to nie przekupstwo - to motywacja. Całe szkolenie opiera się na tym, żeby pies dążył do zdobycia tego czegoś, co uznaje za tak fajne, że warto się wysilić i zrobić coś, czego się od niego wymaga. Aport, smakołyk wszystko jedno. Właściwie nie wszystko jedno, bo jedzenie jest dość słabym motywatorem (co łatwo sprawdzić w warunkach silnego stresu lub silnej ekscytacji, gdy łaknienie po prostu znika). Niestety dla większości wilczaków łup, aport, to również słabe motywatory. I nie zafiksują się na nich jak klasyczny owczarek. To nasz problem, mamy ciężej.
I jeszcze słowo o obronie. Zdarzyło się, że się uparłam. Ściągnęliśmy na szkolenie dobrego pozoranta. Pies całym sobą pokazywał, że on wychodzi, że nie chce walczyć z tym człowiekiem, po co? Chował się za mną (a nie był to pies lękliwy), cs-ował*. Ale ja, ślepa i głucha, upierałam się, aby poszedł na rękaw. Więc jak zrozumiał, że nie ma wyjścia - poszedł. Wyglądało to trochę tak: "Chcesz? Dobra, pójdę i go zabiję" I poszedł i "zabił". Niestety kilka dni później próbował to samo zrobić w stosunku do jakiegoś obcego przechodnia. Nigdy wcześniej nie miał nic do ludzi, nie był agresywny, wręcz przeciwnie. Po dwóch takich akcjach zrozumiałam, co zrobiłam. I wykorzystałam treningi do odkręcenia tematu. Po godzinie posłuszeństwa zaczynała się lekcja obrony dla innych psów, zamiast się zwijać, siadaliśmy na skraju placu, tak po prostu. Pierwsze zajęcia pies stał i warczał, ale po kolejnych i kolejnych wyluzował. Minęło kilka dobrych miesięcy i temat został załatwiony, pozorant go nie dotyczył. Po ok. 2 latach mieliśmy mały test. Psy z grupy robiły ćwiczenia z obrony, my już luzowaliśmy po swoim treningu. Czasem brałam rękaw i bawiliśmy się, ale tylko ja i on i wtedy była to czysta zabawa (uwielbiał rękaw po to aby z nim odejść i obgryzać skórzane troczki). Raz rękaw wziął kolega, który pozorował, którego Chey znał i lubił. I wszystko było dobrze do momentu, gdy zbliżył twarz do zaciśniętego na rękawie pyska psa i powiedział "puść". W odpowiedzi dostał "sam puść" - z dużą ilością rrrr w środku. Puścił (człowiek, nie pies). Temat odkręciliśmy skutecznie, do końca życia był to pies bezpieczny dla ludzi, choć w sytuacji realnego zagrożenia potrafił pokazać, że tu jest (na szczęście zdarzyło się raptem ze dwa razy), ale po naszych doświadczeniach zawsze przestrzegałam, aby nie próbować ot tak, bo jesteśmy na zlocie, na obozie, na spotkaniu i inne psy próbują. Można za to zapłacić sporą cenę. :( A jeśli już, to obserwować psa, bo są takie, które łupowo polecą poszarpać rękaw i jest to czysty fun. Jak pies się spina, cofa i z braku innego wyjścia rusza na pozoranta - mamy *
Od "Calming signals" – sygnały uspokajające
Wychowanie a szkolenie…
76
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; ) kłopot . Znałam takiego wilczaka, właśnie tak zachowywał się na placu. Z treningu na trening szybciej wchodził w akcje. Po obozie, w normalnym życiu, sam decydował, że podchodzącego na wystawie widza można zaatakować i dostawał przez łeb. Po roku wracał na obóz i od początku... strasznie miał pomieszane w głowie, tylko po co?
Moje trzy grosze... Zawsze ilekroć ktoś ma ochotę słuchać mojego zdania, sugeruję pracę z wilczakiem pod okiem dobrego szkoleniowca. Wcale nie dlatego, że jestem jakimś szczególnym fanem zaliczania kolejnych egzaminów czy zawodów (niemniej doceniam ich rolę, jako motywatora dla leniuchów, takich jak ja ), ale dlatego, iż po prostu przydaje się to w życiu z wilczakiem. I tak (bardzo pobieżnie i w skrócie);
po pierwsze – szkolenie psa w naturalny sposób zapewnia odpowiednie relacje „na linii” przewodnik – pies; bez konieczności uciekania się do jakichś dawno nieaktualnych „teorii dominacji” itp. Team w składzie przewodnik + pies pracuje razem, ale to przewodnik decyduje, co robią, jak i w którym momencie (organizuje czas), w dodatku wydziela nagrody. Wszystko jest „na swoim miejscu”, podczas gdy, jeśli się zastanowić, w sytuacjach gdy brak jest takich szkoleniowych doświadczeń, tak naprawdę bardzo często to pies „podejmuje decyzje”, a właściciel bardzo ładnie, choć bezwiednie się „wychowuje”, z różnymi tego skutkami... : po drugie – mówi się „szkolenie psów”, ale tak naprawdę jest to szkolenie ludzi. Ludzie bowiem zaskakująco często w wielu sytuacjach wydają się zupełnie bezradni – nie potrafią operować ciałem, modulować głosu, opanować emocji, a to przecież podstawa w komunikacji z psem. Z tego też powodu, nie widzę wielkiego sensu w szkoleniach tzw. „stacjonarnych” - pracować trzeba razem, a nie liczyć na to, że dostanie się „gotowego psa” i od tej pory wszelki problemy znikną; po trzecie – wiele rzeczy których uczymy się na placu szkoleniowym, przydaje się w życiu codziennym. Komenda „siad”, „waruj”, „zostań”, „stój”, „badanie”, „zęby” itd. - to podstawa, która ułatwia wiele czynności, a wiele sytuacji czyni mniej
Wychowanie a szkolenie…
77
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
stresującymi i dla psa, i dla nas; po czwarte możliwość konsultacji z dobrym szkoleniowcem może nam zaoszczędzić wielu problemów oraz pomóc w rozwiązaniu tych już istniejących. Musimy pamiętać, że wychowanie (psa i nas) zaczyna się już pierwszego dnia przybycia szczeniaka pod nasz dach, w związku z tym bardzo istotne jest, abyśmy wiedzieli jak najwcześniej, co i jak robić, a czego się wystrzegać – zawsze łatwiej nauczyć/unikać czegoś, niż oduczyć. Dobrym przykładem jest ciągnięcie na smyczy, które jest całkowicie spowodowane błędami człowieka. Szczeniak nie ma „wmontowanego” mechanizmu ciągnięcia. Gdy się pierwszy raz szczeniakowi zakłada obrożę i smycz, ten najczęściej staje jak wryty, a nie ciągnie. Mechanizm ciągnięcia wykształca się potem, wskutek błędów człowieka. Natomiast osoby, które ewentualnie połkną bakcyla szkolenia i pojawią się jakieś tam ambicje (które same w sobie nie są niczym złym), przestrzegałabym przed próbami wywierania presji na wilczaka. Wilczak pod presją nie działa dobrze. Wręcz przeciwnie – gdy wyczuje zdenerwowanie przewodnika, może się po prostu wycofać – odmówić współpracy.
Druga rzecz przed którą bym przestrzegała, to trening tzw. „obrony”. Zbyt często zdarzało mi się czytać wypowiedzi właścicieli wilczaków, którzy po czasie stwierdzali, że był to błąd, że teraz mają sporo do „odkręcania”. I znów - sam trening obrony nie jest niczym złym, ale jednak jest to stąpanie po bardzo wąskiej linii, którą łatwo przekroczyć. Więc o ile nie macie do czynienia z NAPRAWDĘ sprawdzonym pozorantem, dwa razy przemyślcie, czy gra jest naprawdę warta przysłowiowej świeczki. Szkolenie. Chyba trzeba je zdefiniować, żeby nie zatrzymać się na etapie: "on zdał egzamin PT, jest wyszkolony". Jakie, po co, gdzie? Warto zacząć od przedszkola, gdzie maluch nauczy się dobrych manier w kontaktach z innymi maluchami, gdzie my nauczymy się jak reagować, jak motywować psa. Wychowanie a szkolenie…
78
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
Naturalnym przejściem z przedszkola jest kurs posłuszeństwa (no tak to sobie ludzie nazwali), gdzie szlifujemy to, co zaczęliśmy w przedszkolu. Chodzenie na smyczy bez wyrywania nam rąk, zostawanie, przywołanie itp. Jest jeden, jedyny wskaźnik jakości szkolenia - nasz pies idzie tam z uśmiechem na pysku. Nie musi być prymusem, ma się tam dobrze czuć, a to pozwoli nam zauważyć postępy. Płacimy ciężka kasę za szkolenie, więc musimy mieć z tego frajdę taką sama jak nasz pies. I pamiętamy, że w chwilach kryzysowych (u młodych chłopaków wilczakowych w okolicy roku) to my decydujemy o metodach awersyjnych, nie trener. Jeśli dostaniemy propozycje wprowadzenia jakiegoś drastycznego bodźca - mamy pełne prawo odmówić i żądać innego rozwiązania. Przy oporze trenera i braku innych rozwiązań zmieniamy szkołę. Bo szkolenie to nie średnia zaliczeniowa dla prowadzącego tylko coś, co będzie miało wpływ na nasze wspólne z psem, życie. To my mamy sobie radzić, mamy próbować różnych rozwiązań i w efekcie znaleźć to porozumienie z psem, które da nam później efekty. W przypadku wilczaków, tak szalenie empatycznych i wrażliwych, to szczególnie ważne. Nic w przyrodzie nie ginie, jak za bardzo dociśniemy, to nam bokiem wyjdzie - o, na przykład na egzaminie, gdy pies poczuje, że nie mamy pełnej kontroli i da nogę z placu:) A co! Pokaże nam "faka" zza linii. Jak wypracujemy porozumienie, współpracę, partnerstwo - zrobi DLA NAS dowolną rzecz. I na koniec przypowiastka ze świata psiego sportu: zapytano kiedyś zwyciężczynie zawodów z posłuszeństwa, co aktualnie ćwiczy ze swoim psem. Odpowiedziała "siad". Po upływie kilu lat, ta sama para, inne zawody, dużo wyższe rangą i znów wywiad i to samo pytanie. I ta sama odpowiedź:) Kwintesencja szkolenia jako takiego :) Zaliczyłam to w życiu prywatnym, chodziłam z Cheyem (już dorosłym, po egzaminie PT, po zaliczeniu OBI1) na szkolenie, traktując je jako fajne spędzenie czasu. Mój mąż spytał kiedyś, po co tam chodzimy? Czy uczymy się czegoś nowego? I nagle, za jakiś czas, trafiła ich jakaś podbramkowa sytuacja na spacerze, gdzie musiał psa natychmiast i skutecznie odwołać. Udało się. Po powrocie do domu powiedział: " już wiem po co nadal Wychowanie a szkolenie…
79
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
chodzicie do szkoły". NB mąż doskonale odrabiał nam prace domowe między zajęciami.:) Wiedział, co ćwiczymy i utrwalał to na spacerach, jednocześnie budując własne porozumienie z psem poza ćwiczakiem . W temacie szkolenia/trenowania już się nie będę rozpisywała, bo widzę że już zostało fajnie opisane. Dodam tylko, że wilczaki to cwane bestie i czasem komendy posłuszeństwa traktują jak "sztuczki" i zabawę na placu, a poza placem... Ups! Dlatego WAŻNE! - szkoleniowiec na treningu uczy nas, jak pracować z psem na placu 1 - 2 razy w tygodniu, my pracujemy z psem codziennie! Druga sprawa to tzw. pamięć mięśniowa; pies który powtarza komendę często, z czasem robi to automatycznie, dlatego ważne jest, aby komendy "ratujące życie" - wróć/do mnie, stop, zostań - powtarzać codziennie. Na koniec tego króciutkiego wpisu dodam, że szkolenie/trening to ma być przede wszystkim przyjemność dla psa i dla opiekuna, jeżeli widzimy że pies ma gorszy humor, jest nie w sosie - odpuszczamy. Nigdy nie zmuszajmy psa do pracy. Trening, a co za tym idzie komendy, mają być kojarzone mega pozytywnie. Wybierając szkoleniowca, zwróćmy uwagę, czy patrzy na psa jako rasę, czy jak na samodzielny byt. Moja życiowa komenda – cud: STÓJ! I reszta mogła nie istnieć. Często w sytuacji, gdy koniecznie potrzebujemy przywołać, odwołać, zatrzymać psa, wołamy "do mnie". A jakby tak rozbroić na elementy sytuacje, to oczekujemy, że pies (na ogół w stanie jakiejś podniety: polowanie, gonitwa, wróg na horyzoncie) zawróci, porzuci namierzony cel i przyjdzie do nas. NIEMOŻLIWE! Takie "stój" (dobrze przećwiczone, zawsze nagradzane) wymaga jedynie zastygnięcia na kilka sekund, które mamy po to, aby podejść i zapiąć na smycz. Spokojnie, z pochwałą. Polecam, bo nam nie raz to uratowało tyłek i jest łatwe dla psa. U nas w procesie resocjalizacji stwierdziliśmy, ze przydałoby się też wziąć Andzie na plac treningowy i tak tez uczyniliśmy. Pierwsza reakcja Wychowanie a szkolenie…
80
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
szkoleniowca była mniej więcej taka "nie, no z tego psa to nic nie będzie!" Także ostatecznie mamy w miarę ogarniętego wilczaka z tajemniczym przełącznikiem, który jak się przełączy, to mozg znika i wilczak przestaje być ogarnięty i jedyne co ma szanse zadziałać to pamięć mięśniowa. Zycie... Ale konkluzja moja jest taka, ze mało jest szkoleniowców, którzy podejmą się pracy z wilczakiem. Niestety znikoma część się przyzna do tego, ze na wilczakach się nie zna i nie wie jak z nimi pracować. Spora część natomiast stwierdza, ze wilczak to zuuooo i w ogóle się nie będą tykać i najlepiej to jednak z wilczakiem nie przyjeżdżać (raz się prawie z Andzia zapisaliśmy na warsztaty, ale po usłyszeniu, ze to CSV, dano nam jasno do zrozumienia, ze w zasadzie to mamy nie przyjeżdżać i ewentualnie możemy jechać na zajęcia dla psów problematycznych :D:D:D). Malo mam obecnie do czynienia z owczarkami, mam jedynie 3 północniaki poza wilczakiem i jak dla mnie to praca z wilczakiem jest najbardziej rozczarowująca: o ile w przypadku pierwotniaków wiem na co je stać i zdaje sobie sprawę, ze np. nauka aportu może zająć poł roku, ale jak się to zrobi dobrze, to będzie działać i jak się znajdzie dobry motywator, to to tez będzie działać, to w przypadku wilczaka jest baaardzo szybki początkowy efekt, po którym następują skoki i czasami regresja jest tak duża, ze się ląduje dalej niż na początku. :D Po czym nagle przychodzi dzień oświecenia i wszystko działa bardzo ładnie. Tak trochę jak z saperem mającym zaniki pamięci.;> Nie wiem, może tylko ja tak mam, ale planowanie czegokolwiek z wilczakiem jest ciężkie. Komentarz do tekstu: U nas to samo. Fersta lubi pracować, ale.... jak sobie zrobiłyśmy przerwę na parę miesięcy, to suczkowa motywacja spadła do zera. Myślę, że z nimi można dużo zrobić, ale trzeba robić non stop i cały czas manewrować motywacją - raz smaczki, raz szarpak, raz piłeczka. W sumie to jest fajne, bo one tak na serio nie muszą pracować, łatwo się potrafią dostosować do swojego opiekuna... Znam takie bez szkoleń, takie które nie robić NIC, takie które nawet nie wiedzą co to "siad" i są fajnymi ogarniętymi wilczakami. Taka malina* np. jak nic nie robi, to jest smutna, wpada w depresję, albo jest mega problematyczna, wilczak w mojej ocenie powinien *
Owczarek belgijski malinois
Wychowanie a szkolenie…
81
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; ) znać jakieś podstawy i luzik. Ale jeżeli ktoś chce tak serio serio coś porobić, to niestety musi się wysilić i cisnąć ostro.
