Upolowana Miłość Rozdział 4

10 Pages • 3,111 Words • PDF • 69 KB
Uploaded at 2021-09-24 17:19

This document was submitted by our user and they confirm that they have the consent to share it. Assuming that you are writer or own the copyright of this document, report to us by using this DMCA report button.


Rozdział 4 Caitlyn wciągnęła drżący wdech. Co takiego było w tym mężczyźnie i sprawiało, że szalała i była napalona. Tak jakby każda komórka jej ciała była wystawiona na pokaz i zamiast przerażenia czuła jedynie podniecenie. Wyszedł z cienia, poruszał się niepostrzeżenie i po cichu. Caitlyn zastanawiała się, jak długo mógł tam przebywać. Jak długo przysłuchiwał się ich rozmowie ? Skoro najwyraźniej mówi po Portugalsku, rozumiał dziewczynki. „ Wujku !”– Coco zeskoczyła z ławki, pobiegła do niego i oplotła ramionami w pasie. Wujku ? Caitlyn patrzyła jak poklepał dziewczynkę po plecach. Czyżby otrzymał tytuł honorowego wujka? Coco mówiła, że cała jej rodzina nie żyje. Raquel powoli się do niego zbliżyła, jakby się bała, że jej potrzeba miłości zostanie odrzucona. Caitlyn westchnęła z ulgą kiedy przyciągnął do siebie dziewczynkę. Jakoś nie wykazywał tego samego wdzięku jak podczas gry w koszykówkę. Jego ruchy wydawały się niepewne i niezręczne. „ Wszystko w porządku ?”- spytał cicho w języku Angielskim. „ Tak.”- Raquel odwróciła się w stronę Caitlyn. –„ Mamy nową przyjaciółkę.” Jego wzrok przesunął się po Caitlyn, zwęził oczy. –„ Tak, widzę.” Miała dziwne przeczucie, że był na nią zły ale to nie miało żadnego sensu. –„ Jak się masz? Jestem Caitlyn Whelan.” „ Tak, wiem.” Czekała aż się przedstawi ale on po prostu patrzył na nią, jego bursztynowe oczy intensywnie błyszczały tak jakby upolował swoją zdobycz. Może dla wampira była nią. Stłumiła dreszcz. –„ Jesteś wujkiem Coco ?” Jego usta drgnęły. –„ Jestem jej opiekunem. Musimy wracać na przyjęcie. Dziękuje za pomoc.” Był wkurzony. Ale co w tym złego, że chciała pomóc dziewczynkom ? Caitlyn spojrzała na Coco i Raquel. –„ Jeśli kiedykolwiek będziecie chciały wrócić do rozmowy, z chęcią ją wysłucham.” Coco uśmiechnęła się i pobiegła do niej a następnie Raquel. Caitlyn owinęła ręce wokół nich i zamknęła w niedźwiedzim uścisku. Kiedy zauważyła jak Carlos posłał jej gniewne spojrzenie, nie mogła się oprzeć dokuczeniu mu. Uśmiechnęła się do niego w słodkim zaproszeniu. –„ Grupowy uścisk ?”1 Jego wzrok przeszywał ją od stóp do głowy. –„ Nie należę do grupy.” Jej skóra mrowiła ze zmysłową świadomością ale nie chciała by zobaczył jak bardzo była wytrącona z równowagi. –„ Nie jestem obcym.” 1

