NIE MYIJL, ŐE KSIâŐKI ZNIKNâ
JEAN-CLAUDE CARRIÈRE UMBERTO ECO
Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment pełnej wersji całej publikacji. Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj. Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez NetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym można nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji. Zabronione są jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej od-sprzedaży, zgodnie z regulaminem serwisu. Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie internetowym e-booksweb.pl - audiobooki, e-booki.
JEAN-CLAUDE CARRIÈRE UMBERTO ECO
NIE MYIJL, ŐE KSIâŐKI ZNIKNâ
NAGOIJä Giorgio Agamben W IMIö BOGA Karen Armstrong KONIEC PRAWDY ABSOLUTNEJ. TOMASZ Z AKWINU W EPOCE PÓŎNEJ NOWOCZESNOIJCI Tadeusz BartoĞ POLSKA DO WYMIANY. PÓŎNA NOWOCZESNOIJä I NASZE WIELKIE NARRACJE Przemysáaw CzapliĔski ENCYKLOPEDIA GĞUPOTY Matthijs van Boxsel ODURZENI Richard Davenport-Hines APOKALIPTYCY I DOSTOSOWANI. KOMUNIKACJA MASOWA A TEORIE KULTURY MASOWEJ Umberto Eco DZIEĞO OTWARTE Umberto Eco IMPERIUM Michael Hardt, Antonio Negri HISTORIA POWSZECHNA CYFR Georges Ifrah GENDER DLA IJREDNIO ZAAWANSOWANYCH Inga Iwasiów BOHATER, SPISEK, IJMIERä. WYKĞADY ŐYDOWSKIE Maria Janion ŐYJâC TRACIMY ŐYCIE Maria Janion KSIöGA KSIâG UTRACONYCH Stuart Kelly DZIENNIK GALERNIKA Imre Kertész JöZYK NA WYGNANIU Imre Kertész CZAS. PRZEWODNIK UŐYTKOWNIKA Stefan Klein BEZSILNY BÓG. RELIGIA, POLITYKA I NOWOCZESNY ZACHÓD Mark Lilla TWARZ TUWIMA Piotr Matywiecki W IJWIECIE WSZECHMOGâCYM. O PRZEMOCY, IJMIERCI I BOGU Zbigniew Mikoáejko
ŐYWOTY IJWIöTYCH POPRAWIONE Zbigniew Mikoáejko GOODBYE MR SOCIALISM Antonio Negri PRZYGODNOIJä, IRONIA I SOLIDARNOIJä Richard Rorty MORALNA I NIEMORALNA HISTORIA PIENIâDZA Réne Sédillot MAPY DUCHOWE WSPÓĞCZESNOIJCI. CO NAM ZOSTAĞO Z NOWEJ ERY? Anna Sobolewska KOLOSY NA GLINIANYCH NOGACH. STUDIUM GURU Anthony Storr SAMOTNOIJä. POWRÓT DO JAŎNI Anthony Storr CHCIEä I MIEä Maágorzata Szpakowska OBYCZAJE POLSKIE. WIEK XX W KRÓTKICH HASĞACH pod redakcją Maágorzaty Szpakowskiej LEGENDY O KRWI. ANTROPOLOGIA PRZESâDU Joanna Tokarska-Bakir HISTORIA NATURALNA I MORALNA JEDZENIA Maguelonne Toussaint-Samat HISTORIA STROJU Maguelonne Toussaint-Samat
JEAN-CLAUDE CARRIÈRE UMBERTO ECO Wywiad przeprowadziá JEAN-PHILIPPE DE TONNAC
NIE MYIJL, ŐE KSIâŐKI ZNIKNâ PrzeáoĪyá
JAN KORTAS
WARSZAWA
Tytuá oryginaáu: N’espèrez pas vous débarasser des livres Copyright © Editons Grasset & Fasquelle, 2009 Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo W.A.B., 2010 Copyright © for the Polish translation by Wydawnictwo W.A.B., 2010 Wydanie I Warszawa 2010
WstĊp
„To zabije tamto. KsiĊga zabije budowlĊ”*. Victor Hugo wypowiada swoją sáynną formuáĊ ustami Klaudiusza Frolla, archidiakona paryskiej katedry Notre-Dame. Architektura z pewnoĞcią nie zginie, lecz nie bĊdzie juĪ symbolem kultury, która ulega przemianom. „[...] kiedy ją porównamy z myĞlą, która staje siĊ ksiąĪką i której wystarczy trochĊ papieru, odrobina atramentu i pióro, czyĪ moĪemy siĊ dziwiü, Īe rozum ludzki porzuciá architekturĊ dla druku?” Nasze „Biblie z kamienia” ostaáy siĊ wprawdzie, jednakĪe sáowo pisane w postaci niezliczonej liczby manuskryptów, a w póĨniejszym okresie tekstów drukowanych – owo „mrowisko umysáów, [...] ul, dokąd wszystkie wyobraĨnie, te pszczoáy záote, przylatują ze swoim miodem” – nieoczekiwanie zdewaluowaáo u schyáku Ğredniowiecza ich dawne znaczenie. Podobnie jeĞli ksiąĪka elektroniczna zastąpi w koĔcu ksiąĪkĊ tradycyjną, jest maáo prawdopodobne, Īe ta ostatnia zniknie z naszych domów i naszego Īycia. E-booki nie wyeliminują ksiąĪek. Genialny wynalazek Gutenberga nie wypará przecieĪ od razu kodeksów, ani te – zwojów papirusowych, czyli wolumenów. Gu* Ten i nastĊpne cytaty Wiktora Hugo w tym akapicie podano w przekáadzie Hanny SzumaĔskiej-Grossowej (Katedra Marii Panny w ParyĪu, Szczecin 1986, s. 125, 131, 133–134) [przyp. táum.]. 5
sta i przyzwyczajenia mamy róĪne, a jednoczeĞnie ciągle poszukujemy nowych rozwiązaĔ. Czy film zabiá malarstwo, a telewizja kino? Witamy zatem w Ğwiecie e-czytników i noĞników danych, które za poĞrednictwem niewielkiego ekranu gwarantują nam dostĊp do uniwersalnej biblioteki cyfrowej. NaleĪaáoby raczej postawiü pytanie, jakie zmiany wprowadzi lektura na ekranie w porównaniu z tym, z czym mieliĞmy dotychczas do czynienia, przewracając stronice ksiąĪki. Co zyskamy, posáugując siĊ tymi nowymi biaáymi ksiąĪeczkami, a przede wszystkim – co stracimy? Byü moĪe porzucimy przestarzaáe juĪ dziĞ nawyki; zniknie owa otoczka ĞwiĊtoĞci towarzysząca ksiąĪce w naszej cywilizacji, która wyniosáa ją na oátarze; istniejąca miĊdzy autorem i odbiorcą niepowtarzalna wiĊĨ, której z pewnoĞcią zagrozi pojĊcie hipertekstualnoĞci; atmosfera intymnoĞci, jaką zapewniaáa nam ksiąĪka, a tym samym – pewne tradycyjne zachowania czytelnika. „Rewolucja cyfrowa, sprawiając, Īe zanika istniejący od dawien dawna związek pomiĊdzy tekstem a jego materialną formą – stwierdziá Roger Chartier, wygáaszając wykáad inauguracyjny w Collège de France – zmusza nas do gruntownej rewizji dziaáaĔ i pojĊü kojarzonych ze sáowem pisanym”. U progu rewolucji technologiczno-komunikacyjnej czekają nas nowe wyzwania, którym trzeba bĊdzie sprostaü. W dyskusji z udziaáem Jeana-Claude’a Carrière’a i Umberta Eco nie chodzi o to, by obaj autorytatywnie wypowiedzieli siĊ, jakiego rodzaju zmiany i zagroĪenia zwiastowaü moĪe zastosowanie na masową skalĊ (albo i nie) ksiąĪki elektronicznej. Ci wytrawni bibliofile, kolekcjonerzy starych i unikatowych egzemplarzy, badacze i poszukiwacze inkunabuáów, skáonni są uwaĪaü ksiąĪkĊ, podobnie jak koáo, za wynalazek doskonaáy, którego nic nie jest w stanie zastąpiü. Gdy czáowiek skonstruowaá koáo, zostaá niejako skazany na posáugiwanie siĊ nim ad nauseam. Nieza-
6
leĪnie od tego, czy pierwowzorem ksiąĪki bĊdą dla nas pierwsze kodeksy (okoáo II wieku n.e.), czy teĪ wczeĞniejsze od nich zwoje papirusowe, pozostaje ona narzĊdziem, które mimo jego zmieniających siĊ na przestrzeni wieków form okazaáo siĊ zadziwiająco wierne swojej pierwotnej funkcji. KsiąĪka postrzegana jest tu jako swego rodzaju „koáo ludzkiej wiedzy i wyobraĨni”: nadchodzące ultranowoczesne technologie, które mogą napawaü nas lĊkiem, nie zdoáają powstrzymaü jego biegu. Gdy juĪ poczyniliĞmy tĊ optymistyczną uwagĊ, moĪemy rozpocząü debatĊ o ksiąĪce. KsiąĪkĊ czeka prawdziwa rewolucja technologiczna. Lecz czymĪe jest ksiąĪka? Czym są znajdujące siĊ w naszych domach i bibliotekach caáego Ğwiata tomy zawierające wiedzĊ czáowieka i ukazujące jego marzenia, odkąd zacząá posáugiwaü siĊ pismem? W jakim stopniu przybliĪają nam one wieczną odysejĊ ludzkiego umysáu? Jaki wizerunek Ğwiata nam przekazują? Kierując swą uwagĊ gáównie ku najwartoĞciowszym pozycjom, ku arcydzieáom, w których niczym w soczewce skupiają siĊ wzorce kulturowe, czy nie zapominamy o zasadniczej funkcji ksiąĪki, polegającej najzwyczajniej w Ğwiecie na zachowaniu tego, co nasza záudna pamiĊü moĪe raz na zawsze pominąü? A moĪe powinniĞmy pogodziü siĊ z mniej chwalebną cechą ludzkiej natury, zwracając równieĪ uwagĊ na niesáychane ubóstwo myĞli cechujące masową produkcjĊ literacką? Czy ksiąĪka jest nieodáącznym symbolem postĊpu, jaki staá siĊ naszym udziaáem? W powszechnej bowiem opinii wymazuje ona z ludzkiej pamiĊci mroki barbarzyĔstwa, z których – jak ciągle sądzimy – juĪ siĊ wydobyliĞmy. Co wáaĞciwie przekazują nam ksiąĪki? Czáowiek nie tylko docieka, w jakim stopniu zbiory naszych bibliotek wzbogacają wiedzĊ o nas samych. Stawia równieĪ pytania, co wáaĞciwie z owych zasobów przetrwaáo do naszych cza-