Poszłam na psią szkołę ze swoim burym, jak miał 5 miesięcy i tak już zostało. o tej pory chodzimy dwa razy w tygodniu.:) Na początku było super, dużo zabawy z innymi psami, super socjalizacja z psami, aczkolwiek od samego początku ignorował ludzi, nie dawał się głaskać nawet tym, których widywał w sumie często na terenie szkoły. Z czasem wybrał sobie kilka osób, które mogły go dotykać, ale nadal jest tak, że psami w trakcie szkoły mogę się zamienić tylko z jedną osobą bo reszcie nie daje się prowadzić. W miarę dorastania mój niekastrowany bury zaczął burać do nowych psów, które się pojawiły na naszych zajęciach. Zawsze staram się go uspokoić a nie skarcić, czasem wychodzi, a czasem kończy się bójką. Wprawdzie mój łobuziak jest burczymuchą ustawiaczem, ale jak dochodzi do walki, to on ustawia się bokiem i raczej ucieka. Co do posłuszeństwa, to na początku bardzo był posłuszny i przychodził na zawołanie, później odkrył, że można się nie słuchać i też jest fajnie, a teraz trochę dorósł - ma 15 miesięcy i jak na ilość włożonej pracy, jest dobrze. Uważam, że ciągle mało z nim pracuję poza szkołą. W wakacje planuję wybrać się na kilka weekendowych szkoleń z tropienia. Na koniec dodam, że w moim mieście jest tylko jedna psia szkoła. Metode szkolenia nazwałabym mieszaną - w przypadku mojego burego i pewnie każdego innego, nie ma mowy o zmuszaniu do czegokolwiek, o czym przekonałam się, zanim poszłam jeszcze na szkołę. Zaczęłabym od tego, że żadne ukończone szkolenie czy zdany egzamin, nie gwarantują, że wilczak będzie posłuszny. To, że na placu pies chodzi jak w zegarku, w żaden sposób (albo w bardzo niewielkim stopniu) nie przekłada się na jego zachowanie na co dzień. Myślę, że to dlatego, że wilczaki nie mają trudności w opanowaniu komend, tylko w odpowiedniej motywacji do ich wykonywania. O ile ja w ogóle nie rozumiem takich pomysłów, o tyle często spotykam się z pomysłem "oddania psa na Wychowanie a szkolenie…
82
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
szkolenie". Myślę, że - szczególnie w przypadku wilczaków - nie ma to żadnego sensu. Wg mnie szkolenie jest, zwłaszcza na początku, dla przewodnika, to jego ma nauczyć kiedy, czego i w jaki sposób od psa wymagać. W kwestii socjalizacji przez szkolenie ciężko mi się wypowiedzieć, bo my olaliśmy przedszkole (mieliśmy własne ), a na kolejnych szkoleniach byliśmy indywidualnie albo w stałej małej grupie (a więc po zakumplowaniu się, towarzystwo nie było już szczególnie rozwijające intelektualnie). Brego na szkoleniu komendy łapie z prędkością błyskawicy, a to czy je wykonuje, czy nie, zależy już od wielu innych rzeczy. Od aktualnego nastroju (od natychmiastowego, radosnego wykonania, przez powolne i niechętne, aż do kilkakrotnego 'nieusłyszenia' komendy), od pogody (w błocie przecież ani usiąść, ani się położyć ), a nawet od komendy - są lubiane (jak przywołanie) i nielubiane (jak "stój" ). Duże znaczenie ma tu niestety (dla mnie) systematyczność, w której ja nie jestem najlepsza. Kiedy byliśmy na szkoleniu 2-3 x w tygodniu, nawet nie pracując za wiele w domu, Brego był gwiazdą grupy, umiał się skupić łatwo i na długo mimo niesprzyjających warunków (psy za ogrodzeniem, mecz piłki nożnej za siatką itd), program do BH* wykonywał od kopa na tyle fajnie, że trenerka uznała, że bez wstydu możemy zdawać (oczywiście humor jaśnie pana też miał znaczenie). Kiedy na szkoleniu pojawialiśmy się rzadziej, Brego był skupiony znacznie krócej (w zasadzie można to było liczyć w sekundach ), łatwo się rozpraszał, pierwsze kilka minut był podekscytowany i 'zgadywał', co od niego chcę, zamiast czekać na komendę, a później szybko gasł i miał pracę w dupie. A, jeszcze kwestia motywacji - tak do ukończenia roku pracował za 'złamany grosz' - kupne smaczki, parówki, marchewkę, jabłko, tabletkę na odrobaczanie nawet. Teraz zostało nam niestety tylko krwawiące, żywe mięso (w żadnym wypadku nie dwa razy pod rząd to samo!) i świeżo upieczone (jeszcze ciepłe) ciasteczka z wątróbki. Czasem nawet chętnie wykonuje komendy, ale z obrzydzeniem wypluwa proponowaną nagrodę. No a w domu. Pani, z którą mieliśmy się szkolić, zanim zniknęła *
BH – Beglaithund - Szkolenie i egzamin z podstawowego zakresu posłuszeństwa przeprowadzane w Niemczech, sprawdzające również zachowanie się psa w środowisku miejskim (za Forum "Owczarkopedia")
Wychowanie a szkolenie…
83
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
w niewyjaśnionych okolicznościach i już nigdy nie odebrała ode mnie telefonu, zaproponowała mi, żeby szczeniaka od początku karmić wyłącznie z ręki, stopniowo wymagając od niego czegoś w zamian (np. karmiąc za poprawnie wykonane przywołanie na spacerze). Cierpliwości nie starczyło mi na zbyt długo (nie udały się te spacery ), ale Brego nigdy nie warczał na nas przy misce, zawsze pozwalał (bez jakiegokolwiek trenowania) na odebranie sobie wszelkich przysmaków, zarówno dostanych jak i zdobycznych. Czasem (kiedy przyszły czasy wybrzydzania) karmienie z ręki jest jedynym sposobem na wmuszenie w niego jedzenia. Zostając przy temacie karmienia, nigdy, nigdy, nigdy nie był karmiony przy stole ani w kuchni. Tak naprawdę to praktycznie nic z naszego jedzenia nie dostaje, jak są jakieś skrawki surowego mięsa to dostaje je wieczorem z resztą żarcia, ewentualnie w formie nagrody. Dzięki temu w zasadzie nie zdarza mu się żebrać, kraść ani uważać lodówki za źródło jedzenia. Zależność między jednym a drugim istnieje z pewnością, ponieważ ile razy jakiś znajomy złamie nasze żelazne zasady, tyle razy Brego sprawdza później, czy na pewno nadal obowiązują (przemyka koło stołu z nadzieją zatrzymując się przy najsłabszym ogniwie, wącha skraj blatu itd.). Po kilku nieudanych sprawdzeniach, znów wraca do normalności. : Z żarciowych rzeczy, których nie dopilnowaliśmy, to jedzenie od obcych. Spacery (zwłaszcza wilczakowe) z innymi psami mają to do siebie, że zwykle każdy coś do jedzenia ma, a jak tu się nie podzielić, kiedy na komendę przybiega i grzecznie siada przed tobą 5 wilczaków? No więc każdy się dzieli, a Brego uważa każdego posiadacza psów za swojego przyjaciela, któremu można zajrzeć do kieszeni, którego zawołanie potencjalnie jest ciekawsze od naszego. Strasznie to wkurzające i do tej pory nie udało się nam tego przepracować, bo mimo próśb i gróźb zawsze coś od kogoś dostanie, albo... weźmie sobie sam. Generalnie całe wychowanie polegało na wylewnym chwaleniu za pożądane zachowania i ganieniu za złe, na staraniu się, żeby dobre było dla niego wygodne, a złe nie. Z początku dużo było smaczków itd. (bez przekupywania!), teraz smaczki są jak sobie przypomnimy (rzadko), ale Brego już doskonale zna nasze miny + wkurzone "ej." Wychowanie a szkolenie…
84
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
Szkolenie wilczaka określiłabym jako najbardziej pasjonującą rozgrywkę w szachy. Dosłownie. Mam wrażenie, że mimo odczuwanej radości ze wspólnej pracy, ciągle prześcigam się ze swoim psem na pomysły. Mówię także o tej myśli, która stale kołacze mi się w głowie pod tytułem ,,co tym razem może pójść nie tak”, ale także ,,co ja mam teraz zrobić, żeby odpowiednio go zmotywować do pracy, bo przecież jak będzie nudno to szkolenie można sobie darować”. Według mnie to zapewnienie motywacji oraz odpowiednie podejście przewodnika (zaliczam do tego głównie nastrój) ma największe znaczenie w odpowiednim szkoleniu i pokonywaniu razem kolejnych problemów. Zacznę od tego, że z Fenrisem na pierwszy rzut poszliśmy do psiego przedszkola – i to były najtrudniejsze chwile dla mnie, jako przewodnika. Szczeniak naprawdę wyróżniał się na tle rówieśników, przez co odbierał mi cały zapał i chęć do ćwiczeń. Kiedy inne szczeniaki biegały za pasztetem, Fenris nie miał nawet ochoty robić niczego z tym związanego. Na początku musieliśmy odchodzić bardzo, bardzo daleko od grupy wraz z jednym ze stażystów. Chcę przez to powiedzieć, że NIE WOLNO się poddawać, nawet jeśli początki są ciężkie. Po paru zajęciach, kiedy wprowadzaliśmy po kolei kolejne komendy, nagle Fenris wysunął się na początek szczeniaków w przedszkolu. Nie miał problemu ze spokojnym dotykiem, pokazywaniem zębów, wchodzeniem na różne powierzchnie, komendami i nagle szkolenie zaczęło być zadowalające dla mnie, bo widziałam w końcu jakieś postępy (a nie rozpłaszczonego szczeniaka, któremu można było nos pasztetem nacierać i nic nie szło z nim zrobić). I nagle nadszedł TEN okres – dojrzewanie. Wracamy do psiej szkoły i nagle dobrze zsocjalizowany z innymi czworonogami pies, chciał rzucać się na każdego napotkanego kolegę (z wyłączeniem szczeniąt z przedszkola, gdzie zapach był znajomy). Wtedy zaczęło się olewanie komend. Powrót w szkoleniu do podstaw, bo przecież ,,Co to jest siad? Ale ja się tego uczyłem?” To był drugi okres, kiedy na sprawdzenie wystawiona była cierpliwość przewodnika. Nastawienie przewodnika - problemy, jakie wystąpiły u nas, to głównie ogromna rozbieżność w zachowaniu psa w jednym i drugim dniu szkolenia. Zdarzało się, że Fenris potrafił pracować chętnie i wręcz Wychowanie a szkolenie…
85
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
idealnie w sobotę na placu, a w niedzielę wszystkie komendy zrywał i nie dało się wyłuskać z niego choć troszeczkę chęci. Potem dopiero odkryłam, jak wielkie znaczenie ma moje nastawienie podczas szkolenia. I tutaj chciałam powiedzieć, że według mnie jest to podstawą dobrego szkolenia. Jeśli przewodnik jest pozytywnie nakręcony, albo chociaż spokojny, wszystko odbija się na psie. U nas bardzo łatwo było to zaobserwować, kiedy Fenris nie chciał wykonać dwóch czy trzech komend pod rząd – rosła presja, bo grupa psów z przewodnikami musiała poczekać, aż my skończymy – ja zaczynałam się stresować i nagle pies zalewał mnie falami ziewania, odwracał głowę, obsesyjnie węszył psując komendę na przykład ,,siad”. Dojście do tego wniosku zajęło mi wiele czasu, a nawet, kiedy już doskonale zdaję sobie sprawę, jak ogromną rolę nastrój odgrywa w szkoleniu, czasami zdarzenia losowe wcale niezwiązane z psem wprawią mnie w takie zdenerwowanie, że pracę w tym dniu z psem zupełnie odpuszczam – wybieram się wtedy na dogtrekking, albo na rower. Chciałabym przez to też powiedzieć, że systematyczność jest bardzo ważna, ale czasami nie wolno robić niczego na siłę, bo może to przynieść odwrotny skutek. Plac szkoleniowy/park kontra dom – U nas niestety posłuszeństwo spadało niemal do zera w domu. Jak w parku czy w obcym sobie miejscu Fenris szuka kontaktu, relaksuje się podczas ćwiczeń, to w domu stwierdzał, że jest to genialny pomysł na przykład zerwać się z komendy i biegać dookoła mnie, nie dając się złapać. I najbardziej irytująca sytuacja jest wtedy, kiedy przy przywołaniu (którego także nie wolno nadużywać, kiedy bury wpada w ,,ten stan” muszę odczekać chwilę i dopiero go zawołać, żeby nie psuć komendy) łaskawie przyjdzie i nie dość, że trzeba zacisnąć zęby, to jeszcze go pochwalić, bo przecież przyszedł! (kolejne zapanowanie nad własnymi emocjami). Na koniec już taka ciekawostka - często obserwuję, że gdy Fenris ma problem z jakąś komendą (przyniesienie aportu - nauka tej komendy to była jakaś katorga) to w magiczny sposób nagle zaczyna ją wykonywać po jakimś czasie. To samo było z patrzeniem w oczy podczas równania – po przerwie w szkoleniu nagle zaczął pilnie wpatrywać się w oczy, kiedy wcześniej bardzo o jego uwagę trzeba było zabiegać. Wychowanie a szkolenie…
86
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
Podsumowując – bardzo ważne według mnie jest pójście na szkolenie do odpowiedniego szkoleniowca. Nie zawsze, nawet mając doświadczenie z innymi psami, mamy pomysł jak prowadzić wilczaka szczególnie, jeśli to pierwszy wilczak (jak w moim przypadku), w dodatku dodatkowa para oczu widzi takie szczegóły, jak na przykład błędną naszą postawę czy sposób wykonywania komendy, pomoże też z problemami i zagwozdkami. Wielką wagę przywiązuję do nastawienia podczas pracy z psem, zmieniania miejsc podczas szkolenia i wprowadzania kolejnych komend (nawet do niczego niepotrzebnych sztuczek), aby rozwijać psią głowę. Traktuję też szkolenie, jako sposób na najlepszy sposób zmęczenia psa. Nie wyobrażam sobie przerwać teraz ćwiczenia i zacząć wychodzić na zwykłe spacerki - tej chwili to sam pies domaga się ćwiczeń, co świadczy najlepiej o tym, że szkolenia nie są tylko spełnieniem ambicji właścicieli, ale też przynoszą faktyczną przyjemność psu i ułatwiają nam życie. Przepisu na dobrze wychowanego i dobrze wyszkolonego wilczaka nie da się znaleźć w żadnych książkach ani też w necie. Z perspektywy 3,5 roku życia z wilczakową panną, mogę stwierdzić z dużą dozą prawdopodobieństwa, że każdy musi sam taki przepis stworzyć i skroić na miarę własnych możliwości i na miarę możliwości swojego wilczaka. Jako totalny laik mogę jedynie napisać, co nam pomogło i jak wygląda nasz "przepis". Przepis na wilczaka ala Malina. 1) Znalezienie dobrego psiego przedszkola. 2) Dobry szkoleniowiec z doświadczeniem wilczakowym. 3) Brak piątej klepki w głowie (przecież są łatwiejsze rasy do ogarnięcia). 4) Konsekwencja... Powtarzanie tych samych rzeczy czasem do znudzenia, ale tak, by nie zniechęcić psa... 5) Samokontrola. Kontrolowanie emocji, jak również kontrolowanie własnego ciała. ;) 6) Kontakt z jak największą liczbą psów w różnych miejscach. 7) Kontakt z jak największą liczbą różnych ludzi. 8) Nieprzywiązywanie się do rzeczy materialnych. Wychowanie a szkolenie…
87
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
9) 10) 11)
Spacery. Każdy dłuższy spacer w innym miejscu. Trochę sportu... oraz wystawy. Wena twórcza adekwatna do twórczości wilczaka.
Powyższy przepis jest ciągle modyfikowany i dostosowywany do naszego widzimisię, a czasami nam się nie widzi. Zastosowanie go nie gwarantuje sukcesu w przypadku innego modelu tudzież modelki. Poniżej rozkminiamy punkty od 1 do 11 Punkty powyżej 11 są niecenzuralne i nie nadają się do publikacji. 1) Zanim pojawi się wilczak w domu, dobrze jest zorientować się, jakie psie przedszkola są w okolicy i wybrać to, w którym będziecie się dobrze czuli. Samopoczucie przewodnika jest równie ważne, jak samopoczucie psa. Wilczak jest barometrem nastroju przewodnika. Jak przewodnik jest emocjonalnie "rozwalony", to możecie zapomnieć o dobrej współpracy z wilczakiem. 2) Szkoleniowiec który poprowadzi nas nie tylko przez psie przedszkole, ale też nauczy nas jak czytać psa oraz podpowie jak poukładać życie, aby wilk był cały i syty. 3) Nikt normalny nie komplikuje sobie życia na własne życzenie ... wilczakowcy są wyjątkiem od tej reguły. 4) Konsekwencja... w stosowaniu jasnych, czytelnych zasad. Wilczak całe życie będzie sprawdzał, czy coś się nie zmieniło. Jeden raz odpuścicie i cała praca idzie na marne. 5) Kontrolowanie emocji jak i własnego ciała ... ktoś pomyśli, wtf - o co chodzi? Przecież chodzę normalnie i nie zataczam się na co dzień. Niby tak, ale nie do końca. Malina uzmysłowiła nam, że wilczak uczy się nas czytać z prędkością światła i wykorzystuje to przeciwko nam. Przykład? Proszę bardzo. Pewnego dnia zdałem sobie sprawę, że mam dwie komendy na ruszenie z miejsca. Jedna to "chodź" - wtedy pies po prostu idzie z nami lub też przed albo za lub obok - po prostu rusza. Druga komenda, niby ta poprawna to "równaj" i tutaj pies rusza ze mną, ale idzie przy nodze. Niby nic, ale działa i nawet nie wiem, kiedy ona się tego nauczyła. Wychowanie a szkolenie…
88
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
6)
7)
8)
9)
10)
Kontrola emocji. Nie ma co się stresować i denerwować na coś, co pies zrobił chwilę temu, nie ma sensu karanie za coś, co wydarzyło się i nie było reakcji od razu. Po prostu pies nie wie, o co nam chodzi - przecież przyszedł do nas, a my mamy jeszcze pretensje. To samo dotyczy naszych emocji. Wilczak doskonale czyta nasze przekazy niewerbalne i dostosowuje swoje zachowanie do sytuacji. Np. jeśli się z kimś pokłóciliśmy i jesteśmy rozdrażnieni, to wilczak doskonale wie, że nasza uwaga nie jest na 100% skupiona na współpracy i też to wykorzysta. Nasz stres i wszelkiego rodzaju emocje możemy przy wilczaku schować sobie głęboko do kieszeni ... Kontakt z psami... Czym skorupka za młodu... Bla bla bla... Tak może być potem, ale nie musi. Kontakt z dużą liczbą psów jako socjal i poznanie, ale również my mamy kontrolować te spotkania. Nie pozwalam Malinie na burczenie na inne psy, jak i nie pozwalam, by inne psy ustawiały ją. Ja jestem od tego, by te sytuacje rozwiązywać i nie pozwalam, by inny pies glebował mojego, jak i też nie dopuszczam, by Malina robiła to względem innych psów. Zawsze staję na linii ognia i pokazuję swoim zachowaniem, że nie będę akceptował żadnego burania (jeśli ktoś nie jest pewien, lepiej niech tego nie robi). Również zawsze nagradzam wszystkie dobre zachowania względem innych czworonogów. Podobnie jak z psami, uczę Malinę, że ja tu jestem od załatwiania problemów. Nie pozwalam na żadne ostre reakcje do obcych, ale też staram się nie dopuszczać, by każdy kto ma na to ochotę, zaczepił mi moją wredną sukę. Haha! Niby dużo zniszczeń nie było, ale parę takich, które zabolały. Czyli lepiej się nie przywiązywać i nie wyciągać konsekwencji za coś, co się stało pod naszą nieobecność. Spacery. Każdy spacer jest inną trasą - po pierwsze by nie wpaść w rutynę, a po drugie wilczak się męczy bardziej w miejscach, w których zbyt często nie bywa. Ze sportem to się świetnie dogadujemy z Maliną. Wyznajemy
Wychowanie a szkolenie…
89
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
taką zasadę, że wilczak do sportu się nie do końca nadaje. ;) Jak się nam chce, to trochę tego, trochę tamtego; czyli, rowerek, frisbee, bieganie, pływanie i takie tam. Byle nie za dużo i musi nam być dobrze. 11) Wena twórcza, czyli rób jak uważasz i uważaj jak robisz, oczy dookoła głowy i kombinowanie, co ona zrobi, jak ja zrobię to lub tamto. A na koniec sprawa podstawowa, ale bardzo delikatna. Zbudowanie silnej więzi emocjonalnej na linii wilczak - przewodnik. Do tego by taką relację stworzyć, są specjalne ćwiczenia, ale te trzeba dobrać do możliwości psa. To ćwiczenie które u nas zdało egzamin, to zabawa w chowanego. ALE trzeba pamiętać, że nie każdy pies się do tego nadaje. A źle przeprowadzone może mieć poważne skutki trudne do odkręcenia. Pewnie więcej namieszałem, niż wyjaśniłem, ale tak u nas wygląda to na co dzień. Słowo szkoleniowca wraz z dyskusją: Wychowanie rozpoczyna się od momentu pojawienia się psa w domu. Warto skorzystać już na tym etapie, z pomocy szkoleniowca; będzie mniej potu i łez. Szkoleniowiec popatrzy na układy rodzinne, grafiki pracy opiekunów, oceni poziom opętania dzieci w rodzinie i doradzi, w jaki sposób skrócić trening czystości do minimum, czyli ustali grafik posiłków, spacerów, siesty itp. Wybije z głowy opiekunom karanie psa za załatwianie potrzeb fizjologicznych w domu, wytłumaczy, że można od samego początku uczyć psa "niespinania się" przy misce i że nie przeprowadza się tego głaszcząc psa podczas jedzenia lub mieszając ręką w posiłku. Szkoleniowiec powinien również doradzić, gdzie powinno znajdować się legowisko psa; gdzieś na uboczu, z dala od głównych tras komunikacyjnych. Zademonstruje, w jaki sposób pozytywnie spowodować, aby psiak traktował swoje legowisko jako najlepsze miejsce na ziemi poprzez regularne podkładanie po cichu smaczków, a komenda "na miejsce" będzie pozytywnym doznaniem, a nie karą. itp. itd.
Wychowanie a szkolenie…
90
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; ) Komentarz do tekstu:
O, my tak właśnie zrobiliśmy - zaprosiliśmy szkoleniowca już w pierwszym tygodniu. Uważam, że to była bardzo dobra decyzja - znacznie lepiej zapobiegać niż naprawiać.
Jest wiele drobnych niuansów w pierwszych kilkunastu tygodniach życia potwora. Jak np. organizować życie psa w rozfisiowanym środowisku dzieci, aby całe towarzystwo nie nakręcało się wzajemnie. Brak sprzyjających czynników do odpoczynku wilczaka ma bardzo duży wpływ na emocje. Komentarz do tekstu:
Pytanie- dlaczego legowisko na uboczu? Doświadczenia z psami nie mam, bo odchowałam tylko jednego, ale mój akurat od zawsze kładł się tam, gdzie najbardziej przeszkadzał -mógł wówczas mieć wszystko na oku. Widział, kto idzie, dokąd i czy przypadkiem nie chce wyjść z domu bez niego, czy coś z lodówki mu nie spadnie. Z wilczakiem planuję legowisko pod schodami będzie miał widok na salon, jadalnię, kuchnię i przedpokój - źle kombinuję?
Chodzi o stworzenie miejsca, w którym szczeniak nie będzie wystawiony na ciągłe działania bodźców pobudzających i stworzone będą warunki do prawidłowego odpoczynku: np. Sen, w którym pies przejdzie wszystkie ważne fazy. Chodzi o to, aby uniknąć sytuacji, w której wilczak "lata na wysokości lamperii" praktycznie przez 24 godziny na dobę. Komentarz do tekstu:
To teraz mam zagwozdkę, o ile w domu (kiedy w końcu stanie) będę miała możliwość stworzenia takiego miejsca, o tyle w kawalerce, w której mieszkamy teraz, nie będzie takiej możliwości, bo psiun będzie nas miał ciągle na widoku. Czy wystarczyłaby ewentualnie klatka okryta kocem? Coś w rodzaju budy/norki/dziupli? Wychowanie a szkolenie…
91
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; ) Hmm... Myślę, że to jest taki lajcikowy wstęp do treningu samotności. W małych mieszkaniach taka "nora" z klatki jest super pomysłem
Ważna sprawa w wychowaniu wilczaka - dużo ćwiczeń z nagradzania rezygnacji psa z atrakcyjnego zachowania. Czyli ograniczamy ilość zdarzeń, w których nasze "dziecko" tupiąc nóżkami lub drąc się w niebogłosy otrzymuje to, na czym mu zależy. Uczymy łagodnego podejmowania pokarmu z ręki, na początek stosując ćwiczenie z zaciskaniem i otwieraniem pięści. Generalnie stosujemy tę zasadę przy nauce podstawowych zachowań: manipulujemy środowiskiem, aby stworzyć czynność i w trakcie jej trwania ją nazywamy, czyli niby odwrotnie niż być powinno Komentarz do tekstu:
Wszystko to racja, tylko jest jeden mały problemik: brak odpowiednich szkoleniowców. Sama znam przypadek, kiedy chłopak został odesłany do hodowcy, bo wg szkoleniowca z jego szczeniakiem "coś jest nie tak", a wilczakowe szczenię to nie jest zwyczajny pies, one później psieją, ale początki są trudne. Dlatego warto jeszcze przez zakupem szczeniaka ogarnąć "rynek szkoleniowy".
Hmmm, może masz rację. Czasami się dziwię, dlaczego ktoś prosi o pomoc przy psiaku, gdzie trzeba dojechać ponad sto kilometrów. Rynek szkoleniowców jest z każdym rokiem lepszy. Myślę, że tragicznie nie jest, pojedyncze wpadki będą zawsze się zdarzały
Z drugiej strony musimy zacząć od siebie. To nie jest tak, że szkoleniowiec wciśnie odpowiedni guzik i pies zadziała. Musimy się zaangażować. A jak się zaangażujemy, to i szkoleniowiec poszuka nam innego rozwiązania, bo zobaczy, że warto. Chyba że nie umie, to szukamy innego
Szkoleniowiec pojawiając się w domu, powinien się postarać jak najwięcej dowiedzieć o psie i na tej podstawie dobrać sposób pracy. Tylko że należy również ocenić domowników i "pod nich" dobrać sposób pracy. To jest trudny Wychowanie a szkolenie…
92
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
temat, czasami trzeba przemyśleć, czy może pokierować opiekuna do swojej konkurencji, gdzie panuje inne spojrzenie na temat szkolenia I na koniec tematu coś dla... zwolenników ostrych cięć... ;) Myślę, że warto by też było wspomnieć o kastracji. Ludzie często o to pytają. Mój pies jest niekastrowany, ale z wypowiedzi innych wyciągnęłam takie wnioski, że kastracja w żaden sposób nie może zastąpić pracy z psem (wychowania). Nie ma co liczyć na to, że agresywny wilczak, z którym nie dajemy sobie rady, po zabiegu stanie się posłusznym pieseczkiem. Dodatkowo nawet jeśli kastracja w pewnych problemach pomoże, może spowodować (i zapewne spowoduje) inne. Także decyzję o kastracji trzeba skrupulatnie przemyśleć i wyważyć i absolutnie nie traktować jako środka zastępczego. Komentarz do tekstu:
Zaznaczyłabym, że kastracja nie rozwiąże już istniejących problemów, ale niektórym może zapobiec. Między innymi doskonale zapobiega powstawaniu niechcianych miotów (nawet u przewodników, którzy nie pracują nad wstrzemięźliwością psa/suki!). Daje też jasne odpowiedzi na pytania typu "myślicie, że Ciapek ma coś z CSV? Bo raz podobnie machnął ogonem."
