223 Pages • 42,319 Words • PDF • 1.6 MB
Uploaded at 2021-09-24 18:14
This document was submitted by our user and they confirm that they have the consent to share it. Assuming that you are writer or own the copyright of this document, report to us by using this DMCA report button.
Rozdział 1 Na moście Atlantic Beach ruch zamarł. Sama sobie byłam winna, że trafiłam na ciąg turystów, ale chciałam odwlec coroczne letnie odwiedziny u rodziców tak długo, jak to możliwe. Słońce paliło i chociaż nie było jeszcze południa, termometr pokazywał trzydzieści trzy stopnie, klimatyzacja działała na pełnych obrotach. Mimo to czułam krople potu na szyi. A byłam ubrana tylko w tank top, krótkie spodenki jeansowe i miałam upięte włosy. To żółwie tempo, ale w sumie było mi na rękę posuwanie się do przodu tak wolno. Każda sekunda, której nie musiałam spędzić z mamą, była mile widziana. Palcami bębniłam w kierownicę, gdy rozbrzmiały pierwsze takty „Get Me Some Of That” Thomasa Rhetts. Ta piosenka przypomniała mi o byłym chłopaku. Moja rodzina będzie zachwycona, gdy dowie się, że rozstałam się z Mikiem. Znowu jeden potencjalny zięć mniej, a do tego jeszcze syn polityka. Już w duchu słyszałam zrzędzenie mamy.
W końcu dotarłam do drogi na grobli i ruch przyśpieszył. Skręciłam w lewo, w kierunku Robin Avenue, do lepszej części wyspy, gdzie willa stała obok willi i gdzie mieszkało więcej pracowników niż właścicieli domów. Większość aut kierowała się w stronę Ocean Drive, gdzie tłoczyły się hotele i domy letniskowe. Prawie wszystkie nieruchomości tutaj należały do mojej rodziny, klanu Riddlesdale. Reszta posiadłości znajdowała się w rękach rodziny Lorenzo, która trzymała się bardziej drugiej strony prawa. Ich kryminalne machinacje były powszechnie znane i nikogo to nie powstrzymywało przed robieniem z nimi interesów. A już najmniej mojego ojca. Wielka, czarna brama do posiadłości moich rodziców pojawiła się w zasięgu wzroku. Mama wpadnie w zachwyt, gdy zobaczy moje nowe auto. Polecenie, że mam kupić nowe miało miejsce w moje urodziny i było najwyższą formą miłości w mojej rodzinie. Byłam pewna, że mama miała na myśli elegancki kabriolet mercedes, w którym mogła się pokazać damulka, idealny byłby w eleganckim i częściowo kobiecym kolorze, jak biały lub srebrny. Wielką radość sprawił mi zakup czarnego forda mustanga i praktycznie przez całą drogę tutaj się uśmiechałam, ponieważ nie mogłam doczekać się ujrzenia jej miny. Nie
przegapiła
mojego
przyjazdu,
niepotrzebnie
zawyłam
silnikiem,
nim
zaparkowałam auto. Oczywiście czekała na mnie, bo stała w drzwiach wejściowych, w koralowym kostiumie, z mocno zaciśniętymi ustami. Wzięłam torbę, pokrowiec z ubraniami i plecak z bagażnika. Gdy podeszłam bliżej, przesunęłam okulary przeciwsłoneczne na głowę. Wyglądało na to, że znowu zafundowała sobie na nowy nos. - Erin – powiedziała.
- Mamo – odpowiedziałam, nim dostałam pocałunek w powietrze. Jej pełne dezaprobaty spojrzenie przesunęło się po mnie. Ani wysokich obcasów, ani spódnicy, ani zdrowej opalenizny i szczątkowy makijaż – w jej oczach zawiodłam na całej linii. - Gdzie jest Mike? - Zerwaliśmy. - Prześlizgnęłam się obok niej, by wejść do chłodnego wnętrza domu. Palące słońce nie było dobre dla mojej bladej skóry. - Dlaczego? - Nie brzmiała na tak wstrząśniętą nawet, gdy w wieku trzynastu lat spadłam z roweru i złamałam lewą rękę w dwóch miejscach. - Ponieważ przyłapałam go w łóżku z inną. - Zapomniałam wspomnieć, że praktycznie zwiał ode mnie, bo uważał, że byłam oziębła. Mama przewróciła oczami. - Taką drobnostkę mogłabyś mu chyba wybaczyć. - Dlaczego? Bo jego rodzina jest wpływowa? Jak zawsze, gdy mówiłam coś, czego nie chciała słuchać, mama pomijała to. - W ciągu kilku tygodni odbędzie się kilka wydarzeń towarzyskich, w których będziemy uczestniczyć. Pozwoliłam sobie powiesić ci w pokoju kilka kostiumów. Jednak teraz nie jestem już taka pewna rozmiaru. - Z krytyczną miną popatrzyła na moje zaokrąglone biodra, a potem na piersi. Szyderczo wykrzywiłam usta. - Jak mam znaleźć nowego faceta bez tyłka i cycków? Sapnęła.
- Erin Charlotte Riddlesdale! Nie powinnaś się wyrażać w ten sposób! Idź do swojego pokoju! - I tak już tam szłam. Nie pozwolisz mi też zjeść kolacji? Mama odwróciła się na pięcie i poszła do salonu. Prawdopodobnie po to, aby uspokoić nerwy po tym spotkaniu szklaneczką bourbonu. Może weźmie też Vicodin, przecież użyłam nieprzyzwoitych słów Mój pokój nie wyglądał już tak, jak siedem miesięcy temu – w święta Bożego Narodzenia musiałam składać kolejną obowiązkową wizytę. Gdybym nie pokazywała się regularnie, zostałby mi zablokowany dostęp do funduszu. Dostanę go dopiero w dwudzieste piąte urodziny. Jeszcze trzy lata, podczas których muszę uśmiechać się na rodzinnych zdjęciach i prezentować w idealnym świecie. Potem opróżnię konto i przeprowadzę się na wschodnie wybrzeże. Wręcz mogłam poczuć na języku smak płatków śniegu, podczas gdy za oknem lśniły promienie słoneczne. Gdy otworzyłam szafę, odchrząknęłam cicho. Morelowy, łososiowy, mandarynkowy i żółty w odcieniu moczu oślepiły mnie. Małe sukienki w rozmiarze trzydzieści osiem. O mały włos nie roześmiałam się głośno. Nawet gdybym przez całe lato nic nie jadła i tak do rozmiaru trzydzieści osiem byłoby mi równie daleko jak na Marsa. Jednak w tym roku byłam sprytna i zabezpieczyłam się. Kupiłam kilka strojów, aby nie być zmuszoną do ubierania się w satynowe kokardki i srebrne cekiny w miejscach, gdzie moim zdaniem nie powinno nosić się takich błyszczących tkanin. W przeciwieństwie do tych od mojej matki mają mój rozmiar, i kolory, które pasują do moich włosów o barwie truskawkowego blondu: granatowy, antracytowy i leśną zieleń. Ekspedientka omal nie piała z zachwytu i chociaż realistycznie podchodziłam do swojego wyglądu, byłam skłonna przyznać jej rację. Położyłam laptop na biurku. Usiadłam i wpatrywałam się gęsty żywopłot, który osłaniał naszą posiadłość przed sąsiednią. Trzy domy dalej znajdowała się siedziba Vincenta Lorenzo, najmłodszej latorośli rodziny.
Dopiero co wprowadził się tutaj ponownie i nie znał mnie. Chciałabym spędzić lato na śledzeniu go, aby jak najwięcej dowiedzieć się o jego rodzinie. To byłby znakomity projekt na moje studia dziennikarskie. Miałam dużą słabość do zorganizowanej przestępczości i czasami nawet uważałam te struktury za czarujące. Gdybym udało mi się owinąć Vincenta wokół małego palca, może zdobyłabym poufne informacje, których nikt nie miał. Cicho wzdychając, marzyłam o wydaniu książki odsłaniającej wszystkie skandaliczne kulisy z moim nazwiskiem na okładce. Z pewnością mama zabiłaby mnie za to. Moja komórka zawibrowała w plecaku. Godz. 15. Dom Kirsten. Przynieś dobry humor. O wszystko inne my zadbamy ;) xoxo Tym razem wydałam poirytowane westchnienie. Moje przyjaciółki należały tak samo do Atlantic Beach, jak moja mama. Spędzałam z nimi czas, bo tego oczekiwano ode mnie i to ułatwiało mi życie – a nie dlatego, że chciałam. Już dawno się nauczyłam, że zbiorę mniej podniesionych z dezaprobatą brew, jeśli w jakimś stopniu będę płynąć z prądem. Więc byłam miła dla wszystkich nudnych przyjaciółek, a nie dziewczyną u terapeutki, bo jej matka postarała się o to, by nie pragnęła żadnych przyjaciółek. To bowiem miałam już za sobą. Na uniwersytecie miałam spokój, ale tutaj musiałam udawać towarzyską osobę, której zależało na imprezach i przyjaciółkach. ῀*῀ - O Boże! Ta jest boska – zawołała Beth, nim wzięła macha i podała mi skręta. Kirsten trzymała w górze srebrną sukienkę i nawet ja musiałam przyznać, że była
wspaniała. Również korzystnie ukazywałaby kształty mojego ciała, chociaż już od dawna nie byłam tak szczupła jak moje przyjaciółki. Nikt nie zwracał na mnie uwagi, więc przekazałam jointa Jennifer, która odebrała go bez patrzenia na mnie. Jej oczy były utkwione w modnej kreacji. Kirsten się uśmiechnęła. - Musimy wymyślić jakiś mały konkurs, aby zdecydować, która może ubrać tę sukienkę na imprezę o zachodzie słońca. Najchętniej schowałabym twarz w dłoniach i jęknęła z udręką. Gdy Kirsten zaczyna wypowiedź takimi słowami, mogło to się skończyć tylko katastrofą. W ostatniej klasie liceum nieomal wszystkie wyleciałyśmy ze szkoły, bo uknuła konkurs graffiti. Zrobiłam to tylko dlatego, bo wiedziałam, że zostaniemy złapane i mama się wkurzy. Obie rzeczy się wydarzyły. W zasadzie byłyśmy trochę za stare na takie głupoty. - Na końcu Davis Boulevard wprowadził się bardzo seksowny facet, no wiecie, do starego domu Auburnów. Ta z nas, która go poderwie, będzie mogła założyć tę sukienkę. Podniósł się aprobujący pomruk i bez namysłu przytaknęłam. To przynajmniej było zadanie, które ku całkowitemu zadowoleniu mogłam oblać. Pojechałabym tam, zapukała, posłużyła się najgłupszym pretekstem, jaki przyszedłby mi do głowy, i odprawiono by mnie. Oprócz tego powstrzymało mnie to od zwrócenia uwagi przyjaciółkom, że jestem jedyną singielką w tym pokoju. Co mnie to obchodziło? Przyjęcie o zachodzie słońca było najważniejszym towarzyskim wydarzeniem sezonu, organizowanym przez moją mamę. Dla mnie był to koniec lata, bo następnego dnia zawsze odwracałam się plecami do wyspy. Wcześniej wracałam do internatu, teraz na uniwersytet.
- O kolejności, w jakiej możemy próbować, zdecydujemy rzutami kostką – zaproponowała Jennifer. Napełniła kieliszki ziołowo-korzennym likierem i przesunęła je w naszym kierunku. - Za lato! - powiedziała Beth, podnosząc swój kieliszek. - Za lato! - odpowiedziałyśmy jednogłośnie. Alkohol palił mnie w gardle, a od posmaku ziół zrobiło mi się niedobrze. Zrobię trzy krzyżyki na drogę, gdy to cholerne lato się skończy. - Więc, Erin, z kim idziesz na przyjęcie? Sięgnęłam po szklankę wody, aby wypłukać z ust ten smak. - Nie z Mikiem, to pewne. Śmiały się do rozpuku, jakbym nigdy nie powiedziała niczego zabawnego. - Och, tęskniłam za tym twoim suchym humorem. - Anna poklepała mnie po udzie. Humor? To było poważnie powiedziane. Powstrzymałam westchnienie. Czy choć jedna z nich nie mogła być bardziej podobna do mnie? Poza finansowym statusem naszych rodziców i wiekiem nic mnie z nimi nie łączyło. Wszystkie trzy studiowały historię sztuki, bo to ładnie wyglądało w życiorysie przed punktem „ślub”. Ale siedzenie tutaj i picie alkoholu, zawsze było lepsze od dyskutowania z mamą, dlaczego nie wyszłam. Nadal miała nadzieję, że te dziewczyny kiedyś będą miały na mnie dobry wpływ. Jak wiadomo, nadzieja umiera ostatnia. Rzuciłam kostką. Szóstka. Obowiązkowo się nadąsałam, jakby zezłościło mnie, że będę startować jako ostatnia, podczas gdy naprawdę nie mogłabym mniej o to dbać. Jednak w jednym moje przyjaciółki były dobre – w informacjach.
- A więc Vincent wrócił na wyspę? - rzuciłam od niechcenia. Od razu zapałały entuzjazmem. - Seksowny. Cholernie seksowny – mruknęła Anna, wyciągając rękę, żeby Kirsten dała jej jointa. - I nie ma dziewczyny – dodała Jennifer. - Kto wie, może uda ci się pójść z nim na przyjęcie. Na pewno umie docenić ładną parkę cycków. Uśmiechnęłam się oschle, gdy Beth prychnęła: - Jak John. Już od kilku miesięcy błaga mnie, żebym dała je sobie powiększyć. Jak to miło ze strony jej chłopaka, pomyślałam, nim wycofałam się do świata swoich myśli. Vincent Lorenzo nie miał dziewczyny – prawdopodobnie świetnie to współgrało z moimi planami.
Rozdział 2 Sposób, w jaki nóż prześlizgiwał się przez drogie mięso, doprowadzał mnie do czystego szaleństwa. Od razu wiedziałem, że zainwestowanie w ten ekskluzywny zestaw noży było głupim pomysłem. Prowokował moje zmysły, bo bardzo chętnie wypróbowałbym to ostrze na całkiem innym rodzaju mięsa... I tak już tęskniłem za swoją robotą, a ciągłe przypominanie sobie o tym, co mnie omijało, nie było najmądrzejsze. Właściwie w ostatnim roku wszystko szło dobrze. Miałem pod kontrolą swoje potrzeby i demony. Ale od kilku tygodni czułem, że niepokój stawał się silniejszy, pragnienie wrzało we mnie. Ta przeklęta wyspa nie oferowała żadnego odwrócenia uwagi. A przecież przeprowadziłem się tu tylko dlatego, żeby nie ulec pokusie zabicia. W każdym razie mieszkało tu tak niewielu ludzi, że zostałoby zauważone, gdyby regularnie znikał ktoś z nich. A dziwek i autostopowiczów nigdy jeszcze nie obdarzyłem uwagą.
Z westchnieniem odwróciłem się do zlewu, by umyć dłonie. Nie skupiłem się na tym i za mocno odkręciłem kurek, a kilka sekund później zirytowany wycierałem twarz. Koniecznie musiałem naprawić tę rzecz, tylko nie zorientowałem się jeszcze, jak to działa. Z mojej koszulki ciekło, dlatego zdjąłem ją od razu. Zresztą przy trzydziestu sześciu stopniach w cieniu i tak było za ciepło na ubrania. Szukałem oleju, by przygotować marynatę, gdy zadzwoniono do drzwi. Na sekundę zamarłem. Prawie nikt nie wiedział, że tu mieszkałem, z całą pewnością nikogo nie zapraszałem. Wziąłem jeden z mniejszych noży i ukryłem go za plecami. Gdy zerknąłem przez szybę, zobaczyłem, że przed drzwiami stała młoda blondynka w sukience do kolan. Rany boskie! Znowu? Ile tych głupich lasek biegało wokoło? Naprawdę myślały, że nie wiem, o co im chodzi? Ciągle inna pojawiała się u mnie. Rzekome awarie aut, pytanie o drogę lub o skorzystanie z mojego telefonu – preteksty, by wejść do mojego domu, nie mogłyby być głupsze. Z każdą odwiedzającą ich bluzki i spódnice były coraz krótsze i bardziej obcisłe. Aż do teraz. Jasnoniebieska sukienka wirowała wokół jej krągłości i podkreślała pokaźny biust. Szarpnięciem otworzyłem drzwi i popatrzyłem na nią ze złością. Jej niebieskie oczy rozszerzyły się w przerażeniu, jakby spodziewała się wszystkiego, tylko nie mnie. Krótki dowód strachu przebiegł przez jej regularne rysy i nie mogłem powiedzieć, że to mnie nie podnieciło. W ogóle nie była taką chudą szczapą jak jej poprzedniczki i była trochę wyższa. Mimo to sięgała mi zaledwie do brody. Poza tym musiałem się poprawić, bo jej włosy nie były blond, lecz miały rudawy odcień. Było w niej coś innego. Tamte dziewczyny były pewne siebie i zarozumiałe. Stawały na mojej werandzie w takiej pozie, jakbym całe życie czekał tylko na nie.
Oczywiście była to próba poderwania mnie związana z jakąś nagrodą, inaczej nie potrafiłem sobie wytłumaczyć, że do tego stopnia zawzięły się ciągle próbować. - Moje auto się zepsuło. - Jej niski głos podziałał mi na nerwy, bo sprawił, że dreszcz przebiegł mi po plecach. Starała patrzeć wszędzie, tylko nie na mój nagi tors. Twój pech, księżniczko, pomyślałem. Kto pukał do obcych drzwi, nie mógł oczekiwać, że mieszkaniec otworzy mu w trzyczęściowym garniturze z krawatem – tak, jak prawdopodobnie do tego przywykła. Chyba nawet nie zdawała sobie sprawy, że mówiąc, zrobiła krok do tyłu. Bała się mnie. Prawie mogłem to poczuć. Tak łatwo byłoby ją złapać i wtargać do domu, że niemal poddałem się tej pokusie. Na samą myśl o tym, jakby zareagowała, prawie mi stanął. Naprawdę musiałem się opanować. To nie byłby dobry pomysł, żeby znalazła się w domu. Było tak wiele rzeczy, które bym z nią zrobił – wszystko od pieprzenia po zabicie. Nie uszło mojej uwadze, że przyglądała mi się ukradkiem, gdy sobie ją oglądałem. Na podjeździe stał nowiutki, czarny ford mustang. Rzeczywiście miała mnie za takiego idiotę? Śmiałem poważnie wątpić, że auto naprawdę się zepsuło, w dodatku jeszcze w takim praktycznym miejscu. Mimo to skorzystałem z możliwości, żeby podejść bliżej. Cofała się, aż plecami stanęła przy poręczy i uchwyciła ją palcami. Ubolewałem, że przez to straciłem okazję lepszego obejrzenia jej tyłka. Poczułem jej zapach, który pobudził moje zmysły. Pożądanie wrzało w moich żyłach, a stałem tak blisko niej, że mogłem zajrzeć w jej dekolt. Jej piersi podnosiły się i opadały szybko. Jej puls galopował, gdy z trudem przełknęła ślinę. Gwałtownie się odwróciłem i wszedłem do domu, nim straciłem kontrolę. Starannie ukryłem nóż i warknąłem: - Najwyższy czas, żebyście przeniosły te swoje głupie gierki gdzie indziej. - Potem zatrzasnąłem drzwi.
Gdybym już nie był wzburzony, teraz poczułbym się całkowicie podminowany. Moja żądza krwi zbudziła się i nie wiedziałem, jak ją uspokoić. Rzuciłem nóż na blat i stłumiłem chęć ponownego wyjścia na zewnątrz i przyprowadzenia jej tutaj. Księżniczka nie zrobiła nic, by opuścić werandę, stała tam nadal jak przybita do podłogi, więc uznałem, że najlepiej będzie maksymalnie zwiększyć odstęp między nami, nim dopuszczę się jakiejś strasznej głupoty. Nie mogłem zrozumieć, co miała w sobie, że sprowokowała taką reakcję. Przy innych kobietach zatrzaskiwałem tylko drzwi, ale tym razem dałem się skusić powąchaniu jej. To nie było dobre. Bardzo, bardzo niedobre. Otworzyłem drzwi do ogrodu i boso wyszedłem na trawę. Wcześniej nie wiedziałem, że miałem smykałkę do roślin, ale teraz ogród mnie wyciszał. Własnoręcznie posadziłem tu wszystko, nawet żywopłot z cyprysików, który w tej wysokości kosztował mnie małą fortunę. Dzięki temu moja posiadłość nie była dostępna od tyłu, poza małą furtką do ogrodu. Ale dzisiaj nie pomagały mi nawet najpiękniejsze kwiaty. Niespokojnie łaziłem wkoło, starając się nie myśleć o tym, jak rozszerzyły się jej źrenice. Cholera, gdyby jeszcze zadrżała... Wspomnienie o tym, jak cofnęła się przede mną, zapewniło mi erekcję. Nic nie mogłem na to poradzić, miałem słabość do strachu. Może
musiałem tylko
pozbyć
się nagromadzonej
frustracji. Jeszcze
raz
przywołałem obraz tego, jak mi się przyglądała, i krew spłynęła mi do fiuta. Trochę żałowałem, że chociaż raz nie przyciągnąłem jej do siebie. Nie miałem pojęcia, jak czułbym się z jej miękkim ciałem przytulonym do mojego. Tłumiąc jęk, rozpiąłem spodnie i wyciągnąłem kutasa. Gdy palcami objąłem swoją twardość, zapragnąłem, żeby mała księżniczka przyszła do mnie, wyobraziłem sobie, że moja ręka jest jej.
Pompowałem pięścią, podniecenie kumulowało żar w moim podbrzuszu. Tak dobrze pachniała, a jej puls galopował... Cholera, pomyślałem i odchyliłem głowę. Zaraz dojdę. Wyobraziłem sobie, że kucnęła przede mną na ziemi, spoglądała na mnie z dołu, niebieskie oczy miała szeroko otwarte. Te piękne oczy! Moje jaja zacisnęły się, gdy usłyszałem skrzypienie furtki do ogrodu. Z powodu mojej antypatii do nieproszonych gości celowo jej nie naoliwiłem, dzięki czemu intruzi zawsze byli sygnalizowani. Ostrożność była lepsza od wyrozumiałości. Odwróciłem głowę w lewo i nie mogłem w to uwierzyć. Najwidoczniej księżniczka zebrała całą swoją odwagę i postanowiła poszperać w moim ogrodzie. Stałem tuż koło żywopłotu i jeszcze mnie nie zauważyła. Jej wzrok prześlizgnął się z domu na mnie. Wzdrygnęła się tak bardzo, że potknęła się o trochę podwyższony próg furtki i wylądowała przede mną na czworakach. Po raz pierwszy w życiu byłem skłonny uwierzyć w Boga, bo wysłuchał moich modlitw. W wyniku jej sapnięcia mój fiut zapulsował, i gdy masowałem go dalej, ona nie spuszczała z niego oczu. Bojaźliwie popatrzyła na mnie, w górę, ale nie zrobiła nic, by wstać. Wiedziałem, że nie mógł to być dobry pomysł, a mimo to powiedziałem: - Otwórz usta. W tej sytuacji nikt nie mógł żądać ode mnie, bym się kontrolował. Na to była, do cholery, zbyt kusząca. Spodziewałem się, że oburzona zerwie się i ucieknie, ale posłuchała i przysunęła się bliżej.
Kosztowało mnie trochę opanowania, by natychmiast nie wytrysnąć i nie rozprowadzić spermy po jej twarzy. Chociaż na werandzie zachowywała się, jakbym zagrażał jej życiu, teraz ochoczo oblizała wargi i wzięła mojego fiuta do ust. Bez tchu przyglądałem się, jak połyka go całego. Jej włosy były w dotyku tak jedwabiste, jak sobie wyobrażałem. Zadławiła się lekko, gdy pchnąłem w jej gardło i położyłem rękę z tyłu jej głowy, by nie mogła mi umknąć. Nie pamiętałem, kiedy ostatnim razem byłem napalony do tego stopnia. Bezwzględnie wsuwałem się głębiej i głębiej, uczucie ciepła i ciasnoty sprawiło, że zadrżałem. Nie opierała się, charczała tylko cicho, choć wyraźnie czułem, że dławi się moim fiutem. Gdy spojrzała na mnie z dołu z szeroko otwartymi oczami, zauważyłem, że łza spływała po jej policzku. To była ostatnia drobnostka, której jeszcze potrzebowałem. Przyciągnąłem ją do siebie tak blisko, że jej twarz wręcz przykleiła się do mnie, i poczułem, jak zadrżałem w jej gardle i trysnąłem w niej spermą. Gdy połknęła ostatnią kroplę, wyjąłem fiuta z jej ust. Kaszlała i łapała powietrze, ale, o dziwo, nie powiedziała ani słowa. Żadnych wyrzutów, żadnych krzyków, zamiast tego tylko wpatrywała się we mnie. Prawdopodobnie żadne z nas nie mogło uwierzyć w to, co się stało. Musiałem przyznać, że sytuacja mnie przerosła. Poza tym zdałem sobie sprawę, że popełniłem błąd. Teraz, gdy zamroczenie powoli ustępowało, uświadomiłem sobie, że straciłem kontrolę i zachowałem się irracjonalnie. Tutaj mieszkali zamożni politycy, bogaci biznesmeni i jeszcze bogatsi kryminaliści.
Nawet nie wiedziałem, czy była żoną, dziewczyną czy córką kogoś, kto mógł zrobić piekło z mojego życia, gdyby wygadała się o tym, co tutaj zaszło. Ze złości szumiało mi w uszach, poza wysokim, piskliwym gwizdem nic nie słyszałem. Gdy zapakowałem fiuta do spodni, złapałem ją za ramię i zatargałem do furtki. - Znikaj – wysyczałem z nadzieją, że wyglądam wystarczająco agresywnie, by zastraszyć ją do tego stopnia, żeby zachowała dla siebie to, co właśnie się wydarzyło. Kurwa! Nawet gdy ją puściłem, mogłem poczuć pod palcami jej jedwabistą skórą. Patrzyła na mnie przez kilka sekund, potem posłuchała mojego polecenia. Chwilę później
usłyszałem
warkot
silnika
mustanga.
wstrzymywałem oddech. Kurwa! W przyszłości będę zamykał furtkę do ogrodu!
Dopiero
teraz
zauważyłem,
że
Rozdział 3 Moje dłonie drżały tak mocno, że z ledwością włożyłam kluczyk do stacyjki. Gdybym przeniosła swój niepokój na auto, silnik zawyłby, bo zbyt mocno wdepnęłabym pedał gazu. Przy mocy trzystu koni mechanicznych dźwięk byłby słyszalny prawdopodobnie na odległość kilku kilometrów, głośniej biło tylko moje serce. Kurwa! Co się wydarzyło przed chwilą? Dlaczego pozwoliłam przekonać się swojej ciekawości, że rzucenie okiem na jego cholerny ogród było dobrym pomysłem? O mały włos, a przeoczyłabym czerwone światło przy głównej ulicy. Mój puls bił mocno, a kolana płonęły. Gdy spojrzałam w dół, zauważyłam zielone plamy trawy na otartej skórze. Ostatnim razem wyglądałam tak jako dziecko, gdy bawiłam się zbyt dziko. Na tę myśl przez plecy przebiegł mi dreszcz. Dziki było odpowiednim słowem, żeby go opisać. Wciąż miałam na języku jego smak, a nawet nie znałam jego imienia. Na tabliczce przy dzwonku było napisane „Smith”, ale to pospolite nazwisko nie pasowało do niego. Co we mnie wstąpiło, że tak ochoczo otworzyłam usta?
Auto za mną zatrąbiło, bo było już zielone. Gdy skręciłam, zatrąbiło ponownie, bo nie włączyłam kierunkowskazu. Byłam kompletnie wytrącona z równowagi. Na szczęście miałam do domu jeszcze tylko kilka minut, bo w takim stanie naprawdę nie powinnam prowadzić. Westchnęłam z ulgą, czekając, aż duża brama przesunie się na bok, abym mogła zaparkować. Między moimi udami pulsowało i nie mogłam zaprzeczyć, że byłam podniecona. Podniecona nie było nawet wystarczające do pełnego określenia mojego stanu. Chyba nigdy w życiu nie byłam tak napalona. Czy nie powinnam być raczej oburzona i rozgniewana? Cholera. Przysunęłam się bliżej, a on nie zrobił nic więcej poza poleceniem mi otworzenia ust. Gdybym nie była kompletnie stuknięta, prawdopodobnie po prostu uciekłabym, zamiast... O Boże! Moje policzki były jaskrawoczerwone, a gdy spojrzałam w lusterko wsteczne, zauważyłam gorączkowy błysk w swoich oczach. Wyglądając w ten sposób, nie mogłam wejść do domu. Żar w moim podbrzuszu wzmocnił się pod wpływem wspomnień. Przetarłam kolana, żeby usunąć przynajmniej największe ślady. Dzisiaj wieczorem chciałam założyć krótką spódnicę na przyjęcie – mogłam wybić sobie to z głowy. Przez dziesięć minut patrzyłam przez przednią szybę i liczyłam oddechy, nim jako tako się opanowałam. Potem wysiadłam i wzięłam swoją torbę. Nawet nie wiedziałam, po co wlokłam ze sobą laptop. Rozejrzałam się w holu, ale nigdzie nie dostrzegłam mamy, więc pośpieszyłam schodami na górę. Nie mogłam jej wyjaśnić, w jaki sposób się potknęłam i otarłam sobie
kolana. Poza tym zrobiłaby mi jeden z wykładów o tym, że powinnam bardziej uważać na swoje ciało. Jakbym nie była niczym więcej, niż piękną klaczą rozpłodową. Każda blizna zmniejszała moje szanse na wyjście za mąż. Jeszcze tylko trzy lata, aż będę w odpowiednim wieku, by opróżnić fundusz i rozpocząć własne życie z daleka od Karoliny Północnej i Atlantic Beach. Nie dotarłam jeszcze do piętra, gdy usłyszałam jej głos. - Erin. Jesteś już z powrotem? - Tak. Musiałam zrobić małe zakupy. Teraz chciałam trochę wypocząć. Dzisiaj wieczorem jest przyjęcie. Rysy jej twarzy wygładziły się, gdy spojrzałam na nią przez ramię. - Ach, to miło, że szukasz towarzystwa. Przyjęcie u Erica, nieprawdaż? Brigdet mówiła mi o tym podczas niedzielnego brunchu. Cedric też tam będzie. Pozdrowisz go ode mnie? Stłumiłam parsknięcie. - Tak, mamo. Gdy oddaliła się, stukając obcasami, z ulgą wspięłam się schodami i poszłam do swojego pokoju. Ta cholerna wyspa. Brigdet była gospodynią mamy i, tak jakby, nie mogłam zrobić ani kroku na tym kawałku ziemi, by mama nie dowiedziała się o tym. W końcu była, że tak powiem, królową socjety. Jakim rozczarowaniem musiało dla niej być, że ani nie chciałam wyjść za mąż, ani nie nosiłam rozmiaru trzydzieści sześć. Mogłaby tak wspaniale przechwalać się mną. Zamiast tego używałam mózgu na studiach i nie polowałam na mężczyzn. Przez sekundę poważnie się obawiałam, że przyłączy się do mnie, by wybrać mi
strój na dzisiejszy wieczór, bym zrobiła dobre wrażenie. Wbrew przekonaniu mamy nie byłam idiotką i potrafiłam zrozumieć jej przesłanie. Z wielką chęcią zobaczyłaby, jak bezlitośnie rzucam się na szyję Cedrica, aby w końcu go poślubić. Od kilku miesięcy, przy każdej okazji wspominała, jak dobrze dopełniałyby się nasze rodziny. Subtelnie byłam popychana we właściwym kierunku. Mój tymczasowy związek z Mikem nic nie zmienił w tym względzie. W swoim pokoju przekręciłam klucz, odłożyłam laptop i zerwałam z siebie ubranie. Nie mogłam dłużej czekać. Po położeniu się na łóżku, rozszerzyłam nogi i poprowadziłam rękę przez brzuch, w dół. Byłam mokra. Boże, nawet nie musiał się starać, a ze mnie wręcz ciekło. Zaś przy swoim ostatnim chłopaku prawie w ogóle nie robiłam się wilgotna. Przywołałam w pamięci jego dużą, umięśnioną sylwetkę i pogłaskałam swoją nabrzmiałą łechtaczkę. Nigdy nie przyszłoby mi na myśl, że podejdzie do drzwi bez koszulki, przez co kompletnie zaniemówiłam. W istocie pojechałam do niego tylko z powodu presji grupy. Wcale nie miałam ochoty kogoś podrywać, ale moje przyjaciółki uznałaby za dziwne, gdybym tego nie zrobiła. Mówiłoby się o tym, aż dotarłoby to do uszu mamy, a od incydentu z Mikem nie mogłam sobie pozwolić na kolejne wpadki, aby nie dostarczyć jej powodu do zmiany zasad mojego funduszu. Nie potrzeba było mi jakiejś dodatkowej klauzuli – na przykład, że musiałam wyjść za mąż, aby go otrzymać. Jego tors był perfekcyjnie ukształtowany aż po ukośne mięśnie brzucha, które znikały pod paskiem jeansów. Jego ramiona były szerokie, talia smukła i podczas swojej krótkiej inspekcji nie byłam w stanie zauważyć nawet grama tłuszczu.
Jedyne, co autentycznie mnie zaniepokoiło, to wyraz jego zielonych oczu. Wyglądał jak drapieżnik, ale nie było to nazbyt trafne porównanie, bo nadal wydawało mi się za mało groźne. Jeszcze raz przypomniałam sobie, co się wydarzyło. Prawie mogłam poczuć, jak moje usta zamykały się wokół jego trzonu. Oddychałam szybciej, pocierając łechtaczkę jak szalona, z piętami mocno wbitymi w materac. Moje sutki były twarde, a palce nóg się podkurczyły, gdy doszłam. Zmęczona przewróciłam się na bok i patrzyłam na ścianę, bo niezaspokojone pulsowanie w moim podbrzuszu nie chciało ustać, pomimo niesamowitego orgazmu. ῀*῀ - I tak po prostu zamknął drzwi? - zapytała z niedowierzaniem Kirsten po raz trzeci, nim wzięła kolejny łyk wódki. Uściślając, wódki, która dla alibi była zabarwiona niewielką ilością soku pomarańczowego. Już dawno poddałam się ze zwracaniem uwagi na ten mały problem alkoholowy. Zamiast tego przywykłam, że byłam outsiderką, bo nie znajdowałam nic przyjemnego w niszczeniu życia przy pomocy ostrych drinków. Współdziałanie i trzymanie buzi na kłódkę – więcej nie potrzebowałam, by nie skupiano na mnie uwagi i by mieć spokój. - Tak – potwierdziłam, odrzucając włosy do tyłu. Teraz denerwowało mnie, że byłam wobec nich otwarta, zamiast trzymać język za zębami jak rano. - Zadzwoniłam do drzwi i wygłosiłam frazes, że padło mi auto. Ale on powiedział tylko, że zaczyna go to już irytować. - Wzruszyłam ramionami, opierając się pokusie ponownego manipulowania przy włosach. Jennifer dotknęła dolnej wargi. - Stawiałam na twoje cycki. Myślałam, że faceci nie potrafią się im oprzeć. - Wiecie w ogóle, jak on się nazywa? - Wykorzystałam szansę, aby zadać to
pytanie. Nie dawało mi spokoju, że miałam w ustach jego fiuta, a nie wiedziałam, jak się nazywał. Kirsten opróżniła swój kubek i ze smutkiem popatrzyła do środka. - Smith. Nie wiem, jak ma na imię. Zapytałabym go po seksie, ale do tego nie doszło. - Wydęła usta. - Ale Susan mówiła, że wcześniej był chyba chirurgiem. Pomyślałam o jego dużych dłoniach, które wciąż czułam z tyłu głowy, i z trudem przychodziło mi uwierzenie w to. Susan pracowała w miejscowym supermarkecie przy Main Street i była – obok moich przyjaciółek i ich matek – największą plotkarą, jaką potrafiłam sobie wyobrazić. Chociaż nie obracała się w naszych kręgach, była bardzo dobrze poinformowana. Kilka razy panie z towarzystwa płaciły jej za informacje. Popijam colę, aby nie być zmuszoną mówić więcej. Przyjechałam autem, a moje nerwy były już wystarczająco roztrzęsione, dlatego nie potrzebowałam alkoholu, żeby jeszcze bardziej dezorientował moje zmysły. Anna mrugnęła do mnie, jakby chciała mnie pocieszyć, i wyszła, by przynieść sobie nowego drinka. Patrzyłam na zgiełk w rozległym ogrodzie i tańczący tłum, i czułam mniej więcej tyle samo przyjemności, co podczas ostatniej wizyty u dentysty. - Boli mnie głowa. Chyba pojadę do domu. Kirsten skinęła głową. - Teraz, jak to powiedziałaś, widzę, że rzeczywiście wyglądasz blado. Z trudem powstrzymałam się od zrobienia grymasu. Zamiast tego podniosłam rękę na pożegnanie i postanowiłam wyjść przez bramę w ogrodzie, by nie spotkać Brigdet. W przeciwnym razie od razu zadzwoniłaby do mojej mamy i doniosła jej, że wyszłam
wcześniej. Im bardziej zbliżałam się do auta, tym mocniej biło moje serce. To po prostu nie dawało mi spokoju. On nie dawał mi spokoju. Powinnam pojechać do domu i zająć się Vincentem Lorenzo, by popchnąć do przodu swój projekt pisarski. Ale on nie dawał mi, do jasnej cholery, spokoju. Gdy byłam przy Main Street ujęłam mocniej kierownicę i dodałam sobie odwagi. Zamiast skręcić w lewo i pojechać do domu, skręciłam w prawo, bo chciałam go spotkać. Wydawało mi się to najgłupszą rzeczą, jaką kiedykolwiek zrobiłam, ale nie mogłam inaczej. Tak, jak dzisiejszego ranka, wjechałam na jego podjazd i zaparkowałam auto. Wysiadając z auta z drżącymi kolanami, starałam się zebrać odwagę. Może nie było go w domu lub już spał. Przed drzwiami niemal zawróciłam, jednak w ostatniej chwili przemogłam się i zadzwoniłam. Moje serce biło głośno, a w uszach głucho mi szumiało, gdy czekałam, żeby mi otworzył. Mimo to drgnęłam, gdy rozbrzmiały kroki. Otworzył drzwi i w tym samym momencie rozbłysnęło światło na werandzie. Oślepiona podniosłam rękę, by zasłonić oczy, i zamrugałam. Dlaczego było tak jasne? - Czego chcesz? - To było bardziej warknięcie niż pytanie. Ścisnęło mnie w żołądku. Ponowny przyjazd tutaj był głupim pomysłem. Co ja sobie właściwie myślałam?
Ledwo wydobyłam z siebie słowa: - Mogę wejść? Ściągnął brwi i popatrzył na mnie gniewnie, nim odsunął się na bok i wpuścił mnie do ciemnego holu. Na stoliku przy ścianie stała tylko mała lampka i nie oświetlała nawet całego przedsionka. Gdy drzwi zamknęły się za mną z trzaskiem, wzdrygnęłam się. Musiałam być szalona, inne wyjaśnienie nie istniało. Nikt nie wiedział, gdzie byłam, a ja nie miałam pojęcia, do czego jest zdolny ten facet. - No i? - Wydawał się spięty i niecierpliwy. Gorączkowo szukałam właściwych słów. - Nikomu o tym nie powiedziałam – wydobyłam z siebie w końcu. Nie potrzebowałam tego nazywać, bo oboje wiedzieliśmy, o czym mówię. Skrzyżował ramiona i choć stał w półmroku, bez problemu mogłam zobaczyć imponującą grę mięśni jego ramion. - Dlaczego nie? Moje policzki stały się jaskrawoczerwone. - Ponieważ mi się podobało. Z jego enigmatycznej miny nie mogłam odczytać, o czym myślał. Jak sparaliżowana stałam przed nim i czekałam na jakąś reakcję. Gdy żadna nie nadeszła, zadałam pytanie, które przez cały czas nie dawało mi spokoju.
- Jesteś dominem? Mały uśmiech pojawił się na jego ustach. - Znasz różnicę między dominem a sadystą, księżniczko? To przezwisko zbiło mnie z tropu. Powoli pokręciłam głową. - Domin lubi kontrolować, a sadyści chętnie zadają ból. - Podszedł bliżej i mogłam dostrzec błysk w jego oczach. Z całych sił starałam się nie cofnąć. - A ty kim jesteś? Musiałby wyciągnąć tylko rękę, aby mnie dotknąć, ale zamiast tego zmierzył mnie wzrokiem od stóp po głowę. - Trochę z obu. Ale lubię zadawać ból. Bardzo lubię. Zatem nic dla ciebie, księżniczko. Moje podbrzusze wypełniło gwałtowne pulsowanie, a gardło zacisnęło się tak mocno, że niemal się dusiłam. - Najwyższy czas, żebyś już poszła. - Zrobił jeszcze jeden krok w moją stronę. Mogłam wyczuć jego kuszący zapach i żar ciała. Jakie odczucie dawałyby te twarde mięśnie pod moim palcami? Chciał mnie przesunąć i otworzyć drzwi. - Poczekaj! - zawołałam. - Co?
Przeniosłam ciężar ciała ze stopy na stopę. Nogi miałam tak miękkie, że dziwiłam się, dlaczego jeszcze na nich stałam. Pochylił się do przodu tak, że nasze nosy prawie się zetknęły, i zastanawiałam się, czy był w stanie poczuć mój strach. - Albo mówisz, albo wychodzisz. - Normalny seks mnie nudzi – wydobyłam z siebie. To było to. Jeszcze nigdy nie powiedziałam tego głośno. - Zawsze myślałam, że to moja wina, albo tego, że jestem skrępowana i nie potrafię się rozluźnić. Nie mogłam dojść, gdy z kimś się pieprzyłam. Z trudem przychodziło mi się podniecić. Ponownie nie mogłam odgadnąć, co myślał. Ale następne pytanie było trafieniem w dziesiątkę. - A gdy sama to robisz? - Wtedy dochodzę. - Odwróciłam wzrok, bo nie potrafiłam wytrzymać jego badawczego spojrzenia. - Co w tym jest innego? Moje serce groziło wybuchem, więc wzięłam głęboki oddech. - Zadaję sobie maksymalny ból. Gdy zmusiłeś mnie do klęczenia, to mnie podnieciło. Chcę więcej. Nieistotne, co to jest! - Nie masz pojęcia, o czym mówisz. Ile masz lat? Dziewiętnaście? Odmowa uderzyła we mnie jak kubeł lodowatej wody. Upokorzona odwróciłam się, chcąc chwycić za klamkę, gdy jego wielka ręka wylądowała na drewnie i uniemożliwiła mi otworzenie drzwi. Był tak blisko mnie, że czułam jego oddech na karku. - Nie pozwoliłem ci odejść.
