Paolini Christopher - Dziedzictwo ( Eragon) -04- Dziedzictwo - Ostatnia czÄ™Ă

223 Pages • 2,784 Words • PDF • 61.1 MB
Uploaded at 2021-09-24 18:10

This document was submitted by our user and they confirm that they have the consent to share it. Assuming that you are writer or own the copyright of this document, report to us by using this DMCA report button.


by Kotolak and other;-)

Król Kot

-Gdzie byłeś?- Dopytywał się Garrow, a jego twarz przybrała surowy wyraz w świetle świecy. -Trzeba przyprowadzid konie. Eragon starał sie jak mógł, alby zignorowad budzące sny, jakie miał na podium w głównej sali zamku, dokładnie po prawej stronie tronu Lorda Bardburn'a. Położył swoją lewą dłoo na rękojeści Brisingra, który był w pochwie, i przyjął bardziej dbałą postawę, mając nadzieję, że nikt nie zauważył jego wyczerpania. Po drugiej stronie tronu stał Jormundur trzymający swój hełm na zagięciu swego lewego ramienia. Włosy na jego skroniach były w posklejanych w szarych pasmach; reszta była brązowa, a całośd przechodziła w długą brodę. Jego nachylona twarz wyrażała wystudiowany brak emocji osoby, która ma rozległe doświadczenie w czekaniu na innych. Eragon zauważył cienką linię czerwieni płynącą wzdłuż dolnej części jego prawego naramiennika, z jakiejś rany, ale Jordmund nie wykazał żadnych oznak bólu. Pomiędzy nimi siedziała Nasuada olśniewając w zielono-żółtej sukni, którą przywdziała zaledwie chwilę temu, wymieniając jaskrawe szaty wojny dostosowane do praktyki umiejętności rządzenia krajem. Ona też została naznaczona podczas walki, o czym świadczył biały, płóciany bandaż owinięty wokół jej lewej ręki. Cichym głosem, który mogli usłyszed tylko Jormundur i Eragon powiedziała: -Jeśli tylko możemy zyskad ich wsparcie... -Myślałaś tym czego będą chcieli w zamian? - Zapytał Jormundur. - Nasze kufry są prawie puste, a nasza przyszłośd niepewna. Ledwie poruszając ustami odpowiedziała: -Możliwe, że nie chcą niczego więcej od nas niż szansy na odegranie się na Galabtorixie. - Tu zrobiła pauzę. - Ale jeśli nie, to powinniśmy znaleźd inny sposób, aby zaliczyd ich do naszych żołnierzy. -Mogłabyś zaoferowad im beczki z kremem - Powiedział Eragon, co rozbawiło Jormundura i wywołało łagodny śmiech Nasuady. Ich cicha konwersacja dobiegła kooca, kiedy trzy trąbki zabrzmiały na zewnątrz głównej sali. Wtedy płowo-włosy stronnik w tunice, zszytej z sztandarem Vardenów - białym smokiem trzymającym różę ponad mieczem, skierowanym na oddział, na fioletowym tle - przemaszerował przez otwarte drzwi do oddalonego kooca sali, stukając w ziemię ceremonialną laską, którą niósł i cienkim, wystraszonym głosem ogłosił:

-Jego Najwyższa Wysokośd, Grimrr Halfpaw, Król kotołaków, Lord samotnych miejsc, Władca nadchodzących nocy i Ten, który Wędruje Samotnie. Dziwny tytuł: Ten, który Wędruje Samotnie. Zwrócił się do Saphiry Eragon. Ale zgaduję, że trafny. Odpowiedziała, a Eragon mógł wyczud jej rozbawienie, mimo że jej nie widział, co znajdowała się zwinięta na dachu zamku. Paź zatrzymał się z boku, a przez drzwi wszedł Grimrr Halfpaw na czele ludzi, odprowadzany przez cztery inne kotołaki, które podążały blisko niego na ich dużych, kudłatych łapach. Tych czworo przypominało Solembuma, ale jeden był w zwierzęcej postaci: o umięśnionych ramionach i o długich kooczynach, z krótkimi, ciemnymi przebiciami na ich szyjach i kłębie, z frędzlami na uszach, i czarno nakrapianymi ogonami, którym machał z gracją. Grimrr Halfpaw nie przypominał żadnej osoby, czy istoty, jaką kiedykolwiek widział Eragon. Wysoki na około 4 stopy, tego wzrostu co krasnolud, ale nikt nie mógłby go pomylid ani z nim, ani z człowiekiem. Miał mały, szpiczasty podbródek, szerokie kości policzkowe i nisko umieszczone brwi nad skośnymi, zielonymi oczyma otoczonymi podobnymi do skrzydeł rzęsami. Od przodu jego zniszczone, czarne włosy wisiały na jego czole, kiedy po bokach i z tyłu opadały do jego ramion, gdzie były gładkie i lśniące, bardzo podobnie do grzyw jego kompanów. Jego wiek był nie do odgadnięcia dla Eragona Jedynymi ubraniami jakie miał na sobie Grimrr, była szorstka, skórzana kamizelka i przepaska na biodra ze skóry królika. Czaszki tuzina, lub większej ilości zwierząt - ptaków, myszy i tym podobnych - były przypięte do przodu kamizelki i grzechotały przy każdym jego ruchu. Osłonięty sztylet wystawał spod kąta z pasu od jego przepaski. Wiele blizn, wąskich i białych naznaczyły jego orzechowo-brązową skórę niczym zadrapania na często używanym krześle lub stole. Jak wskazywało jego imię brakowało mu dwóch palców u jego lewej ręki; wyglądały jak odgryzione. Żaden z kotołaków nie wyglądał jakby zauważył, że ludzie ustawili się po różnych stronach ich drogi, przyglądając się im, do czasu aż Grimrr zrównał się z zielarką Angelą, która stała na przeciwko Rorana szydełkując pasiaste skarpetki sześcioma igłami naraz. Oczy Grimrra zatrzymały sie na zielarce, cały sie napuszył tak jak jego czterej kompani. Jego usta odsłoniły parę zakrzywionych, białych kłów i, ku zdziwieniu Eragona wydał z siebie krótki, głośny syk. Angela spojrzała na niego znad skarpet i z ospałym i bezczelnym wyrazem twarzy powiedziała: -Kici kici. Przez chwilę Eragon był pewien, że kotołaki ją zaatakują. Ciemny rumieniec oblał twarz i szyję Grimrra, nozdrza rozszerzyły się, a on cicho na nią warknął. Reszta kotołaków cicho przykucnęła, gotowa do skoku, a ich uszy przylgnęły do głów.

Poprzez salę Eragon usłyszał dźwięk ostrzy wolno wyciąganych z pochew. Grimrr syknął jeszcze raz, po czym odwrócił się od zielarki i zaczął iśd w stronę tronu. Kiedy ostatni kotołak minął zielarkę podniósł łapę i ukradkowym zamachem uderzył w przędzę, co rozrzuciło igły Angeli. Skonsternowana Saphira spytała: Kici kici? Eragon wzruszył ramionami, po czym przypomniał sobie, że nie ona może go zobaczyd. Kto wie dlaczego Angela coś robi, lub mówi? W koocu Grimrr dotarł przed Nasuadę. Zatrzymał się i bardzo nieznacznie schylił swą głowę, z arogancją typową dla kotołaków, smoków i niektórych wysoko urodzonych kobiet. -Pani Nausado - powiedział. Jego głos był zaskakująco głęboki, niższy niż można by się spodziewad po istocie tak podobnej do chłopca. Teraz z kolei Nasuada pochyliła swoją głowę. -Królu Halfpaw'ie jesteś mile widziany wśród Vardenów, Ty i cała twoja rasa. Musze przeprosid za nieobecnośd króla Orrina; Nie może byd tutaj żeby Cię powitad tak jak by chciał, gdyż on i jego kawaleria bronią właśnie naszej zachodniej flanki przed oddziałami Galbatorixa. -Oczywiście Pani Nasuado - Jego ostry ząb błysnął, kiedy mówił. - Nie powinnaś nigdy odsłaniad się przed wrogami. -Mimo wszystko... Czemu zawdzięczamy tą nieprzewidzianą wizytę Wasza Wysokośd? Kotołaki zawsze były uważane za tajemnicze i samotne, oraz trzymające się z dala od wszelkich konfliktów, szczególnie od czasu upadku Jeźdźców. Można nawet powiedzied, że wasza rasa stała się bardziej mitem niż faktem od ostatniego wieku. Więc dlaczego teraz zdecydowaliście się ujawnid? Grimrr wskazał swym zgiętym palcem na Eragona i zarazem kłując go pazurem, co wzbudziło go z jego ostatniego snu, który dotyczyły urgala, krasnoluda i pary mieczy stworzonych z lodu. -Przez niego - warknął kotołak. - Jeden łowca nie zaatakuje drugiego zanim ten nie odsłoni swoich słabości, a Galbatorix ujawnił nam swoją: On nie zabije Eragona Cieniobójcy, lub Saphiry Jasnołuskiej. Długo czekaliśmy na tą okazję i ją wykorzystamy. Galbatorix nauczy się nas bad i nienawidzid i w koocu uświadomi sobie, jak wielki był jego błąd i zrozumie, że to my byliśmy odpowiedzialni za jego zgubę. Taka zemsta będzie równie słodka jak szpik młodego niedźwiedzia. -Czas nadszedł dla ludzi, dla każdej rasy, a także kotołaków, aby stanąd razem i dowieśd, że Galbatorix nie złamał naszej woli walki. Dołączymy do waszej armii, Pani Nasuado, jako wolni sprzymierzeocy i pomożemy wam to osiągnąd.