7
sów. Czy ksiąĪki są wiernym odzwierciedleniem tego wszystkiego, co stworzyá geniusz ludzki, kierując siĊ mniej lub bardziej szlachetnymi pobudkami? Pytanie to skáania do smĊtnych refleksji. Wszak dziĞ jeszcze palone są liczne ksiĊgozbiory – symbolizujące wolnoĞü sáowa ksiąĪki powoáaáy wiĊc takĪe do Īycia cenzorów, którzy kontrolowali ich druk i kolportaĪ, a czasem je konfiskowali. Kolejnym Ğmiertelnym niebezpieczeĔstwem, jeĞli metodyczne niszczenie ksiąĪek nie wchodziáo w grĊ, byáy poĪary. Pastwą ognia, tego nienasyconego Īywioáu obracającego wszystko w zgliszcza, padaáy caáe biblioteki, a buchające w niebo páomienie zdawaáy siĊ mówiü, Īe owa nieuznająca jakichkolwiek granic produkcja literacka wymaga odpowiedniej selekcji. Tak wiĊc historia ksiąĪki to niekoĔczący siĊ „bibliocaust”. Cenzura, ignorancja, gáupota, inkwizycja, auto da fé, zaniedbania, nieuwaga, poĪary – wszystko to stanowiáo dla ksiąĪki zagroĪenie, niekiedy z fatalnym dla niej skutkiem. Nawet nieustanne zabiegi konserwatorskie i archiwizacje ksiĊgozbiorów nie zdoáaáy ocaliü niektórych arcydzieá literatury Ğwiatowej. Zapewne niejednej Boskiej komedii nigdy nie byáo nam dane poznaü. PoĞród wielu zagadnieĔ dotyczących ksiąĪki i ksiąĪek, które mimo tylu przeciwnoĞci losu zachowaáy siĊ do naszych czasów, na plan pierwszy wysuwają siĊ dwie zasadnicze kwestie, stanowiące gáówny wątek zaprezentowanych tu rozmów, przeprowadzonych w paryskim mieszkaniu Jeana-Claude’a Carrière’a i w domu Umberta Eco w Monte Cerignone. To, co nazywamy kulturą, jest w istocie dáugotrwaáym procesem selekcji i kontroli. Liczne ksiĊgozbiory, obrazy, filmy, komiksy, dzieáa sztuki padáy áupem inkwizytorów, páomieni lub zaginĊáy w wyniku najzwyklejszego niedbalstwa. Czy byáa to najcenniejsza czĊĞü naszego wielowiekowego, niezmierzonego dziedzictwa? A moĪe byáy to rzeczy bezwartoĞciowe? Czy w tych dziedzinach ludzkiej twór-
8
czoĞci zgromadziliĞmy samorodki záota, czy teĪ ostaá nam siĊ w dáoniach tylko muá? DziĞ jeszcze czytamy Eurypidesa, Sofoklesa i Ajschylosa, którzy uwaĪani są za trzech wielkich tragediopisarzy greckich. Gdy jednak Arystoteles w Poetyce, dziele poĞwiĊconym tragedii, wymienia najwybitniejszych przedstawicieli tego gatunku dramatycznego, nie wspomina o Īadnym z powyĪszych twórców. CzyĪby to, co nie dotrwaáo do naszych czasów, byáo lepsze i bardziej reprezentatywne dla teatru greckiego aniĪeli to, co zdoáaliĞmy zachowaü? Czy ktokolwiek jest w stanie rozstrzygnąü dziĞ te wątpliwoĞci? Czy pocieszeniem dla nas moĪe byü to, Īe wĞród zwojów papirusowych, które w wyniku poĪarów jakĪe licznych bibliotek, w tym równieĪ Biblioteki Aleksandryjskiej, ulegáy zniszczeniu, znajdowaáy siĊ prawdopodobnie rzeczy caákowicie bezwartoĞciowe, arcydzieáa záego gustu i gáupoty? ZwaĪywszy na nieprzebrane záoĪa ludzkiej tĊpoty, jakie zalegają w naszych ksiĊgozbiorach, czy potrafimy zdobyü siĊ na to, by nie rozdzieraü zbytnio szat z powodu owego ogromu strat na przestrzeni wieków, owego Ğwiadomego lub mimowolnego táamszenia naszej pamiĊci, zadowalając siĊ tym, co udaáo nam siĊ ocaliü i co nasycone wszelkiego rodzaju technologiami dzisiejsze spoáeczeĔstwa z tak wielkim trudem starają siĊ zachowaü? Pomimo naszych wysiáków, by do gáosu dochodziáa przeszáoĞü, w bibliotekach, muzeach czy teĪ kinotekach natrafiaü bĊdziemy tylko na te dzieáa, których nie unicestwiá czas. Obecnie silniej niĪ kiedykolwiek uĞwiadamiamy sobie, Īe kultura jest w gruncie rzeczy tym, co pozostaje, gdy wszystko inne ulegáo zapomnieniu. W niniejszej debacie o ksiąĪce byü moĪe najbardziej zachwyca hoád, jaki dyskutanci oddają gáupocie, owej dyskretnej towarzyszce wiekopomnych dokonaĔ czáowieka, bynajmniej nietáumaczącej siĊ z tego, Īe potrafi byü czasem nader apodyktyczna.
9
Ten aspekt dyskusji miĊdzy dwoma kolekcjonerami i miáoĞnikami ksiąĪek, semiologiem i scenarzystą, jest szczególnie waĪny. Umberto Eco zgromadziá zbiór unikatowych dzieá traktujących o faászu i báĊdzie jako czynnikach warunkujących, wedáug niego, wszelkie próby stworzenia teorii prawdy. „Czáowiek jest istotą doprawdy wyjątkową – stwierdza. – Odkryá ogieĔ, wznosiá miasta, pisaá wspaniaáe poezje, wyjaĞniaá Ğwiat na rozmaite sposoby, tworzyá opowieĞci mitologiczne i tak dalej. RównoczeĞnie jednak toczyá ciągáe wojny przeciwko bliĨnim, nieustannie popeániaá báĊdy, niszczyá Ğrodowisko naturalne, et cetera. Ogólny zatem bilans, jeĪeli wziąü pod uwagĊ najszlachetniejsze przymioty umysáu czáowieka i jego bezdenną gáupotĊ, nie jest wáaĞciwie ani dodatni, ani ujemny. A wiĊc postanawiając przeprowadziü dyskusjĊ na temat gáupoty, w pewnym sensie oddajemy hoád owej istocie: geniuszowi i imbecylowi zarazem”. JeĞli ksiąĪki uwaĪa siĊ za wierne odzwierciedlenie aspiracji i predyspozycji czáowieka dąĪącego do realizacji swych celów w sferze materialnej i duchowej, powinny one ukazywaü caáy ten bezmiar ludzkiej pychy i niegodziwoĞci. Tak wiĊc n i e są d Ĩmy r ó w n ieĪ, Īe znikną te w s zys t ki e ks iąĪk i, w których roi siĊ od faászywych i báĊdnych informacji, a nawet – o czym jesteĞmy ĞwiĊcie przekonani – kompletnych idiotyzmów. Towarzyszyü nam one bĊdą niczym wierne cienie aĪ po kres ludzkoĞci, mówiąc nam wprost, kim byliĞmy niegdyĞ, a przede wszystkim, kim jesteĞmy dzisiaj – a mianowicie namiĊtnymi, niestrudzonymi badaczami, którym jednak obce są jakiekolwiek skrupuáy. Báądzenie jest rzeczą ludzką w tym sensie, Īe jest ono udziaáem jedynie tych, którzy poszukują i popeániają pomyáki. Na kaĪde rozwiązane równanie, kaĪdą zweryfikowaną hipotezĊ, udoskonaloną metodĊ, wiarygodną wizjĊ – ileĪ przypadaáo dróg wiodących donikąd? Tak oto ksiąĪki realizują marzenia ludzkoĞci wyzwolonej
10
wreszcie z wiĊzów obskurantyzmu, choü jednoczeĞnie obraz ten nie jest pozbawiony skaz. RównieĪ Jean-Claude Carrière, znany scenarzysta, dramaturg i eseista, z nie mniejszą sympatią spogląda na ów pomnik ludzkiej gáupoty, jego zdaniem jeszcze niedostatecznie poznany. Zagadnieniu temu poĞwiĊciá nawet utwór, mający ciągáe wznowienia: „Gdy w latach szeĞüdziesiątych Guy Bechtel oraz ja postanowiliĞmy napisaü Dictionnaire de la bêtise*, powiedzieliĞmy sobie: dlaczego mamy zajmowaü siĊ wyáącznie historią rozumu, arcydzieá, wiekopomnych dokonaĔ ludzkiego umysáu? Gáupota, tak bardzo intrygująca Flauberta, wydawaáa nam siĊ nie tylko – co jest rzeczą oczywistą – bez porównania czĊĞciej spotykana, lecz równieĪ bardziej odkrywcza, inspirująca, bogatsza i w pewnym sensie prawdziwsza”. WáaĞnie dziĊki owej fascynacji gáupotą doskonale zrozumiaá on intencje Umberta Eco, gromadzącego z mozoáem najbardziej zdumiewające Ğwiadectwa, ukazujące, z jak Ğlepym uporem potrafimy kroczyü drogą báĊdu. MiĊdzy gáupotą a báĊdem przez caáe stulecia istniaáo pewne pokrewieĔstwo, a nawet sekretna, swoista niü porozumienia. Nas jednak bardziej intryguje co innego: mianowicie pytania, jakie stawiają autorzy Dictionnaire de la bêtise i twórca La Guerre du faux, wykazują liczne, choü nieskáaniające do optymistycznych wniosków analogie, co w znacznym stopniu ujawniáy niniejsze rozmowy. Kronikarze ciernistej drogi ksiąĪki, niekiedy z rozbawieniem Ğledzący jej losy, przekonani, Īe zdoáamy choü trochĊ poznaü blaski i cienie tej intelektualnej przygody ludzkoĞci, Jean-Claude Carrière i Umberto Eco, toczą báyskotliwą dyskusjĊ na temat ludzkiej pamiĊci, której Ğwiadectwem są nie tylko arcydzieáa – lecz równieĪ najzwyklejsze wpadki, luki, przeoczenia, a takĪe * „Sáownik gáupoty” [przyp. táum.].