Kocham ją po prostu

Jego usta ułożyły się w jedną linie. – „ Nie twierdzę, że jesteś obcym. Znam twoje imię.” „ A ty nie powiedziałeś mi swojego.” Jego oczy błyszczały gorącem. –„ Tak wiem.” Podejrzewała, że grał z nią w kotka i myszkę. Uniosła podbródek. Nie była typem osoby przyjmującej role myszki. Coco pociągnęła ją za sweter. –„ Pójdziesz z nami na przyjęcie ?” „ Idźcie za swoim….wujkiem.”- odpowiedziała Caitlyn. –„ Wkrótce się spotkamy.” „ Cześć !”-„ Dziewczynki pobiegły do Carlosa.” Schylił głowę w stronę Caitlyn. –„ Dobrej nocy.”- Obrócił się by eskortować dziewczynki do kafeterii. „ Do widzenia.”- Caitlyn nie mogła się oprzeć pokusie. –„ Carlos.” Zatrzymał się i spojrzał na nią. Przebłysk ciepła zapłonął w jego bursztynowych oczach powodując drżenie jej ciała z podniecenia. „ Catalina.”- szepnął po czym odwrócił się i odszedł. Catalina. Jej mózg wypełnił się erotycznymi myślami . Może on po prostu przetłumaczył jej imię na język portugalski, ale miała wrażenie że specjalnie sprawił by zabrzmiało ono jak pieszczota. Jej nogi trzęsły się kiedy usiadła na ławce. Poszukała w swojej torebce chusteczkę a następnie otarła wilgotne policzka. Te dwie dziewczynki poruszyły jej serce. A Carlos- co on z nią robił ? Jeśli wróciłby i poprosił ją o pół litra krwi, bez przeszkód ofiarowałaby mu swoją szyję. Czy wszystkie wampiry emanowały takim seksownie kuszącym wdziękiem ? Ale przecież widziała inne wampiry na boisku do koszykówki i tylko Carlos tak na nią wpływał. Spojrzała w jego kierunku ale zniknął razem z dziewczynkami za krzakiem rododendronu. „ Carlos !”- kobiecy głos krzyknął. –„ Musimy porozmawiać.” Caitlyn ukryła się za dębem. Schowana w cieniu miała dobry widok. Młody mężczyzna i kobieta zbliżyli się do Carlosa i dziewczynek. Carlos szeptem kazał im wrócić do kafeterii.- „ Zaraz do was przyjdę.” Poszedł z nimi jeszcze kilka kroków a następnie odprowadził wzrokiem z altanki. „ Czy to prawda ?”- zapytała kobieta.- „ Wybierasz się na kolejną wyprawę ?” Carlos odwrócił się twarzą to kobiety i mężczyzny. –„ Tak. Angus wyraził zgodę.” „ Howard wspomniał o tym na przyjęciu.”- kontynuowała z niecierpliwością. –„ Powiedział, że chcesz jak najszybciej wyjechać.” „ To prawda.”- Carlos przesunął wzrok w kierunku dębu, jego oczy się zwęziły.

Czyżby ją zobaczył ? Caitlyn ukryła się głębiej w cieniu i schowała białą chusteczkę to torebki. Może wampiry miały lepszy wzrok w nocy. „ Jak długo zamierzasz nie wracać ?- zapytała kobieta Carlos westchnął.- „ Miesiąc, może dłużej.” „ Nie możesz wyjechać na miesiąc.”- upierała się. –„ Twoje dzieci cię potrzebują. Jesteś ich bohaterem, Carlos. Wiedzą, że by umarły gdybyś ich nie uratował.” „ Wszystko będzie dobrze Toni.”- wycedził Carlos przez zaciśnięte zęby. –„ Będą w szkole razem z tobą.” „ Aye, a w szkole mają problemy.”- powiedział młody mężczyzna ze Szkockim akcentem. –„ Emiliano zawsze znajduje powody do walki z chłopcami Philla.” „ Porozmawiam z nim zanim wyjadę.”- mruknął Carlos „ A co z dziewczynkami ?”- zapytała Toni. –„ One cię potrzebują.” „ One potrzebują matki.”- krzyknął Carlos. –„ A ja potrzebuję żony.” Caitlyn złapała z trudem powietrze. On szukał żony ? Jakiego rodzaju żony ? Jego wzrok przesunął się ku niej a oczy błyszczały pełne zawziętej złości.” „ Ty…co?- Toni cofnęła się wyglądając na zaskoczoną. „ Chcesz się ożenić ?”- zapytał Szkot „ Nie wyglądaj na zaskoczonego, Ian. Też nie chciałeś się ożenić ?” „ Aye, ale….” „ Nie możesz się ożenić.”- zadeklarowała Toni. –„ Ty jesteś gejem.” 2 Caitlyn parsknęła. Powaliło was ? Carlos spojrzał na nią, a następnie przeniósł wzrok na Toni. –„ Nigdy nie powiedziałem, że jestem gejem.” „ Oczywiście, że jesteś gejem.”- upierała się kobieta. –„ Przecież widziałam jak tańczyłeś sambę w gorących różowych stringach z cekinami.”3 Carlos wzruszył ramionami. –„ Więc ? Powiedziałaś, że jestem bardzo seksowny, śliniłaś się.” Ian zesztywniał. –„ Kiedy to było ?” „ Zanim cię poznałam.”- Toni mruknęła po czym odwróciła się do Carlosa. –„ A co z Fernando ? Zawsze kiedy przychodził w odwiedzinach, ściskaliście się i całowaliście.”