Cokolwiek pomyślała Nasuada, Eragon nie mógł odgadnąd co to było, ale sam był pod wrażeniem przemówienia kotołaka, tak jak Saphira. Po krótkiej pauzie Nasuada powiedziała: -Miło mi słyszed twe słowa Wasza Wysokośd. Ale zanim zaakceptuję twą ofertę, muszę zadad parę pytao i mam nadzieję, że będziesz skłonny na nie odpowiedzied. Z niewzruszoną obojętnością Grimrr machnął ręką. -Będę. -Twoja rasa była zbyt sekretna i zbyt nieuchwytna, muszę przyznad, że nigdy o tobie nie słyszałam Królu. Tak na prawdę, to nigdy nawet nie przypuszczałam, że twoja rasa ma przywódcę. -Nie jestem królem, podobnym do waszych króli. - Powiedział Grimrr. - Większosd z kotołaków woli żyd samotnie, ale i tak musimy wybrad przywódcę, za którym będziemy podążad na wypadek wojny. -Rozumiem. Czy teraz mówisz w imieniu całej swej rasy, czy tylko tych, którzy podążają za tobą? Klatka piersiowa Grimrra uniosła się, a jego twarz w koocu ukazała emocję, a raczej samozadowolenie. -Mówię w imieniu wszystkich mej rasy, Pani Nasuado. - Miauknął - Wszystkie kotołaki z Alagaesii, które są sprawne fizycznie przybyły tutaj, aby walczyd. Jest nas niewielu, ale każdy z nas jest groźny w walce. Mogę także zgromadzid jednokształtnych, ale nie mogę za nich odpowiadad, ponieważ są głupi jak inne zwierzęta. Jednak będą robid to co im rozkażemy. -Jednokształtnych? - spytała Nasuada. -Tych, których znacie jako koty. Tych, którzy nie mogą zmienid swej postaci, tak jak my. -I możesz im rozkazywad? -Tak. Podziwiają nas... to naturalne. Jeżeli to, co mówią to prawda Skomentował Eragon. To kotołaki mogą byd niezwykle cennym sprzymierzeocem. -A czego żądacie w zamian za wasze wsparcie, Królu Halfpawie. - Powiedziała Nasuada, po czym spojrzała na Eragona i z uśmiechem dodała:

-Możemy dad wam tyle śmietany ile chcecie, ale poza tym, nasze zapasy są na wyczerpaniu. Jeśli twoi wojownicy oczekują zapłaty za kłopot, to obawiam sie, że mogą poczud się bardzo rozczarowani. -Śmietana jest dla kociąt, a złoto nie ma dla nas wartości - powiedział Grimrr. Kiedy mówił podniósł swoją prawą łapę i oblizał ją. -Nasze zespoły są małe: Każdemu z nas będzie potrzebny sztylet do walki, jeśli jeszcze takowego nie ma. Każdy będzie potrzebował też dwóch pancerzy, jednego do walki na dwóch łapach, a drugiego na czterech. Nie potrzebujemy niczego więcej, żadnych namiotów, talerzy, łyżek, czy koców. Każdego z nas zaspokoi jedna kaczka, kurczak, albo jakiś mały ptak, co dzieo. I co drugi dzieo miskę świeżo siekanej wątróbki. Nawet jeśli nie będziemy mieli chęci, aby to jeśd, to jedzenie będzie wewnątrz nas. A jeśli wygramy tą wojnę, ktokolwiek zostanie nowym władcą, lub władczynią, to zawsze będzie koło niego honorowe miejsce dla jednego z nas, jeśli oczywiście chciałby on je zająd. -Targujesz się niczym krasnludzki prawodawca. - powiedziała Nasuada oschle, po czym nachyliła się do Jormundura i Eragona, tak aby tylko oni słyszeli jej szept. -Czy mamy wystarczająco wątróbki, aby wykarmid ich wszystkich? -Tak sądzę - odpowiedział Jormundur ściszonym głosem. - Ale to zależy od rozmiaru miski. Nasuada wyprostowała się na swym miejscu. -Dwa pancerze to o jeden zbyt wiele, Królu Halfpaw. Twoi wojownicy muszą zdecydowad, czy będą walczyd w ludzkiej, czy kociej postaci i przekazad mi swoją decyzję. Nie jestem teraz w stanie ubrad ich wszystkich. Eragon był pewny, że gdyby Grimrr miał ogon, to właśnie by nim poruszył, zmieniając pozycje. -Dobrze Pani Nasuado. ... -Jest jeszcze jedna sprawa. Galabtorix posiada szpiegów i zabójców ukrytych wszędzie. W związku z tym, wszyscy dołączający do Vardenów muszą zostad przebadani przez naszych magów, aby uzyskad pewnośd, że nimi nie są. -Rozumiemy. Jeśli znajdzie się ktokolwiek na tyle odważny, aby zajrzed do naszych umysłów, pozwól mu na to. Ale nie ona. - Powiedział wskazując na Angelę - Jej nie. Nasuada zawahała się, Eragon dostrzegł, że chce zapytad dlaczego, ale powstrzymałaa się i zamiast tego powiedziała:

-Niech tak będzie. Zaraz wyślę po magów, aby móc rozwiązad ten problem bez opóźnieo. Jeśli nie znajdą niczego nieodpowiedniego, utworzymy sojusz pomiędzy wami i Vardenami, Królu Halfpawie. Po jej słowach wszyscy ludzie na sali zaczęli klaskad, wliczając w to Angelę. Elfy zdawały się też byd zadowolone. Kotołaki, nie zareagowały na to w żaden sposób, oprócz tego, że ich uszy przyległy do głów z powodu hałasu.

Rozdział 5 Po walce

Eragon jęknął i odchylił się na grzbiecie Saphiry. Opierając dłonie na kolanach, zsunął się po twardych,gruzłowatych łuskach i wylądował na ziemi, wyciągając przed siebie nogi. - Jestem głodny!- wykrzyknął. Wraz ze smoczych przebywali na dziedziocu zamku, z dala od sprzątających ludzi – wrzucających na wozy zarówno kamienie, jak i trupy – a także innych, wylewających się z uszkodzonych budynków. Wielu z nich uczestniczyło w audiencji, na której Nasuada zawiązała przymierze z królem Półłapym, a teraz rozchodziło się do swoich obowiązków. Blodgharm wraz z czwórką elfów czuwali w pobliżu, wypatrując niebezpieczeostw. - Ej! – krzyknął ktoś. Uniósłszy głowę, Eragon ujrzał Rorana, maszerującego ku niemu z twierdzy. Angela dreptała kilka kroków za nim, jej włóczka powiewała w powietrzu, gdy podbiegała, dotrzymując kroku długonogiemu kuzynowi. - Dokąd znów się wybierasz? – spytał Eragon, gdy Roran stanął przed nim. - Pomóc zabezpieczyd miasto i zorganizowad więźniów. - Ach… - Wzrok Eragona powędrował ku ludziom krzątającym się na dziedziocu, a po chwili z poerotem spoczął na posiniaczonej twarzy kuzyna. – Dobrze walczyłeś. - Ty też. Eragon spojrzał teraz na Angelę. Zielarka znów stukała drutami, jej palce poruszały się tak szybko, że nie był w stanie ich śledzid. Ćwir, Ćwir? – spytał.