11
niepowetowane straty. Z fantazją i humorem opowiadają oni, w jaki sposób ksiąĪka, pomimo nieubáaganego procesu selekcji, zdoáaáa ostatecznie pokonaü wszystkie czyhające na nią przeszkody, choü nie zawsze wychodziáo jej to na dobre. ZwaĪywszy na nowe wyzwania, jakie stanowią dzisiaj scentralizowana digitalizacja ksiąĪek oraz zastosowanie róĪnorodnych technik lektury elektronicznej, ukazanie krĊtych losów ksiąĪki na przestrzeni dziejów sprawia, Īe moĪemy chyba z mniejszą obawą spoglądaü na spodziewane zagroĪenia. PoniĪsze rozmowy, bĊdące radosnym hoádem záoĪonym galaktycznemu dziedzictwu Gutenberga, wprawią zapewne w zachwyt wszystkich czytelników i miáoĞników papierowych woluminów. A niewykluczone, Īe równieĪ posiadacze e-czytników oddadzą siĊ chwili zadumy. Jean-Philippe de Tonnac
Prolog
KsiąĪka przetrwa
Jean-Claude Carrière: Na ostatnim szczycie w Davos w 2008 roku pewien futurolog, zapytany, jakie radykalne zmiany czekają ludzkoĞü w najbliĪszych piĊtnastu latach, odpará, by szczególną uwagĊ zwróciü na cztery zjawiska, które jego zdaniem nastąpią. Po pierwsze: cena baryáki ropy naftowej wzroĞnie do piĊciuset dolarów. Po drugie: woda bĊdzie przedmiotem wymiany handlowej podobnie jak ropa; gieády Ğwiatowe podawaü bĊdą kursy wody. Trzecia przepowiednia dotyczy Afryki, która w najbliĪszych dziesiĊcioleciach stanie siĊ bezsprzecznie potĊgą gospodarczą, czego zresztą sobie wszyscy Īyczymy. Wreszcie, po czwarte, ów „zawodowy prorok” ukazuje wizjĊ Ğwiata bez ksiąĪki. Rodzi siĊ wiĊc pytanie, czy Ğmierü ksiąĪki, jeĞli rzeczywiĞcie nastąpi, moĪe mieü dla ludzkoĞci te same nastĊpstwa, co przewidywany niedostatek wody lub teĪ kurczące siĊ zasoby ropy naftowej. Umberto Eco: Czy ksiąĪka przetrwa w wyniku pojawienia siĊ internetu? Pisaáem juĪ o tym wówczas, gdy problem wydawaá siĊ jak najbardziej aktualny. Od tamtego czasu, ilekroü ktoĞ mnie prosi, abym siĊ w tej kwestii wypowiedziaá, jedyne, co mogĊ
13
zrobiü, to zaprezentowaü poprzedni tekst*. I tak nikt tego nie zauwaĪy – przede wszystkim dlatego Īe Īadnych nowych rewelacji w tej dziedzinie juĪ siĊ ogáosiü nie da; poza tym opinia publiczna (a przynajmniej Ğrodowisko dziennikarskie) jest ĞwiĊcie przekonana, Īe ksiąĪka zniknie (a moĪe to dziennikarze uwaĪają, Īe ich czytelnicy są o tym ĞwiĊcie przekonani), no i wszyscy stawiają uparcie to samo pytanie. WáaĞciwie bardzo niewiele moĪna na ten temat powiedzieü. Internet sprawiá, Īe powróciliĞmy do epoki alfabetu. JeĪeli przypadkiem uznaliĞmy, Īe oto nastaáa cywilizacja obrazu, za sprawą komputera ponownie odkrywamy galaktykĊ Gutenberga, no i w rezultacie wszyscy zmuszeni jesteĞmy do czytania. JednakĪe narzĊdziem lektury nie moĪe byü wyáącznie komputer. Gdy czáowiek przez dwie godziny wpatruje siĊ w ekran, czytając powieĞü, oczy robią mu siĊ okrągáe jak spodki. Mam w domu okulary firmy Polaroid chroniące wzrok przed zgubnymi skutkami przesiadywania przed komputerem. Zresztą urządzenie to zaleĪne jest od energii elektrycznej, nie moĪna uĪywaü go w wannie ani nawet w áóĪku, leĪąc na boku. KsiąĪka jest zatem porĊczniejsza. Rysuje siĊ tu nastĊpująca alternatywa: albo narzĊdziem lektury pozostanie ksiąĪka, albo teĪ pojawi siĊ jakiĞ substytut tego, czym ksiąĪka byáa od wieków, nawet przed wynalezieniem druku. RóĪnorodne formy ksiąĪki nie zmieniáy jej funkcji ani zasadniczych struktur skáadniowych od ponad piĊciuset lat. Odkąd istnieje ksiąĪka, nie opracowano wáaĞciwie jej doskonalszej * Umberto Eco wypowiadaá siĊ na ten temat kilkakrotnie w opublikowanych wywiadach, esejach, wykáadach – powtarzając najczĊĞciej swoje wczeĞniejsze uwagi zawarte w: Umberto Eco, Nowe Ğrodki masowego przekazu a przyszáoĞü ksiąĪki, przeá. Adam Szymanowski, Warszawa 1996; zob. teĪ tegoĪ, Czy komputer poĪre ksiąĪkĊ, przeá. Adam Szymanowski, „Gazeta Wyborcza” 1996, nr 47, s. 8–9 [przyp. red.].
14
wersji. Podobnie jest z áyĪką, máotkiem, koáem bądĨ dáutem. Nie da siĊ przecieĪ ulepszyü áyĪki. Designerzy z bardzo miernymi rezultatami usiáują na przykáad skonstruowaü nowe korkociągi, z których zresztą wiĊkszoĞü nie dziaáa. Philippe Starck czyniá próby unowoczeĞnienia wyciskacza do cytryn, jednakĪe model, jaki zaproponowaá (pragnąc koniecznie zachowaü jego walory estetyczne), przepuszcza pestki. KsiąĪka przeszáa próbĊ czasu i trudno sobie wyobraziü, co moĪna by wymyĞliü lepszego, peániącego tĊ samą funkcjĊ. MoĪe zmienią siĊ nieco niektóre jej elementy, moĪe stronice nie bĊdą wykonane z papieru. W sumie jednak pozostanie ona tym, czym jest. J.-C.C.: Wydaje siĊ, Īe najnowsze wersje czytnika e-booków stanowią bezpoĞrednią konkurencjĊ dla ksiąĪki tradycyjnej. PojemnoĞü modelu Reader dochodzi juĪ do stu szeĞüdziesiĊciu tytuáów. U.E.: Jest rzeczą oczywistą, Īe prawnikowi áatwiej jest przynieĞü do domu dwadzieĞcia piĊü tysiĊcy dokumentów procesowych, które wáaĞnie analizuje, jeĞli mieszczą siĊ one w czytniku. W wielu dziedzinach Īycia ksiąĪka elektroniczna stanie siĊ ogromnym uáatwieniem. Ciągle zadajĊ sobie pytanie, czy jeĞli bĊdziemy dysponowali nawet najdoskonalszą technologią dostosowaną do potrzeb lektury, nie bĊdzie nic niestosownego w czytaniu Wojny i pokoju jako e-booka. Przekonamy siĊ. W kaĪdym razie nie bĊdziemy mogli czytaü utworów Toástoja ani teĪ korzystaü ze zbiorów znajdujących siĊ w naszych bibliotekach z tej prostej przyczyny, Īe ksiąĪki papierowe niszczeją. Po publikacjach wydanych w latach piĊüdziesiątych przez Gallimarda czy teĪ Vrina nie ma juĪ wáaĞciwie Ğladu. Dzieáa Gilsona, La Philosophie au Moyen Age, które byáo mi tak bardzo pomocne, gdy pisaáem doktorat, nawet
15
nie mogĊ dziĞ wziąü do rĊki – ksiąĪka dosáownie siĊ rozlatuje. Mógábym pewnie kupiü sobie nową, lecz przyzwyczaiáem siĊ do starego wydania, w którym peáno jest róĪnokolorowych zapisków, stanowiących Ğlad po moich licznych konsultacjach. Jean-Philippe de Tonnac: ZwaĪywszy na rozpowszechnianie nowoczesnych noĞników informacji coraz lepiej dostosowanych do lektury w kaĪdych warunkach – bądĨ to encyklopedii, bądĨ powieĞci w wersji online – czy jednak nie naleĪaáoby przypuszczaü, Īe po ksiąĪkĊ w jej tradycyjnej formie siĊgaü bĊdziemy coraz niechĊtniej? U.E.: Wszystko siĊ moĪe zdarzyü. Niewykluczone, Īe ksiąĪka zainteresuje jutro tylko nielicznych pasjonatów, którzy bĊdą dawaü upust swoim historycznym fascynacjom, przebywając w muzeach i bibliotekach. J.-C.C.: O ile bĊdą jeszcze istniaáy. U.E.: Równie dobrze mamy prawo przypuszczaü, Īe ów wspaniaáy wynalazek, jakim jest internet, pewnego dnia zniknie. Tak byáo ze sterowcami, których dziĞ juĪ siĊ na niebie nie widuje. Gdy przed wojną zeppelin „Hindenburg” spáonąá na nowojorskim lotnisku, ich los staá siĊ przesądzony. To samo byáo z concorde’em. Katastrofa w Gonesse w 2000 roku miaáa dla tego samolotu fatalne skutki. Historia ludzkoĞci jest doprawdy niezwykáa. Buduje siĊ maszynĊ, która pokonuje Atlantyk zaledwie w trzy godziny zamiast w osiem. Nikt nie zaprzeczy, Īe to ogromny postĊp. Jednak po dramacie w Gonesse concorde’y wycofano z eksploatacji, uznając, Īe ich produkcja jest zbyt droga. Ale czy to rzeczywiĞcie byá wystarczający powód? Bomba atomowa równieĪ kosztuje krocie!