2 3

I tak oto moja twarz powitała się z dywanem. Kurde ale szczęściara. Moje trybiki mózgowe pracują na pełnych obrotach. Wasze też ? 

„ Całowaliśmy się w policzki.”- Carlos lekceważąco machnął ręką. –„ W naszej kulturze takie zachowanie jest naturalne. Musiałaś to źle zinterpretować.” „ Ale Fernando jest gejem.”- przerwała mu Toni. –„ Sam się do tego przyznał.” „ Tak, on nim jest.”- Carlos powiedział niecierpliwie. –„ Ale ja nie.” „ Jasna cholera.”- Ian odszedł kilka kroków. –„ Wiedziałem to.” Toni wymachiwała dziko rękoma. –„ Pozwoliłeś mi myśleć, że jesteś gejem !” „ Miałem powody.”- mruknął „ Celowo wprowadziłeś mnie w błąd ?”- Toni oparła ręce na biodrach. –„ Patrzyłeś na mnie kiedy się ubierałam.” Jak mogłeś ? Carlos wzruszył ramionami. –„ Nigdy mnie nie wypraszałaś z pokoju.”4 „ Ponieważ myślałam, że jesteś gejem !”- krzyknęła Toni.- „ Ty….ty zboczeńcu.” Carlos zmarszczył brwi. –„ Nie ma nic zboczonego w podziwianiu kobiecego ciała .” „ Naprawdę ? Więc naciesz się tym !”- Toni uderzyła go tak mocno, że dźwięk rozniósł się echem po całym ogrodzie. Carlos zatoczył się do tyłu. Caitlyn się skrzywiła. Przetarł policzek.- „ Menina.” „ Nie mów tak do mnie ! Zaufałam ci!”- Toni ponownie uderzyła go. „ Przestań !”- Ian przyciągnął do siebie żonę. –„ Takim sposobem nic nie zdziałasz.” „ Dzięki za zrozumienie.”- mruknął Carlos „ Och, rozumiem cię verra dobrze.- rzekł Ian.- „ Pod fałszywym pretekstem podglądałeś moją żonę, ty pieprzony bękarcie.”- Uderzył Carlosa w twarz, powalając go na ziemię. –„ Takim sposobem to się robi.” Caitlyn opadły usta. Wygląda na to, że Carlos właśnie otrzymał lanie za swoje niegrzeczne zachowanie, ale tak naprawdę jak ci ludzie mogli sądzić, że on jest gejem ? Samym swoim wyglądem sprawiał, że brakowało jej powietrza. „ Chodźmy Toni.”- Ian wziął swoją żonę za rękę i wrócili do kafeterii. Carlos usiadł z jękiem. Caitlyn skrzywiła się na widok krwi cieknącej z jego nosa i wargi. Wyjęła z torebki paczkę chusteczek i podbiegła do niego. –„ Wszystko w porządku ?” „ Będę żył.”- docisnął tył ręki do nosa. 4