Jej twarz przybrała łobuzerski wyraz. Angela pokręciła głową, jej bujne loki podskoczyły. - Opowiem Ci innym razem. Eragon przyjął ów unik bez słowa skargi; nie oczekiwał, że Angela cokolwiek wyjaśni. Rzadko to czyniła. - A Wy? – zapytał Roran – Dokąd idziecie? Poszukad czegoś do jedzenia- odparła Saphira i trąciła Eragona pyskiem; poczuł na sobie ciepło jej oddechu. Roran skinął głową. - Świetny pomysł. W takim razie zobaczymy się wieczorem w obozie. – Odwracając się na pięcie, dodał: – Ucałuj ode mnie Katrinę. Angela wsunęła robótkę do dywanikowej torby wiszącej u pasa. - Też będę się już zbierad. Warzę w namiocie miksturę, której muszę przypilnowad. Chcę też odnaleźd pewnego kotołaka. - Grimrra? - Nie, nie, moją starą przyjaciółkę, matkę Solembuma. O ile, rzecz jasna, nadalżyje. Mam nadzieję, że tak. – Uniosła dłoo do czoła, jej kciuk palec wskazujący zetknęły się, tworząc kółko, po czym przesadnie pogodnym tonem dodała: - Do zobaczenia.- I odeszła. - Na grzbiet. –rzuciła Sapira i podnisła się z ziemi, pozostawiając eragona bez oparcia. Wdrapał się na siodło u podstawy długiej szyi i smoczyca z cichym, suchym szelestem skóry trącej o skórę rozłożyła olbrzymie skrzydła. Ruch ten wzbudził cichy powiew, który rozszedł się dookoła niczym zmarszczki na powierzchni stawu. Ludzie na dziedziocu przerywali pracę, patrząc na nią. Gdy Saphira uniosła skrzydła, Eragon dostrzegł sied pulsujących fioletowych żyłek; każda z nich zamieniała się w pusty tunelik, gdy przepływ krwi ustawał pomiędzy uderzeniami ogromnego serca. A potem z nagłą radością i szarpnięciem świat przekrzywił się szaleoczo wokół Eragona, gdy smoczyca przeskoczyła z dziedzioca na szczyt muru. Tam balansowała przez moment na blankach, zaciskając szpony na trzeszczących kamieniach. Eragon chwycił się sterczącego przed nim szpikulca, by nie spad.