Rozdział 4 Kurwa! Dlaczego po prostu nie pozwoliłem jej wyjść? To byłoby o wiele mądrzejsze niż każda inna opcja. Ale nie mogłem. Nie mogłem, bo miała w sobie coś, co sprawiało, że mój fiut stawał się twardy – za każdym razem, gdy pojawiała się w zasięgu mojego wzroku. Czy wiedziała, co zrobiła ze mną ta jej mała spowiedź? Jeszcze tylko ułamek sekundy, a zerwałbym z niej ubranie i pieprzyłbym ją od razu tutaj, na podłodze. Ostro. Tak długo, aż nie wiedziałaby już, kim była. Tak długo, aż nie byłaby w stanie już chodzić. Ta myśl sprawiła, że mój fiut drgnął. Jedno trzeba było jej przyznać: Posłuchała od razu i nie zrobiła nic, by otworzyć drzwi. Cichy głosik we mnie chciał, żebym dał jej odejść. Wyparłem go, bo reszta mnie pragnęła czegoś całkowicie innego.
Z tyłu, przez ramię mogłem spojrzeć bezpośrednio w jej dekolt. Zastanawiałem się, jakby zareagowała, gdybym chwycił ją za biodra i potarł swoją twardością o jej apetyczny tyłek. Jej drżący oddech brzmiał w moich uszach jak muzyka. Gdzie w ogóle była w tym ubraniu? Obcisła bluzka eksponowała jej cycki, a przylegające do ciała jeansy otulały uda. Gdy poczułem jej zapach, zaciekawiło mnie, jak smakowałaby jej cipka. Moje jaja napięły się, gdy pomyślałem o wsunięciu w nią dwóch palców. Byłem pewny, że od dawna była wilgotna i gotowa. Gotowa na mojego fiuta. Ująłem jej ramiona i obróciłem ją tak, że musiała na mnie spojrzeć. Jej niebieskie oczy były rozszerzone. Moje podbrzusze zaczęło pulsować, gdy zębami zagryzła dolną wargę. Odpraw ją, krzyczało wszystko we mnie. Zamiast tego położyłem rękę wokół jej szyi i poczułem, jak ciężko przełyka. - Jeśli mamy to zrobić, najpierw powinniśmy wyjaśnić parę rzeczy. Jej długie rzęsy zatrzepotały, gdy opuściła wzrok i gwałtownie skinęła głową. Jej policzki ponownie się zaczerwieniły. - To nie ma nic wspólnego z romantyzmem. Pieprzymy się, potem znikasz. Mówię ci, co masz robić, i robisz to. Żadnych osobistych pytań i nie śpisz w moim łóżku. Znów przytaknęła głową. Przycisnąłem ją. - Nie słyszę cię.
- W porządku. Tylko seks, żadnych uczuć, ty jesteś szefem. Sposób, w jaki to podsumowała, brzmiał niemal jeszcze piękniej. Nie potrafiłem dłużej zapanować nad sobą, pochyliłem się i pocałowałem ją. Nie czekając, jak zareaguje, wsunąłem język między jej wargi i po raz pierwszy spróbowałem jej smaku – przynajmniej smaku jej ust. Wyszła mi naprzeciw, jęknęła cicho i uderzyła swoim językiem w mój. Prawie mogłem poczuć zapach jej podniecenia, a jej dyszenie tylko to potwierdzało. Choć ściskałem jej szyję, brała ochoczo, co jej dawałem. Rzeczywiście tego pragnęła. Drugą ręką odpiąłem jej spodnie i wsunąłem do nich palce. Nie poczułem nic oprócz jedwabistej, gładkiej skóry. Można by pomyśleć, że księżniczka zaplanowała pojawienie się tutaj. Gdy zszedłem niżej i poczułem gorącą wilgoć, moja erekcja boleśnie nacisnęła na jeansy, niemniej jednak chciałem to jeszcze trochę przedłużyć. Zaczęła łapać powietrze, gdy wsunąłem dwa palce w jej ciasną cipkę. Cholera, rzeczywiście była niesamowicie wąska. Jej cipka zacisnęła się wokół mnie tak, że poważnie obawiałem się, czy kiedykolwiek będę mógł wyciągnąć palce. Myśl, że poczułby ją tak wokół swojego fiuta, sprawiła, że na moim czole pojawiły się krople potu. Gdy położyłem kciuk na jej łechtaczce, pożądliwie pchnęła biodra w moją stronę. - Boże – wymamrotała bez tchu, zamykając oczy. Naciskałem palcami głębiej w poszukiwaniu punktu G i obserwowałem, jak dreszcz przebiega przez jej ciało. Tuż przed szczytowaniem przestałem, wyciągnąłem rękę i odsunąłem się od niej. Zdezorientowana zatoczyła się dwa kroki do przodu, bo opierała się o mnie, a teraz straciła to oparcie.
- Rozbierz się! Zmieszana popatrzyła na mnie i posłuchała, choć mogłem dostrzec, że było to dla niej niekomfortowe. Pod obcisłym topem miała stanik z czarnej koronki, który wyglądał, jakby w każdej sekundzie miał pęknąć pod ciężarem jej piersi. Różowe sutki mocno naciskały na materiał. Dopasowane majtki wcześniej przesunąłem na bok, żeby zrobić sobie dostęp. Rozebrała się cała i stanęła przede mną naga i bosa. Jej ciało było piękne, miękkie i zaokrąglone, tak wiele kremowej skóry, która czekała tylko na to, żeby nosić moje ślady. Moja erekcja drgnęła, gdy zobaczyłem jej zranione kolana, rezultat naszego spotkania w ogrodzie. Pchnąłem ją na ścianę, moje dłonie były wszędzie, na jej piersiach, między udami, na pośladkach. Jej oddech coraz bardziej przyśpieszał, zacisnęła małe dłonie w pięści. Wyglądała, jakby nic nie mogła zrobić ze swoim własnym pożądaniem. - Chcesz mnie dotknąć? - zapytałem po ugryzieniu jej w szyję. Jej kwilenie podnieciło mnie jeszcze bardziej. Ale musiałem się powstrzymać. Przynajmniej na początku. Bez odrywania od niej spojrzenia odpiąłem spodnie, a mój wzwód wyskoczył, wznosząc się stromo. - Wiem, że tego chcesz. Ledwo zauważalnie kiwając głową, wyciągnęła dłoń. Chwyciłem ją za rękę i pociągnąłem ze sobą w dół, na podłogę. Sypialnia była za daleko, a ja nie mogłem dłużej czekać. Klęknąłem przed nią, lekko rozsuwając nogi, i wczepiłem palce w jej włosy. W przeciwieństwie do dzisiejszego poranka miała je rozpuszczone, co ułatwiało mi kierowanie nią.
Jak idealna uległa otworzyła usta, opadając przede mną na czworakach. Gdy wzięła czubek fiuta między swoje wargi, jej dłonie rozpoczęły wędrówkę. Czucie jej gorącego języka było jeszcze lepsze, niż zapamiętałem. Odchyliłem się do tyłu i podparłem, by móc lepiej ją widzieć. Jej jasna skóra wyraźnie odcinała się w ciemności. Przy każdym ruchu pełne piersi kołysały się lekko. Mocno zacisnęła palce, masując mój trzon. Poczułem, jak z podniecenia zadrżały mięśnie moich ud. Nim wzięła mnie głębiej, ukradkowy uśmiech pojawił się na jej ustach, bo zauważyła tę reakcję. Odebrałem to tak, jakbym stał się jeszcze twardszy. - Głębiej – poleciłem jej i znów posłuchała bez zwłoki, chcąc mnie zadowolić. Wolną dłonią zajęła się moimi jajami. Delikatnie przesunęła paznokciami po wrażliwej skórze, a mnie przebiegł dreszcz po plecach. Oczywiście, nie była tak niedoświadczona, jak myślałem, bo poczułem jej palce za moimi jądrami, konsekwentnie zmierzały w kierunku odbytu. Gdy tam pchnęła, ostro wciągnąłem powietrze i odchyliłem głowę do tyłu. Ssała mojego fiuta, zręcznie poruszając palcem tam i z powrotem. Napięcie powstało w ciągu sekundy, moje podbrzusze zadrżało. Pchnąłem żołądź w jej gardło i wiedziałem, że szybko dojdę. Bardzo szybko. Wychodząc jej naprzeciw biodrami, wnikałem coraz głębiej w jej ciepłe usta. Wkrótce zauważyłem, że ocierałem zbyt blisko granicy, po przekroczeniu której mogłem stracić kontrolę. Rozszerzyła oczy, gdy chwyciłem ją i pchnąłem plecami na podłogę. Jej uda mimowolnie opadły na boki. Trzymałem jej ramiona, naciskając w dół, i wbiłem się w nią jednym pchnięciem.
Krzyknęła, zwijając się pode mną, ale tylko na sekundę. Potem znów zobaczyłem ten jej mały uśmiech, co powiedziało mi, że chciała i potrzebowała tego. Chwyciłem jej nogi i położyłem sobie na ramionach, nim pochyliłem się do przodu i ponownie objąłem ręką jej szyję. W ten sposób mogłem wbijać się w nią jeszcze głębiej. - Proszę – zakwiliła. Mój kciuk odnalazł jej łechtaczkę i potarł napuchnięty pąk. Drżąc, doszła pode mną. Jej cipka zacisnęła się mocno wokół mojego fiuta. Gdy zobaczyłem, że podniosła dłonie i szczypała nimi swoje sutki, już było po mnie. Odpuściłem sobie i pieprzyłem ją jeszcze mocniej. Przesuwała się po podłodze, jęcząc gardłowo. Ku mojemu zaskoczeniu, gdy wytrysnąłem w niej, znów szczytowała. Biorąc pod uwagę, że powiedziała, iż podczas seksu nie mogła dojść, zadziwiająco łatwo to osiągnęła. Leżała, ciężko oddychając. Wycofałem się z niej i natychmiast wiedziałem, że mój głód nie był jeszcze zaspokojony. Niewiarygodne. W istocie myślałem, że po tym będę chciał pozbyć się jej jak najszybciej. Ale zamiast tego teraz zastanawiałem się, co zrobić, by mieć ją w swoim łóżku. Usiadła i czubkiem języka zwilżyła dolną wargę. Sam ten gest wystarczył, by ponownie pobudzić moje pragnienie. Onieśmielona unikała mojego wzroku, sięgając po majtki. Nim ich dosięgła, chwyciłem ją za biodra i szarpnięciem przyciągnąłem do siebie. W jej ostrym krzyku było szczere zaskoczenie.
Ramionami rozsunąłem jej nogi. Musiałem wiedzieć, jak smakowała. Gdy próbnie uderzyłem wnętrze jej uda, sapnęła. Skóra się zaczerwieniła. Klepnąłem dłonią kolejny raz, potem po drugiej stronie. Palcami głaskałem jej gładki wzgórek łonowy. Wsuwając dwa palce w tę słodką cipkę, ustami objąłem jej łechtaczkę. - O Boże! - jęknęła i zaczęła niekontrolowanie drżeć. Nie chciałem, żeby doszła zbyt szybko, więc kreśliłem językiem po jej konturach, bez ssania czy lizania. Wycisnąłem pocałunek na wzgórku Wenus, nim ponownie jej spróbowałem. Smakowała fantastycznie. Prowadziłem ją coraz bliżej przepaści, a gdy widziałem, że jest tuż przed orgazmem, ugryzłem ją w wzgórek łonowy. Wiła się, ale tak mocno trzymałem jej uda, że nic jej to nie dało. Prawdopodobnie odciski moich dłoni będzie widać jeszcze przez kilka dni. Łzy spływały jej po policzkach i wiedziałem, że ugryzienie musiało być cholernie bolesne. Ale jednocześnie jej wilgoć ściekała mi po palcach. - Nie przestawaj! - szepnęła. Wycofałem dłoń tylko po to, by od razu wsunąć w jej ciasne wejście trzy palce. Językiem trzepotałem po jej łechtaczce, aż zaczęła się gwałtownie trząść pode mną. - Dojdź dla mnie, księżniczko. - O Boże... Kurwa... Tak! - Jej słowa stawały się coraz bardziej niezrozumiałe, gdy drżała. Gdy ponownie otworzyła oczy, trzymałem palce przed jej ustami. Błyszczały jej sokami i moją spermą. Rumieniec na jej twarzy rozprzestrzenił się aż po piersi.
Mimo to wysunęła język i wylizała je do czysta. - Teraz możesz iść.
Rozdział 5 O świcie wróciłam do domu. Jeszcze siedząc w aucie, starałam się palcami rozczesać włosy. Mój makijaż był rozmazany w kącikach oczu, a buty leżały obok mnie, na siedzeniu pasażera. Dla każdej postronnej osoby musiałam wyglądać, jakbym rzeczywiście była na szalonej imprezie. Moje uda zaprotestowały, gdy chciałam wysiąść. Poza tym miałam sztywne plecy, a dłonie mnie bolały, bo zbyt często zaciskałam je w pięści. Mogłam być szczera wobec siebie. To był najlepszy seks w całym moim życiu. Uczucie bólu między nogami sprawiło, że się uśmiechałam, gdy szłam do drzwi domu. Byłam śmiertelnie zmęczona i prawdopodobnie będę spała aż do jutra. Właśnie byłam w połowie holu, gdy mama wyszła z salonu w jasnozielonym szlafroku i dopasowanych pantofelkach z satyny. W dłoni trzymała filiżankę herbaty ozdobioną okropnym wzorem kwiatowym. Z powodu pory nie byłam w stanie określić, czy w filiżance była herbata, czy alkohol. Może to i to.
- Przyjęcie się udało? - Tak. - Musiałam się wziąć w garść, by nie zachichotać, bo wyobraziłam sobie jej minę, gdyby wiedziała, co naprawdę robiłam. Albo lepiej, co pozwoliłam sobie zrobić. - Widziałaś Cedrica? O cholera. O tym zapomniałam. - Było bardzo dużo osób. Kąciki jej ust opadły. Z pewnością zmarszczyłaby również czoło, gdyby nie ilość botoksu, który w siebie wpompowała. - Ależ powinnaś się z nim spotkać. Na pewno będziecie do siebie pasować. Poza tym mogłaś sprawić, że Mike będzie zazdrosny, gdy tu przyjedzie. - Mike? - powtórzyłam. Albo to brak snu, albo mama znów mówiła bez sensu. - Zadzwoniłam do jego matki, też spędzą tutaj lato. Bardzo ubolewała nad waszym rozstaniem, ale przyjadą w przyszłym tygodniu. - Jak miło. Myślałam, że teraz mam zabiegać o Cedrica. Uśmiechnęła się lekko. - Nie zaszkodzi zachować wszystkich opcji otwartych. Idziesz się przebrać? O dziewiątej jest brunch dobroczynny dla stowarzyszenia teatralnego. Na usta cisnęło mi się przekleństwo. Całkiem o tym zapomniałam. O dziwo, wszystkie te orgazmy zapewniły mi pewien rodzaj spokoju. - Oczywiście. W pokoju tęsknie spojrzałam na łóżko, nim poszłam do łazienki. Zrzuciłam buty i
zdjęłam ubranie. Na moich udach widać było siniaki i ślady zadrapań, a na wzgórku łonowym nadal mogłam dostrzec odcisk jego zębów. Cholera! Wciąż nie wiedziałam, jak się nazywa. Po odkręceniu gorącej wody przeglądałam w lustrze. Oczywiście, nie wyglądałam inaczej, ale tak się czułam. Uwolniona. Wyciszona. Spokojna. Zawsze byłam przekonana, że to moja wina, iż seks jest dla mnie nudny. Gdy moje przyjaciółki zaczęły to robić, byłam ciekawa i pozwoliłam się zdeflorować Sethowi McQuinn. Nie bolało szczególnie, ale daleko temu było do oszałamiającego uczucia. Potem wszyscy mówili, że za drugim razem jest lepiej, za trzecim świetnie, a za którymś z kolei ziemia usuwa się spod nóg. Do wczoraj w to nie wierzyłam. Sypiałam ze swoimi byłymi chłopakami, bo w jakiś sposób oczekiwano tego ode mnie, a nie dlatego, że osiągałam przyjemność. Moje przyjaciółki nie były dobrymi partnerkami do rozmowy, a prędzej wydłubałabym sobie oczy tępym widelcem, niż poruszyła ten temat z mamą. Albo jakikolwiek inny temat, jeśli to coś znaczy. Gorąca woda padała na moją skórę, z zamkniętymi oczami podniosłam twarz w stronę prysznica. Trochę pomogło mi to w zmniejszeniu zmęczenia i dobrze zrobiło obolałym mięśniom. Gdy przesunęłam palcami po śladach, które zostawił, szczególnie zapulsowało miejsce na wzgórku łonowym. Gdy tępy ból rozbłysnął, uśmiechnęłam się zadowolona. Podniecenie wzrosło we mnie na nowo. Niestety nie miałam ani czasu, ani spokoju, żeby zrobić to samej. Poza tym obawiałam się, że moja łechtaczka wciąż była zbyt wrażliwa. Udało mi się wziąć prysznic, wysuszyć włosy, odpowiednio umalować i nałożyć
sukienkę, nim mama zapukała do drzwi. Rzuciłam ostatnie tęskne spojrzenie w kierunku łóżka, założyłam płaskie balerinki i wyszłam na korytarz do mamy. Przyglądnęła mi się z zaskoczeniem, bo od razu poznała, że nie miałam na sobie żadnej ze szmatek, które dla mnie wyszukała. Wiedziałam, że dobrze wyglądam w granatowej sukience, ale ona zacisnęła usta z dezaprobatą, bo nie spodobało się jej, że sprzeciwiłam się jej poleceniu. Zeszłam za nią po schodach, jednym uchem słuchając o wszystkich, którzy tam będą, ile pieniędzy, według mamy, powinny ofiarować poszczególne panie, i przy okazji zaznajomiłam się z plotkami na wyspie. Żona dentysty chciała rozwodu, bo wreszcie - zresztą jako ostatnia - dowiedziała się, że mąż ją zdradzał. Córka burmistrza była prawdopodobnie w ciąży, ale nikt nie wiedział, kto był ojcem – wszystkie te tematy akurat mnie nie interesowały. Skierowałam się do swojego auta, gdy matka zamlaskała językiem. - Z pewnością nie wsiądę do niego. Zamiast tego pojechałyśmy jej białym Mercedesem SLK Roadster. Zauważyłam, że zapomniałam
okularów
przeciwsłonecznych.
Z
westchnieniem
opuściłam
osłonę
przeciwsłoneczną i wpatrywałam się w dal. Równie dobrze mogłybyśmy pójść pieszo do restauracji Lighthouse, ale wtedy inne panie, które już czekały na mamę, nie zobaczyłyby jej stylowego pojawienia się. Trajkotanie, które się zwiększyło, gdy wysiadłyśmy, przyprawiało mnie o ból głowy. Mimo to znosiłam niezliczone objęcia i pocałunki w powietrze. Beth i Anna również tu były, nie udało mi się dostrzec Kirsten i Jennifer. Miejsca przy stole były wyznaczone, a ponieważ moja mama musiała schrzanić mi wszelaką przyjemność, siedziałam tak daleko od swoich przyjaciółek, jak to możliwe,
wciśnięta między nią a matkę Cedrica, Marybeth. Przynajmniej z nimi miałam więcej wspólnych tematów niż z Marybeth. Kelner nie nalał jeszcze kawy do mojej filiżanki, gdy Marybeth chwyciła mnie za ramię i współczująco ścisnęła. - Twoja matka powiedziała mi, że rozstaliście się z Mikem. To chyba nieodpowiedni moment, ale muszę przyznać, że Cedric był trochę zadowolony, gdy o tym usłyszał. Wy dwoje powinniście gdzieś razem wyjść. Pasuje ci przyszły tydzień? Ledwie wierzyłam własnym uszom. Pewnie minęło ponad dziesięć lat, gdy ostatni raz widziałam Cedrica. Skąd ta niezdarna próba swatania? - Z pewnością uzgodnimy jakiś termin – odpowiedziałam wymijająco, bo wiedziałam, że moja mama już nadstawiła uszu. Poza tym byłoby bardzo nieuprzejmie powiedzieć Marybeth prosto w twarz, że jej syn mnie nie interesuje – nie wspominając o tym, że ja jego prawdopodobnie też nie. Mój plan - dobrania się do Vincenta Lorenzo i napisania ciekawego artykułu o machlojkach jego rodziny - nie uległ zmianie. Gdy koszyk z croissantami został postawiony przed moim nosem, sięgnęłam po jednego, bo wręcz umierałam z głodu. Mama pochyliła się w moją stronę. - Powinnaś na to uważać, węglowodany są prawdziwym zabójcą figury. Uśmiechając się w jej kierunku, wzięłam drugiego rogalika i masło. ῀*῀ Kilka dni spędziłam na zbieraniu informacji o rodzinie Lorenzo. Wiele rzeczy już wiedziałam, ale umknęło mi na przykład, że istniała książka ujawniająca sekrety jego ojca. Dzieje tej publikacji wystarczyły, by po plecach przebiegł mi nieprzyjemny dreszcz.
Rita Flemming, autorka książki, najpierw została zasypana pozwami przez Lorenzo, aż wydawnictwo zdecydowało się bez jej zgody zdjąć książkę z rynku. Zaraz potem autorka zniknęła bez śladu. Policja przesłuchała ojca Vincenta, ale niczego się nie dowiedziała. Chyba powinnam patrzeć na ten przypadek jak na ostrzeżenie, ale zdawałam sobie sprawę, że któregoś dnia moja ciekawość zapędzi mnie do grobu. O psich wystawach i lokalnej polityce mogli pisać inni – ja pragnęłam gorących, niebezpiecznych tematów. Odchyliłam się, położyłam nogę na biurku i skrzyżowałam ręce za głową. Książka była zamówiona, w sklepie online bostońskiego antykwariatu znalazłam jeszcze jeden egzemplarz. Dopóki tam była, będę uprzyjemniała sobie czas obmyślaniem strategii dobrania się do Vincenta. Przedsmak tego wywoływał łaskotanie w moim brzuchu i sprawiał, że stałam się niespokojna. Spędziłam kilka godzin, wpatrując się w gęsty żywopłot ogradzający dom moich rodziców, ale nie wpadłam na żaden genialny pomysł. Może rundka joggingu pomogłaby mi rozjaśnić w głowie. Tak wiele myśli plątało się w niej, że czasami z trudem przychodziło mi rozeznać się w nich. Wyjęłam z szafy białą koszulkę, krótkie, sportowe szorty i odpowiedni stanik. Po zasznurowaniu butów poszukałam słuchawek, przez które mogłam posłuchać muzyki na swojej komórce. Znalazłam je pod wycinkami artykułów z gazet o śmierci ojca Vincenta. Sześć miesięcy temu został zastrzelony z jadącego auta. Od tego czasu policja ze strachem czekała na odwet. Dotąd było podejrzanie spokojnie. Nie było wiadomo, czy Vincent przejmie interes ojca. Możliwe też, że teraz była kolej na jego byłą prawą rękę, Mario Fatida. Wzięłam jeszcze łyk wody, nim wymknęłam się z domu tak, by mama mnie nie widziała. Niestety, akurat w tym momencie, gdy wyszłam, wysiadła z samochodu. Zbliżyła się swoimi małymi kroczkami.
- Marybeth chciała zamówić stolik w Lighthouse dla ciebie i Cedrica w przyszłym tygodniu. Który dzień bardziej ci odpowiada, wtorek czy czwartek? - Czwartek – wymamrotałam i demonstracyjnie włożyłam słuchawki do uszu, ale już się odwróciła i poszła do domu. Oczywiście, nie zamierzałam pojawić się na tej randce, ale kłótnię z mamą mogłam opóźnić do tego dnia. Brama była jeszcze otwarta i, gdy rozbrzmiały pierwsze dźwięki mojego ulubionego zespołu, nadałam sobie tempo. Trasę znałam na pamięć. Najpierw pobiegnę wzdłuż całej Main Street, potem na prawo, w West Bogue Boulevard, nim wybiegnę na East Bogue Boulevard i wzdłuż plaży będę mogła pobiec z powrotem do domu. Pot spływał mi po plecach, a moje stopy ciężko bębniły o asfalt, gdy zobaczyłam plażę. Wewnętrzny niepokój zniknął, ale dalej nie miałam planu. Słońce tak ładnie odbijało się wodzie, że postanowiłam zrobić sobie przerwę. Wąską ścieżką zbiegłam w dół i wyłączyłam muzykę. Zatrzymałam się w cieniu, obok opustoszałej budki ratowniczej. Kilku ludzi się opalało, dzieci, piszcząc, bawiły się na piasku, a mewy krążyły wkoło. Podziwiałam widok i oddychałam głęboko. Musiałam jeszcze wymyślić właściwą strategię. - Nie wróciłaś. Przestraszona odwróciłam się gwałtownie i przycisnęłam komórkę do piersi. - O Jezu! - wykrzyknęłam zdenerwowana. - Nie widziałam cię. Uśmiechnął się. - Powinnaś lepiej pilnować swojego otoczenia.
Nadęty dupek, pomyślałam, a mimo to poczułam mrowienie na karku. Jego oczy wędrowały po moim ciele, a gdy zatrzymały się na nagich nogach, zmieszana powstrzymałam impuls przeniesienia ciężaru z jednej na drugą. Siniaki na nich zniknęły, tylko ślad ugryzienia był jeszcze trochę widoczny. Ale przez ubranie nie mógł go zobaczyć. Przynajmniej taką miałam nadzieję. - Masz w ogóle jakieś imię? Oparł się o budkę i skrzyżował ramiona. - Trevor. - Chociaż słońce paliło, miał na sobie długie spodnie. Czarna koszulka podkreślała jego klatkę piersiową i po raz pierwszy zauważyłam u niego lekką opaleniznę. Pasowała mu. Jedynie jego nagie stopy w klapkach były ustępstwem na rzecz piasku. Gdybym zamierzała iść dalej po plaży, zdjęłabym tenisówki. Zdałam sobie sprawę, że nie zapytał mnie o imię, ale było mi to obojętne. Prawdopodobnie to go nie interesowało. - Nie wróciłaś – powtórzył swoje pierwsze słowa. - Nie byłam pewna, czy to by ci odpowiadało. Poza tym byłam zajęta. Dlaczego w ogóle miałam uczcie, że muszę się bronić? - Bardzo mi odpowiada. Nalegam na to. Mrowienie na karku w ciągu kilku sekund objęło całe moje ciało. Maleńkie włoski na moich rękach stanęły, moje podbrzusze szarpnęło, i trochę trwało, nim zidentyfikowałam to uczucie jako pożądanie. - Okej. Kiedy? - spytałam, nerwowo rozglądając się wokół. Gdyby mama dowiedziała się, że znałam powściągliwego chirurga z końca Davis Boulevards, byłoby wiele nieprzyjemnych pytań. Przynajmniej nie był potencjalnym kandydatem na męża. Znałam standardy mamy i
Trevor nie był ani wystarczająco bogaty, ani nie miał odpowiednich wpływów politycznych. - O co chodzi? - zapytał rozbawiony. - Jesteś obserwowana? Popatrzyłam na niego zmrużonymi oczami. Skoro nie interesował się moim imieniem, reszta też mogła go nie obchodzić. - Nie mogę być z tobą widziana. Mógł zrobić z tą informacją, co chciał. Bez słowa wyjął mi komórkę z dłoni, ale pytająco podniósł brew. Zignorowałam to, zresztą to nie ja nalegałam, by nie zadawać żadnych osobistych pytań. Oddał mi ją, gdy zapisał w niej swój numer. „Dwudziesta. Załóż jedną z tych letnich sukienek, bez bielizny”. Czy zauważył, że moja ręka lekko zadrżała? Kompletnie nie wiedziałam, jak powinnam się zachować. Więc skinęłam głową. - W porządku. To śmieszne. Gdyby mama wydała mi polecenie, w co mam się ubrać, zbuntowałabym się. Przy nim stałam się wilgotna. Odwróciłam się i odeszłam dokładnie trzy kroki. - Erin? Zaskoczona zatrzymałam się. Skąd znał moje imię? Gdy się odwróciłam, zamachał na mnie. Wyraz jego oczu się zmienił, teraz był
dziki... i głodny. Nie mogłam się oprzeć jego magnetyzmowi i moje stopy same ruszyły w jego stronę. Nim mogłam zadać mu pytanie, położył rękę na moim karku, przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Jego język gwałtownie wsunął się do moich ust, pozbawiając mnie tchu. Kiedy położyłam rękę na jego piersi, poczułam mocne mięśnie. Żaden z moich dotychczasowych chłopaków nie był tak szeroki i silny. Przez głowę przemknęła mi myśl, że Trevor zapewne mógłby złamać mi kark jedną ręką. Jednak to nie powstrzymało mnie przed odwzajemnieniem gry jego języka. Jego palce głaskały moje piersi. Zakwiliłam cicho, kiedy szarpnął moje twarde sutki. Odsunął się i klepnął mnie w tyłek. - Teraz możesz iść. Moja obawa, że ktoś mógłby nas zobaczyć, została przyćmiona pytaniem o moje imię. Odwrócił się i chciał odejść plażą w przeciwnym kierunku. - Skąd wiesz, jak się nazywam? - Złapałam go za ramię, by przeszkodzić mu w odejściu. Ale gdy poczułam drganie jego mięśni, uzmysłowiłam sobie, że na to nigdy nie byłabym dostatecznie silna. - Zapytałem Susan w supermarkecie o czarnego forda mustanga. Nie wspominając o twojej pięknej twarzy, to i tak rzucasz się w oczy, księżniczko. Jak leci Mikowi? Defensywnie skrzyżowałam ramiona. Uważał, że byłam ładna? - Rozstaliśmy się, ale jestem pewna, że to również powiedziała ci Susan. Czy to nie
ty wspominałeś coś tylko o seksie? - Nie wszystkie zasady, które dotyczą ciebie, odnoszą się również do mnie. A teraz powinnaś odejść, nim postanowię wypieprzyć cię od razu tutaj. Mnie jest wszystko jedno, kto nas widzi. Zszokowana cofnęłam się. Jego uśmiech stał się szerszy. - Do zobaczenia później, Erin. - Na razie. - Szybko się odwróciłam i, ni mniej, ni więcej, uciekłam, bo rytmiczne pulsowanie mojej łechtaczki uzmysłowiło mi, że jego propozycja nie była odpychająca. Wręcz przeciwnie.
Rozdział 6 Ku własnemu wstydowi siedziałem na werandzie i starałem się nie bębnić niecierpliwie w podłokietnik krzesła. Erin powinna tu być przed kwadransem, a dotąd się nie pojawiła. Nie byłem jeszcze w takim stanie i niewiele brakowało, abym zaczął niespokojnie krążyć po tarasie. Byłem zaskoczony, gdy wreszcie ją zobaczyłem, ponieważ przyszła pieszo, zamiast przyjechać autem. Ale zastosowała się do mojego polecenia i miała na sobie letnią sukienkę nad kolana. Obcisła góra podnosiła piersi, a spódnica owijała się wokół nóg. Wzrosła we mnie ciekawość. Czy usłuchała również drugiego mojego rozkazu i nie założyła bielizny? Nie mogłem się doczekać, żeby się dowiedzieć. - Spóźniłaś się. Usiadła, bezczelnie przewracając oczami, i wymamrotała: - Przepraszam.
To nie brzmiało zbyt przekonująco. - Dlaczego nie przyjechałaś autem? - Żeby nikt nie zauważył, że wieczorem stoi na podjeździe. Nie wiedziałem, co zrobić z tą odpowiedzią. Wstydziła się, że ktoś zobaczy ją ze mną? Dlaczego w ogóle mnie to interesowało? - Obok domu jest garaż, następnym razem możesz tam zaparkować – zaproponowałem, nim zdałem sobie sprawę, co zrobiłem. - Dzięki – odpowiedziała zaskoczona. Z jej ramienia zwisała mała torebka, niczego więcej nie miała przy sobie. Mimo że powiedziałem, iż niczego nie chcę o niej wiedzieć, pobudziła moją ciekawość. - Podejdź tu! Nasze kolana się zetknęły, gdy się zatrzymała. Gardło mi się zacisnęło, gdy położyłem rękę na jej udzie i przesunąłem ją w górę. Nic oprócz gładkiej, jedwabistej skóry. Zadrżała pod moim dotykiem. Ten mały odruch sprawił tylko, że była jeszcze bardziej pociągająca, i dlatego wciągnąłem ją na swoje kolana tak, że jej nogi leżały po bokach moich. Z rozstawionymi nogami przykucnęła nade mną i cicho westchnęła, gdy położyłem dłoń na jej karku, by przysunąć ją bliżej. Jej usta otworzyły się pod wpływem pocałunku i wsunąłem w nie język. Jednocześnie palcami głaskałem jej szczelinę, wilgotny żar pokazywał jej niewątpliwe podniecenie.
Krew uderzyła mi do fiuta. W zasadzie chciałem od razu zaprowadzić ją do sypialni, jednak wyglądało na to, że moja samokontrola znikała w jej obecności. A nie robiłem niczego poza całowaniem jej. Ale gdy jęknęła w moje usta, bo wsunąłem środkowy palec w jej cipkę, wiedziałem, że nigdy nie będę miał jej dość. Chciałem, by krzyczała moje imię – najlepiej tak głośno, żeby każdy wiedział, kto ją pieprzy i kto jest powodem tego. Jeśli szybko nie uda mi się odsunąć od niej, wypieprzę ją tutaj, przed domem. To byłoby takie łatwe, musiałby tylko rozpiąć spodnie i mógłbym się w niej zanurzyć. Byłem do tego stopnia twardy, że to bolało. A to, że zaczęła ujeżdżać mój palec i położyła dłonie na moich ramionach, wcale nie pomagało ochłonąć mojemu pożądaniu. Po sposobie, w jaki napięło się jej ciało, wiedziałem, że zaraz dojdzie. Szybko wyjąłem palec z jej cipki i zamiast tego uszczypnąłem jej sutek tak, że się skuliła. - Wchodzimy do środka. Zeszła z moich kolan, ale materiał jej sukienki zaczepił się o moje jeansy. Dostrzegłem jej nagie pośladki i moje jądra się zacisnęły. Zamknąłem za nami drzwi, podczas gdy Erin się zatrzymała i czekała na mnie. - Schodami na górę, środkowe drzwi. Jej biodra się kołysały, obejmowała kurczowo cienki pasek torebki, jakby potrzebowała wsparcia. Aby się uspokoić i sprawić, by stała się nerwowa, wolno policzyłem do stu, nim poszedłem za nią. Siedziała na skraju łóżka, ręce niepewnie wczepiła w prześcieradło obok siebie,
nogi skrzyżowała. Tylko światło zmierzchu padało przez okno, więc bez słowa podszedłem do nocnego stolika i włączyłem małą lampkę. Oczy Erin śledziły mnie, choć trzymała głowę lekko pochyloną. Gdyby nie jej sutki, które ewidentnie naciskały na materiał sukienki, powiedziałbym, że się mnie boi. Czułem się wabiony tym, jak niewinnie wyglądała, siedząc tam i czekając na mnie. Tylko na mnie. Ogarnęła mnie dziwna zaborczość. Opuściła powieki i zacisnęła usta. Moje ciało zareagowało prymitywną żądzą. Krew gotowała mi się w żyłach, gdy zbierałem ostatnie resztki samokontroli. Moja mina pozostała nieprzenikniona, ale w środku szalałem. Zatrzymałem się tuż przed jej nogami i ująłem jej ramiona. Pociągnąłem ją w górę, do siebie, i całując, zsunąłem ramiączka z jej ramion. Materiał upadł na podłogę i mogłem przytulić jej nagie ciało. Otworzyła usta i pożądliwie odpowiedziała na grę mojego języka. Niemniej jednak po jej napiętych plecach mogłem odczytać, że była na tyle mądra, by mimo tego mi nie ufać. Powodem, dla którego tu była, był seks, nie ja. Im dłużej ją trzymałem i całowałem, tym bardziej pragnąłem poczuć ją pod sobą. Chciałem, żeby jej cipka zacisnęła się wokół mojego fiuta, chciałem usłyszeć jej krzyk. Cholera! Było tak wiele rzeczy, które chciałem jej zrobić, ale moja żądza była tak ogromna, że nie miałem do tego cierpliwości. Odwróciłem ją i dłonią nacisnąłem jej plecy między łopatkami, by pochyliła się do przodu. Gdy Erin wsparła się o łóżko, pchnęła swoim tyłkiem we mnie. Moja erekcja pulsowała w spodniach, wciśnięta między nas.
Moje palce przesuwały się między jej udami, rozsunąłem je i poszybowałem w górę, aż poczułem wilgoć. W ułamku sekundy uwolniłem penisa i wbiłem się w nią. Czułem się w niej jeszcze lepiej, niż pamiętałem. Była gorąca, mokra i gotowa. Położyłem rękę na jej brzuchu, by nie mogła się cofnąć, i bez pośpiechu wsuwałem się głębiej. Dźwięk niezadowolenia wymknął się z jej ust. Nie wiedziałem, co jej przeszkadza, i nie obchodziło mnie to. - To, czego chcesz, nie ma znaczenia. Liczy się tylko to, czego ja pragnę. Na moment zastygła, ale gdy jej cipka się zacisnęła, wiedziałem, że moje słowa się jej spodobały. Chętnie oddawała kontrolę, tylko nie miała w tym doświadczenia. Nieznacznie poruszałem biodrami w przód i tył, dając nam obojgu przedsmak tego, co było możliwe. Jej soki błyszczały na moim trzonie. Widziałem, że mocno wczepiła się w prześcieradło. Moja krew wrzała, bo pragnąłem jej tak bardzo, że ledwie byłem w stanie zapanować nad sobą. Gdy zaspokoję moją pierwszą żądzę - to niewiarygodne pragnienie - dowiem się, co ją pobudza i jak doprowadzić do tego, by przekroczyła własne granice. Nogi Erin się poddały, więc bez namysłu podniosłem ją na łóżko, ustawiłem jej kolana pod piersiami i znów naciskając dłonią między jej łopatkami, pchnąłem ją w dół. Miałem przed sobą jej kuszącą cipkę, otwartą i wilgotną. Gdy zapach seksu i Erin dotarł do mojego nosa, moje obwody nerwowe niemal się przepaliły. Chciałem ją wziąć, posiąść, wypieprzyć – moja żądza była nie do zniesienia, już od dawna nie czułem się do tego stopnia pozbawiony samokontroli. Wąska i delikatna leżała przede mną ze swoimi krągłościami, a jej kości wydawały
się tak kruche, jakby można było je złamać przy najlżejszym dotyku. Pogłaskałem jej biodra, kilka razy klepnąłem dłonią jej tyłek, aż skóra przybrała pożądaną czerwoną barwę. A gdy rozsunąłem jeszcze trochę jej uda, usłyszałem kwilenie. Zesztywniała, gdy przejechałem palcami między jej pośladkami. Moja ciekawość została pobudzona, okrążyłem jej odbyt i usłyszałem, jak przyśpieszył jej oddech. Na próbę nacisnąłem na anus opuszką palca. Erin próbowała się wywinąć, ale trzymałem ją mocno. - Jeszcze nigdy nie byłaś pieprzona w tyłek czy tego nie lubisz? - zapytałem i w tym momencie zwiększyłem nacisk. Sapnęła, a jej ciało zadrżało, gdy pokonałem zwieracz i wsunąłem w nią pierwszą część palca. - Nie mam doświadczenia – wykrztusiła, jąkając się. Obiecałem jej: - To wkrótce się zmieni. Potem wyjąłem palec z jej odbytu i ustawiłem się fiutem przy jej mokrej cipce. Aby móc pieprzyć ją głębiej, przesunąłem dłoń pod jej brzuch i zmusiłem ją wypchnięcia bioder. Mocnym pchnięciem zanurzyłem się w niej aż do końca. Erin jęknęła cicho i wiedziałem, że to było za głęboko - akurat tyle, by przyjemność zastąpić bólem. Z każdym ruchem bioder wsuwałem się jeszcze głębiej, uświadamiając jej, że nawet trochę się powstrzymuję. Jej ostre wdechy sprawiały, że stawałem się jeszcze twardszy. Stopniowo dostawała próbkę tego, do czego byłem zdolny – i to się jej podobało.
Mimo to drgnęła pode mną i, starając się umknąć przed moim atakiem, przesunęła się kawałek do przodu. W mgnieniu oka złapałem ją za włosy i pociągnąłem jej głowę do tyłu. - Zostaniesz tutaj, gdzie chcę cię mieć, albo przywiążę cię do łóżka, żebyś nie mogła się ruszyć nawet o milimetr. Bez litości pieprzyłem ją, wchodziłem w nią głęboko, aż z jej gardła wyrwał się ochrypły okrzyk. Po skurczach jej wewnętrznych mięśni, które coraz mocniej zaciskały się wokół mojego fiuta, wiedziałem, że była blisko orgazmu. To niesamowite, że dobrowolnie dała mi wszystko. Coraz gwałtowniej wbijałem się w nią, aż krzyczała moje imię. Stała się jeszcze bardziej mokra i w końcu miałem wrażenie, że dopasowała się do mojego rozmiaru. Jej ochryple krzyki i rzężące nabieranie powietrza wystarczyły, bym doszedł. Ogarnęła mnie dziwna satysfakcja, gdy pompowałem spermę w jej ciasną, gorącą cipkę. Chciałem usłyszeć jej krzyk – i krzyczała. Chciałem, by doszła – i doszła. Chciałem, by należała do mnie – i będzie należeć.
Rozdział 7 Trevor na moment znieruchomiał nade mną, poczułam na plecach jego mocne uderzenia serca i starałam się zapanować nad swoim oddechem. Jego fiut wciąż tkwił we mnie. W absurdalny sposób był to najbardziej intymny moment, jakiego doświadczyłam po seksie z jakimkolwiek facetem. Emocje dryfowały nieuchwytnie w mojej głowie, i nie wiedziałam, co powinnam powiedzieć. Miałam podziękować mu za niesamowity orgazm? To w jakiś sposób chore, że tak bardzo spodobało mi się to, jak obszedł się ze mną. Nie zapytał, czy mi się to podobało albo czy wolałabym coś innego – wziął, czego pragnął, a mimo to zadbał, żebym wyszła na swoje. Poczułam jego wargi na karku i spodziewałam się pocałunku. Jednak ugryzł mnie, a ja drgnęłam. Tak szybko potrafiłam zapomnieć, że przytulanie nie było wliczone z cenę. Z pomrukiem zadowolenia zsunął się ze mnie i zarozumiale położył na plecach obok mnie. Obok jego idealnie wyrzeźbionego ciała aż nazbyt wyraźne dla mnie było, że nie posiadam figury modelki. Zsunęłam rękę po moją sukienkę i podniosłam ją z podłogi.