16
J.-P. de T.: ZacytujĊ panom nastĊpującą uwagĊ Hermanna Hessego, który utrzymuje, Īe prawdopodobnie bĊdziemy Ğwiadkami „odrodzenia siĊ” ksiąĪki, do czego przyczyniü siĊ moĪe postĊp techniczny. MyĞl tĊ wyraziá bodajĪe w latach piĊüdziesiątych: „W epoce coraz to nowych wynalazków, które zaspokajaü bĊdą zapotrzebowanie na rozrywkĊ i edukacjĊ powszechną, ksiąĪka odzyska naleĪny jej prestiĪ i szacunek. Nie osiągnĊliĞmy jeszcze etapu, kiedy najnowsze wynalazki stanowiące konkurencjĊ dla ksiąĪki drukowanej, takie jak radio lub kino, pozbawią ją tych funkcji, których utratĊ moĪna by przeboleü”. J.-C.C.: Pod tym wzglĊdem Hesse siĊ nie pomyliá. Kino i radio, a nawet telewizja nie pozbawiáy ksiąĪki Īadnej z cech, których utratĊ moĪna by przeboleü. U.E.: Na pewnym etapie rozwoju czáowieka pojawiáo siĊ pismo. Jest ono jakby przedáuĪeniem rĊki i w tym sensie stanowi niemal biologiczny komponent natury ludzkiej. To technologia komunikacyjna związana bezpoĞrednio z naszym ciaáem. Po wynalezieniu pisma nie moĪna siĊ juĪ byáo bez niego obejĞü. To tak jak z koáem, o czym juĪ wspominaliĞmy. Dzisiejsze koáa to koáa z prehistorii. Natomiast wspóáczesne wynalazki, jak kino, radio czy internet, nie zawierają w sobie owego biologicznego pierwiastka. J.-C.C.: Sáusznie pan podkreĞla, Īe jeszcze nigdy tak bardzo nie odczuwaliĞmy potrzeby czytania i pisania. Nie sposób posáugiwaü siĊ komputerem, jeĞli nie potrafimy pisaü i czytaü. Co wiĊcej, wymaga to od nas wiĊkszych umiejĊtnoĞci niĪ kiedyĞ, poniewaĪ mamy dziĞ nowe znaki, hasáa, symbole. Nasz alfabet siĊ poszerzyá. Nauka czytania staje siĊ coraz trudniejsza. Gdyby nasze komputery mogáy bezpoĞrednio zapisywaü to, co wypo-
17
wiadamy, nastąpiáby powrót do sáowa mówionego. Rodzi siĊ tu kolejne pytanie: czy moĪna poprawnie wyraĪaü swoje myĞli, jeĪeli nie umie siĊ czytaü ani pisaü? U.E.: Homer odpowiedziaáby: oczywiĞcie, Īe tak. J.-C.C.: Ale Homer naleĪy do epoki przekazu ustnego. Na tej wáaĞnie tradycji opieraáa siĊ jego wiedza. ĩyá w czasach, gdy w Grecji nie istniaáy jeszcze Īadne Ĩródáa pisane. CzyĪ moĪna sobie dzisiaj wyobraziü pisarza, który dyktowaáby swą powieĞü, ignorując jĊzyk pisany i zupeánie nie znając wczeĞniejszej literatury? Byü moĪe jego utwór urzekaáby czymĞ nowym, ĞwieĪym, zaskakującym, wydaje mi siĊ jednak, Īe próĪno byáoby doszukiwaü siĊ w nim tego, co zwykliĞmy nazywaü kulturą literacką. Rimbaud byá máodzieĔcem wybitnie uzdolnionym, autorem niezrównanej poezji, lecz nie byá samoukiem. W wieku szesnastu lat miaá juĪ solidne wyksztaácenie klasyczne. Potrafiá tworzyü wiersze po áacinie.
Krótki Īywot trwaáych noĞników
J.-P. de T.: Podejmujemy kwestie związane z wielowiekową tradycją ksiąĪki w czasach, gdy kultura zdaje siĊ preferowaü inne, byü moĪe skuteczniejsze Ğrodki przekazu. Ale co panowie powiedzą o wszystkich tych urządzeniach mających umoĪliwiaü trwaáy zapis informacji i naszych danych, jak na przykáad dyskietki, kasety bądĨ CD-ROM-y, od których juĪ dziĞ odchodzimy? J.-C.C.: W 1985 roku minister kultury Jack Lang zwróciá siĊ do mnie z proĞbą, abym powoáaá do Īycia nową szkoáĊ filmowo-telewizyjną (La Fémis*) i objąá jej kierownictwo. W tym celu zaprosiáem do wspóápracy kilku Ğwietnych specjalistów technicznych z Jackiem Gajosem na czele i przez dziesiĊü lat, od 1986 do 1996 roku, zawiadywaáem tą uczelnią. W okresie tym musiaáem oczywiĞcie Ğledziü wszystkie nowinki z naszej dziedziny. Jednym z najistotniejszych problemów, z jakimi trzeba siĊ byáo uporaü, byáa po prostu prezentacja filmów studentom. Gdy oglądamy jakiĞ film, byĞmy mogli dokonaü jego analizy, musi istnieü moĪliwoĞü przerywania jego projekcji, cofania, zatrzymywania czy teĪ przesuwania go do przodu, czasem klatka po * Nazwa paĔstwowej wyĪszej szkoáy filmowej we Francji [przyp. táum.].
19
klatce. W przypadku tradycyjnej taĞmy nie da siĊ tego zrobiü. Rozpowszechnione wtedy byáy kasety wideo, które jednak bardzo szybko siĊ zuĪywaáy. Po trzech, czterech latach eksploatacji nie nadawaáy siĊ juĪ do niczego. W tamtym wáaĞnie okresie powstaáa Wideoteka Miasta ParyĪa, która miaáa archiwizowaü wszelkie materiaáy fotograficzne i filmowe dotyczące stolicy. Aby zapisywaü obraz, mieliĞmy do wyboru kasety elektroniczne i páyty CD, które nazywaliĞmy wówczas „noĞnikami trwaáymi”. Paryska wideoteka zainwestowaáa w kolekcjĊ kaset. Inni wypróbowywali nowe moĪliwoĞci páyt, reklamowanych jako noĞniki o nieograniczonych wrĊcz moĪliwoĞciach. Dwa, trzy lata póĨniej pojawiáy siĊ w Kalifornii pierwsze CD-ROM-y (Compact Disc – Read-Only Memory). Wreszcie znaleĨliĞmy rozwiązanie. Odbywaáy siĊ liczne prezentacje owych cudeniek. PamiĊtam pierwszy CD-ROM, jaki oglądaliĞmy. Byá to film o Egipcie. Pokaz wprawiá nas w podziw i osáupienie. Wszyscy z najwyĪszym uznaniem wypowiadali siĊ o tym wynalazku, który – jak siĊ wydawaáo – rozwiąĪe wszystkie trudnoĞci, z jakimi od dawna borykali siĊ ludzie, którzy podobnie jak my zajmowali siĊ zawodowo filmem i archiwizacją obrazu. Tymczasem zakáady amerykaĔskie, gdzie powstawaáy te kurioza, zaprzestaáy produkcji CD-ROM-ów juĪ siedem lat temu. DziĞ w kaĪdym razie powstają coraz to nowsze wersje telefonów komórkowych, tudzieĪ najrozmaitszych iPodów. Ponoü JapoĔczycy piszą na nich powieĞci, proponowane w tej wersji odbiorcom. Internet, jako narzĊdzie niezmiernie mobilne, obejmuje swym zasiĊgiem caáy Ğwiat. RównieĪ usáugom VOD (Video On Demand), elastycznym ekranom i innym cudom przepowiadana jest Ğwietlana przyszáoĞü. MoĪe i tak bĊdzie. Wydawaü by siĊ mogáo, Īe opowiadam panom o jakiejĞ epoce trwającej wieki caáe, a przecieĪ wszystkie te nowinki obejmują
20
okres najwyĪej dwudziestu lat. Jak szybko pozbywamy siĊ wszelkich nowoĞci! Chyba coraz áatwiej nam to przychodzi. Są to oczywiĞcie banalne prawdy, stanowiące jednak niezbĊdny bagaĪ wiedzy – przynajmniej w pierwszym etapie podróĪy. U.E.: Zaledwie kilka lat temu pojawiáa siĊ na CD-ROM-ie Patrologia latina Migne’a (dwieĞcie dwadzieĞcia jeden tomów!), kosztująca – o ile dobrze pamiĊtam – piĊüdziesiąt tysiĊcy dolarów. Na PatrologiĊ w tej cenie mogáy wiĊc sobie pozwoliü tylko wielkie biblioteki, a nie skromni badacze (chociaĪ niefrasobliwi mediewiĞci uciekali siĊ do pirackich kopii). Obecnie moĪna po prostu zawrzeü umowĊ abonamentową na dostĊp do tego dzieáa online. To samo dotyczy Encyklopedii Diderota, którą kiedyĞ wydawnictwo Robert oferowaáo na CD-ROM-ie. DziĞ znajdujĊ ją, nic nie páacąc, w internecie. J.-C.C.: Kiedy pojawiáo siĊ DVD, sądziliĞmy, Īe oto w koĔcu mamy idealny produkt, który raz na zawsze wyeliminuje trudnoĞci związane z zapisywaniem danych i urzeczywistni nasze wspólne cele. Przedtem nigdy nie stworzyáem sobie domowej filmoteki. Gdy pojawiáo siĊ DVD, pomyĞlaáem, Īe nareszcie dysponujĊ „trwaáym noĞnikiem”. Nic z tych rzeczy. Obecnie mówi siĊ o páytach mających zmniejszony format, do których konieczny bĊdzie zakup nowych odtwarzaczy i które – tak jak w przypadku e-czytników – umoĪliwią zapis znacznej liczby filmów. A wiĊc z naszym poczciwym DVD równieĪ siĊ poĪegnamy, chyba Īe zachowamy stare urządzenia, które kiedyĞ pozwalaáy nam je oglądaü. Zresztą kolekcjonowanie tego wszystkiego, co wypierane jest przez dzisiejszą technologiĊ, staáo siĊ modne. Jeden z moich znajomych, belgijski filmowiec, przechowuje w piwnicy osiem-
21
naĞcie komputerów, aby móc odczytywaü starsze dokumenty. Tak wiĊc Īywot trwaáych noĞników jest bardzo krótki. Te jakĪe czĊsto powtarzane uwagi, które staáy siĊ niemal wyĞwiechtanymi frazesami, o krótkotrwaáym Īywocie dzisiejszych noĞników informacji, wywoáaü u nas mogą uĞmiech zadumy, czyĪ nie? Mam tu na myĞli miáoĞników inkunabuáów, jakimi obaj jesteĞmy. Przyniosáem panu ze swojej biblioteki tĊ oto niewielką áaciĔską ksiąĪkĊ, wydrukowaną w ParyĪu pod koniec XV wieku. ProszĊ popatrzeü. Gdy otworzymy ten inkunabuá na ostatniej stronie, natrafimy na notatkĊ w jĊzyku francuskim: Ces présentes heures à l’usaige de Rome furent achevées le vingt-septième jour de septembre l’an mille quatre cent quatre-vingt-dix-huit pour Jean Poitevin, libraire, demeurant à Paris en la rue Neuve-Notre-Dame*. „Usage” napisane jest „usaige”, system datowania jest inny niĪ dzisiaj, choü dla nas zrozumiaáy. JesteĞmy wiĊc jeszcze w stanie czytaü teksty wydrukowane piĊü wieków temu. Ale nie da siĊ juĪ odtwarzaü tekstów albo filmów zapisanych na kasetach elektronicznych lub CD-ROM-ach, mimo Īe urządzenia te mają zaledwie kilka lat. Chyba Īe przechowujemy w piwnicach stare komputery. J.-P. de T.: NaleĪy podkreĞliü, Īe te coraz szybciej starzejące siĊ nowe noĞniki zmuszają nas do zrewidowania technik ich eksploatacji i gromadzenia danych, a nawet niektórych naszych pojĊü... U.E.: To miĊdzy innymi ich krótki Īywot powoduje, Īe pamiĊü ludzka staje siĊ coraz bardziej zawodna. Jest to chyba jeden z najpowaĪniejszych problemów naszej cywilizacji. Z jednej * „Niniejsze godzinki na uĪytek Rzymian spisane zostaáy dwudziestego siódmego dnia wrzeĞnia roku PaĔskiego 1498 dla ksiĊgarza Jeana Poitevina, zamieszkaáego przy ulicy Neuve-Notre-Dame w ParyĪu” [przyp. táum.].