Świat znów się zakołysał – to smoczyca wystartowała z muru. Eragon poczuł cierpki smak i zapach, zapiekły go oczy, gdy przelecieli przez grubą chmurę dymu, zalegającą nad Belatoną niczym kołdra wypełniona bólem, gniewem i żalem. Sapira uderzyła dwa razy mocno skrzydłami i wyłonili się z dymu prosto w słooce, szybując nad ulicami miasta, na których gdzieniegdzie wciąż jeszcze błyskały ogniki. Z rozpostartymi szeroko skrzydłami smoczyca szybowała, zataczając kręgi i pozwalając, by ciepłe powietrze z dołu uniosło ją jeszcze wyżej. Mimo zmęczenia, Eragon rozkoszował się wspaniałym widokiem: wzbierająca burza miała za chwilę pochłonąd całą Belatonę, połyskującą wspaniałą bielą; nieco dalej zbierały się mroczne, ciemnogranatowe chmury, starannie skrywające swą zawartośd, oprócz oślepiających zygzaków błyskawic. Dalej widział błyszczącą poład jeziora i setki niewielkich zielonych gospodarstw rozrzuconych po tej krainie, nic jednak nie dorównywało wspaniałością górskiemu łaocuchowi chmur. Jak zawsze, Eragon czuł się zaszczycony, że może spoglądad na świat z tak wysoka, wiedział bowiem doskonale, jak nieliczni ludzie mieli okazję dosiadad smoka. Lekko poruszywszy skrzydłami, Saphira zaczęła opadad ku rzędom szarych namiotów, tworzących obozowisko Vardenów. Zerwał się silny zachodni wiatr, zwiastujący nadejście burzy. Eragon skulił się, jeszcze mocniej zaciskając dłonie na twardym szpikulcu. Ujrzał połyskliwe fale, rozchodzące się po polach, gdy narastający wiatr przygiął do ziemi źdźbła zboża. Owa falująca zieleo przywiodła mu na myśl futro olbrzymiego zielonego zwierza. Jeden z koni zarżał ogłuszająco, gdy Saphira przepłynęła nad rzędami namiotów, zmierzając ku zarezerwowanemu dla siebie placykowi. Eragon uniósł się w siodle, kiedy rozpostarła skrzydła i zwolniła, niemal zatrzymując się w powietrzu nad zrytą szponami ziemią. Wstrząs towarzyszący lądowaniu szarpnął nim na przód. - Przepraszam –powiedziała. Starałam Się usiąśd jak najłagodniej. Wiem. Zeskakując z siodła, Eragon ujrzał spieszącą ku nim Katrinę. Jej długie kasztanowe włosy wirowały wokół twarzy, gdy maszerowała przez plac, pod naporem wiatru suknia opięła ciało, ukazując skrywany pod warstwami tkaniny brzuch.

- Masz jakieś wieści?! - zawołała. Każdy rys jej twarzy zdradzał głęboką troskę. - Słyszałaś o kotołakach? Skinęła głową. - Po za tym nic nowego. Roranowi nic nie jest, kazał Cię ucałowad. Jej twarz złagodniała, ale obawa nie do kooca zniknęła. - W takim razie jest cały i zdrów. – Wskazała pierścieo, noszony na trzecim palcu lewej dłoni, jeden z dwóch, które Eragon zaklął dla niej i Rorana, by zawsze wiedzieli, czy drugiemu grozi niebezpieczeostwo. – Godzinę temu zdawało mi się, że coś poczułam, i bałam się, że… Pokręcił głową. - Sam ci o tym opowie. Zarobił parę skaleczeo i siniaków, ale po za tym nic mu nie jest. Chociaż przeraził mnie na śmierd. Katrina słuchała z jeszcze większą troską. Potem jednak z widocznym wysiłkiem uśmiechnęła się. - Przynajmniej jesteście bezpieczni. Obydwaj. Rozstali się i Eragon z Saphirą ruszyli do jednego z kuchennych namiotów, rozbitych wokół ognisk Vardenów. Tam zaczęli opychad się mięsem i miodem. Tymczasem wiatr zawodził wokół nich, a fale deszczu bębniły o ściany łopoczącego namiotu. Dobre? – spytała Saphira, gdy wgryzł się w kawał pieczonego schabu. Smakowite? - Mm – odparł, po brodzie ściekały mu strużki soku.

IDĘ SPAD! NALEŻY MI SIĘ ZŁOTA KARTA CZŁONKOSKA FORUM SAPHIRA.PL

PS. JUTRO W KOMENTARZACH CHCĘ WIDZIED SAME POCHLEBSTWA NA MÓJ TEMAT ;-)
Paolini Christopher - Dziedzictwo ( Eragon) -04- Dziedzictwo - Ostatnia czÄ™Ă

Related documents

484 Pages • 120,923 Words • PDF • 2.4 MB

2,300 Pages • 963,309 Words • PDF • 13.8 MB

204 Pages • 84,266 Words • PDF • 2.4 MB

447 Pages • 99,696 Words • PDF • 2 MB

704 Pages • 233,394 Words • PDF • 3.2 MB

1 Pages • 3,536 Words • PDF • 311.6 KB

0 Pages • 971 Words • PDF • 97.6 KB

8 Pages • 1,423 Words • PDF • 59.2 KB

12 Pages • 4,559 Words • PDF • 129.9 KB

42 Pages • PDF • 9.1 MB