Wychowanie a szkolenie…
93
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
6. Jedzenie ważna sprawa. odwieczny dylemat – surowe czy karma, jeśli karma to jaka; smaczki i przegryzki. Czyli barfne i bezbarfne opowieści, że wilczak zje więcej, niż się w głowie mieści. ;) A w gratisie dorzucamy imprezowe menu. ;) Każdy ma inne, czasem dziwne menu. Lecz gdy klient zadowolony nieważne są kanony... U nas jest "pośmietaniona" karma Brit Care Salmon, jak już jest bardzo głodny i kończy się dzień, czyli potencjalny czas dawania jedzenia, ale główny składnik jego żywienia, to surowa wołowina (na zmianę taka super extra, a raz mielona) i mostki oczywiście, bez których dzień byłby koszmarem. Czasem dostanie jakiś drób lub wieprzowinę a tak poza tym to z uwielbianych produktów spożywczych to: pasztet prochowicki, suszone filety z kurczaka i inne suszone kawałki mięsa, parówki min. 93% mięsa, olej ryżowy, masełko. Za szczenięcia lubił pomemłać produkty z zoologicznego, typu ucho lub jakaś prasowana kość, ale teraz nie ruszy, nawet w ogródku nie chce zakopać. ;) Bardzo tradycyjne wilka żywienie z pominięciem krwawych polowań. Tudzież zjadanie mięsa i kości z pewną dozą współczesności. ;) Łowca jest głównie na surowiźnie. Staram się kupować to, co zawiera w sobie mięso, kości, chrzęści itp. w jednym. Przykładem może być (opcja droższa) - mostek wołowy, szponder wołowy, ogon wołowy, żeberka cielęce itp. Z opcji tańszej - szyja indycza, kacza, kurze łapki itp. Korpusów kurzych nie daję. Podroby rzadko. Raczej unikam kurczaków, bo nie mam Jedzenie ważna sprawa…
94
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
dostępu do tych "wiejskich". To wszystko podaję w formie całego "ochłapu" - niepocięte, niemielone. Generalnie uważam kupowanie gotowych "mielonek" mięsno-kostnych dla psa za bezsensowne i niekoniecznie najzdrowsze. Pies (uważam) po to ma zęby i szczęki, aby ich używać, a taki twardy - mięsno - kostny kawał (koniecznie surowy) dodatkowo jeszcze je czyści, no i daje psu na jakiś czas zajęcie. Nie robię mu specjalnie "miksów warzywnych", jak to się zaleca w diecie BARF, natomiast jeśli zostają nam jakieś warzywa, surówki "po nas", to Łowca na ogół chętnie e zjada. Dobrą suchą karmę (za dobrą uważam karmę bez zbożową, której głównym składnikiem jest mięso) też mamy cały czas "na stanie". Łowca dostaje ją mniej więcej 2 razy w tygodniu. Głównie po to, aby się zbytnio nie rozkaprysił, bo jednak w przypadku jakichś wyjazdów, sucha karma jest czasem jedyną możliwą opcją. Przy czym od początku stosuję "żelazną zasadę" - jeśli w danym dniu dają karmę suchą, nie daję wtedy mięsa. I na odwrót. Przeczytałam kiedyś, że trawienie suchej karmy przebiega w zupełnie odmienny od innych rzeczy sposób i mieszanie tego tworzy istną "bombę" w przewodzie pokarmowym. Trafiło to do mojego przekonania. Ogólnie chyba mogę zaryzykować twierdzenie, że ten sposób żywienia Łowcy służy; w tym roku skończy 9 lat, nigdy nie miał problemów żołądkowych, alergii, ani innych problemów zdrowotnych; jest cały czas w dobrej formie i kondycji. Z ciekawostek; obserwuję w nim od lat dużą zmianę apetytu w zależności od pory roku; w sezonie jesienno-zimowym jego apetyt jest naprawdę wilczy. Pewnie uznaje, że w tym czasie "porządny wilk" powinien gromadzić zapasy i obrastać w tłuszcz na zimę. Mamy wtedy w domu wersję: "wilczak stale wściekle głodny". Kto zna, ten wie, co to oznacza. Natomiast gdy robi się ciepło, nieraz znajdujemy kawał mięcha pod poduszką, bo "panicz" akurat uznał, że to będzie niezła kryjówka do odłożenia ochłapu na później... Ot jeden z wielu uroków wilczaka w mieszkaniu. :)
Jedzenie ważna sprawa…
95
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
"Wilczak w drodze" Pomysl na psie żywienie wzięty z doświadczenia, a gdy przyjdzie wilczak, też będzie wcinał mięcho ;) Nie mam wilczaka – jeszcze. Dzięki dążeniu do tego co pragnę i hotelikowi, doświadczenie wilczakowe jest już. Póki co, wszystko swoje psowate karmię barfem. Zmusiła nas do tego jedna suczka – chora na cukrzycę i reagująca na każdy dodatek węglowodanowy w suchej karmie – źle. Nie kupujemy mięsa ze sklepu, tylko od razu w ubojni. Bardziej świeżo i taniej, bo omijamy pośredników. Żywienie surowym mięsem jest dla nas najlepszym wyborem, bo – omijamy różne alergie pokarmowe - na zboża, kurczaki (a prawie każda sucha karma ma różnego rodzaju mączki z kurczaka) i inne alergeny. Okazało się, że jedynie surowe mięso pozwoliło nam całkowicie wyeliminować alergeny. Działa rewelacyjnie na utrzymanie wagi u psa – te co miały przytyć – przytyły (dorosłe husky przyszły do nas z wagą 13 kg a teraz ważą 21 kg i dalej wagę trzymają), te co miały nie przytyć (nasza sucz labradorowata ) – nie przytyły. Dalej – sierść – delikatniejsza, z większym połyskiem. No i w końcu po 5 latach pozbyliśmy się paskudnego „zapaszku” z pychola. Oczywiście przy trzech dużych psach rozmiar i jakość kup też ma znaczenie. Dla nas wszystko się zmieniło przy przejściu na barfa. Smaczki barfowe sami robimy, żeby po placu treningowym nie biegać z szyjką od indyka. Zazwyczaj wołowinę albo jagnięcinę suszymy i przysmaki gotowe. :D Zapomniałabym o najważniejszym - przyjdzie wilczak - i też będzie wcinał mięcho. Wieczny wędrowiec po przewodzie pokarmowym, szukający własnej drogi. Kto pyta (i czyta) nie błądzi ;) U nas od początku były problemy z karmą. Nawet na tej od hodowcy miał Jedzenie ważna sprawa…
96
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
ogromne problemy z trawieniem. Skończyło się wizytą u wterynarza i dietą (ryż + marchewka + kurczak). Przerzuciłam go na Taste of the Wild i okazało się, że na tej karmie jest wszystko ok. Jednak młodemu szybko się znudziła i przestał jeść. Potem była Purina Pro Plan (próbkę dostaliśmy od weta) i też zasmakowała. W sumie to dalej dostaje ją jako smaczek. W wieku 4-5 miesięcy przeszliśmy na mięso- surowe i gotowane. Oboje jesteśmy z tego zadowoleni. Apetyt dopisuje i wszystko jest ok. Tylko musimy pilnować wagi, bo czasami są takie dni, że zjadłby konia z kopytami. ;-) Jedyny problem jaki został, to wybredność. Wielu rzeczy surowych nie tknie, o mielonym mięsie mogę zapomnieć. Kości też się raczej nie tknie. Jako przysmaki dostaje psie ciasteczka, wędzone kości, markizy wołowe itp. Żywieniowa przygoda jest jak ... pogoda. Często się zmienia, a kamienie też nadają się do "jedzenia" Ja napiszę krótko: po okresie szczenięcego jedzenia WSZYSTKIEGO (podstawowa karma Taste of the Wild puppy, później dorosłe), Brego zrobił się koszmarnym niejadkiem (głodówki nawet do 5 dni 😱). Czasem udało się go przekupić jogurtem/jajkiem/olejem dodanym do karmy, ale nie często. Ostatecznie zaakceptował półwilgotną Alpha Spirit, ale tylko multiproteinę. Chcielibyśmy barfowac, ale jesteśmy leniwi i się boimy. Oprócz karmy dostaje czasem kości cielęce/wołowe lub szyjki indycze (po wieprzowinie pierdzi jak mops), z rzadka jakieś wędzone elementy zwierząt kupowane na wystawach, czasem zje jakiś owoc czy warzywo. Jako smaczki surowe mięso/podroby (ewentualnie podgotowane, żeby dało się to trzymać), handmade ciasteczka (0,5 kg wątróbki, jajko, trochę maki, olej - zmiksowane i upieczone w piekarniku) i marchewki. Od obcych niestety zje nawet kamienie. Absolutnie nie motywuje go do jedzenia drugi pies, natomiast wydaje mi się, że sezon cieczkowy Jedzenie ważna sprawa…
97
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
zaostrzył mu apetyt. :P Jedne jedzą wszystko a inne ... bo są zazdrosne ... Mam Cha wszystkożerną (czasem wydaje mi się, że jakby człowiek umarł, to i jego by wpierdzieliła ;) ) i Zu dość wybredną. Z Zulką długo męczyłam się, aby choć trochę przytyła. Posłuchałam rady innych hodowców niejadkowych psów i zaczęłam podawać Apetizer - ale trochę trzeba było czekać na efekty. Choć także wpływ na to żeby Zulka chciała jeść więcej, miał młodszy pies, który karmiony kilka razy dziennie przy Zulce pałaszował w najlepsze każdą porcję... Oj, ta wilczakowa zazdrość! Teraz Zulka je i suchą karmę, i gotowane żarełko. Model zbudowany z otworu, gdzie wlatuje jedzenie i otworu, gdzie wylatuje to, co pozostało z procesu przetwarzania. A pomiędzy dwoma otworami magazyn, który wydaje się wiecznie pusty. :D Nam się trafił całkiem niezły egzemplarz wilczakowy. Kocha za_wzięcie (czasem za mocno) i zdecydowanie za_żarcie HAHA. Przez to, że nasz pierwszy kot był cukrzykiem i przez wiele lat miał ścisłą dietę, edukacja żywieniowa mojej żony stoi na wysokim poziomie, a moja ciągle się poprawia . Tanich karm z zasady nie ruszamy, tzn. my nie kupujemy, bo Maliniasta zjadłaby wszystko, co może wypełnić brzuszek. Przy wyborze karmy zawsze w pierwszej kolejności patrzymy na skład na opakowaniu. Zawsze BEZ ZBOŻOWE. Zmieniamy karmę co jakiś czas... po opróżnieniu worka, dużego worka. Czasem zmiana jest w obrębie tego samego producenta, jak piesa jest zainteresowana w szczególny sposób pochłanianiem.., a jak nie jest za bardzo, to wtedy zmiana karmy. Jeżeli zmieniamy producenta, to zawsze pomiędzy, przez trzy dni podajemy pannie surowe mięso. Tak samo surowe mięso podajemy w przypadku sensacji żołądkowych i... biegunek pomysłów. Biegunki pomysłów objawiają się częstym bieganiem na stronę Jedzenie ważna sprawa…
98
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
i intensywnym myśleniem, przy czym to co jest wydalane, nie napawa optymizmem. I wtedy właśnie podajemy surowe mięso i suczysko do trzech dni przestaje tak intensywnie myśleć. Jeżeli nie zadziała, należy udać się po radę do mądrego, czyli do weta. Z ciekawostek okołojedzeniowych podam, że koleżanka Malina nie zakopuje jedzenia... z dwóch powodów: 1) Zawsze lepiej zjeść i się pochorować, aniżeli miałoby się zmarnować lub ktoś inny miałby zjeść. 2) Zawód brukarza jest jej zdecydowanie obcy, ogródek mamy w całości wyłożony kostką brukową i stąd poniekąd problem z zakopywaniem. Poza oczywistą oczywistością, czyli pochłanianiem wszelkiego mięsa i ryb, lubimy też; truskawki, mandarynki, jabłka, gruszki, marchew, banany... Wrrr, nigdy nie mogę spokojnie zjeść banana, zawsze siedzi przede mną nie pies tylko coś, co się składa z wielkich oczu, które wyraźnie mówią... no nie pier...ol, że się nie podzielisz. I jest jeden gryz dla mnie, jeden dla Maliny. Poza owocami i warzywami które lubi, zawsze próbuje wszystko, co nowe w kuchni. A nuż się okaże zjadliwe i będzie można wypełnić tę część ciała pomiędzy otworem gębowym i otworem wydalającym. Czasem wydaje mi się, że nasza piesa składa się z dwóch otworów; jednym wlatuje żarcie, a drugim wylatuje przetworzone żarcie. Pomiędzy znajduje się wielki magazyn który przyjmie prawie wszystko. Jako że produkty BARF-owe są wysoce zalecane i smakują pannie... dziwne by było, jakby nie smakowały... też dostaje i chętnie pochłania. Przy czym nie produkujemy sami BARF-a tylko kupujemy gotowe. Jak się naumiemy, to będziemy produkować. Poza tym wszystko czego kot nie zje, dostaje Malina. Z powyższego faktu, że kot niekoniecznie wszystko zjada, Malina jest wery hepi (czy jak się to tam pisze) To by tak z grubsza chyba było w temacie pożarcia wszelkiego żarcia... chyba że moja ulubiona coś dorzuci.
Jedzenie ważna sprawa…
99
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
Z ciekawostek w okresie letnim mała lubi lody, ale nie te sklepowe, tylko takie własnej produkcji. Jak ktoś nie zna, to podajemy przepis. Składniki: woda kawałki surowego mięsa, najlepiej ulubionego ... krew... zdecydowanie zwierzęca, w ilości dostępnej. Przygotowanie: To jest proste: wszystko razem do kupy mieszamy w jakimś naczyniu. Następnie to co powstało, umieszczamy w szklankach lub kubkach plastikowych i wjeżdżamy z tym do zamrażarki do czasu, aż zmieni stan ciekły na zamrożony. Podawać bez opakowania po uprzednim wyjęciu z zamrażarki. Poza tym raz próbowałem robić paszteciki ... nie będę o tym pisał, ponieważ próba była nieszczególnie udana. Z własnych wytworów bardzo smakowało suszone mięso jako smaczki. Pierś z kurczaka pokrojona w kostki i wysuszona w piekarniku. Idealnie sprawdziła się jako smaczki do ćwiczenia... mnie też smakowało. Co do smaczków to używamy tych kupnych, jak również kociej karmy. Rzeczy mniej zdrowe, jak np ser żółty, w bardzo niewielkich ilościach i bardzo nie za często. Ostatnio do jedzenia dodajemy olej z łososia. A z bardziej dziwnych smaczków, które wzbudzają sensacje na spacerach, są kurze łapki... surowe w całości. Stosujemy, a bardziej stosowaliśmy tylko przy nauce przywołania. ;) Przywołanie było wtedy 100% To by było tak z grubsza na tyle w telegraficznym skrócie. Jak sobie coś przypomnimy to dopiszemy. Chipsy z batatów też lubi. Raz na jakiś czas gotuję jej zupę na mięsie lub na sercach/żołądkach/łapkach z ryżem i marchewką, bardziej w celu urozmaicenia. Wtedy piesa chodzi w pobliżu kuchni i śpiewa. Leszek jeszcze nie dodał, że jak skubana widzi, że ma wyciągnięte mięso, to spacer do najbliższego kawałka trawki i ciągnie z powrotem do domu, więc czasami też jest tak, że Leszek z nią wychodzi, a ja dopiero potem Jedzenie ważna sprawa…
100
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
wkładam mięcho do michy, żeby doszło do temperatury pokojowej. Szczęście i wygoda, czasem się zdarzy, że to jedna i ta sama droga ;) Niedawno zmieniłam sposób żywienia psa. Do tej pory dziewczyny były na barfie. Jak dla mnie bardzo fajna dieta i do tego niedroga. Nawet gdy szalałam u znajomego rzeźnika, pieniądze nie wychodziły duże, a psy były bardzo zadowolone. Problemem dla mnie jednak stały się wyjazdy i miejsce do przetrzymywania hurtowej ilości mięsa, które trzeba zamrozić. 2 lata dawaliśmy radę, jednak kilka miesięcy temu przeszliśmy na karmienie sucha karma Acana i żyje mi się z tym dużo wygodniej. Zauważyłam też kilka ciekawych zmian. Jako że surowe mięso było wcześniej codziennie, to ciężko było znaleźć dobrze motywujące smaczki dla królewskiego podniebienia. Teraz motywacja sięga zenitu gdy na arenę wchodzą indycze serduszka. 😂 Komfort jaki daje sucha w wyjazdach jest mega. Nie muszę już szukać świeżego mięsa w obcym mieście, a wyjmuję wiadereczko z karma i po problemie. Ograniczyło to też ich wybrzydzanie co do mięsa, które w ostatnich miesiącach barfa mocno się nasiliło. 😎 Nie zauważyłam różnicy w aktywności, kupach, apetycie. Jedynie sierść zrobiła się bardziej miękka i lśniąca . Może to być jednak spowodowane końcem linienia. Teraz jestem na etapie poszukiwania suchych smaczków. Ciężko trafić w ich gust. Szczególnie jak mają być suche. Jednak się nie poddaję, ale póki co na szkolenia dalej jeździmy z serduszkami. Przysmaki i "dania" jakie im robię, są różne. Od naturalnych jogurtów z owocami po pieczone mięso, ciastka, omlet czy lody. Lubię czasem im coś wykombinować, a inspiracje oczywiście z internetu. Imię a przewód pokarmowy. Zależności i rozbieżności ;) A u nas... chyba trochę imię zobowiązuje. Carewicz - nasza księżniczka je tylko suchą karmę jak jest troszkę "przegłodzony" lub jak jest polana Jedzenie ważna sprawa…
101
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
olejem (łosoś na sierść ), głównie jest na surowym barf lub tak zwanych kulkach - czyli 1kg mieszanki: mięso, podroby i kości- wszystko mielone i wołowe. Dość często dostaje również: części z kurczaka takie jak: podudzia, porcie rosołowe (chodź kury staram się ograniczać, bo w młodości prawdopodobnie był na nie uczulony. Teraz albo mu przeszło, albo dostaje w na tyle ograniczonej ilości że uczulenie nie występuje. Poza tym chów i pasza kur hodowlanych pozostawia wiele do życzenia...).Oprócz kurczaka - indyk i tu księżniczka ma problem, bo "duże" - a indyk o wiele zdrowszy... Podudzie muszę nacinać i trzymać (robię za żywe imadło)... Rybie głowy też są super, ale surowe..? Pstrąga czasem zje, ale nie zawsze, a cała reszta do piekarnika na 15 min., to wtedy jest ok. Co tam jeszcze zjada? Wątróbkę nieważne jaką. Ostatnio nie chciał surowej (chodź często ze smakiem zajada), więc piekarnik i też super smaczki wyszły... I ta niefajna wieprzowina - szczerze zdarza mi się dać surową, jak coś kroję. Uwielbia też jogurty - jak chłopak je, to Car i nasz rudzioch (kocurek bezjajeczny) zamieniają się w super żebraków kot jest gorszy, bo często bezczelny, ale razem wylizują sreberko i kubeczek. Po za tym kości wołowe, cielęce, ale średnio je lubi. :) Z niejadka też może wyrosnąć wszystkożerny Wilczak. Andzia teraz ogólnie je wszystko, tzn: sucha karma jest ok., do tej pory przerabiała Brit Premium, Brit Care, Acanę, Sabe, Grow, TotW, Lucullus, MM, Purizon i z 15 innych w formie smaczków. We Wrocławiu dostaje surowe mięso (drób, wołowinę albo rybę) z suplementami i warzywami (je marchew), na wsi póki co jeszcze nie mam zamrażarki, więc jest suche. Kupa po każdym z powyższych ok, ale wiadomo, że nie taka mała jak po mięsie. W zasadzie rozwolnienie ma po kocim żarciu, które czasami uda jej się ukraść kotom. Jako smaczki dostaje gotowane żołądki, kurczaka albo paszteciki domowej roboty, albo suchą lub mokrą karmę (kupuje Rocco zazwyczaj). Czasami wpadną parówki lub ludzki pasztet na nagrodę, żwacze suszone lub surowe co jakiś czas, dedykowane smaczki tylko czasami. W ramach niekontrolowanych smakołyków sa kocie kupy. Jedzenie ważna sprawa…
102
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
Okazjonalnie dostaje surową kość wołową. Mięso suplementowane drożdżami, hemoglobiną, czystkiem, algami. Co kilka miesięcy ma sesje msm/arthroScan itp. specyfikami. Dostaje raz dziennie, ale zazwyczaj raz w tygodniu ma dzień bez jedzenia. Sterylke miała w marcu 2016 i dalej wazy ok. 27kg. Nie mam pojęcia, ile gramów karmy zjada dziennie, mięsa dostaje ok 500-700g w zależności od tego, jak duży kawałek się trafi lub czy mielone. Z warzyw nauczyła się jeść marchew, z owoców - jabłka, wiec czasami sprząta ogryzki:) No i na takiej diecie jest od ok. 1,5 roku. Wiem, że jak była mała, to była niejadkiem, ale później jej ponoć przeszło. W ramach smaczków dostaje konga XXL nafaszerowanego mokrą karmą (często zamrożoną) i to lubi. Poza tym to jakoś nie ma syndromu żucia. Do obgryzania ma poroże i czasami sobie lubi poskrobać. Nie wszystko z górnej półki musi smakować i być zdrowe. Fersta do ponad roku jadła chrupy, nie chciałam eksperymentować na szczeniaku z barfem (nie mam takiej wiedzy). Na początku było to, co dostawała w hodowli czyli Acana. Niby było wszystko ok., ale kupy jak u niedźwiedzia. Skończył się worek, kupiłam bardzo polecany w tamtym czasie Taste of the Wild - tu tak samo nie podobały mi się kupy (Maksiu żył, więc miałam porównanie kupowe. )Przeszłyśmy chyba przez wszystkie górnopółkowe karmy i albo nie chciała jeść, albo coś nie pasowało mi w kupach. Kiedyś całkiem przypadkiem (paczka z karmą się spóźniała) kupiłam w zoologu Brit Care i to był strzał w dziesiątkę! 1 ładna kupa dziennie, eneria ok. - zostałyśmy przy Bricie. Do tego były różne smaki poza karmą - twarożek, żółtko, owoce, warzywka, własnoręcznie robione paszteciki, różnego rodzaju kości z mięskiem do obgryzania. Tu się pojawiła pierwsza nietolerancja - na świeżą wieprzowinkę - bardzo łzawiły oczka, co dziwne - suszone z Alpha Spirit toleruje świetnie. Jeżeli chodzi o częstotliwość, to do pół roku jadła 3 razy dziennie, później do około roku 2 razy dziennie. Teraz je puszkowo – barfowo – rawowo, ogólnie nie mamy jakiegoś schematu "na zawsze", Jedzenie ważna sprawa…
103
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
to się często zmienia. Chrupek nie je w ogóle, ale chcę znowu wprowadzić, bo to mega wygoda dla mnie. Puszki - Wolf of Wilderness - 1 mała dziennie, do tego codziennie kawałek mięska z kością plus ćwiczeniowo paszteciki wątróbkowe, parówki, albo zwykłe mięsko pokrojone w kostkę - piersi albo wołowinka. Czasem dostanie kurę albo króliczka - takie w całości z piórami czy futerkiem i wnętrznościami - wtedy to jest jedyny posiłek, który zjada - przeważnie też wtedy nie ćwiczymy, bo po takiej uczcie jest nażarta, leniwa i motywacja żarciowa (która u nas działa najlepiej) spada. Fersta ma bardzo dużą potrzebą żucia, więc codziennie dostaje kość, albo coś do memłania. Przez dość długi czas taką cielęcą kostkę zjadała w całości, teraz obgryza mięsko i miękkie chrząstki, a resztę zakopuje (albo chowa mi pod poduszkę). Bardzo lubi też rybki - małe śledzie - jak już się w nich wytarza ;) - połyka w całości, ale ja zawsze mam stracha o ości, więc nie podaję za często. Fersta w ogóle nie toleruje/nie trawi ryżu- po pierwszej puszce (chyba dolina noteci z ryżem) wystraszyłam, że sunia zarobaczona, bo ziarenka wyszły w takiej samej formie jak weszły. Dodatki: Jak pisałam wcześniej - twarożek, żółtko, warzywa i owoce, chociaż tymi ostatnimi coraz częściej gardzi. Jak uda mi się dostać, to dostaje różnego rodzaju odpadki wołowe- ogony, uszy itp. Olej z łososia - nasze ostatnie odkrycie - GRATIA – polecamy. Czasem kupuję ziołowe suplementy Luposan. W okresach wzmożonej aktywności dostaje Luposan na stawy. Raczej nie ma problemów żołądkowych, ale jak widzę/słyszę/czuję, że coś jej zaszkodziło, gotuję siemię lniane i takiego gluta razem z ziarenkami dodaję do karmy - zawsze na lekkie problemy z żołądkiem pomaga. Festa lubi się wypasać jak krówka. Na polu lub w lesie wyszukuje różnych zielsk i chrupie ze smakiem. Bardzo lubi oliwki czarne, ale nie zjada tylko żuje jak gumę i wypluwa. ;) Kiedyś za padłe zwierzątko leśne dałaby się Jedzenie ważna sprawa…
104
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
pokroić, teraz nie ruszy - mięsko musi być świeże. Bez paniki, ten wilczak zje prawie wszystko... i oby tak zostało ;) Nasza Siwa (6mc) jest wszystkożercą; je Acanę, testowaliśmy też Eukanubę ale nie podchodzi. Teraz chcemy też zakupić Muhlera na próbę. Po początkowych fochach jedzeniowych (gdzie pies nie jadł prawie nic, a my panikowaliśmy), teraz wymiata właściwie wszystko. Przyznaję bez bicia, że ze stołu czasem też jej jakiś kawałek spadnie (ale bardzo rzadko). No i jest bardzo owocowa. Lubi jabłka, pomarańcze, kradnie winogrona (trzeba przed nią chować!), warzywa też bardzo lubi jak dorwie... ale to chyba każdy pies lubi kocie miski .