22
strony wynajdujemy urządzenia odciąĪające naszą pamiĊü, jak róĪnorodne techniki zapisywania i przenoszenia danych, co jest na pewno wyraĨnym postĊpem, jeĞli przypomnimy sobie czasy, gdy trzeba byáo uciekaü siĊ do mnemotechnik, czyli metod uáatwiających zapamiĊtywanie, gdyĪ czáowiek po prostu nie miaá do dyspozycji tego wszystkiego, co zawieraáoby caáą niezbĊdną wiedzĊ. Musiaá wiĊc liczyü jedynie na swoją pamiĊü. Z drugiej jednak strony, pomijając juĪ krótki Īywot tych urządzeĔ, co jest rzeczywiĞcie powaĪnym problemem, musimy równieĪ przyznaü, Īe nasza postawa wobec wielu wytworów naszej kultury jest czĊsto niewáaĞciwa. Wystarczy, Īe podam jako przykáad oryginalne plansze sáynnych komiksów. Są one nieprawdopodobnie drogie, poniewaĪ pozostaáo ich bardzo niewiele (jedna stronica autorstwa Aleksa Raymonda kosztuje dziĞ krocie). A dlaczego jest ich tak maáo? Po prostu gazety, w których komiksy siĊ ukazywaáy, po wykorzystaniu plansz pozbywaáy siĊ ich. J.-P. de T.: Jaki rodzaj mnemotechnik stosowano przed wynalezieniem owych sztucznych pamiĊci – ksiąĪek czy teĪ twardych dysków? J.-C.C.: Aleksander MacedoĔski w przeddzieĔ podjĊcia kolejnej wiekopomnej decyzji dowiaduje siĊ, Īe pewna niewiasta potrafi bezbáĊdnie przepowiadaü przyszáoĞü. KaĪe ją wiĊc zawezwaü, aby zdradziáa mu swój sekret. Kobieta mówi królowi, Īe naleĪy rozpaliü wielki ogieĔ i odczytywaü przyszáoĞü z dymu, niczym z ksiąĪki. RównoczeĞnie jednak ostrzega sáynnego zdobywcĊ, dodając, Īe gdy bĊdzie obserwowaá dym, nie wolno mu myĞleü o lewym oku krokodyla – moĪe ostatecznie myĞleü o prawym, ale pod Īadnym pozorem nie o lewym. No i Aleksander musiaá zrezygnowaü z poznania przyszáoĞci. Dlaczego? PoniewaĪ, kiedy tylko kaĪe nam siĊ o czymĞ nie myĞleü, myĞlimy
23
tylko o tym. Zakaz powoduje odwrotny skutek. Lewe oko dzikiej bestii zawáadnĊáo naszą pamiĊcią i umysáem. Nie moĪna siĊ od tego uwolniü. Niekiedy – podobnie jak w przypadku Aleksandra MacedoĔskiego – to, Īe nie sposób o czymĞ zapomnieü, moĪe staü siĊ problemem, a nawet dramatem. Istnieją ludzie obdarzeni umiejĊtnoĞcią zapamiĊtywania wszystkiego – stosują oni bardzo proste techniki mnemotechniczne. Są to mnemoniĞci. Zagadnieniami tymi zajmowaá siĊ rosyjski neurolog Aleksandr àuria. Na którejĞ z jego prac oparta jest sztuka Petera Brooka Je suis un phénomène.* JeĞli opowiadamy coĞ mnemoniĞcie, nie jest on w stanie tego zapomnieü. Jest niczym doskonaáe, lecz zarazem wariackie urządzenie, rejestrujące wszystko bez jakiejkolwiek selekcji. W tym przypadku nie jest to zaleta, lecz wada. U.E.: Metoda mnemotechniczna polega na kojarzeniu rzeczy, którą naleĪy zapamiĊtaü, z konkretnym fragmentem lub miejscem jakiegoĞ paáacu lub miasta. Przytoczona przez Cycerona w traktacie O mówcy legenda o Symonidesie gáosi, Īe gdy któregoĞ wieczoru poeta ucztowaá z greckimi dostojnikami, zawaliá siĊ dach sali, którą na chwilĊ opuĞciá. Wszyscy biesiadnicy ponieĞli Ğmierü. Poproszony o zidentyfikowanie zwáok, Symonides zdoáaá tego dokonaü, przypominając sobie miejsce, jakie kaĪdy z nich zajmowaá przy stole. Technika mnemotechniczna polega zatem na skojarzeniach przestrzennych w odniesieniu do danego przedmiotu lub pojĊcia. Aleksander MacedoĔski z paĔskiego przykáadu nie zdoáaá odczytaü przepowiedni, poniewaĪ dym, który miaá obserwowaü, kojarzyá mu siĊ z lewym okiem krokodyla. Sztuka zapamiĊtywa* Chodzi tu o ksiąĪkĊ àurii O pamiĊci, która nie miaáa granic, przeá. Joanna Przesmycka, Warszawa 1970 [przyp. red.].
24
nia budziáa jeszcze zainteresowanie w Ğredniowieczu. MoĪna by sądziü, Īe począwszy od wynalezienia druku, stopniowo odchodziáo siĊ od technik mnemotechnicznych. Tymczasem w epoce tej publikowane są najpiĊkniejsze ksiąĪki o mnemotechnice! J.-C.C.: Wspominaá pan o oryginalnych planszach sáynnych komiksów, wyrzucanych po ich wykorzystaniu do kosza. Podobnie byáo z kinem. IleĪ w ten sposób straciliĞmy filmów! W latach dwudziestych i trzydziestych XX wieku kino europejskie staáo siĊ „siódmą sztuką”. ZaczĊáy powstawaü filmy, które zdobyáy sobie trwaáe miejsce w historii sztuki i zasáugiwaáy na to, by je zachowaü. W tym teĪ celu tworzono pierwsze kinoteki – najpierw w Rosji, nastĊpnie we Francji. JednakĪe dla Amerykanów kino nie jest sztuką, lecz produktem, mającym coraz to nowsze wersje. Ciągle trzeba krĊciü kolejnego Zorra, Nosferatu czy teĪ Tarzana. To jak pozbywanie siĊ przestarzaáych modeli i zgromadzonych zapasów. Stary, lecz wartoĞciowy wyrób mógáby konkurowaü z nowym. ProszĊ sobie wyobraziü, Īe kinoteka amerykaĔska powstaáa dopiero w latach siedemdziesiątych! Poprzedziáa ją dáugotrwaáa batalia o subwencje; nieáatwo teĪ byáo zainteresowaü Amerykanów historią ich kina. RównieĪ w Rosji narodziáa siĊ pierwsza na Ğwiecie uczelnia filmowa, co zawdziĊczamy Eisensteinowi. UwaĪaá on, Īe naleĪy stworzyü tego typu uczelniĊ, która pod wzglĊdem poziomu dorównywaáaby najlepszym szkoáom malarstwa lub architektury. U.E.: We Wáoszech na potrzeby kina juĪ na początku XX wieku pisaá nasz wielki poeta Gabriele D’Annunzio, który wraz z Giovannim Pastrone jest autorem scenariusza do filmu Cabiria. W Ameryce nie traktowano by go powaĪnie.
25
J.-C.C.: W telewizji pod tym wzglĊdem byáo jeszcze gorzej. Przechowywanie nakrĊconych materiaáów wydawaáo siĊ początkowo czymĞ absurdalnym. Dopiero gdy utworzono INA* w celu archiwizacji nagraĔ audiowizualnych, sytuacja diametralnie siĊ zmieniáa. U.E.: W 1954 roku pracowaáem w telewizji i przypominam sobie, Īe wszystkie programy byáy emitowane na Īywo. Nie stosowano wówczas nagraĔ magnetowidowych. Istniaáo wtedy urządzenie, które nazywano tam transcriber, zanim przekonano siĊ, Īe termin ten nie istnieje w telewizji anglosaskiej. Chodziáo po prostu o filmowanie kamerą obrazu z ekranu. PoniewaĪ jednak byáa to uciąĪliwa i kosztowna metoda, trzeba byáo dokonywaü selekcji. W ten sposób wiele rzeczy bezpowrotnie przepadáo. J.-C.C.: Podam tu pewien bardzo znany przykáad. To prawie inkunabuá telewizyjny. W latach 1951–1952 Peter Brook realizowaá dla amerykaĔskiej telewizji Króla Lira z Orsonem Wellesem w roli gáównej. W tamtym okresie z braku odpowiedniego sprzĊtu nie archiwizowano emitowanych programów. Okazuje siĊ jednak, Īe Król Lir Brooka zostaá sfilmowany. RównieĪ w tym przypadku ktoĞ za pomocą kamery nagraá z ekranu ten spektakl. Jest to dziĞ jeden z najcenniejszych eksponatów nowojorskiego muzeum telewizji. Pod wieloma wzglĊdami przypomina mi to historiĊ ksiąĪki. U.E.: W pewnym sensie. Kolekcjonowanie ksiąĪek ma bardzo dáugą tradycjĊ, a zatem dzieje kina i ksiąĪki potoczyáy siĊ odmiennie. Kult zapisanej stronicy, a póĨniej ksiąĪki jest równie * Institut National de l’Audiovisuel [przyp. táum.].