Normalnie odleciałam

Czy od zapachu krwi robi się głodny ? -„ Masz”- podała mu chusteczkę. Przechylił głowę do tyłu trzymając chusteczkę na nosie.- „ Więc, Menina, podobało ci się przedstawienie ?” Przykucnęła na ścieżce zbudowanej z płyt chodnikowych obok niego. – „ To było….interesujące.” „ Co za ulga. Nie chciałem by było nudne.”- skrzywił się na widok zakrwawionej chusteczki. „ Nie wątpię w to, że jesteś nudny.”- podała mu drugą –„ Naprawdę tańczyłeś sambę w gorących, różowych cekinowych stringach ?” Docisnął świeżą chusteczkę do nosa, z głową przechyloną do tyłu. –„ Nie na pierwszej randce.” Uśmiechnęła się. –„ Za każdym razem kiedy cię widzę twoja głowa okładana jest pięściami.” „ To musi być twoja szczęśliwa noc.” Wyjęła kolejną chusteczkę i przetarła krew sącząca się z kącika jego ust. Jego dolna warga była opuchnięta. Dotknęła ją delikatnie opuszkiem palca, tak bardzo pragnęła go pocałować. Spojrzała na jego oczy. Były zamknięte, więc skorzystała z okazji by mu się przyjrzeć z bliska. Jego brwi były grube i czarne. Włosy sięgające ramion były bardzo jedwabiste. Miał zaskakująco opaloną skórę jak na wampira. Krótkie rękawy czarnej koszulki opinały bicepsy, szerokie ramiona i umięśniony tors. Czerwono- czarny tatuaż krążył wzdłuż jego szyi do obojczyka, ale o wiele więcej było zakryte pod koszulką i nie mogła dokończyć opisu. Starała się wytrzeć krew na jego brodzie ale rozerwała ją na niej. –„ Nie rozumiem dlaczego ta kobieta mogła sądzić, że jesteś gejem.” Otworzył swoje oczy. –„ Pozwoliłem jej w to wierzyć.” „ Ja bym w to nie uwierzyła.”- spotkała się z nim wzrokiem.- „ Widziałam w jaki sposób patrzysz na mnie.” Złote refleksy błyszczały jak bursztyn w jego brązowych oczach. –„ Nigdy nie patrzyłem na nią w taki sposób.” Twarz Caitlyn zalała się gorącem. Zbierała pozostałości chusteczki z jego brody. –„ Dlaczego chciałeś by ludzie sądzili, że jesteś gejem?” Wzruszył ramionami. –„ To był najprostszy sposób by kobiety nie uganiały się za mną.” Usiadła z powrotem.- „ Ponieważ prześladowały by cię tłumy śliniących się lasek.” „W Brazylii tak. Wiele pięknych kobiet przychodziło do mnie. To było męczące.” Parsknęła. –„ Biedactwo.” Wygiął brew. –„ Iluzja działała w Rio więc spróbowałem jej w Ameryce. Pomaga utrzymać kobiety na odległość.”