- Nie potrzebujesz jej. Jego głos zabrzmiał tak ostro, że szybko ją opuściłam. W tym samym momencie rozwścieczyło mnie, że reaguję na wszystko, co powie, jak dobrze wytresowany pies. Nie uprawialiśmy w tej chwili już żadnego seksu, więc musiałam dawać sobie rozkazywać. - Myślałam, że nie mogę tutaj spać – prychnęłam. Roześmiał się. - Nikt nie mówi o spaniu. Jest jeszcze wcześnie. Poza tym chcę na ciebie popatrzeć, po prostu. Aby nie zobaczył rumieńców na moich policzkach, odwróciłam twarz i popatrzyłam na pustą ścianę zamiast na środek łóżka, gdzie leżał. Opuszki jego palców powędrowały po moich pośladkach, po plecach, aż pogłaskał moje ramiona. - Obróć się! Zastygłam i poczułam, że moje kompleksy się wzmogły. Podczas seksu potrafiłam wyciszyć swoje wątpliwości i myśli – ale teraz? Po jego chrząknięciu wiedziałam, że wystawiam na próbę jego cierpliwość, więc zebrałam całą swoją odwagę i położyłam się na plecach. Dłonie ochronnie przesunęłam na brzuch, który mógłby być płaski, i skrzyżowałam nogi. Trevor podniósł brew. - Dlaczego jesteś taka spięta? - Nie jestem spięta. - Oczywiście, że nie. - Jego słowa ociekały sarkazmem. Przysunął się bliżej, aż
poczułam jego oddech na szyi. Gardło mi się zacisnęło, gdy chwycił moje nadgarstki i podniósł je w górę, tak że musiałam położyć ramiona nad głową. Ponownie obrysowywał kontury mojego ciała, pieścił dolną stronę moich piersi, przesunął się na wzgórek łonowy i z powrotem. Gdy przejechał po moich żebrach, zadrżałam, bo to mnie załaskotało. Ale nie odważyłam się powiedzieć tego głośno, bo bałam się, że to wykorzysta. Gdy paznokciami drasnął moją brodawkę, zagryzłam dolną wargę. Znów przesuwał dłonią w dół, a gdy dotarł do mojego podbrzusza, rozszerzyłam nogi, żebrząc o uwagę. - Proszę... - szepnęłam, gapiąc się w sufit. Prędzej bym umarła, niż spojrzała na niego. Gdy Trevor dmuchnął w moje sutki i położył środkowy palec zaraz nad moją łechtaczką, niemal oszalałam. - Proszę co? Musisz mówić całymi zdaniami. Wiłam się, bo jego słowom towarzyszyło ugryzienie w prawy sutek. Jego język okrążył pulsujący czubek. Nowa wilgoć sączyła się spomiędzy moich warg sromowych. - Proszę, pieprz mnie! - Mój zdyszany oddech wypełnił pomieszczenie. - Dlaczego to ty nie zajmiesz się tym dla mnie? - Trevor chwycił moją dłoń i poprowadził ją między moje nogi. Miałam wrażenie, że nagle czas się zatrzymał. Nie mógł tego żądać ode mnie! Czułam wilgotny żar i bałam się, że moja klatka wybuchnie pod wpływem uderzeń mojego serca. - Nie mogę.
Trevor roześmiał się. - Zrobisz to. Chciałam pokręcić głową, ale w mgnieniu oka Trevor ujął mój podbródek i zmusił mnie, bym na niego spojrzała. - Potrzebujesz odświeżenia zasad? - Nie. - Ciężko przełknęłam ślinę. - Więc rób, co powiedziałem. Szumiało mi w uszach, gdy nieporadnie zaczęłam poruszać palcami. Nie potrafiłam sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek byłam tak mokra – nawet, gdy robiłam to sama, nie udało mi się uzyskać takiego efektu. To była cholernie smutna świadomość. Moja łechtaczka była nabrzmiała i pulsowała z pragnienia, mimo to nie potrafiłam się odpowiednio nastroić. Zbytnim absurdem było posiadanie publiki. Z każdą minutą, która upływała, niezadowolenie Trevora stawało się coraz bardziej wyczuwalne. Wiedziałam, że nie byłam w stanie wykonać tego polecenia, więc postanowiłam symulować. To nie był pierwszy orgazm, który udawałam, i prawdopodobnie nie ostatni. Świadomość, że miałam taką możliwość, sprawiła, że trochę się zrelaksowałam. Pod uważnym spojrzeniem Trevora szarpnęłam za swoje sutki, wsunęłam dwa palce do cipki i kłębem kciuka nacisnęłam na łechtaczkę. Mój oddech przyśpieszył z powodu wytężonego performance'u, przynajmniej tej części nie musiałam odgrywać. Rozpoczęłam finiszowanie, podniosłam trochę biodra nad materac i ścisnęłam mocno sutki. To zwiększyło moją przyjemność, ale nie na tyle, by sprawić, abym doszła.
Mimo to wydałam z siebie zadowolone westchnienie i spowolniłam, aż przestałam. Dopiero gdy poczułam jego dłoń na gardle, zdałam sobie sprawę, że musiałam mieć zamknięte oczy. Jego ponure spojrzenie wprawiło mnie w drżenie. - Przypuszczam, że masz pewną wprawę w udawaniu orgazmu? Gdy gwałtownie kiwnęłam głową, a nacisk na mojej szyli przybrał na sile, ze strachu wczepiłam palce w prześcieradło. - Przede mną nie powinnaś nigdy udawać, księżniczko. Chwyciłam jego nadgarstek, bo nie mogłam nabrać powietrza, jednak równie dobrze mogłabym próbować przewrócić ogromny dąb. Dopiero gdy się uspokoiłam, zdałam sobie sprawę, że mogłam oddychać. Pomimo tego było to przerażające... i podniecające. Ugryzł mnie w dolną wargę, wpierw delikatnie, potem tak mocno, że zakwiliłam. - Czy rozumiesz, że ukarzę cię za to? Nie zrobiłaś tego, co ci kazałem. Zbyt zaskoczona tym, że mnie przejrzał, z ledwością byłam w stanie pojąć, co mówił. Gdy wstał, oparłam się na łokciach i popatrzyłam na niego. Z ręką na klamce powiedział: - Nie ruszaj się z miejsca. Choć moje serce już mocno biło, teraz zaczęło walić. Co zamierzał? Cichy głosik w mojej głowie zażądał, abym od razu uciekła. Reszta była tylko ciekawością.
Zrobiło mi się gorąco, gdy Trevor wrócił z długą, czarną liną. Szybko się wyprostowałam, walcząc ze zdenerwowaniem. Czy powinnam pozwolić mu się związać? Moje ciało znało odpowiedź przede mną, bo gdy Trevor przysiadł obok mnie na materacu, wyciągnęłam ręce. Głodny błysk w jego oczach sprawił, że moja cipka się zacisnęła. Zręcznie związał moje nadgarstki i dopiero teraz zauważyłam, że miał przy sobie trzy liny. Pierwszą, która unieruchomiła moje dłonie, obwiązał wokół szczebelków łóżka, potem patrzyłam zdezorientowana, jak drugą i trzecią owija wokół moich ud, nad kolanami. Dopiero gdy przywiązał ją również do zagłówka, zdałam sobie sprawę, że moje nogi były szeroko rozstawione, bez możliwości zsunięcia ich. Moja cipka leżała przed nim całkowicie dostępna. Trevor uklęknął przed moim łonem i bez ostrzeżenia uderzył mnie w moją szczelinę. Drgnęłam i zrozumiałam, jak w rzeczywistości byłam bezradna. Nie miałam najmniejszej szansy umknąć przed nim czy zacisnąć uda razem. Jednocześnie płynął ze mnie mój sok i zwilżał mój odbyt. - Co zamierzasz? - wydobyłam z siebie drżącym głosem. - Wziąć sobie to, czego nie chciałaś dać mi dobrowolnie. Twój orgazm. - Jego uśmiech był na wskroś zły, gdy ponownie uderzył moją cipkę. Palcami musnął moją łechtaczkę, ból był ostry i piekący, przy czym nie było to nawet bezpośrednie. Co miał na myśli? Gdy się pochylił i polizał moją szczelinę, trącił językiem nabrzmiały pąk, nie potrafiłam znaleźć nic złego w tej karze. Zassał go między wargi i pierwszy orgazm powstawał zawrotnie szybko.
Trevor ujął moje pośladki, delektując się lizaniem mnie. Moja cipka rytmicznie się zaciskała i doszłam z głośnym okrzykiem. Czekałam, aż przestanie, ale tego nie zrobił. Dalej lizał moją łechtaczkę, która była na to już zbyt wrażliwa. Przestraszona rzucałam się, jednak moje więzy i jego mocny uchwyt uniemożliwiały mi umknięcie tej stymulacji. Nieprzyjemne uczucie stawało się nie dającym się znieść płonięciem. Kwiliłam i błagałam, żeby przestał, jednak on po prostu kontynuował. W którymś momencie nastąpił oczekiwany efekt i poprzez ból byłam w stanie poczuć pragnienie. - Proszę nie! - Brzmiałam ochryple, bez tchu, prawie nie rozpoznawałam swojego głosu. Zamiast odpowiedzieć Trevor ssał mocniej, aż dostałam kolejnego orgazmu, z intensywnością, jakiej dotąd nie poznałam. Po trzecim łzy płynęły po moich policzkach. Żałowałam, że próbowałam oszukać Trevora, bo on nie przestawał. Lizał mnie pomimo mojej udręki, aż do kolejnego orgazmu, i po prostu się nie zatrzymywał. Byłam zalana potem i szarpałam za swoje liny, dopóki wierzyłam, że muszą się dać rozerwać. Jednak one opierały się moim staraniom i zmusiły mnie do poddania się. Moje mięśnie drżały i trzęsły się, szlochałam cicho. Gdy Trevor wyprostował się, odetchnęłam z ulgą. Pogłaskał mnie po czole. - Odpocznij przez chwilę.
Byłam przerażona tym,
że najwidoczniej
nie
zamierzał
mnie
rozwiązać.
Wpatrywałam się w niego, gdy opuszczał pokój. Moje serce waliło mocno, nienaturalnie głośno. Przełknęłam z trudem, w ustach miałam sucho, moje gardło było zachrypnięte. Uświadomiłam sobie, że musiałam krzyczeć. - O Boże! - Bezradnie się szamotałam, gdy wrócił, z wielkim, białym wibratorem w dłoni. - Proszę nie, Trevor. Proszę! - błagałam i wiłam się. Jego cichy śmiech szydził ze mnie. - Bądź cicho albo będę robił to przez całą noc. Ta groźba kazała mi zamilknąć. Nie wiedziałam nawet, jak późno było, czy jak długo leżałam związana na tym łóżku. Byłam kompletnie pozbawiona poczucia czasu. Włączył tę zabawkę i głośne buczenie uzmysłowiło mi, jak potężny musi to być sprzęt. Przełknęłam na myśl o poczuciu tego na swojej super wrażliwej łechtaczce. Tego bym nie przeżyła! Jednak jego słowa były do tego stopnia przekonujące, że nie protestowałam, gdy przycisnął wibrator bezpośrednio do mojej łechtaczki. Orgazm sprawił, że zamigotało mi przed oczami. Był bolesny, a mimo to oszałamiający. Gdy myślałam, że byłam nadwrażliwa, po tym jak Trevor mnie lizał – nie miałam o tym pojęcia. Moje biodra stawiały opór same z siebie w rozpaczliwej próbie ucieczki przed tym nieustającym bzyczeniem. - Erin, spójrz na mnie. Z trudem powędrowałam spojrzeniem do Trevora.
Mocniej przycisnął zabawkę do mojej cipki. - Dojdź dla mnie. Rozkaz był absurdalny, jednak moje ciało posłuchało natychmiast. Spięłam się, moje łono drgnęło i kolejny orgazm przeszedł przez mnie. - Jeszcze raz – zarządził i zwiększył obroty wibratora. Nie wiedziałam, że to w ogóle możliwe. Mój krzyk rozbrzmiewał w całym pomieszczeniu. - Proszę nie! - Wręcz przeciwnie! ῀*῀ Potem, jak przez chwilę masował mi nadgarstki, Trevor uwolnił mnie. Nadal ledwo co mogłam się ruszać. Moje ciało było obolałe, chociaż masaż Trevora trochę pomógł. Ciągle zaskakiwał mnie na nowo. Po tym, jak mnie rozwiązał, osuszył moje łzy i masował mi przeguby, aż ślady więzów powoli zaniknęły. Niepewnie spojrzałam na swoją sukienkę na podłodze i przesunęłam nogi na skraj łóżka, aby wstać. - Powinnam iść. Mój głos był cichy i słaby. Wstał razem ze mną i włożył jeansy. Z bielizny zrezygnował. - Odwiozę cię.
Ton jego głosu nie dopuszczał sprzeciwu, więc wzruszyłam ramionami. Moje kolana były tak bardzo słabe, że cieszyłam się, iż nie muszę iść. Milcząc, poszłam z nim na dół, gdzie wziął klucz z deski obok drzwi. Gdy otworzył bramę garażu, byłam zaskoczona. Spodziewałam się sportowego auta albo rzucającego się w oczy suva, zamiast tego stało tam srebrne auto średniej klasy – niezwracające uwagi, żeby nie powiedzieć niepozorne. Rodzaj auta, jakich tysiące stoją przed każdą galerią handlową, tak że można błądzić wkoło, żeby znaleźć swój samochód pośród niezliczonej ilości identycznych. Rozczarowana wsunęłam się na siedzenie pasażera. Zapalił silnik i tyłem wyjechał z garażu. - Następnym razem zaparkuj tutaj, w środku. Nie chcę, żebyś sama chodziła nocą. Trevorowi udało tak wypowiedzieć to zdanie, jakbym miała dopiero osiem lat. - To chyba tylko pięć minut pieszo. - Mimo to. Zamiast odpowiedzieć, skrzyżowałam ramiona i patrzyłam przez okno. Było całkiem ciemno, ale chodziło mi o zasadę. - Dopóki się pieprzymy, jesteś pod moją ochroną, i skoro mówię, że nie chciałabym, abyś chodziła nocą po okolicy, tak robisz. - Brzmiał na jeszcze bardziej rozwścieczonego, prawdopodobnie zauważył mój bunt. - Sama potrafię o siebie zadbać. Poza tym dorastałam tutaj i znam każdy kamień na każdym rogu ulicy. Tutaj w lewo, tam, przy tej dużej, czarnej bramie. Trevor zatrzymał się i ku mojemu zdumieniu wyłączył silnik. - Dzięki za podwózkę. - Wysiadłam.
Trevor zrobił to samo i zastąpił mi drogę, gdy chciałam podejść do bramy. Zdenerwowana rozejrzałam się wokół, czy ktoś nas nie obserwuje, ale ulica była pusta, przecież musiała być trzecia lub czwarta nad ranem. - Więc potrafisz się o siebie zatroszczyć? W ogóle nie podobał mi się błysk w jego oczach. Zrobiłam krok do tyłu, chociaż wiedziałam, że pokazywałam tym swój dyskomfort. - Oczywiście. - Pokaż mi, jak się bronisz. Zanim w ogóle mogłam zapytać, czego właściwie chce ode mnie, chwycił mnie za ramię i boleśnie wykręcił mi je za plecy. Mój krzyk został stłumiony przez jego dłoń. Odwrócił mnie i popchnął na auto, gorące błyskawice płynęły od moich nadgarstków do ramion, łzy napłynęły mi do oczu. Tuż przy moim uchu wyszeptał: - Co teraz zrobisz? Myślałem, że potrafisz o siebie zadbać. Wcale na to nie wygląda, księżniczko. Trevor wsunął kolano między moje nogi, bezwzględnie je rozsunął, przycisnął mnie swoim ciałem do chłodnego metalu. Ból sprawił, że w kącikach moich oczu pojawiło się czerwone migotanie. Ale miał rację. Nie mogłam nic zrobić, zbytnio bałam się zerwać więzadła w ramieniu czy zwichnąć bark. Na brzuchu poczułam jego rosnącą erekcję, podniecało go, że nie potrafię się obronić i miał rację. Moje łzy płynęły po jego dłoni.
- Przepraszam. - To słowo umarło jeszcze na moich ustach, ale poczuł ruch na swojej skórze. Westchnęłam, gdy puścił moją rękę i zamiast tego chwycił
mnie za ramiona.
Kciukiem starł moje łzy. - Będziesz ostrożna? - Obiecuję – szepnęłam. - Dobrze. Uświadomiłam sobie, że jego podbrzusze nadal naciskało na mnie i jego erekcja w ogóle się nie zmniejszyła. Byłam na niego wściekła i jednocześnie poruszona tym, że martwił się o mnie. Chociaż wiedziałam, że nie zniosłabym teraz więcej seksu, wczepiłam palce w jego koszulkę i przyciągnęłam go do siebie. Ochoczo się przysunął i pocałował mnie. Jego język przesunął się po moich wargach i poczułam, jak w moim brzuchu zapłonęło pragnienie. Trevor głaskał mnie po udach, przesuwając się w górę, jednak tuż przed moją cipką zatrzymał się. - Powinnaś wejść do środka. Jest już późno. Bez tchu wpatrywałam się w niego. Tego się nie spodziewałam. Dreszczyk emocji zostania przyłapanym przepływał już przeze mnie i teraz nie śpieszyło mi się już. Ku mojemu ubolewaniu dał jasny wyraz swojemu stanowisku, gdy cofnął się o dwa kroki. Wygładziłam moją sukienkę i uśmiechnęłam się słabo.
- Do zobaczenia. - Do wieczora – poprawił mnie. Krótko potakując głową, poszłam do bramy i wprowadziłam kod, żeby móc otworzyć drzwi. Ledwie zamknęły się za mną, dotarło do mnie, jak wycieńczona i zmęczona byłam.
Rozdział 8 Nie zdziwiło mnie, że obudziłem się z bolesną erekcją. Wydawała się być moim stałym towarzyszem, odkąd po raz pierwszy zobaczyłem Erin. Boże! Nie miałem jej dość. O mały włos, a wypieprzyłbym ją wczoraj opartą o auto – na środku ulicy, do tego stopnia pozbawiała mnie rozumu. Od czasu Cassie nie spotkałem żadnej kobiety, która przyjmowałaby ból tak ochoczo. Moje jądra zacisnęły się, gdy pomyślałem, jak wiele razy doprowadziłem ją wczoraj do szczytowania. Jej błaganie, łzy w jej oczach naprawdę mnie nakręciły. W ciągu kilku godzin będę miał ją znów pod sobą i nie mogłem się tego doczekać. Przewróciłem się na plecy i przyglądałem wzorowi, które rzucały promienie słoneczne na suficie. Już od dawna nie spałem tak głęboko i mocno. Normalnie byłem niespokojny, nabuzowany, żeby nie powiedzieć żądny krwi.
Po raz pierwszy dotarło do mnie, że nie czułem już pragnienia zabicia kogoś, odkąd natrafiłem na Erin w ogrodzie. Mój fiut drgnął pożądliwie, ponieważ przypomniał sobie, jak czuł jej usta na sobie. Nawet nie wiedziałem, czy ten fakt powinien mnie uspokoić, czy zaniepokoić. Właściwie nie byłem przyzwyczajony, że ktoś do tego stopnia zaszedł mi za skórę. W każdym razie nie przenośnym sensie. Prawdopodobnie dzisiaj nie będę w stanie się skoncentrować, co wydało się być czymś nowym, a skoro będę czekał na Erin, równie dobrze mogę pojechać do centrum ogrodniczego i wydać trochę pieniędzy na niepotrzebny sprzęt i nowe rośliny. Gdy zastanawiałem się, jakie kwiaty lubiła Erin, zdałem sobie sprawę, że miałem poważny problem. Dla własnego bezpieczeństwa postanowiłem rozproszyć się zimnym prysznicem. Gdy wyszedłem z łazienki, moja komórka tańczyła na stoliku nocnym. Rzut oka na wyświetlacz i wiedziałem, że wyprawy do centrum ogrodniczego nie będzie. Co takiego trudnego było w zrozumieniu, że jestem na emeryturze? - Ten numer jest dla nagłych wypadków – warknąłem niezadowolony do słuchawki. - To jest nagły wypadek. 319 Hemmingway Drive, Newport, tak szybko, jak to możliwe. Miałem nadzieję, że byli świadomi, iż nagłe wypadki kosztowały ekstra. ῀*῀ Zdenerwowany zatrzymałem auto i wysiadłem. Ta hala leżała jeszcze sto mil za totalnym zadupiem. - Jeszcze na zewnątrz? - zapytałem.
Vincent Lorenzo posłał mi oschły uśmiech. - Myślałem, że potrzebujesz spokoju do swojej roboty. - Apropos roboty, tę część, że nie chcę już pracować, zrozumieliście, prawda? Rozłożył ramiona i jęknął zdenerwowany: - Ile? Zatem byli zdesperowani. Dobrze wiedzieć. - Dlaczego zadzwoniliście? - zapytałem niewzruszony. Im dłużej się wahałem, tym bardziej stawali się nerwowi. - Ponieważ to jest nagły przypadek. Potrzebujemy informacji i to szybko. - Mario Fatida wręcz wypluł te słowa. Nie lubił mnie. Powiedziałbym nawet, że się mnie bał. Mądry facet. Jak na prawdziwego mafioso był zadziwiająco wrażliwy i nie potrafił wydobyć tajemnicy nawet od plotkarza. Z drugiej strony nie musiał tego robić, dopóki istnieli ludzie tacy jak ja. Chętnie łączyłem przyjemne z pożytecznym. W tym przypadku była to zabawa nożem wraz z zarabianiem pieniędzy. - Co z Cassie? Vincent wymienił ze swoją prawą ręką zdenerwowane spojrzenia, nim chrząknął i skrzyżował ramiona. - Rozstaliśmy się z nią, jej... hmm... problemy z agresją stały się nie do zniesienia. Musiałem stłumić uśmiech. To było ładne określenie.
- Żyje jeszcze? - Oczywiście. Nie zbliżyłbym się do tej wariatki na mniej niż trzydzieści metrów. Jesteś jedynym, któremu zaufałbym, aby ją sprzątnąć. Na ten komplement uśmiechnąłem się uprzejmie. - Teraz gadaj wreszcie, czego chcesz, Sinister 1. - Nerwy Fatidy wydawały się kompletnie skołatane. Od śmierci Carlo Lorenzo, ojca Vincenta, wszyscy byli na granicy załamania nerwowego. Nie należałem do mafii, byłem, że tak powiem, wolnym strzelcem. - Podwójna stawka. Mario oburzony wziął głośny oddech, podczas gdy zirytowany Vincent musnął grzbiet nosa. - W porządku. Fatida obrócił się gwałtownie. - Co? Chyba nie mówisz poważnie? To majątek! Było jasne, że zwrócił się do nowego szefa nieodpowiednim tonem. Oczy Vincenta zwęziły się, ale panował nad sobą. - Jeśli chcesz tam wejść i zedrzeć temu skurwielowi skórę ze stóp, zrób to. W przeciwnym razie musimy zdać się na niego. Skrzywiłem twarz. Tylko raz to zrobiłem i widocznie nadal tego jeszcze nie przeboleli. A robiłem przecież nieporównanie gorsze rzeczy. Mario zaklął po włosku, ponieważ wiedział, że nie zrozumiałem. Jednak skurwysyn rozumiałem w zaskakująco wielu językach. 1
Złowrogi, złowieszczy
Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej, wiedząc, że moje oczy pozostały zimne. Wzdrygając, odwrócił się, a Vincent otworzył bagażnik swojego auta i wrócił z dwoma grubymi paczkami gotówki. - Reszta, gdy dostanę informacje. Ze skinięciem głowy schowałem pieniądze i ruszyłem do drzwi hali, zakładając po drodze czarne, gumowe rękawiczki. W normalnych okolicznościach delektowałbym się tym wszystkim, ale dzisiaj się śpieszyłem, aby wrócić do domu. Vincent poszedł za mną, Mario jak zwykle pozostał na zewnątrz. Utrzymywał, że chętnie stał na czatach, ale wiedziałem, że po prostu obawiał się, iż zacznę, nim wyjdzie na zewnątrz. Niski, krępy mężczyzna siedział związany na krześle pośrodku pustej hali. Wydawał mi się dziwnie znajomy, ale nie mogłem go sobie przypomnieć. Postawiłem swoją torbę na podłodze. Najwidoczniej facet wiedział, kim byłem, ponieważ zaczął się mocno pocić i coś mamrotać w knebel. - Il Bastardo obsługiwał naszą kasę i przywłaszczył sobie cały miesięczny ładunek dziwek. Kontener powinien przybyć we wtorek, a w magiczny sposób zniknął. Muszę wiedzieć, gdzie on jest. - W porządku. - Po krótkim zastanowieniu zdecydowałem się na skalpel i wyciągnąłem go wraz ze stoperem z torby. Vincent popatrzył na mnie. - Naprawdę jesteś chory. - Pamiętaj o tym, gdy będziesz chciał się ze mną posprzeczać, i wówczas zastanów się, czy faktycznie tego chcesz.
Głośno przełknął, ale nic nie powiedział. Zamiast tego podszedł do swojego więźnia i zerwał taśmę samoprzylepną z ust mężczyzny. - Ostatnia szansa! Gdzie są dziwki? Facet zapłakał jak bóbr. - Przysięgam, że o niczym nie wiem. Aby bardziej go zdenerwować, przyglądałem mu się badawczo, jakbym się zastanawiał, gdzie najpierw go zranić. To oczywiście była bzdura, bo już od dawna to wiedziałem. - Umowa taka sama jak zawsze – oznajmił Vincent. - Załatwiasz informacje, a potem możesz się na nim wyżywać. Razem z Vincentem graliśmy w tę gierkę niezliczona ilość razy, jednak w większości trzecia osoba w pomieszczeniu od razu wiedziała, co oznacza wyżywanie się. Zbyt często psuło mi to przyjemność, bo w tym momencie więzień wręcz wypluwał swoje tajemnice. Miałem pewną reputację. Il Bastardo, jak go ładnie nazwał Vincent, zaczął rzucać się na krześle, jakby w ten sposób mógł uciec przede mną. Vincent opuścił halę, a gdy drzwi zatrzasnęły się za nim, włączyłem stoper. Tylko cztery minuty i dwadzieścia trzy sekundy później wyszedłem i rzuciłem Mario notatkę. - Kontener jest w porcie Belhaven, numer zanotowałem. Sprzedał go Rosjanom. Pieniądze są na zagranicznym koncie, dane są zapisane pod numerem kontenera. Mina Mario wypogodziła się. - Dzięki. Szybko poszło.
Bez słowa podszedłem do auta. Vincent wręczył mi brakujące pieniądze. Miał pytający wyraz twarzy, ale nic nie powiedział. Normalnie dawałem sobie na to kilka godzin czasu, ale uznałem, że to nie jego sprawa, iż dzisiaj było inaczej. W końcu gówno go to obchodziło, że w domu czekała na mnie najsłodsza cipka na świecie. - Dzięki. Skinąłem głową, zapaliłem silnik i zawróciłem. We wstecznym lusterku zobaczyłem, jak nagle Mario się pochylił i zwymiotował na zakurzoną podłogę. Chyba uświadomił sobie, że te numery zapisałem na kawałku ludzkiej skóry. Tym razem roześmiałem się głośno. Gdybym rzucił mu kartkę, co to byłaby za zabawa?
Rozdział 9 Smak dziwnej chińskiej zupy, którą podano jako przystawkę, nie chciał tak po prostu zniknąć z moich ust. Od razu skręciłam na parking przy supermarkecie, aby kupić kilka gum do żucia.
Gdyby nie wizyta u Trevora, zapewne już dawno powiesiłabym się na najbliższym balkonie. Byłam na siedmiu imprezach charytatywnych i już zapomniałam, dlaczego poszłam na tą dzisiejszą.
Jak moim przyjaciółkom mogło podobać się takie życie?
Poza tym moja matka i Cedrica coraz bardziej naciskały na mnie, jakby im się strasznie śpieszyło, abym z nim wyszła. Zirytowana potrząsnęłam głową i rzuciłam paczuszkę gum miętowych na taśmę.
Susan uśmiechnęła się całą buzią, gdy mnie zobaczyła. Konspiracyjnie mrugnęła do mnie.
- Jak miło, że znowu żyjecie w zgodzie. - Potem wyciągnęła rękę, żebym podała jej
kartę kredytową.
- Proszę?
- Mike właśnie tu był, ale nie martw się, potrafię dotrzymać tajemnicy.
O tym byłam przekonana. Według mnie to nie trzymało się kupy, ale miałam coś lepszego do roboty, niż omawianie swojego życia miłosnego w supermarkecie.
Wzięłam gumę do żucia i wypakowałam pierwszy listek w drodze do auta. Dzisiaj nie chciałam się znów spóźnić, bo miałam wrażenie, że nadal jestem obolała po wczorajszym.
Na parkingu zatrzymałam się i przełknęłam ślinę. Mike opierał się o mój samochód i mrużył oczy z powodu słońca. Tysiąc razy mówiłam mu już, że powinien nosić okulary przeciwsłoneczne, żeby nie zaciskać oczu, od czego dostawał bólu głowy.
- Hej, kochanie – powitał mnie, brzmiąc przy tym, jakby miał problem z kontrolowaniem języka.
Gdy się zbliżyłam, jego uśmiech stał się szerszy. Wyciągnął do mnie rękę, jednak umknęłam mu.
- Czego chcesz, Mike?
- Na początek pocałunku. - Pochylił się ku mnie z ustami w dzióbek i mogłam poczuć jego słodkawy oddech.
Gdy energicznie uderzyłam go w pierś, ponownie się wyprostował.
Ze skrzyżowanymi ramionami zapytałam go:
- Co to za gówno? Nie jestem już twoim kochaniem.
- Spójrz, dziecinko, wiem, że popełniłem błąd, i jest mi okropnie przykro. Obiecuję, że to już nigdy się nie zdarzy.
Spojrzał na mnie szczenięco i zauważyłam, że pomimo jasnego światła jego źrenice były mocno rozszerzone.
- Jesteś na haju? - Obniżyłam głos, aby nikt nie usłyszał tej rozmowy.
Zakłopotany unikał mojego wzroku i przesunął ręką po tyle swojej głowy.
- Ten semestr nie szedł mi szczególnie dobrze i potrzebowałem małego rozluźnienia przy nauce.
Wspaniale. Po prostu wspaniale.
- Mike, nie mam czasu na te bzdury. Jestem umówiona i już spóźniona. A między nami niczego już nie ma. W tej kwestii nic się nie zmieni.
Chwycił mnie za przedramię i ścisnął zaskakująco mocno.
- Nie rób mi tego. Muszę wrócić do swojego dawnego życia, w przeciwnym razie rodzice odetną mnie od pieniędzy. Matka jest strasznie wkurzona, ponieważ schrzaniłem sprawę z tobą. - Przyciągnął mnie do swojej piersi i objął ramieniem. Po raz pierwszy poczułam, że jego mięśnie były napompowane. Żadnego porównania do siły, którą miał Trevor, chociaż wydawał się szczuplejszy. To było złudzenie. Wściekła wyrwałam mu się.
- Nie.
Chciałam otworzyć drzwi, jednak Mike je zatrzasnął. Jego oddech owiewał mój kark.
- Przemyśl to, kochanie. Towarzysz mi na kolacji u moich rodziców. Naprawię to. Mam ci coś załatwić? Koks? Trawkę?
Gdyby potrzebowała narkotyków, wystarczyłoby, abym się rozejrzała w pokoju matki.
- Nie. Zostaw mnie w spokoju!
Gdy wściekły walnął w dach auta, wzdrygnęłam się. Zaskoczona rozszerzyłam oczy.
- Kurwa, sorry, kochanie. Nie chciałem cię przerazić. Daj mi jeszcze jedną szansę – błagał.
Długo się nie zastanawiając, kopnęłam go z całej siły w nogę. Gdy odskoczył i objął swój goleń, wsiadłam do auta i odjechałam z piskiem opon bez zapinania pasów.
Gdy skręciłam na podjazd Trevora, moje serce nadal waliło. Nadal nie miałam zapiętych pasów i wysiadłam, żeby otworzyć bramę do garażu. Moje dłonie drżały i nadal nerwowo rozglądałam się po ulicy. Dopiero, gdy byłam pewna, że Mike nie pojechał za mną, odważyłam się wejść na werandę i zapukać.
Trevor otworzył w ciągu kilku sekund i uśmiechnął się do mnie. Wyglądał, jakby się cieszył, że mnie widzi, i to nie tylko dlatego, że chciał się ze mną pieprzyć.
Jego lustracja była badawcza i wydawało mi się, że naprawdę mogę to poczuć na własnej skórze.
Gdy przemknęłam obok niego, nadal wstrząśnięta spotkaniem z Mikiem, mina Trevora spochmurniała.
Zatrzasnął drzwi, chwycił mnie za ramię i obrócił. Mocno złapał mnie za włosy i zmusił do odgięcia głowy do tyłu, nim powąchał moją szyję.
Zakwiliłam cicho, ponieważ nie wiedziałam, czego chciał. Po raz pierwszy wydawał się wściekły i nie podniecony.
- Pieprzyłaś się z kimś innym?
Ogarnęło mnie zmieszanie.
- Co?
- Pachniesz wodą po goleniu. - Jego głos był niebezpiecznie cichy, natarczywy.
Odetchnęłam z ulgą.
- Na parkingu supermarketu zaczepił mnie mój były chłopak. Objął mnie.
Spodziewałam się, że mnie puści, jednak ciągnięcie skóry mojej głowy zwiększyło się.
- Dlaczego?
Niemal się roześmiałam.
- Co ma znaczyć dlaczego? Normalni ludzie robią coś takiego.
- Nie okłamuj mnie.
- Nie robię tego. Przysięgam, że nie pieprzyłam się z nikim innym. - Chciałam się uwolnić, jednak był za silny. Trevor trzymał mnie, jakbym nie podjęła żadnej próby uwolnienia się. Popychał mnie, aż plecami boleśnie uderzyłam w ścianę.
Dłonią objął moją szyję. Ponownie mnie obwąchał i wydawał się przy tym niebezpiecznym drapieżnikiem. Nie, poprawiłam się w myślach, on był niebezpiecznym drapieżnikiem.
- Należysz do mnie!
Z rozpaczą objęłam jego przedramię i, świszcząc, walczyłam o oddech. Oczy
Trevora się zwęziły, gdy wpatrywał się we mnie.
- Należę do ciebie – zapewniłam go.
Puścił mnie. Moje nogi drżały tak mocno, że zsuwałam się po ścianie, aż kucnęłam.
- Tak jest. A ja się nie dzielę. Nigdy. Gdybym się kiedyś dowiedział, że pieprzyłaś się z kimś innym, to niech Bóg ma cię w swojej opiece.
- To były chłopak mnie objął. Jak dobry masz węch?
Trevor uklęknął, posyłając mi diabelski uśmiech.
- Bardzo dobry. A więc należysz do mnie?
Nagle atmosfera się zmieniła, jego napięcie ustąpiło silnemu podnieceniu, które można było niemal uchwycić dłońmi. Moje gardło się zacisnęło, chociaż już dawno mnie puścił.
- Tak.
- Więc rozszerz nogi!
Pożądanie uderzyło we mnie jak orkan, jego zaborczość wzbudziła we mnie niespodziewane podniecenie. Stałam się wilgotna, nim jego ręce zaczęły manipulować przy szortach, które miałam na sobie.
Wsunął palce w moje majtki i nagle wbił je we mnie. Mimo tego jęknęłam pożądliwie i jeszcze bardziej rozszerzyłam uda.
Zręcznie potarł moją łechtaczkę, zginał palce we mnie, aż prawie doszłam.
Jego wzrok więził mój, gdy ulegle wyszeptałam:
- Należę do ciebie, Trevor. - W tym momencie powiedziałabym wszystko, żeby tylko nie przestawał. Kwilenie wydostało się z mojego gardła, gdy mocno doszłam na jego palcach. Moje nogi silnie zadrżały, tyłem głowy uderzyłam o ścianę, ale ledwie czułam ból.
Trevor wyciągnął ze mnie palce.
- Idź wziąć prysznic – zbeształ mnie. - Ten smród innego faceta jest odrażający.
Moje policzki zapłonęły, jednak chwyciłam jego rękę i wsparłam się o niego, wstając.
Chciałam mu powiedzieć, że naprawdę był przewrażliwiony, ale byłam dość mądra, aby to zostawić.
Wchodząc przed nim po schodach, jedną ręką musiałam przytrzymywać szorty, ponieważ nie opłacało się ich zapinać.
- To był Mike?
- Tak.
- Czego chciał? - Trevor brzmiał niebezpiecznie cicho.
- Drugiej szansy.
Milczał przez chwilę i dopiero gdy weszliśmy do sypialni, zapytał:
- Dostał ją?
Zmieszana odwróciłam się i walnęłam prosto w jego pierś, ponieważ stanął zaraz za mną. Oparłam się o nią rękami, wspaniale było czuć jego twarde mięśnie pod swoimi palcami.
- Nie.
- Dobrze. - Trevor chwycił za top i ściągnął mi go przez głowę, nim pocałował mnie pożądliwie. - Niechętnie, ale musiałbym mu połamać nogi, ponieważ cię dotknął.
Wzdrygnęłam się z różnych powodów. Po pierwsze, była to czysto fizyczna reakcja, ponieważ przy tych słowach Trevor ujął moje piersi i mocno je ścisnął. Po drugie, brzmiał, jakby z wielką chęcią połamał Mikowi nogi. Na samą myśl, że zrobiłby to, gdybym mu opowiedziała, co się wydarzyło, dostałam nieprzyjemnych ciarek.
Język Trevora wbił się w moje usta i zapomniałam o wszystkim, co zdarzyło się tego dnia. Zamiast tego objęłam ramionami jego szyję i przycisnęłam się podbrzuszem do niego. Pożądanie wybuchnęło, uniemożliwiając jakiekolwiek racjonalne myślenie.
Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu Trevor zdjął swoją koszulkę i ściągnął w dół moje szorty, popychając mnie w kierunku łazienki. Na myśl, że będzie mi towarzyszył, zaschło mi w ustach.
Wielka, przeszklona kabina prysznicowa uskrzydliła moje fantazje już przy pierwszym rzucie oka. Jednak Trevor wepchnął mnie do niej i warknął:
- Masz dwie minuty, potem przyjdę i przywiążę cię do łóżka, czy będziesz gotowa, czy nie.
Opuścił pomieszczenie, a ja pośpieszyłam odkręcić wodę, nim stałby się jeszcze bardziej wściekły. ῀*῀ Drżałam na całym ciele, nim jeszcze Trevor cokolwiek zrobił. Stojąc, trzymał w dłoni rózgę.
Nadal nie łatwo było mi przyznać, że pragnęłam bólu, że wręcz go potrzebowałam. Mała część mojego umysłu niezmiennie protestowała, uznając to za złe i niecne.
Jednocześnie wyraźnie czułam, jak wilgoć wyciekała z mojej cipki. Moje ramiona
paliły, gdy próbowałam obrócić dłonie, aby móc uchwycić linę. Moje ręce i nogi były szeroko rozszerzone, leżałam na brzuchu i nie mogłam się ruszyć.
Drgnęłam, gdy strzelił rózgą w powietrzu z ostrym sykiem. Mój oddech stał się płytki, urywany.
Pobudzenie, strach, podniecenie i bezradność wymieszały się w koktajl, który sprawił, że zapomniałam o wszystkim wokół.
- Prawdopodobnie będziesz płakać.
Gdybym nie przespała się już kilka razy z Trevorem, pomyślałabym, że jego głos brzmi obojętnie, ale teraz potrafiłam już rozróżnić niuanse. Poza tym wiedziałam, że miał upodobanie do łez. Nie potrafiłam powiedzieć, czy chodziło tylko o moje, czy o płaczące kobiety w ogóle.
Nie wiem, skąd wzięłam siłę, aby mój głos brzmiał do tego stopnia spokojnie, ale zdołałam z opanowaniem odpowiedzieć:
- Dobrze.
Roześmiał się.
Trevor się śmiał.
Ledwie potrafiłam uwierzyć, że doprowadziłam go do tego, i podniosłam głowę, żeby mu się przyjrzeć.
- Jesteś czarująca, księżniczko. - Położył dwa palce pod moją brodą i pocałował mnie mocno w usta. Potem okrążył mnie i znów wtuliłam policzki w prześcieradło.
Przyłożył rózgę do mojego tyłka, jakby chciał dać mi możliwość zaznajomienia się z tym.
Nie miałam czasu zareagować, nim pierwszy cios wylądował i pociągnęłam za napięte więzy. Kwilenie wydobyło się z mojego gardła.
Dwa następne wylądowały tak szybko jeden za drugim, że poczułam je jak jedno bardzo mocne uderzenie. Mój tyłek płonął już teraz i wręcz mogłam poczuć rozprzestrzeniającą się czerwień.
Ilekroć właśnie wypoczywałam po uderzeniu, następowało kolejne. Z bólu wywołana adrenalina pędziła przez mój krwiobieg, a im bardziej szarpałam za więzy i szlochałam, tym mocniej uderzał mnie Trevor.
To było boskie.
W którymś momencie zaczęłam krzyczeć, podczas gdy wilgoć napłynęła między moje fałdki i aż ściekała na prześcieradło.
Moja klatka piersiowa podnosiła się i opadała szybko, byłam zlana potem, mięśnie drżały mi z wysiłku przy każdej nowej serii.
Łzy spływały mi po policzkach, jak zapowiedział. Usłyszałam, jak rózga upadła na podłogę, i zobaczyłam przez zamglone oczy, że Trevor ukląkł obok mnie na łóżku.
Kciukiem otarł mi łzy i posmakował ich.
- Cudowne – szepnął. Drugą ręką głaskał mnie po plecach, aż po pośladki. Dzięki temu dotykowi mogłam poczuć, jak rozpalone były miejsca, na których lądowała rózga.
Trevor wycałował resztę moich łez, pogłaskał mnie po plecach, następnie pocałował mnie tam, a potem klęknął między moimi udami.
Gdy wsunął palce głęboko w moją cipkę, poczułam się jak nigdy wcześniej. Jęknęłam.