26
stary jak pismo. JuĪ Rzymianie pragnĊli posiadaü i zachowywaü kolekcje zwojów. To, Īe wiele ksiąĪek nie przetrwaáo do naszych czasów, spowodowaáy inne czynniki – na przykáad cenzura religijna. Poza tym bardzo czĊste byáy poĪary bibliotek, podobnie zresztą jak katedr, poniewaĪ wiele elementów tych budowli wykonanych byáo z drewna. Páonąca katedra lub biblioteka w Ğredniowieczu przypomina scenĊ z filmu o wojnie na Pacyfiku, ukazującą spadający do oceanu samolot. PoĪar biblioteki, jak to widzimy w Imieniu róĪy, nie jest w Ğredniowieczu niczym nadzwyczajnym. By uchroniü ksiĊgozbiory od ognia, starano siĊ przechowywaü je w bezpiecznych miejscach, co daáo początek bibliotekom klasztornym. Pomysá znalezienia dla ksiąĪek pewnego schronienia narodziá siĊ prawdopodobnie w wyniku wielokrotnych najazdów barbarzyĔców na Rzym, którzy puszczali miasto z dymem zanim z niego wyszli. A cóĪ mogáo byü bezpieczniejsze aniĪeli biblioteki klasztorne? JednakĪe nie dla wszystkich ksiąg poszukiwano azylu, aĪeby ocaliü je od zapomnienia, co oczywiĞcie zapoczątkowaáo proces selekcji. J.-C.C.: Natomiast kult unikatowego dzieáa filmowego dopiero zaczyna siĊ rodziü. Niektórzy kolekcjonują nawet scenariusze. Dawniej po zakoĔczeniu zdjĊü do filmu scenariusz najczĊĞciej lądowaá w koszu, podobnie jak plansze komiksów, o których pan wspominaá. Ale w latach czterdziestych niektórzy doszli do wniosku, Īe nawet po zrealizowaniu filmu scenariusz moĪe mieü jeszcze pewną wartoĞü. Przynajmniej handlową. U.E.: Obecnie istnieje kult sáynnych scenariuszy, na przykáad Casablanki.
27
J.-C.C.: Dotyczy to oczywiĞcie gáównie tych egzemplarzy, które zawierają uwagi naniesione odrĊcznie przez reĪysera. Widziaáem scenariusze Fritza Langa z jego adnotacjami, stanowiące áakomy kąsek dla bibliofilów, którzy Īywią dla nich fetyszystyczne wrĊcz uwielbienie, jak równieĪ scenariusze w drogich oprawach. PowrócĊ jednak na chwilĊ do kwestii, którą wczeĞniej poruszyáem. Jak stworzyü sobie dzisiaj filmotekĊ na prywatny uĪytek? Na jakich noĞnikach archiwizowaü materiaáy? Nie sposób przechowywaü w domu filmów na tradycyjnej taĞmie. Trzeba by mieü kabinĊ projekcyjną, specjalną salĊ, pomieszczenia magazynowe. Kasety magnetyczne, jak wiadomo, mają niską rozdzielczoĞü zapisu, szybko siĊ zuĪywają, kolory na nich z czasem blakną. Epoka CD-ROM-ów jest juĪ za nami. Páyty DVD dáugo siĊ nie utrzymają. Zresztą, jak juĪ powiedzieliĞmy, nie jest nawet pewne, czy iloĞü energii w przyszáoĞci okaĪe siĊ wystarczająca, by wszystkie nasze urządzenia mogáy normalnie funkcjonowaü. PamiĊtamy, Īe w lipcu 2006 roku nastąpiáa w Nowym Jorku powaĪna awaria elektrycznoĞci. WyobraĨmy sobie jeszcze groĨniejszą i dáuĪszą awariĊ. Bez elektrycznoĞci wszystko zamiera, ale ksiąĪki daáoby siĊ jeszcze czytaü – albo w dzieĔ, albo wieczorem przy Ğwiecy – nawet gdyby przepadáo caáe dziedzictwo cywilizacji audiowizualnej. Dwudziesty wiek to pierwsze stulecie, które pozostawiáo po sobie ruchome obrazy ukazujące historiĊ tego okresu oraz urządzenia rejestrujące dĨwiĊk, choü ciągle jeszcze na niedoskonaáych noĞnikach. Ciekawa sprawa: nie dysponujemy Īadnymi dĨwiĊkami z odlegáej przeszáoĞci. MoĪemy jedynie przypuszczaü, Īe Ğpiew ptaków czy szum strumienia byáy takie same jak dziĞ... U.E.: Ale nie ludzki gáos. Zwiedzając muzea, widzimy, Īe áóĪka naszych przodków byáy niewielkich rozmiarów, a wiĊc ludzie
28
byli kiedyĞ niĪsi, co oczywiĞcie warunkowaáo odmienną barwĊ gáosu. Gdy sáucham starej páyty Carusa, zawsze siĊ zastanawiam, czy róĪnica miĊdzy jego gáosem a gáosami wielkich tenorów wspóáczesnych ma związek wyáącznie z jakoĞcią techniczną nagrania i rodzajem noĞnika, czy teĪ moĪe gáos ludzki z początków XX wieku róĪniá siĊ od naszego. EpokĊ Carusa i Pavarottiego dzielą caáe dziesiĊciolecia rozwoju medycyny i technologii Īywienia. Wáoscy imigranci w Stanach Zjednoczonych na początku XX wieku mieli – powiedzmy – sto szeĞüdziesiąt centymetrów wzrostu, natomiast ich wnuki mierzyáy juĪ metr osiemdziesiąt. J.-C.C.: Gdy pracowaáem w La Fémis, zaproponowaáem któregoĞ dnia studentom na zajĊciach z dĨwiĊku üwiczenie polegające na próbie odtworzenia wybranych efektów akustycznych z przeszáoĞci. Na podstawie satyry Boileau Les embarras de Paris mieli oni opracowaü ĞcieĪkĊ dĨwiĊkową, przy czym zwróciáem im uwagĊ, Īe domy byáy niegdyĞ niĪsze, bruki – drewniane, koáa powozów – Īelazne, i tak dalej. Oto początek wiersza: Qui frappe l’air bon Dieu de ces lugubres cris?* CóĪ to jest „posĊpny krzyk” nocą w siedemnastowiecznym ParyĪu? Eksperyment ten, odtwarzanie dĨwiĊków przeszáoĞci, moĪe byü nawet fascynujący, choü to nieáatwe zadanie. Czy jest ono w ogóle wykonalne? W kaĪdym razie, jeĞli w wyniku gigantycznej awarii elektrycznoĞci czy teĪ jakiegoĞ innego kataklizmu przepadnie caáa pamiĊü wizualna i dĨwiĊkowa XX wieku, pozostanie nam jeszcze ksiąĪka. Zawsze bĊdziemy w stanie nauczyü dziecko czytania. Owa wizja kultury skazanej na zagáadĊ, pamiĊci skazanej na zapomnienie, ma – jak wiadomo – dáugą tradycjĊ, zapewne równie * „Na Boga! CóĪ to za krzyk posĊpny ciemnoĞci przebija?” [przyp. táum.].
29
dáugą jak sáowo pisane. PosáuĪĊ siĊ tu kolejnym przykáadem, zaczerpniĊtym z historii Iranu. Wiemy, Īe jednym z oĞrodków kultury perskiej byá dzisiejszy Afganistan. W okresie najazdów mongolskich w XI i XII wieku – a wiadomo, Īe Mongoáowie niszczyli wszystko, co napotkali na swej drodze – uczeni i artyĞci z Balchu, wĞród których byá równieĪ ojciec DĪalala ad-Dina Rumiego, opuĞcili tamte rejony, zabierając najcenniejsze rĊkopisy. Udali siĊ na zachód, w kierunku Turcji. Rumi, podobnie jak wielu uchodĨców perskich, resztĊ Īycia spĊdziá w Konyi na terenie Anatolii. PrzytoczĊ tu pewną ciekawostkĊ. OtóĪ jeden z uchodĨców, cierpiąc skrajną nĊdzĊ podczas ucieczki, uĪywaá jako poduszki cennych ksiąg, które miaá z sobą. SądzĊ, Īe manuskrypty te warte są dzisiaj krocie. Przebywając w Teheranie, widziaáem u pewnego kolekcjonera zbiór starych rĊkopisów ilustrowanych – istny cud. Wszystkie wielkie cywilizacje staáy przed tym samym dylematem: co począü z dobrami kultury, którym grozi zagáada? Jak je uratowaü? I co ocaliü? U.E.: Gdy w obliczu zagroĪenia czáowiek zdoáa zgromadziü najcenniejsze dobra kultury w bezpiecznym miejscu, czĊĞciej udaje mu siĊ ocaliü rĊkopis, kodeks, inkunabuá bądĨ ksiąĪkĊ, aniĪeli rzeĨbĊ lub obraz. J.-C.C.: Pozostaje jednak owa zagadka, na którą nie ma, jak dotychczas, odpowiedzi: niemal wszystkie wolumeny staroĪytnego Rzymu przepadáy bezpowrotnie. A przecieĪ rzymscy patrycjusze posiadali bogate zbiory, zawierające tysiące dzieá. Do niektórych wolumenów mamy dostĊp w Bibliotece WatykaĔskiej, wiĊkszoĞü jednak nie przetrwaáa do naszych czasów. Najstarszy zachowany fragment rĊkopisu Ewangelii pochodzi z IV wieku. PamiĊtam, jak w bibliotece tej podziwiaáem manuskrypt Georgi-
30
ków Wergiliusza z IV lub V wieku. CoĞ wspaniaáego. Górną poáowĊ kaĪdej strony zajmowaáa ilustracja. Jak dotychczas jednak, nie widziaáem ani jednego kompletnego wolumenu. Najstarsze takie Ĩródáa pisane oglądaáem w muzeum w Jerozolimie. Byáy to rĊkopisy znad Morza Martwego. Zachowaáy siĊ dziĊki bardzo sprzyjającym warunkom klimatycznym. Podobnie jest z papirusami egipskimi, które – jak mniemam – zaliczają siĊ do najstarszych tekstów. J.-P. de T.: Jako materiaá, na którym utrwalone byáy te teksty, wymieniają panowie papirus, byü moĪe równieĪ papier. Ale wypada chyba wspomnieü o starszych materiaáach pisarskich, które takĪe na swój sposób tworzą historiĊ ksiąĪki... J.-C.C.: OczywiĞcie. Istnieją róĪnego rodzaju materiaáy, na których utrwalone zostaáy teksty: stele, tabliczki, tkaniny. Jednak bardziej niĪ materiaá pisarski interesuje nas zrodzony w zamierzcháej przeszáoĞci przekaz, jaki dziĊki tym ocalaáym fragmentom przetrwaá do naszych czasów. Chciaábym pokazaü panom ilustracjĊ, na którą natrafiáem w otrzymanym dziĞ rano katalogu aukcyjnym. To odcisk stopy Buddy. WyjaĞnijmy to sobie bliĪej. WyobraĨmy sobie kroczącego BuddĊ, który tworzy juĪ wáasną legendĊ. Jednym z najbardziej znamiennych dla niego znaków fizycznych są inskrypcje na podeszwach. Nie muszĊ dodawaü, Īe jest to przekaz nieocenionej wagi. Pozostawione przez niego na ziemi Ğlady są niczym grawerunki. U.E.: To pierwszy zwiastun odcisków filmowych sáaw na Hollywood Boulevard przed Teatrem ChiĔskim!
