151 Pages • 53,235 Words • PDF • 861 KB
Uploaded at 2021-09-24 18:06
This document was submitted by our user and they confirm that they have the consent to share it. Assuming that you are writer or own the copyright of this document, report to us by using this DMCA report button.
Beta: Elune, rozdział 28: Ewels
Spis Treści: Rozdział 1…................................................................................................1 Rozdział 2…................................................................................................5 Rozdział 3…................................................................................................8 Rozdział 4…................................................................................................13 Rozdział 5…................................................................................................19 Rozdział 6…................................................................................................23 Rozdział 7…................................................................................................27 Rozdział 8…................................................................................................32 Rozdział 9…................................................................................................38 Rozdział 10…..............................................................................................43 Rozdział 11…..............................................................................................48 Rozdział 12…..............................................................................................53 Rozdział 13…..............................................................................................57 Rozdział 14…..............................................................................................63 Rozdział 15…..............................................................................................68 Rozdział 16…..............................................................................................73 Rozdział 17…..............................................................................................79 Rozdział 18…..............................................................................................86 Rozdział 19…..............................................................................................92 Rozdział 20…..............................................................................................98 Rozdział 21…..............................................................................................107 Rozdział 22…..............................................................................................112 Rozdział 23…..............................................................................................118 Rozdział 24…..............................................................................................125 Rozdział 25…..............................................................................................132 Rozdział 26..................................................................................................138 Rozdział 27…..............................................................................................142 Rozdział 28…..............................................................................................147
Rozdział 1
- Nie mogę uwierzyć, że to robię. - Więc dlaczego wracasz? - Muszę tylko trochę odpocząć od tego wszystkiego. – Machnęłam ręką wokół garderoby, w której się znajdowałyśmy. Obecnie zajmowałam się zbieraniem wszystkich swoich rzeczy z mojego stanowiska. Prawdopodobnie zastanawiacie się, kim jestem. Więc nazywam się Bella Swan, mam osiemnaście lat i aktualnie jestem modelką, ale zamierzam wrócić na stare śmieci, aby skończyć szkołę. Media znają mnie jako Angel. Najczęściej występuję w branży na pokazach dla Victoria Secret oraz innych projektantów… Stałam się modelką po tym, jak zostałam zauważona w sklepie podczas wakacji z moją mamą w Nowym Jorku. Na początku nie byłam całkowicie pewna, ale ona namówiła mnie do wzięcia w tym udziału i powiedziała, że to pomoże pokonać moją nieśmiałość. I poskutkowało. Jeśli dwa lata temu powiedziałbyś mi, że będę chodziła po wybiegu w bieliźnie, śmiałabym ci się w twarz, jednak teraz traktuję to jak coś naturalnego. - Nie wygląda na to, że tam pada na okrągło? - zapytała moja przyjaciółka, Ez. Ona była jedną z moich najbliższych znajomych w tym biznesie. Nie była suką jak reszta i powitała mnie pierwszego dnia. - Wielkie dzięki. - Skinęłam głową, podczas wkładania kosmetyczki do torby. - Która godzina? - Uch, wpół do czwartej - odpowiedziała Ez. - Lepiej pójdę złapać samolot i tyle. Tak się cieszę, że wyślę tam mój samochód przede mną. - Obrałam kurs powrotny do miejsca, gdzie dorastałam. Forks, w stanie Waszyngton to małe miasteczko pokryte zielenią. Mieszkałam tam odkąd skończyłam pięć lat i od tamtej pory nienawidziłam każdego momentu, spędzonego tam, aż do szesnastego roku życia. Nie z powodu otaczającego koloru, tylko z powodu ludzi. Byłam strasznie dręczona przez grupę ,,popularnych” i miałam jedynego, prawdziwego przyjaciela, Jacoba, z którym nadal rozmawiam. Przeprowadziłam się z powrotem jedynie z powodu wykształcenia, ale faktem jest również, że większość małych miasteczek nie wie o mojej pracy jako modelki; w każdym razie, przynajmniej taką mam nadzieję. - Strasznie będzie nam cię brakowało na naszym pokazie - powiedziała Ez, kiedy podchodziła, aby mnie uścisnąć. - Mi również. Będę myśleć o was, kiedy utknę w klasie słuchając nauczyciela, który zapewne będzie przynudzał. - Zachichotałyśmy lekko, ale obydwie wiedziałyśmy, że to nie koniec. - Niedługo się zobaczymy. Będę z powrotem, nim się obejrzysz. - Skinęła głową i uwolniła mnie z uścisku. 1
- Victoria chce cię zobaczyć, zanim wyjedziesz. - Przytaknęłam i chwyciłam mój bagaż, nim ruszyłam w kierunku gabinetu kobiety. Zawsze delikatnie pukałam, mimo że drzwi były otwarte. - Wejdź. - Stała tam - najbardziej znana projektantka bielizny na świecie – w swoim żywiole, otoczona mnóstwem papierkowej roboty od nowych projektantów i organizatorów jej pokazu. Manekiny prezentowały jej najnowszą kolekcję. - To ja zmiatam, V. - Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się. Przeszła dookoła swojego ogromnego, dębowego biurka i natychmiast przyciągnęła mnie do siebie, i mocno przytuliła. - Co ja zrobię bez mojej gwiazdy przez cały rok? - dramatycznie westchnęła. - Wiesz, że jestem wolna podczas wakacji, tylko zadzwoń. - Skinęła głową w odpowiedzi. Puściła mnie i przeszła z powrotem za biurko, aby podnieść różową kopertę. - Victoria - ostrzegłam. Zazwyczaj dawała duże sumy gotówki w różowych kopertach. - Ciii. Okej. To jest tylko dla ciebie, abyś mogła się cieszyć z reszty twoich nastoletnich lat. Wydaje się, że jesteś najmłodszą modelką. Każda moneta liczy się jako twój „prezent na odejście” i nie chcę żadnych skarg - dodała na końcu, wiedząc, że nie lubię ludzi dających mi takie rzeczy. Gdy zaczęłam pracować, odkryłam, że na początku Victoria daje swoim modelkom bieliznę. Początkowo nie chciałam jej przyjąć, ale ona wkrótce mnie przekonała. Myślę, że będę potrzebowała pełnego magazynu na te komplety, które mam. - Okej, biorę je. Dziękuję ci za wszystko. - Kochanie, nie mów tak, jakby to było pożegnanie. Zobaczymy się za kilka miesięcy na przyjęciu gwiazdkowym. Pamiętaj, w tym roku odbędzie się ono w Nowym Jorku. Wyślę ci e-mail z informacją. - Dziękuję, Victorio. Myślę, że lepiej już pójdę złapać mój samolot. Do zobaczenia w Boże Narodzenie. - Jeszcze raz się uściskałyśmy i szybkim ruchem zabrałam mój bagaż z podłogi. Wzruszyłam ramionami i ze spuszczoną głową zeszłam po schodach. Zanim zauważyłam, siedziałam już w samolocie, w drodze do Forks. Zamknęłam oczy, ale nagle mój umysł wypełniło mnóstwo wspomnień, o których najchętniej bym zapomniała. Retrospekcja Bella, wiek 7 lat Siedziałam sama przy stole w stołówce, ponieważ Jacob był chory i został w domu. Nakładałam jedzenie, rozglądając się dookoła pomieszczenia, widząc wszystkich tych ludzi, którzy ignorowali mnie każdego dnia. Przyznam się, że nie planowałam zobaczyć niczego specjalnego. Jedyną rzeczą wyróżniającą się, były moje włosy. Tylko z ich powodu zdecydowałam się obserwować tych ludzi, którzy prawdopodobnie zaczną zadawać pytania odnośnie mojego zdrowia psychicznego. Sięgnęłam do torby po mój egzemplarz „Romea i Julii”. Mimo że byłam młoda, prawie zakochałam się w utworach klasycznych. Podskoczyłam na dźwięk tacki uderzającej o podłogę. Spojrzałam znad torby na uśmiechającego się do mnie z wyższością człowieka, który dręczył mnie przez ostatnie dwa lata. Zdałam sobie wtedy sprawę, że przedmiot nie leżał już przede mną, ale na podłodze.
2
- Ups. - Edward uśmiechnął się do mnie. Byłam coraz bardziej zła, ale wiedziałam, że lepiej odpuścić, niż nawrzeszczeć na niego, gdyż takiej reakcji oczekiwał. Zamiast tego wstałam, aby podnieść tackę. Kiedy podniosłam się, cała jego grupa usiadła przy stole, gdzie ja siedziałam i rozmawiając z ożywieniem kompletnie ignorowali fakt, że właśnie to było moje miejsce. Zirytowana - z trudem - chwyciłam w mgnieniu oka moją torbę i jak burza wyszłam ze stołówki. Wychodząc, usłyszałam głośny śmiech. Po prostu mną wstrząsnęło. Koniec retrospekcji Najgorszą rzeczą jest to, że to nie była najokropniejsza część mojego życia w Forks. Ta grupa dręczycieli była pierwszym i najważniejszym powodem, dla którego opuściłam to miasteczko. Retrospekcja Szłam w kierunku stołówki, kiedy usłyszałam „Uwaga!”. Odwróciłam się w stronę, z której dochodziło ostrzeżenie, tylko po to, aby uderzono mnie w twarz piłką nożną. Poczułam z tyłu szafkę i powoli osunęłam się w dół. Trzymałam rękę przy twarzy i poczułam łzy, wydobywające się z moich oczu z powodu niewiarygodnego bólu. Tylko Emmett Cullen podszedł do mnie. - Nic ci nie jest? - Nie powiedział tego do mnie, tylko do piłki. - Ta wielka oferma skrzywdziła cię. - Z tymi słowami spojrzał na mnie, wybuchając śmiechem. Potem poszedł, chwilę krzycząc na Edwarda. Ten dzień był trochę lepszy, dlatego że Cullenowie i Hale'owie nie dręczyli mnie więcej. Pod koniec dnia, wyjrzałam przez okno, aby zobaczyć czy przestaje padać. Szybko wybiegłam na zewnątrz i wsiadłam do mojej ciężarówki, którą dostałam na szesnaste urodziny. Tylko, że pojazd nie chciał zapalić. Błagałam kierownicę, jednak to nie pomogło. Wiedziałam trochę o samochodach, dzięki Jacobowi, który mi pomagał odrestaurować ten stary tłok. Wyskoczyłam z furgonetki i podniosłam maskę samochodu. Od razu zauważyłam, że brakuje przewodów. - Tego szukasz? - Odwróciłam się i zobaczyłam czarci gang, stojący pod schronem i trzymający wszystkie przewody od mojej ciężarówki. Ciskałam wszędzie gromy. Naprawdę nie byłam w nastroju. - Oddaj mi to. - Próbowałam dosięgnąć je, ale kiedy skoczyłam do wyciągniętej ręki Edwarda, pośliznęłam się i wpadłam w kałuże, co wywołało śmiech całej grupy. - Dlaczego mi to robisz? - Próbowałam powstrzymać łzy. - Z prostego powodu. Nie zasługujesz, aby tutaj być - odpowiedział Edward. - Biorąc pod uwagę, że jesteś największą ofermą - dodała Rosalie. - I nie zapomnij, paskudo. - Jesteś samotnikiem. - Zaczęli wymieniać listę rzeczy o mnie. Wiedziałam, że próbują sprawić bym się rozpłakała. I udało im się. Szybko wstałam i pobiegłam do mojej ciężarówki, aby złapać moją torbę. Nadal mogłam słyszeć ich śmiech, kiedy byłam już oddalona od nich o blok. Całą drogę do domu biegłam.
3
- Kochanie, to ty? - zawołał tata. Moje łkania zwróciły jego uwagę i z ich powodu pośpiesznie wyszedł z salonu. - Co się stało? Znowu to była ta grupa, to byli oni? - Z sekundy na sekundę był coraz bardziej rozgniewany. - Tato, mogę przyjąć ofertę mamy? - zaszlochałam w jego pierś. Nie poruszył się. - Chcesz przeprowadzić się do mamy? - zapytał smutno. Tylko kiwnęłam głową wtulona w niego. - Dobrze. To będzie najlepsze wyjście. Powinnaś być daleko od tych ludzi. Jednak będę za tobą tęsknił, dziecinko. - Przytulił mnie mocniej. Następnego ranka wyjechałam. Koniec retrospekcji Nadal nie mogę uwierzyć, co działo się przez lata. Łzy cichutko spłynęły po mojej twarzy na wspomniane wydarzenia. Zdecydowałam się na to, ponieważ zmieniłam się; cała sytuacja się zmieniła. Odpłacę się im za wszystkie krzywdy, które mi wyrządzili. Strzeż się, Edwardzie Cullenie. Zapłacisz mi za wszystko, suko.
4
Rozdział 2
- Panie i panowie, witajcie w Forks - powiedziała stewardessa przez mikrofon, sygnalizując przybycie do tego piekielnego miejsca. Powoli zaczęłam rozpinać guziki, nie widząc powodu do pośpiechu. Chwyciłam mój bagaż i wyszłam po odbiór walizek. Stałam w kolejce czekając na przybycie granatowych toreb. Jedna z walizek wypełniona była bielizną, a pozostałe ubraniami. Podczas pakowania z mamą, zgodziłam się na nabycie nowych ubrań na czas pobytu tutaj. Szybko złapałam swoje torby i zaczęłam iść w kierunku drzwi. Natychmiast zauważyłam Charliego, rozglądającego się dookoła. W chichot wprawił mnie jego widok; stał na palcach i próbował zobaczyć wszystkich. Nie zauważyłam dużych zmian w jego wyglądzie, może poza kilkoma zmarszczkami wokół oczu. - Bells! - Uświadomiłam sobie, że woła mnie i gna przez tłum. Gdy tylko znalazł się przy mnie, od razu mnie uścisnął, prawie łamiąc mi żebra. - Hej, tato! Nie mogę oddychać! - Zazwyczaj Charlie nie jest tak uczuciowy. Widać, że się za mną stęsknił przez te dwa lata. - Ups. Wybacz, dziecinko. Jak ci minął lot? – zapytał, biorąc moje bagaże. Poszliśmy w kierunku wyjścia. - Zwyczajnie, nic niezwykłego. Jedynie dzieciaki śpiewały niezwykle głośno. - Uśmiechnął się. Gdy wyszliśmy, zauważyłam ten sam policyjny radiowóz, co przed laty. - Nie czas go wymienić, tato? - Nieee. Działa bez zarzutu. Jacob zadbał, aby był w idealnym stanie – odpowiedział, pakując moje walizki do bagażnika. - Co u Jake'a? - Rozmawiałam z nim miesiąc temu, zanim poleciałam do Anglii na kilka tygodni, przed pokazem mody. - Dobrze mu idzie. Zobaczysz się z nim wieczorem. Zaprosiłem go do nas. - Kiwnęłam głową i usiadłam na miejscu pasażera, podczas gdy Charlie zajął miejsce kierowcy. - Twój samochód dotarł dziś rano. - Zapiszczałam i z radości odtańczyłam taniec szczęścia, co wywołało śmiech Charliego. - Muszę przyznać, że to niezłe auto. - I cały jest mój. - Uśmiechnęłam się szeroko, Charlie zrobił to samo. Odwróciłam głowę, aby spojrzeć na miasteczko, którego nie wiedziałam od dwóch lat. Nadal zielono. Rozpoznałam niektórych ludzi, jednak było więcej miejsc, które pamiętałam. Bałam się wychodzić na zewnątrz, bo nie chciałam być znów zaczepiana. To było wtedy, kiedy pojawiła się moja pasja do książek. Charlie zatrzymał się przy małym domu, w którym dorastałam. Białe ściany nadal kontrastowały z 5
zielenią drzew w obrębie lasu. Na posypanym żwirem podjeździe, stał mój piękny samochód; Aston Martin DB9 w kolorze ciemnego błękitu. To auto było doskonałe. Aż żal, że tutaj tak często pada, ponieważ kocham jazdę ze złożonym dachem i dudniącą muzyką. Wygramoliłam się z radiowozu i podeszłam do mojego maleństwa. Powoli przesunęłam palcami wzdłuż boku samochodu. - Tęskniłam za tobą - wyszeptałam, słysząc za sobą tylko śmiech Charliego. Odwróciłam się twarzą do niego. - Co, dziewczyna nie może tęsknić za swoim samochodem? - To tylko spowodowało, że śmiał się jeszcze bardziej, zanosząc moje bagaże. Zostawiłam mój samochód i poszłam do domu. Hol - jeśli można tak go nazwać - był tak samo brązowy, jak lata temu. Na wieszaku wisiał płaszcz, a na nim był powieszony pasek z bronią Charliego. Poszłam do salonu, gdzie znalazłam stojącą tam nadal białą sofę, tylko bardziej ubrudzoną. Zanotowałam sobie, że to miejsce naprawdę potrzebuje odmiany. Podeszłam do kominka, gdzie znajdował się nowy telewizor. Zaczęłam oglądać szereg zdjęć pokrytych kurzem. To był rząd fotografii, przedstawiających mnie w różnym wieku. Kilka było z mojego portfolio i jedno z ulubioną drużyną piłkarską Charliego, wszystkie były podpisane. Ojciec przywiązał się do tego prezentu gwiazdkowego. Usłyszałam tatę, szurającego rzeczami na górze i postanowiłam sprawdzić, co robi. Poszłam do mojego starego pokoju, który wyglądał dokładnie tak, jak go zostawiłam. Jasnozielone ściany, białe prześcieradło, korkowa tablica ze zręcznie przymocowanymi zadaniami. Również to koniecznie muszę zmienić. Zdecydowałam, że w ten weekend pójdę na zakupy, po kilka nowych rzeczy. za pieniądze od Victorii. Charlie właśnie przyniósł ostatnią torbę do mojego pokoju i zrzucił ją na podłogę. - Dziękuję – powiedziałam. - Żaden problem, dziecinko. Jutro zaczynasz szkołę. Nie możesz się już doczekać? – zapytał, siadając na biurku. - Nie jestem tego taka pewna. Dowiem się na miejscu – wzruszyłam ramionami. - Będzie dobrze, kiedy znów zobaczysz tych wszystkich ludzi. Zawsze będziesz też mieć Jake'a. – Znowu wzruszyłam ramionami w odpowiedzi. - Zobaczysz, wszystko będzie inaczej. Wyrosłaś na piękną, silną kobietę. Wiem, że sobie poradzisz. Mama powiedziała mi wcześniej o wszystkim. - Tylko usiadłam, otwierając usta. Nie spodziewałam się, że Renee powie Charliemu, że wybrałam klasę z kursem samoobrony. Głównie dla posługiwania się nią, poza zawodami dobroczynnymi, podczas których się doskonaliłam i które wygrywałam przez ostatnie dwa lata. - Dzięki, tato. Mam zrobić kolację? - Yyy. Nie musisz. Weźmiemy coś na wynos. Jestem pewien, że Jake chciałby z Tobą porozmawiać sam na sam. - Zaśmiał się klepiąc mnie przy tym w kolano. Wstał i opuścił mój pokój, dając mi okazję do rozpakowania się. Poczułam ukłucie w klatce piersiowej. - To nie jest wystarczająca zmiana - wymamrotałam do siebie. Postanowiłam najpierw zacząć od 6
mojej szafy. Kiedy ją otworzyłam, znalazłam kilka moich starych ubrań, które już najprawdopodobniej nie pasują. Można powiedzieć, że moje zdolności zostały dość późno odkryte. Wyrzuciłam stare ciuchy i zastąpiłam je najnowszymi. Zastanawiałam się, chodząc po pokoju, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Odwróciłam się, aby zobaczyć bardzo wysokiego, przystojnego mężczyznę. - Jacob? - wyszeptałam. - Bella! - Z tym słowem podbiegł do mnie i kręciliśmy się dookoła pokoju, cały czas się śmiejąc. - Jak dobrze mieć cię znowu w domu. Tęskniłem za tobą jak wariat! - Wypuścił mnie z rąk, stawiając naprzeciwko siebie. Wyrósł, odkąd miał szesnaście lat. Jego duże, brązowe oczy przepełniało podekscytowanie. Jego włosy były teraz krótsze od końskiego ogona, który miał wcześniej. - Wow, Jake! Co ty, masz sześć stóp? – zapytałam, zdumiona patrząc na niego. - Sześć i cztery dziesiąte stopy, dokładnie. - Oboje zaczęliśmy się śmiać. Cały wieczór spędziliśmy rozmawiając. Dowiedziałam się, że Jacob poznał paru nowych przyjaciół kilka miesięcy po tym, jak wyjechałam. I powiedział, że jutro mnie przedstawi. Opowiedziałam mu o kilku ostatnich pokazach opuszczając tę część o bieliźnie, żeby Charlie nie odczuwał dyskomfortu. W każdym razie Jacob zawsze błagał, aby mógł przyjść zobaczyć pokaz, ale założyłam, że to byłoby dziwne, gdybym, jako jedyna była w bieliźnie. Jake zakochał się w moim samochodzie i błagał, aby mógł się nim przejechać któregoś dnia. Niechętnie się zgodziłam. Jacob poszedł około dziesiątej i obiecał, że spotka się ze mną w szkole. Posprzątałam w kuchni i powiedziałam Charliemu dobranoc. Kiedy poszłam do mojego pokoju, ściągnęłam szorty i top, i powędrowałam do łazienki, aby wziąć prysznic. Podczas gdy myłam włosy, łazienka wypełniła się zapachem truskawek. Kiedy moje ciało się rozluźniło, wyszłam spod prysznica, wytarłam do sucha i poszłam się ubrać. Wróciłam z powrotem do mojego pokoju, rozczesując włosy i pozostawiając do wyschnięcia, tworząc w ten sposób loki. Nadal musiałam spakować moją szkolną torbę, ale nie mogłam się zdecydować, którą wziąć; błyszczącą czy matową. Wybrałam tę zaprojektowaną, jako że chciałam zrobić dobre wrażenie i umieściłam wewnątrz wszystkie rzeczy, potrzebne na jutro do szkoły. Kiedy właśnie przekładałam moje karty i pieniądze z portmonetki do portfela, spostrzegłam kartę od Victoria Secret’s. Dawała ona większe zniżki, niż jakiemukolwiek innemu klientowi i pokazywała tym samym, że jesteśmy modelkami Victorii. Czy mogę ryzykować trzymając ją w portmonetce, tak, aby była niewidoczna? Wolałam ją włożyć do tylnej kieszeni, aby była tam w razie potrzeby. Wzięłam mój stary egzemplarz „Romea i Julii” i wczołgałam się na łóżko. Po usadowieniu, otworzyłam ją na stronie, którą ostatnio czytałam. Około wpół do dwunastej ułożyłam się do snu, ponieważ w szkole musiałam być o ósmej dwadzieścia. Spojrzałam przez okno, obserwując deszcz padający na szklaną szybę. Powoli zapadłam w głęboki sen.
7
Rozdział 3
„ Chodź, zagrajmy w miłosną grę, w miłosną rozgrywkę. Chcesz miłości? Czy wolisz sławę? Zagrasz w tę grę? Za miłosną rozgrywkę…” Wychyliłam się, aby wyłączyć budzik. Co, miłosna gra… może wykorzystam ją do torturowania Cullena. Uśmiechnęłam się do siebie i ściągnęłam kołdrę. Wstałam z łóżka i powędrowałam do łazienki, aby się odświeżyć. Po umyciu zębów, wróciłam do swojego pokoju, od razu zaglądając do komody. - Hmm…jaki dzisiaj kolor? – zapytałam samą siebie, odwracając głowę w kierunku bielizny. W końcu zdecydowałam się na granatową, pasującą do mojego auta. Zamknęłam szafę i bacznie się jej przyjrzałam. Następnie wyjrzałam przez okno i dostrzegłam, że słońce właśnie wyszło, co jest rzadkim widokiem w Forks. Byłam zdeterminowana do tego, aby wywrzeć wrażenie. Miało ono spowodować, że ludzie zapomną o starej Belli Swan, dlatego sięgnęłam po moje dżinsowe szorty. Oglądając bluzki, nie mogłam się zdecydować, która będzie idealna. Ubieranie zakończyłam po trzech długich kwadransach. Wybrałam granatowa bluzkę, ukazującą rowek miedzy piersiami, ale zakrywającą to, co najlepsze. Potknęłam się o te same buty, które nosiłam przed moim pierwszym pokazem. Chwyciłam torbę i zeszłam na dół do kuchni. Była pusta, jednak zauważyłam notkę przyczepioną do lodówki. Hej, Bells. Jestem w pracy. Wrócę dziś późno. Powodzenia pierwszego dnia w szkole. Kocham Cię. Tata. Po tym jak dorwałam się do grzanki (ang. pop-tart)*, zerknęłam na zegarek i ruszyłam w stronę mojego samochodu. Wskoczyłam prosto na siedzenie kierowcy i uruchomiałam silnik. Lubiłam słuchać kociego miauczenia; byłam wtedy w niebie. Podłączyłam mojego iPoda do sprzętu stereo i ruszyłam. Dokładnie pamiętałam układ ulic w Forks, więc wiedziałam, że nie mogę się zgubić. Gdy podjechałam na parking, w radiu leciał akurat refren piosenki „Pussycat Dolls”. Nie mogłam przestać się śmiać. Było nadal dość wcześnie i tylko kilkoro studentów zajęło już swoje miejsca. Siedziałam w samochodzie, rozglądając się dookoła i zauważyłam, że nie był on jedyną fajną bryką; na parkingu stało jeszcze BMW i Volvo. −
Niezłe – wymamrotałam do siebie i wtedy zauważyłam, że kilku kolesi gapi się na moje auto.
Mogłabym zrobić dobre wejście. - Otworzyłam drzwi od samochodu, ale najpierw wystawiłam stopy, aby upewnić się, że nie upadnę. Będąc modelką nadal miałam niezręczne sytuacje. Powoli wysiadłam z auta. Wzięłam kilka wdechów. Nie mogłam nic na to poradzić, że na moje usta wpełznął mimowolny uśmiech. Złapałam torbę, zatrzasnęłam drzwi i zamknęłam samochód. −
* Rodzaj grzanki wypełnionej zwykle czekoladą lub nadzieniem owocowym, którą przypieka się w tosterze
8
Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam, że wszyscy się na mnie patrzą. Zignorowałam te spojrzenia i zaczęłam iść w stronę sekretariatu. Od razu zauważyłam, że pani Cope w ogóle się nie zmieniła. - Dzień dobry, pani Cope. – Spojrzała na mnie, poprawiając okulary i dokładniej mi się przyglądając. - Przepraszam, znam cię? – powiedziała, totalnie zmieszana. - Bella Swan. – Zaczęłam. Rozpoznała mnie i w końcu na jej twarz powrócił uśmiech. - Więc, Bello, bardzo wyrosłaś. Witaj w Forks, kochanie. Tu jest twoja informacja. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie ci dobrze w tym roku szkolnym, kochana. – Pani Cope była zawsze, kiedy ją potrzebowałam i za to jestem jej dozgonnie wdzięczna. Podziękowałam jej i skierowałam się z powrotem w kierunku auta. Parking był teraz bardziej zaludniony i wszyscy obserwowali mnie, gdy szłam w kierunku mojego DB9. W tym momencie zauważyłam, że Jake pochylił się w jego stronę. - JACOBIE BLACK, JEŚLI NATYCHMIAST NIE ODEJDZIESZ OD MOJEGO SAMOCHODU, BÓG MI ŚWIADKIEM, ŻE NIE DOŻYJESZ JUTRA! – nakrzyczałam na niego, podchodząc bliżej. Jake wyszczerzył zęby w ogromnym uśmiechu, ale nie odsunął się. - Wyluzuj B. – Burknęłam na niego w odpowiedzi. Więc przynajmniej wszyscy w szkole już wiedzą, że ten samochód jest mój; jeśli go dotkniesz - zginiesz. - Zeszłej nocy powiedziałaś, że chcesz mieć odpowiednie wejście, więc proszę bardzo. – Zauważyłam, że wszyscy szepczą miedzy sobą i patrzą w naszą stronę. - Zamknij się. – Moja odpowiedź wywołała jego śmiech. - Udało ci się przykuć uwagę Cullena i jego paczki. – Skinął głowa w kierunku pozostałych dwóch lśniących samochodów. Stali tam wszyscy. Alice w zasadzie wcale się nie zmieniła, tak jak Emmet, choć nabrał on trochę mięśni. Jasper wyrósł, a jego włosy były dłuższe, niż kiedyś. Włosy Rosalie wyglądały tak samo, a jej wzrok nadal ciskał sztylety w moim kierunku. Prawdopodobnie dlatego, że mój samochód był lepszy. I wtedy zauważyłam Edwarda. Oddech uwiązł mi w gardle. Jego zielone oczy wyróżniały się, a jasna cera kontrastowała z ciemnymi ubraniami. Włosy miał nadal miedziano - brązowe i właśnie patrzył bezpośrednio na mnie. Natychmiast odwróciłam głowę i zaczęłam rozmawiać z Jacobem. Zeszłej nocy powiedział mi, że oni nawet teraz czepiają się ludzi, i to znowu dla własnych korzyści. Z tego powodu Edward doskonale wiedział, dlaczego dziewczyny były nieobecne. - Jak zamierzasz się zemścić? – zapytał Jake, gdy szliśmy na pierwszą lekcje. - Miłosna rozgrywka – odpowiedziałam, a Jake wyglądał na zdezorientowanego. Jednak tylko mrugnęłam i poszłam do klasy. Pierwsza lekcja była niesamowicie łatwa, jako że byłam już zaznajomiona z tą książkę, którą czytali pozostali uczniowie. Mogłam poczuć jak wpatrują się w moje plecy i szepczą dookoła. Nie sądzę, aby ludzie skojarzyli fakt, iż jestem tą samą Bellą Swan, która była tu dwa lata temu i na tę myśl uśmiechnęłam się. Podczas trygonometrii spotkałam nieśmiałą dziewczynę, o imieniu Angela. Wychodzi na to, że 9
przeprowadziła się tutaj rok temu i nie była z tego powodu zbytnio zadowolona. Podczas lunchu poznałam powód. Kiedy wchodziłam do stołówki - raczej dumnie wkroczyłam - popchnęłam dwuskrzydłowe drzwi i w całej sali zrobiło się cicho. Wszyscy spojrzeli się na mnie. Rozejrzałam się po pomieszczeniu za Jacobem i spostrzegłam go, machającego do mnie. Jednak to, co zobaczyłam ponad jego głową, nie spodobało mi się. Siedziała tam Angela – sama - sięgając po coś do torby. To przypomniało mi o wspomnieniach, które powróciły do mnie w samolocie. Właśnie wtedy dostrzegłam gang Cullena zbliżający się do jej stolika. Edward podchodził właśnie do niej. Od razu wiedziałam, co zamierza zrobić. Szybko podeszłam z drugiej strony stołu, w momencie, gdy Edward zaczął spychać tackę na koniec stolika. O nie, nie zrobisz tego. – Zabrałam tackę ze stołu, poza jego zasięg. Angela podniosła wzrok i była w szoku. −
Chodź, Angela. Dzisiaj zjesz lunch ze mną. – Lekko się do mnie uśmiechnęła i chwytając swoje rzeczy, zostawiłyśmy oszołomionego Edwarda Cullena. Nic nie mogłam poradzić na to, że dzięki temu poczułam się lepiej. Dotarłam do stolika Jacoba, ciągnąc Angelę za sobą i dałam jej znak ręką, aby usiadła obok mnie. Przyjaciele Jake’a wydawali się zakłopotani. −
−
Wszystko dobrze, Angela? - Odwróciłam się do niej.
−
Umm... Tak... Dziękuję za to. Nie musiałaś tego robić – powiedziała w pośpiechu.
Nie ma sprawy. Nikt nie powinien być tak traktowany. – Posłałam Jake’owi piorunujące spojrzenie, mówiące, że nie powinien dopuścić, aby przydarzyło się komuś innemu, to samo, co ja przeszłam. Słyszałam, jak wymamrotał przeprosiny, kiedy zrozumiał dlaczego to zrobiłam. −
−
Hej, chłopcy! – Jacob próbował przykuć uwagę stolika.
−
To jest Bella, ale zapewne wszyscy ją znacie.
−
Dlaczego? - zapytała dziewczyna wyglądająca bardzo podobnie do Jessiki Stanley.
−
Dlatego, że chodziłam tutaj dwa lata temu. – Zrozumienie zaświtało na twarzach wszystkich.
O mój Boże! Bella, wyglądasz świetnie! - Jassica zaczęła szybko do mnie mówić, a ja ledwo ją powstrzymałam. Już nie mogłam doczekać się końca lunchu. Wtedy moje modlitwy zostały wysłuchane i zabrzmiał dzwonek. −
−
Angela, co teraz masz? - zapytałam drobnej dziewczynki.
Biologię – skinęłam głową i powiedziałam jej, że ja również. Weszłyśmy do pracowni i zauważyłam, że Angela ma już partnera - Bena. I zauważyłam jak się rumieni, kiedy on jest w pobliżu. Nie mogłam nic poradzić na formujący się uśmiech. −
Dzień dobry, panie Banner – powiedziałam radośnie, jako że przywykłam do spędzania dużej ilości czasu na pomaganiu mu przed rozpoczęciem zajęć. −
Ach, Bella! Witamy z powrotem! - Uśmiechnęłam się, a on wskazał mi miejsce z tyłu. Po drodze słyszałam mamrotanie innych uczniów. −
10
−
Co znaczy, witamy z powrotem?
−
Kim ona jest?
Dzwonek oznajmiający koniec przerwy, wywołał pośpiech innego ucznia, który okazał się być ostatnią osobą, którą chciałam teraz widzieć. Edward Cullen. Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam, że jedyne wolne miejsce znajdowało się obok mnie. To znaczyło, iż był on moim partnerem na zajęciach. Zawarczałam do siebie. Dlaczego pomogłaś Weber? - zapytał w połowie zajęć. Jego głos brzmiał jak płynny miód. Nie spojrzałam znad moich notatek, bo w przeciwnym razie pewnie zatraciłabym się w jego spojrzeniu. −
−
Nie jesteś trochę za stary na terroryzowanie? - odpowiedziałam.
Ona jest w takim samym stopniu łatwym celem, jak ta dziewczyna nazywająca się Bella, na którą uwzięliśmy się parę lat temu, ale ona się stąd wyprowadziła. Więc spędziliśmy wieki, szukając nowej ofiary – zaśmiał się. Uważał, że to było cholernie śmieszne. −
Och. Znam Bellę Swan. Byłeś dla niej trochę chamski, nie sądzisz? - Wyglądał, jak by nie zdawał sobie sprawy, że to ja jestem Bellą. Może udałoby mi się poznać powód, dla którego to robił. −
Możliwe. Nie chcieliśmy, aby się wyprowadziła. Chcieliśmy tylko sprawić, aby jej życie trochę przypominało piekło. −
−
Udało się wam – wyszeptałam.
−
Słucham?
−
Nieważne. – Kiwnął głową i wróciliśmy do zadań.
Więc, skąd znasz Bellę Swan? - Powinnam mu powiedzieć teraz czy później? Wybrałam to pierwsze. Właśnie zadzwonił dzwonek, więc nachyliłam się i przycisnęłam swoje ciało do jego. Moje usta zbliżyły się do jego ucha i wyszeptałam. −
Jestem nią. - Na te słowa wyraźnie zamarł. Minęłam go i poszłam na w-f, zostawiając go oszołomionego. Dotarłam na salę gimnastyczną przed czasem, więc poszłam porozmawiać z trenerem, panem Clapp. Zdecydował on, że mogę po prostu przebiec truchtem parę okrążeń, tak jak prosiłam. Przebrałam się w strój na w-f i zaczęłam biegać. Godzinę później wszyscy mówili, że idą pod prysznic. Ja jednak postanowiłam wykąpać się w domu. Pośpiesznie przebrałam się w normalne ciuchy i wyszłam z sali do Jake’a. −
−
Hej, Jake!
−
Co tam, B?
−
Powiedziałam mu kim jestem. – Szliśmy teraz w kierunku parkingu.
−
Dlaczego to zrobiłaś? - w jego postawie można było dostrzec zakłopotanie.
11
Powiedział kilka rzeczy o czepianiu się Belli kiedyś w szkole i powiedziałam, że ją znam. On zapytał, jakim sposobem i powiedziałam mu. Naprawdę nie spodziewał się tego. – uśmiechnęłam się do przyjaciela. Tymczasem podeszłam do mojego samochodu i wrzuciłam moją torbę na tylne siedzenie. −
Jacob! - usłyszałam dziewczęcy głos. Spojrzałam na przyjaciela, który miał szeroki uśmiech na twarzy. Śliczna czerwonoskóra dziewczyna podbiegła od strony Jacoba. Schylił się, aby dać jej buziaka*. Nie mogłam powstrzymać dźwięku, jaki wydobył się z moich ust. −
- Oooł... −
Ty musisz być Bella. Jacob nie może przestać o tobie mówić! – Uścisnęłyśmy sobie dłonie.
Ty zapewne jesteś Leah. – Dała mu kuksańca w żebra. Staliśmy i gawędziliśmy jakiś czas. Podczas rozmowy, zobaczyłam Edwarda wybiegającego ze szkoły w stronę swojej ekipy i mówiącego coś z ożywieniem. Wszyscy patrzyli na mnie zszokowani. −
−
A niech to! - wymamrotałam.
−
Co się dzieje B? - zapytał Jacob.
Oni już wiedzą. – Spojrzał na nich i zauważył, że spierali się czy ja to ja, czy jednak nie. Nie mogłam się już powstrzymywać od śmiechu. Pożegnałam się i wsiadłam do samochodu. Jak tylko zamknęłam drzwi auta, mogłam usłyszeć krzyk Rosalie. −
- TO NIE JEST BELLA SWAN! - Och, w jakim ona jest błędzie, pomyślałam, odjeżdżając.
* Chodzi tutaj, oczywiście o buziaka w usta :)
12
Rozdział 4
Podjeżdżając pod dom, zauważyłam stojący na podjeździe radiowóz i nie mogłam uwierzyć, że Charlie już wrócił. Hej, tato! – zawołałam, wchodząc do środka. Zostawiłam moje rzeczy przy schodach i podążyłam za dźwiękiem wydobywającym się z telewizora, do salonu. −
Witaj, Bells! Jak minął pierwszy dzień? – zapytał, ściszając telewizor i spojrzał na mnie sponad fotela. −
−
Lepiej, niż sądziłam.
−
To dobrze. Czyli nie było żadnych kłopotów?
−
Niespecjalnie. - Kiwnął w odpowiedzi.
−
Idę odrobić lekcje.
Dobrze. Dzisiaj wieczorem również zamówimy coś na wynos. Nie kupiłem nic do jedzenia – odpowiedział wracając do oglądania telewizji. Chwyciłam moje rzeczy pozostawione koło schodów i poszłam do pokoju. Kilka godzin później Charlie dał mi znać, że przywieźli już pizze. Po kolacji wróciłam do sypialni z laptopem. −
Bella, Dlaczego się jeszcze nie odezwałaś? Chorobliwie się martwię. Proszę skontaktuj się ze mną jak najszybciej. Kochająca mama. To typowe dla Renee. Nie odzywałam się przez jeden dzień, a ona już panikuje. Mamo, Wszystko jest w porządku. Dotarłam bezpiecznie, podobnie jak moje auto. Tęsknie za Tobą, poza tym wszystko jest dobrze. Pierwszego dnia szkoły wszystko poszło lepiej niż myślałam. Niedługo pogadamy. Kocham Cię, Bella Gotowe. To powinno uspokoić ją na jakiś czas. Trochę poszperałam w internecie i napisałam maile do znajomych. Okazało się, że są w drodze na pokaz i wszyscy chcieliby, abym była tam z nimi. Resztę wieczoru spędziłam przed telewizorem, później poszłam przygotować się do snu.
13
„Zachowam się najlepiej jak mogę, odwdzięczając się za przysługę.” Już piątek. Właśnie tak jest, kiedy rok szkolny zaczyna się w połowie tygodnia. Zwlekłam się z łóżka i skierowałam w stronę łazienki. Kiedy załatwiłam swoje potrzeby, poszłam do sypialni i wyjęłam czystą bieliznę. Postawiłam na białą koronkę. Po wczorajszym wrażeniu, jakie wywarłam, pomyślałam, aby trochę przystopować. Wybrałam parę ciemnych i cienkich dżinsów, a na wierzch białą kamizelkę. Spojrzałam w głąb szafki, na moje buty od projektantów, których sklepy mieściły się na high street1. Na pierwszy rzut oka, w moim wyglądzie nie można było dostrzec niczego markowego. Ubrałam moją ulubioną parę butów od Jimmy'ego Choo. Podeszłam do klozetki i zaczęłam bawić się włosami. Do góry czy nie? Ostatecznie zostawiłam włosy rozpuszczone. Spojrzałam na zegarek i zorientowałam się, że powinnam już wychodzić. Chwyciłam torebkę i, aby nie zmarznąć, także krótki płaszczyk. Zeszłam po schodach i zauważyłam, że Charlie znowu wcześnie wychodzi do pracy. Zapytał, czy kupię coś do jedzenia po szkole. Zabrałam ze stołu jabłko i ruszyłam do samochodu. Uderzyła mnie myśl; jaka będzie dzisiejsza reakcja Cullena? Miałam się tego dowiedzieć po dojechaniu na szkolny parking. Będąc na miejscu zauważyłam, że byli tam przy swoich samochodach – wszyscy - i patrzyli na mnie. Wysiadam z auta i nawet stojąc do nich plecami, czułam jak się na mnie gapią. Po drugiej stronie parkingu zauważyłam Jacoba i Leę, więc podeszłam do nich. −
Witaj, Bells. Wiesz, że oni się na ciebie gapią? - powiedział Jacob, ściskając mnie.
Taa. Wiem. Wczoraj jak odjeżdżałam z parkingu, mogłam usłyszeć, jak Rosalie nie mogła uwierzyć, że to byłam ja. - Roześmiałam się, przytulając Leę. Niebawem dzwonek przypomniał o naszych zajęciach. −
Idąc na trygonometrię, spostrzegłam Angelę znowu siedzącą na swoim miejscu i zdecydowałam, że zawsze będę przy niej. −
Witaj, Angelo! - posłałam jej promienny uśmiech. Spojrzała do góry i również uśmiechnęła się.
Cześć, Bella! - Lekcja się zaczęła i nie mogłyśmy już rozmawiać. Dopiero, kiedy zadzwonił dzwonek, odwróciłam się do niej. −
−
Nie chcę sprawiać kłopotu - spojrzała nieśmiało w dół.
Och. Nie będziesz. – Uśmiechnęłam się do niej i uzgodniłyśmy, że spotkamy się przy jej szafce przed lunchem. Reszta moich zajęć nie przyniosła niczego ekscytującego, poza faktem, że większość osób próbowała rozgryźć, kim jestem i pytała o to. Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu z powodu niektórych głupot, jakie wygadywali; że dzięki chirurgii plastycznej, mogłam uchodzić za Bellę Swan. −
Spotkałam się z Angelą przy jej szafce i właśnie szłyśmy w stronę stołówki, kiedy wszystko nagle ucichło. Spojrzałam i zobaczyłam, że wszyscy wlepiają we mnie wzrok. Ludzie, czy wy nie macie własnego życia... - wymamrotałam do Angeli. Ktoś parsknął, a ktoś się zaczerwienił. Zaczęłam śmiać się jeszcze głośniej, gdy spojrzałam na naszą widownię. Poszłam −
1 High street jest to główna ulica, na której znajduje się wiele luksusowych sklepów. Może też to być centrum handlowe.
14
do stolika Jacoba i usiadłam obok niego. −
Co się dzieje, do cholery, z tymi ludźmi?
To wszystko przez to, że każdy teraz wie, kim jesteś, ale nikt nie może w to uwierzyć. Westchnęłam tylko w odpowiedzi. W połowie lunchu wyłączył mi się telefon. Wyjęłam mojego iPhona i usłyszałam jak ktoś ciężko oddycha. Spojrzałam do góry i zobaczyłam, że cały stolik patrzy na mnie. −
−
Co?
−
Skąd masz ten telefon, skoro jeszcze nigdzie nie można go dostać?! - wyjaśniła Jassica.
Znajomości - puściłam jej oczko. W rzeczywistości dostałam ten telefon od projektantów po pokazie za występ na ich prezentacji. Właśnie uświadomiłam sobie, że dzwoni mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i dostrzegłam numer Victorii. −
−
Cześć, Victoria! - uśmiechnęłam się. Zobaczyłam szeroko otwarte oczy Jacoba z podniecenia.
−
Witaj, Bello, kochanie. Jak tam szkolne życie?
−
Normalnie - zaśmiałam się w odpowiedzi.
Dobrze, dobrze. Dzwonię, ponieważ wysłałam ci zaproszenie na przyjęcie, które odbędzie się za kilka miesięcy i muszę prosić cię o przysługę. −
−
Spoko...
−
Za kilka tygodni odbędzie się pokaz i chcę, abyś była gwiazdą wieczoru! - prawie krzyczała.
−
No nie wiem, V. To mało informacji; kiedy i gdzie?
−
Nowy Jork, jak zawsze i będzie to sobota, godzina 17:00.
−
Och. W takim razie będę, jednak będziesz moją dłużniczką.
−
Co powiesz na prywatny odrzutowiec?
Co?! Nie! - krzyknęłam tak głośno, że wszyscy obecni w sali odwrócili się, aby na mnie spojrzeć. −
−
Nie możesz mi tego zrobić! - wyszeptałam do słuchawki.
Wszystko w porządku, kochanie, też tego chcę. Wyślę go na lotnisko w Forks i prześlę ci szczegóły dotyczące lotu. Cieszę się, że już wkrótce cię zobaczę. Pa, pa, kochanie. - Nagle się rozłączyła, a ja nadal patrzyłam na wyświetlacz. −
Czy to była ta osoba, o której myślę? - zapytał Jacob, przesuwając się na kant siedzenia. Tylko pokiwałam głową w odpowiedzi. −
15
Później mi powiesz – mrugnął do mnie, a ja jeszcze raz przytaknęłam. Lunch wkrótce się skończył i nadszedł czas, aby stanąć twarzą w twarz z Edwardem Cullenem. Pożegnałam się z przyjaciółmi i poszłam razem z Angelą. −
Kiedy weszłam do klasy, on już siedział na miejscu i wpatrywał się w swoją książkę. Miał na sobie ciemnozieloną bluzę z podwiniętymi rękawami, aż do łokci. Jego włosy znowu prezentowały niesforny bałagan. Przeciskając się do swojego stolika, zauważyłam jak poruszył się na swoim miejscu i powoli spojrzał mi w oczy. Wreszcie usiadłam w ławce i wyjęłam książki, kładąc je na stole. Lekcja się zaczęła i tak mocno się na niej skoncentrowałam, że nie zauważyłam kartki na moim biurku. Naprawdę jesteś Bellą Swan? Co spowodowało, że sądzisz, że nią nie jestem? Wyglądasz inaczej. To się nazywa dorastanie. Co za głupoty. Och, rozumiem. Przepraszam. Za co? Za to, co zrobiliśmy dwa lata temu. Za późno. Równo z dzwonkiem podniosłam się z krzesła i prawie wybiegłam z sali. Przeprosił mnie, za pomocą notki na kartce! Jak on mógł?! Przyspieszyłam kroku, idąc do auta. Kiedy skończyły się zajęcia, chciałam tylko opuścić to miejsce. I tym razem cała banda stała, obserwując mnie. Nie dałam im żadnego ostrzeżenia, podczas opuszczania przeze mnie parkingu i kierując się w stronę sklepu. Wchodząc do środka, wreszcie byłam w swoim żywiole. Po powrocie do domu, znowu zajmowałam się gotowaniem. Renee próbując coś upichcić, potrafiła przypalić nawet wodę. Myśl o gotującej Renee, wywołała u mnie śmiech. Tylko ten jeden raz, próbując zrobić gorącą czekoladę, wsypała proszek do czajnika. Po tym zdarzeniu musiałyśmy kupić nowy. Wygramoliłam się z auta i wyjęłam portfel z torebki. Po zamknięciu pojazdu, trzymając koszyk w ręce, wreszcie byłam gotowa do zakupienia jakiejś przyzwoitej żywności do domu. Przechodząc pomiędzy regałami, sięgałam właśnie po coś do jedzenia, kiedy zderzyłam się z czyimś koszykiem. Spojrzałam do góry, aby przeprosić, ale nie potrafiłam odezwać się słowem. −
Bella, to ty?
Witaj, Carlisle. - Przyzwyczaiłam się do widoku Carlisle'a kilka razy w miesiącu, podczas moich wizyt na izbie przyjęć. Nadal wyglądał dokładnie tak samo. Uśmiechał się ciepło, identycznie jak Edward. Przestań myśleć o Edwardzie! Zbeształam się w myślach. −
Och, Bella. Kochanie, gdzie się podziewałaś przez ten czas? - Spojrzałam odrobinę w lewą stronę doktora, aby dostrzec Esme, podchodzącą do męża z puszkami w rękach. Po ułożeniu przedmiotów w koszu, odwróciła się, by mnie uściskać. Esme spotkałam w stołówce szpitalnej, −
16
podczas mojej pierwszej wizyty. Zawsze była dla mnie jak druga matka. Dziękuję, dobrze. Obydwoje wyglądacie świetnie. - Uśmiechnęłam się do nich, na co odpowiedzieli tym samym. −
−
Kiedy wróciłaś? - zapytał Carlisle, przechylając głowę na bok.
−
Dwa dni temu. - Kiwnął w odpowiedzi.
No cóż, lepiej już chodźmy, mamy ludzi do nakarmienia i takie tam – zachichotała Esme i jeszcze raz uścisnęła mnie na pożegnanie. −
Mam nadzieję, że zobaczymy się wkrótce, Bello. Oby tylko nie w szpitalu. – Uśmiechnął się popychając koszyk. −
Taak, do zobaczenia. - Pomachałam im na pożegnanie i chwilę potem powróciłam do moich zakupów. Nigdy nie zrozumiem, jak dwójka tak kochających ludzi ma trójkę potomstwa, która dręczy inne dzieciaki. Otrząsnęłam się z tych myśli i poszłam zapłacić. Będąc przy kasie, zorientowałam się, że Charlie nie dał mi pieniędzy na zakupy. Wzdychając wyjęłam portfel. Użyłam firmowej karty, którą dostałam od Victorii. Powiedziała, że mogę zawsze jej używać, ale nigdy nie czułam takiej potrzeby. Aż do teraz, pomyślałam. Zapłaciłam za jedzenie i wreszcie mogłam włożyć zakupy do bagażnika. −
Kiedy wszystko leżało już wypakowane w kuchni, ostatecznie zdecydowałam się, że przyrządzę Charliemu jego ulubioną lasagne. Cześć, Bells! - Charlie przywitał się, wchodząc do domu. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że wybiła 19:00. Jak długo już gotuję? Wytarłam ręce i poszłam do salonu2. −
Cześć tato! Kolacja będzie zaraz gotowa. - Kiwnął głową na znak, że usłyszał. Kiedy wszystko było na stole, zawołałam Charliego. −
−
Jak ci minął dzisiejszy dzień, Bello? – zapytał, wbijając widelec w jedzenie.
Tęskniłem za tym - uśmiechnął się, biorąc pierwszy kęs. Odwzajemniłam się tym samym w odpowiedzi. −
Było w porządku... Wszyscy próbowali rozgryźć, kim jestem, ale nikt nie chciał w to uwierzyć. Sądzą, że przeszłam operację plastyczną. - Wzruszyłam ramionami, słysząc jak Charlie odkłada widelec. −
Czy oni rozpuszczają plotki o tobie? - Mogłam dostrzec jak twarz Charliego zmienia kolor ze złości. −
Nie, nie robią tego. Mają teraz trudny okres nie mogąc uwierzyć, że to ja. Tak sądzę. – Dodałam, ale mogłabym przysiąc, że to do niego nie przemawiało. Resztę wieczoru spędziliśmy na omawianiu naszych planów na weekend. −
2 Living area jest to część mieszkalna, jednak nie byłam pewna czy tutaj można nazwać to również salonem/holem , jednak na to wskazuje dalsza część historii. Jestem otwarta na Wasze sugestie :)
17
−
Och, tato... Muszę pojechać do Nowego Jorku na dwa tygodnie.
−
Dlaczego?
Będą mnie potrzebować na pokazie. I wiem, że powinnam się skupić w pełni na nauce, ale zadzwonili dzisiaj, błagając mnie. −
−
Jasne. Może jednak tydzień?
−
Taa. - Zebrałam talerze i postawiłam je w zlewie do umycia. Hmm, nie ma zmywarki.
−
Tato.
−
Hmm?
−
Co byś powiedział, jakbym kupiła kilka rzeczy, aby unowocześnić to miejsce? - Uniósł brwi.
−
Co masz na myśli?
−
Zmywarkę, może nową sofę... - wzruszyłam ramionami.
−
Nie stać nas na to...
−
Ja stawiam - zasugerowałam.
Bella, nie mogę ci pozwolić na kupienie tych rzeczy za zarobione przez ciebie pieniądze. Próbował użyć surowego tonu, ale wiedziałam jak dopiąć swego. −
Ale tato, skoro to są moje pieniądze, to mogę je wydać, na co tylko chcę i obydwoje będziemy mogli z nich skorzystać - uśmiechnęłam się słodko. −
Poddaję się – odpowiedział, rozdrażniony. Uśmiechnęłam się szeroko i zeskoczyłam z krzesła, aby ucałować go w czoło. −
Dziękuję tato! Teraz idę na górę. Do zobaczenia jutro! - Z tymi słowami zniknęłam na schodach. Pozostałą część wieczoru spędziłam na zakupach on-line, przyglądając się różnym asortymentom wyposażenia domu, które były dostępne przez internet. Po tym jak złożyłam zamówienie na nową sofę, wskoczyłam pod prysznic. Kiedy umyłam włosy, cała łazienka pachniała truskawkami. Przebrałam się w szorty i top do spania, i poszłam z powrotem do sypialni. Nagle poczułam się wyczerpana i wtulając się w poduszkę, czekałam na nadejście spokojnego snu. −
Jak bardzo się myliłam...