Jedzenie ważna sprawa…
😊 no i kocie miski
105
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
Wilczakowe menu: 1.
handmade ciasteczka
0,5 kg wątróbki Jajko trochę mąki olej
Całość zmiksowane i upieczone w piekarniku 2.
Chipsy ze słodkich ziemniaków
batat ( słodki ziemniak )
Pokroić batata na cienkie plasterki, rozłożyć na papierze do pieczenia. Rozgrzać piekarnik do 150 stopni, piec około 20 minut, przewrócić i piec kolejne 20 minut. 3.
Bananowe smaczki
półtora szklanki płatków owsianych 1 duży banan (edit: najlepiej taki już bardzo dojrzały, z plamkami) pół szklanki masła orzechowego
Najpierw rozdrobnić płatki owsiane, potem wszystkie składniki razem zmiksować. Piec w temperaturze 180 stopni przez około 15-20 minut.
Jedzenie ważna sprawa…
106
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
4.
Smaczki z piersi kurczaka
filet z kurczaka
Filet kroimy w paski o szerokości około 1cm, następnie tniemy na kwadraty. Układamy na papierze do pieczenia i wrzucamy do piekarnika. Chodzi o to, by odparować wodę z mięsa i podsuszyć, ale nie przypalić. Czyli trzeba pilnować, by wyjąć w odpowiedniej chwili. 5.
Lody dla ochłody
kubki plastykowe lub inne niewielkie naczynie podroby / serca, żołądki, wątróbka co wam tam wpadnie woda
Do kubków wrzucamy podroby, zalewamy wodą i wstawiamy do zamrażalnika. Smacznego 6.
Paszteciki wątróbkowe
1/2 kg wątróbki drobiowej 1-2 piersi kurczaka trochę oleju
Wątróbkę oczyszczamy z żył (albo i nie), kroimy w kostkę, tak samo piersi i smażymy na odrobinie oleju. Odlewamy wodę która powstała przy smażeniu, mięso mielimy i w zależności od suchości masy dodajemy wodę ze smażenia i trochę oleju (masa ma mieć konsystencję plasteliny i nie lepić się mocno do rąk). Wszystko przekładamy na blachę do pieczenia wyłożoną papierem, nożem Jedzenie ważna sprawa…
107
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
rysujemy na cieście kratkę (później łatwiej podzielić) pieczemy w 100-120 stopniach około 40 min. do godziny. Najlepiej zrobić na noc, wyłączyć grzanie i zostawić do rana, żeby się podsuszyło. Paszteciki można wzbogacić, wystarczy do masy podstawowej dodać np. żwacze mielone, tarty ser, rybki wędzone itp. 7.
Serce dla wilczaka
1 spore serce wołowe
Serce wrzucamy do gara i gotujemy do czasu, aż przestanie być krwiste. Możemy do wody dodać zioła albo ząbek czosnku - zależy od żarłoczności psa. Kroimy w kostkę i odsączamy na ręczniku. Jeżeli chcemy, żeby nie zaśmiardło szybko, kosteczki rozkładamy na papierze i lekko podpiekamy, albo tylko suszymy w piekarniku. 8.
Krążki sero-kuro-świnkowe (super motywacyjne!)
Pierś z kurczaka ser żółty, albo mozzarella boczek
Pierś rozbijamy bardzo cienko, kładziemy na nią cienkie plasterki sera i boczek (też możemy rozbić). Wszystko zwijamy w rulon (możemy zabezpieczyć nitką). Smażymy najlepiej bez oleju. Odstawiamy do wystygnięcie i żeby białko, i ser się ścięło. Kroimy w krążki i gotowe. Jeżeli jemy mięsko, też możemy się częstować za dobre zachowanie.
Jedzenie ważna sprawa…
108
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
9.
Ciasteczka marchewkowe
250g mąki pszennej 1/4 szklanki oleju pół szklanki otrąb owsianych pół saszetki cukru wanilinowego łyżka płynnego miodu 1 jajko 1 duża marchew lub 2 małe szczypta soli
Mąkę, olej, otręby, cukier wanilinowy, miód, jajko i sól umieszczamy w misce i zagniatamy na ciasto. Jeżeli ciasto nie lepiłoby się lub kruszyło, należy dodać odrobinę wody. Marchew ścieramy na tarce z drobnymi oczkami i dodajemy do ciasta, ponownie zagniatając. Ciasto owijamy folią spożywczą i wkładamy do lodówki na 30 minut. Zimną masę wałkujemy i wykrawamy małe kawałki, które następnie umieszczamy na blasze i pieczemy przez 25 minut w 180 stopniach. Ciasteczka trzymamy w lodówce. 10.
Psi tort
pieczywo tostowe (bez skórki) pasztet podlaski żółty ser mortadela lub parówkowa szprotki na wagę gotowane warzywa (marchewka, pietruszka, brokuły) suszona bazylia masło
Pieczywo układamy na tacy, smarujemy pasztetem i posypujemy utartym Jedzenie ważna sprawa…
109
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
serem. Kładziemy pokrojoną mortadelę lub parówkową i przykrywamy pieczywem, ponownie smarujemy pasztetem, sypiemy ser i układamy warzywa. Przykrywamy. Czynność powtarzamy aż do wyczerpania produktów. Na wierzchu kładziemy kromki pieczywa posmarowane pasztetem. Szproty z bazylią i masłem ucieramy na gładką masę i smarujemy tort po bokach. Wierzch możemy udekorować według uznania. 11.
Ciastka z rybą
puszka tuńczyka w sosię własnym łyżka oleju lnianego 1 jajko 1 szklanka mąki orkiszowej
Tuńczyka zblendować i dodać pozostałe składniki, zmieszać w jednolitą masę. Wyłożyć ciasto na blachę i włożyć do piekarnika na około 15 minut, w temperaturze 160 stopni. Upieczone i przestudzone ciasto pociąć na paski lub kostki. Zamiast tuńczyka można dać inną rybę świeżą lub mrożoną, bez ości. 12.
Lody bez gotowania bulionu
Banalne! Przygotowujesz foremki do lodu/lodów, wkładasz do każdej z nich trochę ugotowanego mięsa (np. piersi z kurczaka, ale może to być każdy inny rodzaj mięsa, który akurat masz w lodówce) i trochę ugotowanych warzyw (np. kawałek marchewki). Potem zalewasz to po prostu wodą, mrozisz i… masz gotowe mini-lody, którymi możesz poczęstować swojego pieska. Fajnie zalewać foremki wodą (rosołem), w którym gotowane było mięso. Wiadomo, że takie lody będą najsmaczniejsze dla pupila.
Jedzenie ważna sprawa…
110
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
13.
Psie babeczki
2 marchewki (średnie) 3 jajka (duże) 1/3 szklanki oleju (lub 3 łyżki miękkiego smalcu) 4 płaskie łyżki płatków owsianych 3-4 łyżki soku jabłkowego BEZ CUKRU!!!
Marchewki zetrzeć na tarce o grubych oczkach, dodać rozkłócone jajka, tłuszcz, sok i płatki owsiane. Dokładnie wymieszać. Foremkę do muffinów wyłóż papilotami (trzeba będzie je zdjąć po upieczeniu) lub natłuść formę i przełóż do niej porcje masy marchewkowej. Piecz ok. 30 min w temperaturze 180 stopni C. W trakcie pieczenia przykryj folią aluminiową, by babeczki zbyt mocno się nie przyrumieniały. Wystudź i daj psu. Nie wszystko co dobre, jest zdrowe... Pamiętajcie o tym. Pamiętajcie również, że każdy pies jest inny i nie każdemu musi smakować lub odpowiadać to, co zostało tutaj spisane.
Jedzenie ważna sprawa…
111
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
7. Czy wilczak da radę z innymi zwierzętami ... czyli jak pies z kotem. Na początek "Wilczak i konie" (scenariusz do Sexy komedii sensacyjnej z policją, końmi i trochę szaloną właścicielką wilczaka. Bliskie najazdy kamery wskazane. :P) Sexy miała być psem towarzyszącym jeźdźcom. W stajniach, jak to w stajniach zawsze były psy, ja zawsze prowadzałam psy do stajni. Nie brałam możliwości porażki nawet przez chwilę. Kiedy ją przywiozłam, mieszkałam na terenie dużego ośrodka jeździeckiego. Jak na ośrodek sportowy reguły były ekstremalnie luźne, więc i niegrzeczne zachowanie wilczaka było tolerowane. Do pół roku biegała luzem po ośrodku, konie nie interesowały jej jakoś szczególnie, respekt miała, więc o nią też nie musiałam się bać. Sielanka. Tamtego upalnego wieczoru miałam kilka fuszek, więc ostatniego konia, ledwie żywa brałam koło 22-ej. Koń był prywatny, taki "lepsiejszy". Sił starczyło tylko na lonżę. W sześciomiesięcznego szczeniaka (wiek to taki dziwny, że ciało już dorosłego psa, ale móżdżek jeszcze orzeszek) wstąpił diabeł. Zaczęła ganiać tę biedną koninę i łapać za nogi. Koń grzeczny i zatrzymywał się na komendę nawet w takich warunkach. Ale niewiele to dawało, bo wtedy cholera dosięgała tylnych nóg i gryzła. A ja ni cholery nie byłam wstanie jej chwycić za tymi tylnymi nogami nie puszczając konia, który oczywiście kręcił się w koło i zaciekle kopał. Dopóki biegał na długiej lonży to go chociaż nie była w stanie gryźć. I tu miałam jeszcze nadzieje, że to małe zaciekłe i wściekłe nie ma jednak kondycji konia wysokosportowego i się w końcu zmęczy. Płonna nadzieja. Mijały minuty, kwadranse, koń już w pianie. Wtedy po raz pierwszy z jej powodu wyszłam z siebie. Zmęczenie, upał, bezsilność. Straciłam nad sobą kontrolę :( i zaczęłam się na nią potwornie drzeć. Bluzgać na pełne gardło. Wtedy przyleciał ochroniarz. Odziany w ten taki ich czarny strój bojowy - jakiś dawno, dawno temu Wilczak a inne zwierzęta…
112
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
emerytowany trep. "Pani zabierze tego psa!" Nosz k.wa, od godziny próbuję to zrobić, pot się ze mnie leje ciurkiem, głosu już nie mam, oddechu też brak. Wystarczyłoby, żeby widząc moją bezsilność, wziął ode mnie konia, wtedy ja mogłabym się udać na tyły i zgarnąć cholerę spod jego wierzgających kopyt. Ale nie. Pani zabierze tego psa. Puściłam konia i z pełną furią na ochroniarza. Scenę opowiadali potem dłuuugo, pewnie do dziś się jeszcze zdarza. Otóż: Przez krzaki i bagno leci ochroniarz, za nim wściekła baba w jednym klapku, drugi ma w ręku i próbuje nim wycelować. Za nimi zadowolony wilczak. Ochroniarz jakoś zbiegł do swojej kanciapy mimo zaawansowanego wieku i mojej furii. Zadzwonił po policje. Na szczęście ktoś mnie o tym poinformował, więc zdążyłam pobiec do domu, szybko się obmyć, uczesać w dwa kucyki, zarzucić sukienkę i z dowodem osobistym w ręku i psem na smyczy wyjść na spotkanie z policją. Spodziewałam się raczej jakiegoś dzielnicowego czy jakiegoś gminnego innego. A tu pędzi wielka suka na sygnale. Mijają mnie. Pierwszy dobry znak - nie wyglądam awanturnie. :) Udało im się jednak namówić ochroniarza, żeby wyszedł z kanciapy (6 rosłych młodzieniaszków+broń ostra dodały mu odwagi) i wskazał sprawcę tej draki. Ja?!? "No tak, krzyknęłam na pieska bo był niegrzeczny", "no tak, poszłam za ochroniarzem, bo jeszcze nie skończyłam przedstawiać swoich racji, a on juz odchodził". Popatrzyli na grzeczną, uśmiechniętą dziewczynę w sukience i kucykach, na ochroniarza w tym jego mającym budzić postrach uniformie wykrzykującego niecenzuralne słowa i... nawet nie chcieli mojego dowodu do notatki. A że trochę chryp iałam? Ach ta klimatyzacja! 😂 To był pierwszy raz, kiedy przez Sexy miałam do czynienia z naszą dzielną policja. Ta znajomość znacznie się później pogłębi, ale to już opowieści na następne tematy o życiu z wilczakiem. A wilczak i konie? Zdecydowanie mi się NIE udało. Każde następne spotkanie wywoływało w wilczaku chęć powtórki tej przygody i suka musiała zostać od nich całkowicie odizolowana. Wilczak a inne zwierzęta…
113
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
Sucze dwie kontra: Szczury Szczury pojawiły się w naszym domu wcześniej niż psy. Więc od szczeniaka one były zawsze. Początki były niezwykle łatwe i szybko się przekonałam, że przyjaźń międzygatunkowa będzie możliwa. Luna i Zołza traktują szczury od początku jak takie małe, dziwne szczeniaki. Starają się bawić ze szczurami, pozwalają im na sobie jeździć, spać na grzbiecie, pod łapa i zabierać jedzenie/smaczki sprzed nosa. Koty Gdy Luna z nami zamieszkała mieliśmy takiego kota przybłędę, który wpadał do nas czasem na wyżerkę. Na początku była bardzo pozytywnie do niego nastawiona i chciała się bawić. Kot nie chciał. Wskoczył na grzbiet i z szatańskim sykiem ją okładał. Miłość i chęć poznania tego gatunku skończyła się w Lunie na zawsze. Od niej później tę niechęć podpatrzyła Zołza, która już kotów nie lubi, bo przecież Luna tak "pokazała". Dziwne tylko, że małe kotki dalej są akceptowane. Ptaki Każde ptactwo jest dla nich do złapania; kury, kaczki, kanarki, papugi nieważne. Na, nie na wszystkie trzeba polować. Złapać już niekoniecznie, ale pogonić i owszem. Ewentualnie zażyć wspólną kąpiel w jeziorku. Krowy i konie Byliśmy już w kilku stajniach. Konie i krowy nie robią na nich wrażenia, Wilczak a inne zwierzęta…
114
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
dopóki nie idą prosto na nie. Wtedy suczki już boją się tak dużych zwierząt. Jest dobrze, dopóki każde z nich idzie swoją drogą i nikomu jej nie zachodzi. Psy No tu już zależy, jaka płeć i jaka rasa, ale tylko jeżeli chodzi o Lunę. Zołza póki co, nie ma żadnych uprzedzeń do psich znajomych. Dante kontra: Konie Początki były trudne. Dante nie chciał wchodzić do stajni, warczał na konie, które odwdzięczały się kopaniem w drzwi boksu. Miałam się już poddać, kiedy nastąpił przełom dzięki klaczy-profesorce. Młody jakby mniej się bał, trzymał się jej i nawet leżał na padoku. Szybko też zaprzyjaźnił się ze źrebakiem. Po jakimś czasie zaczął być sadzany koło ujeżdżalni, a ja spokojnie trenowałam. Któregoś dnia wpuściliśmy go i to był błąd: ogier się spłoszył, a Dante próbował go podgryzać. Zwolniliśmy tempo. Znowu po jakimś czasie pozwoliłam im być razem, ale tym razem koń na lonży, a wilczak koło nogi. Chłopaki nie zapałali do siebie miłością, jednak obecnie są najlepszymi kumplami. Po długim czasie zdecydowałam się zabrać Dantaliona w teren- najpierw na lince, potem luzem. Zapobiegawczo koń ma zawsze założone ochraniacze, bo kilka razy były próby podgryzania. Obce konie to jednak co innego: warkot i puszenie się. Za to jak go miną, to próbuje za nimi ciągnąć na spacer.