31
J.-C.C.: Powiedzmy. Budda przekazuje ludziom swoje nauki, stąpając po ziemi. Wystarczy odczytywaü jego Ğlady, które nie są oczywiĞcie zwykáymi odciskami stóp. To kwintesencja caáego buddyzmu, czyli stu oĞmiu reguá symbolizujących wszystkie Ğwiaty oĪywione i nieoĪywione, jakie Budda umysáem swym objąü zdoáaá. Ale widzimy tu równieĪ róĪnego rodzaju stupy, niewielkie Ğwiątynie, Koáa Prawa, zwierzĊta, a takĪe drzewa, wodĊ, Ğwiatáo, Nagów, skáadane ofiary – wszystko to ukazane jest na jednym tylko odcisku stopy Buddy. To istna drukarnia sprzed epoki Gutenberga. To pismo symboliczne. J.-P. de T.: TyleĪ odcisków, co przekazów, które uczniowie bĊdą usiáowali odszyfrowaü. Jak tu nie doszukiwaü siĊ związku miĊdzy narodzinami pisma a powstawaniem ĞwiĊtych tekstów? To wáaĞnie owe Ĩródáa, których geneza jest nam nieznana, zapoczątkują wielkie ruchy religijne. Ale co wáaĞciwie legáo u podstaw tych procesów? Jaką wartoĞü moĪna przypisaü Ğladom stóp czy teĪ na przykáad „czterem” Ewangeliom? I dlaczego akurat tym czterem? J.-C.C.: WáaĞnie – dlaczego czterem, skoro byáo ich caákiem sporo? Niektóre ewangelie odkryto nawet duĪo póĨniej. Na soborze nicejskim biskupi dokonali wyboru 4 ewangelii spoĞród kilkudziesiĊciu ĞwiĊtych tekstów. Dopiero w XX wieku natrafiono na tak zwaną EwangeliĊ Tomasza, która jest starsza niĪ Ewangelie wedáug ĞwiĊtego Marka, àukasza, Mateusza i Jana. Zawiera ona wyáącznie nauki Jezusa. WiĊkszoĞü badaczy podtrzymuje równieĪ tezĊ o istnieniu ewangelii pierwotnej, zwanej ħródáem Q (od niemieckiego wyrazu Quelle), moĪliwej do zrekonstruowania na podstawie Ewangelii wedáug ĞwiĊtego àukasza, Mateusza i Jana, którzy korzystali z tych samych Ĩródeá. Ta
32
pierwotna ewangelia zaginĊáa bez Ğladu. Zakáadając jednak, Īe istniaáa, specjaliĞci usiáowali ją zrekonstruowaü. CzymĪe jest ĞwiĊty tekst? Mgáawicą? àamigáówką? W przypadku buddyzmu problem przedstawia siĊ nieco inaczej. RównieĪ Budda niczego nie napisaá, ale w odróĪnieniu od Jezusa ujawniaá swoje prawdy o wiele dáuĪej. Utrzymuje siĊ, Īe Chrystus gáosiá Sáowo BoĪe dwa, najwyĪej trzy lata, natomiast Budda nauczaá co najmniej trzydzieĞci piĊü lat. Jeden z jego bliskich uczniów, Ananda, zacząá zaraz po Ğmierci mistrza spisywaü gáoszone przezeĔ nauki, mając do pomocy grupĊ jego wyznawców. Kazanie w Benaresie, czyli pierwsza nauka Buddy, tekst zawierający sáynne Cztery Szlachetne Prawdy, wyuczony na pamiĊü i z pietyzmem spisany, zawierający podstawowe zasady wspólne dla wszystkich szkóá buddyjskich, mieĞci siĊ co najwyĪej na jednej stronicy. Pierwotny buddyzm to zaledwie jedna strona. I ta jedna, jedyna strona, którą zawdziĊczamy Anandzie, daáa początek milionom ksiąĪek. J.-P. de T.: Stronica, która siĊ zachowaáa. Byü moĪe dlatego Īe wszystkie inne zaginĊáy. Czy moĪna to w ogóle sprawdziü? To wáaĞnie wiara nadaje owemu tekstowi szczególną wartoĞü. Ale moĪe prawdziwa nauka Buddy zapisana byáa w Ğladach stóp albo w zapomnianych lub zaginionych juĪ dziĞ dokumentach? J.-C.C.: MoĪe wiĊc powinniĞmy przeĪyü klasyczną sytuacjĊ dramatyczną: Ğwiatu grozi zagáada, toteĪ musimy ocaliü niektóre dzieáa naszej kultury, znajdując dla nich schronienie. Cywilizacji zagraĪa na przykáad gigantyczna katastrofa klimatyczna. Trzeba dziaáaü szybko. Nie jesteĞmy w stanie wszystkiego z sobą zabraü. Co byĞmy wybrali? Jakie noĞniki informacji?
33
U.E.: PrzekonaliĞmy siĊ, Īe dzisiejsze urządzenia szybko siĊ starzeją. Nie ma sensu obciąĪaü siĊ przedmiotami, które mogą staü siĊ nieme i nieczytelne. WykazaliĞmy w sposób naukowy wyĪszoĞü ksiąĪki nad kaĪdym innym noĞnikiem informacji, jaki w przeciągu ostatnich lat ukazaá siĊ na rynku. JeĞli wiĊc mam ocaliü coĞ, co da siĊ áatwo przenosiü, i co dowiodáo juĪ, Īe potrafi siĊ oprzeü upáywającemu nieubáaganie czasowi, wybieram ksiąĪkĊ. J.-C.C.: Porównujemy nowoczesne techniki mniej lub bardziej dostosowane do gorączkowego rytmu naszego Īycia z tym, czym byáy niegdyĞ ksiąĪki, ich produkcja i rozpowszechnianie. PosáuĪĊ siĊ przykáadem, który ukazuje, Īe równieĪ ksiąĪka moĪe wiernie odzwierciedlaü bieg Historii, dopasowując siĊ do zachodzących wydarzeĔ. Zamierzając napisaü Noce paryskie, Restif de La Bretonne udaje siĊ do stolicy i zaczyna po prostu opisywaü to, co widzi. Czy jednak rzeczywiĞcie jest tego wszystkiego Ğwiadkiem? Opinie komentatorów są tu podzielone. Restif byá znanym fantastą, który przedstawiany przez siebie Ğwiat uznawaá czĊsto za rzeczywisty. Na przykáad zawsze gdy napomyka o miáosnych igraszkach z dziwką, dochodzi do wniosku, Īe to któraĞ z jego córek. Dwa ostatnie tomy Nocy paryskich powstają w okresie rewolucji francuskiej. Autor pisze swoje opowieĞci nocą, a rano skáada i drukuje tekst w suterenie. A poniewaĪ w tych niespokojnych czasach nie udaje mu siĊ zdobyü papieru, podczas spacerów zbiera na ulicy plakaty i ulotki, które nastĊpnie gotuje, by uzyskaü masĊ papierową bardzo kiepskiej jakoĞci. Papier obu tych ostatnich tomów jest zupeánie inny niĪ w przypadku pierwszych. Kolejną charakterystyczną cechą stylu pracy Restifa jest to, Īe drukując swój utwór, ucieka siĊ do skrótów, poniewaĪ brakuje mu czasu. Na przykáad pisze „rew” zamiast „rewolucja”. Doprawdy
34
zdumiewający jest ów gorączkowy poĞpiech czáowieka, który za wszelką cenĊ pragnie Ğledziü bieg wydarzeĔ, nadąĪaü za Historią. A jeĞli przytoczone przez Restifa fakty mijają siĊ z prawdą, jest on uroczym káamcą. Na przykáad spotkaá kiedyĞ czáowieka, którego nazwaá „macaczem”. MĊĪczyzna ten dyskretnie przechadzaá siĊ w táumie otaczającym szafot i za kaĪdym razem, gdy spadaáa kolejna gáowa, przyciskaá rĊkĊ do kobiecego tyáka. Restif pisaá równieĪ o transwestytach, zwanych w okresie rewolucji „zniewieĞciaáymi”. Przypominam sobie takĪe scenĊ, nad którą wspólnie z Milošem Formanem dáugo pracowaliĞmy. Grupa skazaĔców wieziona jest wózkiem na szafot. Jeden z nich ma z sobą maáego psa, który towarzyszy swemu panu do samego koĔca. Przed wejĞciem na szafot skazaniec zwraca siĊ do táumu z pytaniem, czy ktoĞ zechciaáby siĊ zwierzĊciem zaopiekowaü. Mówi, Īe to bardzo czuáy pies. Trzyma go w ramionach, pragnąc komuĞ ofiarowaü. W odpowiedzi sáyszy jedynie obelgi. Zniecierpliwieni straĪnicy wyrywają psa z rąk skazaĔca, który wkrótce zostaje zgilotynowany. ZwierzĊ, skowycząc ĪaáoĞnie, zaczyna lizaü leĪącą w koszu zakrwawioną gáowĊ swego pana. WĞciekli Īoánierze zabijają psa bagnetami. Wówczas gniew táumu skupia siĊ na nich: „Mordercy! Nie macie wstydu! Co ten nieszczĊsny pies wam zawiniá?!”. Odszedáem nieco od tematu, ale literacka próba Restifa – ksiąĪka-reportaĪ, ksiąĪka „na Īywo” – wydaje mi siĊ czymĞ niepowtarzalnym. Powróümy jednak do pytania: jakie ksiąĪki staralibyĞmy siĊ ocaliü w razie jakiegoĞ kataklizmu? W paĔskim domu wybucha poĪar – czy wie pan, które dzieáa chciaáby pan przede wszystkim uratowaü? U.E.: Jako Īe tyle dobrego powiedziaáem o ksiąĪkach, oĞwiadczĊ panu, Īe rzuciábym siĊ ratowaü najpierw mój zewnĊtrzny dysk
35