18
Rozdział 5
Idąc szkolnym korytarzem, każdy schodził mi z drogi, wytykając przy tym i śmiejąc się. Ten śmiech wydawał się coraz głośniejszy, kiedy ich mijałam. Znowu zaczęłam czuć się niepewnie. Na końcu korytarza stali ludzie; bałam się. Patrzyli na mnie z zadowoleniem. Nie byli w stanie już dłużej powstrzymywać się od śmiechu, kiedy ich mijałam podążając prosto do łazienki. Po pozbyciu się mojego lunchu, podeszłam do zlewu, tylko po to, aby zauważyć patrzącą na mnie buzię, która nie była osiemnastoletnią mną, ale mną, mającą czternaście lat i wielkie L3 na samym środku czoła. Musieli mi je przyczepić, kiedy zasnęłam na zajęciach. Łzy zaczęły mi spływać po policzkach, kiedy przypomniałam sobie, że śmiali się jeszcze głośniej w momencie, kiedy koło nich przechodziłam. Powoli odwróciłam się i dostrzegłam w lustrze, że z tyłu na głowie mam przyczepiony znaczek „Brzydota Swan”. Porwałam go i zaczęłam opłukiwać sobie twarz wodą, aby zmyć czarną literę z mojego czoła. Jednak to nic nie pomogło. Śmiech stawał się coraz głośniejszy i głośniejszy. Nagle usiadłam na łóżku. Obudziłam się zlana zimnym potem i nie mogłam złapać tchu. Jedno z moich najgorszych wspomnień, wciąż do mnie wracało i wydawało się nękać w nieskończoność. Po tym jak wzięłam głęboki oddech, położyłam się z powrotem na posłaniu i patrzyłam bezmyślnie w sufit, widząc poprzyklejane na nim świecące w ciemności gwiazdki, które mam od dzieciństwa. Spojrzałam w bok, aby sprawdzić, która godzina. - Wpół do siódmej! – zapiszczałam. Jest sobota, a ja obudziłam się wcześniej niż w tygodniu, chodząc do szkoły. Jęknęłam, wiedząc, że nie będę w stanie zasnąć z powrotem. Nie miałam ochoty by wstać i rozpocząć dzień4, sięgnęłam więc ręką do biurka po mojego laptopa. Najpierw sprawdziłam pocztę. Dwa od Victorii, jeden od mamy i jeden od Ez. Droga Bello, Tutaj są szczegóły dotyczące naszego balu bożonarodzeniowego i nadal mam nadzieję, że się zjawisz. Miejsce: Hotel Hilton, Nowy Jork Data: 20 grudnia Czas: 19:30 Niedługo się widzimy, śliczna. Powodzenia we wszystkim. Pozdrawiam, V. Lepiej uprzedzę Charliego, że może mnie nie być w czasie świąt, jako że mogłabym spędzić je z Renee. 3 Jak się domyślacie, chodzi tu o pierwszą literę wyrazu loser, (co oznacza ofiarę losu, życiową niedołęgę). 4 Chodzi o poranną toaletę i ubranie się.
19
Kochana Bello, Załatwiłam prywatny odrzutowiec, który zabierze Cię z lotniska w Forks siedemnastego. Będziesz musiała wyruszyć punktualnie o 9:00, bo będziemy musieli przygotować cię do reklamy5 na 19:30. Jeszcze raz będziesz przedstawiona jako Angel, dlatego, że temat przedstawienia brzmi „Anioły i diabły”. Pokochasz te rzeczy, które będziesz prezentowała. Jest to moja ulubiona kolekcja, to jest pewne! Widzimy się w sobotę! Pozdrawiam, V. Anioły i diabły, brzmi jakby ta bielizna miała być w kolorach czerwieni i bieli. Zawsze grałam niewiniątko ze względu na mój sceniczny pseudonim. Tak czy owak bielizna jest niesamowita. Jakąś godzinę później, po odpowiedzeniu na maile i aktualizacji mojego Facebook'a6, zwlokłam się z łóżka, aby wziąć prysznic. Myjąc się, planowałam dzisiejszy dzień, bo chciałam odnowić swój pokój. W końcu czysta i sucha, ubrałam ulubiony biustonosz i majtki z czerwoną lamówką. Kiedy zrobiłam sobie makijaż na dziś, stwierdziłam, że raczej od razu włożę na siebie brudne ciuchy, zamiast zmieniać je dwukrotnie. Mój roboczy strój składał się ze starych szortów, w których chodziłam na siłownie, sięgających mi do połowy uda, i czarnego topu na ramiączkach7. Ubrałam adidasy i bluzę z kapturem, chwyciłam moją portmonetkę i skierowałam się do drzwi. Kiedy tylko doszłam do auta, zdałam sobie sprawę jak wcześnie było. Trzasnęłam się w czoło i weszłam z powrotem do środka. Po godzinie kręcenia się, czyszcząc małe powierzchnie, popędziłam na zewnątrz do samochodu, gotowa do rozpoczęcia zakupowego szaleństwa. Zatrzymałam się przy sklepie DYI8 i przechadzałam się, poszukując konkretnych rzeczy. Zauważyłam spoglądających w moją stronę pracowników, ale nie przywiązywałam do tego wagi. W pierwszej kolejności dotarłam do mebli. Wybrałam nowe, dwuosobowe łóżko, biurko i komodę. Cześć! Potrzebujesz pomocy z tym wszystkim? - Podszedł do mnie wysoki blondyn. Jego włosy były związane w koński ogon i nosił sklepowy uniform, ale spojrzenie, jakim mnie obdarzył, sprawiało, że czułam się niespokojna. −
Taa. Chciałabym, aby to zamówienie dotarło na miejsce jeszcze dzisiaj. - Próbowałam być uprzejma, jednak przeszły mnie dreszcze, wywołane sposobem, w jaki ten facet oblizał wargi, podczas gdy wpatrywał się w moją klatkę piersiową. Zakaszlałam nieznacznie, co spowodowało, że spojrzał mi w oczy. Zamiast być zawstydzonym, że go przyłapałam, on tylko uśmiechnął się chytrze. −
Oczywiście. Który egzemplarz byś chciała? - Złożyłam u niego zamówienie i poinformował mnie, że towar będzie dostarczony po południu. Przeszłam do działu z pędzlami i farbami, próbując zdecydować się na nowy kolor. Ostatecznie wybrałam odcień niebieskiego i poszłam zapłacić za moje sprawunki. Jeszcze raz poczułam dreszcze. −
5 Prezentacja ubrań/rzeczy/bielizny, które Bella będzie miała na sobie. Nie wiedziałam, jak inaczej to sformułować. 6 Facebook - serwis społecznościowy przeznaczony m.in. dla uczniów szkół średnich i studentów szkół wyższych (college'ów, uniwersytetów). W ramach serwisu zarejestrowani użytkownicy mogą odszukiwać i kontynuować szkolne znajomości oraz dzielić się wiadomościami i zdjęciami. http://pl.wikipedia.org/wiki/Facebook 7 Tank top->http://www.allegro.intymnyswiat.com.pl/images/GATTA%20TANK%20TOP%202786S.jpg coś takiego:) 8 DYI funkcjonuje w państwach anglojęzycznych także, jako nazwa sklepu z przyborami, narzędziami oraz materiałami dla majsterkowiczów. http://pl.wikipedia.org/wiki/Zr%C3%B3b_to_sam
20
To będzie dwa tysiące czterysta pięćdziesiąt dolarów. To trochę kosztowne, stać cię na to? – Jego komentarz mnie zszokował. Nie kłopotałam się, aby odpowiedzieć, tylko podałam mu moją sekretną kartę kredytową od Victorii. Po zakończeniu transakcji, chwyciłam puszkę farby i ruszyłam w stronę samochodu. Wyjęłam telefon, aby wezwać posiłki. −
−
Halo?
−
Hej, Jake!
−
Bells, co tam?
−
Wyświadczysz mi ogromną przysługę?
−
Zależy, o co chodzi.
−
Co zamierzasz dzisiaj robić?
−
Pojechać do pracy motorem, a co?
Chodzi o to, że zamierzam dzisiaj odnowić mój pokój i będę musiała poprzesuwać kilka mebli. I pomyślałam, że twoje mięśnie mogłyby być przydatne. - Niemal się uśmiechnęłam. −
−
Żaden problem. Niedługo będę.
Dzięki, Jake. - Pożegnaliśmy się, podczas gdy ja dotarłam już do domu. Wyjęłam puszki z farbą i powlokłam się z nimi na piętro. Zaczęłam opróżniać część szuflad w komodzie, robiąc miejsce na nową, kiedy usłyszałam trzask. Odwróciłam się, aby zobaczyć, że Jake przytrzasnął sobie drzwiami palec u nogi, a teraz skakał dookoła. −
Głupia framuga! - Nie mogłam powstrzymać śmiechu, obserwując mierzącego sześć stóp mężczyznę, skaczącego dookoła i trzymającego się za stopę. Po chwili żartobliwego przekomarzania, nareszcie zabraliśmy się do pracy. −
Jake zrzucił moje stare meble na dół na trawnik, skąd miały być później zabrane, po tym jak na ich miejscu staną nowe. Jako że dostawa nie miała pojawić się jeszcze przez kilka godzin, zdecydowałam, że z pomocą Jake’a mogę zacząć uwijać się z malowaniem. −
Muzykę? - zapytałam Jake’a, wylewając farbę na tacę.
Jasne, chętnie – odpowiedział, podnosząc pędzle. Podłączyłam do stereo mojego iPod'a i uderzałam do rytmu, szurając nogami. Leciało „Supermassive Black Hole” Muse. Kiedy się odwróciłam, zobaczyłam mojego przyjaciela udającego, że gra na pędzlu, jako gitarze, co wywołało u mnie atak głupawki. Po uspokojeniu się powróciliśmy do pracy. −
−
Nie zrobisz tego... - Zaczął się skradać w moją stronę z wałkiem w ręku.
−
Jake... Co ty…? Aaaach! - Przejechał wałkiem po całej mojej twarzy.
Co ty do jasnej cholery robisz, Jake? - Prawie przewrócił się ze śmiechu. Rzuciłam się na mój pędzel i zamachnęłam się nim, aż do jego czoła. Zadowolona z siebie uśmiechnęłam się do niego. −
21
−
Och, teraz za to zapłacisz! - Nagle Jake rzucił się na mnie, łaskocząc moje boczki z całej siły.
Prze... Przestań... Jake! - wysapałam. Skończył dopiero, kiedy usłyszał chrząknięcie, dochodzące zza drzwi. Spojrzeliśmy do góry, napotykając wzrokiem na stojącego z grymasem na twarzy Charliego −
Co wy wyprawiacie? Bells, jak zamierzasz wytłumaczyć, dlaczego nie masz mebli, podczas gdy wszystkie leżą na trawniku przed domem? - Podniósł brew. −
Byłam dzisiaj na zakupach, zakupione rzeczy będą dostarczone dzisiaj, tak samo jak twoja nowa kanapa. - Uśmiechnęłam się do niego. −
Och. Dobrze. Wobec tego, zostawiam was, dzieciaki. - Oboje kiwnęliśmy głowami w odpowiedzi. Skończyliśmy malować mój pokój i niedługo potem pojawiły się wszystkie meble. Charlie pomógł Jacobowi wnieść nowe nabytki, podczas gdy ja mówiłam im, gdzie je postawić. Było wczesne popołudnie, kiedy wszystko było ukończone. −
Dziękuję, chłopaki. - Uśmiechnęłam się, siadając na moim nowym łóżku. Charlie poszedł z powrotem na dół, aby pooglądać sport, kiedy Jake usiadł obok mnie. −
Dzisiejsza noc zapowiada się fantastycznie, spotkam się z Leą w domku wypoczynkowym, może chciałabyś się przyłączyć? – zasugerował Jake. −
−
Taa, chętnie, tylko najpierw musimy się tego pozbyć. - Wskazałam ręką na nasze ubrania.
−
Okej. Mam przyjść po ciebie za godzinę? - zapytał, wstając.
Doskonale. - Zeszłam za nim na dół do drzwi i uściskałam go krótko na pożegnanie. Poinformowałam Charliego o moich planach i pobiegłam, aby się przygotować. Kiedy w końcu zmyłam całą farbę i wytarłam się, stanęłam jeszcze raz przed klozetką. Chciałam dzisiaj wyglądać klasycznie. Wyciągnęłam czarną sukienkę w białe kropki, będącą nieznacznie formalną. Kończyła się trochę powyżej kolana, nie miała dekoltu, ale pozostawiała moje ramiona odkryte. Dobrałam do niej dopasowaną bieliznę i moje zabójcze czarne buty. Wysuszyłam i wyprostowałam włosy, a następnie zrobiłam sobie stosowny makijaż. Włożyłam na siebie rozpinany sweter, chwyciłam torebkę i zeszłam na dół. −
Stanęłam na ostatnim schodku, kiedy zapukano do drzwi. Pośpieszyłam się, jako że Jake i Leah już czekali, uśmiechając się, i nie mogłam nic zrobić, jak tylko odwzajemnić uśmiech. Jake miał na sobie parę czarnych, lekko pozłacanych jeansów i zapinaną na guziki czarną koszulę, podczas gdy Leah ubrała prostą, czarną sukienkę. Dałam Charliemu znać, że wychodzę i podążyliśmy do samochodu Jake'a. Dwadzieścia minut później, siedziałam już przy stoliku z Leą i Jake’m; opowiedzieliśmy Lei co zaszło podczas naszej wojny na farbę, jako że Jake miał na policzku pozostałości zabawy. Zadzwonił dzwonek do drzwi i, nie wiedzieć czemu, podniosłam wzrok. Moje oczy otworzyły się szeroko, jako że cała banda Cullena weszła do środka...
22
Rozdział 6
Dwadzieścia minut później siedziałam już przy stoliku z Leą i Jake'm; opowiedzieliśmy jej, co zaszło podczas naszej wojny na farbę, jako że Jake miał na policzku pozostałości zabawy. Zadzwonił dzwonek do drzwi i, nie wiedzieć czemu, podniosłam wzrok. Moje oczy otworzyły się szeroko, jako że cała banda Cullena weszła do środka... Psiakrew! Jedna noc, jedna noc to jest wszystko, o co proszę. - Spojrzałam znacząco w górę, na sufit. −
Coś nie tak? - zapytała Leah, spoglądając do swojego menu. Kiwnęłam głową w kierunku tłumu, który właśnie wszedł do środka. −
−
Och.
Miałam ochotę trzasnąć głową w stół. Na szczęście nie przeszli obok naszego stolika, tylko zajęli lożę* w rogu. Przynajmniej jeszcze cię nie zauważyli - dopowiedział Jake, równocześnie spoglądając z powrotem w menu. Zignorowałam tą grupę i powróciłam do wybierania dania. Niedługo potem przyniesiono nasze zamówienie. Gawędziliśmy o tym, co robiłam w przeszłości przez ostatnich parę lat, pomijając temat moich pokazów. −
−
O mój Boże! - ktoś zapiszczał.
Każdy w domku obrócił się, aby zobaczyć, co spowodowało to zamieszanie. Wszystkim, co zauważyłam, była Alice biegnąca do naszego stolika i gapiąca się na moje stopy. Czy to są prawdziwe, pierwszorzędne szpilki od Jimmy'ego Choo?! - Jej oczy zrobiły się ekstremalnie szerokie, a ogromny uśmiech pojawił się na twarzy. −
Spojrzałam zmieszana na Jake'a i Leę, którzy tylko wzruszyli ramionami. −
Eee... Taaak? - Niemal klękała na kolanach, przypatrując się moim butom.
Skąd je masz? - Nie mogłam powiedzieć jej całej prawdy o tym, że spotkałam osobiście Tamarę Mellon, i że zaprojektowała je ona specjalnie dla modelek Victorii. −
−
Ma się te znajomości – wymamrotałam, na co Jake wybuchnął śmiechem..
−
Łał! - Zaczęła sięgać, aby je dotknąć. Fanatyczka.
−
ALICE! - Nagle usłyszeliśmy wrzaski Rosalie.
* Chodzi tutaj o oddzieloną/odgrodzoną część restauracji zwykle z dwiema ławami po bokach i stołem pośrodku.
23
Ona ma te rzadkie szpilki od Jimmy'ego Choo! - Prawie zaczęła podskakiwać w miejscu. Oczy Rosalie otworzyły się szeroko na sekundę, zanim posłała mi piorunujące spojrzenie. −
Piekielnie zazdrosna? - Wymruczałam do Lei i Jake'a, którzy w odpowiedzi pękali ze śmiechu. Kiedy już się uspokoiliśmy, powróciliśmy do jedzenia naszego zamówienia. −
−
Bella?
−
Hmm?
Tak się zastanawiam… Jake powiedział mi coś o tobie i chciałam wiedzieć, czy to prawda czy nie. - Uniosłam brwi na przyjaciela, zastanawiając się, co jej nagadał. −
Przestał utrzymywać ze mną jakikolwiek kontakt wzrokowy, i zaczęłam się niepokoić o to, co jej powiedział. Czy to prawda, że występowałaś na jakiś pokazach? - Rzuciłam Jake'owi gniewne spojrzenie, na co on tylko podniósł ręce w obronnym geście. −
Ona powiedziała, że powinnaś być modelką i wymsknęło mi się coś w rodzaju, że już nią jesteś. Przepraszam. - Skurczył się na siedzeniu. −
W porządku. I tak, Leah, jestem, ale proszę, nic nie mów, chyba że czasami poza szkołą. - Tylko kiwnęła głową w odpowiedzi. −
−
Opowiesz mi o tym?
Pewnie. Więc jestem głównie modelką Victoria’s Secret, ale występuję również u innych. - Jej uśmiech powiększył się. −
−
Byłaś modelką Victoria’s Secret? Jak to jest?
−
To jest niesamowite, dostajesz bieliznę, a oprócz tego darmowe upominki. - Uśmiechnęłam się.
−
Te buty. - Wskazałam na swoje stopy.
Darmowy upominek osobiście od Tamary Mellon, twórczyni marki Jimmy Choo. – Uśmiechnęłam się, obserwując jak na twarzy Lei odmalowuje się szok. −
Błagam, możesz mnie nauczyć jak chodzić po wybiegu, być tą, która przykuwa uwagę wszystkich? – Zamyśliła się dziewczyna. −
−
Jasne, mogę cię nauczyć, jeśli chcesz. - Kiwnęła entuzjastycznie głową w odpowiedzi.
−
Pff... Jakby to miało zadziałać – skomentował Jake.
−
Mam ci udowodnić?
−
Cholera! Tak! Z ochotą założę się, że to nie skutkuje.
24
−
Zakład?
Jeżeli ja wygram, ty płacisz za posiłek, a kiedy ty wygrasz, to ja płacę. - Ścisnęliśmy sobie dłonie. −
Gotowy na przegraną? - Wstałam i wyprostowałam moją sukienkę, po czym rozejrzałam się dookoła za toaletami. Znajdowały się obok stolika Cullenów. Po prostu doskonale, przykuję uwagę Edwarda, to będzie działać jak zaklęcie. Uśmiechnęłam się do siebie. Mrugnęłam okiem do Lei, która tylko zachichotała. Zaczęłam iść dumnie, dodatkowo kołysząc biodrami. Kiedy byłam coraz bliżej stolika Cullenów, wszyscy podnieśli na mnie wzrok. Dziewczyny spoglądały zazdrośnie, podczas gdy chłopcy po prostu się ślinili. Przeszłam bezpośrednio koło ich stolika i poszłam do toalety. Kiedy tylko weszłam do środka, uspokoiłam się, jako że przypomniałam sobie wygląd Edwarda rozbierającego mnie wzrokiem. Po kilku uspokajających wdechach, wróciłam do restauracji. −
Przechodząc znowu koło loży Cullenów, odgarnęłam moje włosy na ramiona, kontynuując chód. Jasna cholera... Ała, Rose! - Usłyszałam, jak zagrzmiał Emmett i prawie wybuchnęłam śmiechem. Poszłam z powrotem do mojego stolika, gdzie ujrzałam Leę z szerokim uśmiechem na ustach i dąsającego się Jake'a. Stanęłam obok stolika i położyłam rękę na blacie. Pochyliłam się odrobinę i skrzyżowałam nogi. −
Co za pech, Jake. – Uśmiechnęłam się. Odrzuciłam włosy za ramię i spojrzałam na stolik Cullenów. Zauważyłam, że Edward nadal się na mnie gapi. W momencie, kiedy uchwycił moje spojrzenie, puściłam do niego oczko, a potem odwróciłam się z powrotem, aby usiąść. −
−
Musisz mnie tego nauczyć! - Leah się rozpływała.
Spoko, żaden problem. To nie jest trudne, mimo wszystko. Jake będzie nosił cię na rękach, kiedy z tobą skończę – mrugnęłam do niej w momencie, gdy się roześmiała, widząc minę Jake'a. Chłopak zapłacił za posiłek i w chwili, kiedy mieliśmy wychodzić, usłyszałam swoje imię. Odwróciłam się, aby zobaczyć Edwarda biegnącego w moją stronę. −
−
Bella – odetchnął.
−
Tak?
Zastanawiałem się, czy jesteś wolna w najbliższy weekend? - Uśmiechnął się do mnie krzywo. Prawie zemdlałam. Prawie. −
−
Niestety, nie mogę. Mam już plany.
A w następny? - Dlaczego on tak zawzięcie chce się umówić na randkę? Wtedy przypomniałam sobie o tym, że będę w Nowym Jorku w ten weekend. Przysunęłam się bliżej do niego i zaczęłam prostować jego kołnierz. −
Nie będzie mnie tutaj w ten weekend, bardzo mi przykro. - Pochyliłam się tak, że nasze policzki były obok siebie. −
25
Będziesz się musiał postarać o wiele bardziej, niż teraz - wyszeptałam mu do ucha. Następnie cofnęłam się i pogłaskałam jego policzek, i zostawiłam go z szeroko otwartymi oczami. Wyszłam z restauracji kołysząc biodrami i mogłam poczuć jego wzrok wwiercający się w moje plecy. −
Imponujące, Bells – zaśmiał się Jake, kiedy wsiadaliśmy do samochodu. Drogę powrotną spędziliśmy rozmawiając o pokazach, jakie urządziłam, a w większości o tym nadchodzącym. −
Wiecie, zawsze możecie wybrać się ze mną na przyjęcie bożonarodzeniowe. - Leah zaczęła podskakiwać na siedzeniu. −
−
Możesz to zrobić?
Cholera, jasne, że tak. Tylko zadzwonię do Victorii w ten weekend i sprawdzę, czy wszystko w porządku. Och, to jest w Nowym Jorku, tak przy okazji. - Nagle Leah zapiszczała nadzwyczaj głośno i musiałam zatkać uszy. −
Kocham cię! - zadeklarowała, podczas gdy Jake zakrztusił się obok niej. Zakryłam usta, aby pohamować nadchodzący napad głupawki. Poszłam do salonu, aby znaleźć Charliego, leżącego na nowej kanapie. −
−
Więc ją lubisz? - Charlie prawie spadł z sofy. Mój śmiech podwoił się.
−
Nie strasz mnie tak więcej, Isabello! - krzyknął Charlie.
To było zabawne. - Zaczęłam płakać ze śmiechu, podczas gdy tata tylko się zirytował. Podeszłam i usiadłam obok niego. −
−
Jak ci minął wieczór? – zapytał i zmienił kanał z baseballem na koszykówkę.
−
Można powiedzieć, że co najmniej ciekawie.
−
Chcę wiedzieć? - Uniósł brwi, patrząc na mnie.
Prawdopodobnie nie. Dobra, jestem wykończona. Idę lulu do nowego łóżeczka. - Z tymi słowami zeskoczyłam z kanapy i wbiegłam sprintem po schodach na górę. Poszłam do łazienki, rozebrałam się i włożyłam moją piżamę, a następnie umyłam twarz i wyszczotkowałam włosy. −
Wspięłam się na moje nowe, wygodne łóżko i chwyciłam w ręce egzemplarz „Romea i Julii”. Zanim się zorientowałam, spałam śniąc przyjemne sny, dotyczące kogoś, o kim śnić nie chciałam…
26
Rozdział 7
−
No dalej, Bella! - Edward zaczął do mnie podchodzić, a ja się cofałam.
Wiesz, że nie możesz mi się oprzeć, więc nawet nie próbuj. - Nagle moje plecy trafiły na ścianę. Przybliżył się jeszcze bardziej i położył ręce po obu stronach mojej twarzy. −
Nie powstrzymuj się – wyszeptał, kiedy jego twarz była coraz bliżej. Spojrzał mi w oczy, a potem na usta. Delikatnie przybliżył się do mojej buzi. Zamknęłam oczy w oczekiwaniu. Mogłam poczuć jego oddech na mojej twarzy. Stałam, czekając, kiedy... −
,,Tańcząc w świetle księżyca, każdy odczuwa serdeczność i ożywienie...’’ Nachyliłam się nad stolikiem nocnym, aby wyłączyć radio. Westchnęłam, siadając, i przeczesałam palcami włosy, próbując zrozumieć swój sen. Niezdolna, aby dojść do jakichś konkluzji, zwlokłam się z łóżka i poszłam pod prysznic. Po zrelaksowaniu napiętych mięśni, wróciłam do sypialni, gdzie na stoliku nocnym zaczął świecić telefon, sygnalizując, że ktoś do mnie dzwoni. Przeskoczyłam przez łóżko, aby chwycić komórkę. −
Halo?
−
Dzień dobry, Bello.
−
Witaj, Leah. Co jest?
−
Otóż, całą paczką wybieramy się dzisiaj na nowy basen. Miałabyś ochotę przyjść?
Pewnie, brzmi nieźle. - Omówiłyśmy czas i miejsce spotkania. Podeszłam do komody i spojrzałam na moje luksusowe stroje kąpielowe. Znowu wszystkie były zaprojektowane. Wybrałam ulubiony, dwuczęściowy strój w kolorze królewskiego błękitu, który po obu stronach dolnej części miał srebrne koła. Można również było zobaczyć jedno pośrodku górnej części. Po tym jak go włożyłam i zebrałam swoje rzeczy, zeszłam na dół do samochodu. −
Zatrzymałam się przy nowym centrum sportowym i mogłam zobaczyć grupkę poznanych ludzi, którzy stali blisko drzwi. Chwyciłam torbę z tylnego siedzenia i poszłam w kierunku tejże ekipy. Hej wszystkim! - W odpowiedzi zawtórował mi chórek „Hej!”. Leah przebiegła przez grupkę, chwyciła mnie pod ramię i zaczęła pchać do środka w kierunku damskiej szatni. Wciągnęła mnie do tej samej kabiny, którą zajmowała. −
Pomyślałam, że lepiej cię ostrzec; Cullenowie są tutaj – powiedziała, umieszczając swoją torbę na ławce. −
Och, na miłość boską! – Przewróciłam oczami. Dziewczyna poklepała mnie po ramieniu ze współczuciem. Obie zaczęłyśmy zdejmować ubrania i złożyłyśmy je w kostkę. Kiedy się −
27
odwróciłam, usłyszałam sapnięcie Lei. Spojrzałam na nią przez ramię i zauważyłam, że patrzyła na moje plecy. −
Och. Zapomniałam o nim. - Wzruszyłam ramionami.
−
Jest piękny. - Pogłaskała go.
−
Kiedy go sobie zrobiłaś? - zapytała.
Zaraz po moich osiemnastych urodzinach. To prezent od kilku dziewczyn, z którymi pracuję. – Ponownie wzruszyłam ramionami. Po spięciu włosów w kucyk, mogłyśmy wreszcie wyjść na spotkanie reszcie towarzystwa. Gdy wyszłyśmy, wszyscy chłopcy ucichli. −
Co? - Nikt mi nie odpowiedział, więc posłałam dziewczynom spojrzenie pod tytułem, „Co jest z nimi, do cholery?”. Wszystkie wzruszyły ramionami w odpowiedzi. Pokręciłam głową i pociągnęłam za sobą Leę, przechodząc obok nich w kierunku basenu. Wtedy usłyszałam kolejne wstrzymanie oddechu, ale tym razem więcej, niż tylko jedno. −
−
Co znowu? - Prawie krzyczałam.
Bella, dlaczego nie powiedziałaś mi, że masz tatuaż?! – W nieznacznym miejscu na plecach, miałam wytatuowane anielskie skrzydła. Były one czarno - niebieskie i bardzo starannie zaplanowane. −
Myślałam, że widziałeś je już zeszłego lata? Wiesz, kiedy pływaliśmy i takie tam? - Jake tylko pokręcił głową w odpowiedzi. −
−
Więc już wiesz – zaśmiałam się, zmierzając do wody.
Basen był duży i miał kilka zjeżdżalni i trampolin. Jednak większość ludzi zatraciła się w rozmaitych grach. W tym momencie - na drugim końcu basenu - dostrzegłam cały sztab Edwarda, rzucający sobie piłkę. Można było zauważyć kilka dziewczyn z naszego rocznika, chowających się blisko Edwarda, które próbowały afiszować się swoimi piersiami albo ich brakiem. Hej, B! Zawody w skokach do wody? - Zawsze robiliśmy to każdego lata. Zaczynało się od konkursu w skokach, a potem przechodziliśmy do gry w piłkę wodną. Śmiałam się, podczas gdy on zmierzał w stronę trampoliny. Wszyscy zdecydowali się przyłączyć i ostatecznie ja również. Po tym jak każdy już skoczył, zostałam sama z Jake'm. −
Patrz na to, B! - krzyczał do mnie z góry, biegnąc po trampolinie. Wykonał dwa fikołki i wylądował w wodzie. Nasza grupa nagrodziła go skromnymi oklaskami, a następnie wszyscy skierowali wzrok na mnie. Weszłam po schodach prowadzących na pierwszą trampolinę, potem na drugą i na trzecią, z której skakał Jake, jedynie martwiąc się, że nie zajmę pierwszego miejsca. −
Bella! Co ty, u licha, zamierzasz zrobić?! - krzyczał Jake. To przyciągnęło spojrzenia niektórych ludzi z dołu basenu. Rzuciłam okiem w kierunku Edwarda i spostrzegłam, że całe grono patrzyło na mnie. Oczy Edwarda otworzyły się szeroko, tak samo Emmetta i Jaspera. Oparłam się na poręczy, aby spojrzeć na Jake. −
−
Patrz i ucz się, Jacobie Black! - krzyknęłam w jego stronę. 28
Zaczęłam zbliżać się do końca trampoliny. Spojrzałam w dół na wodę, żeby sprawdzić, czy była czysta. Cofnęłam się nieznacznie, po czym stanęłam na rękach na końcu trampoliny. Usłyszałam, jak kilka osób wstrzymało oddechy na dole. Odbiłam się odrobinę i skoczyłam. Podczas spadania do wody, wykonałam rząd pozycji, włączając w to piłkę, podwinięcie pod siebie nóg, a kończąc klasycznie.*. Kiedy wyszłam z wody, usłyszałam salwę okrzyków. Wyszłam z basenu, a zdumieni przyjaciele tylko mnie wyściskali. Po tym, jak całe zmieszanie ucichło, wszyscy postanowiliśmy popływać. −
Założysz się, że zanurkuję głębiej niż ty? - Jake rzucił wyzwanie.
−
Co u diabła stało się dzisiaj z rywalizacją Jake’a? - Zapytałam, unosząc brwi.
Chcę cię tylko w czymś pobić. - Skończył z rękoma w powietrzu. Zaśmiałam się a w tym samym czasie ustawialiśmy się w szeregu na końcu basenu. Podniosłam wzrok, aby zobaczyć, że prawie wszyscy zeszli z drogi, włączając w to ekipę Cullena, który był na przeciwnym końcu basenu. Dziwne. Mogłam dostrzec Jessicę, nieznacznie nachylającą się w stronę Edwarda, prawie wpychając mu swój biust pod nos. −
−
Klasycznie – wymamrotałam.
−
Co to było? - zapytał Jake, rozciągając się zarazem.
Jessica praktycznie wpycha swoje cycki Edwardowi pod twarz. - Zlustrował ich wzrokiem i zaśmiał się. −
−
Ludzie, jesteście gotowi? - zapytał Mike, stając obok nas.
−
Jak nigdy przedtem – skomentował Jake.
Na miejsca... gotowi... START! - Na ten dźwięk wzięłam głęboki wdech i zanurkowałam. Nasze zasady mówiły, że musimy zostać pod wodą, a żadna część naszego ciała nie może wypłynąć ku górze, dopóki nie wynurzymy się, aby nabrać powietrza. Płynęłam jak opętana, niemniej jednak zapas powietrza skończył się. Zmusiłam się do jeszcze jednego odepchnięcia i wtedy wypłynęłam, aby nabrać powietrza. Mimo zadyszki rozejrzałam się i zobaczyłam, że mam za sobą trzy czwarte długości basenu , podczas gdy Jake był w połowie drogi. −
Znowu wygrałam! - krzyknęłam i rozpoczęłam mój taniec szczęścia. Jacob zaczął płynąć w moim kierunku jak jakiś natręt**. −
Jake, co ty robisz? - Wtedy nagle rzucił się na mnie, ale tylko spudłował, podczas gdy ja zrobiłam unik. W rezultacie wylądował z pluskiem na brzuchu. Nie mogłam powstrzymać się od salwy śmiechu. Wkrótce wszyscy się do nas przyłączyli i całkowicie skupiliśmy się na grze. −
Usiadłam pod ścianą, by odetchnąć chwilę, tym samym obserwując, jak grają moi nowi towarzysze. Nie zauważyłam nawet, że obok mnie ktoś był. Rzuciłam okiem, dostrzegając Jaspera, siedzącego * Są to figury, ale nie miałam pojęcia jak je przetłumaczyć :( Z tego powodu są jak wyżej. Jeśli wiecie jak je nazwać dajcie znać ;) ** Potocznie: natręt, zboczeniec, dewiant (osoba szaleńczo i nieszczęśliwie zakochana i – w związku z tym – prześladująca swojego wybranka/wybrankę)
29
obok. −
Cześć.
−
Witaj.
−
Bella, prawda? - zapytał, przebiegając ręką po włosach.
−
Jedyna i niepowtarzalna – odpowiedziałam, ostrożnie przenosząc wzrok na basen.
−
Wiesz, chciałem jedynie przeprosić. - Spojrzałam na niego, chcąc, by kontynuował.
To, co wyrabialiśmy nie było miłe, nie wiem, dlaczego to robiliśmy. Może to zabrzmi głupio, ale nie chciałem się w to mieszać. Trzymałem się z nimi, tylko ze względu na Alice, która zadawała się z nimi dlatego, że są jej rodziną. Jako że Edward był prowodyrem - że tak powiem - więc zazwyczaj wszyscy go słuchali. Przepraszam za to, że nie zrobiliśmy niczego, aby to zmienić i musiałaś się wyprowadzić, by uciec od tego wszystkiego. - Westchnął i spuścił wzrok na swoje dłonie. −
Wiem, że nie chciałeś brać w tym udziału – odpowiedziałam i spojrzał na mnie. - Zawsze zauważałam, że wasza dwójka nigdy nie brała w tym udziału, że zmuszaliście się do śmiechu, tylko się dostosowując. Tak, to było powodem mojej przeprowadzki. Jednak dzięki temu, co się wydarzyło jestem teraz tym, kim jestem. Jednakże naprawdę nie powinniście robić tego, co inni, aby się dopasować. Wiesz o tym. Spójrz na mnie, nigdy nie podążałam za tłumem i okazuje się, że mam się dobrze. −
−
Lepiej niż dobrze – wymruczał.
Słyszałam to. - Oblał się rumieńcem. - I dziękuję ci. - Posłałam mu uśmiech, podczas gdy on go odwzajemnił. Wówczas dostrzegliśmy Alice, podskakującą w wodzie, machając dookoła rękoma. −
−
Lepiej wracaj do niej. - Kiwnął głową na zgodę.
Dziękuję, Bello i jeszcze raz przepraszam. Może moglibyśmy zacząć od nowa, nawet, jeśli nie wszyscy się z tym zgodzą. −
−
Pewnie, podoba mi się ten pomysł.
−
Super! Do zobaczenia wkrótce.
−
Tak. Do zobaczenia. - Z tymi słowami wskoczył z powrotem do wody i popłynął do Alice.
Wydajesz się zadowolona. - Odwróciłam się w stronę Edwarda, podchodzącego do mnie i siadającego na miejscu Jaspera. −
−
Rzeczywiście wyjaśniliśmy sobie kilka rzeczy. - Wzruszyłam ramionami.
−
Racja. - Nie powiedział nic więcej, po prostu obserwował pływających ludzi.
−
Lepiej pójdę. - Wstałam, jednak poczułam jak chwyta mój nadgarstek. 30
−
Bella, proszę, pozwól mi wyjaśnić, z jakiego powodu robiłem te rzeczy.
Nie ma co wyjaśniać. - Pogłaskałam go po głowie, gdy on rozluźnił swój uścisk i odeszłam dodatkowo kołysząc biodrami. Rzuciłam okiem przez ramię i mrugnęłam do Edwarda. Uśmiechał się nieznacznie, ale nadal był odrobinę wstrząśnięty. Czy naprawdę powinnam dać mu szansę na wyjaśnienia? −
Resztę popołudnia, spędziliśmy grając w masę innych gier, natomiast wieczorem całą paczką poszliśmy na pizzę. Po pożegnaniu się, nareszcie zmierzałam do domu z pizzą dla Charliego, który bardzo to docenił. Gdy odpowiedziałam na codzienne maile, zalogowałam się na Facebook’a i spostrzegłam, że mam kilka zaproszeń od moich nowych znajomych, włączając w to jedno od Edwarda Cullena, a oprócz tego, miałam od niego w skrzynce wiadomość. Kliknęłam na nią i zaczęłam czytać. Bella, Muszę ci wyjaśnić...
31
Rozdział 8
Resztę popołudnia, spędziliśmy grając w masę innych gier, natomiast wieczorem całą paczką poszliśmy na pizzę. Po pożegnaniu się, nareszcie zmierzałam do domu z pizzą dla Charliego, który ceni to bardzo wysoko. Gdy odpowiedziałam na codzienne maile, zalogowałam się do facebooka i spostrzegłam, że mam kilka zaproszeń od moich nowych znajomych, zarazem włączając w to jedno od Edwarda Cullena a oprócz tego, miałam w skrzynce wiadomość od niego. Kliknęłam na nią i zaczęłam czytać. Bella, Muszę ci wyjaśnić... Tych wszystkich rzeczy, które robiłem lata temu, nie da się całkowicie usprawiedliwić. W innych okolicznościach nie wydarzyłyby się. Nie chciałem brać w tym udziału, ale w jakiś sposób pociągało mnie to. Nie zamierzałem tego ciągnąć przez te wszystkie lata, ale coś powodowało, że to robiłem. Może to był strach przed odrzuceniem ze strony przyjaciół, przed byciem miłym, sam nie jestem pewien. Naprawdę przepraszam za to co się stało i chciałbym, byśmy zaczęli od nowa. Jeśli jest to jeszcze możliwe. Do zobaczenia jutro. Edward Czytając tego maila, zirytowałam się. Dlaczego nie mógł po prostu przeprosić patrząc mi w twarz, zamiast napisać? Nie zamierzałam mu tego tak łatwo odpuścić. Wyłączyłam komputer i zasnęłam, wiercąc się uprzednio przez kilka minut.
„Nic nie wydaje się właściwe, gdy nie ma Cię przy mnie” Przewróciłam się na drugą stronę i trzasnęłam w budzik, aby go wyłączyć. Kiedy zorientowałam się, że w pokoju jest odrobinę jaśniej niż zazwyczaj, wyjrzałam przez okno i mogłam zobaczyć, jak słońce usiłuje się przebić przez chmury. Wprawiło mnie to w dobry nastrój. Pognałam do łazienki i wskoczyłam pod prysznic. Kiedy moje mięśnie się rozluźniły, wyszłam spod strumienia ciepłej wody. Po owinięciu się dużym, białym, puszystym ręcznikiem, wróciłam do pokoju. Ponownie sprawdziłam czy słońcu udało się wyjść zza chmur i byłam zadowolona, zauważając, że jest o wiele jaśniej, niż przedtem. Wyjęłam mój purpurowy stanik i majtki do kompletu, i założyłam je. Zastanawiałam się nad moją garderobą i zajrzałam do szafy. Chwyciłam szkarłatny top i parę czarnych rurek. Po tym jak wbiłam się w nie, wyciągnęłam przerażająco wysokie, purpurowe szpilki, które zaprojektowano specjalnie dla mnie. Po zapięciu sprzączki od butów, wyszczerzyłam 32
się, chwyciłam torbę i skierowałam do auta. Dzisiaj nie w głowie było mi śniadanie. Dotarłam do szkoły dziesięć minut później, aby zobaczyć codzienny tłum uczniów bez Jessici. Hmm, podejrzane, gdzie ona może być o tej porze? Otrząsnęłam się z zamyślenia, kiedy zobaczyłam nadjeżdżającą Angelę. Gdy tylko wysiadła z samochodu, podeszła do niej Rosalie. Obserwowałam tylko co się wydarzy. Po wyrazie twarzy dziewczyny można było zgadnąć, że blondynka nie mówiła jej nic miłego. Podeszłam bliżej, dzięki czemu mogłam lepiej słyszeć. Tylko, dlatego że masz nową przyjaciółkę, nie znaczy, że się odczepimy. - Tym razem znajdowałam się obok Angeli, która trzęsła się nieznacznie. Położyłam rękę na jej ramieniu, spojrzałam w górę i uśmiechnęłam się. −
−
Jakiś problem? - zapytałam ją. Potrząsnęła głową w geście zaprzeczenia.
−
Nie wyglądało na to. - Zauważyłam, że Rosalie mierzy mnie wzrokiem od stóp do głów.
−
Podoba ci się to, co widzisz? - Jej spojrzenie ukazywało czystą złość.
Za kogo ty się masz, do cholery?! - krzyczała mi w twarz. Zrobiłam krok w jej stronę, dzielił nas cal. −
Za twój najgorszy koszmar, kochanie. - Na jej twarzy odmalowało się niedowierzanie, podczas gdy ja odwróciłam się, dając przyjaciółce znak, że ruszamy. −
−
Dobrze się czujesz? - zapytałam otaczając ją ramieniem.
−
Taa. Przywykłam do tego, ale dziękuję. - Uśmiechnęła się lekko.
Jeżeli któreś z nich będzie ci się jeszcze naprzykrzało, daj mi znać, tak szybko jak to będzie możliwe. Dobrze? - W odpowiedzi kiwnęła na zgodę. Podeszłam do mojej szafki, gdzie znalazłam dwie osoby opierające się o nią i migdalące się. −
Ohyda. - To spowodowało, że przestali i spojrzeli na mnie. Właśnie wtedy, zdałam sobie sprawę, że to była Jessica i Edward. Jessica wyglądała na zawstydzoną, natomiast Edward na zadowolonego. Dziewczyna szybko pomknęła w kierunku swojej szafki, zostawiając Edwarda pochylającego się w moją stronę. −
Dostałaś mojego maila? - Było jasne, że nie zamierza się ruszyć, dopóki nie dostanie odpowiedzi. −
Uch, słucham..? - warknęłam i zobaczyłam jak ciężko przełyka ślinę. Powoli przesunęłam palcem po górnym guziku od jego koszuli. −
Dobrze w niej wyglądasz. - Chwyciłam go za kołnierzyk i przyciągnęłam go bliżej do siebie a z dala od szafki. Mogłam poczuć, jak wdycha mój zapach, w momencie gdy jego głowa powędrowała do mojej szyi. Trzymałam jedną rękę na jego policzku, natomiast drugą wybierałam szyfr i otwierałam szafkę. Muszę przyznać, że ładnie pachnie, za ładnie; jeśli mnie zapytacie. −
Przyjęłaś moje przeprosiny? - zapytał, podczas gdy jego ręka powędrowała do mojej tali, próbując przyciągnąć mnie bliżej. −
33
Nie wiem – wymruczałam mu do ucha, odrobinę na nie dmuchając. Słyszałam jak łapie oddech. Po prostu to zakończyłam, chwytając książki, a teraz musiałam zwiewać. Zamknęłam szafkę, po czym wyszeptałam Edwardowi do ucha. −
−
Zamknij oczy.
Odchyliłam głowę i zobaczyłam, że ma zamknięte oczy, a na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech. Położyłam dłonie na jego ramionach. Przestał się uśmiechać w oczekiwaniu na pocałunek, ale ja miałam inne plany. Popchnęłam jego ramię, co spowodowało, że uderzył głową w szafkę. Nie za mocno, nie chciałam, aby się uderzył tylko, żeby coś do niego dotarło. Szybko wyślizgnęłam się z jego objęć i poszłam korytarzem do klasy. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który zagościł na mojej twarzy. Minęło kilka następnych godzin i zbliżała się pora lunchu. Poszłam do stolika, przy którym zazwyczaj siedzę i rzuciłam okiem w stronę Cullenów, napotykając jedynie mordercze spojrzenia Edwarda i Rosalie. Wydałam z siebie nieznaczny chichot. −
A z czego się tak panienka śmieje? - zapytał Jacob, trącając mnie łokciem w żebra.
Mianowicie z faktu, że sama dzisiaj rano nieźle wkurzyłam dwie osoby z ekipy Cullena. Uśmiechnęłam się, zadowolona z siebie. −
−
Co zrobiłaś? - zapytał karcącym tonem.
Dzisiaj rano Rosalie czepiała się Angeli, więc uprzejmie zagroziłam jej w nieszkodliwy sposób? A Edward migdalił się przy mojej szafce i nie miał zamiaru się stamtąd ruszyć i trzasnęłam jego głową w drzwi od szafki? - Jedyną odpowiedzią Jacoba był śmiech. −
−
Hej, Bells! Masz ochotę przyjść do mnie na dzisiejszą imprezę?
−
Mike, jest poniedziałek.
−
No i? - Wzruszył ramionami.
W porządku, przyjdę, ale nie będę nic piła. - Kiwnął tylko głową w odpowiedzi. Resztę lunchu gawędzono o planach na wieczór. W końcu nadszedł czas, aby stawić czoła fatum na biologii. Weszłam, zastając Edwarda nadal na mnie wściekłego i posłałam mu w odpowiedzi mój olśniewający uśmiech. −
−
Dlaczego do jasnej cholery uderzyłaś moją głową o twoją szafkę?
Ponieważ stałeś twarzą do niej. - Wzruszyłam w odpowiedzi ramionami. Nie mogłam opanować wkradającego się uśmieszku. Wszedł nauczyciel i zaczęła się lekcja. −
Moje przeprosiny nie były dla ciebie wystarczające, abyś przestała używać na mnie tych sztuczek? - wyszeptał rozdrażniony. −
−
Używania sztuczek? O czym ty mówisz? - wyszeptałam w odpowiedzi.
34
Nie udawaj głupiej. Udajesz że mnie lubisz, a zaraz potem tak zostawiasz. To jest naprawdę okrutne, robić to komuś. - Zakaszlałam głośno i próbowałam ukryć to, krztusząc się. −
−
To jest właśnie to, co robisz, panie playboyu. Myślisz, że nie wiem o twojej reputacji?
−
O czym ty, do cholery, mówisz?
O tobie. Edward Cullen to pies na baby. Zmieniasz kobiety prawie tak często jak bieliznę – wysyczałam. −
−
Nie noszę bielizny – wyszeptał zalotnie.
Och. - Podniosłam rękę. - Mogę iść do pielęgniarki? Proszę, nie czuję się najlepiej. - Zostałam zwolniona i mogłam nareszcie wyjść. Po tym jak pokręciłam się pod gabinetem pielęgniarki, mogłam w końcu pomyśleć czym można by się dzisiaj zająć, dlatego że ten dzień nie zapowiadał się najciekawiej. −
Niedługo potem lekcje się skończyły, a ja siedziałam w domu, patrząc bezmyślnie na moją odzież. Wybrałam czarną wersje, pasującą do moich czerwonych czółenek i czerwonego paska. Podniosłam telefon i zadzwoniłam do Angeli. −
Halo?
−
Hej, Angela, tu Bells.
−
Och, hej! - Przez słuchawkę brzmiała tak nieśmiało.
−
Zastanawiałam się, czy idziesz dzisiaj na party do Mike’a.
Nie sądzę, żebym była zaproszona. Nie jestem za bardzo typem imprezowicza.* - Zachichotała nieznacznie. −
−
W takim razie idziesz ze mną. Jaki jest twój rozmiar?
−
Dwójka.
Okej. Będę gotowa za dziesięć minut. - Z tymi słowami rozłączyłam się i podeszłam do szafki. Byłam pewna, że mam coś w tym rozmiarze. Wybrałam parę czarnych szortów i czarny top na ramiączkach a do tego krótką kurteczkę. Chwyciłam klucze ze stołu i zostawiłam liścik dla Charliego. Pojechałam do Angeli. −
Aktualnie siedziałam na łóżku Angeli, patrząc na ograniczoną ilość jej butów. −
To są twoje jedyne szpilki? - zapytałam, podnosząc parę zwykłych, czarnych czółenek.
Taa. Zazwyczaj nie noszę obcasów. - Wzruszyłam ramionami i podałam je. Ułożyłam z jej włosów małe fale i pozwoliłam opadać swobodnie na ramiona. Zamieniła okulary na soczewki kontaktowe, więc mogłam zrobić jej – wyglądający naturalnie – makijaż. −
* Goer – (ang.) osoba często lub regularnie biorąca udział w jakimś wydarzeniu lub działalności.
35
Ta da! Jesteś gotowa. Dziękuję ci, bardzo ci dziękuję. - Ukłoniłam się lekko, co wywołało chichot Angeli. Niedługo potem wdrapywałyśmy się do mojego auta i ruszyłyśmy w stronę domu Mike'a. Mogłeś usłyszeć muzykę z odległości bloku, a samochody były zaparkowane po obu stronach ulicy. −
Cofnęłam się do Angeli. Uczyłam ją pewnego siebie kroku i to było właśnie tym, czym aktualnie się zajmowałyśmy, wchodząc na imprezę. Wszyscy skierowali swój wzrok na nas i kątem oka mogłam dostrzec, jak Angela się rumieni. Zauważyłam Jake'a w jednym z rogów mieszkania i podeszłyśmy do niego. Hejka, chłopcy! - przekrzykiwałam muzykę i pomachano mi w odpowiedzi. Jake pochylił się do mojego ucha. −
−
Kto jest z tobą?
Angela. - Spojrzał mi w twarz z szeroko otwartymi oczami, następnie wycofał wzrok na Angie, mówiąc „Łał!”. Tylko kiwnęłam głową w odpowiedzi. Wtedy zauważyłam Bena, jednego z naszych przyjaciół, obserwującego Angelę. Nic nie mogłam na to poradzić, że się uśmiechnęłam. −
Przyjęcie rozkręciło się na dobre około dziesiątej i wówczas wszyscy ludzie ucichli, kiedy Cullenowie po raz kolejny wkroczyli, aby zrujnować mój dzień. Zirytowana fiaskiem, doprowadziłam Jake'a do śmiechu. W odwecie chwyciłam rękę Lei i poprowadziłam na parkiet. Obydwie zaczęłyśmy tańczyć i spostrzegłam, że Jake świadomie próbował nam przerwać, ale ja nie pozwoliłam mu wejść mi w drogę. Wkrótce poddał się z doświadczenia i wrócił z powrotem na swoje miejsce. −
Edward znowu się na ciebie gapi – wyszeptała Leah.
Zgaduję, że uderzenie głową w szafkę, naprawdę niczego go nie nauczyło. - Obydwie zaśmiałyśmy się z tego. Nagle poczułam pukanie po ramieniu i odwróciłam się dostrzegając Jaspera i Alice. −
−
Och, hej wam - uśmiechnęłam się.
Och, Bello. Tak mi przykro! - krzyczała. Wyglądała jak by miała zaraz wybuchnąć płaczem. Złapałam ją szybkim ruchem i przytuliłam. −
Alice, w porządku. Tak, jak wyjaśniłam Jasperowi. Wiem, że nie popierałaś tego i wszystko jest w porządku. - Podciągnęła nosem i spojrzała w górę z bladym uśmiechem. −
−
Jesteś pewna?
Niebywale - przytaknęłam. Jeszcze raz mnie uściskała i ponad jej głową mogłam zobaczyć, że Emmett przytrzymuje swoją dziewczynę. −
−
Lepiej wracajcie, bo inaczej Rosalie pożre mnie żywcem.