Wilczak a inne zwierzęta…
115
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
Koty Dante miał z nimi styczność w hodowli, a potem u mojego taty. Oczywiście kochał je zaczepiać i drażnić. Nawet z obcymi nie ma problemu, chyba że uciekają: ruchomy cel trzeba gonić. Zazwyczaj powącha i zostawi, bo nie wzbudzają jego ciekawości. Jeśli natomiast kotek siedzi poza zasięgiem, to Dante siada i czeka aż "kolega" zejdzie na dół. ;) Pająk Posiadam pajączka i to niestety nie jest kumpel. Od samego początku Dante próbuje go dorwać, aż musiałam go przenieść na najwyższą półkę. Raz udało mu się ściągnąć pojemnik i starał się dobrać do środka. Obecnie staram się też nie brać pająka do ręki, bo młody wtedy na niego wyjątkowo poluje. Węże Chodzi mi oczywiście o te domowe. ;) To są śmiertelni wrogowie. Dotychczas Dantalion widział boa i zbożówkę (kolega hoduje), ale nie zapałał do nich miłością. Trzyma się na dystans, a jak wąż zwróci łep, to na niego warczy. Nikt też z wężem na rękach nie może się do psiaka zbliżyć. Obecnie jest i tak lepiej niż kiedyś. Przy pierwszym spotkaniu Dante "tańczył" wokół, warczał i próbował odgryźć łep zbożówce. Andzia i trzy koty Andzia wcześniej kotów nie znała. Jak przyszła do nas, mieliśmy dwie sztuki. Później jeszcze doszedł trzeci kot. Wszystkie koty z odzysku. Andzia oczywiście każdego kota radośnie chciała na początku wytarmosić, Wilczak a inne zwierzęta…
116
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
wsadzić nos, gdzie nie trzeba. Od początku była hamowana z tym, ale jej relacje z kotami wyglądają tak: Eleonora: nie lubi innych zwierząt, ale toleruje. Andzi unika, bo jest zbyt napastliwa. Jak obie leżą na łóżku to ok, ale o żadnej zabawie nie ma mowy. Czesio: wychował się w małym mieszkanku z innymi zwierzakami, w tym z dobermanem i belgiem. Jak mu się coś nie podoba, bez problemu potrafi przywalić łapą i dać do zrozumienia, że on sobie nie życzy. Andzia rozumie i odchodzi. Na początku trzeba ją było dodatkowo hamować, ale później sama załapała. Fenek: przyszedł do nas ze schronu i bał się ludzi. Za to okazało się, że do zwierząt jest mega. Potrafi się z Andzią tłuc po podłodze, śpi wtulony w nią i sam zaczepia do zabawy. Odpowiada mu bycie przygniecionym łapą wilczaka w zabawie. Z Maksem też tak się bawi. Kumplują się i to bardzo. Trzy zupełnie różne charaktery i trzy zupełnie różne relacje z tym samym wilczakiem. Wilczak – Malina i kot – Filip Po odejściu mojego pierwszego kota wiedzieliśmy, że wkrótce dołączy do nas wilczak, więc relacje wilczak-kot planowaliśmy już w momencie wyboru rasy kota - padło na neva masquerade, które podobno bardzo dobrze dogadują się z innymi zwierzętami. Zdecydowaliśmy wtedy też, że pierwszy w domu pojawi się kot, a następnie dołączy do rodzinki szczeniak. Filip generalnie jest oazą spokoju. Jest też przedstawicielem co najmniej szlachty (u weterynarza ma ksywkę król Filip ;) ) i nie brata się z pospólstwem. ;) Zabawy typu podgryzanie się nawzajem, obserwowanie szaleństw Maliny - jak najbardziej, zaczepianie jej jak ta spokojnie śpi też. Ale już przytulić się, czy dać buzi - no co ty! Malina czasami przychodzi do niego i chce polizać - od razu dostaje łapą po mordzie (ale bez pazurów). Czasami też tak jest, że musimy Malinę ratować, bo kot ją gryzie.., ale to tylko czasami. Porównuję je zawsze do rodzeństwa - tak jak brat z siostrą z niewielką różnicą wiekową, więcej zaczepiania się nawzajem niż tulenia się do siebie. Jeżeli chodzi o wspólne spacery, to też musieliśmy temat przerobić, bo na Wilczak a inne zwierzęta…
117
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
początku Malina była bardzo podekscytowana obecnością Filipa na spacerze, chodziła nabuzowana. Po paru spacerach to się unormowało. Do tej pory natomiast jest wielki żal z jej strony, jak ja wychodzę sama z Filipem, a ona zostaje w domu. Z kolei jak Leszek wychodzi z Maliną na spacer, Filip krąży po domu, szuka ich i miauczy. ;) Od strony technicznej kot ma przygotowane półki i przejścia na ścianach tak, że jak ma dość Maliny, to może się spokojnie ewakuować. Dopóki Malina nie dorosła, nie zostawialiśmy ich nigdy samych razem; gdy wychodziliśmy z domu, Malina zostawała na dole, kot miał do dyspozycji pierwsze piętro i poddasze, bez możliwości zejścia na dół. Strzyga i szczur U nas w domu zawsze było dużo zwierząt. Kiedy pojawił się wilczak, nic się nie zmieniło. Na początku nie było łatwo - 6 myszoskoczków przypłaciło to życiem, kiedy pies pod nasza nieobecność otworzył drzwi do pokoju i rozwalił pół terrarium, żeby się dorwać do tych biednych gryzoni. Skończyło się to bardzo przykro bo 4 z 6 po prostu zamęczyła. Zwierzęta nadal były u nas w domu, a my stopniowo przyzwyczailiśmy ją do tego, że nie wolno robić im krzywdy. Teraz Strzyga ma 13 miesięcy i jak tylko wchodzimy do pokoju ze zwierzętami, jest spokój i cisza. Pies czeka, kiedy wyciągnie się szczura z klatki. Szczur jest oczywiście cały mokry, bo najpierw trzeba się polizać. ;) Potem jest przytulnie; Srzyga leży, a szczurek po niej wędruje. :) Najlepsza zabawa jest z fretka, która biega po całym domu, a Strzyga razem z nią. ;) Czasem machnie ją lekko łapką, ale fretka potrafi jej oddać i pies natychmiast wraca do poziomu. Jedzą razem, bawią się i biegają po całym domu. Bardzo długo nad tym pracowaliśmy ale było warto! Cherri doświadczenia z końmi i kotami Oswajałam Cherrinkę z końmi od malucha. Nie bała się, uwielbiała koniki. Wilczak a inne zwierzęta…
118
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
Postanowiłam, kiedy była już starsza, że będzie mi towarzyszyć w konnych terenach. Ustaliłam z instruktorką konia, który dogaduje się z psami. I... kilka dni potem ten sam koń został przez nią zaatakowany, wisiała mu na ogonie - dosłownie! Koń miał dużą tolerancję i tylko dlatego jej nie zabił jednym ruchem nogi. Sam dostał pamiątkę w postaci przeciętej skóry na udzie. I tak się skończyło rumakowanie... A poniżej sielanka z dzieciństwa. Koty w domu - dwa. Jeden ciapa, więc nie zabije jak dorwie, drugi - nie da sobie w kaszę dmuchać. Na jego widok mord w oczach. Dwu wilczaków doświadczenia z przedstawicielami różnych gatunków Konie W naszym domu konie były przed wilczakami, więc... nie zakładaliśmy jakiegokolwiek niepowodzenia we współistnieniu. Rogu, jak i Wierzba od małego miały styczność z końmi (co ważne spokojnymi, wyrozumiałymi, nie atakującymi psów) na podwórku. ~ Codzienność - czyszczenie koni, pasienie się itp. Jako że konie to część rodziny, którą wilczaki widzą każdego dnia, czasem nawet w drzwiach domowych (lub w salonie, jak się raz okazało...), to koń stateczny nie wzbudza specjalnych reakcji nawet w śpiących obok wilczakach. Odrobinę sytuacja się zmieniła, gdy źrebak zaczął nam dojrzewać i nagle okazało się, że te kopytne czasem mają jakieś dziwne pomysły, jak choćby próba przejścia po śpiącym wilczaku, przegonienie wilczaka z "najlepszej trawy" w okolicy... W tym czasie lepiej mieć jedno oko otwarte. ~ Bieganie z końmi; lonżowanie, jazda. Rogu od małego lubił biegać z koniem. Nie polował na nogi, ogony, nic z tych rzeczy. Możliwe, że nauczył się "po prostu radośnie biegać" przez to, że musząc sobie jakoś radzić, lonżowałam konia, wilczaka robiącego mniejsze okrążenia trzymając na smyczy. Zaowocowało to tym, że Rogu uwielbia lonżę z koniem. Koń kłusuje - on kłusuje, koń stępuje - on Wilczak a inne zwierzęta…
119
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
stępuje. Czasem w galopie ucieszy się, przebiegnie przed konia i galopuje jako czołowy. Podczas jeżdżenia zdarzało mi się go odprowadzić do domu, ale tylko i wyłącznie dlatego, bo rozpraszał mnie oraz konia swoim radosnym kicaniem, a wprowadzałam na przykład nowe elementy treningowe, przy których zależało mi na pełnym skupieniu konia. Wyjazdy w teren - po prostu jesteśmy na spacerze, tylko my mamy inne nogi. Oba wilczaki bez smyczy. Zdarzało nam się jechać kawałek z psami na smyczy - na przykład przy zabudowaniach z dziamgającymi kundelkami lub przecinając asfaltówki. Nigdy nie było problemu, by wilczak plątał się między nogami konia, ciągnął, czy cokolwiek w tym stylu. Praca na lonży z wilczakiem przełożyła się pozytywnie na dzikie końskie galopy luzem. On po prostu biegnie ze swoim stadem. Sprawa ma się odrobinę inaczej w kwestii Wierzby. Nigdy nie była zainteresowana, gdy koń pracował na lonży; ja nie musiałam sobie już "jakoś radzić". Teraz, gdy konie wpadają w dzikie brykanie na pastwisku, ona biega z nimi, ale zdarza jej się polować na zadnie nogi. Nawet ostatni kop w żebra od młodziaka tego nie zmienił... Choć często bywa, że w ferworze zabawy i niemożliwości dotrzymania tempa koniom, "wpada pociskiem" w Rogata i zaczyna swoje niekońskie zabawy. ~ Sytuacje nietypowe. W naszym wypadku - przyjście na świat źrebaka. Rogu miał wtedy już 5 lat, od pięciu lat żył z końmi, ale jednak niepewność się zrodziła tym bardziej, że Wierzba, mająca wtedy rok, potrafi być... małą cholerą. Sytuacja nas niezwykle zaskoczyła, ponieważ źrebak stał się oczkiem w głowie. Rogu na baczność leżał pod boksem od pierwszych minut narodzin. Później zresztą, gdy mała spała na trawie, on spał obok niej (matka malucha tolerowała wilczaki, nie przeganiała, nie atakowała). Wierzba z kolei okazała się dużo bardziej wyrozumiała dla małego kopytka, niż dorosłych. Czy jest możliwe spokojne, pozytywne współżycie wilczaków i koni? Ja mogę odpowiedzieć, że jak najbardziej jest, ale wymaga dużo pracy, uwagi, od małego czasu "wilczak-koń" w jak najdłuższym wydaniu i, co moim zdaniem bardzo ważne, rewelacyjnych koni-profesorów. Koni, które nie zaczną uciekać, gdy wilczak tylko podskoczy, koni, które pierwsze nie Wilczak a inne zwierzęta…
120
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
zaczną atakować. Koty Jak w przypadku koni, moim zdaniem da się, ale wymaga bardzo dużo pracy i czasu (a ilość owego czasu zależy od charakteru). ~ Rogu. Od małego farfocla wychowywał się z naszą mało kocią kocicą - Driadą (on jest z października, ona z maja tego samego roku). Od pierwszych dni ona go wychowywała, jak należy, a jak nie należy się wobec niej zachowywać. To znaczy nie uciekała, bawiła się z nim, ale gdy przesadził, wbijała pazury w jego pyszczydło i trzymała czekając na reakcję. Szybko oduczył się być mało delikatny, zaś z bieganiem za kotem nigdy nie było problemu. Wobec obcych kotów przejawia niezwykłą potrzebę poznania, przywitania się. Tak po prostu. Czy to koty spotkane na spacerze, koty u kogoś w mieszkaniu, itd. Kocięta. Pierwszy miot jego "przyrodniej kociej siostry" przyjął rozkosznie. Nagle z wielkiej wilczakowej, potykającej się o własne nogi, ciapy, stał się najbardziej uważnym na stawianie kroków osobnikiem (jakiegokolwiek gatunku). Przy okazji każdy kociak musiał być dokładnie wylizany, wręcz ociekający śliną. Po kilku latach coś się Rogatemu w głowie poprzestawiało i małe koty stały się dla niego potworami. Z przerażoną miną uciekał, gdy pokraczne kocięta zbliżały się do niego, nie wchodził do tego samego pokoju, w którym one przebywały...~ Wierzba. Również od małego farfocla wychowywała się z Driadą, ale okazało się, że na nią trzeba uważać. Zdarzało jej się (delikatnie, bo delikatnie ale...) sprawdzać czy głowa śpiącej kocicy zmieści jej się do paszczy. Jeszcze do niedawna dosyć często próbowała "bawić się w berka", gdy spotkała ją na podwórku. W styczniu skończyła 3 lata, powoli takie "zabawy" jej przechodzą. Gorzej sytuacja wygląda z kotami obcymi. Gdy je widzi ma mord w oczach... Wilczak a inne zwierzęta…
121
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
Jak się okazało, Rogaty rozpieścił nas w kwestii dogadywania się z kotowatymi. Niemniej pokazał nam również, że można trafić na charakter, przy którym z niewielkim nakładem naszej uwagi, może wywiązać się bardzo silna i zażyła relacja wilczak - kot. Aczkolwiek nawet przy trudniejszym charakterze, jakim jest Wierzba, jest możliwe stworzenie bezpiecznej i pozytywnej relacji. Kozioł Całkiem niedawno, jakiś rok temu, postanowiliśmy poszerzyć nasze stado o pana kozła - Demiurgosa. Wilczaki były wtedy już w wieku 2,5 oraz 6 lat. Piękny kozioł znaleziony 70km od nas. Trzeba było pojechać po niego autem. Z wilczakami na pokładzie. One siedziały z tyłu (w jeepie mają cały ostatni tylny rząd siedzeń/bagażnik dla siebie), czteromiesięczny kozioł jechał u mnie w nogach (siedzenie pasażera). Przez pierwsze pięć minut wykazywały delikatne zainteresowanie, następnie poszły spać. Po przyjeździe do domu nastąpiła wielka potrzeba przywitania się. Oczywiście ze strony futrzaków. Demiurgos, mimo że był mniejszy od Wierzby, a różki miał maleńkie, dosyć szybko pokazał, że nie życzy sobie wtykania nosów wszędzie, ani podgryzania uszu. Kilka krótkich "nie" z naszej strony pomogło na samym początku. Już jakoś trzeciego dnia układał się z wilczakami na ich łóżku. Gdy wychodzi z nami na spacery do lasu, kawałek koło zabudowań maszeruje na smyczy jako jeden z wilczaków. Teraz ma rok, przerósł Rogata i przez cały ten czas nie było problemu między nimi. Co więcej, zdarza im się razem szaleć. Przy radosnym bieganiu on ostrożnie - nie atakuje od dołu rogami; one praktycznie nie używają zębów (przynajmniej nie w takim stopniu, jak w zabawach między sobą). Baliśmy się, że wprowadzenie tak innego członka stada w tym wieku futrzaków, może stanowić bardzo duży problem, ale wydaje mi się, że od małego zostały one już w pewien sposób przyzwyczajone, że każda istota w naszej rodzinie jest poniekąd wilczakiem, czasem trochę większym, czasem zmutowanym z naroślami na nogach, czy głowie, ale wilczakiem. Wilczak a inne zwierzęta…
122
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
Obce kozy. Podczas jednej z sesji zdjęciowych spotkaliśmy parę kóz (to już był czas po przyjeździe Demiurgosa). Kręciły się kilkanaście metrów od nas. Rogu do zdjęć pozuje bez smyczy, obroży. Wystarczy "trzymać go głosem". Gdy fotografka była usatysfakcjonowana ujęciem, Rogat został zawołany przez nas do siebie. Radośnie ruszył biegiem, ale nie zatrzymał się. Za nami były kozy, które kilka minut wcześniej właściciel przeganiał z planu zdjęciowego... Koza zrobiła kilka skoków i się uspokoiła, ale kozioł wpadł w dziką panikę i zaczął uciekać ile sił w nogach przez cały drewniany gród stylizowany na jakiś XIII wiek. Rogu z klapkami na oczach, uśmiechnięty, z jęzorem wywalonym do ziemi, kicał w podskokach za nim między drewnianymi chatkami, przekonany że kozioł bawi się przynajmniej tak samo dobrze, jak on. Dopiero po kilkunastu minutach, gdy kozioł się zmęczył, mogliśmy bez problemu podejść do uradowanego zabawą Rogata, złapać i włączyć mu na nowo mózg. Owca Konkretnie chodzi o jedną - konkretną owcę, która z nami żyła przez kilka lat. Stada owiec nie spotkaliśmy. Od pierwszych dni bycia z nami Rogu żył również z panią Owcą, która według siebie była koniem w owczej skórze. Rogu z kolei przez chwilę uważał ją za potwora, do którego bał się podejść, ale dosyć szybko zmienił zdanie. Owca okazała się kolejną starszą siostrą, którą należy naśladować. Na spacerach bardzo zwracał uwagę na to, co ona robi i zaczynał robić to samo. Często kończyło się to zniesmaczoną miną Rogata. W wieku niespełna roku, Rogat próbował się bawić z panią Owcą, kicając przed nią z wyjątkowo głupią miną. Dopiero gdy kilka razy Agresja (koń) przegoniła go w trakcie jego radosnego hopsania, zrozumiał, że tak nie wolno. Później przez lata dogadywały się świetnie. Mimo drobnych podgryzań uszu owcy w trakcie zabaw, panna wełnista nie bała się Rogata, podchodziła do niego, spokojnie pozwalała się lizać po pyszczku, uszach. Wilczak a inne zwierzęta…
123
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
Krowy Przez trzy lata dzierżawiliśmy część gospodarstwa, w którym właściciel miał kilka swoich krów. W oborze nie było najmniejszych problemów. Rogu nie bał się wchodzić, nie atakował, nie irytował nijak bydła. Jak urodziła się jałówka i biegała po korytarzu, on spełniał rolę dobrego, starszego brata. W okresie ciepłym krowy pojawiały się na okolicznych pastwiskach. Ze spotykaniem ich bywało różnie. Czasem Rogu łaził sobie między nimi bez zainteresowania, czasem (szczególnie, gdy byczki były w wieku niespełna roku) lubił wpaść między krowy, pokicać (nie atakując), pobrykać z nimi, po czym każde szło w swoją stronę. Ptactwo W tymże gospodarstwie żyło również trochę drobiu. Kury chodziły luzem po korytarzu obory między łapami Rogata, który witał je trąceniem nosa. Gęsi widział przez kratę i mimo ich syczenia, stroszenia się, nie zwracał uwagi. Gdy wioskowy kundelek starał się upolować jedną z domowych kaczek, Rogu biegł z nim nie atakując kaczki i dał się odwołać. Później grzecznie asystował przy szyciu brzuszka kaczki, którą wioskowy kundelek dopadł. Węże Głównie chodzi mi o żmije, które teraz spotykamy na podwórku. Rogu nie wykazuje zainteresowania, na Wierzbę musimy uważać, bo bardzo chce sprawdzić, co to za dziwne stworzenie, które tak hałasuje i "śmiesznie skacze"...
Wilczak a inne zwierzęta…
124
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
Legwan Przez rok Rogu mieszkał z legwanem, którego terrarium stało na ziemi w tym samym pokoju. Wykazywał znikome zainteresowanie, nawet gdy jaszczura chodziła luzem po pokoju. Jeż W wieku roku Rogu spotkał jeża. Próbował się z nim pobawić, ale jeż okazał się być nieczułym na jego prośby, więc stracił zainteresowanie, ale nagadał się wtedy chyba za całe swoje życie.
Wilczak a inne zwierzęta…
125
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
8. Wilczak na gigancie Nie da się opisać emocji; strachu, przerażenia, bezsilności i radości. Te uczucia towarzyszą nam, gdy nasz czworonożny przyjaciel znika. Zniknięcia mają różne zakończenie, niestety nie zawsze szczęśliwe. Warto więc poczytać, co inni przeżyli i uczyć się na cudzych doświadczeniach. Za pomysłowością wilczaków jest bowiem trudno nadążyć, a o większość pomysłów nigdy byśmy ich nawet nie podejrzewali. Ta część mamy nadzieję, pomoże Wam zabezpieczyć siebie i swoich podopiecznych przed tego typu przygodami, ale gdyby jednak się zadrzyło, na końcu tej części znajdziecie praktyczny poradnik, jak się zachować krok po kroku, gdy pies już nam zniknie... Zapraszamy do lektury. "Karetka pogotowia nie tylko dla ludzi, czyli niewiele brakowało..." My niestety "zaliczyliśmy" wilczaka na gigancie. A było to tak... 6 miesięczny wilczak, regularnie pozostający sam w domu. Była to sobota rano, wyszliśmy z domu, nie było nas może około 2h. Podczas naszej nieobecności nasza sunia postanowiła (jak sądzę) poszukać nas. Nigdy nie zamykaliśmy drzwi na klucz, ponieważ są to drzwi antywłamaniowe, bardzo ciężkie, samozatrzaskujace się i co najważniejsze - otwierane do środka mieszkania. Jak się okazało, dla szczeniaka wilczaka to nie jest żaden problem. Drzwi zostały otwarte, a pies znalazł się na przedsionku klatki, gdzie było już troszeczkę trudniej otworzyć. Na nasze nieszczęście sąsiad wracał do domu i pies czmychnął mu między nogami, a potem to już z górki: schodami w dół na dole mega lajtowe drzwi - wilczak na gigancie. My oczywiście niczego nieświadomi wracamy do domu radośnie, otwieramy drzwi i cisza. Nie ma psa! Szukam po wszystkich pokojach, nic. Sąsiad poinformował, że pies biega po podwórku. Więc Wilczak na gigancie!...