- Jesteś tak mokra, że bez problemu wsunąłem cztery palce. - Jakby na
potwierdzenie rozszerzył je we mnie, co sprawiło, że znowu zakwiliłam. Uczucie rozciągania tańczyło na krawędzi znośności.
- Miałaś już kiedyś pięść w sobie?
Gdy popatrzyłam na niego przez ramię, zobaczyłam diabelski uśmiech. To spowodowało ciepły dreszcz w moim łonie.
- Nie.
Jego kciuk pieścił moją łechtaczkę, małe iskry zniknęły z pola mojego widzenia.
Pomysł zafascynował mnie, ale nie wiedziała, czy teraz podołałabym jeszcze czemuś takiemu. Nerwowo oblizałam dolną wargę, szukając odpowiednich słów, żeby mu to wyjaśnić.
Nim mogłam coś powiedzieć, wyciągnął ze mnie palce i wbił swojego fiuta w moją cipkę.
Chwycił mnie za włosy i szarpnął moją głowę do tyłu, mocno i głęboko wbijając się we mnie. Jego biodra zderzały się z siniakami na moim tyłku, a smakowity ból pędził przeze mnie, wspomnienie o tym, co mi zrobił.
Trevor znów odnalazł moją łechtaczkę i masował ją, a ja kwiliłam pod nim. Każde pchnięcie było głębsze niż poprzednie, a gdy obok fiuta wcisnął jeszcze dwa palce w moją napiętą cipkę, doszłam tak mocno, że zrobiło mi się czarno przed oczami.
Zacisnęłam zęby, gdy pieprzył mnie tak brutalnie, że każde pchnięcie było bolesne. Nowe łzy spłynęły mi po policzkach i szczytowałam po raz drugi.
Trevor zadrżał za mną, oddychał ciężko, pochylając się nade mną. Jego gorący oddech pieścił mnie w ucho, gdy niezbyt chętnie puścił moje włosy.
Jego fiut zadrżał we mnie, wypełniając mnie spermą.
- Następnym razem – wymruczał Trevor, oblizując płatek mojego ucha – nie będę się powstrzymywał.
Rozdział 10 Gdy Erin się obudziła, udawałem, że śpię, aby nie zauważyła, iż przez cały czas się jej przyglądałem. Przy tym wyobrażałem sobie, jak zabijam jej byłego chłopaka, jeśli jeszcze raz jej dotknie.
To, jak nerwowo unikała mojego spojrzenia, gdy opowiadała mi o tym spotkaniu, pokazało mi wyraźnie, że nie powiedziała mi wszystkiego.
Poruszyła się niespokojnie, prześcieradło zsunęło się z jej nagiego tyłka i odsłoniło wspaniałe pręgi, które zostawiłem.
Właściwie miałem nad sobą coraz lepszą kontrolę, ale Erin podrażniła moje najskrytsze demony. Dopiero gdy pociekły jej łzy, straciłem samokontrolę, nie mogłem się już powstrzymać. Wydawała się czystym afrodyzjakiem dla mnie. Każdy kolejny orgazm, który z niej wydobyłem, był nagrodą, której byłem żądny.
Poza tym byłem zazdrosny. Nie miałem pojęcia, kim właściwie był ten Mike, i z całą pewnością Erin nie poświęciła mu ani jednej myśli, gdy wczoraj po raz pierwszy
pieprzyłem jej piękny tyłek, ale przeszkadzało mi, że istnieje i lata za nią. Teraz należała do mnie.
Prawie całkowicie zamknąłem oczy, gdy Erin się wyprostowała i usiadła na skraju łóżka. Rzuciła na mnie okiem przez ramię i uznała, że spałem, a ja przyglądałem się jej przez małe szczeliny między powiekami.
Jej włosy zwisały z przodu i ukrywały twarz, gdy pochyliła się i podniosła majtki z podłogi. Wstała i włożyła je, nim opuściła sypialnię.
Co zamierzała? Zmarszczyłem czoło i odczekałem dziesięć sekund, nim się podniosłem, aby pójść za nią. Tak jak ona zarzuciłem spodenki.
Czyżby chciała zniknąć w środku nocy? Byłem zbyt brutalny? Uspokoiłem się dopiero, gdy zobaczyłem resztę jej ubrań i torebkę na podłodze.
Usłyszałem, jak zaskrzypiał czwarty stopień na dole, ponieważ w przeciwieństwie do Erin wiedziałem, gdzie były luźne deski.
Naprawdę nie nadawałaby się do jakiejkolwiek nielegalnej działalności. Nie powiedziałbym, że tupała, ale nie było jej daleko do tego. Przynajmniej mogłem stwierdzić, że raczej nie próbowała uciec.
Bezszelestnie zszedłem po schodach, ominąłem zdradziecki stopień z korytarzu i luźną deskę tuż przed wejściem do kuchni.
Zatrzymałem się i przyglądałem Erin.
Zmęczona odgarnęła włosy do tyłu, napełniając szklankę pod kranem. Wypiła łapczywie i podstawiła pod niego po raz drugi, gdy zamarła.
Bardzo powoli odwróciła głowę i odetchnęła z ulgą.
- Przestraszyłeś mnie – powiedziała cicho, brzmiała na zaspaną. - Mam wyjść?
Starałem się wyryć sobie w pamięci, jak w swoich majteczkach stała w mojej kuchni oparta bujnymi biodrami o blat.
Pokręciłem głową, a pod moim spojrzeniem jej sutki stwardniały. Mogła sobie tu zostać. Zdawałem sobie sprawę, że już od dawna nie trzymałem się swoich zasad, ale nie potrafiłem inaczej.
Jeszcze nigdy nie pragnąłem żadnej kobiety tak, jak jej.
Odstawiła szklankę i zlizała krople wody z dolnej wargi.
Trzema szybkimi krokami byłem przy niej i całowałem ją, dłonie położyłem na jej cyckach, które wręcz wyginały się ku mnie.
Erin westchnęła przy moich ustach i ochoczo wyszła mi naprzeciw. Im mocniej ściskałem jej sutki, tym silniej drżała.
Gdy puściłem jej wrażliwe brodawki, łapała powietrze, a ja chwyciłem ją za pośladki. Podniosłem ją w górę i posadziłem na blacie. Rozszerzyła nogi i drgnęła, gdy położyłem ręce na jej udach. To uspokoiło mnie, ponieważ wydawało się, że boi się mnie tylko, gdy chodzi o seks.
Podniosła swój tyłek, aby mógł zdjąć majteczki, i sapnęła, gdy wsunąłem palce do jej wilgotnego otwarcia. Tym razem włożyłem tylko trzy, ale dobrze pamiętałem, jak pożądliwie dyszała, gdy wsunąłem cztery palce do jej cipki i myślała o całej pięści w sobie.
Dzięki temu, jak zwilgotniała jeszcze bardziej, mogłem dowiedzieć się, że ten pomysł ją fascynował.
Gdy ugryzłem skórę nad jej lewym sutkiem, jej kwilenie wypełniło kuchnię. Ślad będzie widoczny przez kilka dni – to tylko środek ostrożności, gdyby jej były znów wszedł jej w drogę, pomyślałem zły.
Jednocześnie coraz więcej słodkich soków spływało po moich palcach.
- Jesteś naprawdę perwersyjną dziewczyną, bardzo napaloną, gdy zadaję ci ból.
Posłała mi spojrzenie, jej długie rzęsy zatrzepotały.
- Co poradzę na to, że jesteś w tym taki dobry. - Te słowa bardziej były wyszeptane niż wypowiedziane, a rumieniec wstydu wkradł się na jej policzki.
Wsuwając w nią głębiej palce, całowałem ją pożądliwie, żeby nie musieć myśleć o tym, jak głęboko dotarła do mojego wnętrza – tam, gdzie właściwie wszystko powinno być martwe i zabliźnione.
Pchnęła ku mnie biodra, otwierając usta i jęcząc w wyborny sposób, gdy szczypałem jej łechtaczkę.
Oboje zamarliśmy, gdy usłyszeliśmy hałas na werandzie. Położyłem Erin palec na ustach, podniosłem ją z blatu i pokazałem jej, aby ukryła się za kuchenną wyspą.
Nie spuszczając oka z okna, otworzyłem szufladę i wyciągnąłem berettę.
Erin przyłożyła dłoń do ust, ale nie wydała z siebie żadnego dźwięku, jak nakazałem. Wpatrywała się we mnie, jakby nie mogła uwierzyć w to, co widziała.
Nie miałem czasu, aby zatroszczyć się o to, co myślała, i zakradłem się do drzwi wejściowych. Po przekręceniu klucza, rozejrzałem się, ale mój instynkt mówił mi już, że byłem sam.
Dźwięk był za głośny. Albo był to najbardziej nieudolny włamywacz wszech czasów, albo – i to uważałem za bardziej prawdopodobne – ktoś chciał, abym to usłyszał.
Schylony zbiegłem po stopniach i przebiegłem przez trawnik. W ciemności niewątpliwie rozlegał się szmer silnika, co sprawiło, że miałem niedobre przeczucie.
Jednak nim zbliżyłem się wystarczająco blisko, auto odjechało ze zgaszonymi światłami. Niekoniecznie normalne zachowanie w środku nocy.
Wpatrywałem się w oddalające auto, wiedząc, że stanowiłem idealny cel, ale nie przeszkadzało mi to, bo do tego musiałbym bać się śmierci.
Auto skręciło za róg i zniknęło z pola mojego widzenia. Ktokolwiek spowodował ten hałas, wiedział, że wyjrzę na zewnątrz, i czekał, żeby dać mi o tym znać.
Gdy odwróciłem się w stronę domu, zobaczyłem nóż w drzwiach. Zakląłem, ponieważ niedawno je pomalowałem. Ktoś posłużył się nożem do umocowania czarnej koperty.
Moje serce waliło, bo nagle poczułem pewność, że to nie o mnie chodziło.
Cholera! Stałem się podatny na zranienie.
Z warknięciem wyciągnąłem nóż z drewna i ukryłem kopertę pod wycieraczką. Erin była zbyt spostrzegawcza, żeby nie zadawać pytań.
Zamknąłem drzwi i wróciłem do kuchni. Erin wstała i cofnęła się przede mną, gdy położyłem na blacie berettę i nóż.
- Co to było? - Jej głos brzmiał ochryple i słyszałem jej zaniepokojenie.
- Nic.
Buntowniczo podniosła podbródek, ale zaakceptowała, że nic więcej jej nie powiem. Ostrożnie zerknęła do szuflady i w końcu wyciągnęła rękę, żeby wyciągnąć drugi pistolet, brzytwę i noże do rzucania.
Oczywiście przecięła się ostrzem noża do rzucania i zlizała krople krwi. Tym obudziła we mnie chęć zrobienia jej tego samego. Wrzało we mnie pragnienie, aby ją pociąć i spróbować jej krwi.
Podążyła za moim spojrzeniem i zerknęła na opuszka swojego palca.
- Kręcą cię noże?
- Poniekąd. - Głęboko nabrałem powietrza i nie po raz pierwszy zastanowiłem się, w co właściwie się wpakowałem.
Erin nie powiedziała nic więcej, odgarniając włosy do tyłu.
- Muszę już iść.
Mimowolnie zacisnąłem dłonie w pięści.
- Czy to z powodu broni?
- Nie. To znaczy, normalny człowiek prawdopodobnie zadzwoniłby po gliny i nie miałby w szufladzie takiego arsenału. Niestety muszę iść, bo ten dzień będzie pełen nieprzyjemnych obowiązków.
- Zobaczymy się dziś wieczorem?
Kurwa mać! Od kiedy brzmiałem na tak bardzo potrzebującego?
- Jeśli już, to dopiero późno. O osiemnastej muszę być na oficjalnej kolacji.
- To brzmi nudnie – zauważyłem.
Westchnęła ciężko.
- I tak jest.
- Po prostu zadzwoń.
Erin skinęła głową i przemknęła obok mnie. Słuchając, jak wbiegała po schodach, oparłem się o kuchenną ladę. O śnie i tak nie miałem co już myśleć.
Stałem tam nadal, gdy Erin znów weszła do kuchni, ubrana i z torebką na ramieniu.
- Cześć – powiedziała, chcąc się odwrócić. Jednak zatrzymała się i spojrzała na mnie. - Dzięki.
- Za co? - Zaciekawiony odepchnąłem się od lady i podszedłem do niej. Zatrzymałem się tuż przed nią i pogłaskałem ją po policzku, tak po prostu, ponieważ nie mogłem się oprzeć, aby to zrobić.
- Za seks. Czuję się teraz jakoś mniej dziwaczna z powodu swoich upodobań.
Moja twarz wykrzywiła się w uśmiechu. Najchętniej jeszcze raz posadziłbym ją na blacie i wypieprzył, nim wyjdzie.
- Zatem dziękujesz mi za te oszałamiające orgazmy, które ci sprawiłem?
Jej policzki zaczerwieniły się, ale dalej patrzyła na mnie, jej piękne oczy błyszczały.
- I za ból. - Popatrzyła na noże, których jeszcze nie sprzątnąłem. Stanęła na czubkach palców, wycisnęła na moich ustach lekki pocałunek i szepnęła: - Kto wie, może kiedyś będziesz chciał mnie pociąć.
Mój fiut nagle stał się twardy. Nim mogła się ode mnie odsunąć, owinąłem ramię wokół jej talii, ująłem tył jej głowy i pogłębiłem pocałunek. Odpowiedziała na grę mojego języka i poszukała po omacku mojego fiuta, Erin ścisnęła go i sapnąłem w jej usta.
- Naprawdę muszę iść – wymruczała bezdechu i odsunęła się.
Przyglądałem się jej tyłkowi, gdy szła do drzwi, i podążyłem za nią, żeby ją wypuścić.
Drzwi nie były jeszcze całkowicie otwarte, gdy Erin zobaczyła podziurawione drewno w miejscu, w którym utkwił nóż.
- Okej, coś mówi mi, że zapewne masz to pod kontrolą, ale to... - Wskazała na drzwi. - … naprawdę mnie niepokoi. Poza tym wewnętrzny głos mówi mi, że w rzeczywistości powinnam przez cały czas histerycznie krzyczeć.
- Potrafię o siebie zadbać.
Przewracając oczami, westchnęła.
- Oczywiście.
Tanecznie zeskoczyła ze schodów i poszła do garażu.
Nie ruszyłem się z miejsca, dopóki tylne światła mustanga nie znikły w ciemności.
Rozdział 11 Miałam nadzieję, że mój śmiech nie wydawał się taki nieszczery, jak się czułam. Krzesło było okropnie niewygodne, a mój poziom cukru był katastrofalnie niski, ponieważ jedzenie powinno zostać podane już godzinę temu.
Ponieważ do ostatniej minuty spałam, żeby nadrobić minioną noc, nie pozostało mi czasu na śniadanie. Z cichym westchnieniem spojrzałam przed siebie.
Pokaz slajdów pokazywał nam, dokąd rzekomo powinny popłynąć pieniądze z tej aukcji sztuki. Można było zobaczyć wyraźnie szczęśliwe afrykańskie dzieci, które stały przed budynkami szkolnymi i pompami na wodę.
Ośmieliłam się mocno wątpić, że rzeczywistość naprawdę tak wyglądała, ale w końcu głównym celem było, aby obecni tutaj wyskoczyli ze swoich pieniędzy i mogli z czystym sumieniem iść dzisiaj do łóżka.
Ostrożnie przeniosłam ciężar ciała. Ból ponownie zapłonął, a mój uśmiech stał się miększy. Dzisiaj, po wyjściu z prysznica, całkiem szczęśliwa podziwiałam ślady, które pozostawił. Dlaczego nie spotkałam Trevora o wiele wcześniej?
Wokół podnoszono małe karteczki, aby licytować, podczas gdy ja zatraciłam się w gorących fantazjach, które od razu odwróciły moją uwagę od dręczącego uczucia głodu.
Miejsce obok mnie było niezajęte od początku aukcji, dlatego drgnęłam, gdy Mike wślizgnął się do naszego rzędu i usiadł obok mnie.
- Hej, kochanie – szepnął i pocałował mnie w policzek.
Moja matka pochyliła się z pytającym spojrzeniem, a ja wzruszyłam ramionami. Najchętniej spoliczkowałabym Mika, ale przez to stałabym się przedmiotem wyspowych plotek przez następny tydzień.
Położył rękę na moim udzie i ścisnął je krótko. Wściekła chwyciłam jego palce i chciałam odsunąć na bok, ale jego uchwyt stał się silniejszy. Nie mogłam nic wskórać bez sprowokowania sceny.
- Uśmiechnij się – syknął do mnie. Zła spojrzałam na niego.
W tym momencie po raz ostatni uderzono młotkiem i podskoczyłam z ulgą. Teraz przeniesiemy się do jadalni i miejmy nadzieję, że coś wreszcie zjemy.
Mike wstał razem ze mną, wziął moją rękę i z naciskiem położył ją na swoim ramieniu, tak że byłam zmuszona iść z nim pod ramię. Pochylił się do mnie i cicho powiedział do mojego ucha:
- Uśmiechnij się nieco bardziej przekonująco, Erin, albo powiem wszystkim, że cholernie źle się czujesz, ponieważ byłaś w ciąży i dokonałaś aborcji.
Zbladłam, a mój puls zaczął walić, jednak nie miało to nic wspólnego z głodem.
- Nie zrobiłbyś tego!
Mogło mi być wszystko jedno, co ludzie myślą o mnie, zwłaszcza że to nie była prawda, ale tym dałabym matce powód do wstrzymania mi dostępu do funduszu. Nie
mówiąc o skandalu dla mojej rodziny.
- Musimy przekonać moją matkę. Nie rób takich ceregieli. - Z uśmiechem pochylił się nad moją dłonią i pocałował ją. Jego uchwyt był tak silny, że nie pozostało mi nic innego, jak dotrzymać mu kroku.
Gospodyni szybko wymieniła dwie karteczki z miejscami, żeby Mike mógł usiąść obok mnie. Moja matka zmrużyła oczy – wyraźne ostrzeżenie, ponieważ była tu też matka Cedrica, a ja niedługo miałam wyjść z nim na kolację.
Unikając jej spojrzenia, próbowałam wyrwać Mikowi swoje palce. Może powinnam zrezygnować z pieniędzy i po prostu rozpocząć gdzieś życie bez rodziny, społecznych ograniczeń i uważnej obserwacji.
Gdybym teraz wsiadła do auta, mogłabym już dzisiejszego wieczoru być tysiąc kilometrów stąd, zamiast po tej aukcji charytatywnej śpieszyć do domu, żeby założyć długą suknię i pędzić na następną imprezę.
Ale nie byłam jeszcze gotowa do powiedzenia Trevorowi „do widzenia”. Mimo że wiedziałam, iż nie mamy żadnej przyszłości, chciałam trochę nacieszyć się tym czasem, zwłaszcza że miałam pewne potrzeby.
Po raz drugi ostrożnie opadłam na krzesło i cieszyłam się, że moja spódnica sięgała poniżej kolan i przykrywała wszystkie ślady. Drgałam za każdym razem, gdy Mike z przypomnieniem głaskał moje udo.
Nosiłam te siniaki z pewną dumą, ale w niesmak mi było, że ciągle były dotykane.
Dzisiaj podano sushi, które zostało świeżo przygotowane przy stole, a ja zastanawiałam się, czy nie wbić Mikowi w oko jednej z pałeczek.
Wyszczerzyłam zęby, mając nadzieję, że zostanie to odebrane jako przyjazna mina, i pochyliłam się do Mika. Na wszelki wypadek, gdyby ktoś tutaj umiał czytać z ruchu warg, podniosłam dłoń, zakrywając nią usta.
- Czego chcesz? - wysyczałam wzburzona. - Potrzebujesz pieniędzy?
- Potrzebuję kobiety.
Mój żołądek się zacisnął, a apetyt ulotnił.
- Co?
- Dwa lata temu moi rodzice zdecydowali, że powinienem prowadzić ustabilizowane życie, i zmienili warunki funduszu. Jeśli nie ożenię się do dnia dwudziestych siódmych urodzin, nie zobaczę pieniędzy. Niestety oboje pomyśleli, że to drugie powiedziało mi o tym.
Musiałam się zastanowić, aż nie wpadło mi to do głowy. Urodziny Mika były za trochę ponad tydzień. Przerażona potrząsnęłam głową.
- To absurd. Spraw, żeby to zmienili.
- Czas procedury trwa trzy miesiące, a ja go nie mam.
Podszedł kelner i napełnił nam stojące kieliszki czerwonym winem. Gdy odszedł, szepnęłam:
- Dlaczego nie poszukasz jakiejś kelnerki lub młodej, samotnej matki i nie zaoferujesz jej pieniędzy, żeby za ciebie wyszła?
Wbił palce w moje udo tak mocno, że o mało nie sapnęłam głośno.
- Dobrze wiesz, dlaczego. Muszę się ożenić ze szlachetną klaczą, a tym momencie ty jesteś jedyną, która nie jest z nikim związana. Moja matka byłaby zachwycona, gdyby mogła zaliczyć twoją do bardzo bliskich przyjaciółek.
Objęłam jego nadgarstek i wbiłam mu paznokcie w skórę.
- Nie możesz mnie zmusić, żebym za ciebie wyszła.
Odwrócił głowę do mnie i przekrzywił ją, uśmiechając się, jednak jego oczy pozostały zimne.
- Dla mnie w grze jest dwadzieścia sześć milionów. Naprawdę chcesz to stracić? Mogłabyś sobie to ułatwić i po prostu współpracować. Oboje wiemy, że twoi rodzice wcześniej czy później zmuszą cię do poślubienia kogoś. A przecież my dwoje jakoś funkcjonowaliśmy razem.
- Zapomnij o tym. W dniu moich dwudziestych piątych urodzin nie będzie mnie tutaj i nie będę mężatką.
Podniósł swój kieliszek i przytrzymał go przede mną, jakby chciał wznieść toast. Ponieważ nadal byliśmy obserwowani, nie pozostało mi nic innego, jak zrobić to samo.
- Erin, podziwiam twój idealizm, i przykro mi, że muszę zburzyć twoje marzenia, ale nie uda ci się pozostać niezamężną do dwudziestego piątego roku życia. Jak słyszałem, Marybeth, ta stara hiena, już krąży wokół ciebie.
Nasze kieliszki stuknęły w siebie i spojrzałam na matkę Cedrica, która najwidoczniej nie spodziewała się tego. Przez ułamek sekundy widziałam jej prawdziwą twarz. Jej usta były wykrzywione z podejrzliwości, oczy zmrużone – nie miałam pojęcia, czy to Mikowi, czy też mnie życzyła jak najgorzej.
Potem uśmiechnęła się do mnie promiennie i mrugnęła, jakby chciała mi powiedzieć, że uważała tę desperacką próbę Mika za uroczą.
Odpowiedziałam obowiązkowym uśmiechem i choć uważałam, że Mike przesadzał, jego słowa sprawiły, że miałam złe przeczucia.
Gdy jedzenie zostało postawione przed moim nosem, mój żołądek się zbuntował i odsunęłam krzesło.
Mike spojrzał na mnie rozzłoszczony.
- Co? - fuknęłam cicho, pochylając się do niego i opierając o jego ramię, żeby nikt nie pomyślał, że się kłóciliśmy. - Nie mogę iść do toalety?
- Najważniejsze, że wrócisz, kochanie.
Pośpieszyłam do łazienki i zamknęłam się w jednej z kabin. To, że intensywnie pachniało tutaj orchideami, sprawiło, że zaczęłam się dławić, ale wbrew moim przypuszczeniom nie musiałam wymiotować.
Obcasy zastukały o marmurową podłogę.
- Erin?
- Tutaj, w środku, mamo. - Przewróciłam oczami i oparłam czoło o rękę.
Zamknęła drzwi toalety, żeby nam nie przeszkadzano, nim zaczęła maszerować tam i z powrotem przed kabinami.
- O co chodzi z Mikem? Przecież chyba nie pogodziliście się?
Myśli przemykały mi przez głowę. Mogłam powiedzieć jej prawdę, ale obawiałam się, że matka mogła być przychylna pomysłowi, abym wyszła za mąż za Mika. W jej przypadku nigdy nie było wiadomo. W zasadzie jej nastrój zależał od ilości tabletek, które wrzucała w siebie, a ponieważ dzisiaj ich nie liczyłam, raczej wolałam nie polegać na tym, że akurat dzisiaj naprawdę stanęłaby po mojej stronie. Właściwie nigdy tego nie robiła.
- Próbował mnie odzyskać. Nie chciałam robić żadnych scen.
Chociaż jej nie widziałam, bo wzbraniałam się przed opuszczeniem czterech bezpiecznych ścian, które mnie otaczały, przypuszczałam, że prawdopodobnie właśnie sprawiłam, że była dumna.
- Więc jego zainteresowanie jest niepożądane?
- Tak. - Opuściłam ramiona i westchnęłam.
- Dobrze, zatem powiem, że mam migrenę, i pojedziemy do domu. Bądź co bądź, musimy wypocząć przed dzisiejszym wieczorem.
W drodze wyjątku zgodziłam się z matką. Za kilka godzin pójdziemy na bal, na którym będę miała założoną elegancką sukienkę, a kosmetyczka przyjdzie do nas, do domu. Ucieszyłabym się, gdybym wcześniej mogła się przespać godzinkę lub dwie.
- Idź pierwsza do samochodu, ja jeszcze dam im znać.
Chwiejąc się na obcasach, wyszła, a ja posłuchałam bez wahania.
Zatrzymałam się obok jej mercedesa i wyciągnęłam okulary przeciwsłoneczne z torebki. Jak bardzo powinno mnie zaniepokoić to małe przedstawienie Mika?
Przez chwilę poczułam potrzebę opowiedzenia tego Trevorowi, tylko po to, żeby poznać jego zdanie. Jednak od początku jasno dał do zrozumienia, że moje życie go nie interesuje.
Moja matka wyszła z budynku i otworzyła auto. Wsiadłam, ciesząc się ucieczką przed palącym słońcem. Gdy wsunęła się za kierownicę, zapytała:
- Sądzisz, że musimy coś przedsięwziąć względem Mika? - Nie wiedziałam nawet, co miała na myśli, jednak mówiła dalej: - Zresztą twój ojciec i ja chętnie zobaczylibyśmy cię wychodzącą za Cedrica. Wy dwoje świetnie do siebie pasujecie, a wasz związek byłby bardzo korzystny dla rodziny.
Niestety nie prowadziła wystarczająco szybko, żeby opłacało się otworzyć drzwi i rzucić z auta. Czy Mike miał rację? Czy pętla zaciskała się już wokół mojej szyi?
Tak czy siak, równie niechętnie chciałam wyjść za Cedrica, jak za Mika. Na litość
boską, Cedica nawet nie znałam.
- Mamo, ja nawet nie wiem, jak wygląda Cedric. Mówienie o ślubie jest nieco pośpieszne.
Prychnęła.
- Znasz jego ojca, a Cedric jest równie atrakcyjny. Nie bądź śmieszna, wkrótce wyjdziecie razem coś zjeść i z każdą następną randką możesz się coraz bardziej zaangażować.
Jej słowa dudniły mi w uszach, i bez mojego udziału moje serce nagle zaczęło bić coraz szybciej. Boże, oni naprawdę chcieli wydać mnie za mąż!
Rozdział 12 Po odjeździe Erin, wyciągnąłem kopertę spod wycieraczki i wróciłem do domu. Przypuszczałem, co mogła zawierać, ale wahałem się jeszcze, czy ją otworzyć.
Zamiast tego położyłem ją na ladzie kuchennej i postanowiłem wykonać długi trening sportowy. Wiedziałem, że wkurzyłbym się, gdybym otworzył tę kopertę, więc chyba lepiej było, gdybym do tego czasu się zmęczył, nim zrobię coś głupiego.
Podejrzliwie przyjrzałem się charakterystycznemu, czarnemu papierowi. W sumie istniała tylko jedna osoba na tyle głupia, aby zadzierać z kimś takim jak ja. Nie miałem żadnych zahamowań, skrupułów czy wyrzutów sumienia – niekoniecznie najlepszy wybór, jeśli chodziło prowokowanie mnie.
Ale dlaczego teraz?
Z niechętnym potrząśnięciem głowy przepędziłem nurtujące mnie pytania i wszedłem na górę, żeby się przebrać.
῀*῀
Moje mięśnie drżały jeszcze mocniej, gdy wyszedłem spod prysznica. Nawet nie mogłem określić, gdzie zlokalizowany był największy ból. Moje ramiona płonęły tak samo, jak uda i dół pleców, ale przynajmniej miałem uczucie, że przejaśniło mi się w głowie.
Włożyłem jeansy i skoncentrowałem się na dalszym spowolnieniu oddechu. Po dwudziestu kilometrach biegu na przemian ze sprintem moje płuca nadal dawały mi popalić.
Chociaż ciekawość niemal mnie zabijała, spokojnie zszedłem na dół. Nastawiłem kawę, nim wreszcie wziąłem kopertę do ręki.
Nie była zaklejona, od razu mogłem ją otworzyć. Nie było w niej żadnej kartki, tylko kilka zdjęć. Czy miałem się niepokoić, bo ktoś mnie obserwował? Musiałyby zostać wytoczone ciężkie działa.
Jednak gdy wyjąłem zdjęcia, na moment zacisnął mi się żołądek. Niezwykłe uczucie. Strach.
Nie ja byłem na nich, lecz Erin – i oczywiście nie wiedziała, że była obserwowana. To jej zdjęcia przed swoim autem, na mojej werandzie, przed supermarketem, na plaży i w jej pokoju, jeżeli dobrze zgadywałem.
Wszelkie moje środki ostrożności były na nic. Cholernie się wkurzyłem.
Po chwili stałem, ciężko oddychając, przed resztkami stołu kuchennego. Kostki lewej ręki miałem rozwalone, prawa wyszła z tego bez szwanku.
Przyjrzałem się jeszcze raz zdjęciom, nim je obróciłem i oglądnąłem ich tylną stronę. Na ostatnim znalazłem odcisk warg w mocnym bordowym kolorze.
Nazwy tego odcienia chyba nigdy bym nie zapomniał: Dark Side. 2
Wspomnienia o kobiecie, która zawsze nosiła taką szminkę, zalały mój umysł i 2 Mroczna (ciemna) strona
zacisnąłem dłonie w pięści. Cassie.
Nie obchodziło mnie, że przed niecałym rokiem wstrzymałem się przed zabiciem jej – tym razem posunęła się za daleko. Znajdę ją i zamorduję. Przecież nie mogła na poważnie oczekiwać, że rzucając mi taką wyraźną groźbę wobec Erin, nic nie zrobię.
Przeklęta suka!
Gdy dostanę ją w swoje ręce, weźmie ostatni oddech. Jeszcze raz przyjrzałem się zdjęciom, zwłaszcza ostatniemu.
Erin rozmyślała przy biurku, przed laptopem, brodę podparła ręką. Włosy opadły jej do przodu i zakrywały połowę twarzy. Wyglądała na podatną na zranienie i nie była świadoma zagrożenia. Nowy gniew przemknął przeze mnie i nieprzyjemnie szarpnął moim żołądkiem.
Chwyciłem te zdjęcia, wsunąłem je z powrotem do koperty i poszedłem do swojego gabinetu. W górnej szufladzie leżało jeszcze kilka moim starych komórek na karty prepaid. Jeśli chciałem wiedzieć, gdzie znaleźć Cassie, musiałem wykonać kilka telefonów.
῀*῀ Sfrustrowany zaparkowałem auto przy krawężniku i wysiadłem. Wiedziałem równie niewiele, jak przed wykonaniem telefonów, dlatego teraz w szufladzie leżały cztery zniszczone telefony. Właściwie to nie było podobne do mnie, aby reagować tak agresywnie, ale Cassie udało się zajść mi za skórę – po raz pierwszy, odkąd się poznaliśmy.
Chciałem złożyć wizytę Vincentowi, aby opowiedział mi więcej o tym, co zaszło między La Familia i Cassie, odkąd pożegnałem się z aktywną pracą.
Gdy ostatni raz się widzieliśmy, nie słuchałem uważnie, bo myślami byłem przy Erin.
Ponieważ zdjęcia zostały zrobione tutaj, na Atlantic Beach, musiała tu być, albo zapłacić komuś, żeby wykonał fotki. Tak czy siak, dostanę ją w swoje ręce.
Po lewej zauważyłem czarną bramę, przed którą wysadziłem Erin przed kilkoma dniami. Nie wiedziałem, że mieszkała aż tak blisko Vincenta.
Nie mogłem się powstrzymać i rozejrzałem się we wszystkich kierunkach, upewniając się, że nikt mnie nie obserwował.
Nie musiałem długo szukać, żeby znaleźć lukę w żywopłocie, przez którą mogłem się wsunąć. Jeszcze nie całkiem wszedłem na teren rodziców Erin, gdy drzwi domu się otworzyły i na zewnątrz wyszła Erin. Za nią szła kobieta, która wyglądała na starszą i wielokrotnie zoperowaną. Z trudem udało mi się rozpoznać, że to musiała być jej matka. Podobieństwo zostało niemal całkowicie zniszczone. Miałem nadzieję, że Erin nie była zainteresowana zmianą swojej twarzy w taką maskę.
Sukienka Erin była szkaradna. Mimo że błyszcząca satyna otulała jej krągłości, w ogóle mi się nie podobała. Wolałem ją nago w moim łóżku, pode mną – a jeśli już w sukience, to w czymś bardziej swobodniejszym.
Uśmiechnęła się, ale mogłem zauważyć, że była zdenerwowana. Z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu interesowało mnie, dlaczego miała zły nastrój. Nawet poczułem chęć, aby ją rozweselić.
Obie wsiadły do białego mercedesa i wyjechały przez bramę.
W tym momencie dotarło do mnie, że stałem w cholernym żywopłocie i obserwowałem kobietę, z którą się pieprzyłem. Najwyraźniej za dużo myślałem o Erin i o jej nagim ciele, bo mój fiut zaczął się poruszać.
Z wymamrotanym przekleństwem wysunąłem się z żywopłotu i ruszyłem w końcu do Vincenta.
Oszczędziłem sobie trudu dzwonienia do drzwi i po prostu się włamałem. Po tym,
co stało się z ojcem Vincenta, wydawało się dosyć lekkomyślne ze strony Vincenta, że domu nie patrolowali strażnicy, a zamek był tak łatwy do otworzenia.
Siedział w bibliotece i drgnął, gdy wszedłem. Przycisnął dłoń do klatki piersiowej i wgapił się we mnie.
- Sinister. Przestraszyłeś mnie. Jak wszedłeś?
- To oczywiste, przez drzwi i zwracaj się do mnie Trevor, jestem tu raczej prywatnie.
Ta informacja wydawała się niekoniecznie uspokoić Vincenta. Odsunąłem krzesło, które stało przed biurkiem, i usiadłem.
- Opowiedz mi, co zaszło z Cassie. Wszystko.
Vincent przejechał dłonią po karku i opuścił wzrok na blat biurka. Jeśli sądził, że w ten sposób udało mu się ukryć swoje zdenerwowanie, całkowicie się pomylił.
Ponieważ nie zrobił nic, żeby zacząć mówić, pomogłem mu pytaniem:
- Kiedy ostatnio ją widziałeś?
Westchnął.
- Posłuchaj. Przykro mi. Byłem pijany i po prostu nie potrafiłem się oprzeć. To była jednorazowa sprawa i nigdy więcej się nie powtórzy, więc nie ma powodu, żeby odcinać mi jakieś części ciała.
Marszcząc czoło, odchyliłem się na krześle.
- Nie wiem, o czym mówisz. Chcę tylko znaleźć Cassie.
- Ostatni raz widziałem ją w Nowym Jorku. Jedenaście miesięcy temu.
Jeśli się nie myliłem, było to mniej więcej w tym samym czasie, gdy chciał mnie zatrudnić do zabicia Cassie. Odmówiłem.
- Czy wasze ostatnie spotkanie miało coś wspólnego z twoim zleceniem?
Vincent oparł łokcie o biurko i schował twarz w dłoniach.
- To musi zostać między nami.
Wskazałem mu, żeby mówił dalej. Zasadniczo nie dawałem takich obietnic.
- Spotkałem Cassie na imprezie, gdy byłem już dosyć pijany. - Mówiąc to, podwijał rękawy. - Chciała się pieprzyć, nie byłem temu przeciwny, więc poszliśmy do pokoju hotelowego. Nie potrafię powiedzieć, co jej się nie spodobało, w każdym razie obudziłem się w szpitalu. Zrobiono mi transfuzję krwi, żeby ją uzupełnić.
Podciągnął rękawy koszuli i na obu przedramionach widać było długie blizny, które wskazywały na próbę samobójczą. Od nadgarstków po zagięcia łokci, długie, idealnie proste cięcia, a obok małe punkciki, gdzie zostały zszyte.
- Dlatego miałem ją zabić?
Skinął głową.
Gdybym to wiedział, prawdopodobnie przyjąłbym zlecenie.
- Dlaczego nic nie powiedziałeś?
To było typowe dla Vincenta, nie potrafił powiedzieć kobiecie „nie”. To była chyba jego największa słabość: kobiety.
- Po pierwsze, nie zależało mi, aby ta historia wyszła na światło dzienne, a po drugie, nie widziałem, jak zareagujesz. Bądź co bądź, mieliście wspólną przeszłość.
- Kilka razy uprawialiśmy seks, ale nie miałem zamiaru ożenić się z nią. Jest mi kompletnie obojętne, czy się z nią pieprzyłeś, czy nie – powiedziałem. Bądź co bądź, ona nie była Erin. W przypadku Erin bardzo ważne było dla mnie, kto ją dotyka.
- To mnie uspokaja. Jednakże niestety nie potrafię ci pomóc, bo nie wiem, gdzie jest. Ale gdy ją zobaczę, mam nadzieję, że będę miał w zasięgu pistolet.
To było nas już dwóch.
Cholera! Bylem wściekły, że Cassie była taka sprytna. Prawdą było, że jeśli nie będzie chciała, aby ją znaleźć, nie znajdzie się jej. Pomysł, aby zaczekać, aż przyjdzie do mnie, w ogóle nie przypadł mi do gustu.
῀*῀ Przedramieniem otarłem pot z czoła i przyglądnąłem się nowej grządce kwiatów. Ta praca rozproszyła mnie na kilka godzin. Doszedłem do wniosku, że muszę trzymać się z dala od Erin – przynajmniej dopóki nie znajdę Cassie.
Na tarasie, na stoliku stała butelka piwa, obok leżała moja komórka. Usiadłem na krześle i wziąłem łyk. Zimne piwo było fantastyczne dla mojego spieczonego gardła.
Przez chwilę patrzyłem na przemian to na grządkę, to na komórkę. Musiałem powiedzieć Erin, że nie powinna więcej przychodzić do mnie. Nie odpowiadało mi to, ale w tym momencie była to najrozsądniejsza decyzja.
Moja nienawiść do Cassie wzrastała za każdym razem, gdy pomyślałem o sytuacji, w którą mnie wpakowała.
Wybrałem numer, żeby powiedzieć Erin, że dzisiaj wieczorem nie powinna przychodzić. Gdy rozbrzmiewał dzwonek, mój puls przyśpieszył. Kurwa mać.
- Tak? - Brzmiała, jakby brakowało jej tchu, co od razu wzbudziło moją podejrzliwość.
- Co robisz teraz?
- Ukrywam się na balkonie, żeby nikt nie zobaczył, że rozmawiam przez telefon.
Coś zaszeleściło i zastanowiłem się, czy nadal ma na sobie tę satynową sukienkę, którą nałożyła jeszcze przed południem. Zamiast poinformować ją, że nasz... nasz romans zakończył się, zapytałem:
- Co masz na sobie?
- Suknię wieczorową. Jestem na gali i ktoś czeka, żebym zaraz z nim zatańczyła.
Myśl, że inny mężczyzna położy łapy na Erin, budziła we mnie dogłębny opór. W tej sekundzie wiedziałem już, że nie przemógłbym się do trzymania się z dala od Erin. Będę jej pilnował i złapię Cassie, nim będzie miała szansę cokolwiek zrobić. Przynajmniej wiedziałem teraz, że miała na sobie inną sukienkę niż ten koszmar z satyny.
- To znaczy, że teraz nie przyjdziesz do mnie?
Roześmiała się cicho, a ten dźwięk pobudził moje zmysły.
- Najwcześniej mogę urwać się stąd za parę godzin.
Mogłem z tym żyć, jeśli tylko w ogóle przyjdzie. Ale to nie oznaczało, że nie mogłem sobie umilić czasu oczekiwania.
- Jak elegancka jest twoja sukienka?
- Bardzo, jest czarna i długa do podłogi. Powiedziałabym, że nie rzucam się tutaj nieprzyjemnie w oczy.
Mój fiut zaczął się podnosić.
- Zatem z pewnością zrobiłaś sobie fryzurę i masz makijaż?
Jej oddech stał się płytszy, ponieważ mogła przypuszczać, że nie pytałem o to bez powodu.
- Tak.
- Szminka?
- Czerwona.
- Hmm – powiedziałem, odpinając spodnie. Nie miałem zamiaru sam się zadowalać, lecz chciałem tylko zwiększyć przedsmak oczekiwania. - Muszę przyznać, że nie mogę się doczekać, aż tu będziesz i z delikatnej damy znów będę mógł zrobić z ciebie swoją małą dziwkę. Mam nadzieję, że nie zależy ci zbytnio na tej sukience, bo nie mogę obiecać, że długo pozostanie nienaruszona. Gdy z tobą skończę, niewiele pozostanie z twojej fryzury. Twoja szminka będzie rozmazana na moim fiucie, a łzy zrujnują ci makijaż. Sama myśl o tym wystarcza, żebym stał się twardy.
Przełknęła ślinę i cicho szepnęła:
- Przyjdę tak szybko, jak to możliwe.
Uśmiech zadowolenia rozprzestrzenił się na mojej twarzy, gdy usłyszałem jej podniecenie.
- Mam na to nadzieję, bowiem już się cieszę na słuchanie twoich jęków. Brzmisz cudownie, kwiląc z bólu i podniecenia.
Rozdział 13 Mocno zacisnęłam uda i położyłam rękę na brzuchu, gdy Trevor tak po prostu zakończył rozmowę. Gorące pragnienie rozprzestrzeniło się w moim podbrzuszu.
Drań! Dobrze wiedział, jak jego słowa wpłynęły na mnie. Wpatrzyłam się w duży, antyczny zegar wahadłowy, ozdobę sali balowej. Nie było nawet dziewiętnastej, nie będę mogła wymknąć się stąd przed dwudziestą drugą czy dwudziestą trzecią.