Och, ignoruj ją. Po prostu jest zazdrosna. - Zaśmiałam się na to. Jasper objął ją ramieniem w talii i poprowadził z powrotem do jej przyjaciół. −
36
−
Łał! - Odwróciłam się, aby zobaczyć Leę stojącą tam ze szczęką właśnie uderzającą w podłogę
Wiem, prawda. Ostatecznie obydwoje mieli odwagę, aby przeprosić mnie osobiście. - Kiwnęła w odpowiedzi. Noc dobiegała końca, a ja doszłam do wniosku, że potrzebuję odrobiny wyciszenia. Jednak wszystkie krzesła były zajęte, więc oparłam się o ścianę, na której położyłam stopę. Edward pojawił się znikąd. −
Nie zamierzasz trzasnąć moją głową o ścianę w odwecie, czy może jednak? – zapytałam odrobinę zdenerwowana. −
Nie, nie zamierzam. Chciałem tylko podejść i porozmawiać z tobą. - Wziął łyka drinka, następnie stawiając go na stoliku za nami. −
Więc mów. - Deklamował na głos słowa piosenki, którą właśnie puszczono. Zbliżył się odrobinę do mnie i powtórzył moje słowa; znowu mnie nie słyszał. Następną rzeczą jaką widziałam, było to, że Edward przyciska mnie do ściany ze swoją ręką na moim udzie, w ten sposób nieznacznie ją podpierając. Zagarnął moje włosy z karku i wąchał je. −
−
Co mówiłaś? - wyszeptał mi do ucha, powodując, że zadrżałam.
Mó... Mówiłam, że w takim razie... mów – powiedziałam. Jego ręka rysowała leniwie koła na moim udzie. −
Dlaczego nie przyjęłaś moich przeprosin? - Przysięgłabym, że poczułam jego usta na mojej szyi, ale nie jestem pewna. −
−
Dlatego, że przeprosiłeś tylko listownie. - odpowiedziałam, próbując zachować spokój.
−
To wszystko? - Tym razem poczułam jego usta na mojej szyi, jak by były jej częścią.
−
Przepraszam, że to wszystko się wydarzyło. - Zaczął muskać nosem wzdłuż linii mojej szczęki
To nie powinno było się wydarzyć, ale spójrz kim teraz jesteś, taka piękna, taka seksowna. Zaczął całować mnie z drugiej strony szyi. Powoli traciłam cała wolę, aby pozostać wściekłą. −
Gdybyś tylko była moja – wymruczał. Koniec tego. Odepchnęłam go, a on potknął się o beczkę stojącą za nim, pokrywając się piwem. Emmett podbiegł do niego, by pomóc mu się podnieść. Edward wyglądał na rozwścieczonego, ale nie tak wściekłego, jak ja. Podeszłam do niego, zatrzymując się tuż przy jego twarzy. −
NIE WAŻ SIĘ robić tego nigdy więcej albo będzie bolało cholernie bardziej, niż kiedy twoja głowa przywaliła w szafkę. - Dumnym krokiem poszłam w stronę przyjaciół, będących na tyle blisko, by popatrzeć na to poruszenie. Chwyciłam moje rzeczy i poszukałam Angeli, która była z Benem. Po podrzuceniu jej do mieszkania, mogłam w końcu pojechać do domu. −
Uspokoiłam się, będąc nareszcie w łóżku. Nadal byłam zbyt bliska szaleństwa, aby móc zasnąć i skończyłam, słuchając muzyki, która mnie ukołysała do snu. Przez całą noc mogłam śnić tylko o Edwardzie i o tym, co mogło by się stać, jak bym go nie powstrzymała.
37
Rozdział 9
“La la la la la la la la la la la la la la la la (2x) Oh baby baby have you seen Amy tonight?” Pochyliłam się w stronę zegarka i wyłączyłam budzik. Nie mogłam uwierzyć, że to dopiero wtorek. Ten tydzień tak strasznie się ciągnął. Zwlokłam się z łóżka i powolnym krokiem ruszyłam do łazienki. Po wzięciu prysznica, upięłam włosy w kok, który przedstawiał artystyczny nieład. Nie miałam siły, aby uczesać je jakoś inaczej. Wykonywałam moją codzienną rutynę, która polegała na wylosowaniu bielizny. Wybrałam koronkową, w kolorach różu i czerni, będącą jedną z moich ulubionych. Po naciągnięciu jej na siebie, jeszcze raz stanęłam przed szafą. Wybrałam prostą, szarą, trykotową sukienkę sięgającą do uda, na jedno ramiączko. Dopasowałam do tego czarne legginsy i moje szare szpilki od Manola. Po zrobieniu sobie delikatnego makijażu, chwyciłam torbę i zeszłam na dół. Charlie już od rana był w pracy, ale zostawił mi notatkę mówiącą, że wróci późno. Po tym jak wciągnęłam śniadanie i umyłam miseczkę, po raz kolejny byłam w drodze do szkoły. Nie spieszyło mi się do spotkania z Edwardem; ostatniej nocy naprawdę zszargał mi nerwy. Koniec z odgrywaniem miłej dziewczynki. Zajeżdżając pod szkołę, mogłam zobaczyć poszczególnie każdą z grup; Cullenów przy ich samochodach, moich przyjaciół obok Jake'a i ludzi z pozostałych roczników, rozproszonych dookoła. Wysiadłam z samochodu i czułam się obserwowana. Odwróciłam się, by rzucić okiem na moje auto i zobaczyłam, że Edward i Rosalie rzucają mi piorunujące spojrzenia. Alice i Jasper uśmiechali się do mnie, podczas gdy Emmett patrzył na swoją dziewczynę z szeroko otwartymi oczami, szepcząc jej coś do ucha. Pomachałam nieznacznie w stronę Alice i Jaspera, którzy również mi odmachali, lecz przestali, gdy Edward i Rosalie na nich spojrzeli. Obeszłam pojazd i zabrałam torebkę z tylnego siedzenia, zdumiona zachowaniem moich znajomych. Przez cały czas nadal czułam ich wzrok na moich plecach. Witajcie, chłopcy! – zaświergotałam do wszystkich moich kolegów, którzy odpowiedzieli mi „witaj!”. Spędziliśmy dziesięć minut na opowiadaniu sobie o tym, co wydarzyło się ostatniej nocy. Niedługo potem zadzwonił dzwonek, sygnalizując porę na rozpoczęcie zajęć. Dzisiaj czas wydawał się płynąć tak szybko, że zanim się zorientowałam, była przerwa na lunch. Stałam w kolejce po jedzenie, mając przed sobą Alice i Rosalie. −
Nie mogę uwierzyć, że Esme dostała bilety w tak krótkim terminie - powiedziała blondynka, odwracając się by spojrzeć na Alice. −
Wiesz, można je otrzymać, kiedy ma się dobre stosunki ze swoimi projektantami, tak jak ona. Alice wzruszyła ramionami. Emmett zmierzał w ich kierunku i wbił się w kolejkę za Rosalie, pocałował ją w policzek i owinął rękę wokół jej tali. −
−
O czym rozmawiacie, kochane?
Esme otrzymała zaproszenie na pokaz Victoria Secret, który ma się odbyć w ten weekend w Nowym Jorku – odpowiedziała Rosalie. Upuściłam moją tackę i wytrzeszczyłam szeroko oczy. −
38
Wszystkie osoby stojące w kolejce odwróciły się, by na mnie spojrzeć. Spanikowałam. Natychmiast wróciłam do mojego stolika, chwyciłam Jake'a pod rękę i wciągnęłam go stamtąd na korytarz. −
Bells, co ci się, do cholery, stało?
−
Oni wszyscy jadą! - Zaczęłam panikować i zwiększać tempo, w jakim szliśmy.
−
Kto, gdzie jedzie?
Cullenowie, oni wszyscy jadą w ten weekend na pokaz do Nowego Jorku. - Zatrzymałam się tuż przed nim i spojrzałam w górę na niego. −
−
Cholera!
−
Możesz to powtórzyć? - I powtórzył. - Psiakrew, co robić?
−
Nie możesz po prostu ominąć ten pokaz? - zapytał.
Nie, jestem główną modelką. - Zaczęłam przygryzać wargę, jak to miałam w zwyczaju, kiedy byłam zdenerwowana. −
−
Bella, musisz to zrobić.
Ale oni będą wiedzieli, że to ja i potem rozpowiedzą to wszystkim i już nikt nie będzie mnie traktował, tak jak do tej pory – majaczyłam, na co Jake chwycił mnie za ramiona i potrząsnął. −
−
Gdzie podziała się ta pewna siebie, beztroska Bella?
Ona... nadal... tu... jest – odpowiedziałam, podczas gdy nadal mną potrząsał. Nagle przestał i rzuciłam się w jego ramiona. −
−
Dobrze, teraz pójdziesz i pokażesz im, na co cię stać, łapiesz?
−
Tak jest, sir! - zasalutowałam.
Wróciliśmy do stołówki i zajęliśmy nasze szanowne miejsca. Reszta lunchu minęła bez zakłóceń, dopóki nie miałam iść na biologię, na której siedziałam z Edwardem. Trzepnęłam go wchodząc do klasy i zajęłam moje miejsce. Wyjęłam notatnik i zaczęłam w nim bazgrać. Zadzwonił dzwonek i Edward wszedł do klasy, ignorując moją osobę. Jak można było się spodziewać, ja również go ignorowałam. Pan Banner powiedział nam, że z jakiegoś śmiesznego powodu będziemy oglądać program o fotosyntezie. Wyłączono światła i nikt nic nie mógł zobaczyć. Zapanowała całkowita ciemność. W innym wypadku światło z korytarza przebijałoby się przez drzwi i odbijało od ekranu telewizora. Kiedy audycja się rozpoczęła, zauważyłam, że już wcześniej ją widziałam, więc nie zwracałam na nią uwagi. Na powrót zaczęłam bazgrać w zeszycie, gdy w pewnym momencie poczułam delikatny powiew z miejsca obok mnie. Mogłam słyszeć jak Edward nabiera powietrza. Spojrzałam na niego z pytaniem w oczach, lecz on mnie zupełnie zignorował. Wiedziałam, że faktem jest, iż podoba mu się zapach moich włosów, ponieważ za każdym razem, gdy jestem wystarczająco blisko, bierze głębsze wdechy. 39
Mogłam poczuć natężenie wibracji elektrycznych przechodzących przez moje nerwy, i chciałam wyciągnąć rękę, by móc dotknąć jego. Nie wiedziałam, skąd wziął się ten impuls, ale i tak go zignorowałam. Niedługo potem biologia się skończyła i opuściliśmy klasę, idąc na pozostałe zajęcia. ******************************************************************************** Reszta tygodnia minęła w podobny sposób; Edward ignorował mnie całkowicie albo gapił się na mnie od samego ranka. Umówiłam się z piątką osób z naszej paczki, że pojedziemy razem na pokaz w ten weekend, a potem na przyjęcie, z powodu którego strasznie się denerwowałam. Miałam wziąć udział w konferencji prasowej podczas imprezy. Aktualnie jest sobotni ranek, a ja siedzę na lotnisku, czekając, aż mój prywatny odrzutowiec będzie gotowy. Przebywałam na lotnisku Starbucks i właśnie wtedy zobaczyłam Cullenów, idących bezpośrednio przez tłum w kierunku punktu kontroli biletowej, w której nadal miałam coś do załatwienia. Dołączyłam do kolejki kilkuosobowej grupy, nie chcąc być zauważona przez tamtą rodzinę. Co to ma znaczyć, że musimy czekać dodatkowe pół godziny na nasz odrzutowiec?! - Rosalie krzyczała. To oznaczało, że mieli własny środek transportu. Psiakrew, w końcu są bogaci. −
Na naszym pasie startowym znajduje się inny prywatny odrzutowiec i oni są bardziej priorytetowi, niż państwo – odpowiedziała spokojnie operatorka. Czy to oznacza, że jestem o wiele ważniejsza, niż sławni Cullenowie? Wykonałam wewnętrzny taniec szczęścia. −
−
Gówno prawda – wymamrotał Edward.
Bądź co bądź, możecie spokojnie poczekać w poczekalni dla VIP-ów. - Wszyscy wymamrotali swoje odpowiedzi i niedługo potem poszli do wspomnianego holu. Pięć minut później stałam przy kasie. −
Dzień dobry - powiedziałam do obsługującej kobiety, trzymając w ręku moją informację o odlocie. −
Witam, panno Angel. Pani samolot będzie gotowy do odlotu za dziesięć minut. Podziękowałam i ruszyłam do poczekalni dla VIP-ów. Będąc na wyciągnięcie ręki od drzwi, zdałam sobie sprawę, że oni wszyscy tam są, dlatego włożyłam okulary na nos i spróbowałam się tam zakraść. Znajdowali się przy szwedzkim stole. W pomieszczeniu przebywało jeszcze kilku innych pasażerów – głównie starsze osoby. Usiadłam w najdalszym rogu od nich, mając się na baczności. Wkrótce nastał czas, by się zbierać. −
Pani Angel proszona jest do bramki numer trzy. Pani odrzutowiec jest już gotowy. - Głos dochodził z głośników powyżej. Chwyciłam moje bagaże i zmierzałam w kierunku drzwi. −
Co to za imię, Angel? - Emmett śmiał się, podczas gdy wychodziłam z pomieszczenia. Ktoś mnie pozdrowił i zabrał bagaże. Niedługo potem byłam całkowicie spokojna w moim małym odrzutowcu i wznosiłam się w powietrze, w drodze do Nowego Jorku. −
40
Pas bezpieczeństwa zaczął świecić, więc się zapięłam. Samolot zaczął się obniżać i w granicach dziesięciu minut trzymałam moje bagaże w ręku, i szłam przez lotnisko. Zobaczyłam ubranego oficjalnie mężczyznę, trzymającego biały szyld z napisem „Angel”. Podążyłam w jego kierunku. Uśmiechnął się i wziął ode mnie torby, i podążyliśmy do limuzyny. Otworzył drzwi, po czym ktoś wyskoczył ze środka, przytrzymując mnie w miejscu. −
Och, moja malutka! Tęskniłam!
Ja za tobą także, Ez! - Również uściskałam przyjaciółkę. Nareszcie wypuściła mnie z objęć i wsiadłyśmy do pojazdu. Opowiedziałam jej o Forks i jak to jest w szkole. −
−
Są jacyś gorący chłopcy? - Poruszała znacząco brwiami, na co zaśmiałam się.
−
Tak, są tacy. To mi przypomina, że mam problem.
−
Uch, słodziutka, opowiedz o wszystkim cioci Ez – powiedziała, głaszcząc mnie po dłoni.
Pamiętasz, jak opowiadałam ci o tej grupie w Forks, która zawsze mnie tyranizowała? Kiwnęła głową na znak, że pamięta, więc kontynuowałam. - Dobrze, więc na chwilę obecną rozmawiam z dwójką z nich. Powoli odpłacam się Edwardowi za wszystko, nawiasem mówiąc jest on totalnie gorący, ale największym problemem jest to, że wszyscy przyjdą na dzisiejszy pokaz i na imprezę po nim. - Ez sapnęła w odpowiedzi. −
−
Co zamierzasz zrobić?
Nie jestem pewna, mam tylko nadzieję, że mnie nie poznają, po tym jak ze mną skończą i z tak małą ilością ubrań na sobie – zaśmiałam się. Przyjechaliśmy pod apartament, w którym miałam zwyczaj się zatrzymywać i nie mogłam nic poradzić, tylko się uśmiechnęłam. −
Kilka następnych godzin było całkowitym chaosem, pełnym robienia makijażu i układania włosów, następnie pognałyśmy do miejsca, gdzie się zbieraliśmy. Nasza limuzyna ledwo się zatrzymała, a my już byłyśmy ciągnięte do przebieralni, w której znalazłam Renee podsycającą moją próżność. −
Mamo! - krzyknęłam i podbiegłam do niej.
Bella – wyszeptała bezdźwięcznie Renee. - Tak bardzo za tobą tęskniłam, cukiereczku – powiedziała, burząc lekko moje uczesanie. −
−
Ja również. – Pochyliłam się, by ją uściskać.
−
Ez powiedziała mi, że Culleni będą na dzisiejszym pokazie – wspomniała mama.
Taa, ale nie martw się, zachowam dystans. - Uśmiechnęłam się. Zajęłam miejsce przy moim stole i dokonałam końcowych poprawek makijażu i włosów. Zobaczyłam, że Victoria pojawiła się za stelażami z bielizną. −
Dobry wieczór, V! - krzyknęłam przez pomieszczenie, w którym unosił się intensywny zapach. Odwróciła gwałtownie głowę i spojrzała na mnie z szerokim uśmiechem. −
41
Bella, kochanie! - Rozpostarła ramiona i obdarzyła mnie swobodnym uściskiem. - Tak się cieszę, że mogłaś przybyć. Tutaj jest bielizna, kostium kąpielowy i koszulki nocne, które ubierzesz. Masz swoje normalne anielskie skrzydła i wychodzisz jako ostatnia na pokazie. Dzisiaj Usher występuje u nas gościnnie, teraz jest tutaj, USHER! - Pomachała gorączkowo rękoma i wtedy jedyny i niepowtarzalny Usher zaczął iść w naszą stronę. - Chciałbym ci przedstawić naszą gwiazdę, Angel. - Mrugnęła do mnie. - Angel, to jest Usher. −
−
Wiem, kim on jest, V – zaśmiałam się. Podniósł moją dłoń i złożył na niej subtelny pocałunek.
A ja wiem, kim ty jesteś, Angel. Kocham okładki sportowych czasopism. - Puścił mi oczko a ja oblałam się rumieńcem. −
Tak, jest po prostu niewiarygodna. Teraz zacznijmy nasze show. - Victoria klasnęła w ręce. Usher zajął miejsce po mojej lewej stronie i zaczął się przygotowywać. Podeszłam do stelaża z rzeczami i znalazłam strój, który jako pierwszy zaprezentuję tego wieczora. Wyglądało na to, że podczas dzisiejszego pokazu od początku do końca moim kolorem będzie błękit, włączając w to niebieskie skrzydła anioła. Zaczęliśmy show od kostiumów kąpielowych, gdzie mój można było zaklasyfikować jako bardzo seksowny. Górna część stroju była podtrzymywana na jednym ramiączku, które było zakładane na szyję, natomiast dolna miała po obu stronach bioder ozdobne kółka, które sięgały pośladków*. Jeden z moich ulubionych. Wbiłam się w moje bikini i poszłam poprosić o pomoc przy wkładaniu skrzydeł. Oczywiście Renee stała gotowa i czekała, by przymocować je do moich pleców. Pomogła mi włożyć szpilki i wszyscy byliśmy gotowi, by zabrać się do pracy. −
Dobra, ludzie. Wszyscy już jesteśmy gotowi? - Jay Alexader krzyknął w kierunku przebieralni. Słyszeliśmy wprowadzenie Ushera i następnie wskoczyłyśmy prosto, w pierwsze rytmy jego piosenki i każdy wychodził w swoim czasie. Byłam ostatnia, czego można było się spodziewać. −
Kiedy wyszliśmy zza zasłony, ponad drzwiami znajdował się ekran pokazujący zdjęcia modelek i ich imiona. Dzięki Bogu, że foty, których używałam nie ukazywały twarzy, dlatego ciężko było mnie rozpoznać. - Angel, idź! - wrzasnął na mnie Jay. Zrobiłam krok w kierunku jaskrawych świateł.
* Nie wiedziałam jak to przetłumaczyć, więc postawiłam na własny opis. Tutaj jest przykładowy krój: http://www.kaboodle.com/reviews/victorias-secret--ruched-plunge-front-bandeau-top
42
Rozdział 10
−
Angel, idź! - wrzasnął na mnie Jay. Zrobiłam krok w kierunku jaskrawych świateł.
Mogłam usłyszeć krzyki tłumu. Światła oświetlały całe pomieszczenie i odbijały się ponad głowami. Ku uciesze zgromadzonych, zaprezentowałam mój najlepszy, pełen entuzjazmu uśmiech. Zaczęłam spacer po wybiegu i zmierzałam w stronę stojącego na środku Ushera, który w odpowiedzi zareagował jak każdy model; gdy mnie zobaczył, uśmiechnął się. Oto i mój Anioł! - powiedział w przerwie pomiędzy piosenkami, co wywołało jeszcze głośniejsze krzyki widowni. Nie myślałam, że było to możliwe. Podeszłam do niego i dałam mu buziaka w policzek, i powróciłam do mojej przechadzki. Byłam dokładnie na końcu wybiegu, kiedy ich zobaczyłam. Cała piątka siedziała w pierwszym rzędzie, obserwując wszystkie przychodzące i odchodzące modelki. Na twarzach Jaspera, Emmetta i Edwarda widniały szerokie uśmiechy, spowodowane małą ilością prezentowanych ubrań. −
Posłałam całusa w kierunku reporterów i zaczęłam iść z powrotem. Spojrzenia Cullenów mówiły, że mnie nie rozpoznali, co było plusem. Jako że spacerowałam w powrotną stronę, Usher śpiewając dla mnie szedł do tyłu, a ja po prostu uśmiechałam się przez cały czas. Na zapleczu następowała szybka zmiana kostiumów na klimaty nocnej bielizny. Miałam przeźroczysty stanik z drapowanego materiału, pośrodku którego rozlewał się puch i dopasowane, zwykłe majtki. Ponownie doczepiłam skrzydła, wzburzyłam włosy i byłam gotowa do kolejnego występu. Tym razem, kiedy mijałam Ushera, tańczyłam z nim przez chwilę i nie mogłam przestać się śmiać, aż do końca wybiegu, gdzie wszyscy faceci ślinili się, a dziewczyny zachwycały moim ubiorem. Pomyślałam, że mogę się trochę zabawić i posłałam całusa w kierunku Edwarda, który w odpowiedzi zdumiony otworzył szeroko oczy i został szturchnięty w ramię przez Emmetta. Po raz kolejny zmierzałam do przebieralni i byłam gotowa na założenie bielizny. Wcisnęłam na siebie stanik w kolorze królewskiego błękitu, którego miseczki były bardzo nisko wykrojone, tak, że z trudem ukrywały moje piersi. Podszewka była pokryta kryształkami wzdłuż miseczki i ramiączek. Ponownie dolną część kompletu stanowiły zwykłe majteczki z tym samym wzorkiem, co na górze. Victoria wiedziała, że nie lubię nosić niczego bardziej skąpego, jako że czułam się wtedy niekomfortowo. W krótkim czasie powróciłam na wybieg, gdyż był to finał pokazu. Wszystkie inne modelki ustawiły się w linii po jednej stronie, podczas gdy ja przemierzałam końcowy odcinek wybiegu. Usher śpiewał cały czas, gdy kroczyłam dumnie ku pierwszym rzędom. Krok wzbogaciłam dodatkowo o kołysanie biodrami, co nie mogło zostać niezauważone przez widownię. Dotarłam do końca i po raz kolejny chłopcy mieli opadnięte szczęki, serwując mi tym samym dodatkową porcję pewności siebie. Zawróciłam i przyłączyłam się do dziewczyn stojących w długiej kolejce. Usher przedstawił każdą modelkę, i każda się obróciła. Na końcu wszystkie razem podeszłyśmy, aby się ukłonić. Potem Victoria weszła na scenę a tłum jeszcze raz zawiwatował. −
Dziękuję wam, panie i panowie, że przybyliście, aby zobaczyć moje nowe osiągnięcie. 43
Następnie pragnę gorąco podziękować tobie, Aniołku. Chodź tutaj, Angel. - Miała wyciągniętą rękę, a ja podeszłam do niej, uśmiechając się. - Angel w tej chwili, jak można przypuszczać, zrobiła sobie przerwę, jednak była na tyle uprzejma, że wróciła, aby wziąć udział w jeszcze jednym pokazie. Otóż mam coś dla ciebie – powiedziała do mikrofonu. Podeszła do Ushera, a on wręczył jej paczkę. Było to małe, niebieskie pudełeczko z białą wstążką. Denerwowałam się tym, co może znajdować się w środku. Podała mi je, a ja je otworzyłam. Wstrzymałam oddech, kiedy zobaczyłam do było w środku; naszyjnik z parą anielskich skrzydeł, z diamentem pośrodku. Mogłam poczuć płynące łzy. Obecnie opowiadała widowni jak do niej trafiłam, a każdy gotował owację. Odwróciła się do mnie i pochyliła, aby wyszeptać mi na ucho: Zawiesiłam go na długim łańcuszku, a zatem będziesz mogła go ukryć pod ubraniami. Uśmiechnęłam się i kiwnęłam potakująco, i uściskałam ją tak mocno, jak tylko mogłam, nadal mając na sobie moje skrzydła. −
Czas zacząć imprezę! - wykrzyknęła Victoria, a ja się zaśmiałam. Wszyscy wróciliśmy do przymierzalni, aby przebrać się na przyjęcie. Większość modelek mnie przytulała, mówiąc, że za mną tęskniły. Wtedy weszła Renee by powiedzieć, co myśli o pokazie. Rozczesywałam włosy, kiedy za mną pojawiła się Victoria, trzymając białą torbę. −
−
W żadnym razie, V.
Tylko na dzisiejszy wieczór. – Rozpięła torbę, i pokazała mi cudowną, niebieską sukienkę, która wisiała na wieszaku. Miała drapowany dekolt* o małym wcięciu w kształcie litery V z przodu, i odkrytych plecach. Nie mogłam do niej założyć stanika, ale nie przeszkadzało mi to. Sukienka była przylegająca i sięgała ud, dzięki czemu wszystkie moje wcięcia w tali były widoczne. Podziękowałam Victorii i założyłam ją, ponownie zrobiłam makijaż, upięłam włosy i nałożyłam szpilki. Wreszcie byłam gotowa na imprezę. −
Wyglądasz oszałamiająco, Aniele. - Odwróciłam się, napotykając wzrokiem Ushera, stojącego w swoim - lekko przechylonym na bok - kapeluszu. Uśmiechnęłam się i podziękowałam mu. −
−
Zastanawiałem się, czy mógłbym ci towarzyszyć w drodze na przyjęcie.
Oczywiście. - Posłałam mu uśmiech i wzięłam pod ramię. Rozmawialiśmy przez krótki czas, wracając z powrotem na miejsce wybiegu, gdzie odbywało się party. Zupełnie nic się nie zmieniło; inaczej tylko poustawiano krzesła, a muzyka grała cały czas. Poszliśmy w kierunku Renee. Rozpromieniła się momentalnie, kiedy nas zobaczyła. −
Bel... Angel, nie sądziłam, że znasz Ushera. - Patrzyła na mnie przepraszająco, z uwagi na to, że niemal nas wydała. Bardzo mocno starałyśmy się utrzymać nasze tożsamości w sekrecie i publicznie nazywałam ją po imieniu, zamiast mamą, ponieważ ludzie bardzo szybko domyślili by się wszystkiego. −
Victoria przedstawiła nas sobie wcześniej. - Uśmiechnęłam się do Ushera, który odpowiedział mi tym samym. −
* I tu się pojawił problem. Wiem jak wygląda taka sukienka, ale nie wiem jak ją opisać. Dołączam link, abyście mogli wyobrazić sobie jej fason;) http://www.viecouture.com/wp-content/uploads/2008/03/venusmalachite-mlct-cowlneck-sleeveless-dress.jpg lub http://img98.imageshack.us/img98/4030/701187892.jpg
44
Jak miło. W takim razie chciałam tylko, abyś wiedziała, że niektóre modelki rozdają autografy i Victoria pragnęła, byś wzięła w tym udział. −
−
A skąd ty o tym wiesz?
−
Jestem pewna, że się tego dowiesz. - Uśmiechnęła się i pogłaskała mnie po ramieniu.
W takim razie lepiej pójdę się tym zająć. Widzimy się za moment? - Odwróciłam się, by spojrzeć na Ushera. −
Przejdę się tam z tobą. Sądzę, że mogę poświęcić jakieś trzydzieści minut. - Uśmiechnął się do mnie, a ja zachichotałam w odpowiedzi. Przeszliśmy na drugą stronę stołu i przywitałam się z Ez i pozostałymi. Zajęłam miejsce, tak samo jak Usher. Przed naszym stanowiskiem dość szybko zebrał się tłum ludzi, życząc sobie autografy. Podpisywałam kalendarze, zdjęcia i okładki magazynów sportowych, będących najpopularniejszymi. Na tym zdjęciu możecie zobaczyć tylko połowę mojej twarzy z powodu włosów, które były wszędzie i trudno jest mnie rozpoznać, jeżeli nie przeczyta się imienia. Kolejną osobą stojącą przede mną był Emmett, trzymający magazyn sportowy. Byłam zażenowana, że wcale mnie nie poznał. −
Hej tam. - Posłałam mu mój olśniewający uśmiech, który zdawał się wywołać u niego pustkę w głowie. −
−
Och, cześć - odpowiedział nieśmiało, pocierając kark.
Chciałbyś, abym podpisała to dla ciebie? - Wskazałam na magazyn, a on spojrzał w dół, oblewając się rumieńcem. Sprawiłam, że Emmett Cullen zaczerwienił się. Nie mogłam powstrzymać niewielkiego chichotu. −
Pewnie. - To sprawiło, że roześmiałam się jeszcze bardziej. Podał mi czasopismo, a ja szybko je podpisałam. −
−
Proszę bardzo, gotowe. Podobał ci się pokaz?
Taak. Sądzę, że jesteś seksowna – wyrzucił z siebie, a wtedy zakrył usta i mogłam zobaczyć, jak stojąca za nim Rosalie kipi cała ze złości. −
Dziękuję. Baw się dobrze na przyjęciu. - Uśmiechnął się i wtedy zastanawiałam się nad całą grupą. Mogłam usłyszeć Ushera, cmokającego obok. Następne dziesięć minut spędziłam rozdając autografy, zanim moja ręka nie zdrętwiała. Poszłam za wokalistą do baru po coś do picia. −
−
Więc jak to jest, być modelką? To musi być interesujące.
−
Więc jak to jest, być piosenkarzem? To musi być interesujące.
Touché* - zaśmiał się. Opowiadaliśmy sobie historyjki z naszego życia zawodowego i zanim się zorientowałam, był czas, aby wrócić do apartamentu. −
*Słowo pochodzące z języka francuskiego. Jest ono sposobem na docenienie dobrego argumentu rozmówcy. Wyrażenie to prawdopodobnie wywodzi się z tradycyjnych krwawych pojedynków, kiedy zostało się dotkniętym ostrzem miecza, było to równoważne przegranej.
45
Cudownie się bawiłam dzisiejszego wieczora. Dziękuję za dotrzymanie mi towarzystwa. Dałam Usherowi buziaka w policzek. −
Więc jakimś sposobem udało mi się ochronić cię przed hordą facetów – zaśmiał się. - Mogę dostać twój numer? W ten sposób będziemy mogli się spotkać, jak będziesz następnym razem w Nowym Jorku. - Kiwnęłam na zgodę i wymieniliśmy się numerami. Po tym jak pożegnałam się z niektórymi modelkami i innymi ludźmi, siedziałam w limuzynie obierającej kurs z powrotem do mojego mieszkania. Nie potrzebowałam dużo czasu, by odpłynąć myślami i zapaść w głęboki sen. −
Niedzielny poranek i Renee tryskały energią na moim łóżku.* Dzień dobry, słoneczko! - wyśpiewała. Nie mogłam nic zrobić, jedynie się roześmiać w odpowiedzi na jej nastrój. −
−
Witaj, mamo. Która godzina? - zapytałam, ścierając sen z powiek i siadając.
Dopiero dochodzi dziesiąta. Pomyślałam, że mogłybyśmy pójść na małe zakupy, zanim będziesz wracała wieczorem. −
Pewnie. - Uśmiechnęłam się. Szybko wstałam i ubrałam się, i razem z Renee podziwiałyśmy ulice Nowego Jorku. Miałyśmy w zwyczaju robić to raz w tygodniu. Wyglądało na to, że nikt mnie nie rozpoznawał, jeśli noszę zwykłe ciuchy, jak dżinsy i koszulka. Właśnie to miałam dzisiaj na sobie. Kupiłyśmy jeszcze kilka par dżinsów i ciepłych topów z uwagi na Forks. Właśnie zaglądałyśmy do sklepu przez witrynę, kiedy to usłyszałam. −
Co ona tutaj robi!? - To był piskliwy głos, który pochodził od jedynej i niepowtarzalnej Rosalie Hale. Odwróciłam się do mamy, patrzącej z całkowitą odrazą na postawę dziewczyny. −
Przepraszam? - Przeniosłam wzrok na ich grupę i skrzyżowałam ramiona na klatce piersiowej z rozdrażnienia. −
−
Co ty robisz w Nowym Jorku? - zapytał Edward.
−
Śledziłaś nas? - dopytywała Rosalie.
Żartujecie sobie ze mnie, prawda? Niby dlaczego miałabym was śledzić? I jestem w Nowym Jorku z wizytą u mamy, dziękuję wam bardzo. - Odwróciłam się i chwyciłam Renee pod rękę, by załapała, o co chodzi i stanęła obok mnie. - Jest to jakiś problem? −
Nie, Bello. Przepraszam za nich - usprawiedliwił Jasper. Przeniosłam wzrok na Alice, która bacznie mi się przyglądała. −
−
Bello, mogę cię prosić na chwilę? - zapytała.
Alice! Co ty, do cholery, wyprawiasz?! - Rosalie krzyczała, ale dziewczyna zignorowała ją i chwyciła moją rękę. Odeszłyśmy na tyle, aby pozostali nie mogli nas usłyszeć. −
−
Nie jesteś tutaj tylko po to, aby odwiedzić mamę, nieprawdaż? - zapytała.
* Tak jest w oryginale. Po polsku brzmi to dziwnie, ale nie miałam innego pomysłu jak to przetłumaczyć.
46
−
Oczywiście, że tak – odparłam zmieszana.
−
Oczywiście, że nie jesteś, Aniołku.
O cholera!
47
Rozdział 11
−
Nie jesteś tutaj tylko po to, aby odwiedzić mamę, nieprawdaż? - zapytała.
−
Oczywiście, że tak – odparłam zmieszana.
−
Oczywiście, że nie jesteś, Aniołku.
O cholera! Nie mam pojęcia, o czym mówisz. - Kątem oka mogłam zobaczyć Renee, patrzącą tam i z powrotem na nas, tak samo jak Edward. −
Bella, w porządku, nic nie powiem, ale proszę powiedz mi czy mam rację, mimo że wiem, że ją mam. - Trzymała moją rękę w swojej. −
Możemy spotkać się później przy kawie i porozmawiać? - Z jakiegoś dziwnego powodu nie mogłam zaprzeczyć Alice, ale nie chciałam się przyznać do tego przy wszystkich. Dziewczyna pisnęła i podskoczyła w miejscu, następnie mnie przytuliła. −
Mi to pasuje, podaj mi swój telefon. - Podałam dziewczynie mój aparat, a ona wpisała numer. Zadzwonię do ciebie później i się spotkamy. - Wyszczerzyła zęby, a potem wróciła do reszty. Jasper uśmiechał się, obejmując ręką ramiona Alice i grupą odeszli, powracając do przerwanej wycieczki. −
−
Zamierzasz powiedzieć jej wszystko? - zapytała Renee, kładąc dłoń na moim ramieniu.
Nie widzę ku temu żadnych przeszkód. Wiem, że mogę jej ufać. - Odwróciłam się, by spojrzeć na mamę. - Zaproszę ją dzisiaj do mnie na noc. −
−
Jesteś pewna, że chcesz ją zabrać do siebie? Może czuć się onieśmielona.
Zobaczymy, co się wydarzy. - Resztę popołudnia spędziłyśmy na oglądaniu witryn sklepowych i właśnie kierowałyśmy się do niewielkiej restauracji meksykańskiej, gdy po raz kolejny zobaczyłam Cullenów. −
−
Przysięgam, jestem przeklęta.
−
Dlaczego tak mówisz, kochanie? - zapytała mama, podczas gdy zajmowałyśmy miejsce.
Gdziekolwiek nie pójdę to wszędzie pojawiają się oni, cały czas. - Renee rzuciła okiem w stronę, gdzie patrzyłam, po czym posłała mi smutne spojrzenie. −
−
Nie musimy tutaj jeść, jeśli nie chcesz.
Brakowało mi tego miejsca. - Uśmiechnęłam się. Dzięki Bogu, żadne z nich jeszcze mnie nie zauważyło. −
48
Bella! - Aż do teraz. Odwróciłam się w siedzeniu by zobaczyć Marco, wychodzącego z kuchni. Był on kucharzem i właścicielem tej małej restauracji, a ja zawsze przychodziłam tutaj dwa razy w tygodniu i przez ten czas zdążyłam go dobrze poznać. −
−
Marco! - Wstałam i podeszłam, by się z nim przywitać.
Jak się miewa moja malutka dziewczynka, hmm? - Już mnie nie przytulał, a trzymał długo w ramionach. −
U mnie w porządku. A jak tam mój ogier? - Wywołało to śmiech Marca. Czy zapomniałam nadmienić, że chłopak jest gejem? −
Mam się bardzo dobrze, ukochana. Renee, jak miło cię zobaczyć. - Marco puścił mnie, podszedł do mamy i przytulił ją mocno. Dało mi to szansę na rozejrzenie się po innych lożach*. Rosalie była wściekła; nic dziwnego, Emmett się uśmiechał. Zgaduję, że był innego zdania niż jego dziewczyna i brat. −
A zatem zgaduję, że chciałybyście zamówić to, co zwykle? - zapytał Marco i obie z mamą powiedziałyśmy „tak”. Niedługo potem zamówienie stało przed nami. Prowadziłyśmy krótką rozmowę na temat Forks i Nowego Jorku. Właśnie wtedy poczułam, że ktoś za mną stoi. Przekręciłam się na krześle, by ujrzeć uśmiechającą się szeroko brunetkę. −
−
Hej, Alice. - Uśmiechnęłam się i oparłam rękę o krzesło.
Hej! Właśnie skończyliśmy, więc pomyślałam, że może mogłybyśmy spędzić razem trochę czasu? −
Jasne. Jesteś gotowa, mamo? - Odwróciłam się i zobaczyłam, że rachunek jest już zapłacony, a Renee stoi z torebką w dłoni. −
Pewnie, idziemy. - Kiwnęłam głową na zgodę i wstałam. Alice pomachała pozostałym i podążyła za nami. −
−
A więc zawsze mieszkałaś w Nowym Jorku, odkąd wyjechałaś?
Nie, na początku mieszkałyśmy w Phoenix. Przyjechałyśmy tutaj na wakacje i zdecydowałyśmy się przeprowadzić - odpowiedziałam jej. −
−
Sympatycznie, zakupy tutaj są fenomenalne.
−
Wiem, mogę tutaj spacerować godzinami – odpowiedziała Renee. Uśmiechnęłam się do niej.
Jesteśmy na miejscu. - Dotarłyśmy do mojego apartamentu. - Do zobaczenia później, mamo. Przytuliłam Renee na pożegnanie, a ona odeszła. −
−
Dokąd poszła? - zapytała Al.
* Booth – jest to zazwyczaj oddzielona /odgrodzona część restauracji, zawierająca zwykle dwie ławki po bokach i stół pośrodku.
49
−
Wraca do domu. - Koleżanka wydawała się zmieszana. - To jest moje mieszkanie. - Zapiszczała.
−
Twój własny apartament w Nowym Jorku?! - krzyczała.
Tak, ale też kilku innych osób. - Przytaknęła i weszłyśmy do środka. Pojechałyśmy na górę na piętro penthouse’ów* i kiedy drzwi windy otworzyły się, Alice wbiegła do holu rozglądając się na wszystkie strony. Jakieś pół godziny później nareszcie usadowiła się na sofie, pijąc kawę. −
Więc zamierzasz powiedzieć mi teraz prawdę? - zapytała, patrząc mi w twarz. Podniosłam mój kubek z kawą i utkwiłam w nim wzrok. −
Powiem, ale nie możesz nikomu o tym wspomnieć, włączając w to Jaspera. - Dziewczyna zrobiła niezadowoloną minę. −
Dobrze, obiecuję. Teraz mów. - Zaczęła podskakiwać na siedzeniu, a ja nie mogłam powstrzymać śmiechu. −
A zatem, jestem modelką i zajmuję się tym od dwóch lat. - Alice upiła łyka napoju i kiwnęła głową na znak, bym kontynuowała. - Przebywałam tutaj latem na wakacjach i zostałam zauważona przez łowcę talentów. Po tygodniu wywiadów i pstrykaniu zdjęć podpisałam umowę, i niedługo potem pracowałam jako modelka na wybiegu, włączając w to Victoria Secret. - Uśmiechnęłam się, a Alice zachichotała. −
Myślę, że czas spędzony w Forks mi się opłacił. Byłam taka nieszczęśliwa sama ze sobą, a kiedy przeprowadziłam się do mamy, zmieniłam styl mojego życia i wygląd, i w końcu czuję się sobą. - Moją twarz przystroił uśmiech. −
Dlaczego wróciłaś do Forks, mimo że masz to wszystko? - Ruchem ręki wskazała na pomieszczenie. −
Uczyłam się w domu, jednak chciałam skończyć szkołę z moim rocznikiem, być traktowaną normalnie. Nie jako Angel, modelkę prezentująca bieliznę. - Zaśmiałam się lekko. −
Nie mogę uwierzyć, że byłaś skłonna wystąpić na estradzie w samej bieliźnie, a te okładki magazynów sportowych są zdumiewające. −
Och, uwielbiam sesje do nich, te kostiumy kąpielowe są cudowne. I nadal je mam. - Podniosłam się z miejsca i poszłam do garderoby w moim pokoju. Usłyszałam sapnięcie Alice, kiedy otworzyłam drzwi ujawniając masę moich ciuchów. Wybrałam swój ulubiony kostium kąpielowy. −
Oto i on. Uwielbiam go, lecz nie mogę w nim pływać. - Zaśmiałam się. Wręczyłam go koleżance, wpatrującej się w strój ze zdumieniem. −
To Gucci – wymruczała. Na mojej buzi pojawił się uśmiech, jako że dowiedziałam się, że Alice zna się na projektantach. −
Czy to nie tą bieliznę miałaś na sobie ostatniej nocy? - zapytała, wskazując konspiracyjnie na łóżko. −
* Penthouse - luksusowy apartament na ostatnim piętrze budynku 50
−
Owszem. – Kiwnęłam.
−
Dlaczego masz ją nadal?
−
Możemy je zatrzymać, jako że jesteśmy modelkami Victorii. Ona jest naprawdę uroczą kobietą.
−
Poczekaj sekundę, dostajecie ubrania za darmo?
Uroki pracy. - Wzruszyłam ramionami. - Bądź co bądź, nigdy nie mam gdzie je położyć – westchnęłam. −
−
To takie fantastyczne. Kogo jeszcze poznałaś, oprócz Ushera? - zapytała, siadając na łóżku.
Niech pomyślę; The Pussycat Dolls, one nauczyły mnie kilku tanecznych kroków, Chace Crowford, Zac Efron, Madonna, Beyonce, jednak nadal czekam na spotkanie z Robertem Pattinsonem. – Rozpłynęłam się. Alice wydała z siebie chichot, natomiast ja runęłam na posłanie. −
−
To sporo osób.
−
Rzeczywiście, ale jestem pewna, że będzie ich więcej następnym razem w Nowym Jorku.
−
Zamierzasz wrócić?
−
Taak. Wezmę udział w bożonarodzeniowej imprezie Victorii. - Nie przejęłam się.
To cudownie w takim razie. - Kiwnęłam na zgodę. Resztę popołudnia Alice zadawała mi różnego rodzaju pytania, na które odpowiedziałam. −
A więc co się stało, kiedy opuściłam straszliwą szkołę średnią? - zapytałam pół żartem, pół serio. −
W sumie nie za wiele. Rosalie zachowywała się niesamowicie opryskliwie, trochę świętując. Ja i Jasper tak naprawdę nic nie powiedzieliśmy, Emmett bardziej skupił się na sporcie, jednak najdziwniejszy był Edward. −
−
Dlaczego?
Dwa dni po tym jak wyjechałaś, kiedy się o tym dowiedzieliśmy, Edward stał się naprawdę spokojny przez pewien czas. Żadnych okrutnych żartów, zamknął się w sobie. Rosalie po prostu sądziła, że to z powodu tego, że brakuje mu jego czepiania się ciebie. Jednak ja zawsze sądziłam, że za tym kryje się coś więcej. Po około miesiącu powrócił do swoich starych zwyczajów, dokuczając wszystkim, dopóki Angela nie wprowadziła się tutaj. Dziwnym trafem uwziął się na nią. −
−
Osobliwy chłopak – wymamrotałam.
−
Powinnaś zobaczyć Edwarda, gdy wróciłaś.
−
Dlaczego?
−
Nikt nie wiedział kim byłaś, a ty natychmiast zaczęłaś go pociągać i nawiasem mówiąc, nie 51
mogę go za to winić. - Oblałam się rumieńcem na jej uwagę. - Jak tylko wszyscy się dowiedzieli, że jesteś Bellą, wzbudziło to w każdym respekt dla ciebie, oprócz Rosalie. Przy okazji, przepraszam za nią. Jednak Edward chciał tylko zadośćuczynić i dowiedzieć się więcej o tobie. Nie oskarżam cię za gierki w jakie z nim pogrywasz, uważam, że całkowicie na nie zasłużył. Może i Jasper mógłby pomóc. - Uśmiechnęła się do mnie znacząco. Słucham. - Kolejne godziny spędziłyśmy planując naszą zemstę na jej bracie. Nie mogłam być bardziej szczęśliwsza, że miałam jeszcze jedną przyjaciółkę. −
−
Kiedy lecisz do domu? - zapytała Alice.
−
Jutro rano.
−
To przypomniało mi właśnie, że leciałaś przed nami innym odrzutowcem z Forks, nieprawdaż?
Tak, zgadza się. Victoria wysłała go po mnie, dzięki temu mogłam dotrzeć na pokaz na czas i usłyszeć Rosalie, która była bardzo rozdrażniona, jako że musiała poczekać pół godziny zaśmiałam się. −
Masz szczęście, że wylatujemy popołudniu. W każdym razie będzie lepiej, jak już pójdę. Widzimy się we wtorek. - Obdarzyła mnie uśmiechem i uściskała. Odprowadziłam ją do drzwi i pożegnałyśmy się. Posprzątałam trochę mieszkanie i spakowałam walizki, by były gotowe na jutrzejszą podróż do domu. −
Poranek nadszedł zbyt szybko, a ja wciągałam walizki do windy. Po raz kolejny podjechała po mnie limuzyna, wsiadłam i zawieziono mnie na lotnisko. Przeszłam odprawę i w nie tak długim czasie ulokowałam się w samolocie. Kilka godzin później wychodziłam z lotniska, gdzie powitali mnie Jake i Leah, porywając mnie do wieczora. Przez resztę wieczora nie wydarzyło się nic interesującego. Któż by inny jak nie ja, niemal zasypiał w moim pokoju u wiedziałam wtedy, że jestem w domu. Po przywitaniu się z Charliem i powiedzeniu mu „dobranoc”, nareszcie leżałam wygodnie w moim łóżeczku. Zapadałam w sen, marząc o minionym weekendzie.
52
Rozdział 12
Można powiedzieć, że wtorkowy poranek w szkole był co najmniej dziwny. Otrzymałam wiadomość od Alice, mówiącą że ich lot będzie wstrzymany, a najbliższy mają o wczesnych godzinach porannych, a zatem będą nieobecni. To nie była ta dziwna część; byli to ludzie w szkole. Wszyscy wydawali się bardziej... beztroscy. Więcej się śmiano, każdy rozmawiał z każdym i przeważnie dobrze się bawili. Było to osobliwe i tylko działo się pod nieobecność Cullenów. Dzień spędziłam na opowiadaniu Jake'owi i Lei krok po kroku, co się wydarzyło w weekend. Dałam im również ich bilety na przyjęcie bożonarodzeniowe i oboje byli podekscytowani. Leah rozemocjonowała się bardziej z faktu, że spotkałam Ushera i dostałam jego numer, i starała się mi go wykraść. W końcu schowałam go w zamykanej na klucz szafce. We wtorek Jake i Leah przyszli na kolację i obejrzeliśmy tony filmów, włączając w to nagrania z naszym udziałem, kiedy byliśmy dziećmi. Dziewczyna śmiała się z malutkiego Jake'a, zazwyczaj porównywanego do mnie, dopóki strasznie nie wyrósł. Usiedliśmy w kółku rozmawiając godzinami, dopóki Charlie nie stwierdził, że powinni już iść, gdyż jutro czeka nas szkoła. Następnego poranka zafundowałam sobie taniec dookoła pokoju, przygotowując się do ekscytującego dnia w szkole. Alice i Jasper mieli pomóc mi zaplanować w jaki sposób mam się odegrać na ich kuzynie. Włożyłam długi zwiewny top, który kończył się zaledwie z początkiem ud, a do tego dobrałam getry i założyłam czarne szpilki. Moje włosy były kręcone, a makijaż subtelny. Zaraz po zjedzeniu śniadania, jadąc do szkoły słuchałam nowej piosenki Ciara’y. Zrobiłam głośniej muzykę i zaczęłam śpiewać z wokalistką. Wjechałam na parking, zaparkowałam i podążyłam dumnym krokiem na drugą stronę asfaltowej ulicy. Pomachałam lekko do Alice, która mi odmachała, lecz przestała, gdy otrzymała piorunujące spojrzenie Rosalie. Lekcje były łatwe jak bułka z masłem. Razem z Angelą rozmawiałam o ostatnim weekendzie, jednak nic nie wspomniałam o pokazie mody. Zmierzałyśmy na lunch i ustawiłyśmy się w szeregu po jedzenie. Po odebraniu posiłku składającego się z sałatki i kanapki z kurczakiem, usiadłam obok Jake'a. Poczułam wibracje w telefonie i zobaczyłam, że mam wiadomość. Chodź tutaj i złap mnie ;) - Alice. Wstałam z miejsca i podeszłam do stolika Alice. Edward podniósł wzrok znad swojego siedzenia i obserwował jak idę, więc natychmiast zaczęłam dodatkowo kołysać biodrami. Zauważyłam, że pochłaniał mnie wzrokiem i mogłabym przysiąc, że widziałam go jak lekko się ślinił. Stanęłam za krzesłem Jasperem, który spojrzał na mnie i mrugnęłam do niego, a on się uśmiechnął. −
W czym możemy ci pomóc? - zadrwiła Rosalie.
Chciałam tylko porozmawiać sekundę z Alice, może z tobą również, Jasper? - Spojrzałam w dół, posyłając mu uśmiech, a on rozpromienił się w odpowiedzi i wstał, podając rękę Alice. −
−
O czym chcesz z nimi rozmawiać? - zapytał Edward, unosząc brwi.
53
Po prostu chciałam ich osobiście o coś zapytać. Poznać opinię ekspertów, mógłbyś rzec. Odwróciłam się i poprowadziłam ich do innego stolika. −
−
Możesz mi wyjaśnić, co się dzieje? - zapytał Jasper, kiedy siadaliśmy.
−
Nie powiedziałaś mu? - Odwróciłam się do Alice.
Jeszcze nie. A zatem, Jasper, ta oto niesamowita Bella zamierza odpłacić się Edwardowi pięknym za nadobne. Wchodzisz w to czy nie? - powiedział bez ogródek. Chłopak spojrzał pomiędzy mnie i Alice. −
−
Wchodzę w to. - Uśmiechnęłyśmy się obie.
−
Od czego zaczynamy?
A więc, Bello, dzięki temu, że powiedziałaś im, iż chciałaś zapoznać się ze specjalistyczną wiedzą, możepy powiedzieć reszcie, że pokazałaś nam sporo zdjęć ze strojami, a raczej w samej bieliźnie. - Puściła mi oczko. - Chciałaś, bym nakierowała cię na kilka moich wizji i oceny chłopca, i oboje moglibyśmy wrócić z powrotem nieznacznie oszołomieni. Jasper nawet bardziej niż nieznacznie – zaśmiała się Alice. −
Masz jakieś zdjęcia? - wyrzucił z siebie Jasper. Zaśmiałam się, natomiast dziewczyna klepnęła go w ramię i pokręciła głową. −
−
Po prostu trochę poudawaj. - Przyjaciółka uśmiechnęła się.
Może moglibyśmy sprawić, by zobaczył cię w bieliźnie?- zasugerował chłopak. Spojrzałyśmy po sobie z Alice, śmiejąc się, jako że wiedziałyśmy, iż Edward już widział mnie już tak ubraną, jednak nie zdawał sobie sprawy z tego, że to byłam ja. −
−
Co was tak rozśmieszyło, dziewczyny? Sądziłem, że to będzie dobry pomysł.
Bo jest, Jazzy. Nie przejmuj się. - Poklepałam jego dłoń. - Co sądzicie o tym, by dzisiejszego wieczora powiedzieć Edwardowi, że zostawiłeś coś u mnie i musisz to odzyskać, a kiedy on przyjdzie to odebrać, otworzę drzwi w szlafroku i bieliźnie? −
−
Och, już mi się podoba! - Alice podskoczyła na krześle.
−
A zatem mogę przyjść również? - Wstrzymałam oddech na komentarz Jaspera.
Twoja dziewczyna siedzi obok! - Wskazałam na Alice, która tylko pokręciła głową i zaśmiała się. Jej chłopak po prostu wzruszył ramionami. −
Dobra, kiedy rozmawialiście o zdjęciach powiecie, że wybraliście czerwony komplet z koronką. - Mrugnęłam do obydwojga, a oni zaśmiali się. Wstaliśmy od stolika i przytuliłam ich, i podążyłam z powrotem do mojego. Nadal mogłam usłyszeć odgłosy z ich stolika. −
Co jest z waszą dwójką? - Emmett zapytał Jazza i Alice, kiedy usiedli. Oboje spojrzeli w moją stronę i pomachałam im. Nie wiem jakim sposobem to się stało, ale Jasper oblał się rumieńcem. −
54
Uch... Bella chciała znać naszą opinię w pewnej sprawie – wyjąkał blondyn. Pozostała trójka patrzyła po sobie zdezorientowana. −
−
Jest taka piękna. - Usłyszałam mamroczącą Alice.
−
Czego chciała, do licha, że to sprawiło iż wy dwoje całkowicie oszaleliście?!