„ Ponieważ ich naturalnymi skłonnościami jest rzucanie się na ciebie? Spośród wszystkich…- Caitlyn podniosła się. Wstanął. –„ Jesteś zła ?” „ Bardziej rozczarowana i zdenerwowana. Rozmiar twojego ego sprawia, że Amazonka wygląda jak wysuszony rów.” „ To nie jest kwestia ego menina. Taki jest fakt, że mój rodzaj przyciąga kobiety a ja nie chce z niego korzystać.” Zawahała się. On mógł mieć racje. Wampiry mogą w naturalny sposób przyciągać kobiety a ona należała do jednej z nich. Punktem dla niego było, że nie pragnął się na tym wzbogacić. Włożył zakrwawione chusteczki do kieszeni dżinsów. – „ Udawałem, że wolę mężczyzn by być wolnym od pokus.” „ I zadziałało to ?” „ Tak.”- intensywnie się w nią wpatrywał. –„ Aż do teraz .” Przełknęła ślinę. Czyżby on chciał ją ugryźć ? Przecież stracił odrobinę krwi. –„ Jeśli jesteś głodny, w kafeterii jest kilka butelek.” Przechylił głowę. –„ Wolę prawdziwe jedzenie.” Czy on miał na myśli świeżą krew ? –„ Myślałam, że jesteś odporny na pokusy.” Podszedł do niej. –„ Sprawiasz, że ciężko mi nad nimi zapanować.” Delikatnie się cofnęła. –„ Wiem, że jesteś naprawdę wspaniały ale nie zamierzam pozwolić ci mnie ugryźć.” Gwałtownie się zatrzymał. –„ Nigdy tego nie zrobię. Nie ma takiej rzeczy na świecie, która sprawiłaby, że bym cię ugryzł.” „ Co ?”- Nagle poczuła się dziwnie obrażona. –„ Chcesz powiedzieć, że moja krew nie jest wystarczająco dobra dla ciebie ?” Mrugnął –„ Co?” Cholera, to przypominało jej na nowo sytuacje z dzieciństwa. Zawsze obawiała się, że siostra ją porzuci bo nie jest dla niej wystarczająco dobra. Teraz została osądzona, że nie jest godna bycia posiłkiem dla głodnego wampira. Rzuciła w niego zakrwawione chusteczki. – „ Possij sobie swoją własną krew Carlos !”- przeszła obok niego. „ Poczekaj.”- Chwycił ją za rękę, którą na darmo próbowała wyrwać. „ Dlaczego jesteś wściekła ?”- zażądał odpowiedzi.

Łzy ograniczyły jej widoczność. Jak mogła mu powiedzieć, że jej serce było pełne nadziei i pragnienia ? –„ Uważasz, że nie jestem wystarczająco dobra dla ciebie.” Jego oczy błyszczały bólem. –„ Nigdy tak nie powiedziałem.” Uniosła podbródek. –„ Nie musisz. Wiem kiedy jestem odrzucana.”- odwróciła się na pięcie by odejść. „ Merda.”- warknął za nią. Nagle jak za pociągnięciem bata przyciągnął ją do swego ciała. „ Oof.”- położyła ręce na jego klatce piersiowej. –„ Co do…”- przestała kiedy chwycił ją jedną ręką za brodę. Pochylił się do przodu, jego bursztynowe oczy płonęły.- „ Nie masz bladego pojęcia jak bardzo cię pragnę.” Otworzyła usta z małym westchnieniem kiedy jego usta nakryły jej. Zesztywniała z zaskoczenia. Zdała sobie sprawę, że jego palce delikatnie gładziły jej szyję. Usta delikatnie poruszały się na jej, zamierzał ją do siebie zwabić czułością. Cóż, ten sposób działał. Jego spuchnięta dolna warga ostrożnie naciskała na jej. Podejrzewała, że czół więcej bólu niż przyjemności, ale to nie mogło go powstrzymać. Pochyliła się w jego kierunku a on z niskim warczeniem pogłębił pocałunek. Dźwięk był tak niski i egzotyczny, że echem rozniósł się przez jej kości sprawiając, że chciała się rozpuścić u jego stóp. Jej serce waliło, ręce gładziły jego ramiona a następnie dotarły do szyi. Jedwabiste pasma jego włosów ocierały się o przedramiona Caitlyn, powodując powstawanie iskier elektryczności, które mrowiły jej skórę. „ Menina, Catalina.”- szepnął kiedy obdarzał jej twarz pocałunkami. Jęknęła i docisnęła swoje ciało do niego. Wybrzuszenie w jego dżinsach było jednoznaczne. Gorąco skwierczało w niej i desperacko pragnęło je opanować. –„ Carlos.” Warknął nisko po raz kolejny kiedy ponownie zawładnął jej ustami. Łagodność zniknęła, zastąpiona przez głód sprawiając, że wiła się przed nim. Jęknęła w jego usta kiedy chwycił jej pierś i ścisnął. Przerwał pocałunek i odchylił się do tyłu. Oszołomienie pojawiło się na jego twarzy kiedy spojrzał na rękę spoczywającą na jej biuście. Szybko ją wziął i cofnął się.- „ Co ja wyprawiam ?” „ Nie wiem.”- z trudem oddychała. –„ Ale robisz to zaskakująco dobrze.” „ Nie mam prawa cię całować.” „ Nie protestowałam. Prawdę mówiąc czynnie uczestniczyłam. Myślę, że sam to zauważyłeś.” „ Ale my nie…nie możemy nigdy…”- Przeczesał ręką swoje włosy.- „Przepraszam.” Dlaczego on przeprasza ? To był najgorętszy pocałunek jaki ona kiedykolwiek doświadczyła, a on był tak naprawdę nieznajomym ale to przecież nie koniec świata. –„ Nie przejmuj się. Takiego typu rzeczy się zdarzają.”- Raz na milion lat.