Najchętniej wycofałabym się do damskiej toalety, żeby samej się zaspokoić, ale w tym momencie na balkonie pojawił się Mike.
Dlaczego na takich imprezach zawsze szwendają się tylko ci sami goście?
- Przepraszam, że tak się zachowałem – powiedział sztywno i usiadł na jednym z wiklinowych foteli, które stały wokół.
Zaskoczona spojrzałam na niego.
- Skąd ta zmiana nastawienia? - W którą, nawiasem mówiąc, nie wierzę, dodałam w myślach.
- Przesadziłem i postanowiłem, że lepiej zaapelować do twojego rozsądku, niż naciskać na ciebie.
- Do mojego rozsądku?
Podniósł jedną brew, rozpiął marynarkę i wyciągnął cygaro z wewnętrznej kieszeni.
- Sama wiesz, że jesteś bystra, kochanie. Chyba nie muszę ci machać marchewką przed nosem.
Wsunęłam komórkę do torebki i skrzyżowałam ramiona.
- Nie chcesz mnie zdobyć? Ponieważ kilka komplementów z pewnością czyni cuda.
Mike roześmiał się, manipulując przy cygarze, jakby chciał uprawiać z nim seks, a nie je zapalić.
Ponieważ zostało mi do wyboru tylko wejść z powrotem do środka i nudzić się tam, również usiadłam w jednym z foteli i oparłam się. Moje stopy były wdzięczne, ponieważ pod długą suknią miałam szpilki. Zastanawiałam się, co powiedziałby Trevor, gdybym później stanęła przed nim naga. Tylko w butach. Były zawrotnie wysokie i z rzemykiem wokół kostki. Uważałam, że są seksi i założyłam je, ponieważ miałam nadzieję, że Trevor podzieli moje zdanie.
- Z kim rozmawiałaś przez telefon? - Zmrużyłam oczy, a Mike obronnie podniósł dłonie. - Pytam tyko dlatego, że jeszcze nigdy nie widziałem cię uśmiechającej się w taki sposób. To był facet? - Jego spokojny ton nie był w stanie mnie zwieść, mimo wszystko wydawał się zdenerwowany.
- A nawet jeśli? Nie przypuszczam, że chciałbyś zainwestować niewiarygodnie wiele uczuć w to sfingowane małżeństwo, więc weźmiesz sobie jedną lub kilka kochanek. Jak
wszyscy tutaj. - Wskazałam dłonią na salę balową i w myślach zrobiłam krótki przegląd, kto tutaj znany był z sypiania z kimś innym, gdy mąż czy żona nie widzieli. - Poza tym z pewnością nie liczyłeś na to, że będę ci dogadzała. Jakie to było słowo, którym się posłużyłeś, gdy przyłapałam cię w łóżku z inną? Oziębła?
Ogromną satysfakcję sprawiła mi świadomość, że z powodu zwykłego telefonu od Trevora stałam się o wiele wilgotniejsza, niż kiedykolwiek potrafił to sprawić Mike. Czekała na mnie wspaniała noc pełna seksu.
- Zatem istnieje jakiś facet – wywnioskował Mike z mojej odpowiedzi i zlustrował mnie z zainteresowaniem, jakby dopiero teraz pierwszy raz wziął pod uwagę, że nasz kiepski seks nie był tylko moją winą.
- Tego nie powiedziałam.
- Kim on jest? To nie może być Cedric. Spotkałem go dzisiaj i opowiedział mi o waszej randce. Biedny facet nie wie nawet, jak wyglądasz. Więc kto to jest? Gordon? Albo jakiś starszy mężczyzna? Żonaty?
- Myślę, że muszę wrócić do środka – odpowiedziałam stoicko i podniosłam się.
Błyskawicznie chwycił mnie za nadgarstek i również wstał.
- Nie zamykaj oczu, kochanie. Marybeth ma jeszcze mniej zahamowań niż ja w kwestii zaciągnięcia cię do ołtarza. Przecież wiesz, że tylko to, co najlepsze, jest wystarczająco dobre dla Cedrica.
Jakaś część mnie nie potrafiła zaprzeczyć temu, że ma rację. Jednak inna część nie chciała przyjąć tego do wiadomości.
Nerwowo postukałam dłonią w torebkę.
- Może tak być. A może po prostu ucieknę z moim tajemniczym kochankiem.
Po raz pierwszy wydawał się poważnie zaniepokojony.
- Nie zrezygnowałabyś ze swoich pieniędzy.
- Kto powiedział, że mój tajemniczy kochanek nie ma ich dość, żeby mnie utrzymać?
Przez kilka sekund wpatrywaliśmy się sobie w oczy milcząco.
- Skoro nie ma już niczego więcej do omówienia, sugerowałabym, abyś mnie puścił – wysyczałam i uwolniłam swój nadgarstek.
Gdy się wyprostowałam, Marybeth podeszła do mnie pośpiesznie. Skoro mowa o diable... pomyślałam sobie.
Mike spojrzał na mnie znacząco i usiadł z powrotem.
- Kochanie, tutaj jesteś – zagruchała, objęła mnie ramieniem i pociągnęła do środka. Gdy Mike był poza zasięgiem słuchu, pochyliła się do mnie konspiracyjnie. - Twoja mama powiedziała mi, że Mike nie potrafi zaakceptować końca waszego związku, więc pomyślałam sobie, że najlepiej będzie, gdy pośpieszę ci na ratunek.
Uśmiechnęłam się uprzejmie i dotknęłam swojej fryzury, jakbym się martwiła, że coś było z nią nie tak.
- To naprawdę miłe. Myślę, że muszę zerknąć w lustro.
Szybko śmignęłam stamtąd i ruszyłam do toalety. To lato szarpało mi nerwy – tak mocno, jak wcześniej żadne inne.
Poza romansem, który przynosił mi bezsenne noce i boskie orgazmy, Mike chciał ożenić się ze mną wbrew mojej woli, podczas gdy matka naciskała mnie w kwestii małżeństwa z mężczyzną, którego nie znałam.
W moich skroniach rozprzestrzeniło się uporczywe pulsowanie. Chwyciłam za klamkę i chciałam zamknąć za sobą drzwi, gdy wpadł Mike. Popchnął mnie do tyłu i zaryglował je od wewnątrz.
Z lękiem chwyciłam za umywalkę, którą poczułam bezpośrednio za sobą, żeby wesprzeć się na niej.
- Czego chcesz? - zapytałam i przestraszyłam się, bo mój głos wcale nie brzmiał tak mocno, jakbym sobie życzyła. - Myślałam, że chciałeś panować nad sobą i mnie zdobyć, zamiast zastraszać. - Było jasne, że nigdy nie dotrzymałby własnej obietnicy.
- Chciałbym jedynie upewnić się, że dobrze się zrozumieliśmy. Nie pójdziesz na randkę z Cedriciem. Za kilka dni ogłosimy wszystkim, że z powrotem jesteśmy ze sobą i będziemy wychodzić razem na wszystkie towarzyskie imprezy. Jak poza tym będziesz spędzać czas, jest mi obojętne. Ale weźmiemy ślub.
Moje palce zabolały, gdy mocno zacisnęłam je wokół umywalki.
- Nie. Za nikogo nie wyjdę i nie możesz mnie zmusić.
- Twoi rodzice z pewnością mogą cię przekonać. Gdy powiem im, że mój brat wkrótce będzie kandydował na urząd gubernatora. Jest to chyba bardziej interesujące niż mała, potencjalna kariera Cedrica.
Lodowata dłoń chwyciła za moje serce, ledwie odważyłam się oddychać.
- Nie pozwolę się szantażować i nie boję się ciebie.
Mike zmrużył oczy i podszedł do mnie.
- A powinnaś się bać. Zawsze dostaję to, czego pragnę.
Krzyknęłam przestraszona, gdy jedną ręką zgarnął moją długą suknię i podniósł ją. Chwycił mój nadgarstek, powstrzymując mnie tym od uderzenia go.
Chociaż odwróciłam głowę, próbował mnie pocałować, nasze zęby zderzyły się, czułam, jakby moje usta zostały zmiażdżone.
Puścił mnie tak nagle, że się potknęłam. Zniesmaczony patrzył na moje uda, na których pokazały - wprawdzie wyblakłe - ślady, ale wyraźnie było widać, że byłam bita.
-To wyjaśnia, dlaczego w łóżku jesteś taka kiepska. Na takie perwersyjne gierki nie masz co liczyć u mnie. - Wygładził swoje ubranie i poprawił krawat, nim ujął mój podbródek. - Każde słowo miałem poważnie na myśli. Możemy załatwić wszystko bez twojej matki, albo z nią.
Uparcie milcząc, patrzyłam obok jego twarzy i skupiałam się na punkcie na ścianie.
Mike odryglował drzwi. Nim wyszedł, odwrócił się jeszcze raz.
- Och, jeszcze jedno. To... - Wskazał na moje nogi. - … musisz z tym skończyć. Potrzebuję reprezentacyjnej żony.
Gdy zniknął, rzuciłam się do drzwi i ponownie je zaryglowałam. Co powinnam zrobić? Może spełnił swoją groźbę i rozmawiał już z moją matką?
Sama ta myśl sprawiła, że mój żołądek się buntował. Odwróciłam się i popatrzyłam w lustro.
Chociaż przy Miku nie spadł mi z głowy żaden włosek – moja fryzura wyglądała nienagannie – czułam się dziwnie wstrząśnięta. To była całkiem inna sprawa, gdy Trevor mnie uderzał, bo tego chciałam, nawet o to błagałam, niż gdy atakował mnie mój były chłopak.
Energicznie otworzyłam torebkę, wyciągnęłam szminkę i rozsmarowałam czerwień. Nie musiałam się długo zastanawiać, co w takiej sytuacji zrobiłaby moja matka albo moje przyjaciółki.
Nie zajęło mi dużo czasu sfabrykowanie kilku łez, potem opuściłam toaletę, raczej
nieudolnie ukryłam twarz w dłoniach i poszukałam swojej matki. Oczywiście zadbałam, żeby zauważyła moje wejście.
Mike znowu stał na tarasie i przyglądał mi się podejrzliwie. Moja matka zareagowała natychmiast, gdy mnie zobaczyła. Objęła moje ramiona i pośród szeptów wyprowadziła mnie z pomieszczenia. Kochała okazje, w których mogła kreować się na idealną matkę, najlepszą przyjaciółkę i zbawczynię w nagłej potrzebie.
- Co się stało? - zapytała i brzmiała przy tym na szczerze zaniepokojoną, w końcu nigdy wcześniej tak nie zareagowałam, a już na pewno nie publicznie.
Matka nie widziała mnie płaczącej od chyba ponad piętnastu lat.
- Mike nęka mnie. Ma finansowe problemy i chce się ze mną ożenić, żeby dobrać się do moich pieniędzy. Ta rodzina będzie wkrótce spłukana, a ja mam służyć za skarbonkę. - Mój głos odpowiednio drżał, gdy naginałam tę historię do własnych życzeń.
- Nie! - wyrzuciła z siebie matka.
Schowałam twarz w dłoniach i sprawiłam, że moje ramiona zadrżały, jakbym szlochała.
- O tym może zapomnieć.
- Ale on powiedział, że już z tobą rozmawiał i zgodziłaś się, że powinniśmy w przyszłym tygodniu wziąć ślub.
Gniew wykrzywił zoperowaną twarz matki i zrobiła się czerwona. Dobrze wiedziałam, który guziczek nacisnąć, ponieważ jednego nie potrafiła ścierpieć: gdy ktoś twierdził, że miał u niej chody, a tak nie było.
Matka zgniecie Mika obcasami swoich butów i nawet nie czułam się z tego powodu podle. Ponieważ dobrze wiedziałam, że moja matka stałaby teraz po innej stronie, gdyby to Mike dotarł do niej wcześniej i z nią porozmawiał.
- Zajmę się tym, kochanie. Idź do domu i odpocznij. Zapewne twoje nerwy są okropnie zszarpane.
Z ostatnim teatralnym westchnieniem skinęłam głową.
- Tak, nie jest ze mną dobrze. - Zastanawiałam się jeszcze, czy nie dodać, jak bardzo cieszę na randkę z Cedriciem, ale uświadomiłam sobie, że przedobrzyłabym.
Matka uścisnęła moją dłoń, a potem odwróciła się ze zdecydowaną miną. Prawdopodobnie planowała już, której przyjaciółce szepnąć to i owo w ucho, żeby zapoczątkować towarzyski upadek Mika i jego rodziny.
Na dworze napięłam ramiona, wyprostowałam się i odetchnęłam głęboko. Urodziłam się tutaj tak samo jak Mike, ale opanowałam tę grę nieco lepiej.
Gdy podniosłam spódnicę sukni, żeby przejść przez parking, zamrowiła mnie skóra głowy. Odwróciłam się i zobaczyłam Mika, który nadal stał na balkonie. Oparty o balustradę patrzył na mnie.
Ponieważ byliśmy sami, podniosłam rękę i pokazałam mu środkowy palec. Ten dupek nie powinien myśleć, że poradził sobie ze mną. Prędzej zrezygnowałabym ze swojego dziedzictwa i dała drapaka, niż za niego wyszła. A wcześniej napisałabym artykuł o Vincencie Lorenzo i jego rodzinie, ponieważ to wraz z moimi studiami otworzyłoby mi każde potrzebne drzwi.
Rozdział 14 Erin wyglądała jeszcze bardziej elegancko, niż sobie wyobrażałem. Czarna, długa do podłogi suknia otulała jej cycki, biodra i sprawiała, że wyglądała bardzo uwodzicielsko.
Jej oczy błyszczały wilgocią, ale zostałem rozproszony przez promienny uśmiech, który mi zaprezentowała. Miałem wrażenie, że przy jego pomocy chciała coś ukryć przede mną.
Czerwone usta miała lekko otwarte, gdy napięła ramiona i zapytała:
- Mogę wejść?
Odsunąłem się na bok i podziwiałem sposób, w jaki odznaczały się jej półdupki pod sukienką podczas chodu. Miała w ogóle na sobie bieliznę?
Chociaż nic nie powiedziała, zauważyłem, że była wzburzona i myślami nie całkiem przy mnie.
Walczyło we mnie pragnienie, aby ją pocieszyć, z chęcią zdarcia sukni z jej ciała. Coś takiego było dla mnie zupełną nowością.
Gdy zamknąłem za nią drzwi, chwyciłem ją za nadgarstek i powstrzymałem od wejścia schodami na górę.
Ochoczo podeszła do mnie, położyła dłonie na mojej klatce piersiowej i spojrzała mi w oczy. Rozpoznałem prośbę, wręcz błaganie, żeby ją pieprzyć, sprawiając, aby zapomniała o tym, co wydarzyło się niedawno.
Jedną po drugiej wyciągałem szpilki, które utrzymywały uporządkowaną fryzurę, i wzburzyłem ją palcami.
- Wszystko w porządku? - zapytałem, nim zmusiłem ją do odchylenia głowy do tyłu i zaprezentowania wrażliwej szyi. Przygryzłem ją, najpierw delikatnie, potem mocniej, aż Erin krzyknęła i bez przekonania próbowała odsunąć się ode mnie.
- Trevor! Proszę! Żadnych widocznych śladów. Obiecałeś mi.
Z oporami puściłem kawałek skóry, którą właśnie wziąłem między zęby.
- Więc? - powtórzyłem niechętnie.
- Teraz, gdy tu jestem, wszystko jest okej.
Nie byłem głupi i załapałem, że dała mi wymijającą odpowiedź, ale mogłem o to zapytać później.
Najpierw chciałem ją całować i urzeczywistnić swoją obietnicę. Gdy z nią skończę nie pozostanie nic z eleganckiej damy.
Jednak nim miałem szansę zerwać suknie z jej ciała, wsunęła palce pod cienkie ramiączka i zsunęła je z ramion.
Z cichym szelestem suknia spadła z jej ciała i wydęła się na podłodze. Erin na moment zagryzła dolną wargę, nim powiedziała:
- Mam nadzieję, że podobają ci się buty.
Zmieszany spojrzałem w dół i musiałem przyznać, że naprawdę mi się podobały. Naga, tylko w szpilkach, stała przede mną i czekała, żebym zrobił z nią to, czego pragnąłem. Rzadko byłem szczęśliwszy, niż w tym momencie.
Poczekałem jeszcze dwie sekundy, posmakowałem w pełni widoku, nim przyciągnąłem ją do siebie i mocno pocałowałem. Jej wargi otworzyły się pod moimi i wsunąłem język w jej usta.
Chętnie przytuliła się do mnie, nawet przez koszulkę mogłem poczuć jej twarde sutki. Była już gotowa na mnie. Prawdopodobnie wystarczyłoby tylko, żebym ją odwrócił i pochylił do przodu, żeby móc ją pieprzyć.
Jednak dzisiaj chciałem być cierpliwy.
Jeszcze gdy ją całowałem, wsunąłem ramię pod jej kolana i podniosłem ją. Przestraszona wczepiła się w mój kark, gdy niosłem ją po schodach w górę, do swojej sypialni.
Gdy puściłem ją, żeby położyć na łóżku, jej usta były całkowicie rozsmarowane.
- Na brzuch, dłonie nad głowę – zarządziłem, a mój fiut drgnął, gdy posłuchała.
Kajdankami spiąłem jej nadgarstki.
- Niech zostaną w górze - Wiedziałem, że wcale nie potrzebuje tego napomnienia.
Przesunąłem dłonią od karku przez jej plecy w dół, aż dotarłem do kuszącego tyłka. Faktycznie przez cały wieczór nie miała na sobie żadnej bielizny pod suknią.
Jej blada skóra wręcz błagała o uwagę, a gdy włożyłem koniuszki palców między krągłości jej pośladków, Erin zastygła na moment.
Uśmiech zaigrał na moich ustach, ponieważ uwielbiałem doprowadzać ją do granicy i nawet trochę dalej.
Erin drgnęła, gdy moja ręka po raz pierwszy wylądowała na jej tyłku. Natychmiast zostałem nagrodzony płomienną czerwienią. Dopiero gdy ponownie spokojnie przede mną leżała, uderzyłem kolejny raz. Jej kwilenie było muzyką w moich uszach, a patrzenie, jak wiła się z podniecenia, sprawiło, że do podbrzusza strzeliła mi krew. Już teraz mój fiut boleśnie naciskał na jeansy.
Przy każdym ciosie utrzymywałem mniej więcej tę samą intensywność, ale za to uderzałem kilka razy w to samo miejsce. Erin zakopała twarz w prześcieradle, jednak mogłem usłyszeć, jak próbowała stłumić swoje krzyki.
Westchnęła z ulgą, gdy przestałem. Okrążyłem łóżko i ująłem jej podbródek, żeby ją pocałować. Z głodem, niemal rozpaczliwie Erin odpowiedziała na pocałunek. Kciukiem starłem łzę z jej policzka i zlizałem słoną kroplę.
Gdy ją puściłem, położyła głowę i odetchnęła drżąco.
Gdy delikatnie pogłaskałem jej pośladki, poczułem żar, którym promieniowała jej udręczona skóra. Była już wystarczająco przygotowana.
Erin ochoczo rozszerzyła nogi, gdy położyłem rękę na wewnętrznej stronie jej uda. Mogłem poczuć jej wilgoć i przesunąłem koniuszkami palców po jej gorącej cipce.
Gdy dotknąłem jej łechtaczki, wydała z siebie cichy syk i przysunęła się do mnie, ale nie odważyła się błagać.
Wilgoć zrosiła moje palce, gdy głaskałem ją tam i z powrotem, powoli rozdzielając jej fałdki.
Bez problemu mogłem wsunąć w nią trzy palce, patrzyłem, jak zacisnęła dłonie w pięści i zamknęła oczy. Kciukiem pocierałem jej łechtaczkę, aż jej ciężki oddech zdradził mi, że blisko jej do szczytowania.
W ostatniej chwili odmówiłem jej spełniania, a zamiast tego uderzyłem ją płaską dłonią w cipkę. Znowu i znowu, aż Erin kwiliła i jednocześnie wypychała tyłek w górę, abym miał lepszy dostęp.
Wiedziała, jak sprawić mi przyjemność.
Jej ciche jęki, gdy ją stymulowałem sprawiły, że ostatecznie moje spodnie stały się za ciasne. Wolną ręką odpiąłem je i uwolniłem swojego twardego fiuta, podczas gdy drugą ponownie prowadziłem ją do orgazmu.
Tym razem pozwoliłem jej dojść i w skupieniu przysłuchiwałem się jej gardłowym jękom. Moja erekcja wydawała się jeszcze bardziej nabrzmieć i ledwie mogłem się doczekać.
Erin zerknęła przez ramię, zębami zagryzła dolną wargę, jakby podejrzewała, że czekało ją coś nieprzyjemnego. Rzadko pozwalałem jej dojść bez odwzajemnienia.
Podniosłem przygotowany bat i obróciłem go w palcach. Oczy Erin rozszerzyły się, nerwowo przesuwała się na łóżku, dopóki nie powędrowałem skórzaną końcówką po tyle jej ciała.
- Chcesz, żebym cię skrzywdził?
- Tak! - Odpowiedź nadeszła bez wahania, bez myślenia i mogłem usłyszeć uśmiech w jej głosie.
Tym razem chciałem pozostawić po sobie ślady – ślady, które będą do zobaczenia przez kilka tygodni. Nie wiem dlaczego, ale dręczyło mnie palące pragnienie oznaczenia jej jako swojej własności. A nadal jeszcze mogłem zobaczyć ślady z poprzedniej sesji. Ale nic nie mogłem na to poradzić.
Jęki Erin i syk bata przez długi czas były jedynymi dźwiękami w pomieszczeniu, jej tyłek zmienił kolor z jasnej czerwieni na ciemną, miejscami błyszczał już ciemną purpurą.
Ból powinien przyćmić jej przyjemność. Widziałem, że mocno wczepiła się w prześcieradło, jednak była daleka od przerwania tej gry. Wytrzymałaby tutaj dłużej niż ja.
Cienka warstwa potu pokrywała moje ciało, gdy odrzuciłem bat i kleknąłem między jej nogami. Podciągnąłem ją na kolana i przycisnąłem usta do jej łechtaczki.
Jęknęła, nowy sok wypłynął z jej cipki i zalał mój język, gdy kosztowałem jej smaku. W ułamku sekundy Erin zaczęła oddychać tak ciężko, że wiedziałem, iż wkrótce dojdzie. Wciąż zmieniałem sposób lizania - ledwie wyczuwalny dotyk na przemian z mocnymi uderzeniami języka i silnym ssaniem.
Ująłem jej biodra, aby powstrzymać ją przed umknięciem mi i poczułem drżenie mięśni.
Coraz mocniej wsysałem jej guziczek między wargi, aż Erin eksplodowała pode mną. Wiła się i skręcała, gdy lizałem ją jeszcze szybciej i przedłużałem jej szczytowanie.
Jej szlochanie brzmiało bardziej słodko niż jakikolwiek jęk, a dopiero gdy zapłakała, puściłem ją. Jednak zamiast się wycofać, nie mogłem się oprzeć i wsunąłem dwa palce w jej cipkę. Druga ręką chwyciłem ją za brodę, żeby móc ją pocałować, podczas gdy robiłem jej ostrą palcówkę. Jej podbrzusze drżało pod moim natarciem. Mieszałem jej w głowie, jednocześnie niewiarygodnie delikatnie ją całując. Łagodna zabawa językiem w jej ustach nie pasowała do sposobu, w jaki traktowałem jej cipkę.
Erin była zbyt piękna, zbyt pociągająca – podarowałem jej kolejny orgazm, choć zazwyczaj nie byłem tak wspaniałomyślny. Tylko ona wydobywała tę stronę ze mnie.
Zwilżonymi palcami pogłaskałem jej odbyt i Erin zamarła. Wiedział, że moja bezinteresowność ma swoją cenę.
Mój fiut drgnął w radosnym oczekiwaniu. Ledwie mogłem się doczekać zanurzenia
w jej odbycie i wzięcia wreszcie tego, czego już od dawna chciwie pożądałem.
Usłyszałem jej sapanie, gdy językiem i środkowym palcem nacisnąłem na jej ciasne otwarcie. Krąg mięśni poddał się łatwiej, niż oczekiwałem, a moje jaja się zacisnęły.
Wbiłem się w jej cipkę i rozprowadziłem wilgoć na swojej długości, nim przystawiłem żołądź do jej tylnego wejścia.
- Trevor, proszę, ja...
Reszta zatonęła w urywanym okrzyku, ponieważ zanurzyłem się w niej jednym pchnięciem. Szlochała i kwiliła, nieruchomiejąc pode mną, a jej klatka piersiowa podnosiła się i opadała szybko.
Wsysałem każdą kroplę bólu, który mi dawała, jakbym musiał żyć tym wspomnieniem przez resztę życia.
Jej płonąca skóra pulsowała przy mojej, gdy tkwiłem w niej cały i czułem poszczególne ślady, które zostawiłem batem.
Erin próbowała wysunąć się spode mnie, jednak przycisnąłem ją do materaca swoim ciężarem, unieruchamiając ją.
- Daj mi to, czego pragnę – szepnąłem jej w ucho i po raz pierwszy poruszyłem biodrami. Moje słowa uspokoiły ją i poczułem, jak jej ciało staje się podatniejsze.
Jej tyłek był o wiele bardziej ciaśniejszy, niż sobie wyobrażałem. Już po czterech czy pięciu pchnięciach Erin wydała z siebie pierwszy, cichy jęk, a jej biodra podniosły się nieco wyżej.
Odsunąłem jej włosy z karku i pocałowałem ją tam.
- Wiesz, czego chcę?
Skinęła głową, mocno zaciskając oczy.
- Powiedz to – zażądałem szorstko, moje pchnięcia stały się mocne i niekontrolowane.
Erin westchnęła cicho.
- Mojego ciała. Mojej przyjemności.
Boleśnie zatopiłem zęby w jej wrażliwej skórze, tak że krzyknęła. Potem polizałem odcisk, który zostawiłem.
- Chce wszystkiego. Ciebie. Twojego ciała. Wszystkiego. Należysz do mnie.
Z tą obietnicą zacząłem jeszcze mocniej ją pieprzyć, ciesząc się każdym małym kwileniem, każdym drgnięciem.
W tym momencie byłbym gotowy przysiąc, że Erin nie potrafiłaby mnie jeszcze bardziej rozpalić
Jej cichy szept ledwie można było zrozumieć, jednak czułem to, jakby krzyknęła.
- Należę do ciebie, Trevor.
Moje jaja zacisnęły się, gdy doszedłem i trysnąłem spermą głęboko w tyłku Erin.
Rozdział 15 Paczka wreszcie przyszła. Gwałtownie ją rozerwałam i wyciągnęłam smycz. Wykombinowałam sobie plan, jak wkraść się do ogrodu Vincenta bez zostania zabitą, gdybym została złapana.
Nie było żadnego powodu, aby zwlekać. Idealna sukienka wisiała w szafie, piękne buty stały już gotowe i mogłam iść na polowanie. Trevor nigdy nie dowie się, że flirtowałam z innym mężczyzną, i wszystko będzie wspaniale.
Posiadałam taki stanik, który był właściwie odrobinę za mały i w taki sposób podnosił moje piersi, że w normalnych okolicznościach był zbyt prowokujący i nieprzyzwoity.
Dzisiaj mi to pasowało, ponieważ im więcej uwagi Vincent poświęci mojej twarzy i temu, co będę mówiła, tym lepiej.
W łazience umalowałam się, poperfumowałam i zmieniłam stanik na ciaśniejszy. Oczywiście był on wszystkim innym, tylko nie wygodnym, ale dla mojego projektu ujawniającego rodzinę Lorenzo zaakceptowałabym jeszcze całkiem inne rzeczy.
Potem założyłam sukienkę. Gdy zobaczyłam się w lustrze, uświadomiłam sobie ponownie, że granica między wytworną damą a dziwką z ulicy mogła być dosyć płynna.
W zasadzie można było określić tę sukienkę jako elegancką, jeśli przymknęło się oko na dekolt i fakt, że kończyła się już w połowie uda. Musiałabym robić cholernie małe kroki, jeśli nie chciałam, aby każdy zobaczył mój tyłek.
Niemniej jednak mogłam ją założyć, bo przez ostatnie kilka dni Trevor, na szczęście, nie zostawił po sobie śladów – przynajmniej nie na nogach.
Podsłuchiwałam w korytarzu i niczego nie usłyszałam. Wprawdzie byłam pewna, że mojej matki nie ma, a tata, bądź co bądź, przyjeżdżał do domu tylko w weekendy. Praca i jego kochanka kosztowały go wiele czasu. Odkąd zaczęło się lato, spotkałam go raz podczas kolacji, pomijając to, byłam sama z frustracją mojej matki. Między ojcem a mną było tak wiele dystansu, że w zasadzie było wszystko jedno, czy tu był, czy nie.
Boso pośpieszyłam schodami w dół i przebiegłam przez salon. W jednej ręce miałam buty i smycz dla wyimaginowanego psa mojej wyimaginowanej przyjaciółki, a drugą szarpałam w dół brzeg mojej sukienki.
Miałam zamiar iść tyłem, przez plażę, a następnie przez ogród dotrzeć na teren Vincenta. Potem będę improwizować.
***
- Mogę pani pomóc? - Ostry głos wyrwał mnie z zamyślenia i szybko się obróciłam.
Moja dolna warga drżała, oczy było szeroko rozszerzone.
- Tak, dzięki Bogu! Myślałam już, że nikogo tutaj nie znajdę. Widział pan West Highland Terriera, mniej więcej takiej wysokości, biała sierść?
Pochyliłam się mocno do przodu, żeby pokazać wysokość wyimaginowanego psa, dzięki czemu Vincent Lorenzo miał optymalny widok na mój wypchany dekolt. Fiszbina
nieprzyjemnie wbijała mi się w żebra, ale oparłam się impulsowi, pociągnięcia za nią.
- Szuka pani swojego psa? - zapytał zaskoczony i rozluźnił się widocznie.
- Psa mojej przyjaciółki. Nazywa się Gucci. Głupie imię, jeśli mnie pan zapyta. Odsunęłam włosy do tyłu i wypchnęłam jeszcze troszkę górną część ciała. - Byliśmy na plaży i za nami rozległ się głośny huk. Przysięgam, że odwróciłam się tylko na sekundę, a jego już nie było.
- Przykro mi, nie widziałem żadnego psa. - Wzrok Vincenta nadal przesuwał się między moją twarzą a cyckami, tam i z powrotem. Starał się być dyskretny, ale nie był.
Jakoś nie wyglądał już tak męsko, jak go zapamiętałam. Ale minęło dobre od pięciu do siedmiu lat nim go po raz ostatni widziałam, wydawał mi się bardziej toporny i prostacki. Mimo że pod ciemnym garniturem, który nosił, sprawiał wrażenie szczupłego, byłam pewna, że nie był nawet w połowie tak umięśniony jak Trevor.
- Mieszka pan tutaj? - zapytałam, kreśląc krąg ręką. - Świetna posiadłość i naprawdę ładny dom.
Podążył za moim wzrokiem.
- Dzięki, to rodzinna posiadłość.
Karabinek na końcu smyczy zadźwięczał, gdy poruszyłam ręką.
- No cóż, powinnam iść szukać Gucciego. Może będę mieć szczęście i pobiegł do domu. Wtedy może przyjaciółka urwie mi tylko pół głowy. - Z ostatnim uśmiechem odwróciłam się i chciałam iść w kierunku plaży, gdy głos Vincenta powstrzymał mnie.
- W ogóle nie zdradziła mi pani swojego imienia. Poza tym powinna pani dać mi swój numer telefonu – na wszelki wypadek, gdyby ten pies pojawił się tutaj.
- Dobry pomysł. Jestem Erin.
Najwidoczniej obcisły stanik działał prawdziwe cuda, ponieważ Vincent miał widoczny trud z kontrolowaniem swojego ślinotoku. Chwycił moją rękę i podniósł ją do ust. Musiałam stłumić dreszcz.
Chociaż liczyłam na przyciągnięcie go swoim wyglądem zewnętrznym, pragnęłam tak niewiele kontaktu cielesnego, jak to możliwe.
- Vincent Lorenzo. Do usług.
Chciałam mieć na to nadzieję.
Dałam mu swój numer.
- A teraz naprawdę muszę już iść.
- Co robi pani dzisiaj wieczorem? - Kciukiem głaskał wierzch mojej dłoni. Uparcie wzbraniał się przed puszczeniem mnie, a ja nie odważyłam się wyrwać mu swojej dłoni, ponieważ nie chciałam ryzykować, żeby poczuł się odrzucony.
- Idę z panem na kolację, mam nadzieję. - Wyszczerzyłam zęby w tak szerokim uśmiechu, że moja matka byłaby dumna ze mnie.
Jego uśmiech upewnił mnie, że dałam mu dokładnie taką odpowiedź, jaką chciał usłyszeć. ῀*῀ Gdy wysiadłam z mustanga, białe porsche wjechało na parking restauracji Lighthouse.
Vincent wysiadł i zapiął marynarkę. Ostatnio miałam taką manię, że każdego mężczyznę porównywałam z Trevorem, i również szef rodziny mafijnej po prostu nie mógł się z nim równać. Jak miałam kiedykolwiek ponownie znaleźć równie odpowiedniego partnera do pieprzenia?
Miałam na sobie sukienkę, która była jeszcze bardziej wydekoltowana niż ta z rana. Do tego zakrywała przynajmniej moje kolana i nie czułam się całkowicie naga – najwyżej w połowie naga.
Chwycił moje dłonie, pochylił się i wycisnął mokry pocałunek na każdym z moich policzków. Potem wskazał mi, abym szła przodem.
Dostaliśmy spokojne miejsce w kącie, z dala od okna. Całkowicie zrozumiałe w obliczu faktu, że jego ojciec został rozstrzelany na miejscu przy oknie.
Tak czy siak, dziwiło mnie, jak pewnie Vincent porusza się po wyspie bez ochrony. Jego ojciec był otoczony przez trzech ubranych na czarno goryli. Był nie do przeoczenia.
Jednakże to nic nie dało.
Na terenie swojej posiadłości mógł chodzić bez przeszkód. Zrobiłam mentalną notatkę, żeby dokładniej to zbadać. Czy nie powinien mieć kamer bezpieczeństwa i ochrony?
Zamówiliśmy klasyczną trzydaniową kolację, a gdy oddał kelnerowi kartę dań, uśmiechnął się do mnie.
- Niech pani opowie mi więcej o sobie, Erin.
- Ach, właściwie nie ma tu wiele do mówienia. - Wzruszyłam ramionami i chciałam właśnie opowiedzieć zmyśloną historię, gdy kątem oka zauważyłam kierującą się do naszego stolika panią Graham.
W tym momencie zdałam sobie sprawę, że wpadłam w kłopoty.
Położyła rękę na moim ramieniu.
- Panno Riddlesdale, miło panią widzieć.
- Witam, pani Graham.
Była naszą sąsiadką, dopóki nie zmarł jej mąż i nie przeprowadziła się do innego domu.
Oczy Vincenta zabłysnęły i wiedziałam, że mój kamuflaż był spalony.
- Będzie pani w niedzielę na pikniku?
Coraz trudniej przychodziło mi nadal się uśmiechać, ale mimo to odpowiedziałam na jej pytanie:
- Tak sądzę.
- Jak miło, zatem zobaczymy się i poplotkujemy trochę. - Skinęła głową Vincentowi. - Panie Lorenzo. - Potem zniknęła.
Przysunął się krzesłem do mnie.
- Riddlesdale nie jest pospolitym nazwiskiem. Czy przypadkiem twoim ojcem nie jest Robert Riddlesdale?
- Tak – przyznałam cicho.
- Wiesz, kim jestem?
Niechętnie powiedziałam:
- Tak.
- A może powiesz mi, dlaczego w moim ogrodzie udawałaś, że jest inaczej?
- Jestem dziennikarką i pracuję nad historią pańskiej rodziny. - Zachowując uśmiech, czekałam na jego reakcję.
Westchnął i oparł się. Jego dłonie leżały spokojnie na blacie stołu.
- Moja rodzina składa się odnoszących sukcesy biznesmenów, którzy zarabiają swoje pieniądze, jak każdy inny obywatel. Co w tym takiego interesującego?
Gdyby wzrok mógł zabijać, musiałabym spaść z krzesła martwa.
- Czytelnicy kochają historię sukcesu – odgryzłam się nonszalancko.
Vincent pochylił się do mnie.
- Naprawdę sprytne. Twoje szczęście, że jesteśmy w restauracji i otoczeni ludźmi.
- Wiem. - Posłałam mu czarujące spojrzenie. Jego ruchy powiedziały mi wystarczająco, żeby wiedzieć, iż ta gierka podobała mu się znacznie bardziej, niż to rozsądne.
Położył rękę na moim kolanie i podnosił moją sukienkę do góry, aż mógł dotknąć mojej nagiej skóry.
- Nie mogę zdecydować, czy jesteś genialna, czy niezwykle głupia.
- Gdybym była głupia, spróbowałabym posłużyć się seksem.
Vincent roześmiał się.
- To mogłoby być dobre. Słyszałem, że w ten sposób można wydobyć od mężczyzn wiele tajemnic.
- Preferuję stary, dobry wywiad.
Przesunął swoje palce parę milimetrów w górę. Oboje tańczyliśmy na cienkiej krawędzi z naszymi prowokacjami.
- Szkoda. Nie miałbym nic przeciwko...
- Tak, jak twój ojciec, gdy Rita Flemming złożyła mu taką propozycję? Rozłożone nogi w zamian za rzeczy, o których nikt nie powinien się dowiedzieć.
Nagle jego mina stała się posępna i cofnął rękę.
- Widzę, że odrobiłaś zadanie domowe, Erin. A może to w ogóle nie jest twoje imię?
- To jest moje imię, bez obaw.
- Sadzę, że straciłem apetyt. Powinniśmy wyjść. - Podniósł rękę, żeby przywołać kelnera.
- A potem?
- Wsiądziesz do swojego auta i odjedziesz stąd. Na tym temat będzie zakończony.
Zapłacił za posiłek i ujął mój łokieć, tak że nie pozostało mi nic innego, jak opuścić restaurację Lighthouse razem z nim.
Im bliżej podchodziliśmy wyjścia, tym mocniej biło moje serce. Na zewnątrz było jeszcze jasno i gdy zobaczyłam, że wokół było kilkoro ludzi, rozluźniłam się z powrotem.
- Do widzenia, Erin. Mam nadzieję, że nigdy więcej się nie spotkamy.
W jego słowach rozbrzmiewała jawna groźba. Odwrócił się na pięcie i odszedł. Zastanawiałam się, czy nasza pierwsza randka przebiegła dobrze, czy źle.
Rozdział 16 Zdenerwowany wbiłem łopatę w ziemię i wytarłem dłonie w spodnie. Nie miało znaczenia, że zmieniałem wygląd tej rabatki po raz trzeci w tym miesiącu, mimo to nie chciałem namącić.
Otrzepałem kolana i wszedłem do domu. Po tym, jak przeszedłem przez korytarz, dzwonek zabrzmiał drugi raz.
Niecierpliwość jest słabością, pomyślałem i otworzyłem drzwi.
Vincent uśmiechnął się do mnie z obiema rękami wsuniętymi do kieszeni spodni.
- Mogę wejść?
- Właściwie nie.
Okolica, w której mieszkałem była spokojna. Ostatnie, czego potrzebowałem, to znany mafioso na mojej wycieraczce.
- Dowcipniś. - Vincent roześmiał się i trącił moje ramię, przechodząc obok mnie. Miło tu masz. Tylko nadal nie rozumiem, dlaczego przeprowadziłeś się akurat do takiej sennej dziury. Czy takiemu facetowi jak ty nie byłoby lepiej w jakiejś metropolii jak Los Angeles czy Nowy Jork?
- Brałem pod uwagę Nowy Orlean.
Ale nie zdecydowałem się na to, bo nie chciałem przez resztę życia czekać w jakimś więziennym oddziale na śmiertelny zastrzyk. Ponieważ znałem samego siebie. Gdybym przeprowadził się do wielkiego, anonimowego miasta, każdej nocy szedłbym na polowanie. Kiedyś mógłbym być nieostrożny i zostałbym złapany. Nie, dzięki.
Vincent, niezapraszany, wszedł do kuchni.
- Wezmę piwo.
Czasami niedobrze mi się robiło od jego aroganckiego zachowania. Człowiek u władzy, czy nie.
- W tym domu nie ma żadnego piwa. - Skrzyżowałem ramiona i nie ruszyłem się z miejsca. - Czego chcesz?
- Ponownie cię zatrudnić.
- Nie.
Vincent westchnął.
- Naprawdę jesteś uparty.
Zwęziłem oczy, gdy otworzył lodówkę.
- Ej, skłamałeś, tutaj jest piwo. - Wyciągnął jedną z butelek i pokazał mi, jakbym nie wiedział, co znajdowało się w mojej własnej lodówce.
- Odstaw to piwo z powrotem albo odrąbię ci tę rękę. Każdy inny zrozumiałby, że nie mam ochoty na towarzystwo. Spadaj, Vincent.
Zacisnął wargi w obliczu mojego braku szacunku.
Demonstracyjnie przesunąłem wzrok w kierunku drzwi wejściowych.
- Nigdy nie powinieneś mówić tak do mnie, gdy moi ludzie będą w pobliżu.
- Dlaczego nie? Skrzywdzisz mnie? - zakpiłem.
Moja prowokacja zadziałała, bo wściekły zacisnął dłonie w pięści. Jednak był wystarczająco mądry, że nie zrobić ani kroku w moim kierunku.
- Jesteś dupkiem.
- Być może. Ale ty też.
Vincent jęknął i przejechał ręką przez włosy.
- Nie mam czasu na takie gówno i nie mam również czasu na to, żeby za każdym razem padać na kolana, gdy potrzebuję twoich usług.
- Nie pracuję już dla ciebie.
Odpiął marynarkę i wyciągnął kartkę, którą położył na kuchennej ladzie.
- Jeśli chcesz informacji, musisz wykazać się chęcią współpracy.
To wystarczyło. Miałem powyżej uszu, że Vincent rozmawia ze mną jak z trzecioligowym fagasem.
Jeszcze nie załapał, co się stało, gdy ja już przycisnąłem go do ściany i trzymałem ostrze noża przy jego szyi. Vincent był niewytrenowanym niedołęgą, który zawsze innym
kazał walczyć za siebie – błąd, gdy nie było nikogo, kogo mógł poszczuć na mnie.