−
Pokazała nam kilka zdjęć – zaczęła Alice.
−
Tak seksownych i gorących – odezwał się Jasper.
−
Co to za fotki? - zapytał niepewnie Edward.
−
Belli – odpowiedzieli obydwoje.
−
Co z Bellą? - dopytywał się Emmett. Alice zakaszlała, zanim przeszli do wyjaśnień.
Bella ma dzisiaj randkę i zastanawiała się, co powinna założyć. Chciała znać opinię moją i mojego boga*. - Alice powachlowała się, a Jasper kiwnął głową. −
−
Bielizna – wymruczał chłopak Alice.
Koleś, niemożliwe! - Em ożywił się i spojrzał na mnie, a ja puściłam mu oczko, obdarzyłam uśmiechem i spojrzałam z powrotem na Jake'a. −
−
Ona nie pokazała wam swoich zdjęć w bieliźnie – stwierdził miedzianowłosy.
Och. Uwierz mi, zrobiła to. Wybraliśmy czerwony koronkowy komplet, ponieważ był znakomity na tę okoliczność. - Jasper uśmiechnął się i ponownie spłonął rumieńcem, wywołując chichot swojej dziewczyny. −
−
Nie wierzę wam. - Rosalie skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.
Edward zapyta ją o to na biologii – podsunął Emmett i spojrzał w moją stronę. Niedługo potem zadzwonił dzwonek i podążyłam na lekcję. Usiadłam na moim zwykłym miejscu. Wkrótce przyszedł Cullen i zaczęły się pytania. −
−
To prawda?
−
Co ma być prawdą?
To, że zapytałaś Jaspera i Alice o ich opinię na temat bielizny. - Kiwnęłam głową, potwierdzając. −
−
Oczywiście.
−
Mogę zobaczyć? - Spojrzałam na niego zgorszona.
−
Nie, ponieważ zakładam ją na moją dzisiejszą randkę – odpowiedziałam z uśmieszkiem,
* Pewnie ma tutaj na myśli Jaspera:P
55
podczas gdy chłopak utkwił we mnie szeroko otwarte oczy. Nie powiedział nic więcej przez resztę lekcji. Pozostałą część dnia pamiętałam jak przez mgłę, dopóki nie wróciłam do domu, a wtedy wszystko wydawało się zwolnić. O której planujecie go wysłać? - B. Za około godzinę, zdążysz? - A. W zupełności, dawaj go, hihi. - B. Odłożyłam komórkę i wzburzyłam włosy by nadać im seksownego wyglądu. Nałożyłam trochę więcej makijażu i włożyłam czerwony koronkowy komplet, nakładając na to czarny satynowy szlafroczek. Charlie tego wieczora był poza domem w pracy, a co za tym idzie, zostałam sama w domu. Nałożyłam właśnie jeszcze jedną warstwę błyszczyku, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Wyjrzałam przez okno, by zobaczyć znajdujący się przed domem samochód Edwarda. Uśmiechnęłam się i zeszłam na dół po schodach. Wejdź! - zawołałam, robiąc ostatni krok. Naciągnęłam bliżej poły szlafroku, aby po chwili je odsłonić. Otworzyłam drzwi, za którymi stał Edward, patrząc wprost na mnie. −
Edward – wyszeptałam i pozwoliłam rękom wypuścić skraje szlafroczka ujawniając moją bieliznę, gdy obserwowałam jak jego oczy otwierają się szeroko. −
56
Rozdział 13
Wejdź! - zawołałam, robiąc ostatni krok. Naciągnęłam bliżej poły szlafroku, aby po chwili je odsłonić. Otworzyłam drzwi, za którymi stał Edward, patrząc wprost na mnie. −
Edward – wyszeptałam i pozwoliłam rękom wypuścić skraje szlafroczka ujawniając moją bieliznę, gdy obserwowałam jak jego oczy otwierają się szeroko. −
Chłopak zaczął hiperwentylować* mierząc mnie wzrokiem od góry do dołu. Edward, dobrze się czujesz? - Nie wykonałam żadnego ruchu, by się okryć, lecz przechyliłam głowę na bok, kończąc moje pytanie. Mogłam usłyszeć jak kwili i następna rzecz, którą zobaczyłam wstrząsnęła mną jak cholera. −
Edward Cullen zemdlał!!! A niech to! - Zeszłam po kilku schodkach, a w międzyczasie naciągnęłam szlafrok. Na szczęście nie upadł na schody, ale jednak runął z głośnym hukiem. Pochyliłam się w jego stronę i delikatnie poklepałam po policzku. −
Edward, słyszysz mnie? - Nie odpowiedział ani się nie poruszył. Wykorzystując okazję, przyjrzałam mu się, ale nie z uwagi na zranienia. Po prostu zaczęłam mu się przyglądać. Cullen stracił trochę na wadze przez lata, lecz wyrobił się i wyglądał dobrze. Właśnie wędrowałam wzrokiem w dół po reszcie ciała, gdy usłyszałam jego głos. −
Podoba ci się ten widok? - Natychmiast napotkałam jego wzrok Edwarda i to wydarzyło się tak szybko, że nie wiedziałam jak zareagować. Jego dłoń powędrowała na moją szyję i przyciągnęła bliżej moją buzię, a usta chłopaka zaatakowały moje. Z jakiegoś niewyjaśnionego powodu oddałam pocałunek, jednak kiedy zdałam sobie sprawę co się dzieje, przestałam i wstałam. −
−
Co ty robisz?! – wyszeptałam, jęcząc.
−
Co ty robisz, tak się ubierając? - zapytał, podnosząc się z podłogi.
−
Przygotowuję się na randkę – odpowiedziałam, idąc do drzwi.
I nie mogłaś narzucić na siebie żadnych ciuchów, aby otworzyć drzwi. - Pokręciłam głową w geście zaprzeczenia, a chłopak tylko westchnął. Wtedy zauważyłam, że podąża za mną do domu. −
−
Dlaczego za mną idziesz?
Przynajmniej mogłabyś zaproponować mi coś do picia. Wydawało mi się, że dopiero co sprawiłaś, że straciłem przytomność. −
−
Nie moja wina, że zemdlałeś. To twój problem.
* Albo jak kto woli – mieć problemy z oddychaniem :)
57
W ostateczności mogłaś jednak zawiązać szlafrok. - Wzruszyłam ramionami i zaprowadziłam Cullena do kuchni. Przyniosłam mu szklankę wody, podczas gdy on zajął miejsce przy stole. −
−
Czerwona koronka, co? - zapytał, unosząc brwi.
−
Tak. Sprawia ci to jakiś problem?
−
Tak, fakt, że Jasper widział cię w samej bieliźnie przede mną – wymamrotał.
Słyszałam to. A jemu pokazałam tylko zdjęcia. Nie widział mnie w realu. Bądź co bądź, sama Alice namawiała mnie do zaprezentowania mu tych fotek. Dziwna dziewczyna. - Pokręciłam głową, wzięłam jakieś ciasteczka i położyłam je na stole. −
Dzięki. Taa, kiedy ta dwójka wróciła do stolika, zachowywała się naprawdę dziwnie. Nawet Jasper oblał się rumieńcem, a on nigdy się nie czerwieni. Co ty im pokazałaś? −
−
Tylko kilka moich fotografii w bieliźnie. I zanim zapytasz, nie, nie pokażę ci ich.
Ale już cię widziałem na żywo. Nie miał bym nic przeciw ponowieniu tego. – Poruszył znacząco brwiami. −
−
Nie ma mowy. - Usiadłam przy stole.
−
Dlaczego?
Jeśli je zobaczysz, znowu zemdlejesz – zaśmiałam się, a Cullen rzucił mi złowieszcze spojrzenie. −
−
Nie mogę uwierzyć, że straciłem przytomność. - Ujął głowę w ręce.
Och, nie przejmuj się tym, Edwardzie. Nie powiem nikomu. - Poklepałam go po dłoni. Jeszcze. −
−
Co masz na myśli mówiąc ,,jeszcze’’?
−
Nie zadręczaj tym swojej małej, ślicznej główki. - Uśmiechnęłam się.
−
Nie jestem śliczny. Tak określa się tylko dziewczyny. - Chłopak się wzdrygnął.
−
Wygląda na to, że trafiłam w czuły punkt, ała - zaśmiałam się.
−
Och, zamknij się, Bello.
Ooo, drażliwy. - Zgięłam palce na kształt kocich pazurów i poruszyłam nimi przed chłopakiem, tak jak kotka i zawarczałam. Wywołało to u mnie atak śmiechu. −
−
O której zjawi się tu twoja sympatia? - Spojrzałam na niego zmieszana, a następnie na zegarek.
−
Wkrótce. – Było to moją jedyną odpowiedzią. W rzeczywistości nie miałam mieć randki i 58
wyglądało na to, że Cullen nie zamierzał wyjść stąd, zanim on się nie zjawi. Musiałam szybko coś wymyślić. −
Nie było by najlepiej, jak byś ubrała się w takim razie? - zażartował unosząc brew.
−
Taa. Zamierzasz pójść, żebym mogła się przygotować?
−
Zapomnij. - Odchylił się na krześle, skrzyżował ręce na klatce piersiowej i uśmiechnął się.
W porządku – wymamrotałam. Wstałam i poszłam w kierunku schodów. - I przestań gapić się na mój tyłek! – krzyknęłam, na co chłopak zaśmiał się w odpowiedzi. Szybko dostałam się do mojego pokoju i włożyłam czerwoną sukienkę, która sięgała mi do kolan i miała bardzo ładnie prezentujący się dekolt. Chwyciłam telefon, który znajdował się na szafce nocnej i wybrałam numer Alice. −
−
Hej, Bella!
−
Cześć, Alice, mamy poważny problem.
−
Co się stało?
Edward nadal tu jest. Moja upozorowana randka powinna zjawić się wkrótce, a on nie wychodzi. −
−
Ach, dobra. Lubisz nocne seanse?
−
Psiakrew, Alice. O czym ty mówisz?
−
Obejrzałabyś dzisiaj filmy ze mną i Jasperem?
−
Och, rozumiem. Widzimy się za chwilę.
Cześć. - I się rozłączyła. Pognałam na dół, by zobaczyć, że Edward przeniósł się do salonu i oglądał zdjęcia, przedstawiające całe moje dzieciństwo. −
Naprawdę się zmieniłaś, Bello. - Niespodziewana wypowiedź sprawiła, że podskoczyłam i oblałam się rumieńcem. −
Taak, dwa lata zrobiły swoje – odpowiedziałam i usiadłam na kanapie, a Edward przyłączył się do mnie. Wpatrywał się w swoje buty i pozostał cicho. −
−
Lepiej już pójdę.
Taa. Odprowadzę cię. - Z chłopakiem idącym za mną, podążyłam do drzwi. Kiedy je otworzyłam, ujrzałam Jazza, który miał właśnie zapukać. −
−
Jasper, co ty tutaj robisz? - zapytał Edward.
−
Mam dzisiaj filmową randkę.
59
Czekaj. - Zamknął drzwi i odwrócił się do mnie. - Zapytałaś Alice i Jaspera o ich zdanie w sprawie twojej bielizny, a chłopakiem z którym jesteś umówiona na randkę jest Jasper! Jak to do jasnej anieli ma wyglądać?! Nie wspominając już nawet o fakcie, że on oszukuje Ali... −
Hej, Jazz. Dlaczego nie wszedłeś? - Usłyszeliśmy Alice bezpośrednio przez drzwi. Edward otworzył je i zobaczył przytulającą się parę. Spoglądał zdezorientowany na mnie i na nich. −
Co tu się, do jasnej cholery, dzieje?! - Dziewczyna podskoczyła z powodu tonu Edwarda. Wszyscy się wzdrygnęliśmy. −
−
Moja randka odwołała spotkanie, a zatem zaprosiłam tą dwójkę na ploty – odpowiedziałam.
−
W takim razie, dlaczego jesteś tak ubrana? – Cullen przyczepił się do mojej sukienki.
Zadzwonił do mnie, by odwołać wszystko i zanim zdążyłam się przebrać, zjawiłeś się ty. Rzuciłam okiem w kierunku mrugającej do mnie przyjaciółki. −
Dobrze, ale nadal utrzymywałaś, że niedługo zjawi się twoja randka. - Edward sprawiał wrażenie zmieszanego i wyglądało to tak uroczo na jego przystojnej twarzy. −
I oto jesteśmy! - Alice uśmiechnęła się, kiedy ich wpuściłam. Jej brat westchnął gniewnie i wyszedł za drzwi. −
Do zobaczenia, Edwardzie! - Alice krzyknęła i pomachała mu. A ja tylko stałam i patrzyłam jak odchodzi zrezygnowany, na co wskazywał wygląd jego opadniętych ramion. Odwróciłam się do dwójki moich gości, uśmiechających się do mnie pogodnie. −
Cóż… To było ciekawe. - Zaśmiałam się. Po zdaniu dokładnych relacji z tego, co zaszło w ciągu kilku ostatnich godzin, Alice i Jasper nie mogli już dłużej usiedzieć w miejscu, jako że zwijali się ze śmiechu. Niedługo potem, podczas picia herbaty, uspokoili się. Jazz przeprosił nas, jako że musiał skorzystać z łazienki. Razem z Alice zostałyśmy same. −
−
Alice, myślę o tym, żeby powiedzieć Jasperowi. - Szeptałam w obawie, że mógłby usłyszeć.
−
Tylko, jeżeli chcesz tego – odpowiedziała przyjaciółka.
−
Tylko, jeżeli chcesz czego? - zapytał chłopak, schodząc po schodach.
Muszę cię w coś wtajemniczyć, a to może wprawić cię w zakłopotanie. - Spojrzał zagubiony. Jestem modelką. - Przyjaciel wyglądał na jeszcze bardziej zakłopotanego. - Moje alter ego nazywa się Angel. - Przerwałam i wtedy zauważyłam zrozumienie pojawiające się na jego twarzy. −
−
Takie samo jak Anioł, modelka Victoria Secret, którą widzieliśmy w ubiegły weekend?
−
Ta sama i niepowtarzalna. - Posłałam mu uśmiech, a chłopak ponownie spłonął rumieńcem.
Nie mogę uwierzyć w to, że powiedziałem ci te wszystkie rzeczy i widziałem cię w samej bieliźnie. Och, dobry Boże! - Jasper runął na sofę i ukrył twarz w dłoniach, wywołując tym samym śmiech mój i Alice. −
60
Nie przejmuj się tym, Jazz. Przywykłam do tego, co mówią o mnie chłopcy. Zaskoczyło mnie tylko to, że żadne z was nie rozpoznało mnie, odkąd tutaj wróciłam, wyłączając z tego Alice. −
Ale ja mam na ścianie twój plakat! - To wyznanie spowodowało, że właśnie upity łyk mojego napoju został wypluty i zaśmiałam się, gdy chłopak jęknął. −
Ooo, jak słodko, Jazzy. - Obdarzyłam go uśmiechem. - Najważniejsze pytanie brzmi, czy zatrzymasz to dla siebie, czy wyjawisz. - Sprowokowałam go i zaśmiałam się z wyrazu jego twarzy. Wyglądał jakby toczył wewnętrzny konflikt, spoglądając to na mnie, to na Alice. −
Kochanie, to dobrze, jeżeli lubisz drugą tożsamość Belli. Po prostu daj sobie szansę, aby przyzwyczaić się do przebywania z prawdziwą Angel. - Alice śmiała się tak samo jak ja. Chłopak odprężył się i przyznał, że dotrzyma tajemnicy. −
Emmett i Edward, obaj również mają je na ścianie. Emmett nawet więcej, niż Edward, a samo to wkurza Rosalie. - powiedział nieoczekiwanie Jasper. −
A zatem kiedy odkryją, że to ja, Rosalie będzie nienawidzić mnie jeszcze bardziej. I wiem, że Emmett jest fanem. Kiedy podał mi swój magazyn sportowy do podpisania, jąkał się i nazwał mnie seksowną. Zastanawiam się w jaki sposób będzie się zachowywał w stosunku do mnie, kiedy pozna prawdę – rozważałam i śmiałam się w tym samym czasie. −
No więc jak to jest być modelką? - Przyjaciel zapytał, odchylając się zarazem i przyciągając do siebie bliżej Alice. Obserwowałam jak dziewczyna wtuliła się w niego i poczułam ukłucie samotności. −
Ma to dodatkowe bonusy do pensji w postaci darmowych ubrań, spotkań ze sławami i co jeszcze... - Odznaczałam mentalnie. Chłopak uśmiechnął się i przytaknął. −
−
W takim razie jak długo pracujesz dla Victoria Secret?
Około półtora roku. Zostałam zauważona podczas wakacji w Nowym Jorku, które spędzałam z Renee. A oni szybko mnie wyłapali. Od tamtej pory nic już nie było takie samo. Przeprowadziłam się do apartamentu w Nowym Jorku z kilkoma znajomymi i występowałam w każdy weekend. Pracuję dla różnych firm, ale Victoria Secret jest moim kontrahentem. – Jazz przytaknął na tak bezpośrednio przedstawioną sytuację. −
Nigdy bym nie pomyślał, że nieśmiała Bella Swan, stanie się modelką prezentującą bieliznę – dumał Jasper. −
Cóż, nie oczekiwałam tego, ale też nie żałuję ani trochę. Zrobiłam sobie przerwę, aby wykształcić się należycie i odnaleźć kilku nie-sławnych przyjaciół. – Zachichotałam. −
A my akurat do nich pasujemy. - Alice się zaśmiała się razem ze mną. Pozostała część wieczoru rozmawialiśmy o naszych różnych stylach życia, ale wtedy rozmowa nabrała bardziej poważny bieg. −
−
Musimy zaplanować więcej odwetów – wymruczała brunetka.
−
Co powiecie na sympatię czy coś w tym stylu? - Przyjaciel wzruszył ramionami. 61
A ja znam idealnego faceta. - Zaśmiałam się, równocześnie podnosząc telefon. Można było usłyszeć dźwięk połączenia. Po trzecim sygnale odebrał. −
−
Cześć...
62
Rozdział 14
−
Musimy zaplanować więcej odwetów – wymruczała brunetka.
−
Co powiecie na sympatię czy coś w tym stylu? - Przyjaciel wzruszył ramionami.
A ja znam idealnego faceta. - Zaśmiałam się, równocześnie podnosząc telefon. Można było usłyszeć dźwięk połączenia. Po trzecim sygnale odebrał. −
−
Cześć...
−
Bella, dziecinko. Jak się masz?
Dobrze, dziękuję, Seth. A ty? - Seth jest modelem, którego spotkałam w pierwszym roku mojej pracy. On również pracuje dla Victoria Secret, prezentując bieliznę. Do tego wyglądał nadzwyczajnie i był bardzo znany. Jednak większość ludzi nie miała pojęcia, że był po prostu gejem, ponieważ wyglądał bardzo męsko. −
Jest fantastycznie. Teraz powiedz mi co spowodowało, że dzwonisz do mnie, maleńka? - Tylko on tak do mnie mówił. Twierdziłam, że to słodkie. −
−
Chciałam prosić cię o ogromną przysługę.
−
Wal śmiało. - Alice z Jasperem siedzieli na sofie, przyglądając mi się z zagubieniem w oczach.
−
Pamiętasz co spowodowało, że znalazłam się w Nowym Jorku?
−
Ten fiut, który cie dręczył?
Tak. Teraz wróciłam do Forks i mam zamiar dać mu nauczkę. Chciałabym, byś mi w tym pomógł. −
−
Co mogę dla ciebie zrobić, kochanie? Wszystko, by zniszczyć tego gościa - zachichotał.
Mógłbyś przyjechać tutaj na kilka tygodni i poudawać mojego chłopaka? - Przeszłam do sedna sprawy, zamiast owijać w bawełnę. −
Oczywiście, że mogę! - Uzgodniliśmy wszystkie szczegóły, wliczając w to to, że Seth mógłby spotkać się ze mną w szkole podczas lunchu. W ten sposób każdy uczeń by go zobaczył. Uśmiechnęłam się i rozłączyłam. −
Czy to był Seth Clearwater? Ten model prezentujący bieliznę, najbardziej cudowny mężczyzna na świecie?! - zapytała brunetka z szeroko otwartymi oczami. −
Tak, to on. Jednak wyjawię ci sekret. - Dziewczyna pochyliła się do przodu na swoim miejscu. Seth to gej. −
63
Co masz na myśli mówiąc, że jest gejem?! Jest taki męski w każdym wywiadzie! - Przyjaciółka prawie krzyczała. −
−
To błąd dziennikarzy. Przyciąga to żeńską część fanek, więc czemu nie.
−
Racja. Nie mogę uwierzyć w to, że go spotkam, a Edward będzie taki zazdrosny! - Klaskała.
Około dziesiątej Charlie wrócił do domu i Alice z Jasperem poszli, obydwoje podekscytowani jutrzejszym dniem. Rano byłam ożywiona z powodu ponownego zobaczenia się z Sethem. Ostatni raz widziałam go kilka miesięcy temu, ponieważ podróżował po świecie. Szybko wyskoczyłam z łóżka, wzięłam prysznic i wreszcie ponownie stałam naprzeciwko mojej komody. Klepiąc się po policzku, sięgnęłam po komplet w czarno-białe grochy, który pasował idealnie do mojej sukienki* i butów. Po ułożeniu wybranego stroju, ułożyłam włosy w delikatne loczki opadające na ramiona i nałożyłam minimalną ilość makijażu. Szkolna rutyna wyszła mi naprzeciw; dotarłam na miejsce, ludzie wlepiali we mnie wzrok, poszłam do klasy, a następnie nadeszła pora lunchu. Usiadłam z paczką tam, gdzie zawsze i cały czas spoglądałam w kierunku Alice, która uśmiechała się szeroko. Nagle wszystko ucichło i mogłam usłyszeć ciche łapanie tchu. O mój Boże! - szeptała Jessica, otwierając usta ze zdziwienia. Odwróciłam się, aby zobaczyć Setha. Stał w wejściu, ubrany w zajebiście dopasowane dżinsy i białą koszulkę. Miał również założone okulary przeciwsłoneczne, ale założył je na czubek głowy i badał wzrokiem salę. Uśmiechnął się na mój widok i przestał się rozglądać. Wstałam i prawie podbiegłam do niego. Wskoczyłam w jego rozpostarte ramiona i oplotłam go w pasie nogami. −
Hej, dziewczynko – wyszeptał. Odchyliłam się i pocałował mnie słodko w usta. Usłyszałam coraz więcej ciężkich oddechów. −
−
Hej. Tak bardzo dziękuję ci za to. - Przytuliłam się do niego bardziej, więc mogłam szeptać.
−
Nie ma sprawy. Teraz powiedz, który to?
−
Widzisz ten stolik po lewej? - Poczułam jak kiwnął głową. - To ten z brązowymi włosami.
Ja pierdole, maleńka. Niezłe ciacho z niego. Aż miło popatrzeć. - Zaśmiałam się na jego komentarz. Postawił mnie z powrotem na podłodze, a wszyscy nadal byli cicho. −
−
No chodź! - Chwyciłam jego dłoń i poprowadziłam do stolika, przy którym siedziałam.
Kochani, to jest Seth. Seth, to jest Jacob, Leah, Jessica, a to Mike... - Wskazywałam na poszczególne osoby przestawiając ich wszystkich przyjacielowi. Seth usiadł i posadził mnie na swoich kolanach. Otoczył ręką moją talię. To miłe uczucie być obejmowaną w ten sposób. −
* Okej, mam problemy z opisywaniem ciuchów, dlatego daję linka do fasonu sukienki Belli. Chodzi o to, że z przodu przy dekolcie, jest ona jak by wiązana, zachodząca na siebie... Sami zobaczcie. Ten fason mi się bardziej podoba http://www.comparestoreprices.co.uk/images/la/laura-ashley-corsage-trim-wrap-dress.jpgale ta bardziej odpowiada opisowi http://www.kurvyassets.com/images/Polka%20Dot%20Halter%20Dress%2015%20Front.jpg
64
Ach, więc to ty jesteś Jacob. Dużo o tobie słyszałem od tej tutaj. - Połaskotał moje boczki, a ja się śmiałam. −
Słyszałeś? - zapytał Jake, unosząc brwi. Indianin był zamieszany w całą tę gierkę z udawaniem przez Setha mojego chłopaka. Tak samo jak Leah, jednak nie wiedzieli, kto będzie tą osobą. −
Taa. Bella nigdy nie przestaje mówić o swoich najlepszych przyjaciołach. - Jake uśmiechnął się i rozmowa zeszła na inny tor. −
Więc Seth, jak długo zostajesz w Forks? - zapytała Jessica, jednocześnie trzepocząc rzęsami i pochyliła się do przodu. Tym samym dała wszystkim doskonały widok na swój dekolt. −
Prawdopodobnie będę przyjeżdżał i wyjeżdżał na kilka tygodni. Wynika to z tego, że chcę spędzić dużo czasu z Bellą, jednak również zamierzam pracować. - Mój „chłopak” uśmiechnął się łagodnie, potem spojrzał na mnie i złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Posłałam mu radosny uśmiech. −
Jak długo jesteście z Bellą razem? - dopytywał się Mike. W jego głosie dało się wyczuć rozdrażnienie. −
−
Och, około dwóch miesięcy. Jakoś tak, prawda, maleńka? - „Ukochany” odwrócił się do mnie.
Dokładnie. - Uśmiechnęłam się i wtuliłam w jego tors, podczas gdy on pocierał ręką w górę i w dół moich pleców. Kiedy zadzwonił dzwonek wszyscy wstaliśmy i pozabieraliśmy nasze torby. Seth odprowadził mnie pod klasę, niosąc moje rzeczy. −
−
A zatem widzimy się później? - Przytaknął głową.
−
Zajmiemy się czymś. - Uśmiechnęłam się.
Nadchodzi Edward. - Spojrzałam za siebie, by zobaczyć Cullena, posyłającego piorunujące spojrzenie mojemu przyjacielowi. −
−
Przygotuj się.
Na c... - Przerwały mi napierające na moje usta Setha. Nasze wargi poruszały się zgodnym tempem, ale czułam się dziwnie, całując go. Obok mojego ucha usłyszałam pomruki i oderwałam się od mojego „chłopaka”. Zauważyłam wchodzącego do klasy Edwarda i większość osób, która stała w przejściu, gapiąc się na nas. Pożegnałam się z Sethem, następnie weszłam do klasy. Zobaczyłam Edwarda, który z wściekłością wpatrywał się w ławkę. Jessica skierowała się w moją stronę i podążyła za mną na koniec pomieszczenia. −
Nie mogę uwierzyć w to, że znasz Setha Clearwatera i że całowałaś się z nim. Jestem taka zazdrosna. - Zaśmiałam się na to, co spowodowało, że dziewczyna zirytowała się i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. −
−
Jestem lepszy od tego głupiego modela. - Usłyszałam mamrotanie Cullena.
Co masz na myśli, Edwardzie? - Odwróciłam się w jego stronę i utkwiłam wzrok w jego oczach. Powoli stawałam się zahipnotyzowana przez ukazanie się różnych odcieni zieleni jego −
65
oczu. Nieważne. A zatem to on miał być twoją randką ostatniej nocy? - zapytał, rwąc równocześnie kartkę papieru na małe kawałeczki, znajdujące się na stole. −
Taa. Jednak jego lot został odwołany i dlatego Seth nie mógł się zjawić. - Kiwnął tylko w geście zrozumienia i do końca lekcji nie powiedział nic więcej. Chciałam przeprosić Edwarda zanim skończą się zajęcia, ponieważ wyglądał na naprawdę zdołowanego. Nie mogłam tylko zrozumieć, dlaczego bądź co bądź, Cullen przypuszczalnie był bardziej zazdrosny niż zdołowany. Kiedy wychodziłam, poszłam w kierunku ich grupy. Rosalie stanęła na przodzie całej ekipy. −
−
Do diabła, jak udało ci się namówić Setha Clearwatera, by się z tobą umówił?
−
Co proszę?
Ile mu zapłaciłaś? - Blondynka przechyliła się na bok, zachowując równowagę, przenosząc cały ciężar na prawą stopę, tupiąc lewą. −
−
Za nic mu nie zapłaciłam. - Zaczęłam się bronić.
Oczywiście, że to zrobiłaś. Nie zgodził by się tak po prostu na wyjście z normalną nastolatką, taką jak ty. −
Do twojej wiadomości, poznałam go przez moją mamę. Ona i mama Setha są najlepszymi przyjaciółkami i spotkaliśmy się przez kilka lat, a zaczęliśmy chodzić ze sobą dwa miesiące temu. Więc nawet nie waż się oskarżać mnie o wynajęcie sobie chłopaka, tylko dlatego, że bawiło cię zniszczenie mojej samooceny dwa lata temu! Nie znaczy to, że nie cierpię nadal z powodu krzywdy jaką mi wyrządziłaś! - krzyczałam. Po raz kolejny wszyscy obecni na parkingu zamilkli, a ja prawie biegłam do auta, usiłując powstrzymać łzy. Wytrzymałam do momentu, aż znalazłam się pod domem i nie usiadłam na obrzeżach lasu. Padało. Siedziałam na zwalonym drzewie i płakałam rzewnie. Usłyszałam szelest, jednak zignorowałam go do czasu, aż poczułam, że czyjeś ręce mnie obejmują. Nie wiedziałam do kogo należały i nie obchodziło mnie to. −
Tego, co zrobiliśmy, nie można usprawiedliwić – usłyszałam miękki głos, lecz wiedziałam skąd w nim ta powaga. To był Emmett. −
Zdaję sobie sprawę, że twoje wcześniejsze życie w szkole było piekłem, jakie ci stworzyliśmy. Ale kiedy wyjechałaś, powoli dorośliśmy. Jednak oczywiście Edward i Rosalie powrócili do starych nawyków z Angelą. I z jakiegoś powodu przyłączyłem się do nich. Zacząłem umawiać z Rosalie tylko dlatego, że przestała krytykować inne osoby. Potrafi być wspaniałym człowiekiem, ale nie zawsze to pokazuje. Mam świadomość, że nie powinniśmy byli robić tego, co zrobiliśmy, ale to się wydarzyło. I chciałbym cię przeprosić za moje akcje i za to, że tak cię skrzywdziłem. Nawet pomimo tego, że jest mi naprawdę przykro za siebie, jestem także zdziwiony, jak dobrze to wszystko zniosłaś. Jesteś całkowicie pewna siebie, masz chłopaka - modela, wiesz jak się odgryźć i jesteś niepodważalnie piękna. No i nieźle pojechałaś po Rose z tymi pieniędzmi, jednak proszę, nie mów jej tego. Inaczej mi się oberwie. - Prychnęłam, ale odwróciłam się, by spojrzeć na niego. Kciukiem otarł spływającą mi po policzku łzę. −
−
Dalej! Powinnaś wrócić i się ogrzać. – Wziął mnie na ręce jak pannę młodą.
66
Dziękuję ci, Emmett. – Spojrzałam na niego zadowolona, kiedy uśmiechnął się do mnie, ukazując tym samym jego słodkie dołeczki. −
Żaden problem. - Dochodził do frontowych drzwi, w tym samym momencie usłyszałam krótki pisk. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Alice biegnącą w naszą stronę razem z Sethem. −
−
Dziecinko, gdzie ty się podziewałaś? - zapytał przyjaciel, wyrywając mnie z ramion Emmetta.
Po prostu musiałam się stamtąd wyrwać i znalazłam coś wartego o wiele więcej. - Ponownie uśmiechnęłam się do Emmetta, który tylko przechylił głowę i poszedł z powrotem do swojego jeepa. W tym samym czasie Seth i Alice zabrali mnie do domu. Szybko pobiegłam na górę, aby przebrać się w jakieś ciepłe i suche ciuchy. −
−
Dobra, już jestem przebrana. Co się stało?
Więc przyszedłem zobaczyć się z tobą oczywiście. W końcu nie widziałem cię od miesięcy. Przyjaciel obdarzył mnie uśmiechem, siadając obok mnie. −
−
A ja przyszłam zaprosić cię na imprezę. - Brunetka podskakiwała na swoim siedzeniu.
−
Łapię, dobra?
Myślałam, że możemy wykorzystać te party na twoją korzyść. - Alice poruszyła znacząco brwiami. −
Znam to spojrzenie...
67
Rozdział 15
−
A ja przyszłam zaprosić cię na imprezę. - Brunetka podskakiwała na swoim siedzeniu.
−
Łapię, dobra?
Myślałam, że możemy wykorzystać to party na twoją korzyść. - Alice poruszyła znacząco brwiami. −
Znam to spojrzenie... Ta dziewczyna jest genialna! Plan, który wymyśliła, zadziała jak marzenie i wiem, że mogę to zrobić. Z niewielką pomocą Jaspera wszystko pójdzie doskonale. Uczniowie rozmawiali o nadchodzącej imprezie. Dziewczyny debatowały nad tym, w co się ubrać, podczas gdy chłopcy rozmawiali o procentach. Zaprosiłam Angelę, która miała zjawić się ze mną i Sethem. Jednak odmówiła, nie podając powodu, dlaczego nie może przyjść. Twierdziła, że nie zrozumiem tego. Środowy wieczór spędziłam z Clearwaterem. Poszliśmy do kina razem z Jacobem i Leą. Wieczór był przynajmniej interesujący. Wybraliśmy się do baru z karaoke, gdzie następnie dowiedzieliśmy się o niesamowitym głosie Indianina. Charlie również poznał Setha i nie wiedział, co ma powiedzieć do sławnego modela. Jego zachowanie spowodowało, że chichotałam jeszcze długo po tym. Właśnie siedziałam przy klozetce, nakładając na oczy ciemne cienie, podczas gdy Alice robiła nalot na moją szafę. Powinnaś to założyć z tym, a razem z tamtym ubierzesz następnym razem. - Przyjaciółka wybrała białą sukienkę, kończącą się niewiele powyżej kolan, a do niej szeroki czarny pasek z czarnymi, zabójczo wysokimi szpilkami*. Ta dziewczyna ma styl. −
Wygląda nieźle. - Odwróciłam się, by ułożyć włosy w tak zwany „Sex hair”. Kiedy mój makijaż i ułożone loki prezentowały się zadowalająco, włożyłam przygotowane ubranie. −
Dobra, a zatem kiedy Jazzy wykona swoje zadanie, wejdziesz do pokoju Edwarda zamiast do mojego - poinstruowała mnie przyjaciółka. −
Wiem, Alice. W ciągu ostatniej godziny powtarzałaś mi to już trzy razy. - Zirytowana cisnęłam klucze do torebki, będącej ostatnim krzykiem mody. Brunetka westchnęła tylko i pokręciła głową. Jakąś godzinę później albo i więcej, byłyśmy w jej domu, a impreza rozkręciła się na maksa. Z ogromnych głośników stojących w narożnikach pomieszczenia głośno rozbrzmiewała muzyka. Stół uginał się od ilości napojów i przekąsek, podczas gdy kanapę przesunięto pod jedną ze ścian, gdzie najczęściej się obściskiwano. W kącie pokoju mogłam zobaczyć Setha i Jacoba, a więc podeszłam do nich. −
* Spodobał mi się ten fason i mam nadzieję, że Wam również http://jazmyn.files.wordpress.com/2007/10/whitedress.jpg a tutaj buty wybrane przez Elune ;) http://www.hot-heels.com/Bilder/Modell/1735/FETISH-11_1.jpg
68
Witaj, maleńka! - Seth prawie krzyczał, pochylając się, by złożyć buziaka na moim czole. Miał na sobie podobny strój do tego, który założył, kiedy przyszedł, by zobaczyć się ze mną w szkole. Jednak ubierał częściej czarne koszulki niż białe. Właściwie wyglądał gorąco, jeśli miałabym ocenić. −
Jacob i Leah skierowali się na parkiet i niedługo potem poszliśmy w ich ślady. Stojąc tyłem do Setha, lustrowałam tłum i zauważyłam, że Alice ciągnie swojego chłopaka w naszą stronę. Napotkała mój wzrok i puściła mi oczko. Zaczęła coś do mnie mówić, ale nie mogłam poświęcić temu uwagi, kiedy nagle zrobiło mi się zimno w okolicach dekoltu. Spojrzałam w dół i zobaczyłam czerwoną plamę na mojej białej sukience i Jaspera gapiącego się na mój biust. Można było bezpośrednio dostrzec czarny, koronkowy stanik, który założyłam. Szybko się zasłoniłam. −
Tak bardzo przepraszam, Bello! - zaczął Jazz, ale uniosłam rękę, aby przestał.
Nie przejmuj się. Alice, mogę pożyczyć jakieś ubranie? - Dziewczyna przyjaciela pojawiła się obok niego i chwyciła moją dłoń, ciągnąc w stronę piętra. −
To są te drzwi, na szczycie schodów. - Brunetka popchnęła mnie w kierunku stopni i wróciła na parkiet. Podążyłam w kierunku pokoju Edwarda i kiedy otworzyłam drzwi, uderzył mnie zapach perfum używanych przez chłopaka. Przypominał cynamon. −
Pomieszczenie wypełniały kolory czerni, bieli i złota. Idealnie pasowały do Cullena. Jego łóżko nakryte złotą pościelą było duże i mieściło się na środku pokoju. Wieża i ilość płyt CD zajmowała połowę ściany. Naprawdę pragnęłam przyjrzeć się pokryciu posłania, lecz miałam świadomość, że niedługo siostra Edwarda wyśle go, aby mnie poszukał. Rozebrałam się szybko do bielizny, spoglądając na zniszczoną sukienkę. Cieszyłam się, że nie pochodziła od żadnego z projektantów, w przeciwnym razie byłabym teraz załamana. Udałam się do garderoby chłopaka, nadal mając na nogach obcasy i stwierdziłam, że wszedł do pomieszczenia. Znalazłam rzecz, której szukałam i dotknęłam jej przelotnie. Usłyszałam otwieranie i zamykanie drzwi. −
Bella? - Dobiegł mnie łagodny głos brata Alice.
−
Tutaj! - zawołałam, podnosząc jedwabną białą koszulę.
Co t.. - Zatrzymał się w wejściu do garderoby i odwróciłam się, aby zobaczyć jak mierzy mnie wzrokiem od góry do dołu. Milczał oszołomiony, ale przynajmniej nie zemdlał. −
Rzeczy twojej siostry są na mnie za małe. Nie obrazisz się jak pożyczę koszulkę od ciebie? zapytałam, patrząc na ubranie, które trzymałam w ręce. −
−
Ja.. yyy... co? - Uwielbiałam jąkającego się Edwarda. Odwróciłam się, by spojrzeć na niego.
Nie zamierzasz ponownie stracić przytomności, prawda? - Zwróciłam na niego uwagę. Wydawało się, że to spowodowało, iż otrząsnął się z transu. Pokręcił głową i przeczesał włosy palcami. −
Luz, weź ją. A kto powiedział, że możesz wejść do mojego pokoju? - Chłopak oparł się o futrynę. −
69
−
Alice – odpowiedziałam, zdejmując koszulę z wieszaka.
−
Dobra, w porządku. - Utkwił wzrok w podłodze.
Nie będziesz miał nic przeciwko jak wezmę tę? Moja sukienka jest zniszczona, a te Alice są po prostu za małe. - Podałam mu część garderoby o której była mowa, aby wyraził zgodę na ubranie jej przeze mnie. −
−
Co masz na myśli mówiąc, że twoja jest zniszczona?
Jasper wylał coś na nią. - Przeszłam obok Cullena, kołysząc mocniej biodrami. Mogłam wyczuć, że obserwuje każdy mój ruch. Podniosłam sukienkę z jego łóżka i trzymałam w taki sposób, aby mógł zobaczyć plamę. - Rozumiesz, nie mogę tego ubrać. −
−
To nie przypadek, prawda?
−
Co masz na myśli?
Mniejsza o to. Taa, pewnie. Możesz ją wziąć, jednak ludzie pomyślą, że właśnie się ze mną przespałaś. −
−
Dlaczego mieliby tak sądzić?
−
Ponieważ ubierzesz moją koszulę, a twoje włosy wyglądają jak po seksie.
Nie będą tak wyglądać. Poprawię je trochę. - Chłopak zamierzał zapytać mnie o coś, ale nie pozwoliłam mu na to, kiedy zaczęłam się ubierać. Założyłam jego koszulę i podwinęłam odrobinę rękawy tak, że ukazywały nadgarstki. Zapięłam guziki, lecz nie wszystkie, pozwalając im odkryć sporo dekoltu. Ubranie sięgało mi do połowy uda, co było odpowiednie. Podniosłam mój szeroki pas i zapięłam go. Podeszłam do lustra, trochę bardziej wzburzyłam włosy i upewniłam się, że nie widać mojego stanika. Przez cały ten czas Edward siedział na swoim łóżku i obserwował jak się ubierałam. Wyszłam z pomieszczenia, a on podążył za mną jak zagubiony szczeniaczek. Przeszłam do pokoju przyjaciółki, natomiast Cullen zatrzymał się przy drzwiach. −
−
Co tutaj robisz?
Potrzebuję jakiejś biżuterii. - Wybrałam jakieś wisiorki i bransoletki. Kiedy byłam zadowolona z mojego wyglądu, zaczęłam podążać na dół. Kiedy jednak dotarłam do schodów i odwróciłam się, aby spojrzeć na idącego za mną Edwarda, wpadł na mnie powodując tym samym, że się przewróciłam. Jednak chwycił mnie w tali zanim spadłabym ze schodów. −
−
Łoooł! W porządku? - zapytał z niepokojeniem w oczach.
−
Taak, jest dobrze. Dziękuję, ale możesz już mnie puścić. - Spojrzałam na jego dłonie.
Wolałbym nie. - Podniosłam na niego wzrok i zobaczyłam, że zadowolony z siebie uśmiecha się do mnie. −
−
W porządku, jeśli o mnie chodzi.
70
−
Naprawdę? – Był zmieszany, co sprawiło, że wyglądał uroczo.
Serio. - Przeniosłam dłonie na jego boki i zaczęłam łaskotać. Zaczął się śmiać. Lecz ja nie przestawałam, a niedługo potem chłopak zaczął się poddawać. −
−
Bella, przestań. - Oddychał ciężko.
Puść, Edwardzie – wyszeptałam mu do ucha i mogłabym przysiąc, że usłyszałam jego jęk, ale uwolnił mnie. Cofnęłam się o krok, obserwując, jak brat Alice łapie oddech. −
−
Będziesz musiała mi za to zapłacić.
Zobaczymy. - Odwróciłam się i zeszłam po stopniach. Słyszałam pomruki, pochodziły one głównie od ludzi komentujących wybór mojego stroju. Jednak nie mogłam ich winić. Podążyłam w stronę Setha, gawędzącego z Alice. −
Łał, Bella! Naprawdę wiesz jak przykuć uwagę. - Uśmiechnęłam się słysząc komplement od przyjaciółki i powróciłam do rozmowy z chłopakiem. −
Już sam chciałem po ciebie iść – wyszeptał model bezpośrednio do mojego ucha, wywołując mój śmiech. „Ukochany” pociągnął mnie, kierując się na parkiet i zaczęliśmy tańczyć. Wypady z Sethem zawsze sprawiały mi przyjemność. Chłopak był zwykłym kumplem z którym wychodziłam, będąc w Nowym Jorku. Brakowało mi tego. Właśnie zaczęła lecieć piosenka Seana Paula „We Be Burnin”* Kiedy spojrzałam na partnera, on nie patrzył się na mnie. Spoglądał przez moje ramię na kogoś innego. −
−
Będziesz miał coś przeciwko odbijanemu? - zapytał Edward.
Proszę bardzo. - „Mój chłopak” pochylił się, aby mnie pocałować, a potem wyszeptać. - Twoja strata. - Wtedy mrugnął do mnie, cofając się. Nie mogłam nic na to poradzić, że na mojej twarzy zagościł uśmiech. Odwróciłam się do Cullena, który przyciągnął mnie do siebie blisko. Dzięki koszuli, którą miałam na sobie, mogłam poczuć każde zagłębienie jego klatki piersiowej. −
So when you see the S.P. floating don't provoke him Cause the girls we be poking have to smoking. Best thing fi the recreation a fi get the best girls inna every nation. All Topper girls we promotin' and suportin' And dem love how we flow king here them shouting First class ticket invitation girls from New York, England and Jamaican. Everyday... We be burnin' not concernin' what nobody wanna say. We be earnin' dollars turning 'cause we mind de pon we pay. More than gold and oil and diamonds - girls, we need dem everyday [ - radio version] Some got gold and oil and diamonds - all we got is Mary J [ - club version] Recognize it, we pimpin' as we riding [ - radio version] Legalize it, time to recognise it [ - club version] *http://ladymartini.wrzuta.pl/audio/3xEER3Kx7Kl/sean_paul_-_we_be_burnin_-_we_be_burning 71
Girls them a page me waan fi raise me True me write nuff tune and drive them crazy. Well I man a true born Jamaican Ready fi the girls them inna every situation. We a the gal dem pro, them know we flow With the lyrical content that make them dip low and Make the club keep jumpin' Turn up the bass make we here when it pumpin'. Summertime bounce to the music people choose it Sean da P gal a cruise with... well reputed cause. We a the girls them champion, Have nuff a them like the great king Solomon. Many girls inna wi eye sight sexy dress type Se them ready fi a hype night Just gimme di light An make we blaze it the roof we haffi raise it again* Kiedy zaczął się refren wykonałam obrót i przycisnęłam się plecami do Edwarda. Nagle napięcie seksualne diametralnie wzrosło. Nasze ciała w pełni na siebie nacierały i dręczyły. Edward wydawał się być dobrym tancerzem, co wywołało mój uśmiech. Kiedy piosenka się skończyła, odwróciłam się i zobaczyłam w jego oczach pożądanie, podczas gdy uśmiechał się do mnie zadziornie. −
Dziękuję za taniec. - Nagle jego głos stał się bardziej głęboki niż wcześniej.
Ja również. Lepiej już pójdę. Do zobaczenia – wyszeptałam mu do ucha i ssałam jego skórę nieznacznie niżej jego narządu słuchu, dopóki nie jęknął. Zostawiłam go samego sobie, podczas gdy szłam w kierunku przyjaciół, gdzie wszyscy głośno mi pogratulowali. Alice była pod wrażeniem i powiedziałam jej, że tego wszystkiego nauczył mnie Seth. Opowiedzieliśmy kilka historyjek z Nowego Jorku. Jednak niedługo zrobiło się późno i marzyłam o powrocie do domu. Po pożegnaniu się ze wszystkimi, Clearwater odwiózł mnie do domu i zanim pojechał do hotelu, umówiliśmy się, że wybierzemy się razem gdzieś w ten weekend. Byłam podekscytowana. −
Cieszyłam się z tego, że kiedy wróciłam do mieszkania, Charlie już spał. Wynikało to z tego, że wróciłam inaczej ubrana niż wyszłam. Właśnie wtedy przypomniałam sobie, że moja sukienka została na łóżku Edwarda. Z trudem zdecydowałam się wrócić po nią jutro. Po rozczesaniu włosów i dokładnym zmyciu makijażu, ubrałam spodenki od piżamy i zasnęłam w koszuli pożyczonej od Cullena. Śniłam o tym co mogło by się wydarzyć, gdy byłam w jego pokoju wczesnym wieczorem.
* Tutaj znajduje się link do przykładowego tłumaczenia tej piosenki http://www.tekstowo.pl/piosenka,sean_paul,we_be_burnin.html
72
Rozdział 16
−
Och. - Spojrzałam na dziewczynę i zobaczyłam ją, trzaskającą drzwiami od mojej sypialni.
Co te Bogu ducha winne drzwi ci zrobiły, Alice? - zaśmiałam się, lecz przestałam, widząc jej piorunujące spojrzenie. −
Zamknij się, Bello. - Podeszła, by usiąść na skraju łóżka. Rozdrażniona skrzyżowała ręce na piersi i nadymała wargi. −
−
W porządku. Co się stało? - Usiadłam na posłaniu obok brunetki i otoczyłam jej ramiona ręką.
Rose jest taką... taką... krową. Nie mogę uwierzyć, że powiedziała tyle paskudnych rzeczy o moich ciuchach. Chciała się ze mną przyjaźnić! −
−
Rozumiem...
Zazwyczaj naprawdę wyraża się pochlebnie o moich ubraniach. Jednak z powodu tego, że teraz częściej wychodzę z tobą niż z nimi, stali się wredni. Pff, ona musi dostać wszystko, czego chce. Naprawdę chciało mi się śmiać z wyrazu twarzy przyjaciółki, ale miałam świadomość tego, że jeżeli to zrobię, to wpakuję się w duże kłopoty. −
−
A zatem jesteś wściekła, ponieważ Rosalie powiedziała, że twoje stroje są okropne?
Taak. Teraz zamierzam tak samo ją wkurwić. - Wyraz buzi ukochanej Jaspera wyrażał zadowolenie. −
−
Jakim sposobem?
−
Przyjdziesz do nas na noc. - Wtedy zaczęła podskakiwać na łóżku.
−
Ja, ty i Rose, to może być interesująca noc – rozważałam.
Nie, głuptasie. Będę ja, ty, Jazzy, Emmett, Edward i Rose. Możemy usmażyć dwie pieczenie na jednym ogniu. Ty odpłacisz się mojemu bratu, a ja blondynie. - W tym momencie dziewczyna klasnęła w dłonie i zaczęła je zacierać, podczas obmyślania zemsty. −
−
Dla mnie bomba. Jaki jest plan?
−
Potrzebujemy długopisu i kartki.
−
Po co?
Napiszemy list miłosny do Emmetta od Angel. - Mówiąc to mrugnęła do mnie porozumiewawczo i skierowała się w stronę biurka, aby wziąć kartkę. Godzinę zajęło napisanie nam wspomnianej wiadomości dla chłopaka i spakowanie moich rzeczy, które zabierałam ze sobą do nich na noc. −
73
−
Jak dostarczymy mu ten liścik? - zapytałam towarzyszki, zapinając pasy w jej aucie.
Sądzę, że będę mogła się wymknąć z domu tylnym wyjściem, pobiec do frontowych drzwi, zapukać w nie, zostawić list i wrócić z powrotem – odpowiedziała, wycofując samochód z podjazdu. −
Och, w porządku. - Nigdy nie nadążam za przyjaciółką i jej szatańskimi pomysłami. Niedługo potem zajechaliśmy pod dom Cullenów. Bezpośrednio po wejściu do środka zobaczyłyśmy Emmetta, wycierającego ręcznikiem tyłek Edwarda. Ten drugi obecnie krzyczał, co spowodowało, że razem z Alice śmiejąc się, wylądowałyśmy na podłodze, w odpowiedzi na co otrzymałyśmy piorunujące spojrzenia. −
Hej, wam! Bella będzie u nas nocować. - Ktoś zareagował wiwatem, a kto inny jęczeniem. Brunetka pociągnęła mnie w stronę schodów, abyśmy przebrały się w nasze piżamy. Jednak w połowie drogi po stopniach, zjawiła się Rose. −
−
Co ty tutaj robisz? - szydziła ze mnie blondynka.
Zaprosiłam moją NAJLEPSZĄ przyjaciółkę na noc – odpowiedziała All, kontynuując ciągnięcie mnie na piętro. Odwróciłam się, aby zobaczyć szok i złość, ale również smutek odmalowujący się na twarzy jej siostry. Poczułam się źle, dlatego, że dziewczyna Jaspera nazwała mnie swoją najlepszą przyjaciółką, podczas gdy Rose była nią przede mną. Razem z brunetką założyłyśmy nasze szorty i koszulki na ramiączkach. Zanim wróciłyśmy na dół, gdzie odbywała się gorączkowa dyskusja. Została ona przerwana, kiedy zjawiłam się w pomieszczeniu. Usiadłam na krześle obok Alice i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Wszyscy, oprócz Emmetta, wydawali się naprawdę spięci. Chłopak uśmiechał się do mnie szeroko i nie mógłbyś się powstrzymać przed odpowiedzeniem mu tym samym. −
Dobra, więc obejrzymy „Chłopaki też płaczą”* - ogłosiła brunetka i wstała ze swojego miejsca, aby umieścić płytę w odtwarzaczu DVD. Zgasiła światło i puściła mi oczko. Chwyciła liścik z tylnej kieszeni i poszła do kuchni. Pięć minut później rozległo się pukanie do drzwi, a Jasper poszedł otworzyć. Wrócił do salonu tylko z listem w ręku, podczas kiedy jego ukochana weszła z miską popcornu. −
Em, tutaj jest list do ciebie. - Blondyn podał kopertę bratu, który go rozerwał. Wszyscy patrzyli na niego i wkrótce potem zobaczyli jak się uśmiecha oraz jak niewielki rumieniec pojawił na jego polikach. Rzuciłam okiem w stronę pomysłodawczyni napisania tejże wiadomości, która mrugnęła do mnie w odpowiedzi. −
Od kogo jest? - zapytał Edward, próbując przeczytać wiadomość ponad ramieniem adresata, lecz on trzymał go blisko piersi. −
−
Od dziewczyny z moich snów – westchnął Emm.
−
Nie napisałam do ciebie listu. - Rosalie wyglądała na zmieszaną, wywołując chichot Alice.
−
Wiem, dziecinko. Ten list napisała Angel. - Cullen ponownie westchnął.