Pokręcił głową, marszcząc brwi. –„ Nigdy nie powinienem tego zrobić. Wybacz mi.” Dreszcz podniecenia zaalarmował ją. Czy on rzeczywiście żałował tego pocałunku ? Czy on już nigdy nie będzie chciał ją pocałować ? To nie ma sensu. On wyraźnie pożądał jej. Wybrzuszenie w dżinsach jej to powiedziało. Odwrócił się z grymasem niezadowolenia. –„ Myślę, że powinnaś wrócić na przyjęcie. Pójdę kilka minut później.” Stwierdziła, że nie ma co dyskutować bo i tak nic by nie zdziałała. Był zbyt wkurzony na siebie, zdolny by nawet siłą ją wyprowadzić. To przecież nie koniec świata. Będzie regularnie przyjeżdżać do Romatechu by spotykać się z Shanną i dziećmi. Będzie nawet próbować zobaczyć się z Coco i Raquel. Carlos nie może jej unikać. Ich wzajemne przyciąganie było prawdziwe i ciągle rosło. Nie był w stanie go zatrzymać. „ Zobaczymy się później.”- poszła w stronę kafeterii. Hałas wewnątrz budynku był ogłuszający. Dzieci biegały wokół stołów. Balony pękały. Dorośli siedzieli w małych grupach rozmawiając. Za każdym razem kiedy Constantin otwierał prezenty, słychać było odgłosy podziwu. Caitlyn spróbowała przedostać się do siostry. Shanna wyszczerzyła zęby w jej kierunku ale po chwili jej uśmiech zblakł a oczy się zwęziły. –„ Wszystko w porządku ?” „ Musimy porozmawiać.” Shanna wzięła ją pod rękę i zaprowadziła do kuchni. Nalała wodę do szklanki. –„ Jesteś zaczerwieniona i zdenerwowana co jest dziwne ponieważ jest chłodno na zewnątrz.” Caitlyn wypiła łyk wody i odłożyła na tacę z nierdzewnej stali. –„ Zastanawiam się czy nie przyjąć pracy w firmie ochroniarskiej Emmy.” Shanna rozpromieniła się. –„ To wspaniale! Będziemy się praktycznie cały czas widywać.” „ Tak.” Shanna przyjrzała się twarzy siostry z bliska. –„ Wyglądasz tak jakbyś kogoś pocałowała.” „ Może dlatego…..że całowałam się z kimś.” Shanna wciągnęła powietrze i cofnęła się. –„ Mój Boże, Caitlyn. To nie był taki szybki całus ?” Caitlyn posłała jej zdenerwowane spojrzenie. –„ Wierz mi, zwykle nie rzucam się na mężczyzn, których widzę po raz pierwszy na oczy. Ale te wampiry…..są tacy atrakcyjni.” „ Kto to jest ?” „ Carlos.” Shannie szczęka opadła.