- Gdy chcę informacji, biorę sobie je po prostu. Nie boję się ani ciebie, ani twojej organizacji. Jeśli zdecyduję się pokroić cię na drobne kawałeczki, to nikt nigdy nie znajdzie twoich resztek, a twoja wytworna rodzinka z pewnością nie zapuka do mnie jako do pierwszego. W tym czasie mnie już dawno tu nie będzie. Zatem co chciałeś mi powiedzieć?
Vincent z trudem przełknął ślinę. Poczułem, że próbował zmobilizować swoje siły, żeby się mi wymknąć, ale to było śmieszne. Nie był w stanie dać mi rady.
- Powinieneś się cieszyć, że twoi ludzie nie mogą cię teraz widzieć.
Puściłem go tak nagle, że przewrócił się do przodu i wylądował na czworaka przede mną.
Wziąłem kartkę z lady i rozwinąłem ją. Zdjęcie Cassie rzuciło mi się w oczy, lecz zamiast brązowych loków miała teraz gładkie, ognistorude włosy.
To była kolorowa kopia jej prawa jazdy, wystawiona na nazwisko »Cassie Jones«.
Vincent wstał i wygładził swoje ubranie. Był o wiele bardziej niepewny niż na początku naszej rozmowy.
- Mam jeszcze wyciąg z karty kredytowej tego nowego aliasu. Jeśli chcesz go mieć, potrzebuję twojej obietnicy, że gdy zajdzie potrzeba, pomożesz mi przy pewnym problemie.
- Co znaczy, gdy zajdzie potrzeba? - zapytałem nieufnie, studiując dalej zdjęcie z prawa jazdy. Nie mogłem sobie przypomnieć, czy w ciągu ostatnich kilku miesięcy widziałem na wyspie takie ognistorude włosy, jednak włosy można łatwo zafarbować. To nie był dobry punkt zaczepienia. Na wyciągu z karty kredytowej mógłbym jednak zobaczyć, gdzie Cassie przebywała.
- Mam na karku dziennikarkę, która chce napisać o mojej rodzinie. Mimo że podczas naszego ostatniego spotkania postraszyłem ją, miała w oczach ten błysk, który mówi, że nie odpuści.
- Dlaczego w ogóle spotkałeś się z nią?
Vincent oblizał sprośnie usta.
- Świetne cycki.
Bawiłem się myślą, żeby go wypatroszyć – o tak po prostu, ponieważ mogłem.
- Czy ty kiedykolwiek się nauczysz?
Jego uśmiech stał się szerszy, najwidoczniej odzyskał już siły sprzed mojego ataku.
- Prawdopodobnie nie. Sadzę, że nie jest niebezpieczna. Pomożesz mi, jeśli ona stanie się problemem?
- Gdy zajdzie potrzeba – odpowiedziałem.
Wyjął swoją komórkę i ją nacisnął.
- Wysłałem ci wyciąg z karty kredytowej.
Potem wreszcie poszedł sobie.
Darowałem sobie pożegnalne słowa i rozkoszowałem się niebiańską ciszą, która zapadła w domu, gdy drzwi zamknęły się za nim.
Aby móc odczytać e-maila, musiałem podejść do komputera, który stał w salonie.
Właściwie to było tylko potwierdzenie tego, co już wcześniej podejrzewałem. Ale dobrze było zobaczyć to wreszcie czarno na białym. Cassie była tutaj. Była w Atlantic
Beach, w Karolinie Północnej, i przed dwoma dniami zapłaciła w supermarkecie dwadzieścia siedem dolarów i siedemdziesiąt osiem centów.
Od teraz będę uważał na Erin jeszcze bardziej. Pod wpływem niejasnego przeczucia wziąłem komórkę i zadzwoniłem do niej.
- Tak? - Brzmiała na zaskoczoną.
Ale to mnie nie dziwiło, rzadko odzywałem się w ciągu dnia.
- Hej, co robisz teraz?
Wyobraziłem sobie ją, jak odchylała się do tyłu i marszczyła czoło, co zawsze robiła, gdy podejrzewała, że pytanie kryła się pułapka.
- Nic szczególnego. Mała praca na uczelnię. Dlaczego pytasz?
- Pomyślałem, że może moglibyśmy iść na kawę. Albo jeszcze lepiej, na lody.
- Lody? - Brzmiała, jakbym zapraszał ją na polowanie na jednorożca.
- Chętnie zobaczę, jak coś liżesz.
- Myślałam, że to dotyczy tylko twojego fiuta. - Jej głos stał się zauważalnie mroczniejszy.
Ta niewinna rozmowa wystarczyła, żeby krew strzeliła do mojego podbrzusza. Erin po prostu nie można było się oprzeć.
- No cóż, publicznie lody muszą wystarczyć. W przeciwnym razie każdy będzie zazdrosny.
Jej gardłowy śmiech poprawił mi nastrój.
- Czy to był komplement?
- Tak myślę. Zatem, co powiesz? Pokażesz się ze mną publicznie?
- Nie mam pojęcia, chcesz trzymać się za ręce?
- Wow, Erin. Nie uważałem cię za tchórza.
Sapnęła.
- Nie jestem żadnym tchórzem.
- Zwodzisz mnie, ponieważ najwidoczniej boisz zostać zobaczona ze mną. To bardzo rani moje ego.
- Niech ci będzie. Pamiętasz jeszcze to miejsce, gdzie pierwszy raz spotkaliśmy się na plaży?
- Oczywiście.
- Dobrze. Za pół godziny?
- Okej. Do zobaczenia.
Rozłączyła się i byłem pewny, że pozostawiłem ją kompletnie zmieszaną. Jeszcze nigdy nie chciałem się z nią spotkać. Choć to nie całkiem się zgadza – chciałem, tylko jej nie zapytałem. Jednak teraz, gdy wiedziałem, że Cassie cały czas była w pobliżu, chciałem się upewnić, że z Erin wszystko w porządku.
Nie było powodu, żeby niepotrzebnie ją niepokoić, bądź co bądź, byłem tu, żeby ją chronić.
Cassie nic jej nie zrobi. Zadbam o to.
Rozdział 17 Trochę głupio było mi wlec torbę z ciuchami do Trevora, ale nie pozostało mi nic innego. Chwalebny dzień randki z Cedriciem nadszedł i musiałam się przebrać po tym, jak prześpię się z Trevorem.
Ten pomysł był niewiarygodnie rozpustny. Pojadę od mojego kochanka na randkę z mężczyzną, którego moi rodzice chętnie widzieliby jako mojego męża.
Oczywiście mogłabym od razu założyć sukienkę, ale przy Trevorze zawsze istniało niebezpieczeństwo, że ją rozerwie.
Powiedział, że mam wejść przez ogród, i dlatego okrążyłam dom.
Furtka do ogrodu była nie była zamknięta już wówczas, gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy, i od razu przypomniałam sobie, jak upadłam pod jego nogi.
Trevor siedział na tarasie, a lekki uśmiech zaigrał w kącikach jego ust, gdy mnie zobaczył. W ogóle uśmiechał się bardzo rzadko i tylko, gdy coś bardzo go rozbawiło. Dla
mnie, pochodzącej ze sztucznego świata pełnego nieszczerych ludzi, którzy ciągle prezentują uśmiech jak w reklamie pasty do zębów, było to bardzo niezwykłe.
Ale jednocześnie uważałam to za uspokajające. Chociaż nadal z trudem mogłam go wysondować i z rzadka udawało mi się wyciągnąć go ze swojej skorupy, częściej miałam przy nim wrażenie, że wiem, na czym stoję, niż w płytkim towarzystwie, w którym się obracałam.
Położyłam swoje rzeczy na wolnym krześle i chciałam usiąść, gdy Trevor mnie chwycił. Wciągnął mnie na swoje kolana i objął tył głowy. Jego język wsunął się między moje wargi – smakował słodko, mrożoną herbatą z cytryną.
Im dłużej trwał pocałunek, tym wilgotniejsza się stawałam. Owinęłam ręce wokół jego szyi i potarłam biodrami o jego umięśnione nogi. Moje łechtaczka odpowiedziała pożądliwym pulsowaniem i jęknęłam w usta Trevora.
Żelaznym chwytem ujął moje biodra i uniemożliwił mi kontynuowanie.
- Nie bądź taka niecierpliwa, księżniczko.
Bez tchu wpatrywałam się w niego, niezdolna do poruszenia się choćby na milimetr. Roześmiał się cicho i odsunął mi włosy do tyłu, nim ugryzł mnie w dolną wargę. Nowa wilgoć wypłynęła spomiędzy moich fałdek. Moje majtki od dawna były mokre i kleiły się do mnie jak druga skóra.
Trevor przytrzymywał mnie i przygryzał moją szyję, mój obojczyk i górę moich piersi. Jednak, jak na mój gust, ten dotyk był zbyt subtelny, zbyt delikatny i wydałam z siebie dźwięk niezadowolenia.
Przez materiał koszulki wbił zęby w moje twarde sutki i wyrwało mi się sapnięcie.
Lepiej! O wiele lepiej!
- Nie powinniśmy wejść do środka? - zaproponowałam, gdy przycisnął swoją
erekcję do moich ud, a mój przedsmak oczekiwania wzrósł niepomiernie.
Poza tym nie miałam dzisiaj tak wiele czasu jak zwykle, ale tego nie musiałam mu mówić.
Uwięził moje spojrzenie i zahipnotyzował mnie zielonymi oczami.
- Od kiedy to ty ustalasz zasady? Może mam ochotę pieprzyć cię tutaj, na zewnątrz. Odmówiłabyś mi? - Mówiąc to, odpiął moje spodnie i wsunął w nie swoją dłoń. Środkowym palcem przesunął pomiędzy moimi wargami sromowymi i pchnął go w moją cipkę.
- Nie. - Chciałam odwrócić głowę, ale nie mogłam. Jego magnetyzm był zbyt silny.
Kłębem kciuka naciskał na moją łechtaczkę, jego palec masował magiczne miejsce w moim wnętrzu, o istnieniu którego wcześniej nie miałam pojęcia.
- Zdejmij górę.
Tymczasem wręcz ujeżdżałam jego rękę i czułam, że zbliża się orgazm. W moich ruchach była jakaś desperacja, ponieważ obawiałam się, że przestanie dokładnie w momencie, gdy rozpocznie się szczytowanie.
Trevor szarpnął mój stanik na bok i ponownie wgryzł się w twarde sutki. Ten słodki ból wystarczył, żeby posłać mnie nad przepaść. Z ekstatycznych drżeniem doszłam, a nowa wilgoć pokryła jego palce.
Oparłam się o jego ramię, czułam pulsowanie swoich obolałych sutek i swój ciężki oddech.
Wyglądał na zadowolonego, głaszcząc moją nagą talię mokrymi palcami.
- Wchodzimy do środka.
Gdy się podniosłam i chciałam poprawić swoje ubranie, chwycił mnie za
nadgarstek.
- Nie. Zostaw tak.
Przełknęłam
i
posłuchałam.
Zapewne
wyglądałam
już
okropnie,
włosy
rozczochrane, spodnie rozpięte, a o staniku nie chciałam nawet myśleć.
Trevor nie puścił mnie, lecz chwycił moją dłoń i poprowadził do domu. Udało mi się jeszcze wziąć torbę z ciuchami i torebkę, nim na miękkich nogach poczłapałam za nim.
Otworzył drzwi do sypialni i przepuścił mnie przodem, co wzbudziło moje podejrzenie.
Weszłam i odłożyłam torbę z ciuchami. Gdy sięgnęłam do tyłu, żeby rozpiąć stanik, zobaczyłam nóż na stoliku nocnym.
Moje gardło zacisnęło się z pragnienia, a puls przyśpieszył. Już myślałam, że zapomniał, iż o tym wspominałam.
Podniecenie ogarnęło mnie z taką mocą, że nie potrafiłam jasno myśleć. Gwałtownie zdarłam pozostałe ubranie z ciała i obróciłam się do niego.
Oparł się o framugę, skrzyżował ramiona i zapytał kpiąco:
- A więc nie masz nic przeciwko?
Ponieważ w tym momencie kompletnie nie ufałam swojemu głosowi, pokręciłam głową, zatapiając zęby w dolnej wardze. Trevor odepchnął się od framugi i długimi krokami podszedł do mnie.
Obiema rękami ujął moją twarz.
- To będzie boleć.
Moja cipka zacisnęła się konwulsyjnie, a przedsmak przeszył moje ciało.
- Wiem.
Trevor pochylił się, oblizał moją dolną wargę, nim wziął ją między zęby. Ostrzegł mnie, nie zaprotestowałam – najchętniej zaczęłabym od razu.
Ale Trevor dał sobie czas, żeby mnie rozdrażnić, to było dla mnie jasne. Całował mnie długo, trzymając delikatnie moją głowę i drażnił mnie, podczas gdy ja umierałam z pożądania.
Pożądanie i strach.
Choć pragnęłam tego, co mi dawał, czułam sporą dawkę podniecenia, która sprawiła, że moje nogi drżały.
Wreszcie pchnął mnie na łóżko, ułożył mnie na plecach pośrodku i pogłaskał po brzuchu.
- Nie będę cię wiązał – obwieścił mrocznym głosem i zaczęłam go trochę nienawidzić.
Zbytnio uwielbiał doprowadzać mnie do tego, żebym dobrowolnie się nie poruszała.
Moje serce zaczęło uderzać o wiele szybciej, gdy zdjął swoją koszulkę i chwycił nóż.
Ostrze nie było tak chłodne, jak się spodziewałam, ale mimo to zaczerpnęłam powietrza, gdy dotknął nim mojego uda. Poczułam nacisk i wyobraziłam sobie, jakie to będzie uczucie, gdy moja skóra się podda.
To było tylko jedno krótkie, płytkie cięcie. Krew wysychała szybciej, niż kropla potrzebowała, żeby spaść.
Ból był całkiem inny, niż wszystko, co do tej pory zrobiliśmy.
Trevor wpatrywał się w to miejsce i wiedziałam, że to znaczyło dla niego coś innego niż dla mnie. Ja lubiłam ból i z każdą sekundą, która mijała, mogłam poczuć, że stawałam się coraz bardziej podniecona.
- Jak się czujesz?
Jego pytanie trafiło we mnie całkowicie nieoczekiwanie. Czubkiem noża narysował linię od mojego uda aż pod moją lewą pierś. Nie naciął mnie, ale czułam wszystko do takiego stopnia intensywnie, że niemal nie robiło to różnicy.
- Erin – napomniał mnie Trevor. - Mów do mnie.
Namiętność zapłonęła w jego spojrzeniu i coś jeszcze – mroczne pragnienie. 3 Ostrze zaatakowało mnie po raz drugi, drgnęłam i poczułam wzbierające łzy.
Jego gorący język odwrócił moją uwagę. Rumieńce wstydu objęły moje policzki, gdy zdałam sobie sprawę, że Trevor zlizywał moją krew. Ta myśl była brudna i zakazana – jednocześnie niewiarygodnie podniecająca. Czułam się, jakbym należała do niego ciałem i duszą.
Następne cięcie było niespodziewanie ostre i napięłam całe ciało. Tym razem naciął mi biodro i widziałam, jak krople wypływały stamtąd.
Trevor rozsunął moje uda i zaczęłam drżeć. Dopiero gdy odłożył nóż, byłam w stanie to kontrolować. Pokrywał moje uda malutkimi pocałunkami, aż dotarł do mojej łechtaczki.
Moje nerwy były napięte do granic wytrzymałości. Jego wargi musnęły moją łechtaczkę, nim ją polizał.
Byłam zbyt wrażliwa i podniosłam biodra, ponieważ ten dotyk wydawał mi się 3
Zostały tutaj użyte tytułowe słowa „finsteres Begehren” - mroczne pożądanie/żądza/pragnienie
nazbyt intensywny.
Żelaznym chwytem Trevor zmusił mnie do osunięcia się w dół i lizał mnie, aż poczułam, że buduje się we mnie orgazm.
- Dojdź dla mnie, księżniczko – rozkazał, wsuwając dwa palce w moją cipkę.
Moje zmysły nie wiedziały już, jak zareagować. Płonący ból był nieco większy, niż potrafiłam znieść, a jednocześnie nie chciałam, aby to się skończyło.
Moje podniecenie było nie do zniesienia, a jednak bledło ono nadal przy płonięciu.
- O Boże – szepnęłam bez tchu i dojrzałam kątem oka, jak Trevor chwyta nóż.
Rozdział 18 18
Wiedziałem, że Erin jeszcze nigdy nie doszła tak mocno.
Gdy zaczęło się drżenie, dodałem jej maleńkie cięcie po zewnętrznej stronie uda i to wystarczyło, żeby obdarować ją zapierającym dech orgazmem.
Wchłaniała w siebie ból i zmieniała go w czystą rozkosz. Erin była po prostu idealna dla mnie.
Ciężko oddychając, leżała przede mną i wpatrywała się we mnie. Jej klatka piersiowa podnosiła i opadała szybko, a widok jej lekko rozchylonych ust sprawił, że stałem się jeszcze twardszy.
- Proszę nie, Trevor. Nie dam rady więcej.
Uśmiechnąłem się do niej.
- Jeszcze tylko raz. Uda ci się.
Chciała zaprotestować, jednakże mój ton nie pozwalał na sprzeciw.
Z wahaniem rozszerzyła z powrotem nogi, a ja rozsunąłem je bardziej i ponownie klęknąłem między nimi.
Dreszcz przebiegł przez jej ponętne ciało, gdy ostrą krawędzią ostrza przesunąłem po jej wargach sromowych. Oczekiwała cięcia i mogłaby się odprężyć dopiero, gdyby ono nastąpiło.
Ale ja musiałem nacieszyć się tą chwilą, jej strachem, jej cudownym zapachem, wyrazem w jej oczach.
Krzyknęła, gdy mocniej nacisnąłem nożem na skórę, potem dźwięk przeszedł w kwilenie.
Nóż z klapnięciem wylądował na podłodze. Wsunąłem rękę pod pośladki Erin i podniosłem je, żeby od razu móc wbić się w nią pierwszym pchnięciem tak głęboko, jak to możliwe.
Chociaż była już mokra i gotowa, czułem, że jej cipka jest niesamowicie ciasna. Ślady krwi na jej skórze podnieciły mnie dodatkowo i wbijałem się w nią mocno.
Z wahaniem Erin położyła dłonie na moich ramionach, szukając oczami pozwolenia w moim spojrzeniu.
Skinąłem i pochyliłem głowę, aby ją pocałować. Nasze usta zderzyły się, nie powstrzymywałem się więcej, plądrowałem jej usta i pieprzyłem ją brutalniej niż kiedykolwiek wcześniej.
Gdy ból moich pchnięć stał się silniejszy, wbiła paznokcie w moje ramiona. Nic sobie z tego nie robiłem – wręcz przeciwnie.
Chciałem usłyszeć jej krzyk. Nieustannie przygryzałem ją w szyję, piersi, ramiona, aż zaczęła szlochać i płakać.
Jednocześnie wbiła pięty w materac i wychodziła mi naprzeciw.
Pozostałem niewzruszony na jej reakcję, mój orgazm nadszedł szybko, wręcz błyskawicznie, a moje jądra się zacisnęły.
Moje ostatnie pchnięcie doprowadziło ją do krzyku, gdy zastygłem nad nią. Mój fiut drgnął, gdy przyglądałem się łzom błyszczącym na jej rzęsach.
Uwolniła mnie od swoich palców, a nieśmiały uśmiech zaigrał na jej ustach. Nie mogłem zrobić nic innego – musiałem ją jeszcze raz pocałować.
***
Głaskałem biodro Erin, gdy się wyprostowała i zamierzała opuścić łóżko.
- Dlaczego nie zostaniesz na noc? - zaproponowałem.
Uśmiechnęła się do mnie.
- Chętnie bym to zrobiła, ale muszę jeszcze gdzieś iść.
Tak właśnie pomyślałem, gdy przyniosła z sobą torbę na ubranie. Zaciekawiony patrzyłem, gdy wstała i wzięła torbę i torebkę do łazienki.
- Znowu jakaś impreza charytatywna?
- Coś w tym rodzaju – wymigiwała się od odpowiedzi.
Przesunąłem się na środek łóżka, żeby móc lepiej ją obserwować przez otwarte drzwi łazienki. Im dłużej milczała i gorliwie udawała zajętą ubieraniem się, tym ciekawszy się stawałem.
Ubrała cieniutką, czarną bieliznę koronkową, a potem pochyliła się do przodu, żeby odświeżyć makijaż. Gdy ujęła swoje włosy do góry i spięła je w elegancki kok, moja ciekawość ustąpiła nieokreślonej obawie.
Erin odkręciła czerwoną szminkę i wydęła usta.
- Dokąd dokładnie, mówiłaś, że idziesz?
Jej ramiona opadły i ubrana tylko w bieliznę odwróciła się do mnie. Mogłem dojrzeć cięcia na jej udach i jakoś to mnie uspokoiło. Ani razu nie narzekała, gdy zadawałem jej rany.
- Na randkę.
- Co? - zawołałem wzburzony, jak to było moim zamiarem. Pędzący gniew rozszerzył się w moich skroniach i musiałem się opanować, żeby mu się nie poddać.
- Bez obaw, to nic poważnego. To tylko facet, za którego moi rodzice chcieliby, żebym wyszła.
Odpięła torbę na ubrania i wyjęła czarną sukienkę etui. Nie musiałem czekać, aż się ubierze, żeby wiedzieć, iż będzie wyglądać oszałamiająco.
- Mogłabyś wyjaśnić mi to bardziej szczegółowo? - Moje ciśnienie gwałtownie groziło mi spowodowaniem problemów zdrowotnych. Najchętniej podskoczyłbym do niej, chwycił ją za ramiona i potrząsał nią tak długo, aż zrozumiałaby, że to nie jest dobry pomysł.
Jej biodra poruszały się w bardzo pobudzający sposób, gdy nimi kręciła, żeby wcisnąć się w tę obcisłą sukienkę. Ze westchnieniem wróciła do sypialni.
- Moi rodzice chcieliby, żebym ››odpowiednio‹‹ wyszła za mąż. Ich słowa, nie moje. Teraz narobili sobie smaka na Cedrica Winters i muszę przynajmniej raz z nim wyjść.
- I co dalej?
Uśmiechając się, podeszła do łóżka, odwróciła się do mnie plecami i zapytała:
- Możesz mi pomóc z suwakiem?
Podciągnąłem go w górę. Czyżby właśnie doprowadziła do tego, że pomogłem jej w ubieraniu się na randkę z innym facetem? Kto z nas dwojga, w zasadzie, jest tu sadystą?
Szybko poszła z powrotem do łazienki i poperfumowała się.
- Dalej nic się nie wydarzy. Cedric uzna mnie za nudną, a ja jego. Będziemy mieć tę kolację za sobą, a potem wrócę do ciebie.
- Twoi rodzice nie będą szukać innego kandydata? - Zmarszczyłem czoło.
- Tak, ale nie masz się co martwić. Romanse na boku są tolerowane, a jak dotąd jesteś przecież dyskretny.
Znowu podeszła do mnie i wyjęła buty z torby. To znowu były te seksowne szpilki z rzemykami.
Czy to byłoby przesadą, gdybym przywiązał Erin do swojego łóżka i nigdy więcej nie pozwolił odejść? Objęcie kontroli nad tym impulsem wcale nie było takie łatwe.
- Będę tu najpóźniej za trzy godziny – obiecała mi.
Nadal nie wiedząc, co myśleć o tym, że wychodziła na kolację z innym facetem, chwyciłem ją za nadgarstek.
- Nie wpadnij na jakieś głupie pomysły – warknąłem i wściekłem się na samego siebie, że w ogóle zareagowałem tak zaborczo.
- Oczywiście, że nie. Myślisz, że mam ochotę wyjaśniać komuś, skąd pochodzą te
tajemnicze siniaki i cięcia? - Wskazała na siebie.
Ta myśl była nader satysfakcjonująca.
- Świetnie wyglądasz.
Ten komplement nadszedł widocznie całkowicie niespodziewanie, ponieważ zaczerwieniła się i odwróciła twarz.
Jej »dzięki« było tak ciche, że ledwie go usłyszałem.
- To prawda. - Kciukiem pogłaskałem jej wrażliwą skórę nad pulsem.
- Pośpieszę się – obiecała i wymknęła się z pokoju.
Jej obcasy stukały po drewnianych stopniach. Drzwi domu otworzyły się i zamknęły, potem usłyszałem silnik mustanga.
Po raz pierwszy poczułem się w tym domu bardzo samotny.
To tylko facet, za którego moi rodzice chcieliby, żebym wyszła.
To kompletna bzdura! Erin za nikogo nie wyjdzie za mąż! W każdym razie nie, dopóki o mnie chodzi.
Rozdział 19 Z dziwnym uczuciem w żołądku pozwoliłam poprowadzić się kelnerowi do stolika. Małe przesłuchanie Trevora kosztowało mnie kilka minut i teraz byłam odrobinkę spóźniona. Poza tym także z powodu cholernego parkingu, na którym jedyne wolne miejsce było z tyłu, w rogu. Najwidoczniej każdy mieszkaniec wyspy wstąpił tu dzisiaj na kolację.
Cedric wstał kurtuazyjnie, gdy się do niego zbliżyłam, i mogłam odczytać z jego gładkiej, uprzejmej fasady, że miał jeszcze mniejszą ochotę na tę randkę niż ja. Właściwie nie dziwiłam się nawet, ponieważ mogłam sobie wyobrazić, że Mike naopowiadał mu o mnie kilka kłamstw, aby przedstawić mnie w złym świetle. Dla mojego byłego chłopaka najprawdopodobniej lepiej było pozbyć się konkurencji z drogi.
Już jako nastolatek Cedric ze swoimi blond włosami, niebieskimi oczami i promiennym uśmiechem wydawał się typowym reprezentantem amerykańskiego stylu życia. W tej kwestii nic się nie zmieniło. Jego szczęka stała się bardziej kanciasta, ramiona szersze, jednak poza tym nie wydawał się nawet o dzień starszy niż piętnastolatek – przerażająca i bardzo nieerotyczna myśl, mój uśmiech stał się jeszcze sztuczniejszy. Z trudem przychodziło mi w ogóle utrzymać kąciki ust w górze.
W myślach byłam jeszcze w sypialni Trevora i nadal słyszałam, jak pytał mnie, czy nie chciałabym zostać na noc.
To była nowość. To było niespodziewane i nie wiedziałam, co mam o tym myśleć. Oczywiście z chęcią bym została i prawdopodobnie wkrótce do niego wrócę, ale czy to oznacza, że Trevor chciał odważyć się na kolejny krok? Co miałam o tym sądzić?
Mimo że dotyk Cedrica na moim ramieniu był delikatny, przywołał mnie do rzeczywistości. Pochylił się i pocałował mnie w policzek. Mogłam wyczuć nutę zapachu drzew orientalnych. Niestety ten zapach był jakiś przeciętny, jeden z tych perfum, których używał każdy i które wąchałam już niezliczoną ilość razy, od razu o nim zapominając.
Kelner przyniósł nam kartę, a mnie zamówioną wodę, gdy wraz z Cedriciem ćwiczyliśmy się w wymuszonej pogawędce. W normalnych okolicznościach nie byłam w tym zbyt dobra, a dzisiaj dodatkowo miałam zajęty umysł rozmyślaniem o Trevorze.
Jak miałam odbierać go inaczej, skoro naprzeciw mnie siedział najnudniejszy facet stulecia, podczas gdy moja głowa nadal pulsowała z przyjemności i bólu?
Cięcia piekły – uczucie, którym na dziwaczny sposób się cieszyłam, a moja cipka wydawała się nie chcieć zrozumieć, że nie leżę już w łóżku Trevora.
Przystawki zostały przyniesione, gdy mozolnie przechodziliśmy od tematu do tematu. Przebrnęliśmy już przez wspólnych znajomych, studia i naszych rodziców.
Gdy spojrzałam w dół, zauważyłam, że kostki moich palców były białe, ponieważ tak mocno ściskałam sztućce.
Siedzieliśmy w jednej z nisz pod oknem i mogłam patrzeć na morze. Krzesła z wysokimi oparciami, które prawie były fotelami, oferowały intymną atmosferę, a w tle leciała muzyka klasyczna.
To mogłaby być idealna randka, gdyby każde z nas nie chciało być w całkiem innym miejscu.
Cedric westchnął i odłożył swoje sztućce.
- Czuję się jak idiota.
Zaskoczona spojrzałam na niego i chwyciłam swoją szklankę wody, ponieważ mimo że carpaccio było smaczne, miałam uczucie, że żułam stary kawałek skóry, którego po prostu nie byłam w stanie przełknąć.
- Moi rodzice bardzo naciskali na tę randkę i do tego stopnia zachwali mi ciebie, że pomyślałem, iż chcieli cię przedstawić w lepszym świetle, ponieważ jesteś okropnie brzydka. Już widziałem się siedzącego tutaj z zezującą kozą w rudo-blond peruce. Bowiem to było jedyne, co o tobie pamiętałem. Kolor twoich włosów.
Przez głośny śmiech woda wpadła mi do tchawicy i kaszlałam, aż załzawiły mi oczy.
- To w takim razie jest nas dwoje. Ja mam wrażenie, że nasi rodzice czekają na nas na zewnątrz, na parkingu, z księdzem.
- Dlaczego robimy to sobie? - zapytał, wydając się przy tym całkiem poważny.
- Pieniądze?
Wzruszył ramionami.
- Pewnie tak. Ale mam tego powyżej uszu.
Zaciekawiona przekrzywiłam głowę i czekałam, żeby mi wyjaśnił, co miał na myśli.
- Od trzech lat mam dziewczynę.
Wow. To było niespodziewane. Z własnego doświadczenia wiedziałam, jak cholernie trudno było na tej wyspie utrzymać coś w tajemnicy. Szczerze mówiąc, byłam zdziwiona, że nikt dotąd nie dowiedział się, że sypiam z Trevorem.
- Ona nie pochodzi stąd, nie jest miłą, białą dziewczyną i moi rodzice znienawidziliby ją. Jej rodzina nie ma nawet pieniędzy.
Gwizdnęłam cicho przez zęby i trochę zrewidowałam swoją opinię o nim. Może nie był taki nudny, jak przepuszczałam. Aby ułatwić mu wyznanie, wzruszyłam ramionami i przyznałam:
- Mam brudny romans z mężczyzna starszym ode mnie i nikt o tym nie wie. Poza tym mam równie wielką ochotę prowadzić życie mojej matki, jak pozwolić wyciąć sobie ślepą kiszkę w tej chwili, na tym stole, tępym nożem i bez znieczulenia.
Cedric roześmiał się z ulgą i wreszcie jego uśmiech dotarł do oczu.
- Co zrobisz?
- Nie mam pojęcia, po prostu poczekam na rozwój wypadków. Ale mogę ci zdradzić, że jestem jedną z niewielu osób, która tęskni do rozpoczęcia semestru jesiennego. To będzie wspaniały dzień, gdy następnym razem zobaczę Atlantic Beach we wstecznym lusterku.
- Dla mnie będzie to dzisiejsza noc. Aby rodzice nie zawracali mi się ciągle głowy, zgodziłem się na spotkanie z tobą, a potem pożegnam się na zawsze.
- Zazdroszczę ci – przyznałam bez ogródek.
- Po tym, jak rodzice Lucindy wreszcie mnie zaakceptowali, wkrótce się pobierzemy.
- Brzmi na trudną sprawę. - Odsunęłam swój pusty talerz. W magiczny sposób mój apetyt powrócił.
- Cóż, u mnie byłoby trochę trudniej z zachowaniem się mojej matki względem Lucindy, gdybym przyprowadził do domu czarną kelnerkę z Detroit.
Moje milczenie wystarczyło za zgodę w tej kwestii.
Puste talerze zostały uprzątnięte, potem znów byliśmy sami.
- Jak przetrwasz?
Cedric posłał mi uroczy uśmiech.
- O walce o przetrwanie nie ma mowy. Wyskrobałem wszystkie pieniądze, które mogłem dostać bez informowania o tym rodziców, i ukończyłem studia ligi bluszczowej. W Detroit mam już pracę, którą zaczynam w przyszłym miesiącu, a Lucindzie chcę podarować mały lokal, ponieważ jej marzeniem jest otworzyć sklep z babeczkami.
Wydałam z siebie zduszony odgłos.
- Brzmisz na szczęśliwego. Teraz jestem jeszcze bardziej zazdrosna, bo ja nie mam pojęcia, co dalej.
- Tak mają chyba wszyscy, przynajmniej ci tutaj – zauważył sucho.
Bez porozumiewania się powędrowaliśmy wzrokiem po restauracji.
- A co z twoim romansem? - Cedric zniżył głos. - Czy ten facet ma potencjał, aby uczynić cię szczęśliwą?
Zaskoczona popatrzyłam na niego, ponieważ do tej pory nigdy jeszcze nie rozmyślałam nad tym. Trevor nie chciał niczego więcej niż seksu, postawił sprawę jasno. Ale powiedział również, że nie powinnam spać u niego...
Zamrugałam, nic nie mówiąc, i dopiero potem zauważyłam, że się uśmiechnęłam. ῀*῀ Cedric odjechał, a ja szłam przez parking. Powinnam pojechać do domu czy do Trevora? Właściwie nie chciałam spędzać z nim każdego wieczoru, ale perspektywa seksu była kusząca. Naciskając przycisk autopilota, odblokowałam drzwi.
Wciąż nie wychodziło mi z głowy, że poprosił mnie, aby została na noc.
Nim dotarłam do auta, ktoś chwycił mnie za ramię i szarpnął, odwracając.
- Ty podła dziwko! - Mike uderzył mnie w twarz i poczułam nagłe pieczenie w dolnej wardze i smak krwi.
Potknęłam się do tyłu.
- Zwariowałeś?
- Jak mam wmówić swojej matce, że z powrotem jesteśmy ze sobą, skoro wychodzisz na kolację z innym facetem? Dzwoniła do mnie i mi o tym powiedziała.
- Przecież to nie mój problem! - krzyknęłam. - Nie jesteśmy razem i gówno mnie to obchodzi, czy dostaniesz swoją schedę czy nie!
Wbił mi pięść w żołądek i sapiąc upadłam do przodu, ostry żwir kłuł mnie w kolana i dłonie.
- Naprawdę mi przykro, że nie chcesz po prostu zrozumieć. Znowu jesteś moją dziewczyną. - Mike chwycił mnie za włosy i pociągając, postawił na nogach.
Zrobiłam krok do tyłu i próbowałam kopnąć go obcasem, jednak tym razem był widocznie trzeźwy i przez to o wiele szybszy niż ja.
Odparł moje kopnięcie i przycisnął mnie do auta. Usłyszałam dźwięk rozrywania skraju mojej sukienki i poczułam jego dłoń na udzie.
Wściekła przechyliłam się w bok i usiłowałam uwolnić się jakoś z jego uścisku. Skóra mojej głowy i kolana piekły, a moje usta pulsowały.
Wiedziałam, że mam tylko jedną szansę, gdy wsiądę do auta. Szybko podniosłam żwir z ziemi i rzuciłam go Mikowi w twarz, gdy ponownie chciał mnie chwycił.
Szarpnęłam za drzwi i wepchałam się na siedzenie kierowcy. Moje dłonie drżały zbyt mocno i nie byłam w stanie włożyć kluczyka do stacyjki.
Mike rzucił się na mnie i udało mi się tego o włos uniknąć, potem jednak położył rękę na mojej szyi i ścisnął.
- Ty po prostu nie kumasz, Erin. Najlepiej, jeśli zabiorę cię do jednego z tych pustych domów przy plaży i pozostawię cię tam w niepewności, aż zaczniesz się cieszyć, mogąc chodzić po okolicy przy moim boku.
Czerwone punkty zamigotały mi przed oczami i po omacku zaczęłam szukać czegoś, czym mogłabym się obronić. Coraz bardziej brakowało mi powietrza.
Moje palce namacały na siedzeniu pasażera laptop, który tam leżał. Chłodny metal MacBooka gładko leżał w mojej dłoni, gdy z całej siły walnęłam nim w twarz Mike'a.
Było słychać okropny chrzęst i nie wiedziałam, czy pochodził z jego nos, czy z mojego laptopa.
Puścił mnie, a ja nabierałam powietrza, kaszląc z łzami w oczach. Z mocnym uderzeniem Mike opadł na ziemię, z jego nosa i spod jego głowy sączyła się krew.
- Mike? - Bardziej charczałam, niż mówiłam, jednak nie zareagował. Wysunęłam się z auta i klęknęłam obok niego na ziemi. Chociaż położyłam mu dłoń nad ustami, nie poczułam oddechu.
Całe ciało mnie bolało, a mój umysł wydawał się jeszcze nie mieć odpowiedniej ilości tlenu. Podbiegłam do miejsca, gdzie upuściłam swoją torebkę. Gwałtownie w niej grzebiąc, wyciągnęłam komórkę.
Musiałam zadzwonić po pogotowie. Powoli odwróciłam się, Mike nie poruszył się, a ja nie potrafiłam dostrzec, czy jego pierś unosiła się i opadała.
Zalał mnie zimny pot. Zabiłam go? To była samoobrona – co jeszcze mogłam
zrobić?
Moje palce naciskały na klawiaturę. 9 – 1 …
Usunęłam cyfry i zastanowiłam się, czy poinformować swoich rodziców. A może jednak lepiej pogotowie? 9 – 1 – 1.
Ale nie wykonałam tego telefonu, zamiast tego podeszłam do Mike i wybrałam inny numer.
Gdy uzyskałam połączenie, od razu poczułam się spokojniejsza, a mimo to każde słowo było wysiłkiem. Stopą kopnęłam w bezwładne ciało Mike'a. Żadnej reakcji.
- Trevor? Sądzę, że kogoś zabiłam.
Rozdział 20 - Gdzie jesteś?
Spodziewałem się, że Erin zadzwoni do mnie, aby zapytać, czy ma przyjść. Jednak, gdy usłyszałem jej szloch zaraz po tym, jak odebrałem, wiedziałem, że coś było nie tak.
- Na parkingu restauracji Lighthouse.
- Już jadę.
- Okej.
- Erin? - zawołałem szybko.
- Tak?
- Nie rozłączaj się. Przez chwilę musisz zostać na linii. - Lepiej, aby nie miało się żadnych dziesięciosekundowych połączeń, gdyby było się podejrzanym o morderstwo.
- Ok...ej – zająknęła się.
Mogłem sobie wręcz wyobrazić, jak w wyrazie bezradności zakłada włosy za ucho.
- Widział cię ktoś?
Milczała przez moment.
- Nie. Musiałam zaparkować całkiem z tyłu, ponieważ nie było wolnego miejsca, gdy przyjechałam. Tutaj nie ma nawet zasranej latarni.
- Jak było na randce? - zagadnąłem, opuszczając dom. Szybkim krokiem ruszyłem w drogę.
- Pytasz serio? - Zaczynała się wkurzać.
To było dobre. Złość była dobra. Panika była zła. Proste zasady.
- Jasne. Mam się martwić, że nie wrócisz do mnie?
Oczywiście chodziła tam i z powrotem, ponieważ słyszałem trzeszczenie żwiru pod jej podeszwami.
- Jak na związek tylko łóżkowy jesteś bardzo zaborczy.
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie, księżniczko. - Przebiegłem przez puste skrzyżowanie, ignorując czerwone światła. Jednak na wszelki wypadek naciągnąłem czarną kapuzę na głowę.
- Nie, nie musisz się martwić. Cedric tak samo interesuje się mną, jak ja nim – to znaczy w ogóle.
- Jestem już prawie na miejscu, możesz się rozłączyć.
Nie odpowiedziała, wykonując od razu moje polecenie.
Wsunąłem telefon do kieszeni spodni, skręcając na parking.
Gdy zatrzymałem się przed Erin, poczułem okropny gniew. Ten skurwiel ją uderzył! Jej sukienka była rozerwana, włosy rozczochrane, była zapłakana i miała widoczny odcisk ręki na szyi.
Gdy ją objąłem, zaszlochała głośno. Uspokajająco głaskałem ją po plecach, a gdy przyjrzałem się temu dupkowi, zauważyłem, że wcale nie był martwy, lecz tylko oddychał bardzo płytko.
- Przykro mi, że muszę cię rozczarować, ale on nie jest martwy. Kto to jest?
- Nie? - Odwróciła się i chciała klęknąć obok niego, jednak nie pozwoliłem jej na to.
- Nie. Nie dotykaj go więcej. - Owinąłem ją ramionami od tyłu, zaciągając się jej słodkim zapachem.
- Ja... dlaczego... - Obiema rękami otarła twarz. - Mike. To jest Mike, mój były.
- Zgwałcił cię?
- Nie. Uderzył mnie w twarz i brzuch. Gdy mnie dusił, walnęłam go laptopem. O Boże. Powinnam zadzwonić po pogotowie!
Zaczęła dotykać swojej komórki, jednak ująłem jej dłonie.
- Ja się tym zajmę – skłamałem. - Nie musisz się w to angażować. - Erin była zbyt mądra, żeby nabrać się na moje słowa. Nim była w stanie zaprotestować, zapytałem:
- Czego chciał?
Umknęła przed moim spojrzeniem.
- Co masz na myśli?
Położyłem dłoń na jej policzku i zmusiłem ją do spojrzenia na mnie.
- Nie okłamuj mnie, Erin. Chcę poznać prawdę.
Łzy stanęły jej w oczach.
- To jest tak absurdalne – szepnęła.
- Powiedz mi. - Moja nienawiść rosła z każdą sekundą. Właściwie było mi obojętne, co zrobił. Tak czy siak, nie przeżyje tej nocy.
- Chciał, aby znów podawała się za jego dziewczynę, żeby rodzice nie wstrzymywali mu pieniędzy, a potem... potem chciał, abym za niego wyszła.
Znów ją przytuliłem, czekając, aż przestaną drżeć jej ramiona.
- Pojedziesz do domu i przebierzesz się w coś eleganckiego. Powiesz swojej matce, że spotkałaś Mika i że zachowywał się okropnie. Wyjaśnisz jej, że był pijany. Gdy zobaczy twoje usta, dopowie sobie resztę.
- Ale...
- Rób, co mówię. - Mój ton nie pozwalał na żaden sprzeciw.
Spojrzała na Mika i milczała przez chwilę, jakby się żegnała – jakby wiedziała, co się stanie.
- Dziękuję. - Stanęła na czubkach palców, pocałowała mnie w policzek i wsiadła do mustanga.
Odciągnąłem Mika na bok, aby mogła przejechać obok nas.
Gdy auto opuściło parking, odwróciłem się do nieprzytomnego. Miałem nadzieję, że nie potrwa długo, nim się ocknie. Nie chciałem, żeby przegapił najlepsze.