*
http://www.filmweb.pl/f421524/Ch%C5%82opaki+te%C5%BC+p%C5%82acz%C4%85,2008 link do wspomnianego filmu ;) 74
CO?! - Nagle blondynka krzyknęła i rzuciła się w stronę swojego partnera. Wyrwała z jego rąk list i zaczęła czytać na głos. −
Drogi Emmecie! Nie jestem w stanie wyrzucić cię z myśli, od dnia naszego spotkania na przyjęciu po pokazie. Przystojny wygląd i urocze rumieńce, które się ukazały w momencie twojego zawstydzenia, wyryły się w mojej pamięci. I po prostu wiedziałam, że nie będzie łatwo o tobie zapomnieć. Po przeprowadzeniu małego dochodzenia znalazłam twoje nazwisko i adres, i po prostu napisałam do ciebie list. Powodem, dla którego wysłałam tą wiadomość jest to, że chciałam cię zapytać, czy zechciałbyś zjawić się na imprezie gwiazdkowej, organizowanej przez Victoria Secret, jako moja para? Będzie to dla mnie zaszczyt, jeżeli przybędziesz tam ze mną. Skontaktuję się niedługo przed przyjęciem, aby dowiedzieć się, czy weźmiesz w nim udział. Nie mogę się doczekać, by ponownie ujrzeć twe słodkie dołeczki. Pozdrawiam. Twoja Angel.
Mam nadzieję powiedzieć Emmettowi o moim pseudonimie artystycznym w międzyczasie, zanim to party się odbędzie. W innym wypadku może być odrobinę niezręcznie. Krzyk wyrwał mnie z zamyślenia i odwróciłam się, aby ujrzeć stojącą przed swoim chłopakiem Rose i krzyczącą na niego. −
Nie pójdziesz na przyjęcie z tą głupią dziwką!
−
Rose, ona nie jest suką. To sławna modelka prezentująca bieliznę – bronił się.
Paraduje dookoła w bieliźnie dostając za to kasę, a to jest równoważne z byciem dziwką! Adresat listu wstał i spojrzał w dół na ukochaną. −
Rose, nie możesz za mnie decydować. Jeżeli będę chciał iść z Angel, to to zrobię. Z tego co wiem, mogę powiedzieć, że ona nie wydaje się być zazdrośnicą.- Pozostali z nas albo siedzieli, albo stali dookoła i obserwowała kłótnię tej dwójki. −
−
Dlaczego, u licha, miałabym być zazdrosna o nią?! - szydziła siostra Edwarda.
Ponieważ marzyłaś, by pracować tam gdzie ona i nie możesz znieść tego, że każdy facet jej pragnie, a ciebie nie. Mam wrażenie, iż uważasz, że nie jestem dla ciebie wystarczająco dobry. −
Nawet ty jesteś nią zainteresowany. Oczekiwałeś, że co powiem, wchodząc do twojego pokoju i za każdym razem widząc plakaty z jej podobizną? Nie lubię tego, Emmett. −
75
−
Dziecinko... - Chłopak podszedł, aby chwycić ją za ramię, ale dziewczyna się odsunęła.
Nie rób tego. - Wtedy skierowała się do wyjścia, a Cullen podążył za nią, wołając ją. Odwróciłam się w stronę Alice, która wydawała się ogłuszona. Nie sądziłam, że spotkamy się z taką reakcją. Nic nie mogłam poradzić na to, że czułam się podle z powodu rozmowy, jaka wynikła pomiędzy tą parą i wyglądało na to, że przyjaciółka czuje to samo. Jasper nie wydawał się być pod wrażeniem tej sceny, zaś Edward wyglądał tak samo nieźle jak zawsze. Skurczybyk. Emmett wrócił chwilę później i poszedł prosto na górę. Nikt się nie poruszył, dopóki nie spojrzałam na brunetkę, a ona kiwnęła głową lekko. Obydwie wstałyśmy i poszłyśmy na piętro, obserwowane przez chłopaków. −
−
Przygotuj się – wyszeptała moja towarzyszka.
Na co? - Otworzyła drzwi zanim mogła odpowiedzieć i złapałam oddech. Dwie ściany pomieszczenia pokrywały moje plakaty. Teraz stawałam się coraz bardziej zakłopotana. Jak u licha nie udało mu się mnie rozpoznać? Spojrzałam w miejsce, gdzie znajdowało się łóżko Emmetta i zobaczyłam go, siedzącego na jego krawędzi, z głową ukrytą w dłoniach. Podeszłyśmy, aby zająć miejsce po obydwu stronach chłopaka i powoli otoczyłyśmy go ramionami. −
To wy dwie, Alice i Bello, ponieważ Edward i Jasper odwaliliby się ode mnie, jako że nie lubię takiego kołysania na pocieszanie – wymamrotał w swoje dłonie młodzieniec, co wywołało nasz śmiech. −
−
Emmett... - Brunetka zaczęła, ale gdy spojrzała na mnie, to nie wiedziała, co ma powiedzieć.
Zdaję sobie sprawę, że jest ich dużo – odpowiedział Cullen, zmieszany z powodu tego, o czym mówił. −
−
Czego jest dużo? - zapytałam.
Zdjęć. Naprawdę nie powinienem wieszać takiej ilości, wiedząc, że nie podobają się Rosalie i sprawiają, że czuje się nieswojo. Jednak nie mogę nic na to poradzić, że ta modelka jest po prostu hipnotyzująca. −
Dzięki. - Momentalnie zakryłam sobie ręką usta, kiedy zdałam sobie sprawę, co przed chwilą powiedziałam. Alice utkwiła we mnie wzrok, podczas gdy Emmett podniósł głowę, aby na mnie spojrzeć. −
Co ty... O mój Boże. - Oczy chłopaka otworzyły się szeroko, kiedy spojrzał na swoje ściany, a potem na mnie. Otwierał i zamykał usta, wyglądając dokładnie jak złota rybka. −
−
Powiedz coś, wielki „panie tępa pało”*.- Alice plasnęła brata w potylicę.
To ty. - Emmett wskazał na mnie, a następnie na ścianę. Kiwnęłam delikatnie i przysięgam, że zamierzał krzyczeć, jednak zamiast tego się zmieszał. −
* Ang goof ball – można to różnie rozumieć, np. ekscentryk (osoba uważająca się za „pępek świata”, jako tabletka nasenna z narkotykiem. Jednak kiedy podzielimy tą zbitkę wyrazową to otrzymamy goof – głupek, albo osoba, która się pomyliła, walnęła gafę, ciołek, baran idiota; jak i jeszcze kilka innych określeń. Natomiast ball – są to piłka, pigułka, gałka, ale również potocznie jądro, jaja (czyli męskie przyrodzenie). Można tłumaczyć to na wiele sposobów, zależnie od kontekstu, dlatego tutaj zdecydowałam się na ciężko kojarzącą osobę :)
76
Dlaczego wysłałaś mi list? Swoją drogą schlebia mi to. - Nareszcie ukazał się jego zarozumiały uśmieszek. −
−
Cóż... To sprawka Alice. - Wychyliłam się, by spojrzeć na dziewczynę.
Miałam dzisiaj spięcie z Rose, więc chciałam ją wkurzyć. Od razu pomyślałam o tobie, ale nie oczekiwałam, że to się tak skończy. - Dziewczyna nagle wyglądała tak smutno, że jej brat zarzucił na nią jedno ze swoich wielkich ramion, obejmując ją i przyciągnął bliżej siebie. −
W porządku, siostra. Rozumiem twoje motywy, ale nadal nie mogę uwierzyć. - Wskazał na mnie. - Że jesteś Angel. To jest przeciążenie w systemie i czuję się zawstydzony z powodu ilości tych plakatów. - Po raz kolejny zarumienił się nieznacznie. −
−
O to się nie martw. Sądzę, że to słodkie, jednakże mam pytanie.
−
Strzelaj.
−
Jak doszło do tego, że mnie nie rozpoznałeś?
Nie jestem pewien. Kiedy cię zobaczyłem, pomyślałem, że wyglądem kogoś przypominasz, ale nie mogłem skojarzyć, kogo. Wtedy odkryliśmy, że jesteś Bellą i po prostu stwierdziłem, że to właśnie stąd cię kojarzę. −
−
Och. W porządku, a więc uważasz, że jestem seksi. - Uśmiechnęłam się do niego.
−
O Boże! Nie wierzę, że to powiedziałem! Byłem tak zdenerwowany spotkaniem z tobą.
−
Większość ludzi ma podobnie. Faktem jest, że widzą mnie w bieliźnie. W tym tkwi problem.
−
Aha, taa. - Cullen podrapał się po karku i spojrzał na ścianę.
−
Pomożemy ci z Rosalie. Przynajmniej tyle możemy zrobić.
−
Serio, nie przejmujcie się tym.
−
Nie. Chcemy pomóc. - Alice nareszcie włączyła się do rozmowy.
−
Jak? - Em wyglądał na zagubionego.
Co powiesz na to, że pozbędziemy się tych plakatów? Możesz je zatrzymać, ale je zdejmij – odpowiedział twierdzącym kiwnięciem głowy. - I jak słyszałam wcześniej, Rose pragnie zostać modelką. Zadzwonię do przyjaciela i przygotuję jej własną sesję zdjęciową. Może wtedy będziemy mogli zawiesić jej plakat w twoim pokoju. −
−
To mi się podoba. - Chłopak znowu skinął głową.
−
Dobra, zajmiemy się zorganizowaniem tego. - Przytaknęła Ally.
Idziemy oglądać film. - Emmett wstał i uścisnął mnie i swoją siostrę swobodnie, wywołując u nas obu chichot. W końcu zeszliśmy na dół, gdzie zastaliśmy już oglądających film Jazza i −
77
Edwarda, po czym przyłączyliśmy się do nich. Edward spojrzał na mnie, kiedy schodziłam ze schodów i poklepał siedzenie obok niego. Alice trywialnie popchnęła mnie plecami bliżej swojego brata. Zajęłam miejsce i poczułam, jak chłopak zarzucając rękę na moje ramiona, przyciąga mnie bliżej. Wtuliłam się w jego bok. Czułam się dobrze, mając kogoś blisko. Niedługo potem wszyscy zapadliśmy w sen, ja z głową na ramieniu Edwarda. Nie oczekiwałam, że tak potoczą się wydarzenia dzisiejszej nocy, jednak nie żałuję tego najmniejszym stopniu.
78
Rozdział 17
Następnego dnia obudziłam się w łóżku Alice. Chwilę zajęło mi przypomnienie sobie tego, że Edward przyniósł mnie do pokoju przyjaciółki ubiegłej nocy. Obecnie jego siostra odpłynęła obok mnie, chrapiąc delikatnie. Nie chciałam jej obudzić, więc wymknęłam się z posłania i poszłam do łazienki. Po drodze chwyciłam moją komórkę. Kiedy znalazłam się w bezpiecznym pomieszczeniu, wyszukałam numer mojego łącznika, aby przygotował sesję zdjęciową dla Rose. Dzień dobry, studio fotograficzne Ara. Mówi Jane. W czym mogę pomóc? - Firma Ara była pierwszym przedsiębiorstwem, z którym współpracowałam. Teraz mieli zapewnioną pozycję w Seattle, lecz przenieśli się na bardziej zaciszne obrzeża. Znali moje pierwotne imię i w przeszłości wielokrotnie z nimi pracowałam. Aro – fotograf - zaliczał się do najlepszych w tym biznesie, wiedział jak sprawić, byś wyglądała najlepiej, jak tylko się da. Mężczyzna zalicza się do moich najbliższych znajomych. −
−
Hej, Jane. Tu Bella.
Och, moja Bella! Nie słyszeliśmy cię już jakiś czas. Jak ci idzie? - Jane jest osobistą asystentką Ara, a zarazem urocza kobietą. Potrafi sprawić, że czujesz się całkowicie rozluźniony, kiedy wchodzisz przez drzwi bezpośrednio do studia. −
U mnie dobrze. Na chwilę obecną zrobiłam sobie przerwę od modelingu, aby skończyć szkołę. Właśnie chciałam zapytać, czy mogłabym pogadać z Aro? −
Oczywiście, kochanie. Pozwól tylko, że go zawołam. - Po drugiej stronie słuchawki na kilka minut zapadła cisza. −
Bella, jak miło cię słyszeć. - Rozmawiając przez telefon głos przyjaciela miał niższą barwę, niż w rzeczywistości. −
Ciebie również, Aro. - Nie powstrzymywałam uśmiechu, jaki zagościł na mojej twarzy. Zawsze był mi bliski. Poradził mi, których modelek i modelów unikać oraz jak się bronić. Darzyłam ogromnym szacunkiem tego człowieka. −
A zatem, czemu zawdzięczam tą przyjemność, że dzwonisz do mnie tak wcześnie, niczym ranny ptaszek? - podśmiewał się fotograf. −
−
Chciałam prosić cię o przysługę.
−
Dla siebie wszystko, skarbie.
Więc chciałabym, abyś wykonał portfolio ze zdjęciami dla... przyjaciółki. - Tak naprawdę tym mianem nie mogłam określić moich stosunków z Rose, podczas gdy ona żywiła do mnie ogromną antypatię. Lecz jeśli wszystko pójdzie dobrze po tej sesji, to atmosfera powinna trochę się uspokoić. −
−
W porządku. Po południu mogę się tym zająć, jeśli chcesz.
79
−
Tak szybko?
−
Tak. Zrobię wszystko dla mojej ulubionej modelki. Będziesz przy tym, zgadza się?
−
Przypuszczam, że mogłabym.
−
Powiedziałaś, że to dla bliskiej znajomej. Na pewno chciałabyś ją wesprzeć.
Cóż... Chodzi o to, Aro, że ta sesja to dla dziewczyny przyjaciela. Ogromnie się pokłócili, a chłopak pragnął jej to jakoś wynagrodzić. I pomyślałam, że mogę wkroczyć do akcji , kiedy dowiedziałam się, że ta panna chciałaby zająć się modelingiem. Poza tym obydwoje mogliby skorzystać z tej sesji. −
−
Jak to możliwe?
Ona otrzyma możliwość wzięcia udziału w sesji zdjęciowej ze sławnym fotografem. - Przyjaciel zaśmiał się z takiego spojrzenia na sprawę. - A mój kumpel dostanie wielki plakat ze swoją dziewczyną do zawieszenia na ścianie. - Uśmiechnęłam się. −
−
Jesteś za dobra, wiesz o tym, prawda?
−
Już mi to mówiono – zachichotałam do słuchawki.
Dobrze. W takim razie wpadnijcie tutaj na czternastą, a my będziemy gotowi. - Nagle rozległo się walenie do drzwi. −
−
Bella, jesteś tam? - Przez drzwi dochodził stłumiony głos Alice.
−
Taaa. Za chwilę wyjdę.
−
Lepiej już kończmy. Widzimy się później.
Dziękuję, Aro. Do zobaczenia. - Rozłączyłam się i otworzyłam drzwi, a za nimi zastałam bardzo rozczochraną brunetkę. Jej włosy sterczały we wszystkich możliwych kierunkach, natomiast piżama była cała wymięta. −
To nie fair, że od rana wyglądasz jak supermodelka przed jakimś ważnym pokazem Dziewczyna jęknęła, kiedy uniosłam brwi na to, co powiedziała. - Och, racja, jesteś supermodelką. Zaśmiałam się z powodu komentarza przyjaciółki i zeszłam jej z drogi. −
−
Sesja będzie gotowa dzisiaj na drugą.
−
Tak szybko?
−
Tak. Aro powiedział, że ma dzisiaj czas.
−
Ten Aro Volturi?
Yhy. - Wtedy idąc do łazienki Alice zaczęła piszczeć i tańczyć po całej powierzchni pomieszczenia. −
80
−
To takie niesamowite, Rose po prostu padnie!
−
Jak zamierzamy ją tam zwabić?
Zajmę się tym. Ty tylko ściągnij tam Emmetta, w porządku? - Kiwnęłam na zgodę i wyszłam za nią z pokoju, a potem po schodach. Weszłyśmy do kuchni, gdzie zastałyśmy Emma wpychającego sobie do buzi naleśniki, kiedy Edward popijał kawę. Jasper obecnie siedział w salonie, oglądając jakiś program. Ostatniej nocy spał w pokoju najmłodszego Cullena, a ja w pokoju ukochanej blondyna. −
Dzień dobry, Ani*…- Misiek nie zdążył dokończyć wypowiedzi, w momencie, gdy Alice walnęła go w tył głowy. W tym czasie ja kręciłam gorączkowo głową w geście zaprzeczenia, kiedy Emmett wyglądał na zagubionego, do czasu, aż pokazałam wzrokiem na Edwarda, a on w końcu zrozumiał i mrugnął do mnie porozumiewawczo. −
Alice, dlaczego go palnęłaś w głowę? On tylko się przywitał – zapytał drugi z braci, ponownie nalewając sobie do kubka kawę. Dziewczyna tylko wzruszyła ramionami, biorąc dla siebie kubek z napojem i gestem dłoni pytając, czy nalać mi czarnego płynu. Skinęłam potwierdzająco. −
Ta dziewczyna jest dziwna. - Usłyszałam naprzeciwko mnie mamrotanie Edwarda, kiedy Emmett ponownie usiadł na stołku. Pochyliłam się do przodu i prawie przycisnęłam swoje wargi do ucha młodszego z braci. −
Nie. Jesteśmy po prostu tajemnicą. - Zobaczyłam jak chłopak zadrżał, obracając się za siebie, podczas gdy ja sięgnęłam po kubek z naparem od jego siostry. Rzuciłam okiem ponad brzegiem filiżanki i puściłam do niego oczko. Chłopak Rose przyglądał się bacznie zachodzącej pomiędzy nami interakcji. −
Emm, mogę cię prosić na słówko? – spytałam. Kiwnął głową i pokazał dłonią, abym podążyła za nim. Kiedy to zrobiłam i dotarliśmy do jego pokoju, nadal odrobinę bzikowałam z powodu ilości moich zdjęć, jakie posiadał. Także sposób, w jak mnie obserwował był nieznacznie niepokojący. Cullen usiadł na swoim łóżku, a następnie poklepał miejsce obok siebie. −
Załatwiłam sesję dla twojej panny na dzisiejsze popołudnie. - Emmett uśmiechnął się i zanim mogłam jakoś zareagować już mnie przytulał swoim potężnym, niedźwiedzim uściskiem. W końcu mnie puścił, uśmiechając się szaleńczo. −
−
W takim razie jak to się odbędzie?
No więc będzie to o czternastej w studiu fotograficznym Ara w Seattle. Alice zamierza zwabić tam Rose, podczas kiedy ja dostarczę ciebie. Fotograf wie o wszystkim, co zamierzamy wykombinować. Wszystko jest zaplanowane. - Mój rozmówca tylko skinął głową na zgodę. −
−
W porządku. Mogę cię o coś zapytać?
−
Strzelaj.
−
Dlaczego nie mówisz ludziom o swoim alter ego?
* Chciał powiedzieć „Aniołku/Angel”
81
Dobre pytanie. Główny powód to to, że nie chcę się wyróżniać. Również bezpośrednią przyczyną jest to, że większość ludzi przywykła do mojej osoby jako niezdary Swan. Miło wrócić całkiem odmienioną, ale również faktem jest, że większa część uczniów nie ma pojęcia, że wolę, by traktowali mnie jak zwykłą nastolatkę, a nie jak modelkę prezentującą bieliznę. −
−
Rozumiem to, lecz o co chodzi z tym ewidentnym flirtowaniem z Edwardem?
−
Zauważyłeś to, tak? - Cullen wyszczerzył zęby.
−
Trudno tego nie dostrzec.
Cóż, może zabrzmię teraz jak kompletna suka, ale zamierzam się zemścić za te wszystkie lata mojego cierpienia. −
To ma sens. Wyrządziliśmy ci zło i zdaję sobie z tego sprawę, że Rose i mój brat byli najgorsi. Nadal nie mogę uwierzyć w to, że pomagasz mi odzyskać moją małą. Sądziłem, że widok zdenerwowanej Rosalie sprawi ci przyjemność. −
Emmett. – Chwyciłam jego dłoń w swoją. - Nie pragnę tego, by ludzie przeszli bezpośrednio przez to samo, co ja. To było piekło. Chcę, aby choć w niewielkim stopniu wiedzieli, jak czułam się kilka lat temu. Nie mam na celu tego, żeby Rose doświadczyła takiego samego cierpienia, jak ja. −
−
Och, Bello... - Chłopak przytulił mnie mocno, odcinając dopływ tlenu.
−
Nie mogę.. oddychać... Em. - Puścił mnie pospiesznie i przeprosił.
Pomożesz mi pozbyć się tych plakatów z twoją podobizną ze ścian? - Zaśmiałam się w odpowiedzi na jego pytanie. Wstaliśmy oboje i zaczęliśmy ściągać postery. Wtedy właśnie zobaczyłam ramkę ze zdjęciem. −
−
Emmett?
−
Taaa?
Dlaczego oprawiłeś w ramkę okładkę magazynu sportowego? - Odwróciłam się, aby na niego spojrzeć. Zaczerwienił się. −
−
Ja... uch...
−
Nie ważne. Możemy ją zostawić, jeśli chcesz.
Dziękuję. - Odwrócił się do drugiej ściany i powrócił do oczyszczania ściany. Chłopak powiedział, że zaniesiemy je do magazynu. Również poszłam za nim i wróciliśmy do kuchni. Tam zorientowaliśmy się, że Alice zniknęła, natomiast Edward czytał gazetę. −
Hej. - Chłopak uniósł głowę i posłał uśmiech. Usiadłam obok niego i podwędziłam mu łyka kawy z jego kubka. Edward po prostu obserwował to, a w międzyczasie Emmett wszedł do pomieszczenia niosąc wszystkie zdjęte plakaty. −
82
−
Em, co to? - zapytał jeden z braci.
−
Moje postery z Angel. Uznałem, że od tego zacznę odzyskiwanie Rosalie.
−
Gdzie je położysz?
−
Myślałem o magazynie, ale to nie ma sensu. Po prostu je wyrzucę.
−
CO?! - krzyknął siedzący obok mnie chłopak, jednocześnie zeskakując z krzesła.
−
Co? - zapytał misiek, kładąc przyniesione rzeczy na stole.
Jak możesz je wyrzucić?! To plakaty z Angel! - stwierdził Edward, tak jak by to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. −
−
Wiem, jednak nie chcę, aby Rose ponownie się na mnie wkurzała.
Co jest takiego wyjątkowego w tej Angel? - dopytywałam się, przechyliwszy głowę na bok, udając niewiniątko. Obydwaj chłopcy odwrócili się, by na mnie spojrzeć. Podczas gdy Edward sprawiał wrażenie jakbym go obraziła, Em wyglądał na rozbawionego. −
−
Nie powinnaś była zadawać tego pytania.
Zrobiłam to. To nie ma sensu, a ona jest tylko kobietą. - Moja głowa nadal spoczywała przekrzywiona na bok. −
Ona nie jest zwykłą kobietą. Jest najdoskonalszym uosobieniem męskiej fantazji. Może mieć każdego faceta, którego zapragnie. W dodatku jeszcze tego nie zrobiła. Jej dusza jest niewinna, jednak posiada również diaboliczną stronę natury. Jest idealną dziewczyną i ja zabieram te plakaty, Emmett. - Miedzianowłosy chwycił spoczywające na stole postery i wyszedł z kuchni. Spojrzałam szeroko otwartymi oczami na chłopaka Rose i wlepiłam wzrok w miejscu w którym stał Edward. −
Dobrze, to było coś nowego. - Po tym stwierdzeniu oboje wybuchliśmy śmiechem, tym samym ściągając na dół Jaspera i Alice. −
−
Co się dzieje? - zapytała brunetka, zajmując miejsce obok mnie.
Edward właśnie wyszedł, przy okazji mówiąc, dlaczego Angel jest taka doskonała. Moje ego urosło - zachichotałam. −
−
Oraz zabrał wszystkie moje plakaty. - Dodał atletyczny Cullen, a ja mu przytaknęłam.
Nadal nie rozumiem, jakim cudem cię nie rozpoznał, Bello. Na chwilę obecną widział cię już dwukrotnie w bieliźnie. Trzykrotnie, jeśli wliczymy w to pokaz. - W efekcie tego stwierdzenia pity przez Emmetta napój, teraz pokrywał całego Jaspera. Nie mogłam powstrzymać ataku śmiechu, który wywołał wygląd twarzy drugiego z braci. −
−
On widział cię osobiście w bieliźnie?
−
Oczywiście. 83
−
Kiedy?
To nie ma znaczenia. - Spojrzałam na wiszący na ścianie zegarek. - Lepiej się zbierajmy, jeśli chcemy zdążyć z fotkami na czas. - Wszyscy Cullenowie się ze mną zgodzili i zabraliśmy swoje rzeczy. Stwierdziłam, że lepiej grzecznie pożegnać się z Edwardem. Poszłam do jego pokoju i zapukałam do drzwi. Otworzyłam je i zastałam biegającego po pokoju Edwarda, który zawieszał na ścianach wszystkie plakaty brata. Nie mogłam się poruszyć. Zamarłam. Chłopak naprawdę lubił moją artystyczną stronę. Zamiast powiedzieć „do widzenia”, po prostu opuściłam pomieszczenie i spotkałam się na dole z pozostałymi członkami rodzeństwa. −
Alice poszła po blondynkę do niej do domu, aby zabrać ją „na zakupy”, kiedy ja jechałam razem z Emmettem do Seattle. Niedługo potem zaparkowaliśmy pod studiem, jednak zanim tam dotarliśmy, zatrzymaliśmy się przy kwiaciarni w celu kupienia bukietu róż dla siostry Alice od mojego pasażera. Otworzyłam drzwi do siedziby Ara i natychmiast na mojej buzi pojawił się uśmiech, wywołany przez znajome otoczenie. Ujrzałam siedzącą przy swoim biurku Jane. Rozmawiała przez telefon, a zarazem owijała sobie kosmyk włosów wokół palca. Razem z Emmettem podeszliśmy do jej stanowiska. Och, hmm? - Kobieta podniosła wzrok i wtedy rozległ się głośny pisk podobny do należącego do Alice. Dziewczyna okrążyła swoje biurko i uściskała mnie. −
Bella, jak dobrze cię widzieć. A kim jest ten facet? – Asystentka przyglądała się Emmettowi, a on wyglądał, jakby czuł się nieswojo. −
Jane, to jest Emmett. To on chciał zaskoczyć swoją dziewczynę ze zrobieniem tego portfolio. Jej uśmiech nie osłabł, kiedy ściskała na powitanie dłoń mojego towarzysza. −
Jane, mogłabyś zadzwonić... Bella, skarbie! - Aro zawołał do mnie, a ja pobiegłam w jego stronę. Przytulił mnie. Byłam tak podekscytowana tym, że widzę go ponownie. −
−
Brakowało mi cię, Aro. - Uśmiechnęłam się, kiedy wypuszczał mnie z objęć.
Mi również. Teraz możemy się częściej widywać, kiedy mieszkasz bliżej. To musi być Emmett. - Przytaknęłam głową, w momencie gdy mężczyźni podali sobie dłonie. Niespodziewanie poczułam wibracje komórki, sygnalizujące, że przyszedł sms. −
B. Jesteśmy na zewnątrz. Pozdrawiam A Chodź, Emmett! Już są! - Wepchnęłam go bezpośrednio do pomieszczenia, w którym miała odbyć się sesja. Stał na środku i trzymał w dłoniach bukiet, podczas gdy ja i Aro staliśmy z boku pomieszczenia. Mogliśmy usłyszeć dwa dziewczęce głosy, zanim je zobaczyłyśmy. −
−
Alice, co my tutaj robimy? 84
Och, przekonasz się. Ciiiii – wybąkała brunetka. Wywołując u mnie chichot. Przyjaciółka otworzyła drzwi do pomieszczenia i weszła do środka przed Rosalie. −
Naprawdę, Alice, co my... - urwała wypowiedź, rozglądając się dookoła po pomieszczeniu. Nic jej nie umknęło, włączając w to stojącego na środku chłopaka z zakupionymi dla niej kwiatami. −
−
Rose... - zaczął misiek.
85
Rozdział 18
Naprawdę, Alice, co my... - urwała wypowiedź, rozglądając się dookoła po pomieszczeniu. Nic jej nie umknęło, włączając w to stojącego na środku chłopaka z zakupionymi dla niej kwiatami. −
−
Rose... - zaczął misiek.
Emmett wziął głęboki oddech i rozejrzał się po pomieszczeniu, napotykając wzrokiem na mnie i na Alice. Obydwie skinęłyśmy lekko głowami. Chłopak powoli zaczął iść w kierunku ukochanej. Rose, jestem takim idiotą. Powinienem szybciej zdać sobie sprawę z tego, co czujesz. Naprawdę tak bardzo mi przykro i zawsze będę usiłował ci to wynagrodzić. To jest ten moment, w którym chcę zacząć. Na początek sesja zdjęciowa tylko dla ciebie. - Cullen uśmiechał się, wręczając róże dziewczynie. Wyglądało na to, że blondynka rozkleiła się przed wybrankiem swego serca. Misiek przyciągnął ją do siebie, przytulając i trzymał ją mocno. −
Em.. to jest... - Siostra Alice spojrzała na mnie przez ramię. Ops… - Dlaczego ona tutaj jest, Emmett? - Spytała podniesionym głosem. Młodzieniec spojrzał na mnie. −
−
Maleńka, Bella pomogła mi to zorganizować.
−
Przygotować co? - Dziewczyna odwróciła się, aby spojrzeć w oczy partnerowi.
Zrobienie fot do portfolio. Zna Ara i poprosiła go o rezerwację. - Rose wyglądała na zmieszaną i w mgnieniu oka stała przede mną. Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia. −
Dlaczego to zrobiłaś? - Mogłam stwierdzić, że dziewczyna tym pytaniem pragnęła wyrazić drwinę, jednak zabrzmiało doskonale spokojnie. −
Widziałam reakcję Emmetta, kiedy zostawiłaś go ubiegłej nocy. Nie mogłam stać tak, widząc go przepełnionego smutkiem. Razem z Alice zaoferowałyśmy, że pomożemy mu cię przeprosić, a to wydawało się najbardziej odpowiednie – odpowiedziałam na jednym oddechu. −
Racja, dzięki. - Po tych słowach rozmówczyni odwróciła się o mnie plecami i poszła uściskać Alice. Po prostu stałam tam ogłuszona. Nie chciałam wychwalania pod słońce, ale to nie było nawet podziękowanie. Wzruszyłam ramionami i podeszłam do Ara, aby z nim porozmawiać, podczas gdy brunetka przygotowywała siostrę. −
Kawał jędzy z tej pannicy – wymamrotał fotograf, kiedy znajdowałam się bliżej niego. Nie mogłam powstrzymać śmiechu. Kolejne dwie godziny zleciały szybko. Rosalie zakładała na siebie rząd różnych strojów, poczynając od koszulek i dżinsów, a kończąc na spódniczkach i sukienkach. Przybierała najróżniejsze postawy. Mogłoby się zdawać, że była odpowiednim materiałem na światowej sławy modelkę, jednak jej pozy wydawały się takie sztuczne. −
−
Musi się trochę rozluźnić – szepnęłam do Ara, na co on w odpowiedzi pokiwał głową.
−
Rose, złotko, musisz się odprężyć. - Dziewczyna nabrała wdech i wydech, lecz nadal wyglądała 86
tak samo sztywno. Nadeszła pora na założenie innego kostiumu. Nagle rozległ się krzyk, dochodzący z garderoby i wszyscy tam pobiegliśmy. Na miejscu zobaczyliśmy stojącą na środku pomieszczenia ubraną w szlafrok Rose, która gapiła się na kawałek tkaniny. −
Dlaczego to tutaj jest, Alice?
−
Cóż, chciałaś prezentować bieliznę jako modelka. Sądziłam, że mogłabyś tego spróbować.
Nie, Ally. Nie ma mowy, abym tak się obnażyła. - Odeszła i usiadła na znajdującym się naprzeciwko lustra krześle, i bawiła się swoimi włosami. −
Maleńka, w czym jest problem? Zazwyczaj nie masz nic przeciw chodzeniu w bieliźnie po moim pokoju – stwierdził Emmett, gdy łagodnie odepchnął nas na bok i podszedł do ukochanej. −
Noszą ją tam tylko, aby spróbować odwrócić twoją uwagę od ścian tego pomieszczenia. Dziewczyna brzmiała tak smutno. −
Och, kotku, teraz nie musisz się o to martwić. Edward ma wszystkie moje plakaty. Co ty na to, abyśmy zrobili tak, że ty zrobisz sobie kilka fotek w tym seksownym skąpym kompleciku, a ja zapytam Ara o wydrukowanie tego zdjęcia w formacie plakatu i powieszę go na ścianie? – Dziewczyna kiwnęła głową na zgodę i wszyscy wynieśliśmy się z pomieszczenia, kiedy ona się przebierała. Wkrótce siostra Edwarda weszła do studia szczelnie owinięta szlafrokiem. −
−
Nie chcę cię tutaj. - Rosalie wskazała na mnie.
Żaden problem. - Odwróciłam się i wyszłam z pomieszczenia. Poszłam porozmawiać z Jane. Nie minęło pięć minut gdy usłyszałam, jak zawołano mnie po imieniu. Weszłam do studia, w którym zastałam kipiącą ze złości blondynę, kiedy trzymała się kurczowo szlafroka przy klatce piersiowej. −
−
Jak ona, do cholery, może pomóc? - zaskrzeczała do Ara i Emma.
Bella już wcześniej pozowała kilkakrotnie – odpowiedział spokojnie fotograf, bawiąc się aparatem. −
Nie prawie naga – wybełkotała Rosalie, co wywołało chichot Alice z powodu tego, jak bardzo blondynka się myliła. −
Po prostu pozwól mi pomóc. - Dziewczyna zrobiła niezadowoloną minę, jednak nikt nie podzielał jej zdania. Rzuciła Emmettowi okrycie, które wylądowało na jego głowie, rozśmieszając mnie tym samym. −
Dobra. Stań bokiem, nogami bliżej do aparatu, pochylając się trochę. Taaa, właśnie tak. Skrzyżuj ramiona na piersiach. Odchyl się nieznacznie. To jest podstawowa pozycja w której niczego nie pokazujesz. −
−
To jest dobre - Skomentował Aro, kiedy pstryknął zdjęcie.
Twarzą do ściany, a plecami do nas. Pochyl się w lewo i odwróć górną częścią ciała do obiektywu. - Przyjaciel cały czas trzaskał foty. Jakąś godzinę później portfolio było gotowe. Każdy −
87
z nas zajął się sobą. Alice zbierała ubrania. Emmett pomagał Rosalie się rozebrać? Wolę nawet nie wiedzieć. Aro składał swój sprzęt, podczas gdy ja gawędziłam z Jane. Bella, mogę prosić cię na słówko? - Mężczyzna ręką dał mi znak, abym usiadła na znajdującej się w studio sofie. −
−
Co jest?
Odświeżamy nasz biznes i możliwe, że wzięłabyś udział w kampanii razem z Rose. Zamierzamy zapytać ją o to, jak wróci za chwilę, kiedy się ubierze. −
Nie wiem, Aro. Mój harmonogram jest trochę napięty przez następny miesiąc, no i znasz Victorię. - Przyjaciel zaśmiał się na wspomnienie mojej szefowej. −
Wiem, kochanie. Jednak byłoby miło mieć więcej klientów, którzy by zainwestowali w ciebie. Uśmiechnął się, umieszczając swoją dłoń na mojej. −
−
Zamierzam właśnie wysłać wiadomości do kilku modelek, żebyśmy spotkały się po przyjęciu.
−
Zjawisz się na przyjęciu Bożonarodzeniowym Victorii?
Pewnie, że tak. Musi mieć na nim swoją gwiazdę. - Podniosłam ręce, aby się przeciągnąć i prychnęłam. Nagle usłyszałam jak ktoś za naszymi plecami wstrzymuje oddech. Odwróciłam się, aby ujrzeć bardzo oszołomioną i zakłopotaną Rosalie. −
−
Jak długo już tutaj stoisz? – zapytałam, przechylając głowę na bok.
Wystarczająco długo... jednak ja... - Błysk zmieszania mignął przez jej twarz, kiedy bacznie mi się przypatrywała. Wtedy ponownie sapnęła. Oczekiwałam, że wypowie moje imię i będzie je powtarzała wielokrotnie albo wrzeszczała. Jednak nie spodziewałam się tego, że rzuci się na mnie, tyle że została złapana przez Emmetta. −
Ty KROWO!! Prawie zrujnowałaś mój związek! - krzyczała, wyrywając się z ramion młodzieńca. −
Rose, uspokój się, proszę. Nie kazałam Emmettowi kupować tych plakatów. - Dziewczyna krzyczała tylko jeszcze głośniej. Ukochany pannincy próbował ją poskromić, lecz to nie działało. −
−
Spaprałaś mi życie swoim zajebistym wyglądem! - piszczała.
JA ZNISZCZYŁAM CI ŻYCIE?! Żartujesz, prawda?! Po tych latach nazbierało mi się tego wszystkiego tyle, że to dzięki wam się wyprowadziłam! Oskarżasz mnie o to, że twój facet odkrył atrakcyjną modelkę! A zatem jakby miał obsesję na punkcie Angliny Jolie, to też byś ją oskarżała?! Nie, nie sądzę! A więc to wszystko przeze mnie, prawda?! Ohydna Swan! - Łzy zaczęły napływać mi do oczu, podczas gdy wolno osuwałam się na podłogę. −
Moja egzystencja była przez lata piekłem. Kiedy tylko opuściłam Forks, stało się lepsze. Nie wybrałam sobie takiego życia. To ono mnie chciało – wymamrotałam, płacząc w dłonie. Poczułam jak ktoś obejmuje mnie rękoma i instynktownie wiedziałam, że to Rosalie. −
88
Przepraszam za to, że twój chłopak ma bzika na moim punkcie – powiedziałam blondynce, również ją przytulając. −
Nie powinnaś się tłumaczyć. To ja powinnam się usprawiedliwiać za te rzeczy, które miały miejsce w przeszłości i bycie zazdrosną. Masz pracę, o jakiej ja tylko marzyłam, która jest wszystkim. Jednak tak mi przykro. - Płakała w moje włosy. Ściskałyśmy się przez kilka minut, następnie wstałyśmy, ocierając łzy. Rosalie uśmiechnęła się do mnie słabo, odchodząc razem z Emmettem. Alice podeszła do mnie w pośpiechu. −
−
Nie sądziłam, że do tego dojdzie.
Moment. Wszystko wiedzący chochlik nie przewidział czegoś? Niesamowite. - Zaśmiałam się, kiedy dziewczyna klepnęła mnie w ramię. −
Bella? - Czyjaś ręka dotknęła mojego ramienia. Obróciłam się i ujrzałam smutek na twarzy fotografa. −
Hej, przykro mi z powodu tej dramy, ale sądzę, że możemy nabyć Rose jako jedną z twoich pokazowych modelek. - Uśmiechnęłam się do przyjaciela i wzięłam od niego wizytówkę, którą zwykle nosił w kieszeni koszuli. Cmoknęliśmy się na pożegnanie i w krótkim czasie jechałam już z powrotem do domu Cullenów. Mój telefon komórkowy zawibrował, sygnalizując odebraną wiadomość. −
Hej, Bella. Zastanawiałam się, czy zechciałabyś zjeść ze mną kolację, żebyśmy mogły na spokojnie porozmawiać? Rosalie Kilkakrotnie przeczytałam smsa, zanim na niego odpisałam. Cześć, Nie ma sprawy. Jadę właśnie za Alice. Dołączcie do nas z Emmettem, jeśli chcecie. Bella W międzyczasie, kiedy wysyłałam wiadomość, brunetka wjeżdżała na podjazd. Obydwie wysiadłyśmy z aut i weszłyśmy po schodach pod frontowe drzwi. Następnie runęłyśmy na sofę. Przy okazji, Rose i Emmett przyjdą na kolację – poinformowałam przyjaciółkę, mając zamknięte oczy. −
−
To dobrze. Zamówimy coś na wynos. Chciałabyś dzisiaj znowu u nas nocować?
−
Chcesz, abym została?
Taak. Mogłybyśmy obejrzeć wieczorem film. - Towarzyszka śmiała się, podskakując przez to na sofie. - Zastanawiam się gdzie jest Edward? - Wzruszyłam ramionami w odpowiedzi. Emmett i −
89
Rosalie przyjechali w ciągu godziny, kiedy właśnie płaciłyśmy za zamówienie. Wszyscy rozsiedliśmy się w salonie, grzebiąc w swoim jedzeniu. −
Bella, może mogłybyśmy zacząć od nowa?
−
Co masz na myśli?
Opowiedz mi, co stało się po tym, jak stąd wyjechałaś i w jaki sposób stałaś się modelką. Blondynka wtuliła się w swojego chłopaka, podczas gdy on spojrzał na nią w dół i złożył na jej czole pocałunek. Sprawiło to, że dziewczyna uśmiechnęła się w odpowiedzi do partnera. Jeszcze raz do mojego serca wkradła się samotność. Po tym jak zignorowałam to uczucie, opowiedziałam moją historię. Rose słuchała w skupieniu. Przez cały czas, kiedy opowiadałam, piszczała z powodu spotkanych przeze mnie sław, pokazów, w których brałam udział, otrzymanej na własność bielizny. Wszystko wskazywało na to, że razem z Rose mamy coś wspólnego. −
−
Jak ci się podobała dzisiejsza sesja? - zapytałam blondynkę, podkradając trochę loda od Alice.
To jest niesamowite. Czułam się lekko zdenerwowana, ale wydaje mi się, że wypadło dobrze. Uśmiechnęła się nieśmiało, odpowiadając. Nadało jej to bardzo dziecięcego wyglądu. −
−
Mój tyłek został ocalony – wymamrotał Emmett wywołując tym samym mój chichot.
A zatem cieszę się, że ci się podobało, ponieważ Aro chce, abyś została ich nową modelką. Dziewczyna upuściła łyżkę z lodami, sprawiając, że wylądowała ona na kolanach jej partnera. Przyłożyła rękę do ust, jednak nadal mogłam usłyszeć jak wyszeptała „co?” pomiędzy przekleństwami chłopaka. −
Słyszałaś, to prawda. Aro pragnie, abyś pracowała dla nich. Będziesz reklamowana wszędzie, w telewizji, na bilbordach, w gazetach, wszędzie. - Wtedy wydarzyły się naraz dwie rzeczy. Rose zeskoczyła ze swojego posłania na moje, przygwożdżając mnie do siedzenia i uściskała mnie gwałtownie, podczas kiedy Edward wbiegł do pomieszczenia i patrzył na nas z góry. −
Co jest, do cholery?! Emmett, zabieraj swoją kobietę od Belli! - krzyczał, powodując, że razem z Rose zaczęłyśmy się śmiać. −
−
Zamknij się, Edwardzie. Ja ją przytulam. - Blondynka usiadła, ciągnąc mnie ze sobą.
Hmm. - Najmłodszy z Cullenów przechylił głowę na bok, usiłując zrozumieć nasze zachowanie. Pochyliłam się w stronę Rosalie i wyszeptałam jej na ucho: −
On nie wie o moim alter ego. Proszę, nic nie mów, nikomu. Usiłuję ograniczyć do minimum ilość osób, które o tym wiedzą. −
Nie martw się o to – stwierdziła na głos, a następnie ponownie mnie uściskała. Edward wyglądał tylko na bardziej zmieszanego, jednak nie drążył tego dalej zadawaniem pytań. Wieczór rozpoczął się od oglądania filmów i zaopatrywania się w większą ilość jedzenia. Tej nocy wylądowałam w pokoju gościnnym na górze, obok pomieszczenia należącego do Edwarda, podczas gdy Jasper został z Alice. Mogłam usłyszeć jak Edward chodzi po pokoju, jednak jak tylko wszystko ucichło, tak szybko odpłynęłam. −
90
−
Przestań! - wrzeszczałam, kiedy mężczyzna usiłował rzucić się na mnie.
Chodź, cukiereczku. Wiesz, że tego pragniesz. Nie ubrałabyś się tak, jeśli byś tego nie chciała. Ponownie wyciągnął rękę. Normalnie podczas pokazu znajduje się tam ochrona, która sprawdza przepustki. Jednak jakimś sposobem ten facet dostał się do mojej przebieralni i zamknął drzwi na zamek. −
Nie próbuj mnie dotknąć. - Odepchnęłam od siebie jego ręce i zakryłam się szlafrokiem. Chwycił moje ramię i wykręcił mi je do tyłu, pchając mnie na ścianę. −
Bella! - Usłyszałam słaby głos. Krzyczałam, kiedy mężczyzna jeszcze mocniej wykręcał moją rękę. −
−
Pomóż mi – łkałam. Raptownie drzwi się rozleciały, a za nimi stał Edward w swojej chwale.
−
Bella – powiedział nagle.
Usiadłam przestraszona, zlana potem i walącym sercem. Rozejrzałam się po pokoju, aby ujrzeć siedzącego na brzegu łóżka Edwarda. Bella, wszystko w porządku? - Te słowa spowodowały, że zalałam się łzami. Chłopak pociągnął mnie i przytulił. Pozwolił mi po prostu płakać. Kołysał mnie w przód i tył, jak dziecko, kiedy moje łkania przechodziły w kwilenie. Młodzieniec próbował się odsunąć, jednak ja przyciągnęłam go z powrotem. −
Zostań ze mną, proszę – wyszeptałam w jego klatkę piersiową. Westchnął. Następnie przesunął się, dopóki nie leżał ze mną w łóżku. Przyciągnął mnie bliżej i obejmował tylko. −
To była pierwsza noc, kiedy zasnęłam z Edwardem Cullenem.
91
Rozdział 19
Zostań ze mną, proszę – wyszeptałam w jego klatkę piersiową. Westchnął. Następnie przesunął się, dopóki nie leżał ze mną w łóżku. Przyciągnął mnie bliżej i objął. −
To była pierwsza noc, kiedy zasnęłam z Edwardem Cullenem. Światło przedzierało się przez odstępy między zasłonami. Wylądowałam na twarzy. Próbowałam uchronić się przed zakradającą się jasnością, jednak mój ruch powstrzymywało coś, co naciskało na moją klatkę piersiową. Patrzyłam bezmyślnie na ścianę, próbując wszystko zrozumieć i wtedy to do mnie dotarło. Sen, Edward sprawdzający czy wszystko ze mną w porządku i moja prośba, aby został. To wyjaśnia, dlaczego obecnie ręka Cullena obejmuje moją talię. Przeturlałam się na plecy i patrzyłam na śpiącego chłopaka. Prawie wstrzymałam oddech z powodu tego, jak pięknie wyglądał. Promienie słoneczne, które sączyły się do pomieszczenia, natrafiały tylko na czubek jego głowy. Światło sprawiło, że brązowe włosy chłopaka się iskrzyły. Oczami wodziłam po rysach jego twarzy. Wzrokiem badałam sposób, w jaki rzęsy układały się naprzeciwko kości policzkowych, kształt jego nosa, usta jakby stworzone co pocałunków. Podczas gdy gapiłam się na wargi mojego towarzysza, nie zdałam sobie sprawy z tego, że on już się obudził, do czasu gdy ponownie spojrzałam w jego oczy. −
Dobry – wyszeptał, przyciągając mnie odrobinę bliżej, kiedy się przeciągał.
Witaj. - Ponownie spojrzałam na sufit. Kątem oka widziałam, że chłopak poruszył się, tak że schylił głowę, patrząc w dół na mnie. −
−
W porządku? - Mogłam usłyszeć w jego głosie troskę.
Tak, dziękuję. - Patrzyliśmy sobie w oczy, kiedy niespodziewanie drzwi od sypialni gwałtownie otworzono. −
Bells, zostawiłaś na dole swój telefon... - mówiła brunetka, dopóki nie spojrzała w górę na mnie i Edwarda, kiedy utkwiliśmy w niej spojrzenia. Usiadłam gwałtownie, co spowodowało, że ręce chłopaka zjechały w dół mojego ciała i sprawiły, że obalałam się rumieńcem. Cullen wpatrywał się w swoją siostrę, rysując na moim udzie małe kółeczka. −
Ekhm... Dzień dobry, Alice. - Usiłowałam przeczesać dłonią włosy, próbując oczyścić trochę atmosferę. −
Eeee, co? - przyjaciółka spojrzała na mnie i na swojego brata. Wtedy podeszła do mnie, trzymając w wyciągniętej ręce moją komórkę. Chwyciłam ją od niej, obserwując ją ostrożnie. Brunetka stała tam tylko, przypatrując się naszej dwójce. −
−
Eeee, halo? - odezwałam się do telefonu.
Hej, maleńka. Dlaczego nagle zrobiło się tak cicho? - W słuchawce usłyszałam uspokajający głos podstawionego chłopaka. −
92
Och, Seth. Witaj. Później ci to wyjaśnię. Sądziłam, że spotkamy się niedługo. - Wierciłam się na łóżku, kiedy dostrzegłam intensywne spojrzenie Edwarda, które mi posłał. −
Właśnie dlatego dzwonię. Muszę dzisiaj wyjechać. Bobby skontaktował się ze mną i potrzebuje mnie do sesji. Nie będę w stanie mógł się z tobą zobaczyć, aż do Bożego Narodzenia u... −
W porządku, Seth – przerwałam mu, zanim mógłby powiedzieć coś więcej o imprezie Victorii, ponieważ Cullen nadal przysłuchiwał się naszej rozmowie. −
Och, łapię... - zaśmiał się mój rozmówca, zanim kontynuował. - Zadzwonię do ciebie, kiedy wyląduję, dobrze? Kocham cię. −
Ja ciebie też. - Mało brakowało, aby Edward zdał sobie sprawę z tego, że jest to jakby siostrzana miłość. Prawie zaśmiałam się z wyrazu jego twarzy, który prezentował mieszankę zazdrości, podekscytowania i rozczarowania. Dlaczego u licha Edward miałby być podekscytowany? Rozłączyłam się i odłożyłam telefon na stojący z tyłu stolik. Chochlik nadal stał w nogach łóżka, patrząc na mnie i na mojego kompana. −
Wyjaśnisz to? - zapytała, krzyżując ramiona na piersi i przeniosła ciężar ciała na jedną stopę. Sprawiła tym samym, że zarys jej bioder stał się bardziej widoczny. −
−
Miałam koszmar – odpowiedziałam.
−
Przyszedłem sprawdzić, czy wszystko z nią w porządku. Płakała – kontynuował Edward.
Zapytałam twojego brata czy zostanie ze mną – zakończyłam. Alice odwróciła głowę w stronę każdego z nas, a następnie pozwoliła swoim rękom swobodnie opaść po jej bokach. −
W porządku. W takim razie, chodźmy zjeść śniadanie. - Z tymi słowami w podskokach opuściła pokój. Odkryłam się i podążyłam w kierunku drzwi. −
Ekhm, Bello? - Odwróciłam się, spoglądając na Edwarda, a on właśnie się poruszył. Niemniej jednak wpatrywał się w moje nogi, bardziej usilnie, niż w jakąkolwiek inną cześć mojego ciała. −
−
Taaa? - Zmarszczyłam brwi.
Czy nie powinnaś coś na siebie włożyć, zanim zejdziesz na dół? - Spuściłam wzrok na mój strój. Miałam na sobie piżamę, którą pożyczyła mi Alice. Składała się z jakiegoś topu na ramiączkach i fig. Kiedy przeniosłam wzrok na towarzysza, mogłam dostrzec nieznaczny powlekający jego policzki rumieniec. Mogę użyć tego na moją korzyść. −
Nieee. Sądzę, że jest dobrze. - I odwróciłam się, aby opuścić pomieszczenie. Zeszłam na dół po schodach, by zastać tam wszystkich innych domowników. Rose założyła na siebie coś podobnego do mojego ubioru, a Emmett jak zawsze oparł na niej rękę. Wszyscy podnieśli wzrok, gdy weszłam tam i unieśli brwi. Zgaduję, że brunetka powiedziała im o sytuacji w sypialni. Skojarzyłam fakty i zobaczyłam, że Jasper patrzył na mnie od góry do dołu i zatrzymał wzrok na moich nogach. Usiadłam obok niego i pochyliłam się, aby wyszeptać blondynowi: −
Przestań mnie lustrować, kiedy twoja dziewczyna jest w pobliżu - zachichotałam, w momencie, kiedy kumpel spalił cegiełkę. −
93
−
Tylko spojrzałem.
Nie ma niczego złego w rzuceniu okiem, ale naprawdę nie chcę zostać pobita przez twoją ukochaną. Może jest niska, ale groźna. - Spojrzałam na rozmawiającą z Rosalie Alice. Dyskutowały o jakiejś nowej kolekcji. Jednakże Emmett obserwował zachowanie moje i Jaspera. −
−
O czym wasza dwójka tak spiskuje?
−
O niczym – odpowiedzieliśmy w tym samym czasie, a następnie się zaśmialiśmy.
−
Zgłodniałam – stwierdziła nagle blondynka.
−
Mamy płatki zbożowe – odrzekła brunetka, podchodząc do kredensu.
−
Mam ochotę na coś innego.
−
Na co na przykład?
Naleśniki – oznajmiła Rosalie, siedząc na swoim miejscu. Jednak nagle spochmurniała. Szkoda, że nikt nie wie jak je zrobić. −
−
Ja umiem – wyznałam nieśmiało.
−
Potrafisz usmażyć naleśniki? - Emmett prawie krzyczał.