127
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
biegiem na dół i prawie 3h biegania po osiedlu, parku, sklepach, mnóstwo ludzi pomagało nam szukać naszej zguby. Niestety w tym czasie zdążył ją potrącić samochód... Kierowca oczywiście nie zatrzymał się, żeby udzielić pomocy. Pomogła jej kobieta będąca świadkiem zdarzenia, ściągając ją z ulicy. Na dokładkę ta dobra dusza została jeszcze pogryziona przez przerażona Yenke, lecz pomimo tego nie odpuściła wezwała karetkę. W tym mniej więcej czasie i my znaleźliśmy się na miejscu zdarzenia. I nigdy, do końca życia nie zapomnę tego widoku; psa leżącego w krzakach całego we krwi z nogą spuchniętą, przednia łapa i wisząca z niej skóra tak, że było widać kości, a do tego to, jak próbowała cały czas złapać oddech przez pęknięte płuco. Płakałam jak małe dziecko kiedy ratownicy z karetki zabierali ja na nosze. Jedno z nas mogło jechać karetka, więc wysiadłam w samochód i jechałam za pędzącymi ratownikami. Z kliniki niewiele pamiętam, tylko tyle że podawali jej tlen a ja musiałam podpisywać mnóstwo papierów. Nie mogli operować od razu, ponieważ stan Yenki był krytyczny. Dawali nam 10% szans na przeżycie. Operowali po 2 dniach a potem jeszcze raz na trzeci dzień. W końcu po 5 dniach wróciła do domu. To oczywiście nie oznaczało końca leczenia, ale była już wreszcie w domu. Dziś mija prawie rok od pierwszego i jak do tej pory ostatniego giganta naszego wilczaka. Po tym zdarzeniu została jej 25 cm metalowa blacha w nodze i mnóstwo blizn (o urazie do weta nie wspominając), a po za tym to bardzo żywy i zdrowy, 16 miesięczny wilczak. Oczywiście my nigdy się tak nie baliśmy, jak wtedy i nikomu nie życzymy tego przechodzić. Teraz nigdy nie wychodzimy bez zamknięcia obu zamków "Kopie choć nie ma nóg i niejednemu czworonogowi coś z głowy wybił" Mniejsze „samodzielne spacerki” w zasięgu wzroku zdarzały się z częstotliwością... wilczakową. Jednak w ciągu niemal siedmiu lat przytrafiły się dwa większe, które zapadły w pamięć. Późna zima, śnieg wokół. Z domu wychodzę z Rogatym (lat 4) oraz Wierzbą (odrobinę powyżej roku). Poranny obrządek koni. Po kilkunastu minutach wychodzę Wilczak na gigancie!...
128
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
ze stajni, wołam futra na śniadanie. Wołam. Mhm, mogę sobie wołać, aż mi palce u stóp zaczną zamarzać. W nocy napadało sporo świeżego śniegu, więc podejmujemy szybką decyzję - idziemy ich tropem. Obeszły kilka najbliższych gospodarstw (w odległości 2 km), dotarły do rzadko uczęszczanej drogi asfaltowej. Jeszcze jakiś czas pojawiały się ślady obok drogi, na drodze. Jednak w pewnym momencie z tymi śladami zrobiło się spore zamieszanie wilczakowo – psie. Rozdzieliliśmy się, licząc na to, że może nasi uciekinierzy są już w domu i niewinnie czekają na śniadanie. Ja przez łąki, najkrótszą drogą wracałam do domu, mój miły poszedł dalej błądząc po śladach. Wierzbę rzeczywiście spotkałam w drodze do domu. Trochę zalęknioną, pędzącą co tchu, jakby miała nadzieję, że jeszcze nikt nie zauważył jej „krótkiej” nieobecności. Rogu wrócił jakiś czas później. Po kilku dniach dowiedzieliśmy się, kogo odwiedziły nasze powsinogi. Pod dom podjechał facet wygrażając futrom. Pokazał nam film nagrywany telefonem, w którym z teściem przerażeni szykują się z siekierą i łopatą na… wilki buszujące w ich śmietniku… Nasze biedne, głodzone survivalowce… Nowe miejsce, minął może niecały miesiąc od przeprowadzki. Rogu (lat 5) postanowił zwiedzić okolicę, zapoznać się z sąsiadami. Jako że było jeszcze stosunkowo ciepło, ludzie mieli drzwi do domów otwarte. Odwiedził ponad 70-letnią kobietę, wchodząc jej w domu na stół, tłukąc zastawę, smakując wystawione pyszności. Nie ma to jak dobre pierwsze wrażenie wśród najbliższych sąsiadów… Z racji kilku przeprowadzek i mieszkania w różnych dzierżawionych gospodarstwach, w naszym wilczakowym życiu przerabialiśmy już wiele systemów ogrodzeń. Sprawdziło się jedno. Drewniany, mocno spróchniały płotek wysokości jakichś 120cm… u szczytu którego, choć nie na całym obwodzie, niewinnie puszczona jest niemal niewidoczna plecionka pastucha dla koni (nie był on zainstalowany z myślą o wilczakach; chodziło bardziej o niezjadanie płotu przez kopytnego młodziaka poznającego świat). Jakiekolwiek wyjścia zniknęły w mgnieniu okna. Wilczak na gigancie!...
129
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
"Co się w głowie mieści i co nie mieści, a może się przydarzyć czy tego chcemy, czy nie" Nie chcę, aby porządziła mną pycha, bo pokory wobec pomysłów wilczakowych mam całe pokłady. Ale nie rozumiem i nigdy nie rozumiałam zagubienia psa. Niedawno usłyszałam od pewnych właścicieli wilczaków bardzo fajną definicję tego, co zawsze myślałam, że to nie smycz, nie ogrodzenie i nie pastuch elektryczny, ani drut koczasty trzyma wilczaka na miejscu. Nie chciałabym wytykać nikomu jego stylu życia z psem, każdy ma to, co chce mieć (ze wszystkimi tego konsekwencjami), ale może właśnie ten styl sprawia, czy nasz bury chce eksplorować świat bez nas. Oczywiście przyjmuję do wiadomości wypadki, zwłaszcza (albo może tylko?) na posesjach, czyli niezauważona dziura w płocie, niezauważony podkop, niedomknięta furtka- bo nie zawsze jest to naszym udziałem. W połączeniu z silną podnietą na zewnątrz (suka w cieczce, obcy samiec do złomotania) taki wypad jest bardzo prawdopodobny. Innych powodów nie umiem sobie wyobrazić. Przepraszam jeśli kogoś uraziłam (nie było to moim zamiarem), chciałam jedynie powiedzieć, że mimo tylu lat z psami, pewne rzeczy są dla mnie nie do pojęcia. Dla uzupełnienia tego co napisałam może doprecyzuję: jesteśmy, a mimo to pies idzie w długą (w tym sensie, że nie wyrusza na poszukiwanie nas); to jest ten przypadek, którego nie umiem zrozumieć. Powtarzam, nigdy mi się nie przydarzyło, dlatego nie umiem. "Gigant nie gigant. Nam przybywa siwych włosów, a wilczak nie widzi problemu" Nasza suka zwiała będąc szczeniakiem. Nie pamiętam już, ile miała wtedy miesięcy, ale wchodziła, jak się okazało w okres dojrzewania. Nie zwiała z domu. Zwiała na spacerze. Byliśmy już po szkoleniu podstawowym, była nadal w okresie przyjaźni ze wszystkimi psami i sukami. Była odwoływalna w każdej sytuacji. Reagowała na gwizdek wysokotonowy. Do czasu. Postanowiła zwiedzić osiedle niedaleko pól, po Wilczak na gigancie!...
130
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
których zwykle biegała i które jej się ewidentnie znudziły. Trawa była wysoka, znikła mi z oczu za którymś krzakiem kilka metrów ode mnie. Podejrzewam, że słyszała moje wydzieranie się doskonale przez całe dwie godziny poszukiwań. Ostatecznie zadzwonił do mnie miły chłopak, który złapał gówniarę i odczytał numer telefonu na adresówce. Była cały czas w zasięgu mojego głosu w promieniu kilkudziesięciu metrów. Miała mnie w tym czasie w głębokim poważaniu. Niemniej niesamowicie się ucieszyła zobaczywszy mnie, a ponoć była wystraszona i piszczała z rozpaczy... Oczywiście już po podstępnym złapaniu zadrapała i wylizała mi twarz doszczętnie z wdzięczności, że zabrałam ją od tego niedobrego pana... Po tym incydencie mimo regularnych ćwiczeń nie była już odwoływalna w każdej sytuacji i wolność musiałam jej skrócić do 20-metrowej linki. To była dla mnie jedna z pierwszych poważniejszych lekcji, jakie otrzymałam od wilczaka, a wystraszyłam się sama niesamowicie. Bo jak to tak? Super odwoływalnej, posłusznej suczce nagle przestawia się coś w4 głowie? A ostrzegali... To był tylko wstęp. Potem była już lekcja za lekcją... a ja mam coraz więcej siwych włosów na głowie. "Słów kilka o tym, jak to wygląda u wilka za miedzą" Póki co, nie mamy doświadczenia w tym zagadnieniu. W Niemczech mam wrażenie, rzadko zdarza się, żeby psy wypuszczały się samopas. Wynika to z generalnej świadomości ludzi, że ktoś mogłyby je skrzywdzić, zranić, że psy mogłyby napędzić komuś stracha, złapać choroby, zatruć się czymś itp. Generalnie są otwarte strefy, gdzie psy można puszczać luzem i jest to pod większą lub mniejszą kontrolą. Ale bardzo źle widziany jest brak kontroli nad tym, co dzieje się z psem. "Houdini na czterech łapach, czyli potrzeba matką wynalazców" Chyba na wstępie wyróżnię dwa rodzaje giganta - duży i mały. Ja opiszę małe ucieczki Hadara. Moja gaduła wychowywała się od małego w Wilczak na gigancie!...
131
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
mieszkaniu a la bliźniaku, gdzie miałem możliwość na tyłach posesji dobudować kojec. Założenie było proste: pies w kojcu pod naszą nieobecność. Po postawieniu kojca, wmurowaniu go głęboko w ziemię, zadaszeniu i wykuciu wejścia do garażu, wilczaste tam trafiło. Klika tygodni luz, aż tu nagle telefon w pracy od sąsiada: Hadar bawi się z dziećmi przed domem... Po zbadaniu sprawy, okazało się, że glizda znalazła słaby punkt i się prześlizgała. Po wprowadzeniu usprawnień, nastał znowu czas spokoju. Po jakichś 2 miesiącach znów telefon: "Hadar bawi się z dziećmi"... Tym razem poszedł na grubo rozwalając cześć drzwi zabezpieczających jego obszar w garażu, po czym wyżarł deskę w drzwiach wejściowych do wyżej wskazanego obiektu. Ech skończyło się garażowanie psa... Najlepiej czuł się przesypiając cały dzień na kanapie. Po 9 miesiącach od tych historii nastąpiła duża zmiana: przeprowadzka na wieś. W obiekcie tym nie było na start wilczakoodpornego płotu, ale za to dwa solidnie z gruntem zlane i zadaszone kojce. Po sprawdzeniu ich okiem fachowca, stwierdziłem: dadzą radę! W piątek przeprowadzka, w sobotę "Houdni" trafia do kojca na 2 godziny. Jest super. Niedziela - 4 godziny. Jest nadzieja. Poniedziałek 8 godzin. Po 4h w pracy, telefon: "Dzień dobry, dzielnicowy taki i taki, czy jest pan właścicielem husky?" Pierwsza myśl "nie, to nie moje". 15 minut później dostaję mandat (było zgłoszenie). Okazało się, że towarzysz znalazł pręt mający słaby spaw. Dzień urlopu, założenie siatki dodatkowo na kojec, po miesiącu postawienie 2 m betonowego ogrodzenia, czuję w końcu spokój. U mnie Hadar po wydostaniu się z miejsca uwięzienia, nigdy nie oddalał się zbyt daleko, kręcił się przy domu. "Nie znamy dnia ani godziny" Rozpoczynając projekt tego "poradnika", myślałem, że w tym temacie to nie będziemy mieli nic do powiedzenia. Nawet muszę się przyznać, że byłem zdania, iż większość ucieczek jest z winy opiekunów. A tu niespodzianka: wilcza panna też potrafi nauczyć pokory. Na dzień dzisiejszy Malina jest już recydywistką w temacie ucieczek. Wilczak na gigancie!...
132
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
1. Opuszczenie miejsca zakwaterowania. Wydawało nam się, że Malina jest bezproblemowa i nie ma też większych problemów z zostawaniem w domu. Nie niszczy, grzecznie czeka aż wrócimy i zawsze się cieszy, jak wracamy. Zabezpieczenia antygigantowe nigdy nie były jakieś restrykcyjne: dwoje drzwi otwieranych do środka; w pierwszych klamka w pionie, drugie - ciężkie drzwi wyjściowe. Wszystko było pięknie do czasu. A dokładnie do czasu naszego wyjścia sobotniego na zakupy. Dodać należy, że to jest pewien zwyczaj, że w sobotę robimy zakupy na cały tydzień (czasem w piątek ) i te zakupy trwają około 2 do 3 godzin. W drugim sklepie zajmuję strategiczną pozycję, czyli opieram się o wózek i podążam za ulubioną, która go powoli zapełniam a ja korzystam z możliwości telefonu i przeglądam neta... W pewnym momencie zwracam uwagę na jakieś nieodebrane połączenia. Wchodzę w zakładkę rozmów i kolejny szok: 7 nieodebranych i coś nagrane na sekretarce! Próbowała się do mnie dodzwonić nasza sąsiadka. Byłem lekko zdziwiony, czego może chcieć. Odsłuchuję nagranie: " Malina uciekła z domu, nie martwcie się, jest u mnie." Czyli mniej więcej to samo, jak pilot powie podczas lotu: "spokojnie to tylko awaria." Okazało się, że Malina postanowiła pokonać wszystkie przeszkody i nas znaleźć. Na szczęście wszystko szybko i dobrze się skończyło. Dobre stosunki z sąsiadami zaprocentowały. 2. W Polsce na naszych włościach. Będąc w Polsce, jakoś nie braliśmy nigdy pod uwagę możliwości, że Malina oddali się od nas na tyle, że straci nas z pola widzenia. Zawsze jak cokolwiek miałem do zrobienia w lesie, czy też przy domku, Malina zawsze była w pobliżu. Niema wilcza obecność. Ta niema obecność tak nas znieczuliła że nie zauważyliśmy kiedy znikła... Sucz miała cieczkę i z tego powodu zaczęły się odwiedziny jedynego burka wioskowego, którego właściciele nie do końca ogarniali (pomimo wielu skarg). A że Malina w Polsce cierpi na niedosyt kontaktów towarzyskich, więc postanowiła burka odwiedzić. Zdarzyło się to dwa razy. Przy drugim razie już miałem na nią oko i wydawało mi się, że ją upilnuję. Sucz usypiała moją czujność i powoli przemieszczała się w kierunku bramy. Chwila nieuwagi, parę minut pozostawiona bez obserwacji i tyle ją widzieli. Wilczak na gigancie!...
133
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
Gwizdanie, wołanie i niezły wkurw... Biegiem po kluczyki od auta i zjazd do wsi, oczywiście pod adres gdzie mieszka burek. Kilka gwizdnięć, drzwi do auta otwarte i sucz była w środku. Nie były to jakieś długie wyprawy, ale stres był i tak konkretny. Pozostaje linka, łańcuch lub jakiś wilczako odporny wybieg do zbudowania. Dodam jeszcze, że kiedy uciekła z domu, to nie zamknęła wredota za sobą drzwi. Drzwi otwarte na oścież, dobrze że nikt nie wszedł, no i że kot za nią nie wywędrował w świat. Laska musiała sporo hałasu zrobić przy wychodzeniu; Filip wystraszony schował się na piętrze i nosa nie wystawił. Nie wiem na ile szybka była reakcja sąsiadów, w każdym razie nic z domu nie zdążyło zginąć, żywego czy nie. Na dodatek jeszcze parę godzin po zdarzeniu jak już wszyscy siedzieliśmy w domu, obcy dzieciak zaglądał i informował że nasz pies jest u sąsiadki. "Rok 2013 - niezapomniany rok, czyli Ala na gigancie" Rzecz działa się wkrótce po przygarnięciu Alloces pod mój dach. Brat mój źle zapiął obrożę i Ala mu się wymknęła. Ala była dość nieśmiałą suczką, która przywiązana była i jest w zasadzie tylko do mnie. Mimo szczerych chęci brata, Ala w panice zdążyła się gdzieś zaszyć. Po całej nocy szukania, od rana zaczęliśmy kolejna fazę, w której pomogło nam sporo wilczakowców z Łodzi i okolic, a także około 30 znajomych. W ruch poszedł internet, plakaty, lokalna telewizja (dzięki Tadeuszowi Poradzie/Cwany Wilk) i przede wszystkim przeczesywanie ogromnych połaci terenu. Suczka była widywana w zasadzie w całym mieście, natomiast do dziś nie wiem, ile z tego było prawdziwą Alą. Pogoda niezbyt sprzyjała, leżał głęboki śnieg i temperatura spadała do -20. Około 8 dnia nastąpił przełom: Ala zaczęła być widywana w pobliżu domu, prawdopodobnie przychodząc w nocy odwiedzić swą koleżankę Grejs. Gdy udało się to potwierdzić, nie patrząc na późną porę, w samochód wsiadła Margo wraz z dwiema suczkami i przejechała 400 km włączyć się do akcji. O północy zaczęliśmy, jak się Wilczak na gigancie!...
134
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
okazało, ostatni etap poszukiwań, pokrywając znów niemały obszar. Około 5 rano zrezygnowani wracaliśmy i Margo zagwizdała po raz ostatni, 50 m od domu. Z krzaków wybiegła wychudzona i brudna... Ala. I tak po około 11 dniach koszmaru Ala wróciła na swoje legowisko. Następne lata to była praca nad jej lękliwością, socjalizacja i nauka bezwzględnego wracania - tu pomogło jej obsesyjne przywiązanie do mnie. Obecnie Ala zawsze trzyma się gdzieś w zasięgu wzroku, tzn. jej wzroku oczywiście, bo ja nie zawsze ją widzę, ale to było kilka lat pracy. Tak czy inaczej nikomu nie polecam, bo te poszukiwania to byl jakiś koszmar. Na szczęście zakończony powodzeniem. Rok 2013 to był niezapomniany rok. "Praca wykonana daje efekty i lepiej nie sprawdzać, co by było gdyby" ;) Fersta nie miała nawet pół roku, gdy poleciała za jakimś zwierzątkiem na pół godziny. Takie niby nic, ale miałam zawał za zawałem... Zadzwoniłam do koleżanki której pies (hasior) notorycznie ucieka, kazała nie ruszać się z miejsca, od czasu do czasu zawołać i czekać. To chyba było najgorsze pół godziny w życiu z Ferstą. Myślę, że to była dla niej nauczka, moje zaufanie do niej wtedy spadło do zera, ale suczek chyba zrozumiał, że nie warto oddalać się od "matki." Bardzo wtedy pomogła rada, żeby zostać w miejscu. Myślę, że trwałoby to dłużej, gdybym zaczęła szukać suni. Teraz czasem nie widzę jej przez 1 – 2 minuty, zawsze się wtedy zatrzymuję i czekam. Fersta ogólnie - jak większość wilczaków - jest przydupasem i nie wyobrażam sobie, żeby zwiała na normalnym spacerze; teraz nawet - tfu tfu tfu odpukać - stado jest ważniejsze od zwierzyny czy nawet innych psów. Jak jesteśmy razem, nie potrzeba wysokich płotów czy linek, drzwi mogą być otwarte na oścież, suczek od swoich nie ucieka. Najbardziej boję się tego, że kiedyś wpadnie na genialny pomysł, jak się wydostać z domu i pójdzie szukać stada. Dlatego jak wychodzę i młoda zostaje sama, obsesyjnie sprawdzam wszystko po 3 razy. Wilczak uczy pokory i zasady "nigdy nie mów nigdy", ale myślę, że praca Wilczak na gigancie!...
135
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
włożona w sunię pięknie mi teraz procentuje; na spacerach ufam jej w 95%, nawet jeżeli pod nosem ma sarnę czy dzika. Z domu – ufff jeszcze nie zwiała szukać stada, chociaż tego najbardziej się boję. "Wilczak lubi wiedzieć, co się dzieje w okolicy" Luna przez pierwsze półtora roku nie zwiała na giganta większego niż kilka minut. Zdarzyło się jej pobiec kilkanaście metrów dalej w krzaki, jednak szybko wracała. Jako że była lękliwa, nie chciała mnie opuszczać, a już na pewno nie w miejscach nieznanych. W lesię też się trzymała, nie interesowała ją pogoń za zwierzyną, nie chciała podbiegać ani sprawdzać, co za obcy ludzie idą, bo się ich bała. Nie miała również wtedy w sobie chęci dominacji czy zainteresowania samcami, więc olewała inne psy. Mogłam bez problemu iść z nią do lasu na grzyby, spuścić ze smyczy na kilka godzin, a ona zawsze była w zasięgu mojego wzroku, a jak już ktoś bardzo blisko przechodził, to zbliżyła się na kilka metrów, żeby chwile popatrzeć i szybciutko wracała, gdy tylko ta osoba okazała jej zainteresowanie. Później dołączyła do nas Zołza. Po początkowej fazie niechęci, oburzenia i zniesmaczenia Luny spowodowanych pojawieniem się szczeniaka, rozpoczęła się faza: sprawdźmy, ile możemy. Zołza miała już wtedy około 9-11 miesięcy. Dość durne pomysły przychodziły jej do głowy a głuchota zaczęła być już dostrzegalna. Szalone młodzieńcze pomysły dość łatwo podłapywała Luna, która była Zołzowatym guru. Zaczęłam schodzić na dalszy plan, a suki przestawały rozumieć, dlaczego nie mogą być trochę dalej, skoro przecież ONE MNIE WIDZĄ I CZUJĄ. Więc czego ja jeszcze od nich wymagam? Problem w tym, że odległość zaczęła się pomału zwiększać. W ruch poszły smaczki i zwiększone dawki ćwiczeń na spacerach. W ten sposób uczyłam je powoli, że ze mną też jest fajnie i zabawnie. Mimo to Zołza, sama ona, zwiała mi na jakiegoś czterdziestominutowego giganta. Byłam wtedy z nimi nad bardzo oddalonym i schowanym jeziorem. Puściłam je luzem, a z krzaków wyskoczył kot. Luna pogoniła chwilę, jednak szybko wróciła po smakowity kawałek mięska. Stałam kilka minut Wilczak na gigancie!...