῀*῀ Podczas prysznica, zmyłem wreszcie resztę krwi. Poszedłem nagi do kuchni i wziąłem duży pojemnik wybielacza. Dla pewności – ale także trochę z przyzwyczajenia – wylałem go do odpływu prysznica. Mimo że nie było żadnego powodu, aby policja pojawiła się u mnie i sprawdzała odpływ, zawsze wolałem się ubezpieczyć.
Na dworze było nadal ciemno. Cieszyłem się, że miałem wystarczająco czasu, aby odwiedzić Erin, nim wykonam ostateczny krok. Naprawdę dałem sobie na to czas. W końcu tym razem to była sprawa osobista.
Moim zdaniem ten dupek i tak lekko się z tego wywinął, ponieważ utrata krwi była zbyt duża. To była kara za to, że położył rękę na mojej kobiecie.
Jego krzyki trochę mnie usatysfakcjonowały, ale moje wewnętrzne demony były nadal wzburzone. Zapewne dałyby się uspokoić dopiero wtedy, gdyby Erin mnie odwiedziła i zapewniła, że z nią naprawdę wszystko w porządku.
Narzuciłem na siebie sportowe ciuchy i po raz drugi tej nocy ruszyłem do Erin. W drodze powrotnej pobiegłbym i nikt nie zwróciłby na mnie uwagi. Uprawianie sportu o tak nieodpowiedniej porze było w taki samym stopniu nierzucające się w oczy, jak spacerowanie o tak sobie po mieście w ciemnym ubraniu. Ludzi łatwo było oszukać – przede wszystkim dlatego, że większość widziała tylko to, co chciała zobaczyć.
Ulice były puste, według mnie, między drugą a trzecią był to najbardziej wyludniony czas. Idealny czas do usunięcia śladów, pozbycia się zwłok i niewidocznego przemknięcia się przez miasto.
Bez zbytniego pośpiechu podszedłem do domu rodziców Erin. Przez prześwit w żywopłocie zrobiłem rozeznanie. Kamery bezpieczeństwa miały w narożnikach budynku martwe pola, jakich mógłby sobie życzyć każdy włamywacz.
W przewrotny sposób byłem winien Cassie podziękowania, ponieważ teraz wiedziałem, które okno należy do pokoju Erin.
Bluszcz piął się w górę budynku, a ja zastanowiłem się przelotnie, czy ktoś aby nie chciał, aby włamanie się tu było śmiesznie proste.
Okno nie było zamknięte. Erin podniosła głowę, gdy przeskoczyłem przez parapet.
Wydawało się, że jej ulżyło, wstała z łóżka i podeszła do mnie. Wyciągnąłem ramiona, a ona wtuliła się we mnie, chowając twarz w mojej szyi.
Po raz pierwszy poczułem się zobowiązany do chronienia kogoś. W moich oczach była podatna na zranienie i nie potrafiła sama się bronić. Gdyby Cassie położyła na niej łapska, nie obroniłaby się przed nią. Ta myśl mnie zaniepokoiła.
Położyłem palec pod jej brodą i podniosłem ją, żeby móc przyjrzeć się jej wardze. To było tylko małe rozcięcie, wyszła z tego prawie bez szwanku.
- Co z tobą? - szepnąłem, spoglądając na drzwi.
Erin podążyła za moim spojrzeniem, odsunęła się ode mnie i podeszła do nich, żeby je zamknąć.
- Teraz lepiej, bo tu jesteś.
Wzięła prysznic, jej policzki były lekko zaróżowione i miała na sobie mikroskopijną pidżamkę z czarnej satyny. Gdy ponownie podeszła do mnie, zdjęła górę. Jej sutki były twarde i wabiły mnie.
Mimo to cofnąłem się i podniosłem dłonie.
- Nie dlatego tu jestem. Chciałem się tylko upewnić, że z tobą wszystko w porządku.
- Ze mną okej. - Jej oczy pociemniały z pożądania.
Jak miałem się jej oprzeć?
W tym momencie wsunęła kciuki za pasek szortów i ściągnęła je również. Naga przybliżyła się do mnie.
- Potrzebuję cię – powiedziała, opierając dłonie na mojej klatce piersiowej i pocałowała mnie. Eleganckim ruchem uklękła przede mną i zsunęła mi spodnie. Mój na wpół twardy fiut wystrzelił na wprost niej.
Oblizała wargi, objęła nimi trzon i wzięła go głęboko do buzi. Przy tym nie spuszczała ze mnie wzroku, wpatrywała się we mnie swoimi niebieskimi oczami, aż dotarłem do jej gardła.
Nie byłem w stanie nadal protestować, wsunąłem palce w jej włosy i nadałem tempo. Aby nie jęczeć głośno, musiałem zaciskać zęby.
Erin głaskała się po udach wolną ręką, nim wsunęła ją między nie i sama się tam pogłaskała.
- Nie – rozkazałem jej przytłumionych głosem. - Ręce do tyłu, na plecy.
Posłuchała i odchyliła ramiona do tyłu, co podkreśliło jej piękne cycki.
Gdy mój wzrok padł na wyblakły odcisk duszenia na jej szyi, którego jutro prawdopodobnie nie będzie już widać, nieco zmalało moje pożądanie.
Wyciągnąłem fiuta z jej ust. Erin wyczuła moje wahanie, wyprostowała się i zatopiła koniuszki palców w mojej klatce piersiowej.
- Nie waż się wycofywać. Nie jestem kruchą laleczką, którą musisz chronić.
Przeciwnie. Przeciwnie, tym właśnie była.
- Mogę sprawić, że będziesz krzyczeć na cały dom. Ale nie wezmę odpowiedzialności, gdy wszyscy mieszkańcy staną przed twoimi drzwiami, księżniczko.
Butnie pociągnęła nosem.
- Jednak spróbuj!
Sapnęła, gdy ją podniosłem i rzuciłem na łóżko brzuchem do dołu. Ustawiłem się przy krawędzi łóżka, położyłem dłoń na jej pośladkach i silnym pchnięciem wbiłem się w nią. Jej mokra cipka objęła mnie żarem.
Pogłaskałem wnętrze jej uda, nim zacząłem pocierać jej łechtaczkę. Oddech Erin przyśpieszył, chciwie wychodziła naprzeciw każdemu mojemu pchnięciu, wyginając się przede mną.
- Boże! Taaak! - wyjęczała i dokładnie w tym momencie ścisnąłem jej łechtaczkę. Doszła gwałtownie, ale miałem ją wystarczająco pod kontrolą, żeby krzyknęła w materac. Mimo to była cholernie głośna.
Jej cipka zacisnęła się i ściskała mojego fiuta, aż ja też doszedłem. Zastygłem za nią, aż przestała drżeć, a potem wyszedłem z niej.
Po wciągnięciu spodni usiadłem na brzegu łóżka i przyciągnąłem Erin do siebie, tak że głową leżała na moich udach.
- Naprawdę z tobą wszystko w porządku?
Skinęła głową i wydawała się przy tym szczera.
- Tak.
Pogłaskałem jej policzek i przyjrzałem się jej nagiemu ciału. Było tak wiele rzeczy, które chętnie bym jej powiedział, o które chętnie bym ją zapytał – ale nie byłem jeszcze na tym etapie.
Erin przełknęła z trudem.
- Czy Mike.. Zatem, czy ty... - przerwała i opuściła oczy.
- Nie sprawi ci już problemu. Powiedziałbym, że dostał nauczkę.
Spojrzała mi prosto w oczy.
- Czy on nie żyje?
Prawdopodobnie mnie znienawidzi, wyrzuci i sypnie policji, ale zasługiwała na prawdę.
- Tak.
Ku mojemu zdumieniu nie odwróciła wzroku, lecz wyciągnęła rękę, żeby pogłaskać mnie po policzku.
- Nic dziwnego. Ta rana głowy wyglądała naprawdę paskudnie.
Zastygłem. Jej dotyk był delikatny, a mina czuła, i oboje wiedzieliśmy, że kłamie.
Mój głos był ochrypły.
- Chyba tak.
W tym momencie coś zmieniło się w naszym związku, choć nie potrafiłem tego nazwać.
Za to zrobiłem coś, czego jeszcze nigdy nie zrobiłem, wyciągnąłem się obok niej i pozwoliłem sobie na luksus leżenia przy niej jeszcze przez dziesięć minut. Głaskała mnie po włosach i karku, sprawiając, że się odprężyłem.
῀*῀ Opuściłem jej dom w ten sam sposób, w jaki do niego wszedłem. Teraz musiałem
tylko spalić przygotowane auto, aby zatrzeć ostatnie ślady. W aucie było dość materiałów, aby przekonać każdego śledczego, że oto młody, pijany mężczyzna wpadł autem na słup. Pusta butelka po wódce i resztki marihuany powinny sprawić, że dochodzenie zostanie szybko zamknięte.
Gdy wrak samochodu stanął w płomieniach, byłem już daleko. Nieśpiesznie podbiegłem do domu i wszedłem na werandę. Drzwi wejściowe były troszeczkę uchylone. Znałem siebie – pod żadnym pozorem nie zapomniałbym ich zamknąć. Byłem na to zbyt wielkim paranoikiem i miałem zbyt wiele broni w domu.
W kieszeni szortów miałem mały składany nóż, który wyciągnąłem. Było to lepsze niż nic, ale nie spodziewałem się, że w ciągu godziny, którą spędziłem u Erin, ktoś włamie się do mnie.
Nie ktoś, poprawiłem się w myślach. Cassie.
Od razu w korytarzu poczułem zapach miedzi. Z szuflady w kuchni wyjąłem berettę, potem podążyłem za śladami krwi do salonu.
Ku mojej uldze, nie znalazłem żadnych zwłok, których teraz musiałbym się spontanicznie pozbyć, lecz wiadomość na ścianie.
Wielkimi, krwistoczerwonymi literami Cassie napisała:
Mam nadzieję, że ta dziwka jest tego warta.
Rozdział 21 Moja matka nieśmiało zapukała do drzwi i z czułością zawoła moje imię. Od razu wiedziałam, że była to wizyta, która mogła być usłyszana. W przeciwnym razie wpadłaby do mojego pokoju i powiedziałaby mi, czego chce ode mnie.
- Erin? Kochanie?
- Tak?
- Możesz zejść ze mną na chwilę na dół? Policja jest tutaj i chciałaby z tobą porozmawiać o wczorajszym wieczorze.
W ciągu sekundy mój żołądek zawiązał się w supeł. Nadszedł czas. Dłużej nie mogłam już unikać prawdy.
Moje serce biło jak szalone, gdy podchodziłam do drzwi. Przez moment czułam się, jakbym obserwowała się z zewnątrz i przyglądała, jak moje drżące palce zaciskały się wokół gałki w drzwiach. Przekręciłam ją tak powoli, że zakrawało to na parodię.
Czy miałam już kiedyś tak sucho w ustach?
Mina mojej matki wyrażała głęboką konsternację, na moment ujęła moją dłoń i ścisnęła ją, nim się odwróciła i zeszła po schodach. Jej wąskie obcasy stukały głośno w holu. Idąc za nią, przez poręcz mogłam dojrzeć dwóch mężczyzn w średnim wieku. Byli podobni do siebie jak dwie krople wody i nosili identyczne garnitury. Obaj mieli ciemne włosy, które były o wiele bardziej przerzedzone, niż powinny w ich wieku, a przed sobą nosili dobrze wykarmione brzuchy i, ogólnie rzecz biorąc, nie wydawali się szczególnie kompetentni.
Zatem tak by się to skończyło?
Co powinnam im powiedzieć? Że pieprzyłam się z facetem, który wciągnął mnie w otaczający go mrok? Że walnęłam mojego byłego laptopem w twarz po tym, jak mnie zaatakował? Że zadzwoniłam do swojego kochanka zamiast na pogotowie? Że zadzwoniłam do niego, bo byłam przekonana, że zabiłam Mike'a? Że odjechałam, choć w dziewięćdziesięciu procentach byłam pewna, że Trevor go skrzywdzi? Że ta myśl nawet mi się podobała?
Moje nogi były jak z ołowiu, miałam wrażenie, że poruszam się w zwolnionym tempie, jakbym mogła opóźnić to, co nieuniknione.
Słowa Trevora rozbrzmiewały mi w uszach. Powinnam trzymać się prawdy – Mike i ja mieliśmy nieprzyjemną konfrontację. Gdy odjeżdżałam, żył jeszcze.
Pomimo to mój puls pędził, gdy wreszcie znalazłam na dole. Czy byłam w stanie się przemóc i wydać im Trevora?
Raczej nie.
Niższy policjant podał mi rękę, którą jako pierwsza potrząsnęłam.
- Jestem detektyw Sinclair, to mój kolega, detektyw Pearce. Niestety mamy złe wieści.
O Boże! Z pewnością znaleźli zwłoki Mike'a i aresztowali Trevora. Co miałam zrobić?
- Dzisiaj rano koło szóstej znalezione zostało spalone auto Michaela Brookera.
Przyłożyłam dłoń do ust. To nie było udawane. Już sama godzina godzina wywołała u mnie panikę. Trevor został u mnie niemal do piątej. Dokładnie nie sprawdziłam godziny, ale rozmawialiśmy dosyć długo, nim wyszedł, i miałam wrażenie, że zbliżyliśmy się do siebie.
- Po zbadaniu szczątków sądzimy, że chodzi o pana Brookera.
Odwróciłam się, jakbym chciała ukryć przerażenie, jednak w rzeczywistości spojrzałam na wielki wahadłowy zegar w korytarzu. Nie było nawet siedemnastej - nie było to za szybo na przeprowadzenie badania?
- Jest pan pewien? - wyszeptałam po odwróceniu się do nich. Mój żołądek był do tego stopnia związany w supeł, że z pewnością nigdy więcej nie będę mogła jeść.
Drugi z detektywów skinął głową i dodał:
- Rodzice pana Brookera zasięgnęli opinii kilku ekspertów, dzięki czemu... hmm... procedura została przyspieszona.
Zatem użyli swoich pieniędzy, aby mieć pewność – to przynajmniej usłyszałam między wierszami.
- Według danych z jego komórki dzwonił do pani około czwartej, panno Riddlesdale, wie pani, czego od pani chciał?
Bez zrozumienia wpatrywałam się w gliniarzy. Mogłam im powiedzieć, że o czwartej Mike już od dawna nie żył, ponieważ w tym czasie uprawiałam seks z jego zabójcą.
- Muszę pójść po swoją. Nie słyszałam tego połączenia.
- Ma pani coś przeciwko, żebym pani towarzyszył? - zapytał detektyw Pearce, a ja potaknęłam głową.
Poszedł ze mną schodami na górę. Komórka leżała na biurku, a gdy odblokowałam ekran, pojawiły się trzy nieodebrane połączenia. Pearce skinął powoli głową, jakby to potwierdzało teorię, którą już znał.
- Wiedzieliśmy już, że nie odebrała pani tych połączeń.
- Musiałam wtedy spać – wymamrotałam i poczułam się jak kiepska odtwórczyni roli w jeszcze bardziej kiepskiej telenoweli.
Gdy opuścił pokój, poszłam za nim z komórką w ręce, niepewna, co właściwie powinnam zrobić.
Moja matka otarła oczy chusteczką. Z pewnością uroniła jedną albo dwie swoje bezcenne krokodyle łzy.
- Kiedy widziała pani pana Brookera po raz ostatni? - zapytał Sinclair.
Z wahaniem spojrzałam na matkę, która objęła mnie ramieniem i powiedziała nosowym głosem:
- Opowiedz im wszystko, kochanie.
Przeświadczenie, że wszystko szło dokładnie tak, jak zaplanował Trevor, sączyła się do mojej świadomości. Każdy puzzel jeden po drugim wpadał na swoje miejsce. Moja matka była na miejscu, aby wspierać moje kłamstwo. Gdy zachęcająco głaskała moje plecy, wzięłam oddech.
- Mike i ja jeszcze niedawno byliśmy ze sobą. Wczoraj wieczorem byłam na kolacji z innym mężczyzną, potem, na parkingu restauracji Lighthouse, Mike doprowadził do naszej konfrontacji.
Pearce wyjął notes i długopis.
- Wydawał się normalny?
Wpatrywałam się w podłogę i błagałam, żeby mój nos nie stał się dłuższy.
- Wydawał się pijany.
Detektywi skinęli głowami, przytakując.
- To się zgadza z raportem toksykologicznym.
Powoli, ale z coraz większą pewnością zaczynałam mieć wrażenie, że obaj policjanci entuzjastycznie przyjmowali wszystko, co ułatwiało im pracę. Ta sprawa wydawała się już być dla nich zamknięta. Najchętniej zapłakałabym – z ulgi, nie ze smutku po Mike'u.
- Musisz im wszystko powiedzieć. - Moja matka przywołała całe swoje melodramatyczne zdolności. - Tylko dlatego, że Mike nie żyje, nie musisz go chronić.
- Mamo! - zaprotestowałam, jakby to było dla mnie nieprzyjemne.
Detektywie zostali zaintrygowani i wyciągali swoje głowy jak surykatki.
Rumieniec zakradł się na moje policzki.
- Spoliczkował mnie.
Matka wskazała na moją wargę.
- Widzą panowie? Stał się agresywny! To po prostu przerażające, co alkohol robi z człowiekiem.
Brzmiała, jakbym była całkowicie beznadziejnym przypadkiem dla chirurgów
plastycznych, a wziąwszy pod uwagę jej hipokryzję w kwestii alkoholu omal się nie roześmiałam.
Nie wiedziałam, czy ci detektywi byli tutaj po to, aby uszczęśliwić moją matkę, ale pochylili się do przodu i podziwiali moją wargę.
Brakowało tylko, żeby jeszcze zaczęli wydawać z siebie „ochy” i „achy”.
- Kiedy to się stało? - Pearce pamiętał jeszcze o swojej robocie.
- Wydaje mi się, że jakieś pół godziny przed północą. Dokładnie nie wiem.
Matka gorliwie przytaknęła.
- Mogę to potwierdzić. Wszystko mi oczywiście opowiedziała, gdy wróciła.
Oczywiście, bo przecież mama i ja byłyśmy, że tak powiem, najlepszymi przyjaciółkami i wszystko sobie opowiadałyśmy.
- Nie mamy więcej pytać, panno Riddlesdale, pani Riddlesdale. - Detektywi wykonali nieznaczne ukłony. - Jeszcze raz wyrazy współczucia z powodu pani straty.
Nie mogłam tego pojąć. Tak po prostu byłam wolna od podejrzeń – tak po prostu. Nie mieli nawet najmniejszych podejrzeń, że ten wypadek mógł nie być wypadkiem, a w moich uszach nie brzmiało to, jakby dochodzenie miało jeszcze długo trwać.
Jako doskonała gospodyni moja matka odprowadziła policjantów do drzwi, nim śmignęła koło mnie.
- Chciałabyś herbatę, kochanie?
- Nie. Idę do swojego pokoju.
Ośmieliłam się mocno powątpiewać, czy mnie usłyszała, ponieważ już dawno
zniknęła w salonie. Jej pytanie było równie retoryczne, jak moja odpowiedź.
Zmęczona weszłam schodami na górę. Plecy miałam zesztywniałe i zauważyłam, że miałam wyprostowane ramiona. Zapewne oczekiwałam jeszcze, że detektywi z powrotem zapukają do drzwi, aby mnie aresztować.
- Ha ha, to tylko żart – zawołaliby wspólnie. - Jest pani aresztowana za współudział w morderstwie.
Jednak nie wrócili. Poszłam do swojego pokoju, opadłam na łóżko i wybuchnęłam płaczem.
Gniew, smutek, ulga i strach – wszystko wibrowało w mojej głowie. Do tego doszło jeszcze, że prawie nie spałam.
Moje oczy piekły, ponieważ długo wpatrywałam się w sufit bez mrugania.
Czy naprawdę aż tak łatwo było wywinąć się z morderstwa?
Trevor wydawał się cały czas mieć wszystko pod kontrolą. Nie wpadł w panikę, gdy zadzwoniłam, lecz udzielił mi instrukcji.
Bez stawiania pytań pośpieszył mi na ratunek i nie miał problemu zdjąć mi tego z karku raz na zawsze.
Nie mogłam zaprzeczyć, że część mnie miała świadomość, co się wydarzy, gdy zadzwoniłam. Dokładnie nie potrafiłam tego nazwać, to było niejasne przeczucie, ale Trevor był niebezpiecznym mężczyzną.
Niebezpiecznym
mężczyzną,
który
obiecał
mi,
że
będzie
dbał
o
moje
bezpieczeństwo, a ja mu uwierzyłam. Nawet mu zaufałam.
Przy czym zaufanie z powodu mojej sytuacji rodzinnej nie było moją mocną stroną.
Oczywiście cierpiałam z powodu śmierci Mike'a, ale było o wiele łatwiej sobie z tym poradzić, gdy przypominałam sobie, jak mnie dusił.
Moje spojrzenie powędrowało do laptopa. Potrzebowałam nowego. Pomijając fakt, że ten zawsze przypominałby mi to zdarzenie, ekran został rozwalony w drobny mak. Przecież ten komputer nie został wykonany po to, aby wykorzystywać go w samoobronie.
Chociaż byłam niespokojna, postanowiłam spędzić cały dzień w łóżku. Chyba mądrzej było nie kontaktować się z Trevorem i przez jakiś czas unikać jego domu, dopóki burza nie przejdzie.
Po raz pierwszy dzisiaj na moje usta skradł się mały uśmiech. Przynajmniej na tak długo, jak będę dała radę trzymać się z dala od niego.
Rozdział 22 - Jasne. Zadzwoń, jeśli dowiesz się czegoś nowego.
Sfrustrowany rzuciłem komórką na biurko po rozłączeniu się. Zwróciłem się o przysługi do wszystkich gliniarzy, których znałem, ale nikt nie wiedział, gdzie ukrywa się Cassie.
Wszystkie karty kredytowe i konta były nietknięte, ale przypuszczałem, że tak, jak i ja, posługuje się różnymi nazwiskami.
Przed jedenastoma miesiącami po prostu zapadła się pod ziemię, a ja nadal nie wiedziałem, dlaczego, do diabła, teraz uwzięła się akurat na mnie. Właściwie wychodziłem z założenia, że jesteśmy kwita i zostawiła te sprawy, do cholery, w spokoju.
W myślach niezliczoną ilość razy odtwarzałem nasze ostatnie spotkanie.
Atlantic City, New Jersey, Rok wcześniej
Cassie pochyliła się nisko nad stołem do ruletki. Senator nie mógł oderwać spojrzenia od jej dekoltu i nie dostrzegał niczego innego. Mrugnęła do mnie i wciągnęła w rozmowę niczego nieświadomego mężczyznę.
Opróżniłem kieliszek i udałem się, jak uzgodniliśmy, na czterdzieste szóste piętro, żeby zaczekać w apartamencie senatora, aż go przyprowadzi.
W ciągu ostatnich kilku miesięcy staliśmy się niemal doskonałym zespołem, i stwierdziłem, że o wiele łatwiej było wciągać mężczyzn w pułapkę przy pomocy kobiecych wdzięków.
Było to też wygodne, pomyślałem, rozgaszczając się wygodnie na drogiej sofie.
Poszło znacznie szybciej, pomyślałem, gdy drzwi zostały otworzone z zewnątrz. Jednakże, o dziwo, weszła tylko Cassie.
- Co się stało?
- Nie chciał ze mną pójść, więc na dole zaaplikowałam mu jeden z zastrzyków. Wzruszyła ramionami. - Jestem spragniona. Jest tu coś do picia?
Brązowe loki powiewały za nią, gdy zmierzała do minibarku. Nie podobało mi się to. Kompletnie nie podobało. Podobały mi się moje plany i nienawidziłem, gdy od nich odstępowała i improwizowała. To nas różniło. Ja oczekiwałem perfekcji, planowałem każdy szczegół, a ona po prostu szła na żywioł. Podczas seksu uważałem to za interesujące, ale w pracy doprowadzało mnie to do szału.
Gdy schyliła się do lodówki, zobaczyłem zarys noża pod jej sukienką. Normalnie wolała truciznę i była nieuzbrojona, żeby w razie czego móc się wymigać. Po prostu proszenie o uniewinnienie nie było przekonujące, gdy zostało się przyłapanym z brzytwą pod spódnicą.
Mój instynkt uderzył na alarm, coś tutaj nie grało. Przez cały dzień wydawała się podenerwowana, i wiedziałem, że zeszłej nocy nie spała. Jej niepokój miał wpływ także na
mój sen.
- Chcesz też kieliszek? - zapytała, już nalewając.
Milcząc, pokręciłem głową i nie spuszczałem jej z oczu. Nie piła, chociaż rzekomo chciało się jej pić. Jej źrenice były rozszerzone i była dosyć rozbawiona. Jednocześnie wydawała się być za spokojna jak na zabicie przed chwilą mężczyzny w hotelowym holu.
Zdenerwowany zacisnąłem usta i przyglądałem się, jak krąży po pomieszczeniu.
- Czy senator naprawdę nie żyje?
Nieznacznie skinęła głową.
- Na pewno nie chcesz nic do picia?
- Raczej powinniśmy się stąd zmyć, zanim ktoś zajrzy do jego pokoju i zapyta, co tu robimy – zaproponowałem. Podjęcie niepotrzebnego ryzyka byłoby głupotą.
- Najpierw wznieśmy toast.
Co się z nią działo? Zazwyczaj nie była do tego stopnia nierozważna. Równie dobrze mogłaby przykleić na butelce szampana etykietkę z czaszką i skrzyżowanymi kośćmi.
Chciałem tylko mieć to za sobą.
- Dobrze, ale potem wychodzimy.
Z błyszczącymi oczami skinęła głową, nim napełniła drugi kieliszek szampanem i wręczyła mi go. Wziąłem go i podałem jej jej kieliszek, abyśmy mogli
stuknąć się
kieliszkami, jak sobie tego życzyła.
Moje nerwy były napięte, ale uśmiechnąłem się równie płasko jak ona. Podniosła
swój kieliszek do ust, jednak nadal się nie napiła.
W ciągu sekundy puściłem swój kieliszek, chwyciłem Cassie i przycisnąłem do ściany za nią. Chwyciłem kieliszek, ścisnąłem jej nos i zmusiłem do wypicia jasnego płynu.
Gdy kieliszek był pusty, puściłem ją. Kaszlała, spojrzała na mnie roziskrzonym wzrokiem i pognała do łazienki, żeby wsadzić palce do gardła. Bez cienia współczucia przyglądałem się, jak wymiotuje wszystko, co dziś zjadła.
- Lepiej, kochanie?
- Pieprz się! - Poderwała się z podłogi i sięgnęła do swojego uda.
Wyciągnąłem brzytwę.
- Tego szukasz? Jeśli chcesz mnie zabić, musisz się trochę bardziej postarać.
Byłem nieco rozczarowany, ponieważ przez cały czas myślałem, że między nami było coś szczególnego. Nigdy wcześniej nie spotkałem nikogo, z kim tak dobrze bym się rozumiał.
Nieuzbrojona Cassie była łatwa do pokonania, a ponieważ już klęczała, nie było trudno przycisnąć ją do podłogi i unieruchomić. Usiadłem na jej nogach i jedną ręką przytrzymałem jej nadgarstki. Drżała, ale uparcie unikała mojego wzroku. Spróbowała wywinąć się spode mnie, ale ważyłem dobre trzydzieści kilogramów więcej niż ona. W swojej obecnej kondycji nie mogła nic wskórać przeciw temu unieruchomieniu. Do tego nie wiedziałem, jaki środek znajdował się w szampanie. Jeśli było to coś, co działało szybko, część tego była może już w jej organizmie.
Poczułem jej kwaśny oddech, gdy przesunąłem ostrzem pod jej brodą. Na jej skórze pojawiła się krwawa linia, której pierwsze krople spadły na dół. Przełknęła z trudem, ale nie jęknęła.
- Dlaczego? - zapytałem zwięźle, ale jednoznacznie.
- Rosjanie mi zapłacili. Powinnam to zrobić już w zeszłym tygodniu – zdradziła skwapliwie.
To mnie nie zaskoczyło. Wystarczająco wiele razy widziała, do czego byłem zdolny. Na jej miejscu bardzo bym się martwił.
- Po co zatem ten numer z senatorem?
Ostrze tańczyło po jej szyi, skóra nie była tam jeszcze zraniona, ale próbowałem zmienić ten stan. Przy kombinacji łazienki i krwi zawsze stawałem się słaby.
- On nadal żyje, a ja musiałam jakoś zwabić cię tutaj.
Byłem wściekły z powodu jej partackiej próby. Krzyknęła, gdy zrobiłem jej głęboką ranę na udzie, zaledwie kilka centymetrów od głównej żyły.
Krew ściekała na białe kafelki i pobudzała moje fantazje. Zastanawiałem się, gdzie powinienem zadać jej następne cięcie, gdy niespodziewanie uwolniła swoje dłonie i chwyciła mnie na ramię. Nie groziło mi żadne niebezpieczeństwo, dlatego pozwoliłem jej na to.
Przymrużonymi oczami spojrzałem na nią i skinięciem głowy nakazałem jej mówić.
- Nie, Sinister! Nie widzisz, że cię kocham? Gdybym chciała, mogłabym cię zabić, ale nie mogłam.
Uwolniłem się od jej uchwytu i chwyciłem ją za szyję. Jej oczy przesunęły się już w górę, gdy zmusiłem się do rozluźnienia palców. Cassie zacharczała i spojrzała na mnie ze strachem. Po marzycielskiej minie, którą miała na twarzy przy tych słowach, nie było już śladu.
- Nie jestem zbyt dobrze obeznany w tym temacie, ale słyszałem, że ludzi, których
się kocha, nie chce się zabijać.
- Ale... - To zdanie przerwała nagle, gdy znów ją chwyciłem, a ona zaczęła się dusić. Wiła się pode mną bezradnie i kręciła głową. Jej brązowe oczy były niesamowicie rozszerzone, jak gdyby nie mogła uwierzyć, że byłem w stanie ją zabić. I to po tym, jak ona próbowała tego samego.
Tuż przy jej uchu szepnąłem:
- Będziesz potrzebować lekarza. Krwawisz dosyć mocno.
Gdy Cassie z przerażeniem spojrzała na swoje udo, z którego wciąż sączyła się krew, zrobiłem następne nacięcie. Zdusiłem jej krzyk dłonią.
Wstałem i wytarłem uchwyt brzytwy, nim rzuciłem nią ku Cassie, w szybko rosnącą kałużę jej krwi.
Z sypialni przyniosłem telefon i wręczyłem go jej.
- Powinnaś mieć uczciwą szansę. Ja też ją miałem. Wtedy będziemy kwita.
Jej wargi były już sine, gdy opuszczałem łazienkę i brałem swoją torbę z łóżka. Kobietom po prostu nie można ufać.
Wkrótce po tym wróciłem do domu i rzuciłem tę robotę. Nigdy dotąd tego nie żałowałem. Teraz jednak żałuję, że nie zabiłem jej wówczas.
Prawdopodobnie wchodziły w grę jakieś uczucia. Nie były porównywalne do tego, co czuję do Erin, ale oszczędziłem ją, i to, jak widać, był błąd.
Chociaż pomalowałem na nowo ścianę, nadal widziałem przed oczami migające mi czerwone słowa. Mam nadzieję, że ta dziwka jest tego warta.
Drugi raz z pewnością nie popełnię tego błędu i nie pozostawię Cassie przy życiu.
῀*῀ Dostałem sygnał z aplikacji, którą zainstalowałem na telefonie Erin. Poinformowała mnie, że Erin opuściła ustalony przeze mnie zasięg terenu.
Dopóki nie wiedziałem, gdzie była Cassie, będę śledził Erin. Poruszała się za wolno, by jechać autem, zatem nie martwiłem się zbytnio, że zniknie mi z oczu.
Zaledwie kawałek dalej zdawała się zejść z ulicy.
Skonsternowany wpatrywałem się w mapę. Co, do diabła, robiła na terenie Vincenta Lorenzo?
Gdyby mnie zdradzała, zabiłbym ich oboje – pomimo gniewu Familii!
Beretta leżała obok mnie, gotowa do użycia. Odkąd wiedziałem, że Cassie była w pobliżu, nie oddalałem się od broni dalej niż na jeden czy dwa metry.
Wziąłem ją, upewniłem się ponownie, że była naładowana, i ruszyłem do domu Vincenta.
Prawdopodobnie przesadzałem, próbowałem zapewnić samego siebie, wsiadając do auta. Mieszkała kilka domów dalej i z pewnością miała do załatwiania jakieś sąsiedzkie sprawy. Zanieść osobiście zaproszenie, omówić szczegóły letniego festiwalu, ssać fiuta Vincenta...
Ta myśl sprawiła, że widziałem na czerwono. Gniew przesłonił moje zmysły, sprawił, że stałem się irracjonalny. Takiego siebie nie znałem. Kontrolowałem się, byłem opanowany i spokojny. Przynajmniej tak było w przeszłości, nim poznałem Erin.
Chociaż robiłem wszystko, aby nie jechać za szybko, gnałem przez główną ulicę i odliczałem sekundy. Wiedziałem dokładnie, ile Erin potrzebowała, aby się rozebrać. Wyobrażałem sobie ją już leżącą nago w łóżku Vincenta, włosy rozsypane wokół głowy, a na ustach zapraszający uśmiech.
Moje wnętrzności zacisnęły się. Vincenta prawdopodobnie zastrzelę od razu, ale Erin poświęcę trochę czasu.
Cholera! Cholera! Cholera!
Zatopiony w myślach niemal minąłem skrzyżowanie i dopiero w ostatniej chwili skręciłem kierownicą. Trąbiono za mną, gdy robiłem łuk. Natychmiast ponownie nacisnąłem na pedał gazu.
Przed domem musiałem się opanować, aby nie zatrzymać się z piskiem opon, ponieważ nie chciałem zasygnalizować swojego przyjazdu.
Cicho zamknąłem drzwi po wyjściu z auta.
Rozdział 23 Właśnie wyszłam z łazienki, gdy trzasnęło okno. Moje serce zabiło szybciej, ponieważ myślałam, że to Trevor, który chciał mnie zaskoczyć.
Zamiast tego spojrzałam prosto w lufę pistoletu. Nie wiem, skąd dokładnie wzięłam na tyle przytomności umysłu, żeby nie krzyczeć. Na parapecie siedziała drobna kobieta z rudymi włosami i uśmiechała się chłodnymi oczami.
- Ty musisz być Erin. Bądź tak miła i załóż coś na siebie.
To było zadziwiające, jak szybko stałam się posłuszna, gdy moje życie znalazło się w poważnym zagrożeniu.
Porwałam pierwsze lepsze szorty i jakąś koszulkę z szafy, potem poszperałam w szufladzie za bielizną. Stało się dla mnie jasne, że musiałam zdjąć ręcznik, jeśli chciałam się ubrać, a wtedy zobaczyłaby mnie nagą.
Nie był to moment na fałszywy wstyd, napomniałam się. Zakładając majtki,
napotkałam jej spojrzenie. Wpatrywała się w moje uda i małe cięcia, potem podniosła głowę ku cięciu na obojczyku.
Z jakiegoś powodu wydawała się jeszcze bardziej wściekła. Pośpieszyłam się z ubieraniem, gdy pogardliwie powiedziała:
- On naprawdę musi cię lubić. - Wręcz wypluła te słowa, jakby sprawiało jej to fizyczny niesmak.
Mówiła o Trevorze? Mój puls przyśpieszył. Kim była? Konkurentką? Byłą ukochaną?
W porównaniu z jej drobną figurą czułam się jak hipopotam. To wystarczyło jako bodziec do szybszego wślizgnięcia się w stanik i założenia koszulki przez głowę.
- Nie potrafisz mówić? - zapytała ze znudzeniem.
- Przeciwnie. - Oczekiwałam, że mój głos będzie drżał, ale brzmiał niesamowicie mocno.
- Więc odpowiedz mi, z łaski swojej.
- Zrobiłabym to, gdybyś zadała mi pytanie. - Spontanicznie postanowiłam, że mogę mówić na ty ludziom, którzy mierzą mi bronią w twarz.
Zaśmiała się cicho.
- Jak bardzo kocha cię Sinister?
Instynktownie wiedziałam, że mówi o Trevorze, ale nie miałam pojęcia, skąd jej przyszła ta ksywka. Chociaż bardzo pasowało do niego: diabelski, mroczny, złowieszczy.
Założyłam swoje tenisówki.
- W ogóle.
Wpatrywała się we mnie, jakbym kompletnie oszalała.
- Co?
- Powiedziałam, że mnie nie kocha. Od czasu do czasu uprawiamy seks, nic więcej.
Nagle opanowałam jakiś dziwny język, że gapiła się na mnie, jakby nie zrozumiała ani słowa?
- Miejmy nadzieję, że się mylisz. Chodźmy. - Wskazała lufą pistoletu na dół, ponieważ chciała, żebym ja też wyszła przez okno. - Weź swój telefon. Przecież chcemy, żeby cię znalazł.
Jak nakazała, podeszłam do szafki nocnej i podniosłam telefon. W ostatnim momencie wpadłam na pomysł i udałam, że wyślizgnął mi się z rąk. Chociaż pistolet był wycelowany we mnie i rudzielec nie spuszczał mnie z oczu, najspokojniej w świecie pochyliłam się po komórkę i wyciągnęłam scyzoryk ze stosu książek obok łóżka. Ukryłam go tam po tym, jak buchnęłam ten nóż z szuflady w kuchni Trevora.
Nie miałam pojęcia, dlaczego w ogóle to zrobiłam. Ale to mnie fascynowało. Wygładziłam spodenki i wsunęłam nóż razem z komórką do kieszeni. Miałam nadzieję, że ta wariatka mnie nie przeszuka.
Ostatni raz jako nastolatka schodziłam po kratownicy do bluszczu, ale na szczęście nie zapomniałam, jak się to robiło.
- Dokąd idziemy?
- Złożymy wizytę pewnemu przyjacielowi i poczekamy na Trevora. Potem będę mogła zabić was wszystkich jednocześnie.
Uspokajająca perspektywa. Naprawdę.
Nerwowo oblizałam usta.
- Dlaczego?
W tym momencie poczułam ziemię pod nogami i zastanawiałam się, czy opłacałaby się próba ucieczki?
- Nie bądź taka ciekawska. To działa mi na nerwy. A jeśli coś działa mi na nerwy, mam zły humor.
Cudownie, że ta kobieta była tylko troszeczkę zwariowana.
Ciągnęła mnie do domu Vincenta, a ja stawałam się coraz bardziej zdenerwowana. Nie spotkałyśmy nikogo podczas tych kilku metrów i nie wiedziałam, co zrobić. Rudzielec wydawał się nie po raz pierwszy grozić komuś pistoletem i, szczerze mówiąc, nie wątpiłam, że zabiłaby kogoś bez zmrużenia oka.
Moje możliwości były bardzo ograniczone.
- Będę szczera. - Popchnęła mnie, żebym szybciej szła. - Zabiję cię pierwszą, aby Sinister to widział. To będzie przyjemność.
Ciasna obręcz owinęła się wokół moich żeber. Dlaczego akurat z nim musiałam wdać się w romans? Dlaczego nie z Cedriciem, gdy miałam na to szansę? Albo z jakimś innym nudnym facetem?
Gdy byłyśmy na terenie Vincenta, stałam się bardzo zdenerwowana. Czy wiedziała, komu wchodzi w drogę? Nie byłam już na tyle głupia, żeby zbliżać się do niego, ale mój ojciec robił interesy z rodziną Lorenzo i wciąż mogłabym wykorzystać swoje nazwisko jako atut.
W tej chwili wyglądało, jakby ruda chciała wedrzeć się z bronią w ręku do domu. Wskazała głową, abym zapukała do drzwi.
W tym momencie schowała pistolet i zamiast niego wyciągnęła nóż.
Nic nie podejrzewająca gospodyni otworzyła drzwi i uśmiechnęła się, gdy zobaczyła dwie kobiety. To stało się tak szybko, że nadal się uśmiechała, gdy moja porywaczka dźgnęła ją w bok szyi. Z gulgoczącym dźwiękiem starsza pani opadła na kolana i w końcu przewróciła się na bok.
Chwiejnie cofnęłam się o dwa kroki, ale nie dalej, bo rudzielec złapał w pięść moje włosy i przyciągnął mnie z powrotem.
- Lepiej tu zostań, jeszcze byś przegapiła to, co najlepsze.
Bezradna poszłam z nią, gdy przekroczyła przez gospodynię, jakby ta była jakąś zabrudzoną wycieraczką. Krew wciąż tryskała z rany, ale zdawałam sobie sprawę, że już nic nie mogę zrobić dla tej kobiety. Nie wiedziałam nawet, jak samej sobie pomóc.
Mój umysł pracował gorączkowo, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Dopóki nie miałam po swojej stronie elementu zaskoczenia, nie miałam po co próbować jej atakować swoim nożem. Potrafiła obchodzić się z bronią o wiele lepiej, więc byłam bez szans.
Wiedziała, jak poruszać się pod domu, przez co uświadomiłam sobie, że musiała tu już często bywać. Zatrzymała się przed dużymi dwuskrzydłowymi drzwiami.
Jednym kopnięciem roztrzaskała drzwi. Tym razem straciłam opanowanie i krzyknęłam przestraszona. Pchnęła mnie do przodu i wylądowałam na dywanie pośrodku pomieszczenia. Gdy podniosłam głowę, zobaczyłam Vincenta wyskakującego zza swojego biurka.
- Kochanie, jesteśmy w domu – zaszczebiotała ruda.
Zauważyłam jego przerażony wyraz twarzy. Chciał otworzyć szufladę biurka, jednak wcześniej podeszła do niego i wyciągnęła paralizator zza paska spodni. Z nożem w jednej ręce i paralizatorem w drugiej definitywnie wyglądała jak wariatka.
Trzeszczący dźwięk był tak głośny, że aż drgnęłam. Vincent zatrząsł się i napiął, jego twarz była wykrzywiona bólem. Z jego ust pociekła ślina i upadł do przodu jak mokry
worek.
Odpełzłam szybko do tyłu i podniosłam się, opierając o ścianę.
Odwróciła się do mnie.
- Daj mi swój telefon. Nie chcemy zaczynać przedstawienia bez naszej gwiazdy.
Po raz pierwszy w życiu drżałam tak bardzo, że nie mogłam trafić ręką do kieszeni spodni.
Zbierz się do kupy, łajałam się w duchu. Jeśli sama wyciągnie tę komórkę, znajdzie nóż, a wtedy skończysz jak gospodyni.