Umiem upichcić więcej niż tylko to – odpowiedziałam, podchodząc do lodówki. Pół godziny później wszyscy opychali się pokrytymi czekoladą naleśnikami, jajkami, bekonem, tostami, kiełbaskami, francuskimi tostami i sałatką owocową. −
Łał, Bells. Jestem pod wrażeniem – pochwaliła z pełnymi ustami Alice. Jak tylko usiadłam, zdałam sobie sprawę, że Edward nie zszedł do nas na dół. Chwyciłam czysty talerz dla chłopaka i zaczęłam nakładać na niego jedzenie. Wyszłam z kuchni i poszłam do pokoju najmłodszego z braci. Mogłam usłyszeć delikatną muzykę dochodzącą zza drzwi. Zapukałam, jednak nikt mi nie odpowiedział, więc powoli otworzyłam drzwi, jedynie, aby ujrzeć doskonale zarysowane plecy. Cullen sięgał po coś z górnej półki. Bez koszulki. Mogłam dostrzec jak napinają się jego mięśnie na plecach, kiedy się rozciągał. Niespodziewanie poczułam motylki w brzuchu, podczas obserwowania chłopaka. Gdy chwycił już rzecz, której potrzebował, odwrócił się. Zastał mnie w pełni oszołomioną. Jego tors prezentował się o wiele lepiej, niż plecy. Klatka piersiowa Edwarda była oszałamiająca i bez jednego włoska. Jedynie śladowe ilości prowadzące do spodni. −
Mogę ci w czymś pomóc? - Głos Cullena sprawił, że podskoczyłam, prawie wypuszczając z rąk talerz z pożywieniem. −
Pomyślałam, że pewnie chciałbyś coś zjeść, zanim Emmett wszystko pochłonie. - Cullen powoli szedł w moim kierunku. Nie mogłam powstrzymać się od porównania go z lwem; sposób w jaki stawiał kroki przypominały drapieżnika, kroczącego dumnie po swoją ofiarę. −
−
Kto to przyrządził? - zapytał, biorąc kęs naleśnika, a zarazem podążając w kierunku łóżka.
94
−
Ja. - Uniósł brwi, odgryzając kolejny kawałek.
Naprawdę smaczne. - Wymamrotałam podziękowanie i podążyłam z powrotem na dół, aby ujrzeć tam tylko sprzeczkę o to, kto ma rację. −
−
Przyglądałem się jej, wiem jak to zrobić.
−
Nie masz pojęcia. - Brunetka i Emmett kłócili się, wyrywając sobie nawzajem torebkę z mąką.
−
Mam! - krzyczał misiek.
Nie wiesz! - Nagle chłopak wypuścił przedmiot walki, a on przerwał się, pokrywając cała swoją zawartością Alice. Dziewczyna w odpowiedzi wrzeszczała, jakby ją obdzierano ze skóry. Edward pędem zbiegł z piętra, wparowując do pomieszczenia i zaczął się śmiać z stanu siostry. −
Zamknij się, do jasnej cholery!!! - Pokryta białym proszkiem przyjaciółka otworzyła oczy, a jej wyraz wywołał u mnie chichot. Była całkowicie biała, do momentu kiedy uniosła powieki i można było dostrzec jej zielone tęczówki. Śmiałam się już, kiedy niespodziewanie coś mokrego wylądowało na moim policzku. Otrząsnęłam się i podniosłam rękę, aby sprawdzić, co to było. W momencie kiedy spojrzałam na palce, rozpoznałam pozostałości masy naleśnikowej. Podniosłam wzrok na Edwarda, który to usiłował nie wybuchnąć śmiechem, do czasu, gdy nie rzuciłam masą w niego. Rozpoczęła się wojna, a pociskami stało się jedzenie. Wszelaka żywność przecinała powietrze; ciasto na naleśniki, jajka, mąka, mleko. Wszystko, co znajdowało się pod ręką, a skończyliśmy tylko dlatego, że zabrakło nam jedzeniowej amunicji. Nagle zatrzymaliśmy się i spojrzeliśmy po sobie nawzajem, a następnie wybuchliśmy śmiechem. −
−
To było bombowe – wykrzyknął Emmett.
Moje włosy! - Rosalie podnosiła ich kosmyki i spoglądała na nie. Zaczęliśmy powoli wszystko sprzątać i po dwóch godzinach tylko my pozostaliśmy brudni. −
Idziemy pod prysznic – stwierdził Emmet, wywlekając Rosalie z pomieszczenia. Zmarszczyłam nosek na myśl o tym, co przeszło przez moją głowę. Chochlik z Japerem podążyli w ślady rodzeństwa, zostawiając mnie i Edwarda, aby zaspokoić własne potrzeby. −
−
Gdzie mam iść? - Odwróciłam się w stronę patrzącego na mnie chłopaka.
−
Po co?
−
Pod prysznic.
−
Możesz skorzystać z mojego ponieważ, pozostałe będą używane. –Wyłapałam insynuację.
−
Nie masz nic przeciw?
Nie, w porządku. - Zaczęliśmy iść w kierunku jego pokoju, kiedy nagle przyszło mi coś na myśl. −
−
Powinnam zmienić bluzkę – wymamrotałam na głos.
95
Przecież możesz pożyczyć jakąś od Alice, prawda? - zapytał, kiedy weszliśmy do jego sypialni, a on usiadł na łóżku. Stałam wyczekująco w progu. −
Ma mniejszą rozmiarówkę ode mnie. Ledwo w niej oddycham. - Ruchem ręki wskazałam na założony na siebie strój, a Edward bezwstydnie mnie zlustrował. −
Rozumiem. - Rozmówca wstał i podszedł do swojej komody. Wyciągnął koszulkę. - Proszę. Możesz pożyczyć tą. - Cisnął ją w moją stronę. −
Dzięki. - Ruszyłam w kierunku łazienki chłopaka. Spojrzałam przez ramię, widząc, że Cullen mnie obserwuje. Zdjęłam ubrudzone odzienie i rzuciłam je w kierunku stojącego w rogu pokoju kosza na brudne ubranie. Obecnie nie miałam założonego stanika, jednak Edward nie mógł niczego zobaczyć, jako że moje loki zakrywały większą część mojego ciała. Jednak usłyszałam jak młodzieniec jęknął. Po zmyciu pozostałości śniadania z włosów i skóry, założyłam na siebie koszulkę Edwarda i natychmiast uderzył mnie zapach jego perfum. Podsunęłam tkaninę pod nos i wzięłam głęboki oddech. Związałam czuprynę w koński ogon, wychodząc z pomieszczenia. Chłopaka zastałam ponownie z nagim torsem, ale tym razem siedział przed komputerem przy biurku. Skierowałam kroki w tamtą stronę i oparłam się o biurko. Tym samym dałam chłopakowi rozkoszny widok na moje nogi z bliska. −
Łazienka wolna. - Spojrzałam w dół i przyłapałam go na gapieniu się na moje dolne kończyny, tak jak chciałam. −
Dobrze wiedzieć. - Nieoczekiwanie Edward wstał i pomyślałam, że zamierza iść do łazienki. Jednak wprawił mnie w osłupienie, rozchylając moje nogi i stając pomiędzy nimi. Usiadłam prosto i spojrzałam mu w oczy. Pochylił się nieznacznie w dół, muskając mój policzek swoim. Mogłam poczuć jego oddech na moim uchu. −
−
Pragnę cię.
Wtedy ruszył w kierunku łazienki, zostawiając mnie siedzącą na jego biurku, całą rozpaloną z podenerwowania. Pożądał mnie. Przeszły mnie rozkoszne ciarki. Po około pięciu minutach otrząsnęłam się z zamyślenia i nareszcie rozejrzałam się po pokoju uwodziciela. Zauważyłam, że nigdzie nie było widać tych plakatów, które Cullen zabrał swojemu bratu. W pomieszczeniu znajdowało się kilka, ale to nie było to multum posterów, jakie wiedziałam, że ma. Zaczęłam chodzić po sypialni i wtedy dostrzegłam jeszcze jedne drzwi. Po upewnieniu się, że chłopak nadal bierze prysznic, otworzyłam drzwi i wstrzymałam oddech. Pomieszczenie przypominało pokój zabaw, lecz ściany całkowicie pokryto plakatami, moimi i innych modelek z którymi współpracowałam, włączając w to Ez. Właśnie wtedy zauważyłam, że sufit był tak samo oklejony jak ściany. Ktoś coś mówił o obsesji. Niespodziewanie zakręcono prysznic, a ja szybko zamknęłam drzwi i ponownie zajęłam miejsce przy biurku. Edward wyszedł z łazienki owinięty tylko ręcznikiem wokół talii, podczas gdy innym wycierał włosy. Spojrzał na mnie, nadal siedzącą w jego sypialni. −
Przestań się gapić. To niegrzeczne – powiedział, podchodząc do komody.
−
Ty mi to mówisz – wymamrotałam.
−
Co to miało znaczyć? - dociekał, odwracając się w moją stronę.
96
−
Dzisiaj wyraźnie mnie lustrujesz. - Wskoczyłam ponownie na mebel i skrzyżowałam nogi.
−
Nie gapiłem się.
−
Teraz też to robisz, wpatrujesz się w moje nogi. To tylko kończyny. Ty także je masz.
−
Wiem o tym, ale twoje wyglądają tak... - urwał zażenowany.
−
Jak? – kusiłam.
Delikatnie. - Westchnął. Spojrzałam w dół na obiekt naszej rozmowy i wyciągnęłam je przed siebie. Utkwiłam w nich wzrok, usiłując rozgryźć, dlaczego Cullen sądził, że one są miękkie. A kiedy podniosłam wzrok podskoczyłam, ponieważ chłopak stał przede mną, także zwracając na nie uwagę. Powoli wyciągnął przed siebie rękę i pogłaskał moją łydkę. Zaczynało się robić dziwnie, jednak cieszyłam się, że je ogoliłam −
Przepraszam – wymruczał, następnie odsuwając się ode mnie. Jednak ja zatrzymałam go, owijając nogi wokół chłopaka. Nigdy się nie dowiem jak to zrobiłam, ale polubiłam, kiedy przebywał tak blisko. −
Niech nie będzie ci przykro. Dziękuję za komplement. - Uśmiechnęłam się, uwalniając go z uścisku dolnej partii mojego ciała i opuszczając je ponownie. Chłopak jeszcze raz pochylił się w moją stronę, lecz tym razem jego policzek nie dotykał mojego. Za to jego czoło stykało się z moim. −
Jesteś taka piękna, Bello. - Uśmiechnęłam się na jego słowa. Rozmówca powoli wynagradzał dawne winy, kiedy był młodszy. Podniosłam dłoń i podążyłam nią kształtem szczęki młodzieńca. Jego gałki zadrgały pod zamkniętymi powiekami, kiedy zamruczał w odpowiedzi na mój dotyk. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Spowodowało ono, że podskoczyłam i zderzyłam się czołem z Cullenem. −
O mój Boże! Przepraszam, Edwardzie! - Spojrzałam na niego i dostrzegłam, że uśmiecha się do mnie. −
Nic nie szkodzi. Chodź. - Chwycił moją rękę i pociągnął w kierunku drzwi. Gwałtownie je otworzył, aby ujrzeć po drugiej ich stronie przypominającego rybę Jaspera. Patrzył na to, co miałam na sobie, oblaną rumieńcem i trzymającą jego brata za rękę. Właściwie nic nie mówiąc odwrócił się i zszedł na dół, mając nas na ogonie. Wszyscy siedzieli razem z ukochanymi osobami i poczułam się trochę samotna. Niemniej jednak Edward to naprawił, poprzez pociągnięcie mnie, abym zajęłam miejsce obok niego oraz zarzucając swoją rękę na moje ramiona. Alice to zauważyła i spojrzała na mnie. Po prostu odrobinę pokręciłam głową, dając jej odpowiedź na zadane niemo pytanie. −
−
A zatem co zamierzamy robić? - zapytał Edward i przycisnął mnie mocniej.
−
Będziemy grać w „Prawda czy wyzwanie!” - krzyknął Emmett.
Oooo nie…
97
Rozdział 20
−
A zatem co zamierzamy robić? - zapytał Edward i przycisnął mnie mocniej.
−
Będziemy grać w „Prawda czy wyzwanie!” - krzyknął Emmett.
Oooo nie… −
Ja pierwsza! - Dłoń Rosalie wystrzeliła w powietrze, kiedy usiedliśmy przy stole w kółku.
Jasne. Jedziesz, maleńka – dopingował Emmett, biorąc rękę ukochanej i wciągając ją sobie na kolana. −
−
Jazz, prawda czy wyzwanie?
−
Wyzwanie – odpowiedział blondyn, przyciągając do siebie Alice.
Rozkazuję ci, abyś wciągnął nosem przyprawę chilli. - Oczy Jaspera zrobiły się szerokie jak spodki, kiedy przetrawiał powierzone mu zadanie. Pobiegł szybko do kuchni i przyniósł ze sobą słoiczek wspomnianej przyprawy. Na środku szklanego stołu wysypał proszek. Substancja kształtem przypominała literkę X, a on pochylił się w dół. −
CZEKAJ! - Zeskoczyłam ze swojego siedzenia i popędziłam do kuchni, aby chwycić szklankę wody, która przyda się po tym, jak Jazz wykona wyzwanie. Postawiłam ją przed chłopakiem, a on posłał mi w odpowiedzi uśmiech. −
Wąchaj! Wąchaj! Wąchaj! - skandowali misiek i jego panna. Przyłączyliśmy się do nich, dopingując i śmiejąc się. Wyzwany pochylił się i ciągu kilku sekund rozsypany proszek zniknął w jego nosie, sprawiając, że miał napad kaszlu. Chwycił przyniesioną przeze mnie szklankę i dyszał ciężko. Miał szkliste i błyskające czerwienią oczy. Czułam się przez to źle, ale w tym samym czasie było to szaleńczo zabawne. Po około dziesięciu minutach krztuszenia się, młodzieniec nareszcie mógł mówić normalnie. −
−
Nigdy więcej tego nie zrobię! - Zakaszlał, zanim kontynuował. - Bella, prawda czy wyzwanie?
−
Prawda, proszę.
−
Bojąca dupa! No dobra. Czy Seth jest jedyną sławą, z jaką chodziłaś?
Myślałam, że to Alice zada mi to pytanie, a nie ty, Jazz. Dobrze wiedzieć, że tak bardzo interesują cię moje podboje - zachichotałam. - Jednak odpowiedź na temat brzmi; on jest jedyny. Po tym, jak odpowiedziałam przyjacielowi, mogłam poczuć rozchodzące się od torsu Edwarda wibracje. −
−
Ty warczysz? - Odwróciłam się, by spojrzeć na niego.
−
Co? Nie! Nie warczę! Graj dalej. - Cały czas, kiedy mówił, nie spojrzał mi w oczy, ale drżenie 98
ustało. −
Emmett, prawda czy wyzwanie?
−
Wyzwanie. Nie jestem ciotą.
Wyzywam cię, abyś wykręcił numer panu Bannerowi, dzwoniąc do niego i zapraszając go na randkę. −
−
Muszę się przedstawić?
−
Nieee…
Bójcie się. – Misiek klasnął w dłonie, po czym poszedł przynieść aparat i książkę telefoniczną. Po pięciu minutach wyszukiwania znalazł domowy numer swojego celu i zaczął go wystukiwać na klawiaturze telefonu. Włączył tryb głośnomówiący i położył komórkę na środku stołu. −
−
Halo, pan Banner?
−
Tak, kto mówi?
Edward Cullen, sir. - Wszyscy musieliśmy powstrzymywać śmiech, kiedy dzwoniący zmienił swój głos tak, aby brzmiał jak jego brata. Spojrzałam na najmłodszego z męskiej części rodzeństwa, który rzucał złowieszcze spojrzenia Emmowi. Wywołał tym samym mój chichot. −
−
Och. Witaj, Edwardzie. Co mogę dla ciebie zrobić?
−
Zastanawiałem się, panie profesorze, czy ma pan wolny dzisiejszy wieczór?
−
Dlaczego pytasz?
Co powie pan na kolację i film? Ja stawiam. - Cała nasza paczka rzuciła dłonie na własne usta, aby się wyciszyć. Inaczej nasze chichoty dotarłyby do obiektu wyzwania chłopaka Rosalie. −
−
Co proszę? - Rozmówca zaczynał podnosić głos.
−
Nie wyjdzie pan ze mną, panie Banner? - powiedział błagalnie Emmett.
Edwardzie, jesteś bardzo przystojnym facetem. - Te słowa wywołały nową salwę śmiechów, podczas gdy miedzianowłosy spalił cegłę. - Jednak sądzę, że powinieneś umawiać się z osobami w twoim własnym wieku, czy to mężczyznami, czy kobietami, ale mimo wszystko dziękuję ci. −
−
Och. W porządku, sir. Widzimy się na zajęciach. - Cullen brzmiał na przygnębionego.
−
Nie będziemy już o tym wspominać, dobrze?
−
W porządku, panie profesorze. Do zobaczenia.
Do widzenia. - Kiedy Emmett się rozłączył, wszyscy wybuchliśmy ekstremalnie głośnym śmiechem. Uspokojenie się zajęło nam kilka minut. −
99
To było nieziemskie. - Jasper jako pierwszy zderzył się pięściami z krewniakiem, który usiadł z powrotem na swoim krześle i wyszczerzył się jak szaleniec. −
−
Dobra. Moja kolej. Edward, prawda czy wyzwanie?
−
Prawda. - Chłopak upił łyk swojego napoju i postawił naczynie z powrotem na stole.
W porządku, mięczaku. Jak bardzo jesteś wkurzony, że to ja dostałem zaproszenie na przyjęcie od Angel? - Moje oczy otworzyły się szerzej. Nie chciałam, aby Edward to zauważył, ale zaciekawiło mnie, jak zabrzmi jego odpowiedź. −
Wkurzenie to niedopowiedzenie. - Poklepałam go tylko po ramieniu, a on posłał mi uśmiech. Nadal sądziłam, że to osobliwe, iż chłopak do tej pory mnie nie rozpoznał, podczas gdy siedzę obok niego. Jestem pewna, że skopie sobie tyłek, kiedy się o tym dowie. −
−
Alice, prawda czy wyzwanie? - Edward zapytał swoją małą siostrzyczkę.
−
Wyzwanie – stwierdziła pewnie.
−
Oto moja dziewczynka! - krzyczał Emmett.
−
Rozkazuję ci nie dotykać Jaspera przez cały tydzień.
−
CO?! - Para wydarła się równocześnie, sprawiając, że się śmialiśmy.
To co powiedziałem. Teraz odsuńcie się od siebie, proszę. - Brunetka obraziła się, ale przesunęłam na drugą stronę siedzenia oraz trzymała ręce i nogi przy sobie. −
−
Rose, prawda czy wyzwanie?
−
Prawda.
−
Dla której z tych panien stałabyś się lesbijką, dla Angel czy Tyry Banks za czasów jej młodości?
Dla Aniołka - odpowiedziała natychmiastowo blondynka, a ja usilnie starałam się nie zaczerwienić. −
−
Sądziłem, że nienawidzisz Angel? - dociekał Cullen.
Nie tak bardzo, ale jest piękna. Dla niej zmieniłabym orientację. - Dziewczyna puściła mi oczko, a ja odwróciłam głowę, aby spłonąć rumieńcem. Prawie można było usłyszeć, jak szczęki Emmetta i Jaspera z hukiem upadają na podłogę. −
−
Bella, prawda czy wyzwanie?
−
Wyzwanie. - Siostra Alice klasnęła w ręce, na co w mojej głowie zapaliła się czerwona lampka.
Rozkazuję ci zabrać Jaspera na siedem minut do nieba. - Przysięgłabym, że znowu słyszałam warczenie Edwarda, jednak nie jestem pewna. −
100
Jasne. Chodź, Jazz. - Wstałam i chwyciłam go za rękę. Jednak przechodząc koło chochlika, wyszeptałam jej do ucha: −
Nie zamierzam nic z nim robić, ale sprawię, że będzie tak to wyglądało. Dobrze? - Przyjaciółka tylko kiwnęła głową w akceptacji i oboje z Jasperem wkroczyliśmy w ciemność. −
−
Cóż... to jest niezręczne – wyszeptał mój towarzysz.
Obiecałam twojej dziewczynie, że do niczego nie dojdzie. Jednakże, powiedziałam jej o tym, iż postaram się, aby wyglądało to tak, jakby coś się wydarzyło. −
−
Jak?
Kąsaj swoje wargi. - Przybliżyłam się do niego i pociągnęłam jego koszulkę w moim kierunku. Rozpięłam kilka guzików, a jeden zapięłam w złym miejscu. Mogłam usłyszeć ciężkie oddechy blondyna, kiedy sięgnęłam rękoma w górę i przeczesałam nimi jego włosy, tworząc lekki bałagan na głowie chłopaka. −
−
Masz naprawdę miękkie włosy, Jazz. - Uśmiechnęłam się w mroku.
−
Dzięki. Dlaczego ze sobą nic nie zrobisz?
No więc powiemy, że rzuciłam się na ciebie, dobrze? - Wyczułam potakujące kiwnięcie. Uderzenie do drzwi sprawiło, że obydwoje podskoczyliśmy. Wyszliśmy z ciemnego pomieszczenia do salonu, trzymając się za ręce. Spojrzałam na wspólnika, który pomyślnie odgrywał swoją rolę, stojąc tam z szeroko otwartymi oczami. Wychyliłam się, dałam mu buziaka w policzek i wróciłam na swoje miejsce. Stwierdziłam, że Edward wpatrywał się to we mnie, to w brata, a jego oczy coraz bardziej przypominały dwa spodki. −
−
Koleś, co tam się stało? - Emmett zapytał ukochanego All, kiedy ten usiadał na sofie.
Ja... ekhm...bosko. - Jazz odchylił głowę do tyłu na kanapie i zamknął oczy. Nie mogłam nic zrobić, jedynie chichotać. Spowodowało to, że Edward spojrzał w dół na mnie. −
−
Co ty mu zrobiłaś?
Rzuciłam się na niego. Troszeczkę mnie poniosło. - Wzruszyłam ramionami i obserwowałam pozostałych domowników. Jednak kątem oka widziałam, że miedzianowłosy nadal się na mnie gapi. - Dlaczego tak się we mnie wpatrujesz? - Odwróciłam się, aby spojrzeć na niego. −
Wszystkich facetów tak całujesz… W ten sposób? - Mogłam dostrzec w jego spojrzeniu zaciekawienie. −
Zależy od mojego nastroju… i nie tylko chłopców. - Puściłam do niego oczko i przekręciłam buzię z powrotem do naszych przyjaciół. Emmett i Rose szczerzyli się do mnie, podczas gdy Alice śmiała się z Jaspera, który usiłował poskromić swoje włosy. Spojrzałam na Edwarda, zauważając, że nadal siedzi w takiej samej pozycji jak wcześniej. −
−
Alice, prawda czy wyzwanie? - Wszyscy nareszcie powrócili na swoje miejsca, skupiając się na 101
grze. −
Prawda.
Z kim wolałabyś się przespać; z Mike'm czy Tyleorem? - Zaśmiałam się. przyjaciółka rzuciła mi oddające obrzydzenie spojrzenie. −
−
Naprawdę wolałabym nie odpowiadać, ale jednak z Tylerem.
−
Z nim? - dopytywał Edward.
−
Słyszałam, że jest dobry w łóżku.
−
Mi także to się obiło o uszy – przyznałam.
−
Ja również – dołączyła się Rose.
−
Od kogo to wiecie? - zapytał Emmett, rozglądając się po naszej żeńskiej grupie.
Od dziewczyn z naszej klasy. Nie uwierzyłabym w to, jeśli plotka pochodziłaby od Lauren. Jednak wyjawiła to pewna panna imieniem Jane. −
Taa oraz... - Blondynka powachlowała się – Ona jest jedyną szczęściarą, która tego doznała. Spowodowało to śmiech naszej damskiej ekipy. −
−
Co jest w nim takiego nadzwyczajnego? - dopytywał Edward, nieznacznie rozdrażniony.
Ewidentnie to, że robi te rzeczy językiem. - Wszystkie trzy zadrżałyśmy. Miałam świadomość, że trochę podkoloryzowałyśmy sytuację, aby dopiec chłopcom. Jednak śmiesznie było to oglądać. −
−
Który jest? - drążył Jasper.
Nie możemy powiedzieć, ale widocznie jest naprawdę dobry – chichotała brunetka, wywołując reakcję łańcuchową u mnie i Rosalie, że również zaczęłyśmy się śmiać. −
−
Tak czy owak, Edward, prawda czy wyzwanie? - zapytała brata Alice.
−
Wyzwanie. - Usiadł prosto na krześle.
Wyzywam cię, żebyś zatańczył lap dance* przed Bellą. - Dziewczyna zachichotała. Zeskoczyła ze swojego miejsca i włączyła pierwsze lepsze CD, podczas gdy wyzwany Cullen z wyciągniętą dłonią stanął naprzeciwko mnie. Ujęłam ją, a on wziął mnie na ręce i pozostawił na krześle w salonie. Usiadłam, a muzyka zaczęła grać. Nie poradziłam nic na płomienny rumieniec, jakim się oblałam, kiedy wszystkim co mogłam zobaczyć stał się rozporek od dżinsów Edwarda. Podniosłam wzrok w momencie, gdy on zaczął kołysać biodrami i zobaczyłam, że wpatruje się we mnie, powoli zaczynając się obniżać do moich kolan. To wtedy, gdy zaczął kręcić biodrami w tańcu, mogłam usłyszeć gwizdanie naszych przyjaciół, ale nie zwróciłam na nie najmniejszej uwagi. Skupiłam się na olśniewających zielonych oczach znajdującego się przede mną mega przystojnego faceta. −
* Lap dance – jest to taniec, w którym półnaga/półnagi lub naga/nagi kobieta/mężczyzna tańczy na kolanach osoby siedzącej, ocierając się o nią i wykonując seksowne ruchy.
102
Niespodziewanie piosenka się skończyła, a chłopak przestał tańczyć. Oddychał głęboko, co czułam na twarzy. Podniósł się niespodziewanie i poszedł na drugi koniec pomieszczenia. Poczułam zalewające mnie zakłopotanie, a moi powiernicy stali tam z szeroko otwartymi ustami. Młodzieniec skierował się do kuchni, a ja podążyłam za nim. Zatrzymał się przy zlewie, w czasie gdy ja podchodziłam do niego. −
W porządku? - Edward podskoczył, kiedy usłyszał mój głos i odwrócił się w moją stronę.
−
Taak. Jest dobrze. - Ponownie zwrócił oblicze w kierunku okna.
Och. Jasne. - Odwróciłam się, aby wyjść, ale poczułam uścisk na nadgarstku. Obróciłam się. Ujrzałam Edwarda trzymającego mnie za przeguby, podczas gdy intensywnie się we mnie wpatrywał. −
−
Przepraszam. Po prostu musiałem wyjść stamtąd na chwilę.
Nie ma sprawy. - Spuściłam wzrok na trzymającą mnie dłoń chłopaka. W tej chwili mogłam poczuć mrowienie rozchodzące się od mojej piersi. −
Bella... - Spojrzałam mu w oczy, a on przyciągnął mnie bliżej do siebie. Objął mnie ramieniem w pasie i przyciągnął do swojej piersi. - Tak bardzo mi przykro, że byłem dla ciebie taki chamski… −
W porządku Edwardzie, naprawdę. Powinniśmy wrócić, zanim pozostali coś sobie pomyślą. Cullen kiwnął potakująco i złożył pocałunek na czubku mojej głowy. −
−
Chłopie, chodź tutaj. Twoja kolej – krzyczał Emmett, kiedy wróciliśmy do salonu.
−
Dobra. Rose, prawda czy wyzwanie?
−
Wyzwanie.
Wyzywam cię na zamienienie się ubraniami z Emmettem – zaśmiał się Edward. Blondynka się zirytowała, lecz udała się, by zdjąć rzeczy, wywołując u nas śmiech z Jaspera, który zakrył sobie oczy. Jej partner zdjął swoją koszulkę, ale przerwał, aby napiąć niektóre mięśnie. −
−
Pragniesz czegoś takiego, Bello? - Poruszył sugestywnie brwiami.
Nieee. - Wzruszyłam ramionami, a Emmett nagle wyglądał na pokonanego. Włożył na siebie bluzkę ukochanej, która swoją drogą była dla niego za mała. Końcowy efekt prezentował się komicznie, można by powiedzieć, że Rose wyszła na tym lepiej. Gdy cały strój miśka wyglądał na dziewczynie jak worki, to na Emmetta wszystko było za ciasne. Przypuszczam, że nawet rozdał spódnice wybranki swojego serca, co wyjaśniałoby dlaczego ona nie rozmawia z nim w tej chwili. −
−
Jasper, prawda czy wyzwanie?
−
Prawda.
Jak Bella całuje? - Jasper oblał się rumieńcem, natomiast ja uśmiechnęłam się tylko. Zobaczmy co wykombinuje. −
103
−
Ja ... heh...sądzę, że uderzająco? - Skinęłam głową, niezauważalnie go wspierając.
Masz na myśli powalająco? Muszę doświadczyć twoich pocałunków, Bello. - Rose roześmiała się, wywołując u mnie rumieńce. Misiek gapił się na swoją dziewczynę szeroko otwartymi oczami, następnie przybrał rozmarzony wyraz twarzy. Wszyscy wiedzieliśmy o czym myśli. −
−
Em, prawda czy wyzwanie?
−
Wyzwanie, koleś.
Wyzywam cię, abyś zadzwonił do Angel. - Otworzyłam szeroko oczy, tak samo jak dziewczyny. Emmett spojrzał na Jaspera, robiąc niezadowoloną minę. −
−
Nie mam jej numeru, idioto. - Przynajmniej nadal udaje.
Oczywiście, że masz. Znajduje się z drugiej strony listu, który do ciebie wysłała. - Mrugnął do brata, a Emmett powoli rozpracowywał jego słowa i pobiegł na piętro. Wpatrywałam się bezradnie w Alice. Przyjaciółka wypowiedziała do mnie niemo „łazienka”, a ja skinęłam. Cullen zbiegł po schodach z wiadomością w ręku. −
−
Idę do łazienki. - Wstałam, aby odejść, ale Edward ponownie chwycił mnie w pasie.
−
Nie chcesz porozmawiać z supermodelką?
Nie kręci mnie to. - Odsunęłam się i weszłam na pierwszy stopień schodów. Potem wbiegłam na najwyższe piętro, żeby najmłodszy z braci nie mógł mnie usłyszeć. Moja komórka zaczęła dzwonić i odebrałam po piątym sygnale. −
−
Halo?
Cześć. Czy rozmawiam z Angel? - Usłyszałam nieśmiały głos ukochanego Rose. Jak chce, to potrafi być dobrym aktorem. −
−
Tak, to ja. Z kim rozmawiam?
−
Z Emmettem Cullenem. Wysłałaś mi zaproszenie na przyjęcie.
−
Och, Emmett. Serduszko, jak miło cię usłyszeć – rozpływałam się do aparatu.
Mi również miło usłyszeć twój głos, Angel. - Zachichotałam odpowiednio, uśmiechając się do słuchawki. −
−
Co mogę dla ciebie zrobić? - zapytałam, siadając na łóżku w gościnnym pokoju.
−
Zastanawiałem się, czy mógłbym zabrać moją dziewczynę na tą imprezę?
−
Och, masz ukochaną? - Zaintonowałam smutek w głosie.
Zdaję sobie sprawę, że wcześnie nie wspomniałem o niej. To ze względu na to, że byłem pomiędzy sławami. Jednak jestem pewien, że ją pokochasz. −
104
W porządku, Emmett. Dopiszę do ciebie dodatkowy bilet i wyślę ci jeszcze jeden. Teraz tylko muszę znaleźć inną osobę do towarzystwa – ostatnie wymamrotałam, ale miałam nadzieję, że zaczai o co mi chodzi. −
−
A co powiesz na mojego brata? - odpowiedział w podnieceniu Emmett.
−
Emmett, co ty, do jasnej cholery, wyprawiasz?! - Usłyszałam krzyczącego w tle Edwarda.
−
Masz rodzeństwo?
−
Taaa, ma na imię Edward.
−
A jest tak samo słodki jak ty?
−
Nie, ale sądzę, że potrafi. - Zaśmiałam się do aparatu, gdy usłyszałam Edwarda gderającego w
tle. Jeśli o mnie chodzi, to w porządku. Dobrze, wkrótce wyślę ci kilka biletów. Pa, mój kochany Emmecie. −
−
Na razie, Angel. Widzimy się na Gwiazdkę.
Idę znaleźć Bellę. - Usłyszałem te słowa, zanim nastąpiło rozłączenie połączenia. Wygramoliłam się szybko z pomieszczenia, ale skończyłam leżąc na łóżku. Właśnie zapukano delikatnie do drzwi. −
−
Proszę.
−
Hej, wszystko dobrze? - Edward otworzył drzwi i oparł się o framugę drzwi.
−
Poczułam się trochę słabo, więc pomyślałam, że położę się na moment.
Och, dobra. Uzgodniliśmy, że zamówimy coś na wynos i pomyślałam, że przyjdę zapytać na co masz ochotę. −
Dziękuję. Bądź co bądź zejdę już na dół. - Wyciągnęłam rękę, dając tym samym znać Edwardowi, aby pomógł mi wstać, co też uczynił. Jednakże włożył w to tak dużo siły, że wpadłam na niego. −
Łoooł. - Otoczył mnie ręką w pasie, by mnie przytrzymać. Spojrzałam w górę i zorientowałam się, że nasze nosy praktycznie się dotykają. −
Bella... - wyszeptał, przybliżając twarz. Jego ciepłe usta naparły na moje w prostym pocałunku. Odchylił się, by sprawdzić mój wyraz, jednak powrócił do poprzedniej pozy, kiedy był usatysfakcjonowany widokiem. Naparł na mnie mocniej kolejnym pocałunku. Przesunęłam moją dłoń z jego przedramion na szyję i zmniejszyłam odległość między nami. Rozłączył usta i ssał moją dolną wargę. Nasze wargi poruszały się zsynchronizowane. Jego usta przy moich były delikatne i ciepłe. Powoli zaczął się oddalać i oparł swoją głowę o moje czoło. Wypatrywaliśmy się głęboko w nasze oczy. Zatraceni w naszym własnym świecie. −
105
−
Uważam, że niesamowicie – wyszeptał.
Bella! Edward! Zejdźcie tutaj na dół. Chcemy złożyć zamówienie. - Głos Emmetta dochodził ze schodów. Edward pochylił się i złożył kolejny pocałunek na moich wargach. −
Porozmawiamy później? - Tylko skinęłam w odpowiedzi i pozwoliłam mu wyprowadzić się z pokoju, i powrócić do rzeczywistości. −
106
Rozdział 21
−
Uważam, że niesamowicie – wyszeptał.
Bella! Edward! Zejdźcie tutaj na dół. Chcemy złożyć zamówienie. - Głos Emmetta dochodził ze schodów. Edward pochylił się i złożył kolejny pocałunek na moich wargach. −
Porozmawiamy później? - Tylko skinęłam w odpowiedzi i pozwoliłam mu wyprowadzić się z pokoju, powrócić do rzeczywistości. −
Zeszliśmy po schodach na dół ręka w rękę. Nasze palce chwytały się siebie nawzajem. Edward poprowadził mnie do kuchni, gdzie pozostali domownicy stali dookoła blatu, który pokrywały ulotki z jedzeniem na wynos. −
Jestem za chińszczyzną!- Krzyk Alice przebił wrzawę.
−
Ja chcę pizzę! - Głos Emmetta zagrzmiał ponad wszystkimi.
−
Ja wolę włoską kuchnię – jęczał Jasper.
Mi wsio ryba – wrzasnęłam z Rose w tym samym czasie, powodując wybuch śmiechu u każdego z nas. −
Poważnie, co powinniśmy zamówić? – zapytałam, siadając na taborecie, a Edward przysiadł się do mnie. Alice to zauważyła i wypowiedziała bezgłośnie „rozmowa?”, a ja kiwnęłam na potwierdzenie. −
Zagłosujmy – zasugerował najmłodszy z braci. Po czwartej turze wyborów zdecydowaliśmy się na chińszczyznę. Pół godziny później już wszyscy grzebaliśmy w naczyniach z zamówionym jedzeniem, oglądając „Scrubs”*. −
Czas na drzemkę! - Niespodziewanie zagrzmiała Alice, zrzucając na podłogę swój pojemnik z pożywieniem. Każdy wymamrotał coś w odpowiedzi i poszedł w swoją stronę. Chłopcy pozostali w pokoju Edwarda, podczas gdy dziewczęta udały się do pokoju chochlika. Wszystkie usiadłyśmy zwrócone twarzą do siebie w półkolu na łóżku brunetki. −
−
Dobra, co zaszło?
−
Kiedy?
−
Zanim zeszłaś na dół po telefonie od Emmetta? - zapytała Rose.
Och, to. Cóż, po prostu leżałam w pobliżu, usiłując udać, że to nie ja rozmawiałam przez telefon. Wasz brat przyszedł po mnie i pociągnął mnie do góry. Jakimś sposobem wpadłam w jego −
* „Scrubs” (pl. „Hoży doktorzy) – jest to amerykański serial komediowy, którego głównymi bohaterami się pracownicy fikcyjnego szpitala pw. „Świętego serca”. Serial jest emitowany w Polsce na kanale Comedy Central. Źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Hoży_doktorzy
107
ramiona i, no wiecie, pocałował mnie. - Na końcu zdania mój głos stał się rozmarzony, jak w transie. −
Pocałował cię! - wrzasnęły dziewczyny. Szybko wyciągnęłam rękę, aby zatkać im usta.
Ciiii. Nie chcemy, aby faceci o tym wiedzieli. - Obydwie kiwnęły, zgadzając się ze mną, a ja zabrałam dłonie z ich twarzy. −
−
A co się stanie z zemstą? - zapytała blondynka.
Nie spodziewałam się tego po nim, ale to było miłe. - Utkwiłam wzrok ponad Alice, w jarzących się w ciemności gwiazdach, które przyklejono do sufitu. −
W takim razie zamierzasz po prostu zostać jego dziewczyną? - zastanawiała się ukochana Jaspera. −
Nie, nie wiem, ale nadal czuję, że powinnam się zachowywać bardziej sukowato w stosunku do niego. −
−
Zasłużył sobie na to – wymamrotała brunetka.
W jaki sposób dokładnie zamierzasz być dla niego bardziej zdzirowata? - dociekała partnerka Emmetta. −
Może zmieniając się z napalonej na oziębłą? Wiesz, będę całkowicie jego, a chwilę później nie będę chciała go znać. Po wszystkim nadal będę do wzięcia. - Uśmiechnęłam się do znajdujących się przede mną przyjaciółek, które wyszczerzyły się tak samo jak ja. −
Kupuję to. – Równocześnie stwierdziły obydwie towarzyszki, wyprawiając nasze trio w śmiech. Zaczęłyśmy obmyślać nasz plan, jednak niedługo potem poczułyśmy się niezmierne zmęczone. Wszystkie trzy wspięłyśmy się na dwuosobowe łóżko Alice i zasnęłyśmy. −
Następnego dnia rano obudziłam się jako pierwsza i zeszłam na dół, gdzie zobaczyłam Esme i Carlisle’a, którzy stali przy blacie, przygotowując dla nas śniadanie. −
Dobry – wymruczałam, przecierając dłońmi oczy.
−
Dzień dobry, kochanie. Jak się czujesz? - przywitała się Esme, podając mi kubek z kawą.
Teraz o wiele lepiej – odpowiedziałam, wywołując radość u obojga dorosłych. W krótkim czasie pozostali Cullenowie zeszli z piętra, podążając za zapachem przyrządzanego śniadania. Przy posiłku nie toczyła się żadna wymuszona rozmowa. Przez następną godzinę wszyscy się ubierali i przygotowywali do zajęć szkolnych. Każdy z nas wsiadł do wybranych przez Alice aut. Rose i Emmett jechali jego jeepem, podczas gdy reszta z nas zajęła miejsca w należącym do Edwarda Volvo. −
−
Jak ci się spało zeszłej nocy? - zapytał miedzianowłosy, kiedy opuściliśmy ich posesję.
−
Dobrze, dziękuję. A tobie?
108
Bywało lepiej. Emmett strasznie chrapie. - Chłopak wyszczerzył się, kiedy prychnęłam. Podróżowaliśmy w ciszy do momentu, w którym usłyszeliśmy jęk. Spojrzałam na kierowcę z szeroko otwartymi oczami, ale on nie patrzył na mnie, tylko utkwił wzrok w szybie. W tym samym czasie jego kłykcie pobielały, ponieważ mocno ścisnął kierownicę. Przeniosłam spojrzenie na tylne siedzenie, aby zastać tam Alice i Jaspera, którzy pękli, mając sesję pod tytułem „jak się obściskiwać w aucie’’. −
Alice, naprawdę nie chciałabym mieć takiego widoku od samego rana – oświadczyłam ze wstrętem. Para odskoczyła od siebie, uświadamiając sobie, że nie byli sami. −
Uuups. Przepraszam. - Brunetka ukryła się za Jasperem, podczas gdy on, zadowolony z siebie, wyszczerzył się do mnie. Potrząsnęłam na to głową w odpowiedzi. Wjechaliśmy na duży szkolny parking, a kiedy Edward zaparkował tam, gdzie miał w zwyczaju, wysiadł i otworzył przede mną drzwi od strony pasażera. Wyglądało na to, że każdy oderwał się od wykonywanych przez siebie czynności, ponieważ obserwował, jak wysiadam z pojazdu. Cullen chwycił moją dłoń i pomógł mi wysiąść, aby zamknąć drzwiczki auta. Mogłam dostrzec jak wszystkim opadły szczęki, w momencie, gdy szliśmy, trzymając się za ręce. Skierowaliśmy się w kierunku pozostałych członków grupy, kiedy wyskoczyły przed nas dwie osoby. −
Dzień dobry, Eddie – wyśpiewała Lauren, spoglądając na mnie z odrazą. Ścisnęłam dłoń kumpla i odeszłam, aby podejść do reszty paczki. Ekipa obserwowała chłopaka z rozbawieniem, ponieważ utknął, rozmawiając z żeńskim wydaniem „Głupi i głupszy”. −
Dzień dobry, Jessico, Lauren. I mogłybyście łaskawie przestać mnie nazywać Eddiem? Obydwie panny wyglądały tak, jakby poświęcały mu każdą cząstkę swojej uwagi. −
−
Ale Eddie to urocze imię – odparła Jessica.
Taa. I nie jest moje imię. Moje brzmi Ed-ward – wypowiedział powoli brat Alice, wywołując u reszty z nas salwę śmiechu. Usłyszał to i odwrócił się w naszym kierunku, posyłając piorunujące spojrzenie. −
Eddie? - Młodzieniec jęknął, ponieważ jego starania poszły na marne. - Dlaczego ta dziwka znajdowała się w twoim aucie? - Szczęka opadła mi z powodu bezczelności Lauren. −
−
Jaka dziwka?
Bella Swan – odrzekła dziewczyna. Z irytacją studiowałam wyraz jej twarzy jedynie po to, aby zobaczyć, jak się wije. Dlatego przeniosłam spojrzenie na jej rozmówcę, który zabijał ją wzrokiem. −
Bella Swan nie jest dziwką. To piękna, mądra, spokojna, wyrozumiała, utalentowana dziewczyna i jest niebo lepsza, niż wy dwie razem wzięte. - Nawet przez to, że jego ton był stoicki, można było wyczuć kryjące się za nim napięcie. Moje serce urosło odrobinę po tym, jak usłyszałam go, mówiącego te rzeczy o mnie. −
Ale jeżeli jesteś z nią, to ona oszukuje swojego chłopaka, co tym samym robi z niej szmatę – poręczyła pewnie Jessica. −
−
Więc to dobrze, że nie jesteśmy razem. - Moje serce szarpnęło z bólu na to proste zdanie.
109
Nie jesteście? To oznacza, że wciąż mamy szansę. - Edward pokręcił głową, zanim odpowiedział. −
Nie ma mowy, do cholery, aby kiedyś istniało 'my'. - Odszedł od nich i skierował się w stronę naszej grupy. Podeszłam do niego i objęłam go rękoma w pasie, przyciągając bliżej. −
−
Dziękuje. - Chłopak odsunął się nieznacznie i spojrzał w dół na mnie.
−
Za co? - Posłał mi pytające spojrzenie.
−
To, co powiedziałeś, było słodkie. - Przytulił mnie do siebie ponownie.
Jedynie stwierdziłem fakt. Dalej, chodźmy na zajęcia. - Wypuścił mnie z uścisku, objął ramiona ręką i skierował do klasy. Wyglądało na to, że kolejne godziny będą się ciągnąć, ale w czasie odbywających się przed lunchem zajęć, otrzymałam smsa. Wyjęłam komórkę z kieszeni, jednak trzymałam ją schowaną pod ławką, tak, abym nie została przyłapana przez nauczyciela. −
B. Czas na zdzirowatą Bellę. R xxx Uśmiechnęłam się i odłożyłam telefon. Pora na odegranie roli Belli - suki. Gdy zadzwonił dzwonek podążyłam do stołówki i zagarnęłam kanapkę i owoc. Dostrzegłam moich przyjaciół. Usiedli przy tym samym stoliku co zawsze. Dwa miejsca pozostawały wolne, jedno obok Emmetta i Edwarda, drugie przy Alice i Rose. Kiedy podchodziłam w kierunku stolika, każdy się ze mną witał. Najmłodszy z braci uśmiechnął się i odsunął dla mnie stojące obok niego krzesło. Poszłam prosto, przechodząc obok niego i usiadłam przy dziewczynach. Szeptałam do ucha brunetki o bzdurach i kątem oka mogłam zobaczyć jak Edward przybiera niezadowoloną minę. −
Wygląda na zmieszanego – wyszeptałam do przyjaciółki. Zachichotała i odwróciła się do mnie.
Wiem. To powinno być interesujące. - Przez większość czasu w przerwie na lunch całkowicie ignorowałam najmłodszego z braci, a rozmawiałam ze wszystkimi innymi osobami. Dziesięć minut przed końcem pauzy Edward nagle wstał, przyciągając nasze spojrzenia. −
−
Mogę cię prosić na słówko? - zapytał, pochylając się nad stołem.
Jeśli musisz. - Podniosłam się i łypnęłam okiem w kierunku stolika. Zobaczyłam, że przyjaciele usiłują powstrzymać śmiech. Chłopak poprowadził mnie na zewnątrz na tyły szkoły, do miejsca, w którym nie powinno się przebywać. −
Pozwolono nam tu być? - dopytywałam się rozdrażnionym głosem. Mogłam zobaczyć, jak to moje nowe wcielenie działa na niego, w momencie, kiedy oczy rozmówcy przybrały odcień ciemnej zieleni. −
−
Co się z tobą dzieje, do jasnej cholery? - Odwrócił się w moim kierunku i pochylił ku ścianie, 110
znajdując się tak blisko, by mnie dotknąć. −
Co masz na myśli? - zapytałam, zaczynając wpadać w złość, za sprawą jego temperamentu.
Rano zachowywałaś się tak miło i słodko, a teraz nawet nie chcesz ze mną rozmawiać. O co tu, do diabła, chodzi?! - krzyczał, podchodząc bliżej. −
Nie muszę rozmawiać z tobą przez cały czas! Mam innych znajomych! - Również wrzeszczałam. −
Ale nie możesz tak po prostu w jednej sekundzie ze mną rozmawiać, a w następnej mnie ignorować. −
Tak, mogę. To nie jest...- Nigdy nie skończyłam zdania, ponieważ usta mojego towarzysza pojawiły się na moich. Ten pocałunek różnił się znacznie od tego z ubiegłej nocy. Kryło się za nim więcej pożądania. Edward przycisnął swoje ciało do mojego, które w odpowiedzi naparło na mur. Kontakt ten wywołał u mnie jęk, powodując, że Cullen przywarł do mnie mocniej. Jego wargi poruszały się gwałtownie napotykając na moje, podczas gdy jego dłoń przylgnęła ciaśniej do moich pleców i przyciągnęła mnie bliżej do niego. Język partnera błagał o pozwolenie na wpuszczenie, a ja śmiało mu je przyznałam. Rozszerzyłam usta wystarczająco na tyle, aby mógł się wśliznąć. Nagle pocałunek stał się mniej porywczy, podczas gdy chłopak pieścił mój język swoim. Cynamonowy smak Edwarda wypełnił mój umysł, sprawiając, że zabrakło mi tchu. Młodzieniec odsunął swoje wargi od moich i z rozpostartymi ustami zaczął składać całusy w dół mojej szyi. −
Jesteś taka seksowna, kiedy się wściekasz – wyjawił pomiędzy pocałunkami. Właśnie kiedy na powrót znaczył ślad w górę mojej szyi w kierunku warg, zadzwonił dzwonek, sygnalizując porę rozpoczęcia zajęć. Spowodowało to, że obydwoje podskoczyliśmy. Cofnął się i przeczesał dłonią włosy, a ja uczyniłam to samo. −
Naprawdę musimy później porozmawiać na ten temat – stwierdził, wskazując dłonią na nasze ciała. −
Taa. Może wieczorem? U mnie? - Kiwnął na zgodę, a wtedy pochylił się i złożył słodki pocałunek na moich ustach. −
−
Przepraszam, że się na ciebie rzuciłem – powiedział, kiedy się odchylił.
−
Widzisz, abym składała reklamację? - zaśmiałam się, powodując, że towarzysz mi zawtórował.
−
A zatem wieczorem?
– Wieczorem - skinęłam. Pochylił się, by jeszcze raz musnąć moje wargi swoimi i odszedł. Opadłam na ścianę prawie dysząc. To jest o wiele trudniejsze, niż sądziłam.
111
Rozdział 22
Naprawdę musimy później porozmawiać na ten temat – stwierdził, wskazując dłonią na nasze ciała. −
Taa. Może wieczorem? U mnie? - Kiwnął na zgodę, a wtedy pochylił się i złożył słodki pocałunek na moich ustach. −
−
Przepraszam, że się na ciebie rzuciłem – powiedział, kiedy się odchylił.
−
Widzisz, abym składała reklamację? - zaśmiałam się, powodując, że towarzysz mi zawtórował.
−
A zatem wieczorem?
Wieczorem - skinęłam. Pochylił się, by jeszcze raz musnąć moje wargi swoimi i odszedł. Opadłam na ścianę prawie dysząc. To jest o wiele trudniejsze, niż sądziłam. −
Reszta dnia minęła mi w mgnieniu oka i niedługo potem z powrotem wsiadałam do należącego do Edwarda Volvo. W tym samym czasie pozostali krewni chłopaka wdrapywali się do jeepa Emmetta. Nie rozmawialiśmy w drodze powrotnej. Komfortowa cisza, jaka zazwyczaj panowała między nami, wydawała się zmącona napięciem. Westchnęłam z ulgą, kiedy podjechaliśmy pod mój dom, ponieważ Charliego nie było w środku. Obydwoje powoli podeszliśmy pod drzwi idąc tak blisko siebie, że gdybym poruszyła odrobinę dłonią, to mogłabym musnąć palce kompana. Otworzyłam drzwi i weszłam przez nie z podążającym za mną Edwardem. Po odwieszeniu naszych płaszczy, weszłam do kuchni. −
Napijesz się czegoś? - spytałam, otwierając lodówkę, aby chwycić butelkę z wodą sodową.
Nie trzeba, dziękuję. - Kiwnęłam głową na zgodę i podążyłam w kierunku kanapy. Spoczęłam na niej z plecami opartymi o poręcz i podciągnęłam kolana w taki sposób, że moja głowa mogła na nich spocząć. Cullen zajął miejsce w podobnej pozycji naprzeciwko mnie. Siedzieliśmy tam tak długo, że wydawało się to wiecznością. Po prostu wpatrywaliśmy się w siebie nawzajem. −
−
Więc... - zaczął towarzysz, patrząc w dół na swoje dżinsy, bawiąc się odstającą nitką.
−
A zatem... - naśladowałam.
Co to było z tymi dzisiejszymi huśtawkami nastroju? - zapytał. Miałam wrażenie, że w tym momencie uchodzi ze mnie powietrze. −
−
Ja... ech... - Potrząsnęłam głową, próbując oczyścić umysł. - Wszystko się skomplikowało.
−
Możesz to powtórzyć? – wymamrotał przyjaciel.
To nadal boli, Edwardzie – wyszeptałam. Kątem oka zobaczyłam, jak gwałtownie podniósł głowę. −
112
−
Zraniona przez co?
To, co wydarzyło się w przeszłości. - Odchyliłam się opierając o kanapę. Miałam nadzieję, że mebel mnie pochłonie. −
Jednak powiedziałaś, że mi wybaczyłaś. - Ton głosu chłopaka podniósł się nieznacznie. W pokoju zapanowała martwa cisza. −
Zrobiłam to, ale nie całkowicie. Nadal jestem przerażona. - Przygryzłam wargę, usiłując nie pokazać napływających łez. −
−
Przeze mnie? - Głos Cullena obniżył się.
Boję się tego, że to się znowu powtórzy. Wtedy to bolało by jeszcze bardziej. - Kilka łez zdołało uciec spod moich powiek. Poczułam coś przesuwającego się po kanapie i palce Edwarda unoszące w górę moją twarz. −
To się już nie zdarzy. Sytuacja się zmieniła. Nie zrobiłbym tego tobie. - Spojrzałam mu w oczy i zobaczyłam szczerość zmieszaną z czymś innym. −
−
Niezupełnie się zmieniło – odpowiedziałam. Rozmówca ściągnął brwi.
−
Co masz na myśli?
Angela – powiedziałam szeptem. – Ją traktowałeś tak samo. - Tym razem to brat Alice był tą osobą, która wyglądała smutno. Na mojej dłoni położył swoją i spojrzał mi w oczy. −
Zdaję sobie sprawę, że schrzaniłem dużo razy. Nie wiem, dlaczego tak postępowałem, ale odkąd wróciłaś i zobaczyłem, jaka jesteś teraz, po tym wszystkim co ci wyrządziłem, zdałem sobie sprawę z tego, że zrobiłem to tylko dlatego, iż ja... ach. - Przeczesał ręką włosy i pociągnął za nie. −
−
Ponieważ...? - Naciskałam, pragnąc, by udzielił mi odpowiedzi.