136
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
i wołałam. Zołza nie wracała, więc zapięłam Lunę na smycz, a ta jak opętana zaczęła węszyć i ciągnąć po śladzie. Latałam z nią tak około pół godziny, ona nakręcona i całkowicie zatracona w tropieniu, a ja z sercem w gardle i wyplutymi płucami, bo truchtałyśmy dość szybko i pewnie dokładnym śladem przez najbardziej niedostępne zagajniki, pagórki czy bagienka. Zrobiłyśmy wielkie koło wokół jeziora i znalazłyśmy, znaczy w sumie Luna znalazła Zołzę blisko miejsca, w którym wystartowała. Byłam w szoku i z powodu giganta Zołzy, i pracy Luny. Kolejny gigant był już we dwie, kilka miesięcy później i trwał dwadzieścia coś minut. Suki pobiegły na łąki za domem i w mały lasek. Zołza szybko wróciła z zakrwawioną łapą. Ja już oczywiście czarne scenariusze. Okazało się jednak, że Luna znalazła truchło rozkładającego się dziczka i postanowiła się wyperfumować. Zołza pewnie też, ale po drodze zraniła się w opuszek i musiała przerwać eskapadę, by przyjść i się pożalić. Teraz już luzem i bez smaczków puszczam je tylko w sprawdzonych i naszych miejscach. W obcych, gdzie mogą pojawić się luźno biegające psy (tylko one i ptaki są aż tak bardzo kuszące), jedną mam na lince i biegają na zmianę, bo tamtymi ucieczkami bardzo nadszarpnęły moje zaufanie. Parówki i kurze serduszka skutecznie zatrzymują suczki przy mnie. Czasem jednak ich nie mam. Ciągle pracujemy nad przywołaniem i mam nadzieję, że w dość niedalekiej przyszłości będę mogła dać im dużo więcej swobody, nawet gdy nie będę miała mięsa albo piłeczki. Nadzieja umiera ostatnia, no i jest matką... wiadomo jakich. "O tym jak jeden drugiego sprowadził na złą drogę." ;) My niestety mieliśmy dwa razy mały gigant. Opiszę jednak tylko jeden, bo w zasadzie mało się od siebie różniły. Zacznijmy od tego, że mam najgorsze połączenie (haszczak i wilczak) i gdyby nie nasza wstrętna suka – haszczaczka, to na sto procent by do tego nie doszło, ponieważ Carewicz jest bardzo do nas przywiązany - nawet w ogrodzie, który jest duży, nie chce bez nas siedzieć. Z kojca też nie próbował zwiewać. Zatem... Wracamy z pracy w zimie (najgorszy okres dla północniaków Wilczak na gigancie!...
137
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
uaktywniają się bardziej) ok. 18. więc już ciemno, wypuszczam psy z kojców (kojcowane są tylko pod naszą nieobecność dla bezpieczeństwa), coś robię w domu, nagle tel. od koleżanki po ok. 15 min: "Hej właśnie mijałam Cara i Sajberę, jak gdzieś idą bez ciebie chodnikiem..." Ja panika, szybko do auta, jedziemy... Sajbera często potrafiła zwiać podczas budowy i przeprowadzki. Znam jej trasę, czyli do starego domu, a Car to jej przydupas i wiecznie za nią lezie, więc przypuszczałam, że z głównej drogi zejdzie w pola, tamtędy powędrują do rodziców i na szczęście się nie myliłam. Wjechaliśmy w pola i parę gwizdów załatwiło sprawę... Cieszyłam się jak dziecko, gdy przybiegły. Okazało się, że Przemek - mój chłopak - nie zamknął bramki na klucz, a u nas bramki są codziennie sprawdzane przez jedną wredną istotę... Cała akcja trwała ok 20 min. Wydaje mi się, że z Crewiczem mamy dość mocną wieź, ale też 2 razy w polach zwiał mi za sarną, po min. wracał i od tego czasu mamy 25m linkę na luzackie spacery. Szczerze zazdroszczę tym, którzy mogą sobie pozwolić na wypadziki bez linek. "Pierwsze zniknięcie na dłużej niż kilka minut. Oby ostatnie" 18/09/2017 godz. 19:00. W pewnym momencie na spacerze z Marzeną ogłuchł. Największy udział w tej nagłej utracie słuchu miał pewnie fakt, że od miesiąca jest ciągle w bezpośredniej bliskości cieczek (Późna i Luna, Bałtyk i Luna i w każdym z miejsc pobytu inna chętna, następnie powrót i najlepsza sąsiadka też...). U sąsiadki był max 2 min., bo go tyle widziano, więc impuls to cieczka, a co go dalej i gdzie pognało, to tylko on wie. Około 22:00 odpuściliśmy szukanie. Nie było się czego czepić: cisza, zero psich awantur, zero szczekania. O 1:00 wstałem szukać jego zwłok: (potrącenie przez auto, wnyki) nic. O 3:00 wróciłem. O 5:30 skrobanie do drzwi, piski. Wrócił. Wyraźny komunikat: wreszcie udało mi się wrócić do was. Skrajnie wyczerpany. Zasnął w 2 minuty. Mokry - był za rzeką. Niewytarzany w niczym. Z silnym zapachem przepalonego oleju silnikowego. Zdarte pazury z przodu. Obolałe łapy. Zero uszkodzeń innych. Zjadł. Miska wody. Mija 12h, śpi. Po 11h był 1 min. na sikaniu i sam chciał Wilczak na gigancie!...
138
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
iść do domu. Śpi dalej. Co robił? Gdzie był? Najbardziej prawdopodobne, że ktoś go zamknął gdzieś: w szopie garażu, komórce? Może miał tam czekać na ogłoszenie z nagrodą dla znalazcy? Nie wiem. Na pewno zdemolował to pomieszczenie. Na pewno kosztowało go to wiele wysiłku, żeby wrócić do nas. Na pewno jeżeli spotka tego kogoś, to mi o tym powie. "A czasem wręcz przeciwnie - nie gubią się lecz szukają zguby" Na szczęście nam nie uciekł, ale mieliśmy okazję szukać czyjejś zguby. W czasie burzy uciekła młoda suka rasy fila brasyliera. Te psy są generalnie nieufne i nie podchodzą do obcych, ale o tym później. Była poszukiwana przez dłuższy czas, nie pamiętam czy 2, czy 4 dni, w tym czasie widywana przez ludzi w lesię - w podobnej lokalizacji. Pojechaliśmy z Łośkiem szukać - wówczas już to był mniej więcej 4-ty dzień. Do nawęszania mieliśmy jej zabawki. W jednym miejscu ciągnął z nosem przy ziemi, po czym przestał i nic. Zmiana lokalizacji - zero i tak kilka razy. Po czym na jednej polance kręciliśmy sobie kółka, dawałem nawęszyć zabawkę i kręciliśmy kółka, by po kilku minutach Łoś przystawił nos do ziemi i po dłuższym odcinku i kluczeniu w lesie, wyjść na ulicę i domy. Mając w głowie słowa właścicielki, że suka nie podejdzie do ludzi, będzie się trzymać z daleka od domów, odpuściliśmy ten kierunek sprawdzając jeszcze kilka podwórek, w tym jedno, gdzie pies wszedł i zatrzymał się na dłużej. Dzień później suka została znaleziona za szkołą, która znajdowała się na końcu tej właśnie ulicy przez osoby zaangażowane wcześniej w pomoc właścicielce.
Wilczak na gigancie!...
139
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
Materiał szkoleniowo – informacyjny
*
Ucieczki wilczaków Wilczak, a teren
Większość wilczaków które poznałam, ma genialną orientację w terenie – jakby miały w głowie wewnętrznego GPSa z perfekcyjną orientacją na kierunki świata i komputer, który bezbłędnie przetwarza miliony bodźców.
Przykład: 7-miesięczny szczeniak, wychowany na wsi, pierwszy raz w dużym mieście. Nowy opiekun zabrał go na spacer na tereny odlegle o ok. 3-4 km od bloku mieszkalnego, w którym pies spędził JEDNĄ noc, zaraz po przyjeździe. Szli przez miasto – masa nowych domów, zapachów, obrazów, dźwięków. Na spacerze na łące strzeliła obroża i szczeniak zerwał się ze smyczy, ale po kilku godzinach udało mu się wrócić pod blok, gdzie raz spał (sic!). Co dziwne, wcale nie szedł z powrotem po śladach swoich i swojego opiekuna, tylko „na azymut”. Był wtedy upalny, bardzo wietrzny dzień i wszelkie ślady były prawie natychmiast rozwiewane. Lorka go tropiła i po drodze spotykaliśmy ludzi, którzy potwierdzali, że „godzinę temu przebiegał tędy pies wyglądający jak wilk”. Pies zaszył się na starym, zielonym osiedlu i co kilka godzin podchodził pod jedyny dom, który znał. Widać było, że błyskawicznie nauczył się przechodzić przez ruchliwe ulice na światłach. Nie bał się samochodów, przechodniów, ale niestety, nie dał do siebie podjeść nikomu, kto zwrócił na niego uwagę (nowemu opiekunowi też nie). Dopiero hodowczyni, która przyjechała go ratować z drugiego końca kraju, udało się go przywołać i zapiąć na smycz.
Ta ich genialne orientacja wskazuje na to, że jeśli wilczak zwiał i jest widywany na znanym sobie terenie, ale nie wraca do domu, oznacza to, że NIE CHCE wrócić i przyjdzie, gdy zgłodnieje albo znudzi się gigantem, albo jakaś suczka skończy cieczkę. Jeśli zapuści się gdzieś dalej, albo ktoś go wywiezie i jednak straci orientację, dzięki swojemu węchowi może z łatwością wrócić po śladach swoich ludzi, dlatego *
Poniższy materiał zawdzięczamy Pani R.P, która wraz ze swoim wilczakiem bierze udział w akcjach poszukiwania m.in. zaginionych psów. Bardzo dziękujemy za jego udostępnienie.
Wilczak na gigancie!… Materiał informacyjno-szkoleniowy
141
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
rozkładanie znajomego zapachu ma sens – jeśli ktoś bliski psu chodzi, albo jeździ autem po polnych drogach wypatrując zaginionego psa, może strzepywać lub zawiesić na zewnątrz auta swoją przepoconą część garderoby, która zrobi uciekinierowi zapachowe ścieżki powrotne do domu. Oczywiście nie można tego stosować na ruchliwych drogach aby nie narażać psa na niebezpieczeństwo przejechania.
Przyczyny ucieczek
Wilczakom zdarza się uciekać przede wszystkim za domownikiem. Jeśli pies ma ochotę towarzyszyć swojemu panu/pani, a zostanie w domu (zwłaszcza wśród obcych ludzi, np. w hotelu, w obcym domu, a czasem nawet w swoim, ale z innymi domownikami), może się zdarzyć, że zrobi wielkie hop, albo duży podkop i pobieganie za swoim człowiekiem. Są przy tym niesamowicie uparte, mają żelazną wolę i wykazują niezwykłe zdolności do kombinowania, stąd ogromna skuteczność ich działania. Niedobrze, jeśli „swój człowiek” jest nieosiągalny, bo wilczak może biec daleko za samochodem/autobusem. Najczęściej wraca do domu, kiedy straci nadzieję, że swojego pana/panią dogoni, lecz czasem może to trwać wiele godzin, jeśli jest zdeterminowany, żeby osiągnąć to, co chce. Znany jest przypadek wilczaka, który za swoją panią pobiegł ponad 30 km, aby dotrzeć do jej miejsca pracy, gdzie czasem z nią bywał. Drogę znał tylko z obserwacji jako pasażer auta, którym go tam woziła, ale bez problemu dotarł i czekał na nią pod budynkiem.
Innym powodem ucieczek wilczaków jest nuda. Jeśli opiekunowie są przekonani, że „pies ma super warunki, bo ma do biegania ileś tam ha pola/łąki/ogrodu” i nie zapewnią mu innych doświadczeń, mogą spodziewać się, że wilczak pewnego dnia pójdzie na wycieczkę lub wyprawę rozpoznawczą. Burym potrzebne do życia są coraz to nowe bodźce – szkolenia, zabawa, zabieranie ich do coraz to nowych miejsc. Pies, który ma nawet 100 ha do dyspozycji, szybko znudzi się bieganiem w kółko i wcześniej lub później sam sobie zapewni rozrywkę. Zostawienie Wilczaka samego na dużej przestrzeni, to jak zostawienie dziecka samego w sklepie z zabawkami – pobawi się, a potem będzie siedziało i kiwało się z tęsknoty za rodzicami, albo uda się na ich poszukiwanie.
Wilczak na gigancie!… Materiał informacyjno-szkoleniowy
142
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
Wilczaki w zasadzie nie uciekają na stałe od swoich ludzi, jeśli czują się częścią rodziny. Jeśli bury notorycznie ucieka i jest znajdowany i łapany, oznacza to, że coś bardzo szwankuje na linii relacji: pies-rodzina. Warto się wtedy zastanowić, czy nie lepiej poszukać mu nowego domu, w którym poczuje się jak domownik.
Jak wilki…
Największym ryzykiem związanym z ucieczkami burych na terenach polnych/leśnych, jest możliwość zastrzelenia ich przez myśliwych jako „wilka”. Dlatego natychmiast po zaginięciu należy powiadomić lokalne koła łowieckie i poprosić o POMOC W POSZUKIWANIACH. Nie powinno się prosić, „aby nie strzelali do psa”, tylko żeby pomogli szukać - najlepszą ochroną przed agresją jest uczynienie z potencjalnego agresora sprzymierzeńca, dlatego dobrze też obiecać nagrodę.
Druga ważna sprawa – każdy wilczak, który jest poza domem – czy to w ogrodzie, czy na polu, czy na tarasie, nawet na własnym terenie, powinien mieć na sobie jaskrawą obrożę lub jaskrawe szelki z identyfikatorem. To jest ważne dla każdego psa, ale absolutnie kluczowe dla wilczaków właśnie z powodu ich podobieństwa do wilków. Nawet najspokojniejszy pies może nagle dostać „przyśpieszenia” i pobiec za czymś lub za kimś. Nawet najgłupszy myśliwy przez sekundę zawaha się, jeśli celując z broni do „wilka” zobaczy na nim np. pomarańczową obrożę, a ta sekunda może wilczakowi uratować życie.
Kiedy zaginie pies Zbiór porad jak zachować się w przypadku zaginięcia psa Celem mini-poradnika jest wskazanie, jakie zachowania są najbardziej racjonalne w bardzo trudnym dla opiekuna psa momencie - gdy zauważy, że jego pupila nie ma tam gdzie powinien być, a zawołany nie przybiega do swojego pana/pani. Pod wpływem stresu ludzie często podejmują spontaniczne i chaotyczne działania, które w rezultacie mogą utrudnić odszukanie pupila. Mam nadzieję, że przeczytanie tego tekstu, pomoże uniknąć najbardziej typowych błędów i wskaże, na czym opiekun Wilczak na gigancie!… Materiał informacyjno-szkoleniowy
143
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
powinien skoncentrować się w pierwszej kolejności po zaginięciu psa.
Trzeba pamiętać, że każdy przypadek zniknięcia psa jest inny. Charakter psa, jego relacje z domownikami, sytuacja rodzinna, mieszkaniowa, zdrowotna, konkretna sytuacja, w której pies się akurat znalazł (np. czy jest ranny, na znanym sobie, czy obcym terenie) podobnie jak i sam powód zniknięcia, mają ogromny wpływ na przebieg akcji poszukiwawczej. Poradnik powstał na podstawie analizy szeregu akcji poszukiwawczych, w których brała udział autorka tekstu bezpośrednio lub pośrednio – śledząc ich przebieg w mediach i rozmawiając z ich uczestnikami. Poradnik z pewnością nie wyczerpuje wszystkich zagadnień związanych z poszukiwaniem zaginionych psów i będzie aktualizowany w oparciu o dalsze doświadczenia.
Zdarza się, że psy które zginą, po jakimś czasie same wracają do domu. Jest to dość częsty scenariusz. Trzeba jednak pamiętać, że pies pozbawiony opieki człowieka, narażony jest na wiele niebezpieczeństw. Może zostać potrącony przez samochód, ukradziony, zaatakowany i pogryziony przez inne, w tym dzikie zwierzę, może zachorować, być w panice, która uniemożliwi mu powrót do domu. Mogą przydarzyć mu się doświadczenia, które nie będą później miały dobrego wpływu na jego dalsze życie i relacje ze światem.
Wstępne działania
Nie czekając na powrót psa powinno się podjąć następujące kroki:
Należy jak najwięcej sprawdzić przez telefon – zadzwonić do sąsiadów i do miejsc, gdzie pies mógłby teoretycznie przebywać – np. do swojego miejsca pracy, do domów zaprzyjaźnionych psich kumpli (jeśli pies tam wcześniej bywał), do miejsc pracy członków rodziny – jeśli istnieje najmniejsze podejrzenie, że mógł pobiec za którymś z domowników.
Pomimo odruchu - NIE powinno się biegać wokół domu, aby nie zadeptać śladów psa. Jeśli zostanie odkryte miejsce, w którym pies wydostał się poza teren posesji – podkop, dziura w płocie – należy pozostawić je nienaruszone,
Wilczak na gigancie!… Materiał informacyjno-szkoleniowy
144
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
nawet można przykryć je folią. Jeśli pies oddalił się od opiekuna na spacerze – należy oznaczyć wyraźnie miejsce, gdzie był widziany po raz ostatni – można położyć tam charakterystyczny kamień, zatknąć patyk, aby łatwo było do tego miejsca trafić. Jeśli dojdzie do szukanie psa zaginionego (PZ) przez psa tropiącego (PT) ułatwi to podjęcie śladu i przyspieszy poszukiwanie. BARDZO WAŻNE (!!!) – należy jak najszybciej zabezpieczyć zapach psa (jego ulubione zabawki, kocyk, używaną linkę, kaganiec, obrożę itd.). Nie należy ich myć, tylko włożyć je do oddzielnych worków nylonowych i jak najszczelniej zamknąć, wcześniej można leciutko skropić czystą wodą. Idealne są tzw. woreczki strunowe. Trzymanie rzeczy psa „luzem” powoduje, że zapach PZ z czasem wietrzeje i zostaje „przykryty” zapachem domowników i innych zwierząt domowych.
Jeśli opiekun decyduje się sam szukać psa i zabiera ze sobą jego smycz/obrożę/ szelki psa, powinien upewnić się, że są umieszczone w szczelnie zamkniętym woreczku, aby przy okazji nie rozrzucać fałszywych śladów psu tropiącemu, który dotrze na miejsce później. Pies tropiący nie wie, co jest źródłem cząsteczek zapachowych – zaginiony pies czy jego smycz. Należy też pamiętać, że zwierzęta pachną nie tylko sobą ale też swoim domem i opiekunami. Jeśli ci rozrzucą na jakimś obszarze dużo swojego zapachu i jak dywanem zasłonią nim ślad pupila – pies tropiący nie będzie mógł pomóc.
Ogłoszenie zaginięcia
Należy napisać posty na Facebooku w grupach: „Pies w mieście X”, „Zaginione/znalezione zwierzęta”, „Rowerzyści w Twoim Mieście”, „Biegacze w Twoim Mieście”, Olx, itd. Nie powinno się marnować czasu na dyskutowanie o zaginięciu psa na różnych forach internetowych. Jeśli opiekun uważa to za ważne, powinien poprosić kogoś ze znajomych, aby śledził komunikaty i prowadził rozmowy w mediach społecznościowych w jego imieniu i kontaktować się wyłącznie z tą osobą. Jest to zachowanie pragmatyczne, bo lepiej poinformować grupy ludzi, którzy mogą realnie pomóc, niż analizować sytuację ze znajomymi z drugiego końca kraju. W pierwszej kolejności należy poinformować:
Wilczak na gigancie!… Materiał informacyjno-szkoleniowy
145
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
przyjaciół/rodzinę aby byli w gotowości, gdy zajdzie potrzeba włączenia ich w poszukiwania,
oddział Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami,
pobliskie schroniska dla zwierząt.
Trzeba zostawić informacje o psie, podać numer chipa, telefon do siebie ludzie często zgłaszają tam wałęsające i znalezione się psy.
Można zadzwonić do pobliskich weterynarzy, poprosić o pomoc Straż Miejską, sieci taksówkowe, firmy ochroniarskie, trenerów z ośrodków szkolenia psów, pobliskie sklepy spożywcze i zoologiczne. Można powiadomić urzędy gmin, po których pies może krążyć i poprosić o zamieszczenie informacji na stronach internetowych.