Rzuciłam jej telefon, ponieważ nie chciałam się do niej zbliżać, jeśli to nie było konieczne.
W tym momencie jakiś cień przesunął się koło okna. To stało się niesamowicie szybko, ale byłam pewna, że kogoś widziałam.
Ruda stała tyłem do okna, a ja nie wiedziałam, co zrobić. Przyjrzała mi się bacznie i w tym samym momencie się obróciła.
Trevor stał na zewnątrz z bronią skierowaną na nią.
Uskoczyła na bok, tak że kula ledwie ją minęła. Szyba eksplodowała milionami odłamków.
Zostałam odciągnięta do tyłu, gdy mnie chwyciła i położyła rękę na mojej szyi. Chłodny metal przyciskał się do mojego policzka. Z jakiegoś absurdalnego powodu miałam wrażenie, że jestem winna całemu temu chaosowi.
Rozdział 24 Chciałem włamać się do domu, gdy zauważyłem, że drzwi były lekko uchylone. Moje dzwonki alarmowe zaczęły wrzeszczeć i przez moment nie mogłem jasno myśleć. Co, jeśli to pułapka?
Ze stłumionym przekleństwem zacząłem skradać się wzdłuż ściany budynku. Z tyłu domu miałem więcej szczęścia. Gabinet Vincenta miał okna do podłogi.
Słońce padało na szybę pod złym kątem i mocno odbijało się, tak że zakres mojej widoczności był ograniczony. Mogłem dostrzec sylwetkę Cassie, ale na tym kończyło się moje szczęście.
Żołądek mi się zacisnął, gdy zobaczyłem Erin.
Vincent leżał nieprzytomny na podłodze. Byłem pewny, że jeszcze żył. Cassie z jeszcze większą przyjemnością niż ja bawiła się swoimi ofiarami. Bez mrugnięcia oka wyciągnąłem berettę i odbezpieczyłem ją.
Nagle Cassie się obróciła, w tej samej sekundzie nacisnąłem spust. Kula roztrzaskała szybę i wbiła się w ścianę. Ze strachu, że trafiłbym Erin, w ostatniej chwili szarpnąłem ręką w bok.
Klnąc, przeskoczyłem przez resztki szyby i zatrzymałem się obok leżącego nieruchomo Vincenta.
Cassie trzymała Erin za szyję i zmusiła ją do służenia za tarczę ochronną. Wiedziała, że mając Erin na drodze, nie mogłem strzelać, i nawet nie zażądała, abym odłożył broń. Zamiast tego jej spojrzenie przesunęło się po mnie.
Drugą ręką wyciągnęła nóż i przysunęła do policzka Erin.
- A więc przyszedłeś, aby odzyskać swoją zabawkę? Interesujące. - Ostrze było już zabarwione krwią i rozsmarowywało ją po skórze Erin. Jednak, na ile byłem w stanie zobaczyć, sama Erin nie była zraniona.
- Zadraśnij ją choćby, a zabiję cię – wysyczałem. Jednak oboje wiedzieliśmy, że i tak ją zabiję – niezależnie od tego, jak to tutaj się zakończy. Prawdopodobieństwo, że dla Cassie skończy się to względnie łagodnie, była wyższa, gdyby Erin wyszła z tego niezraniona.
Roześmiała się.
- Nie będziesz miał okazji, mój drogi.
Wcześniej uważałem błyski w jej oczach za pociągające, jednak teraz stojąc naprzeciw niej, nie jak wówczas, obok niej, czułem, że jeżyły mi się włoski na karku.
Dlaczego ta wariatka miała fioła na moim punkcie? Bo zostawiłem ją przy życiu? Nadepnąłem jej na ego? Właściwie nie miało to znaczenia, bo istniało tylko jedno rozwiązanie: jedno z nas musiało umrzeć.
Wcześniej byłoby mi to obojętne, ale teraz miałem powód, aby przeżyć.
Erin szukała mojego wzroku i wydawała się niesamowicie spokojna. Jej ręce zwisały wzdłuż ciała i nie próbowała się opierać Cassie.
- Jeśli to wszystko tutaj źle się skończy, chcę tylko, żebyś wiedział, że naprawdę cieszyłam się czasem spędzonym z tobą. - Jej głos drżał.
Uśmiechnąłem się lekko, nie spuszczając oczu z Cassie.
- Wiem.
- Ale żeby być szczerą, właściwie wracałam tylko z powodu seksu. Nad swoją zdolnością konwersacji musisz naprawdę popracować.
Pomimo napiętej sytuacji roześmiałem się.
To wydawało się wkurzać Cassie, przymknęła powieki i kopnęła nogą Erin od tyłu w staw kolanowy, tak że ta sapnęła i na moment jej nogi się ugięły.
- Zamknij gębę!
Erin wyprostowała się. Wykorzystała ten ruch, żeby wyciągnąć coś ze swojej kieszeni. Widziałem, że jej ręce drżały, i zaparło mi dech, gdy zobaczyłem mój czarny scyzoryk.
Moja cholernie odważna dziewczyna!
- Czego chcesz? Powiedz po prostu i wyjaśnijmy to sobie – zaproponowałem, żeby odwrócić jej uwagę.
Roześmiała się gardłowo.
- Zemsty. Wiesz, jak wyglądają moje nogi? Jakby rzeźnik powiesił mnie na swoim haku. - Przycisnęła twarz do szyi Erin. - Wiesz, co mi zrobił?
Erin nie odpowiedziała, zamiast tego patrzyła przez moje ramię na zewnątrz.
- Księżniczko, nie słuchaj jej – poprosiłem ją.
- Księżniczko? - powtórzyła zniesmaczona Cassie. - Księżniczko? Jak głęboko wpadłeś? Myślałam, że orgazmy były najwyższą formą uczucia, do którego jesteś zdolny. - Nadal ściskała szyję Erin. - Wbił nóż w moją nogę i zafundował mi dwudziesto centymetrową ranę, na drugiej nodze nawet dwudziestosiedmiocentymetrową. To potwór.
- I to mówi ta Bogu ducha winna! - wyrzuciła z siebie Erin i mocniej ujęła nóż. Znowu patrzyła na mnie i czekała na znak.
Wycelowałem w głowę Cassie i skinąłem głową Erin.
Nie miała pojęcia, co robiła, ale przynajmniej próbowała. Z całej siły zamachnęła się do tyłu i trafiła w udo Cassie. Krew trysnęła i w wyniku tego nieoczekiwanego ataku Cassie zawyła jak zranione zwierzę. Ironią było, że wbiła się dokładnie w to samo miejsce, co ja przed rokiem.
Erin pochyliła się do przodu i podniosła ręce, zasłaniając głowę.
To był tylko ułamek sekundy, ale wystarczył, żeby wpakować kulkę w głowę Cassie.
Z pustymi oczami wypuściła nóż i paralizator z rąk. Nie mogłem się opanować i strzeliłem drugi raz. Już nie żyła, ale mimo to czułem wielką satysfakcję.
Erin objęła swoją rękę i zobaczyłem krew płynącą z jej ręki. Gdy dźgnęła tym nożem, ostrze osunęło się jej w dłoni, ale przynajmniej żyła. Jednak cięcie wyglądało kiepsko, na ile mogłem to dostrzec z tego miejsca.
Chciałem iść przynieś apteczkę, gdy Vincent poruszył się na podłodze, jęcząc.
Oprzytomniał. Jego wzrok powędrował od zwłok Cassie do Erin, która drżała jak liść osiki i najwidoczniej była o krok od ataku paniki.
Z trudem podczołgał się do biurka i podniósł przy pomocy jednego z krzeseł.
- Zastrzel ją! - krzyknął z czerwoną twarzą i wskazał na Erin.
- Co? - Byłem już prawie przy drzwiach, gdy się zatrzymałem.
- Zastrzel ją, do cholery! To jest ta dziennikarka, o której ci opowiadałem!
Rozdział 25 Moje serce nie otrząsnęło się jeszcze z pierwszego szoku, gdy nastąpił kolejny. Broń Trevora skierowana była w moje czoło. Tylko tym razem wiedziałam, że nie stała za mną żadna wariatka, w którą by celował.
Nie. Celował bezpośrednio we mnie i jak dotąd nie odniosłam wrażenia, żeby miał jakiekolwiek zahamowania w zabijaniu ludzi.
- O czym on mówi?
Jeszcze nigdy nie słyszałam u niego takiego chłodu w głosie i przełknęłam
z
trudem. Tak się bałam, że nawet nie czułam już bolesnego pulsowania w mojej dłoni. A rana była naprawdę głęboka i wydawało mi się, że można dostrzec kości.
Moja dolna warga drżała, gdy ledwie słyszalnie wyjąkałam:
- Studiuję dziennikarstwo.
Trevor na moment zamknął oczy, a Vincent roześmiał się złośliwie. Ja natomiast nie miałam najmniejszego pojęcia, o co tutaj właściwie chodziło.
Vincent zdążył się już całkiem podciągnąć i oparł o biurko. Mogłam sobie tylko wyobrażać, jak mocne musiało być to porażenie prądem, które zafundował mu rudzielec.
- Chcesz mi powiedzieć, że nie wiedziałeś o tym? Przecież nie jesteś takim idiotą. Przynajmniej teraz wiem, dlaczego nie chciała się ze mną pieprzyć.
Trevor pobladł. Próbując go uspokoić, podniosłam ręce w geście obrony.
- Nie mam pojęcia, o co tu chodzi. Naprawdę. Przysięgam. - Serce odeszło mi do gardła. Jeśli Trevor mnie nie zabije, zrobi to stres.
Mięsień na jego brodzie drgał, gdy wydawał się namyślać.
Vincent zrobił ostrożny krok w moim kierunku, jakby jeszcze nie całkowicie ufał swojemu ciału.
- Jak myślisz, mała dziwko? Sądzisz może, że brudzę sobie ręce i daję się złapać przy zwłokach? Od tego mam ludzi.
Wskazał na Trevora, jakbym była opóźniona umysłowo i go nie rozumiała. Dopiero teraz zaskoczyłam. Trevor pracował dla rodziny Lorenzo – jako ktokolwiek.
Szumiało mi w uszach i byłam kompletnie udupiona. Nie wiedziałam nawet, czy Trevor w ogóle mnie słyszał, ponieważ jego wzrok był dziwnie pusty. Ale podejrzewałam, że nacisnąłby cyngiel, jak tylko bym się poruszyła, dlatego nie drgnęłam nawet jednym mięśniem.
- Przysięgam, że nie wiedziałam o tym. To był zakład z moimi koleżankami o to, która uwiedzie gorącego faceta z końca ulicy. To nie był żart, gdy powiedziałam, że wracam tylko dla seksu.
Jego zielone oczy były tak zimne, że niemal dostałam gęsiej skórki. Nie widziałam w nich iskry przychylności czy jakiegoś innego uczucia. Patrzył na mnie, jakby musiał podjąć całkowicie racjonalną decyzję, po prostu tak, jakby musiał zdecydować w supermarkecie między pełnotłuszczowym a odtłuszczonym mlekiem. Moje nogi zrobiły się miękkie i na poważnie rozważałam pomysł rzucenia się na podłogę i rozpłakania. Nie chciałam umrzeć w ten sposób.
Ostrożnie zerknęłam na zwłoki, które leżały obok mnie. Nawet nie wiedziałam, kim ona była albo jaki problem miała ze mną. A może znalazłam się tylko w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie.
Niespodziewanie Vincent chwycił mnie za nadgarstek i szarpnął do siebie. Gdy w duchu błagam Trevora, żeby mnie nie zabijał, wyparłam ze świadomości obecność Vincenta. Gdy uderzyłam ciałem w niego, objął mnie i przytrzymał.
- Poczekaj – sapnął, a ja zamknęłam oczy, gdy poczułam jego wzwód na pośladkach. Przecież to nie mogła być prawda! Przed momentem leżał nieprzytomny na podłodze, a teraz był napalony - ten facet wiedział, jak ustalać priorytety.
Przebiegł przeze mnie dreszcz, gdy Vincent mocniej przycisnął się do mnie dolnymi partiami ciała.
- Dlaczego nie mielibyśmy się trochę z nią zabawić, nim ją zabijemy? Jestem pewny, że zaserwuje nam niezłe pieprzenie.
Na samą myśl, że Vincent miałby mnie pieprzyć, zaledwie dwa metry od zwłok, z mocno krwawiącą ręką, sprawiła, że zrobiło mi się niedobrze.
- Puść ją. - Głos Trevora rozległ się groźnie w pomieszczeniu i poczułam, jak Vincent zadrżał, a jego fiut w mgnieniu oka stracił swoją twardość.
Jego uchwyt stał się luźniejszy, jednak wahał się jeszcze. Moja klatka piersiowa unosiła się i opadała tak szybko, że dziwiłam się, iż mój oddech nie świszczał.
Oboje w tym samym momencie spojrzeliśmy na Trevora. Broń była skierowana w bok i wskazywała teraz na niego. Vincent pobladł, ale nadal obejmował mnie ramieniem. Moja krew ściekała na podłogę, a ból sprawiał, że moja klatka piersiowa się zaciskała.
- Słyszałeś mnie, Lorenzo. Puść ją albo pożałujesz.
- Chyba nie mówisz poważnie – wyrzucił z siebie i poczułam, jak uwalnia mnie z wahaniem. - Nie możesz na serio przedkładać tej dziwki nade mnie.
Trevor spojrzał na niego obojętnie, nim schylił się po paralizator bez spuszczania Vincenta z oczu.
- Erin, idź do auta i zaczekaj na mnie.
Mój żołądek się zacisnął, jednak gdy mój wzrok padł na zwłoki rudzielca, pośpieszyłam wykonać jego polecenie. Jak bardzo powinien przerażać mnie fakt, że Vincent, szef mafijnej rodziny, obawia się Trevora?
Po drodze na zewnątrz przechodziłam obok toalety i dostrzegłam
stos świeżo
wypranych ręczników leżących na półce. Odniosłam dziwne wrażenie, że Vincent wkrótce nie będzie już ich potrzebował.
Wzięłam jeden i owinęłam nim dłoń. Rana była cholernie głęboka i nie przestawała krwawić. Jak długo potrwa, nim stracę przytomność w powodu utraty krwi?
Pod moimi butami zachrzęścił żwir, gdy potknęłam się na zewnątrz. W jakiś sposób świecące słońce wydawało się całkiem nie na miejscu.
Gdy usłyszałam niemal nieludzki okrzyk, zatrzymałam się. Dreszcz przebiegł mi po plecach. Do tej pory nie byłam sobie w stanie wyobrazić wyrażenia „krzyczeć, jakby wyrywano ci duszę z ciała”. Do teraz...
Moje kolana zaczęły drżeć, gdy zabrzmiał następny okrzyk. Wielkie nieba! Co się działo tam w środku?
Przycisnęłam dłonie do uszu i zignorowałam ból, który wystrzelił w mojej ręce, gdy ją podrażniłam. Ta strona z ręcznikiem stłumiła wrzaski, które po prostu nie chciały zamilknąć.
Zatrzymałam się przed autem Trevora. To był chyba krańcowo głupi pomysł, żeby wsiąść do niego, zwłaszcza że nie dał mi kluczyka. Spojrzałam w dół, na siebie. Moje ubranie było brudne, porozrywane i przesiąknięte krwią. Nie mogłam w takim stanie iść do domu. Nie miałam swojej komórki, musiałam ją zgubić.
Policja! Ktoś powinien zadzwonić na policję, bo w środku leżał trup. Dwa trupy.
Gdy wycie z wnętrza domu zamilkło, oparłam czoło o samochód. Co powinnam zrobić? Wyspa była za mała, abym ukryła się przed Trevorem, a poza tym uratował mi życie.
- Erin! - Trevor wybiegł z domu i otworzył drzwi kierowcy. - Miałaś wsiąść.
Najwidoczniej auto nie było zamknięte.
Usłyszałam, co powiedział, i chciałam go posłuchać. Ale nie byłam w stanie. Moje ciało odmówiło mi posłuszeństwa. Nie mogłam poruszyć nawet jednym mięśniem, zamiast tego patrzyłam na niego i czułam, jak oczy zaczynają mi łzawić.
Panika zacisnęła się w zimny węzeł w moim brzuchu i drżałam jak szalona. Byłam w szoku z powodu tego, co się wydarzyło, czy utraty krwi?
Trevor okrążył auto i objął mnie. Pogłaskał mnie po plecach i pocałował w czoło. W porównaniu do mojej lodowatej skóry był gorący i chociaż głos w mojej głowie upominał mnie, że jest potworem, z wdzięcznością wtuliłam się w niego.
- Wszystko będzie dobrze. - Brzmiał okropnie sztywno i przez to o mało się nie roześmiałam. Jednak zwalczyłam ten impuls i po prostu cieszyłam się pocieszeniem, które mi ofiarował.
Nawet nie całkiem docierało do mnie, że posadził mnie na siedzeniu pasażera, zapiął mi pasy i ostrożnie ułożył mi zranioną dłoń na kolanach.
Potem usiadł za kierownicą i załączył silnik.
- Zawieziesz mnie do domu? Co zrobię z tym ubraniem? Co z Vincentem? Jak wyjaśnimy to policji? - Pytania wystrzeliwały ze mnie i uświadomiłam sobie, że prawdopodobnie mówię za szybko, żeby w ogóle można było mnie zrozumieć. Ale już się nie kontrolowałam.
- Nie. Pojedziesz do mnie. - Kierując, pochylił się do przodu i wyciągnął nóż spod swojego siedzenia.
Zerknęłam na drzwi i zastanawiałam się, jak bardzo zraniłabym się, wypadając z jadącego auta. Moja dłoń drżała, gdy ją wyciągnęłam.
Ostrze noża poderwało się z głośnym dźwiękiem, celowało w moje żebra, ale nie dotykało mnie. Byłam na tyle mądra, żeby być w stanie przewidzieć, gdzie wylądowałby nóż.
- Nie rób nic głupiego. Albo cię zabiję.
Przestraszona wyprostowałam się, przycisnęłam do siedzenia i położyłam dłonie na kolanach. W międzyczasie ręcznik przesiąknął krwią i poważnie martwiłam się o swoje zdrowie.
Ale zawsze było to lepsze, niż zastanawianie się nad tym, na ile poważnie mówił Trevor. Gdy gra szła o najwyższą stawkę, nie zawahałby się ani przez sekundę, żeby mnie zabić.
Najspokojniej w świecie zaparkował przed swoim domem, wyskoczył z auta i otworzył moje drzwi szybciej, niż ja zdołałam się odpiąć.
Pomógł mi wysiąść i nagle przyszło mi do głowy, że prawdopodobnie przywiózł
mnie tu tylko po to, żeby mieć więcej spokoju. Tutaj mógłby zabić mnie bez przeszkód. Nikt nie wiedział, gdzie byłam. Nikt nie tęsknił za mną.
Uchwycił mnie za ramię, więc próbowałam się uwolnić od niego i w tym samym momencie moje nogi poddały się.
Od razu mnie podniósł. Broniłam się, wierzgałam i chciałam się uwolnić, jednak moje siły zniknęły w przeciągu kilku sekund.
- Nie! - krzyknęłam głośno, mając nadzieję, że usłyszało mnie kilku sąsiadów, jednakże mieszkali oni zbyt daleko. To był akt czystej rozpaczy.
Ponieważ Trevor nie miał wolnej ręki, pochylił głowę i stłumił mój krzyk ustami. Jak on sam mógł być tak brutalny, podczas gdy jego wargi był takie miękkie?
Rozdział 26 Erin była na skraju paniki, drżała niekontrolowanie na całym ciele. Zaniosłem ją do kuchni i posadziłem na jednym z krzeseł.
- Przyniosę parę rzeczy. Ta rana musi zostać zszyta. Mogę ci zaufać, że nie uciekniesz?
Podniosła głowę i poparzyła na mnie. W jej niebieskich oczach był strach.
Cholera, nie chciałem, żeby w taki sposób patrzyła na mnie. Nie powinienem był grozić jej w aucie, ale nie miałem pojęcia, jak należało zachować się w tej gównianej sytuacji.
- Tak czy siak, dogoniłbyś mnie, prawda?
Powoli skinąłem głową.
- Tak.
- Zatem równie dobrze mogę tu zostać.
Jako dowód, że nie musiała się mnie obawiać, wyciągnąłem swoją komórkę z kieszeni i położyłem ją na stole. Jeśli chciała zadzwonić na gliny, w ten sposób miała możliwość.
Pośpiesznie pobiegłem schodami na górę i zebrałem to, czego potrzebowałem, aby zająć się raną Erin.
Siedziała nieruchomo na miejscu, gdy wróciłem, a wzrok miała skierowany na komórkę. Położyłem rzeczy na stole i wyjąłem z szafki pustą szklankę, którą napełniłem wodą pod kranem.
- Masz, wypij trochę.
Posłuchała raczej niechętnie, ale w jej oczach znów tliły się iskry, za którymi boleśnie tęskniłem w ciągu ostatnich kilku minut.
Wszystko już przygotowałem i zakładałem rękawiczki, gdy Erin odchrząknęła.
- Mam wrażenie, że nie robisz tego po raz pierwszy.
- To pierwszy raz, gdy robię to komuś innemu.
- Wspaniale.
Ostrożnie odwinąłem ręcznik i wziąłem kilka gazików, żeby w ogóle móc zobaczyć ranę.
Erin zacisnęła usta i odwróciła wzrok. Najwidoczniej nie do końca była w stanie patrzeć na krew.
Gdy wziąłem do ręki strzykawkę, cofnęła palce.
- Co to jest?
- Lidokaina do znieczulenia. Nie mam żadnego powodu, aby cię faszerować narkotykami.
Na tyle cierpliwie, na ile byłem w stanie, czekałem, aż znowu dobrowolnie wyciągnie rękę. Drgnęła, gdy wbiłem igłę w jej ciało.
Aby odwrócić jej uwagę, powiedziałem:
- Przykro mi, że zostałaś w to wciągnięta. Powinienem był zabić Cassie, gdy miałem ku temu okazję.
Erin zamknęła oczy, mocno zaciskając powieki.
- To jej imię?
- Tak.
- Kim była?
Roześmiałem się niewesoło.
- Koleżanką po fachu. Kochanką. Wariatką.
- Tego drugiego i trzeciego już się domyśliłam. Mógłbyś mi wyjaśnić część pierwszą?
- Pracowaliśmy razem. W zasadzie dla każdego, kto nam zapłacił.
- Niech zgadnę. To nie skończyło się dobrze – wysyczała przez zęby, ponieważ przeciągnąłem nitkę. Nie mogłem brać jej tego za złe, ponieważ mnie też nieszczególnie się to podobało. To nie było bolesne, ale czuło się, jakby nitka rozrywała skórę.
- Można to tak ująć. Próbowała mnie zabić, a ponieważ zrobiła to bez przekonania, pozostawiłem ją przy życiu. Ciężko ranną, ale żyła.
- Trevor?
- Tak?
- Dlaczego zszywasz mi dłoń?
- Ponieważ musi zostać zszyta. Nie wiem dokładnie, co o mnie myślisz, ale to nie sprawia mi przyjemności. - Zmarszczyłem czoło i spojrzałem na nią po odcięciu ostatniej nitki.
Strach wrócił. Przygryzała dolną wargę.
- Wiem o wszystkim, wszystko widziałam, więc jestem dla ciebie problemem.
Milcząc, zabandażowałem jej dłoń i upewniłem się, że wszystko trzymało się mocno. Miała rację, nie mogłem temu zaprzeczyć. Ale nie zamierzałem jej zabijać. Wręcz całkowicie przeciwnie.
- Nie musisz się bać.
Teraz, gdy jej dłoń była opatrzona, cofnęła się i objęła ramionami.
- Nie dajesz mi jasnej odpowiedzi.
Powoli stawałem się zły. Ostatnie dni były długie i ciężkie. Przez cały czas mi ufała. Dlaczego akurat teraz zaczęła wątpić? Zwłaszcza że to ja byłem tym, który miał powód, aby być wściekłym. Fakt, że studiowała dziennikarstwo i akurat mojego byłego pracodawcę miała na celowniku, był, moim zdaniem, o wiele bardziej gorszy.
- Chcesz jasnego wyjaśnienia? Zmywam się stąd, a ty pojedziesz ze mną. Wstałem i poderwałem ją z krzesła. - Chodź.
Właściwie zbyteczne było prosić ją o to, bo przyciągnąłem ją do siebie i nie pozostawiłem wyboru.
W sypialni wskazałem na łóżko i zignorowałem jej rozszerzone oczy. Dopiero gdy uklęknąłem i podniosłem luźną deskę, uspokoiła się. Wyciągnąłem metalową kasetkę i otworzyłem ją.
Erin zerknęła do środka.
- Co dokładnie powinnam wziąć spośród tych rzeczy?
- Paszporty. Moim najlepszym nawykiem jest bycie zawsze przygotowanym.
Usiadłem obok niej i usłyszałem, jak gwałtownie nabrała powietrza, gdy zobaczyła swoje własne zdjęcie.
- Erin Walker – mruknęła. - To jest znaczniej krócej niż Riddlesdale.
Otworzyła drugi.
- Trevor Walker – powiedziałem, ujmując jej niezranioną dłoń. - Zmienię teraz numery rejestracyjne auta. Umyj się trochę. Najlepiej załóż jakąś z moich koszulek, dopóki nie pojedziemy do ciebie i nie zabierzemy kilku twoich rzeczy. I uważaj, żeby nie zamoczyć opatrunku.
Podniosła się i zrobiła dwa kroki w kierunku łazienki. Potem się zatrzymała i odwróciła do mnie.
- Co, jeśli tego nie chcę? - zapytała tak, jakby dopiero teraz przyszło jej na myśl, że faktycznie istniała taka możliwość.
W tym momencie nie potrafiłem odczytać wyrazu jej twarzy, tylko jej odmowną postawę ciała. Strach zawiązał się w moim żołądku. Czyżbym oceniał ją całkowicie źle? Otrząsnąłem się z wątpliwości. Wątpliwości były luksusem, na który nie mogłem sobie
pozwolić.
- Pojedziesz ze mną. Jak sama powiedziałaś, jesteś problemem, a ja wolę mieć problemy pod kontrolą. Albo pojedziesz dobrowolnie, albo cię zmuszę.
Przełknęła i poszła do łazienki.
Cholera. Wiedziałem, że czas naglił, ale nie mogłem się przemóc, aby zostawić ją samą.
Po wyciągnięciu z szafy koszulki, która była na mnie za mała, poszedłem za nią do łazienki.
- Więc? - Podałem jej koszulkę.
Erin wyciągnęła niezranioną rękę, żeby ją wziąć. W tym momencie złapałem ją za ramię i przyciągnąłem do siebie. Objąłem ją, pochyliłem głowę i pocałowałem ją.
Nadal drżała, ale otworzyła usta. Wsunąłem język między jej wargi i poczułem, że się uspakaja.
Ofiarowałem kilka minut temu pragnieniu i przepuściłem atak na jej usta. Gdy odsunąłem się od niej, jej wargi były napuchnięte i zaczerwienione.
- Więc? - Wsunąłem palce w jej włosy, żeby na mnie spojrzała. - Jaki sposób wolisz?
- Pojadę z tobą – szepnęła, walcząc z łzami.
Przygryzłem jej dolną wargę.
- Grzeczna dziewczynka. - Potem pocałowałem ją ponownie.
Rozdział 27 Chciałam wysiąść, ale Trevor chwycił mnie za ramię.
- Pójdę z tobą.
Po krótkim wahaniu skinęłam głową, bo w zasadzie nie miałam ochoty sama stawiać czoła mojej matce.
Trevor wyłączył silnik i wyciągnął kluczyk. Podszedł ze mną do drzwi wejściowych. Wzięłam głęboki oddech, nim weszłam do środka. Hol był pusty, więc od razu popędziłam schodami na górę, na pierwsze piętro.
W swoim pokoju rozejrzałam się. Potrzebowałam ubrań, komputera i czegoś, do czego mogłam wrzucić te rzeczy.
Walizka wydawała mi się zbyt niewygodna, więc wyjęłam spod łóżka stary worek żeglarski, z którego korzystałam jako nastolatka, i otworzyłam drzwi szafy.
W tym momencie usłyszałam w korytarzu stukanie obcasów mojej matki.
- Erin? Gdzie byłaś?
Pojawiła się w drzwiach i przestraszona położyła rękę na piersiach, gdy zobaczyła Trevora. Ponieważ była nieco niższa ode mnie, musiała jeszcze bardziej odchylić głowę do tyłu, że móc na niego spojrzeć. Z marsową miną stał pośrodku pokoju, ramiona skrzyżował na piersi i patrzył na nią bez słowa.
Moja matka podeszła do mnie, nie spuszczając Trevora z oczu, i dotknęła mojego ramienia.
- Erin? Co tu się dzieje? Kto to jest?
- Odchodzę – powiedziałam zwięźle, wyjęłam stos koszulek z mojej szafy i niedbale wepchnęłam je do worka.
Z biurka wzięłam laptop, wsunęłam go do etui, potem kabel do ładowania, i wszystko to powędrowało do największej torby, jaką posiadałam.
- Odchodzisz? - powtórzyła obrażona. - Dokąd idziesz? Przecież dzisiaj wieczorem musimy iść na benefis.
Już na samo to słowo, moje wnętrzności się zacisnęły. Gdybym była matką, która w zastała swoje dziecko z jakimś mężczyzną w jego pokoju, gdy wrzuca ciuchy do worka, jakby od tego zależało jego życie, martwiłabym się o coś innego niż kolejne towarzyskie spotkanie.
W jakiś sposób uświadomiłam sobie, że nie mam nic do powiedzenia swojej matce. Nie przychodziły mi na myśl żadne słowa pożegnania, nie miałam wilgotnych oczu – wręcz przeciwnie, nie mogłam się doczekać, aż stąd wyjdę.
Stanęłam przed nią i przez kilka sekund słuchałam bicia własnego serca, nim wreszcie wiedziałam, co powinnam powiedzieć.
- Nie szukaj mnie, nie wrócę.
Nieistotne, gdzie i jak skończy się ta historia z Trevorem – niemożliwe, aby to mogło być gorsze, niż ta złota klatka, w której ślęczałam i czekałam na swoją egzekucję.
- Erin Charlotte Riddlesdale! Nie mów tak do mnie.
Dlaczego nie zaskoczyło mnie, że matka powiedziała to samo, co zawsze, gdy chciała dać wyraz swemu oburzeniu?
- Charlotte? - zapytał Trevor rozbawiony.
Był to najbardziej nieodpowiedni moment na włączenie się do rozmowy, bo wydawało się, że dopiero teraz moja matka przypomniała sobie, że on nadal tu był.
Odwróciła się i zajazgotała:
- Dosyć! Dzwonię na policję. Nigdzie nie pójdziesz. Ten... ten facet cię zmanipulował i chce cię porwać. Nie pozwolę na to.
- Nikt mnie nie zmanipulował.
Gdy chwyciłam torbę, a Trevor wziął worek, stanęła nam na drodze.
- Zostajesz tutaj – prychnęła, jakbym miała pięć lat i nie dostała pozwolenia, żeby pobawić się na zewnątrz z przyjaciółmi.
- Chciałabym zobaczyć, jak mnie powstrzymasz. - Z pełną premedytacją potrąciłam ją, by móc opuścić pokój.
Przestraszona potknęła się, towarzyszył temu teatralny okrzyk.
Byłam już prawie przy drzwiach, gdy przyszedł mi na myśl sejf ojca. Bądź co bądź, potrzebowaliśmy pieniędzy na ucieczkę.
Trevor wszedł za mną do gabinetu i przyglądał się, jak przesunęłam kopię Van Gogha, aby dostać się do sejfu.
Kod poznałam przez przypadek któregoś dnia. Poznałam go, gdy matka kiedyś go wprowadzała. Jak wtedy, otworzyły się ciężkie stalowe drzwi i uśmiechnęłam się na widok stosu pakietów pieniędzy. Moja matka pojawiła się w gabinecie z telefonem w ręku.
Trevor westchnął, wyciągnął swoją broń i skierowała ją ku matce.
- Precz z tym.
Otworzyła usta i wypuściła telefon. Gdy Trevor zrobił dwa kroki w jej kierunku, zaczęła się gwałtownie trząść, wpatrując się w lufę pistoletu z pobladłą twarzą.
Jednak on w ogóle nie zamierzał jej dotykać. Deptał telefon, aż ten rozprysł się na kawałeczki.
- Żadnego dzwonienia na policję – szepnął bardzo przekonująco, a moja matka ze strachem skinęła głową.
Gdy Trevor wolną ręką uchwycił moją, splotłam swoje palce z jego.
- Mówię serio, mamo, nie szukaj mnie. Wymyśl jakąś milutką historyjkę o tym, co się ze mną stało. Po prostu tak, jak robisz to zawsze.
Szybkim krokiem wyszliśmy z domu, rzuciliśmy moje bagaże na tylne siedzenie, a Trevor zapalił silnik, nim zdążyłam zapiąć pasy.
Podczas gdy ja odjechałabym zapewne z piskiem opon, Trevor jechał spokojnie. Nie przekraczał maksymalnej prędkości, podczas gdy ja z paniką spoglądałam w tylne lusterko, czy czasem policja nie deptała nam po piętach.
- Odpręż się – powiedział Trevor, kierując się na most Atlantic Beach. - Nikt za nami nie jedzie.
- A co, jeśli zadzwoniła na policję?
- Jak sądzisz, co zrobią? Jesteś bogatą, znudzoną dwudziestodwulatką, która zwiała ze swoim chłopakiem podczas wakacji. Twoja matka nie zna nawet mojego nazwiska.
Gdy tak to ujął, policja faktycznie nie miała żadnego powodu, aby mnie szukać. Zapewne mieli coś lepszego do zrobienia.
῀*῀ Gdy się obudziłam, nie wiedziałam, gdzie byłam. Na zewnątrz było już ciemno i w pierwszym momencie nie byłam w stanie rozpoznać niczego poza światłami innych samochodów.
Wyprostowałam się i potarłam swój kark. Trevor siedział za kierownicą i wyglądał na zadziwiająco spokojnego, przynajmniej oceniając według tego, co byłam w stanie dostrzec w ciemności. Dopiero gdy przesunęłam się na siedzeniu, zauważyłam, że jego dłoń leżała na moim kolanie.
- Cześć – powiedziałam.
- Cześć.
- Jak długo jesteśmy już w drodze? - W jakiś dziwny sposób czułam się wyspana, co kazało mi poważnie wątpić w to, że jechaliśmy zaledwie od kilku minut.
- Prawie siedem godzin.
Gwałtownie oprzytomniałam.
- Co? Gdzie więc jesteśmy?
- Prawie w Atlancie.
Odsunęłam włosy do tyłu i z trudem przełknęłam.
- W Georgii?
Trevor skinął głową, na jego ustach igrał uśmiech.
- Dokładnie w Atlancie. Musimy trochę się pośpieszyć, nasz samolot odlatuje za niecałe trzy godziny, a musimy jeszcze przejść kontrolę.
- Jak daleko jeszcze do lotniska?
- Czterdzieści dwa kilometry, ale nie ma już dużego ruchu. Dobrze stoimy z czasem, księżniczko.
- Zdajesz sobie sprawę, że określanie mnie księżniczką, czyni z ciebie księcia w błyszczącej zbroi, który mnie uratował?
Nie odpowiedział, zamiast tego zerknął na mnie rozzłoszczony, nim ponownie skoncentrował się na jeździe.
- Dlaczego mnie nie zastrzeliłeś, gdy Vincent cię o to poprosił?
To działo się zaledwie dzisiejszego ranka, a wydawało się jakby w całkiem innym życiu.
- Ponieważ cię lubię.
Moje serce zaczęło bić szybciej.
- Zatem zabijesz mnie któregoś dnia, gdy już przestaniesz mnie lubić?
Milczał długo, tak długo, że zaczęłam się martwić, a w duchu łajałam się za to głupie pytanie.
- Nie sądzę, żeby to kiedykolwiek się zdarzyło.
- Okej. - Próbowałam uspokoić moje mocno bijące serce i z paniki nie popaść w hiperwentylację. - Zatem zabijałeś ludzi dla rodziny Lorenzo?
- Tak.
- Wielu?
- Tak. - Brzmiał beznamiętnie, jakby nie robiło mu różnicy, że zadawałam te wszystkie pytania.
Moje gardło się zacisnęło.
- Również dla przyjemności?
- Tak.
Prawdopodobnie powinno to mną wstrząsnąć, ale tak się nie stało.
Słyszałam drżenie w swoim głosie, gdy poprosiłam:
- Wyjaśnij mi jeszcze raz, dlaczego nie powinnam się ciebie bać?
Trevor zmienił pas jezdni i przyśpieszył.
- Powinnaś się mnie bać, jestem nieobliczalny i mam w planach wobec ciebie niewiarygodnie wiele małych perwersji. Tego możesz się obawiać. Ale nigdy nie zraniłbym cię czy zabił rozmyślnie.
Z jakiegoś absurdalnego powodu wierzyłam mu, mimo to w moim żołądku zatrzepotało.
Westchnął.
- Masz na mnie dobry wpływ. Odkąd cię poznałem, impuls, żeby zabijać, stał o wiele słabszy.
To był najbardziej przerażający i najdziwniejszy komplement, jakim kiedykolwiek mnie obdarzono.
- Zatem nikogo już nie zabiłeś, odkąd się poznaliśmy, oczywiście pomijając Cassie?
- Prawie. - Poczucie winy odzwierciedliło się na jego twarzy. - Tylko raz. - Na moment zamilkł, a potem dodał: - Dwa razy. Ale twój były zasłużył na to.
Oczekiwałam na swoją własną reakcję. Panika, przerażenie czy strach były prawdopodobnie odpowiednie. Zamiast tego wypełnił mnie zaskakujący spokój.
- Nic nie mówisz – powiedział Trevor.
- Próbuję to przetrawić.
- On cię uderzył i groził ci – warknął Trevor. - Poza tym mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, jaki jestem wściekły, że nie powiedziałaś mi o tym, iż ci groził.
- Przecież chciałeś tylko pieprzenia – broniłam się przed jego zarzutem.
- Od początku jasno stawiałem sprawę, że należysz do mnie.
- Ach, uznałam to za patetyczną gadaninę.
Jego podbródek się wysunął, gdy zacisnął zęby.
- Co, proszę?
- No wiesz, żeby dobrze odgrywać swoje role. - Krzyknęłam, gdy mocno wbił palce w moją mogę. - W porządku. W porządku. Wszystko twoje.
- Lepiej – przyznał i skierował się do następnego zjazdu z autostrady.
Ponieważ nie znałam Atlanty, nie wiedziałam, gdzie byliśmy, ale mały symbol lotniska na tablicy, tchnął we mnie optymizm.
Już wtedy, gdy wydarzył się ten incydent w kuchni Trevora, podejrzewałam, że było z nim coś nie tak. Według mnie zachowywał się o wiele za spokojnie i rutynowo, gdy wyciągnął broń i wyszedł na zewnątrz. Jednakże wmawiałam sobie, próbując samą siebie o tym przekonać, że z pewnością ma doświadczenie wojskowe.
- Dokąd właściwie lecimy?
Trevor wyszczerzył się i nawet z bok mogłam zobaczyć jego drapieżny uśmiech.
- Do Las Vegas.
- Las Vegas? Nie powinniśmy raczej opuścić tego kraju? Spodziewałam się Ameryki Południowej.
- Las Vegas jest tylko przystankiem. Pobierzemy się, a potem polecimy do Londynu.
Moje serce niemal stanęło. Już od dawna marzyłam o poznaniu Europy. Jednak była tam jeszcze jedna część, która sprawiła, że zadzwoniło mi w uszach. - Pobierzemy się?
- To nie podlega negocjacjom. - Ton Trevora był nieugięty.
- Chciałam się tylko upewnić, czy dobrze zrozumiałam.
Ponad nami ogromny samolot podchodził do lądowania, lotnisko było już w zasięgu naszego wzroku. Ciepłe mrowienie wypełniające okolice moje żołądka promieniowało we wszystkich kierunkach.
- Zakładam, że ten ślub ma służyć jako kamuflaż?
Podniósł brew.
- Nie. Chcę prawdziwego.
- I nie zostanę o to zapytana?
- Od razu przyszło mi na myśl ze trzy tuziny sposób, abyś powiedziała „tak”, i żaden z nich zawierał seksu. Naprawdę chcesz mnie sprowokować?
- Chyba nie. - Skrzyżowałam ramiona.
- Dobrze.
Skierował samochód na położony na uboczu żwirowy parking. Mimo że wyłączył silnik, nie wyjął kluczyka ze stacyjki.
- Będziemy musieli kawałek podejść.
Dopiero w tym momencie zrozumiałam, że auto powinno zostać skradzione. To było sprytne.
Zarzuciłam na ramię moją dużą torbę i przyglądałam się, jak wyjmował z auta mój worek żeglarski i swoją torbę i zatrzaskiwał drzwi.
- Powiedz, mogę napisać o tobie książkę?
Wyprostował się i spojrzał na mnie płonącym wzrokiem.
- Co?
- No, o twoim podstępnym, wewnętrznym seryjnym mordeccy?
Niepostrzegalnie zbliżył się o krok.
- Poruszasz się po cienkim lodzie.
- Oczywiście zrobiłabym to anonimowo, dzisiaj umarł, w dosłownym znaczeniu tego słowa, mój projekt o Lorenzo i jego rodzinie. Tak jakby jesteś mi winien coś w zamian. Potrzebuję nowego sensacyjnego reportażu demaskującego, dzięki któremu zdobędę nagrodę Pulitzera.
Mina Trevora wyrażała na zmianę rozbawienie i osłupienie. Wyglądał, jakby nie był w stanie zdecydować, czy miałam źle pojęte poczucie humoru czy tylko straciłam rozum.
- Nie zabiłem Vincenta.
- Nie? - zapytałam zaskoczona, ponieważ te krzyki jeszcze rozbrzmiewały mi w uszach.
- Nie. Ja go... - Przerwał, szukając odpowiednich słów. - Dostałem od niego obietnicę, że nie będzie nas szukał. Przynajmniej przez jakiś czas. Jeśli chcę, potrafię być bardzo przekonujący. To jest w jego własnym interesie, żeby się tego trzymał i żebyśmy nie byli szukani przez całą Familię.
Ujął mnie za rękę i ruszył, razem poszliśmy na lotnisko, i po raz pierwszy od bardzo długiego czasu czułam się naprawdę wolna.
Wersja dla: anetaa225, gos9, Lady_Agatha, beatka153, nowyja24
Tłumaczenie: averniko Pierwsze 6 rozdziałów przetłumaczyła KiciaZuzia.