twardy o pojemnoĞci dwustu piĊüdziesiĊciu gigabajtów, zawierający wszystko to, co napisaáem w ciągu ostatnich trzydziestu lat. NastĊpnie, gdybym miaá jeszcze taką moĪliwoĞü, staraábym siĊ oczywiĞcie ocaliü którąĞ z moich starych ksiąĪek, niekoniecznie najbardziej wartoĞciową, lecz taką, którą szczególnie lubiĊ. Tylko co wybraü? Przywiązany jestem do bardzo wielu. MyĞlĊ, Īe nie miaábym zbyt wiele czasu, by siĊ nad tym zastanawiaü. Powiedzmy, Īe zdecydowaábym siĊ na Peregrinatio in Terram Sanctam Bernharda von Breydenbacha, Speier, Drach, 1490, ze wspaniaáymi rycinami na kilku rozkáadanych stronicach. J.-C.C.: JeĪeli o mnie chodzi, zabraábym na pewno rĊkopis Alfreda Jarry’ego, André Bretona i jakąĞ ksiąĪkĊ Lewisa Carrolla zawierającą jego list. Bardzo przykra historia przytrafiáa siĊ Octaviowi Pazowi. SpáonĊáa jego biblioteka. To prawdziwa tragedia! Mogą panowie sobie wyobraziü jego zbiory! Znajdowaáy siĊ tam wszystkie dzieáa dedykowane mu przez surrealistów z caáego Ğwiata. Dwa ostatnie lata Īycia byáy dla niego niezmiernie bolesne. Gdyby zadano mi to samo pytanie na temat filmu, znalazábym siĊ w jeszcze wiĊkszym káopocie. Dlaczego? Po prostu tak jak w przypadku ksiąĪek, wiele filmów nie przetrwaáo do naszych czasów. Przepadáy nawet te, nad którymi pracowaáem. Gdy zaginie negatyw, koĔczy siĊ Īywot filmu. Nawet jeĞli negatyw gdzieĞ siĊ zapodziewa, czĊsto bardzo trudno go odnaleĨü, a wykonanie kopii kosztuje. Wydaje mi siĊ, Īe Ğwiat obrazu, a w szczególnoĞci kino, znakomicie ukazuje dynamiczny rozwój techniki. Pan i ja urodziliĞmy siĊ w stuleciu, które jako pierwsze w historii stworzyáo nowe Ğrodki wyrazu. GdybyĞmy rozmawiali sto dwadzieĞcia lat wczeĞniej, moglibyĞmy wymieniü tylko teatr i ksiąĪkĊ. Nie byáo-
36
by jeszcze radia, kina, zapisu gáosu i dĨwiĊków, telewizji, syntezy obrazu ani komiksów. KaĪda nowo wdraĪana technika pragnie udowodniü, Īe jest w stanie naruszyü zarówno zasady, na jakich oparte byáy wczeĞniejsze wynalazki, jak i cechujące je ograniczenia. Jest harda, wyniosáa i uwaĪa siĊ za niezastąpioną. Rzec by moĪna, Īe rodzi automatycznie nowe talenty, obdarzając swych uĪytkowników naturalnymi predyspozycjami do natychmiastowego posáugiwania siĊ nią bez koniecznoĞci jej przyswojenia, oraz zamierza wyeliminowaü wszystko to, co istniaáo przed nią, czyniąc jednoczeĞnie z wszystkich tych, którzy oĞmieliliby siĊ ją odrzuciü, opóĨnionych w rozwoju analfabetów. Przez caáe Īycie byáem Ğwiadkiem tego swoistego szantaĪu, podczas gdy wáaĞciwie rzecz ma siĊ zgoáa odmiennie. KaĪda nowa technika wymaga dáugotrwaáego przyswajania sobie nowego kodu, zwáaszcza Īe umysá nasz uksztaátowany jest przez jĊzyki uĪywane przed pojawieniem siĊ owego intruza. W latach 1903–1905 tworzy siĊ nowy jĊzyk kina, który absolutnie wypada znaü. Wielu powieĞciopisarzy uwaĪa, Īe moĪna z áatwoĞcią przerzuciü siĊ z pisania powieĞci na opracowywanie scenariuszy. Są jednak w báĊdzie. Nie dostrzegają, Īe obie te rzeczy wymagają wáaĞciwie dwóch caákowicie róĪnych metod pisarskich. Technika nie okazuje siĊ Īadnym udogodnieniem. Wymaga nowych umiejĊtnoĞci. Czy jest na przykáad coĞ trudniejszego niĪ napisanie sztuki radiowej?
Spis rzeczy
WstĊp Prolog. KsiąĪka przetrwa Krótki Īywot trwaáych noĞników Kury przez caáe sto lat uczyáy siĊ nie przechodziü przez jezdniĊ Wymieniü nazwiska wszystkich uczestników bitwy pod Waterloo Sáodka zemsta zapomnianych KaĪda wydana dzisiaj ksiąĪka jest postinkunabuáem KsiąĪki, które bardzo pragnĊáyby znaleĨü siĊ w naszych rĊkach WiedzĊ o przeszáoĞci zawdziĊczamy kretynom, imbecylom lub wrogom PróĪnoĞü ludzka nie zna granic Pochwaáa gáupoty Internet, czyli kres damnatio memoriae Páomienie cenzury KsiąĪki, których nie czytaliĞmy KsiąĪka wyniesiona na oátarze i ksiąĪki z „piekáa” Co zrobiü ze swoją biblioteką po Ğmierci?
5 13 19 39 57 69 95 125 145 157 171 189 199 217 233 259
Przekáad: Jan Kortas Redaktor serii: Adam Pluszka Redakcja: Beata Iwicka Korekta: Katarzyna Pawáowska, ElĪbieta Jaroszuk Indeks zestawiáa: ElĪbieta Jaroszuk Redakcja techniczna: Izabela Goáaszewska Projekt okáadki i stron tytuáowych: Alek Radomski na podstawie koncepcji graficznej Macieja Sadowskiego Ilustracja wykorzystana na I stronie okáadki: © Marek Goebel
Wydawnictwo W.A.B. 02-386 Warszawa, ul. Usypiskowa 5 tel./fax (22) 646 01 74, 646 01 75, 646 05 10, 646 05 11
[email protected] www.wab.com.pl Skáad i áamanie: Tekst – Maágorzata Krzywicka Piaseczno, ĩóákiewskiego 7a Druk i oprawa: àódzka Drukarnia Dzieáowa S.A., àódĨ ISBN 978-83-7414-870-2
JEAN-CLAUDE CARRIÈRE UMBERTO ECO
Eco i Carrière są wielkimi bibliofilami. Księgozbiór Włocha liczy pięćdziesiąt tysięcy tomów, w tym ponad tysiąc starodruków i inkunabułów. Jego francuski rozmówca zgromadził niewiele mniejszą bibliotekę. O czym rozmawiają? Rzecz jasna o książkach i lekturze. Rozmawiają z wielkim znawstwem, rozmiłowaniem, z erudycją i poczuciem humoru. Najbardziej jednak ucieszyło mnie to, że Eco potwierdza bliską mi diagnozę: kultura Internetu nie jest przedłużeniem telewizyjnej kultury obrazkowej, lecz powrotem do Gutenberga i kultury tekstu. Czytamy i piszemy dziś więcej niż kiedykolwiek w historii. Z tego też względu Eco nie obawia się o przyszłość książki, bo kultura tekstu wymaga wielu nośników. Książka ciągle jest nośnikiem najdoskonalszym, zarówno pod względem estetycznym, jak i ergonomicznym. Jest jak koło – raz wynaleziona nie zniknie. Edwin Bendyk Umberto Eco (ur. 1932) – wybitny włoski filozof i semiolog, estetyk, mediewista, pisarz i felietonista, profesor uniwersytetów we Florencji oraz w Bolonii. Autor licznych prac naukowych i esejów: Pejzaż semiotyczny (1972), Superman w literaturze masowej (1996), W poszukiwaniu języka uniwersalnego (2002), Dzieło otwarte (W.A.B. 2008), Apokaliptycy i dostosowani (W.A.B. 2010), Po drugiej stronie lustra i inne eseje (W.A.B. w przygotowaniu), opracowań i zbiorów felietonów, np. Historia piękna (2005), Historia brzydoty (2007), Rakiem. Gorąca wojna i populizm mediów (W.A.B. 2007), a także znanych powieści, m.in. Imię róży (1987), Wahadło Foucaulta (1993), Wyspa dnia poprzedniego (1995), Tajemniczy płomień królowej Loany (2005). Jean-Claude Carrière (ur. 1931) – francuski pisarz, scenarzysta filmowy i dramaturg, a także aktor. Współpracował z wieloma znanymi reżyserami, m.in. z Luisem Buñuelem, Milošem Formanem, Volkerem Schlöndorffem, Costą-Gavrasem i Andrzejem Wajdą. Trzykrotnie nominowany do Oscara za najlepszy scenariusz ((Dyskretny Dyskretny urok burżuazji burżuazji, Mroczny przedmiot pożądania pożądania, Nieznośna lekkość bytu bytu).). Autor wielu książek, m.in. Siły buddyzmu (1998) – wywiadu rzeki z Dalajlamą, czy Alfabetu zakochanego w Indiach (2009).
P
A
T
R
O
N
A
T
M
E
D
I
A
L
N
Y
CENA 39,90 ZĞ
www.wab.com.pl
Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment pełnej wersji całej publikacji. Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj. Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez NetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym można nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji. Zabronione są jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej od-sprzedaży, zgodnie z regulaminem serwisu. Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie internetowym e-booksweb.pl - audiobooki, e-booki.