Jeśli pies zaginął na terenie leśnym, warto zadzwonić do leśnictwa i kół myśliwskich, choćby po to, aby myśliwi nie postrzelili przypadkiem PZ, a leśnicy byli uwrażliwieni na ewentualne pojawienie się go na ich terenie. Jeśli jest taka możliwość, można podać też informacje do lokalnego radia i innych mediów. Można rozdać ulotki w szkołach, ośrodkach pomocy społecznej, kioskarzom, parkingowym, pracownikom, a zwłaszcza stróżom w przedsiębiorstwach na przeszukiwanym terenie. Jeśli w pobliżu jest stadnina koni, pies może w stajni szukać schronienia przed zimnem. Po kilku dniach pies może szukać pożywienia na zapleczu restauracji, grzebać w śmieciach lub zostać zwabiony zapachem świeżego mięsa w pobliże masarni, dlatego dobrymi adresami są
Sprzedawcy na targach i zieleniakach, Kelnerzy w restauracjach z ogródkami, Sprzedawcy w sklepach mięsnych, Pracownicy oczyszczania miasta obsługujący śmieciarki
Wilczak na gigancie!… Materiał informacyjno-szkoleniowy
146
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
Co powinno zawierać ogłoszenie?
Wskazanie czasu i miejsca zaginięcia i potencjalnego terenu gdzie PZ może być.
Opis psa tak, jak zobaczy go przypadkowa osoba z daleka – np. jeśli rasa jest mało popularna, nie ma sensu podawać jej nazwy, lepiej napisać do jakiego psa PZ jest podobny, podać kolor sierści, wzrost, znaki szczególne (charakterystyczna łata, długość nóg itd.).
Dobrze załączyć zdjęcie, gdzie pies wygląda charakterystycznie dla siebie, najlepiej całej sylwetki.
Informacje jak pies ma na imię i czy w momencie zniknięcia miał na sobie obrożę lub szelki, identyfikator i jakiego były koloru.
Dobrze poprosić, aby osoba która zobaczy PZ precyzyjnie oznaczyła miejsce gdzie go widziała. Nie chodzi o informację typu „przebiegał przez park”, tylko prośbę o umieszczenie chusteczki papierowej pod kamieniem lub zatknięcie patyka tam gdzie stał lub przemieszczał się PZ, bo to może pomóc podjąć ślad psu tropiącemu, nawet jeśli wcześniej zgubi trop.
Trzeba napisać, jak powinna się zachować osoba, która psa zauważy– zadzwonić na podany numer, czy spróbować do psa podejść i zachęcać go do kontaktu.
Jeśli opiekun przewiduje nagrodę za pomoc w znalezieniu psa, taka informacja powinna znaleźć się w ogłoszeniu w widocznym miejscu.
Numer telefonu kontaktowego do opiekuna.
Lepiej napisać mniej, ale bardzo precyzyjnie i jasno, krótkimi zdaniami, należy
Wilczak na gigancie!… Materiał informacyjno-szkoleniowy
147
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
unikać określeń „w związku z tym” „niestety” także powtórzeń itd., bo tylko wprowadzają chaos informacyjny i zaburza przekaz.
Nie jest dobrym pomysłem używanie w całym tekście ogłoszenia wielkich liter. Wbrew stereotypom tekst napisany wielkimi literami, czyta się trudniej. Wielkimi literami można napisać słowa, których eksponowanie jest ważne, np. imię psa, „ZAGINĄŁ”, „POSZUKIWANY”,„NAGRODA” itd.
Można od razu przygotować i wydrukować pewną ilość ogłoszeń (ulotek) na jasnym, jaskrawym papierze, mogą się potem przydać.
Jeśli ogłoszenia pojawią się na Facebook’u, należy pamiętać, aby umożliwić do siebie kontakt i wysyłanie informacji i regularnie sprawdzać skrzynkę wiadomości „inne”.
Dobrym pomysłem jest także wydrukowanie większej ilości małych ogłoszeńulotek z numerami telefonów, które osoby szukające będą wręczać ludziom, których będą pytać o PZ, ewentualnie zostawiać przy ladach w sklepach, na stacjach benzynowych itd. Czasem jedna z takich ulotek może zdecydować o powodzeniu akcji.
Tropienie
Tropienie zaginionych zwierząt jest bardzo trudne i nie zawsze ma sens jego wprowadzanie. Jeśli na przykład pies zaginie na terenie, gdzie często chodził na spacery i jest tam dużo jego śladów lub opiekunowie zakryli obszar poszukiwań zapachem domu, wzywanie psa tropiącego mija się z celem. Jeśli jednak jest taka możliwość, warto postarać się jak najszybciej porozumieć z opiekunem psa tropiącego, który oceni sytuację i oszacuje szanse na powodzenie akcji. Im szybciej pies tropiący dotrze przed zadeptaniem śladu, tym lepiej. Idealnie – do 30 minut, z każdą godziną szanse na wytropienia psa maleją. Najlepiej zgłosić się do trenerów, którzy uczą tropienia użytkowego. Tam można uzyskać kontakt z opiekunem, który ma psa dobrze tropiącego w konkretnych warunkach. Są psy, które lepiej sprawdzają się Wilczak na gigancie!… Materiał informacyjno-szkoleniowy
148
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
w lesie/na łąkach i takie, które dają sobie nieźle radę w mieście. Podkreślamy, że im szybciej PT podejmie ślad, tym ma większe szanse pokazać kierunek ucieczki i doprowadzić do PZ.
UWAGA – służbowe psy ratownicze zazwyczaj są szkolone do szukania wyłącznie ludzi, stąd opiekunowie – szkoleniowcy mogą nie być w stanie pomóc. W ośrodkach szkolenia psów częściej, (choć nadal bardzo rzadko) uczy się chodzenia psów po różnych zapachach – psów, ludzi, koni, więc szanse są większe. Niestety, przy amatorskim szkoleniu, opiekunowie psów tropiących nie zawsze są dyspozycyjni i może się zdarzyć, że PT nie będzie osiągalny.
Kiedy pies tropiący dotrze na miejsce, powinno się natychmiast:
Udostępnić zabezpieczony wcześniej zapach zaginionego psa. Jeśli PT podejmie trop i pokaże kierunek, dobrze jest nie zadeptywać śladów PZ, PT i jego przewodnika. Opiekun szukanego psa powinien iść obok, w pewnej odległości (ok. 2 m). Nie wiadomo, czy PT nie będzie musiał wrócić do wcześniejszego miejsca, gdzie ślad był wyraźniejszy i iść inna trasą - czasem wiatr zwiewa cząsteczki zapachowe w inną stronę, ale dobry pies tropiący sam „poprawia” swoją pracę. PZ ma nie tylko swój własny zapach, ale niesie też zapachu domu, w tym opiekuna, dlatego tak ważne jest, aby nie wprowadzać dodatkowych utrudnień tropicielowi.
Nie powinno się rozmawiać kiedy pies tropiący pracuje, przeszkadzać mu, nawet jeśli przerwie na chwilę pracę (odpoczywa), czy robi kółka (tworzy mapę pamięciową w trudnych miejscach). Nie należy przeszkadzać w komunikacji przewodnika tropiciela z psem, komentować ich pracy, tylko spokojnie, cicho odpowiadać na pytania które padną, jeśli padną. Nie powinno się też wtedy nawoływać PZ, bo to rozprasza psa- tropiciela.
Czasem większe szanse na znalezienie zaginionego psa mają jego domowe i zaprzyjaźnione psy, dobrze mu znane. Spontanicznie zasygnalizują, że zguba kręci się w pobliżu, a ich zapach i znajome szczekanie mogą też skutecznie zwabić PZ. Pies tropiący jest szkolony w szukaniu i identyfikowaniu zapachów,
Wilczak na gigancie!… Materiał informacyjno-szkoleniowy
149
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
ale każdy pies potrafi posługiwać się węchem i robi to naturalnie, tak jak ludzie używają wzroku. Można to wykorzystać w poszukiwaniach. Jeśli pies tropiący nie podejmie śladu lub go straci (może się tak zdarzyć gdy jest wysoka temperatura, wiatr, ulewa, ślad został w między czasie zadeptany lub zajeżdżony, poszukiwany pies krążył po okolicy i stworzył labirynt śladów, albo ktoś włożył psa do auta i odjechał) powinni wkroczyć do akcji ludzie – znajomi i przyjaciele oraz obce osoby, które zechcą pomóc w szukaniu.
Akcja poszukiwawcza:
Najlepiej opracować plan poszukiwań, żeby się nie dublować i systematycznie przeczesywać teren.
Należy upewnić się, że wszyscy mają zsynchronizowane zegarki i naładowane baterie w telefonach. Dobrze zaopatrzyć się w latarki (czołówki), nawet w mieście – czasem wystraszone psy chowają się na terenach ogródków działkowych i innych równie odludnych miejscach.
Szukających należy poinformować, jak powinni nawoływać psa – zademonstrować im charakterystyczne przywołanie, które PZ kojarzy. Dobrze zaopatrzyć ich w części używanej garderoby opiekuna zamknięte w woreczkach.
Dobrze ustalić, aby po spenetrowaniu jakiegoś obszaru szukający wracali najkrótszą i najbezpieczniejszą dla psa drogą do jego domu, zrzucając z siebie zapach domu i opiekuna. Mogą strzepywać zapach z noszonych wcześniej ubrań domowników zaginionego psa. W ten sposób robi się „zapachową autostradę” dla PZ, która pozwoli mu szybciej znaleźć drogę powrotną, jeśli znajdzie się w pobliżu. Idąc po chodnikach, dobrze strzepywać zapach na żywopłoty i trawę, pnie drzew, one dłużej trzymają zapach niż asfalt czy bruk. Gdy pada deszcz/śnieg, można zostawiać szmatki pachnące domem psa pod gałęziami na wysokości
psiego nosa lub tam, gdzie są jakieś zadaszenia. Psy często obwąchują rogi ulic, można zostawić zapach powyżej, aby spłynął na psa gdy będzie obwąchiwał mur. Wilczak na gigancie!… Materiał informacyjno-szkoleniowy
150
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
Ścieżki i autostrady zapachowe można robić na wiele sposobów – domownicy psa, w tym inne zwierzęta domowe, mogą oddawać mocz, spluwać, zacierać ręce, strzepywać z siebie zapach (jakby pozbywali się z siebie mrówek), zostawiać przedmioty pachnące domem (z przypiętą kartką, aby nikt ich nie ruszał i wyjaśnieniem dlaczego). Przedmioty te trzeba wymieniać co
kilkanaście/kilkadziesiąt godzin, w zależności od pogody i temperatury. Można też pod kamykami zostawiać kawałki sierści (kłaczki) znajomych i domowych zwierząt.
Domownicy psa idąc spać mogą zabierać do łóżka stare prześcieradła, ręczniki, szmatki. Można też podkładać je na posłaniach domowych zwierząt – śpiący człowiek lub zwierzę mocno zaznacza swój zapach na tkaninach. Ludzi mogą też nosić je blisko ciała, pod bielizną aby przeszły ich zapachem. Pocięte na kawałki, pochowane w workach, a potem strzepywane lub wręcz ciągnięte po ziemi w terenie, gdzie są sygnały o pojawianiu się psa, mogą pomóc tworzyć powrotne drogi zapachowe lub „przytrzymać” go w okolicy, w której się pojawia. Skłonią go do wracania w miejsca pachnące jego domem i bliskimi, więc łatwiej będzie na niego trafić.
Dobrze zaczepiać mijane osoby i pytać czy widziały psa. Najlepiej prowadzić rozmowę zgodnie z zasadami retoryki, czyli
a)
Spytać, czy ktoś widział psa i go opisać (informacja);
b)
Powiedzieć coś miłego o psie – spersonifikować go i opowiedzieć o swoim lęku – wzbudzić współczucie (poruszyć emocje);
c)
Poprosić ładnie o pomoc - wręczyć ulotkę (zachęcić do działania).
Rozmowa typu "Widział pan białego psa? -Nie widziałem" nie zapewni współpracy i ewentualnej pożądanej reakcji. Szczególnie opiekunowie zwierząt są pomocni w takich sytuacjach, ponieważ najlepiej rozumieją podobne okoliczności.
Wilczak na gigancie!… Materiał informacyjno-szkoleniowy
151
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
Dobrze jest w pierwszej kolejności sprawdzić tereny znane psu – obszary tras spacerowych, miejsc do których lubił chodzić – np. sklepu zoologicznego, na wybieg dla psów, lokalny skwer itp.
Kiedy ktoś zadzwoni, że widział poszukiwanego psa, najlepiej natychmiast udać się tam z psem tropiącym (jeśli taki jest dostępny), znaleźć oznaczone miejsce i postępować jak wyżej opisano.
PT nie musi dojść do poszukiwanego psa, wystarczy jeśli go wskaże lub zasygnalizuje jego bliską obecność. PT zazwyczaj pracuje na lince, dlatego nie należy obawiać się że rzuci się na Twojego psa i go wystraszy. Kiedy wyczuwa zgubę blisko, okazuje to przewodnikowi: przyspiesza, dyszy, zaczyna ciągnąć. Jeśli tropi zwierzę będące w stresie, które wystraszone mogłoby uciec, przewodnik wycofuje wtedy psa tropiącego z akcji i oddaje inicjatywę opiekunowi zaginionego. Bardzo ważne jest, aby z psem tropiącym dotrzeć do ostatniego miejsca, gdzie zgłoszono pojawienie się PZ, aby mógł wypoczęty wejść na możliwie najświeższy ślad. Należy pamiętać, że praca psa tropiącego jest porównywalne z pracą tłumacza kabinowego. Tylko na filmach wydaje się prosta i łatwa. W zależności od rodzaju podłoża i terenu (ilości
bodźców i zapachów) po przejściu od kilkuset metrów do max 2-3 km musi odpocząć i zregenerować siły. Dlatego nie ma sensu utrudniać mu pracy i marnować jego energię na odtwarzanie znanych już tras zaginionego zwierzaka.
Jak zachować się na widok zaginionego psa?
Jeśli opiekun ujrzy swojego psa, powinien zachować zimną krew, bo to bardzo trudny moment. Należy wtedy opanować emocje i poruszać się spokojnie, myśleć racjonalnie - PZ może być wystraszony i zestresowany, ranny, mógł przeżyć jakąś niemiła przygodę i będzie reagował inaczej niż zwykle – nie wolno go gonić!
Najlepiej gdy opiekun zawoła go wesoło lub zagwiżdże, tak jak zwykle na spacerach, nie głośniej i nie ciszej. Należy upewnić się, że między nim, a psem nie ma ruchliwej ulicy, a pies jest w stanie rozpoznać głos opiekuna. Wilczak na gigancie!… Materiał informacyjno-szkoleniowy
152
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
Podchodzić do PZ powinno się spokojnie, po łuku (ale nie skradać!), nie patrzeć wprost na niego. Zdarza się, że łagodny, przyjazny pies, w szoku nie poznaje swojego pana/pani, a nawet może znanych sobie ludzi atakować. Bywa też dość często, że słysząc wołanie odwraca się i ucieka przed siebie. Nie ma reguł, więc lepiej zachować maksymalną ostrożność, bo ponowne namierzenie go może być trudne.
W sytuacjach skrajnych aby psa złapać, trzeba użyć klatki-łapki lub sieci. Dotyczy to sytuacji, gdy pies jest w głębokim szoku, albo nie zbudował jeszcze relacji ze swoim opiekunem, na przykład jest świeżo po adopcji lub ranny i przerażony.
W sytuacji gdy pies na widok i wołanie swojego opiekuna zaczyna oddalać się innym kierunku (czasem tak bywa), trzeba zastosować metodę przywabienia go w inny sposób. Należy zatrzymać się w „bezpiecznej” odległości od psa (takiej która nie powoduje, że zaczyna się oddalać), najlepiej usiąść i nie patrząc w jego kierunku zacząć go spokojnie przywoływać. Można trzymać w ręce kawałek mięsa, pasztetu, czegoś, co pies lubi najbardziej. Poruszać należy się tylko po łuku, bardzo spokojnie i nie patrzeć na niego. Może to potrwać nawet dłuższą chwilę, zanim pies rozpozna głos, poczuje znajomy zapach, czasem nawet godzinę, dwie. Jeśli pies pomimo tego nie podchodzi, można zostawić tam klatkę-łapkę z zapachem domu i jedzeniem.
Jeśli PZ ujrzy ktoś mu obcy, powinien starać się nie stracić go z oczu i szybko powiadomić opiekuna. Dalsze postępowanie zależy od tego, jaki charakter ma pies i na ile zna osobę która za nim idzie. Jeśli zna dobrze, można spróbować go przywołać, ale przy najmniejszej wątpliwości lepiej poczekać na właściciela. Osoba obca również nie powinna patrzeć na psa wprost, nawiązywać z nim kontaktu wzrokowego, podchodzić do niego frontalnie. Lepiej trzymać dystans, ustawiać się bokiem i zbliżać powoli po łuku albo tak, jakby się przechodziło przypadkiem. W mieście można wmieszać się w grupę przypadkowych przechodniów i udawać jednego z nich. Czasem w trudnej sytuacji mogą pomóc znajome psy. Bywa że pies, który boi się podejść do ludzi, podbiegnie do zaprzyjaźnionego zwierzaka.
Tymczasem w domu….
Powinno się za bramką posesji lub drzwiami wejściowymi do bloku umieścić zapach Wilczak na gigancie!… Materiał informacyjno-szkoleniowy
153
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
opiekuna PZ i jego ulubiony smakołyk, miskę wody, domowy kocyk i osobę schowaną na czatach. Należy pozostawić otwartą lub uchyloną furtkę czy drzwi wejściowe. Szczególnie jeśli PZ jest na obcym terenie – na przykład na wakacjach lub u znajomych/rodziny, w hoteliku – trzeba sprawdzić, czy ogrodzenie terenu jest szczelne, czy nie ma dziur w płocie i innej otwartej furtki. Wtedy po wejściu psa na ogrodzony teren do jedzenia i miski z wodą można zamknąć bramkę i ma się pewność, że nie ucieknie inną drogą. Pies często wraca sam, kiedy zorientuje się, że w czasie ucieczki nie znalazł swojego pana. Gdy jednak nie zastanie go na miejscu (bo ten w tym czasie szuka go gdzie indziej) – zdarza się, że ucieka ponownie. Dlatego „obstawienie” domu jest tak ważne.
Opiekun powinien uprzejmie odpowiadać na wszystkie telefony nawet te, które są irytujące i nie pomagają w szukaniu psa. Trzeba pamiętać, że okazanie złości i zniecierpliwienia może spowodować, że ludzie w przyszłości nie pomogą innym.
Plakatowanie
Jeśli psa nie ma od kilku godzin, równolegle do szukania należy rozpocząć akcję plakatowania:
Ogłoszenia powinny być wydrukowane na rzucającym się w oczy papierze minimum formatu A-4 najlepiej włożone do przeźroczystych koszulek, aby nie zniszczył ich deszcz i mocno przymocowane. Lepiej nie używać taśmy, która niszczy podłoże, do którego jest przymocowana. Dobrze na samym dole napisać drobnym drukiem, że zostaną wszystkie posprzątane, kiedy pies się odnajdzie, aby uniknąć usuwania ich przez „pedantów”. Wieszać trzeba jak najgęściej wszędzie tam, gdzie ludzie zatrzymują się, ale nie jest to nielegalne – np. w pobliżu przystanków, przed sklepami, szczególnie mięsnymi, przy targach, uczelniach, stacjach benzynowych, dworcach, przychodniach zdrowia, poczcie, blisko restauracji i miejsc gdzie wyrzuca się śmieci. Warto pytać zarządców instytucji, czy zgadzają się na umieszczenia ogłoszenia. Szczególnie ważne są sklepy zoologiczne i przychodnie weterynaryjne, bo tam przychodzą ludzie wyczuleni na pomoc zwierzakom. W lesie – przy oznaczeniach, tablicach informacyjnych, na drzewach, na których widnieją znaki szlaków, na rozstajach dróg. Wilczak na gigancie!… Materiał informacyjno-szkoleniowy
154
W i l cz a k Cz e c h osł o wa ck i – CSV – i d os ta j e s z li ce n cj ę n a z a b i j a n i e … cz a s u ; )
Należy pamiętać, że domownicy psa wieszając ogłoszenia zostawiają zaginionemu psu informacje zapachowe, dlatego powinni uważać, aby poruszać się w sposób bezpieczny dla niego. W miarę możliwości nie przechodzić przez ruchliwe ulice, bo szukany pies który złapie ich trop, może wbiec po nim prosto pod samochód.
Może się tak zdarzyć, że pies tropiący nie odnajdzie PZ, a tylko wskaże i zaznaczy teren, po którym ten krąży. Krzyżujące się ślady poszukiwanego zwierzęcia dla psa tropiącego są jak labirynt, starsze ślady mogą być czytelne, a młodsze - zadeptane. Gdy widać, że pies tropiący zaczyna poruszać się „w kółko”, powinno się przerwać tropienie. Jednak ograniczenie „nosem” terenu poszukiwań do obszaru po którym poszukiwany pies się przemieszcza, jest bardzo istotne, bo ułatwi plakatowanie: wiadomo potem, gdzie zintensyfikować naklejanie ogłoszeń.
_________________________________________________________
Mam nadzieję, że powyższe rady pomogą wszystkim zaginionym pieskom bezpiecznie wrócić do domu.
R.P
Wilczak na gigancie!… Materiał informacyjno-szkoleniowy
155