Caitlyn sięgnęła po szklankę i wypiła więcej wody. „ Daj mi ją.”- Shanna wzięła szklankę pociągnęła kilka łyków. –„ Całowałaś się z Carlosem ?” „ Tak.” Shanna wypiła więcej wody. –„ Jesteś pewna ?” Caitlyn parsknęła. –„ Tak i zdążyłam się nauczyć jego imienia zanim się na niego rzuciłam. Mam pewne skrupuły, sama wiesz. Shanna położyła pustą szklankę na tacy. –„ Chce byś trzymała się od niego z daleka.” „ Co ?” Shanna stanowczo na nią spojrzała. –„ Nie angażuj się w związek z nim.” „ Jak możesz tak mówić ?”- wybuchła Caitlyn.- „ Uważasz, że nie jestem wystarczająco dobra dla wampira ? Ty swojego masz. Więc dlaczego ja nie mogę mieć ?” „ Cait !” –„ Shanna chwyciła ją za ręce. –„ Kochanie, on nie jest wampirem.” „ Co ?” „ Carlos nie jest wampirem.” Caitlyn oparła się o blat. Jej pociąg do niego nie był spowodowany przez jego nadprzyrodzony urok ? Mogła przysiąc, że on…..był kimś specjalnym.- „ On jest zwykłym facetem ?” „Niezupełnie.”- Shanna się skrzywiła. –„ Niektórzy faceci, którzy pracują na dziennej zmianie w MacKay są…..inni. Oni są zmiennokształtni.” Caitlyn spojrzała na siostrę. Królicza nora ponownie się otwarła. Opadła na stołek. –„ Carlos jest… ?” „ Zmiennokształtnym. Może się zmienić w zwierzę.” Caitlyn przełknęła ślinę. –„ Jak wilkołak ?” „ Phil i kilka innych chłopców są wilkołakami.”- wyjaśniła Shanna. –„ A Howard Barr jest niedźwiedziem.” „ Niedźwiedziem ?”- Caitlyn wskazała w stronę jadalni. –„ Tam jest niedźwiedź ? Gdzie ? „ Tam.”- Shanna wskazała na Howarda. – were bear.”5 Caitlyn przyłożyła rękę do czoła. –„ Pogubiłam się.” „ Powinnam cię ostrzec.”- Shanna potrząsnęła głową. –„ Tylko po prostu nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że….”

5

Were Bear bohater serialu bodajże dla dzieci.

„Zamkniesz na kłódkę usta w związku z mężczyzną, który postawił krzyżyk na mojej drodze ?”zapytała Caitlyn sucho. „ Musisz to zrozumieć. Nie powinnyśmy jeszcze bardziej denerwować taty. On i tak będzie nieźle wkurzony kiedy przyjmiesz posadę u Emmy. Wpadł w furie po tym jak dowiedział się o moim związku z wampirem. Jeśli dowiedział by się, że coś cię łączy ze zmiennokształtnym…” „ Tak wiem.”- mruknęła Caitlyn.- „ Dostałby kota.” Shanna parsknęła. –„ Nie, Cait. Ty miałabyś kotki. Carlos jest panterą.”
Upolowana Miłość Rozdział 4

Related documents

10 Pages • 3,111 Words • PDF • 69 KB

9 Pages • 1,975 Words • PDF • 1.3 MB

14 Pages • 4,410 Words • PDF • 786 KB

8 Pages • 1,618 Words • PDF • 760.3 KB

87 Pages • 28,461 Words • PDF • 345.8 KB

6 Pages • 2,091 Words • PDF • 334 KB

8 Pages • 1,237 Words • PDF • 1.3 MB

80 Pages • 40,170 Words • PDF • 23 MB

4 Pages • 2,035 Words • PDF • 97.9 KB

4 Pages • 2,044 Words • PDF • 778.2 KB

13 Pages • 4,220 Words • PDF • 202.3 KB

8 Pages • 4,087 Words • PDF • 623.1 KB