−
Dlatego, że brakowało mi ciebie - wyszeptał, opuszczając głowę.
Tęskniłeś za gnębieniem mnie. Ojej. Dzięki, Edwardzie. To sprawiło, że poczułam się dowartościowana. - Wyrwałam moją dłoń z jego i odwróciłam się twarzą do wyjścia z pomieszczenia. Łzy stawały się coraz bardziej zauważalne. −
Co?! Nie, Bella! To nie to, co miałem na myśli! Nie powiedziałem ci całej prawdy w tym mailu, który do ciebie wysłałem. −
−
Co?
Rosalie zaczęła prowokacje, ale tylko dlatego, że ja... - Głos Cullena stał się tak cichy, że nie mogłam usłyszeć końcówki zdania. −
−
Dlatego, że ty co? - zapytałam odwracając się nieznacznie w jego stronę.
−
Ponieważ zadurzyłem się w tobie. - Wraz z wypowiedzeniem tych słów, buzię chłopaka oblał 113
rumieniec. Zawstydził się w pełni, przechodząc przez coś podobnego jak ja. Moje usta opuścił niewielki chichot, co przykuło uwagę kompana. −
Dlaczego się śmiejesz? - zapytał poważnie.
Jesteś słodki, kiedy się rumienisz. - Poruszyłam dłonią i musnęłam nią policzek Edwarda. Rozmówca oparł się nieznacznie o moją rękę i westchnął. −
Jestem pewien, że zastanawiasz się, dlaczego się na to odważyłem... - przerwał, a ja kiwnęłam. Cóż, to Rose była tą, która rzuciła mi wyzwanie. Wszyscy odkryli moje uczucie do ciebie i można powiedzieć, że blondynka była zazdrosna. To stało się, zanim zeszła się z Emmettem. Ona zadurzyła się we mnie i nie była szczęśliwa z powodu tego, że ja nie odwzajemniam jej uczuć. Dlatego wyskoczyła z tym zadaniem, a ja oczywiście nie mogłem powiedzieć, że tego nie zrobię, będąc spokrewnionym z Emmettem i pozostałymi. I właśnie tak to się zaczęło. Jednak nigdy nie przestałem cię lubić, ale nie mogłem przerwać rozkazu. Wszystko wymknęło się spod kontroli, a kiedy wyjechałaś, Rosalie nareszcie przyznała się, dlaczego zaproponowała to wyzwanie. Byłem na nią tak wściekły, że nie rozmawiałem z żadnym z moich przyjaciół przez dwa tygodnie. Jednak kiedy wróciłaś, jeszcze piękniejsza, to ostatecznie zmieniłem taktykę, aby wygrać twoje serce. Lecz sytuacja nie była prosta. −
Po tym wyznaniu partner odchylił się ode mnie i schował głowę w dłoniach. −
Wszystko się tak bardzo pogmatwało – wymamrotał.
−
Zgadza się. - Położyłam dłoń na jego plecach, a on spojrzał na mnie
Jest mi naprawdę przykro, Bello. Proszę, powiedz, że mi wybaczasz. - Po raz kolejny byliśmy odwróceni do siebie twarzą w twarz. Skinęłam powoli. −
Oczywiście, Edwardzie. - Uśmiechnęłam się, a przyjaciel pochylił się, aby musnąć moje wargi w delikatnym pocałunku. Przesunęłam dłoń z jego pleców na kark i przyciągnęłam go bliżej, by przeistoczyć pocałunek w coś więcej. Chłopak przylgnął do mnie mocno, błagając o pozwolenie dla swojego języka, co przyznałam swobodnie. Kiedy nasze języki walczyły ze sobą o dominację, myślałam o tym, że może powinnam powiedzieć mu o moim alter ego. Denerwowałam się, jak może zareagować. Najwyraźniej mój pocałunek wydawał się trochę odległy, gdyż Cullen odsunął się ode mnie, spoglądając w moje oczy. −
−
Wszystko w porządku?
Edward, muszę ci o czymś powiedzieć. Jestem... - Nagle zamaszyście otworzono drzwi i uderzyły one z łomotem o ścianę. −
Bella, jesteś w domu? I czyje to auto stoi przed mieszkaniem? - Charlie krzyczał dość głośno, gdy zrzucał swoje buty. −
Taaa. Jestem w salonie, a samochód należy do Edwarda – odpowiedziałam i zauważyłam, że brat Alice pobladł nieco. −
−
Coś ci jest?
114
−
On mnie zabije...
−
Dlaczego? – dociekałam, zakłopotana.
−
Wie co zaszło?
Eee... Tak, ale nie powiedziałam mu tego od razu. Dowiedział się przez moje mówienie przez sen – wymamrotałam, odwracając od niego wzrok. −
−
Ty śpiąc... - Przerwał przez mojego tatę, który wszedł do pomieszczenia.
−
Cullen – powiedział ostro.
−
Szeryfie Swan. – Chłopak przywitał się grzecznie.
−
Bello, dlaczego on jest tutaj, po tym wszystkim, co się stało?
Ponieważ wyjaśnialiśmy sobie sytuację, tato. Wygląda na to, że zaszło nieporozumienie, ale teraz wszystko wydaje się lepiej układać. Proszę, nie bądź zawzięty. - Brzmiałam prawie jak kpiące dziecko. −
−
W porządku. Idę na górę wziąć prysznic. - Obydwoje kiwnęliśmy w odpowiedzi.
To było przerażające. - Cullen westchnął i uspokoił się na kanapie. Zaśmiałam się przelotnie, zanim również się odchyliłam. Przyjaciel swobodnie zacisnął rękę dookoła moich ramion, przyciągając mnie do swojego boku. Oparłam głowę na jego ramionach i usłyszałam jak westchnął. −
−
W porządku z tobą? - zapytałam, w tym samym czasie patrząc na jego szczękę.
−
Co robisz w czasie Bożego Narodzenia?
−
Skąd to pytanie?
−
Po prostu chciałem wiedzieć.
−
Będę w Nowym Jorku. - Odwrócił się do mnie, wyglądając na zaskoczonego.
−
Nie spędzisz swoich pierwszych po powrocie świąt z Charliem?
−
Nie. Mam sprawy, które muszę tam załatwić.
W takim razie się spotkamy. Wygląda na to, że teraz wszyscy zjawią się na przyjęciu wydawanym przez Victoria Secret. −
−
Co?
Pamiętasz, że jestem randką Angel? - Tylko kiwnęłam twierdząco w odpowiedzi. - Cóż, moi rodzice dowiedzieli się o tym i postanowili, że wszyscy pojedziemy do Nowego Jorku. Moja mama nawet dostała dla nas bilety. A więc zamierzam się tam za tobą rozejrzeć. - Ponownie skinęłam. −
115
Zupełnie zapomniałam o tym, a teraz zaczęłam panikować, jednak rodzic mnie uratował. Bells, jest coś do jedzenia? - krzyczał, schodząc po schodach, zanim znalazł się na dole. Spiorunował spojrzeniem Edwarda, który nadal obejmował mnie ramieniem, ale skierował się w kierunku kuchni i zajrzał do lodówki. −
Za minutę coś przyrządzę. Sądzę, że powinieneś już pójść. - Spojrzałam na zegarek i dotarło do mnie, że przyjaciel spędził tutaj dwie godziny. −
−
Taa. Pewnie, ale… eee... - wahał się.
−
No dalej – zachęciłam.
−
Co będzie z nami? - zapytał, ubierając płaszcz.
−
Czym chcesz, abyśmy byli? - odparłam słodko.
Pragnę byśmy byli czymś więcej niż przyjaciółmi. Może umawiającą się parą, trochę więcej pocałunków? −
Niech jednak wszystko się unormuje, dobrze? Muszę również porozmawiać z Sethem. - W mgnieniu oka przypomniałam o moim podstawionym chłopaku. −
−
O cholera! Taa, zapomniałem o nim. Jesteś pewna, że będzie dobrze między wami?
−
On zrozumie - rozwiałam jego obawę.
Widzimy się jutro. - Edward pochylił się i złożył niewinny pocałunek na moich ustach. Pomachałam mu trywialnie i obserwowałam, jak odjeżdża. Weszłam z powrotem do mieszkania i poszłam do kuchni, gdzie zastałam Charliego, siedzącego z uniesionymi brwiami i butelką piwa w dłoni. −
Zamierzasz powiedzieć mi co zaszło? - Po wypowiedzeniu tych słów przez tatę wyrzuciłam z siebie wszystko, co się wydarzyło. Brakowało mi rozmów z ojcem. Zawsze byliśmy sobie bliscy, ale teraz, kiedy wróciłam, staliśmy się sobie nawet bardziej bliżsi. Po wyjaśnieniu co się wydarzyło wstałam i zaczęłam przygotowywać kolację. Reszta wieczoru minęła spokojnie. Obejrzałam z Charliem przypadkowo wybrane show. Od czasu do czasu rozmawialiśmy o innych rzeczach. Około dziesiątej zawołałam właśnie „dobranoc” w momencie, gdy się kładłam moja komórka zasygnalizowała, że otrzymałam wiadomość tekstową. Pochyliłam się nad komodą, podniosłam telefon i wyszczerzyłam się na czytanego smsa. −
B. Słodkich snów, piękna. E. :* Ostatecznie zdecydowałam się, że muszę mu wkrótce powiedzieć. Jeśli pójdzie dobrze, to nie będzie 116
się za bardzo wściekał.
117
Rozdział 23
Ostatnie kilka tygodni wydawały się przelecieć jak z bicza strzelił, a ja właśnie się pakowałam na ferie świąteczne, które spędzę w Nowym Jorku i przygotowywałam się, aby zabrać Leę i Jacoba do prywatnego odrzutowca. Dzień po tym, jak postanowiliśmy z Edwardem, iż nie będziemy niczego przyspieszać, w końcu zdecydowałam się, aby zadzwonić do Setha i dać mu znać, co się dzieje. −
Bella, skarbie, jak się masz? - zapytał model.
−
W porządku, Seth – odpowiedziałam.
−
W takim razie, czemu zawdzięczam tę przyjemność, iż mogę cię dzisiaj usłyszeć?
−
Cóż, chodzi o powód, dla którego uprzednio cię tutaj sprowadziłam.
−
Nie musisz mówić nic więcej.
−
Co? - Gdzie podział się mój rozum?
- Umawiasz się z Edwardem. - Rozmówca stwierdził bardziej, niż zapytał. −
Jak się dowiedziałeś?
Słońce, ja wiem wszystko i po prostu wiedziałem, że nie mogłaś się trzymać od niego z dala – zaśmiał się do telefonu. −
I w ten sposób powróciliśmy do żartowania i przekomarzania się. Kumpel rozpaczliwie pragnął wiedzieć, jaki był styl całowania Edwarda i postanowił przekonać się o tym na przyjęciu Victorii pod jemiołą. Umówiliśmy się na spotkanie, kiedy dotrę do Nowego Jorku, a zatem będziemy mogli mieć więcej czasu na plotkowanie. Po tej rozmowie telefonicznej marzyłam tylko, aby wszystko inne było takie proste. Kiedy Cullen przyjechał następnego dnia, aby zabrać mnie do szkoły, wszyscy nasi przyjaciele posyłali nam porozumiewawcze spojrzenia, ale milczeli. W ciągu dnia chłopak zawsze otaczał mnie ręką i szeptał do ucha, co przyciągało uwagę wszystkich, jednak podczas lunchu ktoś nareszcie postanowił do nas podejść. Cała nasza szóstka usiadła w parach przy tym samym stoliku co zawsze. Jasper miał rękę na ramionach Alice, Emmett trzymał na swoich kolanach Rosalie, a Edward trzymał mnie blisko swojego boku, bawił się moimi palcami i następnie, od czasu do czasu, podnosił moją dłoń, aby pocałować moje kostki. Co jakiś czas powtarzając ten gest. Wszyscy omawiali własne plany podczas pobytu w Nowym Jorku w momencie, kiedy usłyszeliśmy kaszel. Głowy wszystkich osób z paczki wystrzeliły do góry, aby ujrzeć, jak Lauren i Jessica rzucają piorunujące spojrzenia w kierunku rąk moich i mojego partnera, które były złączone. Eddie, sądziłam, że powiedziałeś wczoraj, iż nie umawiasz się z tą dziwką. - Ckliwy głosik pierwszej z dziewczyn zagruchał do mojego towarzysza, który wzdrygnął się na dźwięk jej głosu. Dziewczyna pochyliła się odrobinę, by pobawić się lokami chłopaka, ale Edward automatycznie wyszarpnął swoją głowę. Ledwo omijając mój nos. Ręka uczennicy spadła, a ona sama sztyletowała −
118
mnie wzrokiem. Lauren, nie zamierzam ponownie ci mówić, że Bella nie jest suką, a oficjalnie jesteśmy razem. Młodzieniec odwrócił się, by uśmiechnąć się do mnie i uścisnął moją dłoń uspokajająco. −
Cóż, ona wyraźnie jest dziwką, skoro umawia się jednocześnie z tobą ORAZ Sethem – określiła zadowolona z siebie, krzyżując ręce na piersi. Wyglądała, jakby wygrała na loterii. Po powiedzeniu tego, Rosalie trzasnęła ręką w stół i zaczęła się podnosić, pochylając w kierunku Lauren i Jessiki, które nieco się odsunęły. −
−
Posłuchaj ty mała... - Blondynka przerwała, kiedy powstrzymałam ją ruchem dłoni.
Zasłużyłam sobie, Rose. - Przyjaciółka kiwnęła i usiadła z powrotem, jednak nadal gapiła się na klony dziewczyn. Wstałam i podeszłam w ich kierunku. Obydwie cofnęły się automatycznie. −
Posłuchaj. Nie żeby jakkolwiek to była twoja sprawia, ale ja i Seth zerwaliśmy ze sobą ze względu na odległość. Czuję coś do Edwarda i on również darzy mnie uczuciem. Zamierzamy dać sobie szansę i stworzyć związek. I nie potrzebuję, aby wasza dwójka wtrącała się na okrągło. Edward już wielokrotnie powiedział wam, że nie jest zainteresowany żadną z was, a więc pojmijcie aluzję i zjeżdżajcie! - Obydwie małpy wlepiły we mnie szeroko otwarte oczy, jednak się nie poruszyły. Wyczułam, że Rosalie stanęła krok za mną i zadrwiła ponad moimi ramionami: −
Słyszałyście co powiedziała. Co wy tu jeszcze robicie? - Po tych słowach obydwie dziewczyny czmychnęły pędem, podczas kiedy ja odwróciłam się do blondynki, by przybić z nią mocną piątkę. Następnie wróciłam na miejsce, jednakże mój chłopak wciągnął mnie na swoje kolana i rozwartymi ustami złożył pocałunek na mojej szyi. −
To było takie seksowne – wyszeptał mi do ucha i pocałował mnie wielokrotnie pod nim, ponieważ odkrył wcześniej, że to mój czuły punkt. −
Po tym zdarzeniu Lauren i Jessica nareszcie zostawiły nas w spokoju, ale sądzę, że to tylko ze względu na Rosalie, która w czasie meczu zagroziła im ponownie w szatni dziewcząt, wspominając coś o koszu i ich głowach. Nie jestem pewna szczegółów. Wieści o moim związku z Edwardem obiegły szkołę i wyglądało na to, że gdziekolwiek poszliśmy, to ludzie dookoła nas zatrzymywali się i gapili na nas. Dziewczyny piorunowały mnie spojrzeniem, a faceci ewidentnie sztyletowali Edwarda wzrokiem. Jednak godzę się z tym, ponieważ za każdym razem gdy to się dzieje, otrzymuję namiętnego buziaka od ukochanego. Wróciłam myślami do tej nocy, kiedy rozmawiałam z nim o znaczeniu naszego związku i w końcu zdecydowaliśmy się zostać parą. Jednak to zahaczyło również o podróż do NY i Angel. Powinnaś pojechać razem z nami – powiedział nagle Cullen, kiedy tuliliśmy się na kanapie. Ręka chłopaka rysowała małe kółeczka na moim boku, sprawiając, że stałam się śpiąca. −
−
Jechać gdzie? - Leżąc na klatce piersiowej partnera podniosłam wzrok i spojrzałam mu w oczy.
Na przyjęcie do Victorii Secret. - Zamarłam na swoim miejscu, jednak rozmówca nie zauważył tego. - Jestem pewien, że możemy nabyć bilet dla ciebie. - Uśmiechnął się do mnie. Zajęło mi klika chwil, nim wymyśliłam, co mu powiedzieć. −
−
Kochanie, będę z moją mamą, ty również jesteś umówiony. - W żartobliwy sposób szturchnęłam 119
go łokciem w żebro. Niemniej jednak twarz Edwarda przybrała poważny wyraz. −
Jesteś pewna, że będziesz się z tym dobrze czuć? - zapytał, bawiąc się moimi palcami.
−
Z czym? - dociekałam zmylona.
No tym, że jestem randką Angel. - Mój umysł wyłączył się na chwilę w zadumie, jak to wszystko zrobić, podczas gdy próbowałam wymyślić, jak u licha zamierzam powiedzieć mu o moim alter ego. Ukochany, poprzez delikatne szturchnięcie łokciem, wybił mnie z moich rozmyślań. −
Oczywiście. Ona jest dziewczyną z twoich snów. Nie mogę ci tego odmówić.- Zachichotałam nerwowo. −
Ona już nie jest moją wymarzoną dziewczyną, Bello.- Przechylił mój podbródek i podarował mi niewinny pocałunek. −
−
A co z tymi wszystkimi plakatami? - wymamrotałam przy jego wargach.
Wyrzuciłem je wszystkie, kiedy zaczęliśmy się spotykać. - Partner uśmiechnął się, bawiąc się puklem moich włosów. −
−
Och, Edward. - To zaprowadziło nas do ostrej sesji migdalenia się na kanapie mojego taty.
Właśnie wyrwałam się z fantazji, kiedy mój telefon zaczął dzwonić. Uśmiechnęłam się instynktownie w momencie, kiedy zobaczyłam na wyświetlaczu imię „Edward”. −
Hej – wyszeptałam do aparatu.
−
Hej, maleńka. Skończyłaś już się pakować?
Taa. Muszę tylko spakować twoją koszulkę i będę gotowa. - Aktualnie pod moją bluzą z kapturem nosiłam jego t-shirt. Jednak on nie mógł się o tym dowiedzieć. −
Wciąż nie mogę uwierzyć, że nie lecisz z nami odrzutowcem. Tym sposobem, właśnie teraz, znajdowałabyś się przy mnie. - Rozmówca westchnął do słuchawki. −
Wiem, ale umówimy się gdzieś w Nowym Jorku, dobrze? - Usiadłam na skraju łóżka, czując się źle, że nie mogę być na lotnisku albo w tym samym samolocie co moja sympatia. −
Jasne, kochanie. Lepiej pójdę. Widzimy się wkrótce. - Przesłał przez telefon buziaka. Zrobiłam to samo w odpowiedzi. Następnie włożyłam komórkę do torebki. Rozejrzałam się po pokoju i wzięłam głęboki oddech. Kiedy w nareszcie zapięłam torbę, w końcu byłam w drodze po Jake'a i Leę. Powiedziałam już Alice, że nasz lot w rzeczywistości odbędzie się przed jej. To była ciekawa rozmowa. −
Znajdowałam się w pokoju brunetki, podczas gdy ona wypróbowywała różne style. Sądziła, że powinnam je założyć na przyjęcie, robiąc zdjęcia tym, które przypadły jej do gustu. Czy Edward zapytał cię o to, abyś poleciała odrzutowcem z nami? - zapytała, kręcąc lekko moje włosy. −
120
Taa, ale miałam już zaplanowany lot. - Uśmiechnęłam się do lustra, a ona gapiła się na mnie, jakbym oszalała. −
Ale my jako jedyni wylatujemy tego dnia. - Przyjaciółka przechyliła na bok głowę z buzią odmalowującą zmieszanie. −
Heloł, tutaj świat sław, utrzymuj wszystko w tajemnicy. Przypomniało mi się również, że musisz odwrócić uwagę swojego brata, kiedy mój samolot odleci przed wami, a ja będę w loży VIPów z Jake'm i Leą. - Dziewczyna tylko kiwnęła głową na zgodę i powróciła do stylizowania moich loków. −
Zaparkowałam pod domem Jake'a, Na miejscu zobaczyłam, jak przyjaciel stał w progu ze swoją dziewczyną i walizkami. Na ich twarzach widniały szerokie uśmiechy, a oni sami byli pełni entuzjazmu, by ruszyć w drogę. Po ostatecznym odholowaniu ich bagaży do samochodu, nareszcie jechaliśmy dalej. Obydwoje podskakiwali na swoich siedzeniach śpiewając: „Zmierzamy do Nowego Jorku!”. Wjechałam autem do magazynu i poszłam się zameldować. −
Dzień dobry – przywitałam się z operatorką, wręczając jej moją informację o locie.
Dzień dobry, panienko Angel. Pani samolot będzie gotowy do odlotu za dziesięć minut. Skinęłam głową w podziękowaniu i odeszłam na bok, aby moi przyjaciele mogli się zameldować. Wysłałam krótką ostrzegawczą wiadomość do Alice, iż obecnie zmierzamy w kierunku loży VIPów. Kiedy tylko dotarliśmy do drzwi, one otworzyły się ukazując brunetkę, która z kolei gapiła się na nas szeroko otwartymi oczami. Zatrzasnęła drzwi i można było usłyszeć, jak wszyscy pytali co się stało. Odwróciłam się do Jake'a i Lei. −
Kryć się! - Obróciliśmy się i poszliśmy schować dookoła w różnych kątach. Z mojej miejscówki za wózkiem z jedzeniem widziałam podkradającą się i rozglądającą dookoła Alice. Po zaczerpnięciu głębokiego oddechu dziewczyna chwyciła ramię Edwarda i zaczęła ciągnąć go MOIM kierunku! −
Cholera! - wymamrotałam. Obserwowałam, jak przyjaciele powoli zbliżali się do stoiska z jedzeniem i mogłam dostrzec brunetkę, jak patrzyła na menu i swojego brata rozglądającego się dookoła. Szybko wysłałam wiadomość do Alice. −
Jestem za wózkiem – B. Usłyszałam dzwonek w telefonie wspólniczki i usłyszałam jak łapie oddech. −
W porządku z tobą, Alice?- zapytał miedzianowłosy, kładąc rękę na jej ramionach.
Ech, Taa. Właśnie zdałam sobie sprawę, że mają tutaj prawdziwą angielską musztardę. - Siostra mojego chłopaka uśmiechnęła się do niego, na co on w odpowiedzi spojrzał na nią krzywym okiem. −
−
Ty nie cierpisz musztardy. - Zmarszczył brwi.
Nie, lubię. Byłbyś tak uprzejmy i przyniósł mi hot-doga ze wszystkimi dodatkami? - zapytała słodko, wydymając trochę małe wargi. Jej tworzysz jęknął i ruszył dookoła budki. Ja zrobiłam to samo, ale w przeciwnym kierunku. Złapałam za nogi wspólniczki i spojrzałam do góry. Brunetka szybko na mnie zerknęła i pokazała na ręce trzy palce odmierzając pozostały czas. Kiedy podniosła ostatni palec pobiegłam jak pomylona do loży VIPów. Za mną podążał tylko Jake i Lea. Uderzyłam −
121
w masywną klatkę piersiową, powodując, że się zatrzymałam. Bella, jeśli chciałaś, by cię uściskać, wystarczyło poprosić. - Głos Emmetta zahuczał nade mną, podczas gdy on sam objął mnie ramieniem. −
Hej, Emmett – wymamrotałam w jego tors. Przyjaciel uwolnił mnie i zszedł z drogi, odsłaniając pozostałych. Każdy się uśmiechał i machał, całkowicie rozluźniony do czasu, gdy Rose dostała wiadomość. −
Musicie się zbierać, oni wracają! - Weszli do innego pomieszczenia, niż to w którym przebywali, bym mogła ukryć się za rozgałęzieniem razem z Jake'm i Leą. Kiedy usiedliśmy na kuckach, usłyszeliśmy otwieranie drzwi. −
−
Dalej, Edward, skończ go za mnie – jęczała Alice.
−
Mówiłem, że nie lubisz musztardy, ale posłuchałaś? Nie.
−
Ja go wezmę. Umieram z głodu. - Emmett prawie krzyczał.
A kiedy ty nie jesteś głodny – wymamrotała Rosalie. Ich rozmowa właśnie zmierzała do nikąd, podczas gdy nasza trójka tylko siedziała cicho. −
Źle się z tym czuję – wyznał nagle najmłodszy z rodzeństwa. Jedyną przyczyną tego, że słyszałam go to to, że odezwał się bezpośrednio po drugiej stronie tablicy ogłoszeniowej. −
−
Dlaczego? - zapytał Jasper.
Bella powiedziała, że nie przeszkadza jej to, ale kiedy rozmawialiśmy o tym, po prostu zamarła oddychając ciężko. A zatem myślę, że okłamała mnie co do swoich odczuć. Pragnę, aby wyjawiła mi, jeżeli to wszystko się jej nie podoba – westchnął. −
Facet, będzie dobrze. Powiedziała, że jest w porządku, więc uwierz jej. Nie wątp w nią. Po prostu tęsknisz za nią w tej chwili. −
Tęsknię. Przysięgam, że mogę wyczuć zapach jej perfum. - Na te słowa otworzyłam szeroko oczy, a w pomieszczeniu niespodziewanie ucichło. Było tak do czasu, aż ktoś zdecydował wydać z siebie głośne beknięcie. −
Pani Angel oraz goście do wyjścia numer cztery proszę. - Podnieśliśmy się w trójkę i opuściliśmy pomieszczenie. To właśnie wtedy uderzyła mnie myśl, w jaki sposób zamierzałam ukryć moich towarzyszy w czasie przyjęcia? Postanowiłam odłożyć to na później i po prostu cieszyć się podróżą. −
Pani Angel i jej goście, witamy was w Nowym Jorku. - Operatorka lotu uśmiechnęła się do nas, kiedy kontrolowała Jake'a. Leah podążyła na przód i stała przed chłopakiem, rzucając dość piorunujące spojrzenie. −
Mogłabyś nie sprawdzać tak mojego chłopaka przy mnie. Przynajmniej zachowuj się przyzwoicie i poczekaj, aż pójdę. - Przyjaciółka zirytowała się i wyszła z samolotu. Zachichotałam przelotnie, co zmieniło się w całkowity śmiech, kiedy głupia kobieta zrobiła dokładnie to, co −
122
powiedziała Leah i nawet zaoferowała Indianinowi swoją wizytówkę. Jake zmył się szybko po tym zajściu. Podeszłam spokojnie do operatorki i popukałam ją delikatnie w ramię. Przepraszam? - Pracownica odwróciła się dookoła, a jej oczy otworzyły szeroko, kiedy zdała sobie sprawę, kim dokładnie jestem. −
−
Tak, panienko Angel – odpowiedziała cienkim głosem.
Cóż... - Spojrzałam w dół na plakietkę z jej imieniem. - Debbie, jeśli chcesz zachować pracę, lepiej zacznij okazywać więcej szacunku swoim pasażerom. Poproszę o nową operatorkę na lot powrotny do Seattle. Dziękuję. - Skończyłam z machnięciem i poszłam znaleźć przyjaciół. Znalazłam ich niedługo potem przy odbiorze bagaży ze wszystkimi naszymi torbami. −
Przepraszam za nią. Ktoś inny zastąpi ją podczas naszego powrotu. - Lea tylko skinęła w odpowiedzi, kiedy Jake usiłował ją przytulić. −
BELLA! - Odwróciłam głowę w stronę z której dochodził krzyk, aby sobaczyć moją własną mamę, podskakującą. Zapominając o walizkach uwiesiłam się na niej i objęłam ją mocno. −
Mamuś – wyszeptałam w jej ramiona, nawet pomimo tego, że nie minęło tak dużo czasu odkąd ostatni raz ją widziałam. Nadal szalenie za nią tęsknię. −
Hej, maleńka. - Renee również szeptała, ale jej głos brzmiał jakby się nieznacznie złamał i wiedziałam, że właśnie płacze. Przyciągnęłam ją do siebie bliżej i zaciągnęłam się jej perfumami. Jakoś po pięciu minutach przytulania odsunęłam się i przetarłam ślad po łzach pod oczami rodzicielki. Mama uśmiechnęła się do mnie, kiedy zrobiła to samo mnie, a następnie złożyła buziaka na moim czole. Odwróciłam głowę, aby zobaczyć, że przyjaciele uśmiechają się na moje przywitanie z mamą. −
Och, przepraszam, mamo. To jest Jake. Jestem pewna, że pamiętasz go i jego dziewczynę Leę. W czasie gdy przedstawiałam bliskie mi osoby, zauważyłam, że Renee chłonęła wygląd Indianina. −
Och, mój Jacob! Jak ty u licha wyrosłeś? - dociekała z szczerej ciekawości, wywołując tym chichot mój i Lei. −
Wiesz, jak zwykle. Musiałam wyrosnąć na dużego i silnego dla tych moich dziewczyn tutaj. wyszczerzył się ujawniając swoje dołeczki, prawie powodując omdlenie mojej mamy. Po kilku minutach poznawania się Renee z Leą, wyszliśmy z lotniska na ruchliwe ulice Nowego Jorku. −
Dobra, ludzie. Macie wybór; zostajecie w mieszkaniu mamy czy moim? - Wyszczerzyłam się, kiedy obydwoje spojrzeli na mnie, jakbym miała dwie głowy. −
Ty masz swoje własne mieszkanie? - zapytał Indianin, przechylając głowę na bok, jak szczeniak. −
Taaa. Dzielę je z kilkoma znajomymi. Jednak one prawdopodobnie będą w ten weekend ze swoimi chłopakami. - Wzruszyłam ramionami. Dwójka przyjaciół zgodziła się zostać u mnie, więc Renee opuściła nas, mówiąc, że chce dzisiaj zaprosić nas na kolację. To niewiarygodne jak szybko czas ucieka podczas dobrej zabawy. Właśnie przedstawiłam Jake'a i Leę moim współlokatorkom, pokazując im ich pokój i kończąc się przygotowywać, po prostu czekając, aż po mnie przyjadą. −
123
Obecnie miałam na sobie parę dżinsów i niebieski lejący top, który ładnie akcentował rowek między piersiami. Dopasowałam do tego zimowe buty i biały wełniany płaszcz. Kolacja przebiegła w swobodnej atmosferze, przez co kolejne kilka godzin minęło beztrosko. Dużo za wcześnie wczołgałam się do mojego łóżka, czekając, aż nadejdzie mój sen o Edwardzie. Jednak nigdy nie nadszedł, podczas gdy ja nadal w pełni rozbudzona bezmyślnie gapiłam się w sufit. Prawie wypadłam z łóżka, kiedy mój telefon zadzwonił, oznajmiając nadejście wiadomości tekstowej. Przepraszam za to, że nie napisałem wcześniej, dziecinko. Nasz lot opóźnił się przez okropną pogodę. Mam nadzieję, że nie tęsknisz za bardzo za mną ;) - E. Nie, sama radzę sobie całkiem dobrze. Właśnie czytałam, owijam się wygodnie i ciepło. - B. To nie fair, maleńka. Marzę, by otulić cię ciepło. Nowy Jork jest zimny. Chciałbym mieć cię właśnie teraz w swoich ramionach, aby się ogrzać =] - E. Zdajesz sobie sprawę, że to brzmi naprawdę sentymentalnie! - B. Wiem. Usiłowałem cię zachwycić. Udało się? - E. Może odrobinę. – B. To jest właśnie to, co chciałem usłyszeć. O której dotrzesz tutaj? - E. Jestem już na miejscu. Pomyślałam w duchu. Wczesnym rankiem, tak sądzę. - B. Dlaczego jeszcze nie śpisz? Powinnaś już dawno spać. - E. Tęskniłam za tobą. - B. Ach, teraz się przyznajesz ;] - E. Zamknij się. Zamierzam teraz iść spać. Do zobaczenia wkrótce. - B. Jasne, dziecinko. Mogę zabrać cię jutro na śniadanie? - E. Zobaczymy. Dobranoc. - B. Słodkich snów. - E. W końcu byłam w stanie wtulić się bardziej w moje łóżko i śnić o Edwardzie i chaosie, który zapanuje przez następnych kilka dni.
124
Rozdział 24
Przeciągnęłam się, podnosząc ręce ponad głowę, tym samym powodując, że zagłębiłam się w łóżku. Odwróciłam głowę, aby spojrzeć przez okno. Chciałam jedynie zobaczyć pokryty śniegiem Nowy Jork. Wyszczerzyłam się, ciesząc się powrotem tutaj, chociaż na chwilę. Właśnie wtedy, gdy dotarło do mnie, że dzisiaj odbywa się przyjęcie, a sytuacja skomplikuje. Odsuwając te myśli na bok, wyskoczyłam z posłania i poszłam do łazienki, aby odbyć poranną toaletę. Po zażyciu odprężającego prysznica podążyłam do kuchni, gdzie znalazłam rozmawiających z Ez Leę i Jacoba. Nie mogłam zrobić nic więcej jak tylko się uśmiechnąć widząc, jak przyjaciele rozmawiają ze sobą. A wtedy prawie spadła z podium! - wykrzyknęła Ez, sprawiając, że Indianin i jego dziewczyna płakali ze śmiechu. −
Nie mów, że znowu opowiadasz tę historię, błagam - powiedziałam, chwytając kubek z kawą i pokrojone ciasto. −
Oczywiście, że tak! Muszą poznać legendarne numery z życia Angel. - Ez zachichotała i zderzyła się ze mną ramionami, kiedy usiadałam. Po zjedzeniu śniadania wyjaśniłam, co się dzisiaj będzie działo. −
Dobra. Fryzjerka powinna zjawić się tutaj za godzinę, równo z makijażystą. Następnie, kiedy oni skończą, zjawią się styliści. - Wyszczerzyłam się na oszołomienie Lei. Parę pozostawiłam sobie samym wracając do mojego pokoju, aby się przebrać w jakieś ubranie, które potem będzie łatwiej zdjąć. Wtedy właśnie zauważyłam, że na moim telefonie wyświetla się kilka wiadomości. −
Dzień dobry, Piękna. Pragnę móc przyjść i cię zobaczyć, ale Alice ustawia wszystkich tak, aby byli gotowy do wyjścia na 12 godzin przed czasem. Zadzwoń do mnie, jak będziesz mogła. -E. Zaśmiałam się z jego wiadomości, spodziewając się po brunetce takiego zachowania. Wiedziałam, iż jest zawiedziona, dlatego że nie może pomóc mi się przygotować, jako że miałam wynajętych stylistów, którzy mnie ubiorą i profesjonalnie dobiorą fryzurę wraz z makijażem. W tym samym czasie zauważyłam, że napisał, iż zjawią się na czas. Całkowicie zapomniałam zorganizować auto, aby podjechał po chłopaka i jego rodzinę. Trzasnęłam się w czoło i szybko wybrałam numer serwisu samochodowego, z którego usług korzystam. Po wynajęciu limuzyny, która przywiezie Cullenów na imprezę, zadzwoniłam do hotelu, w którym się zatrzymali i zostawiłam dla nich wiadomość. Puk, puk. Proszę wejść – zawołałam w kierunku drzwi. Ez otworzyła je i weszła do pomieszczenia z szerokim uśmiechem na twarzy. Tęskniłam za mieszkaniem razem z nią. Przyjaciółka zawsze inicjowała robienie śmiesznych rzeczy, jak na przykład wykonanie naszych własnych masek na twarz. Jajka nie są najodpowiedniejszym materiałem do tego! −
125
Co jest? - Usiadłam na łóżku i poklepałam miejsce obok siebie. Dziewczyna podeszła i usiadła we wskazanym miejscu, a potem położyła rękę na moich ramionach. −
−
Tęskniłam za tobą. - Westchnęła i oparła głowę na moich barkach.
Ja również. Masz mnie przez tych kilka dni. - Rozmówczyni westchnęła ponownie, jednak przytaknęła. −
Marcus jest tutaj – oznajmiła pogodnie i usiadła, ponownie rozpromieniając się. Mogłam jedynie zachichotać i wstać, chwytając jej dłoń i wybiegając z pokoju. Mężczyzna był tam w całej swej chwale. Marcus to jeden z naszych bliskich przyjaciół, który czasami układał nam włosy i robił makijaż na uroczyste okazje. To kochany facet, także plotkarz opowiadający o innych sławach dla których pracował i chciał poznać wszystkie sprośne sekrety. Zawsze ubierał się tak, aby zostać zauważonym. W rzeczywistości podobnie do Lady Gagi. −
Isabella! Chodź tutaj, mój kochany Aniołku! - zawołał przyjaciel, kiedy mnie zobaczył i wskazał na miejsce przed nim. Pobiegłam do czekających na mnie ramion i uściskałam go mocno, otrzymując od niego odzwierciedlenie mojego gestu. −
−
Marcus! Tęskniłam. Nie mogę uwierzyć ile czasu już minęło.
Wiem, cukiereczku, ale teraz jesteśmy tutaj obydwoje i zamierzam sprawić, że będziesz wyglądała absolutnie bajecznie. - Przyjaciel obdarzył mnie uśmiechem. Następnie klasnął w dłonie powodując, iż stojący w kącie praktykanci podskoczyli i zabrali się do pracy, rozkładając wszystkie potrzebne rzeczy. Marcus uwinął się z przygotowaniem Lei w trochę ponad godzinę. Dziewczyna chciała tylko prosty całkowicie stylowy kok z kilkoma puszczonymi luźno pasemkami, a teraz siedziała na stanowisku u makijażysty. Właśnie usiadłam na krześle, kiedy zadzwonił mój telefon. −
Lunch? - E. Nie mogłam powstrzymać formującego się uśmiechu, który jednak szybko zniknął w chwili, gdy zdałam sobie sprawę, że nie będę mogła się z nim spotkać. Nie mogę. Przepraszam. Jestem naprawdę zajęta. Jednak wieczorem baw się dobrze! - B. Łał! Nigdy nie widziałem, żeby twoje oczy tak bardzo błyszczały tylko z powodu smsa... – skomentował Marcus, wywołując u mnie rumieniec. - Jak i rumienienia się. No, no, co ci napisano, u licha? −
To nie przez jej treść, tylko osobę, która go napisała – odezwała się Leah z drugiego końca pomieszczenia. −
Ach. Rozumiem, że to chłopiec. Nie wiedziałem, że się z kimś spotykasz, kochanie – powiedział, rozdzielając pasemka moich włosów. −
To od niedawna, ale sytuacja jest skomplikowana. - Spojrzałam w lustro, aby zobaczyć jak rozmówca przekrzywił głowę na bok. - On nie wie, że jestem Angel. Co, jak sądzę, jest dziwne, dlatego, że jest ogromnym fanem, a zarazem dzisiejszą randką mojego alter ego i moją. A zatem nie wiem czy wieczorem to wszystko się ułoży. - Westchnęłam. −
126
Słodziutka, wyglądasz całkowicie inaczej kiedy jesteś Angel. Wyglądasz bardziej fantazyjnie. Proszę, nie zamartwiaj się. Jak on ma na imię? −
Edward. - Wyszczerzyłam się i rozmarzyłam się przywołując jego obraz w pamięci, dopóki ktoś nie potrząsnął moim ramieniem. −
Isabello! Ocknij się – zaśmiał się Marcus, a wtedy dalej kontynuował układanie moich pukli w płynne fale. Czas minął jak z bicza strzelił, podczas gdy siedzieliśmy czekając na przyjazd stylisty, aby wybrać strój. Mój makijaż zakończono srebrnym cieniem, aby otrzymać efekt iskrzenia się powiek. W końcu, godzinę później, stylista pojawił się z około dwudziestoma sukienkami dla mnie i dla Lei, byśmy je przymierzyły, oraz pięcioma garniturami dla Jacoba. Większość z nich nie wydawała się odpowiednia, aż do ostatniej. −
O mój Boże, Bello! Wyglądasz niesamowicie! - rozpływała się Lea. Stanęłam przed lustrem i obejrzałam się dookoła w mojej długiej do ziemi sukience bez ramiączek w kolorze przypisanym do Angel – niebieskim. Kreacja pięknie opływała moje ciało kończąc się przy stopach. Odwróciłam się, aby porozmawiać z Leą, ale skończyło się na zagwizdaniu Jacoba, który właśnie wszedł do pomieszczenia i przeszedł się po wybiegu. Podczas gdy ja zagwizdałam z uznaniem, ukochana Indianina zaczęła krzyczeć radośnie. Przyjaciel nosił szary garnitur od Armaniego, a do tego czarną koszulkę. Wyglądał niezwykle elegancko. Kiedy nowo przybyły skończył swój występ pocałował Leę w policzek i wyszedł. Po długim naradzaniu się wyłoniono strój dla Lei. Wybrano prostą czarną sukienkę, która kończyła się tuż nad jej kolanami. Dopasowała do niej zwykłe czarne szpilki i kopertówkę. Dziewczyna wyglądała kapitalnie, a Jacob zdawał się mieć takie samo zdanie, kiedy sobaczył swoją wybrankę. −
Zostawiłam ich samych, aby pozbierać do kupy wszystkie moje rzeczy. Niedługo potem podjechała limuzyna Jacoba i Lei, a następnie moja. Chciałam jechać przed nimi, ale Indianin zapewnił mnie, że chce zobaczyć mnie przy tych wszystkich paparazzi. W środku lokalu miałam spotkać się z Edwardem. Powiedziano mu, że zostanie powiadomiony, kiedy przyjadę. Zaczynałam się denerwować, jednak zanim mogłam przestać nad tym panować zadzwonił dzwonek do drzwi. Krótko po tym przyjaciele pojechali, a ja zostałam sama w apartamencie zastanawiając się nad wszystkim. Po raz ostatni spojrzałam na komórkę jedynie po to, aby zobaczyć, że nie mam żadnej nowej wiadomości. Z jakiegoś powodu poczułam nawet rozczarowanie na myśl, że wkrótce zobaczę Edwarda jako Angel, a w związku z tym nie będę mogła go pocałować, jeśli bym tego zapragnęła. Skrzywiłam się na te myśli, ale odsunęłam od siebie te rozważania, kiedy ponownie rozległ się dzwonek. Zamknęłam apartament i zeszłam po schodach. Kierowca powitał mnie ciepło i otworzył dla mnie drzwi. Kiedy wsiadłam zamknął je i przeszedł do siedzenia kierowcy, po czym ruszył do miejsca, gdzie miała odbyć się impreza. Nie mogłam doczekać się, aby ponownie spotkać wszystkich znajomych, których nie widziałam przez tych kilka miesięcy. Mogłam usłyszeć krzyki zanim zobaczyłam ludzi. Tak szybko, jak kierowca otworzył drzwiczki od pojazdu, a ja wysiadłam z auta, tak zaczęły błyskać flesze, a ludzie skandowali moje imię. Przywdziałam mój oszałamiający uśmiech i przeszłam się po czerwonym dywanie. Co jakiś czas zatrzymywałam się do zdjęć i aby rozdać autografy. I wkrótce po tym znajdowałam się w budynku, witając się ze znanymi sobie twarzami. Angel! - Odwróciłam się na dźwięk mojego imienia i uśmiechnęłam dostrzegając zmierzającą w moim kierunku z otwartymi ramionami Victorię. Przyjaciółka wyglądała zachwycająco w −
127
purpurowej sukni od Gucciego. Kochanie! Jak zawsze wyglądasz oszałamiająco. Tak samo jak twoja para. - Dziewczyna puściła mi oczko, kiedy ja próbowałam ukryć rumieńce. - Właśnie powinien gdzieś tu być... O, tam jest. Idź do niego. - Położyła dłoń pomiędzy moimi łopatkami i popchnęła mnie do przodu. Natychmiast zamieniłam się w moje alter ego i swobodnie przemieściłam się na drugi koniec pomieszczenia. Emmett mnie zauważył i szturchnął łokciem brata, który odwrócił się, aby zobaczyć, że idę w ich kierunku. Kilkakrotnie zatrzymałam się, aby przywitać się z kilkoma innymi modelami i sponsorami, ale kiedy nareszcie dotarłam do Cullenów, zobaczyłam jedynie nieznacznie skwaszoną minę Edwarda. Chłopak wyglądał pierwszorzędnie w swoim garniturze, a wszystkim czego w danej chwili chciałam to by podbiec do niego i pocałować, aby ponownie się uśmiechnął. Jednak podchodząc bliżej zachowywałam spokój. −
Witam wszystkich. - Pogodnie uśmiechnęłam się do zebranych, którzy również się ze mną przywitali. - A więc który jest tym szczęśliwcem, jako moja dzisiejsza para? - zapytałam słodko. −
−
To ten tutaj, który milczy. - Emmett pchnął brata bliżej w moim kierunku.
Miło cię poznać, Edwardzie. Jednak nadal jestem zawiedziona, że Emmett nie chciał zostać moją randką. - Przybrałam minę szczeniaczka i mogłam dostrzec jak Rosalie próbuje ukryć swój uśmiech. −
Przykro mi, Aniołku, ale już mam moją niesamowitą dziewczynę, a ona nie pozwala mi mieć jeszcze jednej. - Na ten komentarz przyjaciel otrzymał palnięcie w głowę od blondynki. Po krótkim przedstawieniu, kiedy udawaliśmy, że się nie znamy, nareszcie zapytałam Edwarda czy chciałby się do mnie przyłączyć. −
Przepraszam, że jestem cicho – powiedział, kładąc dłoń u dołu moich pleców, aby poprowadzić między gośćmi. −
Nie szkodzi. Sytuacja taka jak ta, może być przytłaczająca. Uwierz mi, nawet po trzech latach jeszcze do tego nie przywykłam. - Zaśmiałam się lekko i dalej podążałam wzrokiem po tłumie. −
Nie chcę być niegrzeczny, ale myślę o mojej dziewczynie, Belli. Ona również przebywa w Nowym Jorku, ale nie miałem szansy się z nią spotkać. Przypominasz mi ją. - Zamarłam, jakby właśnie wyjawił mi swój najciemniejszy sekret. - Nie będziesz miała nic przeciw, jeśli wykonam do niej szybki telefon? - Nie miałam możliwości, aby coś odpowiedzieć, jako że chłopak wyjmował swój aparat. Zaczęłam panikować i rozglądać się dookoła, aby jakoś odwrócić jego uwagę. −
Cóż, czy to nie jest Edward Cullen? - Edward przerwał swoją czynność i z powrotem schował komórkę do kieszeni oraz podniósł wzrok, aby zobaczyć Setha. Model stał naprzeciwko niego. −
Ach. Witaj, Seth. Ja... ekhm... Nie podziewałam się spotkać ciebie tutaj? - zakwestionował brat Alice. Ja tylko stałam z boku, cicho. −
Hej, Angel! - Seth pochylił się, aby pocałować mnie w policzek, a wtedy odpowiedział na pytanie mojego partnera. - Cóż, jestem znanym na całym świecie modelem, Edwardzie – zażartował. - Nie sądziłem, ze zobaczę cię tutaj u boku tej cudownej kobiety, podczas gdy druga czeka na ciebie w domu. - Przyjaciel wyszczerzył się w samozadowoleniu, podczas gdy ja próbowałam mu przerwać przeczyszczając gardło i próbując nie oblać się rumieńcem w tym samym −
128
czasie. Usiłowałem namówić Bellę, aby przyszła, ale jest ze swoją matką – odpowiedział spokojnie Cullen. Jednak ja mogłam zauważyć, że jest spięty, patrząc na jego kark. −
Nie martw się. Przyszedłem tylko, aby się przywitać. Aniołku, chciałbym wkrótce z tobą porozmawiać. - Po ponownym ucałowaniu mnie w policzek i mrugnięciu do mnie Seth odszedł i zniknął w tłumie. −
Chcesz się czegoś napić? - zapytał Edward, a kiedy skinęłam, poprowadziłam go do baru, gdzie barman natychmiast zjawił się u mego boku. Po zamówieniu kilku owocowych koktajli, darmowego alkoholu, usiadłam razem z towarzyszem przy stole, gdzie przyłączyła się do nas większa część jego rodziny. −
Angel, po prostu uwielbiam twoją sukienkę. Gdzie ją dostałaś? - zapytała Alice, przechylając głowę. Wierzcie, Alice zna się na modzie. Wytłumaczyłam brunetce, że sukienka była od Coco Chanel, a mój stylista wybrał ją dla mnie. Właśnie miałyśmy omawiać buty, kiedy przerwał nam Edward. −
Dlaczego Jacob i Lea są tutaj? - Głowy wszystkich obróciły się gwałtownie w stronę mojego najlepszego przyjaciela i jego dziewczyny. Rozmawiali z Ez. −
−
Kim są ci ludzie? - zapytałam, a Edward wskazał na nich.
Och, myślę, że to zwycięscy konkursu. Coś w związku z tygodniem w NY, zamienili się i przyjechali tutaj. −
Faktycznie lepiej pójdę się przedstawić. Za moment wracam. - Uśmiechnęłam się, wstając od stołu. Miałam nadzieję, że moja wymówka była wiarygodna. Podążyłam w stronę przyjaciół i ramieniem objęłam Ez w talii. −
Hejka, kochani. Zauważono was. Uściśnijcie mi rękę, jakbyśmy się sobie przedstawiali. Potrząsnęłam dłonią i nie mogłam powstrzymać śmiechu. To po prostu wydawało się takie dziwne. Gawędziliśmy przez chwilkę na temat tego, jak gwiazdy odnoszą sukces, ale szybko poczułam się wyczerpana i wróciłam do towarzystwa Cullenów. −
Facet, serio, rozchmurz się. Jesteś na przyjęciu z największą gwiazdą w mieście – stwierdził Jasper szturchając ramię Edwarda. Brat blondyna odwrócił się, aby posłać mu mordercze spojrzenie, ale kiedy zauważył, że idę, prawie natychmiast przestał. Usiadłam obok niego i wziął łyka mojego drinka. Nagle włosy na karku stanęły mi dęba z powodu uczucia, że ktoś mnie obserwuje i to bez przyjaznych zamiarów. Odwróciłam się na krześle, aby zobaczyć czy mogę go dostrzec. Mogłam poczuć, jak zaczynam wpadać w panikę. − Angel? Dobrze się czujesz? - dopytywał Edward, dotykając łagodnie mojego ramienia, dzięki czemu się rozluźniłam. −
Emm... Tak. Przepraszam, zobaczyłam kogoś – wymamrotałam cicho, podczas gdy rozmówca patrzył na mnie zaniepokojony. Krótko po tym wróciłam do normy i kontynuowałam rozmowę z dziewczynami. Bądź co bądź, godzinę później mój pęcherz nie mógł już dłużej wytrzymać. −
- Przepraszam, Edwardzie. Muszę skorzystać z toalety. - Uśmiechnęłam się do niego, wstając od 129
stołu. Oczywiście. - Skinął głową, a następnie odwrócił się do Alice i kontynuowali rozmowę. Przeszłam przez pomieszczenie do toalety i podeszłam prosto do lustra, aby sprawdzić jak wyglądam. Wszystko prezentowało się tak jak wcześniej i właśnie kiedy miałam wychodzić, usłyszałam odgłos spłuczki i otworzyły się drzwi od kabiny, zza których wyłoniła się Jane. Modelka z którą pracowałam wcześniej, ale szczerze jej nie lubiłam. −
Angel, kochanie. Jak się masz? - zapytała strasznie wysokim głosem, przesyłając mi w powietrzu buziaki w policzek. −
Dziękuję, Jane. W porządku. A ty? - Odwróciłam się z powrotem do lustra, aby nałożyć na usta błyszczyk. −
Doskonale. Dziękuję. Teraz pytanie brzmi, kim jest ten silny mężczyzna, który dzisiejszego wieczora ci towarzyszy? - dociekała, poprawiając sobie makijaż. −
−
Ma na imię Edward. To mój przyjaciel. - Wyszczerzyłam się.
−
A zatem jest wolny?
−
Nie. W domu czeka na niego dziewczyna. - Zmarszczyłam brwi na słowa rozmówczyni.
Boski towar*. Zamierzam z nim porozmawiać. - Zanim mogłam cokolwiek powiedzieć, dziewczyna już znikła. Westchnęłam i jeszcze raz spojrzałam w zwierciadło. Drzwi otworzyły się ponownie i zobaczyłam jak wchodzi mój najgorszy koszmar. −
Ach, Angel. Nareszcie cię znalazłem. - Mężczyzna odwrócił się i przekręcił kluczyk w drzwiach, aby upewnić się, że nie ma możliwości, bym stąd uciekła. −
Czego chcesz? - zapytałam, przyciskając się do zlewu. Usiłowałam jak najdalej się od niego odsunąć. −
Wiesz, czego pragnę, Angel. Nie chciałaś mi tego dać ostatnim razem, kiedy się widzieliśmy. Zrobił krok do przodu, podchodząc bliżej i bliżej. Dotarł do mnie zapach jego płynu po goleniu oraz smród papierosów. Nadal starałam się cofnąć, ale nie mogłam się już nigdzie ruszyć. −
No dalej, Aniołku. - Osobnik pochylił się do przodu i chwycił mnie za ręce, aby powstrzymać mój opór. Wbił paznokcie w moje nadgarstki, sprawiając, że zapłakałam. Łzy zaczęły spływać po mojej twarzy, a on wyciągnął rękę, aby je wytrzeć. −
Nie dotykaj mnie – wymamrotałam złowrogo. Z tymi słowami chwycił mój policzek w silnym uścisku, przez co płakałam głośniej. Nagle rozległo się walenie do drzwi. Pomyślałam, że to moja jedyna szansa. Krzyknęłam, czego efektem stało się głośniejsze dobijanie do drzwi. − Aniołku, cii. Nie chcemy, aby nam przerwano – wyszeptał. −
Do niczego nie dojdzie pomiędzy nami, James. - Spoliczkowałam go w tej samej chwili, kiedy drzwi stanęły otworem. −
* Chodzi tutaj o najwyższą jakość gatunku, „coś” z górnej półki.
130
Zobaczymy, Bello. - Otworzyłam szeroko oczy, kiedy napastnik wymówił moje prawdziwe imię. −
−
Bella? - zawołał zszokowanym głosem Edward.
Edward!! Pomóż mi! - łkałam, podczas gdy James zbliżał się do mnie coraz bardziej. Jednak nagle został ode mnie odciągnięty, a ja padłam na podłogę w niekontrolowanym szlochu. Mogłam usłyszeć chrząknięcie i uderzanie pięścią, ale wiedziałam, że nie dam rady spojrzeć powyżej moich rąk. Brat Alice wiedział, miał świadomość kim jestem i zrozumiałam, że nie będzie dobrze kiedy to się skończy. Słyszałam, jak ochrona wchodzi do łazienki i wyprowadza Jamesa z budynku. Bałam się spojrzeć na Edwarda. Byłam przerażona, że zobaczę w jego oczach nienawiść. Poczułam jak obejmują mnie czyjeś ręce i podniosłam wzrok, aby ujrzeć zaniepokojoną twarz patrzącego na mnie Cullena. Jego oblicze było puste, ukrywając przede mną jego emocje. −
Chodźmy stąd. Myślę, że musimy porozmawiać. - Rozmówca pomógł mi wstać, kiedy skinęłam głową. Objął mnie w pasie ramieniem i pomógł wydostać się z pomieszczenia. Wyglądało na to, że zebrał się tłum, a wiele osób pytało czy nic mi nie jest. Jednak Edward grzecznie poprosił, aby się odsunęli. Niedługo potem znajdowaliśmy się na tylnym siedzeniu limuzyny, która jechała w nieznanym mi kierunku. Poczułam jak moje ciało staje się coraz cięższe, podobnie miedzianowłosy. −
−
Śpij, Bello.
To była ostatnia rzecz, którą usłyszałam, zanim zasnęłam.
131
Rozdział 25
Kiedy się obudziłam, nie wiedziałam, gdzie jestem. Rozglądając się po pomieszczeniu ujrzałam kremowe ściany, toaletkę i zapaloną lampkę. Nie miałam już na sobie mojej kreacji, tylko dużą koszulkę, która pachniała bardzo podobnie do Edwarda. Mogłam usłyszeć przytłumione szepty, które dochodziły zza zamkniętych drzwi. Powoli zwlekłam się z łóżka i zakradłam pod wrota, przykładając do nich ucho. −
Edwardzie, po prostu pozwól mi tam wejść. - Dobiegł do mnie głośny szept brunetki.
Nie, Alice. Ona śpi. Miała traumatyczne zajście i potrzebuje odpoczynku. - Głos chłopaka był znużony. To właśnie wtedy dotarło do mnie, co zaszło. James przyciskał mnie do umywalki. Ja wołająca o pomoc. Ratunek Cullena, pomimo wypowiedzenia przez oprawcę mojego prawdziwego imienia. Poczułam łzy spływające po policzkach, wsiąkające w koszulkę. Odwróciłam się szybko, z powrotem wpełzłam na posłanie i zwinęłam się w kulkę. −
Co jeśli Edward mnie teraz nienawidzi? Czy kiedyś mi wybaczy? Co jeśli już w ogóle mnie nie chce? Jak sobie bez niego poradzę? To właśnie wtedy wydobyły się ze mnie łkania, rozdzierając moją klatkę piersiową. Bolesny płacz, którego nie potrafiłam utrzymać w ciszy, nieważne jak bardzo się starałam. Usłyszałam zamaszyste otwarcie drzwi, ich trzask o ścianę i gwałtownie wtargnięcie do pokoju. Poczułam jak łóżko się obniża i otula mnie para ramion, jednak nie były one tymi, których pragnęłam. Posłanie ponownie się zagłębiło z drugiej strony i otoczyła mnie kolejna para, ale one nadal nie były tymi upragnionymi. To sprawiło, że rozkleiłam się jeszcze bardziej. Ciii, Bello. Jesteś bezpieczna – szeptała Rosalie, pocierając moje ramię. Otworzyłam oczy i ponad barkami Alice ujrzałam Edwarda, który stał w progu. Chłopak nie patrzył mi w oczy, ale mogłam dostrzec, że czuł się zraniony i niepewny. Wyciągnął nieznacznie ręce, jakby próbował mnie dosięgnąć, lecz kiedy w końcu spojrzał mi w oczy, to jego dłonie opadły po bokach, a on stał tam tylko, obserwując mnie. −
−
Edwardzie – wyszeptałam i usiłowałam wstać, jedynie by być trzymaną w jego ramionach.
Spokojnie, Bello. Trzymamy cię. - Brunetka uścisnęła mnie mocniej, jednak ja tylko bardziej się wierciłam. −
Nie. - Byłam w stanie odepchnąć obejmujące mnie dziewczyny, usiąść i spojrzeć w kierunku ich brata. Zsunęłam się na koniec posłania, przez cały czas obserwując wyraz jego twarzy. W końcu, kiedy byłam w stanie wstać, mogłam wymówić jego imię. - Edward? - Niestety, zabrzmiało to jak duszący szloch i zobaczyłam, jak oblicze chłopaka emanuje bólem, ale jak tylko to się stało, jego ramiona stanęły dla mnie otworem. Nie traciłam ani chwili biegnąc do niego i obejmując go rękoma w pasie oraz szlochając w jego pierś. −
Ramiona ukochanego trzymały mnie mocno, jakbym miała zniknąć, a jego nos zatopił się w moich włosach, wdychając głęboko ich zapach. Mogłam usłyszeć koło nas ruchy sióstr Cullena i jak wychodzą, nareszcie zostawiając nas samych. 132
Tak bardzo... bardzo... prze..praszam – wyjąkałam, usiłując uspokoić mój oddech. Najdroższy jedynie przyciągnął mnie bliżej, następnie przemieścił nas na łóżko i posadził w taki sposób, abyśmy mogli patrzeć sobie nawzajem w oczy, jednak nadal trzymając się siebie. −
−
Za co, Bello? - Głos rozmówcy był cichy i przygnębiony.
Za wszystko. Za niepowiedzenie ci i za kłamanie. I wszystko, co cię zraniło. Po prostu już tego nie rozumiem! - Łzy nadal spływały po mojej twarzy, a Edward wyciągnął dłoń, aby je wytrzeć. −
−
Czego nie rozumiesz? - zapytał, spoglądając głęboko w moje oczy.
Dlaczego to zrobiłam. Boże, Edwardzie. Zanim wróciłam, nienawidziłam cię tak bardzo. Sprawiłeś, że moje życie było piekłem. Planowałam, że ci się odpłacę, ale wtedy poznałam cię lepiej i ujrzałam twoją naprawdę słodką stronę. Jednak pozostali przekonali mnie, że to nie jesteś naprawdę ty i... - Urwałam, kiedy oczy towarzysza wypełniła furia. −
Oni sprawili, że ciągnęłaś to dalej? Nawet znając moje prawdziwe uczucia względem ciebie, chcieli, abyś się na mnie odegrała…? Nie mogli po prostu sobie odpuścić, nie byliby sobą. −
Nie, Edwardzie. I tak czy owak nie powinnam ich słuchać. Powinnam była posłuchać serca. Tak, na początku było zabawnie, ale potem, kiedy wszyscy zaczęli się dowiadywać kim jestem, miałam nadzieje, że niedługo się dowiesz, więc nie musiałabym już dłużej udawać. - Cullen milczał. Tylko się we mnie wpatrywał, ale tak naprawdę na mnie nie patrzył. Mogłam dostrzec w oczach chłopaka, jak przez jego umysł przemykają tysiące myśli. Oczekiwałam, że teraz, kiedy w końcu poznał prawdę, zerwie ze mną. −
−
Więc wszyscy wiedzieli, ale pragnęli, abyś nadal odpłaciła mi pięknym za nadobne?
−
Tak – odpowiedziałam cicho, mając spuszczony wzrok.
−
Heh. Cóż, w takim razie to dobrze, że wiedziałem, kim naprawdę jesteś.
Edwardzie, wiem, że oni nie chcieli... Czekaj, co? - Spojrzałam rozmówcy w oczy, aby na powrót zobaczyć w nich blask, podczas gdy on wykrzywił usta. −
−
Wiedziałem, Bello. - Uścisnął mnie w tali i przyciągnął nieznacznie bliżej.
Wiedziałeś, że byłam Angel? - Skinął potakująco. - Dlaczego, do diabła, niczego nie powiedziałeś?! - krzyknęłam, odchylając się. Edward po prostu się śmiał i ponownie przysunął mnie bliżej. −
Chciałem zobaczyć jak daleko byś się posunęła, i jak długo by ci to zajęło. Przepraszam tylko za sposób, w jaki się tego wszystkiego dowiedziałaś. - Uśmiech chłopaka zanikł i on sam wyglądał na rozzłoszczonego. A ja skuliłam się, odsuwając od niego. - Nie jestem zły na ciebie, Bello, tylko na tego śmiecia, który cię tknął. −
James – wyszeptałam. Oparłam się bardziej na ukochanym, a moja głowa spoczęła przy jego klatce piersiowej, zanim zaczęłam swoją opowieść. - To fotograf. Brał udział w jednej z moich sesji, ale zachowywał się nachalnie. Zawsze chciał ode mnie czegoś więcej, niż mogłam ofiarować. −
133
Nie słyszałam o nim od miesięcy, aż do czasu pewnego pokazu, a on zapędził mnie w kozi róg w mojej przebieralni, mówiąc mi, że powinnam była dać mu to, czego chciał. Pamiętasz tę noc, kiedy ze mną zostałeś, ponieważ płakałam? - Poczułam, jak przytaknął. - Cóż, to było spowodowane tym, że śniło mi się, że jest ze mną… Ale ty też tam byłeś, aby mnie uratować. Wtedy, w przebieralni, nie posunął się zbyt daleko, bo weszła Ez i wezwała ochronę. Jednak wtedy zaczęto przysyłać mi zdjęcia do apartamentu. Wykonywałam na nich codzienne czynności, najzwyczajniej w świecie podziwiająca miasto, ale na nich widniała Bella, nie Angel. Z początku przeraziło mnie to, ale przestałam otrzymywać te fotki na krótko zanim przeprowadziłam się do Forks. Ubiegłej nocy zobaczyłam Jamesa po raz pierwszy od miesięcy. - Mój oddech zrobił się cięższy, jak tylko zdałam sobie sprawę z tego, jak blisko mnie dostał się zeszłej nocy. W porządku, Bello. On już cię nie dopadnie. - Edward trzymał mnie blisko siebie i zaczął nucić, aby uspokoić moje serce. −
−
Kiedy się dowiedziałeś?
Hmmm... Kiedy zabrałem wszystkie plakaty Emmetta. - Poczułam gorąco, jakie musiało przyozdobić jego policzki ponad moją głową. - To było zaraz po tym, jak wyszłaś z domu i zeszłaś w dół do mojego pokoju, a podczas wieszania ich zacząłem porównywać cię do twojego alter ego z posterów. Właśnie wtedy to sobie uświadomiłem. Pewnie zastanawiasz się dlaczego nic nie powiedziałem? Cóż, dlatego, że chciałem się przekonać, czy faktycznie zamierzałaś mi powiedzieć, ale wtedy zaczęły dziać się te wszystkie dziwne rzeczy. Takie jak ten list do Emmetta, a następnie rozmowa telefoniczna. Wtedy zdałem sobie sprawę, że cała paczka musiała poznać prawdę i robić sobie ze mnie żarty. Jednak ja dalej grałem swoją rolę. Zrobiłem kilka testów, kiedy byliśmy razem, aby zobaczyć twoją reakcję. Na przykład ubiegła noc. Mój Boże, zeszłej nocy byłaś olśniewająca. Brat Alice westchnął i ucichł. Po prostu leżeliśmy cicho, oddychając, ale zdawałam sobie sprawę, że istnieje jedno poważne pytanie, które muszę zadać. −
Między nami w porządku? - Wstrzymałam oddech, czekając na odpowiedź, ale odepchnięto mnie nieznacznie. Zamknęłam oczy, bojąc się emocji, które ujrzę w oczach Edwarda. Nagle poczułam delikatny nacisk na swoich wargach. Niknął on tylko po to, aby powrócić. To właśnie wtedy dotarło do mnie, że najdroższy mnie całuje. Naparłam na jego usta w długim pocałunku i odsunęłam się, aby spojrzeć mu w oczy. −
Lepiej niż w porządku. - Chłopak uśmiechnął się do mnie i obdarował mnie kolejnym pocałunkiem. Następnie położył się na wznak, aby przytulić mnie do swojej piersi. Poczułam, jak bawił się kosmykiem moich loków. - A więc Seth jest gejem? - Zaśmiałam się, a potem opowiedziałam historię modela. Przez resztę nocy mówiłam Edwardowi o rzeczach, których wcześniej nie wiedział, a on opowiadał mi o swoim życiu po tym, jak wyjechałam. Wczesnym rankiem obydwoje w końcu odpłynęliśmy w objęcia Morfeusza. Poczułam się, jakby z moich ramion zdjęto ogromny ciężar. −
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Ale oni jeszcze nie wyszli z pokoju! - Usłyszałam stwierdzenie Alice. Właśnie się obudziłam z jednego z najlepszych marzeń sennych, kiedy usłyszałam poruszenie dochodzące zza zamkniętych drzwi sypialni. −
134
Oni musieli przedyskutować wiele rzeczy, Alice – odpowiedział spokojnym głosem Jasper. Powinnaś na jakiś czas zostawić ich w spokoju. - Zamruczałam i wtuliłam się w objęcia Edwarda. −
Ty również ich słyszałaś – uspokajający głos chłopaka rozszedł się pod moim uchem. Tylko ponownie zamruczałam, podczas gdy uścisk ukochanego zacieśnił się dookoła mnie. −
Nie obchodzi mnie to, że muszą nad tym popracować. Chcę wiedzieć, czy wszystko dobrze z Bellą! - Brunetka prawie krzyczała. −
Na miłość boską, Alice, chcesz, by byli szczęśliwi? - przerwała Rosalie i, jak przypuszczam, dziewczyna przytaknęła. - Pragniesz, aby byli razem? - Ponownie milczenie. - Cóż, zostaw ich do diaska samych, a dzięki temu będą mogli wszystko omówić. - Usłyszeliśmy jak Alice się focha i wychodzi jak burza. Klatka piersiowa Edwarda zaczęła wibrować od jego cichych chichotów. −
Nie zostaliśmy już zbyt długo w łóżku, gdyż chciałam dać znać wszystkim, że mamy się dobrze. Jednak jedynym wyjściem, które miałam to, pokazać się w koszulce Cullena. Nie żeby on miał coś przeciwko, ale wolałam, aby pozostali widzieli mnie w większej ilości ubrań na sobie. Gotowa? - zapytał ukochany, oplatając ręką moje ramiona. Skinęłam głową i sięgnęłam do klamki, aby je otworzyć. Edward puścił mnie przodem do salonu, gdzie wszyscy się wylegiwali. Emmett patrzył się tępo w telewizor. Jasper, w rogu, bawił się pionkami od szachów. Rosalie poprawiała sobie manicure, podczas gdy Alice stała, wyglądając przez okno. Nigdzie nie dostrzegłam Carlisle'a ani Esme. Odchrząknęłam, aby przykuć uwagę familii. Oczy wszystkich zwróciły się na mnie i na Edwarda, zanim wszyscy gwałtownie stłoczyliśmy się w jednym, wielkim, grupowym uścisku. Każdy zadawał podobne pytania; jak się czuję, czy między mną a ich bratem wszystko jest wszystko w porządku, itp. Potem zeszliśmy na dół do pokoju z obsługą hotelową, aby nareszcie wszystko przedyskutować. −
Więc, Edwardzie, jak zniosłeś to, że twoja randka jest modelką prezentującą bieliznę? - zapytał Emmett, unosząc znacząco brwi. −
−
On już wiedział – odpowiedziałam. Głowy dziewczyn gwałtownie odwróciły się w moją stronę.
Powiedziałaś mu, a nam zapomniałaś wspomnieć o tym, że on już zna twoją prawdziwą tożsamość?! - Brunetka prawie krzyczała, ale uspokoiła się widząc jak potrząsam głową w zaprzeczeniu. Trąciłam łokciem chłopaka, aby odpowiedział na pytanie siostry. −
Nie. Nie powiedziała mi. Sam doszedłem do tego. A odpowiadając na twoje pytanie, Emm, to cudowne uczucie. - Partner odwrócił się w moją stronę i mrugnął do mnie, a następnie pochylił się i podarować mi rozkoszny pocałunek. Jednak zanim przybliżył się wystarczająco blisko, by dotknąć swoimi ustami moich warg, odsunął się nagle. - Nie pocałowałaś Jaspera naprawdę, co nie? Prawie się roześmiałam się mu w twarz, ale wtedy dotarło do mnie, jak poważny był. −
Nie. Nie zrobiłam tego – odpowiedziałam szczerze. Dzięki temu Cullen się rozluźnił i nareszcie obdarzył mnie upragnionym pocałunkiem. Całą grupą siedzieliśmy na dole i rozmawialiśmy o ostatnich kilku miesiącach po moim powrocie. −
Nie mogę uwierzyć, że zemdlałeś, kiedy zobaczyłeś ją w bieliźnie. – Zachichotał Jasper, przez co wszyscy dołączyliśmy do niego. −
135
To był szok. Nie spodziewałem się, że Bella będzie praktycznie naga pod swoim szlafrokiem – odrzekł Edward, rumieniąc się nieznacznie, co wywołało jeszcze większy śmiech. Wiele godzin później nadal przebywaliśmy w tym samym miejscu rozmawiając, dopóki nie zdecydowałam, że zabieram wszystkich na kolację. Rodzeństwo odmawiało pozwolenia mi, bym płaciła za nich, ale ja nalegałam. Dlatego też wszyscy się ubrali, wliczając w to mnie, pożyczającą ubranie od Rose. Niedługo potem wyszliśmy na zaśnieżone ulice Nowego Jorku. Szliśmy powoli świecącym się miastem, zanim wybraliśmy cichą restaurację. Miło było już nie musieć ukrywać mojej drugiej tożsamości jedynie przed Edwardem. Nareszcie mogłam być pewną siebie, seksowną kobietą, którą się stałam. −
Wszyscy byli już gotowi do powrotu do hotelu, ale jakimś sposobem udało mi się przekonać mojego ukochanego, aby na noc wrócił ze mną do apartamentu. Spacerowaliśmy wolno wzdłuż ulicy ręka w rękę, tak jak normalna para. Wytłumaczyłam mu, że aktualnie mam przerwę od modelingu, ale chętnie wróciłabym do tego, a Edward zaoferował swoje stuprocentowe wsparcie. Teraz ułożyliśmy się na sofie, oglądając jakiś film przy kubkach z gorącą czekoladą. Tak naprawdę to nie rozmawialiśmy dużo, odkąd przyszliśmy. Jednak wcale nie czuliśmy potrzeby, aby wypełniać ciszę. Kiedy planujesz powrócić do pracy modelki? - zapytał nagle kompan, podnosząc pukiel moich włosów i okręcając go sobie wokół palców. −
Najprędzej po ukończeniu szkoły, ale chciałabym też uczęszczać na uniwersytet. - Przytaknęłam sama sobie. - Powinieneś zostać modelem. Każda kobieta by cię pokochała. – Zachichotałam. −
−
Chciałabyś się mną dzielić? - dociekał cicho, pochylając się, aby pocałować mnie za uchem.
Uchowaj Boże! - Westchnęłam i przysunęłam się bliżej Edwarda. Cullen zabrał z mojej ręki gorącą czekoladę i postawił ją na stoliku obok jego kubka. Dłoń chłopaka powróciła i powoli uniósł moją twarz, by spotkała się z jego. Usta ukochanego łagodnie pieściły moje, jednak nie pogłębiając pocałunku. Odwróciłam się nieznacznie na siedzeniu, aby dotknąć dłońmi włosów Edwarda, przyciągając go chociaż o milimetr bliżej. Brat Alice naparł mocniej swoimi wargami na moje i delikatnie rozwarł dla mnie swoje usta. Czubek jego języka dotknął lekko mojej wargi, nim wtargnął do ust, pieszcząc mój narząd smaku. Powietrze w moich płucach zaczęło uciekać i odsunęłam się subtelnie, ale usta ukochanego nigdy nie przestały dotykać mojego ciała. Składał on pocałunki wzdłuż mej szyi i z powrotem na drugą stronę. Dłonie Edwarda tuliły moją twarz, kiedy on sam odsunął się. Jego spojrzenie odzwierciedlało czułość. −
Kocham cię – wyszeptał, patrząc na mnie nieustannie. Poczułam ucisk w piersiach, uśmiechnęłam się i przybliżyłam, by pocałować rozmówcę. Nie jestem pewna, kiedy to się stało, ale zakochałam się w Edwardzie Cullenie. −
I ja cię kocham. - Najdroższy uśmiechnął się i powrócił do całowania mnie. Ten pocałunek różnił się od pozostałych. Zawierał w sobie więcej pasji i miłości. Tej nocy posunęliśmy się dalej niż dotychczas, podczas gdy na zewnątrz rozpętała się śnieżyca. −
Święta minęły przepełnione flirtem. Po oficjalnym przedstawieniu Edwarda Renee, mama zaprosiła do nas na Wigilię całą rodzinę chłopaka. Pierwotnie miał to był posiłek w kameralnym gronie, ale liczba gości zwiększyła się dwukrotnie. Dlatego właśnie rodzicielka zaplanowała posiłek na szwedzkim stole. Było bardzo spokojnie. Od kiedy wyznaliśmy sobie miłość z Edwardem, 136
mieliśmy niewiele czasu dla siebie. Wynikało to z tego, że Rose i Alice chciały, bym pokazała im Nowy Jork widziany moimi oczami. Zabrałam je więc do wszystkich miejsc, w których byłam znana jako Angel. Podczas tej wycieczki para fotografów, których znałam, wręczyła dziewczynom swoje wizytówki, mówiąc, że mają „wygląd”. To było w sklepie odzieżowym. Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu z zaskoczonego wyrazu twarzy dziewczyn. Wiele dni spędziliśmy dużą grupą bawiąc się i uprawiając sporty zimowe, jak jazda na łyżwach. Wszystko wracało do normy. Nie wyglądało na to, że pomiędzy mną i Edwardem miały pojawić się jakieś problemy. Zamiast tego, nasz związek stawał się silniejszy, niż wcześniej. Chłopak rozumiał, że chciałam utrzymać wszystko w ciszy, ale niekoniecznie mu się to podobało. Leżałam w łóżku obok ukochanego, kiedy właśnie zdałam sobie sprawę, co wydarzyło się w ciągu ostatniego tygodnia. I nie zmieniłabym w tym kompletnie nic.
137
Rozdział 26
Ferie zimowe szybko się skończyły i wszyscy musieliśmy znowu wracać do szkoły. Kiedy przyjechaliśmy do domu, poinformowałam Charliego o tym, co się zdarzyło podczas przerwy. Zaakceptował to z niewielkim oporem. Teraz siedziałam w aucie Edwarda, jechaliśmy do szkoły. Pierwszego dnia po powrocie chłopak stale zadawał pytania. - Spotkałaś się z Beyoncé? – dociekał gorliwie, spoglądając na mnie. - Tak – wymamrotałam, gapiąc się przez szybę. Tego typu pytania padały non stop, odkąd wróciliśmy do domu. - A co z Kristen Stewart? Albo Ashley Greene? – W końcu Cullen wjechał na swoje zwykłe miejsce na parkingu i zgasił silnik pojazdu, patrząc na mnie uważnie. - Co? - Poznałaś je? – Westchnęłam z irytacją, szarpnięciem otworzyłam drzwi samochodu i wysiadłam. Odwróciłam się szybko, aby chwycić swoją torbę, trzasnęłam drzwiczkami, i jak burza ruszyłam przez parking, w stronę grupy przyjaciół. Słyszałam, jak Edward wołał mnie, ale zignorowałam go całkowicie i dalej szłam przed siebie, dopóki nie poczułam, jak ktoś chwyta mnie za łokieć. - Hej, o co chodzi? – zapytał ukochany, odwracając mnie, abyśmy stali twarzą w twarz. - Co jest nie tak? O co CHODZI?! Przez ostatni tydzień słyszę od ciebie tylko to, czy spotkałam tą i tą osobę, jaka ona jest. Mam już tego powyżej uszu, Edwardzie! Powiedziawszy to odwróciłam się i oddaliłam się od niego, ponownie kierując się w stronę znajomych. Jednak ponownie zatrzymało mnie szarpnięcie za łokieć. Nagle odwrócono mnie i poczułam napierające na moje miękkie usta Edwarda. Rękoma oplótł mnie w tali oraz na karku, aby mieć pewność, że nie upadnę, podczas gdy sama się go uchwyciłam. Poczułam jak uśmiecha się przy moich ustach, kiedy zarzuciłam na niego ramiona i zaczęłam odwzajemniać pieszczotę. Nagle przerwał nam głośny gwizd, który rozszedł się w powietrzu, powodując, że odsunęliśmy się od siebie z chłopakiem i spojrzeliśmy w kierunku, z którego rozszedł się dźwięk, jedynie, aby zobaczyć wszystkich naszych szczerzących się przyjaciół oraz Emmetta wyjmującego palce z buzi. Ponownie przeniosłam wzrok na Edwarda, który uśmiechał się do mnie łagodnie i pochylił się, aby wyszeptać przy moich wargach ciche przeprosiny. Po jeszcze jednym buziaku najdroższy przyciągnął mnie ponownie i objął w talii, po czym wspólnie podążyliśmy w kierunku naszej paczki. - Cóż, to był całus.- Jasper puścił mi oczko, powodując tym, że oblałam się mocnym rumieńcem, wywołując tym samym śmiech pozostałych kompanów. - Ze wszystkich możliwych miejsc, wybrałeś środek parkingu – prychnęła Rosalie. Kiedy zbyt szybko rozległ się dzwonek na lekcję, wszyscy rozdzieliliśmy się, aby pójść na zajęcia. Edward, będąc dżentelmenem, chwycił mnie za rękę i poszedł ze mną korytarzem, zanim zostawił mnie pod gabinetem, gdzie miałam pierwszą lekcję, całując mnie w policzek i przeszedł wzdłuż holu, na 138
swoje pierwsze zajęcia. Nie trwało długo, nim skierowałam się na kolejną lekcję i usiadłam obok bardzo zadowolonej Angeli. Dyskutowałyśmy o świętach Bożego Narodzenia i jakie dostałyśmy prezenty, oraz jaki z pozoru był Ben. Jednakże niegrzecznie przerwało nam trzaśnięcie kogoś w moje krzesło. - Puszczalska. - Co proszę? – Odwróciłam się, wstałam z siedzenia i stanęłam twarzą w twarz z Lauren. Sytuacja pomiędzy nami zawsze była napięta i wszyscy wiedzieliśmy, że jest to spowodowane zazdrością, ale nawet mimo ostrzeżenia dziewczyny, ona nadal cholernie mocno usiłowała porozmawiać z Edwardem. - Słyszałaś mnie, popisując się swoim związkiem przed wszystkimi; nikt nie chce oglądać tego, co powinnaś robić prywatnie. – Przybliżyłam się do dziewczyny o krok, ale nagle pchnięto mnie do tyłu i zobaczyłam, że to Angela stanęła przede mną. - Lauren, nikogo nie obchodzi co myślisz, a twoja zazdrość o fakt, że Edward cię nie chce, nigdy nikogo nie interesowała i nie będzie. Nie rozumiem, dlaczego się łudzisz. I serio zamierzasz zaczynać z Bellą? Nie pamiętasz co powiedziała, że się wydarzy, jeśli będziesz się wtrącać? – Głos Angeli brzmiał pewnie, kiedy miała poczucie własnej wartości. Nie mogłam nic poradzić na to, iż otworzyłam oczy ze zdumienia, obserwując, jak jedna z moich najdroższych przyjaciółek wstawiła się za mną. Zerknęłam na Lauren, która zbladła nieznacznie, rzuciła okiem w moją stronę, a ja posłałam jej srogie spojrzenie. Znienacka przeciwniczka wybiegła z klasy, podczas gdy pozostali oglądali tę interakcję. - O mój boże, Angela! – pisnęłam, podczas kiedy dziewczyna odetchnęła głęboko i posłała mi nieśmiały uśmiech. Pochwyciłam ją w miażdżący kości uścisk i bezustannie szeptałam jej do ucha podziękowania, podczas gdy ona chichotała. W końcu sala lekcyjna zapełniła się uczniami, a zajęcia trwały dalej. Wraz z Angelą szłam w kierunku kafeterii, pytając się, co to było. - Po prostu mam już po dziurki w nosie toku myślenia Lauren, że jest najbardziej popularną dziewczyną w szkole, kiedy w rzeczywistości nikt jej nie lubi. – Rozmówczyni zaśmiała się i pomachała, zmierzając w kierunku stolika Bena. Skierowałam kroki do tego samego stolika, co zawsze, widząc, że wszyscy już są i obrzucają się kawałkami jedzenia. Usiadłam obok Edwarda i ukradłam mu gryz jabłka. - Hej, to moje! – zawołał. Wzruszyłam ramionami w odpowiedzi i ugryzłam kolejną porcję owocu. Nagle kawałek ciastka wylądował w moich włosach. - Kto to rzucił? – zapytałam, rozglądając dookoła stolika; wszyscy próbowali ukryć uśmieszki, oprócz Emmetta. Westchnęłam i pokręciłam głową, pozwalając mu myśleć, że nie wiedziałam, iż to jego sprawka. Kiedy wszyscy w końcu powrócili do swoich rozmów, chwyciłam frytkę z tacy Jaspera i rzuciłam nią w Emma, jednak ten podstępny gnojek potrafił złapać ją ustami! - Dobry chłopiec. – Rose poklepała go po głowie, śmiejąc się odrobinę, podczas kiedy reszta z nas nabijała się swobodnie. - Więc o czym rozmawiałaś z Angelą? – zapytała Alice, wtulając się w bok Jazza. - Och, tak. Ang postawiła się Lauren! – rozpromieniłam się. 139
- Brawo, Angela! – Chłopcy skandowali, tym samym ściągając wszystkie spojrzenia na nasz stolik i wywołując rumieniec u Angeli. Pozostały czas lunchu minął w mgnieniu oka i niebawem szłam z Edwardem na biologię. - Chciałabyś gdzieś dzisiaj wyjść? – Cullen zapytał, przytrzymując dla mnie drzwi. - Czy to randka? – zastanawiałam się, zajmując swoje miejsce. - Oczywiście. Pomyślałam, że możemy iść do kina i na kolację, czy może to zbyt nudne? – Pochyliłam się pocałowałam ukochanego lekko. - Brzmi doskonale – odpowiedziałam, pochylając się, aby raz jeszcze pocałować chłopca delikatnie. - Panno Swan i panie Cullen, mogą państwo powstrzymać się od publicznego okazywania sobie uczuć, kiedy jesteście na lekcji? – doczepił się pan Banner, stojąc przed klasą, powodując tym, że obydwoje zaczerwieniliśmy się nieznacznie, skinąwszy głowami twierdząco. Jak tylko nauczyciel zaczął zajęcia, Edward położył swoją dłoń na moje udo pod ławką i zaczął rysować małe kółeczka. - Naprawdę nie mogę doczekać się wieczora – wyszeptał, ściskając łagodnie moje udo. Reszta zajęć wydawała się mijać w ślimaczym tempie, podczas gdy ja chciałam desperacko pójść na randkę z ukochanym. Byłby to pierwszy raz od czasu pobytu w Nowym Jorku, kiedy zostalibyśmy sami. Chłopak obiecał podjechać po mnie o szóstej i właśnie była siedemnasta, a ja stałam przed swoją garderobą. Wyjęłam ciemną koktajlową sukienkę, przyłożyłam do ciała i stanęłam przed lustrem, majtając nią na prawo i lewo. Kiedy byłam usatysfakcjonowana, położyłam ją na łóżku, zanim znalazłam bieliznę i zdecydowałam się na tę samą, którą ubrałam pierwszego dnia. W końcu byłam gotowa o osiemnastej i czekałam tylko na partnera, który zapukał do drzwi w samą porę. Schodząc po schodach otworzyłam drzwi za którymi ujrzałam wybranka ubranego w ciemne sprane dżinsy i niebieską koszulę. - Hej, pasujemy do siebie! – Wyszczerzyłam się i pociągnęłam chłopaka do środka, aby go przytulić, ale on, oczywiście, miał inne plany i pocałował mnie głęboko, zanim chwycił moją dłoń i pociągnął w stronę swojego auta. Dwadzieścia minut później zajechaliśmy pod kino i sprzeczaliśmy się, co obejrzymy. - Zobaczmy „Walentynki”9, jesteśmy na randce, jakby nie było – kłóciłam się, jednak Edward żarliwie się nie zgadzał. - Nie, chodźmy na „Predatora”10. – Otwarcie zaprzeczyłam potrząsając głową, thrillery przyprawiały mnie o ciarki. - A co ty na to, żeby pójść z dziećmi na „Toy Story 3”? – Zadziwiająco partner się zgodził i kupił bilety, podczas gdy sama poszłam do baru z przekąskami. Kupiłam popcorn i napoje, zanim wrócił 9 Walentynki (ang. Valentines Day) - komedia romantyczna z 2010 roku w reżyserii Garry'ego Marshalla. W głównych rolach występują m.in. Jessica Alba jako Morley Clarkson, Kathy Bates jako Susan Milton oraz Patrick Dempsey jako Dr. Harrison Copeland. Premiera filmu w USA oraz w Polsce odbyła się 12 lutego 2010 roku. Wydarzenia opowiedziane w filmie ukazane są z perspektywy wielu postaci, znajdujących się w różnych momentach życia i na różne sposoby zaangażowanych w bycie z drugą osobą — jedni są na etapie pierwszych randek, a inni w długich związkach. Jedni dopiero ulegają zauroczeniu, a innych łączą uczucia niewygasające od lat. Niektórzy są zdeklarowanymi singlami, a pozostali cierpią z powodu nieodwzajemnionej miłości.
10 Predator - amerykański film sci-fi z 1987 roku w reżyserii Johna McTiernana. W roli głównej wystąpił w nim Arnold Schwarzenegger, gwiazdor kina akcji lat 80. i 90.
140
Edward. - Bello, to ja powinienem był to kupić. – Wskazał na przedmioty w moich rękach, a ja po prostu wzruszyłam ramionami. Nagle, obok siebie, usłyszałam sapnięcia i szepty. Nim zdążyłam się odwrócić, aby zobaczyć co się dzieje, Edward pociągnął mnie w kierunku ekranu, na którym zaczęto projekcję filmu. - Tylne rzędy, serio, Edwardzie? – zapytałam, kiedy siadaliśmy, a ukochany podniósł podłokietnik i przyciągnął mnie do siebie. - Tak, wiem, że to bajka dla dzieci, ale to nadal jest randka. – Uśmiechnął się do mnie, a ja pochyliłam się lekko, aby pocałować ukochanego miękko, przerywając pieszczotę jedynie, kiedy matka siedzącego przed nami dziecka zakaszlała. Zachichotałam i ponownie usiadłam obok Edwarda. Film, sam w sobie, był warty czekania, nawet jeśli zajęło to lata. Wychodząc z kina, zauważyliśmy krzątaninę, która blokowała wejście. Partner poszedł przodem i usiłował ją wyminąć. - Przepraszam – przeprosił uprzejmie. - O mój boże!!! Tam jest! – krzyknął ktoś. – Angel, tutaj! – Nagle zobaczyłam, że tłum miał aparaty i skierował je w moją stronę. Flesze błyskały mi w twarz i niespodziewanie nie mogłam się poruszyć.
141
Rozdział 27
Światła błyskały mi przed oczami; nie mogłam niczego zobaczyć, usłyszeć i niczego poczuć. Oni wiedzą, kim jestem. Mogłam usłyszeć wrzaski, ale nie przebijały się przez nie żadne słowa, tylko ciągłe mamrotanie, kiedy jedynie mogłam myśleć o tym, że moje życie jest zrujnowane. - Bello, chodź – usłyszałam kogoś, jednak nawet nie mogłam być całkowicie pewna, kto to powiedział. Nagle poczułam, że jestem odciągana od błyskających fleszy i odwrócona w kierunku koncesji na miejsce postoju po to, aby zobaczyć wpatrującego się we mnie z szeroko otwartymi ustami nastoletniego chłopca. Po raz kolejny poczułam, że jestem zaciągana do małego pomieszczenia, gdzie było cicho, a drzwi zamknięte. Zostałam posadzona na krześle i wpatrywałam się bezmyślnie w ścianę. Wiedzą, och, mój Boże, co ja teraz zrobię, nie mogę tego kontynuować. Głosy w mojej głowie skandowały. Edward pojawił się przede mną i uklęknął na kolanach, dzięki czemu widzieliśmy się twarzą w twarz. - Bella, skarbie, dobrze się czujesz? – Oblicze chłopaka pokrywały linie zmartwienia, ale kiedy miałam mu odpowiedzieć, straciłam zdolność do użycia głosu. Kilkakrotnie otworzyłam usta , ale nie mogłam wydobyć z siebie słów, aby zapewnić ukochanego, że wszystko ze mną dobrze. Edward widząc mój kłopot uśmiechnął się łagodnie i położył swoją dłoń na mojej, zanim wstał i sięgnął do tylnej kieszeni, aby wyciągnąć swoją komórkę. Ja tylko powróciłam do wpatrywania się w ścianę. - Halo, Charlie? Tu Edward, tak, z Bellą w porządku – Wtedy spojrzał na mnie – fizycznie. Spójrz, tam, przed kinem, jest mnóstwo fotografów. Ktoś poinformował media, kim jest Bella. Ona po prostu się wyłączyła. Taak, okej. – Cullen podszedł do mnie i dał znak, że mój tata chce porozmawiać ze mną. Wyciągnęłam rękę po komórkę i przyłożyłam ją do ucha. - Tatusiu? – wyszeptałam. - Bella, będzie dobrze. Już jadę. Załatwimy to, w porządku? – Wymówił to stwierdzenie w sposób spokojny, który rozpoznałam, jako że używał go, gdy miałam koszmary, kiedy byłam młodsza. Po milczącej odpowiedzi ode mnie, rodzic rozłączył się i podałam aparat z powrotem ukochanemu, który z miejsca pociągnął mnie za rękę, tak że stałam, a on objął mnie ramionami. Odprężyłam się w uścisku chłopaka, wdychając jego zapach. - Będzie dobrze. Nie martw się o nic. – Jakiś czas później otworzyły się drzwi i mogłam usłyszeć krzyki z zewnątrz.
142
- Komendancie Swan, co sądzi pan o karierze swojej córki? - Szeryfie Swan, jak mógł pan pozwolić tak młodej dziewczynie na prezentowanie bielizny? Pytania nadal zadawano, jednak mój tata po prostu zamknął przed nimi drzwi i pośpieszył, aby uścisnąć mnie mocno. Mogłam zobaczyć ociąganie się Edwarda, chcącego ponownie mnie podkraść. Uśmiechnęłam się słabo na tę myśl. - Dobrze się czujesz? – zapytał Charlie, jednocześnie cofając się i oceniając szkody na moim ciele. - Jest dobrze, tato, tylko trochę się trzęsę. Proszę, możemy stąd się wydostać? – Charlie skinął zanim skończyłam zdanie i prowadził mnie w kierunku innych drzwi. Wyciągnęłam rękę w kierunku Edwarda, który przeszedł przez pokój w trzech krokach i złapał mocno moją dłoń, posyłając mi niewielki uśmiech. Tata sprawdził wyjście na zewnątrz, zanim wyprowadził nas z pomieszczenia. Stanęliśmy w tylniej alejce i mogliśmy wyraźnie dostrzec na końcu radiowóz. Charlie poszedł przodem i dał znak, że było czysto, więc razem z Edwardem wskoczyłam na tył wozu. W mgnieniu oka dojechaliśmy do domu jedynie po to, żeby zobaczyć więcej dziennikarzy, stojących przed naszym trawnikiem. - Wasza dwójka niech się schyli, będę musiał pojechać gdzieś indziej – rzekł rodzic, kiedy pochylaliśmy się z ukochanym na naszych siedzeniach, dzięki czemu nie zostaliśmy zobaczeni. - Charlie, możesz pojechać do mnie, jeśli sobie życzysz. Dom stoi na uboczu – zasugerował Edward i przyciągnął mnie bliżej. - Brzmi dobrze, dzieciaku. – Nie minęło zbyt dużo czasu zanim zajechaliśmy na podjazd Cullenów. Obydwoje, Esme i Carlisle, stali w swoich objęciach na werandzie. Jak tylko tata, Edward i ja wysiedliśmy z samochodu, rodzice chłopaka zostali odsunięci na bok, podczas gdy Alice zbiegła po schodach w moim kierunku. Uścisnęła mnie, a chwilę potem obejmowało mnie więcej ramion, i udało mi się spojrzeć w górę, zobaczyłam wszystkich moich przyjaciół, którzy mnie otoczyli. To była ostatnia rzecz jaką zobaczyłam, zanim wszystko stało się czarne.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ *** ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Z lewej strony poczułam ciężar, muzykę w telewizji, ciche szepty w pokoju dookoła mnie, ktoś przejechał palcami po moich włosach, a wtedy rozległ się nowy komunikat, który sprawił, że otworzyłam oczy i dźwięki dookoła mnie ucichły. „Dzisiaj ujawniono prawdziwą tożsamość modelki Victoria’s Secrete, Angel. W rzeczywistości jest 143
ona Isabellą „Bellą” Swan. Po zrobieniu rocznej przerwy w modelingu powróciła do szkoły w swojej rodzinnej miejscowości Forks, gdzie nikt nie wiedział, kim naprawdę była, aż do niedawna. Teraz kilka komentarzy od jej kolegów z klasy: - Wcześniej zawsze była dziwakiem. Nikt jej nie lubił, oprócz Jacoba. Potem zniknęła nagle i wtedy, jak wróciła, usiłowała być ekstra i w ogóle, ale my nie łączyliśmy jej z Angel. Nie sądziliśmy, że może zdobyć się na coś takiego”. Mina Lauren zniknęła z ekranu, jedynie po to, by zastąpił ją widok Jacoba, idącego do samochodu, na zewnątrz szkoły. - Więc, Jacob, jesteś najlepszym przyjacielem Belli. Wiedziałeś o jej drugiej tożsamości? - Bez komentarza. - Rozmawiałeś z nią, kiedy wyjechała i stała się wielką gwiazdą? - Bez komentarza. Indianin odpowiadał to samo na wszystkie pytania i łatwo można było zauważyć, że dziennikarze zaczynają się frustrować. Przechyliłam się na bok i sięgnęłam po pilota, i wyłączyłam telewizję, powodując, że wszyscy w pomieszczeniu odwrócili się i spojrzeli na mnie. Znienacka pokój wypełniły głosy. - Dobrze się czujesz? - Och, Bello. - Jest dobrze, poradzimy sobie z tym. - Chciałabyś filiżankę herbaty? To ostatnie pytanie pochodziło od Esme. Wszyscy odwrócili się, aby spojrzeć na nią, jakby była szalona, ale ja tylko delikatnie skinęłam głową i wtuliłam się w objęcia Edwarda. Charlie przesunął się, aby usiąść na stojącym przede mną stoliku do kawy; spojrzałam i uśmiechnęłam się do niego. - Przez jakiś czas nie możemy wrócić do domu, a ty nie możesz chodzić do szkoły, jako że jest tam zbyt wielu reporterów. Cullenowie również zostaną w środku, ponieważ oczywiście są w to włączeni i Edward byłby napastowany o odpowiedzi. Jednak poradzimy sobie z tym, okej, 144
kochanie? – Charlie zapytał, wyciągając rękę i poklepując moją dłoń. Tylko przytaknęłam w odpowiedzi. Moja komórka zaczęła dzwonić, na stole, a opiekun spojrzał na nią. - W porządku, to Victoria. – Podał mi telefon i odebrałam nim włączyła się poczta głosowa. - Bella, kochanie, jak się miewasz? – dobiegł mnie spanikowany głos Victorii. - Mam się dobrze, V, jestem po prostu trochę roztrzęsiona. Chcę tylko wiedzieć, kto doniósł prasie. – Westchnęłam cicho. – Domyślam się, że przez jakiś czas nie będę osiągalna – prychnęłam. - Nie martw się o to, słoneczko. Zajmę się tym i mam nadzieję, że dostanę dzisiaj kilka odpowiedzi. Odezwę się później, Bello. – Nacisnęłam czerwony klawisz i podałam telefon z powrotem Charliemu, który położył go na stoliku. Esme weszła do pokoju z tacą filiżanek wypełnionych herbatką i podała je dalej. Odtąd po prostu oglądaliśmy telewizję w ciszy. Sporadycznie pojawiały się uaktualnienia w mojej historii, ale oprócz tego nie było nic nowego. Po większości otrzymanych modyfikacji odwróciłam się, aby otrzymać więcej jakichś odpowiedzi. - Więc czego się dowiedzieli, jak dotąd? – dociekałam, jednocześnie gładząc ramię ukochanego, którym mnie obejmował. Odpowiedział mi Carlisle. - Cóż, wiedzą, jak się nazywasz, gdzie mieszkasz, gdzie chodzisz do szkoły. Wiedzą również, gdzie mieszka twoja mama i jak znalazłaś się w biznesie. Sporo wszystkiego po trochę. – Westchnęłam ponownie i spojrzałam w dół, na podłogę. - Dlaczego ktoś miałby to robić? - Jak sądzisz, kto to mógł być? – zapytał tata. - Nie mam pewności, każdy z kim pracowałam musiał podpisać kontrakt. W tym wypadku musiał to być ktoś, kto mnie rozpoznał – odpowiedziałam. - Sądzę, że to mógł być… - Charliemu przerwał dzwonek mojej komórki. Sięgnęłam po aparat i zobaczyłam, że to ponownie dzwoniła Victoria. - V? - Bella, dowiedziałam się kto to był! – Praktycznie krzyczała do telefonu. Edward mógł ją słyszeć i przysunął się bliżej, żeby wysłuchać reszty.
145
- To było szybkie. - Oczywiście, że tak, jeśli znasz odpowiednich ludzi. - Zamierzasz mi powiedzieć? - Taak. To ktoś kogo znasz, a raczej nie poznałabyś, jeśli to ma jakiś sens. – Sama brzmiała na zmieszaną. - V, po prostu powiedz mi! – krzyknęłam do słuchawki. – Bella, to… –
146
Notka od autorki Hej Wam! Minęło bardzo dużo czasu! Wiem, że to już trzy czy cztery lata odkąd uaktualniłam i skończyłam tą historię, ale byłam bardzo zajęta prywatnie, uzyskaniem stopnia naukowego, pracy i życiu zasadniczo! Ten rozdział jest trochę krótki i niezredagowany, ale dostałam masę maili proszących, abym skończyła, i pomyślałam, że podsumuje co przydarzyło się naszym kochanym postaciom. Może w przyszłości zredaguję cała tą historię, aby miała więcej sensu, gdyż kiedy czytam ją ponownie, nie ma dla mnie sensu ha, ha. Cóż, mam nadzieję, że nie jesteście zbyt rozczarowani, jednak pamiętajcie, że minęły cztery lata odkąd napisałam tego rodzaju rzecz, także bądźcie mili!
Rozdział 28
- Bello, to była Jane. – Victoria westchnęła do słuchawki. Napięłam mięśnie pochylając się na swoim siedzeniu. Myśli mknęły w mojej głowie. Chwilę zajęło, nim mogłam sformułować prawdziwe zdanie. - Jak? – Cóż, tak naprawdę to nie zdanie, ale musiałam wiedzieć. - Była przed łazienką, kiedy James cię zaatakował i wszystko usłyszała. A wiesz jaka jest, nie lubi konkurencji i wierzy, że przez wyjawienie prasie kim jesteś przerwiesz swoją karierę i ona z powrotem będzie supermodelką. – Poczułam jak moje ciało opada na siedzenie, podczas gdy wszyscy przysunęli się obserwując każdy mój ruch. - Dobra, dziękuję za poinformowanie. Sądzę, że lepiej będzie, jeśli nie będę zabierała ci czasu i spróbuję pomyśleć co chcę zrobić. – Uśmiechnęłam się smutno do mojej nowej rodziny i cicho pożegnałam się z Victorią. - Bella? – Głos taty rozbrzmiał w cichym pokoju. Spojrzałam w jego kierunku, widząc jego zmarszczone brwi, jak u pozostałych. - To była Jane, inna modelka, jedna z mojej największej konkurencji. Jeśli można tak powiedzieć, słyszała James’a wołającego mnie po imieniu i postanowiła zrujnować mi karierę. – Wstałam ze swojego miejsca i poszłam do kuchni. Wyjęłam z lodówki butelkę wody i oparłam się o blat. 147
Edward wszedł do pomieszczenia i podszedł do mnie, obejmując w pasie ramionami, przyciągając bliżej do siebie. Było to pocieszenie, którego właśnie teraz potrzebowałam. - Co się teraz stanie? – zapytał w moje włosy. - Po prostu to samo co zawsze, nie ma sensu robić z tego wielkiego halo. Przyznam, że zaskoczyło mnie, że nikt wcześniej nie zauważył, ponieważ tak bardzo się nie różnię. Jednak zależnie od tego jak będzie w szkole, jeśli będzie po prostu okropnie, to będę musiała wyjechać, ale jeśli jednak nie, to nareszcie ukończę cały rok szkolny. - Cóż, bądźmy dobrej myśli. – Edward pochylił się, by miękko pocałować mnie w usta.
Następnego dnia
Siedziałam w moim samochodzie wpatrując się w tych wszystkich ludzi, którzy stali przede mną na szkolnym parkingu. Jak zareagują, będą mnie traktować inaczej? Głęboko odetchnęłam i otworzyłam drzwi auta. Dźwięk ten spowodował, że wszyscy przestali rozmawiać i spojrzeli w moją stronę. Kilka par oczu rozszerzyło się i kilka szczęk opadło. Ja jedynie utkwiłam w nich beznamiętne spojrzenie, dopóki ktoś delikatnie nie dotknął mojego ramienia, sprawiając, że podskoczyłam. - To tylko ja – wyszeptał Edward, obejmując mnie dłonią w talii. Tuliłam się w jego bok i po raz wtóry wzięłam głęboki oddech. Chłopak zaczął mnie prowadzić w kierunku wejścia do szkoły i właśnie wtedy zaczęły się szepty. Starałam się ze wszystkich sił ignorować co działo się dookoła mnie; miałam na celu przebrnąć przez ten dzień. Wielu ludzi próbowało podejść do mnie i porozmawiać, ale zrobili kilka kroków i odchodzili. Nie sądzę, że to przez nerwowość przebywania w mojej obecności, ale głównie przez nieprzerwane sztyletowanie wzrokiem Edwarda. Jednakże w czasie lunchu spojrzenia i szepty uspokoiły się na tyle, że nie miałam wrażenia, iż przez cały czas jestem obserwowana. Dopiero wtedy mogłam głęboko odetchnąć i rozluźnić mięśnie. Z końcem tygodnia nie wydawało się, aby kogoś obchodziło to, co się działo. Tylko wtedy, gdy ukazały się jakieś głupie plotki w serwisach informacyjnych, to ludzi szeptali i gapili się. Jednak nawet wtedy nie było nic więcej. Ekscytowałam się sposobnością ukończenia szkoły. Również V kontaktowała się ze mną i powiedziała, że to z powodu ujawnienia otrzymałam propozycje zatrudnienia od wielu agencji modelek. A to sprawiłoby, że istniałabym przez długi czas. Była to obiecująca myśl, ale kiedy powiedziałam Edwardowi o ofertach, mogłam dostrzec, że światełko w jego oczach przygasło.
148
Pod koniec roku szkolnego musiałam podjąć decyzję, college czy modeling. Po wielu spotkaniach z V i odwiedzeniu szkół, jak i rozmowach z rodzicami moimi i Edwarda, zdecydowałam, że pójdę z chłopakiem do jakiegokolwiek college’u, który wybierze. Jednakże nie będę obecna na uczelni, ale wrócę do modelingu. Jednak przy wsparciu naszych rodziców i Edwarda zamieszkamy razem i zaczniemy wspólne życie. Kto wie co przyniesie nam przyszłość; chociaż mam nadzieję na wyjście za mąż za mężczyznę z moich snów, trójkę dzieci i dom z białym płotem, i być może psem. Muszę się dowiedzieć co myśli Edward. - Wchodzę w to, Maleńka. – To było wszystko, co powiedział na potwierdzenie naszej wspólnej przyszłości.
Koniec Notka od autorki Ta da! Mam nadzieję, że to podsumowało co wydarzyło się w przyszłości jak również co zaszło w poprzednim rozdziale. Dziękuję wam za śledzenie i uwielbienie dla tej historii Nigdy nie oczekiwałam, że będzie tak popularna. Tak bardzo wam dziękuję kochani czytelnicy. Cieszcie się swoją twórczością fanów póki jest! Gorąco pozdrawiam Edwardfallenangel :*
149